Zgadnij co gotujemy(34 B)
Tym razem nagroda znana już od kilku dni. Zapowiedziana i opisana książka Moniki i Macieja. Przez te kilka dni zdążyłem nafaszerować swoją rodzinę ich przepisami, ale nikt nie protestował. Czyli warto z tej „ściągawki” korzystać. Postaram się dostosować pytania do nagrody. Oj, będzie słodko. Książkę zaś otrzyma ten, kto pierwszy przyśle odpowiedź na trzy pytania na adres internet@polityka.com.pl
A oto pytania konkursowe:
1 – Co kryje się za nazwą mazagran ?
2 – Polski sos szodonowy jest kuzynem słynnego włoskiego deseru ? a jakiego?
3 – Wyrabiany z miodu, orzechów, migdałów i białek nugat ma długą historię; jak się nazywał i gdzie powstał pierwowzór tego słodkiego deseru?
Chyba nie przesadziłem w skali trudności. A słabo zorientowanych w tradycji odsyłam do starych książek kucharskich. I do komputerów. Czekam na odpowiedzi.
Komentarze
dzień dobry … 🙂 .. popatrzę sobie kto wygra … jakaś niemrawa jestem chyba za długo spałam … kawa nawet nie pomaga … czekam na słonko …
e8e7 – jakaś logika w tym jest
W Poznaniu dzień słoneczny i piękny (chociaż podobno nie należy chwalić przed zachodem!). Mam nadzieję, że u wszystkich zaświeci dziś słońce.
Pięknie jest w Pyrlandii. Nie gram o tę książkę, chociaż para autorów podoba mi się bardzo. A konkurs dzisiaj łatwy i pewnie tam już z 10 odpowiedzi czeka.
Co powiecie na naleśniki z truskawkami obiadowo? Bez bitej śmietany tylko z sosem truskawkowym i połamaną gorzk.ą czekoladą? Niesłychanie rzadko jest u Pyr słodkawy posiłek, raczej nie przepadamy, ale u początku sezonu owocowego chyba skusimy się dzisiaj.
Dla kogo latwe dla tego latwe.
U mnie tez sporadycznie owocowo na obiad. Raczej bardzo sporadycznie, ale w tym roku powalcze wiecej bo owocow i na dzialce przednich zawsze wiele.
A te truskawki z czekolada mnie bardzo zaciekawily.
Chetnie poznalbym szczegolowy przepis. pozdrawiam PYRE i szanowne towarzystkow budzace sie do codziennej dyskusji
Bareya – to najprostsze pod słońcem : truskawki czy inne owoce kroję w grube plastry (cytrusy w cząstkach), na patelni łyżka masła, łyżka cukru, zagotować, wrzucić owoce kilka razy delikatnie przemieszać i trwa to króciutko – ot, tyle, żeby owoce puściły sok ale się nie rozciapały. Na gorącego naleśnika kłaść owoce, zwinąć na połowę, polać łyżką utworzonego sosu, posypać gorzką, grubo siekaną czekoladą. Można dodać łychę bitej śmietany. Dość syte to. Jeżeli ze śmietaną, to 3 sztuki wystarczają na porcję.
Uwaga – Nemo takie naleśniki podaje jako deser polane dodatkowo mocnym alkoholem i podpalone
Dzień dobry,
ja też nie gram. Ale nie tylko dlatego, że za późno. Tym razem Piotr nie wymaga, aby odpowiedzi były poprawne. Wygrywa, kto pierwszy przyśle. Gdybym wysłał, załóżmy, 3xTAK, a zdążyłbym jako pierwszy, to Gospodarz pewnie też przyznałby mi nagrodę powołując się na nieścisłość własnego regulaminu 😉
A mnie byłoby wstyd, że jestem faworyzowany. Raz wygrałem, chociaż wcale nie zagrałem, innym razem załapałem się ex aequo z Ewą na nagrodę, chociaż dzieliły nas trzy sekundy…
Muszę dawkować swoją próżność 😀
PS Dzięki Piotrze za ostatnią nagrodę. Przedwczoraj odebrałem z poczty. Cena przesyłki jak zwykle odstraszająca. Ale przezwyciężę wyrzuty sumienia i będę podczytywał kryminał w wolnych chwilach, a z przewodnika mam nadzieję skorzystać już w nadchodzące lato 🙂
U Gospodarza juz wiosna w pelni. Ale ciacho, fajna babka a u mnie sroda.
Pani dochodzaca na szczescie przyszla troche pózniej i juz bylem wykapany, przyodziany. Zobaczyla stan domu i obiecala przyjsc za tydzien. Dzien ogródkowy, caly. Odzyskuje kontakt z kalendarzem. Mozna juz przyjezdzac w niezapowiadanym terminie.
Wszystkim blogowiczom zycze pieknego dnia
Pan Lulek
Pyra:: Dziekuje bardzo za przepis. Mniemalem, ze czekolada bedzie plynna ale mozna tez chyba sprobowac takiej kruszonej.
Nie ma lepszych dni od tych, które można całe spędzić w ogrodzie! Tak uważam. I cieszę się, że Pan Lulek ma taką możliwość. Mi się też pewnie dzisiaj uda ze dwie godziny pobyć w ogródku. Będę, między innymi, napawała się widokiem pączków na mojej glicynii. W zeszłym roku kwitła niemrawo, a w tym ma dużo pąków. Za to moją budleję tak obgoliłam, że pewnie nic z niej nie będzie (a niby wg mądrej książki obcinałam). Może zakwitnie w przyszłym roku.
kod abc1
ojej,a gdzie reszta tekstu? Piękny dzień,więc spieszę na działkę.Zabieram prowiant wycieczkowy:kanapki i pomidor.Po powrocie ugotuję polewke według przepisu podanego wczoraj przez PyrE,będzie jak znalazl po całym dniu pracy w ogródku.
Wszystkim zycz m
I po naleśnikach – na osiedlu nie ma truskawek, a nikt nie będzie za nimi ganiał po mieście. Skończy się pewnie na wątróbkach albo co.
mam dziś pecha z tym pisaniem.errata:Pyrę
Wszystkim życzę miłego i pięknego dnia!
2233
Pyro – czy te truskawki, które teraz można kupić mają już „truskawkowy” smak? Bo pachną ładnie.
Trudniejszym pytaniem było by pytanie kto jest autorem tych książek/broszur. 🙂 Monika to jakaś marna aktoreczka z jednego serialu, a Maciej (poza byciem mężem tej pani)? TVN lansuje ich na siłę, o gotowaniu mają jako takie pojęcie. Widocznie Polityka też w tym bierze udział.
o rany – teraz mam fefe
Co ja takiego napisałam, że WP mi fefe powiedział? Może truskawek nie lubi?
Doroto z P. – w ub. tygodniu raz kupiłyśmy hiszpańskie i były całkiem przywoite. Nie takie, jak wygrzane w słońcu z naszego zagonu, ale i nie kartonowe. Do deserów nadawały się, do pojadania przy czytaniu – średnio.
Dzięki, w takim razie też spróbuję!
No, czego marudzisz , Marudo? Żal, to proszę uprzejmie – lans i na okładki.
nomen est omen
Witajcie,
Dołączam się do tych co nie brali udziału w konkursie – po prostu o 8:00 byłam w drodze.
Pyro, twoje naleśniki pięknie mi pachną…
Witam słonecznie i życzę radosnego dnia.
Ja teraz wybywam po zakupy, potem „cóś” upichcę na obiad i …. wybywam do psiapsiółki. Rozbieranko komputra zostawiam sobie na jutro, dziś nie mam do tego weny. Klarcia świeci i grzeje wspaniale.
Jeszcze raz radosnego dnia życzę wszystkim.
Pyro – nomen, omen.
Maruda marudzi bo ten typ tak ma 😉
ostatnio malo co jest mnie w stanie poruszyc, a zatem poruszac sie ide sam, poki jeszcze moge 😆
ale wam tego nie zycze ze uwagi mozliwosc utraty ogromnej ilosci kalorii 😆
Też dołączam. Właśnie wróciłem z bardzo rozemocjowanego posiedzenia i zaraz idę na sesję sejmikowa. Ale odpowiem, że wczoraj jedliśmy po obiedzie truskawki, które pachniały i smakowały truskawkami. Ale Pyra dała zagwozdkę. Czy słodzisz truskawki do naleśników. Czekolada gorzka, to rozumiem. Ostatnio u nas jako gorzka sprzedają deserową. Z prawdziwą gorzką dodałbym do truskawek trochę cukru. Tylko puszczają wtedy sok, co w naleśnikach nie zawsze jest dobre. A alkohol do deserowych naleśników zawsze jest dobrze widziany. Niekoniecznie musi być podpalony. Chyba, że chcemy prawdziwego Gundela albo chociaż csokolades palacsinta
Jedna maruda piekła nie czyni, ale pamiętaj, Marudo, że przywykliśmy tutaj do bardzo oszczędnego marudzenia.
Stanisławie – ta łyżka cukru ( z czubkiem) na sporą łyżkę masła leciutko skarmelizowane wystarczają zupełnie. Sos jest słodkawy, a nie obrzydliwie mdły. Jeżeli owoców jest więcej, np na 5-6 osób, radzę wziąć większą patelnię, bo warstwa zasmażana nie może być zbyt gruba – wtedy oczywiście np 2 łyżki cukru na 2 łyżki masła Do owoców w wersji deserowej można dorzucić grubo siekane orzechy czy rodzynki namoczone w rumie. Pamiętajmy, że bita śmietana też cukier zawiera.
Dziędobry na rubieży. Słoneczko pięknie świeci, ptaszki śpiewają, kwiatki kwitną, pieski szczekają (umiarkowanie, na szczęście). Głównie na ogrodników, którzy przyszli z machinami warczącymi i maltretują trawnik, kosząc i napowietrzając. Pani Kasia, subtelna istota w sprawie kwiatków dopiero przyjdzie.
Rozważania o kwaśnych polewkach zapłodniły mnie intelektualnie, ale nie polewkę zrobię, tylko żurek. Dziecko lubi, ja uwielbiam.
Czyżby Stanisławie? Odnoszę wrażenie, że marudzenie na blogu jest bardzo „en vogue”. Byle by było „political correctness”.
Zamiast zwykłego cukru polecam muscovado.
Gdyby nie było – corcovado .
No i fajnie! Od samego czytania przybyło mi ze trzy kilo!
Zjem se loda – dorzucę jeszcze cosik!
Pozdrowiątka od tłustawego zwierzątka
Echidna
Pomarudzę trochę. Sos szodonowy często gościł w domu mojego dzieciństwa.
Nugat pochodzi ze starożytności i znany był zarówno na wschodzie jak i w Grecji, gdzie za czasów rzymskich nosił nazwę nux gatum czyli ciastko orzechowe. A Francuzi próbuja wywodzić ją od „tu nous gâtes ? rozpieszczasz nas”.
W XIV wieku na Bliskim Wschodzie wyrabiano „gaz” – wymyślone w Aleppo nugaty z miejscowymi orzeszkami pistacjowymi i migdałami. W Persji popularny był „gaz” w kilku odmianach i „nogha” z orzechami włoskimi zamiast pistacji i migdałów. Potem to już były setki odmian w całym basenie śródziemnomorskim i w całej Azji.
muscovado, corcovado…
pamiętacie, jak Helena kupowała paszminę, a wcześniej dwa tygodnie przymierzała się do zakupu? A my, biedne prowincjonalne ciołki dopiero potem zapytaliśmy, co to jest, ta wymarzona paszmina… Byli czasy, byli.
be – seven – nine – four – start …
też go lubię, a i ją Aszyzszu
http://www.youtube.com/watch?v=UJkxFhFRFDA&feature=PlayList&p=1BC78C16F3216EC7&playnext_from=PL&playnext=1&index=42
E.
Zdecydowanie lepiej. Marudzenie „na temat” dużo lepiej Ci wychodzi. Przypominam, blog ma nazwę „Gotuj się!”
Aha, mazagran tez gościł w domu dzieciństwa, ale mnie do niego nie dopuszczano, a podpić jakoś nigdy się nie udało. Kawę co prawda czasem dostawałem od kiedy skończyłem 7 lat. Nawet udawałem, że smakuje ku konsternacji rodziców, którzy dawali do spróbowania licząc na odrzucenie. Ale koniak czy rum był zupełnie nie dla dziecka. Teraz drinki kawowe na zimno są bardzo na miejscu.
Sos szodonowy wszakże dostawałem, choć zawierał wino, ale były to małe ilości. Żeby sos dobrze wyszedł, wino trzeba mocno podgrzać przed mieszaniem z żółtkami, więc alkohol przy tym ulatnia się w większości.
Pyro, Twój przepis wywołuje błogi wyraz na mej twarzy. Chyba za jakiś czas go wypróbuję.
A paszmina w kontekście jadalnym czy pitnym zupełnie mi się nie kojarzy. Raczej z wełną kaszmirową. Rozumiem, że z takim szalem można myśleć o potawie z baraniny kaszmirskiej. Czy ktoś próbował takiej baraniny może?
I ja podobnie jak alkohol – ten podgrzewany – ulatniam się.
E.
Jak się wtedy okazało, paszminy w domu miałam, nie wiedząc, że je mam (to tak, jakby nie wiedzieć, że mówi się prozą). Baraniny kaszmirskiej nigdy nie próbowałam i nawet nie mam wielkiej ochoty na nią.
Echidno, zostań z nami przez chwilkę, coś taka wyrywna?
bardzo ją lubiłam .. jaka szkoda … piękne życie miała …
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7823074,Zmarla_Stefania_Grodzienska.html
Szkoda p. Stefy. Jej „Już nic nie muszę” jest od kilku lat moim bytem codziennym. Jej teksty, jej postać, jej poczucie humoru, były mi bardzo bliskie.
Zaskoczeniem dla mnie jest Skolimów – owszem przez wiele lat była w zarządzie fundacji, ale mieszkała w swoim domu na Saskiej Kępie…Widać córka i umiłowany wnuk już nie dawali rady spełniąć codziennej opieki. Bardzo sędziwa była.
a może chciała być blisko znanych jej ludzi i pogadać sobie ..
Och, i mnie szkoda bardzo pani Stefanii. Wychowałam się na niej, na Jurandocie i innych satyrykach przed- i powojennych. Jej książka o Jarossym jest jedną z najmądrzejszych książek jakie czytałam. Bo to w ogóle była mądra i piękna Pani.
Mnie zawsze śmieszyła kwestia Jej wykształcenia. Opowiadał mi Sokorski, że kiedy zaczął się kult dyplomów formalnych, mieli z p. Stefą wielki kłopot; bo jak : książki pisuje, artystka uznana, jedna z lepszych pracownic PR , a tu ani dyplomu uczelni, ani matury. A języki obce zna, maniery damy i w ogóle… Musiała być specjalna uchwała Radiokomitetu, aby jej przyznać certyfikat kwalifikacyjny, bo inaczej musiałaby mieć stawkę, jak amatorka.
Przeczytalam dzisiaj: „Kazdy kilogram wyksztalconego obywatela jest dobrem narodu”
Dorotol – i gdzie ta mądrość ogłoszona była? Kilogramy mogę dorzucić, gorzej z wykształceniem
O wiele mniej znana strona życia i twórczości p. Grodzieńskiej:
http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje39/text21p.htm
Z getta warszawskiego udało jej się szczęśliwie uciec…
Pyro ale to tylko powiedzonko teoretyczne, nie da slawy ani blichtru
Wykształcenie mam, a jak się weźmie pod uwagę moje kilogramy, to jestem nielichym dobrem narodowym.
Przepraszam za opóźnienie. Byłem na zakupach w Pułtusku. Mimo chłodu – tłok na Rynku. Na szczęście zgodnie z prognozą rozchmurza się i pomału słoneczko wyłazi. Będzie ładnie.
Ładnie przebiegł też dzisiejszy quiz. Sporo odpowiedzi i to prawidłowych. Pierwsza tym razem była Dorota z Poznania. Gratulacje1 Książka pewnie przed weekendem nie doleci ale zaraz po – napewno.
Prawidłowe odpowiedzi są następujace:
1 Mazagran to napój z kawy z lodem oraz rumem badź koniakiem. Bywa podawana w wąskich i wysokich szklanych naczyniach także zwanych mazagran:
2 Kuzynem sosu szodonowego jest włoskie zabaione;
3 W starożytnym Rzymie robiono prapradziadka dzisiejszych nugatów i nazywano ów przysmak nucatum.
Już za chwilę maj zawita,
w sercach wiosna nam rozkwita.
Truskawkami zapachniało
i nugatów się zachciało !
Dziś polewek już nie chcemy,
słodkim sosem częstujemy !
Kilogramy przeliczamy,
i Stefanię wspominamy.
Wiedziałam o tych wierszach z getta. P. Stefania nigdy nie ukrywała swoich korzeni, ale i nie epatowała przeżytą tragedią. Miałam nawet wrażenie, że z latami próbuje wyprzeć ze świadomości getto. Nie wspominała o nim w biografiach. Mam wrażenie, że jej otoczenie przed Zagładą niewielką wagę do swego żydostwa przywiązywało. To była artystyczna cyganeria międzynarodowa. Potem stanęli przed wyrokiem barbarzyńcy, który im przypomniał, skąd pochodzą. I nie miał racji, bo oni pochodzili stąd – jak ich aryjscy koledzy z garderoby. I p. Stefania po wojnie starała się wymazać okrucieństwo barbarzyńskiego wyroku. Przeżyła, nie zapomniała, ale wolała biesów nie budzić.
Są ludzie, o których sądzi się, że będą zawsze a potem oni odchodzą. Bardzo mi żal, że dotyczy to też p. Stefanii Grodzieńskiej. Można jedynie pocieszać się, że życie miała długie, uczciwie, ciekawie i pożytecznie przeżyte.
Cieszę się z wygranej! Słońce świeci nadal. Przyjemnie jest!
Miałam taką ciotkę Adę, już o niej pisałam na Blogu, szalona ciocia to była – ona z kolei przeszła Ravensbrueck i też nigdy o tym nie mówiła, podobnie jak Grodzieńska o getcie. Miała dość podobny charakter, potrafiła fantastycznie cieszyć się życiem do samego końca. A co tam obydwu w środku siedziało, to tylko one wiedzą.
Wiedziały.
kupiłam niedawno kilka książek Pani Stefani „Urodził go „Niebieski Ptak” dla siebie i na prezenty … w święta podarowałam jeden egzemplarz starszej pani, też Stefanii, która ma 85 lat i rozmawiałyśmy o tym, że wiele znanych i mądrych kobiet żyję długo i szczęśliwie i są aktywne np. Pani Szaflarska … i miałyśmy pewność, że Pani Stefania to dożyje 100 lat a może więcej …
Dorota z Poznania gratuluje serdecznie .. 🙂
Doroto z P. – gratuluję wygranej;
Nisiu – z racji pracy mam duże doświadczenie z działaczami komabatanckimi. Mieliśmy ciotki rewolucji i wujów kontrrewolucji, mamy działaczy Związku Sybiraków czy Rodzin Katyńskich, które składają się z osób dość luźno z tytułem stowarzyszenia zwiazanych, za to tym bardziej żarliwych. Nisza społeczna, sposób na zycie. Mam takich i wśród pociotków (Teść Ryby do Kazachstanu wyjechał z Rodzicami w wieku 2 miesięcy, miał 6 lat kiedy wrócili – jest prominentnym działaczem zach.pom. Zw.Sybiraków) W podróż z Prezydentem wybrała się synowa siostrzeńca ofiary z Katynia – związek rodzinny bliski, jak diabli – itd itp. Jednocześnie Ojciec Inki, który z Jędrusiami spędził 4 lata (od 15-go roku życia) nie mówił na ten temat nigdy; nie wyciągał odznaczeń bojowych i czasem mruczał, że może Bóg mu głupote odpuści.
Jędrusiom pomagał mój ojciec, który był w czasie wojny leśniczym w Górach Świętokrzyskich, ale też nie opowiadał o tym, tylko śpiewał ich pieśni i piosenki, na co damy łatwo się dawały zwieść, bo tatunio głos miał i wdzięk osobisty, a jakże, na skrzypcach też grał jak trza i poczucie humoru wykazywał.
Fajne było to nasze starsze pokolenie.
To właśnie na tamtym terenie było, ta zabawa w wolną, leśną Polskę.
„Jędrusiowa dola,
partyzancka dola –
będzie lepiej nie smuć się…”
A ja znalam Niemca Manfreda Zaenker, ktory zdezerterowal i uciekl do Jedrusiow i byl z nimi pare lat, po wojnie trafil na Sybir, skazany jaok szpieg na 7 lat pracy w lesie, a jak ukradl 7 kg. kartofli w lagrze to mu przedluzyli na nastepne 7 lat lagru, wyszedl po smierci Stalina, wrocil do domu, to byla juz DDR i jak chcial studiowac to mu kazali przed studiami pracowac przez rok czasu wlasnie w „gospodarce lesniej i rolnej” wiec stwierdzi, iz on juz wystarczajaco dlugo pracowal w tejze gospodarce, uciekl do Berlina-West, skonczyl rusycystyke i byl tlumaczem u Willy Brandta. W Polsce Manferde byl bardzo szanowany, tutaj, jak zaproponowalam jego historie na film, to mi powiedziano, ze to „zadna Story”
Noooo, chłe, chłe, żadna story, skąd my to znamy…
Dzień dobry Szampaństwu!
Cholera by wzięła z tymi roztarganymi Targami Książki! Człowiek leci z placówki wysuniętej specjalnie na to wydarzenie, a oni dziwaczą pięć minut przed dwunastą!
Dostałam program – no trudno, tych wcześniejszych rebeliantów nie zaszczycę, bo w Warszawie będę dopiero 20 maja. Przejrzałam program tej części imprezy i już widzę, że będzie ciekawie, muszę sobie wynotować spotkania, których żadną miarą opuścić nie mogę. Nasza Nisia też jest w programie, oczywiście wielkimi literami zapiszę 🙂
Idę zaparzyć herbatę i postudiować program Targów.
kod 111a
Po obiedzie. Jak było do przewidzenia,wątróbki z cebulą i jabłkami, a przy okazji Pyra przygotowała średnią katastrofę domową. Właśnie mieszkanie się wietrzy, a gdybym mieszkała w nowoczesnym lokalu, to by już wóż gasniczy na sygnale gnał. Jak mi się udało coś takiego, tak szybko sprokurować? A, bardzo prosto : do takiego obiadu używa się minimum 2 patelni – jedną do wątróbek i cebuli, druga do jabłek.. Usmażyłam, położyłam na talerze i jemy (Anka swoją porcję zabrała do siebie) tak mi coś dziwnie pachnie w kuchni i jakby zamglone? Wcześniej nie zwróciłam uwagi, a ja spokojnie zdjęłam ostatnią porcję jabłek i nie wyłączyłam palnika. Olej jabłczany sfajczył się dokumentnie.
Pani Kasia nie przyszła do ogródka, ale są panowie od harówy i teraz współpracują z podagrycznikiem. Skoczyłam do ogrodnictwa po kwiatki, ale mają być lepsze w piątek, więc w zamian kupiłam kilo żeberek, dwie maniunie goląsie, dwie kurczacze ćwiartki tylne i dwie białe kiełbaski. Nie martwcie się, nie zeżrę tego na raz, tylko zamrożę. Na razie smażę kiełbaski, bo u nas w domu w zasadzie się ich nigdy nie jadało, więc chcę popróbować.
Do żeberek nabyłam już wcześniej „pomysł” Winiar, czyli przyprawy i woreczek, jak zrobię, to Wam powiem, czy to naprawdę dobre. Ostatnio jakoś nie miałam serca do woreczka i udusiłam po staremu.
Kiełbasia pachnie. Idę do niej, bo za chwilę będę miała wszystko jak Pyra zamglone…
Nisia,
Ty w sobotę od 11 do 17-tej?! Mam nadzieję, że do „Różanej” z poślizgiem, bo poślizgiem, ale wpadniesz?! (Zbieramy się o 16-tej).
Ja w każdym razie na pewno odwiedzę Cię na Twoim stoisku, mam nadzieję, że się dopcham do Autorki 🙂
Z kalendarium wynika, że sporo autorów, których lubię, będzie w dniach 20-23 maja. Ponaużywam sobie! Idę robić listę, mam nadzieję, że nie będę się musiała rozrywać na części.
Danuśka,
zajrzyj do skrzynki.
Alicjo-zajrzałam,odpowiedziałam.
Nisia już miała przykazane tak się zorganizować, by w różanym
zjeździe uczestniczyć i mam nadzieję,że się przejęła naszymi
wytycznymi !
Danuśka,
grunt to dobry koordynator i odpowiednie naciski 😉
Zajrzałam do skrzynki – mamy jasność w temacie Marioli (jak śpiewa Młynarski).
Zakrzyknę.
O, a Jerzoru teraz żal! I dobrze mu tak, a mówiłam!
Wróciłam, ledwo żyję, 14 godzin w samolotach plus jeszcze parę na lotniskach. Na dodatek mam katar i wszystkie lądowania były katuszą bo wciąż mam zatkane uszy. Wrażenia spiszę jutro.
O, Małgosia W wróciła od Castro. Witamy
Przed lądowaniem bierze się landrynkę i ssie… przełyka często ślinę, wtedy uszy się odtykają 😉
„Najmilej” wspominam lot do i z RPA. 20 godzin w samolocie – 7 godzin z Toronto do Londynu, 13 godzin z Londynu do Johannesburga, jednym rzutem!
W „środku” 12 w Londynie na pobieganie 🙄
Dopiero co latałam na Florydę (tylko 3.5 godziny!) i zaraz znowu będę lecieć. Toronto-Frankfurt, Frankfurt-Warszawa… i z powrotem. A potem wrzesień i znowu do Polski, a o jakie kraje zawadzimy przy okazji – nie wiadomo jeszcze. Jest mowa o Szwecji, co to nam nie wyszła w ubiegłym roku. Pożyjemy, polatamy…własne skrzydła by się przydały.
Co gotujemy to w gruncie rzeczy male piwo i sprowadzanie tematu do chleba naszego powszedniego a w najbardziej wyuzdanej formie ale ciacha ale baba.
Pora jednak zastanowic sie nad tematyka historyczno wspólczesna. Pytanie brzmi bardzo prosto. Ilu jest Panów Tadeuszów, poza tym co nalapal w butelke muszek. Zaznaczam autentycznych i zgodnie sztojacych na pólce. Ja znam dwu.
Jednego napisal niejaki Adam Mickiewicz i stoi w srodku Warszawy.
Drugi Pan Tadeusz ma nastepujaca nazwe. Cytuje z okladki na butelce.
PAN TADEUSZ
WÓDKA
czysta szlachecka
Wyprodukowano w Polsce
ZIELONA GÓRA
40% vol 1999 500ml
do Castel Gandolfo i Fatimy z bratem mozna isc droga pólnocna z Francji poczynajac albo czolgac sie od poludnia tez przez Francje.
Ja nic nie chce mówic, tylko zaznaczam, ze na obydwu szlakach poza rozbójnikami czyhaja na pielgrzymów osoby sprowadzajace na niezbyt cnotliwa droge. Im blizej Fatimy i Santiago del Compostella tym wieksze przeszkody bowiem spódniczki skracaja sie a dekolty poglebiaja.
Gdybym w domu mial do czynienia z taka pieknoscia,jak Szanowna Malzonka to kupilbym obrazek Fatimy albo album okolicy a na nocke czytal Jej kawalek pisanego Mickiewicza od czasu do czas siegajac po kieliszek dla pobudzenia krwioobiegu.
Byly pielgrzym od strony pólnocnej w onczas pod scislym nadzorem
Pan Lulek
A kiedy nie mamy landrynek albo się odchudzamy, zaciskamy nos palcami i robimy krótki wydmuch. Wydmuch nie dmucha, bo nie ma którędy, za to nos odtyka się natychmiast.
Rzeczywiście, widzę, że na Targach koledzy mnie zaplanowali do 17, ale coś z tym przecież zrobię!
Małgoś,
a jak się ma Fidel?
A propos, Amerykanie bojkotuja Kube i tam praktycznie obowiązuje zakaz bywania, latania i tak dalej, ale Kanadyjczycy tłumami tam latają. Są to wczasy zazwyczaj organizowane, w specjalnych ośrodkach i prawdziwej Kuby nie zobaczysz. Ciekawa jestem Twoich wrażeń, i czy to tak samo wygladało.
http://www.youtube.com/watch?v=FanbQ0q7QCo&feature=related
Ani ziewanie, ani zatykanie i dmuchanie nic nie pomagało i niestety dalej nie pomaga, jestem na wpół głucha 🙁
„Starszego Pana”, bo tak tam się określa Fidela żeby nie mieć kłopotów nie widziałam, ani jego „przyjaciela” też. Ale Kuba jest tak pełna sprzeczności, że budzi to żywe emocje. Napiszę o tym później.
Hotele rzeczywiście są okupowane przez Kanadyjczyków, myślę, że co najmniej 3/4 gości jest tego pochodzenia. Nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń do ich zachowania, natomiast zadziwiła mnie jedna rzecz: prawie wszyscy mają nadwagę i to dużą i wszyscy chodzili po drinki z kubkami termicznymi 😀
…przejdzie po dwóch dniach, najpóźniej trzech:)
A ja wyciągnęłam Buena Vista bandę i mojego ulubionego Ibrahima Ferrera „Dos Gardenias para di…”
http://www.youtube.com/watch?v=Wmfa2XznVic&feature=related
Kuba niedaleko, można zimą wyskoczyć raz, czemu nie.
Przejrzałam kalendarium Targów. Matko jedyna! Jest tam tego, a jest! Ja nie zdążę mieć czasu na Warszawę 😯
Ciekawi autorzy, ciekawe spotkania, co wybrać, co wybrać?! 😯
Dobrze, że sobotnie popołudnie nie koliduje z moimi apetytami…róża w zębach 🙂
Kupiłam pięciopłytowy album Buena Visty, byłam też na „ich” koncercie, gra tam ostatni z żyjący z pierwotnego zespołu genialny trębacz Manuel „Guajiro” Mirabel
Małgosiu,
mieszkańcy Ameryki Północnej tak mają 🙄
Nadwaga to pójście na skróty, zamiast gotowania – fastfoody!!! Cola i różne tym podobne świństwa słodzone w skali niespotykanej, pieczywo do obiadu – po co?! – jakby bez tego obiad był nieważny…i tak dalej. W ogóle ludzie mało zwracają uwagę na to, co kupują i co produkt zawiera. Ja też nie jestem skrupulatna, ale lubię wiedzieć, jaka jest zawartość cukru w cukrze, z ciekawości. Inna rzecz, że słodkie się ze mną nie bardzo lubi.
Media bija na alarm, (tak w USA, jak i u nas) bo liczba DZIECI z nadwagą jest zastraszajaca, co już źle wróży dla przyszłych pokoleń, no ale jak dziecku na śniadanie daje się batonika i puszkę coli, to czego oczekiwać? A na drugie śniadanie – masz 5$, kup sobie burgera i frytki…
Moje robiło sobie kanapki do szkoły – normalna kromucha żytniego chleba, ser, wędlina, pomidor, sałata, ogórek, takie tam zwyczajności z lodówki i ogrodu.
A drinki na tych zorganizowanych wczasach są podobno darmo i wliczone w koszty, to może dlatego tak biegają po, bo w Kanadzie alkohol raczej drogi.
Małgosiu-to cieszę się,że już jesteś i czekamy na dalsze opowieści.
Od razu zapodam,że zjazd majowy odbywa się w restauracji
„Różanej” 22 maja o 16.00.Już wcześniej się deklarowałaś,że będziesz,
więc mam nadzieję,że do tej pory katar wyleczysz i uszy odetkasz :
Przypomnij sobie i dobrze poćwicz kroki do rumby,może będą chętni
do nauki 😀
Danuśka,
Ty spojrzyj w notatki i policz, ilu partnerów do rumby i tanga z różą w zębach będzie… bo na razie ja widzę Gospodarza i Alaina 😯
Ty mną Alicjo nie dysponuj. Ja nie jestem partnerem do rumby lecz do samby. A to poważna różnica. W dodatku w „Różanej” gra pianista dopiero wieczorem i to naogół melodie z lat 60 – 70. Bardzo to dobrze działa na apetyt. Ale jesli będziesz nalegać to z Alainem mogę zatańczyć. Pod warunkiem, ze tę różę to on będzie trzymał w zębach. Ja nie lubię kolców. Zwłaszcza na języku.
Komentarz do Alicji o jedzeniu – pierwsze smaki:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/PierwszeSmaki?authkey=Gv1sRgCKLG4bWTvIaXag#slideshow/5465215378671579570
Na powaznie, w Stanach wreszcie zauwazono problem i troche probuje sie tu i owdzie walczyc z nadwaga. Obamowa chyba co jakis czas sie wypowiada. Ale tez zaproszono Jamie Olivera, zeby sprobowal wprowadzic w amerykanskich szkolach takie zmiany jakie wczesniej udalo mu sie bardziej lub mniej w szkolach angielskich.
Mozna poczytac o jego probach googlujac Jamie Oliver food revolution.
Ogladalam jeden z programow. Dyrektorka jednej ze szkol powiedziala: no tak jedzenie dobre, dzieci zadowolone, tylko przekroczyl pan (duzo nie pamietam) budzet.
No i teraz odpowiednie wladze nie wiem na jakim szczeblu powinny zadac sobie pytanie – co sie bardziej oplaca. Ale to juz rozmowa na inny blog. Tak wiec chodzenie na skroty jak to napisalas to jeden z powodow.
Czy możemy liczyć na to, że Gospodarz odtańczy solową sambę z różą (osobiście mogę obdłubać kolce!) na stole???
Gospodarzu-bez urazy,ale sambę to chyba wszyscy wolą w wykonaniu
tych tancerek z Rio,co to mają piękne biusty cekinami z lekka
przykryte i w rytm muzyki nimi z gracją potrząsają 😉
Alain to zębami najchętniej żyłki wędkarskie obcina,a nie kolce
od róż 🙁
Alicjo- wiem,że nam się szykuje mocno babski zjazd,bo obecność
Alaina też jeszcze nie jest pewna na 100%.Kto wie,czy Gospodarz
nie wystąpi w roli rodzynka.W pysznym cieście rzecz jasna !
Ja nie dysponuję, Gospodarzu, ja robię rachunki względem płciów!
O, nie ma tak, że do tanga czy rumby, a nawet samby to z Alainem! My na to nie pozwolimy, siać zgorszenie publicznie!
Jak już, to z nami, kobietami! (W tym wypadku – dysponuję 😉 ).
Przyznam szczerze, że na tańcach znam się słabo, jeszcze tylko tango jako tako kojarzę, a rumby i samby nie za bardzo i pewnie bym jedno z drugim pomyliła. Najlepszy jest twist, bo tego nikt nie pomyli i każdy może nadawać na swoich biodrach i kolanach 🙂
Szkoda, że się rozlazły te Targi, trochę mi ucieknie 🙁
Poczytałam, kto, co, kiedy i jak i przyszła mi do głowy myśl – mam nadzieję, że biletów nie zabraknie?! To dopiero byłyby jajka w kokilkach 😯
Jeśli Nisia kolce obdłubie to niech Gospodarz szaleje !
A co tam,raz się żyje !
Tak, hotele tam są „all inclusive”, więc mohito, kubalibre i pinakoladę pito na okrągło i oczywiście tamtejszą „TuColę”. Nie powiem też testowałam te drinki, ale nie półitowymi kubkami!
Alicjo- teraz w szkołach tańca,a jest ich multum,bo telewizja
wylansowała modę na tańczenie, można zapisać się na kurs
latino solo.Zawsze na kursy zapisuje się więcej dziewczyn niż
chłopaków,to stąd ten pomysł.Jestem na bieżąco,bo dziecko
mam tańczące i znające się na sambach,rumbach itp…
Usiłowała mnie już różnych kroków uczyć,ale szło,jak po
grudzie 🙁
WandoTX… 🙂
Marcheweczkę za mamusię, jabłuszko za tatusia… byle tylko nie kluchy za babcię czy dziadka, oraz za wujka Gienka!
I jeszcze… jeśli się gotuje, ma się podstawowe produkty spożywcze w domu, wszystkie dyżurne, przyprawy, mąki, te rzeczy.
Idziesz do tych tam fast-foodów, wydasz 5-7$ na osobę, burger, frytki, cola czy co tam. Jeśli do tej świątynii idzie rodzina czteroosobowa, wydają jednorazowo 20-30$ (lub więcej).
Za te pieniądze na cztery osoby to ja jestem w stanie przyrządzić naprawdę dobry obiad – może nie jakieś niesamowite wykwintności, ale dobre, zdrowe i smakowite. Bo gotuję w domu, sporo w spiżarni i lodówce, dokupić potrzebne do sałaty warzywa, no i kawał jakiegoś świństwa, kurstwa, wołu czy ryby, albo i bez, bo można się obyć, niektórzy tego nie jedzą.
Trochę się naczytałam artykułów Jaimie’go (ma własny miesięcznik) i zastanawiam się, jak on mógł przekroczyć budżet… kuchnia proponowana przez niego (szkolna stołówka) jest prosta, zdrowa i żadnych wykwintności. No ale całkiem być może, że te szkolne stołówki są niedofinansowane.
Co się bardziej opłaca? Na pewno zdrowe jedzenie, niż walka z otyłością i pochodnymi problemami – do Europy ten problem już też wkroczył, ale nie na taką skalę, jak tutaj. Jeszcze!
Danuśko, nie gadaj, że jakieś damskie biusty Ci robią!
Gospodarz, Gospodarz!!!
…no właśnie, Danuśka – Chippendales 😉
http://www.chippendales.com/the_show/show_schedule/europe.php
Zupełnie Was, Dziewczyny , nie rozumiem: co Wy knujecie? A barbary o zdanie nikt nie pyta? Dopiero by się zdziwiła widząc Ślubnego z różą w sambie…! Jeszcze, nieboga, mogłaby dojść do wniosku, że ktoś jej chłopa podmienił.
Barbara będzie w „Różanej”, do skandalu nie dopuści,a juści!
Pyro,
a co to za życie bez knowań? 🙄
Idę za róg po schabowe. Sprawozdam cenowo i tak dalej. Słońce, ale trzeba coś ciepłego założyć, bo jednak kąśliwy wiaterek od strony jeziora.
Witajcie ponownie,
Doroto z Poznania – spóźnione gratulacje 🙂
A tu słów kilka (no, może więcej) na temat amerykańskiej otyłości.
http://www.przekroj.pl/wydarzenia_swiat_artykul,6546,0.html
Twarożek półtłusty (taki zwykły, w kawałku).
Szczypiorek.
Rzodkiewka.
Ogórek.
Śmietana.
Sól.
Nic więcej nie trzeba. Teraz oczka mam na słupkach, tyle tego zjadłam, sama nie wiem kiedy.
😎
Tak Ewo, artykul bardzo dobry, nie mam dostatecznej wiedzy, zeby dyskutowac. Czytalam kiedys ksiazke na temat tego kukurydzanego przemyslu. Pojedynczego czlowieka moze uratowac system Alicji. Ale najpierw trzeba byc Alicja i chciec i wiedziec i jeszcze wprowadzac w zycie.
Przypomnialo mi sie o reklamach kierowanych do dzieci. Moja Basia byla w szkole podstawowej i uslyszala reklame pysznej zupki. Nigdy nie zabranialam, dawalam skosztowac jak czegos sie bardzo domagala. Trzeba bylo widziec jej mine, kiedy to cudo zaczela jesc. Chyba calosc wyladowala w koszu i mialam spokoj z reklamami. 🙂
A jesli chodzi o McDonald’s to ktoras z jej kolezanek rzucila haslo, ze McDonald’s nie jest cool. Co i kto stal za tym juz nie pomne. Ale i wyprawy do tego miejsca sie urwaly.
Tylko ja, podobnie jak Alicja, „wydawalam” domowe obiady, Basia miala kontakt z Polska i dzialka dziadka. Nie wszystkim dzieciom to dane.
Jestem wykonczona, dwa pozwy do sadu, pisma do adwokata, bo tutejsi adwokaci maja taki wdziek, ze trzeba im pismno „podpisac” aby on mogl cos zmienic i wyslac dalej – to byly moje dzisiejsze zajecia w demokratycznym spoleczenstwie przed kotorym musze sie bronic.
A przez ostania godzine montowalam (odswiezalam), przy pomocy starego wzmaczniacza od HIFI, bron w wydaniu nie stereo ale quatro. Musialam dziecku wytlumaczyc, ze jako przyszlej nastolatce potrzebne sa jej ryczace glosniki i tupiace basy i tera to mnie panie dzieju nikt nie podskoczy za sciana, jak se une ich jazgot plus basy wlacza to my jestesmy o dwa glosniki do przodu. Oddalam sie tanecznym krokiem do kuchni po zupke.
Byłam, wróciłam – ja te 5 km. za róg załatwiam w niecałą godzinę, łącznie z zakupami.
Sprawozdawam:
-schab lekko przerośnięty tłuszczem, pocięty na kotlety, bez kości, gruby AŻ (ha ha…) na centymetr – 13.21$/kg.
Jak walnę w to tłuczkiem, to przecież Kraków będzie widać 🙄
-schab z kostką, ładny, z tłuszczową osłonką, też od sztancy na centymetr gruby – 8.80$/kg roll:
-schab w całości z otoczką tłuszczu, nieprzerośnięty, akuratny na pieczeń – 12.99$/kg
– polędwiczki wieprzowe – 15.49$/kg.
– musztarda dijon (oryginalna) z chrzanem, 200ml – 2.99$
Miałam sięgnąć po musztardę bez chrzanu, ale zmyliły mnie bardzo podobne opakowania, nic nie szkodzi, też pyszne.
Wzięłam dwa przerośnięte (5.15$) i dwa z kością (3.33$), czyli zuzamen do kupy 4 kotlety za 8.50$
Z dyżurnych są ziemniaki, jest kapusta kiszona, sałata, pomidory. Mnie do schabowego zawsze pasuje kapusta kiszona, lekko przyprawiona pieprzem, oliwą, odrobiną cukru (kapusta kiszona Krakusa – słoik litrowy – 2.99$)
Na moje oko dzisiaj za ok.10-12$ mogłyby zjeść obiad 4 osoby, i to spokojniutko, nawet jak te kotlety takie cienkie, a ja panierki ledwo co, przecież nie będę robić czterochlebka schaboszczaka!
Grunt to domowe gotowanie – najbardziej ekonomiczna sprawa pod słońcem!
Nisia,
takie jedzenie jak Twój twarożek itd. chodzi za mną zawsze na wiosnę, potem i przedtem też, ale na wiosnę szczególnie, zauważam to od lat – tak jakby organizm dopominał się o nowalijki, nieważne, że one są do dostania w sklepie przez okrągły rok.
Dzisiaj w nocy widziala, ze imieniny ma dzisiaj min. Pawel, czyzby nasz Pawel Wiedenski byl dzis na topie? Kto ma wiedze to niech zapoda.
Dorotolu,
nie mam wiedzy na ten temat, Paweł się nie przyznał, ale bo to się będziemy pytać?!
Piotra i Pawła jest bodaj 29 czerwca, niby większość solenizantów wtedy obchodzi, ale… co nas to obchodzi? Obchodzimy!
Czuję, że to „posiadanie wiedzy” się do mnie przyklei 🙄
Spojrzałam w nasz blogowy kalendarz… Najbardziej mi się podoba data październikowa:
28 ? Międzynarodowy Dzień Wytchnienia dla Zszarganych Nerwów 🙂
a ja sie dowiedzialam, ze 2-go maja jest dzien polskiej flagi…
aaca?
Dorotolu – to jest tak, jak ze św. Józefem – Robotnikiem na 1 – Maja. Święto państwowe 1-go i 3-go więc żeby była trzydniówka, coś trzeba było z 2-gim wymyśleć. I wymyślili geniuze. A potem tę „swiętą” flagę bandy pijanych kiboli albo innej Solidarności w każdej zadymie używają i nic. Nikt nie reaguje.
…i po to nam jest potrzebny ten 28 październik – Międzynarodowy Dzień Wytchnienia dla Zszarganych Nerwów.
Może powinniśmy to upowszechnić? Zgłosić gdzieś? W końcu nasza inicjatywa 😎
O, Jerzor ante portas. Idę smażyć te z kością.
Alicjo, te chętki nowalijkowe to atawizmy w najczystszej postaci.
😎
Wieści z Zabich Błot – Żabie dzisiaj wieczorem mają zainstalować nową kuchenkę gazową. Inki psa, Czorta, trzeba było odesłać do Poznania, bo uparł się zjeść któregoś konia, a co gorsza buntował psy miejscowe, a bestia waży ponad 50 kg. Trochę mnie to dziwi, bo po mieście chodzi przy nodze, jest b. zdyscyplinowany i np toleruje Radka – nawet na własnym terenie. Radek też chciał zjeść konia, ale jamnik może sobie chcieć – krzywdy koniowi nie zrobi.
Nikogo tu nie ma, to i ja sobie pójdę. Do jutra
Do mnie Luśka z klasy (mieszka po tej stronie Wody) zadzwoniła. Opinię moją chciała poznać na temat. Powiedziałam, co myślę, względnie krótko i węzłowato. E tam. Nic nie wiem! Zamach!
Nie znam realiów, nie oglądam telewizji, nie czytam odpowiednich gazet!!! To było dawno planowane! Zamach na elitę!
Zamachowski się zamachnął, przyszło mi na myśl 🙄
Luśka z klasy – to z mojej klasy szkolnej. W czasach szkolnych Bolka Chrobrego od Kazimierza Wielkiego nie bardzo odróżniała, czym się który wpisał w historię, ale teraz to wie i zna się, może nie na historii dawnej, ale dzisiejszej.
Powiadam – ja tam się nie znam…
Pani, pani nie wie? To wszystko Żydzi i cykliści. I masoni. I Ruskie. Ruskie się zamachnęły na masonów, masony się wkurzyły i zamachnęły na naszom elitę. I sprzedali Ruskim wszystkie tajne laptoki, co były na tym samolocie. Teraz Ruskie majom nas w garści i wcale nie wiadomo, co na to powiedzą cykliści z Żydamy do spółki.
A ten pilot, pani, to była mafia japąska. Kakimadze.
Jak Kakimadze to może on i Gruzin był. Takie to do wszystkiego zdolne. Mgły narobili i rąbli w ten pas.
Będzie wojna jak nic, pani. Może nawet zimna.
Łoj.
Niśka!
Jerzor jako cyklista zaprzecza!!! Że on nie maczał paluchów i nie zamachiwał się, także samo zarówno dętką zapasową, zwaną szytką 😯
To ja już nie wiem, co… 🙄
Pani, a kto by tam wierzył cyklistom, zwłaszcza jak one są Jerzozwierze! Japońcy takie same niepewne, a już Żydy, Ruskie i masony to fałszywe jak nie wiem co. Takie to wojnę wybuchnom zimnom albo ciepłom i się nie przyznajom, tylko oczy wszystkim zamydlom dookoła.
Podobnież Komorowski marszał Gruzin jest, bo te wąsy. Pani, takich wąsów to się bez powodu nie ma. On to wszystko zorganizował razem z tym swoim ziomalem, Sakaszwili, Grigorijem Pancernym. Mieli oni w tym swój interes, bo przejąć majom naszą Polskę biednom, rety, rety, czeba będzie emigrować do Kanady, żywicę wąchać na stare lata. Pani to ma dobrze, ja nic nie mówiem, ale jak Pani z tym cyklistom lody kręci, to ja chyba jednak pójdem do Ipeenu albo i do Cebea, a już więcej korespondencji z Paniom robić nie będem, żebym nie wyjszła na podejrzanom tak samo jak Pani i ten cyklista z kolcamy.
Rzyczliwa Prawa Polka Galopka.
Idę lulu. Przeraziła mnie łatwość wypisywania nieziemskich bzdur – wiecie, że jak się zacznie, to potem samo leci. Idiotyzm generuje idiotyzm. To by tłumaczyło wiele z tego, co słyszymy i czytamy w mediach. Pytanie: kto zaczął? Choć teraz to i tak nie ma znaczenia, hydra się rozrasta i ma coraz więcej łbów. A właściwie małych, durnowatych łebków.
Dobrej nocy, zacny Blogu!
O! Chwileczkę!
Z Grigorijem Pancernym (…deszcze niespokojne…) się spotkałam osobiście przy sąsiednim płocie na Kurpiach, Gospodarz sam mnie tam zaprowadził!
Wąsów nie miał już Grigorij 😯
Ale pocałował mnie chlast w rękę (miałam nie myć, zapomniałam 🙁 ), ja zawsze o Grigoriju śniłam, co jest prawdą najprawdziwszą, i wypowiedziałam w twarz i w oczy, że janek to tego tam, ale dla mnie Grigorij !!!
Jerzozwierze nie są wrogie, one leniwe po prostu. Kolce to dla zmyłki chyba i żeby się odczepić, takie one som 🙄
Co do mediów, trzeba przyjąć współczynnik i podzielić. Przynajmniej przez 10, jak nie przez 15.
Wydaje mi się, że kiedyś było prościej i można było polegać na kilku dziennikarskich nazwiskach ( co można sprawdzić w historii – mogliśmy polegać). Teraz każdy klepie, co mu tam ślina, i aby zaistnieć, takie mam wrażenie. Poza tym „ludź” (kopyrajt Arcadiusa) typu mojej Luśki latwo chyta teorie spiskowe i wysilać się przy tym nie musi, bo już ma „przetłumaczone”.
ASzyszowi spróbuj przetłumaczyć! Ha! Swój rozum ma!
Idę poczytać. Dobranoc Szampaństwu.