Syci i głodni
Tym razem sięgam po książkę Stanisława Wasylewskiego ponieważ zauważyłem, że powołuje się ten znawca dziewiętnastowiecznego obyczaju w Polsce na mojego ulubionego francuskiego autora czyli Brillat-Savarina. Zobaczmy więc o co tu idzie:
„Światową sławę zdobył francuski teoretyk dobrego smaku w kuchni, Brillat-Savarin, autor Fizjologii gustu (1825), która mimo żartobliwego tonu była wyrocznią dla wszystkich miłośników dobrego żarcia. Przedtem jeszcze poeta Berchoux ogłosił satyryczną Gastronomię (1801), do jej przekładu zabierał się filomata Malewski w Wilnie. Z oryginalnych utworów wyróżniła się Wyspa wszelkiej pomyślności znanego wesołka-satyryka Żółkowskiego ojca. Piękniejsza od raju biblijnego, szczyci się ta polska wyspa gmachami z najprzedniejszych smakołyków: firanki z naleśników, frędzle z makaronów. W doniczkach rośnie bigos, kotlety zasiewa się, ulicą płynie porter i wino, błoto z konfitur, bruki z leniwych pierogów. Nawet gdy się pośliźniesz i wykopyrtniesz, ugryziesz coś dobrego. Kołdry, prześcieradła z pasztetów,
zefirek usłużny chłodzi czekoladę. Nie ma restauracji, bo gdy człek zgłodnieje, nimfy stół zastawiają, przynoszą obiady i żeby się człek najadł, służą mu – Najady.
Lucyna Staszewska-Ćwierczakiewiczowa nie o utopiach żartobliwych, lecz o praktycznym pomyślała krzewieniu sztuki gotowania, smażenia, wypieku. Prowadziła szkołę kucharską dla kobiet, pisywała pouczające prace fachowe. Wreszcie wsławiła się podręcznikiem 365 obiadów za 5 złotych, nieodstępną przez trzy pokolenia biblią kuchenną naszych gospodyń. Zaszczytem było uczestniczyć w obiadach pokazowych z nowymi kreacjami Ćwierczakiewiczowej. Okraszała je cięta babina swoim dowcipem, rąbiąc prawdę prosto z mostu.
Przepaść oddzielała dwory szlacheckie, przejadające zazwyczaj substancję, od chałup wiejskich, jakże często głodujących. Na ciężkim przednówku lub w roku nieurodzaju dwór zazwyczaj jedną służył dobrą radą chłopom, aby pili więcej wódki, zwiększając tym samym dochód dziedzica. W pamiętnikach tej epoki głód na wsi jest zjawiskiem tak powszednim i niejako koniecznym, że się jak najkrócej o nim wspomina. Stołeczna gawiedź wyczekująca na olej kapiący z latarń i transparentów w czasach Napoleona, niedożywieni chłopi, podnoszący bunty przeciw dziedzicom w epoce Królestwa Kongresowego. W Małopolsce w czasach listopadowych wybucha kilkakrotnie tyfus głodowy po wsiach, na Śląsku jest zjawiskiem stałym, gdyż rząd pruski rozmyślnie nie zapobiegał epidemiom i nie udzielał pomocy, aby żywioł polski do szczętu wyniszczyć.”
Wprawdzie dziś w naszym kraju nikt z głodu nie umiera a i tyfus nam nie zagraża, to przysłowie mówiące, że syty głodnego nie zrozumie nadal jest prawdziwe. A i książki pani Lucyny także są w ciągłym użytku.
Komentarze
E tam… raj biblijny i firanki z naleśników… juz dawno psy o tym szczekały! Radyjko by opowiedział, co mu tam prababka w przekazach…
A potem wam streszczę ostatni kawałeczek z programu 60 minutes (Jerzor kazał, powiem też, dlaczego), o sytych i głodnych i jak to się ma do.
Ale to pooootem.
Na polu kalafiory,
na całe życie dość,
każdy kalafior spory,
i w każdym rośnie kość,
więc podjem znakomicie,
aż po żołądka kres.
Och, piękne, piękne życie.
Och piękny jestem pies.
Przechodzę do alkowy,
w alkowie stoi stół,
ma czworo nóg wołowych,
wędzonych w dymie z ziół,
pożeram wszystkie nogi,
zostaje tylko blat.
Ach! mój żywocie błogi.
Ach! piękny, piękny świat.
Po łączce chodzą krówki,
słownie sześćdziesiąt sześć,
podchodzę, to parówki,
gorące, tylko jeść,
parówki autentyczne,
kilometrowy zwój,
Ach! chwile niebotyczne.
Och! piękny świecie mój.
Na wzgórku stoi lasek,
a w lasku pachnie wrzos,
ten lasek też z kiełbasek,
i widzę, wrzos to sos,
więc cały lasek wcinam,
rozlewam wrzos do waz,
Ach! cudna to godzina.
Och! niebywały czas.
Już jesień jest niestety,
deszcz chlupie chlup, chlup, chlup,
spadają z drzew kotlety,
a wszystkie do mych stóp,
tłuszcz pryska mi na rzęsy,
sztukamięs pędzi wiatr,
wieprzowy wschodzi księżyc,
Zbaraniał cały świat.
Zbaraniał cały świat.
mp3 wrzuciłam do /Gotuj_sie , bez zgody Tadeusza Chyły, ale jak spotkam, to zapytam. No ptrzecież blog kulinarny, aż sie prosi taki tekst (K.I.G w niebiesiech, ale Chyła rozsławił tekst).
Dzień dobry.
O wielowiekowym zacofaniu wsi polskiej (i to folwarku na równi z chłopską rolą) i pisać się nie chce Brak przetwórstwa, skupu, anemiczny handel (czyli elementów mieszczańskiego kapitalizmu) dokładały swoje do dziedzicznej biedy. Czytałam w ub roku tom wspomnień ostatniego z Jabłkowskich (tych, od wielkiego domu handlowego) jak to na unowocześnianiu gospodarki rolnej zbankrutował jego pradziad w Kaliskiem. W pewnym sensie był to mechanizm znany i z czasów obecnych – polskie rolnictwo jest mało elastyczne i drogie. W XIX w też zboże kaliskie nie mogło konkurować ceną na rynkach niemieckich, było droższe niż import, a producent i tak nie mógł zejść z ceną w dół, bo go nie było na to stać. Zacofanie mści się niedostatkiem chociaż jednocześnie pomaga przetrwać trudne czasy.
Temat trudny i smutny. Trzeba by jeszcze i o mentalności polskiego chłopa i o świętym przekonaniu, że jak się ma gospodarstwo, to państwo powinno dopilnować, żeby rolnik mógł przeżyć za to, co wyprodukuje na swoich 5 ha i o wielu jeszcze sprawach. Nie chce mi się. Nie będę zaczynała dnia od przygnębiającego obrazka.
Chrapanko odchodzi (przezornie poszłam wcześniej spać i swoje odespałam), to wam w skrócie, co naukowcy ostatnio o tym, czy lepiej byc sytym, czy głodnym (za pół roku pewnie odwrócą teorie, ale co to szkodzi, głosić dzisiaj inną.
Otóż po pierwsze primo, nie należy się przeżerać. Także po drugie i po trzecie primo, powiadają naukowcy z kraju, gdzie 1/3 obywateli ma NADWAGĘ.
Zjeść tyle, żeby zaspokoić uczucie głodu, a nie napychać się. Ja nie umiem inaczej – zaspokajam uczucie głodu. Nigdy nie miałam problemów z wagą.
No ale wiadomo… ja jestem po prostu osoba, która należałoby postawić za wzór 😎
Żarty na bok, amerykańscy naukowcy znowu odkrywają Amerykę. Jeść rzeczy dobre, jeść po trochu wszystkiego i… i popijać czerwonym winem!
Podobno w ilościach rozsądnych, ale kto by tam przestrzegał… a zwłaszcza ja 😉
Ten program obejrzałam dopiero co, Jerzor stwierdził, że pod tym względem zawsze miałam rację (on sie odchudza teraz, typowy „napychacz do wypęku”!). A pod jakim względem, pytam, ja nie miałam racji kiedykolwiek?! 😯
Historią to ja bym się zajmowała mniej… zatrważa mnie to, co ludzkość serwuje sobie w obecnych czasach.
Pewnych rzeczy nie da się uniknąć (i to wielu, jak wszyscy wiemy), ale nie mogę pojąć, jak łatwo idzie się na skróty do fast food. Nie przy okazji, bo sie jest w drodze, bo nie ma czasu dzisiaj, a jeść trzeba, bo coś tam. Idzie sie, bo jest na każdym „kornerze” i po co gotować?! Dawno już przekalkulowałam, że to nie jest jedzenie tanie, naprawdę!
p.s. (przy okazji testuję, czy mnie Łotr wywali za za częste wpisywanie komentarzy…) do tego programu z 60 Minutes jeszcze wrócę, tylko muszę na spokojnie obejrzeć i wynotować sobie pewne rzeczy, żeby nie namieszać. Pomnijcie, środek nocy u mnie!
Po wczorajszych kontrowersjach podaje w całości moją odpowiedź na pierwsze pytanie:
Lacryma Christi białe z Code di Valpo, czerwone z Piedirosso i/lub Sciascinoso. Dodaje się jeszcze 1-2 inne, ale w granicach 20%.
Alicji gratuluje sukcesów rodzinnych. Wiem, jak sie cieszymy sukcesami dzieci. Moja córeczka za pół roku powinna bronić doktoratu z biotechnologii na paryskim Uniwersytecie Południowym. Na razie nie ma zielonego pojęcia, co zamierza potem.
Pozdrawiam wszystkich i się wyłączam z braku pradu
ALICJO JESTES WSPANIALA; IDE W TYM DZIELE NA TAKI PODRYW; JAKIEGO STARZY LUDZIE NAWET NIE PAMIETAJA; DZIEKUJE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Stanisławie,
moja synowa (Chinka z pochodzenia) jest jak wszyscy Chińczycy genetycznie ambitna, ale dodatkowo zdolna.
Czego się nie tknie, wychodzi jej dobrze i nawet bardzo dobrze. Problem w tym, ze jak juz czegos tam sie do pewnego pulapu nauczy, to jej przechodzi i nudzi ją. No to się bierze za coś innego.
Przykład – studiowała informatykę przez rok. To jest mało, żeby nauczyć się programować i tak dalej, ale ona nauczyła się podstaw i trochę więcej, niż przeciętny student, bo JEJ SIE CHCIALO, była ciekawa. Potem doszła do wniosku, że to nudne (bo jest, w pewnym sensie, programowanie, jeśli do tego się zawężyć, układanie klocków jakby). Przy Maćku spoglądając na informatykę przez ramię nauczyła się wszystkiego innego i działa na tym polu tak dobrze, jak student z dyplomem ukończenia informatyki – i na tym robi pieniądze, a nie na filozofii, którą skończyła i jej promotor aż się prosił, żeby została na uczelni.
Łebski kurczak, nie dość, że ambitny.
A z teściową może do białego rana przesiedzieć i przegadać przy winie – zaleta nie do przecenienia 😉
O matko…
Morąg, pasuje wszystko?! Bo jakby co, to pytaj, dam wskazówki. Tak sobie pomyślałam, ze akuratne by mogło być… 😉
Jest absolutnie akuratne, w biodrach tez, dlugosc odpowiednia i jestem w kwiatki!!!! Jeszce musze sie zastanowic czy operacja plastyczna na szyje i twarz czy moze taniej bylaby woalka.
Operację sobie podaruj (nie wiem, po co!), czarne rajstopy proszę, szpilki i niech Johnny zrobi Ci zdjęcie, które zapodasz. 😉
dobrze ale teraz ide sie umiezdzonarodniac, wczoraj przyszla taka jedna tzn. wjechala calym swoim dobytkiem w wozeczku i herbata jej nie smakowala tak jak Szyszowi, a my tam mamy najlepsza herbate w miescie, smakuje tak wysmiennicie jak herbata za czasow kiedy jej w Polsce nie mozna bylo kupic, co dwie godziny przylatuje do nas Turek ze sklepu z naprzeciwka i parzy ja nam, najpierw plucze liscie herbaty w cieplej wodzie, wrzuca je do czajniczka, czajniczek stawia sie na metalowym dzbanku, w ktorym sie gotuje woda, ta gotujaca sie woda podgrzewa jeszcze nie zalane ale wyplukane liscie herbaty, jak sie woda ugotuje to zalewa sie herbate w czajniczku, dolewa wody do dzbanka aby sie dalej gotowala i na to stawia sie czajniczek z zalanymi liwsmi herbaty itd. itd. zapach i smak jak kiedys, kiedy to oicie herbaty sluzylo za forme komunikacji.
Alicjo, jak Ty to robisz, że synowa chce z Toba rozmawiac. To raczej nienormalne. Chyba, że Chinki są inne pod tym względem. Ale całonocne rozmowy z teściową to może zaleta dla teściowej, ale co mąż na to?
Fajne te nasze dzieciaki, co? I nasza „młodzież” blogowa też niczego sobie. Nienajgorsza pula genów u Piotra siedzi, a importy też nie od macochy. Świeża krew zawsze się przyda. Nie od rzeczy jest stwierdzenie, że na pograniczach najpiękniejsze panny i najweselsi ludzie, chociaż twardzi.
Stanisławie,
po prostu tak wyszło, że z synową mam mniej więcej to samo poczucie humoru, czytamy te same książki, słuchamy tej samej muzyki (nie wszystko, ale sobie nawzajem podrzucamy), pogląd na świat i ogląd nam się zgadza – czego więcej? Dodam, że ona Chinka, ale tutejsza, czyli urodzona w Kanadzie. Ale to nic nie znaczy, liczy sie ogląd i pogląd.
Doskonale czuliśmy się na bożonarodzeniowym party u jej rodziców, ludzie na luzie, sznurek juz był, ale zapodaję na wszelki wypadek.
A my się z Jennifer po prostu lubimy, i to od 8 lat.
Przywiózł syn takiego kurczaczka, panowie poszli spać, a my spokojnie sobie po *babsku*, jak to się mówi… i od tej pory tak sobie , jak panowie pójdą spać, to my dwie gadamy… jak synowa z teściową 😉
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Christmas2008#
Znów sie żegnam, bo wzywają na posiedzenie. Rozpoczęło się o 9, ale mój punkt 11, więc siedziałem jak na szpilkach, bo czasem 11 może być po 20 minutach, a dzisiaj 2 godziny zeszły.
…ależ masz pracę, Stanisławie 😉
Nie musisz się ujawniać do końca, ale mógłbyś w przybliżeniu zapodać, w „czym robisz” ?
Ciekawscy tu som tacy:)
Idę dospać, jednak. Oka mi się… zamykają…
a pijani i trzezwi?
zgadnijcia kto przyjechal?
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Zdadywanka#5296677523945453250
Nie robię niczego tajnego. Z grubsza zajmuje się tworzeniem i zmianami wieloletnich programów inwestycyjnych realizowanych przez Samorząd Województwa Pomorskiego. Z nazwy wygląda to beznadziejnie, ale na co dzień jest to do zniesienia. Robie to od niespełna 2 lat, więc jeszcze się nie mogło znudzić, ciągle sie jeszcze czegoś ucze, najwięcej o szpitalach i jednostkach kultury (muzea, teatry, filharmonia). Poza tym koordynuję prace nad jednym zadaniem inwestycyjnym obejmujacym siedem szpitali. Na przełomie lutego i marca składamy wniosek na konkurs z nadzieja na uzyskanie 23 mln złotych dotacji ze srodków unijnych. Jeżeli się uda, będę koordynował realizację inwestycji, a właściwie 7 różnych inwestycji zebranych pod jednym tytułem. Tego akurat nigdy nie robiłem, więc chciałbym. Pod tym względem jestem podobny do Synowej Alicji. Po kilku latach robienia czegoś, gdy się wydaje, że tutaj juz poznawczo jest bez perspektyw, trzeba zacząć coś innego. A zaczynałem jako nauczyciel akademicki w ekonomice transportu morskiego i spedycji międzynarodowej.
Sławku,
gość z rurą?
O kanadyjskich chińczykach mam dobre zdanie, bo szef mojej córeczki jest właśnie kanadyjskim chińczykiem i trudno powiedziec o nim cokolwiek złego. Jest dyrektorem laboratorium naukowego w CNRS w Gif-sur-Yvettes pod Paryżem i kieruje projektem naukowym realizowanym w 10 ośrodkach naukowych w Europie od Lizbony do Budapesztu. W ramach tego projektu córeczka robi doktorat. Projekt jest finansowany w całości z Brukseli.
przepraszam za Chińczyków pisanych z małej litery, a po pracy nad piwem poprzedniej nocy dopiero dzisiaj wychodzi niewyspanie.
Nemo, o co chodzi z tą rurą. Wyżej nie zalazłem ani Sławka ani rury, a jestem ciekawski.
Stanisławie,
chyba za rzadko tu bywasz, skoro nie orientujesz się, kto na blogu jest znany z dużej rury. Rura=teleobiektyw 😉
Sławek zadał zagadkę o 12:35. Nie podał nagrody 🙁
Właściwie nie trzeba zgadywać, Pyra doniosła wczoraj:
„Marek zameldował, że on jutro z rurą do Sławka…” Ach, ta pamięć krótkoterminowa 🙁
a my juz pijemy z prosiaczkiem
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/PijemyZProsiaczkiem#5296685480353387074
Stanislawe !
Zleciales mi z nieba z ta koordynacyjna robota Województwa Pomorskiego.
Cale zycie sledzilem losy Kanalu Sueskiego. Ledwie go uruchomili zaczely sie dylematy. Poglebiac, czy poszerzac. Moze blokowac. A moze drugi, niejako równolegly.
Teraz mozna zrobic cos calkiem nowego. Zaczac budowac kanal na rzece Raduni i dalej ciagnac na poludnie. Po minieciu Bramy Morawskiej, dalej na poludnie jak strzelil do Poöudniowej Burgenlandii i rzeka Srem do Adriatyku. Ze niby Suez to po drugiej stronie innej Wielkiej Wody. Nie szkodzi, przesuniemy.
Wyobrazam sobie jaka to nowa Aide skomponuje Novo Verdi a Dorota z sasiedztwa opublikuje recenzje.
Pan Lulek
Młodsza poleciała na kurs, Pyra czeka na klientkę, która prosi o korektę własnej pracy magisterskiej. Pyrze się dodatkowa złotówka przyda, ale ja kobietę znam. To będzie orka na ugorze – nie tylko interpunkcja, szyk zdania i ortografia , ale i słownictwo i odwołania i w ogle : trzeba będzie przeredagowywać całe akapity. Raz już z nią pracowałam przy okazji licencjatu. Delikwentka rzeczywiście z poświęcweniem zbiera materiały i pisze sama, Nan ochotę zapytać czemu uparła się na filozofię (specjalność : komunikacja społeczna) jeżeli mowa polska jako narzędzie owej komunikacji jest w jej ujęciu takie nieporadne. No, coś tam wie, jeśli doszła do tego etapu.
Przepraszam za literówki. Widocznie Pyra jest niepradna przy klawiaturze.
Sławek!
Moje ulubione beze mnie?! Znamy i kielichy, dostałam dwa (oprócz rzeczonego piwa)w prezencie od jakiegoś z Paryża… Sławek mu było? 🙄
I podzieliłam się z niejaką Alsą, moja przyjaciółką od 40 lat, to prawdziwa zwolenniczka piwa, z byle czego też nie pija.
A Jerzor odśnieża już jakby drugą godzinę… 😯
Serio? komunikacja spoleczna? 😀 😀 😀
Nirrod – serio. Człek nawet nigdy nie pomyślał, jak pomysłowe mogą być senaty uczelni w poszukiwaniu jelenia. Delikwentka pisze o „muzyce – symbolu buntu młodzieży” JKOś TAK TO BRZMI
to sie ostatnio bardzo modne zrobilo. Symbol buntu albo symbol upadku obyczajow, albo symbol zmian polityczno-kulturowych.
A ja za Sokratesem powiem, ze my bylismy ostatnim dobrym pokoleniem, bo dzisiejsza mlodziez to i tak jest do niczego 😉
a ja jestem przy tych glupich godzinach pracy GLODNA
Czy komunikacja spoleczna to jest wciskanie kitu. Kiedys nazywalo sie to propaganda sukcesu.
Nie o tym jednak miala byc mowa. Kryzys rozwija sie prawidlowo a zewnetrzne jego przejawy to zwiekszona frekwencja w stolówce przyzakladowej. Ja jadam tam posilki regeneracyjne czyli obiady. Mam nawet wlasne miejsce gdzie czeka aktualny numer organu. Raz czarny, innym razem czerwony. Dzisiaj podeszlo kilku znajomych miejscowych prominentów. Zagrussgotali, pytajac czy moga sie przysiasc. Oczywiscie ale tylko przy piwku. Malym, jasnym. Na obiad byl znakomity gulasz cynaderkowy. Pochlanialem jako byla klasa robotnicza i podsluchiwalem dyskusje na temat kryzysu.
No i co powiesz, zapytal jeden z biesiadników.Mnie nie dotyczy odpowiedzialem zgodnie z prawda. Ja przetracilem wszystkie pieniadze zanim jeszcze zaczal sie ten kryzys. Po starej wartosci.
Popatrzyli na mnie zazdrosnie jak na tego który dobrze wyczuwa przyszle sytuacje w gospodarce swiatowej
Pan Lulek
Nirrod – te mądrości były już na sumeryjskich tabliczkach i na sławnym kamieniu z Rosetty. Jak to dobrze, że przy tylu pokoleniach do niczego, świat wciąż jeszcze nieźle wygląda. Swoją drogą uczelnie wyższe mogły by pomyśleć po co pracującym ludziom takie studia na filozofii – czy wyłącznie po papierek dla studenta (tki) i forsę dla uczelni? Bo ja dam głowę, że ta Pani broniąca za kilka tygodni magisterium z filozofii nie jest w stanie zrozumieć nawet Starożytnych o Miltonie nie wspominając. Brakuje jej wiedzy zupełnie elementarnej.
Panie Lulku!
„Zagrussgotali ” 😆
Nic mi tak Austrii nie przypomina, jak to 😉
Na ucho powiem (nie podsłuchiwać, postronni!), ze przyjechali do nas wtedy w gości Niemcy i powiedzieli, że to jest staroświeckie i takie prowincjonalne….
A ja lubię. Staroświeckość i prowincjonalność.
To nie jest prowincjonalne tylko dostojne.
Bal w Operze bedzie jednak w Wiedniu. W lutym, dnia 19 – ego. Przyjedzie prominencja z calego swiata a miejscowi jak zwykle beda opowiadali dowcipy.
Ciekawe czy beda na rozgrzewke demonstracje antybalowników czy tylko po prostu bedzie sie grussgotalo.
Wszedzie pelno sniegu a u nas klimatyczna dziura i caly czas slonce. W ciagu dnia oczywiscie.
Pan Lulek
Rosetta to edykt krola (faraona) Ptolemusza Epifanesa. Trudno by tego czy jakiegokolwiek edyktu wladzy nie uznac za komunikacje spoleczna. Komunikowanie czegokolwiek jest komunikacja spoleczna jesli jest adresowane do okreslonej grupy ludzi. Co ma jednak Rosetta do buntow o ktorych pisze Nirrod ? Polecam tlumaczenie tekstu z kamienia z Rosetty na stronie British Museum (albo gdziekolwiek indziej). Swietna lektura (zwlaszcza tytulatura).
Panie Lulku,
dziekuje z wyjasnienia, jak bede w Austrii, to oczywiscie bedę grussgotać, mnie sie to bardzo dostojne wydawało!
eh, ci Niemcy… przyjechali i nameszali człowiekowi w głowie.
rosetta?
znam jedna tez, edykt gdzies mi wcielo,
http://www.deparis-salaisons.fr/images/produits/35.jpg
A dla Magdaleny chciałam wysłać piosenkę Krystyny Prońko „W cieniu dobrego drzewa”. Na youtube tego nie ma, to wsadziłam do /Gotuj_sie
Pani Krystyna jak zwykle wybaczy, jestem pewna.
Ladna ta Rosetta, nie powiem, owszem, owszem.
morąg,
Jerzor powiedział, że masz to ubrać i wysłać zdjęcie.
I żadne woalki nie wchodzą w rachubę też.
Matko…
czego ja słucham?!
http://www.youtube.com/watch?v=0Rf2VYfiDxI&feature=related
To była muzyka, ja akurat wylazłam spod szafy… jej!!!
Dlatego człowiek ma taki dobry gust na starość 😎
Apetytu mi tylko narobiles Slawek a lunchu pora i teraz klopot co by tu zjesc i nie zasnac potem.
Luty zapowiada się urodzinami, najpierw moja piękna siostrzenica Ewa, na drugi dzień Maciek, a na trzeci Wojtek, przyszywany syn (juz opowiadałam, z prawdziwą matką i ojcem spotkaliśmy się w Warszawie i tę metę na Nowym Swiecie mieliśmy 😎 , a mama – ja was bardzo proszę, opiekujcie się moim Wojtusiem!).
Tak się zaopiekowaliśmy, że teraz Wojtuś ma fajną kobietę i dziecko ok. lat 18-tu, poukładane i wychowane (syn), dom razem kupili, no i w następny weekend jedziemy do nich na urodziny Wojtka. Oczywiscie Karolina urządza niespodziankowe party, Wojtek o swoich urodzinach nie pamięta, przyjezdżał do nas i nie wiedział, dlaczego go w lutym zapraszamy. Karolina wymyśliła, że wyprowadzi go z domu, a my zajeżdzamy około 18-tej i goście miejscowi tez mniej wiecej. Co ciekawe, całe towarzycho ma być polskie, ci tam mądrale komputerowi z firmy Wojtkowej byłej i obecnej.
Fotosprawozdam, nie pytając o autoryzację. Zobaczymy, co tam Żabojady serwują 😉
Te nasze Żabojady, Sławek.
A propos, tłumaczenie będzie tego co wiesz, troszkę pózniej. Ale będzie!
Plus herbata yunnan, 200 gr.
Sławku paryski,
tutaj wytłumaczone. Napisano, skąd to jest, z jakiego regionu, no i nasza herbaciarka sie bardzo wzruszyła przy okazji 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Paleczki.jpg
o masz… zapomniałam dodać, ze tłumaczenia są …
jak sie czyta po japońsku, i te dopiski są jej po angielsku, tłumaczę:
hashi, czyli pałeczki, a na samej górze z jakiego regionu Japonii. Tyle.
czuje sie zazenowany, Alicjo, do tej pory jeszcze nie udalo mi sie wzruszyc zadnej Japonki, rosne i dziekuje
No to się naucz kapkę japońskiego, Sławku Paryski! Chociaż nie zawsze działa, o czym przekonał się Jerz na lotnisku w Paryżu, nomen omen.
Wsiadały panienki, kilka takich, rozmawiały po japońsku, jedna z nich miała dzieciątko malutkie w plecaku. Jerz chciał zagadać, i zagadał:
Kire ina kodomo des(u)*
Baba sie nawet nie obejrzała 🙁
*Jakie piękne dziecko!
moze bylo brzydkie?
chcecie popatrzec na Misia w Marakech? nie? etam:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/KolacjaZMisiem#
Cholera?! Wam to blisko do się 🙁
Slawek tez tam byal. owszem fajnie.
Alice, musze dopracowac reszte i nie mam aparatu bo zostawilam w Swinoujsciu i napewno tam juz nigdy nie pojade, a J. nie widzialam juz od dawnych czasow.
mialo byc bylam
Wszystko jedno, moragu, Jerzor powiedział, że masz załatwić zdjęcie i pokazać, inaczej przyjedziemy i wydrzemy siłą.
Albo zedrzemy z Ciebie 🙄
Ja tam spruję… wiem, skąd zaczynać 😉
Alicja czy Ty wstalas na chwile czy idziesz dopiero spac.
do sukienki przymierza sie niestety dziecko, albo mi ja dasz albo sie zmierze i wysle miary Alicji
Przyznaję sie bez bicia – spałam, wstałam. Dziecko niech poczeka i urosnie, niech sobie nie wyobraża, że bedzie na podryw w tym chodzic…za młoda!
😮
stęskniłaś się za mną? 😆
Morąg,
wytłumacz dziecku, że to starsze panie się tak ubierają i młodym nie wypada… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/0033.jpg
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE, Jerzory kazaly zrobic mnie zdjecie bo inaczej przyjada i nas „napruja”
Dziecko ma dzisiaj pierwsza w zyciu party szkolna, gdyz zaliczyli pierwsze probne polrocze w gimnazium, wiec sie zastanawia co wlozyc. Poza tym stawia pytania „Mama a kiedy mialas pierwszego przyjaciela? Bo Mia jest zakochana w Raphaelu i do tej pory chodzili ze soba na spacery ale wczoraj postanowili sie rozstac i Mia jest b. smutna”. Przeciez oni maja po 10/11 lat i juz sie zaczynaja meczyc.