Francja elegancja
Niezbyt często pisuję tu o Francji. A to błąd. Mamy przyjaciół blogowych w tym kraju no i kuchnia francuska to światowa pierwsza klasa. Do dzisiejszego tekstu zmusiła mnie Dorota z firmy Sopexa. Sopexa to instytucja zajmująca się propagowaniem francuskich produktów spożywczych, regionów stanowiących atrakcje turystyczne oraz kulinarne i ludzi znaczących w tej dziedzinie.
Poproszono mnie o kilka refleksji i pierwszych skojarzeń dotyczących kuchni francuskiej. Zwłaszcza prowansalskiej. Spełniłem prośbę jak umiałem:
Sery korsykańskie w restauracji paryskiej Villa Corse
Francja w oczach wielu polskich smakoszy stanowi wzorzec pod każdym, kulinarnym względem. Nie ma np. w polskiej literaturze takiego pisarza jak Balzac, którego powieści można potraktować jako książki kulinarne i gotować według podawanych tam przepisów. Anthelme Brillat-Savarin jest traktowany przez miłośników kuchni i literatury jak papież czy cesarz światowych łasuchów. Jego porzekadła weszły na stałe do polskiego języka. Np. „Deser bez sera jest jak kobieta bez oka” lub „Powiedz mi co jesz, a powiem ci kim jesteś”.
Lyon uważany jest za kulinarną stolicę Europy a Paul Bocus niekoronowanym królem. Polscy kucharze i cukiernicy nagradzani na mistrzostwach organizowanych pod jego patronatem robią kariery nie tylko w Polsce.
Przegrzebki czyli małże św. Jakuba w tej samej restauracji
Polscy restauratorzy marzą o gwiazdkach Michelina i każde wyróżnienie swoich lokali traktują z wielką atencją. Doroczna lista wyróżniająca polskie restauracje, puby i hotele przysparza gości i oczywiście zwiększa zyski.
Moje związki z kuchnią francuską: Pascal Brodnicki przekazuje mi przepis na zupę z oliwek i serka
W polskich mediach gastronomia francuska jest wyróżniana i to mimo faktu, że liczba włoskich lokali w Polsce jest znacznie wyższa niż francuskich. Ale to kwestia historyczna: Polska od stuleci była zafascynowana Francją i jej kulturą. Polska szlachta i arystokracja jeździła na studia do Padwy czy Bolonii ale na dworach i w bogatych domach burżuazyjnych mówiono po francusku.
Produkty spożywcze rodem z Prowansji nie są dostatecznie eksponowane i reklamowane w polskich sklepach. Tym większa rola do spełnienia dla eksporterów oliwy, trufli czy serów.
Dziś nieliczne lokale z kuchnią francuską należą do najlepszych i? najdroższych.
Prowansja przed paroma laty zrobiła oszałamiającą karierę w Polsce dzięki angielskiemu pisarzowi. Peter Mayle i jego „Rok w Prowansji” (oraz kolejna książka tego autora) zaraziła czytających Polaków miłością do południowej Francji i jej kuchni.
Zważywszy zaś na możliwości turystyczne wykorzystywane przez cały rok (prowansalskie Alpy dla narciarzy) to region wymarzony na wakacje. Jeśli do tego doda się liczne zabytki, muzea i festiwale to Prowansja może pobić na głowę inne atrakcyjne regiony leżące nad Morzem Śródziemnym.
Największym rywalem dla Francji w tej dziedzinie (gastronomia, produkty spożywcze) są oczywiście Włochy. Jedną zaś z przyczyn tego stanu jest inwazja włoskich kucharzy i włoskich produktów, którą widać na każdym kroku i w Polsce wielkomiejskiej, i prowincjonalnej. Włochy wydają się też być krajem tańszym (choć nie do końca to prawda) co dziś jeszcze stanowi silny argument.
Po tym elaboracie dostałem jeszcze kilka dodatkowych pytań. Odpowiedziałem na nie tak (jestem ciekaw jakie byłyby Wasze odpowiedzi):
1)Kilka słów które przychodzą Panu do głowy na hasło PROWANSJA?
Bouillabaise, gigondas, zapach oliwy, pola lawendy, Arles, zamki katarskie, cassulet, najpiękniejsze plaże Europy
2/ Czy hasło PROWANSJA jest dobrze znane polskim konsumentom ?
Czy bardziej rozpoznawalne są : SUD FRANCE, Francuska Riviera, Lazurowe Wybrzeże?
Sądzę, że południe Francji to dla nas właśnie Prowansja. Termin Sud France jest mało znany. I Riviera, i Lazurowe Wybrzeże są dużo częściej występujące w polskiej przestrzeni medialnej. No i Nicea oraz Cannes.
3/ Czy znana jest Panu marka Puget ?
Czy chodzi o malarza i rzeźbiarza, mojego imiennika Piotra Pugeta z XVII wieku? Marki Puget nie znam.
Trzeba chyba pomyśleć o wyprawie do Francji. Nabrałem apetytu.
Komentarze
Marek to Ty wygrałeś te miliony?
mnie się może uda pojechać w lipcu do Paryża .. a w Prowansji jeszcze nie byłam czyli wszystko przede mną … 😀
Jolinku- wysłałam Ci maila.
Ach,Prowansja,Prowansja – jak się rozmarzyłam !
Piękna jest i wspaniale latem pachnie lawendą !
Jak to sie stalo, ze na liscie piecdziesieciu (albo i stu) najlepdzych restauracji na swiecie (http://www.theworlds50best.com/ ) najwiecej jest chyba angielskich (!) i hiszpanskich – Francja natomiast jest reprezentowana dosyc ubogo. The horror, the horror!
Jolinku, to nie Marek, a szkoda. Mnie się Prowansja kojarzy też z truflami, czosnkiem i sosami czosnkowo – pomidorowymi, z 7-a ziołami, z kolorowymi konfiturami i kosmicznymi cenami. Nawet gdybym mogła dzisiaj pojechać, to tylko w wypadku, gdyby mnie było stać na lektykę i 6-ciu silnych niewolników. Siedzieć na werandzie mogę równie dobrze u siebie.
Zajrzalam na chwilke a tu taki przyjemny temat. Powroce do was wieczorkiem a na razie zycze udanego dnia.
Alicjo, dziekuje za program targow.
Pyro, jemy dzisiaj nalesniki z truskawkami. Twoj opis byl tak pociagajacy 😉
… jest dla mnie wielce zastanawiajace na coz to ludzie wyjezdzajacy w dalekie strony planety nie zwracaja uwagi 😯 MalgosiuW
po takiej porcji zaobserwowanych zjawisk, az boje sie zapytac czy widzialas lodke ktora stoi daleko od wody, niczym na scenie. naturalnie w havanie. granma to bohater narodowy. castro i che doplyneli nia do wschodnich wybrzezy wyspy. tak to komunistyczny symbol i nie kazdy ma na takie historie ochote, choc przewodnik i tak cudenko pokaze badz wspomni
o czym nie wspomni? o drugiej lodce. znacznie starszej i mniejszej
pilar byla pelnomorska lodka z siedzeniem na rufie dla tego kto trzymal wedki, na te duze ryby jak rekiny i barakudy. pilar stoi w ogrodzie, jakies pietnascie km od centrum, na wzgorzu obok starego domu w cubanskim stylu, ktory kupil krol slow za kase uzyskana ze sprzedaz praw autorskich do komu bije dzwon. dwor (prosze nie mylic z dworkami mazowieckimi) hemingway pozyskal jak juz kolejna zona nie wytrzymywala hotelowego zycia. cacko do pozazdroszczenia, ta budowla ma sie rozumiec. polozona tarasami na osi wschod zachod. jeden taras na wschody slonca drugi na zachody slonca, to wszystko w ogrodzie na pagorku. moglem zajrzec przez duze okna na wysokie pomieszczenia, gdzie siedzial noblista i pisal stary czlowiek i morze. czynil to na ogol do poludnia. z rana tworzyl, na gigantycznym kacu
coz z tego, ze korupcja szerzy sie i jest na tej wyspie jak woda. prostytucja tez, podobnie jak przed rewolucja. tak to juz jest, ze mocniejszy przezywa
Chcialam tylko sprostowac, ze cassoulet pochodzi nie z Prowansji, a z poludniowo-wschodniej Francji (dokladniej z miast: Castelnaudary, Carcassonne i Tuluzy). Chyba niektorzy Francuzi mogliby sie na Pana obrazic za utozsamianiem ich kulinarnej dumy z Prowansja ;)))
Pozdrowienia z Tuluzy!
Tematy zbiegaja sie. Mialem dzisiaj stosunek z autentyczna francuska ksiezniczka urodzona w Warszawie na Saskiej Kepie. Rodzic, autentyczny francuski ksiaze, uciekl podczas Rewolucji Francuskiej do rezydencji na Saska Kepe w Warszawie. Tam dorwala jego miejscowosc pieknosc i dalej razem wlóczyli sie po swiecie. Przy tej pani wszystkie bez wyjatków jestescie nastolatki. Siedzi sama gdzies w poblizu i wyzywa miejscowych od Wegrów i Kroatów. A tu taki obciach. Po polsku ani slowa i na kolorowo, teraz podobno modne, farbowane wlosy.
Tyle, ze lewobrzezny ale z Warszawy
Pan Lulek
Witam Blogowisko słonecznie i (prawie) upalnie. 😆
W Prowansji zakochałam się platonicznie (snif, snif) od kiedy przeczytałam „Rok w Prowansji” i „Jeszcze raz Prowansja” Petera Mayle. Jako, że nie miałam okazji kosztować żadnych prowansalskich specjałów, to tylko moja wyobraźnia ma pole do popisu. Odkąd moja Młodsza żyje we Francji, to mam zawsze do Niej tylko jedną prośbę; „jak przyjedziesz, to przywieź mi proszę, oryginalne zioła prowansalskie”. Dodaję je do wielu potraw, nawet do swojej „niby chińszczyzny” i jest pyszne.
Muszę sobie pójść na spacerek, „ogarnąć” chałupę, dlatego życząc Wam miłego dnia, do „nastukania” wieczorkiem. 😆
„Moja” pogodynka na jutro zapowiada deszcz a w następne dni ponuro, deszczowo i chłodniej. 👿
* Z poludniowo-zachodniej Francji mialo byc :))))))
Ufff…dobrze, ze juz prawie weekend!!!!!!
Kilka lat temu napisalem tekst po angielsku o tym jak podoba mi sie Prowansja, ze chce ja zwiedzic i poczalem metodycznie wysylac do biur turystycznych prosbe o przyslanie mi materialow i map turystycznych. W pewnym momencie przychodzilo tyle materialow, ze nie miescily sie w skrzynce. Prawdopodobnie jestem jednym z nielicznych posiadaczy takiej ilosci materialow o Prowansji (6 grubych segragatorow).
To tak z ciekawostek.
Prowansja nie kojarzy sie Polakom z Francja – raczej Lazurowe Wybrzeze. pozdrawiam
Temat dzisiejszy bliski mojemu sercu. Hasło Prowansja przywołuje różne obrazy i wspomnienia: niezwykły krajobraz La Camargue, pełne historycznych pamiątek Arles, Avignon i nade wszystko położone na skalistym płaskowyżu miasteczko Les Baux de Provence. Specjalności kuchni prowansalskiej natomiast nie było mi dane zakosztować podczas krótkiego pobytu ze względu na więcej niż skromne możliwości finansowe studentki z wczesnych lat sześćdziesiątych.
Dowiedziałam się z książki B.Stettner-Stefańskiej „Francja po polsku”,że Herbert, który zawsze poświęcał dużo uwagi regionalnej kuchni , doceniał uroki kuchni prowansalskiej,choć skromne fundusze nie pozwalały mu skosztować najbardziej wyrafinowanych potraw.
„Kuchnia prowansalska, którą poznałem w skromnym zakresie i w trzeciorzędnych lokalach jest znakomita.Naprzód wjeżdża blaszana taca z przystawkami, podzielona na szereg przegródek.A więc oliwki zielone i czarne,małe,pikantne cybuletki,cykoria,kartofle przyrządzane na ostro.Potem znakomita zupa rybna,kuzynka królowej zup, marsylskiej bouillabaisse, popularnie mówiąc rosół z ryb,wsparty smakiem czosnku i korzeni.Płat polędwicy opiekanej z pieprzem.Ryż z pobliskiej Kamargi.Wino i ser.”-ten opis cytuje autorka wyż.wym. książki.
Herbert przebywał w Arles na początku lat pięćdziesiątych
Ojej, tyle tego jest. St. Remy i Van Gogh, Orange, Montpellier (może i nie w Prowansji, ale prawie i świetne przegrzebki tam podają), Aix en Provence i kalesony – calissons, ciasteczka w kształcie migdała z bardzo drobno posiekanych migdałów z lekko wyczuwalnym dodatkiem konfitury z jednego z kilku typowych owoców, np.pomarańczy), w ogóle konfitury, o których wspomniała Pyra, a które sa najczęściej mieszane; typowy dodatek to figa, ale często bywają inne. Konfitura z pomarańczy, grapefruita i limonki. Często z dodatkiem koniaku lub innego szlachetnego trunku. Owoce kandyzowane, którym nie dorównują jakiekolwiek innego pochodzenia. Flemingi. Pont-Neuf, akwedukt przekraczający rzekę Var, nad którą leży miasteczko Puget. Confit z lawendy – galaretka lawendowa dodawana do deserów i niektórych przemyślnych potraw mięsznych. Przylądek Antibes i Picasso. Sain-Tropez i BB. Vin de Pays d’Oc. Niektóre znakomite. Można w nieskończoność. Zioła prowansalskie.
Drobne sprostowanie – Prowansja nie jest krainą zamków katarskich.
Oto ich usytuowanie :
http://fr.wikipedia.org/wiki/Ch%C3%A2teaux_cathares#Carte
Zamki krainy Katarów rozpoczynają się w Langwedocji i ciągną
na zachód w kierunku Tuluzy,a nawet dalej.
To był motyw przewodni naszej ostatniej podróży po południowo-
zachodniej Francji.
Od wczorajszego popołudnia i u nas wiosna. I natychmiast forsycja zakwitła cała. Do wczoraj wstydliwie ukazywała kilka zółtych kępek.
Jeszcze do wczorajszej Pyry (wiem, że nigdy nie jest wczorajsza). Grochówka wojskowa to instytucja sama w sobie. Jako wiceprezes automobilklubu współorganizowałem metę rajdu Transpolonia (chodziło o przejechanie od startu do mety dowolną trasą uzyskując przejazd o najmniejszej liczbie pokonanych kilometrów). Grochówka przygotowana przez Marynarkę Wojenną była na mecie szczególną atrakcją. Obsługa mety korzystała z tego dobrodziejstwa nieumiarkowanie, przyznaję ze wstydem.
Impreza zgasła z powodu niedoróbek organizacyjnych przy weryfikacji wyników. Prawidłowe chyba było zdyskwalifikowanie załogi, która część trasy pokonała promem rzecznym. Nie chodzi o przejazd od brzegu do brzeku tylko o trasę kilkunastokilometrową. Ale zdyskwalifikowanie gdyńskiej drogówki, która skorzystała z kilku skrótów poznanym dzięki miejscowym kolegom było bezprawne. Podstawą dyskwalifikacji było przejechanie trasy krótszej niż najkrótsza trasa wyliczona przez krajowego geodetę.
Aha, teraz są organizowane pod tą nazwą rajdy quadów.
miało być do brzegu. Ale od kiedy i Pyrze zdarzyło się napisać nie tak, jak wiedziała, że się pisze, to i mnie mniej wstyd moich literówek.
aioli przychodzi mi do glowy, czosnek tarty z oliwa, do tego grzanki,
no i kielich cotes du rhonne.
Tak, oliwki i czosnek wszechobecne !
Na wszystkich prowansalskich targach oprócz oliwek w kilkunastu
odmianach i z rozmaitymi farszami można tez zawsze kupić
kilka rodzajów pasty z oliwek czyli tapenady.
I obowiązkowo pastę z bakłażana zwaną często bakłażanim kawiorem.
I tak jak pisze byk,do tego grzanki,kieliszek wina i mamy
świetną przekąskę w upalny,letni dzień.
aioli to znowu raczej Tuluza, a nawet Hiszpania. Przyjął się jednak na całym pobrzeżu M.Sródziemnego. Stanisławie – z tymi owocami kandyzowanymi, to nie całkiem tak. Jeszcze 100 lat temu najlepsze produkowano w Kijowie, a sam pomysł zawdzięczamy chyba Arabom, a może i Persom.
Najpierw powitam nowych czyli Pietrka i Wean. Oczywiście, że i zamki katarskie i cassoulet to Langwedocja. Opisywałem zresztą te okolice po powrocie z bagien Camargue i wybrzeża pod Montpellier. Każdemu zwrot: Południe Francji kojarzy się inaczej. Mnie z Prowansją i Langwedocją, bo je zdecydowanie bardziej lubię niż zatłoczone Cannes czy Niceę. Ważne, że mamy tu wielu miłośników tej kuchni i tego krajobrazu. I wreszcie Arcadius oraz Johnny Walker, Rysiek a może i Aszysz przestaną mnie rugać, że bez przerwy tylko namawiam do Włoch i do Włoch. Tylko czasem na Sycylię dla odmiany.
Nie zapomne.
Zjechalem z szosy kawalek, by napoic sie rozleglym widokiem. Wyszlismy z wozu i uderzyly nas zapachy ziol. Poludniowy upal i zapachy nie do opisania wzmozone o tyle, ze przed zatrzymanien wykrecilem woz na tej lace i roztarlem te ziola. A widok byl rzeczywiscie piekny.
U mnie przekwita pierwszy rododendron.
Milego weekendu wszystkim,
pepegor
Pepegor – proszę uprzejmie o przeis na Twoje nalewki. Nie musi być b.dokładny, ale mieliśmy okazję w ub roku próbować b.dobre nalewki tarninowe Włodka Jotki i jeszcze czyjąś (czy nie Krystyny?) ale Twoja jest inna i w smaku znakomita. Nigdy za wiele wiedzy.
zapraszam do transsylwanii!!!
pasta z baklazanow:
baklazany opiec na ruszcie tak, aby skorka calkowicie sie zweglila;
zweglenie usunac;
posiekac i trzec w mozdziezu z czosnkiem i oliwa;
sol,szczypta cukru, cytryna i pietruszka do smaku-
niebo w gebie.
Pepegor –
upał, zapachy ziół i cykady muzykujące,jak oszalałe !
Oj, jak Wy tu duzo piszecie, ja w ogole nie nadazam, ale milo sie Was czyta, widze ze jest tu jeszcze wiele innych ?smakolykow? oprocz tych kulinarnych: porady z roznych dziedzin zycia, piosenki, wiersze, az po polityke.
Mialam troche ?smakowitych? pomyslow na zmiane nicka, ale pozostane juz przy tym swoim ?wejsciowym?, bo ciesze sie, ze Panu Redaktorowi sie spodobal. Dziekuje takze Panu za odpowiedz w sprawie sposobu spozywania wina do rosolku, chwala Bogu, ze przeczytalam w pore, bo juz chcialam lac!
Fajnie, to ja pociagne dalej ten wierszyk, ktory zaczela tutaj ukladac kolezanka blogowa… nicka juz nie pamietam…
A po wiosnie przyjdzie lato
I znow bedziem czekac na to.
Nasze pola wypieknieja
Truskaweczki nam dojrzeja.
Na kwiecistym lak dywanie
Zacznie sie biesiadowanie
Piknik sobie urzadzimy
Szampanika otworzymy
I czerwona truskaweczke
w czekoladzie umoczymy
Boc to wszystkim sekret znany
Ze truskawki i szampany
W kulinarnej ida parze
Jak okazja sie nadarzy
No i wdzieczna piosneczka (z akcentem kulinarnym), dla kolejnych solenizantow:
http://www.youtube.com/watch?v=0PZxFpRxz9U
Jak widzimy, piosenka zawsze aktualna, chociaz solenizanci sie zmieniaja.
I jeszcze pytanko: w jakiej proporcji radzicie uzywac ziemniakow i sera do pierogow ruskich?
Byku, jeżeli wejziesz w naszą, blogową książkę z przepisami na stronie Alicji, znajdziesz przepis na „ikrę bakłażanwą – kawior bakłażanowy” z kuchni rodzinnej Heleny – ponoć najlepszy stąd, do Władywostoku. Robiłam 2 lata temu całą miskę: smaczny, ale przypominający inne pasty warzywne.
Stanisławie
Wielkie dzięki za wczorajszą poradę prawną.
a ja dzisiaj na obiad sledzie;
kupuje je na rynku prosto z beczki(matjesy),
w domu sprawiam i filetuje,
do tego cebula, jablko, sos smietanowy
no i,last but not least, kartofle w mundurkach, hej!
Nie wiem, co wolę, Mamusię czy Tatusia. Tak samo Prowansję czy Toskanię. Pod wieloma względami Toskanię, ale zapachowo nic nie pobije Prowansji. Coś jest w tym powietrzu i w tej ziemi, że wszystko pachnie tam tak intensywnie. Dotyczy to tez kandyzowanych owoców. Nie przeczę, że ich tam nie wymyślili, ale tam kupowane pachną i smakują takim owocem, jakiego u nas nie kupisz za żadne pieniądze. Wczoraj na kolację jadłem bułeczkę z prowansalską konfiturą pomarańczową ze słodkich pomarańczy. Czysta rozkosz, choć nie przeczę, że na Sycylii akurat konfiturę pomarańczową można zjeść równie aromatyczną i równie smakowitą.
Cieszy też wyobraźnię przypomnienie grzanek dobrze naoliwionych jako podstawy pod różne specjały. To akurat wspólne dla Prowansji i Toskanii. Jeszcze Prowansji dołożę często spotykaną ochrę nadającą szczególny koloryt.
Dzień dobry Szampaństwu.
Łotr dostanie kiedyś po durnym łbie – kod dwa razy sprawdzany przed wysłaniem, a on mi wmawia chorobę 👿
U mnie blady, przepiękny świt, ale chyba po chłodnawej stronie.
Z Francji to ja tylko Paryż (ślimaki jadłam 😯 ) i trasa z Paryża do Pn. Westfalii. Południe jakoś mi nie po drodze, Italia też. Kiedyś trzeba się wybrać, psiakość…
Heleny kawior bakłażanowy jest znakomity, ale też wszystko zależy od przyprawiającego. Ja daję dużo pieczonego czosnku (dwie główki minimum) i do tego jeszcze trochę żywego zmiażdżonego, jak już mam gotowy kawior. Robię wielką michę i nawet nie wiem, kiedy to znika – wyparowuje czy co?
Tambyłka,
to chyba Danuśka układała wiersz 🙂
Alina,
kombinuj z przyjazdem na Targi, będzie nas więcej! Blisko nie masz, ale o wiele bliżej, niż ja.
Pyro,
zasada jest taka, zeby obejsc sie jak najmniejsza iloscia cukru i pracowac na poczatku slabym alkoholem. A reszta, to obserwowac i obserwowac! Nie mozna bowiem dopuscic do fermentacji.
Trzymalem tego roku w kuchni i ogladalem kazdego dnia. Jak tylko mialem wrazenie, ze w roztworze na dole pojawiaja sie banki, polalem 38% wodka i wstrzymalem ten proces. To pomaga jednak tylko na pare dni, bo owoc wydaje z siebie coraz wiecej soku, roztwor sie rozciencza i moze znowu dojsc do fermentacji. Na ten wypadek trzymam spirytus w pogotowiu i moge w miare potrzeb stezyc zawartosc alkoholu. Tym razem wlalem najpierw troche 95% owego i wytracila sie bialawa galaretka. Jak rozcienczylem spirytus 2 : 1, tj do ok. 60% z hakiem, tego zjawiska juz nie obserwowalem. Zostawilem tak chyba do swiat i zlalem wszystko do butelki, a owoc zalalem caly nowa 60% owka. Postalo to do marca i zlalem raz jeszcze. To co pijesz jest mieszanka obu zlewow.
A co do oszczednego zastosowania cukru powiem tylko, ze owoc splukalem dobrze z kurzu i po wybraniu zepsutych czesci napelnialen garscia wek, dosypujac lyzka cukier i ustawicznie wstrzasalem. Cukru dawalem tylko tyle, aby owoce byly rowno oklejone krysztalkami, a na koniec dobra lyzke na gore, jak czapeczke. Dlatego dobrze owc zamoczyc, bo cukier sie na nim klei i rozpuszcza, kandyzujac nijako wszystko to. Uwazam, ze im dluzej obejdziemy sie bez alkoholu, tym lepsze wyniki, tym wydajniejsze ekstrahowanie soku z owocu.
Dodam tylko, ze po drugim zlewie zalalem owoc jeszcze raz 38% wodka i wyszla piekna, mocna w kolorze i smaku owocowym tarninowka, ktora sama w sobie bylaby warta zachodu i pracy. Nie udostepnie jednak, bo juz wypilem. Niedawno zalalem znowu. Postoi, jesc nie wola.
„Tańczą panowie,
tańczą panie,
na moście w Avinion”
Koleżanka, z którą pracowałam w muzeum, miała męża, który akurat w Avinionie podłapał okresową robotę (1980r). Kiedy już nasz mgr inż 3 miesiące odmalował,wyremontował i co tam jeszcze, kilka domów czy mieszkań, ściągnął do siebie już turystycznie – małżonkę, która tutaj dostawała amoku, że ona tu, w szarościach i nędzy, a on się pławi w słońcu i kulturze. Najpierw poleciała na sławny most – szarość, codzienność i rozczarowanie; potem się okazało, że on się w niczym nie pławił (ew. we własnym pocie) a jeszcze potem, że teatr, stare miasteczka warowne i festiwale kulturalne muszą u Wojtusia przegrać z ogródkami przy knajpach – i omal się małżeństwo nie rozleciało. Dla ugłaskania połowicy Wojtuś pozwolił jej kupić sobie 6 jedwabnych bluzek (co jak wiadomo jest sposobem niezawodnym w rozmaitych kryzysach rodzinnych) i już zgodnie wrócili nad Wartę.
Padły tu nazwy s wysokiej półki jak Gigondas i niższej jak vin de Pays d’Oc i Côtes du Rhône. A są tam różne inne płynne przyjemności począwszy od Chateauneuf-du-Pape a na Côtes du Lubéron spopularyzowanym przez Mayle’a skończywszy. Wina miejscowe, poza najbardziej znanymi, mają różną jakość, ale najczęściej wcale nie są specjalnie tanie, a w ostatnich latach robią się coraz droższe. Ale drogie są też w sąsiedniej Langwedocji. Pic Saint Loup tuż za granicą prowansalską kosztuje najczęściej około 20EUR za butelkę, a produkowane ze starych winorośli (60-80-letnich) bywa jeszcze droższe. Opinie mogą być różne, bo p ile grenache na południu daje bardzo dobre wyniki, choć wymaga zmieszania z czymś jeszcze, to syrah już może przypominać wina z krajów egzotycznych. Wielka potęga samaku i bukietu, ale mało finezji. Trafiają się wina znakomite, gdy producent potrafi odpowiednio wykorzystać przynajmniej dwa gatunki winorośli i nie przesadza z potegą.
No, faktycznie Danuska.
Jak moglem nie wspomniec tej calej muzyki w tapie prowansalskie poludnie?
Pastę wg.Byka wciągnęłam do /Przepisów
Aha – i jak zwykle u mnie, kawior Heleny robię po ostrej stronie, dodaję sporo pieprzu i jakąś ostrą papryczkę.
Śledzie wg. Byka prawie zawsze gościły u mnie w domu w piątki, plus ziemniaki w mundurkach, jasne. Tutaj śledzie z beczki mogę dostać jedynie przed głównymi świętami – Wielkanocą i Bożym narodzeniem. Nie wydziwiam i od czasu do czasu kupuję matjasy już sprawione, w opakowaniu plastikowym, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma 😉
Avignon najciekawiej wygląda w czasie festiwalu, gdy w nocy całe rozjarzone światłami, a po uliczkach przewalają się tłumy. Ale na co dzień też jest całkiem sympatyczne, a pełne otoczenie murami i duża rzeka zapewniają odpowiedni poziom efektu. Liczne ogródki kawiarniane i barowe przy odpowiednim wykorzystaniu happy hours też robią swoje. Do tego tak blisko do tylu atrakcji historycznych i czysto architektonicznych. Nie dziwię się, że mógł powstać kryzys, gdy jedna strona wolała ogródki a druga wycieczki do miast i miasteczek. Jak Ukochana ma dobrze, że ja też wolę wycieczki od ogródków. Ale jak ja mam dobrze, że Ukochana też ma ochotę w nich towarzyszyć.
Ale jeszcze jedno muszę dodać. W razie alternatywy, Ukochana zawsze wyżej ustawi kolejne miasteczko niż bluzeczkę jedwabną, choćby wyglądała w niej ślicznie. Ileż na tym tle było konfliktów, choć ja uwazałem, że nie było żadnego dylematu i można było sobie pozwolić zarówno na bluzeczkę jak i na wycieczkę.
A zatem ukonstytuowała się 3-osobowa grupa teatralna,
która, w ramach zjazdu majowego dnia 23 maja obejrzy spektakl o Jesieninie i oczywiście, po dotarciu w okolice komputerowej klawiatury sprawozda wszystko blogowisku.
Wykuwamy więc nową,świecką tradycję zjazdów biesiadno-teatralno-
kulturalnych 🙂
Mam nadzieję, że w przyszłym roku grupa się powiększy 🙂
Danuśka…
klawiaturę (nie darmo mini, mieści się w torebce) to ja noszę i przy pogodzie, możemy sprawozdawać w antraktach 😉
male wyjasnienie
nie klepie na temat francuskiej kuchni z jednego tego powodu. jest mi strasznie trudno opisac cos co jest piekne. zawiera w sobie artyzm, jest estetyczne i efektowne zarazem
od dostrzegania cudownosci jest tutaj wielu, ja nie potrafie i chetnie poczytam
tyle tylko ze nie dzis, bo jak kazdemu wiadomo zycie ograniczone jest czasowo i musze spadac. grape spakowalem, to na wypadek jak w moje lapy wpadnie jaki losos, to go w niej zamarynuje 😆
a z johnny walkerem to sie naprzekraczalem sporo granic
i co z tego?
niezupelnie nic. kaca giganta mialem kazdego ranka. nic nie potrafilem do poludnia zrobic, dlatego podziwiam hemingwaya, prawdziwy mezczyzna, no moze nie do konca … ale o tym potym
ostatnio dowiedzialem sie ze neurolodzy, co jest rowniez udokumentowane naukowo, odkryli w lepetynie szufladke, ktora odpowiedzialna jest za pisanie i za chlanie. nie do wiary, ale to jest ta sama szufladka 😆
moze ktos z was tez tak ma, jesli nie, to juz sam nie wiem czy wam tego zyczyc czy nie
Z tego, co Rysiek mnogiego imienia napisał wynika, że nie doczekam się literackiego Nobla. Nie w tym życiu.
Stanisławie : pięknie, Że Krystyna była w stanie poświęcić łaszek dla wycieczki. Nasza Alina,(takie imię) raczej nie. Miała syndrom miss juwenaliów, którą kiedyś była. W efekcie np ujrzawszy białe mokasyny, ogłaszała w domu chęć posiadania. Mąż i synek nieletni, puszczali mimo ucha, aż po 2 dniach mały pytał Ojca „To, co? Kupisz jej te buty? Kup, co? Bo nam żyć nie da”. Oczywiście buty zostawały kupione.
Urocze jest miasteczko Saint-Paul de Vence z galeriami sztuki. A na targu prowansalskim w Antibes, oprócz ziół prowansalskich kupiliśmy marynowane serca karczochów, krewetki w zalewie ziołowej, suszone pomidory w oliwie, oliwki i inne pyszności. Można było to kupić na sztuki – pan pakował to do osobnych pojemników. Potem to wszystko zjedliśmy nad morzem. Było pyszne! 🙂
@alicja:
dziekuje za zaszczyt;
taka paste robila moja babcia(byla wegierka, ale wiry wojenne rzucily ja do polski);
pamietam z jakim namaszczeniem, ba, szacunkiem, do tego warzywa podchodzila…
http://www.saint-pauldevence.com/picture_saintpauldevence.html
Tak, Asiu, tam to smakuje niewyobrażalnie. Przywiezione tutaj smakuje cudownie, ale już nie w 100% tak samo. Z winem podobnie.
A co do butów i bluzeczek, wygląda to tak: „Mamy 10 minut do otwarcia kościoła, może wpadniemy na te 10 minut do Zary” (Benettonu i co tam jeszcze). Po godzinie: „jest tu piękna granatowa marynarka. Bardzo mi takiej brakuje.” – No to przymierz. (po chwili). – Pięknie leży. – Świetnie, no to kupujemy. (w kolejce do kasy) – Wiesz, ale może lepiej zatrzymamy sie po drodze w Monachium i odwiedzimy Alte Pinakothek. Trzeba będzie jeszcze jedną noc gdzieś spędzić. -No coś Ty, jedno drugiemu nie przeszkadza. – Eee, odkładamy.
Czasem to odłożone cichaczem kupuję, ale to bardzo trudne, bo czujna jest niesłychanie.
Pozdrawiam Wszystkich do czwartku za tydzień
zwykła dobra, świeża bułka z dobrym masełkiem, dobrym białym serkiem i miodem lub konfiturami wiśniowymi w Łebie smakowała mi przez dwadzieścia lat wspaniale .. potem powrót z wakacji do domu i już nie taki smak … chyba wakacyjny nastrój robi te smaki takie wspaniałe … 🙂
witam nowych gości .. 🙂
Danuśka .. 🙂
Tambylka talenta masz … 🙂
Asiu ciekawa ta stronka … nawet przepisy są … 🙂
Pan Gospodarz tak ladnie poopowiadal o kuchni francuskiej, ze moze by tak na weekend cos z francuska nagotowal ????? Czas mam, rece jeszcze nie sa polamane, do sklepu mam kogo wyslac ale brak sprawdzonych przepisow w szczegolnosci z Prowansalii (?). Moze ktos cos ma i wystuka na blog….?
Ja prawdopodobnie posiedze w domaszku do polowy maja, a potem kustyk, kustyk do pracy. Wreszcie cos sie bedzie dzialo.
Buziaki.
Panie Lulku znaczy to, że trzeba częściej z domu wychodzić to ciekawych ludzi z okolicy się poznaje … 🙂
Nie jadłam jeszcze ratatouille, chyba muszę kiedyś ugotować 🙂 . A na tym targu w Antibes niektórzy sprzedawcy próbowali mówić po polsku. I nawet nieźle im to wychodziło. Weszliśmy do jednego ze sklepików z wyrobami prowansalskimi, właściciel zaprosił nas do piwnicy – okazało się, że mieści się tam muzeum absyntu. Trunku nie próbowaliśmy 🙂
Pan Lulek bardzo ciekawe osoby spotyka w swojej okolicy 🙂
Termometr za oknem pokazuje 25 st.C. Jest tak ciepło, że i apetyt mniejszy. Na obiad zjem tylko sałatę z rzodkiewkami i pomidorem. Mąż je dziś poza domem, więc nie muszę mu niczego przygotowywać.
Ale upiekłam ciasto czekoladowe /zmodyfikowane przepisy Aliny i Barbary/.Dodałam trochę proszku do pieczenia/ w obu przepisach go nie było/ i ciasto bardzo ładnie wyrosło.
A do Łeby wybieramy się 3 maja ma cztery dni.
Wczorajsze plany co do przyszłych majowych spotkań bardzo mi się podobają.
Jolinku, napisałam do Ciebie.
Leno znajdziesz przepisy prowansalskie i langwedockie wchodząc do http://www.adamczewscy.pl
link jest na dole z prawej strony blogu. Smacznego!
Marek odezwij sie, ze zyjesz. W tempie przespieszonym potrzebuje oprawionego Józefa Kardynala Glempa w oryginale. Ojciec Marceli wyladowal w laboratorium snu. Jak sie obudzi i zobaczy Kardynala to pewnie pomysli, ze juz jest w niebie. Format nie musi byc wielki, mniej wiecej rozmiarów Swietej Cecylii i nie musi byc zapiety pod szyje. Uzdrowi go to, oj uzdrowi.
Platne od reki gotówka. Czego sie nie robi dla zdrowia przyjaciela
Wyspany do niemozliwosci po znakomitym obiadku
Pan Lulek
Jednak wole Toskanie, gdyz ten most zaden taki bez poezji a palac papiezy tez pusty i nawet nie dajcy wystaczajaco duzo cienia.
Polecę dzisiaj za róg, kupię bakłażana, resztę składników mam 🙂
Rysiek,
czy to musi być Johnny Walker? Bo jeśli, to gdybym ilościowo wypijała tyle Walkera, ile wina czerwonego, pewnie już wąchałabym się z tym Noblem 😉
Tutaj popijał Ernest, nawet stosowna tablica pamiątkowa wisi nad barem w Key West:
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#5456707455879826226
W ostatniej chwili Młodsza zdecydowała się wyjechać na 2 dni i zabrać psa.Jest mi to nawet na rękę,bo mam trochę pilnej robotyi jakoś nie mogę się zmobilizować do pracy. Może jak zostanę sama, to ochota wróci?
Asiu,
najprostszy przepis na ratatouille, robi się biegiem (nie zaduszam tego na śmierć!), a smakowite. U mnie przyjęło się z ryżem, ja lubię samo.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ratatouille
Uwagi Pepegora o nalewkach wciągnęłam do /Przepisów/Napitki_etc. ,
bo na pewno przydadzą się zwolennikom robienia nalewek.
U mnie szykuje się w tym roku wielki urodzaj czerwonych porzeczek (mam 2 duże i 3 dwuroczne krzaki niewielkie). Nauczona ubiegłorocznym doświadczeniem, czymś je osłonię, jak będą zbliżały się do całkowitego dojrzenia.
W ubiegłym roku spojrzałam na porzeczki i postanowiłam – o, jutro będą gotowe do zbioru! Następnego ranka idę ci ja z odpowiednim naczyniem zrywać owoc, a tam NIC!!! Na krzakach nie było jednego marnego grona!!! Ani jednego! A mam piękną odmianę o wielkich gronach..
Dobrze, że dwururki nie posiadam, wystrzelałabym wszystkie ptaki w okolicy 👿
Zapowiadają się też czarne (2 krzaki), ale to dopiero drugi rok ogródkowania, więc na porządny zbiór trzeba jeszcze poczekać.
A dzisiaj obiad z głowy, bo u Bonnie 😉
Alicjo, sos ratatouille jadam z jajkami na twardo szczegolnie jasienia w plenerze.
Prowansja
Prowansja kojarzy mi sie z Marcelem Pagnol, ktory ja pieknie opisywal i filmowal. A akcent jest spiewny i mily dla ucha, tu ponizej z Marsylii
http://www.dailymotion.com/video/x81s0i_fanny-pagnol-raimu_shortfilms
Co do Hemingwaya, temu facetowi zupełnie nic nie przeszkadzało, ani kac ani nawet problemy z kręgosłupem – podobno swoje późniejsze dzieła pisał na stojąco, bo siedzieć przez dłuższy czas już za bardzo nie mógł. Miał specjalny pulpit, przy którym tworzył te swoje dzieła, doskonałe w każdym zdaniu. Jak ktoś zdolny to nic mu nie zaszkodzi 🙂
Chętnie bym zobaczył tą jego chałupę i łódź na Kubie.
W Gdańsku gorący dzień kończy się jakimiś wichurami – zapowiada sie na burzę.
Jeszcze w sprawach terminów zjazdowych.
Dzisiaj wiadomy zjazd miotlarek na Łysej Górze! Dorgie Blogowiczki, apeluje o podtrzymanie tej pięknej tradycji. Zobaczcie w pakamerze czy zachowała sie jaszcze jakaś miotła brzozowa i chyzia na zlot. Było by ładnie, gdyby ten blog był tam też godnie reprezentowany.
Za Walpurgę!
Na Kubie nie byłam, ale w domu Na Key West i owszem, lata temu. W tym roku tylko dla tradycji trzasnęłam fotki, druga po tej fotce to wejście na posesję i bardziej widać dom jako taki. Całkiem spora i przyjemna posiadłość.
Balzac też pisał swoje dzieła na stojąco 😉
A tu wygodny fotel, komputer, wszystko można biegiem poprawić, przeredagować, w sklepie Za Rogiem Johnny Walker stoi na półkach czwórkami….i co? I nic 😯
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#5456715446662670514
Alicjo, przyjemne fotki i rzeczywiście przyjemna posiadłość. Zazdroszczę wizyty.
Aż chciałoby się powiedzieć, że w takim domu, to każdy może napisać coś dobrego 😉 To tak wymówka, jak ta, że trzeba mieć dobry i drogi aparat żeby robić zdjęcia na poziomie National Geographic, no i jeszcze kilka innych.
Póki co, pozostaje mi komputer i ewentualnie ten Johny Walker 😉
Michale, witaj przy naszym stole. Zachodź częściej pogadać.
Pepegorze -od czasu,kiedy wymagane jest prawo jazdy na miotły, znacznie rzadziej lecimy na Noc Walpurgii.Musi nam wystarczyć muzyka Wagnera, ale mówiąc prawdę , ja nie mam cierpliwości na cały”Pierścień Nibelungów” To naprawdę interesujące, ale 3 x 4 godziny? Gorzej,niż fedrunek na grubie. Na szczęście teatry operowe nie wystawiają chyba nigdy całości.
Pyro!
Nie mylisz ty czasem Walpurgii z Walkirią?
Pepegor,
mam dwie solidne mietły, niestety, żadna z nich brzozowa i obawiam się, że i tak nie zdążę, bo żadna nie jest szczególnie odrzutowa 🙁
Trzeba było wcześniej…! Chyba wciagnę datę do Kalendarza.
Michał,
w takim domu to ja bym się leniwie uwaliła na sofę, na dowolnie wybranym boku, z butelką J.W. czy jakim tam ulubionym napojem i ani by mi się chciało pisać.
Mnie potrzebna by była duszno-sercowa tragedyja (trzech kochanków rzuciło mnie na raz 😯 ) i najlepiej jakiś szałas na połoninie, a do tego burza, pierony i gromy (boję się takich) – może by mnie ruszyło, jakaś „Stara kobieta wysiaduje w oku cyklonu” wyszłaby z tego, albo co…Oczywiście J.W. by się przydał dla wzmocnienia elementów 😉
Czyli wygląda na to, że w zasadzie chodzi nam o tego J.W. 😉
I słusznie.
Odrzutowa, nie odrzutowa, ale starczą zwykłe narciarskie okulary i tez okropny Ajaflatla może sobie popioły w stratosferę dmuchać ile chce, a i tak dolecisz. Pomyśl o tym, to na dłuższą metę chroni budżet domowy, bo wielu rzeczy i tak nie zabierasz z sobą.
A ta Walpurgię Pyry mogłem tak zostawić, zgłosiła by się przynajmniej Dorota z S. ze sprostowaniem. Szkoda, że tak rzadko.
J.W jest od czasu do czasu dobry. Ale brunet!
Pepegor – niczego nie mylę. Walpurgia, germańskie święto zmarłych, noc sabatów i czarownic,palenia ogni itp. Lepiej byłoby powiedzieć, że święto indoeuropejskie, bo obchodzone niemal w całej Europie, z wyłączeniem basenu śródziemnomorskiego. Wykorzystywało w pochodach (i obchodach) boskie wojowniczki : Walkirie- częściej w północnych plemionach germańskich. Chrześcijaństwo włączyło je potemw krąg czarownic. Słowianie podobnie obchodzili Kupałęe 3.VI
Mam nową klawiaturę- odbija już „z” i „c” ale słabo działa spacja i co chwilkę muszę rozdzielać jakieś słowa. Wie ktoś, jak to poprawić?
Slowo daję : jestem trzeźwaPrzy Kupale było „E”, niepotrzebne „e” i 23 VI.
Chciałam wymazać „e”, a wymazałam „2”i wyszło na to, że nawet nie wiem kiedy Kupała.
Pyro, dziękuję bardzo, w miarę możliwości z pewnością będę pojawiał się tu częściej 🙂
Pepegor,
jak dzisiaj wrócę około mojej 21-szej z obiado-kolacji u Bonnie, to na Łysej Górze świt za moment 🙄
Odpalę silniki odrzutowe, pożyczę od sąsiadki, może zabierzemy się obie 😉
J.W. jako brunet wieczorową porą? Czemu nie 😉
Jeśli Bonnie zaprasza na 17-tą, jedzenie zostanie podane o jakiejś 18:30, idę podsmażyć J.W. (Jerzoru Wojciechu) kaszankę, bo wróci z pracy głodny, a do czasu, aż Bonnie zaserwuje swoje – uświerknie mi z głodu.
I nie mówcie, że nie dbam o chłopa!
Nie mialam jeszcze okazji powiedziec, ze sugestia Alicji co do majowych ksiazkowo-teatralnych (czy innych) spotkan bardzo mi sie podoba. Najczesciej wlasnie w tym okresie przyjezdzam wiec jestem ZA. Bede tylko musiala przedluzac pobyt bo moja rodzina bardzo zaborcza a z przyjaciolmi z dawnych lat tez chce sie spotkac. W najblizszy wtorek jade po bilety!
Dbasz, dbasz Alicjo.
W koncu, kaszanka to polski kawior.
Wiele wskazuj na to jutro piatek. Ide dospac. Moze gruchnie jakas atomówa i zaczniemy wszystko od nowa.Marek przysle Kardynala, Marceli sie obudzi a ja sobie pospie snem sprawiedliwego
Pieknej nocy wszystkim blogowiczom.
Pan Lulek
Mam nadzieje, ze Nowy jest zdrow. Trzymam kciuki, zeby byl w formie.
Alina,
to wszystko można pogodzić, ja na przykład zaproponowałam moim warszawskim przyjaciołom wspólne łażenie po Targach, przecież to daje okazję do rozmowy, i niekoniecznie to musi być przy stole. A jak się tak będziemy włóczyć, pewnie wstąpimy tu i tam do knajpki.
Wstępnie jestem też umówiona z mt7 oraz z przyjaciółmi, którzy udostępniają mi warszawską metę na Nowym Świecie. Też się chętnie powłóczą ze mną przynajmniej po Targach.
Dziecina moja zdała dzisiaj egzamin na prawo jazdy. I teraz mam
same wątpliwości – czy to znaczy,że na miotle też będzie mogła śmigać
na sabaty czarownic,czy też jeszcze za młoda na wiedźmę i musi
trochę doświadczenia tajemnego zdobyć ?
My jutro rannym świtem też wyruszamy,wprawdzie nie na Górę Brocken
a jedynie na nadbużańskie łąki, a zatem do usłyszenia za dwa albo trzy
dni (w zależności od pogody).
Z rubieży cichutkie dobranoc zamiast dzisiejszego dziędobry… Jakoś się sfatygowałam dzisiaj.
I wczoraj.
Kto to pisał o dżemie a pomarańczy, limonek i paplemusa? Kupiłam sobie taki niedawno na wypadek, gdyby mi się zachciało (raz na dwa lata zachciewa mi się chleba z dżemem). Prowansalski, a jakże. Otworzyłam, jak już przeczytałam.
BARDZO smaczny.
Pa, pa.
Tam „a” nie powinno być, tylko „z”. Z pomarańczy…
Danuska,
u nas to nie Brocken, choc najwyzszy, tylko Blocksberg, a z tad najblizszy.
Łotr przywitał mnie kodem „dead” 😯
Kiedy indziej może bym nie zwrócił na to uwagi, ale akurat jestem w wisielczym nastroju i wiem, że Łotr mści się za wszystko, co kiedykolwiek o nim złego napisałem.
Przedwczoraj (jak zresztą wczoraj, a i dzisiaj również) mieliśmy cesarską. Wiedeńczycy wysypali się na Donauinsel, czyli wyspę na Dunaju, czyli największy chyba w Europie (a co najmniej najdłuższy) miejski teren rekreacyjny, jedni się opalali, niektórzy grillowali, inni biegali albo poruszali się na pedalnych jednośladach. Mój kolega (jego syn chodził z Jasiem do szkoły i trenował piłkę wodną, jeździliśmy razem na narty, chodziliśmy na piwo) jak co dzień przemierzył kilkanaście kilometrów rowerem, potem relaksował się czekając na kogoś, z kim się na wyspie miał spotkać. W trakcie tego oczekiwania doznał zawału. Mimo że dość szybko zabrano go helikopterem do szpitala, nie udało się chłopa uratować. Dwa lata temu rozwiódł się, rok temu ułożył sobie życie na nowo, ożenił się, za tydzień nowa żona urodzi córkę, na którą bardzo się cieszył.
Od dwóch dni słucham tylko Cześka, którego też już nie ma, ale któremu jestem niezmiernie wdzięczny, że był.
dorzucę jeszcze jeden grosik do grajszafy, żeby nie przedawkować nadgamonianu patosu *)
*) nie moje, ale znam osobiście odkrywcę tej substancji, która zaatakowała Polskę po 10 kwietnia.
kaszanka to polski kawior… cudnie, gegor, powiedziane… ja kocham kaszanke… niestety, w Tambylandzie nie ma ani tego, ani serka bialego, ktory rowniez kocham…
jolinek, rozmarzylam sie, jak wspomniales o o buleczce z serkiem z dodatkami w postaci powidel i miodku… wlasnie tak lubie… o pomysl sobie, jak ja za nim tesknie, to moze Ci znowu zwykla dobra bulka z tym posmakuje, jak za dawnych lat…. Probowalam zrobic taki serek ale jakos mi za dobrze nie wychodzi, o kaszance juz nie wspomne…
Danuska, gratuluje zdanego egzaminu na jazde dzieciny, no to juz teraz nie bedzie musiala wsiadac na miotle, wystarczy, jak ja wkreci.
http://www.youtube.com/watch?v=DKzCdamQbrg
Ide spac.
zycz dobrej nocy.
paOlO… 🙁
Nadgamonian nie szkodzi.
Mnie wzięlo na taki:
http://www.youtube.com/watch?v=wsuRbAKgtF4
A Czesiek to jest codziennie prawie.
Ah… to była piękna muzyka!
http://www.youtube.com/watch?v=ajxXqYimorw&feature=related
… tak po lżejszej stronie… Czesiek
http://www.youtube.com/watch?v=h-8wU420W_0&feature=related
Jak dzwon, który zaledwie tylko tknąć
a już śpiewa
jak zabłąkanych ptaków głos,
jak liść przez chwile piękny,
nim go wiatr strąci z drzewa,
tak w nas głęboko skryte śpią…
Małe tęsknoty, krótkie tęsknoty,
znaczące prawie tyle co nic.
Nagłe i szybkie serca łopoty,
kto by tam nie znał ich…
Nie wiadomo skąd zjawiaja się – zakatrzone,
wyprosza łzę, żalu łut,
posiedzą, podumają i jak gośc nieproszony,
nim się rozwidni znikną już.
Małe tęsknoty, krótkie tęsknoty,
znaczące prawie tyle co nic.
Nagłe i szybkie serca łopoty,
kto by tam nie znał ich…
Małe tęsknoty, ciche marzenia,
zwiewne jak obłok, kruche jak dym.
Nieodgadnione w nas duszy westchnienie,
kto by tam nie znał ich…
(Katarzyna Groniec)
Alicjo, różne płyty Cześka posiadam,
tę z Warską i Kurylewiczem też.
Profesor od polszczyzny zaszczepił mi to już w pierwszej klasie liceum:
„Nad Capulettich i Montecchich domem,
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu…”
Bardziej mi się to wryło w pamięć niż:
„Murzynek Bambo w Afryce mieszka…”
Ale teraz jest mi raczej tak
🙂
włącz sobie głośnik
PaOlO,
Ty nie myśl, że czymkolwiek z repertuaru Cześka mnie zaskoczysz. Nie ma takiej możliwości, no nie ma!
„łagodne oko błękiiitu….”
W moich szkolnych czasach Demarczyk, Czesiek, Marek Grechuta, Skaldowie w pewnym sensie, zrobili tyle dla poezji , ile nikt wcześniej ani później nie zrobił.
Eh…
http://www.youtube.com/watch?v=I8ZFO_bN_lY&feature=related
Dobranoc!
dobranoc…
Dobranoc to ladnie powiedziane,kiedy sie odchodzi na wiecznosc.No chyba ze wiecznosc jest jak dobranoc.Spogladam na ksiezyc i ziewa,pewnie wiecznosc jest nudna,a moze tylo spiewa?
Alex, chłopie- obijasz się ostatnio. Gdzie sprawozdania z placówki wysuniętej w Pacyfik?
Pawełku 🙁 …. szkoda chłopa i jego rodziny …
Danuśka gratulacje dla córeczki … 🙂
Pan Lulek chyba z przepracowania dni myli …
„Autobusy zapłakane deszczem…”Jakoś tak Poznań dzisiaj wygląda, chociaż teraz się chyba trochę przeciera. Trzeba powiesić flagę na najbliższe trzy dni.
PaOLOre- żal tej rodziny i dziewczyneczki, która Ojca nigdy nie pozna.
Alicja nic nie powiedziała, a przecież sznureczek do głośnika, który jej zapodałem o 3:55, urywa się gdzieś w odmętech internetu. W takim razie powtarzam wiersz w wersji akustycznej
Panie Lulku! Co jest z Marcelim?
podobno Marceli poszedł na przegląd lekarski .. ale z tego co pisze Pan Lulek to jakiś długi sen jest przewidziany w tych zabiegach …
no właśnie, dziwnie długi, skoro na przebudzenie „kardynał” miałby zdążyć dojechać do Burgenlandii…
PaOlOre dlugi sen
to jest schlaftherapie, zdajsie ci panowie to udana spolka.
ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś 😉
no, ale teraz to i ja zdrzemnę się z godzinkę…
na razie!
Co ja mam jesc? Prosze dosiadczonych o wskazowki, wczoraj przezylam dzieki platkom owsianym z goraca woda i bananom, tableteczki antybolowe, przypisywane mi kilogramami przez lekarzy doprowadzily do tego, ze wczoraj wymiotowalam caly dzien na odleglosc paru metrow zolcia i chyba nawet jakas trucizna, koszmar…
Dwie nieslychane wiadomosi
Po pierwsze Marceli byl po podrózy w takim stanie, ze musieli go uspic w specjalnym laboratorium snu. Sa takie urzadzenia. Na jak dlugo sam nie wiem. Chcialbym tylko zrobic mu przyjemnosc. Wyobrazcie sobie budzi sie a tu wita go „Kardynal” jak zywy. Marek zrobil swego czasu piekna fotografie a tu cos takiego na przebudzenie.
Po drugie nie donosze tylko melduje gdzie nalezy, ze rogalinski orzech Adamczewskich wlasnie dzisiaj czyli 1-Maja puscil sie na calego. Teraz zeby nie byc posadzonym o przeoczenie tego wydazenia raportuje jak jest.
Uprzejmie prosze o nadanie imienia dla celów historycznych.
Pan Lulek
dorotol na takie sensacje żołądkowe to dajemy sobie i dziecku (porada lekarza od wnuczki) coca colę bez gazu …
Tambylka pytała o proporcje sera i ziemniaków w pierogach ruskich .. ja nie wiem bo nie robię .. jem w gościach albo jak dostanę w prezencie …
Panie Lulku moze Pan też na wzmocnienie weźmie taką terapię … 🙂
Pawełku śpij sobie my będziemy czuwać …
Panie Lulku to gratulacjie, ze Pan jest w lepszej formie, teraz kiedy Marceli spi, trzeba porozmawiac z panskim lekarzem o przyznanie Panu przez kase chorych dochodzacej , wersja moze byc obojetna, „rzeskiej dziewki”, „damy do towarzystwa”, „stewardessy domowej” lub „muzy”. Panie Lulku ma Pan do tego prawo, placil Pan skladki.
wczoraj ogladalam arte i tam byl program o Prowansji czyli bylam w temacie i zdobylam „wiedze” na teamt jak sie robi konfitury z rozy oraz poznalam pierozki z nadzieniem z dyni plus ziemniak plus cebulka a do ciasta na te ravioli dodaje sie … i to jest fajne, utartego zoltego sera.
Oj, biednaś Ty, Dorotolu. Ta coca- cola podobno naprawdę jest skuteczna. Ja na szczęścienigdy nie mam takich problemów.
Co do ruskich pierogów – nie przepadam za nimi, wiec i nie robię w przeciwieństwie do pierogów z mięsem lub kapustą z grzybami. W przepisach podają, że na trzy ziemniaki daje się 100 g twarogu półtłustego, 1 cebulę, 2 ząbki czosnku. Nie lubię takich przepisów, bo ziemniak ziemniakowi nierówny. Myślę, że ziemniaków powinno być trochę więcej od twarogu, ale nie będę się wymądrzać, bo sama nigdy takich pierogów nie gotowałam.
Dorotol – wersja Pyrowa kuracji:
-25-3o kropli miętowych w kieliszku z wodą(bardzo silny, mleczny płyn się robi z tego), popić letnią wodą
– przez kilka godzin unikać mocnych naparów herbacianych (teina ścina białko i następne torsje murowane),
– ew. wypić kieliszek mocnej nalewki orzechowej, ziołowej albo i czystej wódki z 1/4 łyżeczki mielonego, czarnego pieprzu
Jeżeli nie ma zapalenia wyrostka, wszystko to naprawdę pomaga (byle nie wszystko na raz)
Ładny dzień dzisiaj.
Szumnie zapowiadany deszcz nie następuje, trzeba będzie podlewać.
Doroto, Ty masz krzyż z tym krzyżem. Z tymi środkami przeciwbólowymi nie zajedziesz daleko. Wiem , jak sobie zepsułem żołek, jak miałem to z tymi żebrami, bo chciałem przespać jako tako noc. Musisz ten problem podejść dogłębniej i mieć klarowność co do właściwych przyczyn, bo Cię całkowicie skręci.
Tobie i reszcie bloga miłego dnia jeszcze,
pepegor
Dzień dobry 🙂
Wracam na łono, na doczytanie nie mam szans. Łażą mi tu i łażą 🙄
dzieki za porady, na razie mi jest wzglednie lepiej niz wczoraj, zjadlam jednak te platki, co do coli toz ona z cukrem a mnie na mysl o cukrze skreca sie zoladek
co tu mowic „poszlo mi na watrobe” ten glupi przypadek z torba, to nie byla torebka reczna i osobista, to byla torba do podrozy, gdzie byly gromadzone przez dwa dni (i tu mnie trafiono do zalu i upokorzenia) specjaly dla przyjemnosci, byly dwa rodzaje miesa, sery, sznki nawet jaies tam specjalne ryze itd., mialam urzadzic w krzakach zarciatko, w ostaniej chwili dorzucilam dwie kosmetyczki z bizuteria z Dessy, ktorej juz nie ma, unikatowy naszyjnik, dwie branzoletki, stary, robiony przez artyste pierscien po ciotce itd. kosmetykami od Coco i wszystkie mozliwe rzeczy typu dobre kremy i dobre komplety cazek do paznokci, czego mnie teraz brakuje.
Czulam sie upokorzona, ze zyje w takim swiecie gdzie ludzie kradna torbe (podeszlam do samochodu, odwrocilasm sie i torby nie bylo) z zarciem bo pamiatki moje dla takiego to tylko dodatkowy lup i nie ukradl tego ani Turek ani ten, opisywany polski bezdomny, tylko Niemiec na dobrym rowerze.
Jak wrocilam z krzakow to okazalo sie, ze musze pewnej firmie placic 5,600 euro… wiec pisalam odpowiedzi, na obiady i desery mialam wizyty u adwokata i zolc mnie najwyrazniej w polaczeniu z tymi tabletkami zalala
pepegor czy u Was na zachodzie tez sklepy zamkniete, bylam na dole a tu sie okazuje, ze te tumay 1-go maja obchodza
na takie dolegliwości to dobre jest siemię lniane … mnie zaszkodziła aspiryna i tak się leczyłam … pomogło … ale trzeba trochę długo to siemię pić …
to masz cieżkie dni dorotol … trudno pocieszać w takiej sytuacji …
haneczko dobrze, że wróciłaś bo się zatęskniłam za Tobą … 🙂
w Austrii też zamknięte sklepy …
miałam mieć plany wycieczkowe ale chyba w domku mi będzie najlepiej w ten weekend ….
4 -go musze sie przedstwic w nowej robocie, 5-go zeznaje jako swiadek przeciwko banydycie (sfera meiszczanska- tak twierdzi) Niemcowi, ktory mi rozwalal drzwi w poprzednim mieszkaniu i wyl, ze mam opuscic Niemcy
Tambyłko
ile kucharek, tyle przepisów na ruskie. Ja daję mniej więcej 1/4 twarogu, 3/4 ziemniaków. Do tego dyżurne i spora cebula, drobniutko posiekana i podzłocona na dowolnie wybranym tłuszczu, najlepiej na łyżce smalcu ze skwarkami 😉
Takie ruskie żenią się znakomicie z gęstą, kwaśną śmietaną, a można też polać tłuszczykiem z zasmażoną na nim cebulką (mimo, że jest w nadzieniu), mnie jak nic zawsze pasuje tu smalec i skwarki 🙄
Dzień dobry Szampaństwu przed moim świtem bladym!
@dorotol:
tez, niestety, mam takiego „niemca- sasiada”…
Jolinku 🙂 ja też się stęskniłam za Wami i za sobą…
Dorotol,
co do „pilnuj torebki”, to hasło się wzmocniło, będę tym bardziej pilnowała. Już tyle razy to słyszałam na blogu przy okazji każdego wyjazdu, że ściskam tę zarazę pod pachą, jakby tam było nie wiadomo co.
Szkoda rzeczy, które dla złodzieja wielkiej wartości nie mają, a dla nas mają wartość sentymentalną. Pieniądze – rzecz nabyta, ale pamiątki, zdjęcia, których nie możemy odtworzyć, stary list, sztambuch, pierścionek od… to tak, jakby ktoś nas ograbił z kawałka życia. Współczuję.
Przyznaję, że słyszałam o coca-coli jako remedium na sprawy żołądkowe, nigdy nie próbowałam i podobnie jak Tobie ze względu na zawartość cukru w cukrze źle mi sie kojarzy, ale jak nic nie pomaga, to może warto spróbować?
Mnie po wczorajszym obiedzie coś „siedzi” na żołądku, a Jerzoru nic 🙄
Problem chyba w tym, że wbrew sobie zjadłam deser, bo Bonnie nalegała, chciała wiedzieć, czy rozpoznam jeden z dodatków, specjalnie zakupiła w polskim sklepie. Syrop malinowy, pewnie, że rozpoznałam.
Mój organizm protestuje przeciwko słodkościom, ale uległam, bo polski akcent… no to mam tę ciężkość na żołądku, chociaż to była jedna gałka lodów, polana sokiem malinowym 🙄
…i jeszcze o aioli:
„czosnek ma glowe biala, a ogon zielony” jan kochanowski
…a oni zeżarli po kilka gałek tych lodów, i nic im 👿
sluchajcie ale te pierozki prowansalskie to: 400 gr. maki, dwa jajka i… 150 gr. utartego zoltego, ostrego sera, do nadzienia jeden duzy kartofel, pol malej dyni i jedna duza swieza cebula z zielonym ogonem, cebulke najpierw podsmazyc – tak mnie to zaintrygowalo, swiety pomysl z tym serem, pierozki sa serwowane z krolikiem najpier podsamzanym a potem duszonym z duza iloscia szalwi, bialym winem, no i co………..1 maja, maki nie mam, dynie mozna czym zastapic a za krolika moga robic koty i tak na talezu nie widac
Dorotol,
sklepy zamkniete na amen. Przypomnialem sobie o tym wczoraj wieczorem i pojechalem jeszcze. Stalem 25 min. w kolejce.
Wczoraj wieczorem zadzwoniła moja Ryba, ze wzruszenia splakana, jak żałobnica. Co się stało? Pożegnała kolejną swoją klasę maturzystów, a dzieciaki zrobiły wychowawczyni album – każdy swoją fotkę w dużym formacie, list do p.prof., wspomnienia z wycieczek. Dostała też wymarzonego rododendrona szczepionego na pniu, którego nie kupowała, bo b.drogi. Kiedyś tam widocznie wspomniała, że chciałaby mieć w ogródku. No i teraz dylemat – przyjąć prezent za ok 300, zł? Okazało się, że jeden z Ojców ma ogrodnictwo i handel „zielonym” i klasa kupiła „po kosztach”. Wzruszyli ją bardzo – że sami, że pomyśleli, że nie poszli na łatwiznę (kryształ albo bursztyny) No i płakała, jak bóbr.
Dziecko domowe wzięło psa i pojechało nad zalew pod Bydgoszcz, a ja siedzę w historii wychowania, pieczeń siedzi w piecu, a sernik zaraz „siądzie” w lodówce.
pepe takie sfromulowanie 25 min. w kolejce dla nas to skandal, gdyz za naszych czasow to bylo otwartych 5 kas i nie stalo sie nawet 5 min.
przyznam sie, ze wczoraj jak zobaczylam taka kolejke do kasy a chcialam tylko kupic te platki to musialam wyskoczyc ze sklepu i taaaaaaaaaaaaaaki paw mnie umknal
a u mnie dziś na obiad: kasza gryczana, na to łosoś smażony (pokruszony)w porach i cykorii z ziołami prowansalskimi z cytryną … 🙂
Witajcie,
Dorotol – z autopsji (własnej – cytując klasyka) wiem że coca-cola czy orzechówka bywają skuteczne we wstępnej fazie problemu, i wtedy nawet zapobiegają dalszemu ciągowi… Wydaje mi się, że przy twojej historii to już musztarda po obiedzie.
Na toksyny – węgiel aktywny (carbo medicinalis), na wątrobę – lek typu sylimarol, raphacholin czy hepatil. (Nie wiem jak tam będzie z dostępnością w niemieckiej aptece). No i dietka niestety…
Zwrócono mi slusznie uwage, ze z Rogalina moga byc tylko kasztany a nie jakies tam orzechy. W rzeczy samej kasztan sie puscil. Sam tylko nie wiem jaki. Rus, Lech czy Czech. Trzeba tylko odczekac 100 lat i sama sie sprawa wyjasni. Niemniej jednak pozostaje otwarte pytanie imienia.
Za pomylke serdecznie przepraszam pozostawiajac otwarta sprawe imienia
Roztrzepany, pierwszomajowy
Pan Lulek
Osobiscie sprawdzilem jeszcze raz. Ani chybi kasztan i taki zadziorny. Marek zameldowal sie i „Kardynal” murowany a u mnie orzechówka ale ta czerwcowa
Pan Lulek
U nas dzisiaj schabowe. Pan mąż sam na gospodarstwie więc musi być kuchenna prościzna. Wieczorem zrobię, pierwszy w tym roku, placek w kratkę z rabarbarem 🙂
Jeszcze nie pada, ale powietrze ciężkie od wilgoci. Ja też ciężka, od całokształtu.
Haneczko – p. Janowski wraca na polityczne salony; może by tak wziąć lekcje podskoków? Mnie by się też przydało.
swoja droga to ciekawe zjawisko ten pierwszy maj w tej Republice Berlinskiej, lezy sobie taki jeden z drugim przez pol zycia na bezrobociu przed telewizorem, w nocy z 30 kwietnia na 1 maja jedzie do Kreuzberg, rozwala leb pierwszemu lepszemu (bo juz prasa doniosla jeden zabity, drugi rozwalony leb) a ja musze z nim swieto obchodzic i glodna w domu siedziec lub do knajpy na wurszt
Pyro, nie chcę mieć tego, co sprawia, że on podskakuje. Tobie też nie życzę 🙂
Dziędobry na rubieży.
Dorotolu – ja od lat zżeram na śniadanie pół kilo piguł, w tym antybólowych – jeśli bierzesz coś takiego, trzeba jednocześnie osłonowo brać coś z omeprazolem. To ma różne nazwy, ale tego -prazolu szukaj. Jak kiedyś zapomniałam brać kilka dni, miałam to, co Tobie się przydarzyło. Plus zgaga nie pozwalająca żyć.
Colę warto pić do towarzystwa tłustemu i niezdrowemu jedzonku. Weźcie taki hamburger – nieprzypadkowo wujcio MacDonald wrzucił do zestawu z nim colę. Ona ma zasadniczo wspomóc trawienie, sam żołądek i reszta wątpi sobie z tym nie poradzi.
Jako osoba podróżna, jedząc w nieznanych miejscach też często biorę colę. Przydaje się. Tą metodą wyleczyłam kiedyś kolegę, który zjadł jakiś bakutil i cierpiał, psując nam obojgu humor w podróży.
Będzie dobrze!
:ol:
Gapa jezdem.
😆
Nisiu- grzecznościowo się zgodzę : gapa jesteś. Ale dlaczego?
Pyra, dziekuje za przepis na szarlotke z kruszynki. Byla bardzo dobra.
Ja dzisiaj zrobilam pierwszy raz ” arancini „. Kto byl na Sycylii to wie co to jest. Dzisiaj we Francji ofiaruje sie konwalie. Taka tradycja. Ja mam swoje z ogrodka.
Czy colę (leczniczo) można zastąpić pepsi? Nie lubię coli, mdła.
Wszyscy wiedzą,żePyra jest Pyrą wyłącznie na tym blogu; na wszystkich pozostałych pisuje pod własnym imieniem. Tak jest od 4 lat. I od czterech lat niektórzy komentujący zamiast „Jaruta” piszą „Jurata.Też ładnie, ale… Można się raz czy dwa pomylić, ale stale? Dyslekcja? Dysgrafia? Dysfunkcja?
Jurato luba, jak to dlaczego? Bo napisałam „ol” zamiast „lol” i mordeczka mi nie wyszła!
Nie wiem, czy pepsi jest równie skuteczna, ale ponieważ jest równie niedobra, więc przypuszczam, że owszem…
😎
haneczko nie raczej … coca cola to jest to na ten żołądek …
Zaprzyjaźniony wegetarianin ante portas. Poczęstuję go zupowym kremem z pomidorów wzmocnionych kostką rosołku warzywnego, z grzankami. Na drugie dostanie ryżotto z ryżu carnaroli, tylko nie wiem, czy grzybki leśne odmrożone wrzucić integralnie do środka, czy ryżotto zrobić z selerem naciowym i zielonym groszkiem, a potrawkę grzybową osobno. Może pójdę na łatwiznę i zrobię ryżotto grzybowe. Sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie, ale coś mi mówi, że będzie cymesik. Plus cebulka, oczywiście, i zielone. Seler do grzybów? Chyba jednak nie.
Uwielbiam rozwiązywać takie dylematy.
Już wiem. Grzyby do środka plus zielony groszek cukrowy z mrożonki z bułeczką tartą. Seler kiedy indziej.
😎
Nisiu dostalam ten omeprazol ale dopiero o 18 wieczorem, bo musieli dowiesc do apteki
Jak to sie czasy zmienily, kiedys znalam pana co zamawial pol litra wodki do obiadu w restauracji, „zeby sie nie struc” a teraz sie zamawia cole?
Dorotol we „Wspomnieniach chałturzystki” jest to dokładnie wytłumaczone. Jeżeli człek był zmuszony zjeść coś w barze hotelowym albo dworcowym w latach 70-80 tych) a chciał zachować zdrowie, to obowiązkowo do kotleta zamawiał setkę (dama, czy damulka, artystka czy panienka na występach)
ide w poszukiwaniu jedzonka, okazalo sie, ze Ruskie nie obchodza 1-go maja i ich sklepy sa otwarte…
Cola zastąpiła wódeczkę z powodów oczywistych: człowiek został kierowcą samochodu. Jeśli się nie musi uważać na policyjne alkomaty, można sobie chlapnąć.
Święto Pracy – pracą uszanowałam!
Od rana prasowałam
I w ogródku pracowałam.
Obiad smaczny upichciłam
– aż sama sobie się zdziwiłam!
I tak zbiego święto majowe,
Słoneczne, ciepłe i kolorowe.
http://www.youtube.com/watch?v=tpljbZ388uc
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
ono – zbiegło – to święto oczywista
E.
Pisze z nowego komputera wiec ten komentarz pewnie ukaze sie dopiero pare godzin po wpisie. No, ale i sam blog jest z piatku wiec i sobotni komentarz jest z natury rzeczy pozny. Moje wszystkie wizyty we Francji zaczynam od kaczki, na poludniu czesto serwowanej z soczewica. W odroznieniu od polskich kaczek, ktore sa mocno wypieczone Francuzi nie boja sie podawac piersi (maigret de canard) calkiem krwistej (jesli ktos lubi), choc udko (confit) to juz jednak musi byc wypieczone. Mysle tez, ze francuskie kaczki smakuja inaczej od polskich bo karma jest inna. Z poludniowych przysmakow mile tez wspominam dorade no i duze krewetki (gambas) po prowansalsku z czosnkiem. Do tego rozowe wino…. ach chyba przerwe pisanie, kupie odpowiednie ingrediencje i bagietke i przygotuje sobie francuski lunch. No i na koniec slynne sosy francuskie, ale to juz osobny temat warty moze poruszenia przez Gospodarza.
Jeszcze jedna rzecz lubie we Francji, a mianowicie to, ze wszedzie maja te same podstawowe dania i wtedy mozna porownac gdzie je robia lepiej. Nie ma zadnych sztucznych wymyslow typu „pieczen babuni w sosie goralskim”, czy „ryba a la Zagloba”, „kotlet plebana” itd itp, kiedy klient nie bardzo wie co w gruncie rzeczy zamawia.
ROMek,
witaj i pilnuj miejsca przy stole, jak już raz wlazłeś i usiadłeś, to nie będziesz musiał czekać na żadne akceptacje.
Ja do dzisiaj wspominam kaczkę w pomarańczach, przyrządzoną przez Paryżankę (polskie korzenie) Natalie, u mnie w kuchni przyrządzała, przyglądałam się, próbowałam to odtworzyć – nie wyszło 🙁
A poza kaczką i pomarańczami nie było nic, nawet dyżurnych (dosolić czy co tam można sobie na talerzu, rzekła Natalie…), podejrzewam, że ona po prostu wiedziała, w którym momencie tę kaczkę wyciągnąć z piekarnika.
Ruskie nie obchodzą 1Maja?! A to skunksy ponure, zapomnieli o wielogodzinnych pochodach, uskutecznianych na Placu Czerwonym i wielogodzinnych transmisjach telewizyjnych z tamże?! Aż mnie się w wątpiach poruszyło cuś 😯
U mnie schabowe, miały być wczoraj, usmażyłam, a wczorajszy obiad był u Bonnie, więc się ostały. Ceregieli nie robimy, o obiadach zazwyczaj powiadamiamy się w dniu lub przed, chyba, że wyjątkowa uroczystość.
A propos 1 maja i Święta Pracy, Jerzor siedzi na dachu i robi to, co miał robić przedwczoraj, skubany, i tak dobrze, że robi. Ja w szlafroku przed komputerem, a co, dopiero jedenasta się zbliża, przeglądam, co w świecie i na blogach.
Zrobiłam sobie śniadanie – pół kromuchy z połówką wczoraj usmażonego schabowego, do popicia pół kufla(pepegorskiego) bynajmniej nie coli, wspomoże trawienie schaboszczaka na zimno 😉
Święto uczczę, jeszcze nie wiem jak, ale roboty wokół domu nie brakuje.
Słońce za mgłą (jutro ma padać) ale jest 19C i pewnie po południu będzie cieplej. Pogoda zatem ogródkowa. No to lecę się odziać i do roboty!
Kuba c.d.
Kuba mogłaby być turystycznym rajem, bo ma po temu warunki. Piękne plaże, ciekawe góry, ptaki, rośliny. Miasta z zachowaną zabudową. Niestety budynki są w większości zaniedbane, odpadające tynki, wyblakła, łuszcząca się farba rażą i potęguję wrażenie upadku. W Hawanie jest parę ulic odnowionych i można dostrzec ich piękno. Niestety mieszkańców już tam nie ma, są tam muzea Jose Marti i myśli rewolucyjnej, komitety, drogie sklepy, firmy. Podobno na wydziale architektury tamtejszego uniwersytetu kształci się architektów o specjalności – odnowa Hawany, ale czy znajdą się pieniądze, czy nie będzie za późno?
W Hawanie mieszkaliśmy w hotelu o wdzięcznej nazwie Copacabana w dzielnicy Miramar. Ta część miasta to odpowiednik warszawskiej Saskiej Kępy. Tylko, że Saska Kępa to malutka chusteczka w porównaniu z Miramar. Jakie tam są wille i pałace!!! Część w marnym stanie, ale stosunkowo dużo ładnych i zadbanych i każdy, naprawdę każdy dom ma GARAŻ. W latach pięćdziesiątych w Hawanie było ponad pół miliona samochodów i one dotąd jeżdżą! Bentleye, Plymouthy, Fordy, Cadillaki! Wypieszczone, zadbane, piękne! Jechaliśmy takimi do Tropicany obejrzeć show: pióra, światła, kolory, żyrandole na głowach tancerek i pić rum. Kiedyś występowali na świecie, ale jak po pewnym tournee nikt nie wrócił, mają zakaz wyjazdów. Podobnie z zawodnikami bejsbolowymi, a na Kubie to narodowy sport i są w tym dobrzy. A liga amerykańska czeka!
Nie widziałam niestety domu Hemingwaya, ani jego jachtu, ale byłam w ?jego kawiarniach? i piłam ?jego drinka?, odwiedziłam też hotel Ambos Mundos w którym mieszkał.
Widziałam natomiast jacht Granma, pomniki Jose Marti w każdym mieście, odmówiłam jednak wizyty w mauzoleum Che, co wiązało się z 3 godzinna podróżą kiepską drogą, wolałam poleżeć na pięknej plaży.
Trochę zdjęć dla zainteresowanych
http://picasaweb.google.com/Malpiszka/DropBox#
Małgosiu W, śliczne zdjęcia, interesujące obserwacje. W późnych latach 70-tych, jedną z najwyżej punktowanych pozycji w wojsku, były wczasy zagraniczne. Zawsze u przyjaciół. Wymarzone były trzy lokalizacje : Azja Środkowa, Krym, Kuba. Znałam tylko 2 oficerów, którzy na Kubę wczasy dostali. Żona jednego z nich, opowiadała potem na specjalnych zebraniach dla pań, o swoich wrażeniach. Tu muszę powiedzieć, że p. R. miała niespotykany kolor włosów (naturalny) – były to włosy srebrne, ale nie siwe. W ogóle pani była wysportowaną, postawną kobietą, a włosy miała ścinane króciutko. Otóż w hotelu hawańskim dostała specjalną ochronę 2-ch goryli i jako jedyna nigdzie nie mogła wyjść sama. Towarzysze kubańscy przepraszali, ale nie byli w stanie zapewnić inaczej bezpieczeństwa p.R. Była to prawda, bo historię potwierdzali pozostali uczestnicy turnusu. Co jej się wtedy podobało na Kubie? Sok z cytrusów świeżo wyciskany nie tylko w hotelu, ale i w każdej knajpce na plaży i ulicy, roztańczone wieczory, życzliwi ludzie o skłonnościach do kolorowych ubrań (p.R. w jakimś GS-ie kupiła sobie przeraźliwie kolorowe pantofle plażowe, innych nie dostała; kiedy założyła je w Hawanie, pracownice hotelu ustawiły się niemal w kolejkę, żeby ten kicz odkupić). Co jej się nie podobało? Staranna segregacja rasowa – nie w ustawodawstwie, tylko w rzeczywistości: inne knajpki, inne szkoły, nawet inne segmenty plaz w zależności od koloru skóry; sami Kubańczycy tego przestrzegali. Rozśmieszała ją sytuacja „kurczacza”. Na Kubie, jak to w socjalizmie, stale czegoś nie było. Wtedy nie było mięsa i władza się gęsto tłumaczyła. Przy tym wszystkim na każdym kroku stały budki z kurczakami z rożna albo z rybami i owocami morza. Kubańczycy nie traktowali jednak kurczaków i ryb jak mięsa. Mięsa nie było i już.
MałgosiW za interesujące sprawozdanie z Kuby – więcej by się zdjęć przydało, może dorzucisz?
http://www.youtube.com/watch?v=KKsVhyiISY8
Tak mnie skusilo, Gospodarzowskie oko, ze wykonalem to czym On stale grozi. Nie patelnie bynajmnej tylko omlet. Podobno jestem w tym nienajgorszy. Przepis jest nastepujacy.
Wziac najstarsza patelnie. Moze byc powyginana. Im starsza tym lepsza. Dwa jajka prosto od krowy czyli takiej które w zyciu nie widzialy kurnika i uratowaly sie przed lisami. Odrobine mleka od krowy która nie widziala stajni na oczy a rozmnozyla sie metoda: Kazdy rolnik postepowy sam zapladnia swoje krowy. Do tego rodzynki, sultanki i maka z mlyna stojacego nad polowa mostu. Jedna polowa stoi w Burgenlandii a druga w Steiermarku. Od lat zapomniano kto powinien zbudowac druga polówke ale jakos daja rade.
Wyszlo nie chwalac sie wspaniale. We snie wymyslilem nalewke z czerwonych porzeczek ale na to musze pojechac na Wegry na targ warzywny kiedy przyjedzie Kazimierz z Katowic. Ratownik kopalniany i górnik strzalowy
Przyswajacie tylko pelnowartosciowa nalewka „Kardynal”
Popoludnikowy spioch
Pan Lulek
Po prasówce – 35 lat od zakończenia wojny w Wietnamie. Z tą wojną kojarzy mi się jedno zdjęcie, mam je w pamięci wklejone na zawsze – mała, naga dziewczynka uciekająca przed ogniem napalmu… to zdjęcie zamieściła teraz prasa, wspominając rocznicę. Kilka lat temu CNN (albo CBS – 60 Minutes, nie pamiętam) zrobiła wywiad z tą dziewczynką.
„Apocalypse now”…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80292,7829421,35__rocznica_zakonczenia_wojny_w_Wietnamie___ZDJECIA_.html
Panie Lulku,
niech Pan zapisze przepis na nalewkę z czerwonych porzeczek, zbiory z jednego krzaka chętnie poświęcę na, tylko proszę, żeby nie spirytus, bo u nas nie do dostania, a z Polski też nie będę targać, bo takich spirytów samolotem nie powinno się.
A moze CBC, bo ona mieszka (albo mieszkala, bo poznalem ja jakies 15 lat temu) w Kanadzie.
Bardzo możliwe, ROMku,
na pewno był to jakiś tutejszy (kontynentalnie rzecz biorąc) program, szczegółów nie pamiętam, tyle, że był z nią dłuższy wywiad, może nawet nasza telewizja publiczna, TVO?
Z tego wszystkiego przypomniały mi się klimaty muzyczne „Apocalypse now”…
Walkirie dla Pyry:
http://www.youtube.com/watch?v=Gz3Cc7wlfkI&feature=related
Alicja – przecież Pyra nie ma głosników!!!
Okrucieństwo wojny poznało tyle ludzi, pokazano w filmach, obrazach, rzeźbach, w wierszach opisano i książkach. I co? I nico.
Ależ mi zeszło na tematy w sobotnie majowe południe 🙁
No ale jakoś tak.
Pyro, ale Wagnera Walkirie znasz… to ten temat przewodni podstaw sobie pod obraz.
Alicjo Ruskie to teraz nie chodza na pochody, one pracuja albo jezdza „sluzbowo” do Dubaju, oni sobie moga teraz na taki pochod pol Berlina wynajac. U Ruskich byla taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaka kolejka jak za dawnych lat. Stac nie bede. Pojechalysmy na Ku´damm a tam „spontanicznie” zdecydowali sie akurat na wystepy neofaszysci, wiec wycie samochodow policyjnych i ulica zamknieta. Pojechalysmy pod palac i tam zachczylysmy min. o park z pieknymi kwiatkami.
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Wiosna#
…no i mam haka…
Dorotol!
Te kwiatki z pierwszego zdjęcia – co za jedne?! Te żółte…
Pytam, Dorotolu, bo u mnie takie są, nie wiem skąd, i z roku na rok jest ich coraz więcej. Takie niby-tulipany, a jednak nie, wiotkie jakieś takie, małe, ale bardzo wdzięczne.
http://alicja.homelinux.com/news/Oh_Canada/hpim2417.jpg
Alicjo to nie te same, Nemo by wiedziala a ja nie pamietam jak sie nazywaja jestem tak szczesliwa, ze sobie samotnie w krzakach rady daja, ze juz sie nie pytam jak im na imie, kupilam w Germanii
nieduży,
Nostalgia malutka,
Rozterka niewielka
I chandra w sam raz.
Tak wszystko skarlało,
Zwiotczało, jak ciało,
Minęło, zniknęło,
Spłynęło, jak łza.
Refren:
A był czas, że każdy z nas
W herosów zaciąg szedł.
Taki czas, ze niebo nam płonęło,
Nie było wszystko jedno,
Nie było błahych spraw.
To był czas, wylotów z gniazd,
Z zaciszy w przestrzenie, na podbój, na lśnienie
Wspaniały czas. Nasz własny czas.
Piosneczka króciutka,
Tu nutka, tam nutka,
Tu pauza, tam pauza,
Z dużo tych pauz?
Za dużo spokoju
I luster w pokoju
I smutku i cieni,
Wygląda tam z tła.
Nalewke „Kardynal” robi sie bardzo prosto. Po pierwsze primo nalezy miec czerwone porzeczki potem krem miodowy. Ukladasz warstwami porzeczki i zalewasz miodowym kremem. Potem bierzesz najslabsza 40% wódke. Zalewasz i czekasz na lepsze czasy. Kiedy krem miodowy juz sie pusci dolewasz ciagle czegos mocniejszego. Najlepiej w bialym kolorze dochodzac do stezenia 90 %. Nie nalezy przekraczac stezenia 100% bo za to grozi Nagroda Nobla. Automatycznie. Marek z portretem Józefa Kardynala Glempa jest dla podkreslania atmosfery. Górnik sztrzalowy z Katowic jest dla nadania atmosfery europejskosci. Spokojna czacha da sie rade, ma sie rower.
Pan Lulek
Źle skopiowałam i ucięło 2 pierwsze wersy :
Piosenka miała się nazywać „Szeptanka nostalgiczna”, a zaczyna się od słów „smuteczek nieduży…” Napisałam kiedyś ten tekst na prośbę Andrzeja Sokołowskiego, ale się nie spodobał – za babski. Może komuś się przyda. Errata – w drugiej strofce brakuje „a” ( za dużo tych pauz)
Doroto
Twoje tulipany to obmiana botaniczna nazywa się Tarda. Od 15 lat rosną w mojej trawie.
Pan Lulek mówi że ma pełną lodówkę . Przywiózł Paweł z żoną.
Miesiąc temu 🙁
http://www.tulipa.pl/pl/odmiany/67/tarda.php
Dzieki Marku, a tu podrozdzial co sie wyrabia w krzakach
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Wiosna#5466345596095490802
Co to za szczęście, móc Was powitać i poczytać. 😆 Co ja od wczorajszego południa przeżyłam za horror. Po spacerku, „ogarnięciu” mieszkania, zabrałam się za czyszczenie wiatraczków w brzuszku komputera. Wskaźnik temperatury płyty głównej i graficznej pokazywał bardzo wysoką temperaturę. Były 2 do wymontowania i wyczyszczenia, najpierw pierwszy wymontowałam, ładnie wyczyściłam, potem drugi z płyty głównej też. Przykręciłam obydwa, podłączyłam jak należy (tzn. duży jak należy), podłączyłam kabelki, włączyłam kompa i patrzę 😯 a temperatura 93 st. Jeszcze wyższa, niż przed czyszczeniem. No i rozpacz w ciapki, co ja teraz zrobię bez komputera ???? Jak dotknęłam wiatraczka z płyty głównej, to zauważyłam, że ma gdzieś luz. Bałam się wciskać na siłę, żeby płyty nie uszkodzić. Poprosiłam sąsiada o pomoc ale był w pracy i dopiero wrócił godzinę temu, przyszedł, pocieszył „pierwszą psuję RP”, zamontował wiatraczek jak należy, jeszcze wyczyścił chłodzenie karty graficznej (dobrze, że nie zauważyłam, że i tam jest wiatraczek do „spsucia”) i komputerek zreanimowany !!!!
No i powiedzcie, że nie jest prawdą :
http://www.youtube.com/watch?v=goQKddnPJ7Y
😆 😆 😆
Zgago o zgrozo, ja za takie rzeczy sie nie biore.
Pyro teraz juz jestes wprowadzona, wyslalam Ci maila.
Tak Dorotolu. Już się zainstalowałam
Teraz ide wziac lekarstwo i porozmawiac z kotem
Dorotol, ale majsterkowanie, to mój żywioł i jak każdy żywioł, czasem pokazuje kły. Żałuję tylko, że PC-tów nie było ze 30 lat temu. 🙁 Przecież to jest fascynujące; kilkaset kabelków, kilka płytek z kropeczkami, kreseczkami i można słuchać muzyki, oglądać filmy, obdzwonić cały Świat, poznawać wspaniałych, miłych ludzi, no powiedz, że nigdy o tym nie myślałaś? Ja już nie wspomnę, że to wszystko się mieści w takim maleństwie, jakie sobie sprawiła Alicja. Och, jaka szkoda, że się tak wcześnie urodziłam. 🙂
Zgago co mozna to mozna i korzystam z tego ale rozbirac samemu, do tego trzeba miec Piprztyckiego jakiegos
Nie ze mna takie numery. Mam na mysli sasiada z góry. Byla zona latawica ciagle odstawia jakies maratony a sasiad z góry juz nie jest zadowolony, ze pomógl sciac te wierzbe. Teraz wiem dlaczego. Przedtem musieli opuszczac z jedna pania zaluzje a teraz zaczyna sie ptasia wojna bo wracaja jaskólki i za przeproszeniem reperuja gniazda pozostawiajac slady dzialalnosci ale nie na moim oknie. Przekwitly kliwie i inne kwiatki. W poniedzialek bede dzialal jak Boryna, moze zalapie jakiegos Nobelka. Ale zapachy z opuszczonego ogródka
Cieplo i spac sie nie chce.
Dwa kolorowe motylki mialy momenty.
Wiosna czy co
Pan Lulek
Dorotol, jak się okazało, przysłowie : „Co drugi głupi ma szczęście”, okazało się prawdziwe. Za ścianą mam „pogotowie komputerowe”. 😆
A jaka byłam dumna, że mi ani jedna śrubka nie została. 🙄 Gdyby „skubany” od razu się umościł na swoim miejscu, byłabym jeszcze dumniejsza. 😉
Alicjo, dorzucę jeszcze zdjęć, ale za parę dni. Bardzo wolno się wczytują, te kilka ponad 3 godziny, bo każda fotka ma ponad 3 MB. Muszę je obrobić.
Pyro, tam już nie ma budek z kurczakami. Sytuacja zmieniła się dramatycznie po rozpadzie ZSRR i RWPG. Cukier bardzo staniał, nie było go gdzie sprzedawać. Zlikwidowano połowę cukrowni, koło jednej takiej ruinki przejeżdżaliśmy. Skończyła się tania ropa. Mięso jest luksusem. Tego turyści tego nie widzą, ale mieliśmy doskonałego przewodnika, Kubańczyka, który studiował w Polsce w roku 1980. Nie dane mu było dokończyć tych studiów, bo oczywiście wezwano go w trybie pilnym do domu. Ale widział inny świat i złapał polskiego bakcyla. Mimo, że minęło tyle lat bardzo dobrze mówi po polsku. Zna tyle naszych piosenek, że było nam wstyd, że my nie potrafimy ich śpiewać. On na pewno będzie w czołówce jak przyjdą zmiany. Niezwykły człowiek, ale to długa opowieść.
MałgosiuW,
zdjęcia zmniejszam niby drastycznie ( z tych 3MB na 300kb i mniej) używam programu xv w linuxie, picasa chyba robi to samo dla windows.
Nie ma znaczenia dla galerii na komputerze, tak samo dobrze wyglądają, ale oryginalny format trzymam osobno na okoliczność, gdybym chciała coś wydrukować – wtedy to jest ważne. A zmniejszony format wgrywa się biegiem w galerię i równie szybko otwiera.
Dorotol,
zajrzyj do skrzynki.
Puget to producent oliwy.
Moje tulipanki
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-04-26.html
Marku, bardzo piękna grupa kolorystyczna: te nierozwinięte pędy peoni (?) i te delikatne, białe kwiateczki przy nasyconej czerwieni tulipanów. Piękne.
ja takich aranzacji nie osiagam, gdyz jak mi jedno wyrosnie to drugie albo z,arznie albo zostanie podlane przez kochane kociatka
Pyro, zachwyciłaś mnie wierszykiem! Ten, co Ci powiedział, że to „babskie” ma zajączki w głowie i one mu tam robią wielką nieprzyzwoitość!
O Twoich głośnikach pamiętam, tylko w tym tygodniu miałam kocioł straszny i nie zdążyłam Ci wysłać. Natychmiast po świętach jak pocztę otworzą.
Wegetarianin był, zjadł, zrobił wywiad (normalny dziennikarz nie przychodzi na obiad po przyjacielsku, zawsze stara się coś wykręcić, hehe, znam to z własnego doświadczenia) i poszedł, zachwycony – lubi ostre, a krem z pomidorów popieprzyłam niechcący dwa razy. Ryżotto z grzybami integralnie wyszło bardzo dobrze. Na dodatek okazało się, że on się w tym lesie urodził, skąd grzyby (ja też – to była Puszcza Notecka), więc prawieśmy się popłakali ze wzruszenia nad garem.
Podlałam ogródek. Ludzie, jaki mam piękny ogródek!!!
😆
A teraz się walnę przed okienkiem i poszukam czegoś dla leniwej sahiby do oglądania.
Nara.
PS – mięska mi się chce!
U mnie burza 😯
Z pieronami i gromami 😯
Chyba wywołałam 🙄
Na szczęście Jerzor skończył prace dachowe przed deszczem, niby miał jechać po zapasy winno-piwne, a obija się na kanapce. Idę go wysłać po stanowczym głosem. Albo chce te schabowe, albo co?!
W domu chłodniej, niż na zewnątrz. Kominek chyba rozgrzebię…
Tu starsza Pyra z maszyny Młodszej. Korzystam z nieobecności Dziecka, bo tu tv i głośniki. Luksus – dzisiaj puste biurko, postawiłam sobie o,5 butelki chardonay prosto z lodówki, rozsiadłam jak panisko. życie ma swoje dobre strony.
Elap juz wspominala, ze dzisiaj we Francji swieto konwalii (muguet).
Pyro, poniewaz mozesz korzystac z glosnikow, posluchaj takiej wersji, a spiewa Mireille Mathieu:
http://www.youtube.com/watch?v=Fs-agoKRCXg
Alicjo, za Twoim przykladem proponuje kolezankom spotkanie na Targach. Ze tez o tym wczesniej nie pomyslalam 😉
Mam nadzieje, ze Nowy odezwie sie dzisiaj.
Dobranoc i udanej niedzieli.
Alino – dziękuję. Ania mi z Francji przywiozła kilka płyt M.M. ale wydaje mi się, że jej interpretacja nie bardzo leży w charakterze akompaniującego wielkiego chóru. A w ogóle, to ja ją b.lubię. Ma taki ciepły głos i bezbłędną dykcję.
Witajcie i żegnajcie zarazem. Na tydzień wybywam na Dolny Śląsk i dobrowolnie czynię sobie przerwę od komputera.
Z równie miłych rzeczy –
pigwowiec zakwitł …
A ja w tym roku pojade do Kostrzyna nad Odra bo bedzie
http://www.haltestelle-woodstock.de/hsws.html
to nie to to to, bedzie Nigel Kennedy
http://www.lastfm.de/event/1140608+Przystanek+Woodstock+2010+(European+Woodstock+Festival+20
Nasze pigwowce też kwitną. Biały dziwnie skąpo 😕
Mam wszystko to, co Marek, tylko w innej (gorszej) konfiguracji.
Jestem na Żubrze 🙂
Alino,
Doskonale! Będzie nas siła i poznamy nowych ludzi!
Im bliżej, tym bliżej, koordynację ma w rękach Danuśka!
Jerzor zapłakał łzą najszczerszą, że teraz to NAPRAWDĘ żałuje, że nie jedzie (leci), byłby bawidamkiem 😯
No faktycznie, my potrzebujemy bawidamków… z którego wieku ubiegłego tysiąclecia on się był wziął?!
U mnie po burzy przepiękne okoliczności przyrody, żyć się chce!
Oczywiście kominek zostawiłam w spokoju.
Elegancja, Francja – a jakże.
Odziałem te czarne spodnie prasowane na kant, co je kupiłem dwadzieścia pięć lat temu (ciągle dobrze leżą), półbuty i marynarkę. Krawat tym razem zostawiłem na wieszaku, boć to atrybut drobnomieszczański a ja poszedłem święcić dzień ludu pracującego.
Gdyby ktoś z was był w pobliżu Metropolitan Opera i akurat wystawiali „Armidę” Rossiniego to warto zajść. Gdyby nawet było trochę późno, to i tak warto, bo najlepszy akt drugi. Renée Fleming w tytułowej roli – co tu dużo gadać. Choć nadmiar koloratury wymaga czasem cierpliwości to w jej wykonaniu akurat nie.
Gorzej z tenorami – w przedstawieniu jest ról dla pięciu tenorów koloraturowych. Jeden wprawdzie był się rozchorował ale ten czwarty śpiewał również tego piątego, bo nie występowali jednocześnie. Tercet tenorów w trzecim akcie bardzo bohaterski i dramatyczny. Ale ten drugi akt – istna orgia. Ze sto osób na scenie, aż się serce radowało.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę…..
Nim pójdę spać,
kto tu ubjegłej jesieni pytał, czy można robić nalewkę z pigwowca. Zrozumiałem to wtedy tak, że pigwowiec to nie pigwa jako taka, tylko ta dzika, którą tu teraz niedawno ktoś wstawił jako kwiat. Mówię więc jeszcze raz: Tylko ta, tylko ta ma tą dozę aromatu, że przyćmiewa wszystko inne. A że już nie pamiętam, czy to była wtedy Haneczka, czy może Jolinek to pytasm się, co z tego na koniec wyszło.
Dobranoc, bo padam.
Alicjo,
czy coca -cola pomogła? Do dnia dzisiejszego w Czarnogórze traktowana jest jako lekarstwo i polecana przez lekarzy. (Pewnie, gdybym takiej recepty nie dostała to nie uwierzyłabym).
Pepegor, sama siebie nie pamiętam 😉 Robiłam z pigwy i z pigwowca, ale kudy mi do fachowców…
ASzyszu,
jak to „w kant” 😯
Jak nie „w kantkę” to sie nie liczy!
matahari37,
co ja się tam będę słodkim (coca-cola) katowała. Najlepsze czerwone, wytrawne 😉 Odżyłam natychmiast!
Haneczka na Żubrze?
Tym piwnym czy tym trawowym? Zasadnicza różnica 😉
Nawet ja na kontynentalnych rubieżach to wiem 😉
Pewnie już pójdę do siebie. Do jutra.
…udaję się na oglądanie filmu pod tytułem „Niezawodny system”, moja od zawsze ulubioną aktorką Aliną Janowską. Reszta obsady – też najwyższa półka.
Pyro, czy to Ty jako Jaruta zawalczyłaś na sąsiednim blogu o Żdanowa? Jeśli tak, to święć się nam jak ten pierwszy maja, albo trzeci, albo który wolisz, albo oba!
Argument, że oni sami podają nazwiska w angielskiej transkrypcji jest nie do końca trafiony, bo oni to robią dla anglojęzycznej Europy, a nie specjalnie dla nas. Umiom, znaczy, po angielsku, to podajom. Po polsku nie umiom, to nie podajom.
👿
Alicjo, piwnym. Tego drugiego jakoś nie lubię 😕
Nisiu – to ja, jak zawsze z wiatrakami. Chodzi mi o to, że Dorota jest b.dobrym krytykiem i popularyzatorem i dla wielu osób autorytetem. I komu, jak komu, ale Jej nie wolno psuć języka. A zasady transkrypcji obcych nazwisk są w Polsce niezmienne od lat.
No właśnie, i ja też z tym walczę jak jaka Donkiszocica. Fajnie pomyśleć, że nie jestem jedyna na świecie, a czasami już miałam takie wrażenie.
Swoją drogą ciekawa jestem, co by zrobił np. młody prezenter w telewizji, któremu kazano by wymówić nazwisko Khachatouriyan. Albo jakieś inne, równie ładne.
Obejrzałam film. Polecam.
Jerzor, że znowu wynalazłam „ślozowaty” film (co ja wynajdę, to takie jakieś). Kazałam pójść precz, siedział do końca. Przecież nie przykułam łańcuchem?!
Tera idę poczytać do tyłu, bo donkiszocizna językowa mi sie w oko rzuciła, a nie wiem, „osochozi”.
Dzień dobry Blogowisko,
Czuję się prawie dobrze, jeszcze wizyta kontrolna w poniedziałek mnie czeka, a później juz tylko jakieś pastylki.
Jolinek, Alina, Pyra, Zgaga i wszyscy, którzy słali mi dobre myśli – bardzo dziękuję.
Jednak gorsze samopoczucie nie było jedynym powodem mojej tu nieobecności. Nałożyło się ich kilka, którymi nie chciałem zaprzątać wszystkich blogowych głów.
Joe, o którym już tu kiedyś wspomniałem, to odpowiednik alicjowego Franka – wywieźli go wczoraj do domu starców. Jest stary i zupełnie zniedołężniały. Droga, która tam wiedzie jest drogą one way, tyle, że z przesiadką. Właśnie w tym domu.
Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Znam go mnóstwo lat. Wieczorem wróciła od niego jego żona – zaryczana. Jako uspokajacza nalałem dużą lampkę czerwonego, a później pożyczyłem, przeczytane już, Nisi „Dziewice”. Podobno pomogły. Tyle tam zwyczajnego życia, po którym to, dzięki Nisi talentowi, stąpa się, jakby się w nim uczestniczyło.
Na szczęście wiosna nie zapomniała o tym skrawku świata – jest pięknie, kolorowo, zielono, powietrze kryształowo-przezroczyste, ocean spokojny, lazurowy. Tak naprawdę, to CHCE SIĘ ŻYĆ! Mimo wszystko.
Małgosiu W.
Z ogromną przyjemnością przeczytałem Twoje opowiadanie o Kubie, zdjęcia też super, ale oczuwam niedosyt – tekstu i zdjęć.
dobry dzień … 🙂
Nowy dobrze, że jesteś … podobno tam u Ciebie +30 i latem pachnie …
Małgosiu mimo trudów podróży wycieczka bardzo udana się wydaje … 🙂
ja jednak coraz bardziej dochodzę do wniosku, że na dalekie podróże to nie jestem amatorką …
pepegor ja to tylko wiśniówki robię … 🙂
Przeczytałam co nowego na świecie, piję kawę, potem włażę pod prysznic, a potem się zobaczy. Zamiast sernika na zimno wyszedł mi krem serowy pod galaretką, bo żelatyny do masy dałam stanowczo za mało. Smak jednak b.dobry.`
Pyro to zagrzej wszystko jeszcze raz i do lodówki a potem nowa galaretka na wierzch … 🙂
Żaba chyba jubileszuje ciągle … 🙂
Jolinku, Żaba nie jubileuszuje. Do Żaby Synek przywiózł coś ok dziesiątki kumpli na majówkę, więc najpierw tydzień piekła i gotowała na ok 14 osób, a teraz jest panią domu.
Wszystkim, którzy mieszkają poza RP składam najlepsze życzenia z okazji Dnia Polonii:
Magdalenie, PaOLOre i Panu Lulkowi w Austrii;
Alinie, Takiemutam, Elap,i jeszcze ze 3 osobom, których nicki wypadły z siwej głowy we Francji
ASzyszowi w Szwecji królewskiej
Tambylce w Lichtensteinie,
Pepegorowi Dorotol Arkademu i jeszcze innym w Niemczech
Anie w Krainie Wiatraków,
Koteko w Portugalii,
Echidnie u Kangurów,
Aleksowi w Korei
Wandzie TX, Orce, tej dziewczynie od gazu, Cichalowi, Nowemu i jeszcze innym u Wuja Sama
Alicji, Lenie, Ani Z w Kanadzie
Nirrodkowi w Ugandzie
Nemo i jeszcze dwom osobom w Szwajcarii
i pewnie z 15 osób pominęłam, więc dopiszcie, proszę. Mamy delegatury w Azji, Afryce, Płn Ameryce i Australii, o Europie nawet nie mówiąc.
100 lat!!
Witajcie, slonce wyszlo spoza chmur i dzien zapowiada sie sympatycznie.
Dobrze, ze Nowy powrocil.
Czytam artykul zatytuowany:”Porazka kuchni-spektaklu”, gdzie kilku znanych restauratorow mowi kilka prawd, np.
„Nie znosze, kiedy mam przed soba talerz i zeby zrozumiec, co zawiera, musze przeczytac nazwe dania” . „Za duzo spektakularnych efektow niweczy sedno dania” (Joel Robuchon).
„Unikam komplikacji, jeden lub dwa produkty doskonalej jakosci na talerzu”.
„Nie przerywa sie rozmowy klientow przy stole, zeby zapowiedziec z namaszczeniem serwowane danie” (Guy Savoy).
„Dobra strona zlych restauracji jest to, ze szybko znikaja z rynku”.
„Udany posilek to dobre produkty i nie wiecej niz trzy smaki w proponowanym daniu”.
„Gotowanie to dzielenie sie” (Alain Ducasse).
Chyba starczy bo was zanudze. Przyjemnego niedzielnego gotowania 😉
Prawidlowo to brzmi Aram Chaczaturian i znana Gajane. Ale co ja tam sie bede wtracal. Od jutra startuje po jakas wysoka nagrode. Rozpoczynam siewy traw i przeganiam sroki zlodziejki.
Poranno wiosenny z dobrym humorem
Pan Lulek
Pyro, dziekuje za zyczenia 🙂 i ide spac po bardzo udanym polsko – wietnamskim weselu 🙂
Witam serdecznie i dołączam się do życzeń Pyry z okazji Dnia Polonii. 😀
Wygląda na to, że nie ma ani jednego skrawka Matki Ziemi, gdzie nie byłoby naszych Rodaków. Fajnie, że dzięki Wam możemy poznać tyle pięknych zakątków, roślin, zwierzątek i nowych smaków. Chwała Wam !!!! Oby się Wam pięknie życie układało a każdy dzień przynosił radość.
Nie wiem co ze mną jest „nie tak”. Wszystkie prawdziwe kobiety stojąc pół godziny przed otwartą szafą, mają dylemat; co na siebie włożyć, ja takich nie miewam, natomiast od kilku miesięcy stojąc przed pełnym zamrażalnikiem, przez nieprzyzwoicie długi czas, mam problem z wyborem, co dziś zrobić sobie na obiad. Zanim się wreszcie na cokolwiek zdecyduję, z 15 razy otwieram i zamykam zamrażalnik. Jest tylko jeden wyjątek – jak są w nim krewetki, to dylematu nie ma żadnego. Myślę, że we wtorek odwiedzę mój „raj krewetkowy”. 😉
A u mnie :
http://www.youtube.com/watch?v=vuVztOaMQKg
Ja tam nie mam dylematu dzis teraz owsianka a potem polenta
Pyruszka, dziekuje za zyczenia! Jestem zachwycona tym wierszem, jesli to jest Twoj wlasny, gratuluje weny tworczej, a jesli nie, podaj, prosze autora.
?A był czas, że każdy z nas w herosów zaciąg szedł, taki czas, ze niebo nam płonęło, nie było wszystko jedno, nie było błahych spraw. Wspaniały czas. Nasz własny czas.?
Pyruszka, uzylam tego zdrobnienia za slowniczkiem gwary slaskiej zamieszczonym tutaj przez Was, mam nadzieje, Droga Pyro, ze poczujesz sie zdrobniona, ale nie rozdrobniona.
Ta Twoja kuracja z kropli mietowych to jest na zoladek, prawidlowo wywnioskowalam?
Jolinek piszesz tutaj o coca coli bez gazu, to ciekawa porada i jesli autoryzowana przez lekarza, to czemu nie. Dlaczego bez gazu, to wiadomo, ale ciekawe, dlaczego wlasnie coca cola.
Szampanska Alicjo, bardzo dziekuje za odpowiedz w sprawie ruskich pierogow i zupelnie sie z Toba zgadzam odnosnie skwarek, to swietna okrasa.
Krystyna, ja tez wole przepisy, gdzie wszystko jest bardziej dokladnie wymierzone i nie za bardzo rozumiem, jak mozna podawac pewne skladniki na sztuki czy na szklanki.
Z przyjemnoscia wysluchalam Mireille Mathieu w piosence ?Podmoskownyje wieczera?, jest swietna, ale ja wole jednak w oryginale, prosze, link tez z Paryza!
http://www.youtube.com/watch?v=LtoUoms4Jo0&feature=related
Tambylko – zamieszczony tekst jest mój własny i mam tego pół szuflady, bo przez 3 lata pisywałam teksty dla „Jantarów”, a potem przez 2 następne dla kabaretów. Kariery na tym nie zrobiłam, grosza nie zarobiłam, ale robiłam to dla przyjemności, tak, jak inni dziergają np koronki. Owszem, krople miętowe w sporej ilości brane na wodę, nie na cukier, są ostre, jak spirytus, silnie rozgrzewają przewód pokarmowy i na żołądek skutkują – na wątrobę raczej nie.
Dzień dobry 🙂
Polonijnym blogowiczom uśmiechniętych najlepszości 😀
Luuudzie!!! Jak mi się nie chce siedzieć w pracy!!! W nocy solidnie popadało, teraz słońce i pogoda jak dzwon, wszystko pachnie, kwitnie i zieleni się wściekle, dusza mi wyje, zadek siedzi. Buuuuu…
hej Polacy zagranicą trzymajta się … 🙂
u nas teraz przestało padać … tylko kropi … 🙂
Przepisalam sobie „Szeptanke nostalgiczna”. Pyro, moze podasz nam od czasu do czasu jakis swoj tekst? I powoli zlozymy cala antologie.
Chyba wszyscy lubimy ten walc?
http://www.youtube.com/watch?v=ojJ8VMIanPY
Panie Luku zycze Panu wiele radosci z ogrodu z slonecznej cesarskiej, na marginesie wspomne, im mam nowa swietna zasuwke – zamek, nadaje sie do zamkniecia lodowki na stale, coby mozna bylo oszczedzic na jedzeniu, jak to bylo w tradycjach prostych ludzi, podeslac?
W imieniu Wombata i swoim dziękuję.
Pozdrwiątka od zwierzątka
Echidna
Pyra dzieki za zyczenia. U mnie chlodno,ale sloneczko od czasu do czasu pokazuje sie. Ja mam dzisiaj polski obiad. Mielony + ziemniaczki i ogorki kiszone prosto z Polski. Malzonek ma krolika na trzy dni. Jakos nie mam serca do jedzenia krolikow.
Ja nie poz-drwię – ja pozdrawiam
E.
Dzień dobry!
Toasty będą wieczorem, teraz robimy apel poranny.
Najpierw podkręćcie mocno głośniki, bo aparatura trochę niewydolna, a wypada, żeby było dobrze słychać.
Gotowe?
Do hymnu!
Gotuj się!
Jeszcze raz przejrzalam program Targow, tych ARS Polony i prosze Nisie o uscislenie: czy jestes juz w piatek czy tylko w sobote i niedziele, jak to jest umieszczone w programie?
Ciekawam czy kto pamięta kompozytora niniejszego kawałka.
Jon Lord się zwie,
http://www.youtube.com/watch?v=JLgWizzXREY
E.
Chciawszy dodać, że dość niezwykłe jak na Hard Rock Group.
To tylko mały fragment lecz godny polecenia.
paOlOre –
a co podajesz oprócz opowieści wojażerów?
Echidna
Piekna piosenka paOLOre. To jest wersja orginalna ?
Jakże nie pamiętać, Echidno?
Odsłucham sobie z przyjemnością po latach.
Gdzieś tam była moja ulubiona Sarabanda, ale nie pamiętam już w której części. Poszukam później.
Na razie rewanżuję się Jonem Lordem w innym znanym nam kawałku
Elap, to w rzeczy samej najsłynniejsze wykonanie tego hymnu przez Elżbietę Wojnowską. Dźwięk trochę dode… ale nam to ne vadi.
Tu późniejsze wykonanie z lepszym dźwiękiem.
I niech mi kto powie, które zdanie z tego wiersza nie pasuje do naszego blogu?
Tekst: Włodzimierz Szymanowicz
Zaproście mnie
do stołu
Zróbcie mi miejsce
Między Wami
Wspominajcie sobie
Trudne lata
Powiedzcie otwarcie
Co serdecznie boli
Może znajdzie się między wami voyager?
znajdzie się między wami voyager?
znajdzie się między wami voyager?
Opowie o barwnych krajach
Egzotycznych krajach
Ileż to razy
Będziemy wstawać
Wznosząc uroczyste toasty
Po ilekroć zadrży stół
Od śmiesznych powiedzonek
Zaśpiewamy wspólnie
Stare bliskie pieśni
A potem usadowieni wygodnie w fotelach
usadowieni wygodnie w fotelach
zasłuchamy się
w fortepianowe pasaże
Zaproście mnie do stołu
Tu za drzwiami
Podle i samotnie
Zaproście mnie do stołu
Powiedzcie otwarcie
Co serdecznie boli
Może znajdzie się między nami voyager?
znajdzie się między nami voyager?
znajdzie się między nami voyager?
Do stołu
Zróbcie mi miejsce
Między Wami
Wspominajcie sobie
Trudne lata
Powiedzcie otwarcie
Co serdecznie boli
poOlOre –
Czemu jak tylko przeczytałam o znanym kawałku pomyślałam od razu o child in time?
Właśnie szukałam DVD – Deep Purple and Royal Philharmonic orchestra (1969) i nic!!
W Anglii tak, nawet przecenili z 11.99 na 6.99 funtów. Do nas jeszcze nie dotarło niestety.
E.
Tekst piękny, wykonanie też. Zawszeć mnie po łepetynie łaziło, że jak znalazł do naszych pogodno-kulinarnych spotkań przy Blogowym stole. Może powinnam napisać Stole?
Pozdrawiam polonijnie, niekoniecznie od święta
Echidna
Zapraszam Was wszystkich. A co! Byle nie równocześnie.
Echidno, na DVD nie mam, ale CD mogę podesłać w formacie flac (lossless) albo mp3
paOlOre –
flac brzmi WSPANIALE ino jak to podesłać? Masz może ftp box lub Web? Bo na Email to chyba ciut przyduże.
Moja (mój) Web jest w stanie surowym, ciągle w budowie i nie wiem kiedy coś w ww względzie będę mogła zrobić. ftp nie posiadam (jeszcze).
Sugestje?
Wdzięcznam niesłychanie!!!
Echidna wniebowzięta
Pyro –
a niby dlaczego nie równocześnie? Wiesz jak by było fajnie! Jaki gwar, jaki szum, jaki …, jakie …
E.
Dziędobry na rubieży!
Słoneczko raz jest, raz go nie ma, ale wiosna jak stopięćdziesiąt!
Nowy – 😆
Alino – na targach będę cały czas, na stoisku wydawnictwa SOL, jako wydawczyni i gospodyni. Zapraszam na kawkę. Oddalę się dopiero jak starsza pani we mnie weźmie górę… albo jak zgłodnieję, albo co.
A propos „Zaproście mnie do stołu” – na FAMIE zaprosiłam kiedyś Elżbietę Wojnowską na kolację (w niezapomnianym barze Uznam, już zmiecionym przez wichry historii), żeby mieć z głowy… już ona to sobie może śpiewać, ja jestem kryta! 😎
Echidno – z przyczyn praktycznych. Przy naszym stole mieści się 8 osób. W razie potrzeby pożyczamy drugi taki sam od sąsiada. Na ścisk max. w tym pokoju może herbatę wypić 15 osób. Miło im będzie pewnie, wygodnie nie bardzo. Na blogu regularnie pojawia się ok 50 osób. To co mam zrobić z 35 osobami, które mi się nie zmieszczą?
A jak już jesteśmy językowe donkiszoty, to – jest w polszczyźnie wyraz „wojażer”, przyswojony voyager.
Tuwim, którego uwielbiam przytoczył kiedyś historyjkę o Żydzie, który nazywał się Abel. Wyjechał z Polski do Ameryki i tam jego nazwisko wymawiano Ebel. Zaczął się pisać Ebel – Amerykańce mówili Ibel. Pisał Ibel – mówili Ajbel. Pisał Ajbel, mówili Edżbel…
Wrócił do kraju po dwóch latach jako Mr Kopstrumcziwadze.
😎
Może już o tym pisałam, ale mam sklerozę! 👿
Dziś jest też Dzień Flagi!
Kto wywiesił?
Ja niestety, nie mam na czym, ale w końcu sobie to trzymadełko zrobię.
O, widzę, że u Melomanów Pani Kierowniczka pamiętała o fladze.
Miałam kiedyś taki śmiszny moment, że się wzruszyłam przy własnym programie – to był waśnie program o fladze naszej, zrobiony na konkretne zapotrzebowanie.
Ale flaga to flaga.
Ach, te imponderabilia!
🙄
Echidno,
nie takie rzeczy my ze śwagrem po pijaku… 😉
Trochę muszę poszperać w zakamarkach moich archiwów albo zdigitalizować na nowo, ale da się zrobić.
Serwerów ci u mnie dostatek…
Jaki gwar, jaki szum?
Ale szum, ale tłum…
Flagę powiesiłam już wczoraj na całą trzydniówkę. Mój Tatuś pozostawiał na oktawę : od 1 Maja do Dnia Zwycięstwa.
Nie znałam tej opowiastki tuwimowskiej. Bardzo zabawna. Od czasu kiedy to chamstwu zaczęto przeciwstawiać się siłom i godnościom osobistom, Pyrowym wrogiem językowym nr 1 jest „pół godziny czasu”, a specjalnym faworytem „mieć wiedzę”, „łoł” i „dokładnie”
Jeszcze o powiedzonku „dokładnie; w rosyjskiej wersji językowej „tak, toczna” zwrot mnie nie razi. Ciekawe, dlaczego?
a cofać się do tyłu jak Ci brzmi?
E.
paOlOre –
Będę bardzo dzyń, dzyń
E.
Pyro, bo pewnie nie raziłby Cię również zwrot „dokładnie tak”. Samo, gołe „dokładnie” jest kalką z angielskiego „exactly” (podobno).
Łoł jest koszmarne.
Łoł, tokszoł, ktoś przed kamerą spodnie zdjął,
nie wstydzi żadnej się rozmowy
i jest niezwykle kontaktowy…
łoł, tokszoł!
To Sikorowski.
Osobiście z upodobaniem kolekcjonuję zwroty typu „pełny full”, „szczęśliwy happy end” itp. Są słodkie.
…ale szum, ale tłum
czarna noc, biały rum,
złote stosy pomarańczy…
Łotr zawsze zjada pierwszy wpis, żeby nie wiem jak poprawny był. Trzeba było mu podesłać byle co na początek, głupia… (czego się boisz, głupia…).
PaOlO,
znalazłeś piękny hymn, pasujący do naszego blogu (ja jestem za „blogu”, nie „bloga”, tak mi naturalnie pasuje). Co rusz kogoś zapraszamy do stołu i robimy miejsce, a wojażerów przy naszym stole jest do licha i ciut, z całego świata 🙂
Polonia z Kingston dziękuje za życzenia z okazji Dnia Polonii – toast wypijemy chyba „Lechem”, żeby było patriotycznie, poza tym u nas godzina toastu równoczesnego z Polską to 14-ta, akurat czas na zimne piwo. A dzionek piękny, słoneczny, kwiaty i różne inne okoliczności przyrody, wiosna w pełni!
Dorotal,
poczta w sprawie komóry (bez fury), zerknij…
Ale sobie pospalem. Koktajl 7 zlodziei, potem pospalem. Tyle, ze podlalem ogródek. Jak dojde do siebie to jeszcze raz podleje. Jutro dzien Rejmonta. Tylko skad wziasc Jagusie. Ksiadz tez zajety. Oj doloz ty moja, oj doloz ty moja oj doloz.
Pan Lulek
Nasz ogródek też trzeba podlać, bo niby od rana chmurzyło się, ale widzę, że nic z tego deszczu nie będzie. Kupiliśmy dziś rano wąż do podlewania, ale końcówki kranów nie pasują i trzeba dokupić nowe. Trzeba będzie więc podlewać konewką.
Dziś po śniadaniu pojechaliśmy na małe zakupy. W zasadzie jestem przeciwniczką niedzielnych zakupów, ale potrzebny był wąż do podlewania i ławeczka na taras. Jedziemy sobie spokojnie, a tu samochody jadące w naprzeciwka migają nam światłami, czyli niedaleko jest policja. Okazało się, że policjanci kontrolują wszystkich kierowców bez wyjątku, sprawdzając ich trzeżwość. I mój mąż pierwszy raz w życiu miał okazję dmuchnąć w odpowiednie urządzenie. Ale oczywiście nie było żadnych problemów, gdyż wino piliśmy do wczorajszego obiadu. Ale czytałam, że już zanotowano rekordową liczbę nietrzeżwych kierowców. Niektórych nic nie nauczy…
Ławeczka została kupiona i skręcona. Wygląda bardzo ładnie.
„bloga”? Alicjo, to chyba nie ja…
Echidno, czy nadal używasz adresu „oki…aanet…au”?
PaOlO,
ten „blog” to nie w zwiazku z Tobą, tylko pisząc, co tam wyżej, przyszło mi do głowy, że większość ludzi pisze „naszego bloga, wpis do bloga” itd.
Dlatego tak jakby „wytłumaczyłam się”, że ja preferuję taką formę 😉
Zastanawialiśmy się kiedyś na blogu Bralczyka, jak należałoby pisać, ale zdaje się, że do żadnej konkluzji nie doszliśmy, a profesor też nieopowiedział się za jednym czy drugim.
*spacja po „nie”… uciekła mi, wariatka… 🙁
na TV Polonia oglądałam sobie film o rodakach w Berlinie … ale takich trochę znanych … o Rubinroth-Kozłowska i o Ewie Slaskiej … ciekawe czy Dorota ich zna?
Panie Lulku kiedy Pan napisze, że ugotował Pan ziemniaki, usmażył kotleta … jakieś dziwne meni jak na osobę słabowitego zdrowia …
Dzieki paOlOre posluchalam tez wersji K.Groniec i bardzo bardzo mi sie podoba, chyba wole.
Wyszłam na ogródek – mokra trawa, w nocy trochę popadało. Dzisiaj trzeba przejechać kosiarką, bo jak nie, to sianokosy z tydzień 😯
Wszystko rośnie, rabarbar na zajzajer będzie gotowy za tydzień, zioła odbiły, chyba pójdę Za Róg po nasiona bazylii. Niby wcześnie, ale co tam, jak nie przeżyje, to zawsze mogę dosiać.
No nic, hop na ogródek, muszę wymyć krzesła ogrodowe i co nieco ogarnąć. Ptaki wydzierają się jak durne, kardynały przede wszystkim. A konwaliowa Górka już zaczyna lekko pachnieć…
Ogloszenie drobne dla osób które chcialyba w miare bezbolesnie pozbyc sie uciazliwego zwiazku. Puscily sie konwalie. Nalewka pod nazwa Belladonna jest podobno smakowita ale jednorazowa. Zamówienia extra pod wiadomym adresem. Dyskrecja zapewniona. Przedplata obowazkowa. Odbiór na mejscu.
Gwarancje udziela sie wedlug zasady: na dwoje babka wrózyla.
przedplaty mile widziane.
Pan
Witam wszystkich,
Widze, ze jestem istota niedoinformowana, i tak sobie czytam, ze dzisiaj jest dzien flagi i polonii… Ja kaleka jedna ze wsi Mississauga jestem taka niekumat, ze az wstyd. Kustykam do karnego kata w celu puszczenia buraka.
Lena 😀 Kuśtykaj na honorowe miejsce i świętuj 😀
Z dziecięctwa pamiętam, że buraki nie w kącie tylko za piecem : „Jedna baba za piec wlazła i buraczka tam znalazła…” Potem ugotowała na nim barszczyk: „Jedzcie barszczyk kumciu moja, kot go nie chciał, pies nie dojadł, moje dzieci go nie chciały, ale barszczyk doskonały.” 😉
Nisiu, dziekuje. Przyniose cos do kawki 😉
Przespałam część popołudnia; teraz łażę i szukam tego, co robotę stworzył. Nie wiem dlaczego, ale nieźle mnie przymuliło. Ania z psem będą już niedługo wracać z Koronowa. Pies ponoć niezbyt elegancki, w smyczy powiązanej sznurkiem, bo Radzio bawił się z jakimś golden coś tam, coś tam i został rozebrany do rosołu.
mnie też głowa rozbolała po małej drzemce po obiedzie … idę na spacer trochę …
Jolinku pania Ewe tak, nie pojde chyba na polonijna impreze, choc bedzie nawet bufet i wystepy
wlasnie dyskutuje ze znajomym czy wprowadza znowu niemiecka marke, Polacy maja szczescie, ze sie nie upieraja przy szybkim wprowadzeniu euro
rozmawialismy tez o znaczeniu wyrazenia „dzien pracy” otoz nazwe dzien pracy wymyslili nazisci, u lewicy to sie nazywalo zawsze „dzien walczacej klasy robotniczej”, po wojnie to przejeto… ale jak widac to nie tylko tutaj ale tez i w realnym socjalizmie bez zastanowienia po nazistach, wczorja sie zastanwaialm nad znaczeniem dnia pracy w dzisiejszych czasach, przeciez to powinien byc „dzien bezrobotnych” i dzisiaj czytam, ze na Slasku wyslano 100 bezrobotnych z transparentami na demonstracje 1-majowa, wymyslil to min. Dieter Brehmer
ogolnie doszlismy do wniosku „ze teraz jest wojna” (podklad muzyczny tez juz podalam ale filmu nie mam) tylko globalna wymierzona przeciw obywatelom
@dorotol:
oj, lekko pani galopuje na manowce…
nazisci wcale tego terminu(dzien pracy) nie wymyslili, tylko ustanowili go swietem panstwowym( n.b. III rzeszy, w roku1933- dekretem hitlera);
w berlinie piecdziesiat tysiecy ludzi fajerowalo na kreuzbergu pokojowo, wiecowaly zwiazki w mitte(ok.15 tys);
byly tez dwa pochody nazistow(lacznie ok. 2000 sympatykow – w tym „turysci”, takze z polski,sic), ktorym naprzeciw stanelo ok 10 tys. ludzi( metoda blokady);
zamieszek nie bylo, dopiero pozno w nocy, kiedy 99% poszlo do domow spalono raptem pare samochdow i wybito pare szyb…
jesli to wojna, to oby tak dalej.
a prasa panikowala, ze”krew bedze plynac po ulicach”
byku ja wiem, ze ty intelygencja nie grzeszysz, choc chcialbys to udowodnic na sile, wiec albo sie nauczysz czytac albo nie bedziesz wyrywkow cytowal psuedo wiadomisci
Deutschland ? gesetzlicher Feiertag
Historisches Mai-Schmuckblatt um 1890 auf einer Briefmarke der DDR von 1990 zum Jubiläum ?100 Jahre 1. Mai?
Der Versuch der Weimarer Nationalversammlung, am 15. April 1919 den 1. Mai zum gesetzlichen Feiertag zu bestimmen, endete bereits 1919: Für das Gesetz, das nur auf den 1. Mai 1919 beschränkt war, stimmten SPD, DDP und Teile des Zentrums. Während die bürgerlich-rechte Opposition (DNVP, DVP) sowie weite Teile des Zentrums die Einführung des Tages der Arbeit als Feiertag überhaupt ablehnten, ging der USPD das Gesetz nicht weit genug, sie forderte zusätzlich die Einführung des 9. Novembers als Revolutionsfeiertag. Der so genannte Blutmai (Berlin 1929) ließ die Widersprüche zwischen KPD und SPD deutlich werden.
Gesetzlicher Feiertag wurde der 1. Mai ab 1933 durch die Nationalsozialisten. Das Reichsgesetz vom 10. April 1933[4] benannte ihn als ?Feiertag der nationalen Arbeit?. Am 2. Mai 1933 wurden die Gewerkschaften in Deutschland verboten und die Gewerkschaftshäuser gestürmt. Im Jahr 1934 wurde der 1. Mai durch eine Gesetzesnovelle zum ?Nationalen Feiertag? erklärt.
Nach dem Zweiten Weltkrieg wurde der 1. Mai 1946 durch den Alliierten Kontrollrat bestätigt. Maikundgebungen durften jedoch nur in beschränkter Form durchgeführt werden.
Der 1. Mai ist in der Bundesrepublik Deutschland nach den Feiertagsgesetzen der Bundesländer ein gesetzlicher Feiertag. Die amtliche Bezeichnung in Deutschland ist durch Gesetze der einzelnen Länder geregelt. In Nordrhein-Westfalen z. B. ist der 1. Mai offiziell Feiertag als ?Tag des Bekenntnisses zu Freiheit und Frieden, sozialer Gerechtigkeit, Völkerversöhnung und Menschenwürde?.
Dorota jak zwykle grzecznie napisała … 🙁
Jolinku nie bede przeciez dyskutowala z janczarem, ktory sugeruje, ze polscy turysci byli na pochodzie neonazistow…
Dorotol, dlaczego obrażasz człowieka ? Czy „byk” Cię znieważył ? Tylko poddał w wątpliwość Twoje zdanie. Nie uważam żeby to był wystarczający powód do tak agresywnej i niegrzecznej wypowiedzi.
Tak agresywnych wypowiedzi jest wszędzie pełno i uważam, że właśnie ten blog powinien pozostać blogiem, w którym się ludzie szanują, bez względu na to, czy mają takie samo zdanie na jakikolwiek temat, czy nie. A jeśli popełnią błąd, to wystarczy wyjaśnienie, bez epitetów.
gdyz byk to postac o trojwymiarowej jazni, ktora mnie wielokrotnie zarowno na blogu jak i prywatnie obrazila i moglby przynajmniej mic na tyle dystansu aby nie reagowac na moje wypowiedzi, poza tym ani nie studiowal w Niemczech ani nie studiowal historii Niemiec, poza tym to nie sa watpliwosci tylko chec do bredni
Dorotka, do kąta na 15 minut. Dłużej stać nie możesz, bo toast (m.in. za Twoją pomyślność) Byka też możemy postawić, ale trzeba by mu znaleźć inny kąt, żebyście się nie pobili. Ludzie, ludzie : trochę dystansu, proszę.
Mam nadzieję, że szklanki przygotowane.
Wiosna u mnie dzisiaj, trochę mało słońca, ale i tak ładnie, 18C.
Panie Lulku,
jeśli chodzi o konwalie, u mnie jest całe zagłębie, podejrzewam, że gdybym się zabrała za produkcję Beladonny, mogłabym załatwić połowę populacji Kingston, jak nie więcej 😉
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/02Maj2010#5466726039002916194
byłam na godzinnym spacerku po osiedlu .. pięknie wyglądają trawniki z
żółtymi mleczami .. kwitną drzewa owocowe, które zostały na osiedlu po
dawnych gospodarstwach i pachnie przyroda pięknie … 🙂
tylko spokój nas może uratować … 🙂 …
za chwile będzie nowy film z Wallanderem to zdrówko wszystkich już teraz … 😀
Skoro ja mam isc do kata to prosze trzymajcie sie tej slusznej zasady, nad ktora sie dzisiaj rozplywaliscie w zachwytach i nie broncie peseudopoprawiaczy wstepujacych na forum w tym momencie, jak sie cos powie co cie porusza, a powie tylko aby zadowolic swoje psychiczne zapotrzebowania na wsadzenie kija w mrowisko
Wasza zasada czy nie…?
Zaproście mnie
do stołu
Zróbcie mi miejsce
Między Wami
Wspominajcie sobie
Trudne lata
Powiedzcie otwarcie
Co serdecznie boli
i zastanowienie sie nad ta kwestia polecam jotce przy jej badaniach blogu
aaae, taki kod.
Szklanka piwa nalana, czekam na toast, zmęczona jestem po robotach ogródkowych i należy mi się łyk zimnego piwa. Jeszcze mnie trochę roboty czeka, muszę przyciąć forsycje (mam dwie) i jeszcze trochę chwaścideł koło malin i porzeczek sprzątnąć. Rzuciło się to-to jak durne, oczywiście najszybciej rosną chwasty 🙄
Oraz mniszek, szczególnie w trawie. Jerzor pracowicie wydłubuje to z korzeniami, a mniszek ma korzenie jak stąd do Chin. Nawiasem m?wiąc, powinnam te korzenie suszyć i zmielić na proszek – nie na darmo jest to mniszek lekarski. Tylko zapomniałam, na co on, chyba na nerki… potem zajrzę w książkę o ziołach, a tymczasem…
ZDROWIE POLONII I POLAKÓW ZA GRANICĄ !
Dorotko mów co Cię boli ale zważaj na słowa … 🙂
ja sie teraz naprawde zastanawiam czy jak Niemcy wstapia ze strefy euro i wroci DM to jak bedzie z przelicznikiem, przy euro oszukano nas nie bylo jeden do jednego tylko do dwoch a teraz ceny wzrosly przez te lata i co bedzie jeden do czterech????
Żeby było kulinarnie, za przewiny powinniśmy klęczeć na grochu 🙂
Oczywiście w kącie na tym grochu.
mnie i moich widzimisie zadna zona ani maz nie utrzymuje
Powtórzę za Alicją – Zdrowie Polonii i Polaków za granicą!
Dorotol – odcierpiałaś stanie w kącie, to teraz Cię przytulę.
Dzwoniła Nemo i prosiła pieknie wszystkich pozdrowić. Jest w Chorwacji, od dzisiaj obficie pada, zbierają się do powrotu przez Burgenlandię. Panie Lulku słyszysz Pan? Będzie zupa gotowana, naleśniki smażone, pranie sumienia dokonywane.
Dorotol, przepraszam, jeśli Cię mój wpis uraził. Ja po prostu siedzę w samym centrum populacji, która kipi agresją, dlatego jestem wręcz przeczulona na tym punkcie.
Najczęściej najlepszym lekarstwem na zaczepki, jest ich ignorowanie, wówczas nie daje się satysfakcji osobie, która zaczepia. A brak reakcji najbardziej boli.
A jeśli chodzi o wystąpienie Niemiec ze strefy euro, to jest to melodia ewentualnie dość dalekiej przyszłości. Jak na razie czytałam, że Kanclerz Merkel twardo stawia sprawę karania tych członków strefy euro, którzy łamią Pakt Stabilności i Wzrostu. Dlatego nie zamartwiaj się na zapas, szkoda Twoje zdrowia.
errata; „szkoda Twojego zdrowia”.
Pyro ja do kata, ja moge kogos pod katem…
A tutaj jest sznureczek w w/omawianej sprawie, uważam, że ma świętą rację.
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,7836893,Angela_Merkel_chce_wprowadzenia_surowych_kar_dla_panstw.html
1 Maja mamy juz za soba. A tu geneza tego swieta:
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%99to_Pracy
Nim dzionek minie ostatecznie,
serdeczne dzięki Pyrze za flagowopolonijne życzenia z rana. Nie odwiedziłem dziś jednak żadnych znacznych skupisk Polaków, jeśli nie liczyć krótkiego pobytu pod polskim kościołen, gdzie od lat zaopatruję się w gazety, odwiedzin po południu u Polki, co ma męża Niemca, a ten wrócił do domu po pobycie w szpitalu i jakoś wypadało. Moje miłość bliźniego tego dnia na tym się nie kończy, bo przedtem zrobiłem dla mojej LP objad wolny od laktozy i glutenów i solidarnie zjadłem z nią. Dla dopełnienia dobrych uczynków na dzień dzisiejszy, ona odwiedziła potem jeszcze w pobliskim ośrodku 98 letnią Paulę, co to od niej Alicja dostała kufel. Alicjo, mam nadzieję, że używasz jeszcze tylko tego!
Życzę jeszcze miłego wieczoru,
pepegor
Używam , używam, pepegor!
Toastowo do kielicha winnego nalał mi Jerzor, bo się dzielił ze mną putelką, on nie ma zresztą tego odruchu, żeby łapać za kufel, a nie byle co 🙄
Nalałam sobie ponownie, bo wróciłam z naokołodomostwa, gdzie jeszcze przycinałam to i owo. Jerzor stwierdził, że tylko mi dać narzędzie w ręce, a już pół gałęzi wycięłam. Nie galęzi, tylko to, co należy, przecież nie będzie mi tu dżungla dzika zarastać…
o to dobra wiadomość dla Pana Lulka … może nemo namówi Pana Lulka na to by skorzystał z dobrodziejstwa opieki w Austrii i sobie jakąś panią pielęgniarką dochodzącą załatwił …
Zdrowie Polaków rozsianych po całym świecie!
Alicjo – dlaczego Jerzor wydłubuje mniszek z trawy? On tak pięknie w trawie wygląda!
1111 <–ale kod 😯
Doroto z Poznania,
mniszek jest niesłychanie inwazyjny i gdyby go nie wydłubywać, bardzo szybko nie mielibyśmy trawy. Dopóki nie mieliśmy trawnika, nie wiedzieliśmy, że to aż tak. Do niedawna ludzie tutaj pryskali chemią na trawniki, żeby tam nic, oprócz trawy nie rosło. Myśmy nigdy nie pryskali, tylkowłaśnie usuwali, na ile się dało. Przy okazji – podobnie inwazyjna jest „babka:, lancetowata i ta druga, ale nie w aż takim stopniu. Od kilku lat wprowadzoni zakaz używania chemikalii, ale idąc Za Róg dokładnie widzę, że połowa trawników jest nadal pryskana, bo poza trawą nie ma tam żadnego chwastu ani żadnej rzeczy, która jego jest.
Nam nie chodzi o idealny trawnik, ale żeby utrzymać jaką taką równowagę między trawą, a innymi roślinami.
Ano tak. Na szczęście na moim trawniku mniszek zachowuje umiar. A babkę lancetowata to bym chętnie u siebie widziała a ona nie chce. Mniszek za to wciska się na grządki kwiatowe.
Mniszek jest w stanie przerosnąć wszystko. Na dodatek wystarczy odłamek korzenia, żeby nowe rośliny wyrosły. Trzeba bardzo uważać usuwając go, żeby korzeń wylazł w całości, a i tak z korzeni bocznych parę nowych wylezie. Alicjo – o ile pamiętam mniszek jest żółciopędny i wzmaga przemianę materii.
Jolinku – ja nie mam z Nemo kontaktu, więc nie powiem jej o pielęgniarce
Witam i dzieki.
Nawet do doczytania czasu chyba zabraknie, bo padam. Niestety moja tesciowa zaniemogla, wiec w piatki po pracy gnam do Lizbony pomagac i w niedziele z powrotem do domu – juz nie bardzo mam sily na takie wybryki, ale nie mam wyboru, bo Ksiaze Malzonek znowu daleko w jakiejs ukrainskiej gluszy.
Pozdrowienia dla wszystkich, starych i nowych.
Witaj majowa jutrzenko… a tu
„kap, kap, kapie deszcz
i fontanna szlocha też,
trochę zadziwiona,
skąd ma tyle łez” (Sikorowski)
Właściwie w tej chwili już nie pada, ale jest obrzydliwie ponuro. Dobrze, że po podróży, zabawach i nowych doświadczeniach, pies śpi i nie domaga się natychmiastowego wyjścia na spacer.
Młodsza wracając wieczorem do domu zakupiła pudełko truskawek , porcyjny camembert i pęczek szparagów (pierwszy w tym sezonie). Truskawki i ser do wina od Pepegora, a szparagi uzupełnią dzisiejszy obiad.
w takie deszczowe dni dobrze się śpi … 🙂
Pyro to może jak Pan Lulek zamelduje, że ma gości to Marek lub Paweł zadzwonią i pogadają z nemo o tej sprawie … 🙂 … Pan Lulek bardzo ich lubi tzn. nemo i Osobistego … 🙂
gdyby się udało to Pan Lulek jak Hrabia tylko ogródkiem by się zajmował a wszyscy by mu zazdrościli, że ma osobistą pielęgniarkę …
idę śniadanko zjeść .. miłego świętowania … 🙂
@dorotol:
siejesz panike – vielleicht etwas urlaub?
Ale cwok ze mnie.
Juz chcialem zganic odpowiedzialnych za strone POLITYKI, bo nie pojawia sie nowy wpis Gospodarza, az teraz dopiero wpadlem na to, ze Wy tam nadal swietujecie i znajdujecie sie nadal na majowce i w ogolnym blogostanie.
No to, spijcie dalej, a wszystkim innym rozproszonym po reszcie swiata owocnego dnia jeszcze,
pepegor
A może pojedziecie sobie na ten urlop razem?
Dla każdego coś miłego!
Pampeluna zaprasza!
Witam wszystkich serdecznie, choć bez towarzystwa „Klarci”.
O ile się nie przesłyszałam, to po 10:30 Gospodarz będzie w TOK FM mówił o grillowaniu. 😀 Swoją drogą to stacja mogłaby na swojej stronie podawać szczegółowy program na bieżący dzień a nie same zapowiedzi, przecież nie śledzi się cały dzień strony TOK-u.
Po audycji wybieram się na majówkę (co z tego, że ponura i spłakana), w związku z tym życzę Wam wszystkim wspaniałego dnia. 😆
Rowniez witam, ten dzisiejszy deszczyk nie jest taki zly, nawet przyjemnie jest pod parasolka, powietrze jest fajne i ozywiajace.
PaOlOre dzieki za udany dowcip, usmialam sie rozpuku!
😈
Pada. Nic nie poradzę: pada – nie pada – pada. Tak ma ponoć być cały dzień. Jednym słowem zapowiada się urodzaj („Suchy kwiecień, mokry maj – pójdzie żytko, niby gaj.”) Kupiłam któregoś dnia paczkę cienkich parówek bez osłonek, z dumnym napisem „z szynki”. Dzisiaj zgrzałam kilka do śniadania i okazały się zupełnie przyzwoite.
PaOLOre – naprawdę zabawnie jest wyobrazić sobie wytworną sylwetkę Dorotola, w roztańczonej wokół bioder koronkowej tunice czarnej, na ulicach Pampeluny. Czy masz powód przypuszczać, że jej adwersarz ma własne rogi?
Posłuchałem sobie Gospodarza w radio.
Niemalże poczułem zapach grillowanego grejpfruta…
Słyszałem też w tle gdaczące z zadowolenia kury sołtysa.
Ech, rozmarzyłem się… zazdraszczam…
paOlOre, to tak jak i ja. Znam tylko jabłka pieczone z cukrem i masłem.
Jeszcze raz; miłego dnia. Lecę się „pomajówkować”. 😀
Deszczowa piosenka
Uwaqa – apel do zdrowego rozsądku i dobrych manier Blogowiska
Jest zrozumiałe, że nick używany na blogu, traktujemy jak podpis. Ktoś, kto się nim stale posługuje, jest nam w pewnym (i wcale nie małym) stopniu znany. Jest naszym znajomym. Zdarza się, że ktoś chce zmienić hasło, pod którym występuje, wtedy grzecznie uprzedza o swoim zamiarze. Sytuację, w której nasz Blogowicz bawi się cudzym kosztem (i naszą dezorientacją) występując pod 5 różnymi nickami, przy okazji zachowując się w wysokim stopniu niegrzecznie w stosunku do innych uczestników, uważam za niewłaściwą.
Ludzie kochani – a gdzież nasz szacunek do współbiesiadników?
Proszę skończyć z tymi brzydkimi zabawami.
pewnie,
i żeby mi to było ostatni raz !!
ASzyszu – Szczypior był powszechnie kochany, więc nie potrząsaj paluchem.
a ja na takie bohomazy to mowie beeee
przewodnicy jeszcze w wielu krajach na tej planecie maja to do siebie, ze nie moga powiedziec tego co chca lecz tylko to co powinni. podobnie jest z farbowanym show w tropikana, to tylko dla turystow
prawdziwy show odbywa sie na ulicy, obok baru, za rogiem, w miejscach gdzie rzadko zbladzi turysta. dopytywalem sie o sklep, w ktorym moglbym kupic ksiazke o interesujacych miejscach w havanie i wlasciciel podkoszulka krotkich spodenek oraz dwoch japonek (plastikowych na nogi) przedstawil sie jako zywa i na dodatek chodzaca encyklopedia tego miasta. nie pozostalo nic innego procz nagrodzenia tak inteligentnej odpowiedzi. sami bysmy w takie miejsce gdzie tanczono na ulicy nigdy nie trafili
cubanki tancza chetnie. paroletnie szkraby tez podryguja calkiem niezle i wraz z rozwojem ich ciala, przechodza przez wiekszosc latynoamerylanskich styli
az do momentu, kiedy ich perfekcyjna technika wzmocniona zostanie odpowiednia iloscia hormonow. wowczas zaczynaja cubanki tanczyc salse, bez ograniczenia wiekowego w gore
dla ogladacza spoza tamtej strefy klimatycznej moze to wydawac sie nieco pornograficzne, ale nie jest toto nigdy obsceniczne. wstydliwe rowniez
sa cubanki po prostu piekne w tym co robia, nawet kiedy exploduja przy tym
MalgosiuW, w tropikanie to salse cytuja urywkami, na ulicy leci ona na zywca, bez korekty. czy robia one toto bo kochaja ta muzyke, czy dlatego ze im ona moze cos przyobiecac, co nie jest tym samym
podczas tanca mysla pewnie i o kasie i o wolnosci i o tonie kolorowych pomadek do ust, a nie o sexsie na plantacji trzciny cukrowej
tez bym tego wszystkiego nie wiedzial i nie widzial, gdyby nie wsparcie wlasciciela podkoszulka krotkich spodenek oraz dwoch japonek dwoma dychami zielonych
jesli jest sie choc jeden raz na cubie, to przez dalsza czesc zycia brakuje jej.
i cubanski rum w cubanskim klimacie i cubanska muzyka w rytm ktorej tanczyly cubanki, to sa moje wspomnienia
Ryśku, niestety mój kontakt z prawdziwą ulicą wieczorami był właściwie żaden. Półwysep Varadero jest zamknięty dla Kubańczyków i przez to zupełnie niereprezentatywny. Ale obserwowałam kelnerki i kelnerów w czasie wieczornych ‚występów’ jak tanecznym krokiem roznoszą drinki a na zapleczu sami chętnie tańczą. Kucharz smażąc omlety śpiewał i witał się z każdym przybijając piątkę. Hotele w Hawanie i Trinidadzie były na uboczu i trudno było dostać się wieczorem do centrum, zresztą po całym dniu wędrowania, chęci wielkich nie było. A rum, tak, to wizytówka Kuby 😀
z tego co sie orientuje to hemingway wykazywal malo interesu do cubanskich panienek. jemu blizej bylo do cubanskich rybakow w malym porcie cojimar. ale zakotwiczal i w havanie tam gdzie dzis przemierzaja od knajpy do knajpy pielgrzymi z calej planety w poszukiwaniu duszy czlowieka, pijac drinka tu czy tam
hemingway nie pil, on chlal. malo tego, szedl w zawody z cubanczykami!!!
to tak jakby ktos z nas probowal zmierzyc sie z mistrzem kung fu albo bawic sie w chowanego z pigmejami w czarnej afryce
jego rekord wynosil 17 mojito w ciagu jednej nocy. byl skonczony zanim popelnil samobujstwo
paOlOre –
Wczoraj grzecznie potoczyłam się do łóżeczka i nie zdążyłam odpowiedzieć. Tak, ten adres nadal używam. Ale aktualny – to zaglossus, a po małpce to samo.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
rysiek –
samo-wujstwo?
Dzień dobry Szampaństwu,
u mnie majowy deszczyk, ma padać cały dzień z przerwami, ale jest zielono, wszystko kwitnie wkoło, więc wcale a wcale nie jest ponuro.
Robiny jednak złożyły jajka w gnieździe pod daszkiem – myślałam, ze jak co roku będzie to „zmyłkowe” gniazdo niezasiedlone, ale nie.
W związku z tym drzwi od kuchni zamknięte, będziemy chodzić na ogródek naokoło, żeby nie przeszkadzać.
Wczoraj użarła mnie meszka, ah, jak przyjemnie mieć uczulenie na to-to, znaczy, że przez najbliższe 2 tygodnie należy siedzieć w domu, a nie na ogródku 🙁
Rysiek,
gdzieżeś Ty bywał czarny baranie, kiedy MałgosiaW anonsowała, że wybiera się na Kubę? Twoje rady teraz są trochę poniewczasie 😉
echidna 😆 toc ja tylko ludz, a ludziowi wszystko wolno. przez o u ch i h. nie chce byc maszyna. pozostane niepoprawny i juz
Alicjo, bylem na fuerte 😆 w tym czasie
tez mam fotki ze swietych miejsc
troche stare, z zeszlego tysiaclecia 😆
Echidno,
ryzykując powtarzanie się na wszelki wypadek jednak zaglossusowałem…
Mży na szaro. Żaba chyba całkiem wsiąkła w obowiązki, bardzo niepokojąco milczy…
rysiek –
dyć i ja na luzie-bluzie … człowiekiem jezdem i nic .. itd
E.
paOlOre –
Dziękuję raz jeszcze. I to bardzo. Aleś sprawił mi radość!
E.
Dziewczyny nadal nie dają spokoju 😀
i o to właśnie chodziło 🙂
A trzeba było być we młynie, Rysiek, we młynie!
Na fuerte sobie był 🙄
Rekord Fidela, ponoć dotąd nie pobity, 10 godzin przemówienia na Placu Rewolucji 😯
to się nazywa High Fidelity !
czy wiecie, ze ( ? propos rumu ) w tym roku przypada 700 lecie najstarszego bimbru Francji?
w 1310 kardynal Vital Dufour wyliczyl w dziele skromnie nazwanym: ” Bardzo przydatna ksiazka dla zachowania zdrowia i formy” czterdziesci powodow dla, ktorych l’aygue ardente sluzy zdrowiu,
niech zyje armagnac !!!
to calkiem niezla okazja by sie zargamanic 😆
zarmagnic
uff puf
…plum i jebudu,
niech zyje!!!
Można też się zgargamonić w garniturze od Armaniego….
lubu dubu
lubu dubu
a gdzie prezes gdanskiego automobilclubu?
ewentualnie zagargamelic, ale wtedy koniecznie na niebiesko, czyli blue:
http://www.dailymotion.com/video/x2gp98_rhapsody-in-blue_shortfilms
Pytanie do Radia Erywań:
-Czy słonia mozna owinąć w numer „Prawdy”?
– Tak, o ile znajduje się w nim przemówienie tow. Chruszczowa
Dziędobry na rubieży.
Deszczyk zrasza aż miło.
Moje psice zamieniły się w susły, ja bym chętnie poszła w ich ślady, ale mam pewną robótkę do wykonania.
Przyjaciołom spod Czaplinka urodziło się sześć miocików jack russel terierków… siódmy w drodze. Wyobrażacie sobie taką ilość małych śmiesznych piesków? Muszę do nich skoczyć przy okazji i zobaczyć to całe tałatajstwo. Dużo nieskomplikowanej radości życia, do polecenia każdemu.
😆
Sławuś!
Gdzieżeś ty to cudo znalazł? (wiem, wiem, na Dailymotion – przecież głupi nie jestem…). Miałem kiedyś tę płytę i tych dwóch utworów słucham często do dziś. Ilustracja przepiękna. Mój ulubiony fragment muzyki zaczyna się około 07:48 na tym nagraniu.
Też czasem czuję się jak główny bohater. Z tą różnicą, że nie sypiam z pałkami.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę….
Kazio na głowę upadł? Sześć miotów jednocześnie???
ASzyszu, na tej plycie jest konduktor, w tramwaju puszczales?
Aszyszu – SIEDEM.
Kurczę, w tym kraju naprawdę wszyscy się znają!!!
Właściwie to nawet bardzo miłe.
Sławciu 🙂
ja sobie obejrzałam film „Śniadanie u Tiffaniego” …
W tramwaju?
U nas były jedynie autobusy. Dwa. Marki Star N52. Takie jak ten Tyle, że czerwone i bez Kobieli.
A puszczałem w domu na radioli. Czasem nawet dla Joli. Cdociaż wówczas to raczej Niemena, że mimozami jesień się zaczyna.
d=h
ja tam Joli czarny sztylet, wydarty , ale to juz bylo za berlieta,
Za Berlieta to ja miałem Magnetofon MK-125 .
Zamiast radioli i Joli.
przyznam, bylem do tylu z moim unitra zk 140 de luxe, ale za to moglem wiecej nawijac
Od kilku godzin jestem w Łebie. Niestety, zgodnie w prognozą pada deszcz, a wiatr jest bardzo silny. Spacer na razie niewskazany. Niedługo wybierany się na basen i saunę. Jutro podobno ma być już ładnie, mam nadzieję, bo nastawiłam się na spacery. Bardzo lubię chodzić po plaży w Łebie, bo piasek jest wygładzony przez zachodnie wiatry, a plaża bardzo szeroka. Duże wrażenie robią na mnie zawsze ruchome wydmy na Górze Łąckiej. Trudno, trzeba poczekać na lepszą pogodę. Ale przynajmniej za oknem caraz bardziej zielono.
Kurczę, ta rapsodia rzeczywiście śliczna!
Ale była tam też druga, którą osobiście b. lubię:
http://www.dailymotion.pl/video/xb9ncd_the-muppets-bohemian-rhapsody_shortfilms
Myślałam, żeby zostawić ją na dzień matki, ale na pewno skleroza by mnie rąbnęła w zasadniczym momencie, więc wklejam teraz.
super! mam szczegolna slabosc do tego kudlatego na garach
No własnie, ja też.
MAMAAAAAAAA!!!
Wygląda na to, że Sławek zafundował nam dzisiaj deser, a może nawet cały podwieczorek. Drugą rapsodię obejrzę później. W latach, o których piszecie Panowie, ja miałam adapter Duo (2 głośniki, pseudo stereo) i magmetofon Szmaragd; wszystko to na wyposażeniu świetlicy szkolnej i pilnie chowane pod kluczem.
Mój faworyt to:
„I am just a poor boy, nobody loves me”
i dla dziewczynek:
?I am just a poor girl, nobody loves me?
I dla wszystkich: mana, mana…
http://www.dailymotion.pl/video/x3f89f_the-original-mahna-mahna_fun
takitam,
ten czarny sztylet oczywiście był wydarty z piersi…
http://www.youtube.com/watch?v=a7E22_mYGhc
Poszłam dospać, bo się burzowo zrobiło. Budzę się – słońce, pięknie jest, 24C na termometrze. Idę do zajęć, a potem na ogródek, akurat doschnie trawa.
tutaj mozna nawet dobrac flaszke do urodzin: mahna, mahna 🙂 http://www.bienmanger.com/1C166Ogg_Armagnac_Millesime.html?sope=armagnacspe&gclid=COOv9vWYtqECFVKZ2AodHF3mDg
Witam po rejsie!
Dzisiaj nad ranem, w Cieśninie Florydzkiej, przysiadł mi się gołąb pocztowy, okrutnie zmęczony. Je z ręki. Nazwałem go Gucio. Ma dwie opaski z numerami kubańskimi. Sprawdziłem w komputerze. Puściłem na balkon. Zatoczył dcwa kółeczka i…wrócił. Bym go hodował, ale (uczciwszy uszy pań) zasraniec jest totalny. Co robić? (lenin)
Witaj Cichalu; brak nam było Ciebie. Mylisz się do pewnego stopnia z Leninem. Lenin cytował Czernyszenkę, który jako pierwszy nadał swojej rewolucyjnej książce taki tytuł.
Witaj, Kapitanie!
zamontuj na balkonie kingston dla zasrańca 🙂
Pyro. Zapewne chodzi Ci o Czernyszewskiego? Tak, zgadza się, ale ten tytuł był na tej f…ing książeczce! Pamiętam dobrze bom zrył z niej marksizm-leninizm. Wykładowcą był niejaki tow. Kozik potem, tfu, tfu lektor KC.
Alicjo!!! Witam radośnie! Może Gucia wysłać do Kingston:))
Kapitanie,
dawaj Gucia! Balkonu nie mam, ale znajdzie sobie gdzieś miejsce. No i kingston, oczywiście 😉
Cichalu, machałam Ci lecąc nad Florydą we wtorek, widziałeś? 😀
Niestety Małgosiu. We wtorek byłem jeszcze w Kingstown na końcu Bahamów, ale Gucio się mijał z Tobą!
Cichalu – pewnie, że o Czernyszewskiego (pomylił mi się z byłym I-szym)
Tę powieść Czernyszewskiego mieliśmy nawet w domu, wyd w 1927r w Katowicach (!) Dłuuuugi czas nie mogłam pojąć na czym jej rewolucyjność polega. Romans, jak romans, nawet z optymistycznym zakończeniem. Obyczajówka, jakich wiele. Nawet dobrze się to czyta. Dopiero potem: że ta spółdzielczość i małżeństwo z miłości i oświata dla robotnic i życie bez batiuszki popa – niewiele trzeba było pradziadkom do rewolucji.
Pyro. Znam to bom musiał się uczyć, żeby ten f…g przedmiot zaliczyć. Na szczęście moi pradziadkowie byli po stronie przeciwnej!
Prezentuję Gucia i ciasto drożdżowe za którym się stęskniłem.
http://picasaweb.google.com/cichal05/Gucio#
o cichal już wrócił .. 🙂 .. a zdjęcia będą?
Krystyno w Łebie to Wam dobrze … 🙂 …
o się minęła … 😀
Cichalu
mam troche z lenina, bom len i dlatego pomoge na tyle co potrafie na postawione pytanie. nie pierwszy i ostatni to pewnikiem przypadek, przytaczany tutaj, o ingerencji ludzia w nature
pewien biolog prowadzil z gowniarzami w szkole zajecia jak z gasienicy powstaje motyl. polozyl kokon na stole i poinformowal klase o tym, ze w niedlugim czasie motyl bedzie probowal z calych sil wyswobodzic sie z dotychczasowej pulapki. kiedy pan wyszedl z klasy bachory doczekaly sie tego co wydarzyc sie w tym czasie powinno. motyl walczyl i walczyl z calych sil by wyzwolic sie z nici. w koncu podszedl jeden z uczni ktory wspoczul zwierzakowi i postanowil owadowi pomoc. przepolowil kokon i motylek byl natychmiast wolny by po chwili spasc, walnac o posadzke jak lysy warkoczem o beton. kiedy nauczyciel powrocil doswiedczyl co sie wydarzylo. wyjasnil gowniarzowi, ze tak to dziwnie maja skrzydlate, ale potrzebuja czegos takiego, takiej lopotaniny i odpoczynku by wzmocnic swoje skrzydla
kto im przy tym pomaga pozbywa skrzydlaka koniecznej do zycia sily
Jeśli kubańczyk wybrał wolność to masz przesrane 🙂 Ja bym nakarmił , napoił i poczekał aż zatęskni za młodymi. Myślę że jak odpocznie to wróci. Znajdź w internecie adres hodowcy i powiadom. ( dane na obrączkach )
Rysiek.Pomyliłeś podmiot z przedmiotem, subiekt z obiektem i jak mówił Wiesio Dymny, gumno z g….:)) Gołąb pocztowy jest hodowany a więc karmiony i trenowany do wyścigów! Lgnie do ludzi, to normalne. Rownież dzikie ptaki często odpoczywają na mojej lódce, ale z ręki nie jedzą.
Marku. (Ja tylko tak głupio wyglądam) Już mam kontakt z Klubem Puente z Hawany. Gucio ma na opaskach: FCCi 2007 1471321 i 0235.
FCC 2007 147131
Oj Cichal…trzeba było nic nie mówić, kto Ci tak pięknie dywan z okruszków oczyści?
Mój brat ma gołębie pocztowe to się wymądrzam. Pięć lat wracały do starego gołębnika. Teraz to na podwórku kwiczoły,szpaki i inne drobne ptaszki zbierają na trawniku glizdy. Najważniejsze że nie muszę po nich sprzątać.
Cichalu, nawet nie wiesz jak mnie gowniana argumentacja rozbawila 😆 😆
to ze zwierze jest chodowlane czyli karmione badz pojone to jeszcze nie powod by pozbawiac je naturalnej wolnosci zamykajac w domu i cieszyc sie nim jak maskotka 😛
ale coz amerykanie wiedza o wolnosci?
A mnie dzisiejszy deszczyk moje dzielen nasturczynki pokropil i najwyrazniej dopiescil
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Nasturcje#
dzielne, bo wytrzymaly kocie spanie
czytanie ze zrozumieniem sprawia kłopot?
czasem tak bywa po wypiciu czegoś przemysłowego,
że robi się ciemno pod peruką 😉
Fiu fiu… Dorotol!
U mnie to dopiero za miesiąc może 🙁
Poza tym w ramach zajęć nieplanowanie wpadłam do szafy (a nawet dwóch szaf). Dzielnie pozbyłam się zawartości mniej więcej 1/3
Odchudzanie chyba wyszło szafom na dobre.
Swoją drogą ciekawe, skąd się tam tyle wzięło, przecież ja prawie nic nie mam i prawie nic nie kupuję 😯
Idę dokończyć dzieła.
W skrzynkach posialam w tym roku wlasnie nasturcje i jakies wijace sie moze zawilce, reszte sobie sezonowo podostawiam w doniczkach, lepiej nimi zonglowac w razie kociego ataku. Tutaj juz kwitna bzy!!!
Doprolwadzam chalupe do porzadku. Lekko padalo i nie trzeba bylo podlewac. Jesli jutro bedzie sucho to zabacwiam sie w Boryne i sieje na calego. Jagusie jakas to mozna scierpiec gorzej z Antkiem. Ksiadz ma wlasne poletko do obróbki.
Jutro dzien pracy, chyba, ze cos wladze wymysla
Pieknej nocy wszystkim
Pan Lulek
Panie Lulku Jagne krzepka trzeba sobie zainstalowac do ogrodka… Antkami sie Pan nie przejmuj to nie te czasy.
Towarzystwo się rozjeżdża.Dzisiaj pojechało dwoje, jutro po śniadaniu następna dwójka, reszta wczesnym popołudniem. ja doczytałam blog do połowy 01.05., na więcej nie mam sił i jeszcze kawałek dzisiejszy wieczorowy.
Tak jest Nisiu i ASzyszu – w tym kraju wszyscy się znają, zwłaszcza znają Kazia spod Czaplinka co zszedł na psy (dla niewtajemniczonych, dla ułatwienia: na psy zszedł z koni).
Pyra twierdzi, ze karmię za dobrze, znaczy za drogo.
Nie znam Kazia spod Czaplinka 🙁
Żabo, plotkowałam z Pyrą. Coś jest na rzeczy 🙄
Haneczko, niemożliwe, Kazia wszyscy znają…
Ja też nie znam Kazia spod Czaplinka chociaż bywam na tych rubieżach co roku wrzesniową porą 🙁
Cichal,
czy Gucio już poprosił o azyl polityczny, pyta Jerzor. Powiada, że jak mu u Ciebie tak dobrze, ciasto drożdżowe i te rzeczy – po cholerę ma wracać na Kubę? A w sezonie rejsowym jeszcze popływa!
No nie znam, nie znam Kazia 😥
To wychodzi Haneczko, że tylko my dwie poszkodowane? 😯
tez nie znam Kazia
Jak to taka atrakcja, to wolałabym być osamotniona w poszkodowaniu 😉
Może Kazio po małym piwie?
Przepraszam, ale tez nie mam wiecej do powiedzenia w tej sprawie.
Nie znam Kazia. A mówi się, że państwo walczy ze społecznym wykluczeniem. To teraz nie wiem : trzeba znać Kazia, czy trzeba walczyć?
Zanim powalczę, chętnie poznam i zobaczę co będzie 🙂
ja rezgnuje z Kazia
Fajnie jest znać Kazia i fajnie wypić z Kaziem piwo (niekoniecznie małe).
Z psami Kaziowymi piwa jeszcze nie piłam, choć z końmi – zdarzało się.
Może dlatego, że do takiego russelka trudno się schylać, poza tym on strasznie szybko się porusza.
Nasz pierwszy kot, Kapsel, lubił piwo 🙂
Haneczka,
a coś Ty taka chętna, co? Bo Kazio ma siedem russelków?
Z piwem trudno, bez piwa nie ma problemu.
Alicjo – nie siedem russelków, tylko siedem miotów. Od siedmiu kochanych małych suczek… hehe.
Haneczko, nie ma co się dziwić – z takim imieniem!
moja ciotka miala taka sunie russelke ale ta sie wcale szybko nie ruszala, ciotka kupowala codziennie przed poludniem 20 ciastek z kremem w Szwajcarskiej i tak sobie z sunia dzien spedzaly slodko
Nie lubię zaglądać w cudze portfele, ale żre mnie ciekawość, czy na russelach zarabia się tak, jak na koniach? Bo Żaba robi taką kasę, że ho, ho!
na psach tak, kupuje je sie o 200 czy 300 euro taniej w Polsce i sprzedaje sie jakims idiotom za granica, ktorzy potem czesto te psy zle traktuja
SIEDEM MIOTÓW ? 😯
To ile on tych rusellków w sumie zaposiada, tych noworodków???
zaznaczam, ze nie mowie o Kaziu ale psy sa czesto za szybko zabierane od matki, nie maja czasu na sozializacje, czesto suki sa wycienczone i potem te szczenieta juz w rekach nowych wlascicieli zaczynaja chorowac, przezywaja tez podobno steres przy przeowzeniu ich, czesto calego miotu za granice itd. sa podobno duze klopoty
Nisiu, na początku było piwo 😀
Alicjo, ręczę, że na Kazia się nie rzucę 😆
Stosownie do tematu – nie russelków, ale wiosny radosnej i Kazia 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=p5mnDjaYw6U
A koty persy, albo syjamy? Hoduje ktoś? Albo taqkie puchate czarne kocie piękności, jak Aura Haneczki? Kocham koty.
Mnie tam 40 (szacuję) russelków wybiłoby zewsząd jakiekolwiek amory 😯 ale możliwe, że Kazio potrafi 😉
Idę spać. Przebomblowałam dzisiaj cały dzień, spać mi się chciało niemożebnie, jutro podwójna robota czeka. Pa.
Dobranoc 🙂 Będę miała pieskie sny 😉
Pyro, cosik mi się zdaje, że kokosy Kaziczek robi rychtyk takie jak nasza Żaba kochana.
Dorotolu, z mojej znajomości Kazia wychodzi, że psy mają się dobrze. Te dwa 6 – 8-tygodniowe mioty, które mnie oblazły rok temu miały się na pewno świetnie. Moja spódnica po spotkaniu gorzej, jeden palec od nogi, na którym uwiesił się niejaki Piorun, też.
Alicjo, dowiem się, ile też nowych dzieci mają Kazio z Dorotką i zapodam. Jutro, bo dzisiaj Kaźmirz już pewnie śpi. Chyba że karmi russelki…
Moja Szanta, skudlona russelka (nie od Kazia, on ma arystokrację, choć one wszystkie wyglądają kundlowato) jest podobna raczej do suczki cioci Dorotola, choć ciasteczek nie dostaje. Natomiast wyżera Becie z michy…
Masz rację PaOLOre, że czytanie ze zrozumieniem to nie lada wyzwanie. Pisanie zresztą też…Rysiek! Będę pisał wolno, bo wolno czytasz…
Byłem na Cygnecie . Popłynąłem dinghi. Gucio leciał za mną, ale jednak nie usiadł. Po 2 godz. wróciłem to już czekał na balkonie! Czy na Kubie jest
gryczana kasza? Gucio zasuwa aż mu się ogon trzęsie.
cichal to masz wiernego przyjaciela „stopowicza”
Dorotko. Nie sądziłem, że to ptaszydło wyzwoli tyle opiekuńczych uczuć. W młodych latach zawsze w domu były jakieś zwierzaki. Potem nie dało się to pogodzić z żeglowaniem. Widuję na łodkach psy, ale nie przypuszczam, żeby plastik był naturalnym dla nich środowiskiem.
Nostalgicznie i trunkowo…
http://www.logo24.pl/Logo24/1,86375,7836387,Sie_pilo.html
Alicjo – dla Ciebie:
http://www.youtube.com/watch?v=SsGBr46em60
Łoj, co znalazłam, moją ukochaną Wiśnieską!!!
http://www.youtube.com/watch?v=1q9Rf-_U4f8&feature=related
Tyle było o psach, że na dobranoc może sen psa…
http://www.youtube.com/watch?v=aHUuUjuo2XI&feature=related
Tak sypiają grzeczne pieski…
http://www.youtube.com/watch?v=2nUGuHOtCig&feature=related
O, Wiśnieską już daaaaawno zapomniałam! Ale andrusowskie dobie dzisiaj przypomniałam przy okazji naukowego opracowania trunków PRL-u.
Chyłę mam, a tego grzecznego pieska mi ktoś kiedyś już pokazywał.
U mnie dopiero po 21-szej, ale dzisiaj zrobiłam kawałek roboty ponad plan (odchudzanie szaf) – właściwie mogę uznać, że to taki spóźniony czyn pierwszomajowy – więc udawam się z książką w wygodne miejsce.
Zgasi ktoś światło?
Dobranoc!
Zapomniałam o paciorku 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Piesy/Paciorek.jpg
Dzisiaj trzeci maja. Dałem banderę pod saling.
No i jak Was nie lubić? Po prostu nie da się!
Byłam w nastroju podłym, podłym, bardzo podłym. Chandra za chandrą dopadała. Jedną przegnałam, druga w kolejce czekała.
Nawet głośne recytowanie tej Unyńskiej nie pomagało.
A tu jeden krótki skok do Blogowej Kawiarenki i te paskudy na deszczu pod drzwiami … może se pójdą? Precz!!!
Echidna
Echidno, kochanie – śmiesznie to jest dopiero, kiedy się pomyśli, że ktoś hoduje konie „całym sobą, sercem całym” i w całym roku rozliczeniowym sprzedał 1 klacz z przychówkiem i to Boże broń, nie za gotówkę, a w barterze! To trzeba zdolności.
Ale trafił się kod – feb!
Że niby co? Taka złocista jestem? Słoneczna? I w sam raz na Olimp?
Pyro – domyślam się iż o Tej Błotnistej mówisz. Choć nigdy głośno o tym nie mówiłam lecz podziwiam Ją. Złote rączki i serce złote, a do biznesu jakiegokkolwiek trzeba niestety być twardym, nieczułym i uśmiech dla każdego, a złoto do kieszeni.
E.