Zgadnij co gotujemy?(109)
Sezon łowiecki w toku. Grzmią dubeltówki sztucery. Czasem łupem pada zwierzyna a czasem i sam myśliwy. Sięgnąłem więc po „Praktyczną kuchnię myśliwską” pióra dr Grzegorza Russaka, który jest dla mnie wyrocznią w tych sprawach. Za czasów gdy był on dyrektorem Domu Polonii w Pułtusku w „Karmazynowej” i „Malinowej” (tak nazywają się dwie restauracje w zamku pułtuskim) podawano najlepszą dziczyznę w tej części Europy. Russak teraz ogranicza się do wykładów w Wyższej Szkole Humanistycznej więc i ja ograniczam się do lektury jego książki, z której zaczerpnę dzisiejsze pytania.
1. Narogi – co to takiego?
2. Od wieków myśliwi po polowaniu i wypatroszeniu dzików przyrządzają smażone na rozgrzanym tłuszczu z cebulką, solą i pieprzem pokrojone w plasterki klejnoty. Z jakiej części zwierzyny jest ta potrawa?
3. Który władca był twórcą urzędów łowieckich i podstaw prawa łowieckiego w Polsce?
Kto pierwszy przyśle na adres internet@polityka.com.pl prawidłowe odpowiedzi na wszystkie pytania ten otrzyma wydaną przed paroma tygodniami książkę Franciszka Banaszewskiego „Łowy cena wyboru” przeznaczoną dla myśliwych i ich gotujących przyjaciół. Podane w niej przepisy są bardzo smakowite. Czekam więc na odpowiedzi.
Komentarze
Poproszę o przepisy na potrawy z myśliwych. Równie zabawne jak klejnoty z dzika.
Bardzo odważni to myśliwi, co dziczyznę jedzą przed zbadaniem na obecność trychin i innej brucelozy 🙁
morąg, na zwykłych targowiskach w okresie mojego dziecinstwa to widywałam, znaczy śledzia o cholewę i to nie były oficerki a zwykłe juchtowe buty, czasem filce obszyte skórą – niegdyś bardzo popularne, nosili je tez np tramwajarze
obecnie myśliwi jedzą, jak już, to tylko wątrobę, bo tam bankowo nie ma włośnia, ale to nie „klejnoty”, czyli pytanie nieco niedokładne, bo co innego od wieków a co innego teraz.
Kazimierz Wielki oglądał się za łosiami, Jagiełło za żubrami…
– no przeciez Ty Zabo nie zylas przed wojna
Sluchajcie, nie zeby mi sie od samego rana kojarzylo co nie co, ale to drugie pytanie to chyba nieprzyzwoite
Morag,
te „klejnoty” u dzików chyba niejadalne 🙄 Z myśliwymi nigdy nie wiadomo…
tez sobie nie wybrazam, zeby to bylo jadalne, ale wszystkie podroby ida na narogi, ale ja juz tam mam, zupe ogonowa tez kiedys podejzewalam o dziwne pochodzenie i myslalam jacy ci ludzie biedni zeby z tego zupe wygotowywac (wiek lat 14-tu)
czy ja moge prosic o drugi zestaw pytan?
nemo dziekuje ze przepisy
teraz juz wiem jak sie toto myje 😆
Morag, ja sądzę, że nieprzyzwoite klejnoty występują u ludzi. Zwierzęta z założenia nie są nieprzyzwoite, chociaż
bywają wyjątki.
co do jadalności jąder dzika, opinie są różne. Np wśród mikstur podawanych Ludwikowi XIV (niestety, nie wiem na co) jest i taka:
„proszek z wysuszonych ropuch, utarte oko żmiii, utarte jądra dzika, odchody lisa, mocz kota, napar z karczochów oraz pieprz turecki”. W kuchni chińskiej jądra dzika występują jako szczególny smakołyk w drogich restauracjach obok kobry w trzech smakach i szczurów bambusowych (?).
to jest dla mnie ogromne zaskoczenie Stanislawie. na jakiej podstawie mozna okreslic ze palce nie sa nieprzyzwoite? albo takie nogi. sa przyzwoite tylko w dol od kolan?
morag_u juz odpalam. i jada konie /przyzwoite/ po betonie
nie ide do pracy, szukam i trafiam na takie watki
Pytamy :: Czy to prawda że sex w małżeństwie jest nudny?
– [ Diese Seite übersetzen ]
im patelnia starsza tym lepszy sos tak rzecze obi wan kenboy … a pozamałżeńskim? mniej więcej taka jak pomiędzy polowaniem na dzika a świniobiciem! …
pytamy.pl/question/czy-to-prawda-e-sex-w-ma-e-stwie-jest-nudny/2 – 54k – Im Cache – Ähnliche Seiten
Stanisławie,
sam piszesz, że utarte, a nie w plasterkach 😉
Aby fuzja dobrze trafiała, a rany były zawsze śmiertelne, należy lufę nabić żmiją, albo co najmniej padalcem, zatkać na 2 dni, a potem wystrzelić 😯
Rany!!!
Swieta sie zblizaja, a Adwent jeszcze wczesniej a tu takie zabojcze tematy panuja.
A ja spokojnie jak zwykle, kawa, rogalik…
Dobrego dnia dla wszystkich!
Czy Gang oprócz scyzoryków posiada też lornetki ?
do dzieła 🙂 zanim spłonie
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,5989709,Zgubiona_przez_astronautke_torba_okraza_Ziemie.html
Ja się tak nie bawię 🙁 O jedzeniu ma być, a nie o zwracaniu 🙁
Kurczaczek niewinny w marynacie spoczywa. Proszę mi nie szturchać wyobraźni, bo mi klejnotami niejadalnie obrośnie.
z tym sledziem o buta, to tez pewnie po to zeby go zabic
dzien dobry
No, właśnie, torba! Lata nad Ontario, a wiec słusznie przestrzegałam Alicję, by pilnowała słoja z kapustą 😯 Strzeż się torebki, Alicjo!
Moja kapusta pieni się po wierzchu, chyba już kiśnie z nudów…
nemo,
może ona (taka pustka znaczy) pieni się ze złości?
Być może w Chinach podają w plasterkach. Z drugiej strony z innych składników miksture paru też wolałbym nie próbować. A co do nieprzyzwoitości, to jest to kwestia obyczajowości. Naruszanie obyczajów zwierząt też jest nieprzyzwoite, aczkolwiek rzadziej dotyczy to spraw uznanych za nieprzyzwoite wśród ludzi. Oczywiście to, co było nieprzyzwoite dla mojej babci, może być śmiesznie banalne w wielu środowiskach.
Nigdy nie słyszałem o waleniu śledziem o but; niby po co?
Natomiast czytałem kiedyś o zwyczaju dawnych wędkarzy; zabijaniu świeżo złowionego węgorza o obcas uniesionego bucika towarzyszącej pani. Podobno często, mimo woli lub z premedytacją, cios węgorzem trafiał wyżej. 🙂
Quiz rozwiązany. Nagrodę otrzymuje Pani Maja z Norymbergi. Już wysyłam książkę myśliwego Franciszka Banaszewskiego.
Pytania oparłem na jego informacjach. A autor twierdzi, że jadra dzika czyli klejnoty jada się i dziś na polowaniach. Krojone w plasterki i smażone na tłuszczu są rarytasem. Wprawdzie nie próbowałem klejnotów dzika ale jadłe – i to parę razy – jadra kastrowanych wieprzków. Potwierdzam, że to smakołyk.
Odowiedzi zaś brzmią tak:
1 Narogi to wątroba, serce, płuca i nerki zwierzyny płowej czyli jeleni, danieli, kozłów a także dzików;
2 Klejnoty to jądra;
3 Królem, który ustanowił urzędy łowieckie i zasady polowań był Jagiełło.
Gratulacje!
Dziecko poszło do pracy, a ja mam komputer.
Też te śledzie o cholewkę obijane na targowiskach pamiętam, To bicie śledziem po cholewie jest po to, żeby strząsnąć sól wykrystalizowaną na rybie. Bywali tacy amatorzy śledzia prosto z beczki pod wódeczkę. Ponoć przede wszystkim wozacy. Od czasu kiedy zmarł mój Ojciec zabrakło myśliwych w mojej rodzinie, a byli przez pokolenia. Syn jeszcze wędkuje, wnuk już nawet i tego nie robi. Eh, gdzie te chłopy?
Adwent dopiero wstaje… jaka torba, gdzie?! Coś mi się obiło o uszy, ale moje są na miejscu. Słój zabezpieczony, nic go nie ruszy.
Stanisławie,
tu mowa o klejnotach, a Ty tak walisz nazewnictwem po oczach… no jak tak można z rana?!
U mnie tyle śniegu, że biel przebija przez ciemność nocy. Nie idę dospać. Poszłam spać o 22-giej, wystarczająco dużo czasu zmarnowałam na spanie.
Pyro droga, mnie tam mysliwych nie brakuje. Obawiam sie, ze w kwestii jedzenia tkwi we mnie ogromna doza hipokryzji. Moje mieso pochodzi z poki w sklepie. W drodze wyjatku z zamrazarki. Ono nigdy nie mylo malym slodkim zwierzatkiem i z cala pewnoscia i bylo zywe.
Owszem przyznaje, ze rozmnazanie sie zwierzyny trzeba kontrolowac i z tej okazji nie protestuje przeciwko odstrzalom, ale mysliwych z zasady nie lubie. Nawet jak ich lubie, to ich nie lubie 😉
Pyro,
czy Twój Ojciec i jego przodkowie-myśliwi jadał też te klejnoty? 😯 W mojej rodzinie było kilku myśliwych i jadło się różną dziczyznę, ale o tym zwyczaju pierwsze słyszę 😯
W rodzinie jeden znany mi myśliwy, ale za to szef Koła Łowieckiego na Pomorzu. I tylko tam mogę zjeść nieco dziczyzny, chociaż klejnotów snie serwują. Ale jakie pasztety z dzika! I inne dobre rzeczy z sarniny itd.
Myśliwi są bardzo potrzebni i robią dużo dobrego, Nirrod – dla zwierzyny. Już o tym klepałam kiedyś…
Ciekawam, jaka różnica między dokarmianą zimą sarną, która za jakiś czas może pójść na odstrzał, a świnką hodowlaną, która w określonym wieku idzie pod nóż?
P.S. Torba nie moja, nie byłam ostatnio w Kosmosie, a i narzędzia w torbie mam inne.
Nirrod – nie mam pojęcia co jadali, a czego nie. Jeżeli chodzi o mojego Ojca, to sądzę, że tylko wątróbkę i zabrany z domu bigos (był facetem, któremu można było jedzenie obrzydzić.Obrzydliwy był bardzo)
Ale ja znalam wielu myśliwych (nie tych niedzielnych co to walą z dwururki do wszystkiego co się rusza) a tych prawdziwych – włóczących się z polach i lasach godzinami, patrzących, słuchających, dbałych o zwierzynę,. a jak już strzelających to celnie. To pogodni, zrównoważeni ludzie. Ja ich lubię.
Alicjo,
Ty nie masz pilnować TEJ torby, tylko Twojej kapusty przed TA torbą z kosmosu. Ona krąży nad Ontario 😯
Alicjo, daj odpór. Wiadomo, czyja torba lata, z imienia i nazwiska.
Co do myśliwych, zdania są podzielone. To, co pisze Pyra, jest słuszne w odniesieniu do tych „prawdziwych” przyjmując, że się przez nich rozumie właśnie to, co Pyra o nich mówi. Ale nawet wśród leśniczych są kłusownicy, a wśród myśliwych niedzielnych jest ich całkiem sporo. Pisałem już tu kiedys o wczasach w leśniczówce, gdzie żona leśniczego często podawała na obiad „wołowinę na dziko”. Wszyscy wiedzieliśmy, że to sarnina. Postawienie sprawy przez Alicje jest rzeczowe. Problem w tym tylko, żeby na odstrzał szły właśnie te osobniki, które w hodowli dojrzały do uboju. A w ogóle jakoś mi to nie leży.
Skrót myslowy bardzo niejasny. Myślałem o osobnikach leśnych, które przez analogię można porównać do osobników hodowlanych dojrzałych do uboju. Tylko dojrzałość do uboju może być biologiczna lub ekonomiczna. Jak się bardziej opłaca rżnąc jagnięta niż potem barany, to się je rżnie. A w lesie nie chciałbym oglądać strzelaniny do roczniaków lub młodszych, chyba, że kalekie. A i to kalekie wolałbym, żeby ktoś mieszkający w lesie wziął do zagrody.
ja smak śledzi pamiętam z wizyt u babci …. kupowało się wtedy śledzie z beczki, zawijało w gazetę i do domu … a w domu podkradało się gorące ziemniaki w mundurkach z parnika dla świniaczków …. do tego śmietana własno ręcznie robiona z piwnicy …. pyyyyyyyyyyyycha …:)
dziczyzne może jadłam też w dzieciństwie bo przyjacielem dziadka był nadleśniczy ale smaku nie pamiętam … 🙂
Nie mamy wprawdzie w rodzinie myśliwych, ale mamy przyjaciela,
który niegdyś polował i czasem nam podrzucał jakieś swoje
zdobycze. Szczególnie zapadł nam w pamięć udziec sarni,
który przyjechał do naszej kuchni już zamarynowany i gotowy
do pieczenia. Cóż to była za uczta ! Zwołaliśmy grono znajomych
i wszyscy do tej pory,a było to może 5-6 lat temu,wspominają
z rozrzewnieniem smak tej sarniny 🙂
A co do jadania klejnotów to nie wiem,jak to jest z tymi z dzika,
ale kulinarnym przysmakiem są i kogucie i bycze :
http://www.wprost.pl/ar/73917/Maklowicz-do-Bikonta-Bikont-do-Maklowicza-Kur-zapial-cienko/
Mój Wuj Czesław, który był takim „prawdziwym” myśliwym z zasadami, chciał niegdyś ze mnie zrobić myśliwego.
Nawet miałem ochotę; do czasu, jak zobaczyłem postrzeloną sarnę płaczącą wielkimi łzami.
Przeszło mi na zawsze.
Stanisław (12:09)
Zgadzam się co do meritum. Z jedną różnicą jednak. Wolałbym, żeby te kalekie ktoś mieszkający w lesie (wilk, żbik czy kto tam inny drapieżny) wziął i zjadł. Takie jego prawo.
No ja całkiem jak Nirrod i andrzej.jerzy. Niech będzie, że hipokryzja.
tzn., ze moje bazanty, ktore sobie ze mnie drwia i tupia mi pod nosem, mam zostawic w spokoju?
Słuchajcie – nie ma innych myśliwych, tylko są prawdziwi. Reszta to kłusownicy i żadni myśliwi. Myśliwy należy do Koła Łowieckiego i stosuje się do panujacych tam rygorów. Strzelać do wszystkiego, co się rusza, to strzela kłusownik. Tak mi sprawę objaśniał szwagier, ten z Pomorza. Teraz już nie ma samowolki, bierzesz dwururkę i idziesz w las.
A czy ja mowie, ze niepotrzebni? hmm? czy mowie, ze robia cos zle? Ja mowie, ze nie lubie myslec o tym, ze moje mieso kiedys zylo i nie lubie myslec, ze do mojego psztetu ktos strzelal.
Jak widze taka mala sliczna sarenke, to przykro mi bardzo, ale staje po stronie sarenki, a nie faceta z dubeltowka. Co zupelnie mi nie przeszkadza w zjedzeniu owej sarenki 😉
A zupelnie serio, to jedyne czego nie rozumiem, to nazywanie tego sportem. Poki dziki po lesie z bronia nie lataja, i sa naganiane w strone mysliwego, ktory tylko musi sobie siedziec i czekac, az sie cos nawinie, to sport to nie jest.
Andrzeju,
mam taki sam pogląd i bardzo popieram powrót wilków w Alpy, a rysiów już u nas jest 100 sztuk!
W piecu siedzi ciasto czekoladowe po szwedzku. Obrazka nie będzie, bo aparat w górach. Osobisty dziś na Dziewiczym Jarzmie, a góry dziś w słońcu i błękicie, dziewiczo białe i prześliczne…
Dziewicze Jarzmo to musi być coś! Z pewnością lepsze niż klejnoty w plasterkach 😀
Wszyscy moi znajomi myśliwi nie lubią strzelać do sarenek, bo to takie Bambi 🙁 U nas chodzą sobie po polu golfowym i nikt na nie nie poluje. Ale dzik, to jest przebiegły przeciwnik, inteligentny i czujny, a i szablami zaatakować może, jak się rozjuszy…
Podobno wysyłam za szybko.
Na polowania nie chodzę, karpia nie zabiję ale mięso b.lubię, a więc intelektualnie zgadzam się na łowy, ubój zwierząt, rybactwo itp. Polowania z nagonką też mi się nie podobają ale nie jest to aż takie łatwe, jak Nirrod mówi. Trudno – lepiej zabić i zjeść świeże, niż być ścierwojadem, jak ponoć nasi przodkowie zaczynali.
Nirrod – i takie jest również moje zdanie.Sarenki to naprawdę piękne
zwierzęta.I niech ich biega po lasach jak najwięcej.
Ale nie przeszakadza mi to we wspominaniu niegdysiejszego
sarniego udźca,który znalazł się swego czasu na moim stole 🙂
nikt tego nie czytał ? wisiało trochę czasu na stronie Polityki, dla mnie zgroza i już 🙁
http://www.polityka.pl/egzekucja-przy-ksiezycu/Lead30,933,271381,18/
Z drugiej strony mam kolege milosnika natury, przynajmniej on uwaza, ze jest milosnikiem natury, jego zdaniem lepiej zeby sarenki z glodu padly niz zeby nadmiar odstrzelic. Bo jak wymieraja z glodu, to naturalne…
Co ja sie z nim nakloce…
Jasny gwint! Nastawiłam timer na 22 minuty, ale nie włączyłam 🙄 Teraz muszę kombinować, jak długo jeszcze ciasto ma siedzieć w piecu 😯 Na razie skorupka jest cieniutka, a środek raczej płynny… Dałam mu 10 minut.
jak szpikulec wyjdzie nieoblepiony ciastem, znaczy upieczone?
Jak się nie ugina miękko na środku, to gotowe. Wyjęłam.
Ach, ci mężczyźni 😯
… Największa frajda to zabić samca, byka na rykowisku i własnoręcznie go wykastrować. Niektórzy nawet lubią potem pokroić w plastry jądra, usmażyć i zjeść. To ważne elementy utożsamiania się ze swoją płcią. Jak się to odrzuci, człowiek czuje się pogubiony. Trzeba budować męską tożsamość od nowa, ale jak i z czego?…
Nirrod,
sprawdziłam palcem 😎
nemo, z ktorego to wieku?
Morag,
ten cytat? Z artykułu podanego przez Nirrod.
emi
kod 7774 – mowilam od poczatku, ze to 2.pyt. jest nieprzyzwoite a tu sie jeszcze okazuje, ze jadrozerne
Ja tu chichoczę nad Waszymi tekstami , a tam żarełko moje i Radka się przypaliło. Sos do wylania. Nastawiłam 2 skrzydła indycze owszem, podlewałam, ale musiałam chwilę przeoczyć. Trudno. Sos wyleję i zobacazę co dalej. Młodej zagrzeję gołąbki.
A na nas czeka dzisiaj gulasz-z dużą ilością papryki i cebuli.
Nareszcie mogłyśmy z Córuchną zaszaleć,bo Monsieur wyjechał
w dalekie podróże,a on biedak nie lubi ani cebuli ani papryki 🙁
Stolówka pracownicza nadaje na tej samej fali co Gospodarz. Na obiad byla duszona jelenina. Nie wiem czy to sie tak nazywa. Pani kucharka podala nastepujacy przepis. Z duzego jelenia wziac poledwice. Peklowac cala dobe.
Dusic powolutku w duzej ilosci jarzyn i przypraw podlewajac czerwonym winem. Krojona w alastry o grubosci 8 milimetrów (tak nastawiona byla maszyna), podawac z ryzem. Ozdoba sa duszone plasterki marchwi z ziemniaczana saltka. Do tego jasne piwo z beczki.
Pan Lulek
Oglądam od poniedziałku do piątku taki program w telewizji
francuskiej,który nazywa się „Le diner presque parfait”.
Nie będę zanudzać Was szczegółami scenariusza dość
powiedzieć,że wczoraj uczestniczka goszcząca
u siebie całe towarzystwo przyrządziła kuropatwy.
Niestety nie był to „strzał w dziesiątkę”,bo nie podała do
nich żadnego sosu.Ptaszyska zostały owiniętę w paski czegoś
na kształt słoninki oraz w liście winogron i upieczone.
Uczestnicy kolacji zgodnie przyznali,że mięso było zbyt suche.
To co podobało się najbardziej to dekoracja stołu łącznie z liśćmi
rozsypanymi na podłodze pod nogami biesiadników 🙂
Nie słyszałam o łowiectwie jako sporcie, ale za to o rybactwie… Taki rybacki „sportowiec” po złowieniu odhacza rybę i z powrotem do wody. Rybę się łowi po to, żeby ja zjeść, a nie „żeby z nią walczyć”, jaką szansę ma ryba z haczykiem w pysku?!
Sarenek nie wolno odstrzeliwać od dużego palca. Do odstrzału są zwierzęta wybrane, myśliwi znają swój teren i znają zwierzynę. Nie wiem jak gdzie tam, ale w Kole Łowieckim mojego szwagra podchodzi się do wszystkiego bardzo rygorystycznie.
Pardon, Nirrod i emi, spieszyłam się i nie spojrzałam do tyłu. Mea culpa. Byłam na poczcie, a potem w 2 sklepach w celu nabycia rękawiczek na rower, bo właśnie w drodze na pocztę stwierdziłam, że stare już dość przetarte na palcach, a tu zima… Mierzyłam, marudziłam, bo wszystkie jakieś nie takie 🙁 W końcu znalazłam przeznaczone do biegania na nartach, ale na rower i do wędrowania z kijkami też mogą być. Salomon. Made in Vietnam 😯
A teraz spróbuję ciasto czekoladowe z herbatką.
Mówcie sobie co chcecie, ale na zimowe zimno nie ma, jak gorący krupniczek na jakimś tam rosołku; z pęczkiem, kartofelkami, marchewką, porem, suszonym grzybkiem, posypany pod koniec gotowania czarnym pieprzem i cząbrem.
Właśnie przyswoiłem dwa talerze i poczułem się całkiem nieźle! 🙂
Z pęczkiem czego?
Z pęczakiem oczywiście! Przepraszam za połykanie liter oprócz krupniku! 😉
haczykow? ze niby szans nie masz i drugi musisz
Eeee tam,
Połykanie przy jedzeniu jest jak najbardziej wskazane…
Pyry mieszkają w bardzo specyficznyhm miejscu – niby wielkie blokowisko ale jednym bokiem przylegające do lasów komunalnych (a doStarego Rynku 2 km albo 25 minut marszu) Lasy zaś ciągną się het, poprzez park krajobrazowy doliny Cybiny, Puszczę Zielonkę, prawie po jezioro Lednickie czyli 40 km. Nie są to dzikie ostępy, bo osiedla, wsie i spore miasteczka, ale lasy są, a w nich zwierz. Na terenach maltańskich, jakieś 15 minut spacerkiem od Pyr jest nowe Zoo – z tych nowoczesnych, otwartych. Dzikie stwory dawno już wiedzą, że za tamtym płotem dają jeść za darmo Na stawach w ziemie ponad połowa karmionych ptaków, to dzikie ptactwo. W okolicach płotu plączą się stadko saren i stadko jeleni. Niby płochliwe, a potrafią meldować się przy paśnikach zebr i antylop. Normalnie podchodzą pod płot i rzuca się im siano w zimie. Kilka lat temu popłoch wywołała wadera, która przyprowadziła ze sobą dwa wilczki – podrostki. A to tereny spacerowe naszych mieszkańców. Myśliwi z weterynarzami urządzili łowy z płotami, fladrami itp, złapali, wywieżli gdzieś daleko w las – i – za dwa tygodnie goście znów wrócili. Szczęście, że przyszła wiosna i wilcza mama sama zadbała o stosowne odosobnienie.Natomiast sarny są utrapieniem miejskiego cmentara. Kwiaty i wieńce zżerane są nienal natychmiast. Żadne odłowy nie pomagają. Cwane to, że stravh.
Ja bym tam się cieszyła, że ktoś na moim grobie się pożywi…
Ciasto czekoladowe stanowczo za słodkie, a dałam tylko 2 dl cukru zamiast 2,5 😯 Tekstura OK, z bitą śmietaną bardzo dobre, ale natychmiast musiałam zjeść kawałek chleba z nomen omen myśliwską 😉 Ale ja tak mam. Zawsze po słodkim mam ochotę na śledzia 😎
Chcę przypomnieć, że dzisiaj Justyny – mamy jedną, rzadko pisującą w Gdańsku. Jeżeli dzisiaj zajrzy na nasz blog -0 to wszystkiego dobrego, Justynko
Dzień dobry!
Dopiero co wróciłam, teraz do kuchni, bo z głodu powymieramy… Kiedy ja wreszcie zabawię się w Zgadnij co gotujemy? Chyba czas na urlop, ot co!
Nie ma nic zabawniejszego, jak pięknoduchy siedzące przy stole nad befsztykiem, schabowym, dowolnym drobiem lub rybą i rozprawiający o tym, jakie to myślistwo jest be i niemoralne wręcz.
Podnieść łapkę do góry – kto tu jest wegetarianinem? Poza córką nemo nie słyszałam.
I rest my case!
Z doskoku dzisiaj. Wzięłam się za jakieś dogłębne porządki, na swoją zgubę… teraz trzeba uporządkować, co rozgrzebałam. O doloż ty moja!
E tam, rękę od razu podnosić. I to jeszcze w niewiadomym głosowaniu… Też coś.
Czuje, ze do mnie mowe, wiec zworce tylko grzecznie uwage, ze na samiutkim poczatku przyznalam sie bez bicia do hipokryzji. Tak juz mam i wstydzic sie nie bede 😉
Gotowac mi sie dzis nie chcialo, wiec na obiad byl munster na sucharkach i salata.
Nikogo paluszkiem nie wskazuję, Boże broń, tylko śmiać mi się chce z takich deklaracji i tyle. Poza tym w Naturze panuje bezwzględne prawo – zjesz ty, albo zjedzą ciebie i co tu dużo filozofować. 40 lat temu (albo dawniej nawet) czasompismo „Life Magazine” (o ile się nie mylę) zamieściło prognozy, co będzie w roku 2000 – miedzy innymi na stole. Miało nic nie być, tylko jakieś tabletki. Ależ głupole to prognozowały 🙂
A torba z narzędziami nadal krąży…
No dobra, mietła i ściera, i kończyć robotę!
Podobno znowu zły kod. Zły jest Łotr nie kod.
Pogoda okropna – wiatr i siekący kapuśniaczek, a mojemu głupolowi podobało się.
Alicja – bądź koleżanką, posprzątaj i u mnie.
Marialka też weget. ale lubi zjeść dobrze, więc wymyśla różne dziwne rzeczy. Smaczne, jadłam. Ona zreszyą nie jest nawiedzona, tylko tak jada.
Marialko,
zapomniałam 🙂
Pyro… na dzisiaj to ja już ledwie dycham, właśnie zakończyłam i odpadam. Jeszcze obiad mnie czeka, mam ze 2 godziny z groszem na oddech. U mnie dzisiaj filety z soli i dużo mieszanej sałaty, wypełniaczy innego rodzaju niet.
Prawdę mówiąc w kuchni kieruję się tym, co mi się chce, a mięsa z wiekiem chce mi się coraz mniej, organizm jakoś nie woła. Ryby i owszem. Z wegetarianizmem jest tak, że przynajmniej na poczatku trzeba się rozeznać w przepisach, żeby nie popaść w monotonię. Ale to przecież nic trudnego. Mogłabym być, ale mi się nie chce, tym bardziej, że własnie przypomniała mi się kurza wątróbka i już wiem, co zrobię w piątek 😉
jeden dziadek strasznie narzekał,
że stary jest, że umrze, że pogrzeb tyle kosztuje
na co wnuczek rezolutnie
– dziadku, najlepiej gdyby cię coś zeżarło!
Rok temu, latem Pyry urządziły sobie bezmięsny sierpień. Nieortodoksyjny – jak coś wymagało skwarek, to szperka była, ale ogólnie mięsa się nie kupowało. Efekt = pieniędzy wydałyśmy więcej, niż normalnie, a ja już po 10 dniach byłam po prostu głodna.Na talerzu zostawała połowa, bo więcej nie właziło, a ja byłam nadal głodna. Nie schudłam ani, ani. Dałam sobie spokój.
Alicjo, nie jestem wegetarianką, ale mięsa nie lubię i jem bardzo sporadycznie, przeważnie ciężko zaszantażowana przez rodzinę, najczęściej jakąś wieprzowinę, plastrowo odrealnioną przez sklep. I mając do wyboru korzonki i roślinki albo zabicie jakiegoś zwierzaka, wierz mi – zwierza obejmie amnestia 🙂
Najlepiej jest być zeżartym.
W bazylejskim ZOO jest mały hipopotamek. Jak nie znajdzie się miejsce w innym ogrodzie zoologicznym, to zostanie uśpiony i zjedzony przez inne zwierzęta 🙁 Taki los spotyka wiele ślicznych zwierzaczkow w ogrodach zool. jak podrosną i się nie mieszczą i nikt ich nie zaadoptuje…
nemo powinniście robić adopcje sąsiedzkie … takie mini zoo na każdym osiedlu … 🙂 … stać Was macie niski VAT … 🙂
Wróciłem z Warszawy. Otwarcie wystawy ,którą drukowałem, 3 grudnia w Muzeum Archeologicznym o osiemnastej. Puszkę kupiłem, prawie 7 k .
Się będzie działo…
Systemu nie zmieniłem , się przyzwyczaiłem.
Zegnam towarzystwo do jutra.
Misiu zapraszasz nas na wystawę??????
„Puszkę kupiłem, prawie 7 k . Się będzie działo?” …. o co chodzi?… bo ja nie w temacie … śledzie kupiłeś? …
Pyro miłego wieczoru .. 🙂
Drodzy blogowicze-wprawdzie dopiero od niedawna uczestniczę
w tych miłych rozmowach,ale jako że też mieszkam w Warszawie
to mogę zajrzeć do Muzeum Archeologicznego 3 grudnia.
Zatem z chęcią się dowiem,co to za wystawa ?
puszka to nikon d700 …
Zaproszenie na wystawę wkrótce …
Marku 🙂
to świetna wiadomość
No ładne cacko 🙂
No to Miś szczęśliwy … 🙂
Dopiero doczytałem co Wy wczoraj, jak już mnie nie było o moim wachlarzu. Mam szeroki, ale świecówek nie lubię, za bardzo w zęby włażą. Czytając wiedziałem co odpiszę, że jestem mało obrzydliwy, że zjem kurzy, kaczy, gęsi…kuper- ale jajca na bok odkładam, móżdżek z kurzej główki wyssię również, koguci grzebień ma się rozumieć smaczny, nerki, móżdżek, flaczki, serca i płucka są ok, świński łepek poogryzam, ogon też, ślimaczek, żabka, ale jedno co mnie nie skłoniło to wieprzkowe jajca…. Pisałem kiedyś.
A tu patrzeć dzisiaj też o jajcach!! Dzikich co prawda, ale jak pisze Prezes , wieprzkowe smaczne ponoć bardzo!! Może teraz się skuszę?
Tylko trzeba trafu trafić znowu na jajek cięcie rżnięcie.
Pewnie robala jakiegoś, takiego co się rusza do gęby bym nie wziął.
I baraniego oka też.
Co do myślistwa, czytając przypomniałem sobie tekst który podesłała już emi… Elitarne to bardzo, nie dla mnie.
Morągu, zrobie fotki, skoro jest taka potrzeba. Ale premiera dekoracji dopiero 6 grudnia. Smyka też Ci zrobić? i Kruczą i Bracką….
Ikrę i mleczyk też zjem.
O śledziach walonych o cholewę słyszałem, nie widziałem, ale też bym walnął!
Jolinku,
u nas mówią, że lepiej uśpić, jak oddać w niepewne ręce, na poniewierkę 🙁 A hipopotamek musi mieć ciepły dom na zimę. Na razie może zostać przy mamusi, dopóki nie dojrzeje (3 lata), a może do tego czasu znajdzie się miejsce w jakimś ZOO. To facet, niestety 🙁
Ja też chcę śledzia!
Ja tam wolę zeżreć, niż być zeżarta – myślę, że to całkowicie zdrowy odruch.
Teraz herbatka i mogę się obijać. Cały czas mokry śnieg i już prawie ciemno. Jeszcze niecałe 4 tygodnie i dzień się zacznie wydłużać 🙂
P.S. Wygraną dychę w lotto zainwestowałam. Życzcie żebym nie wygrała, bo z poprzednich dobrych życzeń nic nie wyszło. Może na odwyrtkę pomoże?
Bambi (wersja hard)
Występują:
Bambi (uroczy małoletni jelonek)
Ojciec Bambiego (jeleń p.o. księcia lasu)
& Niespodziewanie Myśliwi (hobbyści i pasjonaci przyrody zatroskani stanem pogłowia zwierzyny leśnej, prywatnie zakompleksieni mordercy i sadyści)
Bambi (zagubiony po śmierci matki wpada w złe towarzystwo, szybko uzależnia się od grzybów halucynogennych i innych roślin o podobnym działaniu oraz ogólnie podupada moralnie)
Ojciec Bambiego (zaniedbuje obowiązki rodzicielskie, wykorzystuje stanowisko do prywatnych i ciemnych interesów, pogrąża się w bagnie korupcji oraz, nie bacząc na żałobę po małżonce, prowadzi intensywne i rozwiązłe życie seksualne).
Myśliwi (za pomocą śrutu zaprowadzają porządek w lesie, ofiary patroszą, porożem dekorują salony, a dziczyznę korzystnie sprzedają w zaprzyjaźnionym lokalu gastronomicznym po znacznie zaniżonych cenach, po czym odmawiają krótką modlitwę do świętego Huberta i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku rozchodzą się do domów).
The End. (znalezione w starym Przekroju)
Stanowczo protestuje w imieniu przekazywaczy legendy o sledziach na targu, one nie byly „walone”, byly „otrzepywane” o cholewe buta a nie jakiejs tampegerowskiej walonki i nie tylko przez woznicow. Post sie zbliza a tu same jakies takie „jaja” i ogony pawie, zadnej medytacji, moze byc nawet joga.
Antku potrzeby nie ma tak wielkiej, tylko sentymentalna, przy okazji mozesz cos pstryknac, Bracka to tylko kolo dzisiejszego Trafika, Smyk dla dziecka i to co uwazasz, ze sie dobrze prezentuje, my zrobimy z Johnny tutaj i moze ktos jeszcze dosle swoje impresje z innych czesci swiata. Tylko prosze nie z Detroit.
Do wszystkich znawców jedzenia narogów. Najsmaczniejszą z watróbek jest wątroba z dzika no i z łosia, nereki koledzy mówią że z sarny,łosia, natomiast jądra są pyszne z dzika i jelenia-należy je usmażyć jak wątrobę z cebulką na smalczyku.Pycha. A jeszcze pyszne są pierogi z płuc i barszcz biały na płuckach.