O wpływie diety na pracę
Znów sięgnąłem po mojego ulubionego autora. Anthelme Brillant-Savarin jest wspaniałą odtrutką na wszelkie stresy i zdenerwowanie. Wielokrotnie polecałem lekturę jego „Fizjologii smaku czyli medytacji o gastronomii doskonałej”. Mam nadzieję, że ta książeczka jest znana choć części naszego blogowego zespołu. Sami powiedzcie czy to nie jest odprężająca lektura:
„Czy człowiek odpoczywa, czy śpi, czy śni, wciąż pozostaje pod działaniem pokarmów i nie opuszcza królestwa gastronomii.
Teoria i doświadczenie zgodnie dowodzą, że jakość i ilość jedzenia mają wielki wpływ na pracę, odpoczynek, sen i sny.
Złe odżywiony człowiek nie zniesie długo zmęczenia nieprzerwanej pracy; jego ciało okrywa się potem; siły opuszczają go rychło i odpoczynek oznacza dla niego niemożność działania.
Jeśli idzie o pracę umysłową, myśli rodzą się pozbawione siły i precyzji; refleksja ich nie łączy, sąd nie bada; mózg wyczerpuje się w jałowych wysiłkach i człowiek zasypia na polu walki.
Zawsze myślałem, że kolacje w Auteuil, podobnie jak w pałacu Rambouillet i Soissons, wiele przyczyniły dobra pisarzom epoki Ludwika XIV i złośliwy Geoffroy, który kpił sobie z poetów końca osiemnastego wieku, mówiąc, że ich ulubionym napojem była słodzona woda, miałby swoją rację (jeśli fakt jest prawdziwy).
Z tych założeń wychodząc przestudiowałem dzieła pewnych autorów, których ubóstwo i liche zdrowie są rzeczą znaną; w istocie mało znalazłem w nich siły, chyba że podnietą było im poczucie własnych cierpień albo zawiść, często źle maskowana.
Ten natomiast, kto odżywia się dobrze i podtrzymuje swoje siły przezornie i z rozeznaniem, może sprostać pracy, której, zdawałoby się, nie zniesie żadna żywa istota.
W przeddzień wyjazdu do Boulogne cesarz Napoleon pracował przez trzydzieści z górą godzin, czv to z Radą Państwa, czy z rozmaitymi przedstawicielami władzy, pokrzepienie czerpiąc tylko z dwóch krótkich posiłków i kilku filiżanek kawy.
Brown mówi o pewnym urzędniku angielskiej admiralicji: utraciwszy wskutek przypadku wykazy, których nikt prócz niego nie mógł odtworzyć, pracował nad ułożeniem nowych przez pięćdziesiąt dwie godziny bez ustanku. Gdyby nie odpowiednia dieta, nigdy nie wyrównałby tej ogromnej utraty sił. Pokrzepiał się w sposób następujący: wpierw woda, potem lekkie pokarmy, potem mocne buliony, wreszcie opium.
Zetknąłem się pewnego razu z kurierem, którego znałem z armii: wracał z Hiszpanii, dokąd rząd wysłał go w nie cierpiącej zwłoki sprawie (correo ganando horas mówią Hiszpanie). Podróż trwała dwanaście dni, w Madrycie zatrzymał się tylko cztery godziny. Kilka szklanek wina i filiżanek bulionu oto wszystko, co spożył przez ten długi czas jazdy i bezsenności; dodawał, że przy pożywieniu bardziej treściwym musiałby na pewno przerwać podróż.
Wino dla kuriera
Dieta ma nie mniejszy wpływ na sen oraz sny. ”
Ale o tym będzie już innym razem. Teraz filiżanka kawy (Napoleon), kieliszek wina (kurier) i… do roboty. I mała korekta: kawę zastąpię herbatą.
Komentarze
Poproszę o opium na pokrzepienie 😉
Pogoda cesarska i roboty od groma 🙄
Piękny ten czajnik !
Dla mnie też herbata !
Jolinku – odezwij się !
Moje namiary : polanska@koronajv.pl
Umówimy się ,co do wspólnej podróży na zjazd.
to prawda, aby efektywnie pracować trzeba odpowiednio dobrze jeść, sprawdziłam to na własnej skórze i wiem, ze praca i dieta odchudzająca to nie dla mnie 😉
dieta, ach dieta, koniec z hurtem czas na detal…
Wypiłam herbatę (3 szklanki) i taka mnie moc ogarnęła, że napisałam komentarz do mojej gazety (Der Bund), gdzie z okazji jutrzejszej rocznicy jest całostronicowy reportaż z podróży do Polski czyli na Mazury. Wszystkich tutejszych fascynuje chyba ta bliskość do ruskiego niedźwiedzia 🙄 Miałam zaledwie 400 znaków do dyspozycji, więc tylko wytknęłam autorowi, że Biała Synagoga nie stoi w Sejmie a w Sejnach, żurek to kwaśna zupa na zakwasie żytnim, a nie na szczawiu, a w polskich jadłospisach restauracyjnych nie widnieje tylko karp i węgorz lecz także sandacz, pstrąg i dorsz 😉
Nemo – słusznie i z racją wytknęłąś !
Wczoraj byliśmy na małej wycieczce w okolicach Lipna
na Pojezierzu Dobrzyńskim. Na obiad zatrzymiliśmy
się w przydrożnym zajeździe.W karcie były oprócz karpia,
pstrąga,sandacza i dorsza : sum,sielawa,szczupak i halibut.
Sum okazał się być strzałem w dziesiątkę – były to sumowe
roladki podane z sosem śmietanowym. Niestety to nie ja
zamówiłam tego suma 🙁 Tylko spróbowałam ociupinkę.
Mnie podkusiło,aby zamówić zrazy wołowe- były mocno
twardawe i polane sosem z torebki 🙁
Brillat-Savarin to autor wielu aforyzmow. Moze najbardziej znany to ten:
Powiedz mi co jesz i powiem ci kim jestes. Inny: Stol jest jedynym miejscem, gdzie nikt sie nie nudzi przez pierwsza godzine. I jeszcze tylko jeden: Gospodyni domu powinna zawsze upewnic sie, ze kawa jest doskonala a pan domu, ze likiery sa najwyzszej jakosci.
Milego dnia dla wszystkich.
Ja dzisiaj bez mocy, za to z wścieklicą. Taką najgorszą, bo bez powodu i nie ma na kim się wyżyć, bo wszyscy niewinni 👿 Na obiad kurczak w paski z czymś, jutro żeberka 👿
Haneczko,
poczytaj to samo, co Gospodarz 😎
Brylantowe myśli Brillata-Savarina:
Przy bordeaux rozmyśla się nad, przy burgundzie gada o, przy szampanie wyczynia się szaleństwa 😉
Witam,
najpierw uspokoję Alicję w związku ze snem o gęsi. Zajrzałam do odpowiedniej lektury / kiedyś takie rzeczy kupowałam -sama sobie dziś się dziwię, no ale jednak czasem się przydają /.Otóż gęś,nieważne jakiego koloru we wszystkich mitach i w każdej epoce symbolizuje zawsze same dobre cechy : czujność,żywotność, płodność,gotowość do ofiar i współczucia,miłość małżeńską. U Celtów gęś i łabędż uważane były za posłańców z innego świata. Myślę,że ten sen może być związany z Twoją wyprawą do Polski,czyli do innego świata. Na pewno jest to sen pozytywny.;)
Savarina czytałam dwa razy z wielką przyjemnością i chyba znów sobie wypożyczę z biblioteki. Ta lektura naprawdę dobrze nastraja.
Wczorajszy koncert muzyki Ennio Morricone podobał mi się,ale jakichś specjalnych przeżyć muzycznych nie dostarczył. Nie było najpiękniejszych jego utworów, m.in. głównego tematu muzycznego z filmu „Misja”.Ale sceneria była piękna, bo to był teren stoczni gdańskiej,oświetlone dżwigi stoczniowe, a na niebie piękny księżyc.
Dziękuję Yurkowi i Nemo za ciekawe informacje na temat jajek. Dowiedziałam się nowych rzeczy,ale magdalenki zrobię według przepisu Any,czyli z dodatkiem 3 całych jajek.
U Arabów geś symbolizuje niewolnika. Co przytrafi się śnionej gęsi – przydarzy się twemu niwolnikowi 🙄
Alicjo, traktuj lepiej Jerzora 😎
Krystyno,
masz rację, magdalenki tylko klasyczne 😎
Alicjo,
Uważaj w takim razie : płodność i miłość podczas podróży
do Polski…..
A ową gotowość do ofiar to chętnie wykorzystamy na zjeździe….
Dzień dobry Szampaństwu!
Oj, namieszaliście mi z tą gęsią! Już sama nie wiem, na co jestem gotowa, chyba na wszystko!
Nemo,
nie bój nic o mojego niewolnika, jest traktowany 😎
W programie na dzisiaj – przygotować chałupę do wyjazdu, wynieść rzeczy pod tytułem „do walizki” do pokoju na górce, przynieść niektóre kwiatki z patio, popłakać nad zielonymi pomidorami i malinami, których pózna odmiana rzuciła się do kwitnienia. Odgruzować dom.
Obiad suchy – zjeść resztki z lodówki, a jest tego trochę. Czerwone do popicia, całkiem sucho nie może być.
Ach…poczytałam sobie sierpień-wrzesień 2006 wpisy i komentarze do tyłu! Jaki Wersal – Panie Jacku, Panie Wojtku, Pani Ano, Panie Zbyszku…chyba pierwszy Wojtek z Przytoka „tknął” Torlina bezpośrednio w stylu – „Jacku, przyjacielu!…” itd. Gdzieś tam we wrześniu 2006 ktoś wrzucił nieobyczajny spam, kilka sznureczków.
No dobra, po herbacie, idę się za coś brać. Acha, pranie przecież!!!
Zaraz, zaraz, czy ta gęś była zaduszona przez łasiczka? Według Chyły asica to jest najgorszy robak: nie zeżre a krew wypije!
Namiastki kawalerii dotarła dzisiaj około drugiej po północy. Z pół godziny nieczyste siły (wiadome yyc’owi) wodziły ich po rozstaju dróg koło krzyża w Zajączkowie, co wjechali na dróżkę, to niewłaściwa. A tu Żabie Błota oświelone jak Marszałkowska, a oni nic, tylko zamiast 400m prosto i w lewo, to 100m prosto i w prawo, albo od razu w prawo. Aż trudno trafić tam, gdzie im się udało. Do tego im pięć godzin wcześniej koń podkowę na brodzie zgubił a z nią chyba szczęście w podróży. Może nie całe, bo w końcu ich zdybałam i sprowadziłam na nocleg, świtem kowal – jak świtem to punktualny, psiakrew – konia podkuł, nawet awansem przekuł drugą noge. A ja z tego spałam dwie godziny! A teraz zamiast rwać pod Krojanty, byczą się na podwórzu i wyjazd do jutra odłożyli. Tak, tak, jak ktoś w te błota wpadnie to wygrzebać się nie potrafi, o czym, ku przestrodze Zjazdowiczów, donoszę.
Sama zaś udaję się chyłkiem na drzemkę.
Teraz już rozumiem zagadkę z nieparzystą ilością podków swego czasu, 25 bodajże 🙄 Ta ponadliczbowa była na brodzie 😎
Alicjo,
nie chcę Cię dołować, ale ja tonę w pomidorach
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Pomidory#5376136175219383122
Jak sobie obiecalem to i slowa dotrzymalem. Postanowilem wyzdrowiec i zdrowieje. Potrwa jeszcze ze dwa miesiace. Na Sylwestra bede zdrów jak ryba i mam nadziejde udac sie na sylwestrowa wlóczege po Wiedniu.
Dzisiaj rodzina namówila mnie na wypad na Wegry na obiad. Okazalo sie, ze najlepszy apetyt miala Jolly i ja. Psica wpadla w oko Panu Szefowi Kuchni i za zgoda wlascicieli dostala taka miche prawie samego miesa, ze moznaby nakarmic stado glodomorów. Popila polowa wiadra wody ale po drodze musielismy skrecic w las w wiadomych celach. Jutro goscie musza niestety wracac do domu. Chata znowu bedzie wolna i pustawa.
Chyba jednak i tym razem uciekne grabarzowi spod lopaty.
Pan Lulek
Oj nemo…
u mnie jeden z koktajlowego gangu nieco zeżółciał i zeżarłam, choć nie był całkiem jeszcze zółty. Trzeba było kupić dom obok ze szklarenką, jak był do sprzedania 👿
Ale liczę na Ciebie na rok przyszły względem nasion. No i koniecznie tomatillos, w tym roku dopiero kilka owoców mi dojrzało jako tako i pożarłam. Kompletnie przewrócone do góry nogami lato, toż tu jest cieplarnia – goraco i wilgotno, okres wegetacji bardzo krótki. A w tym roku na obyrtkę 🙁
Ktoś inny zje moje pomidory, Martha’s Kitchen – darmowa jadłodajnia dla tych, co nie mają, to też dobrze. Wiele ich nie będzie, ale ten gigant w beczce zapowiada się ho-ho!
Pranie zrobione, większość rzeczy do zabrania zgrupowana.
Nemo, wiedźmo – ja też kocham pomidory! Jak wyglądaję te pomidoropodobne maleństwa, które obydwie hodujecie? Może posiać w przyszłym roku na balkonie? U nas dzisiaj dzień niezapowiedzianych wizyt, takich „Wybraliśmy się nad Maltę i po drodze…” W domu nie ma ciasta, czekoladek, deserów. Jest coraz bardziej niżowa pogoda domowa.
Pyra, ja tez sie w klub pomidoropozeraczy wpisuje!
Z okazji rocznicy wojennej pozwolilam sobie napisac jedynie wstep, a zacytowac artykuly z niemieckich gazet. W szkole z niemieckim historykiem nie mielismy okazji przerabiac konfliktu pol-niem, a kazali nam sie zajmowac Japonia. A mnie zawsze ciekawilo spojrzenie niem na II WS.
http://www.scholar-online.pl/articles.php?article_id=54
Teraz pozarlam kanapke z zoltym serem i pomidorem (a jak!) i ide na rower, dzis nie bedzie jazdy po parku, tylko na miasto przelewy musze robic. buuu…
Danusiu napisałam maila …
Przysiadam na jeden toast, może nieco przedwcześnie, ale teraz mam czas, potem do zajęć.
Kromucha wcięta, trzeba popić czymś czerwonym.
Te koktajlowe, Pyro , to nie sa pomidoro-podobne, one smakuja znakomicie , dla mnie ulubione są te żółte okrągłe, wielkosci duzej czereśni – muszą dojrzeć na krzaku i prawie w pomarańcz wpadać, a najlepsze są wtedy, kiedy już prawie pękają z dojrzałości. Jasne, ze się nadają na doniczkowo-balkonową uprawę, trzeba tylko miec odpowiednio dużą donicę, dobra ziemię, no i podlewać!. Ja czasmi tak robiłam z tymi pomarańczowymi i czerwonymi cherry, wystawiałam na patio, i całkiem dobrze sobie radziły. Nie powiem Ci, jak duze te doniczki – im większa, tym lepsza, nie znam się na wymiarach doniczek 🙄
Na oko, to ja miałam takie 5-litrowe przynajmniej.
Jak balkon nasłoneczniony, to ho-ho, jakie pomidory można sobie! I te cherries się jak najbardziej nadają.
Teraz nemo będzie miała gdzie wysyłać nasiona 😉
ja jako Jolka-kontrolka byłam z wizytacją u Marka …. popodglądałam jak mieszka i jak pracuje …. 🙂
przed Markiem dużo pracy bo ma wiele ładnych rzeczy w domu i sporą ilość pomieszczeń …. ale po generalnych porządkach i remoncie będzie miał bardzo ładnie … już teraz ma dobrze zadbany trawnik i sporo krzewów w ogrodzie … no i w przyszłym roku będzie mógł zrobić mini zloty u siebie .. 🙂
ja pojechałam głownie by zobaczyć uroczystości w Myszyńcu … te kościelne z udziałem prymasa, biskupów i marszałka sejmu oraz z udziałem kurpiowskich zespołów …. pojechaliśmy tam rano w niedzielę .. Marek przez 3 godziny robił zdjęcia a ja zwiedzałam miasteczko bo do kościoła nie można było wejść przez tłumy jakie tam były … kościół zobaczyła potem jak już wracaliśmy … wypatrzyłam 2 knajpy w miasteczku … jedna to pizzeria druga karczma kurpiowska z szyldem kebab .. obok kościoła lodziarnia z zardzewiałym sprzętem, którą powinien się zainteresować sanepid … ceny w sklepach spożywczych jak w Warszawie a mówi się, że na prowincji życie jest tańsze …
po mszy wszyscy się udali za miasto na polanę na święto miodobrania … były tłumy a samochodów jak mrówków … ważni goście z kościoła dojechali bryczkami … ja nie byłam przygotowana tego dnia na spacer 4 km w jedną i w druga stronę no i wracałam na bosaka bo w butach już nie dało rady .. do Warszawy wróciłam z obolałymi stopami trochę zziębnięte bo mimo, że było słonko to wiatr dmuchał trochę zimno ..
na koniec z Markiem wymieniliśmy się butelkami wiśniówki i wróciłam szczęśliwie do domu … 🙂
dzisiaj był wesoły dzień bo Amelka dostałą małego kotka … jest śliczny czarno-biały … ma biały kołnierzyk .. białą kreskę i kropkę na końcu noska … białe buciki na nóżkach i biały koniec ogonka … mały kotek ale już dobrze wychowany i wesoły … jest to kotka i dostałan na imię Kropka … a Amelka woła na nią Kropka pe el …. 😉 .. sama tak wymyśliła …
To w tą środę na być koniunkcja księżyca z Jowiszem:
http://wiadomosci.onet.pl/2034290,16,item.html
Zara zara… to ja mam nocny lot z Toronto do Hamburga z 2 na 3-go!
Może coś podpatrzę? Z góry bliżej do wszechświata 😉
http://www.youtube.com/watch?v=HYTr8whVofQ&feature=related
co tu tak cicho ?
Małgosiu nastawiłam alarm by nie zapomnieć … 🙂
Panie Lulku się cieszymy, że zdrowie wraca 😀
Zbiercze przynieśli mirabelkoałycze. Dwa wiadra z hakiem. W życiu się z nimi nie dogadam. Poprzednie były wczoraj, koło południa. Pytam sie, czy te duże (znaczy przawdziwe mirabelki) już dojrzewają. – Nie, pani, jeszcze zielone, wiszą i nie spadają -, jednak w tych, które przynieśli trochę tych dużych było, nawet sporo bo, wybrałam 4,5 kg do konfitury, na zasadzie, ze robię z tego co jest, bo nie wiadomo co będzie. A czekając na kawalerię drylowałam, bo i tak musiałam coś robić, zeby nie zasnąć.
Dzisiaj postawili wiadra na schodach i czekali na zapłatę. Mówię im, ze jeszcze dobrych kilka wiader mogą przynieść, a oni, ze już konie wszystko zjadły (dotąd w ogóle ich nie interesowały, aż się dziwiłam, bo w ubiegłym roku z kolei wyżerały co tylko spadło) i w ogóle nie ma co zbierać. -No, a te duże? – pytam. – A tych dużych to też już nie ma, ani jednej – chyba muszę sama podreptać i zobaczyć co się dzieje, bo wierzyć mi się nie chce.
Jak moje dzieci wyjeżdżały do szkoły, to ja zaczynałam zbierać mirabelki i prawie cały wrzesień miałam co robić. A tu miesiąc wcześniej i już wszystko dojrzało?
Z kolei jaskółkom się całkiem pozajączkowało, w ubiegłym tygodniu jeszcze były młode w dwóch gniazdach. Jedne się nauczyły latać i już dzisiaj ich nie ma, a drugie były młodsze, więc jeszcze chyba są. O tej porze wylęgnięte chyba nie mają szans na dolecenie do ciepłych krajów? Również widziałam przepiórkę z dwoma pisklakami, przebiegły mi przed samochodem. Przepiórkę głownie słychać, zobaczyć trudno, ale żeby o tej porze małe wywiodła?
Cicho? Trochę muzyki zasugerowanej … spodobała się, momentami taki Santana.
A o przyjaciół należy dbać, odpływają w sinej mgle, jak nikt do nich nie dzwoni, nie odwiedza, nie pyta.
http://www.youtube.com/watch?v=u6mLlzGCbt4
Stara Żabo 😯
Jak jaskółkom się pozajączkowało, to ja już nie wiem co na tym świecie się wyrabia 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=PlMYf9d3o6o
..a zwłaszcza jaskółkom w Zajączkowie?!
Alicja obrobiona z robotą pod tytułem „podróż”, pranie, sprzątanie…pakowanie jutro, toż to rutyna 😉
Mowilem, ze w Zabich Blotach dziwne rzeczy sie dzieja. Piskleta wylegaja sie na jesien zamiast na wiosne, mirabelki wyszly o miesiac za wczesnie a kawalerzysci jakby tak w wojne droge znajdowali to by jak te Japonce dwadziesia lat po wojnie w lesie jeszcze siedzieli. … TAM STRASZY. Tylko Zaba dziwnie spokojna dryluje.
Wykupcie zjazdowicze extra ubezpieczenie od sil nadprzyrodzonych. 20 zl od ducha (na 2 dni). 25 od czarownicy co Was na wrzosowych bagnach tych co to do Wilczych Jarow dochodza pod wyschnietym debem tysiacletnim, pajeczyna zmieszana z krwia nietoperzy i trzema ususzonymi mrowkami bedzie czestowala mowiac, ze to nalesniki lesne z jagodami. Niech kazdy w kieszeni nosi zdjecie prymasa i fiolke z woda swiecona. A jak zobaczycie, ze las ruszyl w strone dworu uciekajcie co sil w konskich nogach (Ci w stajni maja jakies szanse). Kto sie obejrzy za siebie ten przepadl.
Welcome to Zabie Blota.
Hej! Wróciłam z inspekcji górskich torfowisk względem ewentualnej wyprawy na jagody z moją 81-letnią znajomą, tą co to jej w zeszłym roku kazałam pokonać 400 m deniwelacji i mnie Osobisty beszta za to do tej pory, choć to było w dół 🙄 Torfowiska trochę za suche po tym gorącym sierpniu, jagód niewiele, ale może się wybierzemy, jak mi się uda do tej znajomej dodzwonić 🙄 Ciągle zajęte i zajęte… Pogoda będzie dobra jeszcze tylko jutro, potem jakieś burze i deszcze, a potem ona wyjeżdża do Prowansji, a my będziemy mieli gości z Niemiec.
Pyro,
wszelkie małe pomidory typu cherry nadają się na balkon, byle były osłonięte od deszczu i porywistego wiatru. Nasionka chętnie wyślę, uprawa jest prosta.
yyc.
nie takie my ze szwagrem…Jeszcze by kasę komuś zasilać,ubezpieczenie… 🙄
Jesli Prymas to Twoj szwagier to moze masz jakies szanse jesli nie to drzyj bo ziemia sie zapadnie, woda na bagnach zagotuje a powietrze zamieni w ogien, na niebie jezdzcy Apokalipsy beda osemki krecili. We dworze Pani na Zabich Blotach spokojnie dryluje…. stangret dwie czarne klacze do wozu przypina, w Polczynie dzwony bijace caly dzien milkna o zmierzchu. Zapada pierwsza noc….
yyc…
tylko bez prymasa, ani prymusa, dobrze?! 👿
I żadnych takich!
Mojego szwagra (nie takie my…) należy inaczej czytać 😉
ja już chcę spać ale mam koncert pod oknem …. „jedyny w Warszawie koncert zespołu Sabaton” …. i nie mogę spać … 🙁 …
Jolinek biedny jest.
U nas sasiadzie muzyke raz na jakis czas glosno puszczaja, ze potem cala ulica jst w radiowozach, bo juz hurtowo podjezdzaja.
A ja tez ide spac. Moze dla odmiany zdaze dzis przed pierwsza zasnac?
wiec troche strachow na sen:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Strachy#
a ja sie nie boje! 😉
przypomnialo mi sie zdjecie, com zrobila jak brat w wojsku byl
http://www.scholar-online.pl/images/DSC01057chwala_poleglym_299.jpg
tak przy okazji pierwszego wrzesnia
jak tak wczoraj czekałam na tych kawalerzystów (dwóch chłopów, dwie panny i jedna chyba mężatka) to zrozumiałam te panny we dworach, co to siedziały haftując, drylując berberys albo porzeczki, czekające na ułana, albo innego konnego.
Mieli być późno, czyli o dziewiątej wieczorem. Ja zaś od przedpołudnia wzięłam się za sprzątanie strychu po ostatnim rajdzie. Specjalnie dużo tego nie było, ale łażenia tam i nazad sporo, bo ciągle ktoś albo coś mi przerywało. Jeszcze jednego siwka do schroniska na wieczny pobyt przywieźli. Na pewno na wieczny, bo się nawet nazywa Forever. Może się z Basią zaprzyjaźni, ona taka samotna.
Bliżej wieczora przyszykowałam boksy, nagniotłam owsa i czekam, czekam, aż tu komendant grupy (tak się przedstawia i jeszcze dorzuca skąd jest) dzwoni i melduje, ze będą później, bo kon podkowę zgubił. Dzwonił o 20:15, więc, trochę w rajdach obeznana, myślę, że jadąc wolniej, bo tylko stępa, to dotrą z godzinę po czasie. Ciemno się już zrobiło, wywiesiłam latarnię na bramie, bramę otworzyłam, przed małą stajnią zapaliłam światło, jeszcze sobie jedną lampę przygotowałam i dalej czekam. W końcu wzięłam się za przebieranie mirabelek, sokowarkę załadowałam, siadłam i dryluję te śliwki. Czas płynie, kawalerii nie słychać, a ja dryluję. Co wydryluję cukrem zasypię i dalej pesteczki wydłubuję. A kawalerii nie widać.
Aż wydłubałam wszystkie. To i przyjechali.
1933 – znamienny kod na dzisiejszy dzień.
Właśnie skończyłam płukać ostatnie dzisiaj przyniesione wiadro i o dziwo były w nim nie tylko duże mirabelki, ale takie oliwkopodobne całkiem jeszcze zielone. Chyba mnie ci zbierający robią w bambuko.
Zrobię zdjęcie, jakie one są różnorodne i puszczę przez Alicję, póki jest.
Jestem do jutra waszego mniej wiecej wieczora, czyli godzina toastu dwudziesta, a potem wybywamy do Toronto.
Oczywiście kontakt cały czas, nie myślcie sobie, że mnie tymi gęsiami przeraziliście 🙄
Maluch w torebce 😎
O, nadeszły zdjecia od Starej Żaby, zaraz nadam
Tutaj…
http://alicja.homelinux.com/news/Mirabelki/
Trochę przymałe zdjęcia, Żabo, podsyłaj wieksze, jak się da. Mnie pasują te zółte okragłe, takie były w naszym poniemieckim sadzie na Bartnikach.
Dzięki, Alicjo.
Chyba takie wystarczą, nie wiem jak kompowi wytłumaczyć, ze mają być większe. Głownie mi chodziło, żeby pokazać jakie są rożnorodne. Te duże po lewej to prawdziwe mirabelki, pestka odchodzi bez problemu, a prawie takie same po prawej stronie to pewnikiem ałycza, bo peska nie odchodzi – obie pestki obok i rozpołówkowany owoc. Tak, ze rozpoznać na zdjęciu co jest co, to się nie da. Reszta w rożnym kolorze i rozmiarze. nie chwaląc się, mam ich jeszcze więcej różnych, ale takie akurat wcoraj były w wiadrach.
Kawaleria wstała, je śniadanie i chyba sobie pojedzie