Przejeżdżamy przez góry z marmuru
Z Werony do Marina di Massa droga jest krótka ale za to kręta, górzysta i kończy się nad wspaniałym, ciepłym Morzem Tyrreńskim. Pokonanie Alp Apuańskich nie jest specjalnym wyczynem. I tylko trzeba uważać, by nie wypaść z autostrady, po której wszyscy pędzą ponad 140 km na godzinę ( a wariaci jeszcze szybciej), gdy nagle dojrzy białe szczyty gór z marmuru.
To tu, pod Carrarą, od czasów starożytnego Rzymu wydobywa się piękne bloki białego, różowego i centkowanego marmuru. W Carrarze obejrzeliśmy dom, w którym zatrzymywał się Michał Anioł gdy przyjeżdżał wybierać marmurowe bloki na swe rzeźby. W mieście i wokół niego pełno zakładów produkujących marmurowe rzeźby ale także wielkie płyty, nieduże bloki i wykładziny.
Krawężniki, chodniki, ściany, ławki wszystko w górskiej mieścinie Fosdinowo jest z marmuru
Przez pierwsze dni przecieraliśmy oczy ze zdumienia widząc marmurowe krawężniki czy płyty chodnikowe w najmniejszych nawet miasteczkach i wioskach. Wiele domów ? i to całkiem prostych wiejskich budynków ? jest obłożone przepięknym marmurem. O fontannach, pomnikach czy nagrobkach nawet nie wspomnę. Wkrótce przywykliśmy. To tutaj najpospolitszy materiał budowlany. Nawet żwir na ścieżkach jest marmurowy, a nie z otoczaków jak u nas. I tylko dziwimy się, że parę tysięcy lat eksploatacji nie spowodowało wyczerpania się tego surowca.
Z morza, gdy wypłynie się 100 ? 200 m od brzegu i odwróci twarzą do brzegu widok jest niesamowity. Widać łagodne ? choć dość wysokie ? szczyty pokryte zielonym lasem a z tyłu za nimi jeszcze wyższe góry z białego kamienia. To oczywiście marmur. Pierwsze wrażenie było takie, że to jest teatralna scenografia a nie rzeczywistość. Potem jednak odbyliśmy parę wycieczek po tej scenografii wykonanej przez naturę.
Marmurowe góry nad Carrarą
Zajrzeliśmy też do jednej z kopalń. Do środka nas nie wpuszczono bo trwały właśnie wybuchy. Wysadzano bloki marmuru. Odwiedziliśmy więc sklep z pamiątkami i kupiliśmy obrotowy blat do serów, młynek do pieprzu, solniczkę i parę innych drobiazgów. Wszystko oczywiście z białego marmuru.
Żeby nie zostawić tej relacji bez akcentów gastronomicznych wspomnę tylko, że śniadania i lunche jadaliśmy w domu a zakupy robiliśmy w sąsiednim sklepie. Miejscowe pieczywo bardzo nam nie smakowało z wyjątkiem focaccia lub małych bułeczek z tego samego ciasta zwanych focaccini. Do tego sery, suszona szynka robiona w pobliskiej Parmie (byliśmy, widzieliśmy, jedliśmy), sałatki z ośmiornic i małży, melony, pomarańcze, brzoskwinie i białe wino frizzante czyli z bąbelkami.
O kolacjach, które były głównym posiłkiem każdego dnia napiszę osobno. Teraz wspomnę tylko, że w drodze do naszej restauracji czyli La Peniche mijaliśmy rzekę, na której za posągiem (marmurowym) Madonny, na małej wyspie była hodowla kaczek i gęsi. Gdy przechodziliśmy przez mostek ptaki płynęły do nas licząc na okruchy. Karmiliśmy je z przyjemnością. Zwłaszcza, że wśród stołowników były też maleńkie i wielkie ryby oraz różnych rozmiarów żółwie. Patrząc na dobry apetyt tego zwierzyńca i my zaczynaliśmy odczuwać ssanie w żołądku. Wtedy przyspieszaliśmy kroku wiedząc, że w naszej ?pływającej? knajpce już czeka fantastyczny posiłek i równie wspaniałe wina. No to do … jutra.
Najpierw jadł drób …
… a potem my (fritto misto)
Komentarze
Biały jest polerowny alabastr z Karrary… 😉
(J.A. Morsztyn)
Troche poczytałem. Z Werony blisko autostradą. Bocznymi drogami daleko. więc trudno namawiać do jechania nimi. Ale po dojechaniu do Parmy warto zjechać na SS62 i podziwiać widoki. Znaczna część drogi biegnie granią. Nie skalistą oczywiście.
Pawle, musztarda po obiedzie, ale też lubię zrobić trochę porządków pod nieobecność Ukochanej. Ale nigdy na obiad nie kupuję kebabu ani czegos podobnego. Jak kuchnia nieczynna, wyciągam palnik turystyczny i butlę gazową. Gotuję makaron na 3 dni. Do dziennej porcji obiadowej dodaję puszkę sardynek, wymieszam, póki makaron gorący. Nie hartuję go w takim przypadku pod zimną wodą. W następne dni wkładam do mikrofalówki, którą można przed ofoliowaniem wynieść gdziekolwiek. Można to jeszcze posypać parnezanem albo czymś innym, ale na ogół tego nie robię, bo przy robocie nie myśli się za bardzo o smaku.
Jeszcze a propos kebabu. To pyszne jedzenie w wydaniu arabskim. Ale to, co u nas podają pod tą nazwą, w ogóle prawdziwego kebabu nie przypomina. I chyba nie tylko o oszczędność tu chodzi. Nasze kebaby to z zasady fast food. Tymczasem Arabowie się nie spieszą przygotowując posiłki i lubią długie pichcenie, gdy składniki nawzajem przekazują sobie smaki i aromaty.
Muszę przyznać, że ze wszystkich miast w pasie pomiędzy Mediolanem a Wenecją najbardziej podobała mi się Werona. Nad Morzem Tyrreńskim niestety nie byłem, na południe najdalej byłem w Bolonii.
Piękna podróż – prosimy o szczegóły organizacyjne 🙂 może pojedziemy tym samym (sprawdzonym) szlakiem.
Pozdrawiam,
Stanisławie,
Jadłem je tylko przez trzy dni 😉 kupowane w przelocie podczas wyskoków do miasta po farbę, taśmę czy inne gazety. Nie były takie najgorsze. Problem polegał na tym, że kuchnia była szczelnie okutana folią z pozostawionym dostępem jedynia do expressu do kawy i lodówki -dokładnie w tej kolejności 😉 O odpaleniu kuchni gazowej nie było mowy a mikrofalówka odmówiła posługi i ma jechać do serwisu. Na początku jeszcze wydawało mi się że mam czas to kleciłem jakieś sałatki z łososia czy tuńczyka. Potem terminy zaczęły gonić i pomimo „odzyskania” kuchni nie było czasu na gotowanie.
Roboty i tak nie skończyłem – została tylko klatka schodowa malowana z wysokiej drabiny – zmoczyć wałek w farbie, 6 szczebli w górę, kilka machnięć, 6 szczebli w dół i tak w kółko. Pocieszam się jednak, że Syzyf miał gorzej. Ja przynajmniej wiem po co tam włażę a i mimo wszystko widać światełko w tunelu i nie jest to pociąg 😉
Bylam i bywam od czasu do czasu w okolicy tych marmurowych gor.
Arkady!!!!!!!!!!!!Giewalt!!!!!!!!!!!!!!!! zadzwon do mnie pod 0048-784872426 p r o s z e
Pawle, chyba Małżonka już wróciła? Czu źle obliczyłem i jeszcze te schody będą gotowe na czas. To radość pewnie będzie wielka i nagroda jakaś też.
Małżonka wraca dzisiaj i jeszcze załapie się na końcówkę prac 😉 Oficjalna wersja (i nawet prawdziwa) jest taka, że postawiłem na jakość a nie szybkość, i stąd ten poślizg. A jakąś nagrodę i tak wynegocjuję 😉
Placek z morelami stygnie – 2/3 na blasze, 1/3 na blacie szklanym, żeby szybciej. Morele na dżem zagotowane w lukrze, ok kg na likier cukrują się w słoju na parapecie. UF… Prawie po robocie.
Ja tam się nie znam. ale czy YYC nie myli homara z homarcem? One właśnie ok 500 g ważą. Teraz przeczytam sobie prasę. Jeszcze tylko komunikat od Starej Żaby, która wczoraj po badaniach wracała już do Żabich Błot, a po drodze plotkowała z Pyrą: nadal bez komputera. bo padłapłyta główna, a do badania po znajomości Szwasgra z tomografem pojechała bez skierowania (zostało w domu). Nie chcieli jej przyjąć – ma wrócić do domu i zabrać… Znowu szwagier na pomoc wzywany i jak obie zgodnie przypuszczamy, Siostra Żaby wczoraj wysłuchiwała „I znowu ta zwariowana Ewa się wygłupiła!”
Kochani, uciekam na razie. Placek brzmi smakowicie. Ciekawym, czy z tomografem w końcu się udało. Pozdrawiam
Pyro, masz jakiś sposób żeby podrzucić kawałek tego ciasta? Poczułem się bardzo głodny ;-), na biurku kawa i nic słodkiego do niej nie ma.
Paweł – wpadnij, poczęstuję, a nawet dla „rodzinki” pasek utnę. Niech mają. Mam świetny humor: jak zwykle , czytam prasę i zaglądam „co u wroga słychać?” czyli co tam w „Naszym dzienniku” i na „salonie 24.pl” I właśnie na salonie, jakiś ciężko sfrustrowany dziennikarz na dwóch szpaltach wyrzeka na „GW” i „Politykę” – jak to miernoty tam pisują, jak się wciskają drzwiami i oknami, jak zwalczają pluralizm i odmienne zdanie, jak to spółkuje Michnik z Pasentem. Itd Itp, z wytłuszczeniami, podkreśleniami i ciężką cholerą na dodatek. Nazywa się to „Z Tytanikiem na dno”. Dobra, to ja sobie dalej propagandystów z Polityki poczytam,.
Dzień dobry Szampaństwu.
Wie ktoś, co u Pana Lulka?
Piękne te okoliczności marmurowe, chciałoby się obejrzeć, a tu czasu brak i „nie po drodze”, psiakostka. Może kiedyś coś mnie tam rzuci…
Moje małosolne dochodzą powoli. Nie miałam stosownego kamienia pod ręką, więc obciążyłam dosyć ciężkim kielichem, wypełnionym wodą. Jerzor chodził i dziwował się, co za sztuka, w końcu postanowił zrobić zdjęcie.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9958.jpg
Kilka minut pózniej „sztuka” fiknęła kozła, tzn. kielich wyskoczył ze słoja i woda z niego rozlała się na kuchnię. A trzy dni sobie stał w słoju i nic. Dziś obiad, który bardzo lubię – proszony, u Bonnie. Pewnie będzie mięcho grillowane, bo pogoda sprzyja.
Na zagrysze stał, nic dziwnego, że się obalił 😉
Zameldowalem sie, ze jestem. napisalem nawet komentarz. Przed wyjazdem do szpitale wcielo mi trzy komentarze. Teraz wcielo kolejny.
Na tym swiecie niema juz miejsca na WP oraz mnie. Jeden musi znikmac
Pan Lulek
Panie Lulku, gorąco witamy. Jak to dobrze że Pana już wypuścili 😉
Witamy, Panie Lulku – i niech Pana nigdzie nie wcina!
Nie doczytałam jeszcze wszystkich komentarzy. Czy ktoś wie, jak te kwiatki się nazywają? Nawet nie wiem, skąd one mi się wzięły na ogródku, w tym roku nic nie siałam, a w zeszłym takich nie miałam 😯 http://alicja.homelinux.com/news/img_9952.jpg
Haneczko,
no właśnie, obalił się 😉
czesc Panie Lulek, WP niech spada na chojke, fajnie, ze jestes
Alicju, to wygląda jak chaber bławatek tylko mi się kolor nie zgadza.
A kielich napełnij ponownie, tylko nie wodą 😉
Panie Lulku witam i o zdrowie pytam!
Alicjo, podpowiadam, zamiast kielicha zakręcony słoik z wodą. Konstrukcja powinna być bardziej stabilna.
Pawle,
to jest delikatne kwiecie, na chabrach znam się, a to jakies ogrodowe i postrzępione jakieś takie. Białe, niebieskie i rózowe, bardzo wdzięczne.
To na pewno nie jest chaber bławatek 🙂
A WP niech nie spada na chójkę, bo mimo wszystko dzięki niemu właśnie tu Lulka czytamy! 😀
Pan Lulek w porządku, jego maszyna gotowa a kierowca? Mam nadzieję, ze ten sam mistrz kierownicy co w ubiegłym roku, bo nie tylko miły ale i urodziwy wielce.
Czy ktoś wie dokładnie ile osób się Zjeżdża? Taka buchalteria jest mi pilnie potrzebna, by „Polityka” mogła przygotować się do naszego świeta.
Zuch z Pana Lulka … :
Chyba Stara Żaba trzyma buchalterię… może Pyra?
My dwa się meldujemy na pewno.
a ja dzisiaj na Kasie Sobczyk nie pójdę bo mnie jakieś choróbstwo dopadło …
te Włochy zaczynają mi się śnic tak pięknie gospodarz zachęca ……
Panie Lulku, brakowalo Pana obecnosci tutaj. Przylaczam sie do goracych powitan.
Alicjo, kwiecie moze i delikatne, lecz posiada umiejetnosc zagluszania wszystkiego dookola. Wysiewa sie toto non stop. Probuje bez skutku pozbyc sie tego z ogrodka, ale wciaz powraca.
Wlochy to sa po prostu Wlochy. Nic innego mowic nie trzeba bo i co, ze najpiekniejszy kraj swiata, ze ludzie rozmowni i przyjacielscy, wino swietne i jedzenie boskie, ze to jedno wielkie muzeum pod golym niebem, klimat ogolnie zgodny morze lazurowe, gory marmurowe.. 🙂
Wlochy, jak Pan Bog da a panstwo pomoze to na emeryturke tam sciagne. A jak nie da to sie zobaczy 🙂
Pozdrowienia ze slonecznego Calgary. Wczoraj rowerek dzisiaj w planie kajaczek. Ogonki lobsterowe wyszly dobrze.
Pyro ja nie wiem co jest co; tutaj jedna wspolna nazwa lobster i tyle. Na Atlantyku od Labradoru po Floryde jest tzw lobster amerykanski (homarus americanus). Ten europejski i ten z Australii, Nowej Zelandii czy Afryki Poludniowej maja lacinska nazwe tez z homarus + cos tam, tyle wyczytalem. Co by nie bylo to i tak wole kraby 🙂
OK, bylem wlasnie na targu i tu wiadomosc dla Slawka. Huturyci maja mlode ziemniaczki wielkosci grochu, za to „Seafood Stand” ma lobstery wielkosci prawidlowej tzn. Twojej. Nie wiem ile na wage ale wygladaja jakby ze 4 razy wieksze od tych sklepowych. Cena (na sztuki) $55.00. To tyle w sprawach morza. W powietrzu nic sie nie dzieje, na preriach tez spokojnie tyle moze, ze zakupilem pasztet z jelenia (venison). Technicznie „venison” to moze byc kazde dzikie zwierze ustrzelone w lesie ale w praktyce to jelen badz sarna. Ostatnio byl pyszny wiec powtorke robie. Bagietka, maselko, cienki listek salaty i w to pasztet…ale bedzie kanapka za minut 5 🙂
Jak Pan Lulek to sobie bedzie do szpitala latal pielegniarki podrywal to kiedy on zdazy napedzic co pedzil na zlot blogowiczow, co??
tak sobie….
Daniello,
dzięki za info – u mnie akurat pasuje, bo na hektarach mam tylko porzeczki, trochę malin i zioła, no i ogórki schodzące z drabiny, poza tym 4 krzaki pomidorów, ale one już wyrośnięte. Nic mi się z hektarami nie chce robić, to taki dywanik niech się snuje, co mi tam, nawet lepiej. Ma zagłuszać zielsko 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_9959.jpg
Trochę googlałam, ale nie miałam czasu, teraz przysiądę, to znajdę może, jak draństwo się zwie.
Pyro trochę młodsza od Młodej – mogą być wszystkie kolory świata? No, powiedzmy – pół kolorów świata… bo mi przyszło coś do głowy.
yyc
masz ambitny plan, ja popieram w całej rozciagłości – będzie się do kogo wprosić w odwiedziny i przy okazji pozwiedzać. Kiedy ta emerytura? No bo nie chciałabym jechać tam o lasce 😉
Witam wszystkich :).
Nie doczytałam jeszcze wszystkiego, tak, że nie wiem w jakim kierunku rozwija się dyskusja ;), ale dla porządku chcę napisać, że jest nas w tym towarzystwie dwie Anki- czerwona i czarna- choć blondynka ;). Nieśmiało nadmienię, że chyba byłam pierwsza. A teraz idę czytać.
Panie Lulku – jeszcze raz przepraszam, za groźby karalne pod Pana Luylka adresem/ Straszna wiedźma to ja nie jestem, tylko bywam.
Zjazd liczymy :
Żaba z córką
pp Adamczewscy
Pan Lulek z Kierowcą
PaOLOre z Wojtkiem
Damuśka ze swoim Francuzem
Pyry + Inka + Haneczka
Ryba
Arcadius z Przyjacielem
Morąg z Dagny
Marek K z rurą
Alicja z Jerzorem
Krysia Gdyńska
Nowy z rodziną – 1 dzień
Grażyna – 1 dzień, kilka godzin
Brzucho z brzuchem
To osoby zadeklarowane – z napomknień można wnosić, że ASzysz też zaszczyci
czy Sławek Paryski?
Alicjo
Prawdopodobnie jest to czarnuszka siewna http://www.rozanski.gower.pl/nigella.html .
Jezu ale Was tam bedzie. Nie dziwie sie ze Pan Lulek do szpitla ucieka przed pedzeniem. Toz to by trzeba ze dwie cysterny upedzic 🙂 A moze on tam wpada po aparature, w szpitalu nigy roznych rurek, wezykow, probowek czy palnikow nie brakuje.
No nic bawcie sie dobrze gdybym zapomnial pozniej zyczyc to juz teraz macie.
Alicjo do emeryturki jeszcze nieco zostalo, niestety.
Dla porządku dodam, że jest też Ana z Krainy Wiatraków, rzadko pisuje, ale jest od początku chyba 😉
Wreszcie mogę powiedzieć, że po raz pierwszy najadłam się malin z własnego ogródka. Miałam nie żreć, tylko zbierać na ocet malinowy, ale to dopiero poczatek wysypu, chyba zdążę nazbierać? No chyba, że zeżrę znowu 🙄
Pyro ,
gdzie ten artykuł, co to obsmarowują Politykę ? Tytuł mi trza, bo nie mogę znalezć.
Anki sa dwie ? blondynka i czerwona ?? A jak to mozliwe? Cuda sie dzieja, Gospodarz swietym zostanie, jeszcze tylko wyleczyc kogos (Pana Lulka moze) to juz bedzie murowane. Swiety Piotr Lasuch 🙂
Anka,
dzięki – to jest dokładnie to! Czyli nie zaraza, tylko ziele, z tego co pamietam, to nasiona czarnuszki daje się na przykład do niektórych chlebów. O, to się przyda 🙂
yyc,
nic to, poczekamy 😉
yyc – 😆 😉
Alicjo- przyda się, przyda, ale jak się rozsieje to faktycznie trudno wykorzenić. Kiedyś – będąc na wycieczce gdzieś tam w Polsce kupiłam sobie miks kwiatowy. Na obrazku wyglądał cudnie. Lubię takie dzikie i kolorowe ogródki. W pierwszym roku po wysianiu kwiecia -ogródek prezentował się wspaniale. W drugim i kolejnych latach z miksu pozostały właśnie tylko czarnuszki i jeszcze jakieś takie pomarańczowe podobne trochę do maków. Mama karczowała, ale mnie nie przeszkadzały, takie kolorowe i delikatne…
Panie Lulku, cieszę się, że Pan już wrócił ze szpitala- i jest – mam nadzieję zdrowszy. Przecież zjazd- lada chwila, a sugestia yyc w sprawie uzdrowienia przez Gospodarza- jest uważam bardzo nęcąca 😉 😆
Poczytałam sobie, no jakżesz pożyteczne zielsko! Niech rośnie, porzeczek mi nie zagłuszy… będę się lekować oraz przyprawiać różne potrawy. Rozejrzę się w sklepie za olejkiem, ma ponoć dobroczynne działanie na różne rzeczy, jak reumatyzmy, atopowe zapalenie skóry i rózne takie uczulenia. Kto by pomyślał – takie delikatne, a takie mocarne 😯
Idę ja się letko pindrzyć na ten proszony obiad…
ASzysz mógłby się zabrać z nami ze Sztokholmu, wszak go będziemy nawiedzać 😉
Z Żabą mają wspólne zainteresowania – co by się ASzysz na konie u Żaby napatrzył, toby się napatrzył, może nawet pojezdził.
ASzyszu, masz jeszcze sporo czasu na rozważania, bierz swoją Finkę i już! Będą dwa miejsca w samochodzie (wybiłam Jerzoru rower z głowy).
Bez opowieści Pana Lulka nie ma Zjazdu – aczkolwiek stosowny knebelek nie wadzi ze sobą zabrać 😉
Nie pamiętam, czy się Sławek wypowiadał ostatecznie. Wojtka z Przytoka też by się mile widziało, ale on odbywa swoje wędrówki. A propos tych wędrówek… czytałam niedawno wypowiedz Łukasza Grechuty o jego dwuletniej pielgrzymce… ciekawe rzeczy, ale ja bym nie mogła na dwa lata zostawić rodziców w takim niepokoju – wyjść z domu bez słowa i powrócić po 2 latach. Wojtek wędruje tamtymi scieżkami, przynajmniej częściowo, wnoszę z jego zapisków.
Alicjo : http://www.salon24.pl – bloger Free coś tam, coś tam, tytuł „Z Tytanikiem na dno” A kolory mogą być z całego świata i połowy kosmosu
No to wyskoczylem do sklepu+bistro francuskiego po bagietke a zakupilem lunch i pojechalem $48.35 a to za dwie kanapki:
1-pierwsza -pol bagietki z rillettes z kaczych nozek $10.00
2-drugia – pol bagietki z foie grass (za pisownie nie odpowiadam za te pieniadze moge 🙂 $12.00
3- creme brulee – $6.50
4- do tego -na pozniej- taka jakby zupa z noga kacza na cieplo to bedzie – $18.00.
I tak zamiast bagietki do pasztetu ktory kupilem wczesniej dorobilem sie dwoch kanapek z deserem i obiadem na pozniej.
Ciekawostka, googlujac gdzie by tu znalezc bagietke w Calgary wyskoczyl mi blog gotuj sie ze strona (majowa) gdzie sam pisalem ze w Calgary trudno o bagietke 🙂
Panie Lulek
bardzo proszę o podanie aktualnego numeru (telefonu) 😉
na domowy nikt nie odpowiada
czyżbyś się Pan w pierzynach tym razem zakopał
###
Pyro
potwierdzamy zapiski 😆
jutro przebywam w Szczecinie, wprawdzie parę przedpołudniowych godzin, ale mimo wszystko skorzystam z oferty Brzucha i zajrzę do Pivari
morągu
przepytaj sekretarkę
A_Szyszu
za mlodu chcialem byc kominiarzem. tez mi to nie wyszlo. szkoda 🙁 byłbym pomcny przy czyszczeniu kominów 🙁
mam nadzieje, ze dasz sobie rade 😆
YYC, na wczorajsze zapytanie, owszem te homary francuskoatlantyckie, nieco w dol od Bretanii, dane mi bylo widziec takiego ze 4kg, raczej rzadkosc, ale jednak, widze, ze u Ciebie zupelnie niedrogie foie gras daja: 12 z bulka? http://www.sudreau.fr/index.php/les-promotions/foiegras-canard-entier-lot2x180g.html
niby lepsza konserwa, ale i tak wypada prawie 10 tutejszych za 100 g, a coz to 100g na pol bagietki sie pytam?
mam podejrzenie, ze to byl pasztet z leberki pochodzenia nieznanego, jesli smakowal, to ok, ale tutaj nikt kaczora za takie pieniadze nie maltreci
ps moje zdziwienie stad, ze rillette warte mw 1/3 fois gras
Slawek problem w tym ze nie wiadomo co oni tutaj nazywaja foie gras. Bo tez sie zawsze zastanawiam jak to jest z tymi cenami. Te rillette to tak w karcie: „Duck rillettes, cornichons,grainy mustard, lettuce” w bagietce wszystko (polowka, moze mniej-ok.30cm).
Ja lubie pasztety same w sobie a o te fois gras zapytam nastepnym razem. Dla porownania, surowa piers kacza kosztuje u nich $17-25. Zarowno w Toronto jak i tutaj widzialem puszki francuskie z foie gras (tak bylo na puszcze-sam kupowalem) i musze sprawdzic wielkosc ale byly chyba taniej niz Ty piszesz. Pytanie co dokladnie jest fois gras. Pasztet z gesich watrobek czy kaczy czy co? Mysle, ze tu wszystko co z kaczki zwa fois gras. Juz chyba kiedys pytalem ale jeszcze raz, co dokladnie we Francji jest nazywane foie gras?
Ludziska lubię was czytać…
Pozdrawiam
Cholera nad jeziorem czarne chmury sie znowuz zaczely a mialem jechac na kajaczek i nic z tego. Moze jak sie przejasni, dopiero 15.50.
Slawek tutaj link, nie wiem czy i na ile znasz angielski ale moze cie zainteresuje. Detale nieco w dol pod „THE FIND” ale calosc dosc ciekawa (dla mnie).
http://www.avenuecalgary.com/articles/page/item/splendour-in-foie-gras
Do YYC: Moze byc gesie (fois gras d’oie) lub kacze (fois gras de canard), ktore jest tansze i ta cena w Calgary jest OK. Ja na ogol kupuje w sklepie bezclowym w Paryzu. Co do homarow to faktycznie w Kanadzie sa duzo tansze i kiedy mam gosci z Europy to zawsze staraja sie napchac homarami. No tak, jest to moj drugi wpis na tym blogu smakoszy. Pierwszy umiescilem w tekscie „za czym tesknie na obczyznie”, ale niestetyu ukazl sie jak temat sie zestarzal. Kto ciekawy moze przeczytac moje czerwcowo-lipcowe impresje z polskich restauracji, z ktorych najbardziej lubie, polecane niegdys przez pana Adamczewskiego „7-e Niebo” w Ustce. Przypomnialo mi sie, ze oprocz wspomnianych w tamtym tekscie bylem tez w znanej lodzkiej „Anatewce”; bylo w porzadku, ale nic nadzwyczajnego. To jast nawiazywanie do zydowaskiej tradycji, a nie autentyk. Prawdziwy autentyk to „Kalmar” w Kaliszu – identyczna (i dobra) kuchnia od 35 lat, bez zadnego dowieszania sierpow i mlotow, ze to niby PRL. Chyba za duzo tu dygrasji, ktore moga zniecierpliwic wasze dobrze zgrane grono.
Tutaj sie nikt nie niecierpliwi, tutaj wyznawcy slow food ..)).
Po przeczytaniu tekstu (link w poprzednim wpisie) juz mi sie nieco rozswietlilo z tym foie gras. Wazne ze znalazle w Calgary miejsca gdzie mozna co nieco dostac i nie trzeba bedzie z Toronto przywozic.
A teraz sobie mysle ze dopiero sie Pyra ucieszy jak zobaczy YYZ kolo YYC. Dwa skoroszyty w rzedzie. Specjana wiadomosc do YYZ- Pyra nie lubi mojego nicku bo wygladam jak skoroszyt to teraz beda dwa skoroszyty. Zaczniemy ksiegowosc prowadzic w przerwach miedzy jedzeniem 🙂
Trzeba jednak oddac ze po angielsku sie to lepiej wymawia niz po naszemu.
O, namieszało się mi, yyc z yyz. yyz – dobierz sobie jakis mniej podobny nick, bo środkiem nocy może mi sie pomylić (patrzę na jedno oko naonczas).
Pytanie – dlaczego Toronto jest yyz?! A nie yyt na przykład.
Po kolacji u Bonnie – lenistwo okropne. Popijam Lecha.
Moze wrzucę jakieś okolicznosci przyrody za chwilę.
Miałam wrzucic na picassę, ale z rozpędu zrobiłam po swojemu. Trudno 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/30.07.09/
A pamiętacie pogoń z połowy Tuska za Gospodarzem w ubiegłym roku i jak utknęliśmy w środku nie wiedzieć czego, i nie było jak zawrócić, bo wąska polna dróżka? Ale za to widoki… i Wojtek kupował ziemię nieopodal, 20zł. za metr kwadratowy 😯
Przez komórę kupował, wiec pewnie by z czasem utargował 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Nutki.jpg
No tak, to byl blad z tym YYZ, ktore oznacza Pearson International Airport; jest jeszcze kod YTO na Toronto w ogole dotyczace wszystkich trzech lotnisk (Pearson, Island, Buttonville). Albo zmienie nicka, albo bede unikal wpisow.