Zasługi wileńskich domów publicznych w dziele popularyzacji herbaty
W Rosji znano ją od XVI wieku. Podobnie w Anglii, Holandii i Francji. W naszym kraju wprawdzie tu i ówdzie zdarzały się już herbaciane wieczorki ale do powszechnego picia herbaty było jeszcze daleko.
Wiele lat, jak powiedzieliśmy , musiało upłynąć nim napój, obecny już w większości salonów Europy, dotarł nad Wisłę. I tu początkowo traktowany był jako lekarstwo a czasem (jak twierdził cytowany wyżej botanik w sutannie ksiądz Kluk) wręcz trucizna.
Wstyd przyznać, ale do spopularyzowania herbaty przyczyniły się znacznie wileńskie lupanary. W 1754 roku, gdy przez stolicę Litwy przetaczały się rosyjskie oddziały maszerujące do Prus w związku z tzw. wojna siedmioletnią, w zamtuzach odwiedzanych przez Rosjan obowiązkowo pojawiła się herbata, która wówczas już była napojem używanym w cesarstwie powszechnie. Tą drogą, przez siedliska rozpusty, za pośrednictwem bywających tam, podobno licznie, artystów herbata zaczęła przenikać i do przyzwoitych domów. A w sto lat później, gdy dzięki księżnej Bedford (znów anglofilskie skłonności Polaków przyczyniły się do przeniesienia nowej mody nad Wisłę), która wprowadziła obyczaj podwieczorków czyli spotkań towarzyskich przy obowiązkowej herbacie, cieście i kanapkach, napój ten bez reszty opanował polskie stoły. I te arystokratyczne, i mieszczańskie, i artystyczne. I tak trwa owa moda do dziś. Tyle tylko, że nie w agencjach towarzyskich, które są dokładnymi odpowiednikami wileńskich lupanarów. Ale co tu i teraz się w nich pija to ja nie wiem!
Komentarze
Miłego dnia z herbatą lub bez, jak kto woli 🙂
Dzień bez aromatycznej,mocnej herbaty dniem straconym !
Dzisiejszy zapowiada się dobrze,czego i Wam życzę 🙂
Cudownego dnia życzę wszystkim. 😀
Nawet nie mam czasu poczytać poprzednich wpisów, mam nawet wątpliwości, czy jeszcze pamiętam jak się nazywam. 🙁
Wszystkim tego tygodniowym solenizantkom i solenizantom, z całego serca życzę, samych dobrych dni, pogody ducha, zdrowia i stałego szczęścia .
Dostałam od Starszej filmik, który jest a ‚ propos piątkowego tematu; jak piękna jest reakcja zwierzątek po zjedzeniu amaruli. 😆
http://www.youtube.com/watch?v=lVfZngr9aFo&NR=1
Miłego dnia życzę Blogowisku. 😆
Tez nie wiem co sie tam teraz pija, trzeba by zapytac marynarzy.
Niewinnym Inocentom zycze na wszelki wypadek wszystkiego najlepszego na imieniny, a reszcie blogowiczow pogodnego, lipcowego dnia,
pepegor
Innocenty to dopiero jutro 😉 Dziś jest wtorek – Natalii i Julii. Też pewnie niczemu nie winnych 😉
A w lupanarach i zamtuzach pija się szampana 😉
A ja piję średnio 4 herbaty dziennie i żyć bez niej nie mogę! Rano pyszna i mocna earl gray, po obiedzie zielona – dobra na trawienie. Owocowa na deser – czyli fajfoklok, a wieczorem zielona z melisą na dobry sen.
PaOLOre, Twoje uwagi na temat diety – bardzo dowcipne.
Nie o tym jednak, nie o tym…
Zainteresowały mnie Twoje zdjęcia, zwłaszcza te z Helu.
Na Stacji Morskiej bywałem jeszcze w czasach, gdy pan Krzysztof S. nawet nie marzył o fokarium, a biedna Balbina (dokładnie:Balbin) męczyła się w baseniku na zapleczu Stacji.
Szef helskiej placówki UG – podziwiam go za pasję – wyraził kiedyś opinię, że jego misja będzie zakończona, gdy ze spokojem będzie mógł zamknąć fokarium, a zwierzęta bez pomocy człowieka poradzą sobie z samodzielną egzystencją w Bałtyku.
O, pokickalem cos.
Nie man tu odpowiedniego kalendarza, ale zagladalem wczoraj w domu i to archaikum mi przy tym podpadlo. Albo zna ktos kogos zywego o tym imieniu?
Dzien dobry Nemo, czytalem z przyjemnoscia Twoj dialog z Plackiem minionej nocy. Nie spodziewalem sie wiec Ciebie dzisiaj tak wczesnie. Walczysz dalej?
Pepegorze,
to był jakiś nagły atak insomnii po przespanych kilku godzinach, może już tzw. senile Bettflucht 🙄 Odprężona kołysanką Placka pospałam jeszcze nieco nad ranem, aż do 8:30. Może to pogoda taka, pochmurno, chwilami słońce, jesiennie jakoś…
Nemo, przychodzi nam tu trzymac warte, bo malo jakos ruchu dzisiaj.
Pyra, wiadomo, odcieta od swiata, Alicja jeszcze spi…
A jak tam kabaczki? Jadamy tego ostatnio sporo i jeszcze nam sie nie znudzily. To jednak sie rozni od zuccinii, szczegolnie jak sprobowac na surowo. Moge te mniejsze jesc jak ogorki.
Wychodze na miasto, wiec:
na razie
Moje kabaczki kwitną nadal męsko, ale cukinia się stara i dziś na obiad ratatouille, z pierwszym własnym bakłażanem 😉
polska nazwa tego ziola pochodzi od lacinskej – herba thea;
rosjanie natomiast przejeli nazwe(czaj) z chin (cza),
ktore sa ojczyzna tego zacnego badylka.
Witaj, Chesel 🙂
Na tym blogu jest sporo miłośników dobrej herbaty. Ja też piję jej dużo, zwłaszcza na śniadanie. Ostatnio zebrałam trochę kwiecia na herbatkę ziołową prosto z ogródka – pysznogłówka (melisa amerykańska), bławatki, nagietki, kwiat szałwii, malwa. Na razie się suszy.
Pocieplało. Jadę po sadzonki sałaty.
Herbatki ziołowe z ziół , które zbiera się samemu smakują znacznie lepiej od tych kupowanych. Ja na ziołach nie znam się, więc ich nie zbieram, ale jeśli gdzieś w pobliżu rośnie lipa, warto samemu zebrać kwiaty. Niestety, piekne lipy rosną w pobliżu, ale przy ruchliwej drodze, więc nie nadają się do spożycia. Ale tak pieknie pachną. Piłam kiedyś herbatę lipową parzoną w domu i pachnie zupełnie inaczej niż ta kupiona w sklepie.
Dziś dzień jest taki senny,wczorajszy zresztą także.Ze snem nie mam więc zupełnie problemu, a jeszcze , o zgrozo, zdarzają mi się ostatnio poobiednie drzemki. Szkoda na to czasu, ale co zrobić, kiedy oczy same się zamykają.
Fokarium w Helu warte jest obejrzenia. Dobrze jest trafić na porę karmienia, kiedy wszystkie zwierzęta można obejrzeć w całej okazałości. W Bałtyku żyją także nieliczne morświny, o których przypomina się przy okazji wyciągnięcia martwego morświna zaplatanego w sieci rybackie. Problem mogłyby rozwiazać specjalne czujki ostrzegające te rzadkie zwierzęta. Mówi się już o tym, więc może doczekamy się kiedyś skutecznej ochrony.
Dziędobry na rubieży.
Krystyno, jak to dobrze, że napisałaś o sennym dniu. Właśnie zastanawiałam się, czemu się przewracam.
Skoro to dzień, to jeszcze się prześpię… bez wyrzutów sumienia.
Pochmurno i sennie,
tak jakoś zrobiło się jesiennie.
Ale lata broń Boże jeszcze nie żegnamy,
tylko chmury na chwilę gościmy
nad naszymi głowami.
Herbatą aromatów pełną
nasze smętki przegnamy
i jesienne nastroje,
jak nic pokonamy !
Danuśka pozytywistka…
Danuśka optymistka…
Muszę chyba zacząć obmyślać poemat zjazdowy.
Wszak tradycji musi stać się zadość !
Nisiu- oczywiście,zawsze do usług 😀
Danuśko, dobrze wiedzieć!
Danuśka do pióra! Ja – do mietły 🙁
Zioła – u nas zawsze zbieraliśmy. Lipa tutaj rzadko rośnie i niestety, też przy bardzo ruchliwej ulicy, z żalem ją omijam. Z ogródkowych mam tylko nagietki i ogórecznik-samosiejka od lat, ale on się nie nadaje do suszenia. Ja zajadam na żywo, przechodząc mimo, tylko listki trzeba zgnieść, bo leciutko kłujące. O, i dziurawiec mam oraz melisę! Ta ostatnia inwazyjna i tępię, ale i tak jej sporo. Znalazłam też krzak dzikiej róży, ale feler ten sam, co z lipą – przy ruchliwej drodze Bath Road 🙄
Z dziką różą mam taką zagwozdkę, otóż niektórzy nazywają ją głogiem, a dla mnie głóg to zupełnie inna para kaloszy. Idę pogooglać!
O, to jest dla mnie głóg. Idę zaposiąść wiedzę w temacie dzikiej róży.
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Crataegus_monogyna_fruits.jpg&filetimestamp=20060903164658
Dokąd dziś, a do Quesnel! Oczywiście tam jest tak pięknie jak w całym regionie, jak rozumiem. Dziś link do ciekwago przedsięwzięcia – miasto będzie odzyskiwać cieplo odpadowe i pozostałości z przemiału w tartaku do produkcji energii na swoje potrzeby. Ponoć pierwszy taki system w Ameryce Północnej:
„…system that will use waste heat and left-over
residues from milling at West Fraser?s Quesnel sawmill to generate both heat and electricity. The approach and technologies employed make the project a first in North America. No trees or other forest biomass will
be harvested solely to power the QCES.
Tu więcej, dla zainteresowanych tematem:
http://www.city.quesnel.bc.ca/DocumentBank/News%20Releases/2010/2010.07.07_Quesnel.CES.pdf
A to po mojemu i według encyklopedii – dzika róża. Z ciekawostek przyrodniczych wyczytałam, że przed wiekami stosowano ją jako lek przeciw wściekliźnie 😯
Ciekawam, ile to pomagało…U mnie w domu zbiorem owoców zajmowała się smarkateria, tzn. ja i siostra, a potem sprzedawałyśmy Cześkowi (Ojcu), który przerabiał to na wino. Mogłyśmy zbierać dla herbapolu, ale to zbieranie na wino tak nas wyczerpywało, że na wiecej nie miałyśmy siły. Zbierało się także owoce głogu i tarniny (nalewki), morwy zżerało się prosto z drzewa, były białe i czarne, niebo w gębie! Poza tym ciągle coś się zbierało i suszyło, rumianek, lebiodę, pokrzywę i Bóg jeden wie, co jeszcze (pewnie mi się przypomni).
O właśnie, pomysł dla Gospodarza – wpis o ziołach, tych dzikich, nie ogrodowych! Aha – wyszłam na ogródek, żeby popatrzeć, co w materii zielniczej, przy okazji zajrzałam na ten agresto-czarnoporzecznik. Powoli dojrzewa, kilka było juz całkiem czarnych, spróbowałam. Smakuje znakomicie i każdemu polecam, bardziej agrestowo smakuje, ale czarnoporzeczkowo też.
Pycha!
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Rosa_canina.jpg&filetimestamp=20050827194904
Wando, u mnie też robi się, co może… tylko powiem Ci, że na tej wyspie nie da się uciec od monotonnego szumu skrzydeł. Z jednej strony chwalę (już kiedyś dyskutowaliśmy o tym), z drugiej strony… szpeci to krajobraz. W Niemczech też trudno znaleźć miejsce, gdzie nie widziałoby się wiatraków. One nie są tak romantyczne, jak te stare, drewniane…
Ludzkość pożera energię. Ja też, ale bardzo oszczędzam – nie ze sknerstwa, tylko nie lubię marnotrawić. Gaszę, gdzie niepotrzebnie sie pali lampa. Komputer chodzi na okrągło, ale to ma wytłumaczenie – korzysta z niego zawsze kilkanaście osób na różnych półkulach. Wy też 🙂
http://www.powerauthority.on.ca/Page.asp?PageID=924&ContentID=5109
Idę zastrzelić sąsiada. Od dwóch godzin uparcie przycina równiutko każde źdzbło trawy, które nad poziomy wyrasta, a to gizmo do przycinania jest wyjatkowo hałaśliwe, coś na kształt wiertła dentystycznego, tylko głośniejsze. Psiakość. Nie mam dwururki 🙁
za Alicją poszłam w google w sprawie głogu i natrafiłam na obrazek tegoż, a dalej, na blog zapalonego winiarza, na początek wino z głogu właśnie: http://dobre-wino.blog.onet.pl/Glog,2,ID339017737,n
może kogoś zanteresuje 🙂 .
Herbatką lipową raczono mnie w dzieciństwie w razie przeziębienia, wtedy było więcej miejsc do zbierania tych aromatycznych kwiatów, nawet w Warszawie. Teraz nie odważyłabym się, choć wokół mam sporo pięknych lip. Na mojej okołokrzakowej łące pełno dziurawca, rumianku i niekiedy mięty, może powinnam zacząć zbierać i mieć w pogotowiu? Najbardziel lubię herbatę zieloną, a ostatnio posmakowałam w czerwonej, o której się mówi, że sprzyja figurze 🙂
Owszem, jest kulinarnie 😉
http://www.youtube.com/watch?v=TbGnK_qLL_8&NR=1
Zbieram tylko kwiat lipowy w naszym parku. Innych grzechów nie pamiętam. Znalazłem sklep prawie cynamonowy! Alicjo, byś się tu czuła!
Sery rozliczne, mięsa, często już zamarynowane, i pyffka jak z bajki.
Niestety nie ma szczęścia bezwzględnego. Ceny! Horrrrendalne! Sama zobacz.
.http://picasaweb.google.com/cichal05/Pyfffko#
http://picasaweb.google.com/cichal05/Pyfffko#
Całe szczęście, że krieka nie lubimy bo byśmy poszli w bankruty!
Cena od dużego palca, u nas dużo tańszy, ale i tak omijam, bo lubię czyste piwa, bez żadnych dodatkowych smaków. Najdroższy jest chyba Chimay z tej serii naokołobożenarodzeniowej, ale też jest poniżej dychy i butelka 0.75l, to rozumiem.
Sklepik piękny! Przypomina mi atmosferę naszego Cook’s Delicatessen.
…tyle, że u Cooka jest bardziej „starożytnie”, jak mawia moja znajoma 😉
Alicjo, Wikipedia właściwie oznaczyła głóg i dziką różę.
Elektrownie wiatrowe występują także u nas, m.in. w rejonie Pucka. Z ciekawością je oglądam, ale wolę, że nie zakłócają mi krajobrazu. Ale za to mam niedaleko, choć niewidoczną z moich okien, bardzo, baaardzo wysoką wieżę przekaźnikową. Stanowi dobry punkt orientacyjny.
Tak mi sie wydaje, ze Quesnel projekt czystej energii nie bedzie mial wiatrakow?
Quesnel bylo swego czasu na szlaku poszukiwaczy zlota (Wikipedia oczywiscie)
„Quesnel is located along the gold mining trail known as the Cariboo Wagon Road and was the commercial centre of the Cariboo Gold Rush”
oraz:
„It is claimed to be home to one of the world’s largest gold pans”
Moze dzieci gdzies z rowerow dojrza zlote okruszki?
Wando,
nie łudź się, dzieciom pot zalewa oczy, pedałować muszą, a nie rozglądać się za okruszkami złota!
🙂
Jerzor wziął się za sprzedawanie mnie 😯
Poszedł do Pani z „Amber Room” i się dogadał. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Dawno mówiłam – artysta tworzy, artysta nie jest sprzedawcą/kupcem!
Artysci wolą rozdawać, czegośmy w czasie wizyty w Kingston, doświadczyli razem z Ewą!
Ciekawe, ze stworzono przeboje o herbacie (mysle o Starszych Panach i ich „domowej herbatce” oraz (chyba) Doris Day i „Tea for two”), a jakos nie znam zadnej piosenki o kawie.
ROMek… kawa? Proszę bardzo 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=qlTk8IMfbVA
Łoj… czarny chleb, czarna kawa 😯
http://www.youtube.com/watch?v=stNuT6KDMLo
No, kulinarnie jest! DŻEM!
Do tego czarny chleb, czarna kawa 🙂
Witam!
Instr. do szukania piosenek o kawie.
You tube-song about coffee. Miłego sł.
Ta „kawa” z bollywoodzkiego filmu to podobno po pundzabsku znaczy wrona, a to ptak raczej niz napoj.
Nauka nie poszla w las – po wielodniowym kursie dobrych manier wyladowalem w burdelu. Nie wiem czy jest to dokladny odpowiednik lupanaru wilenskiego, ale sadzac po groznym wygladzie pana z wasami i dobermana, watpie. Byc moze bedzie inaczej w koncu ciemnego korytarza.
W powietrzu unosi sie zapach kapusty, rocznik 1928.
Na pytanie „Gdzie sa wilczyce i herbata ? „otrzymalem odpowiedz „plac staruszku i nie marudz”. Jesli slad po mnie zaginie, pamietajcie o ogrodach.
zenski smutek
No ale co rusz wyśpiewują, że kawa, kawa… z mlekiem czy bez, oto jest pytanie 😉
Jam zdecydowanie herbaciana, aczkolwiek nie pogardzę kawą.
Cichal,
ja też otrzymałam sztukę, więc mi tu nie wypominaj! Wiszą te żagle i coraz bardziej mi się wpisują w ten salonik, chyba którymś zmysłem czułam (wpatrując się w Ewine pierwsze w Miami), że takie cuś by mi akuratnie…
No i mam 🙂
zet 10:39,
może w takim razie mijaliśmy się w Stacji koło Balbina, któremu kibicowałem od pierwszych tygodni (przypłynął zimą 1992) aż do zejścia pięć lat temu.
A co do zakończenia misji, to nie będzie chyba takie proste, bo człowiek nie tylko pomaga fokom, człowiek im także zagraża. Krzewienie świadomości ekologicznej to też misja.
Ostatnio znaleziono w Jastarni martwą fokę. Martwe foki zdarzają się i nikogo nie bulwersują. Ta jednak była zawinięta w dywan, na łbie miała foliowy worek i była mocno okaleczona. Kto? Po co?
Matko jedyna,
Placek!
I na co Ci było łazić po burdelach?! W końcu nazwijmy przybytek po imieniu 😎
Z tego podobno choroby paskudnej można się nabawić 🙄
Nie wiem, czy dzika róża pomoże…
PaOlO,
u nas z tym walczą (wyrzucanie folii z 6-pack do jeziora i takie tam), ale walczący są w nielicznej grupie. Zwierz ludzki zwycięża 🙁
Alicjo – Zle przeczytalem, nie te drzwi. Nie nierzad ale urzad wojewodzki. Lupanar jak u pani Rozy w Wilnie.Slynela z dobrego smaku i serca. Naprawde 🙂
Rzeczywiscie szampan, ale drozszy od mojego samochodu
Widziałem faceta, który wrzucił do wody dwa stare akumulatory. Na zwróconą uwagę odpowiedział z wdziękiem: Odp….się stary… co z braku alternatywy, wykonałem…
…bo my jesteśmy takiej starej daty osobniki, co to produkujemy jak najmniej śmieci i po sobie sprzątamy Cichal, a zwłaszcza żeglarze wiedzą o tym. Kto posprząta po dzisiejszych beztroskich młodych (MPO?!) – pojęcia nie mam.
Mania pięciu opakowań dla malutkiego słoiczka z kremem na pyszczydło. Napyskowałam firmie, a jak! Odpisali, że muszą się stosować do światowych standardów. Podrzuciłam pomysł, że może by właśnie naprzeciw tym standardom. Jest sporo ludzi, którzy wybiorą firmę z głową, tą ekologiczną. Się nie dało wytłumaczyć, bo co oni sobie mają zawracać gitarę, jak jest sprawdzony schemat. Jaki schemat? No taki, ze pudełko ładne, celofanik, w pudełku to i śmo i jeszcze więcej opakowań i podobno panie to lubią.
Mnie to, z przeproszeniem, podkurza okrutnie, ja nie chcę walczyć z celofanem i innymi tam, ja chcę krem na pysk i minimum opakowań, słoiczek!!!
Nie dali sobie przetłumaczyć, oni wiedzą lepiej, niż życzliwy klient, czyli ja.
Placek… 😉
Alicjo – Napij sie herbaty i walcz, nawet z wiatrakami, jesli wykielkuja tuz obok Twych porzeczek. Z kremem na pysku czy bez kremu, nie ustawaj 🙂
W Toronto wprowadzono oplate za plastykowe torby w Biedronkach, ale kazde ziarnko maku nadal wiezi sie w pancernych okowach. Dobrze, ze Kafka tego nie widzi.
Z drugiej strony sa ludzie ktorym bardzo zalezy. Kazdej wiosny uczniowie pobliskiej szkoly wylawiaja akumulatory z jeziora. Syzyfowi tez kiedys sie uda. Mysle pozytywnie – lzy sa slone, szkodza trawie.
U nas też we wszystkich no frills i tak dalej, 5centów za torbę, okazuje się, że ludziska potrafią liczyć, tylko trzeba ich lekutko walnąć po kieszeni 😉
Ja, jako blogowa Torba, od lat noszę swoje torby w torbie, myśląc -może niewielki wkład, ale zawsze coś tam 🙂
A propos uczniów, obawiam się, że oni działają na zasadzie – hej, idziemy sprzątać świat, nie będzie klasówki!!!
Ale kilku z nich utkwi w głowie, że …
http://www.youtube.com/watch?v=VC2gsLinYBk
Zaslugi wilenskich domow publicznych sa faktem historycznym, Fundamentem na ktorym zbudowano wspolczesne tego typu przybytki. Zadne tam spodniczki z lateksu ale pelna nagosc, nie torebkowa lura, ale herbata organiczna, nie karta kredytowa, ale papier. Sprawdzilem postep w tej dziedzinie i serce mi rosnie – pewna instytucja na Pomorzu oferuje „pelne spelnienie, a na deser mila rozmowe przy filizance pysznej kawy lub czaju syberyjskiego, a takze mozliwosc ogladania telewizji”. Slowo w slowo. Nawet jeden z reporterow Polityki ktory zglebil ten temat pare lat temu, mogl wybrac swoj ulubiony trunek. Cena detaliczna – 200 zl za godzine. Jest to godzina lupanarowa, ale nigdy nie mialem glowy do arytmetyki.
Pan Zagloba usiadl pod rozlozysta lipa i rozkoszowal sie subtelnym zapachem
ja tam bym podzielil, ale przeciez, to juz mamy z czapki, Placek , przytrzymam sie Twego wymiona, jesli pozwolisz i o ile dam rade, oj o m za duzo i czkawka mi nie wyszla, to pewnie przez te truskawki, co w doniczce obrodzily w ilosciach dwoch, czego tez zycze
http://www.youtube.com/watch?v=Y5O7pT-mJjw
Pogoda w poludniowej Burgenlandii cesarska. Jak zwykle.
Pan Lulek biega jak maly samochodzik. Czasem sapnie , czasem st?knie , ale jak to mowi taki jeden: Alleluja i do przodu .
Ludzie co to mlode kobiety potrafia zrobic ze starszym panem…,
Ja cie nie moge. Szkoda gadac…
Alicjo (21:21)
święta racja. Od lat obserwuję w mojej szkole akcję sprzątania świata. Niewielka część uczniów tak naprawdę przejmuje się ekologią, a tylko cząstka z tej małej grupy nie „wstydzi się” pracować przy kolegach. Nie widzę u nich żadnej pasji, żadnego pomysłu jak mogą pomóc otoczeniu 🙁 Najważniejsze dla nich, że nie mają lekcji 🙁
Dzien dobry.
Doczytuje, ale nie jest tego wiele. Cieszy mnie, ze Slawek sie odezwal i szkoda mi, ze nie zauwazylem wczoraj jeszcze.
Slawek, nie mialbys jakiegos linka na jakies locum w Paryzu lub blizszej okolicy. Cos na niewypasiona polska kieszen, niedaleko od stacji metra? Prosili mnie, a beda w sobote u mnie. Pomysl prosze. Albo inny ktos wie?
pepegor,
jest doskonała, praktycznie jak na zachodnie warunki, groszowa meta, pod Paryżem. Jest to Dom Pielgrzyma – przyjmują wszystkich – sióstr Niepokalanek bezhabitowych. To jest polski dom, równiez z wyzywieniem.
Nie wiem czy będą jeszcze miały miejsca. Ja na wakacje lipcowe załatwiałam to w marcu. Zdarza się, ze ktos z jakichś powodów rezygnuje. My skrócilismy pobyt o dwa dni, bo chcielismy jeszcze pojechac do Normandii. Niech spróbują. Pozdrowienia.
pepegor,
tu jest adres:
http://www.maisons.mission-catholique-polonaise.fr/ – 32k