Kuzyn i konkurent gorgonzoli
Zobaczyłem w sklepie serowarskim kusząco wyglądającą gomółkę kremowego, prawie wpadającego w jasny brąz, sera ozdobionego zielono-niebieskim żyłkami pleśni. Wydał mi się bardzo apetyczny więc kupiłem. I nie żałuję. Był to castelmagno czyli bliski kuzyn gorgonzoli i jednocześnie wielki rywal tego najbardziej znanego włoskiego pleśniowca. Znowu musiałem sięgnąć po lekturę, by swój zachwyt nowoodkrytym smakiem podbudować teoretycznie. Oto co przeczytałem:
„Castelmagno jest specjalnością Piemontu. Ser ten, z niebieskim nalotem, o kontrolowanym oznaczeniu pochodzenia (DOC) jest produkowany wyłącznie w gminach Castelmagno, Pradleves i Monterosso Grana w prowincji Cuneo. Prawdziwy castelmagno można rozpoznać po jego znaku firmowym: na wierzchniej stronie widoczny jest mały trójkąt na stylizowanej literze C. Tak jak jego popularny krewniak, gorgonzola, także i castelmagno cieszy się długą tradycją. O serze tym wzmiankuje wyraźnie już protokół postanowienia sądowego z 1277 roku, z którego wynika, że za korzystanie z pastwisk, stanowiących wówczas przedmiot sporów między gminami Castelmagno i Celle di Macra, należy płacić margrabiemu z Saluzzo roczną opłatę w formie sera z Castelmagno.
Dzięki zamiłowaniu serowarów do tradycji dzisiejszy castelmagno smakuje pawdopodobnie prawie tak samo jak w XIII wieku. Ten półtwardy ser zawiera jedynie 34 procent tłuszczu w suchej masie. Najczęściej jest produkowany z krowiego mleka, może też jednak zawierać małe ilości odtłuszczonego mleka owczego bądź koziego. Powstały z tego mleka twaróg wiesza się w specjalnych płachtach, żeby odciekła z niego serwatka. Następnie pozostaje kilka dni w drewnianych zbiornikach, by ostatecznie przez sprasowanie uzyskać końcową formę. Krążki sera muszą dojrzewać od 2 do 5 miesięcy w dobrze wietrzonych pieczarach skalnych.
Młody castelmagno o czerwonawej skórce i miąższu w kolorze kości słoniowej jest lekko słony z orzechowym posmakiem. Dojrzały castelmagno ma skórkę ciemnoczerwoną lub szarą, a miąższ w kolorze ochry przecinają wyraźnie niebieskozielone żyły pleśni. Smakuje pikantnie i wyraziście. Castelmagno jest we wszystkich fazach dojrzewania wyśmienitym serem, który z powodzeniem można podawać z miodem akacjowym i kieliszkiem słodkiego wina.
CO OZNACZA SKRÓT DOC W NAZWIE SERA?
Skrót DOC oznacza Denominazione di origine controllata – ustawowo kontrolowane pochodzenie. Dzięki niemu (podobnie jak w wypadku win) chroni się wysokiej klasy gatunki sera przed podróbkami gorszej jakości. Zęby wytwarzać określony ser, producenci skupiają się przeważnie w konsorcjum, opracowującym dokładny opis rejonu pochodzenia, metody produkcji i gotowego produktu oraz troszczącym się w ramach przyjętego systemu kontrolnego o to, aby zasady te były przestrzegane. Consorzio składa również wniosek o oficjalną rejestrację sera z ustalonym pochodzeniem. Z chwilą, gdy państwowa kontrola wypadnie pomyślnie, ser może nosić przy swojej nazwie skrót DOC. Od tego czasu poddawany będzie stałej krytycznej obserwacji przez niezależnych ekspertów. Obecnie we Włoszech spotyka się nie tylko ser ze znakiem jakości DOC, ale także szynkę, ocet (Aceto balsamico di Modena DOC) i inne specjały, którym wolno szczycić się zastrzeżonym pochodzeniem.”
Od tej pory będę kupował na zmianę: raz gorgonzolę, raz castelmagno.
Komentarze
Nie pamiętam, w której z książek, powtarza się scena : heroina rozrywa świeżą, dojrzałą figę palcami, wpuszcza w owoc kroplę miodu i podsuwa kochankowi talerzyk z serem. Obok czeka kieliszek wina. Scenka ta z wyraźnym podtekstem erotycznym, by nie rzec – vaginalnym, przypomniała mi się w trakcie czytania dzisiejszego wpisu PA. Coś z tamtej, zmysłowej radości w zachwytach Gospodarza pobrzmiewa. Jedzenie to jednak spora przyjemność, prawda?
Prawda! 🙂
Tak Pyreńko 😉
O rozerwanej fidze z kroplą miodu pisała Pyra 2007-09-28 o godz. 12:54.
Odnosiło sie to do zwyczajów toskańskich. Tam wszystko kipi erotyką. Pięknie rę erotykę w powietrzu pokazuje film „Pokój z widokiem”. Nie ma żadnych „momentów” poza jednym pocałunkiem, a czuje się to napięcie.
Od Piemontu dość daleko. Sery włoskie sa u nas mało znane, choć konsumowane. Nie będę powtarzał tego, co wszyscy tutejsi stołownicy wiedzą o odmianach grana padano i parmigiano reggiano. U nas można kupić ser w kawałkach z etykietą „parmezan”. Jako ciekawostka – grana padano jest o 400 lat starszy od swojego kuzyna parmigiano reggiano, a miejsca, w których może byc produkowany pokrywają się z lokalizacjami klasztorów w średniowieczu (cysterci – grana padano, benedyktyni – parmigiano). Tylko związek z gorgonzollą czy dzisiejszym bohaterem jest słaby, bo to zupełnie inne rodziny. Ale parmigiano reggiano walczy ponoć z roquefortem o miano światowego króla serów. A dla mnie włoskie pleśniowce specjalnie tym francuskim nie ustępują. Są na ogół trochę mniej słone, za to bogatsze w smaki i aromaty. Ale to oczywiście złudne, bo innego dnia sięgając po inne próbki tych serów można wydać przeciwną opinię. Odmian niebieskich serów włoskich tego samego gatunku jest wiele. Kupując na targowisku można wybierać między różnymi stopniami dojrzałości i pikantności.
Brzucho, zajrzę do Bulaja, jak tylko czas i kasa pozwoli.
Alicjo, problem wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy jest złożony. Jajko pozwala łatwiej sklejać brzegi pierogów i łatwiej unikać powstawania dziur. Ale ciasto z jajkiem jest twardsze i to się wyczuwa. Niektórzy dają kompromisowo pół jajka. Reasumując pierogi z jajkiem są łatwiejsze w zrobieniu, bez jajka lepsze. Tylko dziurawe lub rozklejone będą zdecydowanie gorsze. Przy Twojej wprawie w robieniu pierogów na pewno potrafisz się bez jajka obejść.
Haneczko – a kiedyż to Córasek z Przybocznym przylata? I kiedy wylata i dlaczego tak wcześnie?
Przylata samotnie 17, wylata 27. Sylwester z Przybocznym, a poza tym praca, praca, praca…
Dzisiaj u Pyr normalny obiad po 3 dniach życia na wariackich papierach. Kiedy Młoda tyra do nocy to coś się zgrzeje, coś zasmaży, sprokuruje omlet albo równie mało absorbujący posiłek, bo na noc nikt z nas ziemniaków z sosem itp jeść przecież nie będzie. A dzisiaj po bożemu – ziemniaki z koperkiem, schabowy panierowany, buraczki z chrzanem i kompot. Zje, zanim wyjdzie na popołudniową szychtę.
Jeszcze do wczorajszego szampana. Nemo pisała o eksperymentach z próbowaniem szampana. Najgorzej wypadł Henkell Trocken (nie dziwota), najlepiej szampan krymski. Trochę zaskoczenie, ale może producent wrócił do starych technologii. Książe Golicyn wg niektórych źródeł zakupił licencję i prawo używania nazwy „szampanskoje”. Inne źródła temu przeczą, więc nie wiem, jak było naprawdę. W każdym razie produkowali oryginalną metodą szampańską. U nas do dostania tylko czerwony w cenie, w zależności od sklepu, w przedziale 18-25 złotych. Z czerwonego „szampana” najbardziej lubię wytrwane (w Polsce nie do kupienia, a i we Włoszech trzeba dobrze szukać) Lambrusco toczące zadziwiająco gęstą pianę. Krymskiego sekta białego brut bym chętnie spróbował, ale mimo dobrych stosunków z Ukrainą chuba go nie sprowadzamy. Są rosyjskie ersatze o nazwie carskoje igistoje i sovietskoje igristoje o mocy 10% sprzedawane w kategori „wina owocowe”. Przy znam się, że nie wiem nawet, jak się na różnych rynkach te wina nazywają. Przypuszczam, że Krimsekt jest nazwą stosowaną na rynkach niemieckojęzycznych. O piciu tego trunku wspominali prawie rok temu inni blogowicze ze Szwajcarii.
Zdecydowanie lubię te ruskie bąbelki – wytrawne i półwytrawne. U mnie z winami i serami jest tak, że albo mi coś smakuje, albo nie. I nieważne czy to wino jest za 700 czy za 10 złotych. I sery podobnie – w ostatnich latach ogromnie smakowały mi dwa sery – jeden dostałam od Sławka, kozi w ceramicznym pudełku, drugi korsykański od Arkadiusa. Dostałam zresztą o wiele więcej serów, ale tylko te dwa zachowałam we wdzięcznej pamięci smakowej.
Dzień dobry.
-12C 😯
Stanisławie , dziękuję uprzejmie za wykład o wyższości zjajem nad bez i odwrotnie. Zawsze robiłam z jajem, ale wczoraj postanowiłam bez. Dzisiaj zamierzam robić uszka, jak to u mnie – duuuużo uszek, to sprawdzę, jak to jest w lepieniu. Ponieważ byłeś jedynym odpowiadającym (chyba, że kogoś nie zauważyłam) cenna nagroda jest Twoja (jeszcze nie wiem, co to, ale się wymyśli).
Kanadyjczycy sie nie obcyndalają i mają „canadian champagne” (Andres, ok. 8$ za flaszę)
Dziękuje z góry za cenną nagrodę. Mama nadzieję, że będzie to jakieś piękne zdjęcie, a nie np. „canadian champagne”. Wybierając musujące wino patrzę po pierwsze na moc (jak jest poniżej 10, odkładam z obrzydzeniem. Nie chodzi o to, że słabiej działa, tylko smakuje obrzydliwie). Następnie sprawdzam, czy wytrawny. Potem jeszcze czy nie z Asti lub okolic. Mają renomę, ale na mnie sprawiają wrażenie perfumowanych, choć mają ten aromat ponoć z natury. Mnie to jednak nie podchodzi.
Pyro, jesteś rozbrajająca. Nie znasz się na serach, ale wybierasz kozi w ceramicznym pudełku i korsykański. Ja się nie znam na samochodach, ale jak jechałem rolls-roycem to było całkiem przyjemnie. Na prawdę nigdy nie jechałem, to tylko tak dla zobrazowania.
Do tych, co wiedzą …
Czy ktoś słyszał o dodawaniu do kwaszonych na barszcz buraków skórek jabłkowych, oprócz czosnku?
Czy kwaszone buraki się soli, czy lepiej nie?
Stanisławie – ja, jak nasz Lulek – majchętniej zwykle, proste, chłopskie jadło
Andrzeju J. – absolutnie nie solić. Można dodać skórki z jabłek, jednego goździka i kawalątek liścia laurowego, ale to niekoniecznie. Koniecznie kromkę razowca.
andrzeju.jerzy,
zalewasz letnia przegotowana wodą, bez soli. Konieczna piętka chleba na zakwasie albo kawałek razowca. O jabłkach mi nie wiadomo, ale czosnek dodaję. No i trzymac w cieple.
…łajza minęli z Pyrą…
Dzięki! Kto pyta, ten … wie! 🙂
Stanisławie,
ten Andres jest wytrawny (na skali zawartości cukru – 0 ) i ma 11.5% – każdy ma swoje kubki smakowe, mnie on smakuje jako musujace wino, czemu nie. Piłam kilka razy takie różne z górnej półki, jakieś tam Moet, Mums i inne Bruty, wcale mnie nie zachwyciły, być może dlatego, że dla mnie szampan może być – i może go nie być. Jak jest – oczywiscie wypiję 😉
Pyro, jeśli mnie pamiec nie zawodzi to mile wspominalas ser z Lanzaroty od arcadiusa. O od tych kozow:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Ziegen#slideshow
jeszcze mi się cos przypomnialo, ze Italie mozna tak albo tak wspominac. Widzialem krzywa wieze w Pisa. To było cos. Mieszkalismy w pensionie z wysokimi bialymi pokojami. Na zewnatrz zyprysy i brazowa trawa, upaprany basen a wokol szare plastikowe krzesla. Z pensionu schodzilo się w dol do ulicy a dalej to już była plaza z przeogromna iloscia recznikow. Znajomy wychodzil po sniadaniu na spacer w poszukiwaniu sexu. Jak zorientowala sie B. czego on szuka to zaczela jego szukac.
Istny cyrk.
Siedze na balkonie w poludnie, nie raz nie dwa, wszystko slyschac jak w operze. W sasiednim pokoju ktos z nieznanych mi powodow wpada w zachwyt: ah, ah, ah, aah, aah, aah…
Wytrzymalem pare dni.
moragu nakarm aligatora
wychodze
Witajcie. 🙂 Właśnie doczytałam zaległości. Ostatnio byłam zabiegana, ale jak Szefowa sprawdziła listę obecności, to się melduję. 🙂
Co do ciasta pierogowego, Alicjo, to ostatnio zrobiłam z samym białkiem. Było naprawdę świetne – elastyczne, nie wysychało, dawało się bardzo łatwo cieniutko rozwałkować, a po ugotowaniu delikatne w smaku. Polecam z czystym sumieniem.
Teraz lecę – testuję nową pralkę i robię hurtową ilość mielonych, więc mało wyrafinowane jedzonko, ale moja rodzina lubi.
Smakowitego dnia. 🙂
Alsa,
teraz po zawodach, bo ciasto zrobiłam juz wczoraj, następnym razem spróbuję.
Johnny W – ten ser był chyba „krówski” albo mieszany , na kozi stanowczo zbyt zwarty . Tak, czy owak przepyszny.
Pyry po obiedzie, Malec po przedostatnim zastrzyku, teraz będzie dostawał inne leki i profilaktycznie przecierki anty – grzybicze. Roboty więcej, niż z dzieciakiem. A mówiłam – przynieś dziecko, to nie. Pies zamiast. Młodsza kupiła „politykę” papierową, idę czytać.
Rzeczywiście szampany francuskie z dolnej pólki i nieco powyżej, np. Wdowa Cliquot bez dodatkowych bajerów, smakują dość zwyczajnie. Dopiero te lepsze, rocznikowe, szczególnie „millenijne” i jeszcze z ekstra bajerami potrafią smakowo i węchowo zachwycić – orzechami, serem. Ale najważniejsze, że wprawiają w szampański humor szybko idąc do głowy zanim alkohol zdąży wywołać senność. Tylko nie można pić szampana w złym nastroju.
Pyro, kozi ser może być prostym jedzeniem, ale nie z porcelanowej bombonierki.
Stanisławie- proste, chłopskie jadło wg. Pana Lulka, to, np. kawior z szampanem na śniadanie. 🙂
Usmażyłam 12 mielonych, lecę kontynuować.
U mnie też były mielone, ale z indyka. Nasz dostawca indyków (chłop z sąsiedniej wsi) szukał zbytu i zadzwonił do nas, bo latem wzięliśmy na próbę parę kilo. Zgodziłam się na 5 kg, bo zamrażarki zapchane, i posłałam Osobistego po odbiór. Tam czekało 7 kg i on to wziął bez szemrania, bo to „tylko” 150 Fr 😯 Teraz mamy zapasy na długą i ciężką zimę, jakby nas odcięło od świata z jego sklepami i rzeźnikami 😎 Na razie jest biało i ciągle coś prószy, więc kto wie… Mięso indycze jest poporcjowane elegancko i pakowane próżniowo. Zauważyłam sznycle, filet z piersi, pieczeń z uda, kawał skrzydła, mielone, gulasz.
Byłam dziś na zakupach i zdobyłam brzuchowinę – świeży niesolony boczek, ale dość chudy 🙁 Gotuję to teraz z cebulą i listkiem.
Do mielonych były ziemniaki puree i szpinak zebrany w sobotę. Idę teraz kroić wątrobę i ją moczyć przed sparzeniem, brr… Wszystko dokładnie wg wczorajszego przepisu. Muszę sprawdzić, czy mam drobną szajbę 😯
Wiem, że to głupio zabrzmi, ale u mnie dzisiaj mielone kurczacze 🙄
nemo, miej!
Ja mam. Grubszej używam rzadko, ale też się zdarza 😉
Dzień dobry,
Melduję się chyba pierwszy raz w tym tygodniu. Czas generalnie wypełniony pracą, planowaniem świąt i wybieraniem prezentów. Mam już prawie wszystkie, niektóre już od października, parę sztuk jeszcze się tłucze w poczcie.
Jutro kupuję mięso do wędzenia na święta. Będzie szynka i polędwica. Poleży w solance przez tydzień i w następną sobotę będzie zadyma. Kiełbasę też zrobię. Ostatnio podobno wyszła niezła, nawet kolega zamówił u mnie kilka pętek. Chyba go odpowiednio podliczę za mój trud 😉 chociaż dzisiaj buszując na allegro kupiłem solidną nadziewarkę do wędlin więc może tej pracy będzie trochę mniej.
Nemo,
Ja z indyka robiłem ostatnio parówki. Wyszły pyszne, tylko roboty dużo, bo trzeba było mięso miksować przy pomocy blendera. Podwędzone przez ok. 2 godziny w ciepłym dymie i sparzone potem przeleżały w lodówce 2 tygodnie bez jakichkolwiek problemów – ostatnią zjadłem wczoraj.
Mielone kurczacze bardzo lubię 🙂 Idę szukać maszynki do mięsa 🙄
Pawle,
nie rób znowu oskomy 😯 Idę ostatecznie babrać się w krwawych wnętrznościach 🙄
Nemo,
Sorry 😉
Pasztet będę piekła w przyszłym tygodniu. Myślę, że wyjdą dwie keksówki. Wiecie co najbardziej lubię w domowym pasztecie? Rumiane paseczki słoniny albo boczku układane na spodzie i na wierzchu foremki. Pasztety wieprzowe zawsze wypiekam solo, a z mięs delikatnych (królik, cielęcina, indyk) w cieście. Pasztety z dziczyzny (jeżeli się trafi) przekładam paskami posolonej i popieprzonej gotowanej słoniny. Przy krojeniu zostają białe, apetyczne kosteczki tłuszczu.
O Boziu, Boziu (że westchnę sobie w poczuciu bezradności) ależ ten Stanisław jest serio. Czy on wszystko rozumie tak detalicznie, jak napisano? To jakże on czyta polskie gazety? Stasiu, zlituj się!
A mnie szajba odbiła, nie wiem czy drobna czy grubsza, od rana grzebię się w sprzataniu (półki z książkami, okno z kwiatkami i takietam , gotuję grzyby suszone na uszka, lepić będę po południu.
Paweł,
podeślij trochę tej kiełbasy, co?
A co do indyków, u nas są świetne kiełbasy z indyka, bardzo dobrze przyprawione, chudziutkie, pycha. Zdecydowanie częściej kupuję, niż wędliny z polskiego sklepu (nie pamietam, kiedy ostatnio kupowałam, nawiasem mówiąc).
Stanisławie, żadnej litości! 😀
U mnie dziś zupa porowa ( czy mogę nazywać ją porzanką? ) i ryż z brukselką.
Poza tym dużo zobowiązań i, niestety, naszego bloga poczytuję nieregularnie. O pisaniu już nie wspomnę.
Marialko – [przankę b.lubię natomiast ryżu z brukselką sobie nie wyobrażam. Co to jest i jak smakuje?
A Starą Żabę też ostatnio coś wciąwszy …
Wracam do ściery i mietły.
Uff, zmielone, zmieszane, przyprawione. Prawe ramię mam jak Popeye 😎 Wyszło ze dwa kilo albo i więcej 😯 I jeszcze została surowa wątróbka. Jak tylko zaczęłam ją kroić, oblężyły mnie 3 koty. No to usmażyłam im po plasterku na maśle. jak spróbowałam, to wyżarłam im połowę 😯 Z wierzchu pięknie zrumieniona, w środku różowa, posypana solą i pieprzem była wspaniała, delikatna jak cielęca. No to zostawiłam trochę na jutro dla mnie i kotów, bo nikt inny wątróbki u nas nie chce jeść 🙁 Osobisty ma uraz z dzieciństwa, kiedy musiał jeść wysmażoną do sucha z ryżem na sypko 🙁
To był pilaw, doprawiony na ostro, słodkawa brukselka dobrze łamała smak. No i aspekt praktyczny, nie miałam po drodze szerokiego wyboru warzyw a spieszę do pracy. Mialo więc też być bardzo praktycznie 💡
A skąd Paweł bierze dym do wędzenia?
Ognisko w pokoju trzeba rozpalić, czy co?
Wszyscy dzisiaj zajęci, a ja mam zaplanowaną robotę na jutro, więc teraz opowiem Wam, jak to Poznań wyszedł na imprezie ONZ-towskiej. Pisałam, że knajpy urządziły sobie remonty, ekstra zaopatrzenie, kucharze za każde pieniądze świata, kelnerzy zawodowi i studenci na przyuczeniu, menu jak z Carltona (w dawnych czasach), nowe taksówki i nowe panienki. A co mamy proszę publiki? „Syf i malarię” jak mówią tu i ówdzie. Z wszystkich przygotowań najbardziej przydała się pomoc medyczna, bo Afrykanie przyjechali w sandałach, a kilkaset osób jest już w wieku podwyższonego ryzyka. Mieliśmy więc 2 zawały, jeden stan przedzawałowy, jeden udar niedokrwienny, jeden wyrostek do usunięcia i jeden ząb do wyrwania + kilkadziesiąt przeziębień, katarów i tym podobne. Przepytywany sandałecznik z Kenii dlaczego nie dowiedział się niczego o naszym klimacie powiedział, że dowiadywał się ale nie zdawał sobie sprawy co to jest 30 stopni różnicy temperatur. Stanisław mógłby zjeść przepiórki na grzance i jeszcze batalion znajomych przyprowadzić, a zostałby powitany łzami radości. Goście jedzą tylko zestawy abonamentowe, wielu jest wegetarian, wiele osób żywi się tylko kanapkami cateringowców. Puby puste – studentów odesłano do domów, bywalcy obawiają się tłoku w efekcie obroty najniższe od 6-ciu lat Kilka oficjalnych bankietów nie uratowało sytuacji. Z taksówek nikt z nich nie korzysta. Jeżdą darmowymi autobusami – hotel – centrum kongresowe – hotel albo tramwajami. Taksówkarz skarży się dziennikarzowi „Panie, co to za dziadostwo przyjechało. Wydaje im się, że wszystko za darmo. Jeden chciał do Lubonia (ok 11 km – Pyra) Pokazałem cennik, on kiwnął głową. Zajechaliśmy, a on mi daje 14 złotych Przeliczył sobie za kilometr, pomnożył przez dwa i tyle. Wysiadł, a to przecież druga strefa, za start też jest 6 złotych. Za jedną trzecią ceny pojechał i o dwóch innych kolegach też tak zrobionych słyszałem. Panie. Niech ja ich nie widzę. Studentów wystraszyli i interesu nie ma. Na dziewczynki też nie jeżdżą. Panie, tylko gadają, żeby kopalnie zamykać. A zamknijcie ich wszystkich w diabły”.
Pyro,
to było do przewidzenia, przecież to „dziadostwo” ekologiczne oszczędne jest 🙄 Było popytać w Kioto i gdzie indziej, albo szczyt OPEC zorganizować, ale ci teraz też chyba cienko przędą 🙁
Moja wąrobianka w słoikach pyrkocze w garze z wodą przez najbliższe 1,5 h. Miałam do części dodać ziół prowansalskich i zapomniałam 🙁 Będzie wszystko z majerankiem, 5 słoiczków.
Ale fajnie jest poczytać o taksówkarzach zrobionych przez cudzoziemców a nie odwrotnie 😉
Co do kanadyjskiego szampana to nazwa ta moze byc uzywana do 31.12.2013 na podstawie porozumienia Kanady z EU. Wiele nazw uzywanych przez producentow kanadyjskich a bedacych markami okreslajacymi miejsce produkcji (region) bedzie albo juz zostalo wyeliminowanych. Zobowiazania Kanady do ochrony marek europejskich wynika z umowy zawartej pod auspicjami WTO (Agreement on Trade-Related Aspects of Intellectual Property Rights). Nazwy jak Medoc, Marsala, Burgundy, Malaga, Boreaux i inne musza byc wyeliminowane do konca tego roku. Champagne czy Chablis do konca 2013. Wszystkie wyzej wymienione nazwy i wiele innych znajduje sie na liscie tzw „generic names for wines” i mogla byc uzywana do woli (Trade-marks Act (TMA) w Kanadzie. Obecnie eliminuje sie te nazwy z listy i europejscy producenci beda mogli wystepowac o ich ochrone. To tak gwoli scislosci.
Juz niedlugo „Champagne” bedzie tylko z Szampanii.
To dziadostwo ekologiczne przywyklo, ze dostaja wszystko za darmo. Trudno sie dziwic, ze wieszcza apokalipse bo bez tego skonczylo by sie darmowe zwiedzanie swiata. Szkoda ze Poznan na tym nie zarobil…
yyc – Poznań jako miasto pewnie coś zarobił, bo noclegi, bo podatki od firm obsługujących i władze coś tam rzuciły na 2 nowe karetki , kilka autobusów i tramwajów (inne pożyczyli Niemcy), kilkaset metrów dobrych chodników itp Natomiast przedsiębiorcy, którzy ostro inwestowali licząc na zyski, wyszli jak Zabłocki na mydle. I Poznań jest w tych dniach szary – nie ma prawie młodzieży akademickiej, nie ma imprez, na tych, które zorganizowano są puchy.
No ja wlasnie myslalem o tych przedsiebiorcach bo jak oni zarabiaja to i miasto skorzysta i wszystko sie lepiej kreci…no ale wyszlo jak wyszlo. Przynajmniej reszta swiata, mam nadzieje, skosztowala polskiej kuchni.
Hej,
my tu o wszystkim, tylko nie o dzisiejszym serze 🙁
może przynajmniej popatrzmy, jak on wygląda
http://www.formaggio.it/italiaDOP/castelmagno.htm
Ser, jak ser … Ale, jak to ładnie brzmi:
„crosta: sottile, giallo-rossastra, invecchiando diviene pi? scura e rugosa” 🙂
Nemo – sprawdź co u Puchali. MoŻe chpruje? Ona odzywała się mało ale jednak regularnie.
Pyro,
puchala 10 grudzień 08, 02:35
Zaczęłam przygotowania do świąt – kupiłam kiszoną kapustę.
Stanisław wspomniał o wytrawnym Lambrusco, nie piłem.
A to mi smakuje, powiedziałbym że półwytrawne, pianę ma gęstą jak na dobrym i dobrze nalanym piwie, kolor soku z czarnej porzeczki, można nim robić świetne plamy na białym obrusie.
I kosztuje tylko 20parę złotych!
http://www.cavicchioli.it/en/3m_grasparossaamabile.html
Kupić komu? 😉
Lambrusco, najtańsze wino w niemieckich i amerykańskich supermarketach, „gronowa cola” na pierwsze młodzieńcze rausze 😉 98% ze 160 milionów butelek to lepki syrop z pianką. Porządne lambrusco można jednak znaleźć, jak się wie, gdzie szukać:
http://www.weltwoche.ch/ausgaben/2003-32/artikel-2003-32-tabuzone-lambrusco.html
Antku,
masz dobrego nosa. Grasparossa di Castelvetro DOC ma w wyżej cytowanym artykule dobrą opinię 😎 Tylko te plamy na obrusie…
Nie wiadomo dlaczego w mojej maszynie wpisu Puchali nie ma, dlatego się martwiłam. A Wiedeń milczy. Nie odzywa się Sławek, PaOLOre, Magdalena. Ciekawe, czy pojadą jutro do Pana Lulka. Swoją drogą jak pomyślę o Lulku na śląskich i małopolskich drogach przy tej pogodzie, to doprawdy na trzeźwo trudno o tym myśleć. Chyba, że Pan Lulek doszedł do wniosku, że w towarzystwie mnicha jest dostatecznie chroniony.
Pyro,
ten wpis Puchali jest u Bobika. Zacytowałam, by Cię uspokoić.
Młodzieńcze rausze to ja uzyskiwałem za pomocą np. „Truskawki” z Tarczyna…gdzie mi tam lambrusko było w głowie! 🙂
A o tym co podałem to piszą w „Winach świata”, więc pewnie taką młodzieńczą colą, napojem jakim była „Truskawka” nie jest.
Tak jak ja nie jestem już młodzieńcem.
Szkoda, napiłbym się z kolegami truskaweczki….
Ze trzy lata temu kupiłem ot, tak z ciekawości „napój winopodobny” z kultową naklejką, tą zwaną patykiem pisane. Wystarczyło że powąchałem….leciało jakoś gumą, stara oponą, w sumie warsztatem wulkanizacyjnym. Spróbowałem……smak pewnie miało zbliżony do podłogi w w/w warsztacie….
Wystawiłem na chodnik przy domu, pewnie amator się znalazł bo rano flaszki nie było!
Antku,
moje rausze pochodziły od Mistelli i Lacrima Cristi oraz cherry cordial 😉 Lambrusco upijała i upija się młodzież na „Zachodzie”. Z braku „Truskawki” 🙄
nemo, czy my gdzieś kiedyś nie piłyśmy razem?
Jak byłam ciut starsza to jeszcze Ciociosan, z lodem. Zaraz mi lacrima kapnie.
Mistella i Gamza to był wyższy i droższy stopień wtajemniczenia…
Pamiętam też taką pychotę z zimowiska na Przehybie, 76 rok??, zwaną winem Bankietowym! Była to zwykła alpaga tylko gazowana, zamknięta takim korkiem jak prawdziwe igristoje! Ach, jak sie pięknie po nim siarką….wspominało. A śniegu wtedy było po pachy!
Haneczko 😯
Lacrima DOC, taka prawdziwa spod Wezuwiusza, kosztuje tutaj 16,50 Fr. Chyba się szarpnę i poszukam znajomego smaku…
Ta Lacrima i Mistela musiały długo u nas królować, bo i moje prywatki o wiele wcześniejsze były nimi podlewane.
Teraz już się pożegnam, bo trzeba wcześnie wstać. Zabiegi psie musimy zrobić we dwie, a o 7.00 Młoda musi być już na przystanku. Dobranoc.
Antku,
dziewczynom stawiało się napoje z wyższej półki (jak się chciało wywrzeć wrażenie 😎 ). Poza tym chyba nie potrzebowały takiego sponiewierania jak po alpadze. Dobry i dostępny był też tokaj, ale to dopiero na studiach. Przed maturą kupowało się też Igristoje 🙂 Raz wygrałam nawet zakład, że w przebraniu za ciężarną kupię szampana bez kolejki. Pół klasy ustawiło się w sklepie pomiędzy normalnymi klientami…
Dobranoc, Pyro 🙂
Winko typu alpaga było dyzurnym na rozmaitych rajdach turystycznych.
I wcale nie chodziło sponiewieranie.
Wody w butelkach wtedy nie było!!
A takie droższe to na jakiś prywatkach, sylwestrach…..ewentualnie jak człowiek chciał w kawiarni zaszpanować to zamawiał dwa kieliszki Mistelli.
Zostawię Was we wspomnieniach, rano o 6,30 zaśpiewam sobie..
http://www.youtube.com/watch?v=6T0hzPwwkoU
Dobranoc!
Czy w latach wczesnych 70-tych (koniec 60) nie pijalo sie Gellali i Murtaflaru o ile dobrze je wymawiam. Algierskie i rumunskie. Potem za Gierka to mozna bylo dostac czasem cos ze swiata, tylko ze narod i tak wodczany raczej byl. Szmpany zawsze super slodkie jak oranzada u nas panowaly.
I chyba wino najbardziej znane w Polsce wtedy to Egri bikaver.
Bycze dla mnie stanowczo zbyt wytrawne.
A z patyków Antka robiliśmy grzańce, długo grzane żeby bukiet poszedł wonieć gdzie indziej.
Dobranoc wszystkim 🙂
6.30 piesn o pracy brrr, ja zacznam inaczej, dzien dobry zmartwienia, spalyscie tez dobrze
http://www.youtube.com/watch?v=D4dpfYK8sSI