Każdy śpiewać może…
… o czym każdy wie. To tym bardziej gotować. Byle trochę poćwiczyć i znaleźć odpowiedniego mistrza. A w tej opinii podtrzymał mnie nie byle kto, bo Jamie Oliver. Ja bardzo lubię tego szaleńca bożego od czasu gdy zrewolucjonizował jedzenie w szkolnych stołówkach Wielkiej Brytanii. Teraz Jamie dostał nowej manii: postanowił nauczyć gotować wszystkich. Naprawdę wszystkich. W tym tez celu powołał własne Ministerstwo Żywności i ulokował je w miasteczku Rawmarsh w Rotherham. Siedział tam rok i pracował ze wszystkimi chętnymi chcącymi poznać sztukę gotowania. I, jako niezwykły uparciuch, dokonał swego. Nawet przeciwnicy gotowania (własnoręcznego) i tacy, którzy twierdzili, że są beztalenciami, potrafią ugotować po parę dań. I sprawia im to przyjemność.
Uczniowie Olivera nie ograniczają się do własnego gotowania. Oni swą wiedzę przekazują innym. Każdy uczestnik nowej akcji Jamiego, która zatytułowana jest „Przekaż dalej” ma obowiązek nauczenia choćby jednego dania kogoś innego, nowego, nie widzianego dotąd w kuchni. Taki cyrograf podpisują wszyscy, których Oliver dopadnie osobiście, bądź za pośrednictwem książki, którą właśnie Wam polecam. Ja, swój egzemplarz, już podpisałem.
Książka zawiera mnóstwo przepisów, prostych a smacznych, z różnych kuchni świata, które łączy jedno: prostota.
Książka jest zadedykowana Marguerite Patten, która była związana z pierwszym Ministerstwem Żywności. A urząd ten powołano zaraz po wojnie, gdy Brytyjczycy byli wygłodzeni i zmarniali z powodu braku żywności i fatalnego sposobu odżywiania się. Pani Patten wysłała na prowincję setki swoich wolontariuszek i pracownic, które miały za zadanie doradzać współobywatelom jak najlepiej wykorzystać dostępne produkty, jak gotować by lepiej żyć. Podobno dokonania Marguerite Patten są nie do przecenienia. I w jej ślady właśnie zmierza nasz współczesny bohater kuchni.
Warto więc sięgnąć po jego książkę. Mam jej aż trzy egzemplarze. Jeden zostawię sobie, a dwa pozostałe wystawię jako nagrody quizowi. Warto więc przez dwie kolejne środy powalczyć o tę nagrodę.
Komentarze
dzień dobry .. 🙂
Jamiego oglądam w kuchniatv ale mnie jakoś nie uwiódł chociaż też nie odpycha od ekranu …
słonko świeci tylko po co ten wiatr szalony …
a ja pomału przestawiam się na czas zimowy i śpię dłużej .. 🙂
Krysiu od wiesiołka może podczytujesz … mam wreszcie nasiona i pytanie jak Ty to jesz bo same nasionka chyba nie bardzo by mi podchodziły …
Nowy u Ciebie jeszcze latem pachnie … 🙂
kawa wypita teraz spóźnione śniadanie i do roboty domowej start …
Misiek obiecałeś zdjęcia i co?
Jolinku,
Z tego co ja pamiętam chodziło o olej z nasion wiesiołka 😉
ewa nie o ziarenkach/nasionkach .. nawet wtedy stronę znalazłam o tym … potem rzeczywiście pisaliśmy o olejku wiesiołka w kapsułkach, że taki zdrowy ale drogi w sumie …
Jolinku – podczytuję, podczytuję.
Witam wszystkich serdecznie.
Nasiona wiesiołka należy zemleć i w takiej formie przyjmować. Ja na śniadanie pijam koktajl owocowy i do niego dodaję 2 łyżeczki herbaciane nasion. Myślę, że również nada się jakaś zupa czy twarożek. Można stosować według własnego pomysłu. Życzę powodzenia.
Zapomniałam dodać, że to smaczne nasionka. Są takie lekko orzechowe i mojemu koktailowi dodają charakteru.
Polecając książkę Olivera nie zajmowałem się jego męskim urokiem czy siłą oddziaływania na damską część widowni telewizyjnej. Zafrapował mnie swoimi pomysłami, a zwłaszcza konsekwencją i mocą z jaką wprowadza je w życie. A rezultaty jego p[oczynań są wiele warte. I mam nadzieję, że podobne poczynania pojawią się u nas. Rozsadnikiem dobrej kuchni i nauki gotowania mógłby być nasz blog. Korzystamy przecież ze swoich doświadczeń. Nie chowamy tajemniczek kulinarnych pod pokrywką własnego garnka. I to jest właśnie ta idea, o której pisze autor polecanej dziś książki.
Piotrze ja na Olivera nie patrze jak na faceta … 😉 .. jak oglądam kucharskie programy to raczej kucharzenie mnie zauracza … 🙂 .. i tak to prawda dużo ciekawych spraw omawia w trakcie programu i dzieli się doświadczeniem ale chyba mnie tak trochę dystansuje do niego ta masowość podejścia i trochę mi się kojarzy z supermarketem a nie z małym sklepem ze zdrową żywnością … ale ja tylko telewidzka nie fachowa kucharka …
Krysiude dziękuję .. ja chyba będę wsypywać do owsianki porannej … przeczytałam też, że dobre są z tych nasion maseczki na twarz … 🙂
Jolinku – z owsianką będzie znakomite. A może jeszcze jakiś owocek?
Krysiade ja owsiankę z żurawiną suszoną lub ze śliwkami lub coś mrożonego wrzucam .. 🙂 .. takie miszmasz robię .. do tego jakiś orzech lub ziarna sezamu …
nemo zabrała się za robotę to ja zamiast zrobić co zaplanowałam w komputerze siedzę ..
ja po Konkursie Chopinowskim postanowiłam zapuścić włosy .. długie miałam chyba ze 20 lat temu .. ciekawe jak długo wytrzymam w postanowieniu …
miłego dnia i biorę się jednak za robotę bo jutro może mnie koledzy blogowi odwiedzą … 😀
Witam słonecznie 😆 😆
Gospodarzu, słabiutkie sygnały „otrzeźwienia” już dochodzą z lubelskiego, tam już sporo szkół wydało „wojnę” sklepikowym batonom, czipsom, chrupkom i innemu śmieciowemu jedzeniu. Ponoć w wielu szkołach uczniowie dostają jabłka i marchew do chrupania i to od podstawówek, gimnazjów począwszy. Uważam, że to bardzo dobry sygnał. Ponadto nauczyciele tłumaczą dzieciom, jakie zagrożenia przynoszą te wszystkie świństwa, stanowiące stałe posiłki. Ponoć i z rodzicami były przeprowadzane pogadanki z udziałem lekarzy i wielu z rodziców w pełni tę akcję zaakceptowało. Czekam, kiedy „obudzą” się szkoły w całym kraju. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to przysłowiowy „słomiany zapał” – tak dla Polaków charakterystyczny.
Jedyną nadzieję, w namówieniu dorosłych do samodzielnego gotowania, widzę w modzie, która teraz panuje – dzięki programom kulinarnym w TV.
Jolinku, ja uwielbiałam owsianki tylko ….. na koloniach i wczasach, zupełnie nie wiem, dlaczego mi nie smakują robione w domu – ten sam problem mam z kawą zbożową. 🙁
O, kiedy Danuska i ja tez przykrocilysmy sobie wlosy, to Jolinek marzy o fali spadajacej na ramiona.
Nowy, „Twoja Pompon (ka)” jest śliczna a wygląda zupełnie tak samo jak nasza rodzinna Kacperka, która też miała (wg weterynarza) być Kacperkiem. 😀
Czytam, czytam, tylko nie mam nic do napisania. Ale długie włosy zapuściłem po tak znaczącym konkursie 1975. Chyba tych konkursów nie zlikwidują, więc chyba już takie moje włosy będą aż do całkowitego wyłysienia albo innej ostateczności.
Dzien dobry,
Jolinku, Ty tyle robot zrobilas w ostatnich dniach, ze dzisiaj mozesz sobie troche odpuscic…
Dobrze, ze przypomnialas o ziarenkach wiesiolka. Dostalam od kolezanki i tez nie wiedzialam, jak sie do nich przymierzyc.
Krysiade, sprobuje Twoj sposob.
Nowy, Pompon uroczy i bardzo mi przypomina mojego Pimpusia, ktorego mialam w Afryce. Trzymaj sie zdrowo 🙂
Gdzie jest Mis? Wyslalam Misiu maila do Ciebie.
Oglądałam jeden z programów Jamiego Olivera i jakoś nie tchnęło z niego optymizmem. Przeszkolone osoby zamiast szkolić następnych wracały do starych nawyków. Bo mięso za drogie, bo nie ma czasu, bo …. Akurat w tym odcinku, NIKT nie zmienił swoich przyzwyczajeń kulinarnych. A on nie uczył ich jak zrobić homara tylko zwykle klopsiki.
Ja, tak jak Stanisław podczytuję, ale nie co pisać. A może jednak. Zapału do pracy brak mi zupełnie. Podziwiam Jolinka, że tak dużo zrobiła w domu. A ja zabieram się za gruszki w zalewie i jakoś nie mogę się zabrać. Ale koniec w lenistwem. Wprawdzie zaraz ma przyjechać stolarz z pomocnikiem , aby złożyć szafę / to ostatni już brakujący mebel/, ale oni nie będą mi przeszkadzać. Stolarz zadziwił mnie tempem pracy, bo pomiarów dokonał w ubiegłą sobotę i nie spodziewałam się go przed Bozym Narodzeniem. A tu taka niespodzianka. Inna sprawa, że rozmawialiśmy z nim o tej szafie już ze dwa miesiące temu. Do fachowców trzeba mieć cierpliwość i ten nas tego nauczył. W każdym razie stolarz to bardzo dobry fach. Pracy mu nie brakuje i to nie jakichs tam drobnostek typu nasza szafa, ale sa to drzwi ,schody, wyposażenie kuchni. A na pytanie, jak mu sie powodzi, ” nasz”stolarz szeroko się uśmiecha i mówi, że bardzo dobrze. Ale pracuje od rana do wieczora.
powinno być ” nie mam co pisać”.
Przygotowania do mini zjazdu w pełni ! Wyłania się powoli
menu naszego spotkania.Szczegółów zdradzać nie będę,
wszystko w swoim czasie.
Oby tylko Alina doleciała zgodnie z planem,bo nasi ulubieni Francuzi
znowu (jak zresztą co chwila) strajkują na całego.
Barbaro – odezwij się proszę ! Ciągle nie wiemy,czy do nas dotrzesz
31 października ? A cieszyłaby nas bardzo Twoja obecność 🙂
„naucz sie gotowac w 24 godziny”?
a potem do wyrka i angielskiego przez noc?
a rano… prawo jazdy w 5 minut?
Ten szaleniec boży, jak goPiotrze nazywasz, miewa ciekawe pomysły. Jego przepisy są proste – w większości – i smaczne. I co najważniejsze, tylko w nielicznych przypadkach wymagają skomplikowanych poczynań.
Strona internetowa
http://www.jamieoliver.com
obfituje nie tylko w przepisy Jamie`go lecz po zarejestrowaniu każdy może dorzucić coś swojego. Różnorakość jest zatem zapewniona.
Idee jakie wprowadza w życie – kursy, propozycje na szkolne menu, posiłki jakie przygotowują jego podpieczni w restauracji itp – odbjają się jaskrawo na palecie coraz to nowych programów kulinarnaych jakie ostatnimi czasy mnożą się w przystępie geometrycznym.
Jestem pełna szacunku dla jego poczynań.
Zgago –
Ciekawe jak to dwa dziesięciolecia potrafią przemienić zwyczaje.
Niegdyś większość gospodyń domowych gotowała posiłki w domu. Półprodukty oczywiście były używane lecz jako dodatkowe obciążenie finansowe w domowym budżecie nieżbyt często doń sięgano.
Dziatwa dostawała swoje drugie śniadanie w postaci kanapek i sezonowych owoców, szkoły zapewniały mleko lub herbatę, można też było kupić nieśmiertelną „bułkie ze srem”.
A teraz – BUCH. Zamiast kiełbaski z rożna i ogórka – mcdonalds, zamiast smażonego śledzia – KFC, zamiast zapiekanki z serem i pieczarkami – kebab.
NIE LUBIĘ I JUŻ.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Musze przyznac, ze podobnie jak Jolinek, Malgosia i byk, odczuwam pewna rezerwe do akcji Olivera. Rozpiera go energia, to fakt. I na pewno zrewolucjonizowal troche angielska kuchnie. Ale to uczenie w 24 godziny?
Taki podchwytliwy slogan. Jamie lubi media, ma niewatpliwy ku temu talent ale mnie jakos nie porywa.
<byk –
Ja to odczytuję jako chwyt reklamowy i jednocześnie zachętę do podjęcia ryzyka w świecie kulinarnym jakże odległym dla wielu.
Jeśli młode dziewczę mówi że groszek kupuje się w supermarkecie, w dziale mrożonek lecz nie ma zielonego pojęcia jak to rośnie (jeśli wogóle rośnie), na burak patrzy zdziwiona: czemu sprzedają z korzeniem, skoro tylko liście są jadalne – to o czym tu mówić. Posiłki kupowane na cały tydzień i odgrzewane w mikrofalówce nie nauczą najprostrzego gotowania jakie oferuje Jamie.
E.
„Dedykacia” (toci) jest celowe, proszę nie poprawić – do dzisiejszego tytułu
http://www.youtube.com/watch?v=ENvAmLuj5ko&p=16F160079648A8F1&playnext=1&index=14
E.
Nie tylko, że nie łysieję, ale nie mogę już dłużej odkładać wizyty u fryzjera. Nie jestem Stanisławem, Paderewskim, Twainem, z długimi włosami wyglądam jak czarno-biała holenderska wieśniaczka zbierająca kartofle, w dodatku bez ramy. Tak, w piątki szloch wydobywający się z mej piersi jest jeszcze bardziej przejmujący.
W zeszłym miesiącu Jamie Oliver został ojcem, a męskie niemowlę o niezwykłych imionach jego synem. Imiona jego trzech córek to prawdopodobnie zakodowany hołd Czechowowi.
Szaleństwa boże pana Olivera bardzo mnie cieszą i martwią, ale nie dzwoni do mnie i nie pyta o kompas, i słusznie.
Marguerite Patten to zupełnie inna historia. Nie myślała o Marguerite Patten, a podarowała Anglikom nie tylko przepisy na kartkową brukiew, ale lekarstwa na monotonną beznadzieję. 95 lat – piękna kobieta, stąd moja stronniczość 🙂
Jamie O. , jeśli Cię tym nie urażę – Ministerstwo Żywnośći powstało w 1939-tym roku.
uwaga!okazja!
ostatnio mozna sie juz nawrocic na islam przez telefon,
trwa to ca. kwadrans(lacznie z czytaniem odpowiedniej sury koranu…)
Dzień dobry Szampaństwu.
U mnie zero na termometrze 😯
Mnie się wydaje, że w 24 godziny (no… może nie jednym ciągiem!) da się nauczyć gotowania – przynajmniej podstawowych zasad. To nie jest nauka ścisła – znając zasady, łatwo zajrzeć do książki kucharskiej, której kiedyś przepisy straszyły, a odważniejsi nie boją się nawet z lekka improwizować.
Zgadzam się z tym, że Jamie jest bardzo medialny – taka jego natura. Też mnie nie uwiódł przepisami. Ale jeśli chodzi o programy i książki kulinarne – dla każdego znajdzie się miejsce, o ile znajdą się tacy, którzy to kupią. Jamie sprzedaje się dobrze i wiele dobrego zrobił, co do tego nie ma wątpliwości,
chwała mu za to. I ten, kto nauczy się, jak ugotować rosół albo zrobić mielone kotlety, nie będzie miał żadnych hłopotów z ugotowaniem homara 🙂
Może od homara zacząć – walnąć we wrzątek i voila!
Dla mnie z medialnych kucharzy niedoścignionym wzorem był Jeff Smith i jego „Frugal gourmet”, oglądałam jego programy „religijnie” każdego sobotniego przedpołudnia.
byku podaj mnie link do tej informacji, potrzebne mi takie „realia” choc dziwne
Errata
najprostszego
wszystkim stachanowcom patelni
zycze podniesienia normy i tempa pracy!!!
haslo na dzis:
jajko na twardo w minute.
Dziędobry na rubieży.
A ja tam Oliviera lubię, choć jest jak na mnie ździebko flejtuchowaty – ma jednak tyle pozytywnej energii, tyle dobrych chęci i widać, że ta misja dziejowa go pcha… Niewielu jest dziś ludzi, którzy z takim samozaparciem chcą robić coś pożytecznego. Porównajcie go na przykład z takim Bourdainem, który też gotować umie, ale zajmuje się głównie promocją własnej przystojnej osoby, albo z tym wrzeszczącym gburem Ramsayem… Jamie, podobnie jak Julia Child chce coś zrobić dla ludzi w tej – tak nam bliskiej – kuchennej dziedzinie. No, lubię chłopaka i już.
Choć zdecydowanie wolę patrzeć jak gotują Julia z Jacquesem… boska para nieco piernikowa.
Bądźmy uczciwi: mocno piernikowa. Mnóstwo wdzięku!
@dorotol:
linku nie mam;
sluchalem niedawno(kiedy dokladnie?zabij!)
na deutschlandfunk audycje o salafistach,
musiala bys tam poszperac
http://www.deutschlandfunk.de...
wczoraj podrzucilam link do fragmentu „Domowego poradnika….,
tutaj fragment na temat prowadzenia gospodarstwa domowego
Prowadzenie gospodarstwa domowego uznano za gałąź nauki gdzieś w latach
siedemdziesiątych. Nigdy nie chodziłam na te zajęcia, bo zostałam odpowiednio
wyszkolona w domu przez matkę i babkę. Obie wierzyły w rzucanie na głęboką wodę. I
tak babka, która opiekowała się mną w wieku przedszkolnym, po prostu wskazywała mi
właściwy kierunek, a ja zaczynałam szorować, namaczać, zmywać i zamiatać razem z
nią. Kiedy byłam nieco starsza, pałeczkę przejęła moja matka, Jean, która
specjalizowała się w pracach kuchennych. Musiałam niemal bez wskazówek ubijać,
zagniatać i gotować (a później równieS smaSyć). Obie zakładały, Se wszystko od nich
podłapię, Se jako kobieta nauczę się wszystkiego przez osmozę. Ktoś mógłby uznać
ten pomysł za absurdalny, lecz w teorii osmozy coś musiało być, bo uczyłam się bez
trudu. Znałam się na szyciu, gotowaniu, sprzątaniu i robótkach ręcznych. Kiedy w
szkole średniej zostałam zmuszona do odbycia trwającego semestr kursu gotowania,
uświadomiłam sobie, Se wiem juS wszystko. Uczenie się prowadzenia gospodarstwa
domowego wydawało się równie banalne, jak uczenie się wsiadania do autobusu albo
wysyłania listu. PrzecieS wszyscy to robią. A w tamtych czasach interesowałam się
przede wszystkim filmami, ksiąSkami i muzyką, na co nie było miejsca w ascetycznej
kuchni pani Lord ani podczas lekcji szycia panny Grover.
Trzydzieści lat później wszystko wyglądało zupełnie inaczej. My, kobiety z
początków dwudziestego pierwszego wieku, miałyśmy świadomość rozdarcia między
domową wolnością a niewolą. Gospodarstwo domowe dojrzało do przemian. Zgadzali się
z tym nawet teoretycy. Koniec z aniołami, zostały wygnane przed wieloma laty. Teraz
kobieta mogła być boginią, piękną twórczynią sutych posiłków we wspaniałych
a tu jeszcze raz link do pdf-wydania tych fragmentow
http://www.nk.com.pl/download/pdf/domowy_poradnik_umierania.pdf
masz racje echidno
brzdacow najpierw wygonic na rynek. taki z pietruszka, rzodkiewka, nie zarznieta kura, z kartoflami i ziemniakami, kapusta …, na taki gdzie panienki ze wsi maslo sprzedaja, mleko z kanek do butelek po wodzie nalewaja. a bachory niech to wszystko i ogladaja i smakuja i wachaja i dotykaja. panienki tez 😆 po takich wychodnych zajeciach dopiero do kuchni dopuscic. przy wspolnych posilkach kompiutry i inne dajace niebieski poblask skrzynki na off
makra szmate polazyc w wyraznym miejscu i siegac po nia po kazdym siorbnieciu, glosnym stuknieciu lyzka w talerz … itd itp
walic bachora gdzie popadnie. patrzec przy tym czy rowno puchnie. bylo nie bylo, ale dla kucharza nie ma nic piekniejszego jak dokladka do jedzenia 😆 to pobudza emocje
dorotol to bardzo ekscytujaca lektura. czyzbys sie gdzies wybierala? czy chcesz kogos tam na zwiady wyslac?
ktokolwiek znajdzie sie tam, niech da znac na ile przydaly sie rady z poradnika 😆
W 24 godziny gotowanie to tylko na zasadzie jajka na twardo w minutę, z tym się zgadzam. Toż nie w poznaniu podstawowych zasad i receptur sprawa, ale w doświadczeniu. I wystarczy kuchnię (wraz z piekarnikiem) zmienić z gazowej na elektryczną (lub odwrotnie), żeby trzeba było znów trochę doświadczać.
Terminując u kogoś można okres doświadczania radykalnie skrócić, ale 24 h 😕
Podtrzymuję swoje, Stanisławie. Doświadczenia nabędziesz po tych 24 godzinach, doświadczenie rozłożone na lata. Ale podstawa jest najważniejsza.
Nisiu – Czy mogę odpowiedzieć na Twój wpis bez obawy o to, że nigdy już nie zaprosisz mnie na rubieżną kawę ? Gdyby ktoś zapytał – kawa z Nisią czy obłąkańczo-subiektywny atak na J.O ? – Kawa 🙂
? mnie juz raz zamordowano, tak glosila plotka, wiec bede zyla dlugo, przeciez ta kobieta pisze mniej wiecej to samo co ty o 13, 27 tylko zajzec sie nie chce
mnie sie podobaja ogrodkowo, hodowlane i warzywne rozwiazania J.O.
Mnie się podoba zimna krew Dorotola, riposta jak brzytwa, a ja pytam czy mogę – bez porównania 🙂
Do zobaczenia za dwa dni!
moj wpis zniknal w cyberprzestrzeni…
Placu dziekuje za tak daleko idace slowa uznania, krece ogonem zadartym do gory i podstawiam lepek jak moj kot.
A tak ogolnie to mam do 95 % blogowiska pretensje, iz zabija sie moja „zimnokrwista (przedstawiajaca real, o ktorym nikt nie chce wiedziec) acz emocjonalna (polegajaca na dobrym wyczuciu sprawy-taaaaakim nosie)” osobowosc
zjadlam, mialo byc Placku
Myślę, że programy Jamiego Olivera są adresowane raczej do młodych widzów, którzy wiedzę kulinarną chcą mieć podaną w lekkiej formie. Ci trochę starsi umieją już całkiem sporo i dlatego Jamie ich nie zachwyca. Zgadzam się z Alicją, że osoba chętna może w ciągu 24 godzin nauczyć sie całkiem sporo.
A ja cieszę się, że nie muszę gotować dziś obiadu, zresztą wczoraj także, bo mąż je poza domem Zrobię sobie tylko kalafir i fasolkę szparagową z jajkiem sadzonym.
Z gruszkami poradziłam sobie bardzo szybko, jutro jeszcze raz zagotuję zalewę – i do słoików, bez pasteryzacji.
Dorotolu – 5 procent to i tak dużo, a jeśli uznałaś mój autentyczny podziw za szyderstwo, 100 procent mych przyjaznych uwag jest tak odbieranych. Nisia wręcz uciekła 🙂
Tym razem Twój nos Cię zawiódł – Chcę wiedzieć o rzeczywistości, i wątpię, że tylko my chcemy 🙂
Placku, niczego nie uznalam za szyderstwo, nie krece ogonem kocim po proznicy
porownanie do zadowolonego kota jest z mojego winkla bardzo intymne wyznanie, popatrz jak przeuroczo wyglada Pomponica Nowego
Dorotolu – kolejny dowód na to, że to jednak ja mam kłopoty z nosem 🙂
Rzeczywistość coraz bardziej mnie przytłacza, co nie znaczy, że staram się od niej uciekać, jak od cienia, czy uganiać się za faktami, jak pies za ogonem.
Bourdain oferuje mi dystans do siebie samego, poczucie humoru, wiedzę, a obecna wesja Jamie Olivera megalomanię, ignorancję i bardzo niepożądany wpływ na mojego reala, który i tak jest zbyt surreal. Opinia moja, oparta na faktach i emocjach. Od czasu do czasu posiadam też opinię o religii, polityce, bójkach ludzi trzeźwych i pijanych, a nawet o tym irlandzkim artyście w ciemnych okularach który doradza prezydentom jak zbawić ten świat, a ode mnie żąda 150 dolarów za bawełnianą koszulkę.
Uważam też, że jeden bilet na koncert muzyki sakralnej czy laickiej nie powinien kosztować 150 dolarów. Jak widzisz Dorotolu, jestem wręcz osadzony w realiach. O Berlinie i Warszawie też mógłbym parę słów powiedzieć, ale jestem lekko osłabiony 🙂
Bardzo lubiłem Nagiego Kucharza, ale 10 lat temu. Już teraz żałuje, że zaśpiewałem, wiem, że mogłem, ale wolę słuchać 🙂
( No i jeden chemiczny pomidor kosztował mnie 1.25)
Czy nasz Gospodarz spełnił prośbę wczorajszą Alicji, Nisi i Pyry, o p[rzekazaniu gratulacji p. Baczyńskiemu i Zespołowi ? Proponuję toast dzisiejszy za „Politykę” i jej Naczelnego.
Na temat p, J.O. się nie wypowiadam. Już to robiłam na tych łamach. Idę sobie zrobić kawę poobiednią.
o matko co mnie napadło z tym sprzątaniem kuchni .. mała jest 5 m kwadratowych a sprzątania jak w piwnicy z węglem .. chyba skończę w przyszłym tygodniu .. 😉 ..
zmęczyłam się to kawka i naleśniczki i poczytam trochę .. 🙂
Nowy się dobrym, intymnym, głębokim realem podzielił, za frajer. Polscy rodzice epoki kartkowej mogliby Jamie O. paru rzeczy nauczyć.
kto wie czy wkrotce nie bedziemy mieli bezposrednich transmisji
takze z przebiegu procesu trawiennego,
to jeszcze niewatpliwie luka rynkowa…
Powiedziałbym odwrotnie. Mając spore doświadczenie można w ciągu 24 godzin od kogoś nauczyć się mnóstwa nowych rzeczy. Bez doświadczenia można nauczyć się podstaw, ale wówczas będą nieraz łzy nad klapniętym sufletem czy zakalcem
Luka ogromna i bolesna, a gdy pomyślę od ilu już lat chciałbym ujrzeć palenie kalorii na stosie i te skwarki, ból wzrasta.
przypomnial mi sie film „widmo wolnosci” louisa bunuela…
Tak Pyro. Wasze prośby są dla mnie rozkazem i wykonuję je natychmiast. Dzisiaj – jak się łatwo domyślić – z życzeniami stoi kolejka. W tym i na blogach. Na szczęście byłem w redakcji rano, gdy jeszcze nie było tłoku.
Przypomniała mi się widownia, większość oglądała komedię, ale paru nieco posępnych też pamiętam.
tak samo z tym, co sie dzieje w polsce,
wiekszosc swiata rwie boki…
Krystyno,
ja dzisiaj też szparaguję, właśnie zrobiłam przegląd w lodówce, fasolka krzyczy, że jak ją jeść, to dzisiaj.
Jutro będą jakieś wykwintne pieczarki nadziewane na lunch, zapraszam Lisę, dawnośmy się nie widziały, bo prawie 2 tygodnie, a przedtem prawie codziennie. Może już trochę odsapnęła po przejściach z Frankiem. Na razie wizyty wstrzymane, bo on chce, żeby go zabrać do domu i to jest bardzo ciężkie.
Dorotolu,
żartujesz sobie chyba… kto tu zabija Twoją osobowość?!
Przecież piszesz co chcesz i jak chcesz – gdzie widzisz tych nożowników czyhających na Cię? 😯
Acha – i pomocy proszę, mam nadmiar dobrze dojrzałych bananów, zaznaczam, że nie chcę piec żadnych ciast bananowych ani tym podobnych, ma ktoś pomysł na niekłopotliwą, a smaczną utylizację 10 bananów?
Przyszedł mi w tej chwili pomysł, żeby usmażyć na maśle, może ciepnąć trochę konfitury żurawinowej? Będę wdzięczna za wszystkie sugestie.
Większość świata ogląda filmy rodzimej produkcji.
Banany pyszne są smażone w cieście naleśnikowym. Można ciepnąć żurawinę.
Można przekroić wzdłuż, a pod koniec Kahlua na tę ciepniętą rozpustę.
Znając Alicjo Twoją niechęć do słodyczy może
http://www.smakimprezy.pl/2008/12/12/prosta-i-najprostsza-kremowa-zupa-bananowa/
Wanilia, brązowy cukier, cynamon, zatrzeć ślady zbrodni świeżą, uwodzicielsko chłodną dewońską śmietaną, lodami. Tia Maria i Kahlua.
Alicjo,
specjalnie dla Ciebie wygrzebuję resztki woli i pracowitości.
Pikantna zupa bananowa
4 porcje
* 8 małych bananów
* 2 cebule
* 200 g jogurtu naturalnego
* 1 litr bulionu warzywnego
* 2 łyżki curry
* 1 łyżka ostrej papryki
* 3 łyżki oliwy z oliwek
Cebule pokroić w półplasterki, podsmażyć na oleju. 6 bananów pokroić w plasterki, dodać do cebuli, zalać bulionem, wsypać curry i paprykę. Gotować około 20 minut. Zmiksować, dodać jogurt i pokrojone w plasterki 2 banany.
Pycha! Jeżeli zdecydujesz się zrobić, napisz czy smakowało 🙂
Piotrze
przyjmij proszę wyrazy prawdziwej radości i gratulacje dla pana redaktora Baczyńskiego i całego Zespołu. Cieszę się tak, jakbym sama te nagrodę otrzymała. Jestem z Was dumna.
Dzieki Jotko. Przekażę gdzie należy!
Lubię czasownik ciepać 🙂 Zawsze będzie mi się kojarzyć z Panią Krysią,
Ślązaczką z Mysłowic,z którą w dawnych czasach współpracowałam,głównie zresztą przez telefon.Pamiętam,jak po raz pierwszy rzuciła mi, przez telefon
właśnie : I co,Pani Danusiu,wyciepać mam te proformy ? A ja dzielnie
odpowiedziałam: Tak,Pani Krysiu,wyciepać !
I w ten sposób nauczyłam się,że wyciepać znaczy wyrzucić.
Zgago-czy,tak ?
Dorotolu- bardzo chcę zachować Twoją osobowość w :
-całości,
-w całej rozciągłości oraz
-w jej barwności !!!
I myślę,że my tu w większości
wcale nie mamy żadnych ponurych ani
morderczych przypadłości !
Jotko-podoba mi się ta Twoja zupa bananowa 🙂
Lubię takie ostro-słodkie smaki.Odnotowałam !
Osobisty nie lubi mojej nowej,krótkiej,fryzury 🙁 🙁 🙁
Wiedziałam,że tak będzie…
Dorotolu nie ma takiego silnego i odwaznego coby zbil Cie z pantalyku, badz jak kto woli zapedzic w kozi rog. mozesz byc spokojna. masz jeszcze pare zyc i to w realu 😆
Zupę jedną i drugą wrzuciłam do /Przepisów, dla mnie brzmią smakowicie!
Dzięki, Jotko i MałgosiuW.
Plackowe też zanotowane 😉
Lecę Za Róg po farbę do włosów, o, może wrócę do mojegonaturalnego ciemnego brązu? To się dopiero Jerzor ucieszy… NIE, nie ucieszy się, ale mam to w głębokim poważaniu, a właśnie, że wrócę 👿
Najwyżej będziemy współcierpiały, Danuśko, z powodu niezadowolenia naszych chłopaków, a potem oni się przyzwyczają 🙂
Przy okazji zakupię ostrą papryczkę i śmietanę, bo tego mi brak do zupy.
Sprawozdam, jak wyszło, farbowanie i gotowanie 😉
tu nie chodzi o fobie z powodu jakis morderczych zamyslow, tu chodzi o duchowe ograniczenie, gdyz np. teraz to mam nastroj zdecydowanie anarchistyczny, klne gromkim glosem na to …….panstwo, na pohybel szantrapom… gdyz nie moge zarejestrowac samochodu, bardzo sie ucieszili w urzedzie od rejestracji, ze sie objawilam, gdyz wisze im podobno podatek drogowy za smochod, ktorys tam z wstecznego zycia, ktorego ja w ogole nie pamietam, no i po co mi to bylo sie ujawniac, chciec jezdzic na niemieckiej rejestracji, trzeba bylo ich oszukiwac i jezdzic na polskiej, tutaj uczciwy obywatel nie m szans
no i z wyjazdu do Zaby nici, teraz bede przez pol przyszlego tygodnia jezdzila z forsa w zebach po urzedach polozonych na rubiezach Berlina-Ost i stala w kolejkach a tam juz od 7 rano zjawia sie kilkuset arabskich i tureckich handlarzy samochodami i oni oczywiscie beda przede mna w kolejce, ew. mozna wziac materac i spedzic noc przed urzedem aby sie szybciej zalapac do kolejki
Dorotol- przecież wiemy,że o chodzi Ci o duchowe ograniczenie
i że masz nastrój ogólnie anty… i na pohybel 🙁
Ale po co,aż tak się tym wszystkim przejmujesz ?
Może i Dorotol ma rację,że się przejmuje ?
Teraz przeczytałam Twój komentarz z 17.57 🙁
ja to z takimi numerami z materacem i kolejka jestem obyta ale co ma powiedziec tutejszy ludz, ktory byl najpierw „wyzwolony” potem zyl pod kuratela aliantow, przyzyl cud gospodarczy i konsumowal go przez wiele lat, studiowal lat dziesiec, piszac jeden referat na semestr, jezdzil po calym swiecie, czynszu nie placil, gdyz mieszkal w zajmowynch przez chaotow kamienicach, co niektory zostal ministrem inny wypadl z procesu pracy i zyl dostojnie na koszt panstwa na np. Mallorce, potem byl na tyle dorosly, zeby moc ubezwalsnowolnic prawnie rodzicow i przejac ich mienie i zyc dalej dostojnie z meblami kuchennymi za 70 tys euro a teraz co do kolejki…. z materacem…
Danuska, bo swiat mial byc lepszy i choc rzeczywiscie stwiat daje wiele i to wiele mozliwosci to ludzie te mozliwosci ograniczaja, ale teraz to ogolnie nie do blogowiska
no nic, ide porozmawiac z kotem to zawsze przyjemne rozmowy mruczane
Znowu piekielnie zakodzilo. Dalo po lapach kodem 7bb7. A mnie jest szkoda lata. Tymbardziej, ze mimozami jesien sie zaczyna, u mnie nieslychanie kolorowa.
Templariusz w stanie organizacyjnym.
Pan Lulek
tak się zastanawiam czy ktoś tu u mnie cichcem nie mieszka bo sama tak na pewno nie brudzę 🙂 …
ale na dzisiaj mi wystarczy roboty teraz się polenię i kompot z suszu i jabłek ugotuję bo chodzi za mną ten smak .. 🙂
podobno Danuśka prawdziwi mężczyźni nie przepadają za krótkimi włosami .. 😉
Szczególnie za własnymi.
Poza tym wzięły sobie i wyszły.
W większości.
Na spacer.
Czy wrócą?
Na razie medycyna nie zna odpowiedzi .
Szkoda gadać 🙁
Zrobię sobie herbatkę z cytryną.
Na pocieszenie.
To ja Ci potowarzyszę Misiu, bo właśnie stoi przede mną zrobiona przed chwilą herbatka z cytryną.
Poczytałem blog do tyłu , znaczy się do początku.
Dorota to jednak prawdziwa warszawianka.
Teraz w większości napływowe. Delikatne jak mimozy. Nie to co kiedyś. Po przeczytaniu Doroty już wiem jak hartowała się stal.
Jak hartowała się Dorota Stalińska też wiem. Mieszkała często na Walowej Górze u mojego kolegi. Z karateką.
Kochani,
Nareszcie mam internet 🙂
Ufff…
Jolinku 18:30 🙂 i jeszcze raz 🙂
Danusko, wiekszosc mezczyzn tak wlasnie reaguje na zmiany fryzury ich kobiet a obciecie wlosow wprawia ich w poploch. A my, jesli to robimy to dlatego, ze podswiadomie pragniemy jakiejs zmiany. Panowie na ogol tego nie lubia. Pewnie, ze takie uogolnienia nie maja sensu ale moze jednak cos w tym jest. Twoja fryzurka jest na pewno ladna a za kilka dni sama to stwierdze 🙂
Tak a syn jest „gwiazdą” w „Tańcu z gwiazdami”
Witam, nie odzywam się ale czytam 🙂
Wracając do tematu, nikt pana Pawła nie zna ale jest on Gwiazdą, jak dla mnie dziwne…
Dostaję sporadyczne meile od córki z Paryż, biurokracja fracuska przewiduje internet po 2 tygodniach…
Francja strajkuje, wczoraj zatarasowali wejścia na uniwersytet krzesłami i stołami i nie było zajęć, generalnie jest tak odkąd przyjechała, marsze, policja, komunikacja miejska w kratkę, teraz weekend więc wejściówki za darmo, wiadomo Luwr itd.
Pozdrawiam 🙂
Ewa,
witaj w gronie 🙂 Ciężki był przymusowy odwyk? 😉
Marzeno, to córka ma rozrywkę zamiast nauki 🙄
Francuzi zawsze strajkują, taka ich uroda, jak nie to, to tamto im przeszkadza. No i dobrze, przynajmniej „dają wyraz” swemu niezadowoleniu! Wykrzyczą się – a potem idą na wino do oberży (chyba?) 🙂 Stresy powiesić na kołku do następnego razu.
Jotka,
na pierwszy ogień idzie Twoja bananówka. Idę do kuchni, bo to trzeba najpierw ugotować, potem zmiksować, wrzątku nie będę miksowała, niech ostygnie nieco. Życzcie mi powodzenia 🙂
Ło! czas na toast! Za „Politykę”, jej wszystkich redaktorów i pracowników! Dalszych owocnych lat – tak trzymać!!!
Pyra starsza przy komputerze.
A Dorotol znowu na barykadach? Zawsze się mówiło, że rude stworzenia są temperamentne. I prawda. Z urzędami jeszcze nikt nie wygrał, więc Przyjaciółko uszy (kształtne) po sobie i oddaj cesarzowi, co cesarskie. Nie ma rady. Dostaniesz za to piękne tablice rejestracyjne.
Z włosami, moje Drogie, to jest dziwna sprawa… Jeden z moich wychowanków twierdził, że kobiety, to są piękne włosy i cała reszta. Przy czym jeżeli zapoznają dziewczynę krótkowłosą, to w porządku, ale niech długowłosa się podstrzyże – wyrzekania gotowe.
Dowiedzialam sie czegos ciekawego i ogrodniczego z tv, od szwajcarskiego bio-rolnika. Aby przechowywac warzywa do prawie kwietnia „doluje” je w ziemi ale robi to inaczej niz robilo sie w Polsce. Robi rowek, wysypuje go suto liscmi z orzecha wloskiego aby odstraszycz ich zapachem myszy, na to kladzie siatke o malych oczkach i w ten rowek wsadza skrzynki z wyrzywami. Jeszcze raz zasypuje warzywa liscmi z orzecha a na to kladzie slome, na slome kladzie trzcine, uklada ja w formie daszku aby woda po tym sciekala i stabilizuje to wszystko warstwa ziemi, do ziemi wklada jeszcze „komin” zrobiony z tej trzciny aby dochodzilo powietrze. Rolnik ten daje nawet wyklady na uczelniach na temat przechowywania produktow zywnosciowych i chce na nowo nauczyc ludzi takiego przechowywania zbiorow aby… „moc zrezygnowac z przybylych z daleka produktow o niskiej jakosci smakowej i odzywczej”…
Pyro a Ewa ma króciutkie. Sam namówiłem!
PS Jeszcze mi się uchowało pół butelki Twojej nalewki. Już TYLKO pół!
Pyro ja na barykadach ja na kanapie i chce aby cesarz byl cesarzem a nie wodoglowie kompletne.
No to sie wykreuje do konca
Dorota
Imieniny obchodzi: 02.06, 06.25, 08.07, 09.05,
Osobowość: Ta, co odkrywa duszę ludzi i rzeczy
Charakter: 96 %
Promieniowanie: 98 %
Rezonans: 90 000 drgań/sek.
Kolor: Żółty
Główne cechy: Wola-Aktywność – Intelekt – Uczuciowość
Totem roślinny: Żarnowiec
Totem zwierzęcy: Termit
Znak: Lew
TYP: Cechuje je wielkie opanowanie, pozwalające stawiać czoło trudnym sytuacjom. W niektórych okolicznościach stają się agresywne. Od najmłodszych lat sprawiają trudności wychowawcze, gdyż trudno nimi kierować.
PSYCHIKA: To ekstrawertyczki, uzewnętrzniające swe reakcje i łatwo przystosowujące się do otoczenia. Są zarazem obiektywne – dzięki logice, i subiektywne – dzięki uczuciowości. Ta dwoistość ich osobowości nieraz zaskakuje, nawet w dzieciństwie. Odczuwają silną potrzebę dawania czegoś z siebie bądź to bliźnim, bądź sprawie narodowej czy religijnej.
WOLA: Z żelaza, a raczej ze stali. Nie pozwólcie, by wchodziły wam na głowę!
POBUDLIWOŚĆ: Ogromna, ale nigdy nie przechodzi w nerwicowość. Jak udaje im się zachować zimną krew wśród beczek z prochem, gdzie spacerują z ogniem swej namiętności?
ZDOLNOŚĆ REAKCJI: Urodzone rewolucjonistki. Nie reagują, ale wybuchają. Jeśli chcecie odwieść je od jakiegoś projektu, to nigdy nie siłą, ale przekonując je że ten zamiar nie leży w ich interesie.
AKTYWNOŚĆ: Wydaje się, że przychodzą na świat z dokładnym planem życia. Wszyscy wokół muszą uczestniczyć w tej walce. Zdarza im się „zużyć” wielu mężów. To jeden z rzadkich typów, dla którego wszystkie drzwi stoją otworem, ale grozi im klęska, jeśli stracą wiarę we własne siły i w swoje przeznaczenie.
INTUICJA: Z łatwością odkrywają głęboko ukryte tajemnice otoczenia. Nigdy ich nie okłamujcie, gdy z czytają w waszych myślach i sercu.
INTELIGENCJA: Znaczna. Posiadają wrodzony zmysł dyplomatyczny, którym posługują się w każdej sytuacji. Doskonała pamięć, duża ciekawość świata.
UCZUCIOWOŚĆ: Jest dla nich głównym motorem działania. Jeśli wierzą i kochają, mogą przenosić góry. Gdy zwątpią, wszystko pada w gruzy: Rodzice, nie traćcie autorytetu w oczach tych dziewczyn; które nie wybaczą wam zejścia z piedestału. Jeśli obiecujecie karę, nie odkładajcie jej. Miłość i surowość.
MORALNOŚĆ: Składa się z rygoryzmu i stopniowych ustępstw. Gdy chodzi o jednostki, jest bardzo surowa. Gdy chodzi o wydarzenia, tłumy, narody – dopuszcza daleko Idące ustępstwa.
ZDROWIE: chociaż swoją żywotność salamandry, powinny dbać o zdrowie, w szczególności o żołądek.
ZMYSŁOWOŚĆ: Seks to dla nich wszystko albo nic. Są zdolne wszystko poświęcić dla ideałów, nawet życie intymne. Ale w przypadku, gdy ich ideałem staje się miłość fizyczna, wszystko może się zdarzyć.. Dodajmy, ze ich osobowość zawiera sporą dozę cech męskich.
DYNAMIZM: Na miarę ich wrzącej psychiki. Mają w sobie cos z bohaterek. Może trzeba również być bohaterem, aby z nimi żyć?
TOWARZYSKOŚĆ: Czy można mówić o towarzyskości przypadku tych kobiecych Don Kichotów, wiecznie w poszukiwaniu wiatraków? Jeśli zgadzacie się z nimi, posługują się wami. Jeśli się im sprzeciwiacie, spaliliby was na stosie. Są dumne, a ich przyjaźń jest nieraz despotyczna, ale jeśli nią kogoś obdarzą, są bardzo wierne.
PODSUMOWANIE: Jedna rada: nie przeszkadzajcie tym uroczym „termitem” w budowaniu ich fortecy… Dajcie im możliwość dyrygowania, rozkazywania, a jeśli zapomną o was w bojowym rozgardiaszu korzystajcie z rzadkich chwil wytchnienia!
A tu mam Alicje
Alicja
Imieniny obchodzi: 04.18, 06.21, 12.16,
Osobowość: Kobieta ciszy
Charakter: 90 %
Promieniowanie: 94 %
Rezonans: 93 000 drgań/sek.
Kolor: Żółty
Główne cechy: Wola- Towarzyskość – Dynamizm – Intelekt
Totem roślinny: Wrzos
Totem zwierzęcy: Karp
Znak: Ryby
TYP: Nie sądźcie, że są nieme, nawet jeśli ich totemem jest karp. Ale są to osoby, zdolne doprowadzić do końca najbardziej tajemne projekty. Z reguły są to kobiety „z klasą”, budzące sympatię.
PSYCHIKA: Szukają samookreślenia raczej poprzez działanie niż słowa. Posiadają męską umiejętność rządzenia. Są obiektywne, pewne siebie.
WOLA: Od dzieciństwa bardzo silna. Muszą mieć wokół siebie osoby o równie zdecydowanej woli, w przeciwnym razie wezmą w swe ręce los swój i swojej rodziny!
POBUDLIWOŚĆ: Są wiernymi przyjaciółkami zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, co rzadko się zdarza. Jednakże ich zachowanie wobec przyjaciół jest tak nierówne, że przypomina kolejkę górską!
ZDOLNOŚĆ REAKCJI: Łatwo wybuchają. Ale wykorzystują te wybuchy, by wyrównać rachunki. Są bardzo przekorne, lubią mówić „nie”, sprzeczać się i upierać.
AKTYWNOŚĆ: Co postanowione, to zrobione. Najważniejszy jest dla nich wybór zawodu. Pociągają je zawody, gdzie należy rozkazywać, nawet jeśli są ryzykowne. Dobrze radzą sobie w interesach. Jeśli są artystkami – a to często się zdarza – zostaną rzeźbiarkami lub malarkami. W każdym przypadku potrafią owinąć sobie innych wokół palca.
INTUICJA: Mają w sobie coś tajemniczego, nieokreślonego, co sprawia, że otoczenie zadaje sobie tysiąc pytań co do ich osobowości.
INTELIGENCJA: Bogata, pełna, syntetyczna. Chwytają w lot całość zagadnienia. Trzeba jednak uczyć te dziewczęta, aby nie lekceważyły szczegółów i dokładnie studiowały każdy problem.
UCZUCIOWOŚĆ: Zaborcze, ale bez przesady. Cechuje je pewna rezerwa: nie lubią wywlekać swych uczuć na światło dzienne.
MORALNOŚĆ: Zdarza się, że moralność podąża u nich za działaniem, niczym intendentura za armią. Jeśli wyda im się to użyteczne, mogą zmienić wyznanie.
ZDROWIE: Wydaje im się, że mają końskie zdrowie, i wcale go nie oszczędzają, za mało śpią, nie odżywiają się racjonalnie, przepracowują się. Drobne dolegliwości mogą uprzykrzać im życie. Słabe punkty: system wegetatywny, narządy rodne.
ZMYSŁOWOŚĆ: Ten typ charakteru odczuwa silne pragnienie, by żyć pełnią życia. Są zmysłowe: łakomstwo, przyjemności, seks tworzą u nich mieszankę – szczęśliwą lub niebezpieczną.
DYNAMIZM: Stanowi obietnicę pięknej kariery dla tych kobiet o ukrytych męskich cechach.
TOWARZYSKOŚĆ: Są niezrównanymi paniami domu, umieją sprawić, by goście dobrze się bawili, potrafią również w inteligentny sposób wykorzystać znajomości dla swych interesów, gdyż mają dużo ambicji. Bardzo kochają rodzinę, o ile ich ona nie przytłacza, mają bowiem niezależny charakter.
PODSUMOWANIE: Jak na kobiety mają bardzo silny charakter. Te „kobiety ciszy” posiadają tajemną moc…
Zupa pyrkota w woku pod przykryciem, tak najwygodniej, bo wszystko w jednym naczyniu, bez używania patelni do smażenia cebuli.
Zamiast ostrej papryki proszkowanej dałam jedną żywą jalapeno, ale że to ostre bardzo, usunęłam połowę pestek (w nich siedzi diabeł). Teoretycznie mogłam wszystkie usunąć, i tak byłoby ostre, ale my lubimy ostre do kwadratu.
Oczywiście na złość wszystkim malkontentom i krytykom fotograficznym robię dokumentację 😉
Włosy lubię dłuższe, chociaż w młodości zdarzało mi się mieć nawet bardzo krótkie, takie jak Ewa Cichala. To było dawno i nieprawda, teraz wolę mieć jakąś bujniejszą oprawę twarzy. Cieniutka ona, ta oprawa, po ostatnich podstrzyżynach i „lekutkiej” trwałej u Małgosi, co to mi się pół włosów spaliło, no ale odrosną, odrosną! Mam nadzieję 😯
Dorotol,
skądeś Ty to wzięła?! Zaczynam się sobie podobać z tego opisu 🙂
Z przyjaciółmi mi się nie zgadza. Jestem wierny i wieloletni przyjaciel, chyba, że komuś się ja znudzę. Napraszać się nie będę… 🙄
He he he… 🙂
Masz sznureczek?
nie dam
Alicjo tu masz Jerzora
Jerzy
Opis imienia: JERZY
Imieniny obchodzi: 04.23, 08.24,
Osobowość: Ten, co posiada dar słowa
Charakter: 90 %
Promieniowanie: 86 %
Rezonans: 114 000 drgań/sek.
Kolor: Żółty
Główne cechy: Intuicja – Intelekt – Pobudliwość – Zmysłowość
Totem roślinny: Drzewo oliwne
Totem zwierzęcy: Bizon
Znak: Baran
TYP: Z trudem znajdują dostateczną energię, by podjąć życiową walkę. Jak bizon, ich totem, który ma wielki łeb i małe ciało, posiadają „duch ochoczy, ale ciało mdłe”.
PSYCHIKA: Są rozdarci wewnętrzną walką pomiędzy pokojem (drzewo oliwne) a wojną (bizon). Po tych bitwach są nieraz tak wyczerpani, jakby schodzili z bokserskiego ringu.
WOLA: Ich pobudliwość przekształca wolę w nieustanną walkę między rzeczywistością a wyobrażeniami, między przeżyciami a możliwościami.
POBUDLIWOŚĆ: Daje im dużą wrażliwość charakteru, ale w połączeniu ze wszechmocną intuicją robi z nich ludzi niespokojnych, wiecznie niezadowolonych.
ZDOLNOŚĆ REAKCJI: Nieco opóźnione reakcje, co nie oznacza braku reakcji. Wprost przeciwnie, to opóźnienie zwiększa gwałtowność sprzeciwu czy agresji.
AKTYWNOŚĆ: Odczuwają gwałtowną żądzę wiedzy i zdobywania dyplomów. O wyborze zawodu decyduje raczej otoczenie i okoliczności, niż świadoma decyzja. Jeśli uda im się przełamać pewną bezwładność, mogą zostać doskonałymi psychologami, adwokatami, a nawet księżmi. Także dziennikarzami, nauczycielami, „wygadanymi” działaczami – wszystkie te zawody wymagają bowiem łatwości wysławiania się.
INTUICJA: To u nich coś więcej niż intuicja, to prawie jasnowidzenie.
INTELIGENCJA: Zarazem analityczna i syntetyczna, pozwala im uchwycić jednocześnie przyczyny i skutki, szczegóły i ogólne zarysy wydarzeń. Kłopot w tym, że ta błyskotliwość umysłu prowadzi ich nieraz do traktowania innych z pobłażliwością, należną niedorozwiniętym.
UCZUCIOWOŚĆ: Potrzebują wiele odwagi, aby nie stchórzyć przed życiem. Należy więc otaczać ich miłością i zrozumieniem.
MORALNOŚĆ: Przejawiają pewien sceptycyzm: „Moralność – zgoda, jest potrzebna, ale przestańcie suszyć mi głowę pięknymi zasadami, a zacznijcie stosować je w życiu!”
ZDROWIE: Są skłonni do lekkich depresji. Mają wrażliwe struny głosowe. Potrzebują dużo snu i świeżego powietrza. Nie nadużywać lekarstw!
ZMYSŁOWOŚĆ: Niewłaściwie pojęta wstydliwość powstrzymuje ich w młodości, a w wieku dojrzałym powoduje spóźniony żal. Ich życie seksualne hamują różnego rodzaju zakazy, a nieodparte popędy stwarzają dodatkowe komplikacje.
DYNAMIZM: Nieraz zastanawiamy się, czy podejmują działanie z przekonania, z obowiązku, czy raczej dlatego, że nie maj’} odwagi wprost odmówić?
TOWARZYSKOŚĆ: Nieraz nie znoszą samotności, kiedy indziej nawet Syberia wydawałaby im się zbyt gęsto zaludniona.
PODSUMOWANIE: Mogą być błyskotliwi i elokwentni, potem bez żadnego etapu przejściowego zaczynają we wszystko wątpić, wahać się, uciekać… Nieraz ich entuzjazm porywa słuchaczy, a potem chowają się za kulisami, jak aktor, który skończył swój monolog i wstydzi się swego kostiumu!
Z Jerzorowego wiele się nie zgadza. Ale prześlę mu, niech poczyta – może akurat jemu będzie się zgadzało 🙂
A z mojego na pewno nie zgadza się to, że nie lubię wywlekać swoich uczuć na światło dzienne. Jestem ekstrawertyczką. Jasne, że coś się tam chowa… ale niewiele.
A do bananówy dodałam jeszcze jedną całą jalapeno, z pestkami 😯
Najwyżej będziemy mieli piekło w domu 🙂
To znaczy – w gębie. Spróbowałam, i wydało mi się za mało ostre, a jak mam jeszcze dodać jogurtu, to już całkiem.
Na wypadek nieszczęścia wyciągnęłam z zamrażalnika mięso z grzybami, pozostałe z jakiegoś obiadu, do tego ziemniaki, kapusta kiszona i szlus.
Nie wiem, od czego zacząć.
Nie nauczyłem się gotować w 24 godziny, ale czułem się zmuszony jakby nagle gdy stwierdziłem, że przy moim boku już niema mamy, bo w świat wyszedłem, a inne oferty przestałem znosić. Jajecznicę robiłem sobie już jako dziecko, a ryby smażyłem też już w tym czasie, kiedy ona odmawiała mi przyrządzenia złowionych np. kiełbii. Potem jednak byczyłem się długie lata u jej boku, a pierwsze kroki w kuchi podejmowałem mając dobrze ponad 24 l, ale mając ją stale do dyspozycji jako przynajmniej doradczyni.
Nie straciłem jej jeszcze i ma ona się jako tako dobrze, a oczekuje w przyszłym tygodniu 97 urodzin. Cieszę się że ją jeszcze mam i mogę zadzwonić i zapytać, jak przyprawić kapustę np. Ma pamięć stale jeszcze tego rodzaju, że opowie nie tylko co sobie wczoraj ugotowała, ale zwróci mi uwagę na to np., że nie mogę liczyć za 10 dni na brata (76 lat, u którego mieszka), bo on w tym czasie ma inne plany.
Rozmawiałem z nim zresztą wczoraj i wyznał mi, że jej powiedział:
Mamo, jak będziesz miała pecha, to mnie przeżyjesz.
Mimo wszystko wznoszę na red. Baczyńskiego i POLITYKĘ,
GAZETĘ O RADYKALNYM UMIARKOWANIU!
Przepraszam, zapomnialem,
wypijam naturalnie za nas tu wszystkich i nie na koniec!
Jotko,
Niemcy mówią o:
Der innere Schweinehund
i uważają, że trzeba go zwalczać.
Bez zamiarów jakiegokolwiek pouczania, zato szczerze całujący
ppg
Trzeba uważać! 🙂
Jacek
Opis imienia: JACEK
Imieniny obchodzi: 02.10, 07.03, 08.17, 09.09, 09.11, 11.06,
Osobowość: Ten, co niesie płomień
Charakter: 98%
Promieniowanie: 98%
Rezonans: 86 000 drgań/sek.
Kolor: Czerwony
Główne cechy: Wola – Dynamizm – Zmysłowość – Zdrowie
Totem roślinny: Bukszpan
Totem zwierzęcy: Jeleń
Znak: Baran
TYP: Są to z pewnością ludzie o trudnym charakterze, jak wszyscy ci, którzy mają coś ważnego do zrobienia. Mogą znaleźć się na czele wielkich ruchów społecznych, albo też, ulegając swemu cholerycznemu charakterowi – stracić kontakt z rzeczywistością.
PSYCHIKA: To ekstrawertycy, dla których liczy się tylko świat zewnętrzny. Nie dają się łatwo przekonać, przynajmniej od razu, gdyż po przemyśleniu waszych argumentów nieraz w duchu przyznają wam rację.
WOLA: Kiedy wbiją sobie coś do głowy, trudno ich od tego odwieść. Starannie opracowują plan bitwy, a w ostatniej chwili improwizują fortel, który zbije z tropu przeciwnika.
POBUDLIWOŚĆ: Służy do nadawania ich przemowom przekonywającej pasji.
ZDOLNOŚĆ REAKCJI: Urodzeni kontestatorzy. Opór stanowi część ich systemu filozoficznego. Porażki nie przygnębiają ich, lecz pobudzają do zdwojenia wysiłków.
AKTYWNOŚĆ: Nie jest łatwo wpłynąć na ich wybór zawodu, gdyż mają na ten temat własne zdanie, nie znoszą rad i są przekonani, że zawsze w życiu sobie poradzą. Lubią zawody, w których coś się dzieje: mogą być lotnikami, politykami, piosenkarzami, sportowcami… Nie znoszą skoszarowania i ograniczenia swobody. Posiadają wielki dar przystosowywania się.
INTUICJA: Żywa intuicja, której nieraz nadużywają, grając natchnionych czy wtajemniczonych.
INTELIGENCJA: Szybka, syntetyczna, pozwala im sprowadzać rzeczy i ludzi do właściwego wymiaru i natychmiast podejmować decyzję.
UCZUCIOWOŚĆ: Są zaborczy, nie po to, by posiadać rzeczy i ludzi, ale by posługiwać się nimi jako pionkami w grze lub jako towarem do wymiany, gdyż są uparci i zdecydowani na wszystko, byle tylko osiągnąć wytyczony cel.
MORALNOŚĆ: Nie lubią cwaniactwa. Mają poczucie przyjaźni. Są gotowi poświęcić się dla idei, ale pod warunkiem, że inni też to zrobią.
ZDROWIE: Ostrożność nie jest ich mocną stroną, stąd możliwość wypadków. Powinni wystrzegać się środków pobudzających – czy to będzie alkohol, kawa czy narkotyki. Czułe punkty: system nerwowy, wątroba i oczy.
ZMYSŁOWOŚĆ: Bardzo silna, prowadzi do nader bezpośrednich – żeby nie powiedzieć „kawaleryjskich” metod postępowania typu: „Chcę, to biorę”. Potrzebują podbojów, zarówno seksualnych, jak sercowych, co przysparza im wielu kłopotów.
DYNAMIZM: Gejzery o nieoczekiwanych wybuchach, które sieją panikę w otoczeniu rodzinnym czy społeczno-zawodowym. Całkowicie pewni siebie, z diaboliczną zręcznością usiłują wywrzeć wrażenie na partnerze.
TOWARZYSKOŚĆ: Szeroko otwierają drzwi każdemu, kto w nie zastuka, nawet jeśli szybko dadzą mu do zrozumienia, że wizyta trwa już za długo! Kochają rodzinę, ognisko domowe służy im za odskocznię do nowych przygód.
PODSUMOWANIE: „Synowie burzy”. Kłopotliwi, ale interesujący. Despotyczni, ale inteligentni. Uwodzicielscy i niebezpieczni.
Skończone! Dokumentacja zrobiona, a ponieważ już spróbowałam, powiem – mamy rzeczywiście bardzo dobrą i ciekawą zupę!!! Polecam!
Ja swoja jeszcze dopieprzyłam, półtora jalapeno to za mało na nasze piekło, banany są słodkie, w sumie cebula podsmażona też, więc się zrównoważyło.
Nie powstrzymałam się, ciepnęłam dwa ząbki czosnku. On się nie wywyższa, mimo, że ciepnęłam go zmiażdżonego na surowo.
Ciekawe, co powie Jerzor 😉
Idę obrać ze dwa ziemniaki do tego mięcha z grzybami.
Dorotko kochana,
działaj i donoś, jak na koniec wyszło.
Gratuluję z góry nieczytając.
Będę jutro gotowała rosół – taki prawdziwy, z 1 kg pręgi wołowej i kawałków kurczaczych. Do tego kaszka manna na gęsto cięta w kostkę. Potem mięsko z rosołu (kuirczacze dla Radka) a dla nas wołowina + chrzan + kapusta kwaszona gotowana
Hallo PaoLore jesteś tam? Czy ten Wojtek z Warszawy jutro przyjedzie? To może i dla niego talerz rosołowy przewidzieć?
Pepe wyjsc to wyjdzie ale trzeba sie nawypindrzac zamiast spokojnie jak w tych „zlotych osiemdziesiatych” tzn. tutaj, o weh!
Pyro,
uwielbiam mannę w kostkę do rosołu, nie jadłam sto lat! Gdyby nie to, że na jutro zaprosiłam Lisę, to bym wpadła 🙂
Rosół też by się przydało ugotować porządny…jesień to pora zup, zima też.
No gdzie ten Jerz… czekam, czekam! Chłe chłe chłe… ciekawe, co powie. To bananowe zwierzę (pardąsik za wyrażenie), dzięki niemu jest zawsze spora ilość bananów w domu, zajada do tych swoich śniadanek i tak dalej. Tym razem kupił nieziemską ilość, nie przejadłby, a ja za bananami nie przepadam, mimo, że tam potas i takie inne elementy.
ALE… ta zupa naprawdę mi wyszła! W takiej postaci i owszem, mogę szamać.
Kupił nieziemską ilość, bo akurat leżała taka wielka torba na wyprzedaży, prawie darmo. Ludzie myślą, że banan ze zbrązowiałą skórką to już banan nie do jedzenia i nie chcą kupować. Błąd!!! Takie właśnie są najlepsze.
O, jest Jerzor.
Oj, Danuśko, obawiałem się właśnie tego.
Nie jesteś sobie pewna decyzji. Faktem jest, że może lepiej, jak Alain zobaczy Ciebie wcześniej, niż cały tu blog.
widzialam Danuske i jej nowa fryzure, wyglada bardzo dobrze a to fakt, ze mezczyzni boja sie zmian
Alicjo daj, proszę linki do zdjęć z naszego rejsu (jeśli zechcesz) Obiecałem znajomym. Dziękuję
Cichal, gdzie Ty wlasciwie teraz przebywasz, obiecales mi adresy…
Dorotolku Miły. Jestem w Szczecinie i wylatujemy we środę. Kochana, jakie adresy przebóg?
kwater
Ja już wczoraj toastowałam na cześć całego zespołu „Polityki” z naczelnym na czele. 😉 Wprawdzie późno, bo sobie oglądałam różne DVD z komediami. No co, musiałam sobie zaaplikować psychoterapię.
Jolinek mnie zrozumie. 😀
Dziś po raz pierwszy znalazłam w sklepie, kupiłam i zjadłam, tak zachwalaną przez Gospodarza i innych blogowiczów, doradę. Dołączam się do chóru, była wspaniała, mimo, że z oczu jej nie „patrzyło” super świeżością. Oczywiście pomieszałam dwa gospodarzowskie przepisy – wróciłam późno, głodna jak wilk, dlatego posolona dorada nie mogła czekać godziny. 🙁
Danuśko, oczywiście „wyciepać”, to wyrzucić a ja ostatnimi czasy jakoś nie lubię „wyciepywać”, bo „może się przyda” (śrubki, muterki, podkładki, itd. itp). Kiedyś mi to szło lepiej. 😀
Zasyp tutaj prognoz i wszelakich przepowiedni.
Nic o tym nie trzymam. Najpóźniej wtedy, gdy mi wg. chińskiego kalendarza wychodziło, że jestem świnią.
I tu -proszę bez jakiegokolwiek pośrednictwa – nie zanużę się w jakikolwiek sposób w temacie.
Oj Dorotko,
mam ochotę tam do Ciebie wskoczyć.
Dorot, byłem przekonany, że wysłałem. Może pokićkałem adres? Znalazłem najciekawszą ofertę na rogu Chałubińskiego i Witkiewicza, ale teraz nie mam szczegółów. Jutro zadzwonię do Z-nego i wszystko odrobię. Taki wstyd…Albo biologia…
Nowy, Dorotol nie chce podać „sznureczka” do stronki z wiedzą o imionach, mimo, że Alicja tak ładnie prosiła, to może Ty byś podrzucił ? 😉
Jeśli chodzi o Jacka, to najbardziej pasujący do znanego mi Jacka, jest ten fragment: „Nie dają się łatwo przekonać, przynajmniej od razu, gdyż po przemyśleniu waszych argumentów nieraz w duchu przyznają wam rację.
WOLA: Kiedy wbiją sobie coś do głowy, trudno ich od tego odwieść. Starannie opracowują plan bitwy, a w ostatniej chwili improwizują fortel, który zbije z tropu przeciwnika.” To prezes naszej wspólnoty i dopiero jak podałam do ogólnej wiadomości przepis z Dziennika Ustaw, który mówił, że w pomieszczeniach mieszkalnych i biurowych temp. ma być 21-24 st.C, to wreszcie włączył ogrzewanie. 😀
tylko Nowy znalazl link do mojej zabawki
http://www.e-zyczenia.pl/znaczenie-imion/imiona-meskie/t/teodor
A czy ktoś wie, co się dzieje z PaOlOre ? Pan Lulek się zgłasza a PaOlOre gdzieś zniknął. 🙁 Mam tylko nadzieję, że nie choruje.
Dorotol, jesteś WIELKA !!!!! 😀 😆
Już podaję, cichal:
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/KapitanskieTangoLipiec2010#
Doroto. Wysłałem 24 sierpnia pytanie o szczegóły.
Uff! To jeszcze nie biologia…
Fwd wysłałem na priva.
Ops… zapomniałam, że dwa sznureczki to tłok na drosze 🙄
Podaję jeden, za chwilę drugi:
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#
A tu drugi rejsowy po Ontario, ale zdaje się, że uzupełnić go nie uzupełniłam… zaraz zerknę i jakby co, będę wrzucać sukcesywnie:
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/KapitanskieTangoLipiec2010#
Cichal,
mam jeszzce te Twoje, co wrzuciłeś z Rejsu z Kpt.Markiem – mogę je uporządkować nieco i podać sznureczek, jak chcesz.
Cichal Twoja biologia jest niezniszczalna
Idę do wyrka, życząc wszystkim dobrej nocy i pięknych snów. 😀
Uprzejmie informuję, że nie wierzę we wspólnoty w których jakiś pan Jacek decyduje o temperaturze pomieszczeń wspólników i nikt mnie nie przekona, że jeden termostat dla wszystkich to najlepsze rozwiązanie. Wniosek – to samozwaniec, prawdobodobnie Iwan Grożny. Nawet Jamie Oliver mnie nie przekona.
Po tym kolejnym wybuchu bezsilności dopisałem „charakter: trudny” słowo „bardzo”, ale walczę o gorące kaloryfery 🙂
Nie jesteś sam, Placku, ja też walczę o gorące kaloryfery, z tym, że moim oponentem jest drugi mieszkaniec tego domku. Jemu ZAWSZE jest ciepło i wmawia mi, że 18C to świetna, wręcz najzdrowsza temperatura.
A niech sobie będzie najzdrowsza, ja to mam w głębokim poważaniu, ja potrzebuję 21C dla mojego komfortu 👿
I w równie głębokim poważaniu mam tarzanie się nago w śniegu, hartowanie się (pardąsik, Basiu, ale tak mam!) i różne inne gimnastyki.
Jak ktoś się chce katować, albo mu to sprawia przyjemność – proszę bardzo, tylko nie tykać mojego osobistego kokona komfortu!
Alicjo – Jutro ma się ocieplić, okazja by się nago w szeleszczących liściach potarzać, by każdemu mieszkańcowi domku było przyjemnie. To jedynie sugestia, nie wszystko musi być regulowane przez Dziennik Ustaw. Osobiście nie tarzam się nago, nawet w lecie, mam nietolerancyjnych sąsiadów.
Przed nami tydzień ciepła, zobaczę hartujące się motyle i kupię włoski granit 🙂
Owszem, liści jest sporo, ale żeby się tarzać, to nie wiem…
Sąsiedzi – z lewej od zawsze, tolerowali nawet głośne i liczne imprezy ogródkowe w długą noc, nawet niezapowiedziane. Jeszcze się do nas uśmiechają i mówią dzień dobry, wymieniamy drobne obserwacje na temat świata schodzącego na psy, albo idącego ku dobremu, jak się zdarzy.
Z prawej – ciągle ktoś nowy, ale nie Nowy 🙁
Ogólnie spokój, tolerancja, a głównie dlatego, że dzielą nas wysokie (naprawdę!) i bardzo solidne, szczelne płoty. Podobno to zasada dobrego sąsiadowania. Mogłabym nago po ogródku i nikt by nie zauważył 🙄
http://w978.wrzuta.pl/audio/3TyxsUdkS65/trubadurzy–wysokie_ploty_tato_grodzil
termity a´la byk:
(przepis jak zwykle dla dwojga i na dobrej oliwie)
100 g boczku
posiekac, podsmazyc na patelni
2 zabki czosnku posiekac
i z 1 funtem larw termitow
wrzucic na patelnie i piec 2-3 min. na ostrym ogniu,
zgasic kieliszkiem koniaku,
pieprz, sol, cukier do smaku
posypac obficie siekana pietruszka,
podawac z ryzem i sosem czekoladowym
(moze byc tez bananowy)
smacznego!
dzień dobry .. 🙂
Pyro Paweł chyba dzisiaj do Warszawy zajedzie i może wtedy coś Ci odpisze …
słonko jest .. ma być +10 .. nie jest źle …
miłego dnia .. 🙂
Dzien dobry,
U mnie tez dzien sie zapowiada nie najgorszy. Wybieram sie na targ a potem mam duuuzo prasowania.
Od kilku dni jestem w Afryce bo czytam „Krolowe deszczu” Catherine Scholes. Wspominalam juz o tej pisarce anglo-australijskiej. Urodzila sie w Tanzanii i tam najczesciej umieszcza akcje swoich powiesci. Mieszka w Australii, w Tasmanii, to tez opisuje. To bardzo przyjemna lektura, polecam. No, przyznam sie, ja lubie romantyczne fabuly…
Zycze przyjemnej soboty 🙂
Danusko, zebys z usmiechem rozpoczela dzien 🙂
http://forum.gazeta.pl/forum/w,16,98721099,,Jakie_wlosy_u_kobiet_u_lubia_mezczyzni_.html?v=2
Alicjo, Ty mój Zawiszo! dziekuję a śnurki
Dorotko dziękuje za diagnozę. Napisz na priva to zrealizujemy zamówienie.
Witam, slonce swieci ale co tutaj sie dzialo…balkon mam wymieciony z lisci i drzewo przed kamienica stracilo wszystkie prawie liscie.
Witam lekko pochmurnie i życzę miłego dnia. 😀
Muszę wyleźć z domu, bo nie wytrzymam następnego remontu (sąsiad pode mną). Ma wiertarkę, takiego rzęcha, że nie da się wytrzymać. A dziś popołudniu ma do mnie przyjść siostrzenica na kawę. 👿 Muszę pójść i zapytać, czy skończy do 15:00, jeśli nie, to będę musiała odwołać spotkanie.
Weselszej soboty (niż moja) Wam życzę. 😀
Zawisza przechodziła mimo choda, zajrzała, przy okazji zerknęła okiem załzawionem sentymentalnie na fotki z Florydy… oj, było, było…
Zgago,
przyjmij wyrazy. Mam nadzieję, że Cię nie będą katować tą wiertarą dłużej, niż do południa?! Dobrego dnia wszystkim, idę dospać.
U mnie tez odglosy wprawiajace koty w szal, rzne szafke przy pomocy takiego jednego cywila, tzn. skracam jej podstawe,
pogoda super .. słonko i wiatru brak .. 🙂 z przyjemnością na piechotkę poszłam na bazarek po owoce …
Zgago współczuję .. takie remonty sąsiadów to mały koszmarek jest ..
dzisiaj biały barszczyk z kiełbaską i jajkiem posypany koperkiem ..
Ja dziś obiadu nie robię 😀 Idę sobie do knajpki o intrygującej nazwie Poezja.
Dzień dobry!
Gość z Tajlandii wyjechał przed południem, pogoda pochmurna, popracowaliśmy więc w ogrodzie, zjedliśmy spaghetti i za chwilę znowu będziemy wycinać, zbierać, porządkować…
Wczorajszy wieczór i dzisiejszy ranek upłynął nam na jedzeniu, piciu i słuchaniu opowieści rzadkiego gościa. Im więcej szczegółów swojego życia na obczyźnie i perypetii z budową domu gość przed nami odkrywał, tym bardziej rosła zgroza w oczach Osobistego 😯 A kiedy doszedł do zszywania ran na żywca, złodziejskiego personelu, węży wokół domu, komarów, skorpionów i jadowitych skolopendrów, to wiedziałam, że na rychłą podróż w tamte strony (pogranicze z Laosem, Mekong) nie ma co liczyć, chyba że z ekspedycją ratunkową 🙄
Osobisty postrzega teraz przyjaciela jako ofiarę w rękach tajskiego klanu, bezpieczną dopóki jest zdrowy i ma pieniądze 🙄
Zgago,
Twoje skargi na chleb wg mojego przepisu nie dawały mi spokoju, więc wczoraj wieczorem, przy świadkach, zrobiłam ten chleb dokładnie według podanych proporcji, nawet wodę odważyłam 😉 Chlusnęło mi się 354 gramy, więc do 500 g mąki dodałam w trakcie mieszenia jeszcze łyżkę mąki pszennej. Użyłam całkiem zwyczajnej, białej pszennej, pozostałe też były białe.
Zobacz, co mi wyszło Gość, stęskniony za normalnym chlebem z chrupiącą skórką, zjadł natychmiast piętkę i bardzo chwalił 🙂 Dziś na śniadanie jedliśmy ten chlebek z masłem i szynką San Daniele, smakowało jak we Włoszech, a Osobisty twierdził, że nawet lepiej 😉
Ciasto rosło 2 godziny, przed pieczeniem było troszkę płaskie i już się obawiałam, że nie wyjdzie 🙄 Piekłam 30 minut w temp. 220 st. Na blachę wstawiłam też naczynko z wrzątkiem.
Wróciłam przed chwilą i mam cudowną ciszę. 😆 Sąsiad powiedział, że będzie wiercił tylko do 14:00, ja na wszelki wypadek wróciłam przed 15:00 i … mam fajnego sąsiada, który dotrzymuje słowa. 😀
Nemo, w przekroju nasze chleby wyglądają podobnie w smaku z pewnością są idealnie tak samo pyszne, moje mają tylko (siłą rzeczy) mniejsze „dziurki”. Ciasto rosło 2 godziny i prawie wykipiało z miski, potem wyrobiłam ręcznie po raz drugi, ponacinałam i zrobiłam wszystko identycznie jak w przepisie, tzn. posmarowałam wodą, lekko posypałam mąką i pod przykryciem przy kaloryferze rosło 40 min. Włożyłam bochenki do gorącego piekarnika. Piekłam w 220 st. C przez 35 min., wygląda na to, że mogę z czystym sumieniem winić tylko swój piec.
Chleb jest w smaku cudowny, tylko ciut za płaski. Tak 2/3 Twojego. Zjadam do ostatniej kromki, dlatego już aż tak bardzo się nie przejmuję w końcu „wzięło mnie” pieczenie chleba dlatego, że kupny był koszmarny w smaku a jeździć co trochę do centrum tylko po chleb, w moim przypadku uważam za stratę czasu i pieniędzy.
Teraz lecę zrobić sobie obiad, bo już jestem głodna.
Dzień dobry Szampaństwu.
Dospałam, nawet za, zwlokłam się i widzę, że należy przystąpić do rzeczy. Trochę dużo tych rzeczy, to niech ja przystępuję. Z niechęcią, dodam. Zacznę od prysznica, reszta przyjdzie sama. Za oknem cesarska, ale na radarze widzę, że nas (nie Placka) coś zaczepi chwilowego. Niech sobie…minęły czasy ogródkowych śniadań, lunchów i obiadów. Adios ogrodoso, do następnego lata! 🙁
Witajcie,
Jako że odzyskałam dostęp do internetu, z przyjemnością powracam do wakacyjnych wspomnień i zdjęć. Tym razem była to Sapanta ? wioska znana przede wszystkim z wesołego cmentarza, a podejrzewam że wkrótce będzie znana z bardzo wysokiej drewnianej cerkwi budowanej w stylu regionalnym. Szczerze mówiąc, o ile małe cerkiewki tego typu wyglądają uroczo, ta zrobiła na mnie dość dziwne wrażenie.
Sam cmentarz naprawdę zaskakuje. Kolorystyka w której przeważa błękit, rzeźbione portrety odzwierciedlające charakter, pracę czy upodobania zmarłych (w tym pociąg do kieliszka 😉 ) i kilku zdaniowe opisy są czymś zupełnie odmiennym od tego co zazwyczaj można spotkać na typowym cmentarzu.
http://picasaweb.google.pl/EryniaG/RumuniaSapanta#
Calkowite przemeblowanie mojego pokoju. Nowe loze z elektrycznym napedem.
Wiele uzgodnien logistyczno-finansowych na moja korzysc. Juz nie mam co rozdawac. Tak bedzie najlepiej.
Pieknego weekendu zyczy zwyczajny, juz nie szeregowy Templariusz podlegly Górnemu Slaskowi.
Pan Lulek
Ewelina,
ja sobie wypraszam, ja miałam już być po prysznicu i zajęta zajęciami, a tu co?! Wgapiłam się w Sapantę 🙄
Potem wgapię się powoli i uważniej. I lecę do, a raczej pod, a potem do.
@nemo:
poezja.
@ewa:
litosci!
@byk:
dlaczego?
😉
bylem juz dzisiaj na grobach,
krzyz mi peka…
byku,
A… to przepraszam. Szczerze, nie eksperymentalnie!
Byku, wstydź się, tak podpuszczać Ewę.
1. Przecież napisała co będzie na zdjęciach, to po coś oglądał ?
2. Skoro Ty miałeś szczęście zobaczyć wszystkie zakątki świata, to nie dowód, że i innym było to dane, dlatego chcą chociaż na zdjęciach zobaczyć.
@zgaga:
lol
@ewa:
polecam moje baklazany
(@jolinek ma chyba moj przepis)
z grobami to u mnie,
szczerze mowiac, nie wyczyn,
bo za rogiem, prawie…
Chyba pojadę do Nemo za chlebem na korepetycje.
E tam, kiszka i kwaszone ogórki.
Była dostawa czerstwego pieczywa ( po czesku) prosto z Wiednia do Warszawy. A ja nie pojechałem. Wszystko przez zaduszki. W poniedziałek muszę do mojego pulmonologa bo będzie Wszystkich Świętych jak się nie wyleczę.
Idę porzęzić z rozpaczy.
Ychy , ychy
Ewik, cmentarz istne cudo, w tak kolorowym sąsiedztwie, też bym chętnie tę „wieczność” spędziła. 😉
Misiu, mój obecny kod mówi ; baaa.
Dbaj o siebie – to rozkaz. 😉
WITAM.
CIEKAWOSTKĘ ZNALAZŁEM, ZAWSZE TO JAKAŚ OKAZJA
NIKT WŁAŚCIWIE NIE WIE SKĄD SIĘ WZIĄŁ I CZEMU JEST ŚWIĘTOWANY DZISIAJ. ALE NIE ZMIENIA TO FAKTU, ŻE DZIŚ ŚWIĘTO CAPS LOCKA.
ZWYCZAJOWO, DRUKOWANE LITERY W INTERNECIE, POZA OCZYWISTYMI LITERACKIMI ZASTOSOWANIAMI, OZNACZAJĄ TEŻ KRZYK,
PODNIESIONY GŁOS. DZIŚ? NO CÓŻ, CAŁY INTERNET KRZYCZY. ŚWIĘTO CAPS LOCKA WYPADA BOWIEM CO ROKU, OD DZIESIĘCIU LAT,
DOKŁADNIE 22 PAŹDZIERNIKA.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, GUZIKU CAPS LOCK? i czy nie macie wrażenia, że głupszych życzeń złożyć się nie dało?
Zgago,
ten kij ma dwa końce – skąd wiesz jak by Cię tam opisali / obmalowali?
No, chyba że po Tobie to choćby potop…
😉
@ewa:
SYBARIS POZOSTANIE TAJEMNICZA:::
Z ciekawości. Co to znaczy skrót lol. Spotkałem w komentarzach młodzieżowych i również u byka. Chciałbyn być na bieżąco.
Cichalu,
Z tego co pamiętam to skrót od: a lot of laugh
wydaje mi sie, ze o tej porze 17:12 to jestes yurek jeszcze niezle wczorajszy 😆
bez roznicy gdzie pomieszkujesz 😉
jeszcze nigdy mi nic takiego nie wyszlo a przerozne spozywalem produkty 😉
Ewo,
bardzo ciekawe są Twoje wakacyjne opowieści (chyba się powtarzam, ale moja data urodzenia tłumaczy wszystko). Swoimi zdjęciami przybliżyłaś mi Rumunię. Nigdy tam nie byłem, nawet gdy za komuny było to w naszym ograniczonym zasięgu. Kraj, podobnie jak Albania, niby blisko, ale jakoś daleko, rzadko się o nich myśli. Jeśli masz więcej, to pokaż, chętnie obejrzymy.
Dzięki.
Bardzo ciekawe te cmentarne zdjęcia. Widać, że tablice muszą być konserwowane, bo nawet te starsze wyglądają całkiem dobrze. Podoba mi się konsekwencja w zachowaniu tej tradycji, choć wypatrzyłam jeden odmienny nagrobek – taki biały. I te zwykłe ogrodowe kwiaty przy nagrobkach. Teraz nasze cmentarze, te współczesne, będą budzić we mnie jeszcze większy niesmak estetyczny. U nas moda cmentarna zmienia się ciągle na gorsze. Ech, szkoda słów.
Przyszła nam ochota na pstrągi na jutrzejszy obiad. Kupiliśmy je prosto ze stawu rybnego. Ale muszę je jeszcze wyczyścić. Czy to nie powinna być męska robota ? Jednak ja lepiej to zrobię sama. Będą upieczone w folii w piekarniku.
Zrobiłam pierwszy krok w pieczeniu chleba – kupiłam mąkę żytnią. Tak mi narobiliście ochoty na domowy chleb, że chyba też się skuszę. Zrobię zaczyn w środę, a w przyszły poniedziałek spróbuję coś upiec.
Nowy,
To już ostatnie zdjęcia z Rumunii. Został mi jeszcze Tokaj który też wrzucę w wolnej chwili na Picasę.
Przyznaję że ze wszystkich krajów jakie zwiedziłam w tym roku Rumunia najbardziej przypadła mi do gustu – najmniej się po niej spodziewałam a zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Drogi nie gorsze a na północy kraju lepsze niż w Polsce. Wbrew panującym w Polsce stereotypom, nikt nas nie napadł ani nikt nas nie okradł. Kiedy potrzebowaliśmy, bez problemu uzyskaliśmy informację po angielsku czy francusku.
Ja tam zamierzam wrócić i zobaczyć więcej…
lol = Laughing Out Loud/Lots Of Laughing
czy moglbys podtrzymac moje przypuszczenia ze ten oto osobnik karmiony nie jest puszeczkami?
bylby nie do strawienia, a ja bylbym 👿 bo to czuc na odleglosc juz podczas oprawiania nie mowiac o spozywaniu
👿 gdzies mi sie Nowy w tekscie zagubil
W Tokaju byłem i oczywiście tokaj piłem, ale to było przed wieloma, wieloma laty, chętnie sobie przypomnę.
naturalnie. to jest oczywista oczywistosc Krystyno!
jestem przekonany, ze zrobisz to doskonale. to nie powinno byc, lecz ta przyjemniosc, oprawianie ryb, nalezy do typowo meskich zajec. no chyba, ze sa to rybki chodowlane
jestem przekonany ze zaden prawdziwy mezczyzna nie bedzie sie czyms takim zajmowal 😆 😉
Uważam, że każdy prawdziwy mężczyzna powinien wiedzieć jak się pisze HODOWLANY.
I nie powtarzał tych samych „żartów” w nieskończoność zmieniając tylko nick!
jak najbardziej Nowy. masz racje. jestes prawdziwy mężczyzna
osobiscie 🙁 to ja nie mialem wplywu na wlasna plec. natomiast smak jaki posiadam to juz, to juz i wylacznie moja zasluga 😆
to jak? puszeczkami czy myszkami?
Pytał głupi mądrego: „Na co rozum zda się?”
Mądry milczał; gdy coraz bardziej naprzykrza się,
Rzekł mu: „Na to się przyda, według mego zdania,
Żeby nie odpowiedać na głupie pytania.”
Ewo, Nemo dziękuje za oświecenie. rzeczywiście kupa śmiechu! Prawda Nowy? A może by nie karmić pal…tzn trolla?
ach Nowy 😆 wrzuc na luz 😆 i usmiechnij sie z 😉
kto by dzisiaj jadal mialki 😆 ?
tu nie ma takich odwaznych
a moze sie myle?
Nowy,
😆
Dla odprezenia obejrzyjcie sobie scenki z sympatycznego filmu „LOL” z Sophie Marceau 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=_yTUhazieZc
cihal, info.
http://rozrywka.msstudio.com.pl/cgi-bin/skroty.cgi
ktoś mi polecił to miejsce .. podobno dobre żarcie iwina …
http://www.winachorwackie.pl/index-2.html
Piotrze znasz to miejsce? …
Nowy,
o nietypowej dla Ciebie porze dziś tu zaglądasz.
Przy okazji tych pstrągów, które juz wyczyściłam, a mąż je teraz doprawia/ zostawiam mu tę przyjemność/ uświadomiłam sobie kolejny już zreszta raz , że cieszę się bardzo, że nie mam męża wędkarza. Pewnie narażę się blogowym wędkarzom – Nowy, nie gniewaj się . 🙂 Ale mówię tylko o własnym mężu. Za trzy spore pstrągi zapłaciłam 19 zł, kupiliśmy je po drodze do domu. Obyło się bez wysiadywania nad zimnym jeziorkiem i wyczekiwania, czy ryba będzie brała, czy nie. Oczywiście znajomy wędkarz ze szczęśliwą ręką, czy raczej wędką jest zawsze mile widziany.
Krystyno, wydaje mi sie, ze to wlasnie to wyczekiwanie jest dla wedkarza frajda. Jesli zlapie rybe, to juz jest pelnia szczescia.
Ciekawa jestem, co na to powie Nowy 🙂
uważajcie z solą … 😉
http://digart.img.digart.pl/data/img/vol3/87/37/download/5840057.jpg
Nowy łowi w oceanie i chyba zawsze z dobrym skutkiem. Nasz znajomy wędkarz wybrał się niedawno dwa razy na rejsy połowowe kutrem po Bałtyku. Są to popularne wśród wędkarzy wyprawy i kiedyś Pepegor bardzo malowniczo opisywał swoje przygody na kutrze. Obydwie wyprawy okazały się zupełnie nieudane, nałowili trochę małych dorszy. Kolega wrócił zły, bo nie miał żadnej przyjemności z łowienia. Ta druga wyprawa miała być bardziej skuteczna, ale okazała się równie nieudana jak pierwsza. Myślę, że szyprom na kutrach zależy głównie na zarobku a nie na przyjemności wędkarzy i pewnie nawet nie zważają na to, kiedy ryba bierze, a kiedy sa małe szanse na jej złowienie.
Ewo, Wasze wakacyjne zdjecia sa bardzo ciekawe. A tu troche rumunskiego nastroju
http://www.youtube.com/watch?v=5CBzuSp6VxU&feature=related
a ja sie czasami ciesze, jak mi sie cos nie uda,
n.p. raz mialem fajna babke z zakalcem,he,he…
Alinko, Krystyno,
Dzisiaj miała byc piękna pogoda, wybierałem się na zdjęcia, ale prognoza się nie sprawdziła, są chmury.
Na ryby chodzę, ale nie zawsze z dobrym skutkiem, przeważnie wracam bez niczego. Poluję jednak tylko na duże ryby, które właśnie teraz przemieszczają się z północy na południe. Żywią się małymi rybkami, których szukają przy brzegu, dlatego mozna je złapać z plaży, w drugiej, czasami w pierwszej fali, głównie nocą.
Tutaj też bardzo popularne są wyprawy łódkami na ryby, nie jest to drogie, w zasięgu moich możliwości, ale byłem tylko raz. Nie zarzekam się, że nigdy więcej, ale to nie jest dla mnie w pełni przyjemność łapania. Ja lubię na ryby polować, sam wyszukać miejsce i czas gdzie mogą przepływać, przechytrzyć je. Będąc samemu w nocy na plaży, po pas w wodzie, szukać, rzucać, walczyć, czuć grozę oceanu. To jest to.
Na łódkach do wykrywania ryb wykorzystywana jest elektronika, ryby nie mają żadnych szans. To tak jakby pójść na polowanie na dzika, którego przywiązano za nogę do drzewa. Nie dla mnie.
bartok – oj, fajne!
…nowy czlowiek a morze…
Krystyno, szyper ma wrócić z tymi których zabrał na statek i za to odpowiada,
jaki nie brały, przynęta nie odpowiadała rybkom i tu w tym problem. Jaką polecacie, żeby z pustymi ręcami nie wracać do domu.
Alino,
Dziękuję 🙂
wracajac do olivera…
nie odsadzam go od czci i wiary,
chlopak jest niewatpliwie zdolny aktorem
(straszne zycie!) i ma SMAK,
co, nie tylko wsrod anglikow, jest rzadkie…
Stary tyż może…
Parę obrazków z Kazimierza i Krakowa
http://picasaweb.google.pl/cichal05/KazimierzIKrakowMuniak?authkey=Gv1sRgCK_Zp7Hrv_2cUQ#
Eh, jak wcześnie zapada noc 😯
Nie śmiem porównywać walki z chwastami w ogrodzie z heroiczną potyczką z marlinem, ani nawet dorszem na wędce, to raczej syzyfowa praca, ale odwaliliśmy dziś kawał roboty 😎 Po południu zza chmur wyszło słońce i nawet nieźle przygrzało. Na koniec zebrałam bukiecik jesiennych kwiatków Stawiam je Panu Lulkowi przy elektrycznym łóżku, którym zapewne podróżuje w górę i w dół 😉 Trzeba tylko uważać, by się w nim nie zamknąć 🙄
Na kolację – resztki z wczorajszego jagnięcego udźca i sałata oraz świeży chleb z masłem czosnkowo-pietruszkowym.
Wczorajsze menu: gorące paszteciki vol-au-vent z kurkami w śmietanie, roladki z plastrów wędzonego łososia posmarowanego creme fraiche z drobno posiekanym szczypiorkiem w towarzystwie sałaty (frisee i czerwona cykoria) i malutkich pomidorków, pieczony udziec jagnięcy szpikowany czosnkiem i podlewany austriackim winem, ziemniaki pieczone „po mojemu”, marchewka i brokuły. Do popicia Etna rosso DOC. Na deser panna cotta z syropem klonowym.
O, właśnie, zostały jeszcze dwie porcje, idę skonsumować 😉
@nemo:
holender!!!*)
———————
*) w zamierzchlych czasach:
wyrazenie okreslajace stan naglego oslupienia
Bez radaru i echosondy ryb się łowić nie da. Nie te czasy ,że rybak popatrzył w niebo, włożył palec do wody, coś wrzucił i ryba zaczęła brać. Bez komputera to bym okonia nie złowił na haczyk 🙂
Teraz to mogę jedynie łowić zdechłe makrele w pobliskim sklepie. Ale co to za ryba jak kosztuje 2.48 zł za sztukę 🙁
Piotrze ale ryzykant i waleczny zawodnik jesteś w tym programie „Ugotowani” … ale przyznam się, że oglądałam tylko dlatego, że Basia i Ty tam występowaliście .. 🙂
A mnie jest trochę smutno. Za słuchaczkę robiłam przez godzin ileś, i tak jakoś na mnie padło smętnie. Eh…
?
nie probuj opanowac wewnetrznej zgryzoty Alicjo. pisz i opowiadaj
skoro tylko troszeczke ochloniesz klep ile wlezie w klawiature
bedziesz przeczytana
W ubieglym tygodniu przygotowalem piec kartonów kazdy ponad jeden metr szescienny do wysylki Lauda-Air. Aktualna Pani Lauda jest piekna kobieta bardzo ciekawa swiata. Pewnie dlatego przesylka poleciala blyskawicznie na adres Tygodnika Polityka w Warszawie. Na miejscu okazalo sie, ze nie mozna otworzyc przesylek z powodu braku nozyczek do otwarcia paczek.
Europa ma znowu piekny temat do smiechu. A ja nie wysle zadnej przesylki
Jakem Templariusz.
Pan Lulek
Nie próbuję.
Była Lisa na lunchu, Franka przyjaciółka od lat wielu, i się w wypłakiwała w biust mój taki siaki. Jerzor po godzinie się zmył, że musi do roboty, chociaż sobota, bo to i tamto. Męcizny…
Frank jest w wiadomym miejscu, nic mu nie grozi i nie trzeba się już bać, że nagle go ktoś gdzieś znajdzie na Bath Road w środku nocy. No ale ciężko się pogodzić z tym. Nam też, sąsiadom.
Lisa przeżywa to bardzo, za bardzo, starałam się jej wybić z głowy to i owo. Zrobiła wszystko, co mogła zrobić i jeszcze więcej. I nie powinna teraz tam chodzić nawet przez jakiś czas, bo Frank chce do domu. Zabierz mnie do domu.
Jutro my idziemy odwiedzić Franka, trochę się boję, ale dam radę, na pewno.
Panie Lulku – wreszcie spokojnie oddycham.
Jolinku – dzięki za komplement. Chorwackich win i miejsca nie znam.
PaOLOre – chleb jak zwykle pyszności. Dla Misia nic nie zostało. Nawet okruszek. Mieliśmy niezły apetyt.
U mnie święto – otrzymałem pocztę, a nie wiem jak odpisywać. Gotuję, gotuję, ale albo wdzięczność zbyt merdająca, albo radość zbyt mdła, a z głebokich refleksji robi się mokra kałuża. Nigdy nie potrafiłem pisać – „Za oknem druga strona szyby, krople deszczu usiłują wedrzeć się do pokoju na projekcję polskiego programu Z Ukosa. Wyłączyłem dźwięk i oglądam wywiad pana z panią. Pan nie uśmiechnął się od narodzin Setha, niesłusznie zapomnianego trzeciego brata. Nadęty, z brodą. Potakuje, ale oczy drzemią. Pani wylicza coś na palcach”.
Przez calą noc będę się starał odpisać, a i tak będą to flaki w oleju.
Od czasu gdy Nemo prasowała słucham rozczochranej muzyki na ścierki. Jakże piękne i oczywiste zależności. Niedługo już grudzień, a zatem chleb do „Mesjasza”.
Alicjo – Zaparzyłem dwa rodzaje herbat, żeby Ci pachniało.
Dziędobrywieczór na rubieży!
Wróciłam w pielesze, zjadłam kolację i zaczynam doczytywać.
Już widzę, że wyjechałam, nie odpowiedziawszy Plackowi.
Placku – kawa z Tobą – zawsze, niezależnie od Twoich poglądów na kogokolwiek.
Cafię się do wczoraj.
Placku, naprawdę uważasz, że Bourdain ma dystans do siebie? Moim zdaniem on się samouwielbia!
No.
Alicjo, jeśli Twoim zwierzątkiem odimiennym jest karp, to mam nadzieję, że zgodnie z charakterem blogu – smażony.
Byłam wczoraj w miasteczku Margonin na spotkaniu autorskim połączonym z koncertem Andrzeja Koryckiego i Dominiki Żukowskiej – zdarzało nam się kilka razy występkować razem i bardzo to lubimy. Napisałam sobie ściągę z kolejnością piosenek i zarysem moich nawijek. Przed publisią stanęłam z tą ściągą w łapie i spokojnie powiedziałam, że mam sklerozę, więc potrzebuję pomocy naukowej. Rozłożyłam kwitek i okazało się, że mam w ręce gwarancję na nagrobek z firmy kamieniarskiej. Pamiętałam tylko, jaka piosenka ma być pierwsza, więc – zanim Korynckie zaczęły – nie pozostawało mi nic innego, jak przyznać się publisi, co mam w garści. Ucieszyli się. Potem duo zaśpiewało, a ja popędziłam na zaplecze szukać właściwych kartek. W sumie sprawdziło się, że jak od początku nie zażre, to potem jest bardzo fajnie.
Idę lulu. Życie artystyczne jest wyczerpujące, zwłaszcza jak się potem człowiek szwenda po rodzinie.
Dobranocka!
Nisiu – Samouwielbienie to cecha nas wszystkich, ktoś musi odwalać tę niewdzięczną robotę, ale tak, uważam, że ma dystans do siebie, dlatego już nie wiruje jak derwisz i jest w stanie spojrzeć na swe przeszłe wyczyny krytycznie, i to na ochotnika 🙂
Niedawno Jamie Oliver powiedział, że nikt go nie rozumie, nawet żona. Wierzę mu. Gdy patrzę na te wszystkie porwane twórcom ministerstwa i rewolucje, dziwi mnie, że nawet ja to widzę, a nie oni.
Być może Bourdain nie ma swego własnego imperium tylko dlatego, że nikt nie złożył mu oferty na budowę sieci restauracji, patelnie z literą B, magazyn B, rolę doradcy naszych mądych przywódców, ale faktem jest, że przemysł Boudrain nie istnieje, ale pan który nie traktuje siebie ze śmiertelną powagą, pan który dotarł do tego miejsca w życiu, w którym jest mu nieżle, a dzięki temu i mnie się to nieżle udziela.
Biurokaci mnie wkurzają, to do nich mam pretensję, ale to też ludzie, napiszę do nich list, a do Jamie O. apel od serca.
Apel od serca? 😉
Cholera jasna, wszyscy nam utrudniają życie 👿
Ale my się nie dajemy 😎
http://www.youtube.com/watch?v=Rxw5-XZ2gpI
Zmiana planów – Poddaję się, apel odwołany, jestem zmęczonym szaleńcem 🙂
Zmiany planów są zawsze mile widziane – nie ma to jak plan zaplanowany i odwołany 🙂
Albo 🙁
To ja już nic nie wiem… wiem, że nic nie wiem? 🙄
O masz… północ!
http://www.youtube.com/watch?v=Iphrbdj7xSc
To lepsze… bez przerywników
http://www.youtube.com/watch?v=5KFYUJ63nk8&feature=related
Albo…Apel i tak nic nie da. Poza tym wolę Adamczewskiego 🙂
Miało być pogodnie, a leje jak z cebra. W dodatku za tydzień zmiana czasu.
Gdybym cierpiał na podagrę, moje utyskiwania miałyby sens. A ten artykuł w Polityce o grupowym myśleniu owszem, ciekawy. Okazało się, że jestem adwokatem diabła, ale tajnym.
Dobranoc Sąsiadko. Wypocznij.
Misiu 21:48,
Bez radaru i echosondy ryby można złapać, i tylko tak powinno się łowić. Oto dowód z dzisiejszej nocy.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/Ryby02#slideshow/5531457403665829202
Trzeba tylko cierpliwości i trzeba wiedzieć gdzie i kiedy zarzucić, czego życzę wszystkim blogowym wędkarzom.
Ale co ja Wam będę ryby pokazywał.
Popatrzyłem na jesień, jest piękna. Popołudniu się rozjaśniło, zrobiłem kilka zdjęć, może więcej niż kilka.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/KoloryJesieni#
Jest 1:30, mam jeszcze jedną rybę do oprawienia.
Jak się łowi z brzegu czy małej łódki to człowiek niewiele ryzykuje. Najwyżej nic nie złapie , a to na co popatrzy i nawdycha się świeżego powietrza to jego.
Rybak na kutrze musi sobie pomagać techniką.
Nowy
Nocnego połowu gratuluję.
Pan Lulek co miał rozdać to rozdał. Teraz całość jego dobytku w rękach kościoła. Bogu dzięki 🙂
Alllle ryyyyyba! 😮
Allllllle jeeeesień! 😯
😀
Tu czyli lokalnie też cudnie jest. Od kilku dni zjawiskowe wschody słońca i zupełnie bezmgielne poranki (chłodów już każdy zwyczajny 😉 )…
Wczoraj orgia kolorów wzdłuż najdroższej autostrady (płatnościowo) – w Polszcze a i może w Europie: 32 PLNy w tę i nazad – i 4 mca remontowo-przewężeniowe, dość niebezpieczne zresztą… 😕
Urodziny dzięki owej drodze zaliczone obfitowały, oczywiście w ilość i jakość… z ciekawostek, miałam po raz najpierwszy w życiu bliskie spotkanie organoleptyczne z golonką (albo golonkiem) — pyszszszne to… nawet bardzo, ale poniekąd cieszę się, że nie mam podobnych smaków wdrukowanych ‚głębiej’ w smakową pamięć mą! 😀
Glorious sunshine – trzeba korzystać (it won’t last!) 😀
dzień dobry .. 🙂
Nowy ale rybki .. 🙂 … i co z nimi robisz? .. a jesień cudna .. 🙂
Misiek szukam miejsca w zamrażalce by zamrozić dla Ciebie trochę chleba .. 🙂
Panie Lulku te paczki dotarły do mnie i komisyjnie z Pawłem zostały otwarte .. niestety część słoików i szkła w drodze się rozbiła .. książki niemieckie jutro Ania przejrzy …
miłej niedzieli … 🙂
o to na urodziny wszystkiego najpiękniejszego życzę Basiu … 🙂
Nie moje, Jolinku… – w najbliższej rodzinie… 😀
(Ale przyjmuję 😉 – dobrych życzeń nigdy za wiele… 😀 )
Gratuluje odnalezienia sznurka. Sukces niewatpliwy. Oczekuje dzisiaj wielu zmian. Jest wszak 24 dzien miesiaca.
Zycze pieknego tygodnia
Pan Lulek
Skończyłem. Ryby zamieniłem w filety, umyłem się i zaraz idę spać.
Jolinku – 3/4 ryb rozdam, to najlepsza ryba jaką tutaj można złapać, w sklepach bardzo droga, więc chętnych do brania nie brakuje. To co zostanie zrobię na grillu.
Korzystajcie z niedzieli, odpoczywajcie i zapomnijcie o wszystkich kłopotach. Samych przyjemności Wam życzę 🙂
Misiu,
dzięki. 🙂
Nowy to najladniejsze zdjecia jesieni, jakie od wielu lat zobaczylam.
Witam wszystkich i życzę pięknej niedzieli. 😀
Nowy, tylko pozazdrościć Ci możliwości obserwowania, tak pięknie „ubranych” drzew. Istna rewia mody. 😀
Wczoraj miałam piękny wieczór i kawałek nocy. 😉 Gadania i śmiechu było co niemiara. Potem jeszcze doprosiłyśmy Starszą z Osobistym.
Niech żyje pomysłodawca Skype’a. 😆
@dorotol:
guten morgen,
a zna pani przypadkiem jakas knajpe turecka w berlinie,
gdzie ani nie zatruja, ani obrabuja?
balkaymak
potsdamer straße 147 10783berlin
jadl tam nie jeden ludz z blogowiska.
ile lusterek potrzebne jest do tej rozmowy 10,36 – 10,56, dobrze jedna z multiosobowosci jedzie na kuracje…
Panu Lulkowi wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Gratulacje!
http://www.youtube.com/watch?v=ESYjk8TBoeM
Od rana deszcz. Taka ładna pełnia wczoraj była…
Smażę konfitury z pomarańczy kwaśnych jak dojrzałe cytryny i cytryn, zielonych i jeszcze kwaśniejszych 😉 Wszystko biologiczne i zrywane osobiście z kolczastych drzew w okolicach Taorminy.
Pyro,
w poszukiwaniu pomarańczy bergamotowych ponieśliśmy klęskę 🙁 Nie ma ich w sprzedaży (za wcześnie, poza tym trafiają podobno prosto do przetwórni), plantacje chyba gdzieś są, ale w okolicach między Villa San Giovanni a Reggio di Calabria, gdzie powinny rosnąć, nikt o nich nie słyszał, były tylko zwykłe pomarańcze. Indagowana ludność (również pan w sklepie z sadzonkami i różnymi drzewkami cytrusowymi) patrzała na nas podejrzliwie, jakbyśmy pytali o krzewy koki, i wracała do usuwania szkód po wielkich ulewach 🙄 Jak powiedziałam panu w sklepie, że podobno rosną między V.S.G. a Gioiosa Ionica, to powiedział: A, Gioiosa… to może 🙄 ale tutaj NIE!
Jak jakaś czudiesnaja Kolchida, ta Gioiosa 🙄 Na dalsze poszukiwania nie mieliśmy odwagi, bo przed nami była podróż autostradą do Salerno, która wiedzie przez dzikie góry, tunele i wiadukty nad przepaściami, jest w okropnym stanie, a pogoda nie zapowiadała nic dobrego. Nabyliśmy olejek bergamotowy, który jest do nabycia wszędzie, również w polskich aptekach. Mnie się jednak zdaje, że chodziło Ci o skórki pomarańczy sewilskich, które są gorzkie i rosną w Hiszpanii. Sezon na nie jest w zimie i jak będą w jednym sklepie w Bernie, to kupię i zasuszę. W ubiegłym roku też o to pytałaś, ale było już za późno. Miałam kilka takich owoców na konfitury, przerobiłam zanim wiedziałam, że potrzebujesz, później już nie było.
@rysiek:
bolszoje spasibo!
goscie z antypodow mi sie zwalaja
i chca koniecznie do turka,
a ja tutaj na wsi, hm…
Dzien dobry,
Do mnie tez dociera od czasu do czasu poczta. Kiedys pisalam duzo listow, teraz coraz mniej. Staram sie odpisywac tak po prostu, bez szukania glebokich refleksji.
Nowy, sliczna jest Twoja jesien i jeszcze raz potwierdzasz, ze masz oko i wrazliwosc fotografa 🙂
Dzień dobry Szampaństwu.
Zdaje mi się, że u Turka na Postdamer to ja też jadłam. I żyję 😯
http://alicja.homelinux.com/news/03.Knajpa_turecka_w_Berlinie.jpg
Nie pamiętam, co jadłam, ale było dobre.
Nowemu zazdroszczę błękitnego nieba i tych pięknych kolorów. Rybki też niczego sobie 😉
Słota nie ustaje, gotuję ziemniaki w mundurkach do raclette albo tatara ze śledzia, jeszcze nie zdecydowane…
Doszkoliłam się w sprawie olejków cytrusowych i już wiem, dlaczego pani w drogerii (erboristeria) w Giardini Naxos nie miała na składzie, ani nie znała ceny olejku neroli (mówiła tylko, że na wagę złota). On jest destylowany z kwiatów gorzkiej pomarańczy. Z jednej tony kwiatów – 1 kg olejku 😯
1270 euro za 100 ml
Nie pamiętam, ale dla blogu kulinarnego robiłam fotorelację – i proszę, jest w archiwach…Jak to nie wygląda zachęcająco, to ja nie wiem, co wygląda…
http://alicja.homelinux.com/news/05.Zarelko bylo dobre.jpg
Ja zawsze coś pochrzanię (kulinarnie). Zapomniałam, że sznureczki ciagłe, inaczej nie działa. Siódma godzina rano, litości!!!
http://alicja.homelinux.com/news/05.Zarelko_bylo_dobre.jpg
Nowy sfotografował moją jesień sprzed tygodnia 😉
Już nie to… 🙁
Juz zrobiło się żółto i rdzawo.
Tytuł artykułu z GW:
„Studenci politechniki zszokowani. Nie ma gdzie parkować”
Ja też jestem zszokowana 😯
Kiedy ja byłam studentką (marną), nie było czym parkować 🙂
Bardzo współczuję dzisiejszym studentom. Takie stresy! To powinno być podciągnięte pod odpowiedni paragraf, a może nawet jakieś odszkodowanie w przyszłości? 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8559449,Studenci_politechniki_zszokowani__Nie_ma_gdzie_parkowac.html
Alicjo, mnie to też zszokowało. 😯 Natomiast spodobał mi wywiad z Robertem Makłowiczem :
http://wyborcza.pl/1,75480,8543285,O_dobry_Panie_Mitteleuropa_.html
Dziędobry na rubieży.
Ależ wietrzysko…
Nowy, piękną symfonię jesienną strzeliłeś, a pogoda Ci zrobiła przyjemność… tutaj była taka, ale właśnie zdechła.
Jakoś trzeba to znieść… z maksymalnym wdziękiem. Aby do wiosny.
Trochę marny (mały) skan, ale podsyłam. Mówię, że Nowy ukradł moją jesień i przeniósł do siebie 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/6b0d960f42.jpg
Jesiennie susełkuję 🙄
Tu właśnie ‚naszły’ chmurska – jeszcze pół godziny temu było prze-świetliście (i bardzo ciepło w godzinach południowych, teraz 15C) — w sumie super-niedziela (wielka szkoda, że nie mógł ludź w (pa)góry wyskoczyć)…
Nisiu 1:59 🙂
W przyszly piatek ide z siostra do Syreny na spektakl”Zamach na Mozarta czyli jezeli spiewac to nie indywidualnie” ze Zbigniewem Zamachowskim. Bedzie tez Wojciech Malajkat. W programie piosenki Przybory i Wasowskiego, Kofty , Mlynarskiego. Czy widzieliscie ten spektakl albo slyszeli cos o nim?
Nemo (21:07), sympatyczne to menu z vol-au-vent i roladkami z wedzonego lososia. A ziemniaki pieczone „po Twojemu”, to jak? Jestem ciekawska 🙂
Ja też fotografuję jesień, tylko dziecka nie było, żeby mi przerzuciło fotki do komputra. Ale dziecko wróciło na domowe łono.
No więc tu jest Puszcza Bukowa jakiś tydzień temu.
http://picasaweb.google.pl/108203851877165737961/JesienWPuszczyBukowej#
A tu jesień w moim ogródku – dzisiaj. Wczoraj nie było ani jednego liścia – wszystkie zostały uprzątnięte. Dziś… no właśnie.
http://picasaweb.google.pl/108203851877165737961/JesienWMoimOgrodku#
Dorotolu! Poczta!
Jak jesień to jesień 🙄 Dołożyłam trochę z mojej okolicy a za oknem nadal szaroburo i deszczowo, jutro, podobnież, spadnie śnieg do samego dołu albo prawie 🙄
Alino,
ziemniaki po mojemu wyglądają mniej więcej tak albo podobnie, zależnie od fantazji 😉 Jak są dość młode i mają ładną skórkę, to nie obieram, umyte – kroję w grube plastry lub ósemki i wrzucam do miski, w której jest już oliwa (kilka łyżek), sól, zmiażdżony czosnek i zioła – świeży rozmaryn, tymianek, mogą być prowansalskie, ale nie za dużo. Mieszam wszystko razem i daję na blachę wyłożoną papierem do pieczenia (mniej zmywania 😉 )Piekę w górnej części piekarnika w temp. 220 st. aż się zrumienią i będą miękkie w środku (20-30 min.)
Wstałem.
Dziękuję za wszystkie „och!” i „ach!”
Nisu, nemo,
Nigdy nie rozstawajcie się z aparatem. Same majstersztyki!
Nisiu, ogródek piękny, „ujutny”.
U mnie pada i jest jesiennie. Wróciliśmy od Franka. Ja już wiem, jak to wygląda, bo byłam tam, ale Jerzora walnęło, chociaż przygotowywałam go. Faceci są zazwyczaj tacy, że woleliby pewnej strony życia nie widzieć.
Frank ma się dobrze, na ile można oczekiwać. Chciał nam coś ugotować, iść do piwnicy po wino…no ale ta kuchnia i ta piwnica jest naprzeciwko nas, a Franka już tam nie ma.
Trzeba go częściej odwiedzać… i zabrać z domu pewne rzeczy, żeby mu ten pokój udekorować znajomymi rzeczami z jego domu. Ulubiony obrazek, stolik, fotel. Mam klucze, ale nie wejdę tam bez asysty pracownika socjalnego, bo boję się być posądzona o jakąś prywatę, albo że coś dla siebie zabieram. Pracownik socjalny bedzie dopiero za tydzień z groszem i zapowiedział, że owszem, ale będę miała tylko 3 minuty, żeby wejść, zabrać dla Franka co trzeba i wyjść.
Płakać mi się chce, jak o tym pomyślę. Gdyby Frank nie był samotny, ktoś by zadbał o to, żeby go stosownie wyposażyć do takiego domu. A tak – przyszli pracownicy socjalni, wzięli parę zdartych ciuchów i kapci, tyle co nic, Frank nie ma jednych porządnych skarpetek nawet, a przecież szafy pełne ciuchów dobrych zostały. Pracownicy socjalni to przejmą?
Znowu smędzę, ale diabli mnie biorą na to wszystko, mogli przyjść, zapytać, do cholery…
Ależ piękne są te wasze fotografie – Nowego, Nisi i Nemo. Świat bywa naprawdę piękny.
A w ogródku Nisi całkiem letni nastrój. Nie widać skutków przymrozków. I fuksja jeszcze ładnie kwitnie. Moja zmarzła, zanim zabrałam ją do domu.
Za moimi oknami jesień nie jest tak kolorowa, ale kiedy jadę do Gdyni, przejeżdżam przez bukowe lasy. Jedzie się jak gdyby bukowym tunelem. Uwielbiam tę drogę , chociaż trzeba bardzo uważać, bo mokre liście przykrywają asfalt sliskim dywanem.
Ten tydzień zakończył się bardzo kulturalnie, co niekoniecznie oznacza, że przyjemnie. W piątek byliśmy w teatrze na ” Ślubie” Gombrowicza. Spektakl dość dobry, przynajmniej jak na moje wymagania ,ale obcowanie z Gombrowiczem do przyjemnych nie należy. Dziś natomiast wybraliśmy się wreszcie do Muzeum Narodowogo w Gdańsku na wystawę malarstwa z muzeum w Sibiu / Ewa tam była/. I jestem zachwycona, choć czuję niedosyt, bo obrazów mogłoby być więcej. Na koniec, jak zawsze oglądamy ” Sąd ostateczny ” Memlinga, dokonując kolejnych żartobliwych analiz. Ciekawe, że zarówno grzesznicy jak i ci idący do raju mają szczupłe i zgrabne sylwetki. Po wizycie w muzeum poszliśmy na Stare Miasto, ale że zaczęło mżyć, weszlismy od razu do kawiarni Sowy na pyszną kawę. Niestety, ja musiałam poprzestać na samej kawie, bo niedawno postanowiłam sobie, że do świąt nie jem żadnych słodyczy. Na razie bardzo mi z tym dobrze.
Alicjo, Serduszko, to popłacz sobie, może będzie Ci odrobinkę lżej na sercu. Niechby Ci ciut, ciut ulżyło, najgorsze jest tłamszenie w sobie.
Te 3 minuty to kpina. Jak są tak wystraszeni, to dlaczego nie przyjdzie 2 pracowników ewentualnie policjant.
Dom p.Franka został zaplombowany ?
Nemo, dziekuje za odpowiedz. Rzeczywiscie, to prosty sposob i lepszy niz smazenie na patelni. Piekne sa Twoje okolice.
Pan Lulek od dzisiaj ma stałe towarzystwo.
Caritas zmienił formę opieki.
Mam nadzieję , że dojdzie do wniosku : Teraz to muszę być cicho jak trusia. 🙂
Znajomość języka z czasów studenckich też się przyda.
Zgago,
nie wiem, czy został zaplombowany, nie chcę tam w ogóle podchodzić – wiedzą, że mam klucze, pracownicy socjalni, bo ktoś dzwonił do mnie w tej sprawie, że przyjdzie, mam wylegitymować i oddać, jeżeli to rzeczywisty pracownik socjalny. A któż inny mógłby być, u licha?!
Mam żal, bo wiedzieli, że jestem starą sąsiadką Franka – dzwonili, ze po Franka przyjadą, ale ja pojęcia nie miałam, że tak to będzie wyglądać. Mogli powiedzieć – przygotuj to i owo, pomyśl, co bys dorzuciła do jego rzeczy. Byśmy to z Lisą jakoś wykombinowały i Frank wyjechałby wyposażony odpowiednio.
A jeszcze co… Lisa ma niewyparzoną gębę i ona nic nie odpuści, więc zrobiła raban o te dziurawe Franka skarpetki i tak dalej. To jej powiedzieli – kup, przedstaw rachunek, kasa zwróci pieniądze. Lisa jest Niemką z urodzenia, skrupulatną kobietą, która nie lubi niczego marnować, szlag ją nagły trafił – tyle dobra się u Franka marnuje, a oni każą kupować! Oczywiście kasa będzie z Franka konta – bo instytucja przejęła nad tym władzę i pobierają stamtąd na jego utrzymanie, słusznie zresztą. Ale dlaczego kupować, jak to wszystko jest?!
No trudno. Poczekamy na pracownika socjalnego i jak tam wparujemy, to nas nie wyniosą wcześniej, niż zabierzemy to, co potrzebne. Wczoraj ustaliłyśmy strategię odpowiednią. Lisa porusza się o lasce i ledwie chodzi – nasza strategia zakłada, że no co, ona szybciej nie może, natomiast ja mam skakać jak fryga i według zrobionej przez Lisę listy brać, co należy. No, jakoś trzeba sobie radzić 🙄
Alicjo, oderwij sie na chwile od smutnych mysli i posluchaj.
http://www.youtube.com/watch?v=yQNVB1ghR9c&feature=related
Starsi Panowie dwaj są dobrzy na wszystko… z przyjemnością ich słucham.
Ale moje dzisiejsze klimaty są mniej więcej takie (pasuje do zapłakanej, jesiennej aury) :
http://www.youtube.com/watch?v=Z00W2rDLVFU
http://picasaweb.google.pl/cichal05/SzczecinDom?authkey=Gv1sRgCKTy0sCxoJ-MGw#
Zajrzałem w parę zakamarków szczecińskiego domu. Boję się otworzyć lodówkę…
Alicjo też mi dzisiaj smutnawo .. a Miśka pisanie też niby wesołe ale mnie nie podnosi na duchu ..
nemo zdjęcia artystyczne .. piękne masz okoliczności przyrody ..
Nisiu tam u Ciebie to chyba ciepły front znad Atlantyku dociera, że rośliny tak się dobrze mają .. a kiedy ten program w TV? ..
chyba przeceniłam swoją hożość i się przepracowałam bo mnie ból jakiś wlazł pod zebro ..
Cichal, uważaj, z lodówki wylecę na Ciebie osobiście!
Krystyno, mój ogródek resztkami świetności świeci fragmentarycznie. Fakt, przymrozków u nas jeszcze nie było, u nas morze trochę ociepla klimat. Ale liście lecą, wicher wieje, te róże długo się nie utrzymają, bo deszcz je zniszczy szybko. Może Lincolna zetnę do wazonu, takie cudo, szkoda byłoby na zmarnowanie.
Nowy, dzięki za dobre słowo. Od fachowca, ho, ho.
Jolinku, w sprawie morskich prądów łajza zadziałała… Program w TV był chyba w piątek, kiedy ja się wygłupiałam w Margoninie. Podobno główną rolę zagrała Szanta.
Dla tych, którym nie dosyć jesiennego kiczu, dokładam jeszcze trochę innych okolic Czy ktoś je rozpoznaje?
Jolinku,
dzięki za uznanie dla moich okoliczności przyrody 🙂 Dbaj o swoją „hożość”, by się nie zamieniła w „chorzość”, bo będzie tu zupełny lazaret 🙁
Melduje sie po powrocie z okolic nadbuzanskich.U nas na wsi jesien
tez piekna,ale nie,az tak kolorowa,jak u Nowego,bo lasy glownie
sosnowe i tylko gdzie niegdzie jakies lisciaste,zolto-brazowe,niewielkie
samosiejki.W sobote zrobilismy sobie ognisko razem z naszym najbardziej
zaprzyjaznionym sasiadem.Wieczor byl naprawde piekny,bo mielismy
ksiezyc w pelni.
Alinie,Dorotolowi i Pyrze dziekuje za mile slowa i artykuly o krotkich
wlosach.Jest dobrze,Osobisty powoli oswaja sie z moim nowym wygladem.
Malgosiu- jak tam wizyta w Poezji ? Czy kucharz gotowal z natchnieniem ?
Tak,jak Krystyna pomyslalam sobie,ze skoro zostalo tylko dwa
miesiace do Swiat,to trzeba zadbac o linie i co zrobilam ?
Wlasnie wyjelam z piekarnika mufiny czekoladowe z zurawina,
bo Nisia mnie kilka dni temu zainspirowala. Dobre wyszly !
Dbac o linie bedziemy zatem,byc moze,od jutra …
Nemo, oprócz przepięknych mgieł i innych cudownych widoków, zachwyciło mnie zdjęcie gąsieniczki. 😀
Wylatuj Nisiu wylatuj. Najlepiej z zimną butelczyną
Do wtorku. Już się cieszymy na spotkanie z Tobą!
Mamy Ciebie na deser, bo we środę odlatujemy!
Danuśko, nic z linii od jutra – przecież pod koniec października macie mini-zjazd. 😆 😆
Ależ Zgago… łasuchy to nie są obżartuchy, tylko smakosze 🙄
Danusiu, bardzo udana wizyta w Poezji. Doskonałe jedzenie i miła obsługa. Co prawda, co zamawialiśmy wino to słyszeliśmy, że to właśnie ostatnia butelka, testowaliśmy więc różne. Pozostało sympatyczne wrażenie.
A propos, Jerzor zakupił wczoraj nieprzytomne ilości jakichś wędlin – pytam, kto to będzie jadł, bo przecież mam cały obiad na Lisy przyjście…
No to niech dzisiaj to pożera, wszystko jakieś szyneczki krajane, polędwice wę?zone, krajane, i nawet mi się nie chce zaglądać, co jeszcze. Nie nalezy wysyłać głodnego chłopa na zakupy!!!
Ani samemu iść na takowe, będąc głodnym.
Dzisiaj na obiad – zjeść, co zakupił, a ja, pożywiwszy sie wspaniałą polędwicą wędzoną (bez chlebka), udaję się do kuchni w celu zrobienia sałatki owocowej (truskawki, ananas, melon, jabłko).
Nalałam sobie wina… toast jakiś?
może za Pana Lulka za jego nowe wyzwania .. i za nas byśmy zdrowi byli .. 🙂
Za zdrowie Gospodarzy i wszystkich Blogowiczów oraz ich komputerów, bo ckni mi się za wpisami Pyry, Żaby i PaOlOre.
nemo ja taka światowa nie jestem .. nie poznaje tych stron ..
Nisiu i co my teraz zrobimy .. program był a my go nie widzieliśmy .. 🙁
Oby tylko Pan Lulek nie stał się Dyktatorem. Z jego zapędami mielibyśmy spory kłopot. Miejmy nadzieję że nowa opiekunka będzie potrafiła zapanować nad PL. W końcu z Tibilisi pochodzą twarde kobiety.
Zgago-nie bez kozery napisalam: byc moze 😉
Widze,ze Cichal powoli konczy najdluzsze,blogowe wakacje.
To dopiero bedzie w domu odpoczywal po powrocie 🙂
Danuśko, 😆 😆
Jolinku, onżeż i tak był lokalny. A poza tym nic tam ciekawego nie było, takie blabla.
Jolinku, cd. – ja go też nie widziałam.
Alicjo, a jak smakowala zupa bananowa pikantna? Czy powtorzysz?
Cudowny złotojesienny weekend z wnukiem. I to się nazywa szczęście, czego i Wam życzymy 😆
PS. Pepegorze zadzwoń, prosimy 🙂
Pikantny banan… to brzmi jak oksymoron!
😎
No, ja wiem, że oksymoron też można popieprzyć… ale zawszeć mnie to zadziwia.
Na cześć mojego dziecka, świeżo powróconego z Berlina, gdzie siedziało tydzień, słuchając słuchowisk z całej Europy – wykonałam dziś obiad klasyczny: pomidorową z makaronem i mielone kotlety z kartofelkami oraz kiszonym ogórkiem. Kupiłam w charakterze mielonego jakąś siekaną łopatkę z Dobrosławy, którą z czystym sumieniem mogę Wam polecić. Tylko trzeba uważać na sól, bo posolona. Z takiej porcyjki plus buła i jedno jajko wychodzi dwanaście zgrabnych kotlecików.
Pikantnych, bo pieprzu nie pożałowałam…
Nisiu,
przylaszczki?! Odbierzesz Ty, czy dać innym chętnym? Oto jest pytanie 🙄
Serdeczności 😆
Alicjo, jeszcze dla Ciebie
http://www.youtube.com/watch?v=g9Nz8wH5AAw&feature=fvsr
Niedoczytałem jeszcze,
mimo to, moja nagroda idzie do Nowego, za ryby! Też bym tak chciał móc. Wyjechać (wychodzi na to, że niezbyt daleko) i chodzić po brzegu, i spiningować. Wziąłbym to nawet nocą. To jest to w wędkowaniu istotne – czego nie mogę już odnaleźć od czasu, jak wędkowałem w czasach jeszcze chłopięcych ? że łowię w wodach dziewiczych. Bo łowiąc jako dziecko w gliniankach, czy żwirowniach też myślałem, że to jest dzika natura. Później dopiero nabrałem dystansu do tego i nie mogłem się już widzieć wolnym tam jakimś łowcą. Tam u Ciebie Nowy, ten warunek, jeśli się oczy zaciśnie, też jest jakoś jeszcze spełniony. To w końcu ocean, nikt tam niczego nie zarybia. A te rybki co je pokazałeś, wcale pokaźne.
Z drugiej strony Miś. Zgoda, jakby szyper wyjechał bez radaru i raz po raz gości zostawił bez brania, szybko by splajtował. Tak jak już splajtował przedtem, jako rybak , co niewodem, wraz z innymi opustoszył Bałtyk i nadal tego nie jest w stanie przyjąć do świadomości.
Ci wędkarze z resztą, tego morza sami by nie opustoszyli.
Jotko, chyba jednak daj przylaszczki w dobre ręce. Mogę mieć kłopoty z przyjechaniem do Was. Wielkie dzięki i niech się dobrze chowają…
Nowy, przegapiłam albo nie doczytałam, a co to za rybka, ta, którą złowiłeś?
Oksy nie oksy… zupa wyszła świetnie i następna razą dam 2 jalapeno z pestkami, bo półtora było mało, jak dla mnie, dopieprzyłam, i była sotra jak żyleta 🙂
Lisa nie uwierzyła, że jakiś banan ma coś z tą zupą wspólnego, chociaż pływały plasterki. Smakowała jej – właśnie telefonowała i jak to z Lisą, ponad godzina wiszenia przy słuchawce.
Ja bananów nie za bardzo, bo to dla mnie mdłe. Ale w takim połączeniu – jak najbardziej! Na pewno powtórzę i polecam wszystkim, przepis w /Przepisach
Trochę przemeblowuję przepisy… zupy do zup i tak dalej. O, i pierogi do pierogów. Niekoniecznie trzeba będzie latać tam i nazad, wystarczy zerknąć pod rozdział taki a taki.
*ostra. koordynacja oka i rąsi mi nie za bardzo wychodzi ostatnio, jak się nie gapię w klawiaturę 🙄
Nisiu ; Nowy pisze: 2010-10-24 o godz. 07:25
Właśnie wpadłam, żeby wszystkim życzyć dobrej a spokojnej i przespanej nocy – szczególnie Panu Lulkowi, bo ma jutro ciekawy i mam nadzieję, że miły dzień.
O, wszyscy poszli spać?
To ja tu ciężko pracuję, a oni już chrapią 👿
Przemeblowuję /Przepisy i przy okazji podczytuję i sobie przypominam to i owo. Na przykład świetne przepisy Bobika 🙂
A macie… skumbrie w tomacie, dalej przemeblowuję te tam półki i zatrzymuje się na takich…dla naprzykładu:
Bobik pisze:
2008-04-27 o godz. 03:06
No, nie mogłem się oprzeć. Jedno z moich najulubieńszych dań!
Carpacio brzmi jak aria,
albo opery tytuł.
Pomińmy kulinaria,
jest dosyć do zachwytu
powodów, a po primo,
jest olio di oliva,
co czasem drugim głosem
nadmiernie cichym bywa,
po drugie parmigiano,
co nie jest totumfackim,
lecz deux ex machina
(przyznajmy:nader grackim)
topikiem, ma non troppo,
i tu z teorią koniec,
bo jeszcze jest sól z pieprzem,
co każdy wie zaskroniec
bezczelna woń bazylii
i cytryn udział skromny,
co każdy Włoch potwierdzi,
bogaty czy bezdomny,
i basta! Ach, wysłuchaj
i w programie wypatrz ją 😀
operę z bohaterem,
co zowie się Carpaccio!
Znalazłam coś zabawnego. Czy Bareya zna takie zastosowanie bretońskich naleśników???
http://www.dailymotion.pl/video/x4sd9w_la-migration-bigoudenou-o-crepe-de_creation
Krasnoludka porwali:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-10-24.html
Jak jakiś Bourdelak maczał w tym naleśnikowym cieście paluchy, to ja się nie dziwię 🙄
Też bym se pofruwała, bo tu pełnia i takietam, ale niestety, nadal pada 🙁
dzień dobry .. 🙂
Dwa razy mi zjadło wpis. Poniedziałek 👿
Domyślam się dlaczego – napisałem angielską nazwę ryb ba-ss, oczywiście bez kreski w środku. To już przesada.
Pepegor,
Dzięki za pierwsze miejsce. Nawet odpisać nie można, bo cenzura moralności nie przepuszcza. Teraz klaiwtzra glupieje.
Dobranoc Wsyzstkim.
Nowy, szkoda czasu na „gubienie” komentarzy, nawet tych najkrótszych: nawyk Ctrla + Ctrlc (+Ctrlv) — i po bólu 😀
Na takie wariactwa mojej klawiatury, jakie tu widzę, pomaga jednoczesne muśnięcie Shift i Ctrl (są obok siebie i łatwo się wciskają przypadkowo) 😀
*****
Zdjęcia Nemo i Nisi suuuuper! Nisiu, tu zmarzło więcej (np dalie 🙁 ), ale róże jakimś cudem też się trzymają ładnie! 😀 ;D
Oglądam też albumy Ewy… wracając nałogowo do niektórych… 😀
*****
Hi, hi, czyżby Placek (22.10; 13:57) zaglądał do- i pod mój blog?… nieee – z pewnością zbieg okoliczności – choć oczywiście miło byłoby móc po-współ-inspirować takiego Stylistę… 🙄 😉 😀