To nie te listki, to szwindel
Świeże liście herbaty w jednej z fabryk Sri Lanki Fot. Piotr Adamczewski
Od XVIII wieku herbata, wchodziła w modę w krajach zachodniej Europy. Nieco więcej czasu zajęło wejście mody na ten napój do polskich domów. Była modą , stawała się powoli potrzebą a także coraz świetniejszym źródłem dochodów.
Import i handel herbatą był podstawą ogromnych fortun. Chińczycy w Kiachcie – granicznym mieście na Syberii – prowadzili handel wymienny oddając herbaciane liście za futra i bele materiałów przywożone tam przez rosyjskich kupców. Był to dla obu zresztą stron handel nader intratny, a że w grę wchodziły milionowe sumy często pokusa jeszcze łatwiejszego zysku prowadziła do przestępstw. Producenci do herbacianych listków dorzucali (i to w niemałych ilościach) liście innych roślin. Kupcy nie byli w stanie tego wykryć. Potem – już w handlu detalicznym na terenie Rosji i Polski – dochodziły oszustwa popełniane przez właścicieli magazynów i sklepów prowadzących sprzedaż herbaty a także właścicieli traktierni, restauracji, herbaciarni i kawiarni. Ci ostatni np. dość często herbaciane fusy suszyli i wykorzystywali po parę razy. Proceder ten tak się rozpowszechnił, że np. w Warszawie hurtownicy udzielali rabatu kupującym, gdy przynosili oni ze sobą paczki wykorzystanych już herbacianych liści.
Z oszustwami podjęto stanowczą acz nierówną walkę. Alfons Bukowski – asystent przy katedrze farmacji i farmakologii Uniwersytetu Warszawskiego wraz z M. Aleksandrowem – prowizorem farmacji opublikowali w 1888 roku w „Wiadomościach farmaceutycznych” traktat zatytułowany „Badanie herbaty i herbata warszawska”, w którym opisali przypadki oszustw i metody ich wykrywania. Piszą m.in.: „Herbata, której kraj nasz spożywa nader poważną ilość, z powodu braku ścisłej kontroli, bywa często fałszowaną. Nadużycia te, w znacznej nawet ilości, zdarzają się przeważnie z tańszemi gatunkami herbaty, jaką spożywa ludność uboższa. Zwiedzający Wystawę hygijeniczną, mieli chociaż w części sposobność przekonania się, jaką herbatę dostarczają nam nietylko drobni handlarze, sprzedający swój towar na łuty, lecz niektóre firmy cieszące się zaufaniem ludności pewnych okolic miasta.
Do badania używaliśmy rozmaitych gatunków herbaty począwszy od najtańszych do najdroższych, jakie nabyć mogliśmy na łuty i funty w niektórych sklepach i handlach warszawskich.”
Okazało się, ze większość herbat była fałszowana. Badacze wykryli w nich liście wierzbówki wysokolistnej lub wiązu pospolitego. Sporo herbat uznali za parokrotnie wcześniej parzone.
W konkluzji Bukowski i Aleksandrow postulowali utworzenie przez władze miasta chemicznej stacji prowadzącej systematycznie badania wszystkich produktów spożywczych wprowadzanych do handlu. Przy okazji badania herbaty bowiem stwierdzili, że np. cukier, bez którego herbaty wówczas nie pito, fałszowany jest nagminnie dmiałkim piaskiem lub gipsem.
Miłośnicy prawdziwej herbaty wiele obu badaczom zawdzięczają. Oni sami zaś po napój ten ? jak twierdzili – sięgali dość często, deklarując się jako zaprzysięgli smakosze i miłośnicy badanego produktu.
Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach fałszerze herbaty przerzucili się na inne produkty. Nigdy nie trafiłem na paczkę herbaty, która by smakowała jak siano lub suszone liście wierzbówki. Ostatnią taką paczkę miałem w rękach przed pół wiekiem. Miała ona na opakowaniu napis Herbata chińska i była pakowana w hurtowni pod Warszawą. Dziś delektuję się naparem z pięknie pakowanych na Cejlonie herbat z moją ulubioną Uda Watte na czele.
Komentarze
Dzień dobry.
Eh, fałszerze; pomysłowość człowieka, który chce zarobić na modzie, zdrowiu, pożywieniu, więcej, niż wynosi przyzwoity zysk jest nieograniczona. W starych książkach kucharskich podawane są rozliczne sposoby na unikanie zakupu fałszowanego miodu, masła, cukru, nieświeżego mięsa i ryb. Dzisiaj masowo produkuje się fałszowane wędliny, wyroby garmażeryjne, konserwy mięsne, masło z małą ilością „masła w maśle”, serów żółtych z mleka w proszku. Na dobrą sprawę biedny człek z pełnym zaufanie może jeść tylko to, co sam zrobi albo zrobi to ktoś w zaprzyjaźnionej kuchni. A oszustwa popełniane w produkcji „zdrowej żywności”? A suplementy diet? A jogurty z żelatyną? Mam wrażenie, że człowiek lubi być oszukiwany, byle miał to, co jest trendy, „zdrowe”, ligh i tu kilka innych cech można dopisać.
Dostałam ostatnio od córaska chińską Białą Małpę. Ona małpa jest zielona i łagodna 😯
Haneczko – mimo licznych zapewnień miłosników zielonej herbaty, nijak nie mogę doszukać się jej smaku – sianem leci.
Lista podróżnych :
Jolinek na Litwie,
Jotka w Niemczech,
Nisia – na Darze Młodzieży
Barbara – w krzakach
Zgaga – u Siostrzenicy
Danuśka – przychodzi do siebie po hawajskiej nocy upojnej
Pepegor – przygotowuje się do wizyty Jotki z Pasztetnikiem
Dorotol – żegna Jotkę z Pasztetnikiem
Haneczka – w swoim akwarium
Pyra – przed podróżą
wróciłam … 🙂
Jolinek – siadaj i opowiadaj
O Jolinku, jak było, zadowolona?
Znakomita wiekszsc – szanownych zebranych co dnia na tym forum – siega po herbate jakby automatycznie z „gornych polek” moze i ulegajac zludzeniu, ze herbata stoi na jakims „wysokim poziomie”. Po prostu kupujemy dobra herbate.
To co pije w pracy czasami – chociazby dlatego aby miec rozeznanie w temacie, zapewne herbata nie jest: 100 saszetek za kilka zlotych. Co to moze byc?
Oczywiscie falszuje sie wszystko i to na potege ale da sie jakos ten gaszcz przebrnac. Nie jest lekko ale da sie.
pozdrawiam Towarzzystwo Zebrane
Małgosiu Wilno piękne .. tuż po odnowie zabytków .. pogoda kiepska …jedzenie takie sobie .. towarzystwo mieszane .. 🙂
Jolinek, a mniej lakonicznie 🙂 ?
Pyro, wszystko się zgadza, tylko nie w akwarium, a w pieleszach (poniedziałek) 😆 Poza tym w niedzielę przenosiłam się do malutkiej dziupli, bo remont szaleje i zagarnia nowe przestrzenie 😕
haneczko może mi się uda więcej napisać wieczorem bo wpadłam wir zajęć … 🙂 … no i poczytać Was muszę wstecz .. 😉
Ciekawe, iż od kiedy przerzuciłam się na zieloną – czarna herbata nie smakuje mi wcale, nawet super-drogie i renomowane ‚brendy’, które ongiś uwielbiałam… A zieloną mogę pić z przyjemnością nawet najtańszą – nie wyłączając supermarketowych ‚maczaczy’ i ‚wisielców’… 😀
___
Legenda:
‚maczacz’ – torebka ekspresowa bez sznureczka
‚wisielec’ – torebka ekspresowa ze sznureczkiem
Dzien dobry, u mnie upalny, ponad 30° i tak ma byc co najmniej do srody.
Pyro, kiedy po raz pierwszy sprobowalam zielona herbate, tez mi nie smakowala. Teraz lubie i pije na zmiane z czarna. Od czasu do czasu pije Lapsang Suchuong (ulubiona Alicji). Nie zniechecaj sie do zielonej, sa o roznym smaku.
Na portalu Onet, w kiosku, jest dzisiaj artykuł „Polka rozwiedziona” o staropolskich rozwodach (XVI – XVIIIw.) okazuje się, że z tą cnotą staropolską jest tak, jak ze staropolską kuchnią – termin dotyczy II poł XIX w; wcześniej ani nie chcielibyśmy jeść tamtych potraw (patrz Kitowicz) ani panowie nie chcieliby podpisywać tamtych intercyz, a cnota tyczy epoki wiktoriańskiej, równie opresyjnej w całej Europie.
Żyję,ale przeżyłam na tych Hawajch tornado !
Relacje dotyczące imprezy były stopniowane. Na pytanie,jak było
pierwsza odpowiedź brzmiała -świetnie.Bawili się do rana,wszyscy
tańczyli ( co nie jest takie ewidentne).Jednym słowem super !
Czy są jakieś szkody ? Eh,tylko 1 stłuczony klieliszek.Pestka.
No tak,ale…. jest jeszcze podziurawiony papierosami obrus,do wyrzucenia.Ok- to był byle jaki obrus,da się przeżyć.
Relacja sąsiedów z dołu – koszmar,takiej głośnej imprezy na osiedlu
jeszcze nie było. Relacja sąsiada obok – miła impreza, sympatyczna
muzyka,lubię kiedy młodzież się bawi. Tak różne reakcje sąsiadów
mnie nie dziwią,to po prostu bardzo różni sąsiedzi i bardzo odmienne
podejście do ludzi.
Niestety dzisiaj rano odkryłam rzecz najbardziej przykrą : zginęł jeden
z moich biżutów ( prezent od Osobistego).Przy okazji dowiedziałam się,
że zginęła też komórka jednej z koleżanek.Jest nawet podejrzany.
Kolega kolegi,który przypłątał się w sposób nie zapowiedziany
i był niestety z innej bajki.Był krótko i został przez towarzystwo wyproszony,bo nie zachwywał się odpowiednio.Dziewczyny złozyły
dzisiaj zeznania na policji.Aha,biżut nie leżał na wierzchu,był w szufladzie,
nie miał jakiejś kosmicznej wartości,ale dla mnie miał głównie wartość
sentymentalną.Cóż,da się przeżyć,ale przykre 🙁
Czeka mnie jeszcze rozmowa z Osobistym na ten temat.
Oj Danuśka, tak mi przykro. Wartość materialna to pikuś przy tej drugiej 🙁
Dzień dobry Szampaństwu.
Oj, to niemiłe, Danuśka. Bo jak mówisz, drobne stłuczki i szkody poimprezowe można przeżyć, zwłaszcza, że jak pamiętam, było sporo ludzi. Ale kradzież nie wzięła się z przypadku, to nie wskoczyło nikomu z Twojej szyflady do kieszeni.
Pewnie Twoja Alicja czuje się paskudnie, jako gospodyni.
Przyjmij wyrazy.
Te składam wyrazy, ale wiesz Danuśka ? To jest niezła szkoła dla Ali, jej odpowiedzialności, jako organizatorki i gospodyni, jej poczuciu społecznej przynależności do grupy z jednej, do rodziny z drugiej strony. Tobie wyrazy, ale głębokie współczucie, dla Małej.
Alino wyprobowany zostal Twoj przepis na serek z truskawkami i smietanka, nie mialam migdalow, dodalam w zamian olejek zapachowy i dzieciaki zjadly z zachwytem i nie tylko dzieciaki
Dziewczyny dzięki ! Pyro,oczywiście masz rację, to jest szkoła życia.
Tego w tej imprezie obawiałam się najbardziej,że przy tak dużej ilości
osób Ala nie będzie w stanie zapanować nad całością.I tak się stało.
To było do przewidzenia, że trudno będzie zapanować nad taką grupą, może więcej szkła by się rozbiło, jedna dziura więcej. Ale złodziejstwo to już inna sprawa.
Lekcja nr.1 – nie wpuszczać na imprezę ludzi „na przyczepkę”, których osobiście się nie zna, chyba, że ręczy za tę osobę ktoś dobrze nam znany.
Też byliśmy młodzi i nie wszystko nam się udawało…
Apaw. Wypisałem w sobotę sznureczek do żarełka manhattańskiego i koncertu poezji ks. Twardowskiego specjalnie dla Ciebie, bo nikogo innego to nie interesuje, ale Ty też nie zareagowałaś. Nadmiar pracy?
Wczoraj byłem na świetnym koncercie szantowym Darka Ocetka i jego grupy w Kominku na Greenpoincie. Spotkałem innych „siwowłosych kapitanów”, dowiedziałem się o paru odejściach…smutno, ale nic to, żyjemy! I jeszcze śpiewamy „Hiszpańskie dziewczyny”!
Wracając do herbaty, pijam w torebkach, jak nic innego nie ma, ale dla mnie to zmiotki bez aromatu, moze jestem niesprawiedliwa, ale dla mnie to takie trochę oszukane, herbata *jakaśtam*, zmielona na proch.
W niektórych domach serwuje się kawę, która wygląda jak mocna herbata (czytaj – lura), albo herbatę – jedna torebka na litr wody 😯
Nie trafiłam na taką zieloną, żeby mi smakowała rzeczywiście. Najlepsza była z Tajpei, nie mam już opakowania, to nie podam nazwy i producenta. Charakterystyczne było to, że całe listki były zasuszone i jak się zalało wrzątkiem, rozprostowywały się. Były to nieduże listki, a herbata jak na zieloną, wyjątkowo aromatyczna.
U mnie króluje yunnan i lapsang. Japonka ze sklepu herbacianego ma przeróżne herbaty, ale dużo z jakimiś dodatkami, suszone owoce, płatki kwiatów itd. a ja lubię czystą herbatę, bez dodatków.
Cichal – kokiecie jeden! Kto Ci powiedział, że nikt nie zainteresowany? Konsulat, jak ciastko z lukrem sobie obejrzałam dokumentnie, podziwiałam robotę renowatorów (meble takie sobie. Nie, żebym miała lepsze, a nawet podobne). Na kraby zamknęłam oczy cbdb.
Na Cygnecie mieliśmy solidną parząchę liściastą 🙂
Po dziewiątej, +25 C i 88% wilgotności. Sauna.
Cichal, mnie zawsze intersują twoje teksty i zdjęcia, które zamieszczasz, ale nie zawsze daję temu wyraz. I tak jest pewnie z innymi. Należysz do tych nielicznych, którzy potrafią pokazać fotografie i to bardzo się liczy.
Co do herbaty,ta zielona lisciasta, o której pisze Alicja jest rzeczywiście dość dobra. Wiadomo też, że musi być oryginalna. Muszę tylko uważać, aby nie nasypać jej za dużo,bo bardzo powiększa swoją objętość.
Pyro, jeśli zielona herbata nie smakuje Ci zbytnio, to pij ją dla zdrowia. Wiem, że dla smakosza to trudne, ale może warto. Zieloną piję zawsze po obiedzie, bo wtedy czuję przemożną chęć jej wypicia. A mąż nie może jakoś jej polubić. Tylko czarna i czarna.
Danuśka,
miejmy nadzieję, że sprawa wyjaśni się, zwłaszcza, że ktoś jest podejrzany o tę kradzież.
Dorotol, bardzo sie ciesze, ze deser znalazl poparcie 🙂
Danusko, przykro z powodu tej kradziezy. Zdarzylo sie to i u nas w domu, po wieczorze zorganizowanym przez syna. Michel jest bardzo goscinny i otwarty wiec w trakcie imprezy przyszli znajomi kolegow, po ktorych pozniej zniknal slad. Skradzionych rzeczy (jego osobistych) nigdy nie odzyskal. Teraz jest ostrozniejszy co nie znaczy, ze przestal zapraszac. Co do sasiadow, podobnie jak u Ciebie, sa bardziej i mniej tolerancyjni na halas i muzyke. Jedna z sasiadek jest wyjatkowo krytyczna, jej przeszkadza nawet nasz pies.
Pozdrow Ale, prosze.
Pyro to ja jestem kokiet? A na wczorajszej paradzie nie byłem… ot gapam (jak pisze Nisia.
Moze zainteresuje to mieszkajacych w NY i okolicach. Przeczytalam, ze przy 14 ulicy jest Farmer’s Market, gdzie sprzedaja swoje produkty rolnicy z Woodstock i New Jersey. Podobno jeden z ciekawszych rynkow produktow bio.
4499
Krystyno,
dostałam kiedyś eleganckie pudełko chińskiej zielonej – oryginalnej z Chin, firma Lucky Shing CO.Ltd (reszta wszystko po chińsku) i ta herbata też była „wyrazista” aromatycznie i smakowo. Prezent był od konesera herbat, twierdził, że mowy nie ma o podróbce, i tak się czuło na smak i aromat.
Od niego też usłyszałam lata temu, że Chińczycy są mistrzami w podrabianiu wszystkiego, co na drzewo nie ucieka – znajomy mieszkał tam bo pracował na kontrakcie kilka lat.
Od czasu do czasu w dziennikach telewizyjnych słyszę, że znowu Chińczycy podrobili to czy tamto, a moja chińska synowa nie zostawia na Chińczykach suchej nitki. Powiada, że po prostu trzeba wiedzieć, gdzie i co u kogo kupić (mowa tu o Chinatown w Toronto), oraz do jakiej restauracji pójść.
Oj… czas na konkretną działalność, udaję się zatem.
Alino – pozdrowię 🙂
Alino, dziękuję za informację. Znam to miejsce tylko za daleko i za drogo. Mam pod nosem nasz wioskowy Farmer’s Market z dobrymi jarzynami. W sobotę Ewa kupiła m.in. buraki (5szt w pęczku i ogromny wiecheć botwiny za 2 dol. Na 14tej 3 buraczki 2.50 i tyle samo za osobną botwinę! Możemy też jeżdzić bezpośrednio jeżdzić do NJ bo to za miedzą.
Po raz drugi w ciągu tygodnia spaghetti – gotowiec, bo w kuchni i w korytarzu montowane były (a najpierw cięte) listwy przypodłogowe. Takie z solidnych, metalowych kształtek oklejonych folią drewnopodobną po stronie lica, montowanych na wkręty. Piła elektryczna, wiertarka i inne ustrojstwo ogłuszyły mnie dokumentnie. Nie, żebym się skarżyła – zrobić trzeba i wytrzymać długo też powinno. Niemniej jestem skołowana i „przywiązana do jednego miejsca. Matros z Rybą ponoć już po mnie wyruszyli. Zrobimy mini – rewolucję – przyjezdni prześpią się na tapczanie Ani (niewygodny i za krótki dla Matrosa), Pyra u siebie na złozonej kanapie, a na małej kanapce w dużym pokoju Ania. Jedną noc wytrzymamy.
WandoTX. Co sie porobiło z raidem na Alaskę. Spadł na 97 m. Głosuje codziennie ale takich niewielu. Parę razy wpisałem się Basi po polsku, jako jedyny zresztą!
Cichalu – nie umiem się zalogować; niby klikam, a nie wychodzi.
Nowy, Cichalu – Dziekuje Wam za kolejne uczty wzrokowe.
W zeszlym roku znajomi z Nicei przywiezli mi probki herbat francuskiej firmy Mariage Freres. Przywiezli, zaparzyli, zachwycili, wyjechali. Uzaleznianie niewinnych ludzi od wspanialych gatunkow kawy i herbaty powinno byc karalne. Jestem pewien, ze Marco Polo zgodzilby sie ze mna.
Pyro, trzeba się zarejestrować a potem step by step (czyli suchy przestwór oceanu po suchym stepie oceanu)
Ej Placku! chyba masz jakiś interse do mnie! Kudy mnie tam , szaraczkowi do Nowego!
Cichalu – Wybacz, ale gdy sie rozkoszuje, nie porownuje. Wyobraz sobie swiat z jednym rodzajem winogron, jednym smakiem herbaty, jednym gatunkiem sera, jednym ksztaltem chmur…Musze przestac bo sobie to wyobrazam.
Fotografuj i sie dziel 🙂
Zawsze Nowy, a ostatnio Cichal – jak panienki z białego, polskiego dworku na wydaniu – sama skromność i trzepotanie rzęs „Ale brwi to Waćpanna chyba korkiem przypalonym malusze.
– Słyszałam, że płoche tak czynią, ale jam nie taka.”
I Oni tak samo – skądże znowu, jakie fotografie, nieudolne póby, inni to dopiero…” Jak chwali Sławek, fachman i reportażysta prima sort, to uszy po sobie i aparat do ręki.
literówki, to przez te zacinające się klawisze, a nie zawsze poprawiam.
Cytuje – „Uszy po sobie i aparat do reki”. Koniec dyskusji 🙂
Plack, i jednym kształtem dziewczyn…
Pyro. Robię buzię w ciup i rączki w małdżyk!
Oj, pora na przerwę w zajęciach.Idę na ogródek, posłuchać…nie, nie skowronków, bo o ile wiem, nie występują w przyrodzie tutejszej. Ale robiny pośpiewają.
http://www.youtube.com/watch?v=MW45UVcyUtM
Witam, dzis w gorace przedpoludnie, sprokurowalam sobie metoda za darmo ina wlasnych plecach na drugie pietro w starym budownictiwe (ostatnie polpietro pomogl Rycerz) taka oto sofe „poniemiecka”
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/Sofa#slideshow/5487874312354056418
i jestem happy
Dorotol – fajna sofa. Ileż to szaleństwo Cię kosztowało?
Toż mówi, że darmo, Pyro… Fajne rzeczywiście.
A u mnie nagle jakaś lokalna burza nie wiadomo, skąd 🙄
Naprawde za darmo tylko musialam to przywiezc moim staruszkiem i wtachac, Alicja pewnie zna takie kanapy z Bartnik, w moim domu tez taka byla i od lat szukalam czegos w tym stylu.
O właśnie, nie doczytałam. Dorotko – zajrzyj do poczty. Dla mnie pilne.
To podpada mi pod klasyczne art deco. Znać to ja znam, Dorotol, tylko w domu po Bartnikach ostał się jeden fotel, stolik z blatem z serpentynitu i taki kredens paradny do jadalni, gdzie to szkło za szkłem, a reszta zastawy porcelanowej (najlepiej rodowej) w różnych innych częściach kredensu. Wysuwany blat kredensowy, taki podręczny do krajania ciasta czy czego tam, też z serpentynitu. Muszę zrobić zdjęcia, zanim to przepadnie! O, i dwie szafy garderobiane, z motywem podobnym, jak na sofie u Dorotola.
tak to jest art deco, jeszcze tylko szezlong mi potrzebny
Ależ masz zachcianki aśćka… szezlong jej potrzebny 🙄
Może coś znajdziesz korespondujacego, u nas ludzie wystawiają rózne takie tam do zabrania, ale prawdziwe starocie świtem bladym w weekendy wyłapuja handlarze staroci i potem sprzedają na targach „antyków”.
W Niemczech też chyba takie coś jest wiosną i jesienia chyba. U nas – praktycznie od znośnej pogodowo wiosny po znośną pogodowo jesień, popularne garage lub yard sale, komu tam co zbywa w domu. Wszak wiadomo – dla jednego śmieć, dla drugiego coś, czego szukał 😉
Na stare lata pewnie przyjdzie jednak wrócic do zawodu. Oczywiscie tylko wlasny wyrób w postaci pedzonej gruszkówki dla Pana Doktora specjalisty od operacji na bijacym sercu z wstawianiem klapek i zastawek. Co za sluzba zdrowia gdy lekarz na zakoczenie pobytu w szpitalu wrecza pacjentowi butelke wlasnej gorzaly.
Jutro ide w bój o wlasne uzebienie
Pan Lulek
Dorotolu. Toż to prawie Mme Recamier. Gratuluje.
Zagadka: W kącie stoi i sze boi? szezlonk!
Alicjo! No coś Ty! Przecież damie to nie przystoi (wg. Dorotola)
Placku, ale tak jak emeryturkę, to i aparacik mam niewielki…
Prosze „lopatka” mnie do glowy wlozyc, co nie przystoi????
U mnie w domu do dziś dnia stoi poniemiecki kredens z wysuwanym
blatem-praktyczne rozwiązanie.W komplecie z kredensem jest jeszcze
tak zwany pomocnik.Zjazdowicze widzieli i może pamiętają.
A zatem dzisiaj toast za naszych blogowych artystów fotografów,
co skromnie oczęta spuszczają,za udane,darmowe zakupy i
za wszystkich blogowych smakoszy herbaty ( za kawoszy będzie
następnym razem ).
Sto lat ! Ja moją cytrynówką ! Zgago,czy Ci smakowała ?
Dorotolu, co to jest, bo nie nadążam, lopatka?
cichalu moze byc lewatywka jak kto woli i co komu wypada
Dorotolu! Znowu nie kumam! Chcesz, jak piszesz, lewatywkę? I co komu wypada (I w jakim celu i kto za tym stoi?:))
Lewtywkę do głowy? Za duża perwersja, jak dla mnie…
to zalezy od tego co kto w glowie ma
No, co Wy? Dopiero toast wznoszony, a już rozhowory nieprzystojne są uprawiane? Kto przy stole o lewatywkach… Pyra wypije dopiero za godzinę, kiedy dzieci nadmorskie zjadą. Teraz trzeźwa jest, jak nierogacizna (kolega mój z pracy tłumaczył szefowi : „Ja telu pułkowniku, ja piłem? Telu pułkowniku, trzeźwy jestem , jak świnie, świeżutki, jak szczypiorek”)
… co kobiecie nie przystoi? 😯
Danuśka, „pomocnik” też był 🙂
Z Twoich zjazdowych zdjęć pamiętam, że masz dokładnie takie same wisiątka, jak u mnie na oknach.
Za tych, co fotoraportują i za tych, co na morzu!
To współczuwam Dorotolku, to współczuwam…
Sobie powspolczuj cichalku i to ostro, traktowalam Cie raczej przyjaznie, nawet prawilam Ci serdeczene, ludzkie komplementy, ale co poniektorzy i Ty wsrod nich, mysla, ze podlapali tzw. sztame z pewnymi osobnikami, to juz mozna co do innych wychodzic z jakims insuacjami, co Ty wiesz „ministrancie” z raczkami w maldzyk a geba rozwarta pseudo ironia ile zabiegow mnie kosztuje aby stworzyc mojemu dziecku dom i urzadzic go wede maich upodoban. Nie „wypada (wedlug Dorotola)” co nie wypada, szperac po garazach, kazda kuchta potrafi pojsc do sklepu i se kupic bylyszace podrobki a la polski konsulat.
Dorotko, wyhamuj! Nic nie zrozumiałaś z kpiarskiej wypowiedzi Cichala, bo to nie ironia była, tylko przyjacielska kpinka. Dziewczyno, nie bądź taka szybka.
Pyra ja rozumiem, ze twoja generacja jest bogobojna w stosunku do „chlopcztykow” ale to nie znaczy, ze ja musze te tradycje kultywowac.
Ironie, swiadczaca o inteligencji to mial Szysz, ktorego wygoniliscie z tego blogu.
Aszysz nie został wygoniony, nie pogniewał się. Jego zajęcia w „fabryce” kończą się w maju. Tak jest co roku i ASzysz wraca dopiero we wrześniu i to pod koniec.
Pyro Ty masz juz zwidy, chyba ten remont to jednak za duzy kulturowy szok dla Ciebie.
Tu burza w szklance wody, a w Atenach burza prawdziwa – grom uderzył w Partenon. Prawdopodobnie nie uszkodził ruin, ale wszyscy się zmartwili, bo 350 lat temu też uderzył piorun i pehowo trafił w beczkę prochu.
Pechowo każdemu się zdarza, nawet pieronowi, byle nie nagminnie 😉
Pyrze chyba chybnęło się „c”, albo ściemnia, że dobra z ortografii 😉
Alicjo – mam okruchy między klawiszami i czasem nie odbija.
Ja mam już tak starą klawiaturę, że też jak nie walnę, to się stawia. Zwłaszcza , jak wilgotno (sauna wielka dzisiaj). Mam też brzydki obyczaj jedzenia porannej kromuchy przy maszynie, czytam, co na blogu i nie zauważam, co na klawiaturę spada 🙄
Pyro! Alicjo! Przepraszam i dziekuję za to, że też macie daleko do magla…
Kod ffee
to znaczy do Ciebie cichal…
Kochani, następnym razem napiszę już ze Świnoujścia. Mam nadzieję na wyciszenie złych emocji.
Dorotolu! Przepraszam jeśli źle zinterpretowałaś moje, dorotliwe, ale jednak kpinki. Wybacz i daj się lubić!
No to tak może, nagle mi przyszło do głowy:
http://www.youtube.com/watch?v=pJyGcwqtv-0&feature=related
Dawno temu, chyba moja podstawówka, nagrodę za debiuty na festiwalu w Opolu dostała dziewczyna, która śpiewała tę piosenkę. Nie, to nie jest oryginalna wersja – szukałam starej wersji z Opola, ale nie znalazłam.
Piosenka jest leciutka jak motylek i wdzięczna.
Dedykuję ją wszystkim Piotrom i Pawłom, czytającym blog i pisującym, tak się składa, że wszystkich tych, których wyliczam, znam z tak zwanego realu:
Piotr Adamczewski, czyli nasz Gospodarz, Owczarek Podhalański spod Turbacza, Pepegor nasz kochany i także zarówno Paweł z Wiednia, czyli PaOlOre. Jeśli kogos nie wymieniłam – to z emocji! Wasze zdrowie!!!
http://www.youtube.com/watch?v=-X1IRQ4zYkE
Człowiek powinien zrobić czasem coś pierwszy raz w życiu. Zrobiłam.
W wyniku telefonicznego molestowania poszłam na prezentację zdrowych i przeoszczędnych garów. Odsiedziałam swoje, a mecz przelatywał mimo. Znaczy, poświęciłam się uczciwie i całkowicie. Zaoszczędziłam najpierw 6 tys., potem już tylko 2, po upustach. Miałam uwierzyć, ale ja słabo wierząca, a za forsę w szczególności. Wróciłam do domu z darmowym kompletem noży za kwotę, której te noże w życiu nie widziały. Zużyję i wywalę. Mam spokój na resztę moich dni. Nigdy więcej 😆
Haneczko,
wypijmy za zdrowie solenizantów, co tam noże 🙂
U mnie zajzajer bulgocze leciutko. Piotrom i Pawłom dedykuję, bo akurat pasuje, a dziewczyna nasza, Polka.
http://www.youtube.com/watch?v=_8VpOJeUBhY&feature=related
A czy ja mówię, że nie 😯 Z całej duszy ZDROWIA SOLENIZANTOM 😀
chyba za szybko przeleciałam przez blog, bo zupełnie nie kumam kto, kogo i dlaczego, i czy w ogóle. Z kulinariów to ja dzisiaj tylko pokroiłam w kawałki 5 kg rabarbaru (więcej w sklepie nie było, zamówiłam 10 na czwartek) i zasypałam cukrem. Ma być z tego sok do picia (z wodą), te odsączone kawałki zamrożone będą do ciasta.
Jeszcze biusty kurczcze sobie zrobiłam na patelni. Z tym błękitnym, co to dorotol go lubi.
Wieczoram naprawiłam jeszcze jeden czaprak, już ostatni na szczęście, bo maszyna się buntuje.
Zdaje się, ze jakieś psy zostały na dworze i trzeba je wpuścić.
A, jamnik się poprawia, ma nieco mniej kanciaty zad. Jutro jadą pieski – nowe i najnowsze – do doktora na szczepienia itp
Wszystkim Piotrom i Pawłom (w tym moim doktorom od zwierząt) wszystkiego najlepszego, pociechy z blogu …
U mnie były gołąbki. Zrobiłam na dwa dni, ale zeżarli. Uczciwie przyznaję, że sama byłam bardzo aktywna 😉
Dzisiaj pieczeń z 1,5 kg karkówki. Niech spróbują dac radę 😎
To ja już zlegnę 🙂 Dobranoc 🙂
Gdzie jest Nemo? Brakuje mi.
Byłabym zapomniała – kiedy siedziałam na ławeczce w Połczynie, czekając na Sylwię panienkę, siedzący na sąsiedniej ławeczce pan notariusz, który był sobie zrobił przerwę na papierosa, na widok wiązki rabarbaru, usmiechnął się i podał mi przepis na nalewkę rabarbarową: pół litra spirytusu, pół litra soku z rabarbaru i 20 deko miodu (dla tych bardziej na zachód od Lwowa: 0,2 kg miodu). Pomieszać. Podobno nadaje się do picia już następnego dnia. I ma ze 40% 😀
Haneczko, dadzą!
To od czego takie my wszystkie chude 😯
…Kryśka z Kaliną!!!
Też dedykujem Pietrkom i Pawłom, piękne dziewczyny!
http://www.youtube.com/watch?v=izJKXJ14Wwk
W Kingston opowiem Ci o spotkaniu z Sienkiewicz. Nie chcę na blogu go bedą komentarze… Przypomnij mi, OK?
Przypomnę!
Od czasu do czasu przypominam tu na blogu i wspominam naprawdę od serca – byliśmy na ograniczonej przestrzeni pokladowej na oceanie i nie poazbijaliśmy się, przed czym przestrzegał nas ten, co opływał świat w szalupie, Jerzy Tarasiewicz z Ewą 🙂
Kołysał nas zachodni wiatr… 🙂
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#
kto chudy, ten chudy, proszę dziwić się za siebie…
Alicjo! Kocham Cię jak wnuczkę (Chociaż emocje się sprzeciwiają)
Mów do mnie dziadku! Powiedz o tym Jerzorowi, On nie musi mówić…
…a może już trzydzieści parę lat…. a może dziewięć, już nie wiem…
http://www.youtube.com/watch?v=9lN-x409DW4
O masz… znowu… Lubię tę piosenkę.
http://www.youtube.com/watch?v=PkFEtSOuxLw
O… właśnie…. Nahorny….
http://www.youtube.com/watch?v=inTeQ63Pn7Q&feature=related
…czemu nie? 😉 Poszłam.
http://www.youtube.com/watch?v=rYHhguqlTY0&feature=related
Hej… to jest to 😉
http://www.youtube.com/watch?v=i-7NVnLLeRw&feature=related
Teraz juz lecę, i życzę każdemu promenady do białego dnia. Ta taram… ta tam… 🙂
Przy lampce nocnej i ulubionych piosenkach Alicji,
Coraz bardziej żałuję, że w życiu blogowym uczestniczę głownie w wieczornych doskokach, ale jak się nie ma co się lubi….
Dzisiaj był tak pracowity dzień, że nie miałem czasu nawet zajrzeć do komputera, czyli na Blog. Lato – obowiązków przybyło mnóstwo, co przy całorocznym nieróbstwie jeszcze bardziej staje się odczuwalne. Niestety – astronomicznie nadziany babsztyl zobowiązał się płacić mi przez cały rok, ale żebym jej te 11 skrzynek kwiatków i 9 donic utrzymał w stanie idealnym przez prawie trzy miesiące (koniec czerwca, lipiec, sierpień i poczatek września). To się da zrobić (zbyt krótki okres, żeby wszystko padło.:) 😉
Skrzynki i donice obsadzone (przyjechała firma), słówko się rzekło…Niech to szlag trafi! Wkrótce mam dostać kogoś do roboty, dzisiaj byłem sam.
Barbaro, Placku – dolaliście jeszcze więcej miodu.
Cichalu, porozmawiamy w Kingston.
Pyro 17:40 🙂 🙂 🙂
Kicz,
Niedawno była mowa o tutejszych yard sale i garage sale. Bardzo popularne. Można tam kupić wszystko, czasami nawet bardzo cenne rzeczy sprzedawane za grosze, ale czasami (częściej) rzeczy bez wartości, czyli kicze. Zatrzymałem się przy jednej z takich wyprzedaży. W oko wpadł mi kicz, ale to kicz nad kicze.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/Kicz#slideshow/5488024085783415906
Za złota ramą gabloty panienka ubrana w suknię, w tle zegar. Kupiłem ($5), powiesiłem obok swojego baru. Teraz, przechodząc obok i spoglądając na to „dzieło”, muszę się napić. 🙂
Kicz zabiorę kiedyś do Polski, jako dowód kiczowatości tego kraju w wielu miejscach. Na szczęście nie wszystkich. Jest tutaj również dużo prawdziwej sztuki, prawdziwego życia i mądrości.
Nie wiem czy po tym wpisie i zdjęciu haneczka mi jeszcze rękę poda (za ten kicz).
Dobranoc. 🙂
Dobranoc 🙂
Kontynucja
http://www.youtube.com/watch?v=BTDQEPKKW5I
Dorotolu – Twoja sofa jest piekna, piekna jest podloga, firanka tez piekna. Gdyby to ode mnie zalezalo, zylbym w dwoch pokojach, secesja i art deco, drzwi w drzwi.
Truskawki tez byly nastrojowe.
Cichalu – Wyznales, ze masz maly aparacik. Bardzo Ci wspolczuje – badz dzielny. Jest w Tobie cos Meissnerowskiego. Oto szezlong dla Ciebie.
Rozczytalem sie o herbacie. Opinie ekspertow, zaklecia szamanow, magiczne slowa-wytrychy specjalistow od marketingu.
Herbata musi byc swieza. Amen.