Przedświąteczne nauki
Nauki nigdy za wiele. Zwłaszcza przed tak ważnym rodzinnym świętem jak zbliżające się Boże Narodzenie. Sięgam więc – jak chyba i w ubiegłym roku – do „Świąt polskich” Barbary Ogrodowskiej. Warto wiedzieć skąd ten nasz obyczaj się wywodzi i jak świętowali nasi przodkowie.
fot. East News
„Nazwa Wigilia pochodzi od łacińskich słów „vigiliare” – czuwać oraz „vigilia” – czuwanie, straż nocna, warta. W kościele katolickim określa się tak dnie poprzedzające wszystkie ważniejsze święta. Natomiast w języku potocznym i w potocznym rozumieniu słowo „wigilia” kojarzy się przede wszystkim z dniem poprzedzającym Boże Narodzenie, ze zwyczajami i obrzędami związanymi z tym dniem, a głównie z uroczystą wieczerzą – ucztą obrzędową.
Boże Narodzenie obchodzone jest od IV w. n.e. Pierwsza wzmianka o tym święcie zamieszczona została w rzymskim kalendarzu świąt chrześcijańskich z 354 r. Z tego okresu pochodzą pierwsze hymny kościelne o narodzeniu Jezusa i najstarsze znane przedstawienie Świętej Rodziny, wizerunek znajdujący się w katakumbach św. Sebastiana w Rzymie. Jeszcze później, bo dopiero w VI w. do liturgii świąt Bożego Narodzenia wprowadzono odrębne obrzędy i rytuały dla poprzedzającego je dnia wigilijnego. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa święta te obchodzone były w różnych terminach wyznaczonych przez hipotetyczne daty narodzenia Chrystusa – np. 2 stycznia, 28 maja, 18 kwietnia, 6 stycznia (dotychczas w tym terminie obchodzą Boże Narodzenie chrześcijanie obrządku ormiańskiego). Ostatecznie jednak i nieprzypadkowo zwierzchnicy kościoła wybrali i zatwierdzili datę 25 grudnia jako dzień Narodzin Boga – Zbawiciela Świata, zaś 24 grudnia jako wigilię, czyli przed-święcie z obowiązującym postem, modłami, czuwaniem i oczekiwaniem na święto.
Istnieje bowiem bardzo istotna zbieżność tych dat z terminami świąt i obrzędów kultowych starosłowiańskich i antycznych, greckich i rzymskich, które wywarły znaczny wpływ na przebieg i formy zewnętrzne rytuałów chrześcijańskich. Przed przyjęciem chrześcijaństwa, w okresie zimowego przesilenia słońca, około 25 grudnia, na ziemiach słowiańskich świętowano początek nowego cyklu wegetacyjnego i obchodzono w związku z tym wielkie święta agrarne, z licznymi elementami magii rolniczej i hodowlanej.”
Dziś tyle, by nie zamęczyć Czytelników. Ale jutro jeszcze wrócę do tej książki.
Komentarze
Przesilenie zimowe to dobry termin na święta. Letnie też, jak wiadomo. W Finlandii letnie przesilenie jest wielkim świętem obchodzonym na łonie natury. Zimowe obchodzimy, jak wiadomo w rodzinie, ale pójście na pasterkę bardzo zalecam, bo to pomaga w strawieniu pożartych smakołyków. A jak piechotą na pasterkę, to walonki mogą być nieodzowne. Różnica pomiędzy walonkami a gumofilcami jest istotna. Jednak i w Rosji bywały noszone walonki na grubszej podeszwie, niekoniecznie gumowej. Na Syberii raczej typowe walonki, bo duży mróz sprawiał, że śnieg pod podeszwą nie miał szansy stopnieć i buty nie przemakały. W klimacie mniej kontynentalnym, jak nasz, nosiło się kiedyś kapce. W najprostszej formie był to rodzaj walonek na grubej podeszwie skórzanej. Bardziej wykwintne mogły być całe skórzane na futrze, tylko kształt miały kapcowaty.Kapce i śniegowce poszły w zapomnienie odkąd śnieg byle jaki.
Jeszcze o pasterce. Oczywiście zamiast na pasterkę można pójść na długi spacer. Ale pora pasterki jest chyba najwłaściwsza, bo wszystko juz powinno być zjedzone i siły zebrane. Jedzenie niekoniecznie z książki erotycznej, która zachwala Alicja. Nie sądzę, aby tam był przepis na karpia wigilijnego. Sprawdzić nie mogę, bo słowo „erotyczna” skutecznie blokuje linkę w moim komputerze. Z drugiej strony każde jedzenie może być erotyczne. Ilez to wspaniałych scen erotycznych w filmach ograniczało się do pokazywania wspólnego jedzenia. Podejrzewam, że nawet uczą w szkołach filmowych, jak pokazywać jedzenie, żeby widz odczuł rosnące napięcie erotyczne. Ciekawe, czy dzieło Tadeusza Olszańskiego idzie w tym kierunku, czy może doradza, co przygotować na kolację dla zaproszonego obiektu uwodzenia.
Dzień dobry wszystkim.
Gerlach ostry. Znowu uciachałam kawałek palca, ale kapusta z grzybami gotowa na wszystko. Dzisiaj sałatka warzywna synka, keks i sernik. Zeżarli wszystkie pierniki, siedem blach wciągnęli nie wiadomo kiedy 😯 Chyba jeszcze dopiekę.
Widzę, że wszyscy piekli do rana i teraz odsypiają. A mnie tymczasem kuchnia erotyczna zapłodniła w trochę ogólniejszym kierunku. Rozumiem, że potrawy kuchni erotycznej w jakimś tam kierunku pobudzają. Czy potrawy wigilijne z kolei pobudzają w kierunku tolerancjhi, miłości i w ogóle zgody? Może Pan Piotr coś wie na ten temat. Według mnie najbardziej pokojowo pobudza karp wigilijny, a to poprzez akcję „wypuścić karpia”. Podobną akcję pod nazwą „wypuścić człowieków” można spotkać w książce „I Bóg stworzył delfina czyli Potrawka z człowieków” Matkowskiego. Są w tej książce pewne wskazówki kulinarne, ale nie kojarza się z niniejszą stroną.
7 blach skonsumować przed Swiętami to chyba do Guinessa się nadaje. Córeczka wczoraj przyjechała wieczorem i ileś blach pierników upiekła przed północą. Co prawda ciasto czekało przygotowane od tygodnia. Ale nawet foremki przywiozła własne. Oczywiście kilka wersji ciastowych już było upieczonych, ale i ta wersja musiała być formowana własnymi łapkami. Córeczka przywiozła też parę butelek przednich win na prezenty. Zaryzykowała transport w walizce, przed którym Pan Piotr przestrzegał. Osobiście zmian ciśnienia tak bardzo się nie boję. Groźniejsze zmiany temperatury. Ale w samym środku walizki z ciuchami izolacja wystarcza, jeżeli poszczególne przeloty nie przekraczają 1,5 godziny.
Stanisławie, oni jeszcze tego nie mieli, żeby pierniki wykonane moją ręką nadawały się do jedzenia 😉
Chodzenie na pasterkę w dzieciństwie kojarzy mi się nieodmiennie z jedzeniem po powrocie z kościoła. Ponieważ w moim domu była tradycja niejedzenia przez cały dzień wigilijny tj. od skromnego śniadania, aż do pierwszej gwiazdki, to po wczesnej kolacji wigilijnej, czekaniu do północy i powrocie z dość odległego kościoła apetyt na świąteczne dania był wielki. Towarzystwo rzucało się na sałatkę, szynkę, wędliny i ćwikłę 😉 Tradycję postnej wigilii zachowałam i przeniosłam do własnej rodziny „przymuszając” również teściów do rezygnacji z pieczonej gęsi lub fondue chinoise, które jest tu bardzo popularnym daniem wigilijnym. Oznaczało to oczywiście przejęcie przygotowań i goszczenie rodziny u nas i zostało zaakceptowane bez debaty 😉
Stanisławie,
kolacja wigilijna jest dla mnie najmniej erotyczna z wszystkich kolacji 🙁 A już karp… 😯 brrr…
karp e diem!
To może ja jednak tego karpia nabędę 😉 , chociaż droższy jest od łososia 😯
Witam, a ja jade za 2 godz. do Polski na polow karpia i potem do Bajkowego Lasu do Wroclawia, potem do Pragi a potem z kotem jedziemy dalej.
Od paru lat w Polsce post wigilijny został zniesiony. W zwyczajach wigilijnych raczej nic się nie zmieniło. Siła tradycji jest ogromna. Zresztą na ogół jada sie w polsce na Wigilię mniej więcej to samo, uwzględniając zróżnicowanie regionalne, niezależnie od stopnia praktykowania religijnego. Karp dla jednych jest przyjemnością, dla innych obowiązkiem. I tu chyba lezy tajemnica erotyzmu tego dania. Jezeli jest obowiązkiem, nie może kojarzyć się erotycznie w myśl zasady, że gdyby seks był obowiązkiem, burzuazja zrzuciłaby go na barki proletariatu. Mopje dzieci za karpiem nie przepadały, ale synek od czasu wyjazdu do Finlandii dokonuje cudów, żeby na Wigilię go mieć. Cuda polegają na wysiłku ustalenia, gdzie będzie on osiągalny i zamówieniu. Fakt, że nie jest to bardzo łatwe. I oczywiście w Finlandii też karp jest droższy od łososia, bo to chyba ryba tylko dla miejscowej Polonii.
okolo 7000 lat liczy sobie tutejsza kuchnia ale stechlizny jeszcze nie czuc. i to co wczoraj jadlem na kolacje pachnialo swiezoscia. wedlug mnie, bylo tam sporo nowej kreacji.
tutejszy kucharz przyrzadza potrawy lekkostrawne i pozywne. do soczewicy dodana zostala swieza bazylia, co moim zdaniem niezle uspakaja zoladek i zmniejsza dzialanie soczewicy. znalazly sie tam rowniez owoce morza. genialny pomysl smakowo wysmienicie. wielokrotnie jadlem w tym kraju soczewice i rybe. ale pierwszy raz smakowalem te dwa sqadniki jednoczesnie.
po chwili zachwytu udalem sie do miejsca gdzie usmiechniety kucharz nakladal na talerz swiezo upieczone danie. niby nic nadzwyczajnego. watrobka. ale zamiast bardzo popularnego w Egipcie oleju, mistrz zaroodpornego blatu do pieczenia uzyl pasty z sesamu z kordianem oraz z czerwonym pieprzem. bylem zachwycony i przejme taka technologie na wlasny uzytek. wymienilismy uwagi z Przyjacielem co do spozytych przed chwila potraw i okazalo sie, ze marynowane piersi kurczaka wraz z swiezym zielonym groszkiem byly jak najbardziej godne polecenia. wiec polecialem i po to. od siebie dodam ze bylo to lekkostrawne i smakowalo tak wysmienicie ze mialem ochote na dokladke….
burza piaskowa nadchodzi z sahary. zszedlem z wody i chowam sie w szalasie
Witam!
Awaria komputera, postepujaca awaria wszystkiego tak naprawde…
morag, a nie moglabys z tym kotem tak o Wieden zahaczyc???
Zyczenia skladam juz teraz, bo zanim moderator je dopusci, to pewnie potrwa, a wiec:
spokojnych i smacznych Swiat zycza Magdalena i koty
Wszystkie ludy indoeuropejskie świętowały przesilenioe zimowe. Swego czasu dla potrzeb Leny szkoły Pyra popełniła pogadankę nt tradycji gwiazdkowych. I co tam – zarozumiała jestem, wkleję ją tutaj. Piotrowi oczywiście pięt nie sięgam, ale możecie się nieco poumartwiać.
Tradycje bożonarodzeniowe w Polsce
Najpiękniejsze polskie święta, to bez wątpienia obchody Bożego Narodzenia, zwane również w tradycji ?godami? albo ?Gwiazdką?. Wydają się nierozerwalnie związane z chrześcijaństwem, jednak tak w Polsce, jak i w innych europejskich krajach są kompilacją tradycji pogańskiej i chrześcijańskiej. Wszystkie ludy indoeuropejskie znały święta przesilenia zimowego, łączności z duchami przodków i kultu solarnego. Nie byliśmy wyjątkiem. Kiedy w IV w. Kościół zaczął obchodzić święta Bożego Narodzenia, władzom kościelnym wydawało się (zresztą słusznie), że należy te święta ?nałożyć? na istniejącą silną tradycję obchodów zimowych. Tak więc najpierw w Cesarstwie Rzymskim, potem w kolejno chrystianizowanych krajach Europy, obrzędy chrześcijańskie stopniowo zastępowały obrzędy wcześniejsze. Ponieważ jednak odbywało się to w sposób niejako naturalny, bez zwalczania tradycji miejscowych, zadziwiająco wiele pierwiastków przedchrześcijańskich przetrwało w obchodach. gwiazdkowych.. Tak jest na całym naszym kontynencie, ale właśnie w Polsce są te święta najpiękniejsze i najbogatsze. Być może przyczyniło się do tego nasze nieszczęście narodowe, czyli lata wychodźstwa, zsyłek, rozbicia rodzin, bowiem wtedy, gdy w innych narodach europejskich tradycje znacznie się upraszczały (np. zaniechano dzielenia się opłatkiem, ściśle postnej wieczerzy i rodzinnego charakteru świąt), u nas tradycje te właśnie w XVIII i XIX w. zostały utrwalone w bogatej, romantycznej i etnicznej postaci. Dzisiaj takich świąt nie ma nigdzie, poza Polską.
A teraz popatrzmy, co odziedziczyliśmy po przodkach pogańskich, co przyniosło chrześcijaństwo, które tradycje są nasze, rodzime, a co zawdzięczamy ludom ościennym. Tu należy zaznaczyć, że to wieś polska jest skarbcem tradycji, miasta korzystają zaś tylko z tego, co przechowano w chatach i we dworach.
Relikty przedchrześcijańskie ? do nich należy zasadniczy skład produktów na stół wigilijny, a więc wszystko co rodzi pole, las i woda. Nasz stół wigilijny przypomina słowiańską obiatę , czyli jadło obrzędowe dla bogów. Składa się na nią przede wszystkim ziarno, miód, mak i grzyby., ryby, owoce suszone i orzechy. Kutia czy makiełki albo mak z łamańcami, to właśnie słowiańska syta, czyli ziarno z miodem i makiem. Nasze pierniki, to dawne placki ofiarne z mąki i miodu o symbolicznych formach ? okrągłe symbolizowały słońce, te w formie zwierząt zastępowały ofiary zwierzęce, a te w kształcie choinki symbolizowały ciągłość narodzin. Pierwotnie były to placki twarde , dopiero Niemcom od XV w. zawdzięczamy zastosowanie do nich środków spulchniających i wypieku w pięknych formach, a odkryciom geograficznym ich egzotyczny aromat przypraw korzennych. Pogańską proweniencję ma także siano pod białym obrusem na stole, a także powszechnie do XIX w ustawiane w izbach snopy niewymłóconego. zboża i piękne, słomiane pająki wieszane u sufitu. Dopiero jakieś 150 lat temu wyparła je przyswojona od Niemców choinka. Także przechowane w folklorze polskim wodzenie niedźwiedzia czy Turonia albo chodzenie z gwiazdą ma bardzo sędziwy rodowód i wywodzi się bezpośrednio z pogańskich procesji oprowadzających zwierzęta i maszkary w czasie zimowych Godów. I jeszcze trzeba przypomnieć echa zapomnianych wierzeń , zawarte w licznych ludowych przesądach ? o zwierzętach mówiących w noc wigilijną ludzkim głosem, o wodzie płynącej, zamieniającej się na sekundy w wino albo i złoto, o noszonej przy sobie łusce wigilijnego karpia, jako obietnicy bogactwa. Szkoda, że to tylko przesądy.
I na koniec, najtrwalsza, najpiękniejsza tradycja pogańska na naszym stole ? to puste nakrycie, naszykowane dla ?nieobecnych? (czyli przodków, których imion się nie wymawiało), a z którego mógł być nakarmiony niespodziewany gość.
Co nam wniosło chrześcijaństwo – przede wszystkim nadało nowy sens starym obrzędom . Oto czcimy narodzenie Dzieciątka, Mesjasza i Odkupiciela. Z tym radosnym faktem związane są pieśni obrzędowe , zwane ?kolendami? i msza św. odprawiana o północy zwana ?Pasterką? Jakkolwiek kolendy są znane we wszystkich krajach chrześcijańskich, to polskie kolendy są chyba najpiękniejsze, najbogatsze ze wszystkich. Bywają majestatyczne ale są i skoczne, patriotyczne i satyryczne, wyraźnie ludowe i wyraźnie dworskie. Najstarsza znana obecnie jest pastorałka ?:Gdzie żeś Ty, Józefie bywał?, pochodzi z XVI. w. Kolenda ? kołysanka ?Lulajże Jezuniu? doczekała się nobilitacji, gdyż cytuje ją F.Chopin w Scherzu h-moll, jako wyraz tęsknoty za krajem, a pastorałki góralskie są dzisiaj popularyzowane przez nurt folkowy muzyki popularnej.. Chrześcijaństwu zawdzięczmy także tradycje dzielenia się opłatkiem, od którego rozpoczyna się w Polsce Wigilia, a także ustawiane w mieszkaniach, kościołach i klasztorach szopki bożonarodzeniowe. Są najprzeróżniejsze ? od najprostszych, lepionych z papieru, do dzieł sztuki zdobniczej, jak szopki krakowskie czy zgoła całych machin i aparatów jakie budowano w niektórych klasztorach, gdzie figury występujące w szopce bywają ruchome, bydlęta klękają, a pasterze grają na fletach i piszczałkach.. I jeszcze jedna tradycja ? to jasełka. Uproszczona, ludowa wersja opowieści o Narodzeniu, grana po klasztorach, szkołach katedralnych, potem powszechnie przez grupy młodzieży, rozśpiewana i wzbogacona o tradycje miejscowe. Jasełka wraz z opowieściami pasyjnymi stoją u podstaw współczesnego teatru nie tylko amatorskiego.
Wigilia
Jak sama nazwa wskazuje, jest to wieczór poprzedzający święto, w Polsce utożsamiany z wieczerzą wigilijną. Do wieczerzy zasiada rodzina, gdy na niebie zabłyśnie pierwsza gwiazda. Jeżeli jest zachmurzenie i gwiazd nie widać, najczęściej ocenia się, że odpowiednia jest godzina 17.00 = 18.00. W Wigilię obowiązywał w Polsce zawsze post (zniesiono go dopiero w ub .roku) Właściwie nie wiadomo dlaczego, bo w żadnym innym kraju tego postu nie było. To, co polska tradycja kulinarna z tego postu uczyniła, zakrawa na arcydzieło. Przez cały rok tęsknie wspominane są wigilijne smaki i zapachy. Jak już wyżej zaznaczono, stół jest przykryty białym obrusem, pod którym powinno leżeć siano. W niektórych okolicach Polski zachodniej na sianie kładzie się pieniądze, aby w domu cały rok panował dostatek Nakryć jest zawsze o jedno więcej, niż biesiadników. To nakrycie właśnie dla ?nieobecnego?, przy czym w tradycji zostało, aby liczba potraw była nieparzysta, a goście przeciwnie , w liczbie parzystej. Tak więc dykcjonarze wspominają, że u chłopstwa i u miejskich łyków potraw było 3 do 5-ciu, u szlachty i bogatego mieszczaństwa 7- 9, u arystokracji 11. W II połowie XIX w. ktoś wpadł na pomysł, że potraw ma być 12 ? jak apostołów, ale liczono wszystko; i opłatek, i bakalie, i ciasta i jabłka.
Wigilię rozpoczyna pan domu, albo inna szacowna starsza osoba, zmówieniem krótkiej modlitwy , po której następuje dzielenie się opłatkiem i składanie sobie życzeń., Potem zwykłą rzeczy koleją jada się którąś z wigilijnych zup, potem ryby, pierogi, inne tradycyjne potrawy, wreszcie na wety są desery z maku, ciasta i bakalie. W Poznańskiem i na Śląsku podaje się do ryby białe wino, na Podhalu, piwo.
Z reguły są dwie zupy z kilku tradycyjnych ? barszcz z uszkami, grzybowa, rybna, migdałowa , do niedawna podawano na Pomorzu i w Wielkopolsce jeszcze semieniotkę ? zupę z nasion konopi albo lnu. Dziś zarzucono ją, jako rzadkie paskudztwo, podobnie jak kisiel owsiany dawany na Litwie i naszych kresach północnych. Przychodzi czas na ryby. Na naszych stołach króluje karp, choć jego pierwsze miejsce dziś łączy się z ubożeniem naszego stołu. Jadany od XII w. karp był bowiem w naszej tradycji zawsze ?drugą rybą? po sandaczu, którym się niegdyś uczta rybna zaczynała. Tak więc w zamożnych domach najpierw serwowano sandacza z jajkiem ?po polsku?, potem karpia w szarym sosie polskim, potem karpia smażonego i w galarecie, potem karasie duszone w śmietanie albo liny duszone w kapuście. W mniej zasobnych domach główną rybą był karp na szaro i śledzie. Do ryb podawano kapustę z grochem albo kapustę z grzybami ? zawsze omaszczone olejem, w najlepszym razie używano masła.. Kapusta często otaczana była krokietami z gotowanych ziemniaków z orzechami, smażonych w głębokim tłuszczu. Mniej więcej na linii Wisły kończy się w Polsce świat pierogów, w zachodniej części kraju jedynym ich przedstawicielem były uszka w barszczu.. We wschodniej części pierogów podawano sporo ? z grzybami, z kapustą, z grochem, zawsze tylko omaszczone olejem. Ucztę wigilijną kończy kompot z suszonych owoców i w zależności od regionu kraju ? kutia, makiełki albo mak z łamańcami. Potem zostaje już na stole tylko ciasto, gdzie królują pierniki, miodowniki i strucle makowe, oraz koszyczki z bakaliami. Potem już tylko zapalić trzeba światła na Chince, dzieci dostają prezenty (dorośli zresztą też) i aż do pasterki można śpiewać kolendy.
A oto kilka przepisów ze starych książek kucharskich :
Ciastka kruche z makiem na wiliją
Pół funta masła świeżego, pół funta cukru, pół funta mąki i jedno jajo razem zagnieść, rozwałkować na grubość pół palca, wykrawać szklanką okrągłe placuszki, posmarować lekko rozbitem żółtkiem z łyżką wody i upiec na blasze w miernie gorącym piecu. Funt maku szarego wypłókać kilka razy, zlewając starannie wodę i sparzyć ukropem na kilka godzin. Następnie uwiercić go, dodając pół funta cukru, 2 łuty migdałów słodkich i 3 migdały gorzkie, trochę otartej skórki cytrynowej lub pomarańczowej. Gdy to dobrze dziewka uwierci przez małą godzinę, ułożyć na salaterkę i powkładać wokół ciasteczka upieczone do rumianego koloru
Przepis pochodzi z ?Jedynych praktycznych przepisów ? Lucyny Ćwierczakiewiczowej wyd. z 1883 roku.
Z tego samego zbioru pochodzi też następny przepis :
Toruński piernik niezawodny
Kwarte miodu czystego, zrumienić z łyżeczką od kawy suchej skórki pomarańczowej, łyżeczką Gożdzików i dwoma łyżkami stołowymi anyżu. To wszystko utłuczone i przesiane. Następnie zaparzyć tym miodem dwie kwarty mąki żytniej mocno ogrzanej i przesianej. To wszystko dobrze wyrobić warząchwią ? aby nie było grudek mąki. Wbić w gorące ciasto cztery całe jajka, wymieszać dobrze i zastudzić w jakim zimnem miejscu. Dodać potem łyżke stołową z górą potażu z kieliszkiem spirytusu i jednym żółtkiem, wymięszać to ciasto raz jeszcze, wyrobić dobrze ( co mówiąc w nawiasie, niełatwo przychodzi) dodać migdałów grubo krajanych, wyrobić i kłaść na cal grubpo na blachę wywoskowaną. Jakiem posmarować, ubrać migdałami, cykatą itp. I piec w piecu tak gorącem , jak na bułki. 45 minut.l Piernik taki daje się łatwo zachować, jest wilgotny, kruchy, na podobieństwo dawnych, toruńskich. Piernik ten jest trudny w robieniu, ale pewny i dobry.
A oto przepisy z ?kucharza wielkopolskiego. Praktyczne przepisy gotowania? napisała Marya Leżańska, druk Jarosława Leitgebra w Poznaniu 1904r.
Sandacz lub okuń z jajami
Po oczyszczeniu i nasoleniu ryby zalać ją krótko gorącą wodą, włożywszy doń selery, pietruszki, parę cebul, korzeni i gotować na ostrym ogniu przeszło kwadrans. Skoro jest ugotowany, wyjąć ostrożnie na półmisek, jeżeli pokrajany w kawałki, ułożyć jedno dzwonko przy drugim, żeby formowało całą rybę, posypać grubo ugotowanymi i drobno usiekanymi z zieloną pietruszką jajami, oblać szczodro masłem gorącem , lecz nie rumianem.
Szczupak lub sandacz w całości gotowany do różnych sosów
Ryb ę po oczyszczeniu i nasoleniu ułożyć w wanience lub rądlu płaskim w okrąg, zalać letnim smakiem wygotowanym z różnej włoszczyzny i korzeni i gotować na wolnym ogniu pilnując, żeby się nie rozgotowała. Potem podłożyć dużą warząchew pod łeb ryby, wziąć drugą ręką za ogon, i prędko wyjmując rozciągnąć na przygotowany, wygrzany długi półmisek, kładąc ją grzbietem do góry. Ubrać w koło rzeżuchą, rakowymi szyjkami i bułeczkami z kawiorem. Do ryby podać w jednej sosjerce masło zasmażone, w drugiej sos musztardowy lub jaki inny do ryb stosowany.
A teraz przepis j.o. pani Wincenty Zawadzkiej z jej ?Kucharki litewskiej? ze schyłku XIX w.
Naleśniki z massą migdałową
Na massę migdałową 10 deka migdałów słodkich, 10-15 gorzkich, 3 łyżki cukru, 4 jaj, do tego upieczone naleśniki.
Wiadomym sposobem usmażone naleśniki nadziać massą : Słodkie i gorzkie migdały oparzyć, utłuc z 3 łyżkami drobnego cukru i wybić mocne ze czterema żółtkami, włożyć pianę z białek, wymieszać ostro?żnie i naprowadzić tym każdy naleśnik. Zwinąć w trąbkę i podsmażyć do zarumienienia.
Za p. Hanną Szymanderską, przytaczam menu kucharza z domu Potockich w Krzeszowicach, pana Antoniego Teslara. Napisał je w 1909
Roku : zupa migdałowa
Consomme maltańska
Krążki ryby z chrzanem,
Szczupak w sosie szafranowym
Karp po polsku,
Liny smażone z sałatą
Kukurydza
Croc ? en ?bouche
Przystawki:
Kanapki
Kawior,
Śledzie
Łamańce
Kutia
Mak
Ciasta :
Strucla zwykła,
Strucla drezdeńska,
Strucla z konfiturami
Strucla z makiem,
Tort marasquinowy
Tort makaronikowy
Tort cacaowy.
Opracowując ten materiał korzystałam oprócz w/wym zbiorów XIX wiecznych książek kucharskich, także z opracowań
Hanny Szymanderskiej ?wigilia?, Pruszyński i S-ka, W-wa 2001
Maria Lemnis i Henryk Vitry ?W staropolskiej kuchni i przy polskim stole? Interpress W-wa 1982
Krystyna Bockheim ?Przy polskim stole? Wrocław 1999r
bardzo to lubie, i jezeli mam okazje to niej nie przepuszcze.
za dwa dni, po kitowaniu wybieramy sie i my na spacer. tym razem na grzbietach camelow. by mnie wyciagnac na sahare nie potrzeba wiele. wystarczylo by Ali wspomnial o takiej mozliwosci i ju sie na takie rzeczy pisze. ma odebrac nas prosto z stacji kitowej i wieczorem odstawic zywych badz ledwo zywych do pokoju sypialnego. jak przezyje zdam relacje.
Karteczka od EMTeSiódemecki
mt7,
śliczna karteczka 🙂 Kto to śpiewa?
A u mnie wiosennie, błękitne niebo, +7 stopni, wczoraj w Locarno było +21 😯
Pyrko, ladna ta pogadanka,
a poniewaz o rybach tez, to moze i sum sie zalapie
sursum corda wiec
cogito ergo sum 😉
Sławuś,
Sursum jest mi niestety obcy ale znam:
http://sv.wikipedia.org/wiki/Surströmming
sum(m)a summarum to chyba kupię sandacza 😉
WordPress jest głupi!
http://fi.wikipedia.org/wiki/Hapansilakka
Andrzeju,
ten kiszony śledź jest tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Surstr%C3%B6mming
nemo,
Ja wiem gdzie on jest. Mnie się jedynie nie podoba, że ten WordPresss taki czuły na punkcie niektórych liter w odsyłaczach.
Co mu szkodzi zaznaczyć wszystkie na czerwono? Czy te dwie kropki to taki wielki problem? Przygłup jeden….
My tu latami pracowaliśmy nad równouprawnieniem wszystkich liter świata a ten wybrzydza. A tu Święta za pasem!
ASzyszu,
jesteś w mylnym błędzie. Nie karp e diem, tylko karpia zjem.
A poza tym jest -14C i pół metra sniegu. Zadzieram kiecę i lecę do tego drugiego Kingston. Drugi dzień zimy, a ja juz mam dość.
Nemo, już jest autor i wykonawczyni 🙂 kolędy
Witam,
Dopadła nas (tzn. mnie i Chudego) jakaś paskudna infekcja, więc dom powita nowy rok z szybami brudnymi jak święta ziemia. Kulinarnie natomiast jeszcze się nie poddałam, w związku z czym mam prośbę: Czy ktoś może ma przepis na ciasteczka imbirowe ewentualnie Spekulatius? Moje imbirki mają paskudny zwyczaj albo być tak kruche, że się sypią, więc nie nadaja się na choinkę, albo tak twarde, że nie idzie ich ugryźć, trzeba ciućkać.
Pyro, piękny Twój wywód i przydatne przepisy. Mam parę małych uwag. W wyczerpującym z grubsza katalogu potraw brakuje mi kompotu z suszonych owoców i kisielu żurawinowego. Z kolei nie miałem pojęcia o zupie migdałowej jako potrawie wigilijnej. Za przepis pieknie dziękuję. Kłopot natomiast z kolejnością podawania. Miewamy z tym kłopoty, są różne preferencje. Myślę, że dwie zupy pojawiają się przy zbiegu różnych tradycji. Kłopot tez z liczeniem potraw. Barszcz z kulebiakiem to jedna potrawa czy dwie? A zamiast kulebiaka można wybrać u nas do barszczu uszka lub pieczone pierożki – jedne z rybą, drugie z grzybami. I jak to liczyć? Ja zazwyczaj do barszczu podgyzam kulebiak i pierożki, a na koniec wrzucam uszka do środka. Smacznego
Hieno, o takie Ci chodzi?
http://fr.wikipedia.org/wiki/Spéculoos
Ciasteczka imbirowe
70 g masła
2 jaja, 1 żółtko, szczypta soli
200 g cukru (najlepiej brązowego)
10-15 g imbiru w proszku
utrzeć na puszystą masę
dodać:
259 g mąki
5 g proszku do pieczenia
szczyptę cynamonu, otartą skórkę z cytryny
ew. 50 g migdałów w płatkach
zagnieść ciasto, schłodzić, rozwałkować na 2 mm, wycinać okrągłe lub trójkątne ciasteczka, piec w 180-200°C ca 15 min.
Zamiast masła można dać łyżkę oleju lub robić całkiem bez tłuszczu.
ASzysz ma racje, WP to duren, czerwone tylko czesciowo lubi, na szczescie Nemo, jak wazka czujna
Spekulatius
120g masła
120 g cukru (rozpuścić w 2 łyżkach ciepłej wody)
1 jajo
1 łyżka miodu (niekoniecznie)
1 łyżeczka kakao
otarta skórka z cytryny
utrzeć na puszystą masę
dodać:
250 g mąki
1 łyżeczkę proszku do pieczenia lub szczyptę sody
60 g migdałów w płatkach
szczyptę kardamonu i szczyptę mielonych goździków
zagnieść ciasto, dobrze schłodzić, rozwałkować przy użyciu możliwie małej ilości mąki na grubość 2 mm, wycinać foremką. Piec w dobrze nagrzanym piekarniku (200 st) aż ciastka będą jasnożółte i chrupiące.
259 g mąki??
Przyszedl list od Pyry. Co ja mówie list. Liscior w postaci paczki tak wielkiej, ze Pan Listonosz nie zmiescil jej w skrzynce na listy tylko postawil pod drzwiami. W przesylce zas. Klekajcie narody. Pelno pierników robionych Jej wlasnymi rekami. Rózne w tresci i formie. Takie, ze te, podobno najlepsze, torunskie, moga za nimi tylko wode nosic i to idac dwa kroki z tylu i z lewej strony. Do tego piekne zyczenia i oplatek. Teraz moge spokojnie swietowac. Moze nawet zjawia sie jacys goscie.
Pieknie Tobie Pyro dziekuje, ze o mnie nie zapomnialas i zycze Tobie i Twoim bliskim zdrowych, pogodnych i Wesolych Swiat oraz pomyslnego Nowego Roku.
Pan Lulek
ten cukier, to ma byc raczej cassonada? wiec brazowy z trzciny, lub vergeoise? tez takie brazowe, tyle ze z buraka, bo to daje specyficzny kolor i aromat spekulatorom 😉
swiateczne danie fotograficzne:
http://fr.youtube.com/watch?v=7RPa_ixtP3w
Andrzeju,
moje przepisy są znane z precyzji 😉 250 g mąki, oczywiście 😉 Eh, ten stres 😯
Sławku,
przepis jest ze starej książki i tam stoi cukier surowy, może być biały. Przypuszczam, że chodzi o cukier trzcinowy, bo przepis jest z czasów przedburaczanych 😉
Ja używam mascobado.
Może też być
Corcovado
Wczraj zrobilem sobie spacer w parku (taki kawalek lasu zostawiony nad jeziorkiem). Bardzo lubie zime zwlaszcza w okolicach swiat. W tym roku lepiej byc nie moze. Slonce, niebieskie niebo, gdzieniegdzie biala chmurka, zeby ladniej wygladalo, snieg chrupie pod nogami i mimo mrozu (-25C) jest wrecz przeslicznie. Do tego sarenki a nad glowa klucz gesi, nie wiem czy gdzies w koncu chialy odleciec, tylko ze na zachod sie kierowaly wiec pewnie zglupialy od tego sniegu. Dzisiaj w nocy znowuz dopadalo. Wieczorkiem milo sie przejsc bo domy i drzewa ladnie ubrane swiatelkami wiec kolorowo i swiatecznie. Nie wiem czy karpia dostaniemy w tym roku. Tutaj najpierw byly takie molochy jak rekiny a potem niby mozna bylo mniejsze dostac ale cos nie ten smak. Moze bedzie trzeba jakas inna rybke zrobic. U znajomkow wczoraj napilem sie a potem jeszcze z uczkami dojadlem pysznego barszczu z dodatkiem gozdzikow, ktorych ja nigdy nie dodawalem ale bardzo mi to posmakowalo.
Ja nie wiem, jaki jest smak karpia, bo go nigdy nie jadłam, choć w domu zawsze był na wigilię. Tutaj nawet kilka razy sama robiłam faszerowanego w galarecie, ale jadłam najwyżej nadzienie i galaretkę. Nie lubię i już 🙁
Piekę rureczki z ciasta półfrancuskiego z orzechami włoskimi i różą. Chciałam też zrobić z powidłami śliwkowymi, co ich jedyny słoiczek (prezent z Rumunii) w lodówce trzymałam na specjalną okazję. Szukałam dziś i nie znalazłam 🙁 Osobisty właśnie się przyznał, że wyrzucił, bo nie mógł zidentyfikować zawartości 😯 Tu nie ma powideł w sprzedaży 👿
Oj Nemo. Tu Młodsza. Jak byłam mała to tatko trochę wmuszał bo my sobie obie łapy możemy podać. Ja też nie lubie i już (za to mój brat uwielbia). Pyra od lat już lituje sie nade mną i na wigilijnym stole znajdzie się dla mnie albo pstrąg w migdałach, albo dorsz albo łosoś.
Nie wiem, może o tym wszyscy wiedzą, ale w moim domu karpia przed smażeniem na dzień, lub dwa trzymało się w lodówce poprzekładanego dużą ilością pokrojonej cebuli.
Traci mułowaty, jeziorny zapach i jest pyszny.
Innych też bym nie jadła.
Male karpie (mlode) nie maja mulowatego smaku. Zreszta hodowane nie leca mulem jak np. sumy, ktorych nie cierpie. Karpia jesli jadam to wlasciwie tylko na swieta ale pamietam pare lat temu w zydowskiej restauracji na krakowskim Kazimierzu zjadlem pysznego w galarecie (tzw. po zydowsku). Moj chrzesniak , ktory w zyciu nie jadl karpia zjazd z checia pierwszy raz w zeszlym roku na swieta. W polskim sklepie (w Toronto) mieli karpiki i usmazony tradycyjnie bardzo mu posmakowal. No ale kazdy z nas ma swoje smaki. Za lososiem smazonym albo grilowanym nie przepadam bo latwo go wysuszyc bardzo ale za to uwielbiam pod innymi postaciami.
wysuszyc za bardzo…
W moim domu karpia przed smazeniem trzymalo sie w wannie..))
No właśnie, karp w wannie wesoło pływający… 🙁
Ja nie twierdzę, że karp jest niedobry, ja go a priori nie lubię 🙁
Zabrałam się za mielenie maku. Idzie jak krew z nosa, łyżeczka na minutę, a do zmielenia 500 g 😯 Mam prawdziwy czeski mlynek na m?k, strasznie niewydajny 🙁
Też nie lubię karpia… Brrrrrrrrrrrrr…
I wyobraźcie sobie, że 2 lata temu usmażyłam 10 kg tegoż na wigilię!
http://www.youtube.com/watch?v=GPc_ws7ptHM&feature=related
Takiego 10 kg jak Marialka miała nie znalazłem w sklepie, zadowolę się 2 kg.
Hola hola!
To było ileś tam karpi na 10 kg 😉
Nemo, polecam moje rozwiązanie. Zmielenie 500 g maku to maksymalnie 2 minuty.
Karp miał być królewski i zawsze poniżej 1kg. Widocznie karmiono was byle czym. Karp jest pyszny, byle nie w galarecie i z rodzynkami 🙂
Normalnie i po prostu – sól, pieprz, w mące obtoczyć i usmażyć. Bardzo mi się karp podobał, bo prawie żadnych łusek i bezościsty taki. Karpia zjem!
Hiena pisze o oknach… ja tu już przedstawiałam moje okna, ale powtórzę. Mówiłam wam, że dzisiaj tyle i tyle (-14C, z wiatrem -28C, a wieje, 30km/godz), a pojutrze ma lać deszcz?! Ale sie będę przejmować oknami… Hieno droga, jak zobaczysz mieszkanie u moich Młodych, to przestaniesz sie przejmować, toz oni zamiast ścian maja okna, od sufitu po podłogę – i jak to maja umyć, skoro ścian nie da się otworzyć?! Firma raz na rok myje z zewnątrz i cześć. Zara zara… ale najpierw moje okna, wczoraj.
http://alicja.homelinux.com/news/img_6449.jpg
Hienie, o tych oknach….
http://alicja.homelinux.com/news/Mieszkanie/02.Tak%20to%20wyglada.jpg
Swieta Bozego Narodzenia maja w Polsce jakis szczegolny klimat!!
Mnie tego wlasnie najbardziej w Krainie Wiatrakow brakuje 🙁 Tutaj swieta, to przede wszystkim czas mile spedzony,niekoniecznie w gronie rodzinnym,a i czesto w restauracji.
Kiedy spozywamy nasze wigilijne dania,czuje sie jakbym byla na bezludnej wyspie.dobrze,ze rodzina z Polski dzwoni i dzielimy sie wrazeniami,to robi sie na duszy troszke razniej.
Tutaj przyrzadzam przede wszystkim lososia i pstragi.Karp malo lubiany,raczej niedostepny w sklepach.
Skladam Gospodarzowi,Jego Rodzinie i wszystkim biesiadnikom zyczenia
WESOLYCH i SZCZESLIWYCH SWIAT!!!!!!!!!
http://www.samre.info/kartki/15b/bn15.html
@mo pisze: 2008-12-22 o godz. 16:30
„Ja nie wiem, jaki jest smak karpia, bo go nigdy nie jadłam… Nie lubię i już…”
postukam sobie….
>—
Jak można czegoś nie lubieć, czego jeszcze nigdy w życiu się nie skosztowało nigdy nie jadło? (chyba że się jest nemo) 🙂
>—
Nemo według logicznie przeprowadzonego rozumowania albo:
1. Jadłaś, ale nie wiedziałaś że jadłaś, i wiesz że nie lubisz…czyli jaki wnniosek?
2. Nie jadłaś, to nie nie możesz twierdzić, że nie lubisz, tylko, że nie chcesz spróbować…
3. Albo jadłaś i wiedziałaś, że zjadłaś …czyli o czym mówimy !
Ana, jak Ty masz racje, ten klimat, ktory pamietamy jest tylko polski, co zreszta Pyra podkreslila w pogadance, tu jeszcze raz czapka dla Niej, wyglada na to, ze zostalismy jedyni na planecie, ktorzy jeszcze do tego podchodza w ten sposob, a i to sie solidnie wykrusza pod presja marketingowa, karpia specjalnie mi nie zal, ale tej dostojnosci chwili zdecydowanie tak, w koncu jak sie czlek zastanowi, w tym gownianym wirze, jest to jeden z rzadkich momentow, kiedy bliscy sa ze soba tak blisko w sposob swiadomy i zaplanowany przez kalendarz, pomijam celowo aspekt transcendenty, ktory wszystkich dotyczyc nie musi, sam fakt dzielenia sie i powiedzmy osmozy przy suszonym kompocie, jest na dzis zjawiskiem raczej rzadkim
Ana,
nie mam doswiadczenia, jak to jest w małżeństwach mieszanych, ale my tutaj tak daleko od domu (26 lat), zawsze organizowaliśmy sobie swięta razem – i wiedzieliśmy, że to się skończy tak szybko, jak tylko nasze dzieci, przyjaciele z dzieciństwa najwcześniejszego, wylecą w świat. I tak sie stało, ale zawsze staramy sie spotkać ze sobą przed swiętami, albo Sylwester, albo jakoś tak. Myśmy wtedy byli naprawdę daleko od kraju i rodziny, nie wiedzielismy, kiedy pojedziemy, albo kiedy do nas przyjadą… i do tej pory uważamy siebie za rodzinę. Razem przeżyliśmy wiele, pomagaliśmy sobie w biedzie…
aż mi się łezka zakręciła w oku, a na Wigilię niektórzy pokonywali 500km w jedna stronę.
http://alicja.homelinux.com/news/Wigilia'81-1.jpg
To była nasza pierwsza poza domem, w Austrii. Niewesołe tam siedzimy z Haliną, ale takie były czasy.
Potem było wiele świąt. Daliśmy radę 😉
Teraz oni w Polsce od kilku lat. Spotykamy się, ile razy jesteśmy w kraju.
Transcendencja, osmoza, kolęda…
a ja tu lordozy z kifozą dostaję od tej maszynki cholernej Nigdy więcej makowców 👿
Wszystko szło sobie powoli, aż Osobisty się zainteresował i powiedział, że on to zrobi znacznie szybciej. No i zrobił, tyle że nie zauważył, że śrubka regulująca grubość mielenia poluzowała się i połowa maku przeszła nie zmielona 😯 Ja w tym czasie rozgrzałam masło z cukrem, miodem i wanilią, wrzuciłam do tego „zmielony” mak, zamieszałam i próbuję, a tu konsystencja mokrego piasku 😯 Dobrze, że rodzynki jeszcze nie dodane. No i co miałam zrobić? zabrałam się za ponowne mielenie 🙁 Z jednej strony maszynki wychodzi powolutku zmielona masa, z drugiej kapie czarny olej, mnie kapie pot z czoła, popycham palcem ten nieszczęsny, lepki mak i… nic nie mówię.
O, wiedziałam, ze coś schrzanię….
http://alicja.homelinux.com/news/Wigilia-1981.jpg
Nemo,
ja bym darowała… mój niczym się nie chce interesować i w niczym pomagać! Nigdy nie był taki wyrywny. I na szczęście jak coś schrzanię, to się nie czepia. Spróbowałby!
nemo zawsze mozesz powiedziec ze na pustyni krecilas, wygladajac Trzech Kroli i stad ten piasek.
…a nie daj Boze, trzech Kruli (Pawłów!)
Bardzo lubię karpia. Wszyscy lubimy. Poleguje w mleku, potem jeszcze dochodzi posolony i skropiony cytryną. Jemy ten jeden raz w roku.
Sernik wyszedł wszechświatowy. Keks jeszcze nie wiem – zakaz jedzenia – musi odstać. Synek już niszczy sałatkę.
Strucla makowa jutro, Z GOTOWEGO MAKU. Żadnych mieleń! Nemo, mów, tak jest łatwiej.
Alicjo,wł. 3.
Alicjo,Slawku- z uporem maniaka organizuje wigilie dla mojej holenderskiej rodziny.Kiedys,jak tesciowie byli jeszcze „na chodzie”,bylo nas wiecej,bylo razniej.Teraz jest nas troje,do rodzicow meza jedziemy w dzien I dzien swiat.
Jedno wiem,ze moj syn bardzo polubil ten zwyczaj,ale czy sam bedzie w przyszlosci wigilie wyprawial?? Kto wie…………………………….
A karpia tez mi nie zal 🙂
Hej.
Haneczko,
już mówię, ale mieląc nie mówiłam nic, bo mi tylko §%&@??! przychodziło na język, a nie chciałam złorzeczyć 🙄
Ale wreszcie zmielone. Tłuste czarne okruchy rozniosły się po okolicy i masy jest chyba mniej, ale już nie chrzęści. Jutro ciąg dalszy, czyli mieszenie ciasta i pieczenie.
Tam gdzie znaki zapytania jest krzyż i pi 🙄 Durny WordPress
Nemo, wszystko rozumiem, kiedyś mieliłam, i męłłam 😉
Ana,
mnie się wydaje, że moja synowa, kiedy teściowej się odechce, a chyba nieprędko… wyskoczy na pobliską Ronceswólkę w Toronto i zakupi, co potrzeba na polską Wigilię, bo bardzo to wszystko lubi i bez „czerwonej zupy” i uszek się nie obejdzie.
Ha ha… ale jak to pięknie przed świętami – temu/tej się pierniki przypaliły albo rozkruszyły, tamtej mak zmielił się nie tak. Poezja!
I to powinno jeszcze raz:
http://www.youtube.com/watch?v=lQEv6OPsvfY&NR=1
Gospodarzowi oraz wszystkim „kulinarnym” życzę nadal:
– filiżanki dobrej kawy/herbaty (dziękuję panie Gospodarzu),
– smakowitych przepisów (dziękuję Pyro 🙂 ),
– pięknych zdjęć (dziękuję Alicjo 🙂 ),
– poezji (dziękuję Bobiku 🙂 ),
– pięknej muzyki (dziękuję Doroto z sąsiedztwa 🙂 ),
– stoicyzmu (dziękuję slawku 🙂 ),
– pogodnego podejścia do „wszystkiego” (dziękuję MagMag 🙂 )
– statycznego odpoczynku umysłowego (dziękuję nemo 🙂 ,
– nabrania dystansu do tego, co wokół (dziękuję Misiu, ASzyszu 🙂 ),
– kilku chwil z B. Zawieruchą (dziękuję yyc 🙂 ),
– pięknych „wzmianek” o świecie i Trójmieście (dziękuję Stanisławie 🙂 ),
– chwil roziskrzonych śmiechem i wspomnieniami (dziękuję P. Lulku 🙂 ).
Aby nadchodzący Nowy Rok 2009 spełnił wszystkie Wasze oczekiwania.
KoJaK Moguncjusz
Hej,
KoJaku! Ściskamy Cię serdecznie z zimowej Kanady!
Wesołych!
A ten 2009… niech sobie nie wyobraża, że się wymiga!
Wszystkim – Wesolych Swiat Bozego Narodzenia !
A Panu Piotrowi podziekowanie za piekny felieton.
Watahy na miotlach nie widac, to mu na sucho ujdzie to szowinistyczne Bog sie Rodzi ! Misiu, szykujesz karpia ?
Hej Mogunciuszu,
Wzajemnie zycze Wesolych Swiat i Smacznego Nowego Roku…))
http://alicja.homelinux.com/news/Panalulkowe_swiateczne/
Zabiorę sie za wszystko z rana i lepiej poustawiam… to wrzucam biegiem, Panie Lulku 🙂
Świątecznego dobra i piękna.
Radości, relaksu, ciepła…
Smaaaaakowitości!
Wszelkiej pomyślności w Nowym Roku 2009.
Życzę państwu Redaktorstwu, Bliskim oraz Gościom tego Blogu
🙂 🙂 🙂
Mieszkam w Rio de Janeiro ale jestem urodzona w Malej Polsce, blisko Krakowa .Cale zycie sie kocham w Szopkach, chociasz jestem zydowka.Mam piekna szopke z figurami Napolitanskimi .Ze cale dziecinstwo kochalam Kakow i koledy no i tanczylam i spiewalam *krakowiaczek jeden mial konikow siedem…a dziewczynka miala chlopca z drewna a lalusie z wosku, wszystko po Krakowsku…,temu stalam sie kolekcioner lalek i tak zyje pomiedzy nich cale zycie z sercem jak Mickiewicz w Krakowie.Berta
Moja mama robila karpy.Po zydowsku sie nazywa *giefilte fisch* i to takie swietne z galaretka.W Kanadzie to mozna kupic gotowe w sloikach e sklepach dla ortodoksyjnch.Sprubujcie.Bylam pzed Swietami w Krakowie na Kazimiezu, tam tez widzialam sloiki gotowe.Jak bylam mala, to moja mama mi dala duza lalke, taki dzidzius z celuloidu.Dalam go do wuska z drzewa dla lalki i poszlam na spacer.Mieszkalam obok klasztoru Klarisek w Kety.Zakonnica, ktura robila zakupy mnie spotkala, znala mnie bo moj tata byl ich dentysta,ona mi powiedziala:
Dziecko , ale piekna twoja lalka.Czy bys nam ja pozyczyla aby moglybysmy ja dac jako Jesusek do szopki w klasztorze?
Polecialam do mamy zeby pozwolila bo siostra tak mi powiedziala ze mama musi pozwolic, za chwile poslam z moja mamusia zaniesc mojego Jesuska , to byl 1954r, potem 1955r i 1956.W 1957 r wyjechalam do Brazyli,zostala dziura w sercu i pojachalam na Swieta aby isc do Klasztoru poplakac na chwile.