Wymyślne farsze
Przeglądałem kilka różnych książek szukając inspiracji do tekstu o luksusie w kuchni. No i w dziele mojego bliskiego przyjaciela, a właściwie mistrza, który mnie zmusił do wzięcia w rękę patelni, Tadeusza Olszańskiego, znalazłem kilka bardzo smakowitych akapitów. Dotyczą one różnych dań faszerowanych. A że w naszym blogu Tadeusz ma wielu sympatyków (pozdrowienia od TO dla Alicji) to postanowiłem fragment stosowny przytoczyć:
„W Rzymie uchwalano stale prawa ograniczające zbytek, mając właśnie na uwadze uboczne skutki ucztowania. A sztuka ucztowania sięgnęła tam wyżyn, o czym świadczą rozliczne przepisy dotyczące na przykład tuczenia drobiu. Katon w swoim traktacie „O gospodarstwie wiejskim” zalecał karmienie młodych kur kluskami z mąki pszennej lub jęczmiennej, a gołębi – bobem. Bo smak mięsa od tego – delikatny, wspaniały. A cóż dopiero potem wyprawiano w kuchni…! Profesor Lidia Winniczuk w swojej kapitalnej książce „Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu” podaje przepis na nadzienie, które i dziś zachwyca: „Utrzeć pieprz, kawałeczki mięsa, móżdżek, wbić jajko, wymieszać, ażeby wszystko stanowiło jednolitą masę, dodać nieco oliwy, całe ziarenka pieprzu, sporo orzechów. Farszem tym nadziać luźno kurczaka lub prosię”. Gorąco polecam!
A jakież potrawy podawano na słynnych ucztach w domu Lukullusów! Przytoczę tu tylko jeden przepis na prosię po trojańsku. Ta recepta znalazła się w dziesięciotomowej „De re coquinaria”, czyli „Rzecz o gotowaniu”. Autorstwo tej pierwszej na świecie obszernej księgi kucharskiej przypisuje się sławnemu smakoszowi i żarłokowi rzymskiemu Marcusowi Galusowi Apiciusowi. (…) Otóż w „De re coąuinaria” czytamy: „Na stół wniesiono prosiaka tak kunsztownie przyrządzonego, że jedna jego połowa – wzdłuż – była upieczona, a druga ugotowana. Nie było też śladu zabicia tego zwierzęcia. Wezwano więc kucharza, który na życzenie gości pokazał zrobioną sztyletem maleńką dziurkę, przez którą prosiak się wykrwawił. Po śmierci zwierzę było wielokrotnie pompowane i przepłukiwane wodą, a potem winem. Potem przez pysk nadziano je farszem z indyczego białego mięsa, żółtek i ziół. Jedną połowę kucharz okleił grubą warstwą ciasta z mąki żytniej, oliwy i wina. Po czym prosiaka włożono do pieca, aż górna „naga” część upiekła się na chrupko. Wtedy wyjęto go z pieca, obrano z ciasta i surową połowę ugotowano w pełnej rosołu, płaskiej rynce. Kroiło się prosię w plastry od zadu do głowy, mając widok na jego na pół ugotowane, na pół upieczone wnętrze”.
Nie mniej wyrafinowane uczty wydawano w Macedonii za czasów Aleksandra Wielkiego. Wsławił się w tym zwłaszcza niejaki Krassus. I znów jeden przykład, także z wieprzkiem, ale większym niż wspomniane prosię. Przed każdym gościem, na olbrzymiej srebrnej tacy kładziono całego, upieczonego i rozpłatanego na pół wieprzka, w którego otwartym brzuchu znajdowały się niezwykłe smakołyki. A to cudownie przyrządzone drozdy, szpaki i gołębie, a to oliwki albo marynowane w winnym occie jarzyny i owoce, krewetki i muszle; wszystko cudownie ułożone, a więc cieszące również oko. Prosię w tym wypadku służyło wyłącznie dla efektu. Było misą do przystawek, którą gospodarz kazał potem sługom nieść w darze za oddalającymi się do domu gośćmi. (…) Przenieśmy się teraz na dwór rodu Batorych, najpierw w Siedmiogrodzie, a potem, dzięki królowi Stefanowi, na Wawel. W kuchni Batorych, oprócz kucharzy, zatrudnieni byli również stolarze i złotnicy. To oni przygotowywali specjalne stoły i drewniane formy w kształcie gryfa, słonia, wieloryba lub pawia, odpowiednio przybierane lub wypełniane mięsiwem i wszelkim jadłem, a potem dekorowane piórami, łbami zwierząt, srebrzone i złocone! Ogromną rolę odgrywali w przygotowaniu uczt również leśnicy. Oni to bowiem dostarczali odpowiednie sztuki dziczyzny.
Po tych wstępnych uwagach możemy dopiero przejść do opisu podania na stół wspaniałego niedźwiedzia. Wniosło go na salę dziesięciu hajduków. Gdy rozcięto skórę i zdjęto płaty mięsa, ukazał się ukryty w jego wnętrzu dzik. W dziku tkwiło prosię, w prosięciu – pieczone jabłka, które znakomicie podnosiły smak tych trzech rodzajów mięs.”
Tyle z książki Tadeusza. Anegdota z dworu Batorego przypomniała mi przepis sardyński, z którym spotkałem się parę lat temu podczas wakacji na tej wyspie.
Carraxiu to potrawa znana przede wszystkim w Villagrande w prowincji Nuoro. Przygotowuje się je w następujący sposób: sprawionego niewielkiego byka nadziewa się przyrządzonym wcześniej koźlęciem, w którego środku znajduje się prosię, kryjące w swoim wnętrzu zająca, ten zaś ma perliczkę z małym ptakiem w brzuchu. Przed upieczeniem kucharzowi pomaga szewc, który posługując się grubą igłą zaszywa byka mocną nicią. W niektórych okolicach ten pracochłonny specjał nazywany jest również toro del ciabattino, to znaczy „byk szewca”. W dzisiejszych czasach to danie niemal wyłącznie dla turystów.
Komentarze
Dzisiaj chwila na czytanie i wpisanie się. Jeszcze wszyscy śpią, a ty takie duchowe przygotowanie do Świąt. Tylko kto choć w części dorówna? Myślę, że nawet w najzasobniejszych domach na taki przepych kulinarny nikt sobie nie pozwoli i to wcale nie ze względów finansowych. Pan Tadeusz Olszański był mi znany głównie z pisania o zaprzyjaźnionych krajach na południe od nas i nieraz z jego turystycznych wskazówek korzystałem od dość wczesnej młodości. Bardzo serdecznie pozdrawiam jako anonimowy czytelnik.
Dzień dobry.
„Szpakami karmiony” – powiedzenie określające dostatnie, szczęśliwe życie. A żeby tym, co w siatki łapią szpaki, drozdy i inne skowronki, łapy uschły. A „sport” to niemal narodowy we Włoszech, płd Francji, Libanie. Egipcjanom i ERrytrejczykom nadzwyczaj smakują nasze boćki, jednym słowem: wszystko co lata, a nie jest samolotem. Ja już wolę farsze mniej wyszukane, za to smakowite i lepiej dobrane smakowo do potrawy. Bo pomyślmy – wołowina to pyszne mięso; jednak wołowina, która przeszła smakiem koziny a ta z kolei smakiem zająca, nie wydaje ni się zbyt obiecująca. Pojęcie luksusu bywa zresztą dyskusyjne. Do końca XIX w wielka uczta w Polsce, wydawana w wielkim domu nie mogła się obyć bez głowy dziczej podanej na stół i ustawionej przed panem domu albo gościem honorowyn. Jeżeli w obiedzie brał udział hetman – obowiązkowy był łeb koński a właściwie źrebięcy. Szczyt luksusu i honoru. Piotrze Umiłowany nasz – ja tam rezygnuję z takich luksusowych dań, podań, farszy. Mnie wystarczy farsz w rybie, gołąbkach czy innym kurczęciu bez luksusów dodatkowych.
Mnie się wydawało, że „szpakami karmiony” oznacza sprytny, mądry, zaradny, bo szpak uchodzi za ptaka inteligentnego i przebiegłego. Dostatnie i beztroskie życie mają urodzeni ze złotą łyżeczką w buzi 😉 Takim to pieczone gołąbki lecą same do gąbki 😉
Nie chwalęcy się, bo już się kilkakrotnie chwaliłam, jadłam w dzieciństwie pieczone faszerowane szpaki (i wróbla) zestrzelone przez mojego ojca z czereśni. Całe stada tych cwanych ptaszków obsiadało nasze drzewo nic sobie nie robiąc ze strachów, dzwonków, butelek i strzelania karbidem. Dopiero wiatrówka z kuchennego okna uszczupliła nieco tę żarłoczną bandę. Smak pieczystego pamiętam do dziś 😎
Nie chwalęcy się, także się szpakami, strzelanymi przez mojego wujka i przerabianymi na rosół przez Babcię Michalinę, chwaliłem.
nemo! Możemy o sobie powiedzieć, żeśmy szpakami za młodu karmieni, cokolwiek by to miało znaczyć. 🙂
Jaki zatem wniosek nemo? Jestes Kapitanie sprytny, madry i zaradny czy tez wg Pyry prowadzisz dostatnie i szczesliwe zycie? Bo to szpaki za mlodu….
A tak na marginesie – u mnie w domu powiedzenie „szpakami karmiony” bylo tocka w tocke odpowiednikiem Pyrowego stwierdzenia. Moze co region to nieco inne tlumaczenie owego porzekadla?
Wzgledem farszow – ide przygotowac takowy. Lecz najpierw obiad.
Pyro Droga –
Widzi mi sie, ze przeoczylas (dawno nie bylam w Kawiarence to moze sie myle) moje podziekowanie. PRZYSZLY!!! Jakis tydzien temu. Juz nawet spozytkowalam do bigosu reszte skrzetnie chowajac na potem.
Raz jeszcze dziekuje.
Obowiazek puka mnie w plecy – pora do roboty.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Również należę do grona wielbicieli Tadeusza O., ale sama mu to mogę powiedzieć w redakcji 😉 A korzystałam już dawno często-gęsto z jego książki „Nobel dla papryki”. Starając się jednakowóż, co by za bardzo ostro nie było, bom nie z takich 😉
Szpaczkami karmieni? Nie wyobrażam sobie. Za bardzo lubię, jak śpiewają…
Wszyscyb zajęci i Pyra też. Radzio idzie za godzinę na ostatni już zastrzyk. a dzisiaj nie może z nim pójść Młodsza. Przepierka, porządki w szafach odzieżowych, mycie lodówki (może) Na obiad jarzyówka z pulpetami.
Miesiąc temu posadziłem w ogrodzie czereśnię. Chyba kupię sobie pod choinkę wiatrówkę 😉 chociaż zanim doczekam się pierwszych owoców na czereśni to mi to zardzewieje. Wokoło najwięcej jest sójek i srok, może one się też nadadzą na pieczyste 😉
Nigdy szpaków nie jadłem, więc jestem kiep i niezaradny. Ale chyba nie żałuję. Też lubię, gdy śpiewają. A o rzymskich zwyczajach kulinarnych sporo było w jednaj z angielskich powieści. Chyba Thackeraya, ale nie jestem pewien, bo bardzo dawno to czytałem. Jeden z bohaterów był wielbicielem rzymskich potraw i zwyczajów biesiadnych. Może ktos przypomni tę interesujaca lekturę.
Czy ktos wie gdzie móglbym kupic walenki. Autentyczne, noszone miedzy innymi na obszarze pomiedzy Uralem a Kamczatka wlacznie. Rozmiar 43.
Tak zeby mozna bylo nosic onucki. Onucki najchetniej ze sztandarów. Kolor walenek dwojaki. Jedne do chodzenia po mieszkaniu w standardowym kolorze a drugie, moga byc krótkie, biale do popoludniowej drzemki.
Gdybym mial walenki, wylaczylbym ogrzewanie. Goraca woda do mycia jest w innym obiegu. Wtedy mialbym kryzys energetyczny w nosie.
Przynajmnjiej czesciowo.
Pan Lulek
A ja chciałam niewyślnie złożyć serdeczne życzenia.
Muszę podzielić je na dwa wpisy, bo tylko jedna linka na wpis.
Więc z całego serca życzę:
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/z9YRzrZmuXnAqmSWIdHGwg
I równie serdecznie dla trochę później zaczynających:
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/VzhLjApI6Mnk1TuUWKUY0w
Stanisławie,
polecam „Kuchnię Erotyczną” Tadeusza Olszańskiego 😉
Wznowienia chyba nie ma, ale książka jest cymes… miałam gdzieś jakieś skany na moim komputerze, bo reklamowałam ją tutaj i chciałam podrzucić trochę smaczku, jak to wygląda, ale gdzieś w tej chwili mi te skany diabeł ogonem nakrył. Jak znajdę, to podrzucę jeszzce raz.
Ops! Stanisławie, znalazłam, oto sznureczek:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Kuchnia_erotyczna/
Panie Lulek!
http://www.huopaliikelahtinen.fi/index.php?option=com_content&task=view&id=15&Itemid=30
Tam można kupic sobie walonki w dowolnym niemal kształcie i kolorze.
Panie Lulku w Berlinie walenki lub walonki to ostatni szal mody, mozna je kupic w KdWe, juz dawno chcialam napisac, ze na ten rodzaj elegancji to sie nie pisze poza obejsciem ale tutaj chodza w tym po ulicy i do pracy i sa tzw. progresywni, modern usw.
Panie Lulek,
A tu „prawdziwe”.
http://www.rusclothing.com/traditional-russian/felt-boots/
Zapomniałam się przywitać – dzień dobry Szampaństwu!
Mam tradycyjne szare walonki męskie rozmiar ca 45, jedyny dostępny zimą w ponurym stanie wojennym. Czekają nienoszone na ewentualną ewentualność 😎
nemo,
te ponure tradycyjne to ty w ramke jakąś opraw albo do gabloty przeszklonnej wstaw. Toż to świadek historii, niezbity dowód, relikwia niemal.
Prawie jak menażka i pałatka z lasu w latach dawniejszych. Kawałek muru berlińskiego albo nawet arkusz styropianu ze stoczni. Niezły farsz….
Nemo rzeczywiscie zatrzymaj do muzeum,
te na zdjeciach sa zybt wykreowane, te berlinskie sa takie jak to pracownicy pgr-u je nosili z gumowa podeszwa
Panie Lulku, onucki ze sztandarów 😯
Mam nadzieję, że nie z flagi narodowej.
Do mnie żadna pani do pracy nie przychodzi, więc muszę sama zakasać to i owo. 🙁
Pzdr 🙂
morag,
tradycyjne walonki takie właśnie mają być. Te co to je w Berlinie nosza to gumofilce jakieś chyba.
Walonek ma byc filcowy. Można nań założyc kalosz taki jak na tym obrazku
http://www.rusclothing.com/traditional-russian/felt-boots/n–galoshi/
Te nasze walonki zachowały się nienaruszone właśnie z braku stosownych kaloszy, których do sklepu nie „rzucono” , jak nas objaśniła ekspedientka 🙁
Osobisty nawet nauczył się odmieniać: ja noszę kalosze, ty nosisz kalosisz, my nosimy kalosimy etc. Na nic 🙁
Echidno,
pocztę właśnie przejrzałam, dzięki.
To ja tyle lat kolo tych ludzi chodzilam i nie przyjzalam sie ich obowiu, ja pamietam tylko te czesc zwierzchnia.
Macie śnieg? U mnie leży sporo , a na piątek zapowiadają burzę śnieżną, że ho-ho. I w ogóle śnieg w całej Kanadzie na święta i Nowy Rok.
Echidna, Pan Lulek – przeczytałam, dziękuję.b Odpiszę jutro, bo czas…
Alicja = Młodsza pyta jak się Tobie podobała kartka świąteczna?
Śniegu ani, ani za to wspomnienia, kiedy to w latach bidy powojennej szczytem elegancji były kierpce – filcowe botki obszywane skórą. Kierpcowa odmiana walonek.
Jak sie dostalo koda 1881, to cos w tym musi byc. Trop walonków odnaleziony. Za moich mlodych lat kupowalo sie najlepsze walonki w mundurowym sklepie Armii Czerwonej przy Newskim Prospekcie. Stamtad pochodza poszewki z Afganistanu do których Pyra nabyla droga kupna trzy slynne poznanskie piórowe poduszki.
Tylko, ze ode mnie wszedzie daleko
Pan Lulek
Z tego wszystkiego zapomniałam dodać – nieustające pozdrowienia dla P. Tadeusza Olszańskiego. Ja ciągle mam nadzieję, że będzie wznowienie „Kuchni erotycznej”, co prawda ja swój egzemplarz mam, no ale inni by też chcieli! A wydanie pierwsze i jak dotąd ostatnie chyba, było w roku 1994
Pyro,
a ja jeszzce za kartkę nie dziękowałam?! Prosię nieskrobane jestem…
Dzięki serdeczne! I nawzajemnie, wszystkiego dobrego i wesołych…
No własnie, taka ładna zima u mnie, jeszcze nie ma chlapy i wszystko naprawdę wygląda cacy.
Panie Lulku –
A moze „Ugg” boots from Australia?
http://www.alldownunder.com/oz-u/style/australian-ugg-boots.htm
Wariacji jest wiele lecz te najbardziej sa zblizone do oryginalu. I onucy nie trzeba owijac, i cieple i ponoc wielce „fashionable”.
Dobranoc
Echidna z Oz-norki
Panie Lulek –
A jak ode mnie daleko!!! I to wszedzie, no do pingwinow nieco blizej. Ale tylko nieco.
Echidna
Wpisalam pod poprzednim, wpisze i tu:
Po raz pierwszy odwazylam sie dodac kokosowego mleczka do sosu i prosze: rewelacja! Zapowiedziano repety 🙂 (A tak w ogole to kokosow nie lubie za bardzo; one mnie zreszta chyba tez nie, niestety 😉 )
kod niepoprawny, gada maszyna, na chojke z tym, jak mu tam? pisze po raz drugi,
elu, z kokosem podpieram, wydawalo mi sie, ze nie lubie, ale w sosie sie sprawdza na medal, sprobuj kure po zanzibarsku wg Heleny, dla mnie odlot, choc ptak nielotny, recepte latwo znajdziesz u Alicji
Myślicie, że Pyra uporała się z robotą? Guzik prawda. Pyra dzisiaj robi za psią niańkę, bo nie wiadomo dlaczego, pies chciał wychodzić co godzinę, mimo paskudnej pogody Leczenie w zasadzie ukończone, jeszcze czteery dni tabletki i codziennie smarowanie chorych miejsc przez tydzień. Ponoć nurzeńce zdechły, ale , ja wiem? Łysinki nie zarastają, skóra się na nich łuszczy Pies nie robił szkód jako szczeniak, nawet w okresie ząbkowania – teraz pogryzł wiklinowy kwietnik, a jedną z poprzeczek krzesła przegryzł prawie na wylot. Przyniosłam kawał grubej, suchej gałęzi i dałam psu – żre to drewno z pasją, część nawet połyka. Lekarz mówi,m że nie wie dlaczego. Ja też nie wiem
Idę wieszać czarne wytworności Ani.
Mleko kokosowe używane jest chętnie do sosów w kuchniach azjatyckich, wszelkie stir-fry i takie różne, łagodzi ostrość pasty curry i innych papryczek piekielnych. Pierwszy raz natknęłam się na to w restauracji kambodżańskiej, a i moja synowa uzywa sporo. Kurczak? Proszę bardzo:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Kurczak_po_zanzibarsku_Heleny.html
Odbyl sie Sympozion. Niezupelnie nach starogrecki wzór. Brakowalo flecistów i tancerk. Zebranie odbylo sie na pokojach stolówki przyzakladowej wokól Okraglego Stolu zarezerwowanego dla stalych gosci. Uczestnikami Sympoziony byly cztery osoby. Przewodniczyl jak zwykle Pan Profesor wszechnauk. Zwykly profesor zwyczajny. Wymieniam z pamieci europejskie miasta które zaszczycil swoimi wykladami. Wieden, innsbruck, Monachium, Berlin. Zaoceanicznych nie wymieniam. Wiek okolo lat 90, raczej powyzej. Ponadto byli dwaj akdemicko utuowani przemyslatlowcy w wieku polowa osiemdziesiatki kazdy. Jeden byl przemyslowcem bo cale zycie przemysliwal jakby oszukac Urzad Finansowy, drugi usilowal bezskutecznie dorwac tego pierwszego. Teraz obydwaj na zasluzonych, wczesnpejszych. Cynicy i przyjaciele. mlodziakiem w towarzystwie by Pan Lulek.
Zwolani zostalismy na Sympozion. Dokonala tego przyjaciólka szefa w sposób wykluczajacy jakikolwiek opór.
Punktualnie zasiedlismy za wspomnianym Okraglym Stolem. Pani Kelnerka nie pytajac zaserwowala runde jasnego piwenka. Pan Przewodniczacy wzniósl, powital i utopil was w szlachetnym trunku, poczem zagail.
Panowie, pomyslalem sobie, ze móglbym sie rozmnozyc. Zamurowalo nas. W jego wieku. Noo prosze. Moja partnerka zapragnela miec dziecie. W tym mn omencie przyszla refleksja. Przeciez ta Pani Partnerka szhefa jest w wieku poczatek lat trzydziestych. Mlódka jak by nie bylo.
Historia zwiazku szefa< z dama jego serca jest wiele mówiaca. Nie uzyskawszy naleznej Nagrody Nobla, w stosownym wieku wycofal sie z czynnego zycia naukowego i osiedlil u nas. Ostartnia kolejna malzona zeszla przed kilku laty z tego swiata opatrzona Swietymi Sakramentami. Kilka lat Pan profesor byl singlem az nagle zjawila sie w jego zyciu mloda trzydziestoletnia wdowa. Zabezpieczona renta wdowia i spatkiem po mezu który zginal w wypadku motocyklowym wracajec z randki z kolejna przyjaciólka. Pozostala wdowa utulona spadkiem i sowita wdowia renta. Spotkali sie z Panem Profesorem i przypadli sobie do serca. Pani ma dostateczne wlasne srodki materialne i zwiaze niema nic wspóönego z naciaganiem starszego pana. Zreszta nie mieszkaja razem. Piekn, sgtarannie zadbana pani.
Nagle zachciala miec dziecko, swojego przyjaciela
Pan Przewodniczacy poinformowal nas, ze istnieja nastepujac mozliwosci.
Po pierwsze klonowanie partnera. Metoda kontrowersyjna
Po drugie in vitro. Trudna ale podobno mozliwa
Po trzecie viagrowanie. Podobno nienajgorsza ale troche niebezpieczna.
Zamilklismy. Zapygtalem tylko czy nie moznaby zasgtosowc metod bardziej klasycznych. Na przyklad wezwac Ducha Swietego albo wykonac to ze tak powiem jak Adam i Ewa czyli na piechotr.
Zsumowalismy sie, co tu podpowiedziec Przewodniczacemu naszemu
Panie Lulek, (oraz pozostali miłośnicy walonek, walonków?)
Szukając tych walonek znalazłem artystkę filcową
http://www.nadiashop.com/fi/product_catalog.php?c=34&page=2
Te zielone papucie byłyby w sam raz. Są nawet w dużych rozmiarach….
niedawno o szkle bylo, ze niby Polanski potrafi, ze profesor, ze umie, potem sie okazalo, ze flaszki do wodki rychtuje, talent jeden, trafilem na majstrow bez papierow uniwersyteckich, u ktorych wspomniany prof. moglby zamiatac, nie zebym chcial ublizyc, ale mysle sobie, ze warsztat najsamprzod, a poptem bywa sie artysta, tu sklepik z muzeum na pieterku:
Za literówki przepraszam. Pan Administrator Systemu zabral tekst zanim zdazylem z korekta.
Ciezkie bywa zycie uczestnka zycia naukowego
Pan Lulek
Slawku – kure po zanzibarsku chetnie; najtrudniej bedzie z tymi niedojrzalymi pomidorami – czy musza byc takie?
elu, ja bym sie nie upieral, osobiscie, to z puszki wywloklem i dobre bylo, mimo, ze czerwone
Pyro ,
jaki bedzie kod pocztowy Osiedla Batorego w Poznaniu? Znowu gdzieś posiałam…
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Szklo#
nie zalapalo sie wczesniej,
i tu mam pytanie do znawcow, na focie ze sztuccami jest taki widelec w lelijke ze srobka do trzymania czegos? lupania?
ze wsi Wroclaw jestem i nie wiem
pomozecie?
Co prawda nie jestem Pyrą ale… http://www.pf.pl/serwis/urz%C4%99dy+pocztowe–V1_YP.html?client=adword-pf&gclid=CIut2IDXypcCFUse3god5lfYSA
Można zainstalować na stałe.
Pamiętaj że tutaj znajdziesz każdy kod pocztowy!!!
http://www.kody-pocztowe.info/
Slawku, mialam nadzieje, ze tak napiszesz 😀 ! Na ogol biore te puszkowe do wszystkiego i niemal zawsze sie swietnie sprawdzaja.
Nasze stoly greckim nie ustepowaly:
” Stało cztery przeogromnych dzików, to jest ile części roku; każdy dzik miał w sobie wieprzowinę, alias szynki, kiełbasy, prosiątka. Kuchmistrz najcudowniejszą pokazał sztukę w upieczeniu całkowitym tych odyńców. Stało tandem dwanaście jeleni, także całkowicie upieczonych, ze złocistymi rogami, ale do admirowania, nadziane były rozmaitą zwierzyną, alias zającami, cietrzewiami, dropami, pardwami. Te jelenie wyrażały dwanaście miesięcy. Naokoło były ciasta sążniste, tyle, ile tygodni w roku, to jest pięćdziesiąt dwa, całe cudne placki, mazury, żmujdzkie pierogi, a wszystko wysadzane bakalią. Za tym było 365 babek, to jest tyle ile dni w roku. Każde było adorowane inskrypcjami, floresami, że niejeden tylko czytał a nie jadł. Co zaś do bibendy: były cztery puchary, exemplum czterech pór roku, napełnione winem jeszcze od króla Stefana. Tandem 12 konewek po królu Zygmuncie, te konewki exemplum 12 miesięcy. Tandem 52 baryłek także srebrnych in gratiam 52 tygodni i było w nich wino cypryjskie, hiszpańskie i włoskie. Dalej zaś 365 gąsiorów z winem węgireskim, alias tyle gąsiorów, ile dni w roku. Ale dla czeladzi dworskiej 8700 kwart miodu, to jest tyle ile godzin w roku..” – jak siedemnastowieczny kronikarz podawal..a ja za J. Bystroniem. Nie te swieta co prawda ale ksiaze Sapieha wystawny nie mniej od grekow bywal.
Wiecie co, takie artystyczne filcowe rzeczy we wszystkich kolorach tęczy, od kapci i walonków chyba poprzez koraliki takie jak w lince ASzysza po najfikuśniejsze kapelutki na łepek damski widziałam ostatnio w jednym z kiosków na świątecznym jarmarku na krakowskim Rynku!
Jakby kto był przed Świętami w Krakowie, może obejrzeć…
Po walonki przyjdzie wybrac sie do na przyklad do Jakucka albo na Kamczatke. Gdzie jednak mozna nabyc nawet pusty gasior. Zawartosc to juz maly klopot.
Wina cypryjskie, nie przepadam.
De gustibus et coloris. Es non disputandum
Pan Lulek
Panie Lulku – puste gąsiory są np w Practikerze, są i w sklepie ze szkłem laboratoryjnym ,w sklepach na prowincji z gospodarstwem domowym, też,
slawek 2008-12-18 o godz. 18:21
pomozecie?
Może to do tej przyszłej pulardy, urządzenie do kastrowania. 😆
Widziałem orła cień.
Znaczy wywiad z Panem Prezydentem. Chyba dotarło do niego ,że już nie …
A co ja tam się będę mądrzył jak głupi jakiś . Ze wsi jestem jak Sławek . Ale popatrzeć warto było 🙂
Puste gąsiory są w Practikerze! A gdzie są te pełne? 😉
A ja zrobiłam pranie, zepsułam (zepsuła mi się SAMA) suszarkę, wpakowałam kapustę do słoików i pomalowałam włosy. O, i rozwiesiłam pranie, skoro suszarka się zbiesiła.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Kapucha_kiszona_z_zurawina.jpg
Alicjo, a na jaki kolor pomalowałaś?
Slawek, leniu….trzeba troszkę pokombinować.
Ten widelec ze śrubką to jest, proszę ja Ciebie, po to by móc w dystyngowany sposób obgryźć pulardowe udko!
Rozumiesz, wkładasz kostkę w leliję, przykręcasz śrubę i zajadasz!
Paluszki masz czyściutkie, kielonka nie zatłuścisz, konwersację elegancką, taką ę i ą jedząc, prowadzisz. Stanie się tak jak będziesz na obiadku u królowej. Królowej, nie Krulowej!! Krulowa pewnie pozwoli palcyma??
A i na biwaku się przyda taki sztuciec, kiełbaskę w ogniu upieczesz.
A co do pustych i pełnych gąsiorów, obrazowałem tu kiedyś sposób w jaki gąsior się napełnia. Dla ciekawych i nieobrzydliwych przypominam :
http://picasaweb.google.pl/antekglina/ROMANIMYSZ#
A na dowód że nie ściemniam!
Antkowa już wcześniej znalazła, ona lubi takie poszukiwania, ja z owoców jej goglania korzystam, wpadłem na gotowe!
http://www.robbeberking.de/cgi-bin/rubshop?XClientID=1663573467&Xhaendlerid=&xHaendlerURL=&XANr=&Xshowform=$/f_index2.html
Jak to sobie można życie komplikować…popatrzcie sami.
W walonkach tak jeść pewnie się nie da.
Dooobraaanoc!!
http://www.robbeberking.de/cgi-bin/rubshop?XClientID=1663573467&Xhaendlerid=&xHaendlerURL=&Xshowform=$/shop/f_index_tafel.html&Xmgrpnr=VisuellJGG925Silber&Xgrpnr=VG121_S&Xugrpnr=Legierung3
Niech to gąsior kopnie…..
Kto ciekaw, znajdzie.
pa!
MałgosiuW,
jasny brąz, kapkę bliżej mojego oryginalnego koloru. Swięta za pasem, trzeba się trochę pindrzyć 😉
aaaanteeek… (@23:32)
Straaaszne! 😯
(A futrzasty kolega przystojny źwirz!)
To ja Antkowi pomogę:
wykwintna rączka do pulardy