Fajne były urodziny

Jakoś tak dziwnie się złożyło, że urodziny naszej córki odbyły się nie u niej w domu lecz u nas. Ich było troje czyli Agata i jej dzieci – Zuzia i Jakub – oraz my z Basią a także  wspólni (tj. Agaty i nasi) przyjaciele od  czasów jej niemowlęcych.

Znaliśmy apetyty i gusta wszystkich  więc łatwo było zaplanować menu. Basia na przekąskę gorącą zrobiła jajka faszerowane.

Już dwie połówki faszerowanych jaj wyparowały z półmiska

Ale niezbyt dużo (zaledwie z tuzina jaj), bo była i moja przekąska zimna. A ta robiona po raz pierwszy, by skorzystać z tak dużej liczby królików doświadczalnych. Była to mątwa faszerowana mięsem mielonym i jarzynami. Mątwa była sporych rozmiarów (prawdę mówiąc były dwie mątwy ale jedną spałaszowaliśmy w samotności poprzedniego wieczoru). Na farsz więc przeznaczyłem 20 dag zmielonej chudej wieprzowiny, jedną wielką marchew, pora, cebulę, 2 ząbki czosnku i…macki mątwy. Wszystko to posiekane i zmieszane razem podsmażyłem na patelni na dwóch rodzajach oliwy: ostrej z peperoncino i zwykłej, by nie powiedzieć słodkiej. Smażyłem około dziesięciu minut. W tym czasie mątwę dokładnie umyłem i usunąłem chitynowe „szczęki” czy co tam ona ma w otworze gębowym.

Mątwa na półmisku i sos w sosjerce

Obszerny odwłok mięczaka nafaszerowałem ściśle  i spiąłem metalowym szpikulcem. Tak spreparowana mątwa trafiła do brytfanny z odrobiną oliwy i została polana z wierzchu pomidorami z puszki z dużą ilością sosu pomidorowego. W takim stanie spędziła półtorej godziny w piekarniku w temperaturze 200 st. C. W połowie tego czasu przewróciłem ją na drugi bok, a na ostatnie 15 minut puściłem termoobieg, oczywiście po zdjęciu pokrywy z brytfanny.

Wszystko to zrobiłem poprzedniego dnia, by mięczaka pokrojonego w plastry podać na zimno. Sos z pozostałą częścią farszu podany był (na ciepło) w sosjerce.

Główne dania były dwa: kaczka luzowana z rodzynkami, grzybami mun, słodką mięsista papryką, mielonym kminem rzymskim, cayenną i dużą ilością cukru (podawałem przepis dość dawno temu) oraz kotleciki jagnięce z kostką uprzednio marynowane w oliwie, occie balsamicznym, soku z cytryny, czosnku i rozmarynie.

 

Kotleciki w marynacie przed pieczeniem

Już upieczone

Oczywiście była także sałata mieszana z winegretem, kartofle pieczone z rozmarynem i … już tylko deser. A na deser tort czekoladowy i rożki babuni z konfitura wiśniową.

Część tego com tu opisał widać na zdjęciach. I tyle. Bo nic z uczty nie zostało. Żadnych resztek. A ile nas było wyliczyłem. Nie wyobrażacie sobie jednak jaki apetyt ma szesnastolatek o wzroście 183 cm i rosnący, psia krew nadal!