Kufel z pianką czy bez?
Parę razy pisałem już na blogu o działalności mojego klubu piwnego. Działa on od kilku lat, bodajże czterech, a członków ma zaledwie ośmiu ale za to doborowych. Nie miejsce tu na sprawozdanie z działalności klubu, piszę te słowa by uzasadnić dzisiejszy temat: PIWO!
Znalazłem bowiem statystykę spożycia piwa na świecie i zdumiałem się. Polska, kraj piwny od głębokiego średniowiecza, w tej statystyce jest na samym końcu. Mistrzami świata w piciu piwa są oczywiście Czesi. Statystyczny Pepik wypija rocznie 160,6 litra złocistego napoju. Zaraz po nim siedzi Irlandczyk a w kuflu ma 127,4 litry guinnessa lub kilkenny. Ponad sto litrów rocznie wypijają też Niemcy i Austriacy. Po piętach depczą im Belgowie, Brytyjczycy, Duńczycy i Słowacy (ponad 90 l). Dalej Australijczycy, mieszkańcy Wenezueli, USA, Hiszpanii, Finlandii, Węgier i wreszcie Polski. Polacy mają w swoim kuflu zaledwie 74 litry. A wydawało się, że jest inaczej. Zwłaszcza jeśli się poczyta o historii piwa w naszym kraju.
„W polskiej kuchni średniowiecznej duże znaczenie odgrywały dwa trunki alkoholowe: miód pitny i piwo. Pierwszy stanowił napój luksusowy i kosztowny, drugi natomiast był spożywany na co dzień, często w dużych ilościach. Według słów Anonima zwanego Gallem już podczas postrzyżyn w domu Piasta podawano właśnie piwo. Kilka wieków później książę Leszek Biały tłumaczył się papieżowi z nieobecności na wyprawie krzyżowej brakiem piwa w Ziemi Świętej. Z upodobania do opisywanego trunku znani byli także inni Piastowie.
Napój warzono początkowo tylko ze słodu, dopiero później zaczęto dodawać chmiel. Często robiono na nim nalewki, zasypując piwo krupami, serem, lub zalewając zaprawą z jajek. Domową produkcję szybko przeniesiono do młynów, a następnie specjalnie budowanych browarów. Browarnictwo szczególnie rozwinięte było na Pomorzu. Poszczególne gatunki piwa zaczęły ze sobą konkurować, a za najlepsze uznawano gdańskie, elbląskie, puckie, świdnickie i piotrkowskie. Z Polski, w czasach Jagiellonów piwo dotarło na Litwę. Już u schyłku epoki trunek produkowanym w wielkim księstwie cieszył się sporą popularnością w całej Rzeczypospolitej.
Pozycja piwa jako podstawowego napoju alkoholowego pozostała niezachwiana przez większość epoki nowożytnej. Zaczęto nawet tworzyć specjalne lokale zwane piwiarniami oznaczane słomianą wiechą.
Piwo spożywano w dużych ilościach, średnio 0,25 l dziennie (90 l rocznie). Dużo więcej pili magnaci i zamożna szlachta – nawet 500 do 1000 litrów na rok. Należy przy tym zaznaczyć, że ówczesne piwo zawierało znacznie mniej alkoholu od produkowanego obecnie. Do XVII wieku wytwarzano głównie piwo pszeniczne, które następnie zostało wyparte przez jęczmienne. Powszechnie ceniono trunek z Warki na Mazowszu – niezbyt mocny, o jasnej barwie. Popularnością cieszyło się także piwo robione na Rusi, szczególnie żółkiewskie, i wytwarzane przez Jezuitów lwowskie. Swoich amatorów miały także m.in. piwa grodziskie, wąchockie, łowickie, ujazdowskie, rawskie i biłgorajskie, na Litwie natomiast kowieńskie i importowane z Prus Książęcych tylżyckie. Z zagranicy sprowadzono trunki brunszwickie, wrocławskie, świdnickie i angielskie. Ceny piwa zależały od jego renomy i jakości. Drogie trafiało na stoły zamożnej szlachty, natomiast poślednie, zwane stołowym, spożywano w domach biedoty. Spośród bardziej cenionych trunków piwo żółkiewskie kosztowało 5-6 złp. za beczkę, natomiast wareckie 3 złp.
Od drugiej połowy XVIII w. piwo zaczęło tracić swoją dotychczasową pozycję. Postrzegano je jako napój pospólstwa i zastępowano bardziej wyrafinowanymi trunkami. Jego spożycie spadało także wśród warstw niższych, gdzie zostało w końcu wyparte przez prostszą w produkcji wódkę.”
No i teraz gdy wiemy ile pijali nasi antenaci to może chętniej sięgnie po kufel piwa niż po kieliszek wódki. Na zdrowie!
Komentarze
Dzień dobry.
Praktycznie rzecz biorąc Pyra nie powinna mieć prawa wypowiadania się na piwny temat , jest bowiem ignorantką. Przez całe życie smakowały mi zaledwie dwa gatunki piwa i obydwa cieszyły się raczej miernym zainteredowaniem publiki. Ulubione moje piwo grodziskie nie jest już dzisiaj produkowane. Pszenne, warzone wg starych receptur, sprzedawane w butelkach 0,3 l. z warstwaosadu pszeniczno-słodowego u dna, było smaczne i znakomicie gasiło pragnienie. Ponoić jakość jego pochodziła od znakomitej wody oligoceńskiej służącej do produkcjio. No i nie ma już grodziskiego.
Drugie piwo, które mi naprawdę smakuje, to lekceważone powszechnie piwo karmelowe. Niech sobie mówią, co chcą a ja lubię w upały dobrze schłodzoną szklankę karmelowego piwa. Czasem wypiję trochę piwa jasnego – rzadko i ilość w okolicach pół butelki zupełnie mi wystarcza.
Och, zapomniałabym – Ania z Francji przywoziła małe butelki (250 ml) napitku o nazwie :Adel scot” Produkowane to jest na bazie pozostałości po pędzeniu wiskacza i lekko słodkawe. Smakowało mi bardzo. Kiedyś spotkałyśmy w Poznaniu w delikatesach ale cena była zaporowa – w okolicach 10 zł za buteleczkę.
Dalszy ciag balowgo prawozdania bedzie z zupelnie innej beczki.
Podsumowano skutki wichury która otrzymala imie Paula. Biedna dziewczyna. Straty ocenia sie na laczna sume 80 milionów Euro. Kilka miejscowosci bylo przez kilka dni pozbawionych pradu a zatem czesto i ogrzewania. Skutkiem tego za okolo 9 miesiecy nalezy spodziewac sie skutków posrednich. Ludziska marzli i chowali sie w zaciszne miejsca ogrzewajac sie wzajemnie. Ubezpieczalnia Spolecza jest na te okazje znakomicie przygotowana. Tyle, ze czasu jest jeszcze sporo.
Przy okazji prosze o informacje w jakim dniu sa Walentynki. Wedlug dostepnych mi danych w dniu imienin Walentego czyli dnia 14 lutego. Kwiaciarz chyba mnie usilowal oszukac podajac inna date.
Technicznie i towarzysko Bal w Operze przygotowany a wieczorem start.
Co zas tyczy piwa, pod wplywem motywacji Gospodarza, w dniu jutrzejszym wyruszam na lów. Niestety nie za granice, bo te nie istnieja ale bedzie polowanie na piwo marki Dreher. Dobrze wiedziec o Piotrowej slabosci do piwa. Mozne bedzie na wyprawe Zjazdowa wziac male co nieco do wypróbowania.
Patronem piwa i mysliwych jest przeciez Hubertus
Pan Lulek
Ech, te statystyki! Wierze tylko tym, ktore sama sfalszowalam 😉 Spozycie piwa w Helwecji wyglada jeszcze gorzej, marnych 57 litrow na twarz. Moja konsumpcje moge policzyc na palcach jednej reki, moj Osobisty wspiera lokalny browar i przywozi z Polski ok. 30 l tyskiego i Zywca rocznie. Wypija go z naszymi goscmi. W jakiej statystyce to laduje? Przecietny Szwajcar konsumuje 9 kg czekolady rocznie, to dlaczego jest taki chudy? 😯 Rocznie zawoze do Polski i Europy ca 20 kg czekolady. Liczy sie, jakbym sama zjadla. A w Czechach te miliony turystow w slynnych piwiarniach? I moj szwagier, ktory pije tylko czeskie piwo, ale kupuje je w Czechach, na granicy nikt tego nie notuje, wiec to nie jest eksport, tylko „konsumcja krajowa”. Potem licza to biednym Czechom na ich 10 milionow glow 🙁
„konsumpcja krajowa” :blush:
Chyba mi to krymskie jeszcze nie wywietrzalo 😳
Przyznam, że mnie „konsumcja” bardziej się podoba.
Mówi sie w końcu „konsument” – nieprawdaż?
Dziękujemy za wczorajsze miłe słówka, przy czym:
curiosa
Nie spopielamy, a zwęglamy. Jesli ćwiartki mają zwęglone powierzcienie, to w środku temp. była wystarczająco wysoka do przynajmniej częściowej karmelizacji. Spopielenie „kantów” znaczy koniec zwęglania.
Nemo
Ortografia ściga nmnie od podstawuwki. Dziś ę i ś pomylę: word fallicznie podkreśli, to ja najpierw ó i ż poprawiam. Zresztą poowiem Boy’owo „złe sobie daje świadectwo…” Pozdrowienia dla osobistego Admirała, a „konsumcja” nie jest chyba błędem.
I najważniejsze: Pyra.
Jak ten kapuścianiec mógł o goździku, a o „Maggicznym” lubczyku zapomnieć??!!
Czy Madame myślała kiedy o… adopcji? Nigdy nie jest za późno szlachetny odruch serca, zwłaszcza że dziecinie nie o majątek idzie? 🙂
Z piw to tylko banalny żywiec, a zza granicy urquel. Piwo to do golonki i grilla.
Andrzeju, pogryzam wlasnie Reinsdyr speke poelse z 80% renifera wyprodukowana w Kautokeino. Import wlasny mojego szwagra. Twarda jak kosc, ale smakowita 🙂 Co sadzisz o wedlinach skandynawskich? Ja najbardziej lubie finska wedzonke z renifera, mmm…
Witam
To że Polacy piją mniej, nie jest może zmartwieniem samym w sobie (może jedynie dla producentów i handlu), ale jakaś przyczyna leży u podstaw tak niskiego wyniku. Niestety w spożyciu wina też pewnie jesteśmy dość daleko w statystykach.
Wydaje mi się, że Polacy wciąż nie mają zwyczaju codziennie wychodzić i wypijać kilka szklanic ze znajomymi, czy nawet nieznajomymi ale których łączy ten czy inny lokal. Czyli więcej wolnego czasu i więcej otwartości by bywać i cieszyć się towarzyską atmosferą.
Tu uwaga na boku. Jeśli jest się gdzieś, ogólnie rzecz ujmując „nowym”, to zachodzi się do lokalu, siada przy barze, lustruje otoczenie, a po chwili znajduje się i osoba i temat do rozmowy. Niestety zauważam, że kontuary nam się kurczą. Nie ma często gdzie przysiąść, może stołki jeszcze stoją, ale na barze królują wszelkiej maści gadżety reklamowe, do których wystawienia zobowiązani są właściciele lokalów. Nawet łokcia nie ma gdzie oprzeć, a co tu mówić o postawieniu kufla, popielniczki, czy że mi się głupio zamarzy rozłożenie gazety.
Pewnie zauważyliście Państwo, że jesteśmy narodem nieprzysiadywalnym. Jeśli stoi w lokalu duży stół, powiedzmy taki sześcioosobowy, i siedzą tam dwie, trzy osoby, to jest już „cały zajęty”. Skąd w nas ta terytorialność? ..ta nieufność? A to przecież kanon dobrej atmosfery. Czuć się jak u siebie, być gościem i gospodarzem zarazem.
Nie wypowiadam się o piciu piwa w domu, rzadko praktykuję. Smakuje mi w towarzystwie.
A teraz inna sprawa – jakość piwa i jego smak. Panująca nam trójca uśredniła parametry swoich wyrobów, że się tak łagodnie obejdę z ich produktami. Konkurencję podusiła, a pozostałym narzuciła ten powszechny trend taniości. Nie ma się co dziwić, że z czasem zostały na rynku piwa takie same jak inne, ale jeszcze gorsze w smaku.
Uff! ponarzekałem, więc teraz trochę dobrych wiadomości.
Jeszcze Polska nie zginęła! :o)
Odradzają się małe browary i robią co mogą abyśmy mieli przyjemność z picia piwa. Dostrzegam już nawet trend, że są lokale w których podaje się tylko i wyłącznie piwo z małego, ale zadziornego browaru lokalnego. Taki na przykład Bulaj w Sopocie, leje tylko piwa z browaru Amber z Bielkówka. Kto pił Żywe, Koźlaka, czy Złote Lwy, ten wie, że nie jest to tanie naśladownictwo wiodących marek. W Petit Paris w Szczecinie, leją tylko Noteckie i Erie z Czarnkowa. W Sochaczewie byłem w lokalu gdzie były tylko „ciechany” ..a jest w czym wybierać. W Gdyni i Gdańsku powstały Domy Piwa, gdzie znajdziecie taką mnogość piw, że zakręci się Wam w głowach (dosłownie i w przenośni). Ponad dwadzieścia gatunków piw z nalewaka i ze dwie setki z butelki, i nie ma tu marketingowo wylansowanych prawie-że-piw. Miałem tam tyle piw z Fortuny, że nawet w Poznaniu tylu nie widziałem na raz (a połowy to nawet wiedziałem że istnieją). W Olsztynie, niepozorny bar Mołotov, ma na barze ponad czterdzieści gatunków, Łomża, Ciechan …Heban.
Kiedy mieszkałem na Roztoczu, mały Zwierzyniec (ten w szpilkach 0,33) był moim ulubieńcem, a gdy browar Janów wypuszczał świeżą warkę swojego piwa, to nie było nic lepszego.
Miałem też okazję zakochać się w Brackim gdy miałem robótkę w Żywcu.
Kraków uwodzi swoją Smoczą Głową, Starym Krakowem..
Na szczęście mnożą się nam piwa, co raz więcej jest niepasteryzowanych, pszenicznych, koźlaków, ciemnych dubeltowych, miodowych ..aż miło wymieniać!
Pozdrawiam :o)
Piwo! Ah to piwo!
O piwie grodziskim to mnie na studiach jeszcze uczyli. Mialo byc przykladem piwa jasnego gornej fermentacji, ktore w jej wyniku ma mala zawartosc alkoholu. I w tej wierze pojechalam do Belgii pelna dumy, ze rozrozniam fermentacje i znam ich skutki…
Moj ty Boze, coz za naiwnosc. taki Westmalle Tripple to ma wiecej alkoholu niz przecietne wino…
Ja sobie mysle, ze Pyrze to by Kriek badz tez Geuze boon smakowal, albo Hoegaarden (piwo pszenne wlasnie).
Jednym z moich ulubionych jest Triple Karmeliet, ktoy robi sie z 3 roznych zboz…
No i nie zapominajmy o Budwarze (Urquel juz szczesliwie wspomniano)!
A lokalny patriotyzm kaze mi jeszcze wspomniec o Debowym Mocnym.
A poza tym to Smacznego Tlustego Czwartku zycze!
Dzisiaj wielki Bal w Operze.
Sam potężny Archikrator
Dał najwyższy protektorat,
Wszelka dziwka majtki pierze
I na kredyt kiecki bierze…
Zdecydowanie Tuwim powinien był napisać coś o Panu Lulku 😀
A tu co, Tłusty Czwartek, i nie o pączkach, tylko o piwsku? No tak, od piwa tłuszczu przybywa…
Sorry, Izyku, ja sie probuje opanowac, zagryzam wargi i wchlaniam tresc nie baczac na bledy, ale mam takie jakies genetyczne uczulenie, co sie czasem musi zamanifestowac, bo mnie inaczej skreci i jeszcze w zastepstwie skrzywdze inne stworzenie 🙁 Czy znasz opowiadanie Mrozka o kotku? W imieniu Admirala – dziekuje 🙂
Wracajac do rosolu, to Ania Z. wspomina, ze dodaje wloska kapuste, ja tez, ale tylko do wolowego. W Helwecji jest zwyczaj dodawania do bulionow i rosolow cebuli, do ktorej listek laurowy jest przypiety gozdzikiem. Ladnie to wyglada i pozniej latwo wylowic 🙂
Pączku ty mój!
Złota skórko
Herbaciana obwódko
Perłowa poświato na wierzchu
Różany pocałunku
uwielbiam Twoje malutkie równe pęcherzyki
których i tak dziś nie dostrzegam
bo na raz wpycham Cię do ust
Króluj nam proszę!
Brzuchomowco nie zapominaj o wroclawskim Spizu, kroty przetrwal dzielnie wiele lat. A ow poznanski patriotyzm kaze mi jeszcze wspomniec o Brovarii, w ktorej piwo jest smaczne i w paru rodzajach.
Pani Doroto,
Niesforna gawiedź w nosie ma porządki i konwenanse. Chętnie podyskutuje o piwsku w Tłusty Czwartek a nawet o skandynawskich wędlinach.
Nemo,
Do skandynawskich wędlin mam stosunek w zasadzie pogardliwy. Z jednym wyjątkiem:
Suovas, czyli wędzonka z renifera. Przeważnie z wewnętrznej strony udźca ( semimembranosus i adductor). Na kilka dni usolona po czem wędzona w dymie z brzozowych drew w (zgodnie z legendą) tradycyjnym samskim szałasie.
Carpaccio z tegoż okraszone kozim serem i figami gotowanymi w porto. Gdyby mi się udało przyjechać na II Zjazd to przywiozę.
Tu nie wystarczy powiedzieć mmm…
Co najmniej mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm….
Hej, Brzuchomoowco, zajrzalam do Twojego blogu 😉 Smacznie piszesz, chociaz czytanie na pomaranczowym tle jest nuzace 🙁 Na temat specjalow Ziemi Lubuskiej i ogolnie tzw. Ziem Odzyskanych juz tu kiedys dyskutowalismy przy okazji omawiania znanych nam regionalnych smakolykow. Taki jest los kuchni ludzi wykorzenionych, przeniesionych i wymieszanych w nowa spolecznosc 🙁 O bledach nie wspomne (choduje), bo nie wypada, chociaz moze lepiej od razu 👿
Andrzeju, co do ilosci m, to sie w pelni zgadzam 🙂
Zgadza się były już lepsze czasy, jeśli idzie o picie piwa w Niemczech.
Nie da się jednak powiedzieć, ze nie mają pragnienia. Miejsce w pierwszej trojce w 2004 roku to i tak niezły wynik /rocznie 115l na każdego/. Biorąc pod uwagę, ze każdy, to również ten, co jest jeszcze połączony pępowiną z rodzicielką jak i ten połączony rurkami z maszyną przedłużającą życie. W porywach dochodziło do tego, ze średnio każdy i każda, każdego jednego dnia jedną wypijał jedną flaszkę /0,5l/.
Osobiście smakuję w piwach pochodzących z północy Niemiec. Ale przed laty kupiłem krzynke warsteiner. Był to swego czasu najczęściej kupowany drogi chmiel. Tyle tylko, ze taki argument przy zakupach jest sprzeczny z moimi pryncypiami. Być może padłem ofiarą reklamy lecącej wówczas w TV. Świetnie zrealizowana. A napis: eine Königin unter den Bieren! Królowa wśród piw! utkwił mi na stałe w pamięci.
Brzmiało to tak po pańsku. Od tego dnia w CV dopisać mogłem kolejne osiągnięcie. Wiosna 19XX pierwszy zakup całej skrzynki warsteina. Tak tez pozostało do dziś.
To było realne doznanie. To tak jakby zapaliły się wszystkie światła. Zaświeciło się i bielą i złotem. Delikatny chmiel. Miałem uczucie, ze to nie jest piwsko tylko szampańskoje. Z kolejnych flaszek zaczął unosić się duch zmieniający się w niewidocznego gasiciela pragnienia.
Niewątpliwie macie podobne doświadczenia w piciu.
Nemo to ty mieszkasz poza Europą?
Arkadiusu, pod wieloma wzgledami mieszkam na wyspie otoczonej wokol europejskim morzem EU 🙂 Tylko tu (i na wschodniej granicy Unii) celnicy maja taka wladze i moga Ci policzyc butelki wwozonego piwa (mozna 2 litry!) 🙁
Dzis dokonalam wynalazku! Wynalazlam w piwnicy butelke miodu pitnego „Millenium” (miod pitny eksportowy owocowy deserowy 😯 ) z 1987 roku. Kosztowal 700 zl! Wlasnie dusze na nim cykorie.
O piwie polnocnoniemieckim (lubie) napisze po obiedzie.
Znalazlem wreszcie zdecydowany dowód slusznosci teorii wzglednosci Alberta Einsteina. Nazwisko uczonego podaje, zeby nie bylo najmniejszych watpliwosci o co chodzi.
W dniu dzisiejszym jako podarunek balowy otrzymalem w poczcie „Polityke” datowana 2 luty 2008. Popatrzylam w kalendarz i zdebialem, W na moim kalendarzu stoi jak byk 31 styczen 2008 i bal w Wiedenskiej Operze. Na wszelki wypadek pojechalem do banku i zrobilem wyciag z konta. Tam tez, wiadomosci moglyby byc lepsze, ale data 31 stycznia. Jak zatem widzicie otrzymalem czasopismo, które jescze nie zobaczylo swiatla dziennego i urodzi sie dopiero za trzy dni. A moze, pomyslalem u mnie czas biegnie z inna predkoscia anizeli w Redakcji „Polityki”. Ponadto w kwiaciarni skad wyslalem kwiatki powiedzieli mi, ze Walentynki sa w dniu 14 lutego. Powiedziala piekna kwiaciareczka bijac sie w dobrze zapowiadajce sie czesc frontowa wlasnej figurki.
Do rozpoczecia Balu zaledwie kilka godzin ale u mnie wszystko zapiete na ostatni guzik.
Przyjdze czas, bede nadal sprawozdawal, proszac Dorote z sasiedztwa o wsparcie w czesi dotyczacej muzyki. Jesli chodz o balet sam dam sobie rade.
Juz prawie balownik
Pan Lulek
Nirrodzie ..nie tyle zapominam, co nie byłem :o)
we Wrocku jak już byłem to absolutnym przelotem
(żałuję do dziś)
a Brovaria jakoś nie przypadła mi do gustu jako miejsce
wolę już pójść do Stacji
i wypić rżniętą Fortunę
(czyli pół-na-pół cienne z jasnym)
:::
nemo
..fakt, pomarańczowe tło takie sobie do czytania
ale na moim daltoniźmie nie robi wrażenia
dzięki za podpowiedź
pomyślę nad zmianą
za poprawę ort
serdeczne dziękuję
„h” jest moją piętą achillesową
O, Nirrod wspomina Spiż. Często tam bywałam, gdy mieszkałam bliżej Rynku.
Bardzo mi smakowało to piwo, a poza tym jako pierwsi chyba w Polsce wprowadzili darmową zagrychę w postaci chleba ze smalcem własnej roboty – pycha!
Lubię piwo, ale jego jakość się zmienia na gorsze. Nadzieja w tych małych browarach, o których wspominacie, bo te wielkie… szkoda słów! Alicja zauważyła to również – „Żywiec” w Kanadzie smakuje inaczej aniżeli w Polsce. Dlaczego?! Ostatnio kupowałam Carlsberga. Co za dziwo, że ten przywożony z np. Niemiec też inaczej smakuje aniżeli kupowany u nas? Wkurza mnie to okropnie. No, ale trudno, nie rozwiążemy tej zagadki teraz.
Pysznych pączków i chrustu życzę. 🙂
„…Nemo to ty mieszkasz poza Europą?…”
… i Polskę od Europy odłączyła! 😉
(„…Rocznie zawoze do Polski i Europy…”)
Jezdzac do Warszawy zatrzymywalem sie czesto w Tychach. W hotelu, którego nazwy ze zrozumialych wzgledów nie wymieniam. Wieczorem szedlem do restauracji na kolacje. Dawali dobre jedzenie a do tego piwo, wyobrazcie sobie Ottakringer. Produkowany w Tychach na wiedenskiej recepturze. Te tyskie piwo bylo o klase lepsze od oryginalu. Zapytalem raz kelnera skad to sie bierze. powiedzial mi, ze moga sam zapytac piwowara w dniu nastepnym po poludniu. Skad takie wzgledy pytam. On jest moim wójkiem a pan, znaczy ja, moim stalym gosciem. Bylem na zbiórce. Oczywista oczywistosc i rzecz jasna na dokladke. Pan Piwowar, fachowiec w ponad srednim wieku, wytlumaczyl mi, ze smak i jakosc piwa zalezy od dwu parametrów. Po pierwsze od wody a po drugie od piwowara. To pierwsze, to jest warunek typu brzegowego. Tychy dysponuje znakomita woda. To drugie, to jak z kucharzem. Kazdy kucharz, nawet ten wojskowy czy okretowy prowadzi kociol wedlug wlasnego smaku. Albo umie cos zrobis albo jest jak mój byly sasiad, który z takich samych winogron jakie byly dostepne dla innych, potrafil robic najgorsze wino w okolicy. Tyle, ze w jego winiarni byla i jest ta niepowtarzalna atmosfera starego Wiednia i znakomita kuchnia.
Jego mama zawsze starannie dobierala synowi przyjaciólki, dokonujac niezbednych od czasu do czasu zmian kadrowych.
Gdzie te paczki i te chrusty. Dzis prawdziwych Cyganów juz nie ma.
Pan Lulek
No i szturchnęło Towarzystwo pamięć. Duvel (bodajże) od nirrod, co w łeb wali już w połowie kufla, północne flensbusrskie od Arkadiusa, w takich przysadzistych buteleczkach, no i brzuchomówcy Łomża… Mmmm, ale po tę łomże jeździło się z jelonek aż na Prażkie, na Kijowskom ulyce 😉
Brzuchomówca (okropny nick – dłużej się pisze tylko Andrzej Szyszkiewicz), gdzies ty wynalazł tę kucnię mazurską?
Iżyk
…ja swój egzemplarz dostałem od mojej lubej
ona wtedy była z Olsztyna
a ja z Bóg wie skąd
teraz sam jestem z Olsztyna (póki co)
więc takie książki są w mojej, że tak powiem, księgarni
:::
ale jest w sieci Antywariat Mazurski
on śle pocztą jakby co
:::
ja w piwie Łomży zakochałem się gdy ustawiałem kuchnię
w Klasztorze w Wigrach
..na tyle, że jak jechałem któregoś razu na Roztocze
z Olsztyna (zlot smakoszy slowfoodowych mieliśmy)
to specjalnie nadłożyłem drogi
by móc kupić kilkanaście butelczyn
(jakżeby tak nie poczęstować przyjaciół pasibrzuchów)
:::
a innego razu, gdy z Maćkiem Kuroniem
gotowałem wielki gar wegetariańskiej zupy w Czeremszy
dla muzyków ludowo-klezmersko-etnicznych
to następnego dnia rankiem
robiąc rano zakupy na śniadanie
zakupiłem skrzynkę Łomży (prześlicznej urody granaty)
i pół kilo krówek
nikt nie protestował :o)
Z dziwnej takiej lojalnosci wspomne jeszcze La Trappe – jedyne holenderski piwo Trapistow dostepne w wersji wit (pszenne), blond(jasne), dubble, triple i quadruple. Jedyne czego neistety nie produkuja to pasujacego do owego piwa sera.
Belgijskie Chimay produkuje takowa kombinacje.
Ja o piwie moge w nieskonczonosc., Belgia za plotem jest co pic.
Spiz jest na liscie atrakcji turystyczniych, ktore funduje wszystkim moim znajomym w ramach wycieczek po Polsce.
No wlasnie, piwo flensburskie 🙂 Najlepiej smakuje letnim wieczorem na wydmie pod latarnia morska w Amrum, po objechaniu calej wyspy rowerem i w oczekiwaniu na pozny zachod slonca nad Morzem Polnocnym… Piwo, jak i wino, najlepiej smakuje mi w regionie swego powstania. Chyba ze przyjada grotolazi z Belgii i podrzuca pare butelek ze swojej okolicy 😉
ha, ha, ha, Kojaku 😉
piszac o Polsce i Europie zastanawialam sie, kto sie do tego przyczepi. I prosze, dwaj mieszkancy „Europy”. Jakos zaden mieszkaniec Polski nie poczul sie z Europy wykluczony 🙂 Polske wymieniam osobno, bo bywam w niej do 3 razy w roku, a nie bede robic listy krajow, w ktorych bywam poza tym 🙂 Wystarczy, ze wymienie kontynenty 😉
A mnie się, Kapitę, to piwko na fiordzie piło i jesienią.
B.mówca. To ty zawodowiec, znaczy się, jesteś?! To pewnie potrafisz kartofla nadziać pieczarkami z boczkiem tak, zeby forma treści nie przerosła? To ja privat poproszę – jak?
@nemo
Ja się poczułem wykluczony!!! ;-(
Panie Lulek – z przykrością stwierdzam, że pewnie będziesz chrust w wielkim poście jadł, bo ja wyślę w poniedziałek. Nie ma siły – we wtorek nie zdąży. Załatw sobie dyspensę.
Iżyku – pewnie, że przytulę razem z Kierownictwem i przychówkiem.
Dla mnie:
najlepsze piwo belgijskie, duvel, leffe, chamay, jupiler, no i znana w świecie stella artois na końcu.
Piwa pszeniczne jak dla mnie – nie bardzo, ani też krieg czy tego typu piwa (dlatego piwo ze Spiża jakoś mi nie wchodzi, a w ogóle jest stanowczo za młode).
Najlepsze – piwa trapistów, dłuuuga lista.
Duvela się nie chla duszkiem (w Belgii podają zazwyczaj 0.25l butelki), i po pół butelce nic nikomu nie ma prawa zaszumieć. Duvel tripple ma 8% alkoholu i jeśli już, to można porównać z bardzo słabym winem. Poza tym niemieckie, czeskie, austriackie piwa.
Tutaj z pobudek patriotycznych kupujemy polskie piwo (lub niemieckie), które należy do drogiego importu (najtańszy import jest niemiecki). I jak Alsa wspomniała, smakuje lepiej niż w Polsce, taki Zywiec na przykład. I każde inne zresztą. Pewnie eksportowe jest piwem szczególnej troski, jeśli chcą się utrzymać na rynku, a na razie idzie niezle.
Najgorsze piwo – amerykańskie. Ten koń zdecydowanie ma chore nerki.
I to by były moje typy piwne. Kanadyjskie – szczególnie z małych ambitnych browarów, jest w miarę przyzwoite.
gieno@brzuchomowca.pl
GG 88939
kłaniam się
L. S..ll został olsztymiakiem . Kupili dom i gdy sprzeda mieszkanie w Ostrołęce znika na zawsze z grodu nad Narwią.
Nirrod patrzy internsywnie na post Misia2… patrzy…patrzy… naj jej glowa zapala sie mala zaroweczka…
„ja Brzoza, ja Brzoza, jak mnie slyszysz?”
Dyspensa zalatwiona.
Liczy sie data stempla pocztowego. Slij Pyro spokojnie, bede czuwal. Narobiliscie mi takiego apetytu na piwo, ze jutro jade na wyprawe tym razem w kraine TESCO. Zobacze co tez oni maja. Skoro maja mleko z Polski, to moze beda mieli i piwenko. Na po balu jak znalazl.
Balowanie rozpoczynam o godzinie 17.00 wraz z popoludniowym ZiB.
Zdradze jednak juz teraz tajemnice stolu. Zakasek zadnych nie bedzie. Tanców tez nie przewiduje sie, jezeli to ze szczotka ryzowa jako partnerka.
Do picia natomiast sekt marki która usiluje wejsc na rynek i bardzo sie stara. Za cala zastawe starczy szampanka swego czasu ukradnieta z gmachu Opery Wiedenskiej, przy okazji spektaklu „Dziadek do Orzechów”.
Sprawozdawane bedzie kawalkami ma zasadzie zawleczkowej. Nigdy nie wiadomo dokad czlowieka takie sprawozdanie zawlecze.
Pan Lulek
Do piwa to tapas. I Hiszpanie gdyby wiedzieli komu, to z pewnością postawiliby mu pomnik /to tez dobry grund, prawda Torlinie/. Niestety nie jest znany wynalazca tapasa. Bezpośrednie tłumaczenie oznacza przykrywkę. I najprawdopodobniej myślano tu o kawałku chleba bądź kiełbasy, który podawano do dawniej na szklaneczce wina lub piwa. Jest to zwyczaj, który pochodzi z Andaluzji i z biegiem lat dotarł do innych krajów tej planety.
Natomiast obyczaj picia z zagrychą jest z pewnością wymysłem Maurów, którzy tamtejsze tereny w przeszłości odwiedzali. Połączone jest to ze specyficznym znaczeniem picia wina w tamtejszym kręgu kulturowym. Wino podkreślało walory smakowe oraz tak jak i dzisiaj było pomocą w rozmowach nie tylko miłosnych.
Dobre tapasy to proste tapasy. Potrzebne są tylko świeże produkty i fantazja. A Hiszpanie maja w nadmiarze te dwa squadniki. Przypominam sobie jeden mały bar w Cordobie gdzie podano mi do sherry świeże strąki bobu i kawałek stockfischa. Na początku nie chciało mi się wierzyć ze te rzeczy w stanie surowym nadają się do spożycia. Jednak burczący brzuch dawał mi wyraźne znaki dźwiękowe o strawności podanego tapasa. Paluchami rozłupałem strąka a nowo wstawione siekacze pomagały mi przy obciąganiu stockfischa ze skóry. Rzadko kiedy spotkałem się z tak wspaniałą harmonią smaków jak przy tym tapasie.
Piweńka, i owszem, i owszem… Ale coś dziś nie mam melodii. (Pączków za to parę było, oj, było 😉 ) Dziś może bardziej by mi pasował taki sekt, jak ten, o którym pisze Wujek Lulek – co do szampanki, mam tylko taką z napisem: Teatr Wielki Opera Narodowa, Rok narodzin 1778, Gala Rossiniego, Sylwester 2001/2002. Śpiewała wtedy Ewa Podleś i był to piękny koncert, a ja chodziłam dumna i blada, bo właśnie wyszedł mój wywiad-rzeka z Artystką i Jej Małżonkiem prof. Jerzym Marchwińskim. Dziś na żaden bal nie zapraszają… 🙁
Iiiii, o piwie… Całkiem się na tym nie znam, czasem wypiję, smaków specjalnie nie odróżniam. W Spiżu lubię wypić /wtedy pszeniczne/, ale to dla towarzystwa, bo głównie po to się tam chodzi.
Zaczelo sie, przynajmniej u mnie.
ZiB o wszystkim czyli o Balu w Operze. Przygotowania nieomal zakonczone. We wnetrzu i okolicy. Ostatni szlif. Powtarzaja teraz wczorajsza bijatyke slowna w telewizji. Wybrali co bardziej pikantne momenty. Teraz biegnie normalna audycja. Mówi sie juz o poczatku konca karnawalu czyli dniach po niedzieli i o tradycjach karnawalu w ogóle. Pora otwierac butelke i napelnic pierwszy kieliszek.
SCHLOSS GUTENBERG nazywa sie ten sekt. u nas niezbyt popularny. W smaku dobry. Wzialem jak zwykle wytrawny. Dobrze smakuje, odrobinke gorzkawy. Wedlug mnie pikantny. Troche tylko zbyt pienisty.
W domu pozostala tylko jedna oryginalna szampanka z Opery. Cala reszta wytlukla sie. Chyba powolutku jest juz pora pójsc do Opery. Podczas antraktu lubie wypic kieliszek sektu i zabrac szklo do domu. Tylko czy warto samemu wybierac sie do Wiednia, a tam do Opery, po jedna szampanke. Musze pomyslec. Coraz czesciej mówi sie o organizacji Balu Wiedenskiego w innych krajach. Sa juz przyklady.
Ciekaw jestem czy beda demonstracje przeciwników Balu. Powoli nalezy to juz do zewnetrznego wystroju. Taka demonstracja sil protestów i przygotowania sil porzadkowych.
Zeby tylko sie nie pomylili i nie zafundowali sobie wzajemnie sciezki zdrowia z uzyciem zbyt twardych argumentów
Jezeli zas, to lepiej bez udzialu oficjalnych gosci.
Wcale nie pelen troski a raczej rozbawiony. Gdzie drwa rabia to i wióry leca
Pan Lulek
Marku,
mamy wiedzieć, kto to L.S.II , ten co to olsztyniakiem został? Bo nic mi nie przychodzi do głowy, kto się kryje za inicjałami.
Panie Lulku,
czyżby Pan ozdrowiał nagle z choroby abstynenckiej? Chyba na mnie przeszło 🙁
Alicjo,
musze stanac w obronie Amerykanskiego piwa Samuel Adams, na pewno jedno z lepszych jakie pilam… Sprobuj…
a
Czlowiek powinien zachowywac sie stosownie do zyciowych okolicznosci. Abstynencja winna byc jak stosowne odzienie. Czasami trzeba zmienic szaty. Tylko zeby sie nie okazalo, ze król jest nagi,
Teraz krótka przerwa, ale bal, tak jak wiosna napewno przyjdzie.
Pan Lulek
Jeszcze raz, bo ten kod zas*…markany!!!
Nemo. Czy ja znam morożkowe opowiadanie o „empatycznym” kotku? Pewnie nie, bo gdybym znał, to On by tu teraz siedział i pisał 😉
Miś2. Ja wiem. Dzwonił przed Nowym Rokiem z życzeniami i mówił, ze ten dom to taka chałupinka, ale za to z landszafcikiem arcysielskim. Umawialiśmy się na tę żubrówczynę, co od maja sie chłodzi i jeśli żyjecie w komitywie, to u mnie miejsca starczy, a i kościółek ładny w pobliżu do obcykania, że o akwenach z szuwarami nie wspomnę.
(L.S. to ten rozwichrzony artysta-malarz w osobliwych okularach w „Kuligowskiej Galerii Trietiakowskiej”)
Wszystkie te lechy, tyskie i warki za dużo mają winylowego polichlorku, co go producent ukryć nie potrafi. Kolegi brat boży się, że przy nagłym skoku popytu piwo puszkowe robią w trzy dni, ale ze mówił o moim żywcu, to nie wierzę. Nie dziwi mnie zupełnie, że u Alicji piwo „zamorskie” jest lepsze. Toć i z trójki Łómż (Łomżów?) Łomża Export była najbardziej the best.
Żeby ten Pan LukulLulek tak o swoich wypędach, jak o balu 🙁
Ostatnie przygotowania na calego !
Jest 60 tysiecy róz z Ekwadoru i wiele innych zielsk. Syn naszej zmarlej przyjaciólki, juz bardzo znany wiedenski kwiaciarz ma zapewne pelne rece roboty. To samo dotyczy innych sluzb. Czerwony dywan i zewnetrzna dekoracja gotowe. Jeszcze tylko godzinka z minutami i bomba poszla w góre.
Pracowity nad szklaneczka sektu i chwilowo, nie abstynent
Pan Lulek
Wujku, poczęstowałbyś człowieka pracy 😆
Pozwolilem sobie zgadnac, ze to o mnie chodzi. Mów mi wuju moja królowo. Przy okazji Balu wiele róznych róznosci. Na Balu bedzie obecny puchar Mistrzostw Europy 2008. W telewizji prezentowal go juz Burmistrz Wiednia. Na pytanie kto wygra Mistrzostwa skromnie odpowiedzial. Oczywiscie Austria. Puchar wystapi udekorowany proporczykami w barwach Austrii i Szwajcarii. Duzy, piekny, srebrny, z bialymi ozdobami z emalii.
Juz tylko minuty pozostaly ale jeszcze sekt w butelce. Starczy do konca. Nawet jak wpadnie Dorota z sasiedztwa.
Pan Lulek
W Piwopedii http://pl.beeropedia.org/ napisano: „mięsień piwny (brzuch piwny) to międzynarodowy symbol smakoszy złocistego trunku, którego tworzenie się jest przypisywane właśnie piwu. Jednak liczne badania wykazują, że piwo zawiera niezbędne składniki pokarmowe, witaminy i sole mineralne, jest wolne od tłuszczu i cholesterolu, a zatem nie ponosi winy za tycie piwoszy! Winą należy obarczyć niezdrową dietę, która jest konsekwencją stylu życia i poziomu socjalnego większości piwoszy i nie ma dowodu na to, że właśnie piwo jest przyczyną tworzenia się tych czynników”.
Akurat!
No i zaczelo sie punktualnie. Pokazuja sie prezenterzy telewizji. Jeden pan i dwie piekne panie. Jedna odziana w turkusowo zielona suknie, druga w czerni. Ten pan tez ma cos na sobie. Wyglada jak wieczorowy garnitur. Na poczatku rózne produkcje dla rozruszania publiki przed telewizorami. Hit Parade i wspomnienia z przeszlosci. Tyle to juz lat minelo i az wierzyc sie nie chce, ze dla mnie ponad 20 lat telewizorowania. Jeszcze nie bawilem osobiscie. Czyzby przyszedl czas zaczac. Najstarszy debiutant. Chyba nie przyjma. Kiedys zameldowalem sie do ochodniczej strazy pozarnej w kategorii juniorów. Przyjeli zgloszenie i zapytali a gdzie jest wnuczek.
Wnuczka tez byla zbyt wyrosnieta, poza tym z innego kraju.
Z woda ma coprawda do czynienia bo jest trenerka plywania.
Teraz juz tylko prawdziwe otwarcie, za chwile
Pan Lulek
grubnąć zaczyna się nie po piwsku tylko po tym, co się po nim zeżre. dziś miałem ramadan.
lodout
tera
logout
Teraz jest reportaz z przebiegu przygotowan do balu. Uczestniczylo 500 osób. Zaczynalo sie od planowania calej imprezy. gdzie i jak beda postawione stoly, jaki bedzie przebieg balu. Przebudowa widowni i sceny. Wszystko jak w zegarku. tak jakby byl budowany statek. Kazdy agregat na swoim miejscu a przy tym wszyscy musza czuc sie nieskrepowani i kazdy bedzie sie bawic. Ten który latami jest na balu i ten dla którego jest to jednorazowe przezycie.
Kosztuje wiele wysilku i pieniedzy, ale tylko takie rzeczy maja wartosc.
Wedlug zasady, tylko najlepsze jest dostatecznie dobre.
Pan Lulek
po prywacie do Andrzeja Sz., darujcie,
skonfundowany jestem rozkracznoscia poczciana, moze to rzeczywiscie Pyra ma racje, nie wierzac, ze to dziala?,
nie daje jednak posluchu plotce, ze suszony renifer dziala jak czarna dziura, no i w rozterki jestem posiadaniu teraz, puscic z dymem po korsykansku, najblizsza placowke, czy pocierpiec w drzeniu do wiesci pozytywnych?
chyba jednak dam im jeszcze dwa dni, co juz jest o te dwa za duzo, ale niech tam, w koncu jeszcze prawie Swieta, bede udawal chrzescijanina, ( wyraznie Janina mnie zaznaczyla, mientkim takim sie robiem, jak mnie sie wspomni )
szczupaczek dochodzi, wiec pora na konsumpcje, hej
Zainteresowanym: http://ebipol.p.lodz.pl/Content/418/Procesy_technologii_zywnosci.pdf . Znalazłam po drodze. Pozdrowienia. T.
Teraz zaczyna sie naprawde. Po krótkim wprowadzeniu ze strony prezentatorów, glos zabral dyrektor opery Wiedenskiej. Krótko mówi co bedzie prezentowane w czasie trwania balu. Dominujacym tematem sa oczywiscie pilkarskie Mistrzostwa Europy. Wiecej bylo wspólpracowników bo 650 osób. Prezentowana jest sala balowa. Cala w kwiatach i tegorocznym rózowym kolorze. Sala zapelniona. W roku biezacym nie pokazywano wejscia gosci. Kiedy oni wchodzili byl ten film o przygotowaniach o którym poprzednio pisalem. Pokazuja tylko fragmenty i czesc wchodzacych. Oczywiscie Prezydent Republiki z malzonka. Wielki kibic pilkarski. Pani Prezydentowa w sukni koloru róz. Gala orderowa oczywiscie. Fanfary, bo wchodzi Prezydent, obok Kanclerz. Teraz hymn Republiki, dalej Beethoven i Wspólnoty Europejskiej. Wchodzi Komitet z polonezem. Panienki w bialych sukniach z krysztalowymi koronami na glowach, kawalerowie we frakach. Dopuszczalny jest mundur. Na parkiecie poza tanczacymi tylku kilku wyselekcjonowanych kamerzystów, tez we frakach.
Teraz wnosza boisko pilkarskie. Uczniowie szkoly baletowej rozciagaja na parkiecie boisko w zielonym kolorze. Dwie druzyny pilkarskie, jedna w bialym a druga w czerwonym kolorze z sedzia na czarno tancza mecz pilkarski. Nowoczesny taniec, bez fauli ale na ostro. Bramkarze na czarno. Uwaga jakas kontuzja. Typowe rolling in the agony. Znosza kontuzjowanego na noszach. Teraz wszyscy po kolei padaje ze zmeczenia o sedzia odgwizduje przerwe. Wreszcie pojawia sie i pilka ubrana w zielony trykot.
Rózne figury i zwroty. Biali to sami chlopcy, czerone zas dziewczyny. Jakos tak, ten ostry mecz zamienia sie w zalotny taniec. Biali muruja wlasna bramke ale te czerwone robia z jednej taran i przebijaja sie. Na koncu pojawila sie dwuosobowa druzyna sanitarna.
Nie na moje nerwy takie sprawozdawanie. Tu trzeby by Redaktora Olszanskiego. Sadze zreszta, ze tylko Piotr znalazlby wlasciwe menú aby opisac ten balet.
Teraz Chose Carera, czyli cos dla Doroty z sasiedztwa. piekna piesn, dalej polonez Czajowskiegi z Eugeniusza Oniegina.
Robie przerwe w sprawozdawaniu
Pan Lulek
O rany… 😆
Ja przepraszam, ale czy niejaki pan Adamczewski opowiadający dziś w telewizji o kuchni karnawałowej to Gospodarz niniejszego blogu??
Chwilkę temu wspominiała mi o tym programie moja mocno zachwycona siostra… Czyżby nowy wyznawca „gotujących się”??
Pozdrawiam po sąsiedzku
mieciowa z Owcarkowej Budy 😀
Tegoroczna transmisja z Balu miala zupelnie inny charakter. Nowa miotla ostro miecie. Piekny bal zrobila ta nowa pani szefowa.
Pora na podsumowanie.
Butelka sektu jakby pusta. Dorota nie wpadla to i sam wypilem. No, jeszcze jest odrobina, taka jedna szampanka dla spóznionego goscia.
Szare komórki ulegly rozszerzeniu i mozna troche pofantazjowac.
Piotr, o ile sie zorientowalem ma wnuczke o imieniu Zuzia czyli po doroslemu Zuzanna. W wegierskiej czesci mojej rodziny co druga pani jest Zuzanna. Pomyslalem sobie, ze jesli po starych wegierskich sentymentasch chcialaby Zuzia wystartowac na kolejnym balu w charakterza debiutantki, to dla mnie nie pozostaloby nic innego jak tylko sposorowac krysztalowa korone Svarowskiego wedlug aktualnrgo modelu. Blog Piotra jest jak królestwo hiszpanskie. Nigdy nie zachodzi w nim slonce. Moznaby zatem wziac loze na balu i tam zrobic kolejne spotkanie.
Organizascyjna strone zlozylbym w godne rece paOlOre a sadze, ze i Redakcja „Polityki” siegnelaby do kiesy. Lepszej promocji trudno sobie wyobrazic.
Teraz pora dopic resztki sektu, bo chyba Dorota z sasiedztwa jednak dzisiaj nie wpadnie
Pan Lulek
No to wznoszę wirtualną szampankę. Prosit!
specjalnie dla Pani Doroty: cos z pstraga: nie bardzo na niebiesko, ale warto,
http://www.arte.tv/fr/art-musique/La-FolleJourneeNantes/1893416.html
Sławku,
Listonosz zapukal dwa razy. Koń ucieszył się jak dziecko i wszystko zeżarl aż do ostatniej trociny. Resztę odstawiłem do lodówki – zjem i wypiję w lepszym towarzystwie.
Kłaniam się oraz chylę kapelusza.
http://fr.wikipedia.org/wiki/Le_facteur_sonne_toujours_deux_fois_(1946)
jest super, jednak listonosz dzwoni! zawsze dwa razy, co bedzie pukal, jak sa dzwonki, zw. zaw. 8 tyg. wakacji i tydzien 35 godzinny, co sie bedzie chlop przemeczal, pewnie zna klasyke i swoja wartosc,
w koncu z losiem sie nie pasal
lacze wyjatkowo skrotowy komentarz kawiorny, tak, jak mnie Abba zagrala:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Kawiory1/photo#5161783805116660434
sciagam czapke tez w uklonie
Obżarli się pączków, popili piwem i poszli spać.
A zainteresowanym, ile kalorii ma piwo, polecam pogooglać. Woda to bynajmniej nie jest.
Ja nie spie Alicjo…
Piwo to nie moj napoj jednakowoz…
Chyba, ze jasne, bardzo zimne, w wielki upal, do obiadu typu curry…
Moje ulubione to Samuel Adams, Chamay (wersja quebecka) i belgijskie…
Nie bylo dzisiaj paczkow na obiad, ale za to pasta carbonara.
Szybko i latwo…
Dobranoc
a.
Zjadłam 1/3 pączka kupionego w Baltic Deli. Symbolicznie, a i to za dużo. Otóż kiedyś bywały konfitury różane na zmianę z świetnymi powidłami śliwkowymi (kwaskowate, równoważyły słodycz), potem tylko z powidłami. A dzisiaj, o zgrozo, Jerzor przytargał dwa pączki z jakąś wściekle różową mazią, ojej, co za świństwo! Zjadłam symbolicznie kawałek bez mazi, po spróbowaniu tejże.
Co do piwa, jak z winami itd. – rzecz gustu. Amerykańskiego nie tykam, chyba, że jestem spragniona i niczego innego nie ma w pobliżu. Nasze Molsony i Labatty to też nie powód do dumy. Lubie piwa gorzkie i o wyraznym smaku, a chmiel muszę czuć po otwarciu butelki. Inaczej to nie dla mnie. Guiness jest jak deser – też szklaneczka, dla mnie za kremowe i słodkie. Piwo ciemne nie dla mnie, białe pszeniczne też nie bardzo – ciężko dogodzić 🙂
No ale tymi pączkami dzisiaj to się rozczarowałam.
Skandal.
Dobranoc wszystkim!
Kazdy Bal, nawet najpiekniejszy konczy sie jednak wielkim sprzataniem i pozostaja tylko komentarze.
Pozyjemy, zobaczymy. Tymczasem pieknego dnia i piwenko na dobry poczatek
Pan Lulek
Szanowny Panie Redaktorze, Szanowni Siostry i Bracia w Piwie
Czytam, a właściwie pochłaniam wszystko, co piwa tyczy. Wchłonąłem tez wieści od Pana Redaktora. Było to bardzo pożywne. Bardzo byłoby mi milo być piwnym klubowiczem i gurmandem. Mam zasługi. wW 1993 roku napisałem dziełko „Piwa Historie Niezwykłe” a parę lat później na prośbę Michalea Jacksona dostarczyłem mu do Londynu..cztert flaszki „Grodzisza” i dzieki temu w Polska zaitniała na mapie „Wielkich Europejskich Piw”. Historia to niezwykła i warta upamietnienia. Od 15 lat pracuję nad odtworzniem historii piw warszawskich XIX stulecia + gastronomia. Coś więc przemyslałem i wchłonąłem w formie płynów. Znając do głebi historię piwa boję sie pewnychkategorycznyc sformułowań: piwo pito od zawsze, bylisny piwna potega, że ho ho, że juz Slowianie i Germanie etc. Zajmuję sie zawodowo Public Relations w tym PR piwa, bo mnie to boli, że nieświadomie operujemy sloganami / to nie krytyka/to jest w nas. Czy wiemy dlaczego boimy sie głosić wszem i wobec, że pijemy piwo? Czy dlatego, że narazimy sie na bycie ochlapusem? Czy sami siebie sie nie boimy? Czy nie działamy w „podziemiu? Czy nie jest nam przykro, gdy pieszcząc w swych ustach białą jako ten welon panny młodej pianę widzimy wokół siebie zachlane, czerwone mordy opasów jakiś, monstrów w dresach drących mordy w pubie przy okazji kolejnych zmagań piłkarzy, Małysza, Złotek czy kogio jeszcze! Czy piszac tutaj, do Pana Redaktora nie tworzymy jakiego podziemia piwnego? Brakuje nam ideologii, dobrego historycznego Public Relations! Sam miałem uczucia bardzo mieszane, gdy mój szef /zna go bardzo dobrze Jerzy Baczyński- pozdrowienia od Przemka Wisniewskiego/ ogłosił w sporym gronie, żem znawca piwa! Sam sie zawstydziłem! A jakby ogłosił, że znam sie na winach z Alzacji? O, to co innego. Kochani, jestesmy w psychologicznym klinczu- cos pomiędzy rozwrzeszczaną stadnionowo- pubową tłuszczą a elitarnym salonem, gdzie się samkuje, kosztuje, poznaje, rozpoznaje, dyskutuje. Statystyki, to taka zabawa dla ekonomistów i wymysliwaczy. Korzon podaj, ze w XVIII wiecznej Warszawie wypijano dobrze ponad 200 litrów piwa na głowę. Czy bylismy wówczas piwni, a teraz nie! W XIX wiecznej Warszawie smakowano około 70 gatunków i typów piwa. Czy bylismy Belgią nad Wisłą? Jest troche pytań.
Panie Redaktorze,
26 marca 1839 roku otwarto w Warszawie pierwszą „bawarię”. Był to poczatek naszej trudnej wspólczesności. Co na to Pański Szacowny Piwny Klub?
Pozdrawiam
Przemek Wiśniewski
Wydrukuje ten komentarz i za tydzień na zebraniu wręczę człnkom klubu. Dzięki za ciekawe informacje.
Na marginesie: my nie odczuwamy zażenowania gdy mówimy, że lubimy piwo i spotykamy się w klubie piwnym. Nic nas nie łączy z ochlapusami. Na dodatek swoją sympatię do piwa harmonijnie łączymy z uwielbieniem wina. W tym drugim przypadku też nie czujemy łączności z amatorami J-23 czy Czaru Podlasia.
Monsieur,
Sam się zastanawiałem dlaczego ten mój pukał zamiast dzwonić. Okazało się, źe dzwonek wyłączony bo psy wariują jak ktoś dzwoni….
Hej! Pośród syćkik świata piw
Najlepse jest to piwo,
Co sie nazywo Smadny Mnich,
Mnich Smadny sie nazywo.
To piwo wyryktuje śmiych
I nastrój furt biesiadny.
Hej! Niek nom zyje Smadny Mnich!
Niek zyje nom Mnich Smadny!
Przed laty odkrył Smadny Mnich
Te prowde wiecnie zywom,
Ze nie istnieje gorsy grzych
Niz nepit’ dobre pivo!*
Więc pije śwagier, pije stryj
Co łyk wołając: „Pycha!”
I ty Smadnego Mnicha pij!
Hej! Pij Smadnego Mnicha!
* Dawniej na flaskak Smadnego Mnicha był napis: Najtezsim hriechom je nepit’ dobre pivo!
Owczareczku – jest to pierwsza irlandzka ballada napisana gwarą góralską. Taka ładna obrączkowa konstrukcja i ten rytm – Boziu, ależ mi sie to podoba.
A cy moge dorzucić jesce cosi z historii? Jeśli nie moge, to ocywiście niek Pon Pieter skasuje bez litości! 😀
To było w casak, kie internetowe strony Polityki jesce pod Onetem chodziły. I na forum bodajze pod felietonem pona Grońskiego (ale głowy nie dom) Tubylecek napisoł wiers o tym, ze „Kopernik wielkim uczonym był – bo dużo pił”. I jo wte wyryktowołek uzupełnienie tego wiersa, ftóre brzmiało mniej więcej tak:
Wiecie, kochani, co pił Kopernik?
On pijoł Smadnego Mnicha!
A smakowity toruński piernik
To była jego zagrycha.
Giordano Bruno zaś pluł na piwo
I wzywoł do prohibicji,
Chodził na trzeźwo, w korcmak nie bywoł,
Jaz w ręce wpodł inkwizycji.
I kie juz bidok płonął na stosie
Za swe teorie o słońcu,
Myśloł o swoim okrutnym losie
I tak pomyśloł na końcu:
„A kiebyk w korcmie tkwił w kozdej kwili,
„Nie wpodłbyk we wrogów spony,
„Bo kumple z korcmy by mnie bronili
„I byłbyk jo ocalony!”
Morał, kochani, jest jak na dłoni,
A nie ukryty jak trufla:
Nifto na świecie lepiej nie broni
Jako kompani od kufla!
Bardzo jest mi miło, Panie Piotrze, że był Pan łaskaw zauwazyć mój wpis. Moje obawy mają charakter natury ogólniejszej. Pamiętam wywiad z Markiem Kondratem a propos wina i promocji kultury i czaru wina w TVP. Zamysł szerzenia dobrego i ciepłego słowa o winie wśród milionów telewidzów spełz był na niczym, bowiem tęgie umysły od moralności i kultury były stwierdziły, iz zachodziłby tu przypadek promocji alkoholu i alkoholizmu. Gdy pisałem moje dziełko o piwie i jego cudownej, zwykłej ludzkiej historii musiałem sie zetrzeć z Savonarolą a własciwie z Mellibrudą. Moje lęki metafizyczne wynikają z tego,że wobec niemozności głoszenia dobrego słowa, przy ogólnej zyczliwej lub niezyczliwej ignorancji czynników opiniotwórczych skazani jesteśmy trwanie w życzliwym gronie, otoczeni przez wszechobecną hipokryzję. Chce mi się życzliwości, jaka panuje w piwnej Pradze i winnej Burgundii. Popieram pańską postawę: chrzanic to i robić swoje! Ostatecznie pierwsi chrześcijanie tez byli w podziemu.
Pozdrawiam
Przemek Wisniewski
W ramach wkupnego, to napisalem kiedyś eseik o golonce. Jeśli, by znalazł Pan czas, to chętnie podrzucę
Czesc,
Tak sobie wszedlem z jakiegos linka na Yee.pl – a tam calkiem niezly test jest na inteligencje
moj wynik to 110 ( test stworzyl prezes Mensy to wynik sie liczy)
Mozna sie porownac z innymi krajami bo ranking jest z calej unii .
Polska na 3 miejscu. Pomyslalem sobie ze jakby wiecej osob zrobilo to Polska moglaby byc na 1 miejcu…
Rozpocznij [url=http://yee.pl]test na wrodzona inteligencje[/url]
W tym roku spożycie piwa to już 90 litrów na głowę statystycznego Polaka 🙂 Rozwijają się też browary regionalne i restauracyjne. Brakuje jednak rewolucji w kulturze piwnej tzn. świadomości klientów, różnorodności warzonych w rodzimych browarach stylów piwa.