Sześć godzin na planie, dwadzieścia minut na ekranie
Tak, tak. Tyle czasu zajmuje nagranie materiału na krótkie kulinarne widowisko. Potem jeszcze sporo czasu spędza przy montażu reżyser programu wybierając ujęcia raz z jednej, raz z drugiej kamery i skraca, skraca, skraca. Te wszystkie perły dowcipów, które wygłaszamy z uśmiechem, te riposty na zaczepki partnera okazują się często śmieszne tylko dla samych dowcipnisiów i muszą polec. Na szczęście po niemal pół wieku doświadczeń w tym żurnalistycznym fachu wiem, że tak być musi. I widzę jaki jest efekt. Program Okrasy ma dużą widownię i ja towarzyszący mu od miesiąca nie odstraszyłem jeszcze nikogo. Ale oczywiście byłbym szczęśliwy gdybym liczbę widzów zwiększył. Zobaczymy jak to będzie. Na razie nie narzekam. Bawi mnie to!
Dziś nagrywany program emitowany będzie na początku kwietnia. A my do tego czasu już będziemy nagrywać widowiska majowe. I już nie będę pamiętał co tam Karol gotował 26 marca i jak to smakowało. Dlatego opowiem to teraz, gdy jeszcze mam na języku smak kuskusu z indykiem oraz drugiego z szaszłykiem z łososia.
Ale najpierw parę słów o samym kuskusie. Jedni twierdzą, że to kasza ale inni opowiadają się za makaronem. I to jest klasyczna sytuacja, w której obaj o[oponenci maja rację. Kuskus bowiem to resztka (czyli odpadki) pozostała z mielenia pszenicy (dawniej prosa) na żarnach lub w prymitywnym młynie. Mąkę odsiano, a pozostałe krupy zamiast oddać kurom postanowiono też przeznaczyć ludzki stół. Jak z tego opisu wynika kuskus to kasza.
Berberowie, a później Marokańczycy, bo ich kraj jest ojczyzną tego produktu, postanowili kuskus ulepszyć. Ziarenka kaszy spryskane słoną wodą obtacza się w mące. Potem zaś suszy na słońcu. Poszczególne krupy kaszy pokryte ciastem to na pewno makaron. A suchy makaron można przechowywać całymi miesiącami. To jedna z jego zalet. O innych za chwile.
Ten wynalazek bardzo szybko znalazł smakoszy i to nie tylko w Górach Atlasu gdzie się narodził. Są dokumenty potwierdzające, że ponad 3 tysiące lat temu egipscy faraonowie chętnie jadali ten przysmak dostarczany im przez berberyjskich wędrowców.
Mieszkańcy śródziemnomorskiego wybrzeża Afryki – jak to plemię nomadów – wędrowali stale i daleko. W jukach wielbłądów wozili żywność, która nie groziła zepsuciem. A cóż lepszego niż ten kaszo-makaron. W ten sposób kuskus dotarł na południe i w XIV wieku zajadał się nim w Mali zdumiony podróżnik arabski Abu Abdallah Muhammad Ibn Batuta. Wraz z wojownikami starającymi się zawładnąć Półwyspem Iberyjskim kasza z pszenicy wytarzana w mące dotarła do Hiszpanii, z czarnymi niewolnikami przepłynęła Atlantyk i zjawiła się w kuchniach Brazylii, a jakiś czas później zdobyła szturmem stoły południa Francji. Tu bardzo szybko kuskus stał się daniem powszechnym. Taboulette – sałatka z kaszy z ogórkami, pomidorami i cytryną to w upalne dni danie ożywcze i odżywcze. Kuskus zaś we Francji występuje w dziesiątkach odmian i jest daniem wyznawców islamu przybyłych tu z byłych kolonii afrykańskich ale także i rdzennych mieszkańców każdego zakątka Francji od Pirenejów aż po granicę z Niemcami.
Kuskus ma tę zaletę (oprócz łatwości przechowywania), że gotuje się łatwo (najlepiej na parze) i doskonale łączy zarówno z mięsem (drób, baranina) jak i z warzywami, rybami, owocami morza oraz wszelkimi słodkościami. Można więc z pewnością osiągnięcia sukcesu wydać przyjęcie z kuskusem w roli głównej i… jedynej. Sałatka, danie główne i deser z tego samego produktu lecz jakże za każym razem inaczej smakujące.
My – na ekranie – przyrządziliśmy wg. przepisu Karola Okrasy kuskus z podsmażonym indykiem pokrojonym w kostkę, z udziałem kolendry, oliwy, czosnku, soli, pieprzu i paru innych drobiazgów. Jeśli chcecie to odtworzyć to musicie obejrzeć nas w kwietniową sobotę.
Druga kuskusowa edycja to kompozycja kaszy z tartymi uprażonymi w piekarniku burakami oraz zieloną kolendrą i czosnkiem. Na wierzchu piramidki kuskusu dumnie sterczały patyczki szaszłyków z dorodnego łososia. Obok zaś kusił zimny sos do ryby przyrządzony na motywach tzatziki. Czyli gęsty jogurt bałkański z grubo pokrojonymi ogórkami, czosnkiem, pieprzem i solą.
Zapewniam Was, że ekipa „Kuchni z Okrasą” nie zostawiła ani odrobinki. Okazuje się więc, że kuskus może być także daniem nadwiślańskim.
Jeśli druga sesja będzie równie udana – dam Wam znać, bo warto przyjaciołom podsuwać co smaczniejsze kąski. Można nawet zgodnie z arabską tradycją kręcić kulki kuskusu trzema palcami prawej ręki, maczać je sosie i pakować prosto do rozdziawionej gęby gościa. Byle przyszedł głodny i wyszedł zadowolony. Jak ja!
Komentarze
Kuskusu nigdy sam nie robiłem ,ale jadłem w arabskiej restauracyjce przy Rue de Menilmontant w Paryżu. Ulica słynna z wielu starych francuskich piosenek. Teraz stała się miejscem gdzie rodowitego Francuza spotkać można coraz rzadziej. Nie brakuje za to miejsc gdzie można zjeść przysmaki z całego świata. Miałem właśnie dojeżdżać do stolicy Francji ale co się odwlecze to nie uciecze. Dla ciekawskich : tak wyglądałem podczas mojej pierwszej w Paryżu. Wąsaty ale równie durnowaty 🙂
http://www.kulikowski.aminus3.com
Po wczorajszym meczu pilkarskim wysypaly sie nowe dowcipy.
Pytanie: co tez ci Holendrzy potrafia robic lepiej anizeli Austriacy
Odpowiedz: grac w pilke nozna
Dzisiaj otwarcie nowego Centrum Handlowego. Niedaleko nas w powiatowym miescie. Centrum nastawia sie na wspólprace regionalna, ponad graniczna. Jade na piwo i parówki no i na zakupy po cenach promocyjnych.
Pan Lulek
Już pisałam, że Piotr nabiera szlifu w występach przed kamerami. Jeszcze troszeczkę, a po pierwotnym usztywnieniu nie zostanie ślad żaden. To bardzo dobrze. Nie wiem, czy gruba kaszka pszenna sprzedawana w polskich sklepach pod nazwą kuskus to orginał, czy nie ma to wiele wspólnego z kuskusem wymyślonym przez Berberów. Czasem, bardzo rzadko, kupuję kartonik, bo jest ogromnie prosty w użyciu. Prawdę powiedziawszy jest to produkt instat – zalewa się wrzątkiem, odczekuje ileś tam i kasza gotowa. To, co znawcy kuchni przyjmują za wielką zaletę kuskusu – a więc neutralność smaku własnego, łatwość łączenia z sosami, przyprawami, dodatkami – jest jednak cechą, przeciwko której buntują się moje dzieci (wszystkie). Owszem, zabierają kartonik w plecach na wyprawy w plener Z(ta łatwość przygotowania) ale w domu nie przepadają. Twierdzą, że kasza bez smaku i wszystko z nią jest „jakieś niewyraźne”
Bardzo dziękuję, za ten wykład dotyczący kuskusu.To bardzo ciekawe.Przyznam się, że nie robiłam go nigdy sama, ale od dziś na pewno to się zmieni.Pyszny kuskus jadłam na pustyni w Tunezji.Niebo w gębie!!! Może też i dlatego brakowało mi później odwagi samej coś przyrządzić…
A odnośnie programu p. Piotrze to zyskał on dzięki Panu co najmniej jednego widza czyli mnie.Właściwie nie oglądam telewizji chyba ,że wyjątkowy film czy spektakl teatralny.Teraz będę a raczej od ubiegłego tygodnia jestem fanką Waszego programu.Tylko bardzo proszę kogoś o przypominanie godziny emisji, kiedy mam wziąc kajecik do ręki i zasiąść przed ekranem
Najmocniej przepraszam – Bliźniaczki w góry, a Staś na ryby zabierają kuskus w plecakach, nie w plecach.
Czy tego programu nie moznaby ucyfrowic, zeby byl dostepna poprzez satelite Astra. Tak jak Radio Maryja. Jedno mam i nie slucham. drugie chcialbym sluchac i nie mam.
Chcialaby dusza do raju, tylko jej grzechy nie daja.
Pan Lulek
O to, to, Madame! Makaron chińskiej zupki ma jeszcze przynajmniej ten sex glutaminianu, a kuskus w smaku obojętny. Ten arabski sposób jedzenia bardzo mi przypomina indyjski
Też żem Okraskę oglądał poprzedniej soboty przy ozorach i pasztecie. To ten karol tak urósł, czy… ?
Iżyku – Karol, jak Karol – on z pokolenia wychowanego już na multiwitaminie. A nasz Gospodsarz to Mazur z dziada, pradziada. Z tych, jak to w czasie wojny w UK gadano, zawziętych Mazurów, co to 2 metrowych Szkotów po kątach w knajpach rozstawiali. Nasz taki gatunek wysokiego sorta, a nie rosta.
Z kuskusem mam doświadczenia dokładnie takie, jak Pyra. Może to jest produkt kuskusopodobny to w kartonikach?
Pokarało mnie wczoraj za ględzenie. Rozlałam krople żołądkowe a koty były w domu i dostały amoku. Próbowały się wtarzać w kuchenną posadzkę, w siebie, w ścierkę i we mnie. Kiedyś posiałam kocimiętkę, porobiły mi doły na rabatce. Posadzce nie dały rady.
To nie multi, tylko kurczaki pędzone, co uszkadzaja stożek wzrostu. Nie tylko w jUKeju, bo i wczesniej na dworze Augusta tym rosłym niemiaszkom nasze kruciaki gęby kiereszowały, znajdując w tym mazurską przyjemność.
Miś- czy to jest ta słynna włoska krzywa wieża, czy fancuzi nie znają pionu?
Witam wszystkich. Mysle sobie, ze bede musiala do walizki jeszcze wrzucic torebke kuskusu i dla Pyr i reszty poznanianek zrobic tabouleh. (osobiscie wole do tego bulgur, ale co tam)
Kuskus tylko zalany woda (ciepla lub zimna) jest faktycznie troche bez smaku, ale za to pieknie komponuje sie a przyprawami, o czym mam wrazenie proboje was przekonac dzisiaj gospodarz. Wieczorem wezme do reki moja piekna kuchnie polnocnoafrykanska i podrzuce pare przepisow…
To temu, co trzymsł aparat pion się omsknął. Ja zwróciłam uwagę na Marka. To zdjęcie można opatrzyć tytułem „Marek Frasobliwy”. No, po prostu szkoada chłopaka, taki rzewny.
A co też Pani opowiada, Psze Pani?! Frasobliwy?! Jak Budda łagodny i odleciany, jak sam Mahomet wykrocznie w bok skiniony. I woda pod nim, dno widać, a on stoi?
dzień dobry na blogu
:::
a ja zalewam kartonikowy kuskus rosołem
i jego bezpciowość znika jak ręką odjął
to taka moja metoda
:::
Gospodarz przypomniał mi moje początki w radiu
(tym skracaniem mi przypomniał)
ja zaczynałem w radiu
i wtedy przyswoiłem sobie dwie podstawowe zasady dziennikarskie
które u nas były wypisane na gęsiej skórce
i przyklejone na stole mikserskim w zasięgu wzroku prowadzącego
1) nie ma takiej wypowiedzi, której nie dałoby się skórcić
2) jeśli nie masz nic do powiedzenia, nie mów, nikt na to nie czeka
:::
a teraz o programie Karola i Gospodarza
wyraźnie się Pan Piotr rozkręcił ..z pożytkiem dla programu
ma gadane i fajnie się słucha ich przekomarzania
a w scenariuszu, konflikt to podstawa
nie rozkręcił się jeszcze tułowiem
ja wiem, że trzeba trochę otrzaskania z kamerami
ale lepiej by było aby podążać również tułowiem, nie tylko głową
kierując słowa do Karola lub telewidza
(nic nie ujmując głowie)
i jeśli nie narażę się na ekskomunikę
to powiem jeszcze jedno
tak w marynarce w kuchni pracować?
ze zgrozą patrzę na mankiety śmiagające po desce
:::
ja to wszystko z dobrego serca, z troski
aby nasz Gospodarz jak najlepiej wypadał
(siem teraz zaasekurowałem, że ho ho!)
Dzień dobry.Opisany przez Piotra sos na motywach tatziki narobił mi takiego apetytu ,że na pewno dziś taki sos będę „garściami jeść jak świeże wiśnie”.Zresztą nie tylko opis sosu przemawia do wyobraźni.Również wędrowne plemiona i ich wielbłądy objuczone jukami , są tak obrazowo zaprezentowane ,że znowu poczułam pustynny zapach gorącej Afryki . Szkoda ,że wcześniej nie znałam historii kuskus, to na pewno z większą atencją podeszłabym do serwowanego tam menu.
Brzucho, ten patent z gotowaniem w rosole jest w ogóle świetny do różnych rzeczy mało wyrazistych, zwłaszcza mącznych, kasz, makaronów, pierogów (no, z jagodami bym wyłączył), nawet ziemniaki do sałatki w rosole dostają rumieńców.
A kuskusu uroda po prostu już jest taka, że on nie lubi się narzucać i konkurować, tylko spokojnie robi pracę u podstaw, a zbieranie laurów pozostawia innym. I w oryginale wcale nie jest daniem instant. W prawdziwej couscousiere u prawdziwych Berberów trzeba się go długo napotrząsać i nadziabać, zanim będzie gotowy. 🙂
Nirrod,
Nie wiem, jak inni ale ja będę dziś czekać na twoje przepisy(i nie tylko twoje) bo okazało się ,że moje zasoby przepisowe są ubogie w kuskus
Czy ja juz sie dzis chwalilam moim nowym nabytkiem? Kupilam wczoraj ksiazke kucharska z przepisami z Hiszpanii. Przepisow w niej nie za duzo, ale za to ile pieknych opisow tradycji, historii i skladnikow. A wszystko podzielone na regiony pochodzenia. Musze jeszcze z tej serii „upolowac” Wlochy i Rosje… No i moze tez Wegry…hmm…
Nirrod
no właśnie!
piękne opisy tradycji
przepisy ważne i żeby były
ale jak brak mi opisów, to mam wrażenie
że ktoś mnie robi w bambuko
co to za książka?
autor, tytuł?
Witam w nareszcie słoneczny dzień. Jakoś nie mam przekonania do kuskusu, chociaż Alicja mnie namawiała i nawet kiedyś przygotowała u mnie w domu z jarzynami. Zrobiłam ze dwa razy. Poczytam wieczorem przepisy Nirrod, może zmienię zdanie. Smakowitego dnia życzę. 🙂
Czy ktoś z was zna się na sokowirówkach ? czym się kierować ? czy ważna jest moc (wybór jest od 200-700 Wat). Jaka firma ? Są w zestawach razem z mikserem takim jakby shakerem.
Nirrod !
Polecam Ci jako konsultanta wegierskiej kuchni mojego 94 letniego tescia. Kiedys juz pisalem jakim to on byl wspanialym wegierskim kucharzem w Paryzu. Wiele sie zmienilo. Teraz to On potrafi nawet przypalic wode w garnku.
Jak chcesz popróbowac wegierskiej kuchni, to zrób do mnie skok w bok. Ostatecznie mozesz zabrac ze soba swojego partnera albo i cala rodzine. Przekonasz sie wtedy, ze kazda wegierska potrawa w ustach Niewegra smakuje identycznie. Nawet po 20 latach delektowania sie.
Jak wpadniesz, to podaruje Tobie kilka ksiazek w jezyku oryginalo. Ja tez z tego nic nie rozumiem.
Pan Lulek
Nirrod przyłaczam się do Malgosi w oczekiwaniu na Twoje przepisy
Panie Lulku z pewnoscia kiedys skorzystam z zaproszenia. Ksiazek nie bede Pana pozbawiac, bo jaki bylby ze mnie gosc, gdybym tak od razu przy pierwszej wizycie biblioteczke pladrowala.
Brzucho ksiazka pochodzi z serii Culinaria. Moja jest w wersji holenderskiej, wiec raczej nic ci po niej. W merlinie maja polskie tlumaczenie wloch, ktore tez polecam, bo ostatnio u znajomych z zawiscia na nie patrzylam i kuchnie europy, ktorej w rekach nie mialam i nic nie moge o niej powiedziec.
Autorami Hiszpanii sa Marios Trutter i Gunter Beer.
Amazon sprzedaje wersje angielskie, ale ceny ma zabojcze.
Panie Lulku, naprawdę tak samo Panu smakuje Gulyaslves jak Gundel palacsinta? Nie wierzę. 🙂
aaa znam tę serię, to od Konemanna
mam Włochy, Francję i Europę
chyba więcej u nas nie wyszło
(w tej serii, bo były jeszcze tematyczne np. Gorące przystawki)
też mi się podobają, choć zawierają kilka błędów
to i tak ogólnie są mistrzowskie
żeby to nasze Kuchnie polskie takie były
Pyro
Nic a nic nie znasz się na mem wyrazie. Człowiek szczęśliwy pierwyj raz przyjechał do Paryża a ty zaraz Marek Frasobliwy. Frasobliwy to ja byłem w poniedziałek rano. Na całe szczęście Frasobliwość zniknęła z mych lic nieodwołalnie. A wręcz ogaręło mię poczucie dziwnego spokoju i szczęśliwości .
Śpiewam od rana Polskie Tanga z lat 30. Cud malina dla duszy i ciała.
Chyba jestem nie dzisiejszy 🙂
Czlowieka nie znam szczegolow tez nie, ale tym zdaniem mnie po prostu rozbroil:
– Pierwsze, co zrobię, to ustawię fotel i będę tam siedział wzruszony. Niech sobie ludzie popatrzą na właściciela kawałka parku w centrum Warszawy – mówi Koss.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5059983.html
W zyciu nie GOTOWALAM kuskusu! Po co? Zalany ciepla woda po 10 kinutach jest znakomicie zrobiony.
Moze my mowimy o roznych kuskusach? Moze ten sprzedawany w POlsce jest inny niz ten co ja kupuje?
Kuskus jest wspanialy, ale ma bardzo wysoki GI. Wiec zamiast kuskusu czy bulguru uzywam do tabulehu kaszy gryczanej. Tabuleh jest wtedy lepszy niz oryginalny ( albo jak mowia w TOK FM „orginalny”).
Bobiku !
Nie rozrabiaj i nie kus mnie nalesnikami. Nawet wegierskimi. Nalesniki mam zamówione na Zjezdie, pod warunkiem, ze przyjade z odpowiednia patelnia. Jak na razie przygotowalem szesc sztuk róznych patelni do zabrania. Tyle, ze zadna nie zostanie i kazda musi wrócic do domu. Szczególnie ta uzyta do nalesników.
Jak obiecasz, ze przyjedziesz osobiscie na Zjazd, to przywioze dla Ciebie specjalna kosc do zabawy. Napisz tylko jaka najbardziej przypadlaby Ci do smaku. Kotki Muli nie zabieram chociaz byl czas kiedy chetnie podrózowala na trasie Wieden Innsbruck i z powrotem ale wtedy jezdzila pociagiem.
Pieknie Ciebie pozdrawiamy i w nastepnym komentarzu zwrócima sie z prosba do wszystkich blogowczów o pomoc na temat mody kucharskiej.
Muli, a przy okazji
Pan Lulek
Nirrod 1001
Taboulé tylko z burghoulem. Znajdziesz go w kazdym supermarkecie. Jest o niebo lepszy niz z kasza kuskus, chyba, ze jak mowi Helena ma byc orginalny. Ja robie kuskus sama, mam nawet specjalny garnek. Do kaszy dorzucam troche rodzynek.
Liść laurowy odstrasza karaluchy, a w pojemnikach z mąką, kaszą, ryżem i kuskusem won!goni wołki zbożowe. A jeszcze, że na stawy i ból głowy, bo ma właściwości halucynogenne. Nirrod. Tam u Ciebie taka swoboda. Przypala ktoś bobki? 😉
Panie Lulku, kosteczki koniecznie takie ossobucowe. Nie wiem, co w nich jest, że potrafią miesiącami nie stracić uroku. Tak że mógłbym Pana wspominać jeszcze długo, długo… 🙂
A na Zjazd oczywiście z radością bym przyjechał, tylko trochę się boję, czy mój nos by nie oszalał od nadmiaru wrażeń. Tak wirtualnie, to jeszcze sobie jakoś z tym radzę, ale na żywo? Mogłoby mi się całkiem poplątać, gdzie nos, gdzie ogon. 🙂
Poki co niezauwazylam, ale zaczne sie palaczom od dzisiaj uwaznie przygladac…
Nie daj Boze uslysza o tym amerykanscy turysci!!! Zaden krzaczek w Holandii by tego nie przezyl…
Z rozpędu zapomniałem polizać Muli w nosek. Liżę! 🙂
SPROSTOWANIE
Jeśli ktoś pomyślał ,że mój dobry humor wynika z tego że przed południem byłem wczorajszy to stanowczo dementuję. Nic takiego nie miało miejsca. Jestem niedzisiejszy w zupełnie innym sensie 🙂
Uhm. To i gałkowców muszkatołowych wypatruj, bo w wiekszych ilościach (5-30g) może powodowac senność, halucynacje i euforię.
Tu, Panowie, cytat: „Jedno nasienie waży ok. 2 g.” 🙂 Grenadierom zazdrościmy, a grenadyjkom okazujemy współczucie i wyrażamy troskę!
Jeszcze jeden cytat:
„Gałka muszkatołowa widnieje na fladze Grenady, z tego względu też Grenada jest jednym z głównych eksporterów.”
Kapitan widzi? 🙂 Jakby nie było tej „zbiorowej mondrości webu”, to nigdy bym nie wpadł, że wystaczy zmienić brazylii flagę na grenadzką i wyspa będzie przaodować w kawiarniach.
Uroczyście oznajmiam, że dzisiaj przyleciały bociany, trzy pary.
Mój kawałek Wielkopolski współczuje reszcie kawałków, do których to szczęście jeszcze nie zawitało.
W tej chwili nic mi nie jest straszne, nawet tajemnicze GI Heleny. Rozstrzelam je dzisiaj wątróbkami drobiowym (pod przykryciem).
Izyku, co Ty czytasz? 😯
Haneczko,
ten Helenowy GI to nie amerykanski zolnierz tylko indeks glikemiczny:
„klasyfikacja produktów żywnościowych na podstawie ich wpływu na poziom glukozy we krwi w 2-3 godziny po ich spożyciu (glikemia poposiłkowa).”
Znaczy sie kuskus szybko trafia do krwi 🙁
Marek w Paryzu wyglada godnie i niedzielnie (7 marca 1999?) i ufnie patrzy w kamere, zapewne wlasna, w nadziei, ze fotografujacy nie da nogi z aparatem, jak to sie zdarza w tej okolicy 😎
nemo,
jakbym ciągle myślała o tym, co może być groźne, to już by mnie nie było.
Wiosna górą!!!
Do Piotra z sąsiedztwa: ten podróznik arabski w Mali to naprawdę sie nazywał ibn Batuta? Dyrygent jaki czy co? 😆
Ledwo człowiek wygrzebał się z betów, a tu juz ponad 40 wpisów. I wszystko, co chciałam napisać, napisane. Kuskus tak ma. Zalewam rosołem, jak Brzucho i parę innych osób. Gotowanie kuskusu na parze? 😯
Pierwsze słyszę!
Uwielbiam, chociaż bulgur bardziej – bo ze wszystkim można pożenić, a Pyrowe dzieci co, przypraw nie znają?!
Najchętniej tabouli latem, w upały jak nic, takie z lodówki, więcej warzyw niż kaszy, a wszystko dobrze przyprawione dyżurnymi, plus oliwa, czosnek, cytryna. Wino białe schłodzone.
Helena już kiedyś wspominała o tabouli z kaszy gryczanej, zanotowałam właśnie, bo to może być ciekawe, ale kasza gryczana ma swoj własny, specyficzny smak. Czym przyprawiasz, Heleno i co dodajesz?
Ze też ja nie przekonałam Alsy do kuskusu!!! Pewnie nie byłam jeszcze tak dobra, jak jestem teraz (HA HA!), właściwie to na pewno, bo dopiero co odkryłam kuskus wtedy, a do Polski ten, co go przyrządzałam, przywiozłam z Kanady. Niedawno skanowałam zdjęcia z pobytu w ’97 roku i znalazłam to poniższe, zastanawiałam się, co też ja tam przyrządzam, musi ten kuskus, bo wyraznie kroję pomidora w kosteczkę.
Boso, ale w skarpetkach z miną – już ja wam tu nagotuję!- a Alsa powiada, że ją to jedzenie nie wzięło! Przypominam sobie jeszcze z okazji innego przyjazdu, że robiłam sushi i chyba tylko jedna kuma Alsy pałaszowała ze smakiem 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/096.jpg
Jeszcze tylko wyimek o czosnku i juz nie przynudzam:
„Czosnek suszony (granulowany) jest stosowany do tłustej wieprzowiny i baraniny, jak również do łagodnego drobiu, mięsa z królika, a nawet do dziczyzny.”
Że „nawet do dziczyzny” to tak trochę jakbym wczesniej podejrzewał ale w spr. „łagodnego drobiu” to przepraszam że pardą ale ja do toalety! O co chodzi? Gęś bengalska żarłacz perliczy czy kura nilowa?
Niech no ja sie dolacze do nemo.
Izyk co ty czytasz?!
Alicjo, przprawiam dokladnie tak jak tabuleh. Daje duzo grulowanej papryki pokrojone3j w paski, zielona cebulke (lub czerwona drobno skrojona), ogorki/ pomidowy bez wody i pestek, pokrojone, jakie mam pod reka ziola, byle duzo (bazylia, pietrruszka), sol, pieprz, cutryna, troche oleju.
To cudowna salatka obiadowo-lunchowa . Moja Mama uwielbia. Szybkie i bardzo swietoszkowate danko.
Izyku,
ja bym to podzieliła tak: kury (nie mylić z kogutem)i kaczki wysoko nie podskoczą więc łagodne, a gęsi i nie daj Boże ! indyki potrafią być waleczne o czym może zaświadczyć moja szyja i plecy. 🙂
Nemo
Wielkie dzięki za przypomnienie mi kiedy to było. Ta ostatnia niedziela , to znaczy , pierwsza spędzona w Paryżu.
Zdjęcie zrobiła mi koleżanka, hinduska masażystka , w związku z czym nie bałem się oddać mojego aparatu w cudze ręce 🙂
Alicjo – niezła laska przy tym pomidorze. Lepsza, niż kuskus. Moje dzieci znają się na przyprawach tylko do tzw bazy mają stosunek niechętny. Jak ja do kaszy jaglanej ( i to z tego samego powodu). Zjeść, zjedzą ale bez przyjemności. A co to za jedzenie bez przyjemności? Wygrałam całe 2 zł ( słownie : dwa złote) na los, którym mnie Zajączek obdarował. Lepiej wyszłam, niż sam zajączek, któremu 0 się trafiło. Właśnie zainwestowałam tę oszałamiającą kwotę w kupon lotto. Może razem z Alicją – chociaż każda u siebie zdobędziemy fortunę na organizowanie zjazdu na Karaibach?
Marku, tanga z lat 30-tych kojarzą mi się ściśle z postacią mojej Matki, osoby romantycznej i romansowej, która śpiewała je z ogromnym przejęciem, ku przewrotnej uciesze nieczułego Małzonka i najstarszej pociechy. Zwijaliśmy się ze śmiechu, kiedy Mama figlarnie pytała „O czym marzy dziewczyna, gdy dorastać zaczyna” (Tato twierdził, że jest to bzdurka wszechczasów) albo „jesienne róże”. Niemniej dzięki gustowi mojej Matki znam te tanga na wyrywki.
ale pyszne śledzie sobie na święta zrobiłem!
:o)
one dojrzały, a ja dziś je dojrzałem w lodówce
http://picasaweb.google.pl/Brzuchomoowca/Sledzie
A wlazłem se na przyprawy na pięknie ozdobionej stronie nie wiadomo kogo i łykam wiedzę, łykam.
http://www.gotowanie.v9.pl/przyprawy/
Alicju-wczorajsze o dzieciach – :ok:
Panowie! Patrzajcie na zdjęcie u alicji. Bardzo taka… do rzeczy ta Alsa, prawda? Ciekawe, jak charakter? 😉
Iżyk – nie kręć. Alsy jest kuchnia, prezentowany obrazek zaś Alicji naszej kanadyjskiej sprzed lat 10-ciu.
Brzuchowe sledzie bardzo apetyczne 🙂
Izyku,
tam jest tez o manierach:
„Wchodzącym gościom trzeba pomóc rozebrać się, powiesić palta, a tym, którzy są u nas po raz pierwszy – wskazać łazienkę.”
A co, niech umyja lapy przed witaniem 😎
Cieszcie sie, nowi na blogu, ze nikt was do lazienki nie wysylal na poczatek 😉
Ciagle o gotowaniu i potrawach a nic o kucharzach, pardon równiez Paniach Kucharkach. Szczególnie zaniedbanym wydaje sie temat jak byc odzianym w kuchni. Gospodarz, to ma dobrze. Przed wystepem, to go odziewaja a byc moze nawet szminkuja, zeby zatrzec slady niepotrzebnej tremy i wzruszen. Jak powinien byc ubrany kucharz. Brzucho znalazl wlos w zupie i doniósl, za mankietami w brylantowch spinkach byla rysowana plyta kuchenna. Sam nie wiem czy byl to komplement, zazdrosc czy zdziwienie sie. Kucharz sklada sie z kilku niezaleznych czesi. Na górze znajduje sie glowa. Podobno najwazniejsza czesc chociaz czasami mozna miec watpliwosci. Moim zdaniem zasadnicze pytanie brzmi. Czy kucharz ma plec. To moze niesc za soba zasadnicze konsekwencje. Czy mozna do kazdej plci przypisac okreslony rodzaj potraw. Z tego co wczesniej pisal gospodarz, to chyba tak. Wychodzac z zalozenia ze droga do serca wiedzie przez zoladek. Tyle, ze raz damski a drugi raz meski.
Proponuje aby zastanowic sie jak winna wygladac wzorowa glowa Kucharza wzglednie Kucharki. Oczywista rzecza jest, ze w glowie kazdy gotujacy powinien miec co najmnie jeden tysiac recept no i wlasny olej. Chodzi mi jednak o kucharski przyodziewek glowy.
Bedzie tylko pierwsza nagroda za najlepsza odpowiedz. Decyzje poprosze aby przy okazji podal Pan Gospodarz. Upublicznil ja krótko mówiac.
Nie chce nikogo sugerowac, ale dla moich klientów kupowalem kiedys profesjonalne ubrania dla kuchennego personelu w zwiazku z tym, automatycznie nie mam prawa glosu.
Pan Lulek
Lulek , a nagroda? Nie ma konkursów bez nagród. A jeszcze taki drobiazg – męskie oblicze pod kucharską czapą wygląda godnie, natomiast damskie niekoniecznie. Od razu widzę ilustracje starych książek kucharskich – kucharka w ciasno zawiązanej białej chusteczce, a na niej jeszcze czepiec garnirowany rurkowanym rantem. Hej, a w otwartym palenisku żywy ogień. Trzeba by jeszcze doliczyć spódniki ze trzy, zapaskę i fartuch. Cud boży, że one nie padły z przegrzania.
Panie Lulku jak moge Panu powiedziec co ma moj kucharz na glowie – wlosy.
Moge Panu rowniez opisac przecietny wieczor u nas w domu.
Kucharz, znaczy Ulubiony, wraca z pracy ok 18:30. i siada sobie przed komputerem. Po moim uporczywym marudzeniu, ze jestem glodna, i ze ma zaczac gotowac, po jakies godzinie nie wytrzymuje i rusza do kuchni, skad wraca po paru minutach obladowany deskami do krojenia, nozami i wielka iloscia miseczek. Rzuca to wszystko na stol w duzym pokoju i rusza spowrotem do kuchni. Po chwilim powraca obladowanyjedzeniem. Kolejna godzina uplynie mu na ogladaniu wiadomosci i krojeniu. Twierdzi, ze szatkowanie go relaksuje.
po owej godzinie rusza spowrotem do kuchni i zaczyna gotowac. Gdy tylko uslysze zapalany gaz ruszam jak ten speedy gonzalez za nim, bo pierdola sam nie pomysli o tym, zeby fartuch zalozyc i zaczyna smazyc ubrany w garnitur i biala koszule. Zreczny jest do tego straszliwie, wiec jest duza szansa, ze bez fartucha upaprze sie okropnie.
Zasugerowanie, ze mialby cos miec na glowie wiazaloby sie raczej ze sprawa rozwodowa.
Zapomniałam o najważniejszym – cholera z Wami, takie granie!!! Mielismy zgarnąć 15 melonów i co?! Chyba pójdę do sklepu i melony zakupię, tylko kto będzie miał siły zeżreć 15 melonów?! 🙁
Coście robili, zamiast kciuki trzymać? Co Wy myślicie, że ja Wam mamonę na Zjazd na Bahamas z rękawa wytrzasnę?! Jutro piątek, czyli Super7, nie wiem ile jest do wygrania, ale tę pozostałą piątkę przeznaczę na zakłady i to już ostatni raz gram z Wami – więc się spiszcie choćby na tyle, żeby było za co grać dalej!!!
Heleno, ja zawsze dawałam paprykę żywą, ale mogę walnąć na grill i owszem. Zapisałam.
Już wróciłam do domu. Sokowirówkę nabyłam drogą kupna w przystępnej cenie. Teraz to się w domu sprwadza czy działa , bo sklepie jest gorąco i dział obsługi klienta nie chce żeby się klient męczył. W ciągu dwóch tygodni można przyjśc i wymienić jak będzie coś nie tak. A jak juz nie będzie sokowirówek , bo na przykład wykupią to można sobie wymienić na inny sprzęt , na przykład na kosiarkę do trawy. Zwrotu pieniędzy nie będzie. Teraz sobie idę wymyć ręce ,żeby Nemo się ucieszyła ,że ja sobie zaplecze zwiedzę.
Napisaliście dziś tego tyle ,że będę później czytać , bo teraz idę sprawdzić czy działa sokowirówka i ogolnie idę do kuchni ,no bo też tam czasem muszę pobyc. 🙂
Na stronie podanej przez Izyka autor uparl sie, ze kolendra to nic tylko owoce… baran.
Nie no, ja nie moge:
Działanie przeciwwymiotne preparatów otrzymanych z kłącza imbiru potwierdzone zostało w licznych badaniach klinicznych. Przedawkowanie imbiru może zepsuć nieodwracalnie smak potrawy. Dlatego należy stosować go z dużym umiarem.
ok lece na ostatnia dzisiaj juz narade a potem do domu.
Panie Lulku, ja mam włosy (całkiem jak Nirrod), a mój połówek właściwie już nic nie ma i bardzo mu z tym ładnie.
Haneczko, czy siedzisz daleko od Poznania?
Pyro, około 60 km na zachód. Wioska niedaleko Gniezna. Nie zobaczysz moich bocianów, szkoda.
Ja nie o bocianach, Haneczko, ja o naszej środowej kawie blogowej. Gdybyś była bliżej, to bym się mogła spodziewać, że dołączysz do nas. Wtedy frakcja wielkopolska byłaby w komplecie. Mogłybyśmy spiskować, planować zamach stanu, a nawet niewinnie zgoła tę kawę ze soba wypić.
no ladnie, Misiu w zwisie przed skrzywiona, niedzielnie, kuskus a la goracy kubek, ludzie! co Wy? ten kaszo-makaron godzien lepiej i ciesze sie, ze echa w te strone sie pojawily, wniklem nieco w przyprawy podane Izycznie, niektore, rzeczywiscie dziwacznie polecane,
lece dalej
Jeszcze jedno – Gniezno na zachód od Poznania? Co to, to nie.
Panie Lulku, kwestii nakrycia glowy dla kucharza nie wolno rozpatrywac w oderwaniu od pozostalych czesci garderoby. Bo jezeli kucharz w wykwintnym fartuszku bialym w kuchni dziala, to pewnie mu biala czapa kucharska tradycyjnego kroju bedzie pasowac. Ale jezeli on w garniturze dwu- lub trzyczesciowym przy garnkach stoi, to co mu zalozyc na glowe? Moze melonik? 😀
Izyk sie nasmiewa i ma racje, bo gramatycznie niezgrabnie, jednak Grenada faktycznie produkuje 20% galki muszkatolowej, a Indonezja 75%, nic wiec dziwnego, ze galka trafila na flage 🙂
Heleno,
a propos Twojego wczorajszego wpisu na temat dzieci i lalek, to chce Ci powiedziec, ze bez wahania oddalabym Ci pod opieke moje dziecko, szkoda, ze juz doroslo 🙁
Faktycznie, napisałam „na zachód”. Uzasadnienie płytkie: powoli głupieję. Uzasadnienie głębokie: uciekam od cywilizacji, a ona, jak wiadomo, jest na wschodzie.
Kawy w waszej obecności nie umiałabym tak od razu niewinnie wypić. Dygotałabym z emocji łacznie z zębami. Zamach stanu z rozkoszą. Powodów do niego nie zabraknie jeszcze przez dwa lata z okładem. Bardzo dziękuję za zaproszenie. Może kiedyś uda mi się ta epokowa wyprawa do serca Pyrlandii 🙂
Haneczka ma do wyboru : Pyrę, Młodszą Pyrę, Marialkę i Grażynę (miejscowe) i Nirrod – naszą ambasadorkę wśród tulipanów i wiatraków.
I która Twoim zdaniem jest ta strasząca aż do zębów telepania? No, która? Same wiedźmy. Może i wiedźmy ale własne, nie?
Ja też wiedźma, a z pierwszego imienia nawet podobno czarownica.
Ja nikogo się nie boję, choćby niedźwiedź to dostoję.
Emocje Pyro, dreszcze emocji targałyby mną z piętami włącznie.
Pyro! Do frakcji wielkoposlkiej to i ja sie zglaszam, choc chwilowo z bawarskiej placowki!
Spiski?! Zamachy stanu?! A ja?! Ja też chcę, ja nawet kopyść mam, bronie osobistą!
Nirrod, zdaje mi się, że tę książkę o kuchni hiszpańskiej widziałam u Arkadiusa – pięknie wydana i duuuużo w niej ciekawych rzeczy o regionach, historii i tak dalej. Tak wykombinowałam, bo Arkadius miał wersję albo niemiecką, albo hiszpańską, już nie pomnę, a ja tych języków tyle, co guten tag i porke me estas molestando ;).
Do zamachu stanu ja też mogę dołączyć. W konkurencji gryzienie w łydkę i szarpanie nogawek. Poza tym mogę jeszcze wykradać wrogowi zapasy żywności, żeby go zamorzyć głodem. 🙂
Bobik. Tbyś się przyłączył, czy przyłączyła?
Milcz Iżyku, Bobik stworzy nasze siły specjalne. Żadne imperium bez sił specjalnych egzystować nie może, a tu, proszę: ochotnika mamy.
Witam Elu, jeszcze jedna dziewczyna na blogu Doroty (baba) się do nas przyznawała. Potęgą jesteśmy i już. Alicję, Alsę i Wojtków z Przytoką też przytulimy.
Przyłączyło Iżyku, przyłączyło. Przecież to szczenię. Ale popatrz jakie sprytne. Nie za spódnicę zębami tylko za nogawki. A figę mu a nie kość z ossobuco. Figą i to suszoną.
Po Haneczkę mogę podjechać autkiem na przykład na dworzec . Wiem na pewno że takie „odkrycie twarzy” to są na pewno emocje – ale raz to trzeba przejśc.
Bobiku jakbyś chciała ,to też mogę po Ciebie podjechać. I wszyscy ” zez” pyralandii mogą liczyć na mój transport.
No i czego, Piotrze, psujesz nam intrygę ? My tu zamyślamy jakby i Basię zaadoptować. Dobrze wychowany (przez żonę) mąż w ogóle takich spisków nie powinien zauważać.
Ela zwekslowala temat z odzienia glowy na caloksztalt ubioru.
Niemniej jednak donosze, ze odziewani przeze mnie kucharze nosza biale czapy które nazywaja sie po naszemu Haube albo pierozki zwane Schifchen. Panie natomiast nosza chusteczki zawiazane z tylu glowy chyba, ze sa mahometankami wtedy zawiazuja pod broda. Dla Pan dopuszczalne jest równiez noszenia czapy albo, co czesciej, pierozka. Jesli kucharz wyrósl juz z posiadania owlosienia tez jest zobowiazany do okrywania glowy.
Skoro Ela skrecila z tematu, drugie pytanie. Jaki wzorek posiadaja spodnie kucharskie klasyczne. Odpowiedz, ze biale aczkolwiek poprawna swiadczy, ze w danej kuchni nie przestrzega sie starych, dobrych obyczajów.
Bobiku. ty nie próbuj wlazic do kuchni bo skonczysz jak w piosence:
Wpadl pies do jatki i porwal miesa cwierc,
A jeden kucharz glupi,
Zarabal go na smierc.
A drugi co byl madry i w sercu litosc mial,
Wystawil mu nagrobek,
I taki napis dal.
Wpadl pies do jatki….
Spiewacv mozna w kanonie.
Dorota z sasiedztwa podrzuci melodia.
Prosze o muzyczna wsparcie i oczywiscie stosowna oprawe.
Pan Lulek
Ja się zwracałem w sprawie szczeniaczka a nie żadnej żony. Pieska trzeba nauczyć by gryzł tylko właściwe obiekty.
No, to już wiadomo dlaczego Piotra kochamy. Wszyscy; jak jeden mąż i jedna żona.
Bobik to psiak płci męskiej, Takim go pamiętam Iżyku ze Świerszczyka, rysował jego przygody Jerzy Flisak. Ale Ty wtedy to pewnie jeszcze pacholęciem nawet nie byłeś.
Pisząć: świerszczyk, nie mam na myśli pisma na kolorowym, kredowym papierze z kolorowymi zdjęciami , na których kolorowe części kobiece i męskie, jeno taki zgrzebnie wydane, bez fotografii, pisemko dla dzieci!!
Czy nikt z Was nie zna piosenki o Jerzym Gondolu???
Jestem zawiedziony. Takie to trudne?
Śpiewała ją artystka budząca wtedy w moim nastoletnim umyśle….
Niech sobie przypomnę… co ona budziła??
Panie Lulku
na wzorek spodni nie odpowiem
ze względów oczywistych
bom za bardzo z branży
:::
natomiast do co śpiewki o psie
to ukochał sobię nią mój ojciec
potrafił tak dwadzieścia parę zwrotek
zanim go z bratem zabiliśmy
skubany ..zupełnie jak kot
miał dziewięć żywotów
..nadal śpiewał
spiewa, nie spiewa, zejsc musi, lepiej zeby od swoich, niz obcych
Antku, to ten Jurus, co barkami wozil piach?
Ordonowna pewnie nie, ale ta taka duza blondynka, to juz pewnie tak, ona bardzo lubila mieszac wioslem zloto odbitych w wodzie gwiazd
Toć przecie to pieśń, której słowa są takie: „GondolierzyznadWisły”…
Gondol Jerzy znad Wisly…
Panie Piotrze, to niesprawiedliwe z tą figą. Ja nie jestem żadnym seksistą, tylko nie mam tak jednoznacznych skojarzeń spódnico/spodniowych, bo moja mama chodzi przeważnie w portkach. A w zamachu jestem skłonny gryźć po równo kończyny damskie i męskie, byle wrogie. Tylko ja nie jestem z Pyrlandii, więc może trochę potrwać, zanim na ten zamach dotrę. 🙂
Z panem Flisakiem antek trafił w dziesiątkę. Jak byłem całkiem malutki, to Rodzina wolała mieć mnie cały czas na oku i co chwilę pytali „co robi nasz Bobik?”. I potem już mi to imię zostało, zwłaszcza że zacząłem na nie reagować.
A ponieważ widzę, że moja tożsamość budzi stale wątpliwości, to wyjaśniam: ja, Bobik, czarne szczenię płci męskiej, jestem tu narratorem. Moja mama tłumaczy moje wypowiedzi na ludzki, ale sama na blog nie wchodzi, co najwyżej patrzy mi przez ramię i coś dopowiada zza kadru, to wtedy z kolei ja ją cytuję. Ale ja nie jestem czysto wirtualny – jako pies istnieję jak najbardziej realnie, w razie potrzeby służę zdjęciem.
Uff, nie jest wcale łatwa ta kwestia tożsamości, ale może udało mi się wprowadzić w nią trochę jasności. 🙂
Panie Lulku, na porywanie dostałem pisemne zezwolenie od Pana Piotra. Są dowody! 🙂
Antku, moja mama pamięta Jerzego Gondola i panią I.J., która w mamie chyba nie budziła tego samego, co w Tobie, ale co się dziwić 🙂
Taak!! Jednak wiecie!
A śpiewała ją w Opolu Irena Jarocka.
Ona to właśnie. Pamiętam jakąś wystawę osiągnięć PRLu w Pałacu Kultury, czasy środkowego Gierka, tam właśnie na ekranie kolorowego telewizora leciał film z występu Jarockiej w Paryżu. Śpiewająca i pląsająca po scenie, bez biustonosza pod bluzką!! Patrzyłem zachwycony.
Tak, była osiągnięciem wartym pokazania na 30 lecie PRLu.
No to sprawa Bobika wyjaśniona. I dobrze jest, że piesek ma apetyt. Figę zjem sam (bo pyszna)a szczeniakowi dam sznycel wiedeński usmażony dziś z Karolem Okrasą na planie telewizyjnym (emisja w drugą sobotę kwietnia).A rano wybieram się na tereny zjazdowe, by dokończyć remont chałupy i obejrzeć knajpki, w których będziemy jadać. Pojdziemy tam gdzie wpuszczają z psami.
@Pan Lulek
Pepita (biało czarna)!
Wygrałem, ale co? 🙂
No, coś Ty, Antek. To wie każdy, kto czytał Autobiografię Chmielewskiej. Jej ciotka i Matka pracowały w dziale listów PR. I tam piosenką jkiesiąca byli „Gondolierzy znad Wisły”, a a nastoletni czytelnicy pisali „Gondol Jerzy znad Wisło” Inną taką piosenką byla ” Una Paloma Blanca” – Pracownicy radia mogli czytać o „palonej Blance”, „Napalonej Blance” i uny palma blaca
W innych krajach jest zapewne inaczej anizeli u nas.
Mam na mysli Wschodnie regiony Austrii. Klasyczne spodnie kucharskie maja wzorek pepitka. Bialo czarna, drobniutka. W zasadzie spotykane sa dwa fasony. Personel pomocniczy nosi spodnie z przodzikiem na szelkach. Szef kuchni spodnie na pasku a do tego rózne formy bluzy na ogól zapinanej na dwa rzedy guzików. Guziki czesto w zlotym kolorze. Wedlug tego co wiem, kucharz powinien nosic rekawy 3/4 zeby mu mankiety nie wlazily do sosu. Na szyi zas chustke która zatrzymuje krople potu i sluzy do ocierania potu z czola i odpowiednio wyprofilowanej szyi.
Dalej nie bede pisal, bo Brzucho jako zawodowiec znajdzie pelno bledów, zarzuci mi, ze zapomnialem o fartuchach, rekawicach, butach, okularach itp.
Spodnie klasycze jednak, obowiazkowo w czarno biala pepitke.
Pan Lulek
Panie Lulku, a mój wpis o 19:47 Pan zignorował? Dlaczego? 😉
Ledwo człowiek na chwilę zniknie, a tu już bez bluzki. Znikam teraz do jutra i aż strach, co zastanę po powrocie.
PS. Widzę, że Chmielewska też jest wspólna. Jestem w domu, mam wszystko.
Panie Lulku, ten przodzik nazywa się chyba bawet.
KoJaK Moguncjusz !
Nie zlekcewazylem tylko sprawe nagrody zalatwiam klasycznym slowem.
Kolega.
Tu wymowne spojrzenie w kierunku Gospodarza.
Pan Lulek
Obiecalam, to i dotrzymam. Oto przepis pierwszy. Uprzedze, ze jest czasochlonny i raczej chyba do najtanszych nie nalezy. Szafran i wode pomaranczowa mozna sobie podarowac. Kurczak pewnie tez moze byc wiekszy, tylko bedzie mu czas gotowania zmienic.
4 male kurczaczki (4-6tygodniowe, takie male)
40g masla lub 3 lyzki oleju
1? duza cebula poszatkowana
2 utarte zabki czosnku
2 lyzeczki cynamonu
? imbiru w proszku
? lyzeczki szafranu(jak kto lubi)
2 lyzki miodu
sol, pieprz
nadzienie :
35dkg couscousu
ok ? lyzeczki soli
2-3 lyzeczki nierafinowanego cukru
2? lyzki oleju
1 lyzeczka cynamonu
1? lyzeczki wody pomaranczowej
5dkg obranych migdalow
5dkg pistacji
2 lyzki rodzynek (wymoczonych w cieplej wodzie przez 10min I osuszonych)
25g masla
Zacznij od nadzienia. Do miski wsyp coucous, dodaj taka sama objetosc cieplej wody, sol i wymieszaj. Odstaw na ok 15 min. Dodaj cukier, 1 ? lyzki oleju, cynamon, wode pomaranczowa, i wymieszaj rekami rozgniatajac ewentualne grudki.
Usmaz na patelni migdaly w reszcie oleju, az beda lekko brazowe. Poszatkuj ma nie zbyt male kawalki i dodaj razem z rodzynkami i pistacjami do couscous. Napelnij kurczaczki (nie do pelna, zeby sie nie rozpadly. Pozostalym nadzieniem przykryj dno brytfanny.
Na duza, gleboka patelnie (lub do garnka z grubym dnem) wrzuc malso lub olej , dodaj cebule, czosnek, cynamon, imbir, szafran sol i pieprz. Wlej ok 300ml wody i wloz napelnione i zaszyte kurczaczki. Dus pod przykrycienm przez ok 30-45min, az zmiekna. Dolej wody jesli trzeba. Nie zapomnij ich co najmniej raz obrocic. Dodaj miod i wymieszaj. Duz przez kolejne 15min.
Podgrzej piekarnik do 200C. na 25min przed podaniem calosci wloz naczynie z nadzieniem (przykryte folia aluminiowa) do piekarnika. Po wyjeciu wymieszaj z odrobina masla. Uloz na nim wyjeta z garnka kurczaczki i podawaj.
Grażyno,
dziękuję, ale nie mogę się ruszyć dopóki nie wydłubią mojego połówka z gipsu.
My tu mamy takie dodatkowe obowiązki i moje ręce są niezbędnie potrzebne. Pomyślimy o odbieraniu, jak go rozkują 😀
W przepisie Nirrod najbardziej inspirujące są te znaki zapytania. Nie należ poprostu używać ułamków. I po co tego uczą w szkole?
Tym lazem pamietalam, zeby calymi slowami pisac lyzka a tu przosze znaki zapytania
? = 1/2
kolejne w drodze
spokojnie panie Lulku, spokojnie
nie ma się co czepiać
a nawet nauczyć się czegoś można
:::
gdybyście zobaczyli jak ja się ubieram w czasie pracy
albo jak się ubierają kucharze.. o boszee
nic nie powiem
:::
pomijając, że styk z moim bądź co bądź wyuczonym zawodem mam sporadyczny
(bo uwodzą mnie inne pasjonujace zajęcia)
Kuskus z wiosennymi warzywami
1/2 szklanki kuskus
1/2 szklanki cieplej wody z sola
1,25 litra bulionu
6 łyżek oliwy
40dkg świeżego lub mrożonego bobu
20dkg młodej cebulki pokrojonej w plasterki
sol, pieprz
40dkg świeżego lub mrożonego groszku
po garści posiekanej pietruszki, kolendry i mięty
W naczyniu żaroodpornym wymieszaj dokładnie wodę z kuskusem. Odstaw na 10min. Następnie dodaj 3 łyżki oliwy z oliwek wymieszaj rekami i rozbij powstałe grudki. Do gorącego bulionu dodaj bob i cebulkę i gotuj przez 10 min lub aż bob zmięknie. Dodaj sol, pieprz i groszek. Gotuj przez 5 min. Zaraz przed podaniem dodaj zioła. Odlej bulion. Napełnij miseczki kuskusem, ułóż na wierzchu warzywa. Bulion podaj osobno, tak, ze każdy będzie sobie mógł nalać wg własnego uznania.
na reszte bedziecie musieli poczekac, bo chwilowo strasznie nie chce mi sie tlumaczyc…
Panie Lulku jaka to jest odpowiednio wyprofilowana szyja ?? Nie ukrywam ża mam ogromną ochotę na taką chusteczkę , tylko nie wiem co z tą szyją ??
………………………..
Haneczko oczywiście gipsowa rzeżba to jest to..i wiem, rozumiem. Bedzie jeszcze okazja. Daj znać co nawyżej , we właściwym czasie jak przebiegło rozkuwanie .
……………………………
Nirrod ten świeży lub mrożony bób………nie jestem pewna czy jest w marketach.Ale przepis brzmi bardzo apetycznie.
Grażyno, mrożony bób to jest nawet w moim sklepiku na rogu. Fakt, nakłoniłam własciciela do sprowadzania, bo zażerałyśmy się bobem.
Nirrod,
dzięki za przepisy.Skrzętnie zanotowane. Bardzo mi się podobają.Moze bób polubię? bo na razie to tylko w barszczu ukraińskim…
Do jutra moi mili.
Alsa sprawdzę jutro w zamrażarkach sklepowych. Wydaje mi się ,że widziałam w puszkach ale to nie to samo .
Dobranoc Pyro. Ja jeszcze ze dwie godziny muszę posiedzieć przy komputerze.
Grazyno, ja tez bede siedziec dlugo, wiec mozemy posiedziec razem. Serwuje herbate z cytryna i miodem 🙂
meg_mag a ja się zmagam z instalację angielskiego kursu konwersacyjnego pt. Rozmawiaj swobodnie. Kupiłam go dziś przy okazji kupna sokowirówki.
Trochę poczułam się oszukana , gdy otowrzyłam w domu dośc dużych rozmiarów kartony ( o wielkości encyklopedi) . Z opisu wynikało ze to jest podręcznik i plyty CD . Faktycznie są dwie płyty , każda była w odręnym kartonie , i zajmowała jego symbolicznie małą część. Reszta to tektura falista , zgrabnie wypełniająca pustą przestrzeń. A ten podręcznik , to malutka , cieniutka książeczka , formatu A6. Z opisu wynika ,że te płyty CD mają wmontowanego autoamtycznego speakera , który będzie na bieżąco kontrolował wymowę , poprawiał błędy i inne wodotryski.
Po pierwszej instalacji nie udało mi się odpalić tego programu. Jeszcze raz uważnie przeczytałam instrukcję. Wydaje mi się że wszystko robiłam tak jak napisali. No to teraz odinstalowałam program. Zainstaluję go ponownie i sprawdzę. Jak się nie uda- to jutro zatelefonuję do producenta – bo mam tutaj na niego namiary a program ma licencję
Pyra już udała się do spanka. A ja tu chciałem się usprawiedliwić. Autobiografii Chmielewskiej nie czytałem, więc o Jerzym nie wiedziałem.
Stąd moja głupia radość po pana Młynarskiego wspomnieniu.
Ostatnio czytałem autobiografię Chaplina, ale on o Go-ndolu nic nie wspominał. Pisał o Go-rączce.
Grażyno!
W wawskich zamrażarkach bób sobie leży.
Nie widzę powodu byś nie znalazła go w poznańskich.
Bobiku!!
Czy bób to jakiś Twój starszy i większy kuzyn??
Życzę Paniom miłego, długiiiego siedzenia! 🙂
Ja sie zmagam z produktem niemieckich informatykow (oby szczezli) – sklepem internetowym. Podjadlabym sobie bobu gotowanego. Ale nie mam. Niejako zastepczo kupilam kilka kalarepek i marchewek i zjadlam na surowo. Lubie cos chrupac przy komputerze.
Grażyno!?
Sokowirówka z kursem językowym?
Promocyjna sprzedaż wiązana. Przepuść te płyty przez maszynkę!!
Może na tym polega ich instalacja.
Uzyskany sok użyjesz do sporządzenia stosownego drinka, wypijesz i……będziesz rozmawiać swobodnie.
Nie zauważyłaś jeszcze związku między opakowaniem towaru a ceną?
Im coś droższe, im mniej znanej marki, tym opakowanie większe.
Grażynko, rozumiem cię.Odczuwam tę samą irytację gdy kupuję programy edukacyjne dla dziecka.Wielkie pudło zajmujące masę miejsca wsród innych zakupów, potem w domu poszukiwanie w który róg wepchnęli produkt właściwy, złość bo okazuje się, że weszłoby w kopertę a jeszcze trzeba lecieć do kontenera ze śmieciami bo porozrywane zajmuje strasznie duzo miejsca.Nie wiem gdzie sa ekolodzy…
No dobrze, pozrzędziłam i idę spać. Dobranoc
Antek nie śmiej się bo znam przypadek u znajomych, gdzie zona wysłała męża po lodówkę a on wrócił z zamrażarka bo dodawali patelnie.
Ten kurs oraz sokowirówkę kupiłam w markecie który się reklamuje „nie dla idiotów” . Mają tu wszystko (tzn, sokowirówki zmieszane z kursami językowymi ). Przez moment była nawet w TV reklama innego marketu „zrobili z ciebie idiotę przyjdź do nas” .Nie wiem która to konkurencja dała taką reklamę , bo wtedy przegapiłam a teraz juz jej nie ma.
Program językowy jest firmy auralog . Bylam na ich stronie przed chwilą. Przechwlają się ,że mają ogromne sukcesy w sprzedaży.
A ten program jest w Polsce rozprowadzany przez firmę techland.
I jeszcze powiem ,że przed chwilą ponowna instalacja się nie powiodła. Pisze tak „aplikacja nie została własciwie zainicjowana (OXoooooo5). Kliknij przycisk OK aby zakończyc aplikację. No to kilkam i klikam i nic…
Jeszcze zrobię tak- wczytam ten program do laptopa , tyle że tam mam Vistę i nie wiem czy się uda z uwagi na Vistę bo ona jest jakaś dziwnie kapryśna.
Tutaj w tym komputerze mam XP i uważam go za świetny program. No to na razie tyle…nieśpiochy .
( ale bym sobie takiego bobu teraz podjadła z jajkiem sadzonym..)
zapomniałam o najważniejszym za to sokowirówka jest super 🙂
Wcięło mi wpis, gdzie miałam wszystko pięknie wypisane po pierwsze, drugie, trzecie primo i w zamyśle następne, a Autobiografię Chmielewskiej (tylko 4 tom mam) czytałam, jak byłam kompletnie połamana przedwczoraj. Oczywiście nie po raz pierwszy.
Esencję wpisu podam jutro, bo dzisiaj wszyscy krążą wokół łóżka, albo już śpią, a mnie to na wątrobie leży od dawna.
Ja zaczynam nerwowo robic rachunek sumienia, obawiajac sie pierwszego i kolejnych prim Alicji. A moze ja cos przeskrobalam…
Tak czy inaczej jutro bedzie dlugi dzien i dopiero wieczorem bede miec czas na czytanie i takie tam…
Dobranoc
Bób mrożony u Alsy w sklepie za rogiem to nieodwołalne nasze jedzonko. Ugotować szybko, jak pamietam, to torba na jedną , chyba z 300 gr. jak nie więcej, do tego nic, tylko wino i doborowe towarzystwo kum. Jerzor latał i donosił bobu, jak zabrakło.
Dodam, że bób z Hortexu i znalazłam nawet u mnie na wsi w Kingston, w polskim sklepie. Kupowałam, ale jednego z trzech składników brakuje – kum, z którymi nauczyłam się zasiadać do tego przysmaku.
Na pewno o tej naszej tradycji u Alsy opowiadałam na tym blogu.
… a mówiłam… Iżyk mną postraszył, że trzeba się bać, a ja dalej nie wiem, dlaczego niby i czym ja Iżyka wystraszyłam. Niech wytłumaczy i da przykłady.
Nirrod,
nie bój żaby. Nic takiego. Ale jak mam straszyć, to nie, że postraszę, a nakrzyczę 😉
Ale to jutro. Branoc, śpiochy.
Alicjo, a co to ci lezy tak na tej wątrobie?
Antek, za gondolierów to ja Ci coś zrobię okropnego! Czepili się mnie i nie mogą się odczepić! Latają mi po głowie i nijak się ich pozbyć.
Działa na Viście !!! Nawet słyszę !! Są dwie możliwości angielski- brytyjski i angielski – amerykański. Za duży wybór. To mnie przerasta. Idę spać. Miałam jeszcze przejrzeć „papiery” takiego jednego towarzystwa żeglarskiego ale już mi się nie chce . Zresztą robię to con amore , a oni mi termin wyznaczyli na jutro. I nie protestowałam. A tak nad sobą pracowałam żeby byc asertywną . Znowu klapa. To jutro powiem – nie , niestety , nie zrobiłam bo miałam inne pilne sprawy ( przepuszczałam CD przez sokowirówkę) 🙂 . dobrej nocy.
Wcięło mi wpis, ale to nic. Coś to jest informacja:” adamczewski.blog.polityka.pl wysłal nieprawidłowy lub niespodziewany
komunikat. Kod błędu:-12263
Tego chyba jeszcze nie było?
Alisa , ten komunikat jest bardzo oczywisty . To taki slang komputerowy; skrot który się tak powinno tłumaczyć następująco ( wiem jak być powinno bo mam syna informatyka 🙂
-stronę czyta rónocześnie 12 263 , kto czyta nie błądzi………
Tylu nas czyta naraz? 😯
O tej porze?! Ja już odpadam, jutro mnóstwo zajęć. Smakowitych snów. 🙂
dobranoc miłym paniom :o)
dobranoc wszystkim