Zgadnij co gotujemy?(126)
Wczorajszy temat porcelanowy zachęcił mnie do quizu związanego ze szlachetną zastawa stołową. Dziś zaś nagrodą będzie prezentowana już tu książka moich redakcyjnych przyjaciół czyli Joanny i Artura Podgórskich „Wakacje z duchami”. Wprawdzie o rozkoszach biesiadowania w niej nie piszą, ale wokół zamków lub ich pozostałości zawsze można znaleźć jaki niezły stół. Zachęcam więc do zabawy.
1 – Kto i kiedy (w przybliżeniu) wynalazł porcelanę?
2 – Pierwsza polska fabryka porcelany powstała w … w roku…?
3 – Ćmielów istniejący do dziś był u swych początków własnością znanych polskich arystokratycznych rodów, wymieńcie jedno lub dwa nazwiska?
Kto pierwszy ten lepszy. Adres jak zawsze ten sam: internet@polityka.com.pl
Czekam na odpowiedzi a książka opatrzona będzie autografami autorów i stosowną moja dedykacją.
Komentarze
Zagadki dzisiaj łatwe, ale Pyra się na książkę nie pisze, więc nie odpowiada. Radzio przegryzł zameczek w swojej uprzęży i muisiał wyjść na spacer w obroży. Jest głęboko nieszczęśliwy i uważa ten pasek wokół szyi za jakąś straszną karę. Trudno – sklep „zwierzęcy” otwierają dopiero o 12.00. Głupol jeden zepsuł w ten sposób już drugą parę szelek.
Na obiad dzisiaj wiosennie, mimo śniegu i lodu na chodnikach – będzie kalafior, ziemniaczki, posadzone jajko.
Witam Wszystkich! Pani Piotrze czy mógłby Pan podać przepis na gruzińskie Chaczpuri? A może ktoś z przesympatycznych blogowiczów go zna. Widziałam jak się ten przysmak przyrządza w programie pani Kasi Pakosińskiej ?Tańcząca z Gruzją?. Na końcu do upieczonych chaczapuri pani Kasia wbiła surowe jajko. I nic wiecej nie pokazała. Nie sądzę, że to jajko je się na surowo 🙂 . Pozdrawiam Wszystkich serdecznie ze słonecznej Bydgoszczy. Asia ? córka Jana 🙂
Chaczapuri
Chaczapuri z ciasta drożdżowego (przepis z ksiązki Tamary Sułakwelidze:
Gruzinskije bljuda; Tbilisi 1962 r.)
1/2 kg młodego żółtego sera, 2 jajka, 1 żółtko, szklanka mleka, 20 g drożdży, 3 łyżki masła, sól, 1 łyżeczka cukru.
Drożdże rozcieramy z cukrem, zalewamy ciepłym mlekiem, dodajemy część (przesianej uprzednio) mąki i po połączeniu odstawiamy do wyrośnięcia.
Gdy rozczyn zwiększy dwukrotnie objętość dodajemy jajko, resztę mąki, sól i na końcu 2 łyżki stopionego masła.
Wyrabiamy ciasto do czasu gdy zacznie odstawać od ręki i bedzie elastyczne, bez grudek.
Placki robimy jak w przepisie, nakładamy farsz serowy z tą różnicą, że pozostawiamy 2-3 cm wolnego miejsca od brzegu placka i brzegi zaginamy tak aby nadzienie było widoczne.
Wierzchy smarujemy mlekiem zmieszanym z żółtkiem, przekłądamy na blachę i wstawiamy do gorącego piekarnika (220-250 stopni nawet).
Przed podaniem na każdym chaczapuri kładziemy po kawałku masła.
Chaczapuri można przygotować z różnego ciasta nadając różne kształty, to nic innego jak gruziński odpowiednik pizzy czy też pity.
Najczęściej jest podawany do gęstych gulaszy baranich czy też jagnięcych.
Bardzo dziękuję za przepis 🙂 Asia
A to mi się spodobało. „Bardzo dziękuję za przepis 🙂 Asia”. To Joanna przyjęła nick „Jan”? Coś takiego!!! Śmiszne! Pozdrawiam z zaśnieżonej Warszawy.
Nick Jan należy do mojego taty 🙂
Jędrzeju
Ile mąki?
Mąki? Jak to się mówi; „ile zabierze”. 🙂
Właśnie dotarłem do pracy. Przez Sopot i Gdańsk przejeżdża się bez problemów nie licząc ogólnego zakorkowania z powodu tego tylko, że ogólnie mokro. W Gdyni wiosna zaskoczyła całkowicie. Jezdnia na al. Zwycięstwa – głównej arterii prowadzacej do Sopotu – pokryta warstwą mokrego lodu. Nikt nie jest w stanie przekroczyć 5 km na godzinę, a co chwila droge blokują samochody nie będace w stanie ruszyć pod górkę.
Dla mnie po konkursie. Książkę już wygrałem, ale tematyka bardzo mi bliska. Wedgwood też. Nie jestem pewien, czy tylko upadnie i ktoś będzie kontynuował produkcję pod tym samym znakiem, posiadającym określoną wartość w ewentualnej masie upadłościowej. Ja stykam się głównie z porcelaną kostną tej firnmy (bone fine china). Z porcelaną oswajałem się od wczesnego dziciństwa. Niektóre cenione obecnie marki uchodziły u nas w domu za trochę gorsza porcelanę, co może wynikało ze snobizmu, a może rzeczywiście przed wojną było tyle porcelany z najwyższej półki, że innna była skala oceny.
Ze zbiorów rodzinnych zostało już bardzo niewiele. Ale coś z Sevres i bardzo starej Miśni się ostało. Bardzo też lubię talerzyki z petersburskiej fabryki Kuzniecowa z połowy XIX w. Są naprawdę piękne. Wysoki koszyczek ze starej królewskiej manufaktury berlińskiej jest po prostu idealny pod względem harmonii. Obecnie można kupić jego replikę. Ten obecnie produkowany kosztuje chyba więcej niż u nas można dostać za ten orygnalny. Ale to normalne, podobnie jest z meblami.
To, czego mi bardzo brakuje w naszej porcelanie, to produkty rodzime. Słusznie Gospodarz wysoko je ceni. Ale pamiątki prawdziwie rodzinne nie przetrwały wojennego i tuż powojennego przemieszczania się. Podobnie w większości rodzin. Dlatego skala ocen jest teraz inna i rodzimej porcelany tak mało.
Mamy jeszcze dziwny wyrób porcelanowy z sielankowymi wzorami – zakochana para w rokokowych strojach na tle parku. Nazywamy ją „kapliczką” ze względu na formę. Wnętrze parkowe jest mocno wklęsłe, a elementy parkowe – drzewa, balustrady mają formę płaskorzeźby.
Figurki są wklejone w tę wnękę, a całość jest otoczona szkliwioną, bardzo ozdobną, ramką z zawijasami. Samo wnętrze jest biskwitowe. Niestety, ktoś ten biskwit pokolorował akwarelami, których w 100% nie udało się wywabić. Na spodzie jest wytłoczona sygnatura producenta i jakiegoś właściciela. Nikt od dziesięcioleci nie jest w stanie określić miejsca ani czasu powstania tego cacuszka. Opinie mają rozrzut od czasów napoleońskich po lata 30-te XX wieku, ale żadne nie są wyrażane z przekonaniem. Osobiście w odległe daty produkcji nie wierzę, bo widziałem w życiu wiele muzeów z porcelaną i coś podobnego gdzieś by było, gdyby była to rzecz naprawdę stara.
Dziś wszystko zadziałało jak należy. I komputer nie spóźnił się, i blogowicze nie zawiedli. Pierwsza przysłała prawidłowe odpowiedzi Pani Joanna z Nakła nad Notecią i do niej wysłałem książkę – przewodnik po Polsce „Wakacje z duchami”. Gratulacje!
A praiwdłowe odpowiesdzi sa takie:
1 Porcelane wynaleźli Chińczycy między VII a X wiekiem;
2 Pierwsza polska fabryka powstała w Korcu na Wołyniu w 1783 r;
3 Wśród właściceli Ćmielowa był Hyacynt hr Małachowski oraz drugi arystokrata – Drucki-Lubecki.
Za tydzień kolejna zgadywanka.
Bardzo lubie przepis „mąki, ile zabierze”. Z grubsza rozumiem, o co chodzi. Wyrabiając ciasto czuję, że jeszcze trzeba dodać mąki albo mleka czy wody. Jednak jakąś orientację z grubsza lubię mieć. Pewnie, że patrząc na ilość drożdży, jajek i cukru można mmniej więcej wyobrazić sobie, ile mąki może wchodzić w rachubę, ale po co ta łamigłówka.
Oczywiście nie jest to zarzut pod adresem andrzeja.jerzego. Po prostu są takie przepisy.
Asia, córka Jana – gratulacje!
Bardzo dziękuję! Bardzo się cieszę! Wakacje z duchami to jest to!!!
Dodatkowa nagroda w postaci przepisu. Nie daję jednak gwarancji bo jeszcze nie robiłem. Dał mi go natomiast stary Gruzin mieszkający obok.
Chaczapuri
500g młodego żółtego sera(najlepiej owczego),
pół szklanki słodkiego mleka (lub 1 szklanka zsiadłego)
2jajka, 2 łyżki masła,
ok. pół kg mąki (w ilości potrzebnej na dość gęste ciasto),sól
Ser pokrajać na cienkie plasterki lub zetrzeć na grubej tarce i zalać zimną wodą. Po 15 – 20 minutach wodę zlać, ser odsączyć na durszlaku, dokładnie wymieszać z 1 jajkiem i masłem. Z mąki, drugiego jajka, mleka i szczypty soli zagnieść dość gęste ciasto. Podzielić je na 4 równe części i każdą dość cienko rozwałkować na stolnicy, pamiętając o podsypywaniu mąki. Wyciąć 4 krążki wielkości tortownicy lub patelni. Na dwóch krążkach położyć masę serową, przykryć pozostałymi krążkami i zlepić starannie brzegi. Na patelni stopić masło, położyć ostrożnie chaczapuri, patelnię przykryć. Gdy ciasto od spodu się zrumieni, odwrócić na drugą stronę i smażyć w dalszym ciągu już nie przykrywając. Chaczapuri możemy też piec w piekarniku. Wówczas przed wstawieniem należy placek posmarować masłem. Podawać na gorąco.
Ćmielów nie od razu był manufakturą markową. Powstała jako rodzaj spółdzielni produkującej kamionki, a nieco później także fajans. Za czasów hrabiego Hyacynta były to jeszcze wyroby raczej byle jakie. Aleksander Drucki Lubecki kupił manufakturę w końcówce XIX wieku i za jego czasów zakład rozkwitł, między innymi za sprawą fachowców sprowadzonych z Limoges.
Nazwisko Drucki Lubecki wywołuje różne skojarzenia. Ród litewski utalentowany, ale bardzo sprawny minister gospodarki Królestwa Polskiego Franciszek Ksawery po wybuchu Powstania Listopadowego zamieszkał w Rosji i nawet został członkiem rosyjskiej Rady Państwa. Na przełomie XVIII i XIX w. jako rosyjski oficer walczył przeciwko Napoleonowi, gdy większość walczących patriotów zasilała armię cesarską. Nie miało to żadnego sensu, jak się okazało potem. Ale mieliśmy generała Druckiego Lubeckiego w Wojsku Polskim w 1939.
Pogoda nadal zimowa, w Bernie przygotowują osłony przeciwpowodziowe w Zoo nad rzeką. Onegdajsze powodzie porywały zwierzęta z niższych części ogrodu i tylko bobry nie narzekały na niespodziewane „rejsy”.
W mojej rodzinie po „repatriacji” nie zachowało się wiele z porcelanowych serwisów, ale cieniutka porcelana ćmielowska darzona była wielką estymą. Ja mam też serwis ćmielowski z lat 80-ych, prezent od wrocławskich grotołazów, używany od święta, bo już też niekompletny, z 12-osobowego zredukował się do 8 🙁 Najmniej używana jest waza do zupy, a właściwie jest w użytku cały czas, tyle że jako magazyn amunicji, o czym już wspominałam.
Porcelanowe dzisiaj pytania,
do Nakła premia będzie wysłana.
Pyra dla Radka szelki kupuje
i kalafiora dzisiaj gotuje
A ja z lodówki szpinak wyjmuję
i z makaronem go posmakuję
Fetę też dodam, czosnkiem doprawię
i tak pachnące na stół postawię !
Dziś śnieg za oknem grudzień przypomniał
Pierwiosnek zdębiał i oprzytomniał.
Toż to przedwiośnie nadal tu mamy,
sandałów jeszcze nie odkurzamy !
Podobnie jak Marialka, nadal jestem bez domowego komputera:-(
W toastach aktywnie, acz milcząco uczestniczę.
Witam wszystkich nowych biesiadników 🙂
Asi gratuluję 😀
Oho! Pod wczorajszym wpisem ujawnił się inny zwolennik ćmielowskiej porcelany – murator 🙂 Odesłał Rosenthala do produkcji nocników albo jeszcze gorzej…. 😯
Jeśli to nie jednorazowy wybuch emocji, to miejmy nadzieję na dalsze komentarze. Witaj 🙂
Dziękuję za przepisy! Jak wypróbuję to napiszę jak wyszło. Asia
Dzień dobry.
Już wróciłam. Wczoraj nocą. Droga była fatalna. Marznąca mżawka.
Ja dziś na obiad też robię danie z dodatkiem mąki „ile zabierze”.Ale nie chaczapuri tylko placki z mięsem.
Na 1 kilogram gotowanych ziemniaków ( waga surowych) , 1 szklanka mąki ziemniaczanej , ok.pół szklanki mąki pszennej, 1 jajko, 2 łyżki oleju , szczypta soli.
Ugotowane ziemniaki przepuścić przez maszynkę , dodać pozostałe składniki i wyrobić ciasto tak ,żeby odchodziło od ręki.I to jest moment ,że trzeba dodawać mąki ile zabierze , bo może się okazać ,że pół szklanki pszennej to za mało.
Potem ciasto rozwalkować , wyciąć duży prostokąt i na brzegu ulożyć rulon z mięsnego farszu.
Zwinąć całość w roladę i pokroić w ukośne pierożki o szerokości ok 3 cm.
Obtoczyć lekko w mące i rzucać na gorący tłuszcz na patelni.
Smażyć na złoto. Do tego sos pieczarkowy i wilgotna surówka z kukurydzy , marchwi i jogurtu.
Mięso mam zmielone z wczorajszego rosołu wołowego od mamy.
To zmielone mięso połaczyć z drobno pokrojoną i przesmażoną cebulą.
Do smaku pieprz i sól.
To ciasto „plackowe” również nadaje się na knedle ze śliwkami.
Asiu, córko Jana, nie uciekaj! Zostań z nami. Cieszy nas młody narybek. Nawet 12 letnia Dagny, córka Morąg z Berlina czasami do nas pisuje Gratuluję wygranej.
O porcelanie można w nieskończoność. Osobiście ogromnie cenię sobie i Kuzniecowa i Łomonosowa i Moabit i królewska Kopenhagę, i Carla Tlielscha i z dziesięć innych firm. Rzeczywiście po wojnie niewiele w naszych rodzinach zostało. Piotr wczoraj wspominał o szkłach Waterford. Po likwidacji mieszkania Rodziców dostały mi się 4 talerzyczki do konfitur. Teraz zostały 3. Jeden rozłamał się w czasie przeprowadzki i wtedy odkryłam tajemnicę – wewnątrz szkła, na sanym środku wtopiony był srebrny drucik, niejako usztywniający piękny, rżnięty drobiażdżek. Srebrne druciki też niewiele pomogły sądząc po ilości ocalałych talerzyków
Asiu,
na tym obrazku wygląda na to, że chaczapuri adżarskie ma na środku jajko, pewnie zapieczone jak sadzone. To by wyjaśniało wbijanie jajka (i prawdopodobnie ponowne zapieczenie) A ciasto jest drożdżowe. Gruziński sąsiad Gospodarza nie wspomina nic o drożdżach 😯
http://pl.wikipedia.org/wiki/Chaczapuri
Kraków ma całą sieć gruzińskich restauracji Chaczapuri.
I tam właśnie jadłam pierwszy raz to danie.
Tu przypomina mi się rozmowa z moją córką po jej
pierwszej wizycie w Zakopanem,już wiele lat temu :
-Mamo,czy wiesz co najbardziej smakowało mi z Zakopanem ?
Kebab ! Tam wszędzie sprzedają kebab. Czy to ich specjalność ???
Bardzo dziękuję za przepisy i miłe słowa! Będę wpadać na blog w wolnej chwili. Teraz jestem w biurze i jestem dzisiaj bardzo zajęta, a poza tym nie za bardzo wypada zajmować się innymi rzeczami niż praca 🙂 . Prawda? Ale obiecuję, że w wolnej chwili będę zaglądać na blog. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie!
Gospodarz wmawia wam ciemnotę, „Wakacje z duchami” napisał Adam Bahdaj, wiem, bo mam to na półce! 😉
Witam Szampaństwo!
Przywiodłam mój zwierzyniec z trawników do domu . Przepis Grażyny mi się bardzo podoba. Ciekawe, czy wyjdzie na surowym mielonym? Mam piękne, chude mięso od szynki – zmielone z rozpędu. Jutro byłby świetny obiad.
Nawiązując jeszcze do porcelany,to dodam tylko,że w niewielu polskich domach jest stara porcelana/nie mówiąc o zabytkowej/ nie tylko dlatego,że uległa zniszczeniom w czasie wojny i powojennych migracji luności, ale także dlatego,że w większości polskich rodzin po prostu jej nie było.Dziś mało kto chce pamiętać,że przeważająca część polskiego społeczeństwa mieszkała na wsi i to bynajmniej nie we dworkach.Dotyczy to także moich przodków.
A co do wpisu Muratora,uważam, że dziś nie ma sensu dociekać,który wytwórca porcelany na niechlubną przeszłość wojenną. Nie tylko Rosenthal produkował na potrzeby wojny.Można prowadzić osobisty bojkot,proszę bardzo.Obawiam się tylko,że gdyby Murator zawitał do mojego domu, od razu zlustrowałby mój piękny wazon Rosenthala,mimo że współczesny,osądził i wykonał na nim wyrok,rzucając nim o ścianę.
Tymczasem idę do kuchni,bo ciasto drożdżowe już mi wyrosło i czas włożyć je do piekarnika.
Alicja ma rację. Jak dziś pamiętam:
„Czebacz mi, Brunhildo!”
Witaj Alicjo 🙂
Widze, ze spor o Rosenthala nie zostal podjety…
Ja mam po mamie zdobyty przez nia w PRLu slicznosciowy purpurowo-zloty. Mama bardzo lubila, ja tak sobie – ale w koncu pamiatka. I co, mam odeslac do producenta z wyrazami obrzydzenia? 😉 He,he, jednak tego nie zrobie.
A Wakacje z duchami tez lubie. Gratulacje dla zwyciezczyni 🙂
Nie na porcelanie lecz kolorowych talerzach fajansowych rodem z Portugalii podane zostaly na dzisiejszy obiad pierogi z jagodami i wisniami. Acha!!!
Wombatowi lata sie zachcialo, a tu juz jesien. Alisci obiecalam – slowa dotrzymalam.
A owoce zbierane latem, na farmie, wlasnorecznie. Jeszcze kilka pudelek w lodowce czeka na … cos tam sie wymysli.
Ja sie tylko pytam jak ja mam sie odchudzic kiedy takie dania serwuje. Bo to i smietanka i cukier Panie Dziejski.
Zas wojaze jakies czekaja w niedalekiej przyszlosci, a tu porcieta jakby cos przyciasne.
Witaj Alicjo. Juzem fotografie londynske „obgladnela”. A wody Tamizy czyste? Czy tak jak w „Sznurze” niekoniecznie?
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Co do przepisu Grażyny – to ciasto jest podobne do ciasta na kluski śląskie.Ja zamiast maszynki do mielenia używam praski .Szybciej i mniej zmywania, a efekt ten sam. Nie jestem pewna czy surowe zmielone mięso odpowiednio się usmaży w tych pierożkach.Przecież ziemniaki są już ugotowane,więc długo smażyć ich nie trzeba.
Co do wpisu Muratora na temat Rosenthala.Nie on jeden produkował na potrzeby III Rzeszy i dziś wyciąganie tego nie ma większego sensu.Oczywiście można prowadzić osobisty bojkot. Ale ja się nie dołączę,bo musiałabym zlustrować, osądzić i wydać wyrok na mój piękny wazon tej właśnie marki, co z tego ,że powojenny,potłuc go, albo uwięzić go w ciemnej piwnicy.Nie dajmy się zwariować.
A to ,że w niewielu naszych domach można spotkać piękną,starą porcelanę jest wynikiem po części wojny i powojennych migracji ludności,ale też tego,że przed wojną niewielu ją posiadało.Dziś mało kto chce pamiętać, że przeważająca część polskiego społeczeństwa mieszkała na wsi i to bynajmniej nie w dworach i pałacach,co dotyczy także moich przodków.Dlatego starą porcelanę podziwiam w muzeach,a współczesnej używam na przemian z fajansami.
Echidno, nawet nie taka brudna ta Tamiza, ale przejrzysta raczej nie jest.
Dołozyłam więcej, jest i Kruger Park.
Nic nie rozumiem. Asia córka Jana słała pozdrowienia z Bydgoszczy, a wygrała Joanna z Nakła, podziękowała Asia z Bydgoszczy. 😯
Tak się czepiam. 🙂
No, czepiasz się, Marysienko, nie da się ukryć. Taka pogoda, że też bym się chętnie poczepiała, tylko nie mam kogo. Powinnam się ubrać i pójść po psie zakupy, a tu mi się oczy same zamykają i łeb w dół leci. Kawa nie pomogła.
Wygrała Joanna z Nakła, córka Jana (też z Nakła), a pozdrawia z Bydgoszczy, bo tam słonecznie 😉
Alicjo –
Ty pewnie nie wiesz alem ostatnio w machine czasu zaplatana i nijak sie z niej wydobyc nie moge. Ale przyjdzie Kryska na Matyska – rozloze ja na czesci pierwsze to moze wreszcie wskocze na „swoje” tory. A jeszcze czas maja nam przesuwac,, Chyba pomoze. Odezwe sie do Ciebie niebawem. Tymczasem
pozdrawiam
E.
Asia mieszka w Nakle, a pracuje w Bydgoszczy 🙂
Ten mój drugi wpis o porcelanie jest niepotrzebny,bo coś namieszałam z moim adresem i myślałam ,że nie poszedł.Takie są skutki gapiostwa,ale Ela ma odzew podwójny. Nie damy zrobić krzywdy naszej porcelanie.
Porcelana wywołuje wiele emocji, jak widać. Ja pisząc o zmianach skali ocen też miałem na mysli nizszą niegdyś estyme dla Rosenthala. Nawet to napisałem, ale po namyśle usunąłem, bo jednak obecnie jest to marka bardzo ceniona. Odsyłanie do produkcji nocników to chyba jednak gruba przesada. Można wyżej cenić inne marki, ale na taką pogardę oni nie zasługują.
Pyro, ta kruchość porcelany i pięknego szkła powoduje, że je kochamy. Boimy się, że coś złego może się im wydarzyć i może ta troska jest źródłem uczucia.
Przepis Grażyny pobudza apetyt. Smażone pieroszki są tym, co tygrysy lubią szczególnie. Przyjaciele rodziców podawali ten przysmak czesto w różnych wariantach rozmiarowych i z różnymio nadzieniami mięsnymi. Byli od moich rodziców znacznie starsi, urodzeni jeszcze w XIX wieku. On był wileńskim adwokatem, ona, Rosjanka – przed rewolucją była młodą wówczas żoną rosyjskiego generała. Mąż przyłapał in flagranti i zmusił do ślubu bo uprzednim rozwodzie. Gotowała fantastycznie. Jeszcze mając lat 90 namiętnie grała w brydża. Męża żywiła tylko przy okazji wydawanych przyjęć. Jak przyjęć nie było (były mniej więcej 2 razy bw tygodniu), chodził jadac do przyjaciół.
Lubiłem słuchac jego opowiadań w bardzo dziwnym języku teoretycznie polskim. Mówił nieźle po rosyjsku, francusku, niemiecku i jidisz. Nie był Żydem, ale w Wilnie jako adwokat miał wielu klientów mówiących tym językiem, więc się nauczył. W czasie wojny przez pół roku ukrywał profesora prawa karnego Świdę, który potem był rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego. Po 1956 roku był stałym gościem w radzieckim Domu Oficera, gdzie korzystał z biblioteki wypożyczając literaturę rosyjską, której był miłośnikiem.
Zacząłem pisac dwie godziny temu, potem musiałem przerwać.
Duchów jest tyle, że wystarczy dla wszystkich…autorów. A Brunhildę oglądałem wraz z córeczką. Po pięćdziesięciu latach tytuł zaś jest jak nowy.
Znacznie gorzej, że z powodu uwag Nemo naraziłem swoją wątrobę i to znacznie. Poszedłem do sąsiada, który stwierdził, że w jego rodzinie robi się bez drożdży. Chaczapuri z drożdżami jest – jego zdaniem – dla turystów a nie dla prawdziwych dżigitów. Przy okazji poczęstował mnie gruzińskim winem. Nie mogłem odmówić, bo na ścianie wisiała cała kolekcja sztyletów i szabel. Nie należę do odważnych, a gospodarz z książęcego rodu mimo wieku – zuch!
A to wino nie nadaje się do picia lecz do wyrobu marynat. Teraz odzielony kilkoma piętrami też jestem odważny.
Siemensa tez w takim razie radze bojkotowac. Niech pomysle adidas i puma tez do smieci, bo obaj bracia byli czlonkami partii… Siebie tez wlasciwie musze wyrzucic do kosza, bo pewnie jakas czesc moich niemieckich przodkow cos tam z III rzesza miala wspolnego.
Moich skorup ani nowych, ani starych nie wyrzuce i juz.
Joanno gratuluje wygranej.
Dopiero teraz się cofnąłem i widzę przyczynę pogardy dla Rosenthala. Ja juz bym to odpuścił dzisiaj. Oceniajmy wzory a nie morale przodków producenta. Sam pisałem o rodzinie Druckich-Lubeckich i miałem jakieś żale do przodka właściciela Ćmielowa. Ale to było tak na marginesie. Z wyrobami fabryki nie ma to związku.
Panie Piotrze, w Suchumi jadłem obiad w 1963 roku i był to obiad znakomity. Ale gospodarz, Gruzin wzrostu 2,15, zmuszał do picia wina własnej produkcji. Wino białe było całkiem niezłe, ale ilościowo nie byłem w stanie sprostać, a przy próbach hamowania gospodarz łapał za krzesło. Nie był chyba z rodu książęcego, ale i tak sprzeciwić się nie byłem w stanie.
eee… Ja nie chce nikogo martwic, ale…. Rosenthal jest wlasnoscia Wedgewooda…
Innymi slowy tez moze zniknac. Nie mowiac juz o tym, ze kupujac R. teraz, kupuje sie de facto angielska porcelane 😀
przepraszam irlandzka, nie angielska
Pyro, jeżeli Ci to pomoże, możesz się poczepiać mnie, nie takie rzeczy ja bez szwagra… 😉
Moi przodkowie byli nie porcelanowi, wyrastałam w fajansie. A potem zaszkodził mi Miłosz, chyba już nieodwołalnie. Podziwiam z daleka 😀
A nocniki bywały bardzo piękne, istne cacka. To nieładnie poniewierać nimi z powodu funkcji 👿
Krystyno,
masz rację, co do pierożków (pasztecików) z surowym nadzieniem, ja też mam takie wątpliwości. Co do porcelany Rosenthala i innych starych zachodnich marek, to po wojnie najwięcej takich naczyń w polskich domach na wschód od Ziem Zachodnich pojawiło się po wyszabrowaniu porzuconego niemieckiego mienia na tychże ziemiach 🙄
U mnie w domu długo był w użyciu poniemiecki owalny półmisek z jakiejś restauracji dworcowej. Też trofiejny.
Gospodarzu,
przykro mi z powodu narażania zdrowia dla prawdy, ale chyba nie każdy Gruzin to twardy dżygit i w obcojęzycznych publikacjach drożdże figurują. Podobno przepisów na tę gruzińską specjalność jest tyle, ile plotek na temat aktualnej polityki rządu tego kraju 🙄
Tak wiec kupujmy Rosenthala aby ratowac Wedgewooda! 🙂
No a poza tym piekny.
Podejrzewam, że nie zniknie ani Rosenthal ani Wedgewood. A może Wedgewood sprzeda Rosenthala i się uratuje. Ale chyba wyroby sygnowane Rosenthalem produkowane są w Niemczech. Na pewno Hutschenreuther produkowany jest w Niemczech, a należy do Rosenthala. który należy do Wedgewooda
Grazyna pisala o miesie mielonym, ktore miala z rosolu wolowego, wiec ja zrozumialam, ze bylo to mieso juz ugotowane…
Najważniejsze, że przeżyłem. Wieczorem spłuczę ten kwas winem z Salento – Negroamaro jest jak balsam. Dla duszy i dla ciała. Do tego świeży, gorący chleb ziołowo-orzechowy i oliwa. Na deser pecorino z kropelką miodu.
Magdaleno,
zrozumiałaś właściwie. To Pyra się zastanawiała, czy z surowym też wyjdą, stąd nasze wątpliwości.
Miło, że się odezwałaś 🙂
Myślę, że Gospodarz może zaprosić Gruzina na prezentację noży kuchennych. Zademonstrować ostrzenie, cięcie, siekanie, trybowanie i całą resztę, którą ma w małym palcu. Ze znaczącym uśmiechem, błyskając okiem i stalą. On ma na ścianach, a Gospodarz używa, to kto tu jest dżigit 😉
Witam z zasniezonego Calgary. Ot tyle.
Mięso było z rosołu -już ugotowane.Takie klasyczne ( tanie rosołowe). Może szponder a może pręga ? Nie wiem. Najpierw chciałyśmy z mamą zjeść tą wołowinę w sosie chrzanowym . Ale było jej za dużo i nie dałyśmy rady, dlatego reszta została zmielona z od razu z myślą o plackach z rolady , o których już pisałam wyżej.
Nie wiem czy taka rolada uda się z mięsa surowego . Chyba nie bardzo. Natomiast wiem na pewno ,że taka rolada świetnie smakuje bez żadnego farszu. Po prostu zwinąć w rulon samo rozwałkowane ciasto , ukośnie pokroić , oprószyć mąką i na goracy tłuszcz.
Ta wersja dobrze smakuje z cukrem -(i lepszy tutaj jest kryształ niż cukier puder) 🙂
Acha, cos pamiec nie ta. Te bojkoty to bzdeta. Kiedys 26 lat temu jak sie zjawilem w Calgarewku zamieszkalem z dwoma dziewczynami (siostrami). Opowiesc nie bedzie jednak erotyczna. No i jedna z moich „roommate” bojkotowala produkty z Poludniowej Afryki bo tam aparthaid panuje. Nie pszeszkadzalo jej to jechac na Kube na wakacje i planowac wycieczki do Chin i Rosji. Ja swiezo z PRL-u sie nadziwic nie moglem hipokryzji. Ale tak to juz jest. Ciekawym kto produkowal porcelane w Rosjii sowieckiej i kogo bedziemy z tego powodu bojkotowali. Po paru latach z roommate’kami sie rozstalismy, kazdy w swoja strone poszedl. Ja opity winem afrykanskim bo zawsze takie kupowalem z czystej zlosliwosci ale tez zeby wiecej samemu wypic. Ciekawym co teraz bojkotuje dziewczyna bo niektorzy chyba zawsze sobie cos musza znalezc. Calgary w dalszym ciagu zasniezone nic sie nie zmienilo od ostatniego wpisu.
Wrciłam z zakupów. Radzio ma nową uprząż, lodówka wzbogaciła się o mleko kondensowane do kawy, ser mosdamer, 10 plastrów tego zachwalanego boczku i 10 plastrów wędzonki belwederskiej (?)oraz kilogram skrzydełek dla czworonoga O, I JESZCZE 0,5 KG CEBULI. rACHUNEK WYNIÓSŁ 31 ZA JEDZONKO i 25 złotych za ubranie psa. Wydałam 56 złotych nie wiadomo na co. W torbie tego wiele nie było.
Żegnaj, chaczapuri 🙁 http://portalwiedzy.onet.pl/4868,11127,1547494,1,czasopisma.html Jakim cudem jeszcze żyjemy 😯
Acha, znowuz z ta pamiecia. Wczoraj dwie kolezanki (cos mam szczescie do 2-jek) zabraly mnie urodzinowo na sushi do naszego miejsca. I sie objadlem surowej ryby czyli glownie: tunczyk, losos, wegorz, hamachi, mahi-mahi, czerwony tunczuk (ahi), scallops czyli zdaje sie mowicie tu przegrzebki (strasznie dziwna nazwa) i tyle co pamietam + co nieco innosci innych. Ze nie wspomne sake. Dzisiaj w pracy nieco zmeczony jestem i nawet odwolalem wizyte u dentysty. W piatek brazylijski gril czyli ten tydzien wyglada, ze bedzie udany.
Caly czas zasniezony jestem.
Haneczko u nas pokazuja angielski program o pewnej pani, ktora pomaga ludziom schudnac. Obejrzalam, to i moja sympatia byla, bo stronie tych nieszczesnych grubasow. Jakbym miala jesc, to co owa pani dietetyk im kazala, to bym chyba zwariowala.
Nirrod 😆
Nirrod,
czy masz na myśli Little Britain? 😉
Low in fat? High in fat?
http://www.youtube.com/watch?v=qcVZg2tVswk
😀 😀
Nie, nie wiem jak ten program sie nazzywa, ale jak na niego trafie jeszcze raz to dam znac. Pani dietetyk wszelkie mieso zastepowala soja. brrrr….
Jeszcze raz przypomnę stary dowcip
„Panie Doktorze, co zrobić aby żyć sto lat?
– Nie pić, nie palić, stosować dietę, unikać kobiet, prowadzić regularny tryb życia.
-Acha. I będę żył sto lat?
– A tego, to nie wiem, ale że czas się będzie Panu cholernie dłużył, to pewne”
Pyra nie chce żyć sto lat!
A ja nie mialbym nic przeciw. Chodzilbym taki przygarbiony z laska w reku i dzieci straszyl. Potem na rynku kolo Ratusza w ogrodku kawiarnianym zasiadal do kawy i gazetki i przechodzacych ludzi ogladal a oni by mowili: Patrz to ten stuletni staruszek co dzieci straszy!
A swoja droga to czemu mi wczoraj zyczono 100 lat, co?? Za kare czy co ?? 🙂
Za mało? 😉
A u mnie słońce i +10C 😯
Z Afryki przywlokłam czy co? 😯
yyc narobił mi ochoty na sushi, ale w planie na dziś mam solę (dyżurne + mąka i szybko obsmażone w oleju). Zwykle zeżeramy to tylko z sałatą. Donoszę, że w Afryce Jerzor żarł tylko frutti di mare, a ja najczęściej t-bone steki. Jerzor się odchudza, a ja jakoś nie przytyłam mimo steków, frytek i innych „niezdrowych”. I apetyt mi dopisywał 😯
Amaruli się nie boimy, słoń jest jednym z ciagów produkcyjnych 😉
Słodkie to i przypomina mi Irish Cream.
a ja niedawno uczestniczylam w urodzinach 95 letniej pani, ktora nawet laseczki uzywala sporadycznie, trzymala sie prosto, wypowiadala dowcipnie i wygladala na 20 lat mniej. I tak trzymac!
U nas w Lugano jedna pani obchodziła wczoraj 112 urodziny, całkiem przytomnie.
Ja też dwa lata temu widziałam w naszej regionalnej telewizji 100-letnią panią,która w dniu swych urodzin przybyła z wizytą do prezydenta miasta.Byłam nią zachwycona- żywotna,elokwentna,sprawna.Ale taka osoba zdarza się może raz na milion. W każdym razie ta pani od czasu wojny była wdową.
Mam pytanie do STANISŁAWA, ale może ktoś,kto był w Wilnie też będzie to wiedział. Stanisławie,w swoim wpisie o 14.02 pisałeś o znajomych swoich rodziców,adwokacie z Wilna , który po 1956 r.bywał w Domu Oficera ZSRR.Chodzi mi właśnie ten gmach.Byliśmy jesienią w Wilnie i moją uwagę zwrócił budynek przy Kaunas gatve, dom z wielkimi kolumnami i olbrzymim hakiem nad wejściem, opuszczony i popadający w ruinę.Dowiedziałam się tylko,że to dawny Dom Oficera, ale przedtem musiał mieć inne przeznaczenie,może teatr.Nie wygląda mi to na architekturę socrealistyczną,choć mogę się mylić.Bardzo jestem ciekawa jego historii.Może ty coś wiesz bliższego na ten temat.
mam nadzieje nemo, ze to nie o niej pisals w przepienknym scenariuszu z ukradziona deseczka. nie mam nic przeciwko temu by Twoje zyczenia spelnily sie na tobia island, na ktora z abu soma mam sie zamiar wybrac na kitcie. juz niedlugo, za dwa tygodnie, i jak mi deseczke zapier…. i jak spotkam tam jaka tubylke, to tak samo jak i Ty, tez za nia sie puszcze. a co mi tam. lepiej przeciez z tubylka miec kontakty niz z jakims tam rekinem plynac bez deseczki
Z tymi 100 latami to jak w tym dowcipie co to pewnie kazde miasto ma. W Kaliszu odbywa sie konkurs. Pierwsza nagroda to tydzien pobytu w Poznaniu. Druga nagroda to dwa tygodnie pobytu w Poznaniu.
Ale jak by sie dalo dozyc jak ta wdowa i miec sprapwnosc fizyczna i umyslowa to czemu nie. W TV by mnie nareszcie pokazali. Pytali by sie jak to bylo w polowie XIX wieku a, ze reszta juz dawno w kimono uderzyla, moglbym sobie gadac dowoli bo nie bylo by zyjacego zeby zaprzeczyc. Same plusy. Tylko panstwo byloby nieszczesliwe bo by te emeryturke dlugo musieli wyplacac.
alez masz yyc_u zmartwienia. calkowicie mnie to nie rusza ze beda placic. to nie moj problem. wazne jest by sie dobrze i zdrowo czuc. a to mam dzieki uprawianiu od czasu do czasu sportu do ktorego nie musze sie zmuszac. robie to jak wiele innych rzeczy dla przyjemnosci, a nie by zrzucic jakies tam zbedne kilogramy
a z laska to tez moze byc przyjemnie 😆
W polowie XX wieku oczywiscie. Ta starosc juz sie chyba zaczela 🙂 Ale dzis mam malego kacyka (nie mylic z wodzem afrykanskim) wiec mam usprawiedliwienie. Zimno sie zrobilo i sniegiem drobnym pruszy. Ptaszki nakarmione. Kolezanki w pracy sie karmia tez (lunch). A ja ostra zupke z papierka zeby sie przegryzc.
Johny ma całkowitą rację,trochę sportu to podstawa dobrego samopoczucia.Ruch jest najlepszym lekarstwem.Może nie zawsze mam na to ochotę,bo nigdy nie byłam typem sportowca,ale nawet jak się czasem trochę zmuszę,to potem jestem bardzo zadowolona i po wysiłku czuję się doskonale.
yyc –
nie bylo tyle surowej ryby pochlaniac tobys kacyka nie mial. Bo to chyba nie sake od ktorej jedynie poteznego bolu glowy mozna sie nabawic.
Nadal sniezy? U nas dla odmiany zapowiada sie sloneczny dzien. Juz od wschodu slonca na niebie pojawily sie balony – ich sezon. Niektore jeszcze do lotu calkowicie nieprzygotowane – chyba brak zaprawy sportowej o jakiej wspomina Krystyna – i bez wdzieku baletnicy laduja na cudzych dachach.
Echidna
yyc –
sprawdzilam – u Ciebie 15:45 dochodzi. Pewnie niebawem konczysz prace. Ja dla odmiany zaczelam i caly roboczy dzionek przed mna.
Milego wieczoru zycze. I spoznione lecz serdeczne zyczenia urodzinowe.
Echidna
Wrócilem z wojazy. Ze Steiermarku. Zdradze publicznie tajemnice. Bylem w siostrzanej firmie Makro dla której taka reklame robi nie tylko Gospodarz ale i inni prominenci nauki zdobiacy sie w rektorskie togi.
Domyslacie sie zapewne, ze chodzi o wielka sie handlowa która w jednych krajach nazywa sie METRO a w innych MAKRO. Historia tej organizacji jest pasjonujaca a kazde z nas w rodzinie poswiecilo jej kilka lat zycia. Mój przajaciel Walter, ten od kociolka do pedzenia, robi u nich zakupy dla swojego sklepu. Zabiera mnie zawsze ze soba. Ja dokonuje zakupów w minutowym tempie a on nie daje rady przez caly dzien. Inna sprawa, ze wielu ludzi jeszcze mnie pamieta i pomaga za dziekuje i troche plotek pod tytulem kto, gdzie i dla kogo.
Wymieniajac jednak nazwy firm pójde nieco dalej i wspomne o firmie Oswald specjalizujacej sie w mrozonych owocach. Dzisiaj kupilem skladniki dla wykonania nalewki pod wdzieczna nazwa Jagodowa.
Nie mieszac z Jagodowa na kosciach bo to specjalnosc lwowskiej firmy Baczewski i Komendzinski. Nazwiska znane w Poznaniu.
Moja Jagodzianke robi sie w nastepujacy sposób.
Do duzego sloja (moze byc tak zwany Rumtopf), wsypuje sie jeden kilogram mrozonych jagód. Zalewa 1/4 litra miodowego kremu z Poludniowej Burgenlandii i odstawia do jutra. W dniu dzisiejszym sklepy sa juz zamkniete. W dniu jutrzejszym zostanie nabyta droga kupna butelka gorzaly firmy Jegoroff o sile 37,5%. Nastapi zwykle zalanie i odstawienie na dwa tygodnie. Potem rocienczy sie to wyrobem 70% i odstawi dla nabrania mocy.
Dalej tylko sedymentacja, filtracja, klarowanie, rozlewanie i czestowanie.
Przypadków smiertelnych nie zanatowano. Mialo nie byc pisane ale kod 66ff zdopingowal
Pan Lulek
Ja też serdeczne życzenia urodzinowe yycowemu Słakowi przesyłam.
Pięknego, udanego życia. 🙂
i dobrze zrobil, ten kod znaczy sie – przybyla nam kolejna receptura na Panalulkowe nalewki. Moze ze skladnikami bedzie drobny problem- skad na ten przyklad wziac miodowy krem z Burgundii Poludniowej – ale moze da sie zastapic innym, np z Tasmanii. Tez krem miodowy. A z jagodami to wczoraj podalam pierogi. Tez byly mrozone ino firma inna: Echidna i S-ka. Wlasnemi rencami zbieralam, wyjadalam, mrozilam. I „pirogi” rzeczone robilam.
Echidna
Ja nigdy za Wami nie nadaze. Siadam do komputera, a cale Towarzystwo pograzone we snie, nawet yyc, ktory ma do mnie dwie godziny do przodu juz chyba spi, ale on po imprezie, to usprawiedliwiony.
Porcelana zanika jak zanika cala elegancja codziennego zycia, ale na szczescie sa jeszcze wsrod nas tacy, ktorzy jej zamienic na plastikowe talerze i kubki nie potrafia.
Moja Mama, z ktora niemal codziennie rozmawiam, urodzila sie w 1914 roku, ma wiec prawie 95 lat. Gdyby ktos dzisiaj zaproponowal Jej herbate w papierowym lub plastikowym naczyniu…, no nie, po prostu sobie tego nie wyobrazam. Nie bylismy ludzmi zamoznymi, wrecz czasami kiepsko bylo, ale zawsze musialo byc na obrusie, z polmiska i elegancko, a herbata i deser na chinskiej porcelanie, po dziadku.
echidna i mt7 dziekuje za zyczenia. Powtorka z rozrywki bedzie w piatek jako ze sie spotykamy w gronie 10 osob z czego trojka ma urodziny w tym tygodniu, jedna ma imieniny a inna miala 13-tego (czyli polowa grona to jubilaci albo solenizanci) wiec bedzie smacznie a dla mnie sucho bo bede musial jechac to co najwyzej dwa kieliszeczki winka czyli tyle na ile prawo tej ziemi pozwala kierowcom. Ide spac choc dopiero 21 za pietnascie ale slaby jakis dzisiaj jestem. Przyjemnego poranka zycze tym co tu jeszcze rano zawitaja, bede o Was snil.
echidno miedzy nami zdaje sie 17 godzin roznicy jest chyba ze juz czas zmieniliscie to bedzie 18. Z tego wynika ze jest gdzies 14 jutro po poludniu na antypodach. Do tego jeszcze do gory nogami chodzicie i sie boje ze spadniesz. Trzymaj sie mocno eukaliptusow. G’day mate. Waltzing Matilda….. i zasypiam…swagman….billabong…coolibah tree…. jumback ….tuckerbag….sushi…. squatter…….. who’ll come a waltzing matilda with me, who’ll come, who…….
O i sie Nowy pojawil a ja przysnalem prz klawiaturze…. i jeszcze kody jakis trudne dzisiaj daja.
Tie me kangaroo down sport, tie me kangaroo down…
Moj dziadek urodzil sie w 1864 roku, a ja mam 8-letniego synka. Staramy sie wiec utrzymac rod przez wieki i nam sie to, jak na razie, udaje. Staramy sie tez nie spiewac „100 lat”, bo to moze dla niektorych w naszej rodzinie nieprzyjemnie zabrzmiec (wujek zmarl w wieku 101 lat, cale zycie, do ostatnich chwil, palac paierosy).
Jak ten czas leci skonczylem pisac o 8.45 a wyslalem o 9-15. Te roznie czasu sa straszne
Nowy z tego wniosek ze zostaniesz sie sam na blogu….
Hej yyc,
Nie zauwazylem kiedy wszedles. Ja, jak zwykle o tej porze sacze cabernet i mi sie na rodzinne wspominki zebralo. Pewnie Towarzystwo, gdy sie obudzi, to mnie do pionu doprowadzi, zebym wiecej nie zanudzal.
Nie zanudzasz, Zreszta jak bedziesz zyl sto lat to i tak sie bedziesz smial ostatni 🙂
Od wczoraj decyduja sie moje dalsze losy, bo dostalem bardzo dobra propozycje z Polski. Nie wiem, czy nie wroce na stale. Po 24 latach tulaczki, nie liczac wczesniejszej Holandii i Szwecji, z czteroletnia przerwa w Polsce…. Nawet juz momentami chcialbym, ale z drugiej strony lubie tez Stany. Taki czlowiek rozdarty. Emigracja to jednak straszna rzecz.
I bedziesz mowil nastepnemu pokoleniu blogowiczow tak: wiecie jak zaczynalem na tym blogu 60 lat temu…..
No wlasnie – ten sie smieje, kto sie smieje ostatni. Super.
Ale mam nadzieje, ze bedziemy to opowiadac we dwoch.
No w tej sprawie to juz Ci nikt nie doradzi.
To ostatnie to bylo o emigracji i powrocie
Nie licze na porady, ale tak, po prostu, mowie. Zawsze powstaje wtedy uczucie, ze czesc klopotu lub problemu przelalo sie na tego drugiego.
Nowy, Ty sie nic nie martw. Nawet jak nie pogadasz to zapewniam Cie, ze czesto tak pozno w nocy sobie doczytuje co tam kto nawstukal i sie do Was wszystkich milo usmiecham 🙂
A teraz i na mnie pora, jeszcze tylko piesek i dzien sie zamyka.
Texas sie przebudzil a w Alamo sie bija….
Tak jak pora to pora…oczy sie kleja, trzeba odespac dluuuugi dzien.
Teksas jeszcze nie zasnal, ale milo, ze sie odzywa. Dzieki, juz sie nie marwie.
Do jutra, dzisiaj i pojutrza, w zaleznosci gdzie kto sie obudzi.
Chyba ze sie obudzi gdzie sie nie polozyl i bedzie klops. No to poki co sie odmeldowuje.
Dobrej nocy, ja tez ide spac.
A co wy tak wcześnie w kimonko? 😯
Ontario poszło spa? o 20:20 i całkiem usprawiedliwione, ze wstało o 1:15 😉
Wszystko mi się pomieszało przez to chodzenie do góry nogami (w Afryce też tak mają, jak u naszego Zwierzątka z Melbourne). Przekonana byłam, że świta. Z tamtej strony Wielkiej Kałuży pewnie juz Pyra wyprowadza Radyjko na trawę (czy snieg?) i wszyscy albo wstają, albo juz wstali.
Dobrego dnia życzę i moze jednak pójdę dospać…
Radyjko było w lesie z Młodszą o naszej 6-tej. nIE MÓGŁ, BESTIA DO0SPAĆ DZISIAJ. tERAZ SIEDZI PRZY MNIWE I PISZCZY – CHCE ŻEBY SZCZENIAKA MU PRZYNIEŚĆ. Mówię, że później mu kumpla przniosą, ale czy to słucha starszych?
Mowy , Ty się zastanów. W kraju słodko nie jest i wcale nie o materialne dobra chodzi – bałagan urzędniczo – organizacyjny jest większy, niż za komuny, a stosunki między ludźmi też osiągnęły stan depresji. Będziesz się z mozołem adaptował, a w końcu ile razy w życiu można być wykorzenionym?
Słuchaj stary (znaczy Nowy),
Są cztery tematy których nie należy na tym blogu poruszać aby nie wywołać ogólnego wzburzenia współbiesiadników. Są to:
– polityka
– religia
– dolewanie oliwy do gotującej się wody na spaghetti
– powrót z emigracji
Latarnik – cholera – jeden. Ty uważaj żebyś nie zapomniał światła zapalić bo jeszcze jakiś statek się rozbije. Do tego w głośnikach gra Bill Frisell i jakaś pani śpiewa „One of these days” i że „it won´t be long”.
Jak ja mam się teraz do roboty zabierać?
P.S.
przyszło mi do głowy, że jest jeszcze piąty:
– właściwości smakowe polędwicy wołowej
ASzyszu – 🙂
podobno 10siec przykazan tez nie powstalo tak od razu. ten kto je tworzyl doszedl do wniosku, ze dopisywanie kolejnych do istniejacych juz, moze byc bardziej dokuczliwe 😆
Nie mam dzisiaj czasu na nic,. Może po południu zajrzę na blog. Aktualnie Haneczka i Marialka mają sprzęt w naprawie, Pyra ma pisanie i zwierzyniec, a Wiosna bierze udział w akcji protestacyjnej. Nie spieszy jej się do roboty
Na obiad mielone, kalafior i ziemniaki. Otwarty jest kompot z gruszek na deser i tyle moich wysiłków kulinarnych na dzień dzisiejszy.
Nowy wpis się opóźnia, to złamię Aszyszowe przykazania i opowiem, że znaleziono odtłuczony kawałek tablicy Mojżeszowej i odcyfrowano napis:
NIE z czasownikami piszemy osobno np. nie zabijaj, nie cudzołóż…
Co wiecej z imieslowami rowniez osobno. Co jeszcze zdarza mi sie zapominac.