Ojczyzną pesto jest Liguria
To nie jest wielki region ale za to jak pięknie położony! Góry dochodzą aż do samego morza. Niektóre miejscowości są dzięki temu wręcz odcięte od świata. I bardzo to sobie cenią. Choć wcale nie jestem pewien, czy przed laty, gdy mieszkańcy Cinque Terre podejmowali decyzję o ominięciu ich wiosek przez przebijaną w górach autostradę, przewidywali czym to się skończy. A skończyło się wspaniale. Monterosso, Vernazza , Riomaggiore, Manarola i Corniglia są dziś wspaniale usytuowanymi miejscowościami urlopowymi cieszącymi się wielką popularnością. Mimo, iż niemal w każdym domu jest pensjonat lub hotel, a w co drugim restauracja, bez wcześniejszej rezerwacji nie ma po co tu przyjeżdżać. I właśnie brak dojazdu samochodem jest chyba głównym wabikiem. Auto – jeśli przyjeżdża się na dzień lub dwa – trzeba zostawić na parkingu za górami, a potem pieszo wędrować krętymi stromymi ścieżkami, by po drugiej stronie zobaczyć błękit morza, małe zatoczki, w których cumują rybackie kutry a wokół na różnej wysokości rozlokowane są domy miasteczka. Można tu dopłynąć stateczkiem lub dojechać pociągiem przez tunele wykute w skałach.
Widok od strony morza na miasteczko jak z bajki
Mieszkańcy żyją nie tylko z rybołówstwa i hotelarstwa. Są tu także drzewa oliwne i winnice. Wino z Cinque Terre jest bardzo cenione przez miłośników tego napoju. Piłem je z zachwytem i wielką przyjemnością do ryb z rusztu kupowanych wprost z łodzi i smażonych na oczach publiczności. Tutejsze winnice, tak jak i gaje oliwne, sadzone są na skalistej glebie stromych stoków górskich. Zajmują wąskie półki skalne tworzące tarasowe schody. Wszystkie zwrócone są w stronę słońca czyli w kierunku morza. I to właśnie powoduje, że i winogrona i oliwki dojrzewają w powietrzu przesyconym drobinkami słonej morskiej wody. Dzięki temu mają niepowtarzalny smak. Oliwa liguryjska jest jasnozielona i znacznie delikatniejsza niż oliwy z innych regionów – zwłaszcza tych z południa Włoch. Łagodny smak pozwala pić ją nie obawiając się, że będzie drapać w gardło ostrością niemal papryczką, co charakteryzuje np. oliwy z Abruzzo. W tych dniach, na przełomie listopada i grudnia, wypada szczyt zbiorów oliwek. W większości gajów jest to zbiór ręczny. Oliwę wytłacza się pod własnym ciężarem układając na matach, a te warstwami jedna na drugiej na wysokość ponad dwa i pół metra. Byłem w takiej tradycyjnej olejarni. Cudowny płyn ścieka do ustawionych pod spodem drewnianych bek. Czasem drewniane zbiorniki zastępują stalowe. Ta oliwa to tzw. extra vergine – najlepsza z najlepszych.
Równie doskonałe warunki glebowe i klimatyczne ma w Ligurii bazylia. Jest ona znacznie jaśniejsza (mam na myśli odcień zieleni) niż rosnąca nawet w pobliskiej Toskanii. Delikatne listki zioła rozgniatane w moździerzu z oliwą i świeżymi orzeszkami pinii dają smakowity rezultat – pesto. Pesto genovese to sos słynny w całym smakoszowskim świecie. Liguryjczycy zaś bezbłędnie rozpoznają czy jest on robiony mechanicznie czyli mieszany w mikserze, czy też to najprawdziwszy z prawdziwych, to znaczy rozgniatany ręcznie w moździerzu. Prawdę mówiąc tylko dla samego smaku tego sosu warto odwiedzić Ligurię. Ale jeśli już dotarło się do Santa Margherita, Portofino, Rapallo czy wspomnianego Cinque Terre to radzę spróbować choć dwu innych a wartych grzechu specjałów: pizzy z ziemniakami i capon magro. Ta ostatnia nazwa jest bardzo myląca, bo oznacza chudego kapłona (co jest przecież sprzeczne samo w sobie), a w dodatku kryje się pod nią sałatka rybna z morszczuka, langusty, krewetek, ostryg, jajek na twardo, oliwek, wielu jarzyn i karczochów.
Te wspomnienia z parokrotnych pobytów w różnych częściach Ligurii wywołał podarunek, który niedawno mi wręczono. Jest to solidna, bo pięciolitrowa blaszana bańka z cudownym płynem – oliwą. Właśnie się nią delektuję. Do poniedziałku więc, arrivederci.
Komentarze
Cudowne widoki, jeszcze lepsze jedzenie.
Witam wszystkich. Dla porządku dopisuję się do miłośników chałwy. Oczywiście dobrej i jedzonej w skromnych ilościach, nie więcej niz 150 g jednorazowo. Szykałem kiedyś dobrej chałwy w Kairze. Obeszliśmy suk i wiele sklepów bezskutecznie. Wreszcie znaleźliśmy sklepik spożywczy prowadzony przez Żyda i tam było kilka ofert do wyboru. Posłuchaliśmy rady właściciela przy wyborze i postąpiliśmy chyba słusznia, bo ta kupiona była wspaniała. Do dziś nie rozumiem, dlaczego nie mogliśmy chałwy znaleźć w innych sklepach.
Alicja pewnie dosypia a inni po prostu śpią jeszcze, tymczasem Liguria kusi swoim widokiem. Z Warszawy do Rzymu promocja LOTu. 399 złotych w obie strony, ale trzeba kupić bilet do poniedziałku 1 grudnia. Wylot do 15 marca. Do Ligurii poza promocjami najtaniej chyba z Berlina do Pizy tanimi liniami. Zdjęcie pociąga bardziej niż najbardziej kuszące podobizny potraw.
Oliwę wytłacza się pod własnym ciężarem układając na matach, a te warstwami jedna na drugiej na wysokość ponad dwa i pół metra. Cudowny płyn ścieka do ustawionych pod spodem drewnianych bek. Czasem drewniane zbiorniki zastępują stalowe. Ta oliwa to tzw. extra vergine – najlepsza z najlepszych
———————————————-
Muzeum czy zakład psychiatryczny?
Ale przynajmniej miło, można się trochę pośmiać.
Pozdrowienia
zlewkrwi
Jakby tej oliwy nie wytłaczać,to dobra oliwa jest grzechu warta 🙂
Kiedyś przywieźliśmy jej zapas z wakacji w Toskanii.
A przez całe wakacje uzupełnialiśmy rezerwy u tej samej
babci,którą odkryliśmy na początku pobytu.Babcia wraz
z rodziną mieszkała otoczona gajem oliwnym. Cała rodzina
zajmowała się podukcją oliwy,a babcia była działem sprzedaży.
Przeurocza osoba- na koniec obdarowała nas jescze owocami
z przydomowego ogrodu.
A zdjęcie – piękne i Liguria kusi,oj kusi 🙂
Ani muzeum ani zakład psychiatryczny. Można kupić oliwę extra vergine za mniej więcej 7 EUR za litr z bezimiennej produkcji przemysłowej i za cenę 3-4-5 razy wyzszą od najlepszych producentów z zastrzeżeniem tradycyjnych metod produkcji, w tym i wyciskania. Bywają tez takie pokazy wyciskania dla turystów, którzy sami mogą brać w tym udział. Nie trzeba im płacić – to oni jeszcze dopłacają do swojej pracy, najczęściej w ramach zorhanizowanej imprezy. To samo z winem deptanym nogami.
Szanowny Panie Stanisławie!
1.Stosując metodę opisana przez pana Adamczewskiego nigdy nie otrzyma Pan extra vergine.
2.Znikomy procent butelek etykietowanych jako extra vergine zawiera ten produkt.
3.Przykład
Test1:2005 – 361 próbek- z tego 77 extra vergine
Test2:2007 – 176 próbek – 36 jako extra vergine (19 ok, 10 bardzo dobra, 7 top)
Pozdrawiam
zlewkrwi
Szanowny Panie Zlewiekrwi!
Na naszym rynku dostępna jest oliwa „Olivabio” z oliwek z pierwszego tłoczenia na zimno metodą opisaną przez Gospodarza. Pochodzi z Krety nie Ligurii, ale metodę tę można stosować wszędzie. Na opakowaniach jest informacja o posiadaniu certyfiktau tłoczenia na zimno matami. Gospodarz nie wspomniał tylko, że oliwki przed układaniem na matach rozdrabnia się kamiennymi żarnami.
Pozdrawiam
Stanisław
Alicja aż się obudziła na takie widoki i opisy. Ten obrazek nadaje się pod wzór na pejzaż w wełnie, już to widzę oczyma duszy swojej.
Dzień dobry wszystkim 🙂
Przy okazji – witam Golish przy naszym stole, posuwam się i robię trochę miejsca 🙂
Prawie wszystkich wymiotło, a ja co popatrzę, czy przybył jakiś wpis, to wracam do podziwiania widoku na zdjęciu. I tęsknie do takich widoków na żywo.
Wybaczcie moją nadaktywność, ale zaraz idę na bardzo długie posiedzenie, więc piszę na zapas. Przede wszystkim witam Alicję, która skończyła dosypianie. Ale nie zrobiła dziasiaj żadnego zdjęcia, a człowiek się rozpaskudził i głodny pięknych widoków z apetytem pobudzonym przez Pana Piotra.
Nie mam czasu na dłuższe wywody, ale na temat oliwy mam zdanie podobne, jak zlewkrwi. Podobnie jak z winem, piękna etykietka nie zawsze zgadza się z rzeczywistą zawartością butelki. Określenie „extra vergine” wywodzi się z czasów, kiedy aby wycisnąć wszystek olej z oliwki trzeba było proces wyciskania (przy pomocy prasy napędzanej ludzką lub zwierzęcą siłą) powtarzać 3 razy, przy czym za drugim i trzecim razem lano gorącą wodę dla polepszenia ekstrakcji. Dzisiejsze nowoczesne maszyny wyciskają wszystko za pierwszym razem i na zimno tj. nie powyżej 27 °C (taki przepis). Jakość oliwy zależy w pierwszym rzędzie od sposobu zbioru i szybkości dostarczenia oliwek do wyciśnięcia. Im bardziej dojrzałe oliwki, tym więcej oliwy , ale i gorsza jakość i trwałość (więcej kwasu). Najlepsza w smaku i jakości jest oliwa z oliwek jeszcze zielonych, zrywanych ręcznie, nieuszkodzonych i wyciśniętych najpóźniej 3 dni po zbiorze w nowoczesnej prasie z kamiennym młynem i centryfugą. Im mniejszy kontakt zmielonych oliwek z tlenem, tym mniejsza oksydacja i lepszy smak. Najlepsza oliwa w moim życiu pochodziła wprost z frantoio na Sycylii, gdzie okoliczni chłopi przywożą swoje świeżo zebrane oliwki i osobiście pilnują wytłaczania, bo to oliwa dla nich, a nie na handel. Za wytłaczanie nie płacą pieniędzmi, tylko częścią oliwy, którą pracownicy wytłaczarni sprzedają nalewając do 5-litrowych butli w obecności klienta. Cena – 7 euro za litr.
Pesto uwielbiam, w dowolnej postaci (przemysłowo-słoikowe wersje też 😉 ).
Sama czasem robię sosy pestopodobne… Dobrze wychodziły w najbardziej na północ położonym mieście włoskim (czyli bawarskim Monaco 😉 ) – bo składniki były stosunkowo niedrogie i gwarantowaniej jakości; dochody zaś godne…
Stanisławie,
dzisiaj jeszcze ciemno, ale wczoraj o 10 rano, kiedy chmury na chwile się rozeszły i nagle pokazało się słońce, trzasnęłam fotkę sprzed domu na Collins Bay.
Podobno dzisiaj ma być zawierucha 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_6134.jpg
O procesach wytłoku oliwy wiem tyle, co obiegowe opinie (sprzeczne), toteż nie otwieram dzioba. Za to używam olivę ekstra dziewiczą do sałatkowych dressingów i nie tylko 🙂
Oczywiście zgadzam się, że często etykiety oszukują, a jakość oliwy jest bardzo zróżnicowana. Obecnie extra vergine to nie oliwa z pierwszego tłoczenia, tylko oliwa tłoczona na zimno bez użycia środków chemicznych rozpuszczających oliwę, która bez tego pozostałaby w wytłoczynach. Ale extra vergine musi być wolna od wad smakowych (sprawdzanie organoleptyczne) i nie przekraczać kwasowości 0,8, jeśli dobrze pamiętam.
Natomiast nie zgadzam się, że opisana metoda nie jest już w ogóle stosowana i nie można przy jej użyciu uzyskać oliwy extra vergine. Ewentualnie mogę uznać, że miejsca, gdzie się tę metodę stosuje, są swojego rodzaju muzeami.
Dzisiaj piękny dzień. Byłam już dwukrotnie na mini spacerku i zaraz idę po raz kolejny, Kiedy patrzę na widoki Ligurii, to jestem prawie chora z zawiści – o, chciałabym tam być! A gdybym była? To nic, tylko lektyka i 4 silnych niewolników. Piotrze, proszę zamknąć oczy i zatkać uszy, bo Pyra będzie pisała herezje i jeszcze Cię, nie daj Boże, jakaś apopleksja trafi. Otóż bardzo lubię pesto, a piniole u nas nie zawsze bywają i są drogie, a wiadomo: Pyra, jak to Pyra, skąpi. No i wymyśliła zamiast pinioli podpieczone w piekarniku poczciwe fistaszki. To naprawdę nieźle wychodzi. Nie jest to klasyczne pesto ale prawie.
Nikt mnie nie bije? To zabieram psa i wychodzę.
nemo ja te oliwe znam. W akademiku mieszkala z nami dziewczyna z Sycylii i jej rodzice mieli gaj oliwny. Przyjechali ja odwiedzic i przywiezli taki 5 litrowy baniaczek oliwy. Moj ty Boze jakie to bylo dobre….
Dzień dobry, w temacie pesto mam niestety niewiele do powiedzenia. Parę razy była wersja ze słoika. Niczego sobie. A patent Pyry spróbuję zastosować przy najbliższej okazji.
Jeżeli chodzi o oliwę z pierwszego tłoczenia to w dużej części przypadków pewnie jest tak samo jak z naszym olejem rzepakowym. Ten reklamowany jako olej z pierwszego tłoczenia jest takowym chyba tylko na etykiecie. Ludzie pragną zdrowo się odżywiać to przemysł chce im to zapewnić. Zaczyna się to przeważnie od marketingu (opakowanie, przaśna szara etykietka, itp), niestety niektórzy na tym kończą.
Oczywiście nie neguję tego, o czym pisze Gospodarz. Chodzi mi o to, że z perspektywy klienta stojącego przed półką w sklepie mamy małe możliwości, aby zweryfikować producenta i jego metody.
Pesto z fistaszkami 😯
To może być niegłupie, muszę kiedy spróbować…
A obrazek cudny!
Wśród naszych żelaznych rezerw domowych staramy się zawsze
mieć co najmniej 2 słoiki pesto – genovese i siciliano.To sycylijskie
z dodatkiem czerwonych pomidorów używamy też do ryb i ryżu.
Znakomicie się sprawdza !
Nirrod,
Ja mieszkałem 2 lata w akademiku w Oliwie!
Ten akademik był całkiem znośny. Nie mieszkała tam (o ile wiem) żadna dziewczyna z Sycylii ale na 10 półpięter 9 było zamieszkałych przez dziewczyny z Polski. A na tym dziesiątym, na samej górze my….
AndrzejuSz., to raczej nie byłeś tłoczony na zimno 😉
Mieszkanie na najwyższym piętrze akademika miało tę złą stronę, że ciepła woda nie miała siły tam dochodzić. Moźna było brać zimny prysznic albo chodzić na niższe piętra. Obie metody były stosowane.
Eech, rozmarzyłem się , wracam do roboty.
Nie byłem Haneczko, raczej nie byłem.
tak go rozgrzalo, to mieszkanie w Oliwie, ze az na polnoc uciekl w ramach ochlody 😉
Panie Piotrze!!!
Ślinka cieknie nie tylko z powodu opisu pesto, ale również po spojrzeniu na zdjęcie. Zostałem trafiony w samo serce. Jako żeglarz i miłośnik Morza Śródziemnego uwięziony przez złe zimowe miesiące w Polsce poczułem ten wilgotny, słonawy podmuch. Dziękuję.
Wszystkim zachwyconym i cierpiącym z powodu pięknych widoków podam, że Liguria, a Cinque Terre w szczególności, miewa bardzo brzydką pogode i bardzo silne burze lubiące zaskakiwać wędrowców w połowie drogi między miasteczkami i stacjami kolejowymi 🙁
Uf – to kamień z serca nam spadł. Już nie musimy lecieć natychmiast
Ligurii korzystając z promocji LOT ! Możemy jeszcze trcohę zostać
w Warszawie,gdzie dzisiaj piękne słońce i błękitne niebo 🙂
..natychmiast DO Ligurri (oczywiście)
To Alicja może wykonać dwa pejzaże, słoneczny i burzowy 🙂
Zdecydowanie wolę taki, jak widać na wyżej zamieszconym zdjęciu.
Gospodarzu, skąd (zródłowo) to zdjęcie? Przydałaby mi się większa fotka… a odczucie było natychmiastowe, co do tego pejzażu.
Wiki
Od poniedziałku w Poznaniu splendor, honor i wielki świat, tudzież horror dla mieszkańców – światowy szcyt klimatyczny. !70 delegacji rządowych najwyższego szczebla, Sekretarz Generalny ONZ itd itp – a Prezydent Najjaśniejszwej RP wybierA SIę DO jAPONII I kOREI W TYM CZASIE. Premier prosił, żeby był gospodarzem i reprezentował nasz kraj, a Tusk zajmie się szczytem w Brukseli. Odpowiedż – wizyta u cesarza Japonii zbyt ważna, do Poznania p. Prezydent wpadnie na 1 dzień przed końcem obrad – i – poleci do Brukseli. Tusk zarabia na koronę cierniową , a p LK na czapkę Stańczyka (tamten jednak miał sporo oleju w głowie)
Catering na terenach targowych, gdzie obrady wygrała restauracja Adria, Sheraton będzie karmił 2,5 tys osaób dziennie, Jest taki brak kucharzy na ojkres szczytu, że aby zrobić galowy obiad na 500 osób w Muzeum Narodowym Sheraton ściąga swoją załogę z Warszawy. Inne dobre restauracje mają rezerwacje na 12 dni – m.in Bażanciarnia Belgów, Holendrów i Brytyjczyków – normalna karta dan liczy ca 200 pozycji, na ten okres – 600 ; codzienne zaopatrzenie piwnicy z winami 700 butelek, na szczyt 3000. M.inprzewidują pierś bażanta z nadzieniem kasztanowym i sosie ze smardzów. I tak w każdej liczącej się knajpie – Brovaria oferuje m,in roladki z prosięcia z kurkami, przepiórki faszerowane kremem jałowcowym na grzankach itp – reszty nie zapamiętałam, A córcia zastanawia się kto z bliżej szkoły mieszkających nauczycieli przyjął by ją na noclegi. Miasto w centrum praktycznie zamknięte. Dostawy towarów tylko nocą. Przejazd zakazany – tylko komunikacja miejska. Tereny obrad chronione przez siły ONZ. Uczestników 8 tys, sił porządkowych i bezpieczeństwa ponad 20 tys. A do tego specyfika miasta, które ma dwie )dwie) osiowe ulice równoległe i po jednej osiowej w dzielnicach. Jak nie zwariujemy, to cud.
Dzięki, nemo
A propos, mam w Picassie zalinkowaną Twoją picassę jako ulubioną, wczoraj mój przyjaciel oglądał tam zdjęcia i przy okazji Twoje, kazał powiedzieć „temu Kapitanowi”, że przepiękne zdjęcia.
No dobrze,to na ten weekend :
* Liguria odpada,bo brzydka pogoda i burze ( mimo,że pięknie)
* Poznań odpada,bo szczyt klimatyczny (ale podają bażanta z
nadzieniem kasztanowym)
* Oliwa odpada, bo ciepła woda nie dochodzi na 10 piętro…..
( chociaż organy w katedrze pięknie grają )
A zatem zostajemy w domu i robimy makaron z pesto,
a poza tym wyobrażamy sobie smak przepiórki z kremem
jałowcowym na grzankach……
Pyro, ty się ciesz, żeś na uboczu! Zresztą zawsze możesz zwiać do mnie, na wieś. Klimat jest, szczytów brak, siły miejscowe 😀
Macie jakieś pomysły jak zrobić ten krem jałowcowy? Jeżeli jest on użyty do faszerowania przepiórek to konsystencję musi mieć dość zwięzłą.
Pyro, utrudnienia rzecz miejska, a splendor ogromny zostanie na długo.
Oliwa z etykietą „extra vergine” i koniec nic nie mówi. Może być gorsza od dawnej tłoczonej na zimno po raz drugi a nawet trzeci starymi metodami. Albo zna się producenta, albo wybiera z oznaczeniami DOP lub IGP. Analogicznie do wina. A w Helsinkach jeden z podwładnych mojego dziecka (informatyk – Włoch z Apulii) 2-3 razy w roku jeździ w rodzinne strony i z rodzinnej wytwórni przywozi 5-ciolitrowe pękate butle z oliwą. Butle zwrotne. Oliwa rewelacyjna – cena poniżej 50% hipermarketowej. Zamówienia zbiera tylko od przyjaciół i widać, że cenia nie jest komercyjna. Aha, sprawdziłem cenę kretyńskiej (przeprasza, kreteńskiej) oliwy tłoczonej matami po rozdrobnieniu kamiennymi żarnami. 0,5 litra kosztuje 89 złotych.
Jestem w dobrym humorze, bo nadspodziewanie szybko wróciłem z doskonałego kabaretu. Powiecie, że w żałobie nie wypada, ale mnie tam wezwały obowiązki słuzbowe. Po powrocie jeszcze udało się obejrzeć zdjęcie Zatoki z ośnieżoną okolicą. Druty są nadal, ale na to jest rada. Myślę, że można się ich pozbyć w ciągu 10 minut, tylko wtedy zdjęcie nie będzie autentyczne. Ja mimo wszuystko z pary zdjęć marokańskich druty wyklonowałem. Nie wiem, czy eksperymentować z fistaszkami, czy kupić słoikowe. Niektóre sosy słoikowe w Marksie i Engelsie (przepraszam Marksie i Spencerze) bywają jadalne. A teraz wybywam życząc wszystkim potraw na dobrej oliwie.
PS Teraz praktycznie nie ma oliwy tłoczonej na zimno innej niż extra vergine. Ta, która po tłoczeniu na zimno nie spełnia wymogów normy extra vergine, jest używana do celów przemysłowych lub jest rafinowana tak samo jak oliwa z wytłoków. Do rafinowania dodaje się trochę tej sprzed rafinacji, żeby miała trochę zapachu i jakiegokolwiek smaku, bo czysta rafinowana jest ich pozbawiona. Ale to ta rafinowana najlepiej nadaje się do smażenia. EV do smażenia raczej nie powinno się używać.
Wysyłam za szybko, jak mawia łotr, ale przed wyjściem muszę wyjaśnić, że Marksie i Engelsie nie ma żadnych aluzji. Dla żartu tak w rodzinie ten ulubiony sklep kiedyś nazwaliśmy.
ja chcę do ciepłych krajów
ja chcę na plażę!
:::
a póki co, w Olsztynie świeci słońce
a zaledwie kilka dni temu było tak
http://picasaweb.google.pl/Brzuchomoowca/WidokZOkna#
ASzyszu, przebiegłam szybko w myśli całą Oliwę i nie znalazłam tam akademika 10 piętrowego. Może za szybko biegłam….. Czy jeśli zwolnię, powiesz, gdzie był ten akademik?
Moja wiedza o imprezie pochodzi z dzisiejszej GW – wyd miejscowe. Reporterzy przepytali hotelarzy, gastronomików, taksówkarzy – i panienki z agencji towarzyskich. pAMIęTACIE „jUTRO ZACZYNA SIę TU SEZON…”? nO WłAśNIE. nIE TYLKO DO RESTAURACJI śCIąGNIęTO POSIłKI – DO BURDELI TAKOż. „tOWAR” TYLKO 1-EJ KLASY, PONOć ZDROWY I dobrze wyszkolony. Rozmawiali z taksiarzem, który takie punkty obsłuje, z panienkami też rozmawiali. Ma zamiar ten pan w 10 dni zarobić na prywatną operację i urlop nad M.Śródziemnym.
Jeszcze Danuśka myśl pewną natchnęła. Czy w Pyrogrodzie outsider gotowy pokryć koszty potrawy nadzianej kremem jałowcowym byłby obsłużony czy też te dania tylko dla akredytowanych i zarejestrowanych?
Dzien dobry!
No to sie wpasowalam tematycznie, bo zjadlam wlasnie bulke z mozarella i pesto, wyciagnietym ze sloika, do ktorego go uprzednio wlozyla moja wloska kolezanka Beatrice 🙂
Kawa i rogalik byly juz austriackie w pelni.
Weekend niebawem czas zaczac!
Stanisławie, nie wiem czy outsider będzie w stanie się tam dopchać 😉
Ja tak w ogóle jestem ciekawy, czy goście będą zamawiali i jedli za swoje pieniądze, czy też będzie to budżet tych wszystkich szacownych instytucji, które ich tam delegowały. W tym drugim wariancie outsiderowi nie daję żadnych szans 😉
pawle na to pytanie moge ci ze spokojem odpowiedziec. Na koszt instytucji.
Pawle Szwajcarzy produkuja cala mase kremow jalowcowych ale do ciala…
ale: podsmazyc na masle 4 posiekane szalotki, dodac 1 lyzke stolowa jalowca i „flambieren” toto z 4 cl ginu, dolac 1/4 smietany, przyprawic sola pieprze i tymiankiem, zmiksowac i przetrzec przez sitko.
Morąg, dziękuję bardzo. Dam znać jak wyszło.
Nirrod, też mi się tak wydawało. Chyba zabraknie tych przepiórek w całej Wielkopolsce a i przewidziane w planie zaopatrzenia ilości wina uważam za zdecydowanie zbyt skromne 😉
W ogóle możliwość najedzenia się na cudzy rachunek wyzwala w ludziach najgorsze instynkty. Obserwowałem kiedyś uczestników dużej konferencji w czasie przerwy obiadowej. Catering był organizowany przez znany hotel i był na najwyższym poziomie. Ludzie po prostu z obłędem w oczach rzucili się do jedzenia. Wyglądało to jak wyścig do koryta na czas. Z talerzy się wysypywało ale ładowanie trwało dalej 😉
Brzuchu, masz bardzo ładny widok z okna. Co za przestrzeń, a w tych barwach taki nostalgiczny…
Danuśka, Krycha
To były półpiętra w tym akademiku. Wychodzi na to, że mieszkaliśmy na czwartym piętrze, bo parter to przecież też piętro.
Mimo to ciepła woda miała trudności z wzniesieniem się nad poziom.
Akademiki były na Polanki
Wszystko zalezy od sposobu w jaki instytucja placi. Jesli na podstawie deklaracji, to sie beda obzerac, natomiast jesli taki delegat dostaje dniowke, to beda jesc mniej, szukac darmowych posilkow itp. a dniowke wsadza do kieszeni.
Szkoda, że nie mamy blogowego delegata na szczycie.
Brzucho byłby dobry. On dużo może. I rozkosze z uczuciem opisuje.
Albo Iżyk. Iżyku, mocno mi ciebie brakuje 🙁
Uff, jeśli myśli biegną zbyt szybko, umysł nie nadąża.
Te akademiki istnieją do dzisiaj. Nawet je remontują. Pobliskie instytuty też po remoncie, obok postawili nowe budynki (prawo i nauki społeczne). Zaczynają ogradzać teren o wdzięcznej nazwie „Bałtycki Kampus Oliwa”. A stołówkę zlikwidowano, teraz tam Centrum Kultury Akademickiej (?) lub coś z podobną nazwą. I problemów z wodą już nie ma …..
Brzucho,
ładne widoki! Czego narzekasz, zima kalendarzowa za trzy tygodnie z groszem! Zachciewa mu się ciepłych… do Kanady przyjedz, to zobaczysz, co znaczy zima! Starzy bywalcy pamiętają moją ostatnią, zesniegiem do połowy kwietnia – i to jakim sniegiem! Oraz mrozem w porywach do -20 i jeszcze trochę.
(Alicja w tym roku kombinuje wyjazd do ciepłych krajów pod koniec stycznia, podładować baterie)
Brzucho
Jakaś znajoma optyka w twoich zdjęciach . Mam wrażenie że patrzyłem przez tę samą dziurkę 🙂
Misiu
dokładnie ta sama 🙂
ściągnąlem sobie z netu instrukcje obsługi rury
bez pośpiechu bawię się
Alicjo
czy ja narzekam?
widokiem przecież chwalę się bezczelnie
zza okien takie widoki są naprawdę ładne i przyjemne
a że chciałoby się popluskać w ciepłym morzu
trudno nie pomarzyć
Alicjo, zdjęcie jest z archiwum działu foto „Polityki”.
e tam zerzli z gugla: images
moze teraz?
http://cache.virtualtourist.com/1095323-Monterosso_al_Mare_Cinque_Terre-Liguria.jpg
Piotrze,
sciągnęłam powiększone z wiki. Cos mnie jakby natchnęło. Zima… może coś wykombinować? 😉
Alicjo,
tu są ładne kolory:
http://www.hotelmiro.net/rapallo/
Na dole strony, trzecie w górnym rzędzie, nakliknąć, to się powiększy (slideshow)
Może być takie (dla moich potrzeb bardziej)
http://alicja.homelinux.com/news/800px-Italy.Cinque.Terre.Manarola.2.jpg
Albo takie, ze szczegółami do oglądania:
http://alicja.homelinux.com/news/Italy.Cinque.Terre.Manarola.2.jpg
Nemo,
zanotowałam, dzięki.
Zdaje się, że się do czegoś niechcący zobowiązałam? 😯
Jakby co, Gospodarza wina! Wodzi na pokuszenie…
Pyry po obiedzie. Była ta zaginiona grochówka i tosty z żytniego chleba z czosnkiem. Teraz jest już Ania, więc ja złażę z maszyny. Może mój komputer da się uruchomić.
Przepraszam, że ja ciągle o tej oliwie ale przypomniało mi się, że oprócz dwóch metod opisanych przeze mnie o 12:14 byla jeszcze trzecia:
Najpierw zachodzilo się na niższe piętra a potem trzeba było wziąć zimny prysznic. Inaczej trudno było zasnąć…
Póki co, działa. Jak długo? Nie wiadomo.
Oto raport z Thanksgiving dinner:
zupa-krem z jakichs egzotycznyvh grzybow z groszkiem ptysiowym, indyk pieczony z owocami, szynka w miodowej glazurze, ziemniaki pieczone, puree ze slodkich ziemniakow, fasolka szparagowa, salatka ogolnowarzywna, sos zurawinowy, szarlotka, tort kawowo-orzechowy.
Plus stosowne napitki.
Nie, ja nie wykonalam tego wszystkiego sama (czesciowo tylko), jadlam tez bardzo umiarkowanie dlatego mam sie dobrze….
ASzyszu,
zimna woda zdrowia doda 😉
Zimna woda? … Przed, po, czy zamiast?
4433 <—?
Zapytaj ASzysza 🙂
Chyba dla ochłody? 😉
Pyra wspomniala o pesto z fistaszkami; ja zastepuje piniowe orzeszki nerkowcami – efekt bardzo bliski wersji oryginalnej!
Nerkowce? Cashew? Też to widzę…
http://www.interia.tv/rozrywka/ciekawostki,,,,1217814
takiego znalazlem, ale pesto mozna ugonic
U mnie dziś kolacja na 5 osób, po koncercie w szkole muzycznej. Dziecko grało trio Haydna, kawałek a la ungarese, ogniście i ostro, z dobrym skrzypkiem z dredami i cichutką wiolonczelą. Aplauz był wielki i zasłużony, zwłaszcza w obliczu zamordowanego uprzednio Chopina i Vivaldiego po tamilsku 😉
Na kolację była zupa z dyni potimarron z grzaneczkami i olejem dyniowym. Następnie befsztyki z polędwicy wołowej z sosem z zielonego pieprzu, koniaku i śmietanki, filety z żabnicy w tym samym stylu, ziemniaki pieczone z oliwą, czosnkiem, rozmarynem, sałata. Na deser panna cotta z syropem klonowym. Do picia cidre i wódka (Osobisty i Chrzestna strzelili po kielonku 😯 ) Teraz młodzi odprowadzają Chrzestną na pociąg do stolicy, Osobisty zmywa, a ja odpoczywam.
Coś takiego grali:
http://www.youtube.com/watch?v=APZTQezpB-I
….a ja eksperymentuję czasami z mieszanką orzechów włoskich i ziarna słonecznika.
Też się sprawdza!
A wracając do chałwy, pamiętam taką wedlowską w metalowych puszkach. Bardzo dobrze wyjadało się ją widelcem!
Dla mnie smak już nigdy póżniej nie odtworzony.
Misiu,
znasz człowieka?
http://picasaweb.google.pl/antekglina/DlaMisia#
Widziałem kilka razy. Wydał książkę z fotografiami. Zdjęcia ładne tylko wydawca zatrudnił nie tego co trzeba grafika , który odwalił robotę…
Jaruta na sąsiednim blogu napisała:
Prawidłowo kochany miś wygląda po jakimś czasie dość żałośnie – ucho naderwane, jedno oczko wypadło, łapka już 2 razy przyszywana, a stale obcałowywany i śliniony łebek, nieco wyliniały.
Ciekawe skąd Ona to wie?
a czemu o okularach nie wspomniala?
moze Cie ze szkoly pamieta?
Do obcałowywania i ślinienia okulary z łepka sie zdejmuje…
Zdjęć na tej mini wystawie ze 40 sztuk, nawet fotki z powietrza.
Latający Węgier?
Ty też Misiek takie robisz, więc dlaczego on ma wystawę?
Że nie latasz??
A co będzie 3 grudnia w Arsenale???
Hm, z tymi delegacjami sprawa skomplikowana. Prawdopodobnie za wszystko płaci w tym przypadku organizator. Bo to impreza, na którą chyba składają się państwa uczestniczące, albo ONZ. Akurat sie tym specjalnie nie interesowałem. W każdym razie organizatorzy mają budżet, w ramach którego muszą zorganizować i zabezpieczyć obrady, spanie i jedzenie. Może być tak, że za siebie płacą akredytowani dziennikarze i inni dopuszczeni, choć nie zaproszeni. Może byc jednak, że dla dziennikarzy akredytowanych są limity – iluś na kraj i ktoś tam ustala, kto to dostanie, to i dziennikarze mogą ewentualnie spać i jeść na koszt organizatora. Inaczej na skromnych zlotach związanych ze szkoleniami związanymi z funduszami unijnymi. Tam się je na koszt organizatora w ramach „wsparcia technicznego”, ale to wsparcie obciąża fundusze przyznane prze Unię. Pozdrawiam Wszystkich Dziękiczyniących.
Wam to dobrze.
Pan mąż wstawiał po sąsiedzku okna za bezdurno i wyszły z tego dwie ogromne kury. Szarpaliśmy je wspólnymi siłami na kawałki. Piersi z jednej w marynatę na niedzielę, reszta w porcjach do zamrażarki na liczne rosoły. Kto to widział, żeby luźno łażące ptaszydła były tak wielkie i tłuste 😯
Haneczko, ja widziałem! 🙂
nemo – już kiedyś pisałam, że to folkowy kawałek 😉
A dziecię grywa jeszcze na puzonie? 😀
Antek, a kroiłeś?!
Pojechałam dzisiaj opisać źrebaki (tak w ramach urlopu, niby nie mam co robić), śnieg już tylko po krzakach i w lesie, słoneczko świeci, na oko przedwiośnie a nie listopad. Niestety jutro mają być ulewy, możliwe, bo właśnie przymrozek i gwiazdy szalone na niebie, a tu z reguły po pięknej nocy pada deszcz.
Ciekawostka ornitologiczna, szpaki latają po polach w najlepsze, a kuma widziała dzisiaj trzy żurawie – jeszcze nie odleciały, czy przyleciały na przeszpiegi? Żurawie w ogóle już się tak rozbisurmaniły, że potrafią kilkanaście metrów od człowieka zażerać się owsem – łapią wiechę w dziób i ściągają całe ziarno, zostaje takie obsmyczone wspomnienie – nie warto kosić
Poszłam popatrzeć, tutaj ani kawałka gwiazdy 🙁
właściwie to dlaczego żurawi się nie je? Jedzą to samo co cietrzewie i głuszce, to i mięso powinno być podobne. Rozumiem, nie jeść bociana, bo to symbol i w ogóle chroniony, ale te – też chronione – żurawie rozmnażają się bez pamięci i po polach łażą stadami, po kilkadziesiąt sztuk a nawet i po więcej, i żrą jak szarańcza. Te śliczne, niewinne sarenki też potrafią zjeść – koło mnie trzy chmary sarenek, po kilkanaście sztuk, przez bezśnieżną zime wtrząchnęły 90 ha rzepaku, wygryzły do korzonków, już nie odbił. A za szkody sarenek odszkodowania nie ma. Za jelenie i dziki jest, a za sarenki nie.
Gdyby sarenka miała urodę hieny nikt by się nad nią nie litowal.
Czy mięso z sarenki pasącej się na wysokonawożonym i pryskanym rzepaku jest ekologiczne?
Dzisiaj urodziny mojego brata. Od tego dnia można było u nas w domu zaczynać jeść zimowe zapasy, znaczy kompoty i inne dobrótki
Haneczko, ja też widziałam i jadywałam
Żabo, a jak się odróżnia młodego pana jelenia od młodego pana sarny? Panie też chyba podobne. U nas grasują na pewno sarny, bo jeleniego byka nigdy tu nie widziałam. Wyglądają bardzo ekologicznie.
Generalne jelenie są dużo większe, a potem mają inne rogi :))
Stara Żabo z 32:41
No własnie… nie ma sprawiedliwości, hienę choćby co tam niech trafi, a sarenka jest taka piękna.
Wszystkiego dobrego Bratu w dniu urodzin, Stara Żabo!
U mnie dopiero wczesny wieczór – nogi na biurku, lampka wina, muzyka … całkiem niezle.
Brat w Oregonie, u niego popołudnie, gdzies polazł, nagrałam mu życzenia,
Idę spać, dobrej nocy życzę
Dobranoc śpioszkom, u mnie wczesny wieczór, a w Oregonie 3 godziny poza mną.
🙂
http://cnews.canoe.ca/CNEWS/Canada/2008/11/28/7566991-cp.html
Dziecko na kursie, pies jeszcze śpi.
Żurawi się nie je, bo mają mięso suche, żylaste i niesmaczne. Tak twierdzili partyzanci, a oni specjalnie nie wybrzydzali. Pyra nabyła wielkiego kurczaka i będzie go piekła po bożemu, w piekarniku, natartego ziołami, polewanego mieszaniną masła i oleju ale nie nadziewanego. Starczy na dzisiaj i na jutro. Chodził ostatnio za mną taki pachnący, rumiany kurczak Onemu ptakowi odetnę tylko szyję, skrzydła i kuper które to części dołożę do 6 skrzydełek i ugotuję Radziowi, też na 2-3 dni. Do kurczaka brukselka z masłem. Przewidziany był jeszcze muskat mołdawski ale Pyry go wczoraj wypiły w charakterze napoju chłodzącego. Był średni, chyba trochę za młody z nutką goryczki. Tak czy owak został wypity.
Żaba się ze mnie nabija ❗ MŁODE, MAŁE czym się różnią.
Dzień dobry (ale mokry), pośpijcie sobie jeszcze trochę 🙂
Pyra czujna jak żuraw, już na posterunku.
Młodsza kiedyś odpoczywa czy zapomniała, jak to się robi?
Haneczko – Młoda szarpie, bo straciła godziny nadliczbowe ( sama oddała licząc na zajęcia za forsę z UE, z czego nic nie wyszło), a za coś musimy się utrzymać. W planie bieżący remont mieszkania itp. Wszyscy to znamy. Totek nie daję wygranych, tzn nie daje się wygrać, no jednym słowem nie m,a co na niego liczyć.
Z przykrością informuję, że Pyrowy komputer jednak padł, a właściwie padła ta stara karta graficzna. Z trudem daje się uruchomić, a w 5 minut potem nadaje komunikat, żeby wyłączyć, bo całość padnie. Pyra więc może korzystać tylko z ustrojstwa Ani – czyli pisać, kiedy Dziecka nie ma. Dzisiaj od obiadu do poniedziałku biorę więc urlop blogowy/
Pyro,
zjawisko pod tytułem „urlop blogowy” nie istnieje w przyrodzie, Młodsza udostępni chociaż na chwilę.
Nasze poznańskie pyry z Bolesława Chrobrego postanowiły sie pobrać, to znaczy wziąć ślub, po paru latach życia „na wiaderku”. 27 grudnia. Wujostwo sie nie wybiera, bo nie da sie rozerwać na wszystkie strony. Oto Młode:
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Poznan/01.Agnieszka%20i%20Bartek.jpg
Jej, strasznie fajne Młode Alicjo. Niech im tak zostanie 🙂
Obejrzałam zdjęcia ze Zjazdu II i łezka mi sie zakręciła… hej, Banda! po Nowym Roku planujemy kolejny!
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Zjazd-2008/
Alicjo piękny dzień, dzień urodzin Pyry (70-tka) i imieniny mojej Mamy – Janiny. Dobra Psiapsiólka byłaby na ślubie u Młodych i wpadła na toast do Pyry, O!
Do Andrzeja J. Też zgubiłam ten list. Po południu spróbuję bydlę uruchomić i na nowo odczytać tę kartę graficzną
🙂
PYRO
Wszystkiego najlepszego!!!!!!!!!!!
Alicjo, przecież to nie3 dzisiaj tylko w dniu ślubu Młodych poznańskich
Psiakość… dlaczego w takim razie ja mam odznaczoną w kalendarzu Pyrę na 27 grudnia?!
Pyro, wierz mi, bym wpadła, gdybym mogła, bo bardzo Młodych lubię i z Agnieszka co rusz pogadujemy, to taka moja córka, której nigdy nie miałam. Ślub będzie w Drawsku. A do Pyry wiadomo – wpadam na golonkę, tradycja 🙂
Na pewno nie ominę, tym bardziej, ze po drodze zawsze. Zadanie domowe – zastanawiać sie nad III Zjazdem, po Nowym Roku burza mózgów. Nie wymyślać terminów – wrzesień. Jak tradycja, to tradycja. Wrzesień nas nie zawiódł, prawda?
O… widzicie? Zmyliło mnie. Teraz załapałam. Chyba spie na jedno oko czy co?!
No to dobrze mam odznaczone w kalendarzu 🙂
Szanowna i Szlachetna Pyro, z okazji tak donioslej rocznicy przyjmij zyczenia zdrowia, zdrowia i pomyslnosci w wszystkich Ci dostepnych dziedzinach zycia. Dorota i Dagny
BNo i co narobiłaś zaspana Alicjo? Morąg się załapała na „mylny błąd” Czy ty myślisz, że ja daM RADę JUBILEUSZ OBCHODZIć 28 DNI? nIE TO ZDROWIE
to tfu, tfu przez lewe ramie, niedoczytalam
Pyro…
nie bój nic, my za Ciebie możemy i cały miesiąc obchodzić!
Ale do rzeczy… z tego Cinque może wyjść albo coś całkiem-całkiem, albo kicz. Ja tu sobie na boku (od wczoraj) rozważam i zabiorę się za to. Bardzo ciężko jest oddać w wełnie światło i świetlistość taką, jak widać w morzu z tego zdjęcia, dlatego mowię o kiczu….
Jedwab… albo wiskozowe włóczki, to je to, świetliste.
Jerz powiada, że za dużo sczegółów. No przecież to zdjęcie to ma być inspiracja, a nie szczegóły!
czy niejaki rysberlin idzie dzisiaj na wieczor i szalenstwo andrzejkowe na Tegel ?? Rysiu Rysiu odwezwij sie!!!!!!!!!!!!
A nasi panowie Andrzejowie jak spedzaja ta noc?
pod kluczem
dla Alicji w celu inspiracji:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Tkactwo#
Haneczko, młode małe sarny ma na bokach cętki (białe kropki, wygląda jakby słońce przez liście na niego świeciło) a młode małe jelenia nie ma tak wyraźnych, bardziej płowe, ale też ma. Znajomi leśnicy zapytani o różnice, odpowiadają: – no, przecież to widać, większe jest i inne.
Proponuję zacząć obchody Urodzin Pyry już teraz i ciągnąc je przez najbliższy miesiąc, w końcu czy mamy jakiś godniejszy pomysł?
PYRO! Wszystkiego najlepszego po raz pierwszy!
pod kluczem? tylko nie sluchajcie rammsteinu, bo to jeszcze w dodatku grupa prawicowa
Ooo, to jak tak samo tłumaczę panu mężowi co chwast, a co nie chwast 😀 A on i tak zawsze mi coś dobrego przekopie.
Sławek – Ty, Artysto, bawisz się kolorem, a Alicji fryzura dębem staje. Miej litość.
Stara Żabo – a jakby tak miejscowe Koło Łowieckie odstrzeliło kilka sztuk tych saren, to może zaczęłyby unikać tego terenu? Zwierz ma niezłe wyczucie niebezpieczeństwa.
Suche i żylaste można ugotować, w końcu za mojego dzieciństwa jadało się stare koguty, zdatne były jedynie na rosół, ale dlaczego niesmaczne? Toć to je same dobre rzeczy, że o żurawinie nie wspomnę (czy żuraw rzeczywiście je to to?). Jeżeli partyzanci tego nie jedli, to rzeczywiście musi być niezjadliwe
Haneczko, jeszcze podstawowa różnica, :), sarna ma cewki a jeleń badyle i to mówi samo za siebie
I jeszcze jeleń ma kwiat, a sarna nie ma. Za to ma lusterko 😉
nemo, jak zwykle wie 🙂 jelen, to ten z kwiatkiem, a ta w kusej kiecce i z lusterkiem, toc sarenka
No to teraz jestem cała mądra.
Cewkę od badyla odróżniam bez wysiłku. Kwiaty i lusterka też mam opanowane. W czymś rysunkowym byl jeleń z kwiatkiem na rogu, oczywiście nie pamiętam w czym.
W dzieciństwie byłam przekonana, że jeleń to mąż sarny, a szczur jest samcem myszy 😯
Haneczko, ten kwiatek jest na końcowym rogu jelenia czyli na d… 😉
Ja zaś byłam przekonana, że koń i krowa to para. Moja D. też była tego zdania. Może dlatego tak dobrze dogadujemy się dzisiaj? 😯
Marialko 😆
Haneczko,
sarna ma tam lusterko, gdzie jeleń ma kwiat 😉
Nemo, litości 😆 WIEM! Skojarzyło mi się tylko luźno 😆
Majaczy mi, że w Rumcajsie.
Nasz zwariowany psiak znowu zwiał Młodej na spacerze. Trzykrotnie obiegł lasek, parę razy całe osiedle, biegał obszczekując samochody (jezdnią, a jak?) usiadł przed drzwiami bloku, na widok Pani znowu zwiał, wreszcie pozwolił się schwytać obcemu. I to jest dla mnie zagadka. Nigdy nie pozwala chwycić się żadnej z nas, bliżej jak na metr nie pozwoli podejść, a do obcych i owszem,. bez strachu i chętnie. Zabiję tego psa kiedyś w amoku.Ot, co. Oczywiście włosek mu z łebka nie spadł i teraz śpi w swoim łóżeczku. Psiajucha.
Spokojnie…
mnie tam nic nie staje (fryzura), proporcje rozrysowuję w rozumie, powoli przeniosę na papierek i kratkę… a potem wprawimy biedne rączki w ruch. Rączki są zawodowo skrzywione, więc nie spodziewajcie się maratonów. Na piechotkę chodzimy. Powolutku.
Sławek podesłał same kicze 🙂
no i widze, ze jest klopot, z jeleniem wszystko sie zgadza, ale gdyby sarenka miala lusterko, tam gdzie nemo proponuje, to przeciez jelen z kwiatkiem by sie nie wyglupial, ida Andrzejki, odpuscie
Kupiłam sobie kiedyś niedużą książeczkę o zwierzynie. Są tam tropy, także bobkowe no i te wszystkie cewki, kwiaty, badyle. Skrótowe to bardzo, ale chodzimy z nią (zwłaszcza w ziemie) i próbujemy czytać śnieg.
Alicjo, owszem, ale to sa kicze cielece, wiec zostalismy w kuchni 🙂
O cholera!
To ja jeszcze nie wymieniłam zdjęć w galerii knitart?!
Wygląda na to, ze mam dużo do roboty… 🙁
Zima przede mną 🙂
Sławku, jeleń by się jak najbardziej wygłupiał 😉
Haneczko, oczywiscie, stad jelen i tak jest fajnie
Jelenie też mają lustra, nie tylko sarny i daniele
pogoda paskudna, wieje dużo bardziej niż we wszystkich prognozach (sprawdzam ze trzy i wyciągam średnią a i tak się nie zgadza z tym co na dworze). Nie wypuściłam częśći koni na dwór, bo na samą myśl, że wieczorem będę stać na wietrze i zapraszać je na kolację to mi się odechciało. A one w stajni nie wiedzą czemu stoją i pewnie są wściekłe. Robię przerwę, zjeżdżąm po owies.
niektore Daniele, to nawet szable tez maja, ale zabieraja je tylko na wystawy
Ręce mi opadły…
zdaje sie, ze dawno nie zaglądałam na moja autorska stronę. Żałosne! 😯
http://alicja.homelinux.com/knitart/
Przyrzekam poprawę (zdjęcia).
Ale teraz mi w głowie Liguria.
http://alicja.homelinux.com/news/Skany_dziewiarskie/
trochę lepsze… powiedzmy 😉
Lustra, kwiaty… Towarzystwu brakuje tylko salonów.
W czwartek byliśmy na zakupach. Co krok to salon albo świat. Fryzur, komputerów, łazienek i czego tam jeszcze. Wyobraźnia nam ruszyła i bawiliśmy się w wojnę światów z salonami 😀
Sami popatrzcie… przez 2 lata (ponad) bywania na tym blogu nie spotkała mnie taka przykrość … idę popłakać do kącika 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Akceptacja.jpg
No ale trzeba było unikać zamieszcania dwóch sznureczków w jednym wpisie 🙂
Naraziłaś się Jego Łotrowskiej Mości. Walnij mu trzy sznurki, niech żuje.
Powoli kończę pracę. Do domuuu!!!
Haneczka w pracy?
Składam wyrazy….
Andrzeju J. – czy możesz powtórzyć jak i gdzie mogę danew technioczne znaleźć? Wiem, że pisałeś w poaździerniku ale ja teraz nie pamiętam, a boję się tym truposzem manewrować, żeby mi całkiem nie wysiadł. Nie złość się na mnie proszę.
Komu sie chce przebić przez te archiwa, to zapraszam… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Work/
… i radzę się trzymać numerów, a nie a, b, c – bo to jest taka rzecz w robocie, przy obrabianiu i powtarza się.
Pyro zaraz wznosze toast z okazji Twojego swieta.
jeszcze chwile to potrwa, bo wlasnie zaczynam przygotowywac tatara z lososia. Rybka jeszcze dzis plumkala w wodach tutejszego akwenu nie przypuszczajac zapewne jaki ja zaszczyt wieczorem spotka. Na ekranie elektronicznej wagi ukazalo się 6,5kg. Ponizej na blacie lezala jedna jedyna rybka. Bez jaj tzn. ikry. Przepiekny kawalek ryby o jaskrawym ciemno rozowym zabarwienieu przeznaczony na wieczorny posilek odkroilem z najlepszej bez wloknistej i bez osciowej czesci. Wsadzilem do chlodziarki by dodatkowo skruszyc tkanki. Wyglada przepieknie. Noz naostrzylem na drobnoziarnistej oselce. Ostrze uzyskalo wlasciwosci brzytwy. Zyczynam skrobanie.
Ktokolwiek ma ochote na przekaske proszę dac znac. Zeskrobie dodatkowa porcje.
indywidualne przyprawianie dozwolone
Johnny…
teleportować możesz?! Ja w szlafroczku jeszcze, ale zara się ogarnę i gotowam! Jerzor na rowerku… może zdąży?
Jelenie mają lustra, ale nie tak mocno odblaskowe jak sarny 😉 I jeszcze zasłaniają je kwiatem.
U mnie dziś pogoda cesarska, byłam na rowerze. Odebrałam boczek wędzony do jedzenia na surowo, prawie 2 kilo chudego i pięknie pachnącego dymem. Rzeźnik był nieobecny, nadal nie wiem, gdzie są nogi mojej świnki. Osobisty był z „naszym” Geologiem w jaskini. Wrócili głodni, więc zjedliśmy „podwieczorek” – zupę z dyni (znowu) i ciasto francuskie z jabłkami. Na deser – cieniutko krojony boczek 😉 Geolog jedzie zaraz na nocny dyżur w domu starców, a panienka w ślad za nim do stolicy godzinę później.
Pani Dorotko,
puzon już nieaktualny, zabrakło motywacji 🙁 Na szczęście był tylko wypożyczony.
nemo…
nie torturuj tym boczkiem, tylko rzuc na stół!
Alicjo,
ten boczek jest pięknie oddzielony od skóry, mmm…
boczek w liesingu, puzon na rowerze, teleportacja, chyba piwa dokupie i zaczne cierpiec wstepnie
nemo jaki by nie byl to i tak nie zamienie swiezego losocia na kawalek zadymionej swini
😆
Johnny,
ja Ci wierzę, ale cieszę się z tego co mam 🙂 Swinka jednak była szczęśliwa i taplała się w ekologicznym błotku na hali z widokiem na Eiger, a szczęśliwego i tak świeżego łososia, że odważyłabym się jeść na surowo, w mojej okolicy nie uświadczysz 🙁 Wczorajsza żabnica była jednak niczego sobie.
Johnny, cos knujesz?
Pyro!
Moj komputer -> Panel sterowania -> System -> Sprzęt -> Menadżer urządzeń -> Karty graficzne.
Przepraszam nie było mnie. 🙂
nemo
a miala swinka takie wspaniale widoki i skonczyla w kominie ;(
nic nie knuje slawku.
wlasnie odstawilem naczynie w ktorym wymieszalem uskrobane na puszysto miesko. ponadto znalazlo sie tam zoltko bez otaczajacej blony. gruboziarnista sol + czarny pieprz + oliva.
no tak, ale to juz historia.
jeszcze niczym nie popijalem. szkoda mi jest pozbyc sie tak wspanialego smaku.
Johnny prosze mnie troche zostawic na jutro wieczorem, a dzisiaj bede zjadala jedzonok przygotowane dla dlegacji z Polski, widzicie jak to sie odwrocilo
na tym balu nad balami takim co sie pamieta latami, Alicja Ty nie spisz to jak dotre do domu to Ci opowiem,
nikt z niemieckich znajomych nie chcial pojsc : 1.bo bilet na metro kosztuje, 2. sw. Andrzej co to znowu za barbarzynsko-katolickie zwyczaje, to samo bylo jak opowiadalam o wszystkich swietych a jak zobaczyli zdjecia to raptem sie okazalo, ze to ladny zwyczaj
Nemo,
jak ja Cię ścierą za to „mmm”, to zobaczysz! Mówiłam, żeby nie torturować?!
morag,
o waszej godzinie bardzo póznej ja mam wczesny wieczór, więc śmiało zdawaj sprawę.
Idę pożreć jakiegos śledzia… (lepiej zeżreć, niz byc zeżartym!)
– donosze uprzejmie, ze wlasnie ogolilam sobie nogi ale tylko do kolan jak bohaterka ksiazki Kundery, „bo w tym wieku sie juz nie oplaca”
morag…
jestem i owszem wiekowa, ale nie widzę sensu w goleniu nóg powyżej kolan 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_6121.jpg
Andrzejki powiadacie!
każda okazja jest dobra aby się napić
więc u mnie dziś oblewanie sofy
(musiałem kupić do czytania, bo w wannie nie da rdy czytać grubszych książek)
a do oblewania zrobię kolację
sandacza gotowanego w buraczanym barszczu
ziemniaczki z masełkiem
zielony groszek
i tartą marchewkę z jogurtem i chrzanem
przedtem podam andruty z wędzoną rybą
a potem sery, sery, sery
wino, whisky, wódeczka
jak się świeczka sama wywróci, to niech wróży, co mi tam
Morag, a odkad do kolan?
Kundera nie jest nieomylny, wazne, zeby jedwab nie haczyl,
zamykam, uf, ale sie nie narobilem
No ja tu przykłady na sobie robię, że tak powiem (z malinowym szlafrokiem od Alsy), a niektórzy wierzą Kunderze. Cholera z wami!
Alicjo, wysłałam do Ciebie maila – chyba że zginie po drodze 🙂
własny przykład mocniej przemawia 🙂
emi,
dziękuję 🙂
Właśnie spoglądam. Zajadając pysznego śledzia po kaszubsku. Artyści tez muszą się pożywiać od czasu do czasu!
Jerzor wrócił z rowerku bardzo zmarzniety, dostał gorącej herbatki, a teraz sledzika i wino. Cały szczęśliwy siedzi przed swoim komputerem.
emi…
czy Ty mnie nie podpuszczasz z tym „italia1” ?! To jest wysoka poprzeczka, tak jak mówiłam, wyjdzie coś pięknego, albo kicz.
To mi się na pierwszy rzut skojarzyło z Salvatore Dali.
Nie gapcie sie tak… no, cos w tym jest z Salvatore!!!
http://alicja.homelinux.com/news/italia1.jpg
Brzuchu,
Twoja kolacja kolorystycznie bardzo wyuzdana, aż się obrazka prosi 😉
Wiecie, że ode mnie do Ligurii jest tak daleko jak z Warszawy do Łeby? 😯 Tylko 6 godzin jazdy autem i już jest morze 😎 Osobisty właśnie zapodał terminy urlopów na 2009. Najbliższy – ostatni tydzień kwietnia i pierwszy tydzień maja, w sam raz na riwierę w kwiatach. Może tym razem nie będzie burzy na Cinque Terre? I do Carrary by się zajrzało… Tam też strasznie lało ostatnim razem, a po serpentynach między kamieniołomami spływały potoki barwy mleka…
Alicjo, spokojnie, po prostu wierzę w Twoje możliwości 😎
Nemo,
napraszasz się znowu o ścierę przez łeb, to masz! Nie gadaj o tych marmurach!
ale kolory są na wszystkich niesamowite, prawda ? aż łapki swędzą żeby przerobić to pędzlowo lub drutowo 😉
No to licznik bije! Już niedługo Urodziny Pyry!
Wiwat! Niech nam żyje! 🙂
emi,
jak wyżej – pewnych rzeczy nie da się przerobić – swiatło i takie mgły, tego nie da sie namalować wełną, która ma swoje wymagania. Wełna jest kolorystycznie „płaska”. Konkretne kolory, pomimo wielu odcieni – ale wyżej d… nie podskoczysz. Mgła w wełnie?! O, to jest wyzwanie!
No dobra! Na razie rozrysowuję Cinque… w rozumie, bo próbuję to sobie zgrać z formatem drutów. Będę was informować o postępach. O ile nastapią 😉
dzisiaj wróżymy … 🙂 … obżarta jestem jak mops … 🙁 … jutro post … 🙂 … co wy nogi golicie? … się depiluje … 🙂
moze to Ci Alicjo ulatwi?:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/ItaliaIDali#5274164845151160434
Andrzeju J. Tam wyżej jest mój apel do Ciebie, a urodziny mam za miesiądc, to Alicji się poplątało. Zdążysz wypić.
Portofino to też Liguria
http://martkassz.wrzuta.pl/audio/3DHfZwTUFc/slawa_przybylska_-_milosc_w_portofino
Ludzie,
andrzejki chyba dopiero jutro?!
ale wróży się z nocy 29 na 30 listopada … 🙂
Jolinku,
kompletnie zapomniałam 😯
No, ale podobno wróżą sobie tylko panny (ewentualnie z odzysku) 😉
Ostatnie andrzejki obchodziłam w 1979 🙁
nemo ja tylko przypominam bo może ktoś by chciał skorzystać … 🙂 ..ja wolę nic nie wiedzieć … lepsze są niespodzianki … 😀
no i dorsze
Pyro!
Zapewniam Cię, że licznik otwarty o godz. 20:09 bije prawidłowo! 🙂
A na apel odpowiedziałem o godz. 18:13
Mój serdeczny przyjaciel Andrzej.
http://alicja.homelinux.com/news/Obiadek/01.W%20tle%20klimaty.%20Krakowskie.jpg
O naszych Andrzejach to nie powiem… jest ich kilku 🙂
Szykuja się wielkie andrzejki!
Dopiero mogłem zajrzeć na chwilę. Wypiliśmy toast za zdrowie Pyry. Wszystkiego najlepszego i nowego komputera.
O, już po północy – to Andrzejom wszystkiego najlepszego! 😀
Andrzejki to nie tylko wróżby, w niektórych rejonach kraju wierzono, że w tą noc schodzą na ziemię dusze potępieńców. W celu ich odstraszenia rozpalano niewielkie ogniska. Wszystkiego co dobre, Andrzejom życzę.
Andrzejom – wszystkiego NAJ !
Niechaj gwiazda pomyslnosci nigdy Andrzejom nie wygasnie i tutaj do wyboru mlody supertalent do podziwiania
http://v.mcomet.com/detail/3559664/
albo poprostu skromne zyczenia stu lat
http://de.youtube.com/watch?v=–LBI2PLjc0
Oczywiscie przepraszam Wszystkich za naduzycie tego blogu.
Andrzejom
aby żyło się im dostatnio i wesoło
..w zdrowiu!
Za zdrowie Andrzejów!
Wściekły wilk
10 ml wódki czystej, 10 ml soku malinowego, tabasco
Do kieliszka wlać wódkę, dodać sok malinowy, w końcu 3 krople tabasco. Wymieszać. Wypić jednym haustem.
Jabłkowita
45 ml tequili, 15 ml soku z limonki, 15 ml soku z jabłek, plasterek jabłka, lód
Do shakera wrzucić lód, wlać soki i tequilę. Wstrząsać 5 sekund. Przecedzić do szklanki i ozdobić jabłkiem.
Prawy sierpowy
45 ml tequili, 15 ml wódki czystej, 15 ml ginu, 120 ml soku z pomarańczy
Wsypać więcej niż pól szklanki lodu i wlać sok z pomarańczy. Dolać wódkę, gin i tequilę. Wymieszać.
I już po toaście. Teraz można zająć się wróżbami.
Zwariowaliście?!
U mnie niedzielny szampan (no… nadużycie, takie igristoje…) do łóżka zaraz serwuję!
Wściekłe wilki…
🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_6151.jpg
Lepszy wściekły wilk niż wściekły solenizant, że nikt o nim nie myśli i nie wznosi! A tu proszę: są toasty na wielu kontynentach. I to nawet od świtu.
… i to szampanem! Kanadyjczycy swietnie wybrnęli z tego zarezerwowanego dla szampana słowa, zauważcie – „canadian champagne” 😉
Nawiasem mówiąc, najtańszy (7$ z drobnymi) a prawdziwy Moet czy Dom Perignon (ponad 2 stówy) to swoje kosztuje. I powiem wam, że tu sie płaci za etykiete i nazwę, nie za smak.
Zdrowie Andrzejów!!!
… o, a teraz dopiero zauważyłam, jak pasuje nazwa tego kanadyjskiego po dzisiejsze toasty 🙂
Idę pomęczyć Jerzora. A co!
Dzionek piekny, słoneczko, nawałnice nas omijają.
ANDRZEJOM – tradycyjnie : zdrowia , szczęścia, pomyślności w domu, w pracy i w miłości!
Udały się nam Andrzeje, niech udadzą się i Andrzejkowe obchody.
Aby było czym godnie uczcić naszych Przyjaciół, Pyry zrobiły pierwszą w sezonie miodóqwkę cytrynową. To trunek uniwersalny : rozwesela, rozgrzewa, leczy, cieszy!
Więz ANRZEJE – PYRY OBYDWIE UCZCZą GODNIE.
Panie Piotrze,
Nasze dzieci wolaja na podobny napitek SZARLOTKA (prosto z Polski), a robi sie na zubrowce z dodatkiem soku jablkowego.
Zdrowie Pyry i Andrzejow!
A tak apropos slonia, do czego uzywacie pesto??? Ja jestem uboga w te tajemna wiedze wiec uzywam tylko do makaronow i do zeberek na BBQ.
Tuska
Właśnie przeczytałam,, że największa tegoroczna biała trufla włoska poszła na aukcji za 200 tys zielonych. Miała 1 kg 80 g. Ubiegłoroczna rekordzistka miała 1,5 kg i została sprzedana temu samemu nabywcy za 330 tysięcy. Cena wywoławcza kg nie schodziła na aukcji poniżej 3 tys euro. Więc cena zapłacona przez Morąg to małe piwo.
To ja idę pomęczyć Jerzora, jeszcze jeden raz. A co!
Lena,
pesto do posmarowania kromuchy – doskonałe!
… no i wtedy na kromuchę z pesto plasterki pomidora , sery różne i tak dalej, co tam w duszy gra, bazylia w listkach, żeby ładnie wyglądało, a i tak smakuje pesto. Dodam, że pesto bez czosnku to nie jest pesto. Bez parmezanu – też.
Sławkowi nostalgicznie… 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_2463.jpg
Andrzejom wszystkiego i w dostatecznych ilościach 😀
Wojciechu z Przytoka!!!
Pamietasz zamknięte na kłódkę jezioro?! Wpadnij czasem, powspominamy 😉
Ależ mnie nostalgicznie wzięło….
http://alicja.homelinux.com/news/img_2489.jpg
Dla niewtajemniczonych – wstalismy z Wojtkiem najwcześniej i chcieliśmy na to molo sobie pójść, i pogadać – a tam brama i kłódka 😯
I nie dało sie obejść, bo jakieś siatki i druty kolczaste. Rozumiecie to?!
Bo ja nie. Taki piękny poranek zmarnowany.
Andrzejom – zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń- czegokolwiek by dotyczyły, a wraz z życzeniami http://pl.youtube.com/watch?v=JKCwcCMAnxg&feature=related 🙂
Ja życzę konkretnie: Andrzejowi Jerzemu i Andrzejowi Szyszkiewiczowi pięknego wieczoru w cieple i miłym towarzystwie, z głową wolną od codziennej prozy, duchem pogodnym i swobodnym, w miarę potrzeby wspartym trunkiem jakim szlachetnym. Niech Wam się darzy!
Jeśli są tu jeszcze inni Andrzeje, to niech się ujawnią 😎
U mnie pogoda cesarska z halnym w wysokich górach, a za mną 5-godzinny marsz na rakietach śnieżnych, 3 h pod górę, 2 h w dół. Ledwo żyję 😯 Na obiad na śniegu: chleb, skiłłądź litewski, ser owczy z Pagu (paszki syr – poezja ), ogórek kiszony, jabłko, herbata ziołowa, mandarynka, czekolada. Na podwieczorek zupa z porów i reszta ciasta z jabłkami. Osobisty chce jeszcze kolacji. Zobaczy się. Najpierw się wykąpię w soli iwonickiej, a potem może dam radę dowlec się do kuchni 🙄
Jakby się miało okazać, że któryś Andrzej to majowy Bobola, to życzeń i tak nie odwołam 😉
nemo..
no, Andrzej Jerz odwołuje się do boboli, ale dał sie ugłaskac i życzenia przyjmuje. Łaskawca, psiakość 😉
Zdrowie naszych Andrzejów!
Oh, Alicjo! nemo!Jesteście moim natchnieniem!
Dziękuję! 🙂
a.j.
smaż, gotuj, zmywaj, pierz? 😯 Dobrze, że mój Osobisty nie jest artystą i właśnie zmywa 😉 Chyba mu powiem, że jest moją muzą 😎
Zjadłam zupę i ciasto i już mi lepiej. Do wanny leci woda, dopiję herbatkę i się zanurzę…
Ja nie bardzo w tych wannach. Tracę dech i prawie umieram.
Idę odwoływać te o muzie, bo sobie na rowerek pojechał, a mnie smutno około południa, samam jest!
Właśnie pozmywałem! 😉 A co?
Alicjo, na smutek, tandem.
http://video.msn.com/video.aspx?mkt=en-gb&vid=f657b22a-9600-4960-b39e-1ee09d724e1b
yurekphila…
🙂
Ja sie na to nie piszę 🙂
Znowu musiałam odmrażać tego tam… moze jakieś opłaty powinnam pobierać?!
Dobry wieczór Blogowisku!
Andrzejom, wielu życiowych radości!!
ASzyszu urżnij sobie kawałek powiewu ze sznurkiem, praktycznie bardziej będzie, nie umknie za szybko!
http://picasaweb.google.pl/antekglina/PowiewLuksusu#5274509416929769762
Powiew świeżutki, wczoraj zakupiony w sklepie firmowym w Łochowie.
Kto zgadnie czym jest powiew w dobie kryzysu??
Nie sądziłem że jest aż tak źle….nie sądziłem….
Było przypomnieć wcześniej o Andrzejkowych wróżbach, siedzieliśmy cały sobotni wieczór bezwróżebnie! Laliśmy, owszem, ale nie wosk i pławiliśmy się w luksusie, a można było buty przestawiać, jabłka poobierać albo gąsiora do chałupy wpuścić!
Alicjo, każdy sposób na zarabianie jest dobry
Antku.
czy to jest boczek bez skóry?
Wykąpałam się i wygrzałam w ciepłej wodzie, jeszcze sobie strzelę szklankę magnezu i będę jak nowa 😉
W tzw. międzyczasie Osobisty nastawił ziemniaki w mundurkach. Będą do śledzika i serka.
Toast za zdrowie Andrzejów!
buziaki Andrzejom i zdrowia życzę …:)
No to, w andrzejowe imieniny; ja, też Andrzej ( tylko nomen omen Bobola), wznoszę toast za dzisiejszych solenizantów; tych, którzy pierwsi zostali powołani! 🙂
Sto lat! Sto lat! …!
Ja juz mogę toasty… zdrowie naszych Andrzejów!
A szampana niedzielnego do łóżka tośmy wcześniej obrócili z naJerzonym.
Zaraz zadzwonie do szwagra – Andrzej, jakby nie było!
A szwagrów w domu ni ma 😯
Nemo, boczek to od święta będzie a na codzień będę powiewał wędzoną słoniną!
Widzicie zagranico! Słonina luksusem….
O! Pojechaliśmy specjalnie przez Wyszków aby przejechać się nową obwodnicą miasta. Obyśmy wszystkie takie drogi mieli….powiało drogowym luksusem. Już niedługo tak będzie od samej Warszawy,całe 55km luksusu.
Drodzy współwyznawcy,
Dziękuję za te wszystkie serdeczności. Swiętowałem dzisiaj od rana.
Najpierw sprzątałem tam gdzie to ja sprzątam bo strasznie bylo naświnione. Potem zmlęłem kawałek niezbyt kruchej pieczeni i zrobiłem nadzienie do pierogów. Potem przez dwie godziny byłem w stajni i wywoziłem taczkami gnój – na dworzu zrobiło się już ciemno. Po powrocie ze stajni okazało się, że ciasto na pierogi było już gotowe. Nie pozostało więc nic innego niż nagotować pierogów, natrzeć marchwi z jabłkiem, zrobić skwarek i przyrumienionej cebulki i zjeść to wszystko z przyjemnością. Na dodatek w miłym towarzystwie.
Urżnąć sobie nic mi się nie udało, choć kciuk lewej ręki był przez chwilę w niebezpieczeństwie podczas krojenia boczku w małą kostkę. Niestety, nie były to Mościbrody – żaden luksus.
Po tych wszystkich życzeniach tak szczodrze tu serwowanych nie pozostaje mi nic innego jak być zdrowym i żeby mi się darzyło. A niech tam – gdie nasze nie propadało!
Pójdę poszukać szlachetnego trunku i strzelę sobie lufę. Czego i Wam wszystkim życzę..
Zdrowie Andrzejów! Dereniówką…
😳 ze tak pozno
laduje lufe
Andrzejow
____________
Z D R O W K O
____________
huu
___________
😎
1555
Andrzeju Szyszu! Twoje zdrowie!
My tu dopiero rozpoczynamy z Jerzem… szampan łóżkowy dawno wywietrzał. Bardzo nam sie podoba to, dedykuję wszystkim Andrzejom (i Andrzejom Jerzym) :
http://www.youtube.com/watch?v=xujYAWqyp-4
Dziękuję jaknajgoręcej! 🙂
No, no, jeszcze takich motylków nie widziałem, chciałoby się być Pinkertonem …
Nie te lata … 🙁
Te lata,
andrzeju.jerzy, te lata! I nigdy nie poddawaj wątpliwosciom tego, pamietaj! Serdeczne uściski !
😉
Witajcie Andrzeje i nie tylko,
Wszystkim Andrzejom życzę wszystkiego najsmaczniejszego!!!
Antek, od kiedy ta obwodnica działa?
2 lub 3 tygodnie temu jeszcze nie była otwarta i na dolocie do Wyszkowa stałem w korku przez ponad godzinę.
Pawle,
jak pamiętam to zupełnie niedawno, ze dwa tygodnie?
Teraz nie postoisz, więc zachowaj w pamięci tę przestaną w korku ostatnią godzinę.
Byś miał co wnukom opowiadać! 😉
obawiam sie ze jak wnuki dorosna do kierownicy to z lezka w oku wspominac beda opowiesci dziadka o staniu w korku t y l k o godzine
😐