Jeszcze nie piłem kumysu
Wspominałem po powrocie z Egiptu, że jedną z książek, które tam przeczytałem była biografia Lwa Tołstoja pióra Wiktora Szkłowskiego. To interesująca lektura. A pewien fragment uświadomił mi poważny brak w kulinarnej edukacji: nie znam smaku kumysu. A Lew Nikołajewicz owszem pijał kumys jako lek. „Tołstoj wraz ze Stiepanem Bersem mieszkał w jurcie wynajętej u mułły. Latem podłogę jurty zaściełały osty, w step prowadziły malowane w kolorowe wzory drzwiczki zamiast rozwieszonego wojłoku z wielbłądziej sierści, w samym środku był otwór, przez który przeglądało niebo, przy kiepskiej pogodzie można go było zasłaniać wojłokiem.
Pili dużo kumysu. Panował wówczas pogląd, że w czasie kuracji kumysem nie wolno jeść potraw mącznych ani jarzyn, można natomiast jeść mięso, ale raczej bez soli. Tak właśnie żywili się amatorzy kumysu, których wtedy zjechało dużo.
Tołstoj stopniowo przyzwyczajał się do nowego życia. Odpoczywał, tu od książek, od uczenia się greki. W końcu czerwca pisał do żony z Karałyku: „Dużo tu nowego i ciekawego: i Baszkirowie, jak z opisów Herodota, i chłopi rosyjscy, i wsie szczególnie urocze dzięki prostocie i dobroci mieszkańców. Kupiłem konia za 60 rubli i jeździmy sobie ze Stiopą… Poluję na kaczki, którymi żywimy się. Dziś pojechaliśmy konno na dropie i, jak zawsze, tylko spłoszyliśmy je, i do wilczego legowiska, gdzie Baszkir schwytał wilczka. Czytam po grecku, ale bardzo mało. Samemu nie chce mi się. Nikt lepiej nie określił kumysu niż chłop, który powiedział mi w tych dniach, że żyjemy trawą – jak konie…
Wstaję o szóstej, siódmej rano, piję kumys, idę na zimowisko, gdzie mieszkają kumyśnicy, pogadam z nimi, wracam do siebie, piję herbatę ze Stiopą, potem trochę czytam, chodzę po stepie w samej koszuli, wciąż piję kumys, zjadam kawałek pieczonej baraniny, potem albo idziemy, albo jedziemy na polowanie, wieczorem, kiedy zmierzcha, kładziemy się spać…”
W encyklopedii kulinarnej zaś Marek Łebkowski pisze tak: „Kumys mleczne wino, sfermentowane mleko klaczy lub oślicy, spożywane jako napój przez koczownikow Azji Środkowej; w Europie przyrządzane z rozcieńczonego i dosłodzonego mleka krowiego z dodatkiem drożdży piwnych.”
To ja wolę (sądząc z opisu) spróbować oryginalny kumys azjatycki. Z kobylego lub oślego mleka. I mam już nowy cel podróży.
Komentarze
Nie piłam i jakoś mi nie tęskno 😉
Usypali nam górę ziemi przed oknami. Będzie się budował kolejny dom. Na szczęście maksymalnie od nas odsunięty. Może ocaleje kawałek widoku na jezioro. Trudno. Mogliśmy my, mogą inni.
Pyrze zazdroszczę Żabich, kciuki trzymam.
Mało mnie tu, bo dzielę czas między córaska i prace ogródkowe, które wlazły mi w zleniwione zimą krzyże 🙁 Jest pięknie 🙂
Tez mi nie teskno ale sprobowalbym.
Moze w tym miesko macerowane by sie sprawdzilo.
Popytam we wsi.
A panie macie klacz?
– Mam. To dawajcie ten kumys utoczymy zdziebko.
No chyba dobrze glowkuje, ze jak klacz sie znajdzie to i kumys powinien.
Kumys. Wszyscy znają przynajmniej ze słyszenia, ale kto pił? 🙄 Każdy ma jakieś swoje skojarzenia i uprzedzenia, póki nie spróbuje 😉 Pamiętam, jak Osobisty wzdragał się przed spróbowaniem kefiru i to mu zostało, nie polubił 🙁 W moim Migros sprzedają ajrak – taki rozcieńczony kumys, ale nie z kobylego mleka, które podobno jest takie zdrowe dla ludzi… Czy Żaba, mając do dyspozycji dojną kobyłę, próbowała jej mleka?
Baszkirska gościnność jest podobno legendarna. Jeden Baszkir po powrocie z polowania na dropie zastał swoją żonę w objęciach amerykańskiego etnologa. Nic nie mówiąc usiadł obok posłania w jurcie i uśmiechnął się z zakłopotaniem do gościa. Na to żona:
-Dlaczego z nim nie rozmawiasz?
– Bo nie wiem, jak jest po angielsku „Zaraz cię zabiję” 🙄
Koniec zimy…
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-03-30.html
Nemo 😀
Osobisty też nie lubi naszego kefiru,za kwaśny dlań.
A ja mam wiosenny dowcip nie o kobyłach,ale o bocianach :
Rozmawiają trzy bociany. Pierwszy mówi:
– Ja to cały tydzień latałem nad jednym domem!
– I co?
– Urodził sie chłopczyk.
– A ja – mówi drugi – to dwa tygodnie latałem nad jedna chałupą!
– I co ?
– Urodziła sie dziewczynka!
Na to trzeci:
– A ja to trzy tygodnie latałem nad plebanią!
– I co? I co?
– Ale mieli pietra !!!
Małgosiu- tak,zauważyłam,że owi producenci owczych serów
z Mazur pojawiają się na kiermaszach w Blue City.
Bardzo mnie kusi,aby ich sery spróbować.
Bareyo- dzięki za ten serowo-owczy namiar !
Danuska:: Ciesze sie, ze sie przyda. pozdrawiam
Danusiu, spróbuję się tam wybrać jutro i ich poszukać. Zdam relację.
Ja piłem kumys. Smakuje jak świeża, lekko „buzująca” żentyca owcza. Dobre.
Małgosiu- a zatem czekam z ciekawością na Twoje sprawozdanie.
Witam,
Kumys próbowalam, przywieziony przez Ksiecia Malzonka z Kazakistanu. Nie wiem ile on sie mial do swierzego (choc podobno kobyli byl), ale jakos na kolana mnie nie powalil – musujace, fermentowane i lekko alkocholowe mleko to nie to co tygrysy lubia najbardziej.
Kobyle mleko kojarzy mi się z Sanderusem z „Krzyżaków”… mój ulubiony handlarz relikwiami, który usiłował sprzedać szczebel z drabiny, która się śniła Jakubowi.
Lecę kupić serwetę na stolik.
😆
Coś mi się widzi,że ten kumys to dobry pomysł na umartwianie się
w tygodniu przedświątecznym 😉
Ale nie piłam,to w sumie nie powinnam zabierać głosu.
Też jeszcze nie piłam… ale skoro nie wiem co tracę – w błogości nie-pijącej (nie-pijaczej) zapytam, ile to ma kalorii na 100 gramów/ mililitrów?… 😆
No ja też jakoś nie miałem okazji spróbować kumysu oryginalnego. Na pewno warto, każdy nowy smak jest warty poznania, ale coś mi się wydaje, że to jeden z tych specjałów, do których trzeba się trochę przyzwyczaić – chyba nie powali na kolana od pierwszego razu 🙂
Nemo. jaka zbieżnośc nazwy. W Bułgarii mieszanina „kiseło mliako” (ichni jogurt z bacteria bulgarica) z woda mineralną nazywa sie ajran i znakomicie gasi pragnienie. W lecie cudo!
TA pora i tak mało wpisów na Blogu? Chyba wszyscy jajka pracowicie malują.
Witajcie,
Niektórzy ostro pracują 🙂
Naukom i pracom ludzie się bogacom.
😆
Kto maluje, ten maluje…
Ja chyba najpierw musiałabym zapisać się na kurs pisankowy do Żaby.
Nisiu- serwetę kupiłaś ?
A cappello,
kobyle mleko ma mniej kalorii niż krowie ca 45-48 kcal/100g
Kumys zawiera 1-2 proc. alkoholu.
Na dworze leje. Byłam w bankach i na poczcie, zmokłam w drodze powrotnej 🙁
Jeden Baszkir pojechał do Niemiec nauczyć się języka. Po kilku latach spędzonych w Berlinie włada teraz doskonale… tureckim 😉
Dzień dobry Szampaństwu
Tyle ostatnio o porządkach tu było, że rozejrzałam się (błąd! Trzeba było nie patrzeć!) po chałupie i doszłam do jedynie słusznego wniosku, niestety.
Pogoda nawet od biedy myciookienna, ale już taka wyrywna dzisiaj nie będę. Podobno ma się ocieplać, to co ja się tu przy jednym celsjuszu będę wysilać.
Kumysu nie mam gdzie popróbować. Jak już ostrygo jadłam, to co mi tam kumys. Zamiast tego – szklanka kefiru, potem mietła i ściera w dłoń, do roboty!
In kumys veritas? Eeeee tam…. 😉
Są podobno takie państwowe szkoły w Niemczech, gdzie się nie uczy ani jeden Niemiec 😯
tak Malgosiu ale to do tej pory byly szkoly glownie i realne, teraz od wrzesnia po reformie szkolnictwa szkoly te zostaly zlikwidowane i uczniowie ci z niska znajomoscia niemieckiego beda konczyli 12/klasowki i wychodzili ze szkoly z matura nawet
Tak, Małgosiu, kupiłam serwetę – w liczbie dwa… tę drugą, oczywiście , niechcący. Wyskoczyła na mnie znienacka. 😆
Danuśko! Danuśko, oczywiście, Danuśko!!!
🙂
http://fotoforum.gazeta.pl/zdjecie/2209943,3,4,6887,Pisanki–region-lubelski-051.html
O, kochana, takie pisanki to dla Kopciuszka robota… jak już te wszystkie ziarenka pooddziela, to akurat siądzie ze szpilką i woskiem i będzie dłubać…
Kiedyś nawet robiłam różne takie koronkowe robótki, ale mi przeszło. Dzisiaj chodzę na łatwiznę – i wcale mi nie jest w tym lepiej, nawiasem mówiąc.
Nisiu, a gdzie to tak napadają te serwety? 😀
Nisiu,
tych pisanek nikt woskiem i szpileczką nie dłubie. Teraz to się farbuje jajko na intensywny kolor, a potem wiertełkiem czy szlifierką dentystyczną, a może już nawet laserem wzorek preparuje.
W Bułgarii jest zwyczaj, że pierwsza pomalowana pisanka w roku musi mieć koniecznie czerwony kolor – to załatwia kwestię powodzenia na cały rok, szczęścia i w ogóle. Maluje się ją jakoś na początku Wielkiego Tygodnia i podobno dobrze jest ją gdzieś zakopać.
Ależ Nemo, to nieklasycznie!!! Wiertełko! Laser! 👿
Małgosiu, serwety napadają w takim magazynie u nas na rubieży, on się oryginalnie, haha, nazywa Top Shopping i zawiera mnóstwo różnych sklepików dla dziewczynek, tzn. z wyposażeniem domu. Jest w środku sklep z firanami, serwetami i szmatami na powyższe. Och, żebyś wiedziała, jakie agresywne są firany! Człowiek wybiega, gnany resztkami rozsądku. Nędznymi.
Jest też sklep ze skorupami Witeks (to jakiś mutant od meblarskiego Witka) – tam z kolei napadają na człowieka szkła – duże, kolorowe i tanie jak barszcz. Mam tego od nich małą kolekcję, która mi zdobi górę szafek kuchennych. Czerwone, zielone i niebieskie – RGB, podstawowy zestaw. Mogłyby się żreć, ale się nie żrą, bo są bardzo czyste, te kolorki. Dokupiłam dzisiaj dwa niebieskie.
Oraz dwa jajka białe z wymalowaną goryczką i zadowoloną kurę z miną idioty. Może to kogut zresztą. Wygląda jak prezes na bani.
😆
No widzisz Nisiu- dobrze,że zostałaś przepytana na okoliczność
serwet,bo się okazało,że to i owo jeszcze w Twoim wielkanocnym
koszyku się znalazło.
A to znaczy,że to były prawdziwe babskie zakupy 😀
Ciekawe,co tam porabiają Pyra i Żaba,nic nie sprawozdają 🙁
Witam!
To dla cierpliwych.
http://www.spryciarze.pl/zobacz/jak-zrobic-swiateczne-pisanki
Michał- a czy wtorek godz.18.00 to jeszcze początek tygodnia ?
Czy mogę jeszcze zakopać ?
Zakopuj śmiało 🙂 Jakby nie patrzeć, zawsze to jeszcze pierwsza połowa tygodnia. Tylko daj potem znać, czy patent działa 😉
yurek- sam rozumiesz, dlaczego nie robię pisanek 🙂
No właśnie,co innego pomalować całe jajko na czerwono
i zakopać. Lecę malować- mam czerwony lakier do paznokci !
Może wystarczy ?
1133 – jaki ładny kod!
Pepegor,
dzięki serdeczne, przesyłka doszła 🙂
Wsadzę do doniczek za jakiś czas, wszystkie cztery – a do gruntu dopiero po 20 maja, jak tutaj się powszechnie robi. Zobaczę, jak się uda i jakby co, w przyszłym roku podeślę nasiona chętnym.
Nisiu,
Ty nie lataj po sklepach dla dziewczynek, bo zbankrutujesz. Omijaj te z firanami, skaczącymi serwetami – wiesz, ile to prania?!
W chwili odpoczynku między jednym zajęciem a drugim – zdrowie Jotki szklanką piwa. Kciuki mimo spiętrzonych robót były trzymane mentalnie i nadal są.
Trochę odkurzyłam, wytrzepałam, pranie wrzuciłam, zamailowałam tu i tam, rozmowy odbyłam, znalazłam adres, który mi się posiał, „kopnęłam Szweda” (nie w sensie dosłownym, tylko werbalnie) – ile to się człowiek namęczy, a tu dopiero południe mija 🙄
No tak… ale gdzie znaleźć narządko zwane „norzyczkami”? Nie słyszałam 😯
Napisałam. Zamieściłam laudację dla Nisi, opisałm różne śmieszne zdarzenia – i – kod niepoprwny; zeżarło. Ja się tak n ie bawię.
Żabo,
ja sobie utrwaliłam nawyk kopiowania komentarza, zanim nacisnę „dodaj”. Już mi się to kilka razy przydało. Jak zniknie, to ja tylko „jabłko+V” i znowu jest 😎
Nemo – to Pyra taka gamoniowata. Zapomniałam się przedstawić.
Dobry wieczór Blogowiczom – wieczór 😯 przecież jasno jak w dzień. 😀
Lampa naprawiona obiad ugotowany na trzy dni (w tym dzisiejszy, zjedzony), jeszcze mi zostało na dziś „kręcenie” maszynką do orzechów, bo muszę zmielić migdały i gorzką czekoladę ma mazurek wileński.
Zrobiłam sobie małą przerwę na super rozrywkę.
Nisiu, uśmiałam się setnie, jak przeczytałam Twoją przygodę w sklepie dla dziewczynek. 😆 Na mnie się różne rzeczy rzucają tylko w sklepie z drobiazgami do kuchni typu; wycinaczki do cytrusów, słoiczki do przypraw i ziół, fikuśne ubijaczki, itd. itp. No i w spożywczych różne sery kozie i inne. Ja jestem taka minimalistka, bo gdzie to wszystko trzymać, jak ściany w moich „kanciapach” są z betonu a nie z gumy. 😉
Ja też nadal trzymam za Jotkę i męża Aliny. Młodsza już jest po badaniu, tylko wyniki (ponoć) prześlą do rodzinnego i dopiero wtedy się dowie czy wszystko o.k. Mam nadzieję, że tak będzie.
Och, Zgaguniu, na Ciebie też by się rzucało! Fikuśnych ubijaczek może nie było wiele, ale ileż nakryć stołowych!
Jest tam też jeden sklepik dla nadzianych dziewczynek, gdzie mają np. wazy po siedem stów albo po tauzenie… w niebieski wzorek, mniamniuchne… albo włoskie bardzo kolorowe. Na szczęście wszystko za duże do mojego domku!
Pyro, dzieki za laudację, aczkolwiek zeżartą przez System!
Pamiętam o trzymaniu kciuków i dobrych myślach dla wszystkich, którzy zdrowie reperują. Zdrowie wychyle za kilka minut (bynajmniej nie kumysem).
Zgago – czy mazurek wileński to taki, który ma (z grubsza rzecz biorąc) na wierzchu zapieczoną pianę z migdałami, czekoladą i daktylami? Czy też może to co innego?
Wszystko sie nareperowalo. Najpierw pompa glówna, potem samochodzik z gwarancja 12 kilometrów. Potem sciagna. Podobno spodnie szefowi od napraw przez glowe. Nareszcie konczy sie marzec. Jutro robie remanent. Nastepnie poprosze o honorowa tablice gwozdzi do kopyt i podaruje i Starej Zabie.
Podobno kon ma cztery kopyta od malego W takim razie czterokopytny
Toast !
Pan Lulek
Nalałam druga szklanke piwa, na toastową godzinę. Nie rozglądam sie po moim „biurze”, bo to na końcu do sprzątania, poza tym wewnętrzny pokój i chlewik jeszcze może być lekutki. Poza tym chramolę systematyczność.
Na obiad zamówiłam via Jerzor pizzę. Niech zakupi. Ja zrobię jakąś sałatę i cześć.
Zdrowie!
Przepis na mazurek innego rodzaju
Dorotko, właśnie ten, „niebo w gębie”, to za mało powiedziane. 😀
Toast ( jeszcze 4 dni herbatowy 🙁 ) za doskonałe zdrowie wszystkich Blogowiczów z rodzinami i pupilami. 😀
Nisiu, ja też nie mam zupełnie na nic miejsca, do tego stopnia, że w zeszłym roku, gdzieś schowałam koszyczki na zajączka i zdążyłam wszystko przekopać a ich nie ma. Chyba Pożyczalscy maczali w tym palce. Teraz do nich przyjdzie zajączek a do nas ??? 😥
A teraz idę mielić.
… jeszcze przy tej drugiej szklance piwa – najlepszym sposobem na przypadłość opisywaną przez Nisię i Zgagę jest omijanie sklepów! Nie łazić, nie narażać się na pokuszenie! Potrzebny tłuczek do mięsa, z klapkami na oczach pędzimy do sklepu z artykułami gospodarstwa domowego, prosimy personel o pokazanie nam, wybieramy, zakupujemy i prosto do domu, żadne skoki na boki i spogladanie na wystawy!
Zgoda, z kiecą albo tym podobnymi troche gorsza sprawa, trzeba się rozejrzeć po asortymencie. Pewnego razu zachciało mi się kupić mały, czarny paltocik z kapturem (w Polsce to było), wybrałam się z koleżankami Alsy… wróciłyśmy z wielkim sztucznym futrem 😯
Mały paltocik kosztował 5 razy tyle, co okazałe, co prawda sztuczne, ale ładne futro, też z kapturem. A zakupy trwały migiem – no co, uśmiechnęło się do mnie, miałam nie brać?!
Przed chwilą sprawdziłam zawartość szuflady z obrusami. Sztuk 4. Wszystkie polskie, w tym jeden piękny, lniany, haftowany w biały haft i te rzeczy (paskudztwo do prania i prasowania). Lniany sprezentowany, 3 inne kupiłam.
W serwety zaopatruję Bonnie, bo podobaja jej się, no i bez trudu mogłam znaleźć rozmiar na jej wielki świąteczny stół.
Synową też zaopatrzyłam 🙂
mnie tam zadne jaja nie straszne, specjalnie dla Nowego, wyraznie lubi, jak i ja
http://www.youtube.com/watch?v=2ZFr2Fh66zs&feature=related
oni tam wprawdzie tylko frytki i ryby, tudziez inne przyjemnosci, tudziez nie, ale mni, to lepi drzy, niz kumys, przeciwko, ktoremu nie mam nic, oprocz kilometrow, chyba wpadne do Berlina, coby sie podciagnac w jezyku, moze siem przyblizem kumysa? w poprzek maratona, jak mnie nie palma nie opanuje do koncowy
przypomnialo mi sie, ze bylo kiedys o oku, co Gospodarz sie nie odwarzyl, a kilometrow i tak nawalil, warto tak?
a jak tam kumys w czerepie labedzio-myszy podaja na derce ze zdechlego noworodka weza na koniu w galopie tylem do przodu i pod prad,
Był brunet wieczorową porą 😎 Agent ubezpieczeniowy, starszy od nas, ale nic a nic nie siwy 🙄 przyniósł nową polisę do podpisania. Opowiedział o swojej kraksie (dachujące auto ześliznęło się ze zbocza prosto jemu pod koła, jechał 85 kmh 😯 ) i eksplodującym airbagu. Tamten gość nieżywy, agent lekko poturbowany, został mu tinnitus czyli dzwonienie w uszach 😯 Znam miejsce tego wypadku, ca 6 km stąd. Parę osób już się tam zabiło 🙁
W nowym aucie będzie chyba 6 airbagów 🙄
Na kolację szparagi, winegret z jajami, łosoś wędzony.
jaja widze, niejednemu po winegrecie chodza i slusznie
http://www.youtube.com/watch?v=UWZI-03UgVw
Kumysu również nie piłem, ale gdyby była okazja to chętnie.
Natomiast nigdy nie spróbuję tego o czym w podesłanym tekscie.
http://wyborcza.pl/1,75480,7569498,Swieto_brzucha.html
Tytuł jest zmyłkowy, to nie jest o zaginionym w serowej, zataplanej maślanką przestrzeni Brzuchu.
Brzuchu, ahoj!!
Takitamie, na powitanie zagram Ci na tamtamie:
lento – bum, bum, bum, bumtralala, BUM, BUM, BUM!!!!
andante- bumbumbumbumbumbum-bumb.
furioso -bubububbubububuM!
Pisze pisze i nic nie przechodzi, dlaczego?
Moze dlatego, ze chcialam dolaczyc cos z youtube? I nie skopiowalam tekstu, jak radzi nemo.
Kumysu nie probowalam i nie bardzo mam na to ochote.
A Brela moge sluchac zawsze. Dla odmiany chcialam dolaczyc „Je t’appartiens” Gilberta Becaud, ktora jest znana glownie dzieki pozniejszej wersji spiewanej przez Sinatre i Presley’a „Let it be me”.
Dla ciekawych Mongoli, ciekawski reporter właśnie z tego kumysem płynącego kraju :
http://www.wykop.pl/link/329738/mongolski-reporter-z-u1bator/
tu po raz pierwszy.
I po raz drugi :
http://www.joemonster.org/filmy/23805/U1_Bator_TV_Maleman
http://www.youtube.com/watch?v=wUL36_E02Gc
Takitam, dzieki. Chcialam dolaczyc wczesniejsze nagranie, ale pewnie jest zablokowane. Faktem jest, ze pozniejsze aranzacje upiekszyly te piosenke. Sam Becaud spiewal ja pozniej w nowej wersji.
Przyrzekam, to juz ostatni raz!
http://www.youtube.com/watch?v=eMQoSCHibrI
Miałem zadzwonić do Aszysza w sprawie , ale telefon mi wcięło. Szukałem, szukałem i znalazłem . Rano może mi się uda, teraz za późno. Do pracy – mam nadzieję ,że telefon aktualny.
W uszach też mi dzwoni , nie od wypadku tylko od rżnięcia na okrągło. Chyba.
Teraz to zakładam słuchawki. Za późno 🙁
… nie powiem, co zrobiłam 🙄
A trzeba było skopiować! Przyznaję bez bicia, nigdy tego nie robię. No to mam, a raczej nie mam.
Napisałam krótko pod adresem Aliny, że nie przepraszać, tylko wrzucać – kto chce, to otworzy, musu nie ma. Dzięki takim podrzutkom przypomniało mi sie wiele zapomnianych piosenek 🙂
…
http://www.youtube.com/watch?v=QyqkXCrzzQI
Alino, nie wiem dlaczego, ale odkąd pamiętam, zachwycał mnie język francuski. Pewnie dlatego namawiałam „rodzinne” dzieci do nauki właśnie języka francuskiego. Wszystkie trzy skończyły szkolę z poszerzonym programem nauki j. francuskiego i „parlają” jak nakręcone. 🙂 A ja ćwok ni du, du. 😳
W młodości zachwycałam się :
http://www.youtube.com/watch?v=PtXzVFYPkyc
A to nie jest urocze ?
http://www.youtube.com/watch?v=ADNhW0Rj5js
http://www.youtube.com/watch?v=duAk5um3B30
a to?
http://www.youtube.com/watch?v=M28GwjtXWCI
a to ?
Słuchajcie, siedzę sobie w ciepłym miejscu. Poczekalnia -na drzwiach było, więc wszedłem. Ładne miejsce, szkło i aluminium, kanapy, skóra, ale wewnątrz nie ma klamki, samo szkło!! wyjść więc nie mogę.
Stukam, pukam, wołam…nic.
Pewnie wszyscy spią i będę siedział tak jak palant do rana.
POMOCY!!!!
Zachciało się nadawać z innej maszyny….
Powinienem się pojawić w komentarzach o 21,56 i później też.
W Mongolii żle się dzieje, mogą być więc problemy z kumysem.
http://news.mail.ru/incident/3361775/
antek, co za problem, jeśli są kanapy, do tego skórzane, to nic tylko się luksusowo wyśpij. Rano cieć Cię obudzi i przynajmniej do pracy się nie spóźnisz. 😀
Alicjo dla przypomnienia : 😆
http://www.youtube.com/watch?v=unfzfe8f9NI
http://www.youtube.com/watch?v=KEBLD4Mwckg&feature=related
Antek w niedziele nie pracuje, mniemam,
jakby, co to ostatni posilek juz ma
Zgago…
buty na koturnach się wyrzuciło, a takich dzisiaj nie ma 🙁
spodnie można od biedy uszyć… ileż to roboty, kawałek materiału, kawałek starej firanki na te tam farfocle zwiewne – i już!
Muzyka z play-backu jednak 😉
Alicjo, to już nie jest play-back 😉
http://www.youtube.com/watch?v=V8DmgTPuwvM&feature=related
Ja też tak wołam, bo mi się od korbki zrobił odcisk. 👿
Takitamie, dzięki,
będę sobie po kawałku zjadał, tak po 15 sekund.
Ja to nawet i poniedziałek mam wolny!!
Ta kanapa całkiem wygodna…ale walnę w szybę jeszcze raz!
BUM, bum.
No widzicie, dziewczyny? Wtedy na szykowną kiecę wystarczył podkoszulek chłopaka. Teraz też 😉
Antek, jesli trampkiem, to sie niepotrzebnie zapocisz ( patrz maraton ) po nic, jesli kanapa, to na czym spoczniesz po nieskutecznym wyslku, obal sie i jedz po 15 s. beda szli ze swieconka, to Cie znajda, Trwaj!
Twoja troska jest wzruszająca, dedykuję Ci więc piosenkę
mój takitamie:
http://www.youtube.com/watch?v=QBUxO-vEAzU
Trampków oczywista nie zdejmę, tu brak wentylacji.
Za szybą gromadzą się gapie, jest nieźle…..
Gaszę światło i idę spać.
Życzę Blogowisku dobrej nocy i spokojnej nocy. 😆
Tu Stara Żaba Właściwa.
Pyra kopci jak komin fabryczny i kaszle. Mówi, że jej z tym dobrze.
Zaraz na drzwiach wchodowych przykleję napis:
This is a non-smoking area.
Żabo, Pyro, Blogu – dobrej nocy!
Stara Żabo,
dopiero teraz na to wpadłaś, żeby napisać i wywiesić? I radzę w kilku językach, w tym po polsku, żeby nie było wykrętów – języków ja ci nie znam 😉
Śpijcie dobrze śpiochy, idę poczytać i też spać… znowu Łysy mnie obudzi nad ranem, chyba, że się zachmurzy.
Dobranoc!
Pyra oprócz tego, ze pali i się dusi (…to lubię, rzekła, to lubię…), usmażyła po prostu boskie wątróbki kurzęce na obiad. Do tego resztka 🙁 wina od Nisi. Mogłam spokojnie wypić, bo samochód mam w warsztacie.
rzeczywiście wszyscy śpią.
Dobranoc, ja gaszę
🙂
To ja zapalam znowu!
Ja nie.Przed snem nie wypada.