Zima odchodzi i wciąż wraca
Śniegu nie za dużo ale pobiegać można
Torty, rogaliki, ciasto drożdżowe, a w czasie ostatków pączki (straszne ilości dla strasznych młodych żarłoków) powodują, że jajka znikają z lodówki z szybkością większą niż jedno okrążenie toru przez Kubicę.
Znowu musieliśmy pędzić na wieś. Nikt bowiem w tej naszej rozwydrzonej kulinarnie rodzinie ( a i wśród przyjaciół ten syndrom jest silnie widoczny) nie chce jeść jaj kupowanych w sklepie. A nawet na bazarach, ponieważ tam trafiają się jaja nie od kur wolnochodzących lecz fermowych.
Tym razem, napominany wielokrotnie przez Alicję, wziąłem aparat fotograficzny i przedstawiam Wam nasze domy w zimowej krasie. Co prawda śnieg nie był po pas, co jest tu normą, ale i tak na biegówki wystarczyło.
Basia a w tle dom Agaty
Oprócz zaopatrzenia i sportu podczas tej wizyty wypróbowaliśmy nowy Internet bezprzewodowy i ku naszej radości zasięg był wspaniały. Nie będziemy więc musieli w lecie ganiać po całym terenie i szukać skąd można połączyć się z blogiem, witryną czy redakcją. W ubiegłym sezonie np. najlepszy zasięg był pod moim łóżkiem. I teraz wyobraźcie sobie jak fajnie się tam pracowało. Czasem udawało się coś zrobić na werandzie u Agaty. Z rzadka – na naszej werandzie. A teraz będzie luksusowo – przy stole przeznaczonym do roboty.
Drewutnia i spiżarnia a na pierwszym planie Charon czyli łodka Kubusia
Wyjeżdżaliśmy więc szczęśliwi i doskonale zaopatrzeni: 200 jaj i 10 kg pysznych kartofli. Po drodze zajechaliśmy jeszcze do piekarni w Pułtusku, w której kupujemy takie chleby i bułki o jakich warszawiacy nawet nie śnią.
No to teraz możemy czekać spokojnie na wiosnę.
Ciekawe, kto by tam dzisiaj wlazł?
Komentarze
Ladne te Kurpie , te drzewa i nawet ten romantyczny plotek.
A u nas już po śniegu. Wczoraj jadąc do P-nia widzieliśmy małe płaty śniegu tylko w lasach. Na polach roztopy, na gruntowych drogach błoto po osie, dzisiaj niebo niebieściutkie z białymi „barankami” chmur.
Wiejskie jajka, dobre ziemniaki to doprawdy rewelacyjne jedzenie. Nasza Haneczka dobrze gotuje ale mało pyrowej Pyrze ogromnie smakowały u niej ziemniaki. Wróciły smaki dzieciństwa. Takich nie jadłam od lat. Moi Gospodarze dziwili się pyrowym zachwytom, bo widocznie takie jadają, a ja takich nie kupię, bo u nas nie bywają. Niewyrównane, niestarannie wybierane bo mnóstwo na skórce nacięć i skaleczeń, ale ten smak… O jajkach też już pisałam, a jeszcze przywiozłam sporą porcję wiejskiego twarogu. Połowa zostanie pożarta na żywca, połowa pokruszona na ser zgliwiały i też pożarta z młodą cebulką na razowym chlebie.
Pyra, możesz mi powiedzieć, dlaczego do licha nie obładowałam Cię ziemniakami? Przecież można było, nawet worek.
I jeszcze jedno. Twoja pascha nie istnieje. Pan mąż dla takich rzeczy nie ma litości. Tak sobie myślę, że zrobię mu nową. Czy mogę wrzucić do niej wiśnie od Ciebie? Nie będą się gryzły?
witaj Bando
:::
zła pogoda, niedobra, leżeć!
:::
chmury szorują brzuchami o mój balkon
chlapowato, ponuro, aż mnie głowa rozbolała
niedobrze, niedobrze..
..a nie! właśnie dobrze! walnę kielicha!
🙂
w sumie nie ma takiel pogody, ktora bylaby niedobra na walniecie kielicha pod brzuchem chmury,
stolacisko
Wiadmość,że Gospodarz przywiózł z kurpiowskiego wypadku
10 kg kartofli przyjęłam ze spokojem.Natomiast poraziła
mnie ilość 200 jaj zapakowanych,jak sądzę bardzo skrupulatnie,
na podróż. Ani chybi całe stada kur biegają wolno i
radośnie po podwórkach w tych pięknych okolicach !
Pyro- przypomniał mi się babciny zgliwiały ser,jakim
mnie częstowano w czasie wakacji. Nie był to mój ulubiony
przysmak. Babcia pochodziła z Wielkopolski właśnie,
a jest to chyba specjał tego regionu.
Ostatni roboczy dzien miesiaca i obrachunki. Moja poolska pensja i wegierska renta maja stala tendencje. Kazda w swoim tempie. Emerytura osiagnela poziom 456 Euro a renta 105 Euro. Nie tak dawno bylo 640 i 150. Wyliczylem sobie, ze wkrótca obydwie osiagna zblizony poziom 1 Euro (jeden). Zeby tylko nie spadly ponizej zera i trzebaby doplacac. Pozostale austriackie pieniadze wystarcza ale bedzie cienko.
Do Polski i na Wegry rusza niedlugo zakupywacze na codzienne zakupy. Szczególnie wieksze rodziny wróca do starych obyczajów.
Rusza tez amatorzy taniego piwa i chetnych do zabawy dziewczyn
Jak ruszy na calego spirala inflacyjna to znowu bede mjlionerem za Europejskie centy.
Najweselej bedzie podczas ME w pilce noznej, kiedy kibice beda wymieniali Euro na zlotówki, potem na hrywny. To samo dotyczy funtrów i dolarów. Chyba odnowione i rozbudowane zostana kantory wymiany a moze i stary zawód cinkciarza wróci do lask.
Cale szczescie, ze podczas przydenckich wyborów bedzie na kogo zwalic.
Na przeciwnika oczywiscie.
Jeszcze dyszacy
Pan Lulek
Piękne zdjęcia
Haneczko – wiśnie możesz oczywiście dorzucić, tylko one z pestkami, Będzie chłop pluł do celu? Deser to smaczny, średnio drogi i szybki do zrobienia, tylko na rezultat trzeba poczekać. A z ziemniakami daj spokój. Zachwycałam się, bo dawno takich nie jadłam, ale dla nas 2 kg starczają na dłużej niż tydzień. Właściwie tylko na kluski, placki i raz w tygodniu gotowane, potem część odsmażana.
Danuśka – prawda. Zgliwiały ser to przysmak Wielkopolski i Śląska. Trzeba uważać, żeby był „w sam raz”, więc część się zjada póki młody, a część pozostała się smaży z kminkiem albo z koperkiem.
Nad Starówką przez kilka minut świeciło słońce, teraz znowu chmury. Co prawda nieco wyżej niż u Brzucha ale też bym się za to napił 😉 Mogę to zrobić teraz tylko wirtualnie – bo praca, powrót samochodem do domu, itp – ale w domu zrobię to w realu.
Przyznam, że tych 200 jaj też mi dało do myślenia 🙄 Jeśli bardzo świeże, to produkt wielu kur, ale 20 ptaków wyprodukuje tyle w 10 dni. W moim sąsiedztwie jest gospodarstwo z wolno biegającymi kurami (ca 50 sztuk), jajka są zawsze bardzo świeże, sprzedaż samoobsługowa z lodówki dostępnej przez całą dobę, korzystam 1- 2 razy w tygodniu. W domu, gdzie były własne kury, nie jadłam nigdy jajka starszego niż 3-dniowe i tak mi zostało 🙁 Mam awersję do jaj ze sklepu, ale jeszcze większą do jaj z polskich bazarów, gdzie palety z jajami stoją w pełnym słońcu, a obok słoiki ze śmietaną 🙁 Jaja „sklepowe” mają datę „produkcji” na skorupce, a chów bateryjny jest zabroniony w przeciwieństwie do polskich ferm, gdzie dziesiątki tysięcy kur siedzą w ciasnych klatkach i produkują… Takich jaj nawet nie wolno do Helwecji importować.
A do tego basenu ze zdjęcia to ja bym wlazł, nawet gdyby tam była woda 😉
Rozwiązanie zagadki jaj. Kupuję je od dwóch sąsiadek. Każda z nich ma po kilkadziesiąt kur w kurniku. W dzień biegaja nie tylko po podwórku ale i po lesie, co czasem źle się dla nich kończy.
Obie sąsiadki odkładają wszystkie jajka dla mnie (oczywiście część zużywaja same ale oszczędnie).
Jajka wożę w bagażniku w takich pudełkach tekturowych na 10 sztuk co zapobiega stłuczkom. Taka porcja (200 sztuk) wystarcza na dwa tygodnie (przy pewnym skąpstwie nawet trzy tygodnie) dla mnie, mojej córki i dwojga najbliższych przyjaciół. Wszyscy staramy się nie kupować jajek w sklepach. Zresztą kto raz skosztował prawdziwych jajek wiejskich ten mnie doskonale rozumie. I kolor żółtka i zapach świeżego jajka jest zupełnie inny niz od kur fermowych.
Wiadomość dla Pawła: w tym celu konioeczne są łyżwy!
Pyro-pamiętam wersję z kminkiem. A że kminek bardzo lubię,
to w końcu jakoś radziłam sobie z tym serem 🙂
Nemo-dzięki za wyliczenia. Teraz juz owe 200 szt przeliczone
na ilość kur poraża mnie trochę mniej.
A Gospodarz już całkowicie mnie uspokoił 🙂
śnieżek zaczął padać
chyba czas na drugą lufę 😉
Dzień dobry Szampaństwu tuż przed moim bladym świtem!
Wierzyć się nie chce, że dopiero co na zdjęciach było tak:
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd/img_5393.jpg
PORNO (hardcore, jak mówiła Dorota z sąsiedztwa) I DUSZNO!!!
A tu gotować trza 😉
O masz… nie uporządkowałam zdjęć i nie zrobiłam back-up przed wyjazdem…. ale mam cały dzień dzisiaj na to.
Aparat noś i przy pogodzie…. 😉
Spałem dzisiaj jak zwykle wspaniale. A na dodatek miałem wspaniały sen.
Wszedłem do knajpy, w której nie śmierdziało zimnym papierosowym dymem. Szklaneczki o pojemności O,33 oraz O,5 krystalicznie czyste, stały czwórkami tuż przed kijem z którego płynął złocisty napój.
Knajpka gustownie urządzona i tylko w połowie obsadzona. Klienci obsługiwani w taki sposób jak gdyby byli jedynym gośćmi.
Obojętnie kto duży łysy chudy czy rudy wszyscy mieli takie same zamowienia:
Freibier, bitte!
_______________________________
A może było to tylko pobożne życzenie?
Mimo wszystko ktokolwiek wie gdzie znajduje się ten lokal proszę o podanie adresu. W nagrodę zapraszam na piwo.
U mnie już po zimie – od wczoraj padał deszcz i było paskudnie – teraz wyszło słońce.
Też mam możliwość kupowania jaj od ‚prawdziwej kury’ i innych nie jadamy -dzisiaj będą na obiad w koszulkach i sosie chrzanowym, a do tego sałata lodowa.
Bardzo lubiłam zgliwiały ser z kminkiem!
Smakowitego dnia 🙂
Zgliwiały ser z kminkiem najlepiej robiła Babcia Marysia Alsy i jadałyśmy to po szkole, na ciepło, na kromuchę, a potem następował obiad.
Zapisany w /Przepisach , robiłam kilka razy, ale to nie to samo, chociaż pyszne.
Naonczas trzeba było wyczaić moment miedzy paleniem papierosa do zielonego pieca kaflowego, a wejściem Babci Marysi z przysmakiem… 😉
Miałyśmy to opracowane… ale i tak Babcia Marysia nas przyłapywała i o ile pamietam, poza wznoszeniem oczu do nieba nie było pociagania za konsekwencje.
Jak mi jeszcze raz ta franca Łotr wiadomy napisze, że zły kod, to szlag mnie trafi!
Ech, wspomnienia się nasuwają… Pod łóżko Gospodarza nie wchodziliśmy, ale pamiętam, że właśnie na werandzie Agaty internet nap…….. 😆
No to teraz będzie wszędzie! Super!
Doroto… tutaj 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd/img_5417.jpg
… tez mi się to samo nasunęło, gdzie internet nap… i napisałam stosowny komentarz, ale ten Łoter trzy razy mi paluszkiem pogroził, no wiecie co?!
Zdjęcia mam nieuporzadkowane i nie będe miała czasu dzisiaj – diabeł ogonem przykrył opracowanie pozjazdowe z napisami, kto chce obejrzeć całość, niech wejdzie na wiadomy adres i obetnie od /img…. i tak dalej, nie moge podać drugiego sznura, bo mnie zamknie ten wredny.
Pod koniec lat 70-ych w helweckich sklepach popularne były polskie jaja – niedrogie, duże i smaczne, ale kiedy je dokładnie zbadano, okazało się, że zawierają za dużo DDT 😯 Import wstrzymano, a potem przyszedł zakaz produkcji bateryjnej, więc już nigdy więcej te jaja nie uzyskały wstępu na tutejszy rynek. Ale kto wie? Może cysternami przez Włochy trafiają tu w makaronach Barilli? 🙄 Na szwajcarskich makaronach napisane jest, że jaja są od kur wolno chodzących (Bodenhaltung), co nie znaczy, że po dworze albo wręcz lesie (Freilauf) 😉 Ale przynajmniej nie siedzą w skrzynkach wielkości pudełka na buty.
Pranie z pralki już się suszy, w sklepie byłam, gdzie nabyłam (ładne, co?) m.in makrelę wędzoną i 4 wielkie płaty śledzia w oleju z czosnkiem i koperkiem. Mogę poszaleć, bo Młodszej nie ma. Jak przyjedzie będzie śledzie tępić, bo jej brzydko pachną. Przy tej okazji zobaczyłam, że obyczaje handlowe zyskują w trudnych czasach. Zazwyczaj gotowe śledzie ważono z ogórkiem, cebulą , jabłkiem i co tam jeszcze w śledziach było. A i płynu spora porcja w wagę wchodziła. Dzisiaj panienka w sklepie starannie otrząsała ryby z przypraw, zwarzyła same filety śledziowe i grzecznie zapytała, czy życzę sobie dołożenia warzyw. Zyczyłam sobie, więc na wierzchu kupionych śledzi ułożono mi trzy łyżki cebulki, Za płyn podziękowałam, sama w domu jeszcze raz olejem poleję. W każdym razie zapłaciłam za same ryby.
Przepraszam – błądzi Pyra, aż żal i wstyd ( Warzyła? ważyła powinno być. Przepraszam.
…nemo… wez-żesz…!
Bo tymi analitycznymi wpisami, co ile gdzie czego obrzydzisz nam jedzenie wszystkiego!!! I jeszcze od Pana Lulka nie odebrałam stosownego anty-tego-tam, żeby przeżyć 😉
Po moje jaja sięgam na grzędę No Frills supermarketu i niech mi nie chrzania, że są „organiczne” i inne, różnicy nie ma. Ostatnie prawdziwe jadłam na Kurpiach na śniadanie, na miękko. Były też na twardo, o!
Nasze jajka sołtysa są absolutnie wolnochodzące, a nawet samowolnochodzące. Pyra świadkiem.
Alicja, jakbyś chciała przegapić, to Ci nie dam. Zwracałam się na końcu poprzedniego wpisu 🙂
Alicjo, ostatnie prawdziwe jajo jadłaś u mnie – to było już po Kurpiach! 🙂
Przed chwilą dostałam zdjęcia od siostrzenicy – przy ul. Legnickiej we Wroławiu zaczynają kwitnąć krokusy – nie ma odwołania – idzie wiosna! 🙂
…Also… miałam się zastrzec co do tego prawdziwego, czy to czasem nie u Cię… ale Łotr mi zeżarł… a co Ty się dziwisz, przecież wiesz, jak wygladają nasze szalone podróże, wszystkiego nie da się spamietać!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5782.jpg
Som jaja! Na pierwszym planie, jedne na miętko, drugie twardawe, ale nie wiem, które które. A jajka faszerowane to Pyra przyrzadziła na nasz pierwszy po pierwszym Zjezdzie wpad do wiadomego mieszkania na wiadomym osiedlu. Alicja jak zwykle… golonkę… 😉
Ku przerażeniu pana J. Jakos żyję?!
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd/img_5341.jpg
Bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość o wrocławskich
krokusach. Zaraz trzeba będzie wypatrywać tych
w naszym ogrodzie.
Alicjo,
a gdzież ja podaję co, ile, gdzie, czego? 😯
Czy to już Reisefieber? 😉
U mnie jeszcze nic się z ziemi nie gramoli 🙁
Z tymi jajami wsiowymi to nie jest taka prosta sprawa. Babcia podrzuca nam co tydzień 10 sztuk z zastrzeżeniem że to tylko dla dzieci, kolejne 10 – 20 kupujemy od znajomej a resztę w sklepie. Te sklepowe idą do mniej wymagających dań, ciast itp. Wsiowe tylko na miękko lub smażone na masełku. W mojej wsi jest parę osób hodujących kury ale często używają gotowych pasz i jajo wychodzi podobne do sklepowego, więc nie kupuję. Prawdę mówiąc przymierzałem się do budowy małego kurnika na 10 – 15 sztuk, ale zaczynam powoli się wycofywać z pomysłu bojąc się, czy znajdę na to czas. Jeszcze mam chwilę na podjęcie ostatecznej decyzji. Może lepiej będzie na mniejszej powierzchni zrobić wolierę dla przepiórek?
nemo!
Co za pytanie! No jasne, że zawsze analitycznie podchodzisz do sprawy i podajesz, że DDT było tyle i tyle. Przy okazji przypomniało mi sie, jak to posypywałam, dziecięciem będąc, zmieniaki takim białym proszkiem…. bo stonka! I stonka była, nie myślcie sobie.
Rajze to pojutrze… na razie leje deszcz, to ide dospać.
U mnie pierwszy raz od listopada 😯 temperatury mają przekroczyć +10 stopni! Dawno takiej zimy nie było. Próbuję sobie przypomnieć, kiedy w ubiegłym roku zasiałam pomidory 🙄 O, i andrzej.jerzy obiecał mi nasionka gargameli…
Alicjo,
podałam, że DDT było, ale ile to nie wiem. Wystarczająco dużo zapewne, abym przestała być dumna z polskich jajek 🙁 A do posypywania białym proszkiem (Azotox=DDT) to najlepsza była pończocha nylonowa 😎 Ciekawe, ile DDT zawierają nasze polskie wątroby 🙄 Skoro nawet foki i białe niedźwiedzie mają to w organizmach 🙁
Paweł – posłuchaj kobiety, która 3/4 życia tmała w ogrodzie kury „na jajka”. Dla 5 osobowej rodziny 6-8 kur jest wystarczające z naddatkiem. Jeżeli kupisz dla nich uczciwy jęczmień albo mieszankę jęczmienia z pszenicą, będziesz im dawał sporo zieleniny (od chwastów z ogródka do resztek domowych, a w zimie ziarno skiełkowane, jajka będziesz jadł b. dobre i od czasu do czasu świetny rosół. Uciążliwości – paskudnie cuchnie w kurniku, trzeba stale wietrzyć i codziennie sprzątać. Ponadto dbać o te witaminy – jak nie starcza mniszka w okolicy, to trzeba zawiesić kilka marchwi, jakiegoś buraka, rzucić posiekanej kapusty itp.
Pawle,
kury są chyba najmniej absorbującymi zwierzętami domowymi, a jak Cię wkurzą, to zrobisz rosół 😉 My tu właśnie dyskutujemy, czy Geolog z Rumunką nie mogliby zacząć użytkować starego kurnika w gospodarstwie, gdzie wynajmują mieszkanie. Planowaliśmy już w ubiegłym roku, ale gospodarz zastawił wybieg belami z kiszonką 🙁
Kury mojej Mamy dostawały w zimie suszoną pokrzywę i jajka były zawsze intensywnie żółte i smaczne. A kurczątka były karmione siekanym jajkiem z krwawnikiem.
nemo…
a co nas to obchodzi, poki my żyjemy 😉
Swoja droga, myślę, że żyjemy dzięki temu, że przez podstawowe lata życia naprawdę jedlismy zdrową żywność (za wyjątkiem tych ziemniaków naonczas, a i tak dalimy odpór!) i jedliśmy prosto. Była zima, to się z piwnicy wyciagało kiszonki własnej roboty – nie do przecenienia stulitrowe kamionki z ogórkami czy kapustą kiszoną i tak dalej. Szatkowanie kapusty… nie miałam wtedy aparatu, zeby uwiecznić, szkoda. Tego nie ma, i to już se ne vrati, kultywujemy na ile nas stać, dinozaury kulinarne…
…nemo,
u mnie było tak samo, z tymi kurczątkami, i łza na rzęsie mi się trzęsie 🙂
Było tak – kurczątka, posiekane jajeczko na poczatek, a potem w miarę upływania dni dodawało się zielone z ogródka. Wyrafinowane, nie żadne tam lebiody czy pokrzywy.
Tu zdjęcie z moich starych Bartnik… to z tyłu po prawej , takie baraczki, to właśnie kurnikowo, moja Mama szalała, hodując rózne takie liliputki , leghorny i inne przepiórki …
OK.. ja ta ciemna z lewej… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki14.jpg
… nie z lewej,tylko z prawej!
Jajeczko,jajeczko z twarożkiem i sałatą najdrobniej posiekaną, tgwarożek z sałatą i kaszą jaglaną – tyle pamiętam jak moja Teściowa kurczęta chowała. Potem już kupowaliśmy młodzież odchowaną 1.5 miesięczną.
Chyba tu już opowiadałam o dwóch kurczakach, a późniejszych kurach rasy Sussex, które zdegustowana kwoka porzuciła po wylęgnięciu (dwóch nie będę pilnować 🙄 ) adoptowanych przez psa podobnego do Bobika (czarny kudłacz). Pies je wygrzewał i lizał, chodziły na wpół łyse, ale szczęśliwe i wyrosły na piękne kury uwielbiające głaskanie 😯
Liliputki też mieliśmy, dla ozdoby. Kogucik był bardzo hałaśliwy i zapalczywy 🙄
Piękna opowieść, nemo 🙂
Dzięki za wsparcie i informacje, jeszcze przemyślę ten temat. Jutro na śniadanie zrobię jajecznicę z jajek od babci i to chyba pchnie proces decyzyjny we właściwą stronę 😉
A 10-15 sztuk wyszło z takiego myślenia, że jak się ma 5 sztuk to 10 więcej nie zwiększy specjalnie ani czasu ani kosztu zabawy. Rodzina duża więc można komuś robić prezenty. Najlepiej sąsiadowi szwagrowi i rodzicom, którzy by tego pilnowali w czasie naszych wyjazdów.
Poza tym przy większej ilości kur koszt inwestycji w kurnik per kura będzie mniejszy 😉
Te kury tak wyglądały:
http://de.wikipedia.org/wiki/Sussex_(Huhn)
Nikt jednak nie mówił „saseks” tylko „suseks” 😉
Also,
w naszym domu były same dziwolągi, jak suczka karmiąca kocięta (po odstrzeleniu kotki przez durnego myśliwego), kaczorek pekiński łapiący muchy na oknach werandy i po dorośnięciu gwałcący kury 😯 (kaczek nie było i chyba sam się uważał za koguta 😉 ), szara owca otwierająca sobie furtkę do ogrodu) i zaopatrująca całą rodzinę w szarą wełnę na szare skarpety i rękawiczki itp.
Kura miała być, nie hrabstwo 🙄
http://de.wikipedia.org/wiki/Sussex_(Huhn)
Może chicken przejdzie?
http://en.wikipedia.org/wiki/Sussex_(chicken)
No, nie chce 🙁
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sussex_(rasa_kur)
👿
… tam sie wychwalaj dziwolagami w domu, nemo…
Miałam to samo i czuję klimat 🙂
U mnie zające kicały po kuchni (matko! ile było do sprzątania za kredensem! Bobki, znaczy…), były sarny, które Mamie wyjadały smalec z garnka kamionkowego i takie tam…
Dostawaliśmy dzikiego zwierza do ratowania z powodu choróbsk jakichś tam (do przeżycia, nie do odstrzału, człowiek niestety wlazł zwierzu w bór, zwierz byl tam pierwszy…) od lesniczówek pobliskich. Mam opowiedzieć o prosiaku Pimpku, który zajadał się spagetti, a potem spod ogona mu wisiało takie coś?! Prosiak Pimpek biegał za moją najmłodszą siostrą Danką (na zdjęciu powyżej to ten brzdąc) jak piesek… skonczyło się, jak zwykle, na talerzu.
Albo ty mnie zjesz, albo ja ciebie.
Życie to nie je bajka… do życia potrzeba kiełbasy i chleba, a my mamy po dwa jajka 😯
p.s.
O tym chyba pisałam juz, dla mnie traumatycznym przejściem z dzieciństwa to była obserwacja psa (wilczur), u którego podejrzewano wściekliznę.
I faktycznie. Musiał być uspiony. A tak bardzo sympatyczny był na koniec, chciało się wyciagnąć rekę do klatki i pogłaskać go.
O, i jeszcze operacja na koniu, którego Tata znieczulił z braku innych środków „cystą cerwoną” …
Zjadłam dwa filety śledziowe i jestem opchana, jak bąk, Były pyszne, Kroiłam sowie widelczem i dogryzałam suchą kromką chleba. tERAZ ZAPARZę śWIEżEJ HERBATY.
Nie mam takich pięknych wspomnień o zwierzętach, bo jakie mogły egzystować przy okupacyjnym Starym Rynku? O, owszem, Tato hodował króliki w drewutni hotelu Bazar, a Dziadek przy ul Koziej miał kundla „Muchę”. Kundel był niemiłosiernie spasiony i to jest dla mnie tajemnica: czym on karmił psa w okupację? Chyba nie z kartek? Po wojnie już zawsze w domu był Mamy kot i Taty pies myśliwski; zresztą zamieszkaliśmy w domu z ogrodem.
A ja mam w tej chwili 30 kurczaczych nóżek w zamrażalniku.
Dostałam w prezencie od koleżanki z przykazaniem,
by dodawać do smaków na zupy i do galaret.
Chyba więc w końcu zrobię 1 x w życiu galaretę z giczy
cielęcej albo z nóżek i …nóżek ?
Witam. Zima wrocila do mnie skoro od was odchodzi. Ostatnie 2-3 dni po minusach 25 stopniowych ale przyzwoicie sypal snieg bo w nocy a w dzien piekne slonce wychodzi. Teraz 7:25 rano, wschod calkiem ladny i jakis taki babski rozowy. Dziw ze jeszcze wstazeczki do nieba nie przypieli i nie zaczeli zbierac na raka piersi.
Kur wiejskich dawno nie widzialem bo tak sie wpatrzyli tutaj w krowy, ze o kurach zapomnieli, tzn poza fermami. Jedynie Huturyci jak przyjada na targ to maja kurczaki, ktore wygladaja na zdrowsze a jajka jakies ladniejsze. Ze sklepu normalne jajko to ma chyba tylko bialko, jako ze zoltego koloru tam z mikroskopem szukac. Gesi od huturytow tez sa dobre a przede wszystkim tansze, ale tylko raz w roku bija i trzeba kupic zapas i zamrozic. Okolica pazdziernika. W sklepie gaski rzadziej i znacznie drozsze. Dobra ges to ok $70-80 inwalidki nieco mniej. Bylo o gesim smalcu zdaje sie wczoraj czy przed-.
A co sie pija do pieczeni z krokodyla czy zebry, jakie wino podac do gulaszu z hipopotama i co polac do steka z jezozwierza??? Czy watrobke z antylopy gnu sie smazy z jablkami czy tylko cebulka?? Czy zupa z boa powinna byc czysta czy zabielana?? Jak gleboko kopac zeby diamenty znalezc?? Zna ktos odpowiedzi? W nagrode wycieczka do miejscowego ZOO na koszt wlasny.
Na szczescie dla Alicji piekny kod 5b5a
Moze to i dobrze, ze lecicie poprzez London. Nasza AUA zlikwidowala loty do RPA. Niedlugo zlikwiduje wszystkie loty. Byc moze zmieni obywatelstwo i nazwe. Przestrajkowali firme. Skads to znam.
Pakujac sie nie zapomnij Alicjo zabrac stringi. To na wypadek gdybyscie byli w Lesotho. Podono miejscowy wladca uwielbia panie w tym stroju.
Dla zabawy z rekinami moze dobrze byloby zabrac kolczuge.
Balaklava chyba jednnak na przyszla zime. Wraz z piersiówka.
Wiosna pojutrze a walenki nie kupione. Chyba trzebaby skoczyc do Nowosybirslka albo do Rygi. Na ichnej baracholce wszystko mozna kupic.
Ostatnio kupuje sie Tarcze Antyrakietowa i autentyczne bilety na mecze Mistrzostw Europy w pilce noznej.
Pan Lulek
Alicji życzę BON VOYAGE !
A z wszystkimi żegnam się do poniedziałku.
z cyklu dobre rady dla Alicji
brytyjczycy wprowadzaja oplaty za korzystanie z OO na pokladzie ichniejszych linii lotniczych. bez jaj. i bez roznicy czy soft_ czy hardware oplata ma byc stala i wynosic 1 funt. dobrze przelicz Alicjo czy nie lepiej zaopatrzyc sie w pampersy. w koncu by stanac w RPA na glowie minie troche czasu. mozna wytrzymac bez jedzenia, ale bez picia? tak latwo to nie ma 😆
yyc_ to nie przesada z mrozeniem gesi w tamtejszym rejonie 😆
Danuśko,
kurczacze nóżki czy skrzydeła czy jakie tam traktujemy ostrym sosem pomidorowym z dodatkiem ostrego i na grilla… 😉
johnny, nie. Wystawiamy na taras. W lodowkach trzymamy zeby nie zamarzlo 🙂
O ksiagach zmarlych bylo wczoraj w „globe & mail” a ze zwiazki rodzinne i niemiecki akcent pozwalam sobie zamiescic sznureczek.
http://www.theglobeandmail.com/servlet/story/LAC.20090225.ADEAD25/TPStory/?query=rom
Jasiu Wędrowniczku , to nie Brytyjczycy, to Irlandczycy z tanich linii. Dziwne, bo oni też sporo piwa…
zazdroszczę możliwości kupna jaj od „szczęśliwych kur”, a chleby polecam piec samemu, trochę wysiłku, a radości i zabawy co nie miara, no i ten smak 🙂
yyc,
przy jakich kolorach nieba radzisz zacząć zbiórkę na profilaktykę raka prostaty?
Przejechałam rowerem nad rzeką, a tam ogródki pełne niebieskich krokusów, białych śnieżyczek i czegoś żółtego, drobnego, świeżo rozkwitłego. Snieg znika w szybkim tempie, powietrze jakieś takie wiosenne, a słońce grzeje całkiem nieźle.
Alicja spokojnie…
nogi na biurku i wiadomy (wręcz kultowy!) *maliniak* 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_6121.jpg
I tak należy podchodzic do tych tam…
A poza tym to takie pięknoty biegały na Bartnikach…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Helmet_Guineafowl.jpg
nemo, te kolorki przypomnialy mi jak w 2007 roku odwiedzil mnie kolega z zona w lipcu. Tutaj w lipcu odbywa sie jedno z najwiekszych rodeo w Ameryce Polnocnej (nagrod za ponad milion + sponsorzy). Zawsze byl to taki festyn kowbojsko-indianski trwajacy 10 dni. Kowboje z calego swiata tzn USA, Australia, Nowa Zelandia no i oczywiscie Kanada. Indianie zjezdzaja z calego kontynentu (Apacze, Siuksi, Pueblo, Algonkini, rozno-kolorowe stopy etc.). Wszystko zaczyna sie trwajaca ok 2.5 godz. parada. Pareset koni, orkiestry takze z Europy, powozy, indianie etc. Ja znajomkom nagadalem ze zobacza dziki zachod…a zobaczyli wszystkich na rozowo bo akurat trzeba bylo zrobic akcje na rzecz raka piersi. Nie mam nic przeciwko dzialajacym na rzecz ale bez przesady. Wiele osob mimio kanadyjskiej politycznej poprawnosci bylo sfrustrowanych i zdegustowanych. Potem na samym rodeo (wszyscy na rozowo) w przerwach w ktorych normalnie cos sie dzialo przeprowadzali przed widownia dziesiatki kobiet ktore przezylo raka. Od tego czasu zaczalem wspierac walke z malaria…Jak to sie wschod moze skojarzyc z rodeo. Ide dzisiaj na brazyliskiego grila bo chce miesa i miesa i miesa…
yyc,
ja tydzień temu byłam na pogrzebie sąsiadki zmarłej na raka piersi. Znałam ją 27 lat. Była zawsze modnie ubrana, namiętnie kupowała kolorowe fatałaszki, w tym i różowe… Wolałabym widzieć ją na takim różowym rodeo niż w trumnie 🙁
Co nie znaczy, że nie rozumiem Twojej męskiej frustracji, yyc.
…Żivot je cudo…
Alicjo, wysokich lotów!
A jak Ty sobie teraz tak z nogami na biurku to posłuchaj…..
http://www.polskieradio.pl/trojka/tpguniwersytety/artykul85390.html
Ważna szczególnie przedostatnia relacja.
Pewnie przeprowadzisz w tym temacie szczegółowe badania terenowe? 😉
Alicjo, duzo slonca, wysokich lotow, dobrej zabawy i duzo fotografii dla nas.
W ciagy ostatnich 18 miesiecy nemo zmarlo 7 czlonkow mojej bliskiej rodziny lacznie z ojcem i bratowa. Tez wolabym ich widziec w rozowym rodeo niz w trumnie, tylko co to ma do rzeczy? Meska frustracja? No nic widze ze sie niewiele rozumiemy.
Walkę z malarią popieram. Walkę z każdą wredną chorobą , co do raka, wszyscy członkowie mojej rodziny tak własnie odchodzą i dlatego zapisałam się do tych tam uniwersyteckich badań, a co mi szkodzi.
yyc,
nemo właśnie dopiero co pożegnała sąsiadkę, daj jej odetchnąć, do licha.
Wracając do każdej wrednej choroby… gdyby tyle mamony przeznaczać na badania wzgledem i tak dalej, ile sie przeznacza na cholerne gierki panów od wojen, to byłoby cacy.
Wsciekłam się teraz na myśl… wyobrażacie sobie?! No przecież mamony na badania byłoby od cholery i ciut!!! Dawno mielibysmy nie tylko cholerę, ale i inne rozpracowane… 🙁
O… nasunęło mi się….
http://www.youtube.com/watch?v=bz-qeJOo7cs
…albo takie…
Nie ma się czego bać… (boimy się siebie, tak na wszelki…)
http://www.youtube.com/watch?v=oWHGqXY5jCk&feature=PlayList&p=14FF2F1900A1474A&index=0&playnext=1
nie ma się czego bać…
Alicjo wszyscy kogos tracimy. Moj kolega jechal z zona na wycieczke do Ziemi Swietej i Egiptu dwa tyg temu. W Londynie dostal zawalu i zmarl. Przywiezli go po paru dniach z powrotem do Calgary w trumnie. Ostatniej soboty byl pogrzeb. 49 lat, nie palil, szczuply byl i nigdy nie narzekal na zdrowie. W ciagu ostatniego roku bylem na 3 pogrzebach w Polsce i jednym w Toronto. Takie jest zycie niestety. Nie o tym pisalem ale na to zeszlo, mea culpa….
No dosc o tym. Niestety youtubow w pracy nie moge otworzyc a w domu tez roznie bo komputer starawy i sie wiesza.
Ciepelko sie zrobilo chyba jakies male minusy albo nawet plusy. Weekend sie dobrze zapowiada. W polskim sklepie zrobilem zakupy. nadziewana kaczuszka, poledwica surowa i slodyczy gora.
yyc,
szkoda, że się nie rozumiemy, ale Polska ma szczególnie kiepską pozycję kraju o bardzo niskiej wykrywalności nowotworów we wczesnym stadium, kiedy szanse na wyleczenie są najwyższe. Może takie „różowe rodeo” zamiast wywalania pieniędzy na męskie zabawki, jak słusznie zauważa Alicja, uwrażliwiłoby społeczeństwo na ten problem i zmieniło nastawienie do chorób wszelkiego rodzaju. Mam dość czytania o wielomiesięcznym oczekiwaniu na badania czy terapię i braku pieniędzy na nowoczesne leki 🙁 I budowie świątyń zamiast szpitali, bo rak traktowany jest jak wyrok bez odwołania 🙁 Może taki pochód wyleczonych czyichś żon i matek uświadomi niektórym, że warto podejmować starania i walkę o zdrowie, choć innych to irytuje albo śmieszy.
.. yyc,
powtórzyłam za Kusturicą, że Żivot je cudo, dopóki jest, a żal nam tych, co sie przenoszą, bo jak to tak do cholery?! Bez nas?! I jeszcze nie zapowiedzieli, do licha?! Party by się jakieś pożegnalne… albo coś… a w sumie koncept przejścia w zaświaty jest dla nas obcy, bo nie potrafimy sobie tego wyobrazić, po prostu. Ja czasem jestem przerażona, a czasami wydaje mi sie to zabawne, i taki popis dla wyobrazni. Kiedy byłam mała, wydawało mi się, ze świat zaczął się w tym momencie i skończy się ze mną. I tak to będzie.
yyc,
jestem juz tak stara, ze wiele drogich mi osób żegnałam. Wszyscy tak mamy, i tak zawsze będzie.
Przypomniała mi sie teraz – nomen omen! – „Love in the Time of Cholera” Marqueza…
… jeszcze dodam do tego, co nemo pisała… nawet jak słuzba zdrowia wychodzi do czlowieka z badaniami, to człowiek olewa… 2-3 lata temu było o raku piersi… z badań darmowych skorzystało 17 % kobiet, ktore nawet nie musiały się wysilać, bo badania przyszły do nich. „Bo ja nie chcę wiedzieć”.
Oczywiście, że warto robić właśnie to – dbać o własną dupę, i o to, ze póki my zyjemy… przy okazji dobrze jeść i popijać czymś dobrym 😉
I zagryzać!
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd/img_5321.jpg
Rodeo w Calgary ma zmienic sytacje w Polsce??? Chyba tak samo jak motyl w Chinach wplywa na gospodarke USA.
A nie rozumiemy sie bo poza politycznie poprawna mantra nic innego nie jestes w stanie powiedziec. Swiatyniami w Polsce sie tak bardzo nie podniecaj bo jak kosciol zakladal szpitale i przytulki to szwajcarzy zajmowali sie lichwa i bogacili na gazowanych Zydach. No ale nie tu miejsce i czas.
p.s.
te 17% to o Polkach, ze nie skorzystały… ja chodzę na każde takie , przychodzi list i mnie zaprasza. Na kolonoskopię (o, przepraszam! to WAŻNE!!! Ten chodzi po mojej rodzinie…) też, z podniesionym czołem, przy okazji zapisałam sie do uniwersyteckich badań, nic nie szkodzi, a przebadana jestem jak licho 😉
Ja tak pomiędzy… no juz prawie sie pakuję 😉
yyc – aleś dał czadu, kowboju! Ty lepiej pomyśl, zanim zaczniesz obrażać ludzi. Ty jesteś daleko i Nemo i Alicja, ale ja mieszkam tutaj. I zdecydowanie tych świątyń (coraz większych, coraz okazalszych) jak dla mnie przybywa za dużo.
… yyc…
a kogo podnieca rodeo w Calgary? 😉
Nas w Ontario na pewno nie, i w dodatku deszcz pada 😉
A pogadać można na każdy temat, i naprawdę politycznej barierki nikt tu nie wyznacza – zauważ. I nikt nikogo nie obraża.
Alicja prawie spakowana, tylko wrzucic do walizki 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_7219.jpg
o i teraz wyszlo, ze 10 roznych paszportow maja…
alez tu dopieprzono
a ja, jak nie zapomne to o sole. a takich tam trzech to na dodatek o tym wyspiewuje
http://www.youtube.com/watch?v=99kjFdLFjH4
yyc, ostro idziesz i mocno na skrot, masz taka potrzebe, czy w to wierzysz?
troche schody sie kupuja, ostatnio kosciol zygota czuc, a z Zyda robi sie aspiryne na wszystkie bolaczki planety, ten stol juz to przerabial, sa smaki, ktore nie przechodza
morągu…
my wszystko zgodnie z prawem, jesteśmy obywatelami tu i tam; )
Nie 10 tylko dwa! Legalne!
O matko… jeszcze tylko niewymowne i te tam… kosmetyczne…i gotowa!
Na dzisiaj fileciki z małej soli (filecików z 10 soli, jak nie wiecej…), sałata z resztek z lodówki, wino Jerz przynaobiecał, ze zakupi po drodze z pracusi … i tak jakby tyle…
myslalam, ze macie wiecej jak moi saiedzi noworus, mam nadzieje, ze kiedys pojedziesz za mnie do Dubaju i zdasz relacje jak tam bylo
Alicjo, Twoje zdrowie, baw się świetnie i czekamy na dogłębne sprawozdania.
A czy ja mowie ze kogos podnieca rodeo? Widze ze bardzo szybko zmienia sie temat i sugeruje jakie sa moje intencje. Nie bardzo wiem na czym ma polegac to moje obrazanie nemo? Chyba ze czuje sie szwajcarka ale i wtedy nie wiem czmu. Jesli jestescie tacy wrazliwi to moze zamiast kolejnej butelki przeznaczcie te pieniadze na jakis szpital. Sw Mikolajow rozdajacych pieniadze innych jest zawsze duzo a najwiecej w Afryce. I co z tego wynika? Od 40 lat nic. W Kanadzie o raku piersi mowi sie wiecej niz o jakiejkolwiek innej chorobie. Przeznacza sie 100 razy wiecej funduszy niz na malarie na ktora umiera 100 razy wiecej ludzi. To wg was jest sluszne. Naukowcy nie dostaja grantow na badania nad wieloma roznymi chorobami bo byle miernota zgarnia fundusze tylko dlatego ze zajmuje sie rakiem piersi choc nic nie wnosi nowego. Ile osob przez takie dzialanie umrze? Polityczna poprawnosc i ladne slogany w ten sposob zabijaja ludzi. To was nie martwi? Mozna oczywiscie ni z stad ni zowad czepiac sie kosciola, dorzucic Kaczorow i moze Busha, tylko co to da? Jeszcze raz spytam ile kazdy z was dal na jakis charytatywny cel i ile jeszcze by mogl kosztem prawie zadnych wyrzeczen. I dla przypomnienia nie ja te dyskusje zaczynalem. Wystarczylo wspomniec kolor rozowy zeby skojarzenia zadzialaly. To jest wlasnie polityczna poprawnosc. Nie mialem intencji nikogo obrazac a jesli sie nemo czujesz obrazona to bardzo przepraszam.
Ludzie wzcie przyklad z Pikusinskiego, relaks i zdrowie Alicji przed wojazami!
tu Piksusinski
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/KociaMagia#5307545529788232834
moragu…
my z Jerzorem nuworysze?! Chyba se żartujesz…
Do Dubaju nie jedziemy, bo nie mamy do kogo 🙁
Poza tym Dubaj chyba pada, tak powiedziało 60 Minutes, CBS program.
http://alicja.homelinux.com/polski12/Pictures/United_Arab_Emirates/2004_01_29_UAE_-_Dubai_Wafi_Center-Emirates_Towers/
To zdjecia mojego przyjaciela Michała, który kiedys wyruszył był naokolo swiata …
obciąć conieco, zdjęć jest duzo więcej, juz nierza wrzucałam. i korzystał z mojego serwera. Jego ojciec dopiero niedawno u nas był i sie dowiedział o różnych sprawach… 😉
gdzie co Ty Alicjo, poprostu chetnie podrozujesz i myslalam, ze moze zalatwisz to za mnie, bo ja nie latam
yyc…
wyluzuj… 😉
I nie bądz taki wrażliwy, dobra? Szkoda, ze nie siedzimy przy rzeczywistym stole – poprawke trzeba wziąć na to, ze jak piszemy, to nie zawsze nam wychodzi, jak chcielibysmy, i nasze intencje.
A ja to juz rzeczywiscie ma te rajzę 😯
Majtki spakowałam, o!
yyc – powiem Ci b.spokojnie – możemy mieć różne poglądy, różne zdania na każdy temat i rozmawiać możemy o wszystkim. Chodzi o to, że zaatakowałeś Nemo w sposób nieadekwatny do sytuacji. I personalnie. Wystarczyło wszak napisać, że Twoim zdaniem modny temat raka piersi szkodzi badaniom innych paskudztw. I może część nas zgodziłaby się z Tobą, a część nie. Jak w życiu , ale nikt nie zostałby obrażony. Ty zaś w obronie Okopółw św.Trójcy obraziłeś bliżej Ci nie znaną kobietę i jeszcze zaatakowałeś kraj, w którym mieszka.
To trochę tak, jak „A u was biją Murzynów”.
Popatrz – Sławek, Alicja, Morąg i Pyraodebrali to tak samo.
morągu,
sie zrobi, jak po drodze do piekieł…ja bardzo chętnie bym nie latała, ale jak trzeba, to trza. To jest pierwsza nasza podróż niekoniecznie, ze tam trza. Damy radę i odpór porom roku! I nie tylko. Sprawozdam na zywo i wpisowo.
…OOOO! Listonosz przyszedł…
A Gospodarz zna moje smaki literackie 🙂
Serdecznie dziekuję! Kocham Stefka… nie zdążę przed wyjazdem, ale juz się nasładzam!
Spac sie nie chce bo i zazdrosc bierze. Spakowaloby sie odrobine manatek i ruszylo gdzie oczy poniosa. Chcialaby dusza do raju ale grzechy nie daja.
Prosze pamietac Alicjo, ze na Ciebie czeka przesylka w Poczcie Butelkowej. Przelatujac nad Poludniowa Burgenlandia pomachaj skrzyglami.
Na miescu spotkasz moje jaskólki które tez robia na drutach
Szerokiej Drogi i tyle startów co ladowan.
Pan Lulek
Odlatuje z Morfeuszem, Alicjo duzo, duzo…..
Pan Lulek prawdę mówi – zazdrość bierze. Wysokiego nieba i pięknej wycieczki Alicjo
Młodsza jedzie do domu z przygodami. Zostawiła u Leny smycz i musiała powyciągać paski z plecaka. Plecak jest teraz niestqabilny, pies jest na krótkiej smyczy i w ogóle.
Alicjo, przyjemnych lotów i fascynujących wrażeń.
Nie zapominaj o nas. 🙂
Slawku,
a Polske, rycyna Europy, popierasz?
Przemysl, zanim nie pomyslisz!
Pyro, Alicjo, Sławku, Morągu,
dziękuję Wam za właściwe zrozumienie moich intencji i wsparcie, jednocześnie przykro mi, bo nie wiedziałam, do kogo kieruję moje uwagi 🙁 I że zostaną one odebrane jako atak, na który jedyną odpowiedzią jest agresja. Nie będę dyskutować o wyższości kościelnych przytułków nad szwajcarską lichwą lub odwrotnie (bo się jeszcze podniecę 🙄 ), za to wypiję Wasze zdrowie Pana Lulkowym winem z Köszeg 🙂
knop, nie wiem, czy pytales (as) o rycyne, czy olej rycynowy, potocznie zwany rycyna, wiec trudno odniesc mi sie do sarkazmu, pierwsza jest smiertelnie trujaca, a drugi tylko sraczke prowokuje
jestem tez za przemyslem na miare aspiracji niemalego w koncu kraju,
potem obiecuje pomyslec 🙂
.. dodam, bo jakbym nie dodała, to nie byłabym ja.
Czego sie czepiasz raka piersi i funduszy na , yyc?
Akurat mieszkamy w tym samym kraju… takie same fundusze przeznacza sie na raka prostaty. Nas atakuje to, was chłopaków, tamto, my mamy też jajniki (silent killer) wy macie swoje narządki. Fundusze są równo rozdzielane , miedzy innymi z National Cancer Center.
Rak to jest rak, nieważne, jaki organ atakuje. Jest nieprzewidywalny, u każdego przebiega inaczej. Piszę o tym z taką pewnością, bo jak tam gdzieś napisałam powyżej, sama uczestniczę w badaniach, a nuż cos to pomoże w znalezieniu… szczepionki raczej nie, ale przynajmniej jakiegos klucza do zagadki tej paskudnej choroby. A pani profesor chetnie się dzieli wiedzą z takim króliczkiem jak ja. To nie tylko to… kiedy mój Braciszek , Sławek, walczył z rakiem, lekarze z Hirszwelda we Wrocławiu rozmawiali ze mna otwarcie na ten temat i prawie każdy mówił – najblizsi nie chca wiedzieć… nie pytają. Rozpisałam sie, ale dodam, ze właśnie niedawno, kiedy byłam na tych badaniach, lekarka zapytała o historie rodzinna i zdziwiła sie, ze taki był przebieg choroby u mojego Sławka. Jelito grube, a skończyło sie (po różnych innych organach) po 3 latach na mózgu. Przy mnie nadawała dyktafonem historie tej choroby, a ja przypominałam sobie – a nuz to jest ważne? Na pewno, dla badań.
… no, to ja też ide się napic;)
To znaczy Jerz przyniósł sangiovese, po tej rybie, co to…
Jeszcze jedna sprawa, yyc …
w naszym kraju, a i wszędzie na swiecie walczy się w sprawie. Czy to jest różowa wstażeczka, czy jakaś inna… ważne to? Nieważne, wróg jest wspólny. Moją organizacją charytatywną jest National Cancer Researche , daję ile mnie nawet nie stać, ale daję, bo wiem, ze jak coś wynajdą , to cały świat na tym skorzysta.
I sama jestem morświnką do badań 😉
Pyra też sobie czegoś naleje. Za wszystkich Przyjaciół, za piękno świata i za tę kruchą strukturę białkową na dwóch nogach, co to zawsze musi sprawdzić co tam zahoryzontem, co pod kamieniem i dlaczego świecą gwiazdy. Prosit
Pyro…
za nasze i naszych wszystkich!
Jak to Agnieszka słowa dla naszych ulubionych…
Zycie jest forma istnienia białka… 😉
o diabli… tylko w kominie coś czasem załka 😯
O tym co łka w kominie, cicho sza, Alicjo.
😉
http://www.youtube.com/watch?v=LVKbKxcu0cU
… a ja się naonczas baaaaardzo w Jacku Zielińskim kochałam! O !
Wiosna idzie, czy co? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=AShemiKUajc
Kiedyś (dawno bardzo)_ podkochiwałam się w Gerardzie philipp’e, potem śnił mi się Jan Nowicki jako Konstanty w „Nocy Listopadowej”. Innych uczuć gorących do ludzi sceny nie zaliczyłam.
Nowicki!!! To też mi się zdarzyło, po filmie „Anatomia miłości”
A podkochiwałam sie w Alainie Delonie 😉
Taki mniej więcej Jerz, wtedy. O kurdę… lepszy 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Jurek-1970.1.jpg
… a spodnie z tak zwanej dewetyny , podpowiada Jerz, to ja szyłam…
Szyłam, ale kapke potem.
No, przecież wiemy, Alicjo, że Jerz jest samcem dekoracyjnym bardzo. Nawet lata mu uroku nie odebrały. I co to za pomysł, żeby mu szyć spodnie – kazać zdejmować i to już,
Pyro,
ja mu szyłam te tam portki i robiłam swetry (jaskółkowałam, copywright Pana Lulka).
Właśnie chyba sie od tego zaczęło, od tych swetrów.
A zaraz mu każę portki ściągać, a co!
Ja już wyłączę komputer. Zawiesza się, działa od wielu godzin. Jeszcze półtorej godziny muszę czekać na przyjeżdżających . Poxzytam coś. Dobrej Drogi, Kochani
o masz…. pogotowie w srodku nocy nad ranem…
o.giraerts: fuck love. i’m never EVER gonna start anything with a girl again. (Pierd… miłość… juz NIGDY w zyciu sie nie zakocham!)
Sent at 10:34 PM on Friday
alicja: hm?!
Sent at 12:52 AM on Saturday
alicja: another dissapointment?! that’s fsckin’ life, they say
doesn’t matter if it’s a girl or boy, goes both ways (Następne rozczarowanie?! Samo pieprzone życie, jak to mówią…niewazne, czy to chłopak, czy dziewczyna, to idzie w dwie strony…)
no… takich małoletnich przyjaciół mam (trzydziestoletnich, Belgia), czego mamie nie powie, to powie Alicji. Służę głównie za poduszkę do wypłakiwania sie i tłumaczenia, że życie to życie…
A chłopak z tych, co to już nie sieją, nie wiem, dlaczego ciagle trafia na jakies durne dziewczyny, które nie widzą, że to skarb, taki człowiek. Ponizej w światowej stolicy piwa, Leuven (Stella Artois) mamuśka udziela Jo dobrych rad na „znowu w życiu mi nie wyszło…”
http://alicja.homelinux.com/news/bel05.jpg
yyc – chodź na śniadanie. Tutaj każdy prawie musi zapłacić frycowe. Wiem z autopsji. Też było ,że płakałam przez ten blog.
„co nas nie zabije , to nas umocni”
No chodź. U nas już nowy dzień. Słoneczny. 🙂
Alicjo
Bon Voyage!
:::
u mnie wczoraj roztopy (nic tylko pić)
a dziś proszę, świeży śnieg i słoneczko
Ho ho. Jesteśmy w społeczności masochistów? 😆 Aż przysiądę- z wrażenia- do dokładniejszej lektury. W wolnej chwili. Oby ta nastąpiła! 😈
Ja z Pyrą 21.32.
Alicja, dyktafon by się przydał, potem tylko przepisać 😀 Trzymam paluchy z całej siły 😀
Znowu zrobiło się ciekawie 😉 🙂
Co do rodeo na różowo – zrozumiałam, że wszystko zrobiono w tym kolorze i yyc dostrzegł raczej karykaturalność takiego sposobu zamanifestowania problemu walki z rakiem niż zanegował konieczność promowania profilaktyki. A potem poszło już z górki…
Też wolałabym idąc na taką imprezę poczuć się bardziej w klimacie folkowym z akcentami akcji niż trafić na różowy zawrót głowy. Ale to tylko moja potrzeba umiaru, a nie bagatelizowanie problemu 😉
Wydaje mi się, że w Polsce zrobiono już sporo akcji i chyba wiedza o konieczności przeprowadzania badań dotarła już wszędzie. Co nie znaczy, że nie trzeba prowadzić tego nadal. Sytuacja finansowo-organizacyjna naszej służby zdrowia jest jaka jest, a większości osób (mówimy o kobietach, ale panowie są równie oporni) nie chce się skorzystać nawet z tych okrojonych możliwości jakie mają, lepiej nie wiedzieć, schować głowę w piasek, zgłosić się gdy już są jakieś widoczne i doskwierające objawy i narzekać, że lekarze marnie leczą.
Kościoły też się do czegoś przydają 😉 W mojej parafii jest dobry zwyczaj, odczytywania w niedzielę ogłoszeń o akcjach szczepień czy badań przesiewowych i sporo osób jest w ten sposób zachęcanych do skorzystania.
Jeśli ktoś chce zobaczyć „różową paradę”, to tu są migawki:
http://www.lasplash.com/publish/International_151/The_Calgary_Stampede_The_Greatest_Outdoor_Show_on_Earth.php
Jak widać, były tam też inne kolory, ale zapewne wystarczająco dużo „babskich” różowości, aby doprowadzić kogoś do pogardliwych i szowinistycznych uwag 🙁
Przykro mi, że dałam się zirytować i wywołałam niepotrzebną wymianę ciosów, ale teraz przynajmniej wiem, jak szybko puszczają nerwy naszego mięsożercy z Calgary 😉
Wspieranie walki z malarią uważam za chwalebne i szlachetne, aczkolwiek bliższa ciału koszula i społeczeństwa poszczególnych krajów wspierają chętniej programy zwalczania chorób im bezpośrednio zagrażających. W Kanadzie rocznie stwierdza się ok. 22 000 zachorowań na raka piersi i ponad 5000 zgonów. Nawet panowie nie są bezpieczni, bo ze 170 przypadków rocznie umiera 50 🙁 Malaria dopada 400-1000 Kanadyjczyków, z czego 2 umiera.
U nas konczy sie zima na calego. W górach tu i tam lawiny. Bedzie tak co najmniej do konca marca. Czasem dluzej.
Pytanie do Marialki. Czy wegetarianie uzywaja alkoholu czy tez ida na calosc wedlug zasady. Jak nie to nie. Gdyby uzywali to moze bym odstawil do Poczty Butelkowej jakas flaszczyne. Aktualnie w obróbce maliny i pigwa zawleczkowa.
Jutro pierwszy raz w tym roku jarmark i to od razu wiosenny.
Z jak zwykle cesarska, czyli + 12 Celsjuszy pozdrawia pod kodem eedd
Pan Luilek
Lulku drogi!
Nie wiem co jadają wegetarianie. Ja jedynie nie jadam mięsa. Poza tym wszystko, a alkohol chętnie 😉 Pyra mi świadkiem!
Jednakowoż nie rób sobie kłopotu- chętnie napiję się z Tobą Twego trunku gdy dane nam będzie się zobaczyć!
U nas dziś pikantna zupa z cukiniowa z dodatkiem pasty curry. I makaron z brokułem i serem zielonopleśniowym.
Dzień dobry Szampaństwu sobotnio!
Na razie herbatka z rana. U mnie cesarskie -16C, jak się domyślacie, mało mnie to obchodzi. Wypadałoby wrzucić szmaty do walizki i ją zamknąć, ale nie chce mi się jeszcze. Grunt to zachować spokój 😉
Jerzor zrobił jakieś tosty i zmusza mnie do jedzenia o tej porze… trochę wcześnie na mój apetyt. No to może jednak choćby pod prysznic… i te szmaty do walizki…
Alicjo,
u mnie wiosennie, że hej! Właśnie odbyłam 2-godzinną przejażdżkę na rowerze bez czapki! Sniegi topnieją, kwiecie wyłazi, paralotniarze się wyroili, krążą nad okolicą i lądują miękko w ostatnich zaspach, a lud pieszy wyległ i spaceruje. Osobisty znowu w jaskini, ale niedługo koniec sezonu. Jutro pójdziemy na narty albo inne sanki, aż szkoda, że zima się kończy…
Życzę Ci dobrych nerwów i przyjemnych lotów, a w Afryce nie za zimno, boć tam się ma ku jesieni 😉
Zima wróciła
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-02-28.html
Grazynko, wlasnie zrobilem kawusie bo mimo pieknego dnia w pracy jestem ale w poludnie na nartki lece.
Emi milo widziec ze ktos czyta co zostalo napisany i nic wiecej.
Pyra dzisiaj i jutro z doskoku. Muszę dorwać Marialkę i dowiedzieć się o makaron z serem niebieskim i brokułami. Wiosną ciągnie do zieleni, a Młodsza nioe je szpinaku.
19C w Johannesburgu , sobota 14:30 tamtego czasu. Całkiem komfortowo. Od jakiegoś czasu sprawdzam pogodę i w sumie o tej porze roku będzie mniej więcej około dwudziestu, zależy zresztą, gdzie. Wrzuciłam szmaty do walizki, a tam jeszcze miejsca… 😯 Aż zaczęłam sprawdzać z Jerzorem, czy faktycznie wszystko zabralismy. Wychodzi na to, że naprawdę wszystko co trzeba mamy spakowane. Jedna walizka średnich rozmiarów! A było się kiedyś w harcerstwie 😉
Jeszcze mi zostało odkurzyć i ogarnąć chałupę.
Och, zazdroszczę Ci Alicjo tej umiejętności pakowania. My zawsze mamy kłopot, żeby w 2 dużych walizach się zmieścić! 🙁
U mnie już po obiedzie, jagnięcina pieczona z buraczkami zasmażanymi. A na jutro bigosik pyrkocze. A i pasztet właśnie wyjęłam z pieca. Dziś mam taki kuchenny dzień.
W Bazylei i na… Majorce jest dzisiaj po +15 stopni, wszędzie indziej w Europie jest chłodniej 😯 U mnie zaledwie ok. +10, ale i to dobre 😉 Na Wyspach Kanaryjskich jest jak w Johannesburgu, też +19. To jest dobra temperatura na podróże.
Dla zainteresowanych,
P. Adamczewski pokazuje zdjecia domu swojej rodziny.
Tutaj zdjecia osady o nazwie Salmon Beach w okolicach miasta Tacoma. Tak mieszkaja ludzie, ktorym nigdzie sie nie spieszy. Domy sa polozone na palach na wodzie Puget Sound. Dostep do domow jest stroma sciezka w dol. Aby dojsc do parkingu trzeba ta sama sciezka isc pod gore. Roznica wysokosci okolo 500 stop. Mieszkancy pakuja swoje zakupy do walizki na kolkach i schodza w dol do swoich domow.
http://picasaweb.google.com/ORCATRAIL/ThePugetSoundSalmonBeach#5131525081782489330
Odmeldowuję się – chałupa ogarnięta, ja też… nie ma co robić, można wyruszać w swiat. Do napisania!
Szczęśliwej podróży, Alicjo!
W sprawie makaronu odpowiem jutro, Pyro. Teraz czas na kulturę ( wystawa malarstwa )!
Marialka czy Ty mozesz wytlumaczyc jaka jest róznica pomiedzy wegetarianinem a kims kto nie jada miesa.
Zaproszenie na wspóönego kielicha przyjeto z zadowoleniem.
Mój sasiad i pzyjaciel zabral mnie do Domu Spokojnej starosci. Do swojej mamy a mojej przyjaciólki.
Miala wyjatkowo dobry humor. Wiosenny.
Do stolu przyczlapala inna pani. Na oko nieco starsza. Humor i wyglad fatalny. Co jest, pytamy. Wreszcie wyksztusila. Rano umarla moja babcia.
Ruszylismy z kondolencjami. Wreszcie Edmund nie wytrzymal i zapytal. Ile Ty masz lat. Na odpowiedz 87 nie skontaktowalismy. Wreszcie ja, jako pozbawiony skrupulów, zapytalem ile lat miala babcia.
Nie dozyla biedna drugiej setki. Zeszlo jej sie biduli. Cisza pelna zrozumiennia zawisla nad stolem. Potem dowiedzielismy sie, ze w tym samym domu zyje jej starsza siostra.
Obydwie maja zasluzona emeryture. Ostatnio zwiekszona dla pokrycia zwiekszonych kosztów utrzymania.
Pan Lulek
Panie Lulek, przestań Pan straszyć na noc!
Dobranocka się należy, nie koszmarki. 😉
Dzien dobry z Toronto.
Pierwszy etap podrozy najkrotszy, pokonany. W Toronto jak w Kingston, slonecznie i zimno. Jennfer chodzi na joge (Maciek tez) i zaprezentowala nam stanie na glowie.
Poza tym zapisala sie na lekcje rysunku (anatomia czlowieka!) , zmienila prace, uszyla firanki. Zastanawia sie, co z dziecmi, bo brat Henry nie dosc, ze sie zeni, to jeszcze zaplanowal potomka na rok przyszly. No wiec ona nie chce byc gorsza. W koncu pracuje w domu, idealna sytuacja. No to zapowiada sie, ze bede babciowala O_O
Wolaja na jedzenie i wino. To na razie. Musze cwiczyc na ty maluchu pisanie bo zardzewialam. O, i diakrytykow tu nie da sie zrobic.
eeee tam,
Diakrytyki da się zrobić wszędzie.
Smacznego i stopy wody pod kilem.
Zima odchodzi i wciąż wraca:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-03-01.html
Dzień dobry.
Pies poranny odpracowany, kawa wypita, słucham p.Tuska u M.Olejnik. Na obiad dzisiaj schabowe, surówka z kiszonej kapusty i coś tam, coś tam. Mam ochotę upiec ciasto drożdżowe, niewielkie, takie żeby się nie zdążyło zestarzeć.
Pyro, ja chyba dzisiaj zrobie ponownie plesniak ostatnio tez sie nie zestarzal choc niby plesniak.
ASzyszu,
za cholere mi sie tu nie da – w moim normalnym naciskam litere i prawe alt i robi sie ogonek czy kreseczka, a tu nie dziala 🙁
-14C, srodek nocy (3:30), a ja JUZ nie spie, chociaz nalezaloby sie chyba na zapas…dwie najblizsze noce to loty, a mnie nie zdarza sie spac w samolotach, pilnuje pilota czy co? I widze, ze oprocz Marka i ASzysza wszyscy spia w niedzielny poranek…leniuchy, psiakosc!
o przepraszam… jest Pyra i morag 😉
Ja też jestem, choć powinnam być w drodze w góry, ale pogoda jakaś pochmurna to się start ociąga 🙄
Sniła mi się Alicja w afrykańskim buszu i tambylcy, co przybiegli do Jerzora:
– Bwana, bwana! Dzik zaatakował pańską żonę!
– Sam zaatakował, niech się sam broni 😎
U mnie sasiedzi zbijaja sobie kafelki w lazience czyli funkcjonuje w takt mlota, ktory stuka a echo niesie to po calej klatce sochodwej.Mentalnie czuje sie jak w windzie, raz mi zlosc podjezdza do gory raz mi opada.
nemo, 🙂
Dwururki nie mam, ale przytomnie spakowalam swiss army knife, ktory wsrod roznych tych tam ma korkociag – wydaje mi sie, ze jak znalazl w podrozy, ktos musi te ponoc wspaniale wina poludniowoafrykanskie probowac 😉
U nas wybor jest niewielki, no ale na miejscu sie poswiece dla sprawy!
morag,
wytrzymaj, a jak Tobie przyjdzie do glowy zmiana dekoracji w lazience? Trzeba bedzie liczyc na cierpliwosc sasiadow 😉
Morag,
idź na spacer, pooddychaj świeżym powietrzem i nałap endorfin, a oni niech kują. Jeśli po powrocie nadal będą hałasować to postrasz policją. W niedzielę takie rzeczy są niedopuszczalne, przynajmniej u nas 🙄
Alicjo, korkociag zawsze sie przydaje, chociaz SA produkuje duzo win z nakretkami.
Panie Lulku, wegetarianie nie jedza rowniez ryb, tzn. wiekszosc z nich nie, a czesc tak. Jeszcze sa weganie, ktorzy Bog wie co jedza.
Dziendobry Panstwu w ten piekny, niedzielny poranek. Krokusy u nas wylaza.
Alicjo,
Komputer musi wiedzieć po co ty naciskasz ten prawy Alt. To znaczy jego naleźy przekonać, źe wlaśnie w celu osiągnięcia tych diakrytyków.
Jak? (ejże, niech-no się rozejrzę)
Jeżeli to model z tym systemem operacyjnym to zainstaluję go zaraz sobie i dam odpowiedź.
Albo nie…
Yes, sir – Ubuntu tutaj, stosownie do celu podrozy niejako…
Ubuntu Gnome czy Ubuntu KDE ?
Innemi słowy:
Czy u góry ekranu jest pasek z odbitą czarną stopą ?
Sie mi zdawa, ze KDE, ale pewnosci nie mam, czarnej stopy nie widze… nie jestem z tym obeznana, bo nie uzywam tego komputra. Jerza nie zapytam teraz, bo chrapie, no to niech chrapie…
Ide dospac…
Zrobiłem pomidorową według Rudego . Palce lizać. Gdyby nie brak pomidorów przyniesionych z targu przez Sławka byłaby równie dobra.
Ale przecier pomidorowy miałem własnej roboty.
Pzed zjedzeniem posypałem słuszną ilością startego Parmegiano Reggiano.
Poezja…
Marku, o widzę, że odpoczywasz w kuchni. 🙂 A jak się robi pomidorową w/g Rudego?
Dzień dobry.
Też jestem ciekawa tej pomidorowej wg Rudego.
Póki co zrobiłam ogórkową z niewielkim dodatkim modrej kapusty. Zabieliłam jogurtem bałkańskim , bo nie miałam śmietany. Nawet fajne i różowawe ( bez podtekstu 🙂 )
Dzien dzisiaj widac zupny. Wlasnie skonczylam konsumowac zupe z soczewicy.
Dzień do zupy 🙄 Pochmurno i ciepławo. Przebiegliśmy 18 km. Po powrocie ugotowałam zupę z dyni butternut. Zjedliśmy z dodatkiem oleju z pestek dyni od Pana Lulka. Za chwilę wyciągnę z pieca ciasto z jabłkami, a potem wyciągnę się w wannie z wodą słoną po bocheńsku 😉
Jestem zwolenniczką i dyni i zup.
No i chyba mnie szlag trafi. Bez złudzeń- 2 i pół kilograma więcej w dwa miesiące. A odchudzanie takie nieprzyjemne.
Było jeść? Nie było!
Marialka,
a czego Ty sie masz niby odchudzac? O ile Cie pamietam (a pamietam), to wygladasz normalnie! Dwa i pol kilograma – co to jest? NIC!
Jak masz watpliwosci to jest sposob – 18km, jak nemo 😉
Troche jestem w proszku, bo niedawno wstalam, wychodzi na to, ze sniadanie bedziemy jedli w poludnie. Mam jeszcze dwie rzeczy do zakupienia, wiec niech sie lepiej rusze….
No dzięki, ale w moim wieku 😳
A odchudzania nie lubię…
Więc dziś ( na chwilę ) porzuciłam kuchnię- w roli wzorowej pani domu- prasuję i prasuję.
Kulinarnie już się wykazałam- upiekłam pierogi z farszem grzybowo-kapustnym w kruchym cieście. Dobre.
A tu co taka cisza? Mak zasiali czy co? Alicja popija Inniskillin merlot 2006 i znowu zbiera szmaty do walizki, mniej wiecej za 3 godziny na lotnisko. Przelecielismy sie do knajpy i z powrotem, niby w sloncu jest -6C, ale z tym wiatrem polnocnym… niech to licho. No to wracam do zajec…
Wiesz co Alicjo…a do mnie kiedyś zalecał się jeden taki , i on uwielbiał Merlota . Teraz po latach tamten jeden taki i Merlot kojarzą mi się jako bardzo cierpki zestaw w przyćmionym świetle burgunda 🙂 ( oooooo i zebrało mi się na wspomnienia przez tego Merlota )
Grazyno… 😉
o do mnie, zaraz zbieram d… w troki i na lotnisko. Bede sprawozdawac po drodze, chocby z nudow pomiedzy lotami.
Szerokiej drogi Alicjo !!