Powróceni lecz nie nawróceni
Jeśli nawet jeszcze nas nie ma to właśnie dojeżdżamy. A w każdym razie taki był plan. I już jutro pewnie zaczną się tasiemcowe sprawozdania z wakacji.
Dziś natomiast zamiast jakiejś ściągawki czy podkradzionego tekstu będą zdjęcia byście mogli sobie przypomnieć jak wyglądamy.
Oczywiście, że wszystkie zdjęcia są z Italii. Oto one:
Pod drzewem figowym
W Ferrarze
Pod ulubioną knajpka w Sienie
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Ostatnie proste
Wygląda na to, że zwrot nastąpił wieczorem 26 marca, gdy w Kanale Zero wywiadu Krzysztofowi Stanowskiemu – który sam kandyduje w wyborach – udzielił rosnący w sondażach lider Konfederacji Sławomir Mentzen.
A tytuł ma takie uzasadnienie: wróciliśmy na ojczyzny łono ale nie wywietrzało nam uczucie do Włoch ich krajobrazu, zabytków i kuchni.
Komentarze
Witajcie
Wracam po bardzo pracowitym urlopie, bez szans na doczytanie do tyłu. Teraz już będę 
Zadzwoniłem do Pana Lulka dowiedziałem się od Pani Gosposi ,że jest w szpitalu.
Marku,
żadnych szczegółów?
Witajcie, Gospodarze i Haneczko – po urlopach
Niestety nie znam niemieckiego na tyle żeby swobodnie rozmawiać i dowiedzieć się więcej.
Może ktoś z was zadzwoni :
+ 43 3327 22282
rozmawialem z gosposia.
ona niewiele wie.
dzwonie do szpitala.
w takim razie już znalazła szpitalny numer telefonu
Rozmawialem z Lulkiem.
Nie jest w najlepszej formie, ale probuje zartowac.
Pala tylko zadza zemsty na WP, bo w piatek podobno napisal na blogu, ze cos sie z nim dzieje i trzeba wezwac pogotowie, no i akurat w ty momencie WP go „zbanowal”.
Powiedzial, ze nie wie dokladnie, co mu dolega, byc moze przemeczyl sie troche ostatnio i mial klopoty z cisnieniem. Poza tym chyba zle sie odzywia, bo mocno schudl (to zdradzila mi gosposia).
Kazal przekazac, ze jest w dobrych rekach i odezwie sie, jak tylko go wypuszcza.
Panu Lulkowi serdeczne życzenia powrotu do zdrowia.
Trochę bardziej dojrzali ludzie (to ja też) muszą traktować siebie z większą czułością i uwagą (i ja też).
Ślę życzliwe myśli i dołączę Go do mojego oikosu.
Pan Lulek niech zdrowieje i „obrasta” w sily jak najszybciej.Trzymamy kciuki!!!!!!!!!
Pozdrowienia.
Ps. Biegne do kuchni,bo dzisiaj mam zamiar przyrzadzic kope golabkow.Czesc zamroze,zeby bylo na „zas”,jak mawiala moja sp.babcia
Ciao amici.
Bardzo mi się to chudnięcie nie podoba.
Cholera, z jednej strony radość z powrotu Gospodarza, a z drugiej zgryzota z powodu Pana Lulka.
No i okazało się, że Pyra :nawrzucała” choremu, uszpitalnionemu i ogólnie – w niemocy! I jak to teraz z jego skrznki emaile wyrzucić? Nie da rady. On się marnie czuł już od jakiegoś czasu,. stracił werwę, na obiady chodził albo i nie, a jak zauważył Miś, lodówkę trzymał puściutką. Jednym słowem jadał jeden posiłek + jakieś mleko albo płatki. Nie miał apetytu.. Lulek kozakować lubi i do słabości się nie przyzna za Chiny Ludowe. A doświadczonej życiowo Pyrze wygląda to z daleka na drugi udar, może niezbyt rozległy. W końcu z udarowcem pomieszkiwałam lat kilkanaście. Oby nie.
Oj, nie podoba mi się historia Pana Lulka. Dobrze chociaż, że jest w szpitalu, bo niechby tak był w domu sam i zaniemógłnawet telefonu mogąc nie wykonać…
Z tymi kłopotami z WP to też może być tak, ze Pan Lulek miał zaburzenia wzroku i nie najlepiej odczytywał cyfry kodu.
Trzymamy kciuki i ślemy dobre myśli.
Do Zjazdu półtora miesiąca, niech Pan Lulek dochodzi do siebie jak najszybciej!
Lecę do fryzjera i takie tam. Na obiad duże pieczarki nadziewane (siekane ogonki, czosnek, cebula, piertuszka zielona, ser zółty).
Kozak z Lulka i na dodatek nierefolmowalny
Telefon komórkowy oddał lub utopił w falach Dunaju. Gdyby nie Gosposia która przyszła posprzątać i podlać kwiaty to byśmy nic nie wiedzieli . Nawet syn i wnuczka nie mają zielonego pojęcia co się u niego dzieje. Zupełnie jak u mojej przyjaciółki hinduskiej masażystki : telefon komórkowy twój wróg. Promieniowanie może zabić . Fale w mózgu zamierają od tych fal, co to je komórka emituje. Moja koleżanka to nawet promienie X wyczuwa. Mentalnie
ojej .. bardzo się zmartwiłam ….
nikogo nie ma tu ???????????
Jestem… własnie uporałam się z połaczeniem internetowym – padła elektryka, więc przymusowy reset, a potem modem odmówił współpracy. Podkleiłam połączenie (kabelek) taśmą klejącą, ale modem do wymiany, jutro przywiozą nowy.
No przecież bez internetu to nie życie
Jadzia południowoafrykańska będzie w Polsce we wrześniu, koleżanki z Rzeczpospolitej Babskiej już szykują jakieś spotkanie, ciekawe, czy terminy się zgrają. Muszę natychmiast napisać, że dla mnie mozliwa trzecia dekada września. No, może druga, zależy, u której paniusi będzie. Z wieloma nie widziałam się od matury. No to niech ja lepiej nadaję sprawie bieg…
przyznam, ze przypadek Pana Lulka mnie przyblokowal i nie specjalnie o makaronie mialem ochote, pogadalem nieco z Pawlem po jego telefonie do szpitala, Lulek dalej chojraka struga i dobrze, jest w kazdym razie w kompetentnych rekach i wierze, ze flaszki na zlot dowiezie, trzymam za Niego wszystkie kciuki
cholerka …
Oj, cicho tu dzisiaj i smutno
. Ostatnio rzadko zaglądam do kawiarenki /wiadomo wakacje/, ale zaglądam, a chorobą Pana Lulka bardzo się martwię. Dobrze, że jest w kompetentnych rękach, ale niech już jak najprędzej powraca do braci blogowej- bo tęsknimy. No i ten zjazd lada dzień … Bardzo dziękuję za wczorajsze życzenia i wszelaką oprawę muzyczną. W tym roku domowi goście zawiedli, ale za to miałam tyyylu gości wirtualnych, że ho, ho. Zawsze świadomość, że ktoś o mnie ciepło myśli- bardzo podbudowuje. A ja pewnie będę jeszcze świętowała przez najbliższych dwa tygodnie
Pan Lulek nie ma wyjścia, tylko musi się pozbierać i tyle. Też mi coś…nie ma wymówek!
I człowiek okiem nie zdążył okiem mrugnąć, a tu juz prawie po
http://www.youtube.com/watch?v=RIBItIyO5BQ
Spać nie mogłam przez Pana Lulka …Misiu niech Lulek przyjedzie do Ciebie togo odżywisz …
Nie bylo mnie wczoraj na blogu i teraz Pan Lulek, Pan Lulek sie rzeczywiscie zle odzywia no i coz trzeba przy tej okazji poruszyc problem samotnosci, ale nic mu zaproponowac nie mozna, bo uparty i gra wlasnie chojraka, miedzy wierszami, jak np. pisal o zorganizowaniu wspolnoty mieszkaniowej seniorow itp. to wiedzilam o co chodzi….No nic trzymam kciuki.
Zapowiedzilal Pawel, ze dzisiaj wpawnie na inspekcje. Wypada umyc zeby i nogi. Dla Jolinka wiadomosc. Wybrane miejsce na jarzebine nie bardzo sie nadaje. Wynalazlem inne podobno idealne. Nejlepiej byloby dostac oryginalna jarzebine z Polski, jezeli rosna tam male jarzebiny. Tutejsze zaczynaja od 7 metrów. Chyba zeby spróbowac samemu dla calego blogu ale podobno jest to bardzo trudne zadanie. Jutro przyjezdza mój syn i moze namówie go na cos z Niemiec. W koncu móglby cos zrobic dla tatusia który gotów jest wskazac miejsce. Jeszcze lepsze.
W dalszym ciagu mam klopoty z otrzymywaniem poczty od Joli.
Pieknego wieczoru z zapytaniem czy ktos juz pil cydrówke ze Wschodniego Tyrolu i zajadal pasztet z dziko upolowanej kozy z tamtych stron,
Pozdrowienia
Pan Lulek