Wcale nie na pierogi
Listonosz przyniósł mi prenumerowany dwumiesięcznik czyli „Magazyn Wino”. W pobieżnym przeglądaniu wypatrywałem tekstów, które będę czytał w pierwszej kolejności i takich, które Wam w skrócie przedstawię w blogu. No i trafiłem momentalnie na artykuł w nowej rubryce pisma poświęconej działaniom Slow Foodu, a autorem tego smakowitego utworu jest nasz blogowy Brzucho – tu występujący jako Gieno Mientkiewicz. A tekst dotyczy nowej pasji Brzucha czyli serów. Stał się on jednoosobową komórką CIA, FBI, ABW i CBŚ razem wziętych i śledzących polskie wytwórnie serów. Miałem okazję skorzystać z tej jego pasji. Podczas seminarium na temat produktów regionalnych zorganizowanego przez francuską instytucję Sopexa z udziałem polskich producentów Brzucho zaprezentował kilkanaście gatunków serów z małych wytwórni z Polski północno-wschodniej. Smak tych serów był naprawdę zachwycający. Warto więc poczytać co Gieno ma na ten temat do powiedzenia i ruszyć jego tropem: „Niestety, trzeba sobie uświadomić, że to nie sery do nas przyjdą, lecz to my musimy się do nich pofatygować. Przypomina to trochę szukanie igły w stogu siana, ale przynajmniej z daleka widać stóg.
To jest kosz regionalnych produktów ale nie ma już serów Brzucha, bo je zjadłem
W przypadku serów widać na łąkach krowy, kozy, owce. Weźmy na przykład krowy. Podlasie słynie trzema serami, a właściwie serowymi markami. Swojski koryciński, dojrzewający z Wiżajn, narwiański. Zdobyły sobie zakładkę w naszej pamięci, ale też wciągają w pułapkę etykietek, bo nie wszystko, co tak nazwane, jest dobre. Szukajmy wokół Korycina, we wsiach Gorszczyzna czy Szumowo, gdzie robią wyśmienite sery korycińskie, w wielkich, ponad czterokilogramowych spłaszczonych kulach. Zwarte, sprężyste, o przyjemnej w dotyku skórce i miąższu koloru świeżej słomy usianym drobnymi dziurkami. Kiedy się je kroi, wydzielają przyjemnie świeży, kwaskowy, lekko masłowy zapach. W ustach otwierają gamę smaków kwaśnych i pikantnie słonych, zakończonych delikatnie gorzką, cierpką nutą. Poszukajcie rodziny Łukaszuków.
Gdy przyjdzie wam smakować serów z Wiżajn, uważajcie – wytwórców jest ponad dwudziestka, a swoje dojrzewające sery obficie mieszają z suchymi ziołami. Jak ktoś lubi, proszę bardzo, ja wolę poszukać śmietankowego (zazwyczaj nazbyt młodego) i pozostawić go do dojrzenia. Jeśli ktoś wytrzyma miesiąc, ser odpłaci mu wciąż świeżym smakiem, lecz bez serwatkowej namolności. Najlepsze są od Barbary Zeliszczak lub Jadwigi Racis. A są jeszcze przecież sery narwiańskie, wytwarzane w gospodarstwach rozsianych malowniczo wzdłuż Narwi, we wsiach Rogowo, Pańki, gdzie krowy swobodnie przepływają odnogi rzeki szukając wyjątkowych pastwisk na wysepkach oblanych wodą. Słynne są tam sery państwa Sakowiczów. A gdyby udało się wam dotrzeć nad Hańczę do Bachanowa, do Thomasa Nottera i będziecie mieli szczęście kupić jego dojrzały ser o głębokim słodkim smaku, będziecie w siódmym niebie.
Ser, który znalazłem w internecie (bo trzeba wam wiedzieć, że warto czasem przeczesać w swoich poszukiwaniach Allegro), to Kreuzer – ma nie tylko własną nazwę (wciąż rzadkość wśród polskich serów), ale i oryginalny smak. Dojrzewany przez miesiąc – nawet jeśli z ziołami, to dodanymi z takim wyczuciem, że lepiej nie trzeba. Ten rok był jego rokiem, zgarnął wszystkie laury, jakie były do zgarnięcia. Doceniono ser, gdzie maślany smak dominuje nad serwatkowym, z początku słony w kierunku kwaśnego, ale też pikantny.
Warto wspomnieć jeszcze o np. Wańczykówce na Dolnym Śląsku czy tak świetnych serowarach jak Thorsten Buth w Jonkowie i Symonowiczowie w Praslitach na Warmii. Wróżę im dobry przyszły rok, podpowiada mi to potencjał, jaki drzemie w ich serach – bardzo wonnych, lecz delikatnych w smaku.
(…) Sery z Frontiery to już klasa sama w sobie. Mała Zagroda w mazurskich Warpunach, dwoje zapaleńców, kilkadziesiąt zwierząt, a efekt? Wyjątkowe sery, dojrzałe, o skoncentrowanym smaku, doj?rzewające przez rok, ale i gama świeższych, również krowich. Mało kto wytrzymuje z nimi porównanie. Ale są tacy, jak choćby pan Sidorkiewicz ze wsi Zagony spod pomorskiego Bytowa. Jego kozie sery przywodzą na myśl wapienne skały, tak są kruche, ścisłe. Już malutki kawałeczek, bo jak inaczej nazwać kęs wielkości połowy paznokcia, potrafi wypełnić usta smakiem na długi, długi czas.”
Kto chce wiedzieć więcej, niech pogada z Brzuchem, albo kupi listopadowy numer „Magazynu Wino”. A ślimak (symbol Slow Foodu) poleca tam sery wcale nie tylko na pierogi.
Komentarze
Witam,
miłego dnia, pomyślnosci na cały tydzień 🙂
No i masz, zawsze mnie ktoś wyprzedzi! Witaj! A dlaczego na cały tydzień? Nie będzie Cię i na zapas życzysz? Ja się dołączam.
Gospodarz to potrafi humor zepsuć. Narobił apetytu tymi serami, roztoczył wizję bogactwa smaków i zapachów, a tu w lodówce żałosne szczątki wyrobów seropodobnych, którymi z lubością raczy nas handel. Jak bym była Żabą, to bym się pochlastała. A o Wańczykówce na moim Dolnym Śląsku pierwszy raz słyszę – idę pogooglać
Miałam okazje przeczytaj artykuł w Magazynie Wino kilka dni temu. Zaskoczyłam mnie różnorodność polskich serów. Na co dzień kupuje je od zaprzyjaźnionej Pani Sąsiadki która ma małe gospodarstwo rodzinne.Za każdym razem sery maja inny smak, czasami sa również wędzone. Jak uda mi się kupić bornie świeżego mleka to nastawiam cześć na kwaszenie i sama robie twaróg. Kilka przepisów przekazałam mi Babcia .
Marągu,
moją ukochaną piosenką o Berlinie jest piosenka wykonywana przez Leszka Długosza, z jego muzyką do słów Tuwima „Berlin 1913”.
Ofiarowuję Ci ją, niestety bez dostawy, bom niegramotna. Wyyoutubuj ja sobie sama, sorry, chyba, że Ktoś z Szanownych Państwa Blogowiczów zrobi to dla Ciebie. Miłego dnia, miłego począdku i środka tygonia, bo o końcówkę to my już z Pyrą i moim ślubnym zadbamy osobiście 🙂
Alicjo, Jolinku,
wielkie dzięki za Okudżawę, Czarny Kot może być również w wykonaniu Sławy Przybylskiej, please 🙂
Krysha,
na cały tydzień, bo to początek tygodnia, a potem cóż to szkodzi ponawiać życzenia codziennie?
Dopiero w piatek jedziemy z Pyrą do Morąga, więc zdążę się tu jeszcze parę razy pokazać 🙂
Dzień dobry!
Czekałem na tekst o serach i nie zawiodłem się.
Brzucho, szapobasy do samej podłogi!
Zmartwiłem się troszki, że te sery do nas nie przyjdą.
Może by tak wziąć urlop i umówić się z Brzuchem na rajd po serowarskich zakątkach? Tylko czy byłoby to racjonalne, bo już sam nie wiem…
Z jednej strony tak, bo te sery ponoć do nas nie przyjdą. Z drugiej strony niekoniecznie, bo serów i u nas dostatek. Tak czy siak: przyjemności wyprawy z Brzuchem za przewodnika nickt by mi przecie nie odebrał.
Napisałem „nickt”? To niech tak już zostanie. Zgłaszam niniejszym kopyrajta na „nickt” 😉
Poszukałam i się zawstydziłam, bo to zaledwie ok. 30 km ode mnie. Trzeba będzie się wybrać i posmakować.
A tu jest Długosz: http://www.youtube.com/watch?v=IOJxQMivblg
Jotko,
Tu Sława Przybylska i Czarny kot:
http://www.youtube.com/watch?v=f3n_mjr9Nbs
Zgago,
ja bym nie ujmowała sprawy tak ostro, chodzi mi o karmienie ptaków, zwierząt. Z całą pewnością jest w tym rodzaj bezmyślności. Niemniej sądzę, że robią to głównie ludzie samotni, starsi. Sądzę, że jest to motywowane przede wszystkim potrzebą zastępczych bliskich relacji. Może się mylę, ale kiedy jeszcze mieszkałam w blokwisku, miałam okazję patrzeć na twarze tych ludzi. One w większości przypadków nie promieniowały szczęściem. Zgoda co do tego, że nie jest to najlepsze dla ptaków. Niemniej z nazywaniem tego głupotą chyba bym się wstrzymała. Widzę w tym bardziej złożony problem.
Miłego, piernikowego dnia. Ja Wam nie zazdroszczę samego faktu „mienia” pierników, ale radości z ich pieczenia: zapachów, zabawy przy dekoracji 🙂
Krysha,
dziękuję 🙂 odrazu milej i raźniej.
A o kopyrajtach to teraz na poważnie. Chciałabym zastrzec znak zwiazany z działalnością naszego UTW. Nie mam jednak bladego pojęcia, jak się to robi. Będę wdzięczna za wszelkie sugestie, rady, podpowiedzi 🙂
No nie wiem, Jotko, czy to takie proste, bo tanie, to na pewno nie jest. Tu pierwsza informacja, jaką znalazłam: http://www.logo.specjalista.waw.pl/.
A tu dodatkowe informacje: http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/312523,zastrzezenie_znaku_firmy_kosztuje_550_zl.html
Oczywiście, Czerwony Kapturek za mnie, zapomniałam, że dwa linki na raz nie przejdą i komentarz czeka na akceptację. To są linki z informacjami o zastrzeganiu znaków:
1. http://www.logo.specjalista.waw.pl/.
Jotko, od tego jest Urząd Patentowy:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Znak_towarowy
Koszt (wg. naszych stawek) od ok 1000 euro (na kraj) lub 3000 euro (na Unię).
2.http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/312523,zastrzezenie_znaku_firmy_kosztuje_550_zl.html
Przepraszam, nie wyszło:
2. http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/312523,zastrzezenie_znaku_firmy_kosztuje_550_zl.html
jotko,jak wczoraj npisałaś człowiek jest zasadniczo irracjonalny,dlatego podejmuje decyzje i działania w 90 procentach przypadków mające inne pobudki niż ‚czyste’ uzasadnienie intelektualne. Racjonalność polega na tym, że korzystamy z pozostałych 10 procent. Racjonalizm zaś to obrona owych 10%.
Jotko, zdaje się, że niechcący podwoiłem stawkę.
Tu jest namiar na ofertę w Niemczech:
http://www.markenschutz-online.net/?_kk=markenschutz&gclid=CMKc5vLqw54CFWlr4wod4T3apg
czyli koszty rejestracji znaku na Niemcy:
ca. 200 euro za wspomaganie plus 300 euro za rejestrację
a na zakres Unii:
ca. 550 euro wspomaganie i 900 opłaty rejestracjacyjne.
W Polsce może być tańsza konsultacja.
Ale nie musi…
paOlOre,
ja to przeczytałam, mnie jednak nie chodzi o znak towarowy tylko o nazwę. Załatwianie znaku towarowego trwa ca 18 miesięcy i sporo kosztuje. Być moze są inne procedury jeżeli chodzi o załatwianie nie o towar, tylko o nazwę i znak. Być może zadaję głupie pytania, bo jak pisałam, jestem ciemna w tej sprawie. Niemniej trzeba zrobić pierwszy krok, miejcie proszę cierpliwość do moich nieporadnych pytań.
Krysha,
teraz wzywaja mnie obowiązki i musze wybywać z domu, ale po powrocie doczytam sumiennie.
Wczoraj a właściwie to już dzisiaj pjawiła się przy stole Łania. Twierdzi, że jest zalewdiw podrostkiem a przemawia jak Łania z dużym doświadczeniem życiowym i mądrością. Już robię miejsce przy stole, bo to stół dla wszystkich sympatycznych zwierząt. I ludzi też. Witaj!
Niby juz dawno po świcie a literówki wpadają jak by był zmrok. ZALEDWIE winno być tam wyżej.
Oooo, Gospodarz jest bardzo uważnym czytelnikiem, szacuneczek. A to to opóźnione ukazywanie się wpisów nowych blogowiczów powoduje, że są „przegapywani”, co ich frustruje, bo czują się zignorowani (przynajmniej ja się tak czułam). Witaj, Łanio, już Cię lubię.
A nie dostrzegłaś Krysho wczorajsze wyjaśnienia w kwestii rankingów blogowych? Były wystarczające?
witam o deszczowym poranku stałych i nowych gości …:) …
ja też podziwiam Gospodarza za to, że pełni tak uważnie swoją rolę … 🙂
ach Brzuszek do nas mało zagląda to Pan Piotr nam go przyprowadził do stołu i to jeszcze z serami do wina … 🙂
Witam serdecznie Gospodarza, TWA, no i oczywiście Łanię, życząc wszystkim wspaniałego dnia. 😀
Łanio, już Gospodarz dostawił ławę, ja też się „ścieśniłam” z przeogromną radością. 😆
Gospodarzu, a nie mógłby Gospodarz poprosić Brzucha, żeby poszperał za dobrymi serami w bliższych okolicach Górnego Śląska ? Ja tak uwielbiam dobre sery, szczególnie kozie i pleśniowe, takie, co same przychodzą powiedzieć; zjedz mnie 😉
Zupełnie nie mogę pojąć, dlaczego na naszych targowiskach nie ma choć jednego kramu (?) z własnymi wyrobami małych wytwórni – choćby ze Śląska Cieszyńskiego.
Witam wszystkich serdecznie.
Dołączam się do prośby Zgagi, i proszę Brzucha o poszperanie za serami również w okolicach zachodniej Małopolski.
Potwierdzam że sery z Wiżajn są pyszne, ale mam do nich trochę daleko…
Oczywiście dostrzegłam, Gospodarzu, i nawet zaczęłam kombinować w swoim małym rozumku, co to znaczy najczęściej czytane? Wejścia na blog są liczone czy co? Widocznie my wchodzimy z gadaniem, a u Passenta milcząco. Ale nasz sympatyczniejszy, choć przyznam się, że inne też czytuję.
Łanio, lubię Cię za te serwetki i sztućce.
Jotko, Jotko!
„Tylko nazwa” to też już znak towarowy.
Bo znak towarowy może być wyrażony przy pomocy tekstu, grafiki, dźwięku, ba: nawet zapach skoszonej trawy można zastrzec.
No i oczywiście posuwam się nieco, bo – jak zauważył Piotr Gospodarz – przy stole pojawiła się Łania, czyli „subfix” (w odróżnieniu od innych prefiksów, postfiksów, przedrostków i wyrostków).
Witaj Łanio 🙂
krysha system rejestruje każdy komputer raz na dobę … jak w akcji
http://www.pajacyk.pl/
Krysha, no właśnie, ja też czytam blog p.Passenta i p. Paradowskiej, ale już dawno przestałam czytać wpisy – za dużo tam „nawiedzonych, jedynych sprawiedliwych”, więc po co mam się denerwować ? A u Gospodarza, niczym u Pana Boga za piecem i człowieczek się nauczy nowych rzeczy, poogląda Świat, pogadulka z sympatycznymi i życzliwymi ludźmi, no po prostu ….. , nic więcej, bo rozklejanie się z rana nie jest zdrowe. 😆
Jolinek51, dzięki bardzo, nie wiedziałam, a teraz – wiem! I to jest konkretny zysk. Zgago, no widzisz, ja już dawno mówiłam, że pod Zgagą – miła, sympatyczna, ciepła osóbka. I to zdrobnienie wcale nie jest złośliwe, nie myśl sobie.
Słuchajcie, wykopcie mnie, błagam, mam do sprzątnięcia całą kuchnię po remoncie (te pyły w szafkach, naczyniach i na półkach), z pięćdziesiąt zapylonych kwiatków w doniczkach do prysznicowania (w tym sporo pnączy) itp., a ja tu siedzę już dwie godziny i pleplam. I powiem, że wcale mi się nie chce, czyli wg Alicji jestem leniwiec pospolity. Może dlatego, że dzień piękny, wiosenny w wyglądzie i chciałoby się czegoś więcej niż zwykłego utykania po chałupie. Pomyślę i może wykopię siebie i chłopstwo na jakiś wyraj.
W zeszłym roku na Zjazd Blogowy Brzucho przywiózł kilka polskich serów, bardzo interesujących w smaku, takich subtelnych 😉 I już wtedy była mowa o tym, że złą ich stroną jest, że nie mają nazw. Jak je w takim razie reklamować?
Trzeba by zaapelować do tych serowarów, żeby coś wymyślili. A może my im wymyślimy? 😉
Co zaś do sera korycińskiego (też wtedy był), to, Gospodarzu, zaraz koło naszej firmy widziałam w sklepie warzywnym wywieszkę, że takowy tam sprzedają. Jeszcze nie kupowałam 🙂
U was, Doroto, to są dopiero postępowe warzywne 😉
U nas serów wprawdzie wbród, ale nickt nie oferuje ich w warzywniakach.
To co, ogłaszamy konkurs na nazwy? Brzucho! Jesteś tu?
Parę dni temu pisałem, że Brzucho w polskich serach jest ekspertem. Kiedys podawał adres internetowym, pod którym można było sery zamawiać.
Ja tymczasem zamiast serów jem konfitury. Mam jeszcze pół słoiczka od Zjazdu. Ale w piątek przyszły 3 od Żaby, więc przestałem tamte oszczędzać i sobie nie żałuję. Żabo, pięknie dziękuję i podziwiam staranność zapakowania.
Nie będę się rozpisywał, bom nie w humorze. Św. Mikołaj dopisał i przyniósł mi wszystko, o czym marzyłem (oczywiście uwzględniając możliwości Świętego), a także Ukochana na Św. Mikołaja nie może narzekać. Jednak wczesnym popołudniem urywałem złamaną gałąź na brzozie. Wyrastała z drzewa na wysokości około 8 m, a długości miała około 4 m. Nie chciałem odkładać pozbycia się jej, żeby nie było jakiegoś nieszczęścia. Ciągnąłem za koniec z drabiny, ale nie bardzo się chciała do końca urwać, więc się na niej trochę pohuśtałem do skutku. Nie pomyślałem, że mogę nie zdążyć puścić tego końca zanim mnie pociągnie. Trawnik okazał się twardszy niż mogłem przypuszczać.
Nic się nie stało, ale dzisiaj o oparciu pleców o fotel nie ma mowy, a ze spaniem też były kłopoty.
Brzucha sery tez mialem mozliwosc zakosztowac jak zapodala Dorota na II zjezdzie pod Pultuskiem. czesto wracamy z Przyjacielem w rozmowach do miejsca gdzie Gospodarze stworzyli bandzie blogowej nastroj, który wspominac bedzie milo jeszcze dlugie lata.
Brzucho dojechal z lekkim opoznieniem. w ramch rekompensaty przywiozl serow pare rodzajow. wsrod nich moj ulubiony kozacki. szczerze klepiac, bylbym w stanie zaprzyjaznic sie z nim i jadac go znacznie czesciej, gdyby nie jedna wada jaka posiada ten ser. jest niedostepny na terenie Polski, nie mowiac juz o tym by podawano go gdziekolwiek w barach.
wytrzymam jeszcze te dwa tygodnie z hakiem by w przydroznym barze na fuercie skorzystac z bogatego menu i skromnie zamowic dzbanek wina a do niego kozacki ser na drewnianej desce.
bardzo mlode sery maja bardzo delikatny aromat i konsystencje, czuc w nich jeszcze kozackie mleko. na temat ich bukietu mozna sporo klepac. jednym moga byc te sery za intensywne. inni nie maja odwagi ich ugryzc i pomlaskac jezykim po podniebieniu i przelykaja toto dostajac przy tym wytrzeszczu oczu.
moje galy tez juz takich widzialy
Mamy Sarenkę, a doszła Łania. Tymczasem jeleni ani koziołków nie widać.
witaj w klubie polamancow Stanislawie 😆
to samo chcialem klepnac. blog sie zmienia coraz trudniej o jelenia
😆
A tu bajka o serach z sasiadki Fuerte
W Polsce są bardzo dobre sery tylko nie można ich nigdzie dostać.
Ja już to kiedyś przerabiałem…
Z tym TWA to miała dziewczyna nieco racji.
Jeżeli nawet nie miała racji to przynajmniej rozumiem skąd takie odniosła wrażenie. Tyle tego szczebiotu tu na blogu ostatnio, że strach wchodzić i pisać. Za to statystyka ma sie dobrze…
Dzień dobry Szampaństwu.
I ja tam byłam, serów próbowałam…(tu się rozmarzam…). Wyjatkowo pamietam ser, który PaOlOre zaprezentował, ten do którego było specjalne wino białe, lekutko słodkawe.
A tu „na składzie” gouda i mozarella tylko, po tym drugim holenderskim nawet smród nie został 😯
Idę sobie kromuchę…
Wczoraj Alicja zastanawiała się dlaczego tak chrzęści między zębami podczas jedzenia tego holenderskiego sera. Może pastwiska na których żywiły się krowy położone były na glebach piaszczystych?
paOLOre,
dzięki za wyjaśnienie 🙂 przecież przyznawałam się bez bicia, że w pewnych sprawach to ja jestem ganz nie gramotna 🙁
Witaj Łaniu,
miło Cię widzieć przy stole 🙂
Stanisławie,
wyrazy współczucia 🙁
Co do rankingów blogów, to rzeczywiście odnotowywany jest sam fakt wejścia na blog.
Ja jestem zdecydowanie zwierzęciem politycznym. Lubię dyskusje na tematy wyłączone z tego blogu. Na blogi polityczne wchodzę często, śledzę w miare uważnie dyskusje, ale zabieram głos coraz rzadziej. Męczy mnie poziom agresji a chwilami zdarza się nawet pospolite chamstwo. Szkoda, bo chętnie zagadałabym o tym i owym.
ASzyszu,
postawiłeś bardzo ciekawą tezę w kwestii chrzęszczenia. Spróbuj może to rozwinąć, a jak już zdobędziesz Nobla, to chętnie pomogę Ci w wydawaniu kasy, jakbyś nie wiedział co zrobić z jej nadmiarem 🙂 🙂 🙂
W tym roku w Danii widziałam taki uroczy obrazek: autostradą pod prąd biegły sobie całkiem urodziwe krówki, za nimi młodzian w mundurze policjanta, wykrzykujacy coś do komórki (?), krótkofalówki (?). Młodzian wygladał na ledwie żywego a krówki wręcz przeciwnie.
Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musieli otworzyć jakis lazaret dla blogowych połamańców – przeczytałam właśnie wszystko do tyłu.
Stanisławie, przyjmij wyrazy, trzeba się było wcześniej puścić 😉
Arcadius, a jak Twoje członki? Kuruj się! 🙂
A propod serów, mówiłam juz wczoraj, że u nas generalnie sery nie są tanie, a importowane po droższej stronie, na przykład stilton – 80$ za kg.
Gospodarzu
Jerzor pyta, czy jest jakiś francuski ser żółty, godny polecenia, bo on tylko zna te typu brie i cammembert.
ASzyszu,
żebyś wiedział, trzeszczy w tym vlaskaasie, jakby kto cukru-kryształu nasypał, na szczęście nie smakuje słodko.
Powitania dla wszystkich nowych biesiadników.
Gdzie jest Brzucho?! Tu się o serach gwarzy, a eksperta wcięło!
Zrodelko, wstawilas Twoje wpisy pod starymi tematami.
Szyszu, czy Wy Szwedzi tez znacie Schwedentrunk, ktorym mnie obdarowal Mikolaj, z korzeniami rabarbaru, kamfora i innymi specjalami?
Alicjo,
ten ser, do którego tak wzdychasz, to Kracher Grand Cru.
Niebieskopleśniowy, doprawiany słodkim Kracherem właśnie (Trockenbeere).
Rzuciłem okiem w internet i widzę, że innym takoż tęskno do tego rarytasu:
http://chowhound.chow.com/topics/629978?tag=footer_recommendation%3bboard_discussion_module_small
Störungsquelle pisze:
2009-12-07 o godz. 12:12
odnalazłam Twoje wpisy przy zaprzeszłych wpisach Gospodarza. Uważnie przeczytałam o tym co robisz/robicie. Gratuluję, podziwiam i trzymam kciuki 🙂
Schwedentrunk?
Znamy, oczywiście. Nikt tego świństwa tu jednak do ust nie bierze – wszystko idzie na eksport do Niemiec.
😆 i laduje toto w charlottenburgu 😆
żeby podnieść statystyki to każdy kto ma więcej komputerów w domu lub w domu i pracy powinien raz kliknąć z każdego a potem pisać z jednego … 🙂
tak to bywa przy stole Andrzeju, że tak bywa …. 😀
Stasiu biedaczku teraz żona może Ci masaże robić …. 🙂
Dzięki, PaOlO,
zapisałam sobie. W Toronto maja taki sklep – sery świata, tylko z serami, pewnie tam znajdę.
paOlOre na moje xxx podniebienie to byl on zbyt delikatny. ten ser ma sie rozumiec 😉
nic wiecej nie mam przeciw kracher grand sru
Pana Lulka chyba internet opuścił na jakiś czas …
Pawełku a co to był za ser co go u Ani na urodzinach posmakowałam … się go tak skrobało z pudełeczka … bardzo dobry był … 🙂
Białe kryształki w starszym, twardym serze świadczą o jego dojrzałości i wieku. Składają się z soli i białka i powinny rozpływać się na języku pozostawiając bogactwo całego smaku i aromatu. Takie sery należy kroić bardzo cieniutko (np. alpejskie) lub łupać w malutkie bryłki (np. parmezan).
cześć Bando!
a to Gospodarz utrafił w moją domową obecność
w nocy wróciłem z dziesięciodniowej rajsy
byłem w trzech miejscach, wszędzie przeprowadzałem kulinarne warsztaty
w Szczecinie dla ucznów gastronomika (morskie potwory itp)
w Łodzi dla klientów ERY (kacze piersi w szampanie, gruszki na kozim serze..)
w Grucznie dla tu-tambylców (wiślane ryby, trocie, łososie, karasie..)
a tu proszę, Gospodarz wywołał mnie do tablicy
:::
ten artykuł w WINIE, to trochę pokłosie degustacji
jaką z nimi swego czasu przeprowadziłem
mieliśmy dobierać wina do naszych serów
:::
chciałbym uspokoić rozżalonych niemaniem serów
od przyszłego roku, ruszam z internetowym butikiem serowym
będzie można kupić sery przeze mnie sprawdzone i sprowadzone
:::
a jutro jadę z odczytem (o serach) do Ostrołęki
odwiedzę Misia Kurpiowskiego
…i państaw Mąków, co robią kozie sery
Te krysztalki sa tez w dojarzalym, zoltym, holenderskim i bardzo smacznym serze chyba dobrze napisze geitenkaas, ktory tez juz dotarl do Niemiec.
Madry narod ci Szewdzi, zeby swinstwa na innych sedowac i jeszcze forse na tym robic.
Dziekuję za wyrazy. Wiem, że w serach Arcadius biegły, ale głównie w dość egzotycznych. Oczywiście kryteria egzotyki mogą byc różne, ale dla mnie większość wysp śródziemnomorskich to już egzotyka, tym bardziej atlantyckich.
Francuzi maja bardzo dobre sery żółte. Do ulubionych należy gruyere, jak sama nazwa wskazuje – szwajcarski, ale Francuzi nieźle go naśladują. Można też czasem dostać „francuski ementaler”. Nie wiem, jak się to ma do zastrzeżonych nazw.
Bruksela narobiła tu sporo zamieszania. Najpierw prawo do różnych nazw skrajnie ograniczyli, potem wiele nazw pozwolili używać prawie bez ograniczeń. Oczywiście w każdym przypadku obowiązuje określona dyrektywa regulująca użycie nazwy i okreslająca warunki techniczne wyrobu. Z tego co widzę, camembert, niegdyś ściśle reglamentowany, teraz może byc produkowany prawie przez każdego, byle te warunki techniczne były spełnione. We Francji chroniona jest nazwa „Camembert de Normandie”. Na takich zasadach jak apelacje winne. W innych krajach bywa camembert z pasteryzowanego mleka i nikt się nie dziwi.
Alicjo – jak wiesz Francuzi mają 365 ( a właściwie to zdecydowanie więcej) rodzajów serów godnych polecenia i spróbowania.
A tu taka strona do poczytania :
http://www.fromages.com/cheese_library.php
Co do mnie, to od ostatniego czwartku do soboty jadłam na
Podhalu twaróg wykonany przez moją kuzynkę.
Smak maślany, palce lizać !
Świetny pomysł z tym serowym sklepem, Brzucho! Klientów Ci chyba nie zabraknie! 🙂
A Miś już się pewnie gotuje! 🙂
Powieszę się. Pisałam prawie godzinę. Notki do Misia, ASzysza,Jotki i Gospodarza. Rozpisałam się o filmie dok. p. Drzazgi z kręcenia obrazu Breugla przez Lecha Majewskiego we współpracy z Melem Gibsonem i okazało się, że kod niepoprawny. Nie piszę więcej, bo mnie trzęsie, chociaż żadnej jadowitej zwierzyny na horyzoncie
A tyle razy tu powtarzają:
Ctrl-A, Ctrl-C, Ctrl-V
Wcale nie na pierogi….
Danuśko,
dzięki za sznureczek – Jerzor pyta, czy masz jakiś żółty do polecenia „od siebie”, no i chyba musiałby być w miarę popularny, żeby go znalezć u nas na wsi.
Alicjo sprobujecie ten ser gorski z Austrii – Bergkaese, jest bardziej pikantny i dojzaly niz gouda z lepszym posmakiem
Dziendobry po weekendzie.
Chcialabym zauwazyc, ze Gouda, goudzie nie rowna. Moze byc mloda, wylezaly, bardziej wylezala i oczywiscie stara. Moze byc z pasteryzowanego albo swiezego mleka. Kazda smakuje inaczej.
Narobiliscie mi (szczegolnie Alicja i Nemo) smaku na stary holenderski ser. Nic to do lutego jakos wytrzymam. Jeszcze kawalek sera lezy sobie w zamrazarce i czeka na swieta.
Tylko mi tu prosze bez okrzykow, ze jak to ser w zamrazarce. Owszem w zamrazarce i pomidory w lodowce. U mnie zimy i chlodu nie ma, sklepu za rogiem tez nie.
Serow Brzucha tez bym sobie sprobowala. Poki co odkrywam lokalne sery. Dzieki wizycie u kosmetyczki (zawsze najlepsze zrodlo informacji) odkrylam rolnika, ktory co 2 tygodnie przyjezdza do Kampali i sprzedale co wyprodukowal. W ten sposob mam zrodlo znakomitych serow z koziego mleka (w piatek bylam tam 1/2h po jego przyjezdzie i dostalam ostatnia „kozia” fete, 18go bede tam punkt 9, bo ten ser po prostu rozplywa sie w ustach). Twierdzi on rowniez, ze produkuje wylezala goude. Za tydzien bedziem probowac, czy sery krowie lokalnej produkcji dorownuja serom kozim.
Pyro,
nie wieszaj się, zadzwoń! Ja mam dzisiaj dzień z takich „pod górkę”.
Jak to kiedyś spiewała Sipińska: „są takie dni w tygodniu, gdy nic mi się nie układa” .
Wiele szwajcarskich serów próbuje zagwarantować sobie apelację AOC, ale EU i USA ignorują te starania i produkują gruyere i ementalera po swojemu. Doszło do tego, że najlepszy ementaler pochodzi z Finlandii 😯
Kto jednak chce jeść naprawdę dobre sery, temu polecam Le Gruy?re Premier Cru – dojrzewający 14 miesięcy, pochodzący gwarantowanie z kantonu Fryburg, 3-krotny zdobywca World Cheese Award w Londynie… Tego nie dokonał żaden ser na świecie. Żaden Francuz mu nie dorówna 😎
Inny, tym razem z chronioną apelacją, to Tete de Moine czyli „głowa mnicha”, o którym była tu już kiedyś mowa. Do krojenia potrzebna jest tzw. girolle.
Z francuskich to może dobrowolnie jadłabym Comte, Cantal i Vacherin Mont d’Or, owcze sery z Korsyki i różne kozie, ale to nie „żółte” 😉
Udalo mi sie przyspac a tu mgla z samego ranca. Definitywnie skonczylem z ogrodem. Byle do wiosny. Jade na zakupa. Jednak kupie cos dla ptaszorów. Robie krok w kierunku poprawy stosunków.
Pieknego dnia zyczy wszystkim.
Pan Lulek
O smaku serów można dyskutować bez końca, nie każdemu podniebieniu podoba się to samo, ale jest kilka cech charakteryzujących sery kiepskie i niewydarzone. Konieczna jest oczywiście degustacja, ale nie dajcie sobie wmówić, że dobry jest ser, który ma posmak gorzki, mdły, zjełczały, stęchły, konsystencję piaszczystą, mączystą, smarowatą, oślizłą…
Eska odżyła na tyle, że teraz ona mi sprawozdaje co na blogu się dzieje.
Goście juz się zapakowali, jedna część (ta co zostawiła psa) wzięła konfitury i dżemy, druga zaś, ta towarzysząca – resztę tortu, a już miałam nadzieję, ze zostanie.
Teraz sobie padnę. Młode psy już padły, bo od rana ganiały po podwórzu taplając się w błocie.
Stanisławie, cieszę się, ze konfitury doszły całe a Ty pozytywnie zaliczyłeś test na osteoperozę, choć przykro, ze w taki bolesny sposób.
Alicjo- to powiem Ci na ucho,bo Osobisty,tak jak wszyscy
Francuzi uważa,że sery żółte twarde to nie są prawdziwe
sery, że ja lubię gruyera i ementalera,ale one raczej są
szwajcarskie niż francuskie,chociaż :
http://www.paturagescomtois.com/?a=106
Albo sery typu tomme :
http://en.wikipedia.org/wiki/Tomme
I być może powyższe znajdziesz też u siebie na wsi (?)
Witam, Szanowne Blogowisko!!!
Dziękuję za pamięć i żczenia!!!
Nareszcie wyrwalam się z objęć choróbska i otworzylam szeroko oczy i spostrzegłam, że mimo deszczu świat jest piękny i kolorowy. Stara Żaba sprawozdawała mi co ważniejsze wydarzenia blogowe, także byłam na bieżąco.
Łania kontra Sarenka – ciekawe!!!
Andrzeju!!!
Ludzie, którzy kochają jedzenie są raczej pogodnie nastawieni do świata, rozmawiają ze sobą i wymieniają poglądy, a nie wkładają kij w mrowisko, bo to nie sprzyja dobremu trawieniu, więc szczebiot jak najbardziej wskazany:)
Pozdrawiam serdecznie;)
no jak tak, to tez sie przyznam, ze dolaczylem do grona popsutych, po Arkadiuszu i Stanislawie, cos mnie w karku pstryklo i moge leb tylko w lewo krecic, ale co tam, ser dla Alicji i Jerzora polecic moge: http://fr.wikipedia.org/wiki/Beaufort_(fromage)
mam szczegolna slabosc do 12 sto miesiecznego, zwlaszcza, ze w przeciwienstwie do comte, czy cantal nie powoduje u mnie pypci na jezyku, nawet po nierozsadnie obfitej konsumpcji
Nemo, napisalam zolte coby sobie mozna bylo je naocznie przedstawic, ser ten jest twardy i bladozoltawy i dojzewa w formie takiego wielgachnego kregu, zreszta Nirrod juz kiedys o nim pisala.
Zgadzam sie w rozciągłości.
Azaliż. Nadmierna ilość szczebiotu (500 – 600 komentarzy do jednego wpisu) utrudnia nieco czytanie oraz sprawia wrażenie o którym pisałem.
Usiłując znaleźć fragment o tym serze co go Alicja z chrzęstem w zębach zauważyłem, że „serdeczności” oraz „serc” było znaaaacznie wiecej niż „sera”.
Czy ja mówię, że to źle?
Nie dziwmy się jednak gdy ktoś postrzega nas jako TWA.
Nikt nie zauwazyl, ze szczebiot ten jest poprostu obrona przed oblesnym i namolnym wydechem lacz komputerowych, jest rzeczywiscie za slodko ale ludzie chca, w obliczu czegos takiego, wykazac sobie zyczliwosc i wsparcie.
Z Lania to bym tez nie przesadzala, madre slowa i niby na miejscu ale sformulowania nie na 21- latke, wiec zeby sie tez nie okazalo, ze to grubymi nicmi szyte, choc przepraszam Lanie za moja ostroznosc ale chyba jest ona zrozumiala, „pokorne ciele dwie matki ssie” to juz nie jest absolutnie „in” teraz albo ma sie ducha do wspolgrania w tzw. team´ie albo nie
http://fr.wikipedia.org/wiki/Beaufort_(fromage)
moze teraz sie lepiej poleci?
A Szyszu – zgadza się – nadmiar słodyczy mdli. Jednak życzliwość jest tak rzadką dziś przyprawą, że zniosę i trochę lukru, którego w naturze nie lubię. Z dwojga złego wolę trochę lukru, niż efekty kursu asertywności (to plagiat; jedna z blogowych psiapsiółek doszła do wniosku, że napastliwy ton młodzieży może być wynikiem ukończenia właśnie takiego kursu)
Albo teraz . Też wcale nie na pierogi.
Życzliwy
No cóż.
Do trzech razy sztuka.
….tylko, ze na takim kursie ludzie zastanawiaja sie wraz z terapeuta, dlaczego tak czy tak postapili lub postepuja, a tu normale chamstwo z parciem do tylko chamstwa na dzien dobry, wiec chyba trzeba zmienic terapeute i to migiem
Zyczliwa z rezerwa
Kilka dni temu, jeden z moich studentów podarował mi mini tomik wierszy autorstwa swojej żony. Kartkując go trafiłam na wiersz zatytułowany:
„W stronę dojrzałości”
Początek
dojrzałości kobiecej
jest wtedy,
kiedy dziewczynka
przeżyje strach
odkrywając,
że przygotowanie posiłków
nie jest magią
lecz możliwym do opanowania
rzemiosłem.
I co Panie i Panowie na to?
Jako dziewczynka nie interesowałam się powyższym, jako dorosła musiałam opanować rzemiosło. Trafiwszy na ten Blog odkryłam, że gotowanie może być magią. Co więcej magiczny może być „stół” skupiający tych co magię gotowania celebrują. Ktoś chce to nazwać TWA? Proszę uprzejmie! W świecie urządzonym według reguł napędzanych testosteronem, warczących samców alfa, traktuję to jako komplement.
Znawczynią sera nie jestem,ale dobry ser lubię.W dużych supermarketach oferta serów jest całkiem przyzwoita , i tych polskich i zagranicznych. Można kupować po małym kawałku nawet te drogie i poszukiwać najsmaczniejszych gatunków. Link podany przez Danuśkę został zanotowany do ewentualnego wykorzystania.
Oj, jakieś deżawu mnie się robi. Może to od tego sera?
LUDZIE!!! przestańcie mylić asertywność z chamstwem i arogancją, błagam!
moze jednak zastosujesz Schwedentrunk Zyczliwy?
😆 Podobno u Bobika na blogu jest tak słodko, że aż mdli.
To cytat!
A tu nie mdli.
nawet z Krakowem nie od razu im sie udalo, dzieki, Corbeau
w literaturze przedmiotu można natrafić na opisy deżawu spowodowane nadużywaniem mleka od wściekłej krowy, potwierdzają to jakoby najstarsi górale
i pretensjonalna glupota do potegi entej
ide sobie poszukac terapeuty….bede na topie, tu dokopie tam dokopie…
Sławku,
ten Beaufort to właśnie taki francuski gruyere, który po helweckiej stronie też ma odpowiednik d’alpage i jest znakomity. Ale nie wiem, czy Alicja nabędzie go w swojej okolicy.
Co do szczebiotów, to jak kto lubi i potrafi, to niech szczebiocze 😉 Jeżeli śledziennicy i sarkastyczni racjonaliści dołożą swoją cegiełkę, to powstanie interesująca mieszanka, z której ten blog właściwie jest znany 😉
Nemo
🙂
Jeszcze w temacie tego sera,
Czy ktoś wie dlaczego na „tanie wino” mówiło się kiedys „alpaga”?
Jotka, Szysz to moze alfa bywa ale sie nie upier, zeby byc omega, ide naprawde bede na topie
Najlepszy gouda jakiego ostatnio chyba jadlem byl firmowany jako: Schweizer Gouda. Bardzo dojrzaly i wysmienity. A, z takimi brylkami i chrzastkami, to mmialem ostatnio kawalek old amsterdam. Kroic sie tego juz nie dawalo, wiec kladlem na kromke to co ukruszylem. Reszte uzylem scierajac wprost tarka na spagetti.
pepegor
Świstam o świcie. Odkryłem pyszny ser w supermakecie. Cheddar za którym nomalnie nie przepadam , okazał sie wyśmienity. Australijski. Ciekawe, że kruszy się jak parmezan. Wczorajszy Mesjasz był zaskakująco dobrze wykonany. Tak jak w Europie (a miałem wątpliwości) przy Alleluja, ludzie wstają!
Pepegorze jesli drogi cie zawioza do Holandii lub ktos znajomy bedzie jechal, to idz na rynek. Taki porzadny z warzywami itp. (innymi slowy unikaj kwiatowego w Amsterdamie 😉 )
W Hadze moge ci nawet powiedziec, na ktory stragan masz sie udac, coby ser byl odpowiednio swiezy. Na owym rynku kup ser. OldAmsterdam nie jest zly, jak i Maaslander i ta cala ekipa, ale takie sery jak sie dostaje w NL na rynku, to w zadnym sklepie nie kupisz.
A! Zaznacz kupujac, ze zyczysz sobie boerenkaas (ser od chlopa) ze swiezego mleka. Najlepsze jest to, ze kazdego sera dadza ci przed kupnem sprobowac 🙂
* takich serow…
Moja Ryba twierdzi, że najlepszy w życiu ser jadła na zach. Kaukazie w 1991r. Pojechała z grupą nłodzieży jako opiekunka klubu górskiego. Trawersowali ten niższy Kaukaz, co i tak było wyczynem niezbyt mądrym, biorąc pod uwagę wysokości, przewyższenia i brak jakiejkowiek infrastruktury. To, że obyło się bez tragedii zawedzięczają dwom ukraińskim przewodnikom, którzy z kolei nie mogli się wydziwić, jacy ci Polacy słabowici. Ale ja nie o tym. Otóż natknęli się któregoś dnia, na postać jak ze Starego Testamentu – na skale, na tle zachodzącego słońca, stał patriarcha brodaty, z wysokim, sękatym kijem w ręce, a kiedy młodzież pięknie się pokłoniła – wydał okrzyk i po chwili zjawiła się nie wiadomo skąd grupa ludzi – chłopcy i mężczyźni, żadnej żeńskiej istoty. Jeden z nich, w średnim wieku, trochę mówił (niechętnie) po rosyjsku. Zpytali o kupienie żywności, bo ike można żyć na ryżu w woreczkach, konserwach i zupkach chińskich. Staruch kazał pokazać sobie zapasy. Poukładali przed nim na ziemi – powiedział, że są bogaci i niczego nie potrzebują kupować.Mieli jeszcze dwa kartoniki cukru w kostkach – starenu widocznie żal było kartonik z ręki wypuścić, to nas, że mu chętnie jeden ofiarują…popatrzył, pomyślał, spytał dokąd idą i ile dni wędrówki jeszcze przed nimi, przewodnik, że kończą w Soczi i powinni za 5 dni dojść. Wtedy wezwał jednego z jeźdźców, kazał mu zdjąć czapkę i przełożyć do niej połowę jednego kartonika kostek. Resztę oddał. Znowu coś powiedział i za chwilę ktoś mu podał wielką bryłę sera, uciał ok połowy i wręczył przewodnikowi (Lena mówi, że z panią kierowniczką, czyli z nią, nikt słowa nie zamienił, ani bezpośrednio na nią nie spojrzał). Bardzo poczuła się zlekceważona i krew polska w niej zagrała – chcieli cukier”? Ona ma czekoladę. (Każdy uczestnik musiał zabrać 500 g jako ekstra strawę energetyczną, chłopcy swoje zjedli, Lenie 2 tabliczki zostały) Wyciągnęła czekoladę, dała przewodnikowi i mówi, żeby dał dla dzieci. I okazało się, że oni zupełnie nie znali czekolady, nigdy nie widzieli. Syary wysłuchał przewodnika, nieufnie kazał mu zjeść kawałek, sam posmakował kawałek, a potem odkroił jeszcze kawał sera i kazał dać Lenie. Przy okazji ten ich tłumacz mówił, że ser robią zawsze, żywia się nim, on nie jest na sprzedaż. Nazwy nie ma – ser, to ser. Oni dali prezent, więc i auł dał prezent. Nikt tu niczego nie sprzedaje. Zakręcili się i po 5 minutach można by przysiąc, że ich nigdy nie było. Ser zjedli przy ognisku, wieczorem. Starczyło dla całej 17-tki i był pychota.
ASzyszu- jednym z tanich win, zresztą produkowanych do
dzisiaj jest Alpaga :
http://www.winka.net/wino/alpaga-parkowa-7.html
I ta nazwa przyjęła się dla innych tanich win.
Jeśli winem ten produkt nazwać można (!)
Sławek,
czy to ten Beaufort od skali? 😉
No to lazaret połamańców się powiększa 🙄
Dobrze, że chociaż Eska wstała na nogi.
Zapisałam sery, będę patrzeć, co tam na półkach. Co do smaku – ja lubię raczej zdecydowane smaki, po ostrej stronie, dlatego dojrzałe sery (żółte) bardzo mi smakują. Lubię pleśniowe – ostre. Stilton, danish blue, rózne takie – kapka na kromusze mocno poprawia smak. Ale i łagodniejsze lubię. Gouda old mi jak najbardziej leży.
Moja mama mówiła, że sery nie powinny być przechowywane w lodówce, tylko we względnie chłodnym miejscu, bo przeciętna lodówka ma zbyt niską temperaturę na ser. A sama trzyma w lodówce, chociaż nawet latem w spiżarnianej części piwnicy jest chłodno 😯
(„A bo nie lubię do piwnicy ciągle latać” – raptem kilka schodków!)
OK! Jest to ostatni mój wpis na tym blogu.
Jak tak wszyscy oburzają się na brak kultury młodej osoby wobec Starej Żaby, to przypomnę Jej pierwszy kulturalny wpis, tuż po ujawnieniu zdjęcia Sarenki:
Stara Żaba pisze:
2009-11-13 o godz. 13:18
Brak ciapków i ogonków mi zupełnie nie przeszkadza, ale ortografia tak.
ASzyszu, podpisuję się oboma żabimi łapami pod Twoim wpisem z 08:31. To samo mi się nasunęło i już miałam coś kumknąć, ale zobaczyłam Twój komentarz i zamilkłam.
Morąg, było na blogu, że Miluś zszedł, jeszcze nie było tylko pewne czy potomnie, czy bez.
Za Aloszą Awdiejewem – przychodzi baba do lekarza:
– Panie doktorze chciałabym schuść (tak było w oryginale).
– To nic trudego, mogę spowodować, ze pani schudnie, ale proszę pamiętać, że chuda krowa to jeszcze nie sarenka.
Mario, masz rację, to się rzuca w oczy. Jak mi się nad ranem nie chce czegoś sprawdzać w słowniku, a mam wątpliwości, to po prostu wrzucam w Google i patrzę co wyskoczy, ale do tego trzeba mieć wątpliwości.
Mogłabym jeszcze trochę, ale nie chce mi się.
Owszem, jest Sarenka młodą osobą, która może irytować pewnością siebie, ale tu są podobno pedagodzy i powinni coś wiedzieć o procesie dojrzewania.
Lekcja, której Jej udzielono, to istotnie lekcja kultury.
Nie chcę występować w charakterze recenzenta, co zarzuca mi Nemo i dlatego znikam.
Młodsza wybrała się na zakupy – żarówki i firanki z zasłonami w planie. Sklepy przecież pełne, w pobliżu wielkie centra handlowe, w tym Giant, Practiker. Ysk, Komfort. Po godzinie telefon „Mama, czy Twoja firanka może być przezroczysta w kółka?” może. Po trzech godzinach dziecko w domu z małą siatką. „Jak nyślisz, Mama? Po co poszłam?”” Wiadomo, po firanki. „A jak myślisz, kupiłam?” No, nie kupiłaś, bo nie przyniosłaś. „A co robiłam 3 godziny? No co? Kupowałam Ci firanki” Okazało się, że firanki i zasłony podobały jej się tylko w Komforcie, a tam towar na pokaz, a realizacja zamówienia do 3 tygodni. Pani od firan nie ma do środy i klientką zajmowało się kolejno 3 panów i nie dali sobie rady z pisaniem zamówienia. W końcu klientka im zwiała, pójdzie w środę. W sklepie z żarówkami opowiedziała przygodę uzyskując za darmo pouczenie „To Pani nie wie, że firan i stanika się u facetów nie kupuje? Nie znają się.”
mt7 przykro mi .. miałam coś tu jeszcze wpisać by wytłumaczyć ale na blogu to nie zawsze wyjdzie to co się chce napisać …
Jolinku (12:50),
to był właśnie Kracher Grand Cru.
Innym znakomitym austriackim serem na II Zjeździe był Asmonte.
Jest to rodzaj parmesanu, tyle że przygotowany z mleka muuuciek obgryzających zielone dywany hal alpejskich:
http://www.affineur.at/produkte_asmonte.php
Kiedyś uczestniczyłem w seminarium na temat serów i alfa-kursor zdradził był, że oni kręgi tego sera (podał też jakąś liczbę w tonach, 5 albo 50) wywożą do Italii, gdzie leżakuje w sąsiedztwie Parmigiano. Po roku albo dwóch ser wraca do Austrii. Czy to (jeszcze) prawda? Nie wiem. Ale wiem, że Asmonte smakuje mi bardziej niż oryginał.
A oto i Kracher w pełnej krasie:
http://www.affineur.at/produkte_kracher.php
Ooops!
Od lat kupuję Krachera i nawet nie zauważyłem, kiedy z nazwy zniknęło „Grand Cru”. Pewnie się Francozy wkurzyły, że niby Grand Cru to nazwa zastrzeżona dla klasyfikacji win np. St. Emillion. Tym bardziej im dopiekło, że Kracher wygrywał kiedyś konkursy przed francuską konkurencją.
mt7,
nie uzurpujesz sobie czasem stanowiska zarezerwowanego dla knopa? 🙄 😉
O
Mnie się zdaje, że obecność kogokolwiek na tym blogu jest jego osobistą sprawą. Lubi kto bywać, to bywa, chce komentować, proszę bardzo. Ma ochotę walnąć pięścią w stół? Też mu wolno. Tu ludzie dorośli i niezależni. Przychodzą, odchodzą, wracają…
Tak jak jest kilka szkół pojawiania się na blogu, tak i odejść można w przeróżny sposób. Jedni znikają bez pożegnania, inni z przytupem i po kilku zapowiedziach, jeszcze inni nie omieszkają obarczyć kogoś innego odpowiedzialnością za ich odejście. Czasem jeszcze po wielkiej awanturze pociągną za sobą wierny dwór, założą własny blog i spijają sobie z dziubków, szczęśliwi i niezależni. Tylko dziwnym trafem co chwila piszą o jedzeniu i gotowaniu 😉 Za to kulturalnie i na poziomie 😎 Potem podczytują chyłkiem: zauważyli że mnie nie ma, tęsknią, wspominają? 🙁
Chyba wyciągnę resztkę stiltona, takiej jakiejś ochoty nabrałam…
Byłam na poczcie, rowerem, po drodze rozsiąpił się deszcz, wracałam pospiesznie, ale i tak zmokłam. Z tego pośpiechu nie kupiłam yunnana i musztardy dijońskiej, skleroza 🙄 Na rozgrzewkę popijam herbatkę z imbirem i cytryną.
mt7 to nie jest pewnosc siebie to jest patologia i czytajac te wszystkie wywody, kopiowane i kalkowane nieudolnie, (jak sie kopiuje z interentu to sie czesto zmieniaja zanki i widac, ze to nie wlasna mysl), majac przed oczami to kreowanie sie na osobe zamozna, zakupujaca wszystko u najlepszych dostawcow (my w koncu wiemy co ile kosztuje i co wchodzi do gara, tym bardzej jak chcemy sobie cos kupic to kupujemy same i placimy wlasnymi pieniedzmi, nie musimy sie pytac czy ktos nam pozwoli kupic ocet (ponad 12-to letni) Osobe studiujaca 10 fakultetow, gotujaca druga reka trzy obiady plus pieczaca fure chleba a na koniec zakazujaca sie ludzia bawic bo jakas definicja na to nie pozwala, mamy prawo sie temu oprzec. Poza tym ta pani nie dostala zadnej nauczki, gdyz ona sie nie jest w stanie sie uczyc, ona nawet porady tego co ja terapeutyzuje rozumie opatrznie.
Morąg,
nie nerwujsia, policz od 100 do zera, po niemiecku i pomyśl, czy warto zaczynać awanturę 😉 Już teraz Ci mówię: tylko spokój nas może uratować 😎
Hundert, neunundneunzig, achtundneunzig…
Morag, czytaj ze zrozumieniem,12letni ocet to już mam, teraz zamawiałam starszy, marzył mi się 100letni,ale nie było wiec zamówilam Twojego rówieśnika 1950 😉
Jednak w zakamarkach lodówki znalazłam kawałek tego starego holendra i już go skonsumowałam 😎
U mnie sypie mokry , ale gęsty śnieg i już jest białawo, zobaczymy, jak długo się utrzyma. Poza tym chce mi się spać – nie dziwota, południe, ale bardzo pochmurno.
Co gotować? Jest mrożona sola, są potwory morskie, pół kg. zamrożonego schabu…
W takim razie zrobie deptane ziemniaki, posadzę jajka, do tego mizeria 🙂
Ohohohoho!
No teraz to mi się takie deżawu porobiło, że będę sobie musiał jaką maścią posmarować.
Danuśka – czy ty aby pewna jesteś tej alpagi? Może tu występuje efekt jajka i kury? Ja znam tę nazwę jeszcze z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Panie Lulek – może pan tu coś podpowie?
Jedna Pani Drugiej Pani…
– Och zesz ty szantrapo niedomyta, ty gnido w DDT moczona, ty zarazo rozancowa, ty mie bedziesz o mojem wlasnem chlopie pouczac ?! – Pani Rozalia Ogorek wystapila sie w obronie malzonka, ktoren w kacie cicho siedzial i w chusteczkie siapal, a wazne sprawy tego swiata zostawil kierownictwu. Jego kierowniczka do spraw pieleszy domowych przelozyla siate z pomaranczamy z jedny renki do drugiej i to wolno reko wyraznie zamiarowala odwaznik z lady zgarnac i lomot nieludzki blondynie spuscic, co wlasnie uregulowala i zamierzala sklep opuszczac, ale na „do widzenia” nie omieszkala o panu Ogorku sie wyrazic. – Pani Rozalia lepiej by swojego schabowemy karmila anizeli mu te pomaranczki i inne kapuste wtykac, bo chlop jak sie nie nazre, to ani na fabryce, ani na swojej slubnej sie nie wyrobi…. – zdazyla zauwazyc opuszczajac WSS przy Krolikowej 11, tyz po zakupach, jak pani Ogorkowa. Nie pisane jednakowoz jej bylo prog przestapic, wieczna ondulacja ja apiac zawrocila , a wczepila sie w te koafiure pani Rozalia Ogorek. Raban sie zrobil na cztery fajery – pol kolejki obstawalo za malzenstwem Ogorkow a pol – za blondyna.
Przyjechala melicja i posterunkowy metodycznie wzial sie do inwentaryzacji zajscia. – Pomaranczow ile szanowna obywatelka nabyla ? – rozpoczal przesluchanie. Przesluchiwal ich jeszcze na okolicznosc wagi odwaznika, gdzie i za ile blondyna sprawila se te uszkodzona ondulacje i zanim skonczyl, kolejka sie rozeszla a sklep trza bylo zamykac. Obie damy wyszli na ulice, ogarneli sie po wzmiankowanych rekoczynach, podmalowali i staneli zgodnie pod latarnia, zeby swoje malzenskie pozycie podsumowac.
– Ja go bronie, ja, ja ? zarzekala sie pani Ogorek. – Toz to popapraniec bez czci i sumienia, co kazdego wieczora udaje ze spi, poki mu cos z delikatesow pod dziob nie podstawie…. – Mie pani idziesz mowic ? – wychrypiala blondyna – pani se nawet nie przedstawiasz, co mie ten moj w Wielkie Sobote wykrecil ! Znik w czwartek rano, zadzwonil wieczorem, ze na delegacje go wysylaja a juz w piatek od szostej rano stal na biurze przepustek i prosil sie u chlopakow dwie dychy pozyczyc, bo ma cykorie do domu wracac. Jedno co mie, malzonce, z delegacji przywiozl, to smierdzacy kurczak, jeszcze w czwartek nabyty, ktoren w rece mu wisial za lape, koszula do prania i wezwanie na 1265 zlotych za koszt polamanych mebli w restauracji Poziomka na Zabkowskiej. – Przescigali sie obie w zalach nad swojemi chlopami, wyciagli szminki, pudry i lusterka, zeby sie doprowadzic, az tu – niebieska Nyska staje, dwa mundurowe wyskakuja i – Jazda, obie do wozu, tylko bez gadania ! –
Na obyczajowkie jech odwiezli, protokol spisali, ze w nocy pindrzyli sie pod latarnia na Karolkowej a wczesniej pobili sie w WSS – proceder niewatpliwy. Ale – niekaralny. Za zasmiecanie ulicy skorkamy pomarancza mandaty wypisali i zamkli obie damy do rana.
Pan Ogorek, po nieprzespanej nocy, zwolnienie wzial i malzonki poszukiwal. W komisariacie na Wilczej spotkal sie z mezem blondyny, niejakiem Teofilem Pajaczkowskiem, ktoren tyz po odbior prawowitej malzonki sie zglosil. Pozniej, obaj panowie, statecznem krokiem udali sie do domow a za niemi, we lzach nieposkromnionych, podciagajac porwane nylony i ratujac wlasne reputacje mowom – trawom, wlekli sie polowice.
Nastepnego dnia, obie pary grzechi se odpuscili, a ze byla sobota, zamiast do kina zdecydowali sie isc na nieszpory, zeby z rachunkiem sumienia wyjsc na glanc. Lysy Jasiu podgrywal „U drzwi Twoich…”, dewotki spiewali a na chorze, za Jasiem, stala organistowa z walkiem w torbie zakupowej, zeby mu sie znowu droga, z kosciola do domu, komitet i bugi wugi nie pomieszali. W trzeciej lawce, pod filarkiem, siedzial Lolek ze swojom krolewnom; proboszcz udawal ze modlitewnik czyta. ale w rzeczy samej kompinowal jak z Lolka szmal wyciagnac za te nie odbyte procedure. A szmal byl juz juz, bo Lolek ze stolowki zakladowej, od tech klopsow, ja wytaszczyl i do Krokodyla, na Starowkie, za artystkie wokalystkie zatrudnil. – Wzgledem artystki i wokalystki nie wiem, ale mam co zem chcial: blondyna przy kosci, z niebieskiemi oczami i zadartem nosem – wszystko moje ! A ze glos ma nie mniejszy niz oddychanie – tylko plus !
Zeby sobote po nieszporach z fasonem zakonczyc, udalim sie wszystkie do Krokodyla, krolewne – teraz juz Pania Cecylie Jarzabek – obstawiac i bezpiecznie do domu odstawic. Pare razy pol lytra peklo, owszem nie powiem, ale bawilim sie kulturalnie i nad ranem – do domu.
Derozki nie bralim, zeby noca na Warszawe popatrzec. I Poniatoszczak stal jak nalezy, i Slasko – Dabroski sie swiecil, i po gruzach juz nie bylo sladu. A pod Sereno, pani Cecylia – na bis – odspiewala swoj szlagier z Krokodyla:
http://www.youtube.com/watch?v=Eougp6lqaQI
cos brak scislosci w tych zdolosciach do czytania, stalo bowiem „ponad 12-letni” i co do dat urodzenia, bo tez sie nie zgada, poza tym zauwazam brak zrownowazenia i rozsadnych odpowiedzi w przypadku kiedy temat dotyczy szkoly specjalnej i faktu bycia utrzymanka, czyli bolesne fakty?
Sluchajcie tu nie nie chodzi o udzial na blogu tylko o zaistnenie jekiej kreatury, kreatura to tez bozy stwor i zostala przez na przyjeta ale nie cenila tego faktu, w zwiazku z tym nalezy dojsc do wniosku, ze tu chodzi o to aby ludzie sie sklocili. Prosze Panstwa szlabanik, niech se pisze „merytorycznie” do samej siebie, przpisujac tez sie mozna czegos nauczyc.
Okon, buzka!
a propos „deptanych” ziemniaków to ja lubię całe i sama sobie „podeptać” …. zawsze w rodzinie były o to spory … w końcu odkładano dla mnie całe a potem je męczono … jak byłam u Marka to okazało się, że ziemniaki nas nie podzieliły ..
Pawełku dzięki … sobie zapisuje te dzisiejsze serowe wskazówki bo jeść to umiem ale kupić to ni czorta ..
mt7 największą przykrość to zrobisz Gospodarzowi swoim odejście … no ale fakt tu nie ma żadnych przymusów i każdy jest dorosły …
końcówka prawie jak u Jana z Czarnolasu 😉
Jolinku, nagrałem się na komórkę, która jednak ma tę wadę, że jest „one way”. Czy jeśli za chwilę zadzwonię to odbierzesz (wbrew swoim zasadom)?
Morągu, miałam na myśli mój nie Twój wpis o occie 🙂 a co do daty urodzenie wywniskowałam ze zdjęcia 🙂 na tyle wyglądasz 🙂
Za co tu pic w pomikolajkowy dzien, swiatla pala sie wkolo. Kalendarze przynosi poczta. Pytali czy Marek bedzie robil wystawe. Trzeba bedzie zapytac Marka. Dwa egzemlarze jego ksiazki zamawiam. Platne przy odbiorze w gotówce.
Nie wykluczam, ze niejedna eminencje skreci z zazdrosci.
No to za co wznosic. Dzis tylko stolowym, miejscowym.
Pan Lulek
Jola, bakteria ducha wyzionęła?
Toż tu przecież niemal każdy się kreuje!
Ja na przykład na wysokiego, przystojnego bruneta wieczorową porą. Takiego o nieskazitelnych manierach i wyszukanym smaku. To nieodzowna cząstka tego blogowego bytu. Tylko proszę mnie nie demaskować, bo będę zmuszony znowu pisać Szczypiorem.
P.S.
Sarenka, jak nie wiesz co to Szczypior to poszukaj w archiwum bloga.
PaOlOre
Noweźty ludzi nie denerwuj i serów nie pokazuj. Smaka mi narobiłeś i mogę do jutra nie wytrzymać. Mam nadzieję ,że jutro okruszki z pańskiego stołu w moim domu się znajdą. Brzucho jutro przyjeżdża w delegację do Ostrołęki. Będzie prezentował 🙂
Sarenka czy masz siatę z pomaranczamy?
Okoniu,
mam nadzieję, że będą nasztępne odcinki ? 🙂
Jolinek, to w sprawie deptanych – masz tak jak Pyry młoda, czyli Ryba 😉
Oj… dalej sypie mokre białe…
Jak trwoga to do Pana Lulka a tu pelna poczta butelkowa w tym lekarstwa wedlug przepisu 105 letniej Babci Dziewicy. Mnie chwilowo grypa nie bierze. Pewnie boi sie Poczty Butelkowej.
Pan Lulek
Zastanawiamy się ze Ślubnym, jak rozwiązać w tym roku kwestię choinki.
Zwykle mieliśmy dużą, od podłogi do sufitu. We wrześniu ubiegłego roku zamieszkał z nami rudzielec Sokrates. Kociak miał wtedy sześć tygodni. Na cały okres świąteczno – noworoczny wyjeżdzalismy i choinki nie było. Gdyby była to Sokrates szybko by ja „załatwił”. Teraz Sokrates bardzo wydoroślał, ale nadal jest ciekawski i skory do zabawy. Na świeta zostajemy w domu. Bez choinki troche smutno, ale oddawać choinkę na pastwe kota, tez nie bardzo chcemy. A jakie sa w tym względzie doświadczenia tych co z kotami dłużej pomieszkują?
Okoniu,
podzielam nadzieje Alicji 🙂
Violetta Villas – Dla Ciebie Miły (Nice to You)
No jak tu się z życia nie cieszyć?
Dzień dobry wieczór.
W środę wygrana, w sobotę (4 dnia)dostarczona (książka).
Polska Poczta pracuje bardzo sprawnie i szybko 🙂
Serdecznie dziękuję, Marylka bardzo się cieszy na „zaczytywanie”, ja również. 🙂
No, to może wypijemy za przystojnych panów i piękne panie, a co nam szkodzi? 🙂
No to leje wodę (nie tylko na miecze) Sprawozdanie z kolejnej wystawy. „Miedzynarodowe Targi Sztuki azjatyckiej, Azja” Dałem pod zdjęciami podpisy wyjaśniające. Jak nie potrafiłem to dałem ???. Zdjęc jest aż 25 ale może coś będzie ciekawego.
http://picasaweb.google.pl/cichal05/AziaIInn#
Pawełku ale już wszystko jasne … 🙂
jotka
od czasu kiedy mam kota 😆 to tez zrezygnowalem z choinek. trwa to juz z trzydziesci lat i nie zanosi sie w nastepnach trzydziestu na zmiane. dobrze miec kota 😆
Jotko,
niezależnie od liczby i wieku kotów choinkę mieliśmy co roku, bez problemów. Powinna być solidna i stać na podłodze w stabilnym stojaku. Kot Maurycy w młodym wieku miał zwyczaj sypiania wśród gałęzi przy pniu, później pod drzewem, właściwie co roku wprowadzał się pod choinkę i zawsze trwały debaty, czy mam prawo, po Trzech Królach, choinkę rozebrać 😉 Przez tych wiele lat tylko kilka bombek, w których się przeglądał, wylądowało na parkiecie, zawsze wylatując jakby od siły odśrodkowej, 2-3 m od choinki. Ciche eksplozje w środku nocy oznaczały, że na drzewie pozostała tylko metalowa oprawka po bombce. Koty lubią też wypijać wodę z pojemnika w stojaku, należy pamiętać o uzupełnianiu.
Jotko mam podobne doswiadczenia jak Nemo, nie nalezy na dolnych galeziach wieszac ani babek ani zadnych zwisajacych rzeczy, gdyz to jest dopiero nocna frajda dla kotka…
Pan Lulek daleko ze swoją Poczta Butelkową, chyba zadowolę się sangiovese na toast.
Yurek (czasem bywa na blogu) usiłuje się dodzwonić via skype do Ojca w Polsce (na tel. komorkowy) a skajp łączy go nie z Ojcem, tylko ze mna. Ma ktoś pojęcie, co z tym fantem robić? Numer wypisany, kierunek Polska i tak dalej, sprawdzone tam i z powrotem – a drynda u mnie 😯
Jotko, u mojej siostrzenicy, przy 2 kotach, co roku jest średnia choinka. Faktem jest, że pokój z choinką jest zamykany na noc, żeby można było się wyspać 😉 W tym roku (po odejściu adoptowanego naszego Warkotka) ma 11 miesięcznego łobuza pierwszej wody, ale wszystkie nasze koty były kiedyś młodymi łobuzami a choinka zawsze stała, leżała czasami jakaś bombka (jak u Nemo).
Kapitanie ogadam kazdy obrazek z wielkim zainteresowaniem. pokazuj ile sie tylko da, ja obejrze wszystkie. im wiecej uda mi sie obejrzec do rozpoczecia rejsu tym lepiej.
dla mnie kazdy dzien spedzony na wodzie to przedluzenie zycia, takiego mam kota 😆
Zgadza się,
Żadnych zwisających na gałęziach babek….
Cichal, czy ze mną jest „cuś” nie tak ? Po obejrzeniu 25 zdjęć najbardziej artystyczne wydało mi się to ostatnie i Twoje podpisy. 😯 😉
Na znaną nutę
Kotom ja wszystko wybaczę…
Też miałam kota i choinkę. Choinka ocalała, ofiarą padł karp pływający w wannie do kąpania dziecka. To była zabawa! Okoniu, miałam nadzieję, że w temacie małżeńskim dasz nam balladę o „takiej Wiśniewskiej” Chciałam poza tym przypomnieć, że wielka moja miłość, czyli Wańkowicz zaczynał swoją przygodę dziennikarską jako reporter sądowy i to jemu zawdzięczamy anegdotę
„Czy panna byłaś już pod sądem? – pyta sędzia
– Pod całym nie – szepcze spłoniona Mańka – Tylko pod tem brenetem” – tu wskazała prokuratora.
Widać, musiał być podobny do ASzysza wieczorową porą.
Zgago, to jest nas już dwoje, bo ze mną tyż cuś nie tak. A propos podpisów,czy chodzi o te dogłębne analizy dzieł „???” ?. Arcadiusie chciałem już odpuścic, ale jeśli się żądasz, to mam jeszcze wczorajsze SCOPEMiami Art Show
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Soho#
No to sprawa rozstrzygnieta. Wpisuję choinkę na listę świątecznych zakupów 🙂
Kapitanie
(wzorem arcadiusa już się wprawiam w tytułowaniu odpowiednim 😉 ) ,
czy ten kosciotrupek był rzeczywiście ze złota?
A niektóre eksponaty całkiem fajne… tylko jeszzce przydałoby sie odpowiednie wnętrze, zeby zmieścić np. takie japońskie drzewo.
Pejzaż z cekinów wyglada interesujaco, ciekawe, jakie miałabym zdanie, gdybym obejrzała z bliska.
Cichalu,
mnie kilka „dzieł” zdecydowania sie podobało, na przykład japońskie drzewo z daleka, las płyt, takie cós/cuś zatytułowane ??? – w misie coś na kształt łodyg.
cichalu żona i ta zwiedzająca interesujące kobiety … 🙂
Jolinku, Ty masz wnuczke, czy chodzicie z nia do ortodonty i czy jest on w Polsce platny, bylam dzisiaj po poludniu z Daga u takiego speca, jestesmy ubezpieczone a tu sie okazuje, ze dostane na swieta rachunek na kilkaset euro za badanie, rentgeny i wystawienie kosztorysu robotek do wykonania, chodzi o prostowanie zebow, kosztorys mam wyslac do ubezieczalni, a ta z koleji tez wszystkich robotek nie ma podobno zwyczaju placic.
Kapitanie ,
pod jedno z tych ??? – Taniec z żuczkiem. A zwiedzająca – to dopiero sztuka 🙂
Odrobine skorygowalem propozycje toastu a mianowicie.
Zdrowie pieknych pan i eleganckich panów.
Pan Lulek
ZDROWIE!
Witajcie ponownie,
Jotko,
mam 2 koty w domu, co rok mamy dużą choinkę i jeszcze nigdy nie znalazła się w pozycji horyzontalnej ;-). Natomiast żeby uniknąć stłuczonych
bombek, do wysokości metra umieszczamy nietłukące ozdoby (łańcuchy etc.)
Brzucho,
Dorzuć proszę Bieszczady do swoich serowych wojaży.
Na wielkiej pętli bieszczadzkiej (w drodze na Wetlinę), 2 lata temu zakupiliśmy przepyszne sery. Produkuje (wytwarza?) je Grek Nikos Melanopulos (Molonopulos). Bardzo ciekawa postać. Poza „standardowymi” serami Nikos oferuje również fetę w różnych zalewach. Ponoć po 15 października można go złapać we wsi Wańkowa, gdzie ma swoje gospodarstwo w starym PGR.
Kapitanie
widzialem i to i wszystkie inne ktore wkleiles w picasa. przyjemnie sie je oglada. mi sie tam sporo rzeczy podoba a to i Twoja i otoczenia zasluga.
obrazki sa czyste i przedstawione tak jak bym je ogladal. bez wydziwiania
od dzis czytam becks`a. to calkiem niezly autor 😆
Errata – zamiast (Molonopulos) miał być MONOLOPULOS.
moragu mam … chodzimy po lekarzach jak trzeba ale nie płacimy bo córka ma dobre ubezpieczenie i dodatkową bezpłatną opiekę z pracy na całą rodzinę tj. siebie, męża i córkę ..
nie wiem jak jest z NFZ …
Panie Lulku, wspaniały toast, nic tylko wznosić 😀
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Soho#
tzn. pijemy za swoje zdrowie … 🙂
Przepraszam „samo” wskoczyło!
Panie Lulku swietny pomysl, nawet ja sie przylacze.
Wznoszę ten zmodyfikowany, białym półwytrawnym, znawczyni ze mnie żadna, ale to co piję smakuje mi 🙂
Brunecie wieczorową porą, Twoje zdrowie 🙂
Acha, a czy lampki na choince zawieszacie od samego dołu, czy też trzeba nieco wyżej?
lampki maja kable, wiec tez swietna zabawa, lepiej na przedostanich galeziach
Nastawiłam zakwas na chleb 🙂 ciekawe co z tego będzie 😉
Witam wszystkich i dziekuję za tak miłe przyyjęcie!!!
Morąg!
Ty to się od razu uprzedzasz, trudno.
Wychowana w wielopokoleniowej rodzinie o mocnych korzeniach moralnych, nauczyłam się szacunku dla starszych i pokory wobec atorytetów. Moja prababcia, która była niezwykle mądrą kobietą zawsze powtarzała: „pokorne ciele dwie krowy ssie, ale Panu bogu świeczke i diabłu ogarek” tłumacząc zawiłość tego pozornie oczywistego stwierdzenia. Jeszcze, ża czasów dzieciństwa, wszyscy uważali, że moje wypowiedzi i poglądy są zbyt „dorosłe” i tak to już mi zostało. Przez to moje trochę ciężkie usposobienie w LO dostawałam od nauczycieli zadania specjalne, czyli rozmowy z tzw. trudną młodzieżą. Do tej pory mam duże grono, przyjaciół i znajomych, którzy przychodzą do mnie ze swoimi problemami bo uważają, że potrafię im pomóc, zresztą w przeciwnym razie moja praca zawodowa też nie miała by sensu, ponieważ polega na uczeniu ludzi jak zacząć żyć dobrze;)
Ratunku! Robi mi się coś dziwnego z pisaniem na komputerze. Co parę słów kursor przeskakuje w inne miejsce. Oczywiście pisanie staje sie nieczytelne. Kto wie gdzie leży błąd? Program, czy np myszka (touThankyofrom the mountainschpad)? Tak to wygląda!
Zna ktoś sposób na wylizanie likieru ze ścianek takiej butelki :
http://www.sklep-ballantines.pl/sklep/index.php/details,id_pr,555.html
😆 Skończył mi się a tam z całą pewnością zostało sporo pyszności 😉
Cichalu,
chyba musisz wymienic baterie w myszce
Ja wiem, że zasiałam zgorszenie, ale co ja na to poradzę, żem łasuch a mniej smakosz ? A tę buteleczkę dostałam w prezencie – mnie by było szkoda kasy 🙁
W Ameryce to łatwo zostać artystą, nie to co u nasz. U nasz to trzeba coś potrafić.
Ale jak patrzę na obrazy w mojej kuchni to też zbliżamy się do Ameryki.
A może by tak rzucić to wszystko w diabły i popłynąć za wielką wodę. Sąsiad Okonia domek sprzedaje . Miałbym z kim pogadać 🙂
W końcu mieszkałem w Warszawie przez dwa miesiące 🙂
paOLOre. To jest latop z touchpad.
Alicjo! Wlac do butelki 100 gr białego rumu. Mocno zamieszac i natychmiast wypic! Mniam
Zgago,
resztę likieru można wypłukać przy pomocy białego rumu, dodać sok pomarańczowy, cytrynowy i listki mięty lub troszkę likieru miętowego i będzie longdrink Cool Sweetheart.
Albo rum+Cointreau+Mozart= cocktail Calypso.
Wypłukaj po prostu butelkę rumem albo Burbonem i dodaj, co Ci pasuje (limonka, woda sodowa). Zawsze z lodem.
Cichal,
to Zgaga ma te resztki w butelce – ja wypiłam lampkę czerwonego na toast i zasypiam na stojąco, senny dzień, pada mokre białe, gdyby nie pranie w toku, chyba bym ucięła sobie drzemke. O i niedługo trzeba sposobić obiad 🙄
Cichalu,
jeśli touchpad, to zmienia nieco postać rzeczy. Ja znam podobne efekty w kontekście bezprzewodowych klawiatur i myszy.
Próbowałeś już reboot?
Może sterownik od touchpada się zbiesił i trzeba go przywołać do porządku, a może postawiłeś laptopa na kuchence mikrofalowej?
Powinieneś też mieć gdzieś w menu albo w pasku na dole program obsługujący touchpad. Można zdiagnozować lub/oraz zmienić ustawienia.
Alicjo,
te okropne warunki meteo tutaj też się dają we znaki 🙁
moj toast byl troche wzmocniony zjadlam sobie cock de winne, czy wiecie dla kogo byl on wykreowany po raz pierwszy w historii?
U mnie dzisiaj, 5 minut temu (15:05)
http://alicja.homelinux.com/news/img_1084.jpg
paOLOre! dziekuje i biore się za tego pada.
Niefortunnie umkneło powinno być…Panu Bogu Swieczki i zarazem diabłu ogarka nie należy palić.142f
cichal pisze:
2009-12-06 o godz. 23:30
Wpadłem między imprezami na przebiórkę. Urody nie wrzucę. Wrzucam natomiast dowód, że szlaban został przeskiknięty!
http://picasaweb.google.pl/cichal05/AlbumBezTytuU
tak mi się tytuł nasunął – temat pracy magisterskiej, tylko nie pamiętam, czy to było z hodowli dzikich zwierząt w niewoli, czy z łowiectwa:
„Wpływ żywienia soją na porost poroża u jeleniowatych”
Bardzo dziękuję za wszystkie rady 😀 Białego rumu mi nawet trochę zostało, dokupię tylko limonkę i pomarańcz i poeksperymentuję 😀
No jak to…. to znaczy, że ta mądrość ludowa jest funta kłaków warta?! Ja tam idę zapalić 😎
Na moje oko jest już 3 cm + śniegu. Jerzor dzwoni przed chwilą z pracy, że już się wybiera do domu. Zapytałam, czy wyjrzał przez okno. Wyjrzał i się zadziwił. A mówiłam rano – rower zostaw w domu! Chłopy 🙄
Niektóre przynajmniej…
Alicjo a u nas ani śladu śniegu, tylko deszcz i zimno zapowiadają 🙁
Tak by było ładnie, gdyby ciut napadało śniegu bo i czyściej by było na ulicach i jaśniej.
natomiast my berlinczycy mielismy super slonce i 10 stopni plus, oby sie tak utrzymalo do konca tygodnia
Moragu, chcialem sie dowiedziec o tym cock de winne, ale na raczej ostre przyprawy trafilem, a pierwszy, to byl chyba Adam?
A ja na jutro zaplanowałam sobie żur. Wyjęłam z zamrażalnika 2 wędzone udka kurczacze, których dzieci nie ruszyły, więc znów mi się kroi „trzydniówka”, tym razem żurkowa 😉
Mam dobrą wiadomość, dla tych, którzy niebawem się wybierają w odwiedziny do „strefy euro” : złotówka się umacnia 1 euro = 4,071 zł. 😀
To się nie utrzyma – snieg jest mokry , a i nie zapowiadają, żeby miało się oziębić w ciagu najblizszego tygodnia (jest +3 C).
Muszę kupic swieżego imbiru i cytryn…nie wróżę nic dobrego Jerzoru, chociaż zahartowany niby… ale jak jest mokro, to licho wie. Miód mam.
Dzisiaj jest wyjatkowy dzień na
Nie chce mi się
Nic mi sie nie chce
nie chce mi się nic….poza spaniem, oczywiście.
Jutro lub pojutrze przydałoby się zrobić ciasto na uszka/pierogi. Nie pali się, ale co mi szkodzi. Nie zdążyłam (NIE CHCIAŁO MI SIĘ !) zakisić własnej kapusty na pierogi z kapusta i grzybami, to mam. To znaczy – nie mam. Kupię Krakusa.
Morąg, ostatnio pisałaś, ze idziesz do restauracji o tej nazwie – nie sprawozdałaś. Napisz, jak było. Podbili Krakusy Berlin, czy nie bardzo?
slawku, moze zle „prztranslatowalam”, mieszkancy Twojego kraju czestowali mnie kiedys kurczakiem duszonym w bialym winie opowiadajac anegdote, iz po jednej z jeszcze zwycieskich bitew, niejaki Bonaparte zapragnal cos przekasic, nie bylo jednak kompletnego taboru i w kuchni panowaly tez braki, bylo tylko wino, kurczak i jakies resztki warzyw, kucharz wrzucil to wszystko do gara i tak podobno powstalo to danie
Wando TX, muszę jeszcze nad tym popracować, dzisiaj zakupiłam 1,5 kg migdałów, przynajmniej częściowo w tym celu. Jak szaleć to szaleć.
Na ciasto:
7 całych jaj i 2 białka
1 szklanka mąki
1 i 1/3 szklanka cukru
1/2 szklanki oleju słonecznikowego
3 łyżeczki proszku do pieczenia (jak amerykańska mąka, to pewnie 2 wystarczą)
10 dkg zmielonych migdałów
wanilia, wedle uznania
jaja, białka i cukier ubić mikserem do białości, dodać mąkę, proszek, wanilię, olej, migdały – wszystko ubijać mikserem.
Wlać do tortownicy i upiec. Jak wystygnie przekroić. Albo upiec w dwóch tortownicach.
na masę:
2 żółtka
300 ml śmietanki do ubijania
jakiś zagęszczacz do śmietanki, albo masa do tortu w proszku
20 dkg masła
kopiata łyżka cukru pudru
10 dkg zmielonych zrumienionych migdałów (trochę zostawić do obsypywania boków)
masło zmiękczyć i zmiksować z cukrem i żółtkami, śmietankę ubić z zagęszczaczem, połączyć z masłem, dodać migdały, wszystko razem ubijać mikserem,
jak nie dla dzieci to można dodać kieliszek spirytusu, albo mocnej wódki, masa będzie bardziej puszysta.
Dalej postępować normalnie, czyli posmarować, zlepić, posmarować z zewnątrz, obsypać boki, górę przybrać.
Ta ilość masy mi wystarczyła dosłownie na „styk”
Smacznego!!
Alicja jak na poczatek to Krakusowi chyba idzie dobrze, jest duzo turstow a poza tym wespol zespol – roznioslo sie po Polonii, ze cos takiego i udanego jest wiec teraz ludzie spotykaja sie na kolacje z okazji swiat, to samo robia szefowie okolicznym niemieckich firm i zakladow, znudzeni juz turczyzna i wloszczyzna i rezerwuja tam miejsce na kolacje dla pracownikow. Wlasciciele sa tacy troche yuppie, a ja zawsze takich ludzi w brazy sklepowo-gastronomicznej lubilam, gdyz byli inowatorscy i tutaj tez, dobrze podane polskie dania uchodza za innowacje w dzielnicy i chyba poza. Tak samo na swiatecznym jarmarku kolejka do polskiego stoiska jest dluga widzialam wloskich turystow glownie zajadajacych sie bigosem i polska kielbasa, z tym, ze bigos na tym stoisku to nawet przsadzony, wiecej mies niz kapusty, ale wlasciciel stoiska twierdzi, ze i tak mu sie interes oplaca.
Piernik jasny! Gdzieś mi się zapodziały przepisy Zgagi, te piernikowe. Naprowadzcie babę na ślad… Wciągnęłam tort Starej Żaby do /Przepisy/Slodkie_etc. , na pewno jakieś przepisy pogubiłam po drodze 🙄
Robi się ciemnawo, Jerzora ni ma…
a my żabiobłotni mieliśmy +8 i chmurno, rano padało.
Zgago, jak ma być śnieg to musi też być choć lekki mróz. Topiący się śnieg to gorsze niż deszcz.
U mnie pogoda nudna, tzn. 30C i niebiesko u góry. Durnowaty ja. Przyznałem się tutaj, że piekę chleby. Przedwczoraj zrobiłem półtorakilowy i dzisiaj już muszę robic dwa! Najlepiej „schodzi” z olwkami i parmezanem. PaOLOre zrobiłem testy. To ten cholerny touchpad. Na ebay’u sa po 20dol. Zamówie i przemontuję. Dziękuję za sugestie. Żabo jak Ci się podobało dedykowane zdjęcie konia z futerkiem?
Żabo, masz rację, muszę się przyznać (bez bicia), że już tęsknię za mrozikiem, takim od – 5,do – 7 st. C. Mam serdecznie dość tej pogody, co to „ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra”. Po ulicach i sklepach pełno kichających ludzików. Aż żal patrzeć.
Alicjo, piernikach było wtedy:
Zgaga pisze:
2009-12-03 o godz. 13:06
Nirrod, 1) pierniki wytłaczane (też muszą być po upieczeniu w zamknięciu i z kromkami czerstwego chleba
Dziękuję bardzo Stara Żabo!
Cichal…
a jeszczce zasugeruj, żeby taki chleb maczali w dobrej olivie, to będziesz musiał wypiekać codziennie, i to z wyprzedzeniem! Nie mów, że nie uprzedzałam o wyprzedzeniu 🙂
Dzięki, Żabo.
Cichal, a jak Ci się podobała koza z tupecikiem w 13 zdjęciu Arkadiusa (11,35) ? Ja się zachwyciłam. 😀
Ale czy możecie sobie wyobrazić, że jestem taka „staroświecka”, że jeszcze wszystkie ucierania robię w makutrze? Taką drewnianą kopystką, która prawie już główkę straciła a ja ciągle lepszej nie znalazłam 🙂
Ojej, cichal, nie podziękowałam! Przepraszam!
Errata: na 13 zdjęciu 🙁
Alicjo, dzieki Danusce, Nemo i innym wiesz juz, jakich serow szukac dla Jerzora. Dodam tylko jeden jeszcze, nazywa sie Fol Epi (epi to klos) i ma zabawna forme bochenka chleba i udekorowany jest klosem zboza. W smaku dosc lagodny. Z tego typu serow najbardziej lubie comte (np extra-vieux) i tete de moine (opisywala nemo).
Aszyszu, wyrazy sympatii, nawet jesli nie lubisz szczebiotu na blogu!
Zgago, jak to zobaczyła moja Ewa, to, bezczelna smarkata, powiedziała: a może ty sobie tak zapuścisz? A czy to ja koza jestem? Jak się ktoś naśmiewa ze starszych to podobno rogi rosną…sam wczoraj to pokazałem
Wando, ja też mam jeszcze makutrę, ale tylko na wszelki wypadek, jakby prąd wyłączyli a to się w latach ’80 często u nas na osiedlu zdarzało. Mam też „berło”, ale nowe, bo rodzinne mój Tata (to On był rodzinnym specjalistą od wypieków) i doprowadził do takiego samego stanu jak Ty swoje 😀
Wando TX, ja się w takiej makutrze natarłam za wszystkie czasy! Moja Ciocia robiła torty na zamówienia (zarabiała tak ze znajomymi w czasie wojny, całkiem spore przedsiębiorstwo stworzyli), klientela z czasów wojny, zwłaszcza przed popularnymi imieninami, domagała się tortów. Ciocia nas, czyli młodzież domową, zatrudniała jako podwykonawców, do bicia piany i ucierania masy. Miksery już się pojawiły, ale Ciocia uznawała tylko ręczne ucieranie i bicie.
cichal, komu rosną? temu co się naśmiewa, czy temu wyśmiewanemu?
Tak sobie myślę, czy ktoś z Was też ma taką przypadłość, żeby trzymać (na wszelki wypadek) ręczny młynek do kawy, wymienioną już makutrę, tarkę do prania i pamiętam jak walczyłam z Mamą o kuchenny piec węglowy bo chciała go całkiem zlikwidować. I tylko dała go zmniejszyć. A jak nam się rodzina bardzo powiększyła (z 4 do 7 osób), to się przydał, bo na 4 palnikach kuchenki, kolację wigilijną jedlibyśmy pewnie na śniadanie.
Żabo! I Ty Brutalu contra me?
Makutry mam dwie, tare do prania do dekoracji w piwnicy, mam tez takie ogromne aluminiowe sito do plukania wiekszej ilosci warzyw, wanne z cyny i ostatnio przytaszczylam bardzo stara i bardzo elegancka emaliowana koze z Holandii, zbieram wszelakie kawaly marmurowych plyt i bardzo lubie wizyty na zlomowisku.
cichal, ja się skaleczę! W życiu bym nie śmiała!
Ale mi się podpis udał, przyznaj 🙂
A ja nie mogę odżałować wanny żeliwnej. Siostrzenica sobie dostosowywała łazienkę, kupiła mniejszą wannę (oszczędność wody) a mnie „żal półpupki ściskał”, że ta stara wanna nie zmieści się w mojej łazience. 🙁
Moragu, jesli o to chodzilo, to te tabory rzeczywiscie mialy duze spoznienie:
http://de.wikipedia.org/wiki/Coq_au_vin
w wersji tradycyjnej sie gotuje pare godzin i glownie z czerwona alpaga, a tradycja wyszla chyba od Franciszka 4, co mial ambit, zeby poddani raz w tygodniu mieso, chocby nawet kure zjedli, a ze glownie stare koguty byly w nadliczbie, to gotowali i gotowali i gotowali, az bylo jadalne, z tym Bonapartem tez prawda byc moze, male to zawsze jakies takie podniecone i im sie spieszy, wiec pewnie kuchta wziela drob, zagotowala z winkiem, jakie bylo, Cysorz polknal, bo przeciez na gryzienie czasu nie mial, sprawy wazniejsze taczkami dowozili, ale legenda zostala
Witam wieczorowo!
Zgago,
żeliwo żeliwem, ale ale rachunek za wodę siostrzenicy zmniejszy się.
A może tak do żurku trochę smażonych grzybków?
az to diabli, moj maly lap i top mowi w google po holendersku i wstukalam aby niby sprawdzic czy dobrze pisze i najwyrazieniej trafilam na kapitana cocka zalanego alpaga, dobre
Matahari, ja mam taką ociupinkę zamrożonych grzybów, że dodać je zwykłego żuru, to dopiero by była profanacja 😉 Ja tak uwielbiam grzyby, że aby być usatysfakcjonowana, to muszą być głównym (najlepiej jedynym) składnikiem dania. Tyle tego żuru jadłam w dzieciństwie, że dla mnie to najprostszy posiłek pod słońcem. A grzybki, to rarytas, którym się delektuję.
matahari37
ja bym sobie nie żałowała 🙂 dodaj i podziel sie wrażeniami na blogu 🙂
Żabo, oj udał Ci się udał ,Biegnę sprawdzic co moja żona robi tak długo na basenie…
Oczywiście, że rachunek bardzo zmniejszył, ja ją rozumiałam i z bólem serca popierałam, tylko mi było żal ogromniastej wanny 🙁
U nas żur często pojawia się na stole – żytni, owsiany. Pamiętam smak żuru jaki gotowała przed laty moja babcia. Do dziś nie potrafię go odtworzyć. „Prawdziwych” grzybów nie dodaję, ale pieczarki dość często.
Wczoraj i dzisiaj były flaczki, a na jutro brak mi pomysłu pomysłu.
1996 – był taki rok….
Porfel może odetchnął, ale w małej wanie niewygodnie, ani czytać, ani zasnąć
Matahari, zupełnie zapomniałam o pieczarkach !!! Dzięki. No popatrz, człowiek sobie zamrozi kilka prawdziwych grzybów i tylko ten skarb ma na myśli 😉
..w małej wannie…
a mi też kursor w laptopie przeskakuje
bo do duzych wanien dorabia sie teraz taka obudowe z elektrycznym podgrzewaniem
Żabo, a w dużo wcześniejszych latach, człowiek nawet usiłował się nauczyć w niej pływać 😉 A w takiej wannie woda baaardzo powoli stygnie i gdyby nie stukanie w drzwi reszty rodzinki, to nawet „Trzech muszkieterów” mógłby przeczytać a nie zamarznąć. 😆
Morąg, a jak prąd wyłączą ? No, co ja mam z tym prądem z „n” stpniem zasilania ?
W domu mojego dzieciństwa była wielka żeliwna wanna znaleziona w lesie 😯 jak wiele innego dobytku ukrytego przez Niemców przed Armią Czerwoną. Sąsiedzi mieli z lasu pianino 😯 W tej wannie kąpałam się z młodszą siostrą, a pochyła ścianka na jednym końcu służyła nam za zjeżdżalnię 😉 Robiła się fala i woda chlapała aż na sufit 🙄 Ta wanna miała co najmniej 2 metry długości.
Sarenko,
duże wanny są doskonałe – pozwalają na relaks, poczytanie, naukę pływania 😆 . Dzieci miały używanie – gdy były mniejsze doskonale się w niej wspólnie bawiły. Ale prawdą jest, że licznik przy jej napełnianiu szybko się przekręca 🙁
To, to, to Nemo, to była najwspanialsza zabawa (długość wanny się też zgadza). W tej wannie od 22 – 23 grudnia karpie i liny miały używanie 😀
Mnie nawet kiedyś Tata musiał wyławiać z niej (nie wiem jakim cudem ale się wykopyrtnęłam), ryby o mało zawału nie dostały 😀
Obie młode psice padły. Piachu naniosły tyle, że chyba trzeba będzie mieć odkurzacz stale „pod bronią”
Jutro owies i siano
Kiedy byłam piekarnią, rzadko bo rzadko, makutra dla mnie była konieczna. Przywiozłam sobie z Polski tutaj. Rozpadła mi się parę lat temu, chyba sernikową masę ucierałam. Staroświecka jestem 😉
Stanowczo wolę być kucharnią.
Zgago,
do żuru wystarczy ze dwa suszone grzyby, znacznie podnosi smak. We wrocławskiej „Witamince” (bar w Rynku , gdzie serwowano soki owocowe i warzywne) można było dostać filiżankę goracego żurku. Suszonych grzybków tam nie było, ale drobno posiekane pieczarki – i to też dawało niezły smak. Witaminka cieszyła się wielkim wzięciem w niedzielne poranki/południa 🙄
Chyba wciagnęłam wszystkie pierniki i krajankę Zgagi też, dzięki , WandoTX.
WandoTX
pytanie – czy potrzebujesz suszonych grzybów? Mogę Ci podesłać trochę polskich prawdziwków na Wigilijne uszka czy pierogi z kapusta i grzybami, jeszcze zdążę. Daj cynk.
Nemo,
pomysły dzieci są ponadczasowe. Dwa dni temu miałam w łazience małą powódź właśnie po takiej fali
Zgago,
w nas są zaprogramowane różne lęki i obsesje z dawnych lat. Ojciec mojej koleżanki ze studiów tak pamiętał głód z czasów wojny, że w domu miał zawsze zapas konserw, które ona musiała zabierać na praktyki i wycieczki, aby się nie przeterminowały. U mnie w domu pojawiał się worek cukru i mąki, jak tylko zanosiło się na jakiś kryzys polityczny (Kuba, Czechosłowacja), więc i u mnie jest zawsze kilka kilogramów tych produktów, że nie wspomnę o zapasie alkoholu 😉 A jak tylko stwierdzę, że mam mniej niż 20 rolek papieru toaletowego, to rozglądam się za jakąś promocją 😎
Alicjo, dziękuję za propozycję. Już zdążyłam kupić w naszym polskim sklepiku a i tak się złożyło, że Wigilia będzie mała w tym roku ( eh, no kombinowana z tutejszymi) czyli dzieci osobno wszystkie podziwiać najmłodszego członka rodziny a my tu. A i przemytnika grzybowego jednego też mieliśmy. Dopiero na granicy mu powiedzieli, że suszone może legalnie 🙂
Zgago, ja to tak mam, że mikser trzymam na wszelki wypadek 🙂 jak mi makutra do końca pęknie 🙁
Alicjo piekarnio,
szukam przetłumaczenia „z polskiego na nasze” przepisu na babkę drożdżową na białkach. W przepisie stoi: 1 szklanka białek, 2 szklanki mleka, 4 szklanki mąki krupczatki, 10dag migdałów, 20dag roztopionego tłuszczu, itd. Czy to nie będzie za rzadkie?
O, a ta sierota wróciła prawie o zmroku – pobocze nie do przejazdu wyścigówą, na drodze mokry śnieg. I on nieoświetlony, bo nigdy nie jezdzi wieczorami. Pierwszy raz przyznał, że miałam rację.
Chyba się wystraszył, że w końcu jakiś samochód trzaśnie go w tyłek, widoczność bardzo kiepska.
Men 🙄
Ty sobie nie kpij ze mnie, matahari 😉
Jam kucharnia! Pewnie nemo bedzie wiedziała, albo ktoś inny biegły w tych sprawach.
Nemo, ja wprawdzie urodziłam się tuż po wojnie, ponoć z radości, że „Polska już wolna”, więc okupację znam tylko z przeróżnych wspomnień, tych ludzi, którzy ją przeżyli. Ale mam chyba zbyt dużą wyobraźnię, dlatego naczelnym moim argumentem za pozostawieniem pieca węglowego, było to, że czytałam jak ludzie w czasie okupacji nie mając dostępu do węgla musieli swoje meble porąbać i palić, żeby nie zamarznąć. I o dziwo ten jeden argument moją Mamę przekonał. Widać przypomniałam Jej, że niczego w życiu nie można być pewnym.
Alicjo, nie miałam takiego zamiaru. W rodzinie jestem również ?od gotowania?
Nemo,
pomocy! Często zostają mi białka, a dzieci uwielbiają ciasto drożdżowe. Czy z: 1 szklanki białek, 2 szklanek mleka, 4 szklanek mąki krupczatki, 10dag migdałów, 20dag roztopionego tłuszczu, 6 dag drożdży itd. da się upiec ciasto?
Ja z „powodu wnuki” przez ostatnie lata zawieszałam choinkę za czubek pod sufitem. W ubiegłym roku zaryzykowałam postawienie na podłodze, ale jako ozdoby powiesiłam tylko pierniki i mandarynki, i kilka cytryn.
A ciekawostka z tym ciastem. Proporcje jak na naleśniki.
S.Żabo,
sprawdziłam i nie dopisałam tylko 1 szkl. cukru pudru i szczypty soli. Ponoć jest to przepis z kuchni staropolskiej, który nie wymaga dużej ilości pracy
Matahari, znalazłam coś takiego :
http://www.ksiazka-kucharska.pl/przepis/7294/Babka-drozdzowa-z-rodzynkami/
Wprawdzie tam jest napisane, że 5 jajek, ale w treści widzę tylko białka. Przeczytaj staranniej niż ja, może ja już niedowidzę ?
Niestety są żółtka,teraz je zobaczyłam, przepraszam.
wlasnie dlaczego bez zoltek, w staropolskiej kuchni chyba dbali o to aby ciasto mialo kolor
Morag,
Kolor to jedno, ale czy to wyrośnie, skoro takie rzadkie?
to zlikwiduj jedna szklanke mleka
Kobitki! Ratujta! ChCo za licho? Chleb mi oklapł jak humor po ostatnim toaście. Dałem wszystko co kazali i było juz wypróbowane. Wyglada jak kajak jednoosobowy…
wypróbuję 🙂
dobrze Ci tak panie Kapitanie….
Nie może być jednocześnie z kuchni staropolskiej i nie wymagać dużo pracy 🙄 😉
Nie znam tego przepisu. Dotąd zdawało mi się, że do ciasta drożdżowego niechętnie daje się białka, a już do staropolskiego to 24 żółtka raczej 😉
Ciasto drożdżowe można zrobić całkiem bez jaj (chałka) lub z całymi, a białka zużyć na przykład na tort migdałowy lub orzechowy albo na moją ulubioną pavlovą 🙂
Jeśli jednak masz przepis od zaufanej osoby to go po prostu wypróbuj. Najwyżej nie zaufasz ponownie 😎
cztery szklanki maki to nie tak malo na dzisiejsze przepisy wiec moze nie bedzie tak rzadkie
Migdały też bardzo zagęszczają.
cichal ja tylko zak z bezgranicznej sympatii, swoj niewypieczony chlebek o wygladzie szerokiego plaskiego podkladu zjadlam z apetytem na bogu okreslajac go jako wyjatkowo rustykalny
niewyrosniety i na boku
Znów pożarło… 😡
Nemo,
przepis pochodzi z książki kucharskiej. Wśród znajomych nikt nie piecze drożdżowych 🙁
Masz rację wypróbuję i zrelacjonuję, bo mnie również kuchnia staropolska kojarzy się z dużą ilością żółtek i pracy.
Matahari,
tu jest bardzo podobny przepis na babkę:
* mąka 1 kg
* mleko 2 szklanki
* drożdże 6 dag
* cukier 16 dag
* masło 20 dag
* migdały gorzkie 3 dag
* białka 8 szt.
* sól 1 łyżka
Sposób przyrządzenia
Połowę mąki przesiać do miski, zostawić w ciepłym miejscu. W szklance ciepłego mleka rozrobić drożdże, wlać do miski. Wyrobić z mąką i zostawić z ciepłym. Gdy ciasto sfermentuje dodać resztę mąki, ubite na sztywną pianę białka, sól i drobno posiekane migdały. Zagnieść ciasto. Jeżeli będzie zbyt gęste dodać mleka. Dodać sklarowane masło i lekko wyrabiać, aż ciasto będzie gładkie i lśniące. Nakryć ściereczką, zostawić w ciepłym do wyrośnięcia. Jak przybędzie ciasta raz tyle,napełnić do połowy wysmarowane masłem formy i zostawić do wyrośnięcia. Wstawić do piekarnika i piec godzinę.
Oczy mi mówią, że chcą się wreszcie zamknąć, więc życzę wszystkim spokojnej i dobrej nocy. 😆
Cichal Tobie życzę, żeby już chleby nie robiły Ci takich „kawałów”.
Tylko nie mów, że była przerwa w dostawie prądu i dlatego był klapnął.
Ja bym dodała jeszcze rodzynki albo skórkę pomarańczową i trochę wanilii. Żadnych sztucznych olejków.
Nemo,
Niemal taki sam przepis, tyle że w moim autorka podkreślała, że krupczatki nie można zastąpić zwykłą mąką ??
Dziękuję za pomoc, życzę dobrej nocy
dobry dzień w ciemną noc … 🙂
Kto rano wstaje ten sam sobie winien.
czasami lepiej się obudzić niż ze zmorami spać … 🙂
Niestety, prawda, ale moje doświadczenie mi mówi, że na taką przypadłość (wczesnowstawactwo)mężczyźni rzadko cierpią. Czyżbyś tu też był wyjątkowy? Witajcie tą ranną porą.
Większość przepisów (np. na babki) o któte pytacie mozna znaleźć w naszej witrynie czyli http://www.adamczewscy.pl Jest łatwo dostępna i bezpłatna. Tam też Basia zamieszcza codzienne podpowiedzi na obiadowe menu. Więc gdy komuś brakuje pomysłu to tam znajdzie inspiracje. W dodatku wszystko przetetstowane więc sprawdza się w robocie. Zaglądajcie.
O, Panie Gospodarzu, tu się Pan ujawnił. Ponieważ na dzisiejszy obiad przewiduję filety z soli, zajrzałam na Państwa stronę rybną i wynalazłam karpia smażonego z czosnkiem oraz śledzie popielcowe zielone. Pierwsze będzie na wigilię, a drugie na Wielkanoc. Mam nadzieję, że nie musi być Popielec.
Od wilgoci wysiadl w nocy internet. Juz nareperowany. U nas dzien swiateczny. Od wielu lat spory zostawic swieto czy zlikwidowac. Jak na razie w tym roku zostaje. Zaczyna sie coraz wiekszy ruch w kierunku na Wlochy, nie tylko do Rzymu i w konsekwencji wiecej wypadków. Niektórzy kierowcy ciezarówek próbuja jechac na gape przez male miejscowosci i ci sa najgorsi.
Nie ruszam sie z domu. Leniwie mi.
Pieknego dnia zycze. Internetowo wyreperowany
Pan Lulek
Pracowicie mi. Skończyłem oprawiać wystawę poplenerową w czwartek wernisaż. Czekam na Brzucha. Jak skończy u Marszałka ma do mnie zajechać. Idę dalej wcinać.
Czyżby blog się przeniósł na wczoraj?