Zgadnij co gotujemy (96)
Do jubileuszowej zagadki coraz bliżej. Będzie to już za cztery tygodnie czyli w środku wakacji. Tymczasem quiz całkiem nie świąteczny. A nagroda zaoszczędzona przed dwoma tygodniami czyli „Męskie gotowanie” z autografem i dedykacją autora ukrywającego się pod inicjałami P. Ad. Oto pytania:
1. Gdzie w Polsce jest muzeum chleba?
2. Dlaczego fiński chleb ma w samym środku dziurkę?
3. Co się kryje za słowem naan?
Kto wie ten odpowie i wyśle list na adres internet@polityka.com.pl Kto pierwszy ten lepszy. A listonosze zawiesili strajk to książka powinna jeszcze przed wakacjami nadejść do zwycięzcy.
Komentarze
Tego nie ma! Zebym ja się pierwszy obudził? 😯 Gdybym nie musiał lecieć do roboty, to poszedłbym jeszcze poleżeć z wrażenia 🙂
Widać, że Gospodarz chce mieć dzisiaj konkurs z głowy w ciągu kwadransa. Chyba dopiero co była impreza w Muzeum Chleba, którą Pan Piotr opisywał.
Odnalazł się Pan Lulek i poszedł na urlop (blogowy).
Właśnie mnie łotr wyrzucił, bo kod niepoprawny. Dam ja mu kod niepoprawny.
Odpuszczam chlebny konkurs , a jednocześnie życzę Piotrowi, żeby mógł szybciutko wrócić do Basi, wnucząt, wiewiórek i żurawi (to ładne bestyjki, ale strasznie hałaśliwe).
Teraz, rano, póki temperatura niższa, włożyłam do piekarnika ładny kawał łopatki z „kwiatkiem”, skórką i kością. W zasadzie od kilku dobrych dni nie jadłyśmy mięsa, bo robimy lekkie, letnie posiłki. Tym razem jednak opróżniłam jedną szufladę w zamrażarce, żeby mieć miejsce na mrożenie owoców. Nie wiem jeszcze jak wykorzystam to mięso. Pod koniec pieczenia zdejmę skórę i tłuszcz. Skórka należy się kucharce (ew. mogę skąpo podzielić się z Radkiem), upieczona słoninka posłuży do zasmażania kapusty w razie potrzeby Pewnie część mięsa pokrojona w zgrabne słupki trafi do warzyw z patelni, część do sałatek albo kanapek. Nie jest go znowu tak dużo.
Pyro, ja jeszcze wcale nie wyszedłem i łakomym okiem spozieram na tę łopatkę. Szczeniakowi nie odpalisz kawałka? 😀
A jak pomyślałem o resztkach pieczeni, to jakiś kapuśniak zaczął za mną chodzić. Mam nadzieję, że on nie z tajnych służb? 🙄
Kapuśniak to świetny pomysł, Bobiku, ale za ciepło na pożywne zupy. O szczeniaka się nie martw – dostanie, a i dla Ciebie by się gnatek z apetyczną porcyjką mięsa znalazł.
Nooo… przyznaję, że z tym szczeniakiem miałem na myśli siebie, bo Kolega już kawałek skórki miał obiecany 🙂
Kapuśniak u nas biega i latem, choć nie w największe upały, bo z założenia jadamy tylko jedno danie, więc jak już zupa, to pożywna.
U nas w największe upały to się grilluje. Zwykle sporo później niż obiaduje normalnie. Trzeba mieć tylko kogoś do kompanii, albowiem grylowanie we dwoje, aczkolwiek możliwe, to nie to. A może właśnie to?
A ja chyba zrobie chlodnik. Nie wiem tylko jeszcze czy litewski (na barszczu) czy rosyjski (okroszka na kwasie chlebowym).
Mysle, ze czas najwyzszy na chlodnik. Jesli bedzie w sklepie dobry kwas…hoho.
Zgadzam się ze zdaniem mojego Szanownego Przedpiszcy. We dwoje to ostrygi, sałatka, białe wino i galaretka z fiołków. A grillowanie ma w sobie coś pierwotnego i konecznie wymaga kilku facetów odzianych w skóry, gromady piszczącej dziatwy i piwa. No i oczywiście kilku psów, czekających na mamucie kości. 😆
Chłodnik mógł być wczoraj. Dziś leje i chłodnik się zrobił ogólny, ale takiego to ja nie lubię. 🙁
Alicjo, dobrze widziałaś, w końcu nie dosć, że minister rolnictwa, to jeszcze jego syn ma w gospodarstwie ze 150 koni wszelkich ras i maści i w ogóle wszystkiego po trochu – istne zoo lub arka Noego
Opisana przeze mnie parę dni temu impreza miała miejsce w Instytucie Teatralnym choć dotyczyła chleba. Nie jest więc tak jak pisze Stanisław.
Potwierdzam urlop Pana Lulka i jego obecność na Zjeździe. A teraz pedzę do redakcji, by sprawdzić odpowiedzi. Do zobaczenia więc za parę chwil.
A ten obszarnik PGR-owski, to nagle milosnikiem WKKW sie zrobil? Wuj Marian w grobie sie chyba przewraca jak to widzi.
Czy moge opowiedziec z rana o chorobach? Ku nauce?
Moja biedna E w ubiegly poniedzialek zobaczyla (pierwszy raz w zyciu) pierwsze objawy polpascca. Bylo to tuz przed piata po poludniu, za chwile mieli zamknac apteke, wiec pognalam galopem i dobieglam na czas. Jednak sie okazalo, ze wsystkie srodki na polpascca musi wypisac lekarz, zaczelysmy z pania aptekarka dzwonic natychiast do pobliskiej kliniki, zeby zezwolili sprzedac tabletki, a recepte doniose jutro. W klinice nie bylo juz zadnego lekarza, kurcze.
Wiec z rozpaczy kupilam dwa opakowania zoviraxa (pani aptekarka uwazala, ze strata pieniedzy), wychodzac z zalozenia, ze skoro jest to tez wirus herpesowy, to powinno choc troche pomoc.
Nazajutrz we wtorek i tak jechalysmy do miasta na doroczna wizyte u neurologa, a tymczasem kazalam sie smarowac zoviraxem, co chwila.
W szptalu neurologicznym udalo nam sie zdobyc tabletki – 7 dni, piec razy dziennie co cztery godziny. Okazalo sie, ze tabletki maja dokladnie ten sam glowny skladnik co masc zoviraxu, ale w duzo, duzo wiekszym stezeniu.
I sa to tabletki rewelacyjne.
Przebieg polpascca byl bardzo lekki, nie bylo w ogole stadium pecherzy, wszystko zaczelo podsychac niemal na oczach i dzis po dziesaieciu dniach nie ma prawie sladu.
Najwazniejsze jest zeby zaczac brac te tabletki natychmiast po pierwszych objawach.
Pisze to wszystko, bo mam wielka potrzebe podzielic sie wiedza, ze jest cos na rynku, co autentycznie swietnie omaga.
Dzień dobry.
U nas sympatyczna słoneczna aura.
Helena narobiła mi apetytu na chłodnik.To zrobię taki :
1 litr zsiadłego mleka
1 szklanka świeżo wyciśniętego soku z pomidorów
1 puszka tuńczyka w sosie własnym
1 dość duży zielony ogórek utarty na tarce o dużych oczkach
2 łyżki drobno posiekanych liści bazylii
1 łyżka cukru
sól i pieprz
Heleno, jak te tabletki są takie świetne, to dlaczego im nie dano jakiejś nazwy? 😉
Te tabletki chodza pod roznymi nazwami, gdyz sa robione przez wiele firm- podobnie jak dzis zovirax. . Sprawdze jak sie nazywaja te , ktore E. dostala. Za chwile tam ide.
Jak się ma jakąkolwiek nazwę, to nie problem skłonić farmaceutę/-utkę do wstukania jej w komputerek, który wypluwa wszelkie inne nazwy danego leku, włącznie z tą, która w aptece akurat jest na składzie. 😉
W Polsce o tym składzie produkuje się Heviran.
Tabletki nazywaja sie Aciclovir -wylowilam puste pudelko ze smieci – tak samo nazywa sie glowny czynny skladnik zoviraxa. Te sa po 800 mg, a produkuje je nieznana mi blizej brytyjska firma Ranbaxy.
http://wiadomosci.onet.pl/1,15,11,45300551,122888130,5259303,0,forum.html
To coś tylko dla Pyry i Grażyny, żeby mogły dać odpór. To link do materiału szkalującego, z którym się absolutnie nie zgadzam. Nieraz byłem w Poznaniu i częstowano mnie obwicie. Również w Kiekrzu i Rokietnicy
Obficie. Nie będę się upierał, że mam klawiaturę z w obok f
Aciclovir? O ile mnie pamięć nie myli, tego używało się do leczenia AIDS?
Nie wykluczam, bo jest to lek antywirusowy.
Aciclovir sodium. W Heviranie tylgo 200 mg. Na opryszczkę, wietrzną ospę i półpasiec, czyli na tego samego wirusa wymienionego przez Helenę.
Szanowny Stanislawie !(10:22)
Nawet nie będę pytać do czego zmierzasz . pisząc że się nie zgadzasz z tematyką i równocześnie ją propagując ——–dając ten link .
Jeżeli chodzi o mnie – na pewno nie będę tam nic dopisywać. Znam lepsze miejsca do rzeczowej i konstruktywnej wymainy poglądów.
Zezarlo mi wpis. To jeszcze raz. Nie slyszalam, zeby zovirax w tabletkach byl uzywany to leczenia AIDS. ( jak kazda Poznanianka bede swoje chwalic, a z. akurat u nas produkuja)
Stanislawie, a niech sobie mysla zle o Poznaniu. Wiecej placka dla nas.
Ze mna na studiach byla dziweczyna, chyba z Mazur albo z Bialegostoku. Po 3 latach pobytu w naszym miescie uznala, ze pyry sa nawet mile, tylko trzeba nas poznac i przyzwyczaic sie do malych dziwactw (np. irytacji przecietnej pyry, gdy sie czlowiek 20 min spozni). Nie mogla tylko zrzumiec dlaczego poznaniak dopiero kogos do domu zaprosi, jak sie z nim oswoi…
Taka mysl mnie naszla. Czy blog moze sluzyc za miejsce oswajania?
P.S. A do tego oni nam moga oszczednosc wymawiac, a my i tak wiemy swoje. Wiwat praca organiczna!!!!
Szanowna Grazyno, zaznaczyłem, że link jest dylko dla Was Dwojga. A z Poznaniem łączą mnie bliskie więzy. Z drugiej strony przyznaję, że tam nie warto się wpisywać.
Quiz rozwiązany. Prawidłowe odpowiedzi to:
1 Muzeum Chleba w Radzionkowie
2 Finowie swój chleb suszyli na drągach
3 Naan to chleb azjatycki, ścislej biorąc z Indii, pieczony w tandoori
Wszystkie odpowiedzi były prawidłowe. Ale pierwsza jak zwykle wstała Pani Kapitan Nemo. Gratulacje.
I wracam na łąki oraz rozlewiska Narwii.
Jeszcze o leku. Jest w Polsce dostępny Virolex słoweński oraz angielski tego samego producenta, co Aciclovir. Zastrzyki 250 mg i tabletki 200 mg. Chyba silniejsze nie są w naszych aptekach dostępne.
Podobno jak ktos przeszedl wietrzna ospe w dziecinstwie, to ma na reszte zycia przeciwciala na polpascca – tak E. wyczytala w internecie, na amerykanskiej stronie (ktore sa zawsze bardzo dobre, te medyczne – mozna sie leczyc samemu 🙂 🙂 :). W ten sposob postawilam sobie pare lat temu diagnoze raka watroby. Poszlam juz na calego. 🙂 🙂 🙂 )
No, nie! Trzecie pytanie zostalo zle sformulowane i dlatego uznalam, ze nalezy na nie odpowiadac jakos lingwistycznie („co sie kryje za slowem …”). Nic sie nie kryje! Po prostu slowo jest hinduskie!
Stanisławie – ja przez lata pracy w wojsku (większość kolegów spoza Wisły) kolekcjonowałam kawały o Poznaniakach. Bardzo mi się podobały. Jak wszyscy mamy swoje dobre i słabe strony. Jedno przekonanie tkwi jednak we mnie wyjątkowo silnie – jeżeli mam na kimś polegać, to wolę, żeby to był Ślązak, Wielkopolanin, rdzenny Pomorzanin. Mam więcej zaufania do ludzi z b, zaboru pruskiego. Mają mniej zalet towarzyskich, a więcej społecznych.
Heleno – kilka miesięcy temu leczyła mnie z tej przypadłości Marialka (skutecznie i szybko ale i postać choroby była lekka) i jest odwrotnie, niż przeczytałaś. Właśnie osoby, które odchorowały „wiatrówkę” noszą w tkance nerwowej przetrwalniki wirusa. Kiedy spada odporność (wiek, inne schorzenia) cholerstwo się uaktywnia powodując półpasiec.
Ja należę do dziczy kudłatej zza Buga, ale moja Najdroższa pochodzi z Pyrolandii i tam ma(my) rodzinę, która uczuciowo jest nam bardzo bliska. Nawiasem mówiąc Moja jest oszczędna, ale w żadnym przypadku nie skąpa i gościom nigdy niczego nie żałuje. Rodzina również. Dlatego mnie głupie wpisy onetowe rochę rozsierdziły. A zdziwienie z powodu głupiej reakcji na dwudziestominutowe spóźnienie doskonale rozumiem. Osobiście spotykałem się z podobnym zdziwieniem przy głupiej reakcji (mojej) na spóźnienie czterdziestominutowe i godzinne z dużym okładem. Np. gdy nasz szef w latach 70-tych zwołał zebranie zakładu (na uczelni) w Wigilię o godzinie 18:00 i spóźnił się ponad godzinę. Ja akurat wówczas zostałem o 18:45 sam jako dyżurny, żeby wytłumaczyć, dlaczego nikogo innego już nie ma. A szef się spóźnił, bo musiał pojechać na Kaszuby po łososia wędzonego.
Doczytalam do polowy wywiad z Maryla Rodowicz i dowiedzialam sie ku swojemu najwiekszemu zdumieniu, ze ona kontestowala ustroj socjalistyczny w Polsce, a nawet w 1976 r „chciala podpisac” protest srodowiska przeciwko wpisywaniu Zwiazku Radzieckiego do polskiej konstytucji, ale „Daniel jej nie pozwoli” i ona wyszla ” z placzem i trzaskajac drzwiami”. A takze prosila Agnieszke Osiecka aby ta pisala dla niej „ostrzejsze teksty”, tylko AO byla za subtelna .
Opadly mi rece i przestalam czytac dalej. Niektorym sie wydaje, ze cala reszta swiata poza nimi samymi zapadla na galopujacego Alzheimera.
A Ryszard Filipski nalezal do KORu, zas Katarzyna Laniewska roznosila bibule.
Staszku, masz dobry dzień – już dwa razy dzisiaj zostałeś zatytułowany Szanownym (9.29 i 10.32). Jak dojdzie do Waszej Królewskiej Mości, to stawiasz! 😀
Ładnie to powiedziane o dziczy kudłatej, do której należę. Nie można na nas polegać, ale mamy zalety towarzyskie. To organizując spotkanie można nas polegać w zakresie wypełnienia obowiązków duszy towarzystwa. Czy to mało?
Heleno – tych „kombatantów” ze scen, estrad i wydawnictw mamy na pęczki. To się zaczęło natychmiast w 89r . Pamiętasz aktorskie apele przed wyborami „Jesteśmy wreszcie we własnym domu. Chodź. Pomóż” ? Sami kombatanci – Holoubek, Szczepkowska, Nehrebecka – sami gnębieni przez komunę!
Bobiku – to zaraz Staszkowi pomogę – bo pewnie sam do siebie nie napisze
Ja Wasza Królewska Mość Stanisław , mam taki gest ,że mogę od rana zaprosić wszystkich na mocnego drinka * (kolejka dla blogowiczów ! ) 🙂
No, kurcze, Pyro. Gdzies jednak sa granice zalgania.
Bobiku, postawić mogę, jak się narażę dostatecznie. Ale poza Grażyną raz mnie tak zniesławiającą innego wpisu podobnego nie znalazłem. Ale po gnacie z karkówki będziesz jeszcze w stanie coś przełknąć?
Stanisławie (10:56) a zza Buga – to znaczy skąd ? ( bo jak może z Grodna albo z Wilna – tośmy „sami swoi” po kądzieli patrząc. )
Stanisław (11:16) kaprysisz jak mały chłopiec. To nie wolno spytać – „co mi w sercu gra”??
Nie ma takich granic , Heleno. Ja dlatego nie lubię I.Cywińskiej. W życiu żaden wynajęty przeze mnie reżyser dla przygotowania programu okolicznościowego nie zrobił roboty tak „stalinowskiej” w treści i formie, jak I.C. (a był już 1980r i pewne formy były od dawna niestrawne) Wszyscy mieliśmy nieszczęśliwe miny, a słynna pani miotała się po estradzie dyrygując zawodowcami i amatorami. W pół roku potem okazała się opozycjonistką, szczerą katoliczką i nie wiem czym jeszcze. O Cyrku, jaki urządziła z internowaniem już pisałam.
Ja byłam przecież po drugiej stronie barykady, a niesmak mam po występach IC do dzisiaj.
Heleno, nie tylko ręce opadaja. Gotowa nie wiadomo po co zrobić z siebie ciotkę rewolucji, czy ktoś ma do niej pretensje? Przeciez ciągle jest świetna i młodo wygląda, daj Boże każdemu.
…Bo paraliż postępowy i najtęższe trafia głowy …
Mam w piątek kontrolę ekologiczną, muszę papierki pouzupełniać
” Mieszkałam z Danielem przy ul. Szucha, kiedy Andrzej Seweryn przyszedł do nas z listem przeciw konstytucji. Daniel oczywiście list podpisał i ja też chciałam.
‚Mowy nie ma! Oni cię wykończą! Nie zaśpiewasz już niczego!’ Dostałam histerii: ‚Dlaczego wy możecie, a ja nie?’. Skończyło się dziką awanturą, łzami i trzaskaniem drzwi. Ale listu nie pozwolili mi podpisać. Kto wie, może dziś nie byłabym piosenkarką?”
KONKURS:
kim dzisiaj bylaby Maryla Rodowicz, gdyby nie byla mala kobietka, sluchajaca polecen zeby sie nie narazala i wpadajaca z tego powodu w histerie?
Może aciclovir był po prostu przy AIDS używany do leczenia infekcji wtórnych i tak mi się zahaczyło?
A z tymi kombatantami, jak to było? Kiedy Kara Mustafa, wielki wódz Krzyżaków… 🙄
Jak to kim, Helenko – byłaby panią magister od podskoków.
Żarty się skończyły, zaczęły się schody, po których wchodzą i schodzą artyści, jak w rewii. Chyba nie wszyscy dorównują MR z wywiadu, o którym pisze Helen. Można ją postaić (MR nie H) blisko najwyższego stopnia. Ale Holoubka bym wysoko nie stawiał, bo jednak specjalnie na swoją walkę z ustrojem się nie powołuje, a pamietam sejmowe przemówienie, którego fragmenty nadawała Wolna Europa, a potem chodziła kaseta z nagraniem. Wtedy jeszcze był to akt raczej wyjątkowy.
Znam osobiście parę osób, w tym jednego byłego premiera, których zasługi opozycyjne są w publikowanych życiorysach mocno podretuszowane. W przypadku byłego premiera jeszce z życiorysu wypadł fragment, który chyba nie przynosi wstydu, ale jakoś , widać, nie harmonizuje z resztą. Zwykłe ludzkie słabości. W przypadku artystów życie w świecie wirtualnym jest czymś naturalnym. Łatwo samemu uwierzyć w kreowane brednie. Piosenkarzy i aktorów oceniajmy po tym, co prezentują na estradzie i scenie. Inaczej z pisarzami. Ci nie mogą się wyłgać.
Błagam Waszą Królewską Mość Stanisława I o zachowanie jednego niskokalorycznego drinka na późne godziny wieczorne, kiedy to będę mógł powrócić na cieplutkie łono blogu, które niniejszym opuszczam, iżby rzucić się w wir niebezpieczeństw towarzyszących wykonywaniu profesji psa owczarskiego.
„Szanowny” o 9.29 nie był wprawdzie po imieniu, ale adresat chyba dostatecznie jasno określony 🙂
Pyro, Holoubek, Szczepkowska i Nehrebecka akurat solennie uczestniczyli w słynnym bojkocie aktorów. Nehrebecka, można powiedzieć, nawet zawaliła przez to własną karierę. Pewnie, że to nie korowskie kombatanctwo, ale to jakaś cegiełka była, i to zauważalna społecznie. Aktorów bojkotujących ogólnie szanowano, więc ich udział w tej kampanii był całkowicie naturalny. Ja też nie mam Alzheimera.
I też do dziś pamiętam przykry moment, kiedy występowaliśmy z chórem w Kościele Nawiedzenia NMP, gdzie podówczas było duszpasterstwo środowisk twórczych; na tym samym koncercie występowali też wymienieni aktorzy, a po wszystkim wystąpił Glemp i odwołał bojkot. Odczuliśmy to wszyscy wówczas jako zdradę. I na ten temat też nie mam Alzheimera…
Może w tym konkursie zdążę? MR byłaby mistrzynią Europy w rajdach samochodowych. Gdyby jej nie odmówiono paszportu na kolejną imprezę.
Zwracam honor Bobikowi, który uszanował mnie osobiście.
Dorotko z Sąsiedztwa – tak, masz rację. Tyle, że ten bojkot był ceniony w jednych środowiskach, lekceważony w innych i obśmiewany jeszcze gdzie indziej. Z całym szacunkiem dla bojkotujących, trudno go traktować zupełnie poważnie – trwał za długo, trwał siłą rozpędu, a znaczenie miał tylko w pierwszych 4-5 miesiącach. Natomiast za sceny i estrady w kościołach rachunki płacimy do dzisiaj.
Stanislaw to chyba nie taki pierwszy. Z calym szacunkiem. A JKW Stanislaw August?
Jestem gotowa zgodzic sie, ze „za sceny i estrady w kościołach rachunki płacimy do dzisiaj”. Tak, to jest z pewnoscia niezamierzony i nie przewidziany skutek tamtych wyborow. Ale nie zgodze sie, ze bojkot aktorow byl za dlugi. Trwal tyle, ile trwal stan wojenny, byl widcznym i elokwentnym w tamtych czasach znakien sprzeciwu wobec niego.
Ale akurat pani Maryla byla pupilka, pupilka wladz, ich atrakcyjna witryna, i dla mnie byla uosobieniem „gnid” ze slynnego Traktatu.
I kiedy dzis mowi, ze byla kobieciatkiem, ktoremu mozna bylo odebrac dlugopis z reki, aby nie podpisywala, to sorry.. Mysle, ze jak byla oportunistka, tak zostala. Tylko oportunities sie zmienily.
…a ja sobie nie wyobrażam, żeby jakiś chłop, a już zwłaszcza osobisty osobisty, miał mi dyktować, co mam podpisać, a czego nie. Przeczytałam ten wywiad do końca i doszłam do wniosku, że piosenkarze powinni skupić się na śpiewaniu, a nie udzielaniu wywiadów – szkodzą sobie wyraznie!
Ja mam również rodzinę w Poznaniu. Co prawda przeflancowani z Galicji (w tej chwili emeryt – lotnik, z wojsk Pyry), ale są niesłychanymi patriotami lokalnymi i kochają wszystko, co się z Pyrlandią wiąże.
Stanisławie, kudłata dziczo, nie rozsiadaj się za wygodnie na tym tronie 🙂
Co do tych rachunków, to wtedy nikt sobie nie zdawał sprawy, że takowe będą. A Kościół był wtedy w ogóle inną instytucją, nie triumfalistyczną (nie będę używać gorszych sformułowań, bo nie chcę urazić niczyich uczuć) jak dziś.
A jeśli ktoś wyśmiewał? Protestowali, jak mogli. A z Haliny Mikołajskiej na pewno nie śmiał się nikt.
MR byłaby teraz emerytowaną nauczycielką WF.
Gospodarzu,
dziękuję 🙂 Współczując siedzenia w dusznej redakcji wstałam dziś o 6:30 i zajęłam pozycję wyczekującą. O 8:07 wysłałam odpowiedź, żeby biedaczek mógł czym prędzej nad tę swoją Narew… A On? Po dziesiątej dopiero się fatyguje 😯 Coś Mu nie spieszno…
Dowcipy o Poznaniakach z upodobaniem opowiadam mojemu wielkopolskiemu szwagrowi, a on nawet się z nich śmieje. Najbardziej przypadł mu do gustu ten o frytkach na Dworcu Centralnym w Warszawie 😉
Nemo – nie znam o frytkach, opowiedz. Znam o kurczakach w parku Marcinkowskiego
– Jak pozdrawiają się Poznaniacy w Nowym Jorku?
– How are you tej ?
Doroto z Sąsiedztwa – ja o tym , Dorotko, że początkowo władza naprawdę przejęła się protestem. Nawet kilkunastu artystów z internatów zwolnili. Był skuteczny. Potem wszyscy przywykli – teatry grały, były koncerty i wystawy, ktoś tam był na emigracji wewnętrznej i coraz mniej to ludzi obchodziło. <Można powiedzieć, że przy bojkotujących była racja moralna. No, była. Nie było jednak skuteczności, a tylko ta kategoria liczy się w polityce. I z pewnością nikt się nie śmiał z p. Komorowskiej tyle, że jak się okazało, ludzie doskonale mogli się obyć bez p. Komorowskiej. Eh, nie chcę ja się tym razem ;podłożyć. Gest był śliczny – po polsku, pięknie, wzniośle i bez efektów.
Nie, Alu. Kazdy, takze piosenkarz, moze opowiadac o swoich wyborach zyciowych, jesli jest audytorium, ktore chce tego sluchac. Maryla Rodowicz jest osoba publiczna, lubiana i podziwiana za swoj talent przez wielu i oni z pewnoscia chca wiedziec co sie kryje poza persona publiczna.
Ale skoro sie zdecydowala o tym mowic, to niechze nie lze w zywe oczy, niech sie nie zaslania narzeczonym. Niech o tym wcale nie mowi, byle nie wygadywala glupot.
I przede wszystkim – niechze mlody dziennikarz odrobi swoja prace domowa, niechaj sie nie daje wprowadzac w maliny. Bo dziennikarstwo nei polega na wlaczeniu guziczka Record.
W styczniu albo w lutym bodaj 1977 r ( a moze 1978). zrobilam dla gazety wywiad z Halina Mikolajska, ktora wypuszczono do Londynu na leczenie i ja specjalnie przyjechalam do Londynu aby zrobic z nia wywiad dla Nowego Dziennika. Nazywal sie bodaj „Byc albo miec” – to byly jej slowa z wywiadu. I pamietam, ze napisala juz do mnie z Polski po powrocie, ze byl to najlepszy wywiad jakiego kiedykolwiek udzielila. Byla Pani Halina bardzo z siebie zadowolona.
Ale ja wiem dlaczego. Bo JA bylam dobrze przygotowana.
Tyle czasu w pozycji wyczekującej?! 😯
Nie przesadzasz aby, nemo? 😉 Wystarczyło wstać za 10 ósma 🙂
Nie mam pojęcia, co na obiad i mam pustą lodówkę 🙁
OK, Pyro, ale Ty opowiesz o kurczakach 🙂
Na Dworcu Centralnym jest barek-stoisko z frytkami. Klienci dostają frytki prosto z frytownicy, sól do indywidualnego solenia znajduje się w słoiku po dżemie z dziurkami w zakrętce. Pierwszy gość, Warszawiak, próbuje posolić swoje frytki, ale bezskutecznie -dziurki w słoiku są zaklejone wilgotną solą. Zrezygnowany odstawia słoik i je frytki bez soli. Drugi w kolejce, też Warszawiak, próbuje solić, sytuacja się powtarza, je bez soli. Przychodzi kolej na Poznaniaka. Ten próbuje solić – nie idzie! Ogląda solniczkę, wyciąga z kieszeni pudełko zapałek, bierze jedną zapałkę, przetyka dziurki i soli! Obserwujący go Warszawiak mówi do drugiego: I za to ich, k..wa, nienawidzę!
Mój tytuł pierwszy, bo szczeniacki, a takiego jeszcze nie było. Tym samym i tron pewnie wąski, więc nie będę się rozsiadał za bardzo.
A bojkot nie był równą ofiarą dla wszystkich. Dla tych, którzy mieli okazję do częstego grania i jeszcze występów w TV, była to znaczna strata pieniędzy. Dla pokolenia przedwojennego wybór byłby prosty, ale w latach 80-tych kult mamony był już bardzo powszechny. Inna sprawa, że część aktorów bojkotowała ze strachu przed ostracyzmem. Jednak fakt, że taki ostracyzm był skuteczną groźbą, dobrze świadczy o środowisku.
Świetne – w Poznaniu, po południowej stronie ul. Królowej Jadwigi są dworce : autobusowy i kolejowy, a naprzeciwko, po stronie północnej park im Marcinkowskiego. Każdy prawie, kto pieszo opuszcza dworce, skraca sobie drogę do centrum przechodząc przez park. Dlatego łatwo tam spotkać wielu ludzi. Kiedyś spotkali się kumple z wojska albo z akademika – nie pamiętam: Warszawiak, Krakus i autochton. Były misiaczki i walenie po plecach, radość żywa i serdeczna, pogoda piękna – żal się rozstawać. Krakus mówi : „ja Was na chwileczkę zostawię, zaraz wrócę” Poleciał, kupił kilka butelek piwa, trzy zapiekanki w kiosku dworcowym i wrócił do kolegów.
Piwo wypili, kiełbasę zjedli. Towarzystwo na chwilę zostawił pan z Warszawy, wrócił z dworca z trzema kurczakami i pudłem frytek. Zerwał się miejscowy.
Koledzy pytają „Mamy jeść, czy czekać na pół litra?”, a nasz „Nie spieszcie się tak z kupowaniem pół litra i jedzeniem. Idę po Szwagra”.
Tego o frytkach jeszcze nie znalam, jak wroce do domu sprzedam rodzicom.
Pyro, jesteś nie fair, nadmiar regionalnej samokrytyki. Ta kolejność nie była taka. Znana mi wersja: Po misiaczkch Warszawiak mówi: To ja idę po piwo i zapiekanki, Poznaniak: to ja idę po stół, a Krakus: – To ja lecę po szwagra.
Stanisławie, moi koledzy złośliwie dodawali, że przyprowadził nie tylko szwagra, ale i żonę oderwał od wekowania węgla na zimę
wekowanie węgla na zimę.. 🙂 ( świetne…)
Alicjo,
aby wygrać w konkursie, trzeba się odpowiednio przygotować: pobudka, stretching, prysznic, zęby umyć, witaminy zażyć, koty odprawić, ołówki zatemperować, encyklopedie w zasięgu ręki poukładać, telefony do ekspertów do ściany przypiąć, nerwy uspokoić (joga), zegar wyregulować…
Sama widzisz, że półtorej godziny to po prostu minimum 😎
Pochodzę z małego miasta, wszyscy wszystkich znali. Najpierw należało się do związków jakie były. Potem masowo do Solidarności. Potem miękko i bez zgrzytów do PRON i OPZZ. Dalej według tego samego schematu. Na kolejnych etapach zwykle ci sami ludzie byli czołowymi działaczami.
A nieżyjący już proboszcz stawiał na baczność każdą kolejną władzę.
Haneczko – napisałaś świętą prawdę. Już w latach 70-tych mój szef, niegłupi człowiek , tłumaczył, że w każdej społeczności jest zawsze „organiczny” aktyw – ludzie, którzy działają dla siebie i dla innych. W dużych miastach, gdzie ludności dużo, oni nie są tak widoczni. W małej mieścinie ci sami ludzie będą w społecznym komitecie budowy izby porodowej, ogrodzenia cmentarza, w w organizacji pociągu przyjaźni i w stowarzyszeniu miłosników ziemi X. Acha, i baldachim nad księdzem kanonikiem na procesji też noszą.
Oportunizm jest przywarą większości. Rozumiem, że Blogowiczom tutejszym cecha ta jest obca i nienawistna. Potrafią śmiać się sami z siebie i postępować zgodnie z przekonaniami wbrew własnemu interesowi. Ale nie każdy tak potrafi i nie trzeba za to potępiać. Maryla Rodowicz musi być kochana, żeby popularność utrzymać, a popularność to nie tylko pieniądze. Wspomina MR Osiecką, która już zupełnie bez własnego udziału wyrosła na czołową opozycjonistkę we wspomnieniach swoich rzeczywistych i samozwańczych przyjaciół, którzy w ten sposób sami się dowartościowują jako kombatanci. Ładne teksty pisała, trafiające w istotę różnych spraw codziennych. Ale opozycja?
2 razy z rzędu się wpisałem i zapomniałem o najważniejszym – frytki! Też tego nie znałem, a znakomite.
Stanisław – my nie jesteśmy herosami. My (w większości) mamy ten luksus, że „niczego nie musimy” – z racji albo wieku, albo odległości
Dzień dobry
Dziś mam doskonały humor, bo dobra praca mi się trafiła – dniówka o wartości eseju. Gruntuję stary, poniemiecki mur stodoły przerobionej na „Gościniec”. Zajęcie jest dobrze płatne bo na wysokościach. Dzień więc spędziłem na chwiejnej aluminiowej drabinie tuż pod ptasimi gniazdami. Ptaki wkurzone latały mi koło głowy i czułem się trochę jak bohater „Ptaków” Hitchcocka. A propos filmów – w domu mam od kilku dni rewolucję, która pewnie Was rozbawi. Dwa lata temu, spieniony i zdołowany „rewolucją moralną” definitywnie wyłączyłem i zdemontowałem telewizory i antenę. Odzyskałem spokój,nadrobiłem zaległości czytelnicze, zająłem się pisaniem. Przed kilkoma dniami zadzwoniła do mnie z domu córcia z informacją, że podłączyła telewizor. Pytam – Jak to zrobiłaś? A ona na to, że kawałek miedzianego drutu wcisnęła zamiast anteny no i gra pudło. Szlag mnie trafił-znów ta piekielna, jadowita propaganda rządowych mediów na przemian z teleturniejami dla imbecyli. Wściekły idę do domu a tu na ścianie, wśród Ewki pnączy nowiutka antena satelitarna. A w telewizorze chyba 150 programów! Zamiast radia słucham sobie teraz jednym uchem Superstacji, w Zone Europa oglądam europejskie kino, nawet ” Trzech kumpli” w TVN obejrzałem. Jednym słowem po dwuletnim poście niezła przyjemność. Co ciekawego? Na pewno w/w”Trzej kumple” a głównie demoniczny Maleszka. Powinien facet książkę napisać o swoim życiu, bo strasznie było pokręcone i złe – aż intryguje jak postacie z Dostojewskiego. Poza tym film z wczesnych lat siedemdziesiątych, z okresu rewolucji seksualnej -„Rozkosz”. Ale się uśmiałem, momenty niewinne jak na dzisiejsze standardy, ale za to jaka filozofia, jaki sos egzystencjalny wokół tego seksu! Do tego dialogi łóżkowe pompatyczne i niezgrabne, bo włoski tłumaczono na polski i efekt był powalający. Jednym słowem świetna zabawa, chyba nie zamierzona przez reżysera. I tyle u mnie nowości.
Pozdrawiam i miłego wieczoru
PS. Moja graniczna lipa jeszcze nie kwitnie.
Może za dużo na temat kombatanctwa, ale na Blogu naszego Gospodarza ten temat można trochę pociągnąć. W TVN dwa odcinki świetnie zrobionego filmu o Pyjasie i Maleszce. W świetle tego filmu działanie w opozycji nie było zabawą. Od kiedy KOR, a potem ROPCiO i Ruch Młodej Polski przyjęły jawność działania, ich członkowie lub uczestnicy zasługują na największy szacunek. Miałem tam przyjaciół. Ciekaw jestem, jak św.p. Zbyszek Dulkiewicz z RMP, jedna z najbardziej ideowych osób, jakie znałem, do końca wierzył, że równie ideowy jest Maciej Płażyński, u którego pracował. Równie ideowa była Bożena Rybicka, obecnie Grzywaczewska. Mieli do niej pretensję, że coś podpisała, żeby dostać paszport. Też bym podpisał na jej miejscu. Paszport był potrzebny, żeby leczyć we Francji dziecko chore na białaczkę. A co powiedzieć o dyrektorze, którzy należał do PZPR i w 1979 roku spotkał się z żądaniem wyrzucenia z pracy dwóch członków Ruchu Młodj Polski (jeden miał dostęp do wiadomości niejawnych na poziomie „tajne”). Nie wyrzucił i po pięciu czy sześciu latach sam stracił dostęp do informacji niejawnych i przestał być dyrektorem. Czy można mu wytykać jakąś przynależność.? A ilu niby prawdziwych kombatantów było agentami, których nikt już nie zweryfikujo. Dużo mógłbym na ten temat napisać, ale po co? A MR niech ma dobre samopoczucie, wtedy będzie nam lepiej śpiewać.
Pyro, ja pisałem o Blogowiczach bez przekąsu. Naprawdę wierzę, że nie jesteście oportunistami, bo czytam wasze wypowiedzi i mogę wyrobić sobie jakieś zdanie. Nikt nie musi być herosem, ale musi mieć poczucie przyzwoitości i to na pewno macie.
O nie Stanisławie, tak pięknie nie jest. Nie zamierzam udawać kogoś, kim nie jestem. Oportunizm to nie, ale konformizmu sporo by się znalazło. Do niczego nie należałam, co może być i zaletą i wadą, a w moim przypadku organiczną niechęcią do bycia członkiem czegokolwiek. Nie patrzę w lustro ani ze wstrętem, ani z uwielbieniem. I nie śmiem mówić, że są rzeczy, których nigdy bym nie zrobiła.
Nawet sobie nie wyobrażacie jak mnie mierzi całe to bagno wciągające coraz to więcej zdawałoby się rozsądnych ludzi 🙁 Co 2 lata spotykam na zjazdach koleżeńskich moich kolegów i koleżanki ze studiów. Ponieważ mieszkam za granicą od maja 1980 roku, uchodzę za osobę „neutralną” i bywam zmuszana do wysłuchiwania relacji z rozterek i wyborów życiowych niektórych kolegów. Pamięć mam dobrą, niestety, bo wolałabym tego wszystkiego nie wiedzieć. Najgorsze były pierwsze spotkania, kiedy każdy szukał potwierdzenia lub usprawiedliwienia a to faktu wstąpienia do Partii dla kariery naukowej, a to zostania oficerem SB (!), a to oczekiwał zachwytu z powodu konspiracyjnego biegania po kruchtach na występy Fedorowicza czy Komorowskiej i ukrywania w bloku (!) Piniora… Potem nastąpiło kilkanaście lat spokoju, rozmów o pracy, dzieciach, podróżach, by w tym roku wybuchnąć z niespotykaną siłą – znowu dyskusja między oficerem SB i kolegą uważającym, że to on obalił komunę, bo wiedział, gdzie ukrywa się Pinior 😎 Na to SBek: tyle obaliłeś, na ile ja ci pozwoliłem!
12:14 i 12:23 und 16:32
to nie był teatr to był cyrk. A tragedia była tylko wówczas kiedy nie zostali internowani. Lament i zgrzytanie zębów. Za wszelka cenę i starali się jak mogli by załapać się na internowanie. Bez różnicy czy z aryjskim czy z nie aryjskim rodowodem, wszyscy jednakowo byli wściekli ze nie będą mieli w życiorysie internatu.
Oj, żałosne to były czasy. Złość ich brała ze władza ich zasługi olewała i pozwalała się im na wolności kreatywnie rozwijać.
A kościół był wtedy taka samą instytucja jak jest i dzisiaj. Zbałamucone owieczki które zgromadziły się pod anioła skrzydełkami były tak nawiedzone ze nie zauważyły co się świeci.
kk nie robił nigdy nic bezinteresownie …
Wojtek z Przytoka mówi o odzyskaniu spokoju i nadrobieniu zaległości z
chwilą wyłączenia i zdemontowania telewizora.
Znam to uczucie wyciszenia . Tak niewiele potrzeba ,żeby odzyskać komfort i nie ekscytować się rzeczami bezsensownymi. Zająć się czytaniem zaległości , malowaniem. A nie jak niewolnik tkwić od 19-tej przed TVN i wysłuchiwać co kto powiedział i co z tego może wyniknąć. Pamiętam jak śledziłam niczym powieść w odcinkach sprawę na przykład Renaty Beger . Dziś już chyba nawet nie potrafiłabym dokładnie powtórzyć o co tam chodziło.
Gdybym chociaż moim oglądaniem i ekscytacją mogła przyczynić się do zmiany denerwującej mnie sytuacji albo uzdrowić sumienie chociażby takiego pana Maleszki – dla którego pojęcie dobra i zła , to zdawać by się
mogło ,że to zupełna abstrakcja.
Zarówno w 1980-81 jak i w 1989r pracowałam „u konkurencji”. Z racji umiejscowienia mojej firmy obserwowałam z przerażeniem chaos, jaki ogarniał z wolna kraj. Wcale nie Wałęsa i Solidarność przysparzała najwięcej kłopotów, ale zadymy. Inaczej to pewnie wyglądało w środowisku artystycznym czy uczelnianym, gdzie sztandary, pienia narodowe i ideały, inaczej zaś w POM-ie czy PGRz-ę, w którym pjani kombajniści wreszcie mogli się odgryźć na dyrektorze. W teatrach też maszyniści sceny i garderobiane brały się do rządzenia.O sprawie kopalni Wujek już kiedyś pisałam, więc nie chcę się powtarzać. O ks. Popiełuszce też. Żadna ze stron konfliktu nie była w porządku. Żadna. Po wprowadzeniu stanu wojennego jeden z naszych najlepszych generałów mówił ze złością, że wreszcie będzie trochę porządku ale cholernie głupio nie być ze swoim narodem – głupim, zrewoltowanym, podpitym tanim winem i zawieruchą, ale u diabła – własnym. Co wiedziałam wtedy o opozycji? Oj, całkiem dużo – szkolenia były co drugi dzień, wydawnictwa bezdebitowe były powielane na nasz uzytek, byliśmy wysyłani na msze Popiełuszki, na wiece, na manifestacje. Zawsze czekały przegrane z Wolnej Europy, BBC czy Głosu Ameryki, jak i radia Teheran taśmy. Dla pokolenia moich córek to była wspaniała przygoda – latały w mundurkach harcerskich na „msze za Ojczyznę” i bawiły się w chowanego z nagrywającą te cyrki bezpieką. Mnie to w najmniejszym stopniu nie bawiło. Potem obserwowałam opór materii (nie opozycji) kiedy wszedł rząd Rakowskiego, potem uwiąd partii (przecież nikt nam siłą niczego nie odbierał. Ta konstrukcja siadła pod własnym ciężarem. Wszyscy mieli wszystkiego dosyć i głosy były takie : :Chcą władzy? A niech ją sobie biorą) Jaruzelski dał narodowi parę lat bezpieczeństwa – jak je wykorzystano, to już inna sprawa. Na ostatnim oddechu rozwalono MO – totalnie, potem latami sklecano siły porządkowe. Postąpiono dużo głupiej niż w II RP. Co nam zostało z tych lat? Wstyd powiedzieć – inflacja zupełna symboli narodowych, flagi, hymnu i ukoronowanego bez sensu herbu. Każda blokada Samoobrony, strajk górników a nawet policjantów jest tego dowodem. I co? Nie o takom….? (cytat)
Pan parOleOle znalazlam na Howrse Agate ale to jej tata siedzi na jej stronie nazywa sie maciek a Agata ma nick magia czy to ta Agata?
Dagny
Hej, nareszcie spadł rzęsisty deszcz, na razie bez wichury, będzie mniej podlewania 🙂 Troszkę pogrzmiało, mam nadzieję, że do meczu się przejaśni. Uliczna sonda w Zurychu wykazała, że większość Helwetów będzie kibicować Niemcom, choć to niezbyt lubiany wielki brat. Turcy przerżnęli sympatie, bo wyeliminowali nas z gry 🙁
Nemo
Miałem, gdzieś miesiąc temu zjazd klasy z ogólniaka.Właściwie część ekipy była też ze studiów bo wylądowaliśmy na wrocławskich uczelniach. Te same teksty o których piszesz. Jakie puszenie się, jakie miny poważne, jakie teksty kombatanckie. Ludzie, którzy wyjechali na zachód przerywając studia siedzieli patrząc na to wszystko ze zdumieniem. W końcu B, urządzona w Niemczech i od lat ciężko pracująca na swój dostatek jęknęła – Nie rozumiem tego kraju, chyba jestem za daleko. A po całym kombatanctwie, gdy nad ranem zdrowo wcięci tańczyliśmy kawałki Klenczona dwóch kombatantów (chirurg tkanek miękkich i oficer wysokiej rangi) skończyli mendzić o swym heroicznym życiu, jęczeć pod nosem „Mury” i zaczęli wywalać z siebie antyżydowskie traumy. Co za ściek! Mówię do jednego-„Jak ci nie wstyd takie plugastwa gadać”. A on na to-„Nie byłeś w Stanach, nie wiesz co to Żydzi”. Ręce mi opadły bo i o czym z takimi mówić. Słuchać tego nie mogłem i wyszedłem waląc drzwiami aż tynk się posypał. Bardzo jestem zrażony do ludzi ze swego pokolenia. Sam nie wiem co się porobiło. Czasem ktoś się pyta-„Nie czujesz się na wsi samotny bez swego środowiska?” Kurcze, a mnie dobrze jest z chłopami. Przynajmniej rozumiem jak myślą. A jak zrozumieć chirurga tkanek miękkich którego zżera rak antysemityzmu i pewnie jeszcze wiele innych anty…
Ja mam lepiej, bo wystarczy, że nie położę się spać do godziny 2-giej w nocy 😉
Z kombatanckich opowieści przypominam sobie, jak to koledzy opowiadali, jak jeden uczelniany opozycjonista z uporem ukrywał się prawie do końca lat 80-tych, chociaż nikt go nie szukał.
Niestety, ja będę musiała podlać to i owo, jest słonecznie i wietrznie, na deszcz się nie zanosi, a moje hektary już suche. No to lecę.
Wojtku,
ten mój kolega SB-ek, lubiany i dobrze traktowany nawet przez „kombatantów”, opowiadał, jak pilnował w Bieszczadach internowanych „opozycjonistów” ze Sląska – przypadkowych ludzi, którzy nie wiedzieli za co siedzą, pilnujący też nie 😯 Po kilku miesiącach „internatu” nie chcieli wcale wracać do domu. Niektórzy mówili, że nigdy tak dobrze nie jedli (lepiej niż ich strażnicy), a odpoczynek od rodziny i codziennych problemów bardzo im przypadł do gustu. Mojemu bohaterskiemu obalaczowi komuny opowiedział, jakie donosy do władz pisali na siebie nawzajem najróżniejsi ludzie, bez szantażu i zmuszania do współpracy. I to się chyba nadal nie zmieniło 🙁
Nie chciałem aż tak poważnej dyskusji wywołać. Ale może i dobrze coś z siebie wyrzucić. Każdy ma trochę racji, a nikt nie ma całej prawdy. To prawda, że wielu nie może odżałować braku internowania. Też i listy nie dokońca były doskonałe, bo pomimo ogromnej inwigilacji nie o wszystkich aktywnych przeciwnikach SB wiedziała. Co ciekawe, niektórzy opozycjoniści ukrywali się w stanie wojennym chociaż nie byli poszukiwani. Najbardziej poszukiwaną osobą był Bogdan Borusewicz, który budził też w SB największy szacunek. Nie tylko za skuteczne ukrywanie ale i za dobre rozeznanie w poczynaniach SB. A przekonanie Wildsteina, że obalił system? Tyle samo prawdy co i w przekonaniu SB-ka, że obalanie odbywało się pod kontrolą. W wielkiej aktywności niepodległościowej czynnie uczestniczy 2-3% ludności, w wyjątkowych przypadkach trochę więcej. Nie wszyscy robią to z bobudek czysto ideowych. Czasem z pogoni za przygodą lub odrobiną władzy. Ten ostatni powód jest przyczyną takich przepychanek pomiędzy byłymi opozycjonistami. Dla wielu tej władzy nie starczyło. Ale przywódców nie jest tak wielu, większość działała z pobudek wyższych. Czy inni powinni się wstydzić? Myslę, że nie, ale jestem stronniczy, bo poza słownym poparciem niczego nie czyniłem. Może powinienem się wstydzić, bo uważałem, że brać udział w opozycji należy, ale się bałem o rodzinę. A jeśli ktoś nie miał świadomości takiej jak ja choćby, na pewno wstydzić się nie musi, bo niby dlaczego? A nawet SBek, który widział świat jako pole bitwy czarnych mocy zła – tyle samo wartych na Wschodzie i na Zachodzie i uważał, że każda próba przeciwko tym siłom przynosi tylko dalsze zło? Jeżeli nie przekraczał granic prawa, czy zasługuje na potępienie? Dlatego ja nie potępiam już prawie nikogo. Może rzeczywiście takich jak Maleszka czy jego mocodawcy mordujący ludzi na to potępienie zasługują. Ale innych zostawmy w spokoju i skończmy z ta całą lustracją, jeżeli nie potrafimy jej robić w sposób godny. Nie dziwię się braku chęci Nemo do wysłuchiwania rozterek. Ja jestem gotów wiele wybaczyć, ale wysłuchiwać usprawiedliwień nie cierpię.
Tak dla przestrogi w ocenianiu ludzi. Była i jest w Skarżysku fabryka amunicji. W czasie okupacji dyrektorem był Polak. Władze podziemne wydały na niego wyrok śmierci za kolaborację. Była próba wykonania wyroku, ale nie udana. Potem była próba aresztowania przez Niemców (nie wiem – gestapo czy Abwehrę), ale też nieudana. Wyskoczył przez okno na podwórze i uciekł do lasu. Jak sie okazało, obficie zaopatrywał partyzantkę AK. Opowiadał mi to wszystko ojciec. Nie poznałem nazwiska dyrektora. Może je słyszałem, ale nie pamiętam.
„Życzliwych” zresztą w Polsce nigdy nie brakowało. Gdy było już wiadomo, że zamierzamy się pobrać, mój Osobisty zaczął dostawać z Polski listy pisane po niemiecku (!). Zatroskana o jego szczęście nieznana osoba donosiła, że go zdradzam i to za pieniądze, bodaj wręcz za dewizy 😯
A nudziciwe dzisiaj, ze az szkoda tych chwil kilku, co je dostalem!!!
Nemo, pewnej pani koleżanka odradzała małżeństwo z Niemcem, a przede wszystkim wyjazd do Niemiec po ślubie. Argumentowała, że inna kultura, że samotność emigrancka, że zależność finansowa wobec męża skoro swoich dochodów mieć nie będzie, że języka nie nauczy się w try miga (Niemiec znał polski), że do rodziny daleko, o wizy trudno (wczesne lata siedemdziesiąte). Przytomnie koleżanka argumentowała, pani zaś chciała za tego Niemca i dosyć się bała swojej odwagi.
I tak aż wpadł w ręce pani list owej koleżanki do swojej kuzynki, w którym stało jak byk: „Zobacz jakie ta k…wa ma szczęście!”. Zgadłabyś?
Tereso,
nie ma to jak życzliwi, nieprawdaż?
Iżyku,
sorry, czekamy, aż wniesiesz powiew ze świata i z tych nudów tak nam się plecie 🙁
Co słychać?!
Racja Iżyku – rozwesel starszą damę! Stęskniłam się za Twoimi opowieściami. Zauważ, że Twój Imiennik codziennie nas odwiedza.
Panie Szanowny Gospodarzu. Proszé nie krécic, bo pytanie nr dwa nie odpowiada odpowiedzi. Z czego jasno wywiesc mozna, ze spólka P.Ad-u z Kapitanem Nemem (bo w narzédniku) znów miédzy sobá nagrody rozdaje. Uklad, jak zwykle i pewnie o Kapitanie Nemie (miejscownik) jeszcze, jako o autorce srdowych quizów, pocvzytamy.
Jesli pytanie jest: „2. Dlaczego fiński chleb ma w samym środku dziurkę?”, to odpowiedz tresci „2 Finowie swój chleb suszyli na drągach” ma sié do niego nijak lub A.Szyszowa powinna sié poczuc obrazona, ze z jej krajanów na blogu polityki drwiá sobie zupenie bez poprawnosci politycznej wlasnie! Albo finów chleb ma w srodku dziuré jak stodolé, w którá drág wrazic na przestrzal mozna albo finowie suszá swój chleb ich powszedni na patyczkach, kijkach, witkach, rózgach lub zgola innym drewnianym byle czym, lecz, na boga, nie drágach!! Przeto, paczké przeadresowac i na walonié (tá za, a nie przed flandriá) slac!
Najlepszy chleb majá oczywicie tutaj. Z chlebem tym, poza upieczeniem w „tosciarce” (taki rodzaj suszenia na ogniu elektrycznym), mozna zrobic wszystko. Doslownie wszystko mozna z nim zrobic, byle pamiétac, ze nie mozna go scisnác, bo nie wraca. Czyli… nic nie mozna z nim zrobic! Taki, cholera, tuman, ze nie pamiéta jak wygládal przed dotkniéciem, wiéc najlepiej go nawet nie dotykac. Walon je chleb podobnie jak reszta swiata, czyli za postrednictwem paszczy. Walonka tez. Piszém, ze „podobnie”, poniewaz to co u slowian nadajue sié juz do jedzenia, wal uzna za prefabrykat jedzenia. Czy to budowa szczékoczulków, czy nogoglaszczek, czy problem z trzonowcami na fiszbinach, a moze cale na metry w uncjach odcedzonego planktonu..? No, dosc powiedziec, ze cos tu z aparatami gébowymi jest inaczej i jak kanapka w trójkáciki nie pociéta, to sié nie miesci. Raz po przekátnej trzeba kozikiem kanapcié ciachnác, bo inaczej nie podejmie. Po prostu karmy nam nie podejmie i proces zywienia jest zachwiany. A jesli ten sandwich zostal ciachniéty po obu przekátnych… Ohohooo… To juz jest uczta, prepanstwa, jakas. To juz jest, zaczy, Voy, ze na „saper”, czy jak?
Wale sá ok. Nigdy nie pojmé, jak oni to robiá, ze raz wypowiem to „Voy” i pamiétajá, a ich imiona… Sorry, mówié, mam duzy leb, ale to tylko takie slowianskie kosci, bo sam mózg w srodku to tylko pól wloskiego orzecha… I dlatego to wyscie narzucili swój jézyk calemu swiatu, bo pamiétacie nasze imiona.
zgadza się, nie ma to jak lanie wody. Alicja w Kanadzie chce podlać w Helwecji zlewa się z góry.
to ja w takim razie o tutejszym laniu.
Było to parę dni temu. Skorzystałem z cudzego aparatu i dopiero po czasie, jak mi się trochę rozjaśniło skojarzyłem. Wtedy to wpadłem na pomysł by zdradzić cześć męskich tajemnic. Stąd niepełny drugi obrazek. Ale z pustego to i arcadius nie naleje
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/EigeneBilder02/photo#s5215873256475790866
proponowany czas emisji 8s
Wracajac do czasow dotyczacych kombatantow to pozwolilam sobie wyslac na adres Alicji „bibule” musze czynic to po zeimia, gdyz jest zakodowane. Zainteresowani prosze do Alicji emalja o przeslke.
Alicjo wyslalam na cogeco.ca to dobrze?
Arkady tez to ma, jak Wam nie da to prosze sie poskarzyc, zaoszczedzicie sobie lazenie do ksiegarni
Hej,
dzis jest 25 czerwca, nie mam pojecia czyje imieniny, bo amerykanskie kalendarze nie podaja. A moze o 20 wypic za rozsadnych Polakow 🙂
Powiem Wam cos jeszcze – bardzo mnie cieszy, ze rozni mlodzi ludzie stad z Teksasu maja ochote odwiedzic Polske i sobie mysle, ze nasze dzieci troche sie do tego przyczynily.
Jutro mlodsza corka, Basia, jedzie do Krakowa uczyc sie historii najnowszej a jej kolega z malenkiego college teksanskiego tez zapragnal nasz kraj poznac i chce sie nauczyc polskiego.
Tylko nie mowcie mi tu o milosci 🙂 Chlopiec jest super, korzenie czeskie. Ale miedzy nimi nic na razie nie iskrzy. Laczy ich backpacking no i zamilowanie do polskosci. 🙂
Tymczasem
Ależ mi ciebie brakowało Iżyku! Bardzo mi żal Walów, że nie znają polskiego. Nasz język w twoim wydaniu jest czymś (kimś?) doprawdy wyjątkowym 😀
Gdzie Bobik? Dzisiaj chcę Turków.
Co mam to pokażę. Dlaczego nie. Nawet tych w Pradze co nie oczekują deszczu. No bo i po co, skoro maja takich:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/OOscypki/photo#s5189506000246169106
kochani trzymajcie kciuki. Podobno dzisiaj grają nasi.
Niech im gwiazda przychylność zabłyśnie …
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiitam
beee (dla kodofetyszystow)
Nie wiem, co takiego ma Arkadius, czego ja nie mam…
ale nie zamierzam mu zazdroscic i wykupywac na pniu calej ksiegarni.
No, dobra. Uzyje mego aparatu dedukcyjnego, ale tylko raz. Jutrzenka?
Juz zdazylem sie zdrowo wnerwic na te prace naukowa i przerwalem lekture w poczuciu traconego czasu.
Dagny. Tak, to oni. A moj Mlody, niestety, usmiercil dwa konie i wycofal sie z gry.
PanParoleOle 😉
Mój wychowaniec podpadł haniebnie. Popołudniu uciekł Ance w lasku między garaże i udawał, że przywoływanie nie jest skierowane do niego. Dostarczony ciupasem do domu siadł przy mnie i skarżył. Po godzinie poszedl do weterynarza (5,2 kg) dostał szczepionkę, pan doktor stwierdził, że rozwój w normie. Przyszedł do domu i walnął się na drzemkę. O pół do siódmej wstał, przeciągnął się i zaczął piszczeć. Trudno, pani – babcia powiedziała, że się poświęci i do parku go zabierze. Najpierw nie chciał wkładać szeleczek, uciekał pod krzesło, potem, odpięty ze smyczy , olał mnie dokumentnie. Nie reagował na żadne wołanie. Podbiegał do wszystkich ludzi, łasił się, bawił, na sam widok mnie – podchodzącej do niego powodował szaleńczy bieg – byle dalej od smyczy. Dobra, jakiś chłopak go złapał za szelki, przytrzymał, przypięłam chuligana i zabrałam do domu. I co zrobiło słodkie maleństwo – zlało się na środku Ani pokoju i na wszelki wypadek schowało się pod biurkiem. No i nie ma być w niełasce? Uff – obszczekałam mojego psa i mi ulżyło.
Skargi na psa cd. Właśnie Ania zauważyła, że zeżarł połowe poprzeczki przy solidnym, drewnianym krześle….
paOlOre
+tnia dedukcyja
i 3maj sie na zakretach w polanowie
a Slawek poszedl poszukac.
tylko kogo skoro tak dlugo go nima?
laski nabeski?
Wanda TX – dzisiaj Łucji (ale nie tej szwedzkiej) i kolejny raz Doroty i jeszcze Albrechta. Wybieraj, za kogo pijesz.
Nie miała baba kłopotu, sprawiła sobie jamnika 😉
Zajrzałam do zakodowanego, ale zaraz mnie prędko odrzuciło. Podziemiem mogę podać dalej, kto ciekawy niech da znać, ale chyba esencję wszystkiego podały gazety. Przyznam się, że niechętnie ostatnio zaglądam.
Stanisław nam nieco odpuścił, ale za to Iżyk przyganił, ze jesteśmy nudni 🙁
Jakieś skandale moze odgrzebmy albo co? 🙄
Iżyku, ja już dawno podejrzewałam ten układ nadnarewsko-szwajcarski, i patrz, chodzi jak zegarek! 😯
Tymczasem polałam wody i udaję się na zasłużone wyłożenie się na leżaku.
Dziś imieniny Łucji, Albrechta i Doroty! Dorotom świętującym dzisiaj – wszystkiego najlepszego! Łucjom i Albrechtom -też 🙂
Iżyku,
fiński chleb ma sporą dziurke, w sam raz na fiński drążek 😉 Jak mi nie wierzysz, spytaj Aszysza.
Ja tez nie mialam zamiaru tego czytac ale mnie podziemie przyslalo to podaje dalej, tym razem nie musze jak 30 lat temu latac po podwarszawskich wsiach i roznosic ulotek w butach niedopasowanych do akcji, teraz se leze przed sprzetem, tyje i pije herbatke lisciasta kupiona u Tatrzyna i wysylam biednej Alicji, ktora bedzie miala robote. Poza tym naklad zostal natychmiast wyczerpany a tu daja bez kolejki i za darmo.
Alicja – wyślij ramotę Lulkowi – chciał nawet kupować, to niech czyta na tym urlopie.
Pan ….Ole, mnie tez zdechly nawet trzy konie i gram dalej. To fajnie miec ludzi o tych samych interesach. Dagny
Dagny
ty na rover
a kysz od compa
Poczta przyniosla mi „Drugie dania” wygrane tydzien temu. Dzieki!
Ale Gospodarz nie chcial jakos skorzystac z propozycji zamiany porto na kawe.
Pewnie dlatego, ze porto placi Polityka, a za kawe nie wiadomo… 😉
Dagny! Posluchaj Arkadiusa, bo dobrze radzi. Moj Jan ma taki BMI, ze az strach myslec (po prawdzie, to nawet nie wiem jaki, ale mam oczy i wage), ale za to grzecznie trenuje pilke wodna dwa razy w tygodniu, jezdzi duzo na rowerze i wspina sie w Kletterparku.
To Arkadius nie chce ze mna jezdzic na rowerze a sasiad, Dagny
Nemo, nie dawaj wiary opowiadaniom SB-ków. Kłamstwo mają we krwi. Trzeba dużo soli z nimi zjeść, żeby umieć wyławiać ziarna prawdy z ich opowieści. Mogę dać lepsze: Zamykaliśmy opozycjonistów, nasi chłopcy zabierali ich do mamra, a żony z nami do łóżka. Autentyczne. W pewnym sensie prawdziwe. Ale w innym straszliwie fałszywe. Nikt mi nie wmówi, że ktoś nie chciał wyjść z internatu. A pytanie chlebno-erotyczne było dla ludzi inteligentnych.
Bobiku, daj znać, jak ci mam postawić.
Stanisław nie odwracaj kota ogonem.
Mówimy o tym, ze za wszelka cenę chcieli się tam dostać.
Arkady rzucił : nasi grają!!
Patrzę więc…no tak, biało czerwono na boisku.
Polacy też w akcji.
Ale reszta się nie zgadza. Którzy to nasi??
Rządnym mocnych wrażeń w Warszawie dedykuję te dwa zdjęcia.
Arkadego pewnie po raz kolejny zachęcę do wizyty w mieście stołecznym.
Ale co Panie na to?!
Trzeba przemóc i wejść bo inny jakieś 2 kilometry piechotą, albo kilometr biegiem.
Nie myślcie że to jakaś peryferia, nie! Serce miasta.
Paweł jak będzie, może odwiedzi? Zrobi fotki wewnątrz?
Jak ja chciałem odwiedzić było jeszcze zamknięte…biegłem więc!!
http://picasaweb.google.pl/antekglina/WC/photo#5215884105304118050
Acha, jeszcze zagadka z okolicy, mam fotkę jakby co.
Ogłoszenie wydrukowane na kartce A4 i przyklejone na szybie :
KIEROWCĘ DO WYNOSU. Pokombinujcie!
Przypominam, to nie zachodni Londyn, to centralna Warszawa.
O! znowu grają, pa!!
Kierowca do wynosu to może rozwoziciel pizzy 😉
Antku proszę daj jeszcze dzisiaj rozszyfrowanie zagadki. Mam zaległości w spaniu.
Znowu bitwa pod Wiedniem… spania nie bedzie juz trabia i wrzeszcza.
Wysłałam przed chwilą coś do Alicji – ale się chyba zagapiłam , bo chyba już to ma. Mam na myśli jutrzenke 😥
Arkady, wysłałem Ci odpowiedż do domciu.
Może jeszcze ktoś pozgaduje?
Rozwiążę jutro.
Dobrej nocy!
Podpytalam rodziciela o wspominanego pana K. Stwierdzil, ze to chyba przesada, ze siedzi, bo za handel nawozem dozywocia nawet za komuny nie dawali. Mialby Krzysztofik teraz z 90 lat, wiec nawet jak siedzial (co by Rodziciela nawet nie zdziwilo), to juz raczej nie siedzi.
Do tego jaki byl, taki byl, ale rzadko kto taki „ordnung” w stadzie mial, jak pan K.
To ze pral po mordach, to tez prawda. I zmuszal do picia, do teg stopnia, ze ludzie uciekali.
Podobno kiedys z partii kontrola przyjechala, to ich szczerze ugoscil. To goszczenie trwalo dlugo, K. wypuscic ich nie chcial, wiec probowali uciec. Latwo nie bylo, bo gospodarz wyciagnal dubeltowke i zaczal strzelac. Delegacja przez krzaki do wyscia sie czolgala. 😀
Arkadiusie, masz zaległości w spaniu i nie zauważyłeś, na co odpisuję.
Co Wy z tą jutrzenką?
Jak ta żaba, nic nie kumam, nic…
Chyba że z racji licznych ostatnio toastów myślicie o takiej z cba:
http://www.jutrzenka.cba.pl/
już się oddalam, też mam zaległości senne….
Antek – bibułę kolportujemy. Hasło :jutrzenka
wysłalabym Tobie Antek – ale pocztę rozwaliłam – bo instalowalam jakąs wersję beta i wszystkie adresy mi wykasowało.
Nirrod pewnie masz rację – ta afera z pieczarkarzami to mogły być wczesne lata 70-te. To nawet jak było ciężkie przestępstwo gospodarcze – to już swoje odsiedział. Natomiast wiek pana dyrektora Zygmunta – to może około 84 lat ( liczę według wieku jego dzieci i porównuję z wiekiem moich rodziców )Ale może się mylę. Żaba jest bliżej tematu.
Nirrod, jak się czegos dowiem, to dam znać. Obornik obornikiem, ale to chyba jest jakaś inna historia i nieco późniejsza.
Jutro w Środzie Wlkp. jest pogrzeb dyr. Janusza Kamińskiego. Chyba to juz ostatni z Gospodarzy PGRowskich. Było takich kilku, góra kilkunastu w Polsce.
Z kaliskiej rodziny ziemiańsko-inteligenckiej, rocznik 1930. W czasie wojny jest w partyzantce AKowskiej do 1946. Przyjezdza na Ziemie odzyskane i zostaje wójtem komisarycznym, ale odnajduje go matka i wysyła do szkoły. Kończy szkołę, zaczyna studia i zostaje skazany na 4 lata pracy w kopalni. Wychodzi w 1956 po 44 miesiącach, wraca w koszalińskie i zaczyna pracować w PGRach naprzód w Zambrowie a potem przez trzydzieści lat w Łęgach i Redle. Byl członkiem PZPR a nawet pod koniec był w KC.
Kiedy przyjechałam do Łęg na praktyke magisterską w 1973 roku od kilku lat Kamiński rządził już na ponad pięciu tysiącach hektarów i to jak rządził! Kiedy odchodziłam „na własne” w 1979 Kombinat Redło obejmował prawie trzydziesci tysięcy hektarów – połowe ziemi pegeerowskiej w koszalińskiem. Te nowe ziemie, w większości, przejmowane w stanie kompletnej zapaści, po kilku latach plonami mało co różniły się od „Małego Redła”. Okres rozkułaczania PGRów zbiegł się przejściem dyr. Kamińskiego na emeryturę. Wrócił w poznańskie i gospodarował tam do ostatka. Kiedy rozmawiałam z nim w listopadzie, opowiadał mi, że kupił działkę i będzie budował dom. Wynikł jednak problem, zmieniło się prawo budowlane i mimo, że domek jest nieduży to jednak stałby zbyt blisko granic, więc trzeba plany zmienić.
Bardzo przepraszam za wprowadzenie niejakiego Falicza – od Passenta, ale jest to przyczynek do teorii, że to, że się teoretycznie umie czytać nie znaczy, że się rozumie co w tekście stoi. Gdyby nie Helena to w ogole bym ani wywiadu z MR, ani Falicza nie zauważyła:
„Andrzej Falicz pisze:
2008-06-25 o godz. 13:50
Wlasnie przeczytalem zabawny wywiad z Maryla Rodowicz.
Dotyczy to tego blogu bo Maryla opowiada jak chciala podpisac protest przeciw wpisywaniu wiecznej przyjazni ze Zwiazkiem Radzieckim do polskiej konstytucji (od tak jak to bywa w niezaleznych panstwach typu PRL) i wlasnie byla wtedy u panstwa Passentow.
Pan Daniel nie pozwolil jej tego zrobic (oczywiscie dla jej dobra) no i nie podpisala bidulka?”
A to wywiad z Marylą:
„Nie byłam fanką socjalizmu, ale buntowałam się tylko wewnętrznie. Nie działałam w opozycji. Pamiętam taką scenę: jest początek roku 1976, tuż przed powstaniem KOR-u. Różne znane postacie protestują przeciwko zmianom w konstytucji. Pod koniec 1975 r. wpisano do niej wieczną przyjaźń z ZSRR i kierowniczą rolę PZPR. Mieszkałam z Danielem przy ul. Szucha, kiedy Andrzej Seweryn przyszedł do nas z listem przeciw konstytucji. Daniel oczywiście list podpisał i ja też chciałam. …”
Przeczytały gały, co chciały, a nie, co widziały. Przecież wszyscy wiemy, o jakiego Daniela chodziło. Przypomniało mi się, że na początku lat 90-tych MR wydała autobiografię, kupiłam to sobie na „do samolotu”, bo w samolocie najlepiej się takimi głupotkami zajmować, jak się spać nie potrafi. Wyznaje tam, że ten amant był… cienki w łóżku 😯
I co Wy na to, drogie panie? 😉 A w filmach taki macho!
Widzę, że mnie „małe plotkowanko ” ominęło.
Iżyku,
kocham pasjami twoje historie.Żeby człowiek był w nie wiem jak złym nastroju- łzy ze śmiechu płyną 🙂
Izyku,
U nas też bywa chleb, który nie pamięta, jak wyglądał przed dotknięciem 😆 😉
Bo macane należy do macanta 😉
Może ten chleb nie lubi być macany? Na szczęście u nas występuje chleb od Jędrka i wiele innych, coraz lepszych. O niejakiej „wacie” już dawno zapomniałam.
Dzień dobry Wam – i spadanko dowyrkowe mnie!
antek, Teresa tez toto ma.