Czas bankietów i przysmaków
Tak się złożyło, że w najbliższych dniach będę ganiał z bankietu na bankiet, z uroczystego otwarcia nowej restauracji na inaugurację Festiwalu Filmów Kulinarnych, z uroczystej kolacji na uroczystość przyznania tytułu „Kucharz – Odkrycie Roku 2009”. Już martwię się o swoją kondycję a zwłaszcza wątrobę. A może wykażę się taką siłą woli, że nigdzie nie ulegnę pokusom? Wszystko natomiast opiszę starając się oddać zarówno smak dań, jak i atmosferę.
Pierwszą imprezą będzie otwarcie nowej restauracji w Hotelu Intercontinental przy ulicy Emilii Plater. Lokal nazwano więc „Platter by Karol Okrasa”. I wszystko jasne. Szefem jest Karol Okrasa, o którym tu wielokrotnie pisałem rokując mu wielką karierę. Myślę, że szefowanie restauracji w renomowanym hotelu to nie szczyt tej kariery lecz kolejny szczebel. Gościom nowej restauracji zazdroszczę, bo jadłem niejedno danie przyrządzane przez Karola (i niejedno razem z nim gotowałem) i wszystkie były doskonałe, choć często stosował zaskakujące zestawienia i produktów, i smaków. Okrasa to – moim zdaniem – kucharz natchniony.
Kolejną imprezą będzie otwarcie przeglądu filmów dokumentalnych po raz drugi zorganizowanego przez Kuchnię TV. Na inaugurację wybrano film pt. „Krew, pot i wino” w reżyserii Christophera Pomerenke. Twórca tego filmu oraz producent Chris McDaniel będą gośćmi wieczoru.
W programie przeglądu organizowanego przez Kuchnię.tv będą także smaczne niespodzianki dla widzów, warsztaty kulinarne dla dzieci i Smakowity Kiermasz.
Kuchnia.tv, organizator jedynego w Polsce przeglądu filmów dokumentalnych o tematyce kulinarnej, zaprosiła do udziału w wydarzeniu twórców filmów. Swoją obecność potwierdzili oprócz już wymienionych także inni: autorka i zarazem główna bohaterka filmu „Rozgryźć Alaskę” Ellen Frankenstein wraz ze swoją producentką Valerie Lapinski, oraz tytułowa postać „Historii Zażartego Pete’a” – Pete Czerwinski, wraz z reżyserem i producentem filmu Georgem Tsioutsioulasem. Spotkania z twórcami odbędą się bezpośrednio po projekcjach filmów.
Kuchnia.tv Food Film Fest to nie tylko uczta dla oka i ducha, ale również dla podniebienia. Widzowie zostaną poczęstowani przekąskami związanymi z tematyką filmów. „Filmy o jedzeniu zaostrzają apetyt i wzbudzają ciekawość nowych smaków. Dlatego, podobnie jak w zeszłym roku, chcemy dać naszym widzom możliwość skosztowania przekąsek, które staną się dopełnieniem filmów, które pokażemy” – mówi Małgorzata Seck, Dyrektor zarządzająca Kuchni.tv.
Imprezą towarzyszącą Kuchni.tv Food Film Fest będą organizowane przez partnera przeglądu, warszawskie convivium Slow Food, warsztaty kulinarne dla dzieci. Rozpoczną się one w sobotę o godzinie 13:00, zaraz po projekcji filmu „Co masz na talerzu”, w SKWERZE – filii Fabryki Trzciny przy skwerze Hoovera na Krakowskim Przedmieściu. Warsztaty poprowadzą m.in. Agnieszka Kręglicka, Katia Roman-Trzaska oraz my czyli Barbara i Piotr Adamczewscy.
Trzecia impreza o której wspomniałem to gala miesięcznika „Kuchnia” kreująca Kucharza Roku 2009. W artystycznej części wieczoru wystąpią Konrad Kucza i Gaba Kulka. Miejscem uroczystości jest znana stołeczna restauracja mieszcząca się nad Wisłą czyli Boathouse. Będzie zapewne też i smacznie i wesoło.
Komentarze
Łe jejku! Tak mawia się w Pyrlandii z wielkiego podziwu, zdziwienia, zaskoczenia i konfuzji. Zawiąż sobie Gospodarzu żołądek na supełek, cobyś się nie rozpuknął! W dzisiejszej poczcie popołudniowo – wieczornej znajdziesz sprawozdanie z wysuniętej placówki wywiadowczej, z dokumentacją.
W tym roku zdarzyło mi się być na dwóch bankietach. Zaletą jest pyszne jedzenie / przeważnie/, ale wadą późna pora. Po godzinie 22 nie mam już ochoty na najlepsze smakołyki. Te bankiety, w których będzie uczestniczył Gospodarz odbędą się chyba w normalnej, dziennej porze. Poza tym nie bardzo odpowiada mi jedzenie na stojąco. Nie nadaję się zupełnie na bankietowiczkę, wolę spotkania towarzyskie przy stole. Ale jestem bardzo ciekawa relacji z zapowiedzianych bankietów, bo przysmaki na pewno będą wspaniałe. No i te filmy – na pewno są bardzo ciekawe. Tego Gospodarzowi naprawdę zazdroszczę.
to połączmy jedzenie i film na talerzu … smacznego … 😀
http://prowincjalnawioska.blox.pl/2010/09/Salatka-Kaliny-Jedrusik.html
ja też wole kameralnie u przyjaciół .. się nagalowałam na pracowych bankietach i starczy …
Dorotal co tam słychać z uruchomieniem radia lokalnego?….
Magdaleno masz jakieś nowe wieści od Pana Lulka? …
Placek no no .. bo dostaniesz klapsa .. nie strasz nas ….
Spóźnione.,ale serdeczne życzenia dla wczorajszych Michałów.
Alina zapewne robiła z tej okazji podwójny bankiet-dla Michela
Seniora i Juniora 🙂
Witam, nie mam.
jesli sie jutro uda wczesniej wyrwac z pracy, to pojade do Eisenstadt.
Dziś dzień chłopaka … zdrowo żyjcie koledzy … 🙂
Magdaleno jak Ci się uda być to uściskaj Pana Lulka i powiedz Mu by się spokojnie i dobrze leczył bo my tu czekamy na Niego. .. 🙂
jeszcze 9 miesięcy i wakacje … 😀
Cóż, bankiety też dla ludzi, tyle, że nie wszystkich. Do paru lat wstecz bankietowałem dość często, teraz parę razy w roku. Ale atmosfera bankietowa zupełnie nie pasuje do jesiennego nastroju wytworzonego wczoraj przez Placka i powszechnie podchwyconego. Ten jesienny smutek jest w gruncie rzeczy bardzo miły. Skojarzenie samotności z miłością przywołuje wspomnienia. Ta samotność koegzystuje najlepiej z odmianą miłości zwaną zakochaniem. Wtedy, jeżeli tylko nie możemy być w pobliżu Obiektu, wybieramy samotność. W samotności tak pięknie można marzyć o Obiekcie. Nie wiem, o czym marzy Placek w samotności jesiennej. Teraz myślimy raczej o innych obiektach, np. dzieciach, które są daleko. Jak już się napawamy samotnością, idziemy na obiad do Okrasy, jeśli nas stać.
Oswoić zjesienniałe zmrocze?… – można też po leśmianowsku (bankiety żadną przeszkodą! 😉 ) 😀
Ja w bankiecie i zjesienniałym zmroczu dostrzegam tylko jedną rzecz wspólną, a mianowicie ożywcze jady.
😆
Nb, więcej by się znalazło – some like it hot, na ten przykład
„.”
Kropkę mi zmrocze zjadło… + ew emotikonkę jakąś 😉
pożegnanie września …
Cóż że dokuczał tamten czy ten
we wrześniu
przylatują kawki ze wschodu i północy
dojrzewają orzechy włoskie
zakwita różowy zimowit
świstak zapada w sen …
Jan Twardowski .. „We wrześniu”
Tez bym pobyl na jednym czy tez drugim bankiecie aczkolwiek, tak jak Krystyna, coraz gorzej znosze pozne obzarstwo. A to ostatnie jest nieuniknione w fazie przedswiatecznej, kiedy z racji roznych przynaleznosci wypada byc na dorocznej kolacji. Te odbywaja sie zwykle wtedy, kiedy wszyscy moga, tj czasem dopiero poznym wieczorem. Najgorzej z ta z mojej grupy sportowej, bo ostatnio powiedzielismy sobie smacznego dopiero okolo 21.30.
Filmow niestety tez nie zobacze, bo gdzie to mozna w ogole zobaczyc, w internecie chyba.
Za oknem pieknie, wiele piekniej niz samo okno.
pepegor
Jesli Gospodarz twierdzi, ze OKRASA jest natchniony to ja juz lece patrzec w te jego przepisy. Chyba, ze jest natchniony w jakis inny sposob…
pozdrawiam Towarzystwo Zebrane Serdecznie
Pyry będą dzisiaj jadły paprykę faszerowaną mieloną łopatką, ryżem i czosneczkiem. Kiedy będzie prawie gotowa, dostanie czapeczkę z sera i sos pomidorowy. Ponieważ w farszu jest ryż, żadnego wypełniacza do sosu już nieprzewiduję.
Owszem,orzechy włoskie na włościach dojrzały i wiewiórki urządziły
sobie super bankiet,ale,co mi tam ! Nie będę im przecież żałować.
Są dzięki temu w dobrych humorach i wesoło biegałą po okolicznych drzewach i dachach.Miły to widok dla oka 🙂
Dobranoc zimowe świstakowi, żegnam wrzesień, witam złoty październik.
Na szczęście nie muszę lecieć by sprawdzić jak pan Okrasa wysysa z kwiatów krew lub przyrządza „Duet z kaczej wątróbki: pasztet z prażonymi pistacjami na postumencie z grillowanej chałki i ciepły medalion, podane z granitą pietruszkową oraz konfiturą z czarnej porzeczki i jaśminu” bo już przeleciałem przez menu, a w samym lokalu jest kuchnia otwarta, a zatem każdy może zobaczyć na własne oczy, że mini pierożki są maleńkie a królik uduszony.
Wiem, że poprosiłbym o „rosół z ogonów wołowych i gęsiny podany z kluseczkami z kaszy jęczmiennej i sera wołoskiego”, prawdopodobnie trzykrotnie, nie bacząc na to, że zjadłem już pełnomorski amuse-bouche krem i lody gryczane.
Życzę panu Okrasie wszystkiego najlepszego i służę pomocą – natchnienie swoją drogą, ale solidna legenda o tym, że Emilia Plater nawiedza lokal by cieszyć podniebienie strudlem z gruszek też nie zaszkodzi.
Cieszę się też, że niektórzy cudzoziemcy mówią po angielsku i doceniają grę słów w nazwie restauracji. Okrasa by Plater takżę mi się podoba 🙂
Ha, a mnie się nie podoba. Pan Okrasa mi się nie podoba. Nie, jako męski egzemplarz, tylko jako kucharz. Może sobie Gospodarz mówić, że natchniony. Ja bym powiedziała, że z lekka szalony i bardzo rozrzutny. No, ale nie za jego pieniądze te szaleństwa odchodzą.
Bardzo lubię jesienne bankiety, a kanadyjskie Święto Dziękczynnienia też już za dwa tygodnie i ćwierć.
Keats – „Oda do jesieni” – każdego roku marzyłem o tym, by w czasie dożynek Gomułka właśnie to deklamował:
Pora mgieł i dojrzałych plonów
Bliska krewna słońca w porze popołudnia
Razem z nim jest karmicielką ludzkich domów
Pod strzechą pnie się wzwyż jak soczyste winogrona
W sadach zgina urodzajem gałęzie jabłoni
I napełnia każdy owoc dojrzałością aż do rdzenia
By nabrzmiały dynie, śliwki i orzechy w łupinach
Ze słodkim jądrem; przyszłe pąki przyszłych kwiatów zawiązuje do kwitnienia,
By wciąż dużo było kwiatów dla pszczół już następnej wiosny,
Choć wciąż jeszcze wszyscy wierzą, że to lato się nie skończy,
Bo ono kwitnie przepychem w płodnych, wilgotnych godzinach.
O, młodości szalona 🙂
Placku, dziękuję za Kaets’a. Bardzo go cenię.Cóż za pomysł, że Gomułka? w czasie dożynek? A on w ogóle poetów czytywał? Wiem, że rozumiał swoje ograniczenia i wzywał „kogoś z kultury” żeby mu wyjaśnili o co tym od piór chodzi. To i tak dobrze, bo byli tacy, co żadnych wyjaśnień nie potrzebowali.
Właśnie zjadłam żytnią, świeżą bułeczkę ze świeżo usmażonym powidłem.
Żaba nadal odcięta, a bardzo ciekawa jakości ogórków. Pyro, daj głos 🙂
Wczorajszego Michała świętowaliśmy na słodko, Młody lubi 😀
Haneczko – dopiero dzisiaj po południu rozetniemy butlę z ogórkami. Połowę, czyli drugą butlę, z zadowolenie wielkim zabrała Inka. Nad wieczorem zadzwonię do żaby i sprawozdam.
może się wyświetli …
moja wnuczka Amelka i wnuczka przybrana Mania oraz córcia (blondynka) i zięć i dziewczyna syna … 🙂
http://picasaweb.google.com/justmadal/AmelkaIMania?authkey=Gv1sRgCLTMl6OwjtbxLA#5521295764173074530
dzisiaj kupiłam ładne talerzyki szklane deserowe na wagę z Indonezji w Tesco … 🙂 małe wyszły po 1,5 zł a duże po 3,0 zł … 🙂
Amelka w bluzce w biało czerwone paski .. 🙂
Jolinku – za te śmiejące się, figlarne oczka, lody murowane.
To już wiemy Jolinku,dlaczego jesteś taka zakochana w Amelce 🙂
Dziędobry na rubieży.
Gospodarzu miły, kiedy będziesz popadał w obawy o swoje, za przeproszeniem, organa trawienne, pomyśl proszę o niejakim Andrzeju Mendygrale, kapitanie statku Chopin, który to Jędruś wraz z Chopinem odbył właśnie trzymiesięczny rejs po Europie, odwiedził ze dwadzieścia portów, a w KAŻDYM były chopinowskie jasełka połączone z bankietem. Nasz przyjaciel kapitan wrócił do domu okrutnie sfatygowany…
Pan Lulek jest znowu w domu 🙂
ergo:
1. nie szukajcie P.Lulka w Eisenstadt
2. nie dzwońcie już do Marcelego, bo ledwo zipie
dzień dobry!
Marceli sam zadzwonil 🙂 i wlasnie tez mialam to pisac 🙂
In memoriam Tony Curtis
I co powiedział Marceli, jak się ma Pan Lulek?
NEMO – DZIĘKUJĘ
Dzień dobry Szampaństwu!
„Pisarze do piór, studenci do nauki”! A krzyknę sobie gromko, co mi tam 😉
Basia przypomniała „Some like it hot” – wczoraj zmarł Tony Curtis. No ale pożył sobie trochę, i chyba niezgorzej, oby nam się…
Może to nie był klasyczny bankiet, ale ja na przykład uważam, że bankietowaliśmy w maju w „Różanej”, i to na siedząco 🙂
Leje, chociaż nie jest zimno (18C). Żeby tylko się rozpogodziło do niedzieli!
Pyro,
za cudze pieniądze łatwo być rozrzutnym, też bym była na miejscu Okrasy, można zaszaleć z egzotycznymi składnikami. Dla mnie podstawą oceny mistrza byłoby na przykład, czy potrafi dobrze zrobić zwyczajne mielone albo schabowego z kapustą, własnoręcznie 😉
http://www.youtube.com/watch?v=xWGAdzn5_KU
to dla Arthur’a Penn’a
wcale mnie to nie dziwi ze odszedl. sam fakt, ze mial szesc zon tlumaczy wiecej niz zrozumiec mozna
Zabawna jest ta Nisia. A co mnie obchodzą perypetie żołądkowe szanownego kapitana?. Cytuję: „Za cudze pieniądze łatwo” się nabawić niestrawności, bo nikt rozsądny nie uwierzy w „promocyjne akcje” cwaniaczków, co to na koszt podatników i pojeść, i popić sobie lubią.
E tam… lubił kobiety i żyć bez nich nie mógł. Jak one odeszły, to on też…
paOLOre,
Dziekuje za wiadomosci…domyslam sie, ze jest dobrze.
Lena
Alicjo,
Podobno grzyby u nas obrodzily!
Taki wlasnie dostalam telefonik.
Lena
w takim razie odchodzac zrobil bardzo zle i tylko sobie na zlosc. teraz dopiero zycie nabiera smaczkow. bez kobiet. az chce sie zyc … nawet do konca zycia 😆
Lena 😆 to masz zgrzybialy telefonik 😆
Lena,
grzybów nigdy za dużo! Teraz nie mam kiedy się wybrać (trzeba podjechać kawałek do zgrzybiałego lasu), może za parę dni. Ale jestem dość solidnie zabezpieczona suszonymi prawdziwami z Polski, zawsze o to dbam 🙂
A cóż Ty taki antykobieco nastawiony, *?* ?
Jeśli preferujesz mężczyzn, chyba nie ma powodu, żebyś pogardzał płcią odmienną? Facet by Cię nie urodził i o ile wiem, jeszcze podobne cudo się nie zdarzyło…życzę szczęścia w świecie bez kobiet, jeśli uda Ci się taki stworzyć, może jakieś Wyspy Hula-Gula? 😉
Był Synuś ze swoim Wnukiem. Miałam już gotową paprykę faszerowaną, dałam im po 1 sztuce na talerz. Synuś, że Igor tego nie będzie jadł. Warzyw nie lubi. Hm, nie zauważyłam. Wrąbał do gołego talerza, tylko skórka paprykowa została. Obydwaj poczęstunek „odrobili” – zabrali psa na dłuższy spacer, wybiegał się z naszym pięcio-latkiem.
Pan Lulek znowu na nogach, tylko kalendarz mu się zatrzymał 😀
alez Alicjo, sama napisalas a ja skromnie pozwolilem sobie zauwazyc, ze zrobil bardzo zle i tylko sobie na zlosc. teraz dopiero zycie nabiera smaczkow. bez kobiet. az chce sie zyc ? nawet do konca zycia
i od razu na hula gula
hmm
a w zasadzie dlaczego nie. sponsorujesz? choc w jedna strone 🙄 prosze 🙂
sama widzisz nemo, ze to n ie takie zle z kalendarzem. zawsze znajdzie sie ktos uczynny i go popchnie. gorzej jak mu stanie co innego a bedzie sam 😐
Arthur Penn miał jedną żonę (od 1955 roku) i żył 88 lat.
Tony Curtis miał 6 żon (4 rozwody) i żył 85 lat. Ostatnia żona (wdowa) rocznik 1971. Może niekompatybilna z astmą 🙄
Tyle o szkodliwości wielokrotnych związków małżeńskich 😉
PS. Prawdziwe „Curtisy” chodzą po 250 000 dolarów.
Tony Curtis o ostatniej żonie:
„I keep her young too” 😉
Lubił koty
Sponsorowałabym (może tam dobre wiatry wieją?), ale na razie kasy brak, może w jakiegoś lotka zagrać? Jak nie zapomnę, to w sobotę kupię kuponik 😉
Moja kuchnia od dziś nosi nazwę „Splatter by nemo” 😎 Gotuję mus z jabłek i przecier pomidorowy 😉
niestety zmarł młody człowiek … były wokalista Budki Suflera
http://www.youtube.com/watch?v=NaoLS_MJ3uU&feature=youtu.be
Pan Lulek ledwie wrócił do domu i już na mnie zwala swoje własne decyzje … znaczy dobrze się czuje … 😉
Funeralnie dziś na blogu.
To ja się dostroję.
Byłam dziś u kamieniarza, kupować nowy nagrobek dla taty i siostry – jakkolwiek by to głupio nie brzmiało, stary się zużył. Uprzytomniłam sobie, że wybieram również dla siebie, bo grób jest trzyosobowy i jedno miejsce czeka na lokatora…
Brrrr.
👿
Nawiasem mówiąc, znaleźliśmy bardzo ładny, szlachetny w swej prostocie, z granitu w dwóch kolorach. Jakby co, to już wiem, jak się ubrać, żeby się kolory nie gryzły.
😆
i jeszcze to śpiewał..
http://www.youtube.com/watch?v=uXtmA-oapbk&feature=related
Wszystkich Was napadło? Czy tylko Lulek zwariował, a reszta się dostraja. Umarł aktor; żył całą gębą, wziął udział w jednej z najzabawniejszych komedii filmowych Długi czas prostych i nudnych ścieżek unikał, widzowie go kochali. To bardzo dużo w tym zawodzie. Chwała mu i dobra pamięć.
A Ty, Nisiu, weź prysznic, otrząśnij się po nim, jak nasze psiaki, włącz muzykę (smętna zakazana) i niech Ci się nie spieszy. Nie ma dokąd.
Nisiu, w takim razie, tak na wszelki, wypadek zapodaj jakie masz ostatnie zyczenie?
Pyro,
przecież dzisiaj nastrój tu o wiele weselszy niż wczoraj 😯
Upiekłam foccacię, dziś ostatnie posiedzenie grotołazów (spotykają się co 2 tygodnie) lokalnego klubu u Geologa, tego z rumuńską żoną. Od jutra będzie mieszkał we własnym domu w okolicach Berna. Przyszłe zebrania – zapewne u nas 🙄
Pyro, w ogóle się tam nie spieszę. Naprawdę byłam kupować ten nagrobek, w piękny, pogodny dzień – i jestem bardzo zadowolona z tego, który nabyłam. Uwaga o tym, że może być dla mnie, jest całkiem neutralna – normalną koleją rzeczy on naprawdę może być dla mnie, hehe. Jednakowoż nie traktuję tego jakoś ekspresowo.
Przy okazji spodobała mi się rozmowa z panią, która nam sprzedawała dzieło kamieniarskie. Młoda, sympatyczna dziewczyna, prezentowała zdrową dumę z rodzinnego interesu: firmę zakładał jej pradziadek kamieniarz artysta i tak przechodzi ona na pokolenia coraz młodsze. Dewizą firmy jest solidność – „na pewno nie sprzedamy pani chińczyka”. Nie wiedziałam, co to „chińczyk”, a otóż jest to nagrobek z granitu obrobionego chemicznie, przy pomocy wytrawiania powierzchni jakimiś żrącymi chemikaliami. Z latami brzydnie, bo ta chemia w nim siedzi i go rąbie. Nagrobki firmy „Hera” (to nazwisko pradziadka i familii – a ja kiedyś myślałam, że im się boginie pomyliły) są, proszę pani, obrabiane mechanicznie, znaczy się po bożemu i przetrwają lata.
I naprawdę mają ładne wzornictwo.
Tak więc, jak widzisz, Pyro, jam pozytywna – jak zwykle.
Pytajniku – ostatnie życzenie to skazaniec! 🙄
A zresztą co mi tam, powiem Ci. Mają przyjechać Ryczące Dwudziestki i zaśpiewać „Odpłynął Tom do Hilo”.
http://www.youtube.com/watch?v=5TVegWXywhQ
Nisiu, a moze masz jeszcze jedno zyczenie. rozczulilem sie przy tym smutasie.
skad w narodzie skojarzenie takiego donioslego dnia ze smutnymi kawalkami. jest mi teraz 🙁 ze tak smutno moze byc. to lepiej pozostan z nami Nisiu
Jolinku,
60-tka to wiek średniawy, powiedziałabym, chociaż w takim wieku nie wypada umierać.
U mnie aura listopadowa (chociaż ciepło) i nie nastrajająca do uśmiechu, jak lunęło tak leje, a że już trochę liści kolorowych, jest dość smętnawie. Sprawdzam radar – to chmursko jakby się zawiesiło i ani myśli odejść 🙁
W tej sytuacji Hula-Gula byłyby dobrym wyjściem, jakoś tak kojarzy mi się, że tam wieczne lato i błękity.
Co na obiad? W lodówce łosoś i sola, ogórek, pory, jajka, wszystko inne wyszło. Nawet ziemniaki, a dzień jest akuratny na placki ziemniaczane.
Gospodyni domowa od siedmiu boleści 🙄
Na swoją obronę powiem, że od 2 dni nie było kiedy zrobić zakupów, a za róg nie polecę w taką słotę.
przeciez wszyscy jestesmy Nisiu na to skazani. co by to nie znaczylo 😆
Alicjo, czyzby mietle Ci wcielo?
Toż mówię: nigdzie się nie wybieram.
Piosenka jest piękna, nie? Śpiewano ją na statkach, kiedy marynarz umarł. Albo kiedy go zatłukli na gretingu kotem o dziewięciu ogonach.
Brrrr.
A ja właśnie nastawiłam chleb „purpurat” z mojego ulubionego młyna. Napiszę, jak wyszedł, podejrzanie dużo wody kazali wlać. Pażywiom, uwidim. Za trzy godziny prawda wyjdzie na jaw.
A gdzie się podziała Echidna?
Bo wpadła mi w ręce o wiele weselsza piosneczka:
http://www.youtube.com/watch?v=8AeKimjRIn0&feature=related
Aj, nie zauważyłam lepszego wykonania!
http://www.youtube.com/watch?v=9eIHuGjrC0k&feature=related
? , mietła w kącie – w taki deszcz nie latam 😉
Witam.
Deszczowo chociaż bardzo ciepło 25 w +. jak siąpi to często przypomina mi się Zębaty.
http://w857.wrzuta.pl/audio/4lgfWZ7UF1G/maciej_zembaty_-_ostatnia_posluga
Nisiu,
czy sprawdzałaś dzisiaj poczte?
Jotko, już znalazłam ten list!
Ja chcę na bankiet! Szczególnie na pokładzie „Fryderyka Chopina”, albo po zejściu z niego w jakim porcie 😉
Nisia,
czy na taką okazję trzeba się wydekoltować, wybrylancić i takie tam szpilki różne? Dobrze wiedzieć, jeśli się zdarzy okazja, a u mnie wyjatkowo żeglarski rok, jak nigdy przedtem i w ogóle nigdy. Gdzie nie pofrunę – żagle 😯
Pogody na niedzielne żagle mi potrzeba. Na razie – na dwoje babka wróżyła.
Sola przesunięta, bo Jerzor pojechał do pracy na rowerze, ale wróci z kumplem samochodem, tak leje. A mówiłam!
Zrobiłam remanent grzybów – 4 litry suszu w słoju to chyba nieźle, co? Moja siostra wzniosła oczy do nieba, że przechowuję grzyby w szczelnie zamknietym słoju, dlaczego nie w torbie papierowej, czy czymś tam. Toż to by mi one dopiero zgrzybiały w naszym wilgotnym klimacie! Tu tylko zimą jest sucho w domu, bo kaloryfery i kominek.
Idę jakąś sałatkę z pomidorów wykombinować do tej soli. Pomidory mam.
A takiego, wlasnie nie zejde z tego swiata. Przynajmniej nie w tym podejsciu. Kusi mnie ten zakon Templariuszy. Wyobrazam sobie, zasiadam w Jury a na wspanialym koniu jako woltyzerka brylujen sliczna Templariuszka w stosownym stroju. W zakonie sa panie i panowie. Bylby to przebój sezonu. Lecialyby najwyzsze oceny.
Ja tam nie szczedzalbym braw.
A co mi tam, pójde na calosc
Pan Lulek
Trzeba mi wielkiej wody” śpiewa Alicja. A Młoda drze się do telewizora. Lech gra na nowym stadionie z Salzburgiem. Różne wariactwa mnie się w życiu czepiały, ale nadal nie widzę sensu w ganianiu w 22 osoby za jedną piłką.
…i jeszcze sędziowie z nimi 🙄
Panie Lulku, jak to milo znow Pana poczytac, a jest Pan w formie 🙂
Danusko, wczoraj dla moich solenizantow przygotowalam bouchees a la reine bo obaj lubia. Te foremki z ciasta francuskiego kupuje gotowe. Wiecie zapewne, ze to jakoby Maria Leszczynska, zona Ludwika XV, wymyslila to danie.
Panie Lulku – jak Cię kocham serdecznie, tak wezmę kij tułaczy i pokuśtykam do Burgenlandii, żeby Ci w zęby dać! Kto to widział tak nas straszyć? I kto nie chciał się leczyć w szpitalu? Czekaj, no Zarazo!
Siatkówkę oglądam 👿 O żeszszsz 👿
Ja tam wolę Nemo.
Wy tu o twarzowych granitach, a ona walczy z porą roku, tzn z urodzajem. Dalej tak Nemo, Ty jedna z niewielu jeszcze. Moje pomidory, zasadzone pod zadaszeniem ( Jotkowie widzieli) wyrosły podczas moich nieobecności poza zadaszenie i oblewał je deszcz, więc oblazła je ta zaraza. A teraz, nawet to co radykalnie obciąłem z gałązek które przedtem nie były zasięgu deszczu jest też zatrute. Mimo to, następnego lata spróbuję jeszcze raz. Nigdy jeszcze nie zainwestowałem tyle w pomidory, co w ostatnich latach. Czekam więc nadal na satysfakcję.
Dobranoc
O, dzięki za uznanie, Pepegorze 😉
Właśnie chciałam coś wrzucić dla poszukujących ładnego kamienia na obelisk, krawężnik, obudowę kuchni, ławeczkę ogrodową etc. 😉
Chińskie granity bywają bardzo piękne i mają certyfikat Fair Stone.
Wróciliśmy z zebrania w praktycznie pustym poza umeblowaniem kuchni mieszkaniu. Focaccia została popita piwem, jeden z kolegów przyniósł misę creme brulee własnej roboty – dobre było 🙂
Alicjo, ubierzesz się w zależności od bankietu, okazji, kto wydaje itp. Tylko lepiej na pokład żaglowca nie wchodź w szpilkach, bo Cię znielubią… a przynajmniej będą cierpieć na widok Twoich zgrabnych nóżek. ONI będą widzieć tylko rysy na deskach pokładu…
A poza tym nieeeee wiem, ja nie bankietowa.
Co do granitów, to na pewno są piękne. Moja rozmówczyni miała na myśli produkt kamieniarski, być może wymyślony, a na pewno stosowany w Chinach i noszący u nas miano „chińczyka”.
Pepegorze,
moje pomidory też ucierpiały, bo nie są chronione przed wilgocią na 100 procent, a lato było dla nich szczególnie niekorzystne, kiedy już miały duże, zielone owoce 🙁 Obcinaliśmy, co tylko zeschło i zbrązowiało i jakoś trochę uratowaliśmy. Najlepiej miały się te na balkonie i przy murowanych ścianach, tam chyba było najcieplej. W każdym razie zbiory są na tyle duże, że rozdajemy i przerabiamy na puree. Małych pomidorków jest bardzo dużo, kwitną i rosną bez opamiętania. Malinowe i bawole serca mają owoce ciężkie i dorodne, a w miejscach obciętych chorych pędów pojawiają się nowe, zielone i zdrowe. Gdyby nie było zimy, owocowały by chyba przez cały rok 🙄
Przed wyjazdem na wakacje musimy jeszcze zebrać dynie i schować w miejscu, gdzie nie grożą przymrozki.
Wyrwałam dziś ostatnią kalarepkę
PS. Ważyła 3 kg.
http://eurasian.com/finland/granite/baltic_green.html
Mój granit okazał się fiński. Lubię Finlandię. Połączony był z jakimś czarnym, ale nie zapamiętałam nazwy.
Higieniczny się Blog zrobił ostatnio, o jedenastej wszyscy spać idą…
Hej, za oceanem też nikogo nie ma???
Upadek obyczajów, daję słowo.
No to śpijta, jak chceta. Przyjemnych snów życzym Wam my tu, na rubieży.
Za oceanem jeszcze wysiadują. Dopiero wróciłam z zakupów i z banku. Skunksy ponure zablokowali mi kartę debetową i nie mogłam wybierać pieniędzy z maszyny w Polsce ani innej Szwecji, nawet w Kanadzie. Musiałam się udać do, zeby mi odblokowali. Z kartami kredytowymi tak jest od jakiegoś czasu – udajesz się w świat, meldujesz bankowi, ale z debetowymi pierwsze słyszę. Nic to, nie wydałam swojej forsy, wydawałam rodzinną 😎
Deszcz przestał padać.
Serdecznie pozdrawiam Pana Lulka, Szymona Templariusza Internetu, Pogromcę towarzysza Saladyna i Woltyżerek, Gorliwego Obrońcę Wiary w Radość Życia, Poetę, Oficera i Gentlemana 🙂
Nemo – Piękna kalerepa. Przepiękna. Jej skromna połowa wystarczyłaby członkom SlowFood Warsaw na całą zimę.
Epitafium:
Tutaj leży dama,
Po raz pierwszy sama.
Dama bezimienna, ale z pewnością kochana 🙂
Spokojnej nocy.
usłyszałam głos ptaszyny,że dziś Danuśki imieniny .. Danuśka wszystkiego najsmaczniejszego i dużo pieniędzy na te smakołyki .. 🙂
dzień dobry .. 🙂
Panie Lulku witamy w domu .. tylko niech Pan nie rozrabia po całym blogu i dba o siebie …
haneczko może to taktyczna przegrana … 😉
nemo to jakiś mutant .. czy to zdrowe jak rzepa? .. 🙂
Dzien dobry,
Tez sie spiesze z zyczeniami dla Danuski, zeby nie zapomniec w ciagu dnia… Samych przyjemnosci dla ciala i ducha, Danusiu 🙂
Jolinku, obejrzalam Twoje wczorajsze zdjecia, Amelka ma niezwykle spojrzenie, urocza dziewczynka a mama tez duzej urody!
Danusko, dla ciala i duszy 🙂
Alino dziękuję .. 🙂 .. Pyro lody wczoraj były.. 😀 .. Danuśka prawda, że kocha się takie dziewczynki (grzeczne) bez wysiłku i z przyjemnością … 🙂