Dawno, dawno temu (westchnienie żalu)…!
Nigdy nie udało mi się zjeść czegokolwiek z przyjemnością w dworcowej knajpie. I to bez względu w jakim by to było mieście. Ale przed laty bywało inaczej. Sam opisałem, sięgając do dokumentów, podwarszawski dworzec w Otwocku, gdzie smakosze warszawscy jeździli na świeży kawior, jesiotra i zamrożoną wódeczkę.
Podobnie było i we Wrocławiu co opisał cytowany tu autor wspaniałej książki „Przy wrocławskim stole”. Pisze on m.in.:
„Dobra kuchnia była i jest najlepszą wizytówką każdego miasta. Przed laty Wrocław witał podróżnych wyśmienitą kuchnią już na Dworcu Głównym. Kilka niezależnie działających lokali serwowało zarówno szybkie posiłki, jak i wyszukane dania. Przy gorących wiedeńskich kiełbaskach zadowoleni podróżni drugiej czy trzeciej klasy wdawali się w ożywioną dysputę z nieznajomymi. Wymagający zaś głębszego skupienia i miłego towarzystwa w spokojnym i eleganckim miejscu befsztyk, podany z puree, wykwintną sałatką i dobrym winem, ściągał do lokali wyższej klasy panów we frakach oraz damy z kuferkiem i parasolką w ręku.
Z pewnością dworcowa oferta kulinarna nie należała do najgorszych w mieście, skoro już od rana w wielu lokalach trudno było o wolne miejsce, ale 1 kwietnia 1920 r., kiedy to całą tutejszą gastronomię wzięli w swoje ręce Paul Gubert i Paul Wehe, przyniósł prawdziwą rewolucję. Wychodząc z założenia, iż należy starać się, by podróżny zechciał choć raz jeszcze wrócić do miasta, Gubert i Wehe postawili na kuchnię najwyższej jakości. W odnowionych lokalach oferowano specjalności nie tylko kuchni wrocławskiej, ale także wielu innych miast, dbając o gusta Bawarczyków, dortmundczyków czy berlińczyków. Serwowano też gatunkowe wina oraz piwa, których próżno by szukać w mieście. Nawet szybka kiełbaska wiedeńska, podawana na eleganckiej zastawie, jak wszystkie inne dania, smakowała lepiej niż kiedyś. „Na dworcu jest doskonała kuchnia – zachęcała reklama – wyborne wina oraz najlepsze piwa”. Eleganckie sale dworca i dobra kuchnia ściągały nie tylko podróżnych, ale nawet gości weselnych. Dbając zaś o wygodę i zadowolenie spieszących na pociąg, nie zapomniano też o kioskach z gazetami, papierosami, kanapkami, napojami i owocami w przejściach prowadzących na perony.”
No i komu to przeszkadzało? Bo dziś na wszystkich dworcach (nie tylko w Polsce) mamy kebaby, pseudo-pizze, hamburgery i hot dogi. Oraz intensywny zapach oleju wielokrotnego użytku. Ale za to pociągów coraz mniej. Mnie też minął bezpowrotnie pociąg do dworcowych knajp!
Komentarze
dzień dobry .. 🙂
ja nie pamiętam dobrego jedzenia na dworcu ..
tydzień minął jak z bicza trzasł …
Alicjo skopiowałam sobie parę zdjęć … 🙂
Tutaj było podobnie. Bardzo urokliwa restauracja dworcowa od rana gościła śniadających miejscowych. Teraz stoi usmodruchane paskudztwo (o dworcu mówię), a barek typowy.
Okazuje się, że hyba jestem już rzeczywiście wiekowa, bo pamiętam dobrą kuchnię na dworcu w Lesznie. Istniała co prawda tylko gdzieś do 1960r ta restaquracja, ale jadąc do Rodziców do Głogowa (przenieśli się z Poznania w 1956) nieodmiennie jadłam obiad w Lesznie w tych latach. Nie było już eleganckiej zastawy i kelnerów, tylko hoże dziewoje w brzydkich fartuszkach, jedzenie było wciąż pierwszorzędne i wybór b.duży. To właśnie tam przynieśli Jarkowi kotlet schabowy na cały talerz, a dla młodziutkiej Pyry gicz cielęcą na półmisku i pszenne piwo grodziskie. Eh, szybko to się skończyło ogólnopolskim bufetem, w którym nieśmiertelna sałatka pod zżółkłym majonezem, kurczak w galarecie, bigos kapustno-podobny i śledz marynowany za posiłek musiały wystarczyć.
errata – w słowie „chyba” nie odbiłam „c” i stąd „hyba”
kod 55ff
Piękny poranek mamy w Poznaniu, życzę Wszystkim takiego jak u nas słońca
i udanego, miłego dnia!
A wiecie co to za danie: Meduza i luneta?
Tu wschodzi slonce, czego wszystkim zycze!
pepegor
Z Torunia do Zielonej Gory w czasie studiow przesiadke zem mial zawsze w Inowroclawiu i postoj kilkugodzinny, wiec czasami do baru wstepowalem i jak jedzenia jko tako do przelkniecia bylo – podniebienie dopiero mi sie ksztaltowalo – ale kawa to byla prawdziwa poezja.
Pani z mina jakbym jej rozstrzelal rodzine podawala kawe w szklance z aluminiowym koszykiem, taka sprezynka z raczka owinieta wokol szklanki. Kawa jak wyspa plywala kilkucentymetrowa warstwa po powierzchni mielona chyba przy pomocy mlotka.
Parzacy w reke metal, ochydna kawa i cukier w kostkach ktory lezal na kawie i nie chcial zatonac. pozdrawiam wszystkich
Pepe, Kochany – meduza i luneta to nie dania, to „lekarstwo” na wczorajsze nadużycie!
Pamietam smutne czasy, gdy w niektórych restauracjach dworcowych można było zjeść nieco lepiej niż w przeciętnych. Skończyło się to chyba jeszcze za Gomułki. Ale pamiętam dworcowy obiad doskonały. I nikt by nie zgadł, gdzie. Sam nie wiem, gdzie. Była to stacja w ZSRR przed granicą rumuńską. Po stronie rumuńskiej pierwszą stacją był Vadul Seret. Może to były Czerniowce. Na pewno nie Zaleszczyli, bo bym pamietał.
Pociąg przesiadał się z szerokich wózkó na wąskie, a podróżni zostali zaproszeni na obiad do dworcowej jadłodajni.
Kto sam podróżował lub był na filmie „Dworzec dla dwojga”, wie, jak to wygląda. Nie pamiętam głównego dania. Pamiętam jednak wspaniałą zupę uchę i pachnące smakowite ciemne pieczywo. Była to pierwsza połowa lat 70-tych. Jadłem tam 3 albo i 4 razy, ale tylko raz zupa była tak doskonała.
„… a konduktor pijany
obija sie o sciany…”
przypomnialy mi sie „wars wita was!”walow jagiellonskich…
Bareya, miodem pachnie Twoja opowieść. Gdzie na świecie znajdziesz opis podobnej kawy. Nomen omen przyszła refleksja, że to jak z filmu Barei. A przecież on tylko wspaniale umiał pokazać to, co zaobserwował. Ten opis kawy wspaniale do tego pasuje. Harmonizuje z zapachem „oleju wielokrotnego użytku”. Bezwzględnie trzeba podobne opisy zachować dla potomności, bo to też element skarbnicy narodowej.
Ta kawa tak mi się podoba, bo doskanale opisuje to, co sam doskonale pamiętam. Kawa młotkiem mielona. Trudno to ująć celniej. Te kostki cukru niezatapialne tez pamiętam.
Kiedy już podrosłam i mogłam samodzielnie jeździć pociągiem z Warszawy do Ciężkowic (tych koło Tarnowa), gdzie moja Babcia wynajmowała pół domku w czasie wakacji, bardzo cieszyłam się na przesiadkę w Krakowie. Było akurat tyle czasu, żeby spokojnie zjeść obiad, a w restauracji dworcowej dawali rewelacyjny brizol. Poezja na cały duży talerz!
Dzień dobry Szampaństwu,
ja jeszcze śpię (czwarta nad ranem), ale przechodząc mimo – lunatykuję, czy co?! – łypnęłam okiem, o czym mowa.
Mnie zawsze wszystko smakowało w dworcowych knajpach, może dlatego, że kiedy tam wchodziłam, byłam zawsze potwornie głodna. Zjadłabym wtedy (człowiek był młody) przysłowiowego konia z kopytami, a nawet słynne płucka na kwaśno. Mówię o zamierzchłych latach 70-tych, bo wtedy podróżowałam najwięcej – do szkoły średniej, a potem różnie. Najczęściej bywałam na Dworcu w Kamieńcu Ząbkowickim (po drodze do i, zwłaszcza!-ze szkoły), a później D.Wrocławskim.
Pyra wspomniała słynną sałatkę ziemniaczaną. Zazwyczaj pod tym zżółkłym majonezem sałatka była cokolwiek zeschnięta i jakby przed-przedwczorajsza, a jednak jakimś cudem było to moje najulubieńsze danie dworcowe, o ile można to nazwać „daniem”.
Rzadko zamawiałam prawdziwe danie, bo uczniak miał zazwyczaj pustawą kieszeń i dylemat – zjeść coś, czy kupić ekstra-mocne bez filtra? Bardzo często to drugie zwyciężało, każdy palacz wie, że dymkiem da się oszukać głód, przynajmniej na jakiś czas.
Bareya,
wywołać paroksyzm śmiechu o czwartej nad ranem u osoby jeszcze nie całkiem „doszłej” po międzykontynentalnej podróży to nie lada sztuka 😉
Nowa restauracja dworcowa w Jeleniej Gorze nazywa sie Orient Express. Podobno, juz za 12 zlotych, mozna tam zjesc obiad z 2-ch dan. Jak orientalny, tego to nie wiem, ale wiem ze w sobote odbedzie sie tam bal „Lata dwudzieste, lata trzydzieste”. Podobno jest to najladniejszy lokal w miescie, a to mi wiele nie mowi. Co do frakow, papierosow i parasolek – pewnie tylko te ostatnie mozna tam ujrzec.
Orient Express
Dzisiaj mnie dwaj cywili zaskoczyli. Zadzwoniłam do nich, ze belki na nadproża już są gotowe w tartaku, więc mogą zaczynać dalsze prace drzwiowe (powiększenie drzwi z hali do boksów z rozmiaru owczo-krowiego na koński). Zapytałam co będzie potrzebne: cement, piasek, betoniarka, pręty zbrojeniowe? A oni na to, że zaprawę mają ze sobą, tylko rozrobią, resztę też przywiozą. Niby czemu ja się dziwię, w końcu widziałam takich majstrów 20 lat temu po drugiej stronie kałuży i wtedy rzeczywiście byłam zdziwiona.
Wygląda na to, ze powinnam pojechać również do składnicy drewna. Nad ściankami działowymi w boksach (120 -130 cm wysokości) chcę zamontować jeszcze solidną belkę, a może nawet dwie?
Pyro- z przyjemnością czytałam Twoją opowieść o Ośnie Lubuskim 🙂
p.s.Od kilkunastu lat nie palę, ale wtedy to naprawdę był dylemat! I dodam jeszcze, że owszem, jak miałam wybór między płuckami na kwaśno a pierogami leniwymi tak zwanymi, to wolałam płucka.
Pierogi leniwe dla mnie nie istnieją, wolę umrzeć z głodu.
Pepegor,
Meduzę z lunetą można zamówić i dzisiaj w niektórych warszawskich knajpach :
http://www.czerwonywieprz.pl/
http://www.czerwonywieprz.pl/zakaskizimne/zakaskizimne.swf
Ten ?Czerwony wieprz? to ciekawe miejsce.Możemy się tam
spotkać na kolejnym zjeździe majowym.
Mamy cały,okrągły rok na obmyślanie programu następnego zjazdu
O mój komentarz czeka za akceptację !
Łotr przestał mnie lubić ???
…przy was to dospać się nie da, bo ledwie człowiek coś napisze, musi się cofnąć i doczytać 🙄
Luneta to wiem, co je (pije), ale całkiem mi wyszło z głowy, co to meduza, przypomnijcie, bo nie zasnę!
Łotr jedne komentarze puszcza ,a inne nie ?
Przecież nic nieprzystojnego nie napisałam !
Wspomniałam tylko oberżę „Pod Czerwonym Wieprzem”
i napisał mi,że Twój komentarz czeka na akceptację.
Co u licha ?
galareta z nóżek
Danuśko – pogłaskałaś Pyrę. To w zamian zdradzę Ci tajemnicę, skąd wziął się pogląd, jakoby starcy mądrzy byli, a każdy przecież widzi, jak jest. Otóż młody człowiek po prostu żyje -pracuje, kocha się, albo wręcz przeciwnie, a na starość człek już tylko obserwuje życie, więc widzi to, co poprzednio przegapiał. Ma czas patrzeć i zastanowić się, uogólnić i wyciągnąć wnioski. Niestety potem „paraliż postępowy najmądrzejsze trafia głowy”
@danuska:
zrob rachunek sumienia i dwie zdrowaski…
na pewno pomoze.
A, to już mam jasność w temacie meduzy 😉
Danuśka,
łotr jest durny i czasami mu odbija jeszcze bardziej, mechanicznie reaguje na słowa, które są niewinne jak ta lelija.
Meduza to nozki w galarecie, a po lornecie zasniesz:)
Alicja – dokładnie nie pamiętam, bo sama nie robiłam, ale koledzy i owszem :
surowe rozbełtane jajko, pół szklanki oliwy, sok z cytryny, – rozbełtać i wypić.
Haslo dnia brzmi:
„Kazdy rolnik postepowy, sam zapladnia swoje krowy”
Na caly dzien zamówiona cesarska pogoda i wypady gosci do wód
Po poludniu bedzie opowiesc jak naprawde wyglada ta procedura
Pan Lulek
Pyro- to idzie na to,że jest meduza warszawska tzn. nóżki w galarecie
oraz meduza wielkopolska z tym surowym jajkiem.
Meduży wszystkich krajów łączcie się !
Jedno z moich bardziej dramatycznych wspomnień „służbowych”. Uroczysta akademia była z okazji Święta Lotnictwa (23.VIII dla przypomnienia Przyczółek Magnuszewski i walki I pułku lotniczego) Akademia tym bardziej „topowa”, że wśród oficjeli miał zasiąść d-ca sił powietrznych Układu Warszawskiego i v-ce min. obrony CCCP. W programie 2 mowy, odznaczenia, koncert filharmonii poznańskiej z muzyką polską. Na koniec dwie pary żołnierzy służby zasadniczej mają wnieść 2x po 2 kosze kwiatów dla artystów, solistów i dyrygenta. Dopracowanie i dopilnowanie wszystkiego od zaplecza, to już robota Pyry.
Żołnierzy dobrano – wybrano, sam kwiat i odpucowane to było i odprasowane i ostrzyżone i ćwiczyło te wnoszenia, postawienie, regulaminowa postawa na moment, zgodne skłonienie głów, w lewo zwrot, zejście i po sekundach drugie wejście i da capo. Chodzili, jak w zegarku.
Poranna próba, zawieszenie dekoracji, odebranie kwiatów, do akademii zostały 2 godziny. Nad miastem martwy, sierpniowy upał, żadnego powiewu. Proszą „Proszę Pani – my byśmy poszli coś zjeść i napić się. Wrócimy o,5 godziny przed czasem. Pani się zgodzi.. Głupia pani się zgodziła kładąc tylko w młodzieńcze łby, żeby się nie spóźnili. No i wiele się nie spóźnili, 20 minut, a przecież jeszcze koncert i mowy… Tyle, że hałastra wróciła w drebiezgi ululana. Niw mogli utrzymać się na nogach, bełkotali. Jezu, Jezu, myślałam, że na zawał skończę. Z pomocą sierżanta z naszego klubu i 2 kierowców cuciłam to moje wojsko najpierw w damskiej toalecie kładąc im łby pod zimną wodę, potem wlewając w nich kawę szatana gorzką z cytryną 2 x po pół szklanki w odstępach 15 min. Tuż przed zakończeniem koncertu (mazur ze „Strasznego Dworu” i zaraz po nim Hymn, stanęli na nogi – ale mundury już tak świeżo nie wyglądały, o delikwentach nie mówiąc. Kwiaty wnieśli, zwroty robili, nie podpadli nikomu tylko mnie. Okazało się, że wypili trochę wódki o obiau, a potem po 2 piwa na głowę. W półtorej godziny w tym upale ugotowali się na perłowo. Zagroziłam w 4 oczy karnym przeniesieniem do jednostki wartowniczej (sprawa do załatwienia po koleżeńsku, bez rozgłosu) to czołgali się u stóp. Zyskałam niewiolników.
Co do kawy, to też już mamy jasność w temacie. Jeszcze zatęsknisz, Bareya, za tamtą czarną, co to wyspa, a na niej kostka cukru!
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/WarszawaMaj2010#5476241696601609362
O, Danuśka wyprostowała – już się bałam, że zamiast wyjaśnić, to namieszaliście w temacie meduzy i lornety.
Teraz pojęłam różnice regionalne 😉
Protestuję – ta meduza nie ma nic z Wielkopolską, to sposób jeszcze armii II RP na ciężkiego kaca. Ponoć rewelacyjny. Bardziej odporni dodawali jeszcze trochę miodu.
„A moj dziadek byl fryzjerem, golil gosci glanz-papierem.
A chachary zyja…”
Ptactwo sie obudzilo, pora na sen. Pieknego dnia.
Musze powiedziec: Meduze i lunete poznalem w pewnym garnizonowym kasynie dopiero pozno, nawet nie dziesiec lat temu, a tu meduza byl przeslynny kurczak w galarecie, ktory z znalem z dawnych lat, a z knajp dworcowych szczegolnie, z zawolania: A KONSUMPCJA?????? Co do eksperymentow z jajkiem pamietam ostryge po polsku. Surowe zoltko w szklance na to dyzurne i magi. Bylo tez zaliczane do obowiazkowej konsumpcji. Dzisiaj mysle, zesmy sie wtedy tylko dla tego nie pochorowali, bo to z czerwona kartka zabijalo wszystko, co moglo by nam dodatkowo zaszkodzic.
A jeszcze o dworcach troche pozniej, jak zdaze.
Jeszcze wyjasnie, ze luneta to jedna setka, a lorneta do dwie.
Gwoli scislosci.
Co do dworców, to w czasach kiedy krakowski odmawiany był wg projektu mojej Mamy – czyli dawno temu- jedzenie było znakomite. Wtedy chodziło się do Grand hotelu czy do „dziennikarzy” na obiady. Później pamiętam już tylko precle i zapiekanki. Może i meduza z lornetą była ale to mnie nigdy nie interesowało. Większośc dworców wygląda teraz tak samo chociaż w miejscach gdzie są restauracje czy sale dla vipów napewno można dobrze zjeśc a przynajmniej dobrze wygląda jedzenie np.Grand Central NY. Gdyby zrobić konkurs na najgorszy dworzec w Europie to lista byłaby strasznie długa. Jednym z najbardziej przygnębiających był dla mne kiedyś Sudbahnhof w Wiedniu- obecnie w przebudowie.
Wnętrza często noszą ślady świetności ale zapyziałe, brudne, smierdzące moczem przejscia odstraszają – ceny przejazdów również. Do restauracji chyba bym w takim miejscu nawet nie weszła.
Widziałam wiele dworców ale pcha mi się do głowy najkomiczniejszy obrazek (i żalosny zarazem) z chyba lwowskiego albo kijowskiego – nie pamiętam. Toaleta koedukacyjna – w wielkiej sali na podwyższeniu stał rząd kabin z tureckimi wygódkami, z drzwiami kowbojkami na wysokosci od połowy ud do szyji- stojącej osoby. Co jakiś czas przepływała pod nogami woda dla spłukamnia tychże. Bez komentarza.
Za to mile wspominam podróż rosyjskim pociągiem sypialnym- kuszetkowy roznosił na tacy gorącą, pachnącą herbatę i haftowana posciel była bieluteńka i wykrochmalona – na zwykłej trasie. Nie mylić z bydlecymi kuszetkami, które po naszych rodzimych były jeszcze 100 razy gorsze.
Lorneta z meduzą
To tradycyjne warszawskie połączenie aperitifu z przystawką. Pod tą marynistyczną nazwą kryją się dwie setki wódki (dobrze zmrożonej!) podane z porcją nóżek w galarecie, które przyrządza się w następujący sposób:
Nóżki wieprzowe (3 sztuki) oraz 30 dag chudej wieprzowiny bez kości oczyścić.
Nóżki umyć. Mięso zalać niewielką ilością zimnej wody ? wody należy dać tylko tyle, aby przykryła mięso.
Gotować ok.2 godziny, a następnie dodać mały pęczek oczyszczonej włoszczyzny, całą cebulę przypieczoną na ogniu, 2 listki laurowe, 6 ziarenek ziela angielskiego, 2 ząbki czosnku oraz sól i pieprz do smaku. Całość gotować na małym ogniu aż do momentu, gdy wieprzowina będzie odchodzić od kości. Następnie cały wywar odcedzić. W małych foremkach ułozyć na dnie ugotowaną i pokrojoną w półtalarki marchewkę, a na niej pokrojone w kostkę mięso. Po wypełnieniu foremek wywarem odstawić je w chłodne miejsce aż do zastygnięcia galarety. Podawać z chrzanem, octem lub cytryną.
Luneta odpada, lorneta tym bardziej, ale Apaw narobiła mi apetytu na meduzę 😀
Smacznego Haneczko!
Teraz mi wszystko smakuje bo postanowilam rozstać się z odrobiną (20-30kg) ukochanego ciała i jestem na diecie.
http://i41.tinypic.com/4h5mk8.jpg
Skoro to przedmiot scisly, meduzy mej mlodosci wieprzowina nie grzeszyly, nie mowiac juz o cytrynie. A zeby zakonczyc spor o zimne nozki vs. zoltka, przypominam, ze byl tez inwalida – tatar z jednym jajem. Tym przyjemnym akcentem koncze juz i klaniam sie.
9977 z internetu:
Klasyczny tatar
Klasycznego tatara możemy przyrządzić z polędwicy końskiej lub wołowej. Tatarów z tych szlachetnych części mięsa zbytnio nie przyprawiamy. Szkoda by było zagłuszać delikatny smak mięsa dusznym pieprzem, ostrą papryką czy solą. Kiedy jednak robimy tatara z innych rodzajów wołowego mięsa, warto zadbać o przyprawy i dodatki.
Są różne sposoby podawania tatara. Najbardziej klasyczny polega na zrobieniu wgłębienia w kulce mięsa, w którym umieszcza się żółtko, a wokół kładzie się dodatki. Drugi sposób polega na zmieszaniu cebulki, korniszonów, żółtka i cebulki wraz z mięsem i podania gotowego tatara na liściu sałaty, jedynie z pieczywem.
Dodatki i sosy
Tatar jada się prawie zawsze z dodatkami, ponieważ smak samego surowego mięsa jest dosyć mdły. Dlatego tak świetnie do tataru pasują klasyczne przyprawy, takie jak czarny pieprz, sól i papryka. Dodawanie do tataru różnych warzyw powoduje zróżnicowanie konsystencji dania ? zdecydowanie lepiej, kiedy przegryzając miękkie, surowe mięso natrafiamy na kawałki cebuli, posiekanego pora lub korniszona.
Żelazna zasada w tym przypadku mówi, że im drobniej będą posiekane warzywa, tym bardziej smakować nam będzie tatar. Natomiast żółtko, nieodzowny składnik tego przysmaku, związuje mięso z dodatkami i podrasowuje smak mięsa. Warto poeksperymentować również z oliwą.
Do tatara możemy także podać sosy. Poza zwykłymi sosami, takimi jak na przykład jasny sos sojowy czy klasyczne maggi, możemy zrobić sos musztardowy. Dwie łyżki musztardy mieszamy z dwiema łyżkami oliwy, łyżką octu winnego, odrobiną miodu i łyżką posiekanej natki pietruszki. Z tatarem świetnie będą się komponowały również pasty, np. z czosnku i awokado, kaparów, oliwek, czy filetów anchois.
Tatar rybny
Dobrym pomysłem jest zmielenie wraz z wołowiną sardynek. Nada to tatarowi specyficznego posmaku. Mięso do mielenia powinno być schłodzone, tak samo ryby. Wołowinę mielimy trzy razy. Dodajemy do niej żółtko, kapary, posiekane oliwki, pieprz, cebulkę, fileciki anchois, łyżeczkę musztardy i oliwy. Mieszamy wszystko, formujemy w kulkę i układamy na talerzu przyozdobionym sałatą i natką pietruszki.
Tatara z łososia robimy ze schłodzonych filetów, które mielimy, a dodajemy do nich marynowany zielony pieprz, cebulkę, skórkę z cytryny, sok cytrynowy, żółtka, oliwę i dużą ilość koperku.
Podobny tatar możemy zrobić z filetów z dorsza. Wtedy jednak dodajemy do niego kapary i cebulę, a zamiast koperku dajemy posiekaną natkę pietruszki i oczywiście żółtka. Musimy pamiętać zawsze o schłodzeniu tatara przed podaniem. Wszystkie smaki zharmonizują się i smak mięsa nabierze pełni.
Szwedzkim specjałem jest tatar ze śledzia (tak jak norweskim z dorsza). Filety z matiasa szwedzka gospodyni moczy przez kilka godzin, a następnie mieli i miesza z posiekaną cebulą, czerwoną papryką i kiszonymi ogórkami, przy czym nie dodaje się do śledziowego tatara żółtka.
Tatar wegetariański
No i na koniec wspomniany wegetariański tatar, w którym rolę żółtka będą grały pieczony czosnek i awokado. Najpierw więc będziemy musieli upiec czosnek a później wymieszać go z awokado tak, aby powstał mus. Najlepszym sposobem byłoby po prostu utarcie go w moździeżu. Marchewkę, fenkuła, oliwki, brokuł i fasolkę kroimy drobno, dodajemy świeżo starty imbir i sos. Formujemy kulki, ozdabiamy posiekaną pietruszką i podajemy schłodzonego.
Danuśka wpis już jest … zablokowało na chwile bo 2 linki dałaś …
nie pada ale mało pogodnie jest …
Panie Lulku a czemu Pan do tych term nie jedzie …
Apaw, dziekuje za tatara!
Bylo to tu juz kiedys, ale nie zachowalem.
6668!
Przypomnialo mi, ze nie oddalem lotka
A to łotr nie lubi 2 sznurków jednocześnie ?
Dobra,na przyszłość przyjemności będziemy dawkować,co może
mieć swoje plusy.
Donoszę,że koszyki z wałówką spakowane,Osobisty skompletował
kolejne narzędzia,odzież robocza w gotowości bojowej.
Byliny od Jotki zapakowane do samochodu,rękawice ogrodnicze
i różne takie tam do drapania w ziemi są.
Jedziemy zatem na nasz około wyszkowski front robót.
Są przewidziane też przyjemności – niedzielny gril z przyjaciółmi.
Oby nie lało ! Pa, do poniedziałku !
Na obiady chodziło się do Wierzynka lub Europejskiego w połowie lat 50-tych. Potem Wierzynek bardzo zjechał jakoś. Był czas, że się chodziło do Hawełki.
Dania Czerwonego Wieprza interesujące, ale za tęsknotę PRL-owską trzeba dość słono płacić. Jeżeli tam bardzo smacznie, to można zapłacić, ale tego nie wiem. W każdym razie luneta nie jestem zainteresowany. Meduzą ewentualnie z cytryną, a przecież klasyka była z octem spirytusowym.
Teraz Kraków to Ziemia Obiecana dla smakoszy.
Apaw a jaką dietę stosujesz?
Z lunetą meduza przelata
przez przełyk, radujcieś rebiata;
w ten flaczki wołowe poranek
przez gardziołko przejdą bez grzanek;
zaś placuszki w kurkowym sosie
przygrzęzną nas w Wieprzu po osie.
Sałtka ziemniaczana z dworcowego bufetu? UWIELBIAŁAM 😆
Jeżeli tylko byłam „przy pieniądzach” – szkoła podstawowa, lata 60 -te, to wracając ze szkoły do domu wstępowałam na dworzec i delektowałam się w tajemnicy przed mamą.
Jeżeli chodzi o granicę radziecko – rumuńską, to nikt nas nie zapraszał do restauracji na czas wymiany kół. Pociąg obstawiony był przez małojców z pepeszami. Małojcy surowo spogladali na podróżnych i gonili zapamietale dzieciaki proszące o gumę do żucia. Skutkowało to zbiorowym rzucaniem gumy i innych łakoci.
Na dworcu w Jeleniej Górze nie byłam od wieków a to moje rodzinne strony. Jeżdzę samochodem i na dworcach bywam rzadko. Cieszę się, że dworzec w JG wypiękniał.
Danuśko,
przyjemności na włościach 😆
Pyra,
nie kryguj się i nie nawijaj o starości. Masz niewątpliwie „dar pióra” i hojnie się tym darem dzielisz z Blogowiskiem, toteż otrzymujesz w zamian, w pełni zasłużone, komplementy.
Apaw,
uchylisz rąbka tajemnicy w kwestii zmniejszania gabarytów? Ja zabrałam się za to zbożne dzieło w poniedziałek. Może założymy dwuosobową grupę wzajemnego wsparcia? 😎
Żabo,
czy na weekend Bożego Ciała, znalazło by się w Twoich okolicach lokum, jeden lub dwa pokoje, dla czterech panów? Kolezanka chciała wyekspediować z domu swojego męża i załatwiła mu gminną wycieczkę do Sandomierza. Żeby zechciał się zdecydować, druga kolezanka namówiła swojego żeby mu towarzyszył. Wycieczka opłacona, Sandomierz zalany, koleżanka zmartwiona. Namówiłam Włodka żeby pojechali w czwórkę – brydzyści – gdzieś w Twoje okolice. Trzeba namówić czwartą koleżankę żeby wyekspediowała męża i znaleźć im lokum. Nade wszystko należy się najpierw upewnić czy Włodek nie ma w tym czasie żadnego „bardzo ważnego” koncertu z jednym ze swoich licznych chórów. 😯
Jotko – teraz Żaba gdzieś tam pewnie tartaczy, ale tuż obok (1,5 km) jest wspaniały pensjonacik – gospodarstwo agrotur. Danuśka z Alanem mieszkali i chwalili bardzo.
31da o! tyle kg chętnie dam komuś.
Jolinek- proteinową- 4 dni wyrzeczeń +2l płynów (poza alkoholem), 10 dni wyrzeczeń umiarkowanych a dalej konsekwencja w jedzeniu. Znajomi potracili do kilkunastu kg – ja po 2 dniu ważę o prawie 2 kg mniej i mam podwójną energię do życia. Mam podać menu na pierwsze dni?
FAZA ATAKU prowadzona za pomoca diety czysto proteinowej pozwala na efektowny start przynoszący niemal tak błyskawiczne rezultaty jak głodówka lub dieta oparta na proteinach w proszku, ale bez ich wad i niebezpieczeństw.
W tym okresie trwającm od jednego do dziesięciu dni można żywić się ośmioma kategoriami produktów wymienionych poniżej. Z tych ośmiu kategorii można wybierać to, na co ma się ochotę, beż żadnych ograniczeń i o każdej porze dnia bądź nocy.
Wolno również te produkty dowolnie ze sobą łączyć. Zasada jest zatem prosta i nie podłega dyskusji: wszystko , co jest wymienione na zamieszczonej poniżej liście jest całkowicie dozwolone, a to, czego na niej nie ma , jest zakazane.
Zalecane produkty:
?chude mieso: cielęcina, konina, wołowina z wyjątkiem antrykotu i rozbratla z koscia, wszystko na gillu lub pieczone w piekarniku bez dodatku tłuszczu
?podroby: watroba, cynadry, ozór cielęcy lub wołowy (czubek)
?wszystkie ryby, tłuste, chude, o białej lub niebieskiej skórze, surowe, pieczone, wędzone lub gotowane
?owoce morza (skorupiaki i mięczaki)
?drób oprócz kaczki i bez skóry
?chuda szynka, chude wędliny indyka, kurczaka lub wieprzowe
?jaja
?chude produkty nabiałowe (do 4gram tłuszczu w 100g)
?póltora litra wody z małą zawartością soli mineralnych
?środki wspomagające : kawa, herbata, herbatki ziołowe, ocet, zioła, przyprawy, korniszony,cytryna (nie jako napój), sól i musztarda (umiarkowanie)
Produkty, które nie są wymienione na tej liscie, są zabronione w fazie kuracji uderzeniowej.
http://www.dieta-dukan.pl/wprowadzenie.html jak komuś chce się spróbować. Zawsze to oczyści się trochę organizm.
Uwaga Zjazdowicze in spe :
W początkach przyszłego tygodnia opublikujemy nr konta Żabich Błot i przypominam : kto do 15-go sierpnia nie wrzuci na konto 100 zł składki od uczestnika ( za mężusia/żoneczkę też) tego nie liczymy do zjazdu. Za Alicję i Jerzora założymy, jak Cichale będą chciały to też podobnie; kto jeszcze zagraniczny się deklaruje i prosi o wpłatę na swoje nazwisko/’ilość osób, proszę zgłaszać na blogu albo na moją pocztę
Apaw,
według tej diety, do zrzucenia 30 kg i ustabilizowania wagi – zabezpieczenia się przed efektem jojo – trzeba circa about 18 miesięcy, czyli półtora roku bez wina i innycg alkoholi, słodkości, etc.
Idziesz na to?
Jotko,
Ale stare miasto w Sandomierzu jest bezpieczne. No, chyba że nocleg mieli na terenach zalanych…
http://www.sandomierz.pl/index.php/pl/aktualnosci/go:p/art743.html
Najlepsza, sprawdzona dieta:
Żreć o połowę mniej, ruszać się dwa razy więcej.
Witam.
Apaw, wydrukowałem przepisy dla siebie a dietę dla przyjaciół w potrzebie. Sądzę, żeś niestara. W jakim wieku nauczyłaś się tak gotować?
Jotko,
wejdż na stronę http://www.toporzyk.pl. Danuśka z mężem nocowali właśnie tam. Widziałam to miejsce i bardzo mi się tam podobało.
Apaw znam dietę nawet mam książkę … tylko zabrać się nie mogę .. jest parę portali ciekawych z przepisami ..
Jotka- ide w zaparte bo mi życie miłe.
Cichal – w XXI wieku;-) Stara to pojęcie względne- czasami starość przychodzi w 40 a czasami – jak mawia mój ojciec- w 100 roku życia.
jotka wino i różne atrakcje raz w tygodniu można w okresie stabilizacji a nawet 2 razy ucztujemy … 🙂
Wiecie co? Szczupła to ja już byłam, niemal ałe życie cierpiałam, że „nie mam dekoltu tylko popiersie”. Na starość mam wreszcie dekolt, tylko nie chcę go pokazywać (estetka jestem). Diet wszelakich z serca nienawidzę. Kto nie chce, niech na mnie nie patrzy. Właśnie zjadłam kopiastą porcję szparagów z masłem, bez niczego.
Witam, u mnie cesarska – oby tak dalej.
Zakupy porobione, pischinger też a ja po totalnym wylizywaniu, bardzo ociężała. 😉
Alicjo, żadna dieta nie pomoże, jeśli trzeba zażywać sterydy. Moja Siostrzenica zjada 1/2 tego, co ja a jest ode mnie dwa razy ode mnie „większa” a musi je zażywać z powodu alergii na prawie wszystko.
Właśnie się dowiedziałam, że w środę też jadę w krzaki. Wprawdzie nie tak ciekawe, jak Pyra, ale bardzo miłe, bo do mojej Psiapsiółki. 😆
Będzie okazja do „trzymania” za 2 sprawy; podopiecznych Żaby i łaskawą aurę – słońce i ciepło, to jest to o czym mi się „w krzakach” najbardziej marzy. 😀
No proszę i ociężałość spowodowała, że wpisałam podwójnie „ode mnie” – sorki. 😳
To ja sobie pójdę na drzemkę – przy okazji „zawiążę sadełko”, jak ja to lubię. 😉
Zadzwoniło moje kingstońskie lotnisko – z Ottawy przybyła waliz(ecz)ka. Przyjadę po nią, czy mają przywieźć w zębach?
No wiecie co?! Nie obchodzi mnie, w czym i jak – ma tu być! W podskokach!
To nie ja ją wysłałam do Szanghaju czy gdzie tam, ja ją nadałam do Ottawy, a poza tym była wyraźnie zaadresowana we wszystkich zewnętrzych kieszeniach i kieszonkach, na wszelki wypadek, że o normalnym nadawaniu nie wspomnę 🙄
Alicjo, oni boją się o zęby. I słusznie.
Albo walizeczka im wyrwie, albo Ty im wybijesz, jeśli walizeczce stała się krzywda. Przyjadą i będą łkać od progu 😉
…ah…Zgago, to są insze inszości, te medyczne konieczności. Życzę przyjemnego pobytu w krzakach 🙂
Nareszcie cala czereda pojechala do wód. Zrobili plan strategicny z mapami w rekach. Moglem pospac po obiadku jak przyslowiony susel. Cesarska ale zanosi sie. Drobne 30 gradusów spadnie na leb na szyje. Zebym byl taki dlugi jak Peter to moze zaryzykowalbym brodzik dla maluchów tylko kto oplacalby szkody wynikle z rozbicia lbem kolejnego dna albo kantu basenu. Ja zagralbym role uposledzonego umyslowo tylko mogliby mnie wsadzic do klatki gdzie lecza szkockimi biczami. Niech tam sami ida na rezykie
Odespany po obiadku
Pan Lulek
JEST!
Walizka oczywiście 🙂
Pyro- dekold mam słuszny a szparagi chętnie bym zjadła ale nie ma w okolicy a do miasta mi się nie chce jechać.
Zgago- Pischinger…. czekoladowy…robiła moja Babcia i niania Ludwika…. mniam! By sie zjadło ale mam silną wolę więc tylko pomlaskam (pomlaszczę?). Jogurcik z otrębami owsianymi – też smaczny.
W 30 minut z Ottawy do Kingston 🙄 to chyba rekord trasy?
Orco, Orco jesli zagladasz odezwij sie prosze do Alicji – czeka u niej na Ciebie moj email z adresem Texas4000 w Seattle. To jest prywatny dom, dzieciarnia bedzie jednak miala tam jakies spotkanie otwarte, o ktorym potem o ile bedziesz nadal zainteresowany.
Małgosiu,
nie – w 30 minut z lotniska w Kingston do mnie, a o której przybyła z Ottawy, nie pytałam. Urwali mi uchwyt, jakiś pasek przecięty i poturbowana ta walizeczka, w kosmetyczce tubka kremu prasła i zrobiła zamieszanie, poza tym wszystko wygląda w porządku. Książki są!
Wredne te linie lotnicze!
Siedziałam ostatnio przy oknie w samolocie i widziałam jak są ładowane bagaże. Woła to o pomstę do nieba. Ciskane byle jak. Jeden wózek podjechał do niewłaściwego samolotu, jak kierowca został o tym poinformowany, to z wizgiem opon zawrócił, tak że wypadły mu 3 walizki! Gonili za nim, żeby po nie wrócił.
WandaTX,
Ciesze sie, ze masz najnowsze dane. Wczoraj przegladalam trase i daty a dzisiaj jest wiadomosc od Ciebie!
Napisz do mnie orca.trail@yahoo.com
Muzyka do podrozy z Lone Star state. ZZ Top jest chyba w kazdym jukebox w Teksasie. I bardzo dobrze!
La Grange, ZZ Top
http://www.youtube.com/watch?v=d8EHQBwF7oY&feature=related
Panie Stanisławie. Bo toż to czysty Bareja był w tamtym czasie i mi się wydaje, że się jego duch i do naszych czasów przedostał i zabawnych sytuacji do dzisiaj bez liku mnie spotyka jeśli z humorem do tego podejść.
Alicjo:: Z tym paroksyzmem śmiechu wywołanym cieszyć mi się pozostaje bo śmiech to najlepsza przyprawa na częste smętne dania dnia codziennego. serdeczne ukłony.
I strasznie dzisiaj tu ciekawie ale dopiero teraz doczytuje bo w pracy jakieś oberwanie chmury było i wszyscy latali jak ze s…czką jakby się jutro świat miał skonczyć, na klawiaturę smetnie patrzyli i poganiali werbalnym batogiem.
pozdrawiam wszystkich a opowieści notuje bo w książkach o takie trudno…
dzieki, poszlo 🙂
Apaw. Pozdrów Ojca. ja mam tę samą teorię a propos wieku!
Mówiłam, że zakazane dzioby… tu się wspina po schodkach do kuchni, pewnie mu kaszanka zapachniała 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_2913.jpg
Alicjo na Twoją cześć wykonałem tort parówkowo-jajowy, który zjadłem…potem umyłem butelki i jak nadjechały doomyyy…
Do tego podjąłem się konsumpcji Porto, które do tego kompletnie nie pasuje i do tego to nie ma sensu…
Na cześć Apaw na patelnie sypnąłem słuszną porcję sirene ot owce i wylałem do butelki kolejny zlew…
Cichal- dziękuję, pozdrowię. To Blizniak a tacy są wieczni i zakręceni marzyciele.
Bliźniak Bliźniakowi Bliźniakiem
Apaw! „ź” się robi prawym Altem+x
wielu rzeczy nauczyłem młode istoty…
Alicjo- przy Twoich zdjęciach wyskakuje okienko „niebezpieczna witryna”- ptaszysko sympatyczne. I przyjęło się drugie do gnazda? Straciłam wątek…
Cichal- myłeś butelki po Porto w strachu przed doomamiii? Faktycznie nie pasują smaki. Ale sirene do tortu i owszem.
Klawiatura mi się sypie- nie nadąża za myślą.
szkoda takiego kodu by nic nie napisać…
ale sąsiadka idzie na kawe…. pamiętacie jak była pierwsza kawa w EMPiKach? Albo pierwsza pizza z lampką wina… i te kolejki do Pepsi-Coli za 5 zł !
Gdzie ta Żaba kumka? Nie mogę do niej zadzwonić i martwię się, że utonęła, nieboże w cudzym stawie.
aktualna lista nieobecności :
– Nemo moczy się w cieplicach, żeby mogła potem marznąć na nartach,
– Misio ze Sławkiem łowią w Atlantyku (tzn Sławek łowi, Miś gotuje pewno,
– Nisia słucha koncertu w Wawie,
– Dorotol w krzakach czeka na hydraulika,
– Danuśka w krzakach świeżo nabytych,
a reszta? Gdzie ten Antek? Tambylka? Nirrod?
W środę, 19 maja, udało mi się wygrać konkurs. Nagrodą była niespodzianka. Zdaje się, że Danuśka była ciekawa co to jest. Uprzejmie donoszę więc, że przyszła ogromna, ciężka książka pt. „Kuchnia żydowska”. Autor – G. A. Dubowis. Była już mowa na blogu o tej książce. Póki co oglądam przepiękne ilustracje i czytam cytaty z literatury, którymi są okraszone przepisy. Co do przepisów jeszcze nie zdążyłam przestudiować. Jak znajdę coś ciekawego to się podzielę.
Pyro! Jezdem!
Apaw. MPIK pod Starym Teatrem! Pani Irenka warzyła kawę! Raz będąc na ćwiczeniach wojskowych przyszedłem tam w mundurze. Pani Irenka popatrzyła z zachwytem i rzekła: Nie wolno panu chodzić inaczej ubranym…
Ech! To byli czasy!
„Ułani, ułani, malowane dzieci…” też znałam niewiasty wyjątkowo czułe dla umundurowanych. Była bufetowa w operetce poznańskiej, p.Tereska. Bufet był nasz, wojskowy, po sąsiedzku zrobiony dla teatru (wtedy mniej tych ze sceny ładowało się do naszej knajpy na piętro) Pani Tereska w usztywnionej lakierem blond fryzurze i obfitym makijażu powinna mieć wojskowych po uszy, bo za jednego wyszła, a chłop był wielki i za dwóch mógł stanąć. Teresce było wszak przymało; leciała na szarże, co było tajemnicą poliszynela. Zdarzało się, że u nas remont, gienierał taki – siaki w pieleszach, wódeczka u mojego szefa w barku, a zakąska gdzie? Telefon do p. Tereski. O, już sobie artyści nie pojedli przez godzinę, bo p. Tereska mdlejąc z emocji smażyła dewolaja, gotowała żurek czy inna jajeczniczkę z wędzonym łososiem dla p. Generała. I leciała z tym osobiście na piętro, sekretarkom nie powoliła dotknąć, z kieszeni wyciągała serwetki, sztućce, solniczki i tokowała omdlewając. Biedny chłop z generalskimi szlifami wysłuchiwał tokowania, jak to gotowała, smażyła, warzyła. Pieniędzy nie chciała przyjąć „to potem, pan pułkownik” sarża odprawiała niewiastę pańskim gestem, a rachunek nie raz regulował mój szef, kląc pod nosem na romansową Tereskę.
Co godnego polecenia grane jest aktualnie w polskich kinach? Na co warto się wybrać?
Pani Irenka miała rację. Mężczyzna w mundurze (a jeszcze przedwojennym ładniej), fraku, czy smokingu zawsze wygląda elegancko. Pisałam o tym już kiedyś.
Apaw,
pierwsze słyszę, że jestem niebezpieczna 😯
Pewnie Twoje Windows są uczulone na linux 🙂
A nie ma się czego bać – ja nie wirusuję, zapewniam! No… co najwyżej stary haker się we mnie odezwie… 😉
Co do mundurów, moim zdaniem każdy mężczyzna wygląda dobrze w mundurze, podobnie jak i w garniturze.
Jeśli są wyjątki (a pewnie jakieś są), to tylko potwierdzają regułę. Ja posunęłam się tak daleko, że kazałam Jerzoru wystąpić w mundurze na ślubie (wyglądał świetnie) – co było o tyle proste, że akurat był w wojsku, na ślub zdążył w ostatniej chwili, nie miał czasu pojechać do domu i się przebrać.
Przepustkę miał „na gębę”, miała dojść pocztą z jakichś względów, czyjegoś podpisu brakowało czy coś w tym rodzaju. Mój Tata w drodze do urzędu uprzejmie zwrócił uwagę przyszłemu zięciowi, że teraz to tylko WSW może go uratować od nieszczęścia, w jakie się pakuje 😯
Niestety (na szczęście) WSW nie pętało się w najbliższej okolicy.
Zaznaczam, że nie pakowałabym panów w garnitury i krawaty na każdym kroku – to rzeczywiście ma sens od wielkiego dzwonu, przynajmniej dla mnie, jest uroczyście i inaczej. Zawodowi mundurowi muszą, ale to już ich wybór.
Jeszcze tylko doniosę, że te moje dziobate zakapiory zasr…y mi beton pod daszkiem na amen i na biało, jak mi Jerzor zacznie wprowadzać w czyn pomysł „dokarmiania”, to ja mu pokażę! Żadnego żarcia! I tak mają niezły przerób 🙄
cichal pisze:
2010-05-28 o godz. 19:04
wielu rzeczy nauczyłem młode istoty?
…ale szkunera od fregaty nie odróżniam.
http://picasaweb.google.com/cichal05/Baltimore#5472300353206353154
Znaczy za mundurem, Alice sznurem! Mundur jak i inne wyjściowe ubranka zobowiązują- nie można mieć rozchełstanej koszuli czy zmietolonych gaci. Z drugiej strony jak ktoś jest elegancki to i podkoszulek nosi z klasą. Chyba to zależy od wychowania i poziomu lenistwa.
Marek chwali się, że łowi .. a kucharza mają do gotowania dla załogi ..
jak mojego syna prawie 2 metrowy zobaczyłam w mundurze to mi się łezka zakręciła i się trochę wzruszyłam tym, że to już dorosły facet jest …
Patrz, Apaw, jak to w Krakowie przy dworcu po rodzinie – jeden z pradziadków, tajny radca dworu, Władysław Jaworowski, przebudowywał ulicę koło dworca, nie wiem jak się nazywa, ale Mama mi ją z okna wogonu pokazywała i jeszcze mówiła, że ona – ta ulica – jest jakoś specjalnie podniesiona. Jest taka?
Jotko, dzwoniłam do Toporzyka, wszystko mają już zajęte, spróbuj Bukowy Jar
http://bukowyjar.com/strona/index.php
albo cdn
cd
http://www.zurawiec.pl/witamy.php
oba na zudupiu 🙂
Żabo, gdzie kumkasz, bo na blogu Cię prawie nie ma.
O, Alicjo, mój pierwszy (i jak dotąd ostani) mąż tez do ślubu szedł w mundurze pilota agro, a to z tej paki, że pieniądze, które ojciec mu dał na garnitur przeputał na jeżdżenie po Polsce (ze mną z resztą), bo akurat robił kolejne uprawnienia i zdawał jakieś (też kolejne) egzaminy z latania, raz w Sanoku, a raz w Gdańsku. Mundur był nowiutki, świeżo na ślub wyfasowany, ciemnoniebieski.
Stara Żabo – może chodzi o ulicę równoległa do głównej Lubicz, która przechodzi prostopadle pod torami. Mieszczą się tam kamienice z hotelami a w drugą stronę był browar.
http://maps.google.pl/maps?hl=pl&um=1&ie=UTF-8&q=jaworowski+krak%C3%B3w&fb=1&gl=pl&hq=jaworowski&hnear=krak%C3%B3w&cid=0,0,4142218957990034668&ei=dxcATK76MoaNONHSmIsO&sa=X&oi=local_result&ct=image&resnum=1&ved=0CBUQnwIwAA
jak otworzy Ci się link kliknij na mapę by ją powiększyć, poszukaj torów kolejowych i poniżej ulicy Lubicz i przejdż na satelitę zobaczysz domki.
Żabo. Znałem jednego agrolotnika, Olek Bałazy. 40 lat temu spotkaliśmy się w Kairze On opylał a ja robiłem reportaż z obozu Czerwonych Beretów na Heliopolis. (przypadkowo moja jednostka ze stażu studenckiego) Dwa dni trwały nasze rozmowy. W kantynie oficerskiej litr Johny Walkera kosztował jednego
funta (2 dolary)…
Żabo,
dziękuję 🙂
Pyro, już sprawozdaję:
przed południem zjechałam do miasta, zaopatrzyłam się w gotówke ze ściany, zatankowałam samochód gazem i benzyną, i pojechałam na zachód, skręciłam na północ, następnie kawałek na zachód, i zaraz znów na północ. Zatrzymałam sie na koncu zapadlej wioski Góry, nabyłam 5 kg szparagów, zawróciłam na południe, następnie na wschód i znowu na północ. Jadąc na północ dojechałam do znanego mi zakrętu z ograniczeniem prędkości do 60 km/godz i podziwiałam rosnące po drugiej stronie drogi drzewa, dęby, klony i jakieś inne, które o tej porze mają różne odcienie zieleni, i sprawiają swoim wyglądem wielką radość oczom moim.
Zaraz też dojechałam do pobliskiego skrzyżowania i skręciłam na zachód. Po przejechaniu kilku kilometrów dojechałam do składnicy drewna, zasięgnęłam języka w sprawie impregnowanych, okorowanych belek, zawróciłam na wschod, nie zmieniając kierunku przejechałam skrzyżowanie, na którym byłam wcześniej skręciła na zachód i nie zmieniając zasadniczego kierunku lekko krętą drogą dojechałam do przejazdu kolejowego, przed którym skręciłam znów na północ. Po kilku kilometrach i podwiezieniu z lekka pijanej pary w srednim wieku, dojechałam do dworku Pana Kowala, do którego to nie byłam sie w stanie dodzwonić. Pana Kowala zastałam obok, razem z panami mechanikami starał sie podłączyć kosiarkę do ciągnika. Na mój widok skwapliwie porzucił swoje zajęcie i zaprosił mnie na kawę. Zaproponowałam mu szparagi, myśląc o podzieleniu się nimi, ale jakoś tak wyszło, ze wziął wszystkie. Poczęstował mnie kawą w bardzo wytwornych filiżankach i dość długo konwersowaliśmy w oczekiwaniu na jego żonę. W końcu żona przyjechała, ale była niezwykle zbulwersowana, bo w Białogardzie , zobaczyła to przejeżdżając samochodem, ktoś remontuje zabytkową kamienicę i piękne dębowe drzwi wyrzucił, a otwór po nich zamurował. Wejście z nowoczesnym drzwiami zrobił sobie z drugiej strony. Żona Pana Kowala zażądała od niego, aby natychmiast, a nawet jeszcze prędzej, zadzwonił do konserwatora, ministra, prasy i jeszcze w kilka miejsc, aby drzwi wróciły na swoje miejsce. Dzięki tym drzwiom udało mi sie prawie niespostrzeżenie odjechać w kierunku południowym aż do przejazdu kolejowego, następnie na zachód, później na północ i znowu na zachód. Tym sposobem dojechałam do ogrodnika, gdzie nabyłam sadzonki begonii (po nie jechałam) i niejako rozpędem, kolejne aksamitki, gazanie w kolorze rudbekii, jakieś byliny nieco podobne z kwiatków do rudbekii, też na literę „g” i kolejne trzy doniczki niekwitnących chaszczy, ale z ładnymi listkami. Zapłaciłam trzy razy tyle ile planowałam (Nisiu!!!!!! nie zaraziłam się od Ciebie, zawsze tak robię jak wpadne do ogrodnika) i ruszyłam w drogę powrotną. Na wschód, na południe, na zachód, na północ – znowu nabyłam szparagi, w końcu miałam to w planie! – na południe, na zachód, na południe, zachód. Stanełam pod „Zefirkiem” w Połczynie, nabyłam nieco kiełbasy i wędzoną makrelę, pojechałam na południowy zachód po górkę, ufff, dojechałam do domu. Pod górkę coś mi zaczęło rzezic w silniku, mam nadzieję, ze to zawory i tylko trzeba dolać oleju.
Wypiłam kawę, przegryzłam surowymi szparagami, uprawiłam seks ( i siwy i gniady), przeczytałab blog. I odpowiadam Pyrze, gdzie kumkałam
c.b.d.o.
Żabo,
🙄 🙄 🙄
sie mie w gówce zakręciło od tych stron świata i okolic
Jotko, mi też się jeszcze kręci, ale Pyra chciała, to ma!
Toś się Żabo napracowała! 🙄
Idę robić ser (2 x 5litrów), bo muszę szparagi wsadzić do lodówki na miejsce butli z mlekiem.
Bulba!
Zabo, Twoim wspanialym opisem zaspokoilas ciekawosc nie tylko Pyry… Czyta sie Ciebie z wielka przyjemnoscia. Opowiesci Pyry tez bardzo lubie. Z czym do gosci w tak znamienitym towarzystwie?
Kilka dni temy Barbara podala przepis na ciasto z rabarbarem. Polecam, wyprobowalam dzisiaj, dajac mniej cukru. Dodalam tez 1 banana, byl za dojrzaly do zjedzenia a z rabarbarem ladnie sie komponuje.
Nareszcie gotowy.
Dociąłem ostatnie kawałki na pergolę, zrobiłem pół rabatu przed domem i w wziąłem się za czyszczenie akwarium.
Starczy na dzisiaj. Doczytałem do diet. Też mój temat, ale przerabialiśmy. Teraz będę odrabiał.
Właściwie chciałem jeszcze o dworcach, ale dajmy sobie z tym spokój.
Zamiast diety odchudzającej – Żabę trzy razy na dzień. Tak mi się brzucho trzęsie ze śmiechu, że pewnie kolacja z głowy – spalona została, a jak sympatycznie. i DZIWIĆ SIĘ TU, ŻE JA SIĘ żABY DOPOMINAM.
Jeśli banan za dojrzały, piegowaty, na patelnię i parę minut na małym ogniu. Nic nie dodawać. Wyjdzie słodka bryja. Można bezpośrednio, ale polecam jako nadziwkę do naleśników. Jak się bryja uwarzy, daję krzynę rumu. Rum i parmeggiano reggiano – do wszystkiego!
O, Cichal mi przypomniał fantastyczne banany z Kuby. Smażone w maślanym karmelu a na koniec polewane rumem i podpalane. Mniam …
Alino 🙂 cieszę się, że ciasto smakowało, przepis mam od lat i co jakiś czas do niego wracam. Z rabarbarem jest pyszne, ale równie dobrze sprawdza się z jabłkami.
A u mnie zakwitła akacja, możecie sobie wyobrazić jak pachnie? A już się do kwitnienia szykują lipy, to dopiero będzie… Natomiast pelargonie na balkonie jakieś takie marniutkie się robią, pewnie im za zimno i za mokro. Dwie skrzynki przeniosłam do domu, czekam na słońce 🙂
Pora na mnie. Jeszcze struga wody na przykurzoną Pyrę, jeszcze poprawić kocyki na posłaniu (pościel schowana) jeszcze podumać o złożoności technologii malarsko – wykończeniowych i udać się na niezawodną rankę z Morfeuszem.
Do jutra.
errata – Morfeusz nie rani, a ja idę na randkę z nim.
syrenka napisała o 20.48 … nowa tu jest?
ja to przez Żabę kompleksów się nabawię .. jakie ja nudne życie prowadzę ..
Coś miałam napisać, ale mi się w głowie zakręciło, i z przeproszeniem, to jest dopiero połowa obiadowego kieliszka czegoś czerwonego 😯
Żaba, Ty się jeszcze dokumkasz, ja Ci to przepowiadam!
A propos agrolotników. Otóż mam kuzyna (Poznań), który po szkole dęblińskiej wylądował w Poznaniu (Głuszyna) i był oblatywaczem samolotów. To zajęcie może być tylko na określony czas, potem wywalają na siłę – wyobraźcie sobie emeryta w wieku 38 lat. Marzenie! Tadzio jednak nie lubił próżnować i poszedł do agrolotnictwa, też fruwał w Egipcie, cichal , w latach mniej więcej druga połowa lat siedemdziesiatych, nie pamiętam, ile lat tam był, może dwa-trzy, w każdym razie kilka.
Tadzio, z którym zawsze się widzę, kiedy jadę przez Poznań (ostatnio co wrześniowo) powiada, że latanie jest jak narkotyk. I dlatego między innymi skraca się czas służby (lotnictwo wojskowe) i lotnicy szybciej idą na emeryturę, żeby uniknąć swoistego zatracania się na tym „haju”.
Nie byłabym sobą, gdybym nie miała pod ręką jakiejś stosownej fotki… ta sprzed 2 lat (po Golonce u Pyry zresztą!).
Po uśmiechu widać, że dusza-człowiek!
http://alicja.homelinux.com/news/Poznan/11.Tadzio Lotnik.jpg
Jolinku, nie jestem pewna, bo to jest raczej „wejście smoka”. 😉
Korekta… zapominam, ze trzeba połączyć sznureczek… 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/11.Tadzio_Lotnik.jpg
7779 😀
Alicjo, sznureczek się nie otwiera. 🙁
Aleśmy się zderzyły. 😀
Żabo, Twoja „sprawozdawczość” jest na 6 z sześcioma plusami. 😆 Uśmiałam się do rozpuku. Powtórzę za innymi, piszcie z Pyrą jak najczęściej. 😀
A ja się uśmiałem jak norka nie tylko po Żabie, ale i po najnowszej wiadomości:
Cytat roku laureata nagrody Nobla z dziedziny medycyny, brazylijskiego onkologa Drauzio Varella.
„W dzisiejszym świecie wydaje się pięć razy więcej pieniędzy na środki zwiększające potencje i na silikon dla kobiet, niż na lekarstwa przeciw chorobie Alzheimera.
Wynika z tego, ze za kilka lat będziemy mieli mnóstwo starych kobiet z dużymi biustami i starych mężczyzn z twardymi członkami.
Za to nikt z nich nie będzie w stanie sobie przypomnieć do czego im to jest potrzebne!”
Alicjo, Ty lubisz szparagi, zapraszam! 😀
http://picasaweb.google.com/zabieblota/Szparagi#slideshow/5476426849247520434
Zabo – dziekuje za wspaniala opowiesc, do teraz jak stary zrebak prycham.
Drzwi sie odnalazly, co prawda nie te i nie z Bialogardu, ale zabytkowe, za ekranem kina dworcowego we Wroclawiu. Podejrzewam, ze wladze Wroclawia sledza ten blog i odkrycie starych restauracji to tylko kwestia czasu. Wskazuje na to wzmianka o panach w melonikach i paniach w powloczystych sukniach.
Skarby
a tutaj jeszcze w ramach ogródków przydomowych Żabie Błota rankiem cztery lata temu. Trochę się zmieniło, w tym roku nie będzie surfinii, prawie wszędzie aksamitki, tylko przed domem begonie jak zawsze. Jak zakwitną sprawozdam.
Z koni nie ma już Basi i Karej-Karej, drzewka przy drodze podrosły, aż nie chce się wierzyc jak szybko, przecież Alicja wysyłała Jerzora, zeby podciął gałęzie zasłaniające tablicę przy wjeździe! Kolory surfinii trochę nieprawdziwe, to był mocny amarant i taki ciemny niebieski jak royal blue, albo jeszcze ciemniejszy
http://picasaweb.google.com/zabieblota/ZabieBOtaOPorankuCzerwiec2006#
Ooooooooooo! Pięknie! Tylko znając Twoje hektary, Żabo, od razu sobie wyobrażam, ile sie trzeba koło tego nabiegać. No i są przede wszystkim konie, które swoje wymagają.
Koniec maja-poczatek czerwca jest piękny, świeża zieleń i tak radośnie jakoś…Lubie też schyłek lata i jesień. Z zimą mam wielki problem, reszta może być.
p.s.Jerzor powiedział, że z chęcią podetnie, co tam trzeba podciąć, a poza tym jeśli masz jakieś drwa do rąbania, to on z ochotą. Potwierdzam, że jest dobry w tym i bardzo wydajny, serio 🙂
Wczoraj (już!) dwie Sylwie, czyli praktykantka z panienką, posadziły gdzie się dało sadzonki języczki. Przywiozłam tego sporo ze znajomej stajni, tej gdzie łapiemy lisa. Tam to wyrzucają jako chwast a ja łapię w locie.
Zgromadzę zapas drew do rąbania. To, co było przywiezione na ubiegły Zjazd leży już porąbane, na podorędziu.
Niebieski Pociag – chyba najpiekniejsza dworcowa restauracja.
Szampan Amour de Deutz Blanc de Blancs 1999 lub Cejlonska Herbata Niebieski Ksiezyc – zycze Wam pieknych snow.
Nowy! Pal!
Ja jeszcze sprawdzę jak ser się ma, do kałuży i wczołguję sie pod kordełkę.
Pa, pa, pa i chlup do kałuży!
Placku! Ty też możesz popilnować nocnej lampki, jak my tu zgasimy światło, Nowy ostatnio stale robi za Latarnika
:0 😀 🙂 😀 🙂
Zabo – przyrzekam, ze lampki nie dotkne; tradycja to rzecz swieta 🙂
Wymigujesz się!
Ja dopilnuję, w końcu też jestem na Placówce Wysuniętej!
Latarka może ? 🙂
Cholera, napisałam wielki list i sama go wcięłam i wycięłam, bo Jerzor cos zapytał, a ja kliknęłam nie na to, co powinnam – moja wina, trza było zerknąć. Stary człowiek i głupi jak młody, i też nie może 🙄
No… niektóre może 😉
Dzień dobry. Zgasiłam nocną lampkę, otwarłam na oścież drzwi balkonowe, jest słonecznie i chłodno.
Czy można się zabić przez nitkę? Można. Omal nie poleciałam na pysk wstając z tapczanu, a kierunek upadku wiół prosto w szafkę do butów wstawioną do mnie, wiadra, wiaderka i pojemniki wstawione do mnie i na wielką komodę stojącą za tym całym chłamem. Co mnie wystrzeliło w adek? A nic. Z jednego z dwóch kocyków służących mi aktualnie za pościel wypruła się dłuuuuga nitka z okrętki i owinęła wokół Pyrowej stopy. Kocyk to ten największy rozmiar polarowy, czyli parę metrów kwadratowych. I teraz wyobraźcie sobie próbę wstania z takim spadochronem uczepionym człeka, o którym się w dodatku nie wie. Horror w kratkę.
a rety Pyro ale miałaś szczęście …
Witam,
potwierdzam zeznania Pyry w kwestii pogodowej.
Żabo,
nie potrzebujesz przypadkiem pomocników do zjedzenia tych szparagów? Bo jak byś potrzebowała, to nie ma sprawy. My w auto i : na zachód, na wschód, na północ i dalej już GPS doprowadzi 😆
Alino Droga,
Ty się z nikim nie porównuj tylko pisz. To Blogowisko jest jak ogród angielski. Cały jego urok w zaskakujacej różnorodności. Ja zawsze czekam na Twoje wpisy i jestem pewna, że nie tylko ja 😆
A jeszcze co do porównywania się z innymi.
Nie porównuj się bo zawsze znajdzie się ktoś lepszy i ktoś gorszy od ciebie. Możesz popaść w pychę albo rozgoryczenie.
To w sensie literalnym nie dość dokładny, ale w sensie meritum bardzo dokładny cytat z Desideraty
Po prostu bądź sobą, taką Cię lubimy 😆
Jotko – jeżeli wybierasz się do swojego dentysty w okolice mojej wsi, to dzisiaj nie znajdę dla Ciebie kawałka czystego krzesła (niestety)
Jotko, nie ma sprawy, generalnie na północ! Szparagi czekają!
zasiadam do śniadania: nocny ser bardzo się udał, do tego pomidor, śmietana i dyżurne, kawa, mniammmmmm!
Żabo,
sprawdź poczte!
Pyro, lubisz ciekawostki 🙂 http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,7950021,Wielka_woda_w_Poznaniu__Bywala_tu__i_to_nie_raz_.html
Żabo, tego sera zazdroszczę, bo przyzwoite szparagi w ilościach hurtowych wczoraj jadłam. Mam pustawą lodówkę, brak pomysłu obiadowego i w perspektywie tygodniowy brak kuchni jako takiej (poniedziałkowe popołudnie +) Na balkonie stanie turystyczny epi-gaz i oś się tam podgrzać, zagotować da, o normalnych posiłkah można zapomnieć. Młodsza mnie straszy „pulpety ze słoika będziesz jadła” (nie cierpię). Przeżyję.
Dzięki Haneczko; część tego pamiętałam, części nie. Ofiara pary cesarskiej po 3 m-ki na rodzinę jest zaprawdę objawem chrześcijańskiej miłości bliźniego. Co prawda siła nabywcza tego daru była taka, że skromnie można było za to przeżyć 2-3 tygodnie.
Witam Wszystkich serdecznie. U mnie pogodowo „na dwoje babka wróżyła”.
Żaaaaabbbbbooooooooo jak możesz !!!! 😉 Prawdziwy biały, tłuściutki ser ???? Moje ślinianki szaleją. 😯 Mój pischinger przegrywa z takimi dobrociami.
Alino, Jotka ma 1000% racji.
Żabo,
no to sobie nagrabiłaś 😯
Nasz samochód już jest spakowany. Nie mamy dokładnych namiarów na Ciebie, ale mamy namiary na Toporzyk i jakoś Cię znajdziemy. W poczcie masz komórkę do Włodka.
Bardzo proszę nie zmieniaj swoich planów. My jesteśmy samowystarczalni. A wpaść chcemy choćby na pół papierosa
Gdyby nam się na ten przykład jakieś wieczorne pogaduchy przedłużyły i chciałabyś nas przenocować w jakimś końskim boksie, to my też na tę okoliczność jesteśmy przygotowani. Mamy ze sobą dwie jedwabne kołdry przywiezione z Chin, rozdziewiczone u Dorotala w Berlinie. W sam raz pora nadać im jakiś patriotyczny sznyt … do tego dwa prześcieradła, dwie poduszeczki. I dwa ciepluteńkie pledy na okoliczność chłodów. A wszystko zgrane kolorystycznie. Wstydu przed żywizną nijakiego Ci nie zrobimy.
Pyra,
na weekend żadnych remontów osobistych nie planowałam. Myślałam o kinie w pobliżu Twojej wsi.
Po niedzieli moje jeździtko ma być wyremontowane, to może wybrałybśymy się razem do kina? 🙄
No, to teraz: na zachód, na pólnoc, na wschód, na północ, na wschód, na północ, na zachód, na północ … GPS nakarmiony kotem toporzykowym 😎
Zadzieram kiece i lece, bawcie się dobrze 🙄
Pyro, trochę kulinarnie pocierpisz ale rekompensata za to Cię czeka wspaniała. 😆 😆
Jotko, Wam nawet nie trzeba życzyć dobrej zabawy, bo to macie już zapewnione. 😆 Życzę tylko „cesarskiej” pogody i dobrej drogi.
Żabo- Twoje włości o poranku są bardzo piękne!
Pyro- uśmiałam się (z troską w tle) z opowieści. Nitka bezczelna!!! I inne pasci też.
Cichal- nie martw się o staruszków – kobiety nie będą pamiętały bo zainteresowanie ich silikonami dawno przeminie bez względu na twardość partnera, a panowie, którym igraszki tak długo potrzebne raczej odchodzą z Parkinsonem lub na marskośc wątroby. Na Altzheimera chorują najczęściej ludzie samotni.
Haneczka- jestes bezpieczna nad tą wodą?
Od jutra łączę sie tylko ze spotów, więc rzadko. Ale będe z Wami duchem.
Dzień dobry Szampaństwu.
O, ale mi się pospało (wreszcie!), prawie piąta, a ja dopiero przez ptaszory zbudzona 😯
Jotka,
Ty się lepiej zdaj na mapę, zabaw się w pilota rajdowego, pokieruj Włodka na Połczyn Zdr. a potem na Zajączkowo (ok. 7km.) – i żabi skok w Żabie Błota 😉
Te różne GPS-y lubią ludzi wyprowadzać na manowce, a nie na Błota, i to Żabie w dodatku! Jedwabne kordełki zabiera, hrabini jedna…Żabo, rzuć ich na górkę nad wiadomą stajnią 🙂 I zagoń do grabienia czegoś, bo jak Ty sobie nagrabiłaś, to niech i oni nagrabią!
(Od razu spieszę wyjaśnić, że nad wiadomą stajnią jest całkiem, całkiem nieźle, ale postraszyć można 🙂 )
Jak pomyślę o szparagach z Żabowego zdjęcia, to mnie skręca, samolotu żadnego pod ręką 🙁
Już klepałam tutaj, że u nas nie ma takich wypasionych i białych?
Nie ma 🙁
A teraz popełnię bladoświtalny grzech i zajrzę w prasę, co na świecie słychać…
HA HA! I jeszcze jedno gromkie HA!
Nie jest tak źle, myślałam, że się przerażę wiadomościami dnia, tymczasem zaśmiewam się jak norka (pytanie – czy norki rzeczywiście się śmieją?)
Polecam artykuł. „Budujący” 😉
http://deser.pl/deser/1,97052,7951024,Buduja_bunkier_chroniacy_przed_koncem_swiata.html
Apaw, woda mi raczej nie grozi. Mieszkam w okolicach Gniezna. W pobliżu, w głębokiej niecce, mamy niegroźne jezioro. Dzięki za troskę 🙂
Dzien dobry i dzieki za mile slowa (Jotka i Zgaga).
Moze zauwazyliscie „niebieski pociag” wspomniany przez Placka o 2:00?
Bylam na Dworcu Lyonskim we wtorek w poludnie, przyjezdzajac autobusem z lotniska. Do siebie odjezdzam z innego dworca, Bercy, ktory jest niedaleko.
Lubie wypic kawe na tarasie, przy schodach prowadzacych do restauracji „Niebieski Pociag”. Sama restauracja a rowniez dworzec maja duzy urok. Mialam duzo czasu do odjazdu wiec posiedzialam tam, ogladajac podroznych. Mialam wrazenie, ze przemieszczaja sie ludzie z calego swiata, taka tam mozaika narodowosci.
U mnie pogoda tez przyjemna, spiewaja ptaszki i czeka mnie troche pracy w ogrodzie. Przydalaby mi sie choc odrobina energii Zaby… Piekne zdjecia z Blot. Zycze udanego dnia.
witam, słonecznie i ciepło! Robię królewski obiad, jajka faszerowane, kalafior, młode ziemniaki i sznycelki indycze. Na deser crumble z rabarbarem, inaczej – rabarbar z kruszonką, do tego lody waniliowe 🙂 . Będę podejmować dziecię moje, doczekać się już nie mogę!
Włączyła mi się jakaś funkcja (sama, albo za sprawą mego Męża), która tłumaczy na hiszpański każde słowo na które myszką najadę. Świetna i bezbolesna powtórka słówek 🙂
Dzien dobry wszystkim!
pogoda piekna, wolne (wreszcie!), wiec szparagi sobie jem i podczytuje – straszne zaleglosci mam… i pytanie przy okazji: potrzebuje patentu na podsmazenie na slodko troche zbyt dojrzalego banana
chcialabym go zjesc solo, nie jako dodatek, podsmazyc na samym masle wystarczy?
Magdaleno, dodaj tam odrobinę cukru na koniec polej rumem i będziesz miała fantastyczny kubański deser! 😀
o, Malgosiu! Dziekuje! 🙂
rum mam 🙂
a calego go spazyc, czy przekroic np?
jeju, smazyc mialo byc (blush)
Pokroić w plasterki. Tylko rum na koniec. Bez cukru! I tak będzie słodki.
Nie parzyć tylko smażyć
czytać i jeszcze raz czytać (nie Lenin)
Magdaleno – Tyś chyba dzisiaj imieninowa? Więc nie oszczędzaj kalorii – lycha masła, podsmażyć na zloto, posypać cukrem i mieszać żeby się skarmeliło, włożyć banana, podsmażyć + rum + ogień na koniec.
100 lat o właściwej porze.
„Socjalizm to władza rad + elektryfikacja” /Lenin/
Pyro, swietuje w lipcu – 22 Lipca, dawniej E. Wedel 🙂 ale i tak najserdeczniej dziekuje!!! moge sobie przeciez zrobic dzis imieniny nieoficjalne 🙂
cichalu – ja wiem, przez jakie rz sie pisze „sparzyc” (od „para”), zamienilam „m” z „p”, niemniej dziekuje za napomnienie, kilka lat za granica nie spowodowalo, ze przestalam pamietac reguly ortografii i gramatyki polskiej
oczywiscie, ze przede wszystkim czytam, co sie tutaj pisze, osmielam sie odezwac najrzadziej, jak sie da…
Magdalenko! Ani mi w głowie było pouczanie! Napisałem tylko żeby nie parzyć! A o czytaniu było dlatego, że o bananach było wczoraj wieczorem.
Magdo, cały banan, nie kroić!
Pyra podała dokładny przepis!
Nie namawiać na dodatkowe kalorie! To grzech. Tak mi mówił ks. proboszcz na Greenpoincie.
JOTKO,
pytałaś, co można obejrzeć w kinach. Bardzo dobre recenzje ma film ” Jaśniejsza od gwiazd” Jane Campion / tej od ” Fortepianu „/ . Nie widziałam go, bo w Gdyni niestety nie grają go. Musiałabym jechać aż do Gdańska, a na razie jestem bardzo zajęta, m.in. ogladaniem polskich filmów na festiwalu. W tym roku poziom festiwalu jest o wiele słabszy niż rok temu, raptem 3 – 4 filmy w miarę interesujące. Jestem rozczarowana. Dziś wieczorem jest uroczyste wręczanie nagród. Też tam będę i właśnie zastanawiam się, jak się ubrać, bo tegoroczna gala odbędzie się w wielkim namiocie przy plaży, wieczory sa bardzo chłodne, a obowiązują stroje wieczorowe.
ALINO,
napisz, czy wybrałaś się w Warszawie na jakiś polski film, tak jak planowałaś sobie.
no wlasnie, Pyra wie, ze mnie trzeba kawe na lawe, krok po kroku i zeby nie bylo skomplikowane 😀
chyba ze dwa lata temu podala mi sposob na sliwki w boczku, stosuje je czesto, zjadam ze smakiem, za kazdym razem myslac o Niej
teraz dolaczy do mojej krotkiej listy banan 🙂
Pyro, klątwa dzisiaj wisi nade mną. Nie zadzwonię więcej, bo Młodsza mnie zamorduje 😉
Haneczko – buntował się pajac – aparat, nie mogłam Cię odebrać; pred chwilą zadzwoniłam do Ciebie i dowiedziałam się (po polsku i anielsku) że abonent jest chwiliwo niedostępny.
Już wiem, dlaczego wszyscy milczą! Otóż jeżeli Pyra słyszy coś „po anielsku” tzn, że już na tamtym świecie pewnie i jak tu z nią gadać? A miało być skromniutko „po angielsku”
Za kilka dni corka WandyTX wyruszy rowerem z Teksasu w kierunku Alaski. Zyczymy jej wszystkiego dobrego i gratulujemy.
Alaska jest 49 stanem US. Alaska zostala zakupiona od Rosji w 1867 roku za $7.2 milionow. Alaski nie reklamujemy i nie jest do zwrotu.
Kapitan Cook plywal wzdluz brzegow Alaski, szukajac drogi wodnej laczacej polnocno-zachodni brzeg kontynentu z polnocno-wschodnim (Northwest Passage). Slynny podroznik nadal swoje nazwy wielu miejscom w tej czesci swiata. Turnagain Arm na poludnie od Anchorage to nazwa zatoki o bardzo silnych przyplywach i odplywach.
O tej porze roku slonce w Anchorage zachodzi okolo polnocy. Klimat latem jest bardzo przyjemny. Zima temperatura w Anchorage (poludnie stanu) i okolicach spada do -40C. Mieszkancy Alaski maja w domach specjalne elektryczne urzadzenia do podgrzewania silnika samochodowego, aby nie zamarzl kiedy jest wylaczony. Podobne urzadzenia (wtyczki) sa umieszczane na parkingach, aby podgrzewac silnik podczas zakupow. Oczywiscie mozna zostawic wlaczony silnik. Zima na Alasce jest ciemno dzien i noc.
Alaska jest niezwykle pieknym miejscem. Gory, lodowce, rzeki, jeziora…
Wielu turystow z calego swiata jezdzi na Alaske tylko po to, aby stanac w rzece i zarzucic wedke. Na lotnisku sa do nabycia specjalne pojemniki do przewiezienia zlowionych ryb z powrotem do domu.
Mieszkancy Alaski, podobnie jak mieszkancy Hawaii, nazywaja reszte kraju ‚Mainland’. Na lotnisku znaki kieruja do lotow do Mainland, na przyklad do Seattle, lub po prostu do Fairbanks, ktore lezy w polnocnej czesci Alaski.
Na zalaczonych zdjeciach sa dwa lodowce. Lodowce to ubity od setek lat snieg. Niebieski kolor lodowca jest rezultatem iluzji optycznej.
To tyle w skrocie.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/SomePicsFromAlaska#5235057878460824114
Ja rozmawiałam ze Szwedem, zdawałam relację z pobytu w Warszawie i zapewniłam, że pozdrowiłam Zygmunta. Juz kiedyś klepałam o tym, że Szwed ode mnie się dowiedział o wojnach szwedzko-polskich i takich tam relacjach królewskich? Na pewno klepałam o tym – w każdym razie Szwed czuje się winny za pokolenia do tyłu. A niech się 😉
Za chwile południe u mnie, bardzo ciemno, zbiera się na burzę!
Jerzor zdążył skosić trawniki u Franka. Naszych nie tknął, ale się nie dziwię.
Podeślijcie jakąś kosę, przecież trawnicza kosiarka tego nie ściacha!!!
Orca….
PIĘKNE! Że okoliczności przyrody, to wiadomo, ale zdjęcia – fantastyczne!
Alicja,
Dzieki. Zadne zdjecie nie oddaje piekna tych miejsc. Ale przyjemnie jest popatrzec i ahhhh wspominac.
Orca,
Piękne! Dzięki. Alaska to jedno z wielu moich niespełnionych marzeń.
Nowy…
wszystkie marzenia są do spełnienia, dopóki nam się chce!
http://www.youtube.com/watch?v=PmzzhpfmzOk
Nowy,
Dzieki.
Kilka godzin samolotem. Albo jeszcze lepiej – kilkanascie tygodni rowerem…
… ja wiem, że ja to często wrzucam, ale popieram Agnieszkę Osiecką i jej podejście do „tak zwanej życiowej mądrości”.
W sumie nic nam po tym… trzeba żyć i cieszyć się życiem, dopóki trwa.
Trasa rowerowa Basi prowadzi przez tereny, ktorych piekno trudno jest opisac slowami. Cala trasa to jazda po pocztowkach.
Orca, Alicja
Na rower już jestem duuuużo za stary, ale na samolot wiciąż mam nadzieję, że się spełni. 🙂
Nowy,
na rower nikt nie jest nigdy za stary! Na samolot też, chyba, że sam chce być pilotem. Ja tam wolę, żeby mnie ktoś przelatywał z kontynentu na kontynent… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=E3Ze4JxX1gs
Czas leci jak strzala, banan leci jak owoc (Marx…Groucho)
…najważniejsze, żeby… no właśnie!
http://www.youtube.com/watch?v=dEWb2Z_S1Ps
Jestem za przelatywaniem Alicji z kontynentu na kontynent
Orca – śliczny jest ten kawałek świata;
Młodsza Basi pozazdrości podróży, oj…
Pyra,
Chyba kazdy chcialby sie wybrac w taka podroz.
Ide na bazar kupic razabar, rabrabar czy jakos tak.
Przyjemnego dnia.
Orca,
rhubarb 🙂
Podskocz do mnie, mam tego ho-ho!
Wybieranie sie w podróż jedną, drugą czy piętnastą to sprawa priorytetów, na co się przeznacza mamonę. Włościa mam bardzo malutkie, jak na kanadyjskie warunki – ale moim zdaniem akuratne i pasujące do mnie.
Szmaty mam ze trzy na krzyż, chałupkę skromną, ale zawsze otwartą dla wszystkich i naprawdę „nic mi więcej nie potrzeba, oprócz błękitnego nieba” – i spotkań z rodziną i przyjaciółmi.
Orca, piekne zdjecia z Alaski. Chcialoby sie to zobaczyc choc raz.
W jednej z ostatnich komedii sentymentalnych „The Proposal” ( z Sandra Bullock) czesc akcji toczy sie wlasnie na Alasce, w uroczym kacie i dla Nowojorczykow to prawie koniec swiata…
Krystyno, niestety, nie udalo mi sie zmiescic w czasie wyjscia do kina. Bardzo zaluje, bo tutaj nie mam szans na zobaczenie jakiegos polskiego filmu. Troche Ci zazdroszcze tego festiwalu i pozdrawiam!
Jeszcze o bananach, smaze je (w calosci) tak jak podaja Pyra i Malgosia, na masle i posypuje cukrem, do skaramelizowania a zapalam czasami ginem, tez dobre.
Nie mam rumu. Nie mam ginu. Nie mam bananów. Mam w domu operetkę, cyrk i tor przeszkód , tudzież zupełnie dobry humor.
Pyro, i o to chodzi, o to chodzi, bo najważniejszy jest dobry humor. A niedługo będziesz miała jeszcze lepszy. 😆 😆
Na portalu Onet pl – kiosk jest wywiad ze znakomitym fizykiem amerykańskim pochodzenia japońskiego M. Kaku i wypowiedzi tuza fizyki są najbardziej poetyckim tekstem, jaki przeczytałam od kilku lat. Piękno jego marzeń i wyobrażeń jest zniewalające. A najśmieszniejsze, że zatęsknił za kosmologią, kiedy mały, 8-letni buddysta uczył się w szkole religii chrześcijańskiej. Naucycielka opowiadała o Stworzeniu , o Stwórcy i o Biblii, a chłopczyk miał jedno zasadnicze pytanie ” a gdzie jest matka Pana Boga?”. Biedna nauczycielka odesłała dociekliwego malca do „opiekuna duchowego”; to on powinien odpowiedzieć na takie pytanie.
Wrocilam i padam
Jolinek51 albo poszla na wagary albo, co nie daj Boze zmogla ja jakas grypa azjatycka. Wzystko przygotowane nawet dodatkowa poduszka z Karyntii. Wakonanie reczne.
Pigula lykniete, tylko cos na sen i dobrej nocy
Pan Lulek
Witaj Dorotol. Nagrałam Ci się na telefon.
Pyro nie odsluchalam jeszcze ale, ale mam od dzisiaj w krzakach internet bezprzewodowy, zjawil sie bratanek warszawski i wykupilam na niego (nie mam peselu), poza tym dzisiaj bylo pieknie i pachnaco jak musialam wyjechac, zjawil sie tez hydraulik i zaspawal co trzeba ale czujnik od ogrzewania zostal wbudowanyprzez sasiadow w ramach ich poprawek budowlanych i ogrzewanie grzalo ale nie za szczodrze, bo czujnik mu mowil , iz nie nada
zostawiłam rano kompa i sobie poszłam. Zaraz po śniadaniu pojechałam zawieźć córkę z przychówkiem do Połczyna na jakieś dziecięce zabawy z okazji Dnia Dziecka, jak sądzę. Jadzia miała występować ze swoim przedszkolem i należało być punktualnie. Zostawiłam ich w okolicy placu zabaw, przeleciałam przez sklepy i wróciłam do domu. Zła na to byłam , bo jednocześnie w sąsiedniej gminie były zawody jeździeckie i sporo znajomych koni brało w nich udział. Z powodu wożenia wnuków musiałam z tego zrezygnować. Wziełam się za roboty stolarsko-ciesielskie. Po dobrych kilku godzinach córka zadzwoniła, ze mogę już po nich przyjechać, co też byłam zrobiłam. A miałam juz nadzieję, ze ktoś ich okazyjnie przywiózł.
Po drodze odebrałam telefon od Sylwii, ze przyjechała Pani Jotka z Mężem. Odwiozłam wnuki z Agą do ich domu i w te pędy wróciłam.
Żeby nie było nudno, przyjechał też Pan Kowal. Okazało się, ze ten remontowany budynek, z którego wyrzucili drzwi to siedziba władz miasta Białogardu. Panstwo Kowalostwo pojechali tam jeszcze wieczorem z nadzieją na znalezienie tychże drzwi, ale chyba ich ktoś uprzedził. W kazdym razie Pan Kowal niezwykle barwnie nam o tych drzwiach opowiadał.
W koncu ja się zabrałam za robienie obiadu, bo zrobiło się późno.
Oczywiście były szparagi, tak ze 2,5 kg, gotowane na parze i podane mozliwie tradycyjnie, czyli a la polonaise, czyli z przyrumienioną bułeczką. W zasadzie była to przystawka. Potem pieczony schab ( z zapasów zamrażarkowych) z sosem prawie mareczkowym, kluski domowe (kładzione – przecierane przez dziury), mizeria z sosem winegret. I to by było na tyle, bo goście przed zmrokiem chcieli pojechac się rozlokować noclegowo. Miejsca w Toporzyku (tam gdzie Danuśka z Alainem) były, więc tam pojechali.
Obiecali się jutro koło południa pokazać.
Oczywiście maila od Jotki, w którym dokładnie zapowiadała przyjazd, przeczytałam przed chwilą. Hi, hi…
Hej Orco,
zdjecia przecudne i bardzo dziekuje. Musze Wam napisac, ze ta Basina wyprawa oprocz paru oczywistych oczywistosci ma jeszcze takie inne slutki poboczne. Np. ta grupa studentow nie miala w ciagu roku czasu na „balangi” i odpowiednio mniej alkoholu wlali w siebie. Podobno wiekszosci uczestnikow podniosla sie srednia ocen! Ale takze zostalismy „podkreceni” my rodzice i nasi przyjaciele no i Nowy wlasnie dzis odbylimy trzydziestomilowa wycieczke rowerowa. Troche sie przeciagnela, zlapalismy ze dwie gumy; czasem zapatrywalismy sie w podziwie nad zupelnie nowymi widokami naszego miasta no i oczywiscie postanowilismy czesciej. Na Alaske nie dojedziemy 🙁 ale co sobie pojezdzimy to pojezdzimy, to nasze! A jakie dobre potem byly kielbaski z grilla!
skutki nie zadne tam slutki 🙂
Było też czerwone wino, Carlo Rossi, łagodne i gładkie.
To ja już może pójde spać, bo to na górę trzeba wejść…
Nowy, pal!
Witaj Wando TX!
Ej, Żabo. Tobie by się skrzydła przydały. Ni ma lekko – trza do husarzy przystać.
Wando TX – miło, że wpadłaś, a rzadko to robisz.
Poczytalam sobie troche i z przyjmnoscia, gratuluje udanego Zjazdu Warszawskiego.
Cichale, spoznione ale serdeczne zyczenia zdrowia i pomyslnych wiatrow.
Rubież wita wieczorową porą!
Wróciłam, przeczytałam wszystko, zjadłam stary żurek na kolację i oto jestem.
Jestem lepsza niż przedtem, bardziej uduchowiona, piękniejsza i prawie że mniej ważę! Wysłuchanie ósmej symfonii Brucknera, która sama jedna trwa 90 minut i wymaga największego możliwie składu symfonicznego uczyniło ze mnie osobę bez mała eteryczną.
Uczciwie mówiąc, pod koniec czwartej części byłam już odrobinkę zmęczona, może i tym, że klimatyzacja dmuchała mi w prawe oko. Ale znowu przekonałam się, że za Semkowem warto by latać nawet na koniec świata. Drugiego takiego pana dyrygenta nie ma i już.
Z koleżanką Krysią (Alicjo: tą samą!) wytrąbiłyśmy do kolacji butelkę szampana za zdrowie maestra i zalegle za naszego ulubionego pianistę z „Literatki”. Muzycy życie mają niełatwe i trzeba jakoś im pomagać w utrzymaniu kondycji.
Chyba teraz pójdę lulu, a jutro się uaktywnię jakoś inteligentniej.
Do kiedy Jotkowie będą na Pomorzu, ktoś wie?
A w ogóle miło Was widzieć. Dzień bez Blogu jest jakimś dziwnym dniem!
😆
Gościa z Polski oczekujemy w środę 🙂
Jerzor się cieszy – „no to se znowu pogadamy”.
Ja dobrze wiem, jak oni sobie pogadują. Mini. Malnie. Ale podobno substancjonalnie 🙄
I essssencjonalnie…
😎
🙁
http://www.youtube.com/watch?v=mJS8j9YYB9w
Dennis Hoper odszedł…
Hopper, oczywiście.
Jakoś tak człowiek myśli, durny, że wszyscy pożyjemy do końca świata, i jak odejdziemy, to wszyscy razem. Nie ma tak dobrze. A żegnać się trudno, trudno…
To tak pod Hoppera… świetny aktor, easy rider 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=0_EFdod4YDo
Bylismy na wczasach …
Machalem do Alicji…
Bylo widac ?
Biedne Okonie…
Pogoda byla cesarsko krolewska : slonce, slonce i popadalo przed wyjazdem.
Co ja tam bede opowiadal , sami zobaczycie jak opublikuje zdjecia…
No normalnie murzyn jestem.
Nisiu, sądzę, że do dzisiaj, czyli do niedzieli. Ale głowy nie dam.
witaj nam, Marku, ach, witaj!
Misiu jest jak telewizja, prawda jest tylko, ze byl i wrocil 🙂
za to radio w aucie podalo prawdziwa i smutna wiadomosc o Hopperze, pamietacie tego fotoreportera z Apcalipse now?
Misiu,
odmachiwałam!
Sławek,
pamiętamy, ale w moim domu tylko ja oglądać mogę. Wszyscy wrażliwi, tak jak by życie ich nigdy nie ubodło, omijało, i oni nie chcą takich, ani przerabiać w rozumie i tak dalej.
A pamiętać trzeba, żeby się nie powtórzyło. Akopalipsa…
o… właśnie….. Apocalypse Now!
http://www.youtube.com/watch?v=QHFK1yKfiGo
…pamiętacie, jak byliśmy młodzi?
Zawsze podejrzliwi, że „starzy” usiłują nam coś wciskać… jakieś mądrości…
„zrodziliśmy się bez skazy
i pomrzemy bez przyczyny”
…o… właśnie!
http://www.youtube.com/watch?v=pnJcbzFJ4q4
eh….
http://www.youtube.com/watch?v=wsuRbAKgtF4
Alicja, i pomrzemy bez rutyny A urodzilimy się bez wprawy. Kuknij na pocztę. Chcemy sfinalizowac Wasze zaproszenie. Ostrzegałem uczciwie, że ja na serio…
Wspominki warszawskie… moje wspólczesne zdjęcia wrzucę za jakiś czas.
A K.K.B. kocham od … odkąd pamiętam.
http://www.youtube.com/watch?v=C0LLjNVr7AI&feature=related
Cichal,
Ty *se* chyba żartujesz – no jasne, że serio! Dzięki Tobie i Ewie przeżyliśmy wspaniałą przygodę na oceanie! Się nawet nie pytajcie – walcie jak w dym!
Daty i te tam szczególy do ustalenia, ale w sierpniu jesteśmy.
Pod koniec – jeszcze nie wiemy dokładnie, kiedy, wyfruwamy do Polski. Pod koniec – to znaczy po 25-tym albo jakoś tak.
Witam!
Na Alasce, chciałbym spędzić noc poślubną.
Nie potrafię spać, od godziny łażę po kątach. Może to i przez tego Denisa Hoppera.
Alicjo, Twój sznureczek na Steppenwolf w sam raz mi przypomniał, że nigdy nie widziałem filmu Easy rider. Jest naturalnie wiele filmów których nie widziałem, ale tu chodzi o taki, który należało wtedy widzieć. Tak się złożyło, że jak się tu zjawiłem, to on akurat zeszedł z ekranów, ale żył jako legenda. Takie małe kino tu u mnie puszczało w 70 latach co prawda, od czasu do czasu te rzeczy, które w komercjalnym toku nie miały szans, puszczali i ten, ale to były zawsze dwa, trzy przedstawienia najwyżej, a mnie nie zawsze pasowało, albo się dowiadywałem o tym po czasie. A tego filmu nie chciałbym widziec na małym ekranie.
Tez nie spie od czwartej, teraz ide do wanny, nie spalam dwie noce z powodu pelni ksiezyca, ktory w krzakach byl jeszcze do tego bardzo czerwony. Dzisiaj obudzili mnie mlodzi ludzie wracajac z wloczegi po miesicie (bratanek z kolega i kolezanka) a jeszcze z rewelacja, iz odbyly sie zareczyny tego kolezenstwa mojego bratanka, wiec bylo co do obgadywania. Narzeczona jest wysoka (swietne dlugie nogi) ciemnowlosa goralka… ale z Bieszczad. Oczywiscie wszyscy sa wyksztalceni, pracuja w dobrych firmach w Warszawie, stac ich na lokale, nie widza specjalnej cenowej roznicy pomiedzy Wa-wa i Berlinem a zareczyny odbyly sie na… wiezy telewizyjnej w dawnym Ost…
Hopper byl jedynm z moich ulubionych aktorow, bardzo mi sie podobal w swojej pozniejszej roli w Blue Velvet, gdzie gral strasznego i pietrowo przeklinajacego faceta z polswiatka
Hopper należał do tych, którzy nie pokazywali się zbyt czesto, zawsze miałem z tego powodu pewien niedosyt, bo uważałem, bo był jednym z lepszych. Zawsze starał się uchodzić za kogoś, kto nie należy do tej maszyny. Peter Fonda, drugi z tego filmu też zdaje się takim być. Zawsze się zastanawiam, wypadli już poza te tryby, nie są już in? Ile w tym mądrości może, rozsądku?
A, dzień dobry Doroto,
ale namieszała moja Lena, widziałaś?
miało być: że był jednym z lepszych
Dzień dobry Wam,
tutaj po północy, jeszcze zajrzałem, ale na nic nie mam siły. Idę spać.
Dorotol, czy wybierasz się zobaczyć Fridę?
Udanej niedzieli dla Wszystkich. 🙂
No, Frida Kahlo warta może podróży.
Dobranoc Nowy.
Nowy chetnei ale jeszcze nie wiem, jak sie tutaj wpadnie na ten przyczolek wschodni to Niemcy Zachodnie no i Wlochy staja sie raptem takie odlegle… a wystawa jest w HH
nie przyczolek tylko padolek
Pepe tez kibicuje Lenie, jest rzeczwiscie udana dziewczyna
dzień dobry .. 🙂
pepegor Twoja współmieszkanka wygrała.. 🙂
http://muzyka.onet.pl/172445,0,0,fotonews_detail.html
nie słuchałam to nie wiem jak śpiewa ..
wracającym do domu pomacham … 🙂
wdrapuje sie na natresole, gdzie spie ze wzgledu na oblozenie mieszkania i czas najwyzszy sie przekimac troszkie
Jolinku,
ona mieszka nawet nie dalej niż pół kilometra ode mnie. Najbliższy sklep jaki ma to ten, gdzie i ja mam najbliżej i jest możliwe, że natknąłem się na nią już między regałami. Jest raczej jednak wykluczone, że ją tam jeszcze spotkam, bo i szkołe w tym roku skończyła i doszły najpóźniej wczoraj jeszcze inne powody.
Gadacie całą noc i ja rano najpierw doczytuję Wasze rozróby nocne. Lenę słyszałam, chociaż nie oglądałam. Cały koncert leciał na całe mieszkanie – Młodsza narzekała na kicz, cyrk i psychodramę, ale oglądała, a drzwi były otwarte. Jedno wiem napewno – z całego koncertu podobały mi się dwie piosenki i jeszcze dwóch mogłabym posłuchać bez specjalnej przykrości.
Nisiu – Bruckner jest poza moim zasięgiem w większej dawce. Już Wagner i R.Strauss wymagają ode mnie specjalnego nastroju, a symfonie Francka słucham po kawałku. Widać gust muzyczny mam jakoś XIX wieczny, chociaż Lutosławskiego, Bacewiczównę i niektóre utwory Pendereckiego lubię.
wczoraj zrobiłam naleśniki z mąki kukurydzanej .. nawet dobre wyszły .. do tego truskawki (pierwsze z tego roku – 6 zł kg), podduszone krótko na masełku z odrobiną cukru .. pycha było …
zastanawiam się czy nie zawekować takich duszonych truskawek na zimę … może się przetrzymają ..
tu link dla Apaw do jej diety … przepisy na jedzonko:
http://dukan.blox.pl/html
bez diety tez dobre i smaczne … 🙂
Ja muszę karmić ludzi ciężko pracujących, więc kalorycznie (wczoraj sznycelki z polędwiczek do młodych imienniczek z koperkiem , surówki z młodej, kiszonej kapusty i po porcji sernika – gotowca) dzisiaj będą goloneczki w warzywach, prawie jak bawarskie. To zdrobnienie nie jest wyrazem golonkowej miłości Pyry, tylko odzwierciedleniem stanu faktycznego – kupiłam wczoraj 2 małe porcje golonki peklowanej i dwie małe golonki surowe, czyli resztę jaka była do nabycia; malarz dostanie dwie, a my po jednej.
W glowie mi szumi i plucach zezi. Zmiana klimatu i spanie przy otwartym oknie zrobily swoje, ale jak to mowi Pan Lulek damy rade.
Telewizja klamie , pewnie ja tez . Sam nie moge uwiezyc w to co zobaczylem : z ladu , wody, powietrza …
Mis wyspowy, Mis morski, Mis powietrzny bo wniebowziety.
Najpiekniejsze wakacje w moim zyciu.
Tylko ryb mi bylo szkoda, jak one sie na mnie patrzyly jak je wyciagalem z wody 🙁
Ale jak one smakowaly z rusztu…
Paczki z ryby tez byly rewelacyjne.
Opisac sie nie da
Misiu – gratulacje. Jak miło spotkać szczęśliwego człowieka!
Jolinku, koło mnie truskawki dwa razy droższe, ale nie wytrzymałam i też kupiłam ździebko, oczywiście już śladu nie ma 🙂
Obejrzałam przepisy na podpowiedzianym przez Ciebie blogu, zadziwiła mnie możliwość przemycania otrębów do różnych dań. Mimo, że słowo dieta nie działa zachęcająco, to przepisy tu całkiem smakowicie pobudzją wyobraźnię, np. te roladki ze szpinakiem, albo łosoś na plasterkach cytryny, zapiekany w folii. Może nawet dzisiaj na obiad.
A narazie poranek ciepły, choć chmury sie kręcą…
Misiu, przyjemnie poczytać o taaakich wakacjach, już sobie wyobrażam te zdjęcia 😀
Witajcie – tym razem z Podhala, które mi wczoraj podpadło w wiadomościach. Cesarska – na szczęscie prognoza sie nie sprawdza.
Jolinku- bardzo dziękuje- przyjełam dzisiaj owsiankę. Strona bardzo mi się podoba- przy tym ładna graficznie to miło oglądać.
Wyczytałam od Alaski do Pendereckiego. Pierwsze jak najbardziej – ostatnie bez entuzjazmu. Zamiast nawiązywania do postromantyzmu wolę oryginały romantyzmu czy impresjonistów, własciwie do lat 20-30 XXw. A ze współczesnych Polaków Koniecznego, Kilara czy Dębskiego.
No i jazz w różnej postaci.
http://www.youtube.com/watch?v=HHr6ZZxb3G4
http://www.youtube.com/watch?v=_ayQq5AQxF0&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=ipXlVNQ-n5w&feature=related
Przykodwalo na piekny dzien cffb. Chmurki na niebia a Kazik pakuje sie jakby mial jechac wielbladem. Niech tam ma na co zasluzyl.
Dnia pieknego jesiennego pszczólki z ulu wstaly.
Wiosnny Pan Lulek
i tym miłym akcentem kończę, życząc Blogowiczom cesarskiego dnia – a Żabie i Pyrze czasu do pisania kolejnych opowieści.
Misiu ale fajnie masz z tym Sławkiem .. 🙂
Apaw tam są też linki z boku strony do innych blogów o tej samej tematyce … dziewczyny mają dobre pomysły by jedzenie było frajdą nawet jak się zmienia sposób odżywiania …
Zupełnie nie wiem, o co chodzi, bo od lat nie interesuję się Eurowizją, ale link dla Jolinka, proszę bardzo:
http://www.youtube.com/watch?v=esTVVjpTzIY
Dzień dobry! 🙂
Misiu, chyba cuś zeżrę, bo zżera mnie cuś… pewnie zazdrość…
pączki rybne, ja mu dam… piesek francuski się znalazł 😉
Ostatnio widziałem kawałek Eurowizji w roku 2003.
Niestety, sztywniactwo nie doceniło występu Alfa Poiera, a przecież był bezkonkurencyjny.
Na znak protestu ja udaję (skutecznie), że festiwal Eurowizji po prostu nie istnieje…
Pawełku dobrze Cę widzieć … 🙂 .. też od lat nie oglądam ale rzuciło mnie się na oczy, że ta Lena to z Hanoweru … a tam mamy naszego kolegę blogowego … 🙂
Pan Lulek bez gości przez chwilę będzie … nemo odjechała wczoraj .. Kazik chyba dzisiaj …
a jakaś mafia zablokowała Poiera dwa lata później w przedbiegach do Eurowizji. Znowu zapowiadał się rewelacyjnie. Pewnie włączyłbym wtedy telewizor… Ale stało się. Podobno specjalnie wybrano wtedy taki tryb głosowania, żeby Europa Alfa nie usłyszała. Ktoś się przestraszył?
Oceńcie sami: Good old Europe is dying!
Oesterreich ist frei!
Jola, za parę dni zjadą następni 😉
Niech sobie Lulek chwilkę odpocznie…
Dorotolu, jak daleko masz do swoich krzaków?
Ist Dein Zweitwohnsitz nicht z’weit?
Dla Dorotola, Nemo, Pepegora, KoJaka, Bobika i Byka (etc):
der Mode-Schoepfer mit Bush-Trommel im Z’weit-Wohnsitz (Teil 1+2) 😀
(innych przepraszam, ale nuance niemczyzny grają tu zasadniczą rolę)
i jak tu nie lubić Alfa Poiera?
PaOLOre – coś ok 150 km – może nawet i mniej.
PaOlOre 125 kilometrow.
Co te nastrucje maja w sobie? Wyjechalam zostawiwszy na balkonie skrzynke z pieknie rozwinetymi nasturcjami a teraz sa postrzepione i zolkna, tuz nad nimi pod rynna od dachu mieszkaja wronopodobne stworzenia i co zrobily sobie przekaske z MOICH NASTURCJI. Zaba pisala, ze jej wlasnie kawki wtranzolily nasturcje ale tutaj w miescie sie nie spodziewalam przewagi innych natur.
Dorotol – dla ludzi też jadalne i ponoć zdrowe, to tym kawkom zafunowałaś surówkę do obiadu
Nisiu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jotkowie ruszyli w Twoją stronę!!!!!!!!!!
Są zopatrzeni w szparagi, ciasto i inne dobra.
Proszą o kontakt o ile jesteś kontaktowa, hi, hi…
Wieje, jak to w Zabich. Nawet mnie totrochę cieszy, bo wywiewa wszelkie latające insekty. Wczoraj pilotowałam Jotki do „Doliny trzech stawów”, czyli na nocleg w Toporzyku i strasznie się tam komarom podobałam. Nawet się zdziwiłam, że coś takiego w powietrzu lata
Żabo – to, co lata i gryzie jest moim śmiertelnym wrogiem, ale najgorzej z Młodszą, bo on uczulona, a bestiom wyjątkowo smakuje (trzy meszki albo 1 osa i trzeba na oddział szpitalny na odczulenie. Tę cechę ma po Ojcu swoim, który potrafił na sobie przynieść pchłę złapaną od psa w tramwaju ( pies miał 1 pchłę, jechał w 1-szym wozie, Jarek jechał w ostatnim wagonie i napewno tę jedyną pchlłę podłapał).
Dziędobry z rubieży!
Żabo, jej, jej! Przeczytałam, co napisałaś, tknięta przeczuciem zajrzałam do komórki, która leżała wyładowana, znalazłam Jotkę na poczcie i niechcący skasowałam, zamiast oddzwonić! Czy Ty masz jakiś telefon – pewnie do Włodka, bo Jotka, zdaje się, nietelefoniczna!
Halo, hola! Kto ma telefon do Jotków???
Toż oni nie wiedzą, gdzie jechać!!!
Podreperowałam się kanapkami z pasztetem Pasztetnika (pyszotka) i idę do robót stolarsko-ciesielskich, chociaż najchętniej to bym pospała, czy to przez ten wiatr?
Nisiu już podaję i na wszelki słuczaj dzwonię do nich, ze się znalazłaś. 661 919 577.
Już wiedzą, ze maja do Ciebie dzwonić
Witam, ale się dzieje 😆
Nisiu sprawdź w swojej poczcie z czasów organizacji zjazdu warszawskiego, tam powinien być mail od Jotki, która pisała jaki jest nr kom.Włodka. Ja też sprawdzę, ale może Tobie uda się szybciej.
Nisiu, nr jest w odpowiedzi Jotki z dnia 11.V. :S
Żabo kochana, daj mi Jagi telefon, proszę na mail monika.szwaja@op.pl
😀
Straszne zamieszanie 😀 . Przeczytałam Pyrę, sama wpisałam i bym sobie poszła, ale coś mnie tknęło i okazało się, ze Nisia zdążyła się wsmyknąć między mnie a Pyrę. Chyba już się wszyscy poznajdowali? 😀
O, nikt się nie znalazł!!!!!
NIsiu, Twój telefon nadal głuchy, znaczy Jotka się tylko nagrywa!!!!
Dzwoniła do mnie, co dalej mają robić!
cd.
już ok.
Dodatkowo puściłam Ci mailem, mój też. To do Nisi, oczywiście
Zdaje się, ze już mogę iść do robót ciesielskich. Jakby co to jestem POD telefonem 😉
Jakby się komu przypadkiem dom rozleciał, to wydaje mi się, że wystarczy poprosić Żabę o koleżeńsko-blogową pomoc i ONA nam ten DOM zbuduje od nowa. Nie przerywając snu. I ten nowy będzie lepszy od tego starszego…
Ale akcja, swoją drogą!
Kod miałam a5a5. Nie wiem, czy to nie upomnienie od Losu, żeby brać się do roboty: A5 to nazwa naszego dystrybutora ksiązkowego…
Apaw. Skąd u Ciebie jazz, Młoda Damo. Powinnaś raczej rokendrolić!
Na onecie ostrzegają, że znów ma lać na Śląsku i w Małopolsce – obficie i cały tydzień. Nie daj Bóg, bo rozmoczone wały tego nie wytrzymają.
Dorotol – sprawozdanie z krzaków było 4-0 odcinkowe : trzy kawałki między 12.00 a 13.00 w czwartek, ostatni fragment o 21.29
Ja mogę pomóc w budowie domu. Mam rozległą wiedzę i doświadczenie na temat renowacji, moją starą chałupę doprowadziłam do stanu używalności, od podłóg przez ściany, okna i sufity. Temi ręcami, o, temi! A mam solidne łapy, Jerzor może poświadczyć jedno i drugie – on dla odmiany ma ręce pianisty, a nie kamieniarza, pardą, geologa.
On patrzył i to jego ręce bolały na sam widok, do czego ja się zabieram. Ale to było raz i już nie mam zamiaru powtarzać tego wyczynu w swoim domu – niech Jerzor woła fachowców.
Lało – przez Jerzora łatany dach w pokoju na górce (gościnny) wziął i puścił, i naciekło. Wygląda to ohydnie, a tu za chwilę gość z Polski 🙄
Jerzor, żebym zamalowała. Zamalowanie to pies, ale tam się wzięło i ugięło, a nawet wygło coś i to już wymaga solidnej reparacji. Niech woła Maciusia-Złotą Rączkę, bo ja się nawet nie chcę zagłębiać w temat, nie mówiąc o robocie. Se idę na emeryturę, a co!
Dzień dobry Wszystkim,
Ja dzisiaj nic nie buduję ani nie naprawiam. Pogoda piękna. Jadę gdzie oczy poniosą zapominając o pracy i codzinności.
Niedzielnych przyjemności dla wszystkich! 🙂
Jerzor wygrzebał i kazał wam podrzucić – polityczne, ale humorystyczne, to może ujdzie?
http://www.youtube.com/watch?v=_FGfl9zaA-Y&feature=related
Nowy – szerokich planów, dobrych ujęć, ogólnego wyciszenia.
Nowy,
zanim wrócisz do Kraju – nie chciałbyś nas odwiedzić? Jakiś weekend sobie wykombinować, parę dni najlepiej, pokazalibyśmy Ci okoliczności bliższe i dalsze… to tylko 600 km. z małym groszem od Ciebie. Jeśli nie dysponujesz karocą, my chętnie podjedziemy, przywieziemy, odwieziemy.
Rozważ też taką możliwość, że mógłbyś środkami komunikacji do Syracuse, a my przejmujemy Cię stamtąd. Przemyśl, bo być w Ameryce i Kanady nie widzieć, to tak jak być w Rzymie i papieża nie widzieć 😉
77aa <–takie kody chodzą 😯
Dziewczyny,
dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Bez Biustonosza! Nie zakładamy!
A poza tym stosowna piosenka… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=W2vAcLn3I_8
Pod warunkiem , ze czas i grawitacja nie zrobily swego.
Alicja, a jakby Nowego załadowac do nas? Fura duża, się pomieści. Tylko czy trzy się pomieszczą u Was?
Przywiezlismy znad morza Stefana. Przez cala noc tlukl sie w lodowce.
Nawet sie z nim zaprzyjaznilem. Pare razy podrapapalem go po glowce ,bardzo go to uspokoilo.
Kolega postanowil zrobic mu kapiel w goracej wodzie.
Juz sie nie rusza. Chyba wyciagnal szczypce.
Byl niebieski teraz jest czerwony.
Nie kazdemu gorace kapiele wychodza na zdrowie 🙁
Sadysta!!!
Alicjo negocjuj. Startujemy do domu. następne otwarcie za 4 godz
Jolinku, ciekawe przepisy w blogu, ktory podalas, niekoniecznie w ramach diety.
Barbaro, otreby owsiane „przemycam” dosc czesto, dodaje do nalesnikow, ciast, na miejsce maki tartej. Nie zmieniaja smaku a sa zalecane wiec czemu nie?
We Francji obchodzony jest dzisiaj Dzien Matki, jest to zawsze ostatnia niedziela maja. Dostalam od syna piekna orchidee z rodzaju vandas z odkrytymi korzeniami. Kwiaciarka zaleca zanurzac korzenie raz na tydzien w wodzie przez pol godziny. Roslina jest w przezroczystym naczyniu. Przeczytalam w notce, ze te orchidee zostaly odkryte prez Alvina Semedo w 1613 i nazwane „tia hua” (roslina powietrzna). Moja jest piekna w fioletowym odcieniu.
Cichalu,
chałupka mała, ale 3 pomieścimy, jasne
Jak się Nowy odezwie, popytam. Fajnie by było!
Alicja pisze:
2010-05-29 o godz. 19:50
Dziekuje za zaproszenie i oferte rabarbaru. Na pewno nie w tym roku, ale dziekuje za otwarte drzwi.
Alina pisze:
2010-05-29 o godz. 19:51
Alina,
Dziekuje za komentarz. Filmu ‚The Proposal’ nie widzialam. Pomyslalam jednak o filmie ‚Into the Wild’. Rezyserem jest Sean Penn. Jest to film w konwencji ‚on the road’, podobnie jak ‚Easy Rider’. Tylko ze historia w ‚Into the Wild’ jest prawdziwa.
Piosenkarka, kompozytorka i poetka Jewel, ktora spedzila wiele lat na Alasce, spiewa piosenke ‚Who will save your soul’
http://www.youtube.com/watch?v=dawVmXN_Myg
Przyjemnego dnia.
Easy Rider oglądaliśmy wczoraj – Jerzor pierwszy raz, a ja trzeci czy czwarty raz. Peter Fonda – ha! Bardzo mi sie podobał, jako nastolacie.
Pytanie do znawców – przycięłam końce winogron, żeby nie szło w liście na razie, tylko w owoce. Ciekawam, czy dobrze zrobiłam, czy zaszkodziłam 🙄
U mnie 31C i wściekłe słońce.
A Warszawie błyska, grzmi i leje jak z cebra 🙁
Orca, zapomnialam o „Into the wild”, widzialam i bardzo mi sie podobal, mocno go przezylam. Oczywiscie to duzo wyzsza pulka niz „Proposal”, ktory jest rozrywkowy i nic wiecej.
Przepraszam: POLKA oczywiscie.
Było Panstwo Jotkostwo, właśnie wyjechało, zaopatrzone obficie w pirackie kopie płyt zespołów szantowych. Ze szczególnym uwzględnieniem Ryczacych Dwudziestek. Oni lubią (szantowcy) jak my sami, znaczy się, przyjaciele, kopiujemy ich płyty, bo inaczej muszą nam je dawać w prezencie, przez co ponoszą uszczerbek – wyjaśniam, żeby nie było, żem piratka niecna.
Jakby wczesniej Jotki zawiadomiły, to by było coś więcej do żarcia niż pospiesznie odmrożony kuraś z grilla, za to kuraś zagrodowy, więc dość smaczny. Szparglami podzielilim się po bratersku, ciasta nadżarlim – jest pięknie.
No i psina przestała się denerwować: burze odeszły gdzieś na południe.
a ściślej – „półka” – żeby nikt nie wziął za Polkę 😉
Mówiłam, że coś mi żre porzeczki… liscie 🙁
Obcięłam zainfekowane. Pryskać – źle. Nie pryskać – jeszzce gorzej 🙁
W przyszłym roku prysnę. A pewnie i tak szpaki czy jakieś inne huncwoty mi zeżrą owoce 🙁
Alicjo, dziekuje za uscislenie 😉
Alicjo – przycielas, a to oznacza, ze swietnie zrobilas 🙂
W przyszlym roku przytnij najpozniej do konca marca, mozesz zaczac juz w styczniu, jesli to bedzie po ostatnim duzym (-5C) przymrozku, i przytnij”, nie za bardzo, ale tak „na fest. Jesli przytniesz tylko troche czy bardzo gleboko, w liscie pojdzie.
W Poznaniu lało 1,5 godziny, za to obficie. Zimno. Pies potrzebuje spaceru, staje na najniższym stopniu schodów wejściowych i jak mu duże krople wody na kark, to on się wycofuje. Za 20 minut jednak okazuje się, że wyjście b. pilne i cała zabawa od nowa. Teraz przestało padać i poszedł z Młodszą. Staś docina płytki, które będą pod wieszakiem gościnnym przy wejściu (te same, co na podłodze, dekoracyjnie ukośne, mieszane, cieniowane – jednym słowem albo będzie ślicznie, albo kicz.
Żabine szpargelki nastawiłam na kolację… bardzo miło wyglądają, małe białe falluski. Z bułeczką na maśle będą w sam raz!
😆
Miałam do Alicji o winorośli i niechcący wysłałam za wcześnie (Pamiętacie lody śmietankowe w waflach zwane „Śnieżka”? Treaz nazywają się „kostka śniegowa” – reszta bz. Właśnie liżę)
Mieliśmy starannie przez Jarka prowadzone winorośle – 4 krzewy rozpięte na 4 m stelażu opartym o betonowy płot. Cięte były zawsze wczesną wiosną na 2 albo 4 oczka (odmiany) potem razem ze zbiorem w jesieni Jarek przycinał łozy, które odowocowały. Uwaga – kiedy wykształcą się grona, trzeba usunąć część liści zakrywających owoce – ochodzi wtedy wiatr i słońce i nie chorują tak na choroby grzybowe, ładniej się wybarwiają, równiej dojrzewają.
Porzeczki jeszcze teraz mozna uratowac, srodkiem zawierajacy Bacillus thuringiensis (najlepiej od spodu lisci), dlatego ze Imorted Currant Worm zre na wiosne i drugi raz latem.
Jak zwykle, Pyra opisala to o wiele lepiej i po polsku. Tak, jesienia tez sie przycina, bo tylko tegoroczne lozy owocuja. Kilkuletnie porzeczki tez mozna ostrzyc.
Pyro!
Mieliście niezłe te gotowe „klopsiki”. 🙂
Matahari – klopsiki to w przyszłym tygodniu, jak zaczną posadzkę w kuchni
Pyro!
Zawsze zostaje jedzenie na obczyźnie. Hotel Lech poleca pyszne obiady rodzinne. Dużym drukiem piszą lokalizacja – niedaleko Poznania, a mniejszym Grudziądz 🙂
toast za to by deszcz nie padał …
Alino Tobie żadne diety nie potrzebne .. po-zazdrościć figury … 🙂
ale esteta ten nasz Misiek … a potem się dziwi, że nie lecą za nim panny sznurem … 😉
Jolinku – Misiu ma dobrą pamięć; pamięta co mu się podobało przed 30-tką i nie chce zejść z tego poziomu; natomiast dojrzały rozum dorzuca do estetyki inne przymioty, a – co by nie mówić – anioły nie codziennie między ludźmi.
– Wania, ty pomnisz, kogda ty poslednij raz myl uszi?
– Da, pomniu.
– Choroszaja pamiat!
O, odezwał się Anioł (mój ci On)
Pyro!
Zapomniałaś już, że anioły przy mnie to drób 😉
…taki Anioł Struś, na przykład 😀
a co na to Pan Anioł http://i369.photobucket.com/albums/oo139/Wampas1/Alternatywy4-cover.jpg 🙂
NIE DENERWUJCIE MNIE TYM GADANIEM O FIGURZE!!!
👿
CZY TO JEST BLOG MODELI I MODELEK?
TAK?
TO JA SIĘ WYPROWADZAM…
🙄
Pada, leje, zimno, mokro, fuj!
Jolinku, co do truskawek – bardzo dobrze wychodzą zasypane cukrem w słoiku i zapasteryzowane. Czyli: do słoika truskawki, cukier, pomieszać, zapasteryzować, schować na później (zimę?).
Nisiu, one takie (te szparagi), bo to są same czubki, które się odłamały od podstawy, stąd nie dają się wiązać w pęczki i sprzedają je luzem. Sam mniód!
Niezwykle mnie rozwesela tablica (dwujęzyczna polsko-niemiecka) informująca „Szparaga świeża – sprzedaż”, coś jak pora, albo pomarańcz. Czyli „młodzian chudy jak szparaga je porę z pomarańczem”.
Zdziałałam dzisiaj dwie skrzyneczki 44 x 44 x 36 cm, w środek wsadza się pęknięte 20 litrowe wiadro budowlane w charakterze doniczki, do wiadra ziemię a w nią kwiatek. Chyba zrobię jeszcze jedną, bo jeszcze mam deseczki – to są kawałki desek z których robię drzwi, stolarz jak je poprzycinał to wszystkie resztki mi oddał, nawet sie zastanawiałam po co, bo co mozna zrobic z ca pólmetrowego kawałka? Okazuje się, ze można całkiem pożyteczne rzeczy. Zrobiłam też – informacja dla dorotola – taką małą skrzyneczke na tę doniczkę w której w ubiegłym roku były trzy begonie (stała na schodach). Dwie z nich odbiły na wiosnę i zostały wsadzone do gruntu a na ich miejsce są trzy nowe. Teraz doniczka z nimi jest USTABILIZOWANA i wiatr, psy i inna swołocz (pardon!) jej nie zrzuci.
Chalieraaaaaaa! znowu pada!!!!!!
Nisiu my nie o tem … my o dietach smacznych …
ale jak ktoś ma dobrą figurę to trzeba mu powiedzieć o tym … 🙂
oj leje i leje …
Nooo, fajny kodzik: cba 1. Że niby pierwszy oddział Centralnego Biura Antykorupcyjnego???
Żabo, szapargelki fantastyczne, właśnie dlatego, że te górki. Nażarłam się jak pyton… sama smaka! Grubasięta w ustach się rozpływają.
No i naprawdę nie ma co kombinować ze sposobami podania: tylko a la polonaise, znaczy się tarta bułeczka ładnie zrumieniona na masełku.
Żabo, ave!
😀
Jolinku, ale kiedy bo ja się DENERWUJĘ!!!
Możliwe zresztą, że zajzdrość mnie żre.
Jak ja szparaga.
👿
Poszłam do Franka, którego nie widziałam od czasu wyjazdu-przyjazdu. Wygląda nieźle, ale trochę jakby bardziej skonfundowany. Zdążył zapomnieć, kto ja jestem i dopytywał się, dlaczego Jerzor jest na niego zły.
Ależ! Jerzor bywa zły na mnie, ale na innych ludzi wyjątkowo!
Zmierzyłam mu ciśnienie, 128/88 to świetny wynik, powtórzone pomiary były mniej więcej w tych samych granicach. Kompletny brak apetytu, żeby nie wiem, co mu zanieść do jedzenia. Skubnie, ale nie zje 🙁
I nie da sobie nic powiedzieć – powiada, że nie jest głodny, albo że właśnie zjadł. Może nie jest głodny, ale zjeść to nie zjadł, bo wiemy, co miał w lodówce. Nie lubię używać nacisku, nie wiem, co poradzić. Łagodna perswazja nie działa.
Inna rzecz – wiadomość. Nasza znajoma stąd zmarła, Polka. Włodek zadzwonił, Jerz z nim rozmawiał, dobrze, że nie ja, bo ochrzaniłabym chłopa – dlaczego nie mówił wcześniej, że żona ma raka. Przecież wsparcie przyjaciół i znajomych ma kolosalne znaczenie!!!
Oh jej… 🙁
Z przedwojennego Lwowa (moze nawet to było przed Pierwszą Swiatową):
elegancki młodzieniec potrącił przekupkę, wdzięcznie przeprosił – O, pardon! – a ona na to do niego – Nie parduj, nie parduj, tylko patrz gdzie liziesz!
Jolinek, a poza tym kręcisz jak pies ogonem! Już ja wiem, do czego służy Dukan! Moi kolesie potracili po 30 kilo…
Nisiu,
jasne, że to jest blog modeli i modelek, ale nie tych od figury, nie pojęłaś jeszcze?! 🙄
(Przypominam stare powiedzenia z lat 70-tych: ale model! Ten to jest model! O, modelka się znalazła!)
A na blogu co? Same modele i modelki 🙄
Alicjo, masz stuprocentową rację. Jestem za powiadamianiem przyjaciół o naszych problemach i nieszczęściach, po to się ich ma, żeby wsparli. Wartość nieprzeceniona.
I wspierać należy, kiedy to my jesteśmy przyjaciółmi. Bo nas to niewiele kosztuje, a możemy zrobić mnóstwo dobrego.
http://www.youtube.com/watch?v=tGuUpkBRz-M&feature=related
Alicjo, po raz drugi jestem skłonna przyznać Ci rację…
Alicja na prezydenta!!!
Żabo, przypomniałaś mi mój pierwszy wieczór w Paryżu, kiedy poszliśmy z przyjaciółmi szlajać się po MOntmartrze i jakiś facet na mnie wleciał niechcący. I powiedział „pardon, madame” Z TAK PIĘKNYM AKCENTEM… że miałam ochotę powiedzieć mu: może by pan jeszcze raz na mnie wleciał i tak ładnie mnie przeprosił?…
Nisiu staram się dyplomatką być … no ale mnie rozgryzłaś .. z dyplomacji 2- zawsze miałam … 🙂 …
Najpiękniejsza odzywka nieznajomej osoby spotkała stryja M. Wańkowicza, który był zmuszony skorzystać z pierwszej warsawskiej toalety publicznej i który nie miał 20 kopiejek na uiszczenie wstępu do przybytku. Miał całego rubla. Zamiast wydania reszty, zażywna niewiasta z macierzyńskim gestem poklepania po ramieniu, zagrzmiała : „Wal pan dziedzic za całego rubla”. Skąpy ponoć nie był, ale krzywdę swoją rozpowiadał szeroko po śniadaniowych hamdelkach.
Jesteśmy w domu 🙂
Mieliśmy piękny weekend, zarówno dzięki wspaniałym spotkaniom, jak i niezwykłymym okolicznościom przyrody.
Żabo, Nisiu,
DZIĘKUJEMY 😆 😆 😆
Wreszcie trochę więcej spokoju.
W czoraj, w bardzo ładny dzień miałem do załatwienia szereg spraw jak: warsztat samochodowy dla mojego grata, posługii w sklepie mojej LP, co miała na wczoraj małą prezentację nowych kiecek, pomoc przy urządzeniu akwarium dla chłopca, który to dostał do komunii i naturalnie pergolę. A pozostał tylko ten jeden samochód, bo mój u mechanika.
Z tym akwarium to nie był mój pomysł, tylko znajomych, a chłopak też nie mój, a ich znajomy. Przez to musiałem się wreszcie zabrać za moje, zupełnie zapuszczone akwarium, bo musiałem najpierw dopiero wydobyć z niego rośliny, które objecałem. Musiałem zacząć z tym już w piątek, bo to akcja na dwie godziny, aby zrobić trochę porządku. Część rybek obiecałem załatwić u prawie profesjonalisty, co opycha wszystko co może w tej kwestji, a bierze tez odemnie rośliny. Dostałem więc 12 rybek dla chłopca, za wiadro poślednich roślin. Te podarowałem znajomym, wraz z pakunkiem moich roślin na nowy zbiornik. Musiałem naturalnie zawieźć, bo nie odebrali o umówionej godzinie
Potrzebowałem więc samochodu, a trzeba moją było najpierw zawieść do sklepu, potem zapomniało się tej albo tamtej rzeczy, więc jeszcze raz to samo. Potem przerwa obiadowa /to przedmieście/ i pojechać po nią, a za godzinę zawieźć z powrotem. To tylko z 2,5 km, ale zeszło.
I wreszcie moja pergola. Miałem do zamocowania tylko 8 drewienek, już piątek na miarę przyciętych i zaimpregnowanych. Jestem sam i wiadomo, wszystko na 2,5 m wysokości, nikt niema komu podać wiertarki, śruby etc. Tak ale prawie sam to wszystko postawiłem, więc co. Poszło na początku wszystko znakomicie, wg. planu, jeszcze przed przerwą obiadową mojej LP. Byłem dumny, pozwoliłem sobie piwo. Małe grzechy PB karze ale natychmiast. O ile pierwsze cztery drewienka poszły jak z bata, to następne, innego rodzaju, na wskutek moich błędnych kalkulacji co do długości śrób i zbyt optymistycznego nastawienia do materiału i uprzednio poczynionych przedwiertów poszły zupełnie do tyłu i musiałem dorabiać nowe drewienka, malować je i wszystko to do d… Zmachałem się, ale cieśelkę jednak skończyłem. A nasza Żaba też sama robi! Poczułem się stary, bo narobiłem głupot przy tej pergoli tyle, że w głowie się nie mieści.
Co do tej Leny z dzisiejszego ranka.
Przytaknę paOIOre, że tez tego konkursu Eurowizji nie oglądam już ze 30 lat. Ale jak się dowiedziałem, że to dziewczyna z naszej dzielnicy ta Lena, że chodzi do szkoły tuż tuż, a dziś w kiosku nawet słyszałem, że jej babcia mieszka gdzieś na naszej ulicy, to kibicowałem i miałem taką radość jak wygrała, jak gdyby klub Hannover 96 sam dla Niemiec grał i wygrał piłkarskie mistrzowstwo Europy.
dzięki za wiadomość, ze dotaliście cało i zdrowo, 🙂
Jolinku – 😆
Joteczki! też 😆
Pepegor – nie narzekaj. Z takimi , co to błędów i głupot nie popełniają, nawet święty nie wytrzyma.
ludzie tragedia .. leje strasznie .. aż się bać zaczęłam ..
Leje. W Poznaniu zalana jest instalacja burzowa i kanalizacja wybija studzienkami w piwnicach nisko położonych domów na Starym Mieście.
Najgorzej, że wały już są namoknięte i następnej fali mogą nie wytrzymać. Jeszcze wybuchnie Katla, pyły posłużą za centra kondensacji pary wodnej i będziemy mieli…
u mnie burza…
Jeszcze o podrozach,
Dla tych, ktorzy nie wiedza autostrady w US sa ponumerowane w kolejnosci od zachodu kraju na wschod. Na przyklad autostrada I-5 zaczyna sie na polnoc od Seattle i prowadzi wzdluz Pacyfiku do San Diego. I = Interstate. Autostrada I-90 zaczyna sie w Seattle i prowadzi na wschodnie wybrzeze kraju. Numery parzyste (I-90) (equal numbers) sa nadawane autostradom prowadzacym z zachodu na wschod. Numery nieparzyste (I-5) (odd numbers) sa nadawane autostradom prowadzacym z polnocy na poludnie kraju.
Zdjecie znaku I-5 i I-90
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/Signs#5453335963933086674
A teraz jesli ktos chce zgadywac.
Autostrada numer 1 I-1 lub rowniez nazywana H-1 miesci sie na Hawajach.
I-1 czyli Interstate 1.
Czy ktos zgadnie dlaczego ta autostrada nazywa sie I = Interstate?
W nagrode nie ma ksiazek tylko satysfakcja.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/Signs#5170014546967169666
Orca – ja palcem po mapie, za to z wielką przyjemnością.
Pyra,
Kiedy zobaczylam znak Interstate (miedzystanowy) na Hawajach to juz chcialam dzwonic do mojego lekarza myslac, ze cos jest ze mna nie tak.
Orca – a skąd i dokąd ta jedynka prowadzi?
Pyra,
Z polnocy na poludnie jednej wyspy o nazwie Oahu.
Wskazowka – mostu z Hawaii do Kaliforni nikt nie buduje.
Warszawa – maj . Wreszcie troche poprzebierałam zdjęcia – przecież ja trzaskam jak durna, a potem się rozterkam 🙄
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/WarszawaMaj2010#
Doczytam rankiem, teraz idę spać. Dobranoc.
Dobranoc.
Własnie wywaliłam kilkadziesiąt folderów z niepotrzebnymi zdjęciami. Każdy sprawdziłam, czy aby się tam coś interesujacego nie zaplątało. Uffff…
Były to głównie zdjęcia koni, które opisywałam do paszportów, czasem sobie ułatwiałam pracę, robiłam zdjęcia a potem na spokojnie rysowałam je w dokumentach.
Wyjechali niespodziewani, ale bardzo mili goście 😀 Padam 🙄
Dobrej nocy http://szkolanama.blogspot.com/2010/04/na-dobranoc-lisa-gerrard-sleep.html
Ja też już spadam i padam, deszcz przycichł,
Nowy, jestes juz po wyprawie do znajomych? Jak jesteś to zapalaj latarenkę 😀
U mnie zapalona latarenka…. tem bardziej, że udaję się do wyrka z książką Nisi. Gość z Polski środowy zapytał, czy nie potrzebuję czegoś, czego nie zdołałam do walizki wtłoczyć. Mam katalog Empiku 🙂
Zresztą, Gość zna moje upodobania 😎
Jerzor obejrzał wszystkie zdjęcia.
Zastrzeżenia – czy ja nie miałam coś lepszego, żeby na siebie włożyć?!
A co to ja, modelka?! Sto lat temu doszłam do wniosku, ze tak naprawdę to nikt na mnie nie patrzy… w nosie mam, czy na tyłku mam dżinsy, czy jakąś szmatkę, cokolwiek, po cholerę się tym przejmować. Dziwne, że on się tym przejął, nie wiadomo skąd 🙄
(Nie szata zdobi człowieka…)
Tatar?! Żreć tatara w tych czasach?! Czy ja zwariowałam?! Za chwilę (podobno) umrę, bo to śmiertelne świństwo!
Pozwoliłam sobie na to śmiertelne świństwo dwa raz (szkoda, ze nie więcej!)y, bo tutaj nie ma. Kocham tatara!
Jeszcze się nasłucham krytyki, bo to tylko wstępny ogląd… 🙄
p.s.Cholera! Golonki nie, smalcu broń Boże, tego nie, tamtego też, bo szkodzi i cholesteroluje – nic, ino umierać! Ani mi się śni rezygnować z moich smakowych przyzwyczajeń 👿
…i zachcianek, o!
To juz lepiej się położyć i umrzeć!
Przy nocnej lampce,
Dopiero dotarłem do domu, ale nie byłem u znajomych, wręcz przeciwnie, wymigałem się z jakiejś imprezy na którą mnie nie ciagnęło. Wyniosło mnie znowu do City. Zanim dojechałem do Centrum skręciłem na Brooklyn zobaczyć inny świat. Wiedziałem, gdzie jadę i po co.
Nie wiem gdzie jeszcze na świecie istnieją takie miejsca. Wydaje mi się, że w Stanach jest ich najwięcej, a to na Brooklynie jest szczególne, chociaż inne też ciekawe. Czy jest to świat zanikajacy? Nie wydaje się. Chodziłem tam dosyć długo, chociaż wyglądem bardzo odstawałem od reszty ulicy. Tam język angielski nie istnieje, chociaż wiadomo, że znają go wszyscy. Tam używa się tylko języka jidysz. Specjalnie zwracałem uwagę jakim językiem posługują się małe dzieci – tylko jidysz. Z małymi wyjatkami, gdy zwracają się do takich przybyszów jak ja. Na pustawej ulicy w części mieszkaniowej Williamsburga bawiła się gromadka pejsatych, małych chłopców w wieku 5 – 7 lat. Szedłęm sobie. Jeden z tych chłopców podbiegł do mnie i zapytał bezpośrednio, bez żadnych wsępów, oczywiście po angielsku – „Do you have bisness card?”. Oni to mają chyba we krwi. 🙄
Niektóre zdjęcia słabej jakości, ale robiłem je oczywiście bez wiedzy fotografowanych. Jak zwykle – zagląda, kto chce. Nic na to nie poradzę, że mnie świat fascynuje.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/Williamsburg?authkey=Gv1sRgCKiY6-qQ6Yed9AE#slideshow/5477258899949645890
Dobranoc 🙂
errata – wstępów.
dzień dobry …
Orca dzięki Tobie nieznane miejsca mogę zobaczyć … 🙂
Alicjo to zdjęcie z napisem to z Ateneum … ostatni list Jesienina do przyjaciela napisany krwią … zrobiłaś zdjęcie jak wszyscy już wyszli ..
znowu sobie parę zdjęć skopiowałam ..
jaki Ty masz aparat bo dobre zdjęcia robi bez zbytniego wysiłku … 🙂
Nowy dzięki Tobie przypomniałam sobie zwiedzanie podobnej dzielnicy w Jerozolimie … 🙂
miłego tygodnia i żeby deszcz nie padała … 🙂
Zgaga zadanie bojowe .. trzymasz kciuki za niepadanie … 🙂
Szaro, buro i ponuro. Zimno, brrr.
U Nowego w albumie inny świat, u Orci – daleki świat i człek tylko ma nadzieję, że przetrwa w całej swej urodzie i złożoności.
Środek nocy, budzę się przerażona – Jotka do mnie dzwoni i pyta, dlaczego jeszcze mnie nie ma na dworcu, oni tam wszyscy czekają, przecież się spóźnię na pociąg (pociąg dokąd?!), a jak na pociąg, to i na pewno na samolot 😯
Sen podróżnika chyba (są i sny emigrantów, kto emigrant, ten wie) 🙄
Skoro już się obudziłam, zajrzałam na blog, o czym mowa. Jolinku, dzięki za podpowiedź, podpisałam zdjęcie z Ateneum należycie.
Aparat tani i już dosyć stary, Canon powerShot SD630, widziałaś chyba, mieści się w dłoni takie maleństwo, a ja fotograf, po prostu cykam dokumentację dla siebie. Czasem przez przypadek coś mi wyjdzie 🙂
Nowy,
znam te miejsca, swego czasu jeździliśmy do znajomych na Brooklyn Heights (Hicks Str.) i zapuszczaliśmy się w różne takie dzielnice. Nowy Jork jest bardzo różnorodny – dawno tam nie byłam, ale swego czasu jeździliśmy tam dość często. Fascynujące miasto – i wszystkiego nie da się chyba zobaczyć, nawet, jak tam się mieszka.
p.s.Miało być ” a ja żaden fotograf”
Dziadek z Williamsburga
Nowy – marze o swoim Tajemniczym Ogrodzie i dlatego pytam – Do you have a business card ?
W ten piatek mamy tu do wygrania 50 milionow. Uprzejmie Was prosze o pomoc w wybraniu 7-miu numerow (od 1 do 49).
Alicjo – masz niezwykle madrego i kochajacego meza. Zyjcie dlugo i szczesliwie. Gwoli scislosci, umieranie nie zawsze jest lepsze. Propaganda, ot co.
To przypadkowe zderzenie snu podroznika ze snem emigranta lekko mnie przerazilo.
Orca – odpowiedz na Twoja zagadke; nie wie lewica co robi prawica.
Oto lekko podbarwiony scenariusz.
Washington, pol wieku temu. W Bialym Domu, w sypialni, pali sie swiatlo. Pracowity prezydent zamaszyscie podpisuje akt czyniacy Hawaje kolejnym stanem. Odklada pioro, wypija szklanke cieplego mleka z miodem ( tak naprawde Jack Daniels) i, jak to wojskowi, maszeruje do lozka. Walenie buciorami budzi zone.
– Co ty wyprawisz, Dwight ?
– Nic, nic kochanie, spij. (Tak wtedy traktowano kobiety)
W miedzyczasie, w Departamencie Autostrad:
– Panowie (przypominam, ze ekspertami byli wtedy wylacznie mezczyzni), siedzimy tu juz od 1919-go roku, kiedy to Dwight wybral sie na wycieczke, te w od oceanu do oceanu. Zajelo mu to poltora miesiaca. Pytam po raz ostatni – czy wszystko jest zapiete na ostatni guzik ?
(Eksperci i adwokaci, chorem)
– YES!
Podpisali akt przyznajacy fure pieniedzy stanom na terenie kontynentu.
Kolejnym aktem byl gniew Hawajczykow, nieco podobny do reakcji Kmicica w Kiejdanach.
– Zdrada, zdrada !
( Tym ktorzy nie wladaja angielskim sluze tlumaczeniem)
– Forsy, forsy !
Tego co powiedzieli gdzie maja status stanowy, bez pieniedzy, nie cytuje.
Po tym wszystkim biurokratom wystarczyl rok zeby ten bajzel wyprostowac. Wystarczyl jeden swistek papieru by Hawaje zblizyly sie do Kaliforni. W koncu to tylko 2400 mil. Wiele lat pozniej Alasce tez sie dostalo, i tak juz z rozpedu, Puerto Rico. Dlatego tez nie dziwcie sie jesli pewnego dnia wyjedziecie na autostrde P-1.
Jeszcze jeden drobiazg – autostrada H-1 , wbrew regule, biegnie ze wschodu na zachod, ale to juz uczyniono zeby nas wszystkich wkurzyc.
Taki cudowny, logiczny system, tyle pieniedzy a i tak Amerykanin nigdy nie spojrzy na mape, tylko odszczeknie zonie (lub kochance/GPS) ze on droge zna i tyle. Za biala stodola Kazika i ostro w lewo.
Zapomnialem o niejednej autostradzie kontynentalniej ktore petaja sie w kolko i tez inter-stanowe nie sa. Szkoda, ze nie wygram ksiazki. Swoja deoga, zaproponuje Gospodarzowi zeby nagroda byly iPady. O fundusze mozna wystapic do Hawajczykow. W 1960-tym roku otrzymali 12 milionow na te swoje drogi. Dzisiaj to minimum 12 trylionow. Nie chcialem sie obudzic. Przysiegam.
Nowy- Brooklin jest ciekawy- szkoda tylko,ze taki brudny… Tu widac jak ludzi ciagnie do korzeni – z jednej stony wyjeżdżają z rodzinnych okolic a z drugiej nie potrafią żyć w innym srodowisku i szukają tego co opuścili.
Część moich przyjaciół, którzy wyjechali – mając odpowiednie wykształcenie i stosowne predyspozycje psychiczne, a za tem wysokie dochody rozsypało się po świecie i wtopiło się w międzynarodowe kolaże. (odwiedzaja stare kąty ale bez żalu wracają do swych nowych domów). Pozostali z braku jezyka(czytaj lenistwa) i siły przebicia mają pracę, która często nie daje widoków na podróże czy nawet na pójście do kawiarni na dobra kawę zmuszeni są do obracania się tym samym zakletym kole. Wystarczy zajrzeć do Gafield gdzie mówi się po polsku. Ludzie sami tworzą grupy etniczne – jak ta żydowska- tak dla nas ciekawe bo zwarte i inne. Wystarczy zobaczyc paradę na Fifth Avenue lub przejsc z Lower do Harlemu. Manhattan gdzie uslyszec można pono ponad 90 jezyków jest dla mnie taką swoistą wieżą Babel. Tradycja i religia wiąże w grupie bardzo silnie i daje poczucie bezpieczeństwa.
Lubię zwiedzać i poznawać nowe miejsca ale cieszę się, że mogę robić to kiedy chce i gdzie chcę. I lubię być w moim kraju- u siebie – nawet jak mi się nie wszystko podoba.
Alicjo- Jerzor Cie kocha i chciałby żebyś wyglądała pięknie. Ciesz się, ze nie mówi Ci dokladnie w co się masz ubrać- i nie wymusza na Tobie chodzenia w ciuchach, które mu się wydają lepsze od tych, które masz. Np. nie czepia się długości nogawek czy głębokosci dekoltu.
Jest Ci swietnie w jeansach ale i w mini. Lepiej ze zdecydowanym dekoldem czy łódka pod szyją niz mocno zabudowanym wykończeniu- i z podpiętymi włosami do góry lub krotszymi jak na zdjęciu z Twojej strony. Wydłuża to szyje i całą sylwetkę. Sportowo- miejski styl pasuje Ci jak najbardziej i widac tez w tym duszę artystki.
cdn jak doczytam do tyłu.
Tatara też lubie- nie przejmuj się- Jerzor to napewno powiedział z troski o Ciebie.
zatem a nie za tem