Zgadnij co gotujemy? (67)
Znów wymyślam zajęcie dla naszych szarych komórek. Tym razem coś zimowego. Choć dopiero jesień ale śnieg atakuje, a zimno tak, że można oszaleć. I ta okropna wilgoć w powietrzu. No to pora na rozgrzewkę.
1. Jakie przyprawy działają rozgrzewająco na ludzki organizm?
2. Dobrze rozgrzewa też herbata góralska – a z czego się napój ten składa?
3. Jakie wina nadają się na tak zwane grzańce – białe czy czerwone?
I nagroda tym razem będzie rozgrzewająca. To najnowsza książka Jacka Żakowskiego – „Nauczka” oczywiście z autografem autora i życzeniami ode mnie. A więc do roboty. Poczta „Polityki” czeka. A adres taki sam jak zwykle: internet@polityka.com.pl
Kto pierwszy i bezbłędny ten lepszy. Czekamy!
Komentarze
Herbatę góralską podaje się w pierwszym podaniu pół na pół ,w drugim 2/3 1/3, w trzecim 1/4 3/4 nie widziałem żeby ktoś wypił czwarty rzut. Mowa oczywiście o szklankach 🙂
Mój kolega z Krakowa wybrał się kiedyś do ” Zbója” na Antałówkę. . Podchodzi do szałasu wali w drzwi bo zamknięte. Po chwili słyszy zgrzyt zamka , drzwi się otwierają i widzi Zbója w całej okazałości.
Zbój patrzy się krzywo i pyta : Co fces?
Kolega : Zjeść coś chciałem i napić się słynnej herbaty góralskiej…
Zbój: Sameś jest? kolega nieśmiało Sam przyszedłem…
Zbój : To nie wejdzies, bo jak się obezres i opijes to fto cię będzie niósł !
Po czym zatrzasnął koledze drzwi przed nosem
Herbatka, jak herbatka; inna sprawa to górale. Nie podzielam raczej ogólnointeligenckiego zachwytu nad tą nacją, chociaż z nich właśnie wywodził się (Skawa nad Kamienicą) mój ukochany szef wojskowy. Natomiast ja najczęściej spotykałam się z tą uśmiechniętą i pazerną częścią góralszczyzny, z jaką spotyka się najczęściej turysta „pasant” – górale osiadli w obrębie Zakopanego i bliskich okolic są turystycznie zdemoralizowani, jak nie przymierzając, Masajowie w Kenii. Stanowczo wolę Kaszubów albo pobratymców – Ślązaków – też lud twardy i honorny ale bardziej prawy. Muszę pójść do Poradni a dzisiaj nie mogą mnie przyjąć, bo zaraza jakaś padła na naszą sfeminizowaną przychodnię – goraczki nie mam, to mogę przyjść jutro. Marialka pałęta się po Turynie i wróci dopiero w sobotę (od poniedziałku do pracy w szpitalu) więc jestem pozbawiona światłego przewodnictwa medycznego i trudno – umrzeć od tego nie umrę tylko żyje się niewygodnie.
Powtorze sie, bo przez omylke wyladowalam pod wczorajszym wpisem 🙁
Pan Lulek bradziazy sie do pozna i po australijskim winie austriackie gadanie produkuje, Okon przygotowuje sie do dziekowania, wiec nie spi po nocach, a Mis i ja nie rozwiazujemy zagadki, choc wszystko wiemy 😉 A dlaczego? Bo ja dostane ?Nauczke? (od Lulka), a Mis juz ma 🙂
Przejrzalam wczorajsze wpisy i widze, ze Urszula z Danii wjechala tak efektownie i efektywnie, ze nikt nie zauwazyl Ewy i jej lnianego oleju 🙁 Tymczasem bardzo mnie interesuje, skad Ewa (jej mama) bierze swiezy olej i jak go przechowuje (w zamrazalniku?), bo wiem, ze juz po kilku dniach staje sie on gorzki i nadaje raczej do konserwacji drewna niz organizmu. Podobno dobry jest do zmniejszania agresywnosci kwasu zoladkowego i zbawienny w chorobie wrzodowej, a takze przydatny w malarstwie i produkcji lukow (Slawku, smarujesz twoj luk olejem?). Moj maz konserwuje nim swoje karabiny 😉 No i jeszcze jest linoleum 🙂 W moim odleglym dziecinstwie zdarzylo mi sie raz pomagac w zbiorze lnu (wyrywa sie z korzeniami) i ogladac roszarnie nad jednym lubuskim jeziorem, a teraz prawie wszystko, co öniane, pochodzi z Chin 🙁 Czy jeszcze gdzies w Polsce mozna napotkac blekitne pole kwitnacego lnu?
Pyro, trzymaj sie cieplo i nie dawaj zadnej zarazie 🙂
Pyro!
„Wszędzie są ludzie i ludziska”…
Te cechy,które opisujesz działają w stosunkach z „ceprami”.Jak się uda człowiekowi z zewnątrz dotrzeć do wnętrza,jest pięknie.Ale to wymaga czasu i cierpliwości! 🙂
a.j
Olej lniany!
Z denaturatem i smołą w proporcjach 1:1:1 znakomicie nadaje się do konserwacji drewnianej letniej stajni.
A jak miło pachnie – ech, jeszcze tylko sześć miesięcy….
Moją „Nauczkę” w prezencie dostał Lulek i drogą zawiłą książka z Warszawskiego dworca PKS via Wiedeń, St Michael/Burgenland dotrze do Szwajcarii/Bernerlandu
Witam Ewę, a za opóźnienie przepraszam. Późno wróciłem z radia po audycji. Używam oleju lnianego też na Boże Narodzenie. To bardzo stara tradycja. Olej lniany jest postny. Dziś to nie ma znaczenia (przypominam, ze można na kolację wigilijną podawać mięso) ale my w tym czasie jesteśmy wierni tradycji. Pisałem juz o tym więc nie będę się powtarzał. Olej lniany kupuje w sklepach ze zdrową żywnością. I trzymam go w lodówce ale krótko bo szybko zużywam. Prawdę mówiąc kupuje mało bo nie lubię wyrzucać jedzenia.
Ostatnio kwitnący len widziałem w stanie wojennym i to w swojej okolicy. Sadziłem facelie i len. Hodowałem pszczoły bo porzuciłem (na dwa lata) swój dotychczasowy zawód. Na szczęście rodzina to przetrzymała, nie umarła z głodu choć moje produkty zysku nie przyniosły. Ale czegoś się nauczyłem, przestałem się bać i znacznie lepiej sie poczułem. Moje pszczoły czuły się znacznie gorzej niż ja. I odleciały….
Dziendoberek,
Panie Lulku zamiast magicznych laptopow satelitarnych niech pan lepiej kupi glosniki, podlaczy do komputera i juz pan bedzie mogl radia sluchac.
Olej lniany produkuje Eurolen
http://www.eurolen.pl/index_home.html
Witam w ten słoneczny dzień. 🙂
Wstałam za późno, żeby brać udział w konkursie, trudno…
Przypomniało mi się, że oleju lnianego używałam, zgodnie z sugestią położnej, do pielęgnacji niemowlęcia w latach siedemdziesiątych. Sprzedawany był w aptekach, ale to chyba było coś innego niż ten, o którym teraz mowa. Smakowitego dnia wszystkim życzę, a Pyrze dodatkowo zdrowia.
🙂
Ha, byl wlasnie umyslny z poleconym (gruba koperta)! W srodku pieknie wydana „Polityka i jej ludzie”, autografy i indykacja „Czytac pijac porto” 😉 Gospodarzu, dziekuje serdecznie Panu i Autorowi! Prosze pozdrowic Pana Wladyke, poczytam go z przyjemnoscia, bo „Polityka” towarzyszy mi juz od conajmniej 30 lat 🙂 Mam wlasnie napoczete porto Saint Clair 10 anos engarrafado (butelkowane) em 2003 envelhecido em cascos, wiec lekture przeloze raczej na wieczor (lub popoludnie 😉 ) Butelka jest w polowie pusta, wiec choc ksiazki czyta sie raczej w pojedynke, to nie wiem na ile rozdzialow wystarczy 🙁
Olej lniany, surowy zupełnie nieoczyszczony kupuję na targowiskach w małych 250 ml opakowaniach. Bardzo lubię i używam nie tylko na Boże Narodzenie. Teraz już, niestety, jestem sama do tego oleju, bo Ania nie przepada. A ja owszem – jedna z najprostszych i chyba prastarych zupełnie potraw to cebula z olejem lnianym. Cebulę kroi się w plastry, rozbiera na pierścienie, soli i odstawia na 15 minut potem zalewa olejem (niezbyt dużo) i zjada z gorącymi ziemniakami albo z zytnim chlebem Inna potrawa, której uroku dodaje olej lniany, to śledzie opiekane w oleju – śledzie solone, dobrze wymoczone, otoczone mąką, usmażone na oleju, potem dodatkowo zalane olejem i ustawione w chłodzie. Do jedzenia po kilku godzinach albo następnego dnia w charakterze przystawki. Jeżeli zostanie mi trochę oleju, a wiadomo, że starzeje się szybko, to uzywam do konserwacji starych, drewnianych mebli. Wspaniały środek. Meble odzyskują młodość. Po przetarciu olrejem, trzeba wypolerować wełnianą szmatka. Można do tego oleju dodać trochę soku cytrynowego, wtedy w mieszkaniu pachnie.
Andrzej z Chełma otrzyma książkę Jacka Żakowskiego. Nadesłał prawidłowe odpowiedzi: 1 rozgrzewa imbir; 2 góralska herbata zawiera głównie spirytus; grzanieć to czerwone wino z korzeniami. Gratulacje.
Andrzej z Chelma to andrzej.jerzy? Gratulacje!
Dziękuję!Dziękuję!Dziękuję! 😀
jako, ze ostatnimi czasy dzielilam sie przepisami studenckimi, to dla rownowagi dzisiaj moj ulubiony przepis na lososia pochodzacy z kuchni japonskiej. Ryba jak ryba, ale przede wszystkim dodatki do niej w tym przepisie sa niestety drogie i nie zawsze latwe do dostania. Dodam jeszcze, ze ilosci sa taki jak je kiedys spisalam, ale z doswiadczenia juz wiem, ze marynaty az tyle nie potrzeba i polowa z tego co pod spodem napisane wystarczy.
Skladniki
4 filety z lososia, (4x+/- 100g)
30dkg japonskiego makaronu soba
Marynata
45dkg bialej pasty miso
40dkg cukru
230ml sake
230ml/ mirinu
W misce wymieszac wszystkie skladniki marynaty, wlozyc filety I wlozyc na noc do lodowki.Podgrzac piekarnik do 170C wytrzec rybe z nadmiaru marynaty, polozyc na naoliwionej blaszce do pieczenia I do piekarnika na 5-7min obrocic I kolejne 5 min. Wrzucic makaron do wrzacej wody. Jak woda zacznie sie gotowac wlac szklanke zimnej wody. Jka makaron jest gotowy, to na talerz I klasc na nim rybe.
Nirrod, jestes pewna, ze to dekagramy a nie gramy? Nawet polowa (200 g) cukru do 400 g lososia wydaje mi sie malo japonska 😯
Nirro – a pomyślałaś może czym by te japońskie składniki zastąpić? Może by się nam coś nadało.
Jak byk w przepisie sa dkg. Zakladam, ze dla zrownowazenia miso, ktore jest potwornie slone. Nawet oryginalny przepis podaje, zeby tej ryby dluzej niz jeden dzien w marynacie nie trzymac, bo zrobi sie za slona i twarda.
Makaron mozna zastapic chinskim. Z reszta bedzie gorzej, bo miso raczej zastapic sie nie da, sake moze w P&P dostac a nad mirinem pomysle… nad reszta zreszta tez. pracowac i tak mi sie nie chce, to bede miala przynajmniej czym szare komorki zajac.
Niech zyje internet. Mirin mozna zastapic dodajac troche wiecej sake lub sherry. A poniewaz najlepszym zastepstwem sake jest… sherry… zaomnij o sake i mirinie i kup tanie niezbyt slodkie sherry i juz.
z miso gorzej, bo tego zastapic sie chyba nie da.
Mirinu nie da sie niczym zastapic. Jest to bardzo delikatny ocet japonski, ryzowy, lekko slodkawy.
Ide robic nadzenie do indyka. Ciao!
Helena piecze indyka , a ja właśnie zjadłam kawałek świeżego, chrupiącego chleba ze świeżutką wędzoną makrelą, a na obiad dzisiaj będą szare kluski ze skwarkami i kapusta zasmażana. To danina na rzecz córci. Ja też lybię, ale nie aż tak. Mój apetyt na szare kluchy w pełni zaspokojony bywa jeżeli zrobię je 2-3 razy w sezonie. Ania dopomina się co 2 tygodnie. Na razie czekam na natchnienie do tarcia ziemniaków. Ona ziemniaczana muza ma jeszcze najmarniej 2 godziny wolne, bo ciasto ziemniaczane nieładnie utlenia się i ciemnieje. Kluski z pociemniałego ciasta są znacznie mniej apetyczne
Nirrod – nie zrobię z tego przepisu łososia ale mogę zaryzykować spróbowanie – jak przyjedziesz, zrób i podrzuć kawałek. Taka odważna to ja nie jestem – słone do stwardnienia, słodkie do wypęku na dodatek alkoholowo-octowe. Nie , dziękuję.
Ja sie z Aia zgadzam! Szare kluski moga byl i co tydzien. Slubny za to protestuje i zaczyna cos o tluszczy mace i cholesteroly. I mruczy o braku warzyw.
Niewdzieczny!!!
Piotrze !
Prosze odwolac nagrode albo przynajmniej wyslac bez dedykacji. Na grzanca nadaje sie wino czerwone ale rowniez biale. Jesli ktos nie wierzy to prosze wpasc na jarmark swiateczny przed wiedenskim ratuszem. Zeby nie szlajac sie gdzies po prowincji. W Wiedniu bedzie poza tym kilka roznych jarmarkow i mozna organoleptycznie sprawdzic jak to jest z grzancami.
Podaje przepis.
Dobry kociolek najlepiej emaliowany ale moze tez byc ze stali nierdzewnej. Doskonalym przyrzadem jest wojskowa kuchnia polowa zwana Gulasch Kanone. W osobnym, mniejszym garnku przygotowac esencje. Mozna kupic gotowe mieszaniny, tez niezle ale ja robie z przyjaciolmi wlasnym sposobem. Esencje robi sie w sposob nastepujacy. Wino wiejskie czerwone lub biale, najlepiej w doplerach, to takie ciemnozielone, moga tez byc biale, butelki dwu litrowe, w ilosci do uznania wlac do mniejszego garnka. Dodac ciemny cukier, nierafinowany, do tego karmelowane skorki pomaranczy, gozdziki, cynamon w laskach, odrobine pieprzu roznokolorowego. Moze byc troche imbiru i innych ziol do smaku. Takich jakie sie bierze do piernikow. Dolac dobry kielich w domu robionej gorzaly. Bardzo dobra jest sliwowica lub brzoskwiniowka. Zeby esencja byla dobra kucharz winien wlozyc do niej wlasne serce i fantazje. Zagotowac pod przykrawka i odstawic do naciagniecia. Osobno w duzym kotle przygotowac napoj zasadniczy czyli wino odpowiedniego koloru.
Podgrzewac ale nie doprowadzic do wrzenia. Wlac esencje, zamieszac stalowa lub drewniana lyzke z nietrujacego drewna. Nie uzywac w zadnym przypadku lyzki z tworzyw sztucznych. Uzupenic do smaku kolejna porcja gorzaly tego samego smaku, najlepiej nie mieszac roznych rodzajow. Wyjatek stanowi wodka czysta zbozowa najlepiej 80%. Jesli niema w domu wlasnych wyrobow mozna uzyc rumu, tez tego mocnego. Doswiadczenie wskazuje, ze mocne gatunki jako uzupelnienie sa bardziej wydajne a poza tym koszty transportu sa nieco mniejsze. Utrzymawac stala temperature na pograniczu wrzenia. Pilnowac, zeby sie nie zagotowalo. W miare potrzeby przy probie organoleptycznej dodac takich lub innych przypraw.
Podawac w porcelanowych kubkach roznokolorowych. Standardowa wielkosc 250 gram. Najczesciej spotykane kolory to bialy, kobaltowy, brazowy i czarny. Kubki maja kolorowe napisy, na ogol nazwa jarmarku swiatecznego i rok. Za kubki pozostawia sie fanty. Jest to z reguly dwa Euro. Kubki zabiera sie do domu jako pamiatke po pobycie na jarmarku. Sa bardzo mocne i trzymaja sie kilka lat. W okolicy takich jarmarkow trudno znalezc umundurowanego policjanta a alkomatu w poblizu jeszcze nigdy nie widzialem. Najlepiej jednak jezdzic publicznymi srodkami lokomocji bo nigdy nie wiadomo co beda wyprawiac inni.
No to na rozgrzewke
Pan Lulek
Pan Lulek ma racje! Czy ktos pamieta, jakiego koloru bylo wino „Patykiem pisane”, „Zlota gran”, czy „J-23”? Nie przypominam sobie, aby bylo wyraznie czerwone, a grzaniec wychodzil znakomity 😉
Poza tym – gdzie? W Niemczech raczej czerwone, w polnocnych Wloszech raczej biale, a u Pana Lulka w Austrii – oba rodzaje 🙂
Witam –
No to „jezdem”. Znowu. Wczoraj i przedwczoraj mielismy super kangurzy skok temperatury. W cieniu 37. Za to dzisiaj dla urozmaicenia stopni 11. Jedyna pociecha – deszcz pada. A tego potrzebujemy najbardziej. No i much nie bylo. A muchy australijskie potrafia doprowadzic do bialej goraczki. Odgonisz z jednej strony, nadleci z dugiej. Namolne, pchaja sie do oczu, nosa, ust, wplatuja we wlosy – istny horror. I nie ma na nie sposobu. Slynny wymysl – kapelusze z korkami – juz nie pomaga. Ochoczo siadaja na korkach jak na hustawkach.
Ostatnio widzialam kapelusz z woalka dookola ronda. Wypisz-wymaluj pszczelarski. Ale zabezpiecza jedynie twarz. A reszta? No i pod taka oslona mozna dla odmiany zwariowac z goraca.
Dawno pogodzilam sie z mysla. ze szans w Panapiotrowych konkursach srodowych nie mam. Z powodow czasoprzestrzennych. Dla wlasnej przyjemnosci glowie sie pozniej nad odpowiedziami i to tez jest frajda.
Pisalam Wam zesta powariowali? Pisalam. Nagadalista tyle zem w poploch wpadla. Ilez czytania mialam ostatnio – duzo ze hej! No i teraz jestem na biezaco. Acha!
Donosze, ze prace w „ogrodzie w budowie” nadal trwaja. Postepy widac nawet golym okiem. Roslinki rosna. Ku mojej uciesze bom ogrodnik poczatkujacy.
Pozdrawiam Was serdecznie
Echidna
Oliwa, rzepak, len. Przypomniało mi się, że Tales z Miletu (matematyk ale wówczas przede wszystkim filozof) wykupił razu pewnego wszystkie prasy do tłoczenia oliwyi zbił majątek na wypożyczaniu w sezonie sprzętu. Uczynić miał to nie z namiętności do mamony, tylko żeby pokazać prześmiewcom, iż filozofia całkiem poważną rzeczą jest.
Podaję odpowiedzi:
1. Najbardziej rozgrzewającą przyprawą jest ta cholerna czuszka, która kruszona pozostaje. Na pauszkach. Po odebraniu telefonu z martwiącą wiadomością, czuszka przenosi się poprzez pocieranie z paluchów na przygnębioną gębę. Zaczuszkowana gęba rozgrzewa się do czerwoności, a od imbiru można co najwyżej zżółknąć.
2. Herbata góralska z czego się składa? Wiadomo powszechnie z czego się składa, a czy poprawnie została złożona miarkujemy po tym, czy i jak ta herbata rozkłada. Zatem, choć się składa, to w istocie rozkłada. Lub poraża. Dlatego właśnie jej porażającą moc oddaje się w nazwie „Herbatki z prądem” używanej na Mazurach, czyli po drugiej stronie globusa Polski.
3. Na grzańca nadaje się każde wino. Każde, ponieważ grzaniec zawsze, albo bardzo rzadko kiedy nie, jest przecynamoniony i zagoździkowany do imentu, przez co wogóle się nie nadaje do picia, a nie chwalić z kolei nie wypada.
Przez 22 lata organizowałam kuligi (chyba, że śnieg nie dopisał, wtedy były to zimowe przejażdżki bryczkami po lesie) i ogniska wieczorne w czasie rozmaitych spędów szkoleniowych. Koledzy moi z lenistwa własnego powierzyli mi raz na zawsze przygotowywanie grzańca. Przydział na głowę napitku wynosił jeden kubek ogólnowojskowy czyli 250 ml. Horrendum – kubki alkuminiowe i parzyły, jak diabli. Mój grzaniec smakował. Robiłam go na węgierskim Egri Bikawer dodając zawsze na 8 butelek wina ok 0,5 l. fdomowego, własnego soku wiśniowego niezbyt słodkiego, suszoną skórkę z 0,5 cytryny, 3 łyżki siekanej, kandyzowanej skórki pomarańczowej, 1/4 gałki muszkatołowej, 5 gożdzików, 2 łyżki imbiru, pół szklanki skarmelizowanego miodu, odrobinę liścia laurowego i jedno ziarno ziela angielskiego. Przyprawy zawinięte w kawałek gazy na dłuuugiej nitce wrzucamne były do gara, sok i miód wlewane do wina i całość wolniutko podgrzewana na boku płyty. Kiedy napój był już bardzo gorący odsuwało się go z pieca na pół godziny, potem usuwało woreczek z przyprawami, jeszcze raz podgrzewało i smakowało czy nie wrzucić kilku kostek cukru dodatkowo (nejwyżej 4-5) Jeżeli wszystko było o.k. to się wzywało panów dużych i mocnych żeby wynieśli tam, gdzie trzeba i zaczęli rozlewać. To już nie była moja rola.
Echidna – czy te grzyby do Ciebie dotarły, czy trzeba Cię ratować innym sposobem?
Badz Wascka cierpliwa jako i ja jestem. Jeszcze nie, ale to troche trwa. Jak tylko dotra dam znac. Dzieki Ci Pyro kochana za troske.
A teraz robie: tup-tup do lozeczka
Dobranoc
E.
wczesniej Archimedes z Syrakuz, teraz Tales z Miletu, z grzancem kojarzy mi sie niestety, rownie slynny uczony- Sedes z Bakielitu,
z wyjatkiem Lulkowego Gluwein,
len dla mnie byl babcina metoda na bole brzuszka, ziarenka zalewala goracym mlekiem, pamietam, ze bardzo nie przepadalem
Witajciw Urszulo i Ewo !
Ja jestem obiezyswiat i nazywam sie Pan Lulek !
Gwoli czesciowego przedstawienia sie raportuje z przeszlosci. W roku Panskim 1947 bawilem cale trzy miesiace w Danii na wyspie Fyn w portowym miescie miescie Nyborg. Nawet nauczylem sie troche jezyka dunskiego. Potem wszystko zapomnialem. W doroslym zyciu bywalem tez w Danii. Ostatnio przed kilku laty tak daleko, ze widzialem jak na Duzym Belcie spotykaja sie Morze Polnocne z Baltykiem. Z pierwszego pobytu zapamietalem smak wspanialych lodow. Z ostatniego pobytu znakomite kampingi i kanapki do kupienia na calym wybrzezu Jutlandii.
Wracalem wtedy do Swinoujscia promem Rogalin. Ta sama nazwa miejscowosci gdzie swego czasu bawil nasz blog. Kuchnia dunska zawsze bardzo mi smakowala a szczegolnie wiele ryb i owocow morza. W Odensee naturalnie byl mus obejrzec uliczke i domek w ktorym urodzil sie Andersen. Z moimi przybranymi rodzicami utrzymawalem kontakt do roku 1955 kiedy ucieklem z domu do Gdanska. Bornholmu to ja jednak nie wyzwalalem. Nawet tam nie bylem. A szkoda. Wszystko jest do odrobienia
Pan Lulek
Pyro !
Jak moglas ! Egri Bikawer czyli bycza krew, toz to jedno z najbardziej szlachetnych win wegierskich hodowanych na polnocy Wegier w poblizu miast Egger. Nic dziwnego, ze twoj grzaniec byl tak znakomity. Takie wino i taka kucharka a do tego dwu mocnych ktorzy wynosili napitek na dwor. Chyba jednak nie stawiali gara na sniegu tylko na jakims cokole.
Przepis znakomity czuje sie, ze do grzanca to Ty masz bluesa. Teraz nie pijasz grzanca to i jestes chora.
Szybkiego powrotu do zdrowia i wznowienia dawnych tradycji.
A w piatek to ja ide do szkoly i to takiej podstawowej.
Co bylo, to jak zwykle sprawozdam
XXOO
Pan Lulek
Pyrenio Droga, z nieskazitelnie swiezego lososia daje sie zrobic wspanialego tatara – dodadtki po usmatrieniju, ja daje takie mniej wiecej jak do wolowego tatara.
Ponadto w moim domu czesto gosci gravlax (albo gravadlax), ktory jest umarynowanym (przez dwa dni) bokiem lososia. Marynata sklada sie z rownej ilosci soli i cukru oraz sporej ilosci bialego pieprzu. Bok rozciety na dwie czsci (razem ze skora) kladzie sie miazszem do siebie, kladac na to ze dwie duze garscie kopru. Owija sie w sreberko o kladze do plaskiej miski. obciazajac wszsytkimi dostepnymi puszkami. I do lodowki Raz dziennie przeklada sie na drugi bok.
Po 2-3 dniach grawlax gotowy i podaje sie go pokrojonym na cieniutkie plasterki. Jesli bys kiedy zdecyowala sie go zrobic, to podam Ci dokladniejsze proporcje.
Wracam do kuchni. Renata uczy, wiec ja na gospodarstwie. Chyba napoczne butelke wina. Kucharz trzezwy jest nudnym kucharzem.
Indyk bedzie wstawiany na 20 minut. Goscie proszeni na osma.
Wyrafinowani używają olej rafinowany lniany do farb olejnych / tani nie jest /. Zwiększa ich połysk i płynność. Nadaje przezroczystości. Ma podobne właściwości jak olej lniany tłoczony na zimno, z tą jednak różnicą, że spowalnia on schnięcie farby, czasami i farbiarza.
nemo dzięki za rozjaśnienie. Trzeba być czujnym. Media cały czas kłamią.
proszę proszę, Jutlandia dołączyła.
Vitam i ja.
Helena !
Czy ten indyk to liliput czy tylko do odgrzania. Moje indyki z regula laduje w piekarniku na co najmniej 3/4 godziny a bywa i dluzej. Jesli pieczesz, to czy przykrywasz folia czy robisz go na golasa. Ja czesta podlewam roznymi roznosciami to znaczy winami, olejami i czasami czyms mocniejszym ale to tylko na koniec. Jeszcze jedno czy preferujesz linie na ostro czy raczej miekka czyli slodka z polewa z brazowego cukru.
Zycze wesolej zabawy i indycz sie jako wspaniala kucharka
Pan Lulek
Dzień dobry, a właściwie dobry wieczór, bo tu już ciemno.
Dziękuję za powitanie Panie Lulku i Arkadiusu. My (tzn. ja i mój jedenastoletni syn) rzeczywiście mieszkamy na Półwyspie Jutlandzkim, a dokładniej w Aarhus, mieście prawie 400.000, na duńskie warunki bardzo dużym, co plasuje go na drugim miejscu tuż za Kopenhagą.
Jeszcze raz przepraszam za mój niefortunny debiut, ale przenajmniej zostałam zauważona. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko napisać, że jestem humanistka i raczej z komputerem niezaprzyjaźniona. Jeżeli coś jest nie tak, to staję się nerwowa i wtedy naciskam.
Bardzo dziękuję Andrzeju za wyjaśnienie mojego komputerowego problemu. Już nigdy nie będę używać zagranicznych czcionek (dlatego też Aarhus napisałam przez 2 A a nie po duńsku, to z tego strachu, że znów się rozmnożę).
Ja jestem kobieta pracująca, więc godziny przedpołudniowe spędzam przed innym komputerem przeznaczonym do innych celów. W domu jesteśmy dopiero po 16.00. Dlatego też Panie Gospodarzu miły udziału w konkursach brać nie mam możliwości (chyba że w jakąś środę będę miała urlop i mnie olśni). Między nami mówiąc ja do losowania, czy szybkiego przesyłania odpowiedzi nigdy szczęścia nie miałam. Najpewniejszym sposobem wejścia w posiadanie książek pp. Adamczewskich będzie więc odwiedzenie latem wrocławskich księgarń. A swoją drogą bardzo się cieszę z obecności tu tylu wrocławianek i wrocławian (ja jestem z Wrocławia, też studiowałam na UWr., germanistykę na pl. Nankiera, akademikowych wspomnień nie mam, bo mieszkałam w domu „przy rodzicach”, ale zdarzało mi się odwiedzać akademiki w celach towarzyskich).
Pozdrowienia
U.
Ten indyk robiony jest absolutnie nowa metoda, polegajaca na tym, ze ukladany jest w brytfannie piersiami w dol. To ponoc powoduje, ze piersi sa bardzo soczyste, niewysuszone i podlewane w czasie pieczenia sosem wytwarzajacym sie wewnatrz jasmy brzusznej, naladowanej w tej chwili swiezymi ziolami, cebula, selerem, pieruszka i marchwia. Pozniej sie to wyrzuca. Nadzienie robi sie oddzielnie, gdyz pozwala to upiec indyka duzo rowniej. Posmarowany jest maslem, obsypany sola i pieprzem, spryskany cytryna..
Do tej pory zawsze pieklam indyki w worku z grubego szarego papieru, nasaczonym maslem i z rowno pospinanym spinaczami do papieru otworem. Worek rozcinalo sie na pol godziny przed wyjeciem z pieca, aby indyk sie zrumienil.
Teraz probujemy inaczej. Pol goziny na kilogram plus 20 minut po wyjeciu z pieca, abu wszystkie soki uzbierane tuz pod skora, opadly. Na amerykanskie standardy nasz indyk jest liliputem – ok. 6 kg. Normalnie robilam dwa razy wieksze. Ae nie ccemy dzywiac sire indykiem az do konca mojego pobytu. Pies tez nie pies na indyki.
Ide nakrywac do stolu, a potem sie ubierac (wysokie obcasy!) i malowac.
Pyro wracaj nam do zdrowia, a moze bys zrobila sobie kubeczek tego grzanca?
Pyro nie zapominaj militarnego standardu 250 ml, a najlepiej na dwie lufy. Zebym to ja byl kolo Ciebie. Nie dalbym popalic ale popic z pewnoscia.
Marialka nie powinna sie gdzies tam wloczyc tylko plackiem siedziec przy chorych. Taki to los tych z zawodowego powolania. Ania zas powinna sie mamie odwdzieczac i spiewac do snu kolysanki.
Piekne pozdrowienia i szybkieog ozdrowienia
Pan Lulek
Wszystko zaczelo sie od nozy. Roznych nozy. Potem zaczeto pisac jakimis szyframi typu XXOO. Czlowiek Bogu ducha winny chociaz w swiecie bywaly zadalem publicznie pytenie co to jest. No bo jak zza swiatow czlowiek w liscie otrzymuje tylko takie XXOO, to chyba ma prawo sie zapytac. Najpierw sadzilem, ze jest to jakis kod jaskiniowy przyslany przez nemo a tu nie. Czlowieka niby znam. Tyle, ze niezupewnie bylem pewien. Adres jakby amerykanski. Polnocny do tego. Ot taki list komputerowy z bardzo Polnocnej Ameryki, nie Alaski; do Poludniowej Burgenlandii. Potem wybuchla ta wspaniala awantura i okazalo sie, ze zostalem upanstwowiony. Aby uniknac wojny na polnocy Ameryki usilowalem skierowac uwage na inne rodzaje uzbrojenia mianowicie tomahawki. Okazuje sie, ze pomoglo. Fajka pokoju nie zostala co prawda jeszcze wypalona ale toporki wojenne zakopane. Odetchnalem.
Dzisiaj bylem jak to we srode na zakupach po wegierskiej stronie. Pani Gospodyni dostala papierosy za pracowite sprzatanie, kotka Muli pierwszej klasy mielone z indyczki. Helena wie napewno o co chodzi a ja tradycjonalnie podroby kurze na zupe pomidorowa. Po drodze wstapilem jeszcze do sklepu ogrodniczego zeby kupic ziarna dla ptakow. Patrze a tu granitowa kula w akcji. Srednica powyzej 30 centymetrow i ciezka jak piorun na oko ponad 50 kilogramow. Targowalem sie z prawdziwa przyjemnoscia, dawno tak dobrze mi nie szlo. Utargowalem jedna trzecia ceny. Kula nie byla mi zupelnie potrzebna ale skoro zgodzilem, to juz wypadalo brac. Mlody czlowiek o wygladzie ciezarowca z trudnoscia zaladowal to to do bagaznika.
Samochodzik az jeknal. Powolutku dojechalem do domu kombinujác jak te kule wyjac z bagaznika. Mialem znowu szczescie. Przed domem stala ciezarowka ktora zabierala odpadki z tworzyw sztucznych. Chlopaki wystratowali. Tez jekneli ale kule wrzucili do ogrodka. Kazda z pan dostala swoje Pani Gosposia papierosy, kotka Miuli porcje mielonego a ja filizanke kawy. Akurat byla swiezo przygotowana. Wtedy zaczalem kombinowac co ja zrobie z ta kula. Znalazlem moim zdaniem dobre rozwiazanie. Najlepiej mysle polozyc ja na miejscu gdzie zakopane sa te toporki wojenne. Nauczony doswiadczeniem, ze ciezka prace najlepiej jest wykonywac cudzymi rekami napisalem list do Leny.
Zeby nie wcielo ciag dalszy nastapi
Jezus Maria
Lulek kupił kulę granitową i jako sprawny konstruktor zbuduje katapultę . Zamek w Gussing może nie wytrzymać ostrzału.
Misiu 2, Ty możesz mieć rację z tą katapultą! Gdzie te toporki zakopane?!
Pan Lulek dostarcza niezwykłych wprost emocji. Czy ktoś mógłby coś zrobić, żeby On nie latał z tą kulą po świecie? Zwłaszcza katapultowaną.
A swoją drogą, co z tą drugą od toporów, czyli Alicją? Nie odzywa się, trochę się martwię, czy to normalne spać dwie doby po jednej małej tabletce.
Nie wcielo to mozna dalej pisac.
Napisalem list do Leny, ze mam dla niej drobny prezencik. Taki do torebki. Moze wpasc i sobie zabrac. Uczciwie podalem parametra to znaczy wage i srednice. Wyobrazcie sobie, ze Jej odpowiedz byla zaskakujaca. Bardzo chetnie napisala ale wolalaby, zeby ja oprawic w postaci breloczka samochodowego. Myslala bidula ze mnie znokautowala. Na poczatku siadlem troche zaskoczony jak zawioze te kule do zlotnika zeby dorobil reszte do tego breloczka. Na marginesie i dla wyjasnienia. Moj przyjaciel Harry Vach jest zlotnikiem. Pracuje dla najlepszej firmy jubilerskiej w Wiedniu. Nazwy nie wymienie zeby nie byc posadzonym o niedozwolona reklame. Jesli ktos zna w Wiedniu Kartnerstrasse i najlepszego jublilera to jest wlasnie to. On od lat robi na moja prosbe rozne wyroby jubilerskie. Pracuje w domu i robi tylko unikalne wyroby oraz naprawia i przerabia stare. Ten bylby wlasciwa osoba. Tyle, ze ta kula jakby ciezkawa. Nagle przyszlo olsnienie. Kiedys bylem w Steiermarku we mlynie ktory robi wedlug starej technologii kule do muszketow. Ja nie muszkieter ale przy jakiejs okazji kupilem taka kule. Srednica nieco ponad 30 milimetrow i odpowiesnio mniejsza waga. Napisalem kolejny list z zapytaniem czy moge dac oprawic taka kule od muszkietu do noszenia na smialym dekolcie, zeby dobrze wygladal caloksztalt. Przyszla zgoda z uwaga ze ta duza winna byc noszona jako ozdoba na nodze. Odetchnalem, mysle sobie jakies rozwiazanie. Dzwonie do Harrego a on mowi, ze nic nie stoi na przeszkodzie. Zloto jest co prawda chwilowo w cenie ze wzgledu na wysokie ceny ropy naftowej a termin nie wczesniej jak na Wielkanoc.
cdn
cdn nastepuje
Nie przypuszczalem, ze dekolt Leny ma tak bezposredni wplyw na swiatowe ceny ropy naftowej. Okazuje sie jednak, ze ma. Ta to musi miec czym oddychac. Nie mowie o blizej nieznanych mi rozmiarach tylko o niewatpiwym wdzieku i wplywie. Zamowilem. Przy najblizszej podrozy do Wiednia mam zawiezc te kule i przedyskutowac ksztalt oprawy. Przy okazji bede zobowiazany wszystkim za sugestie w tej sprawie. Kula ma okolo 35 mm srednicy i jest koloru szarego.
nemo jako geolozka napewno podpowie jaki rodzaj kamienia. Nie jest to granit ale dosyc twardy material. Jako, ze ze Staiermarku wulkanicznego pochodzenia. Cala moja nadzieja, ze jednak Lena osobiscie przyjedzie po odbior tego klejnotu a ja przy okazji wcisne jej te wieksza.
Lena badz czlowiekiem i nie zostawiaj czlowieka z kula u nogi.
XXOO
Pan Lulek
Po pierwsze primo, nie tylko imbir rozgrzewa, grzałek wśród przypraw jest trochę.
Po drugie primo herbat po góralsku przynajmniej kilka przepisów. Po trzecie primo, kto by marnował Egri na grzańca, jak i tak nie zawsze stał na półkach, natomiast jabol prawie zawsze i był dostępny do pustawej kieszeni.
Po czwarte primo – to nie tomahawki ani toporki, tylko ciupaski, są u mnie na poddaszu w pokoju na górce i jakby Lulek walnąłby tam swoją kulę, to pewnie pokój by wleciał do garażu.
A po piąte, jest wredna pogoda, zapowiada się wredniejsza, nastrój takiż, toteż wywiesiłam odpowiednią wywieszkę na drzwiach. Wszak listopad.
Grzaniec nie pomoże.
Alicjo, nie chcesz grzańca, to napij się wina i odbierz, do cholery, telefon!
Panie Lulku, muszkiety mialy kaliber ok 2 cm, a kule olowiane (funt olowiu na 10 kul). Ta Twoja kamienna (bazalt? trachit?), to moze do jakiej arkebuzy? Pomysl z oprawa dobry, ale zloto do bazaltu moim zdaniem nie konweniuje. Mozesz trafic w gust Leny jak kula w plot 🙁 Moze niech kandydatka do prezentu sie wypowie?
Alicjo, zaszyj sie w kacie w kupie lisci, albo zazyj jakies antidepressivum (porto?) i policz dni do wiosny, jutro bedzie jeden mniej 🙂 U mnie tez wrednie na dworze, snieg w dolinie znikl, a w gorach ma padac deszcz do 2000 m, ale przynajmniej juz mnie glowa nie boli, bo niz juz nastal. W domu robie za barometr, wyczuwam, kiedy cieply front z opadami jest we Francji 🙁
Alicjo, na wredny nastroj dobrze robi tez czekolada. Moze byc gorzka lub dobre praliny np. trufle z Marc de Champagne lub koniakiem. Poslij Jerzora na zakupy 🙂
Kandydatka do kuli pisze:
Ja jestem srebrna lub bialozlotna, Nemo Dziekuje za ten wpis. Ja nawet o tym nie pomyslalam bo dzisiaj myslenie nie jest moja najmocniejsza strona…
Wracam do pracy,
Buzia,
Lena
Wali i mnie często gęsto pogoda. Prawdę mówiąc nigdy nie wiem czy jest toto przy wyżu czy niżu. Dotychczas opracowane metody obronne na podstawie długoletnich badań to:
– nic nie robić, czekać aż spadnie deszcz lub grom z jasnego nieba, wszystko, co powyżej lufy szkodzi
– bez wzg na warunki klimatyczne na rower i przekręcić 30 kilosów
to tyle na tyle
jutro tez jest dzien
Pogoda często – gęsto i mnie powala, ale z receptur Arkadiusa akceptuję tylko tę pierwszą. 🙂 30 km na rowerze?!!! A w życiu!!!
Wszystkim chorym, źle nastrojonym, sennym, wywróconym, zdołowanym, smutnym, padniętym, podciśnieniowym, nadciśnieniowym, przepitym, niedopitym, niedopieszczonym, szaro listopadowym i nieszczęśliwym
życzę z całego serca zdrowia, dobrego nastroju, postawienia, wydobycia, radości, rześkości poranka, właściwych wartości mm hg, oczekiwanej zawartości c2h5oh, wypieszczenia przez los lub partnerów, majowego słońca i szczęścia nieustającego.
Panu Lulkowi proponuję by na tej muszkietowej kuli złotnik odrobił wiernie
w srebrze globus z koniecznie zaznaczoną diamencikiem Burgenlandią.
Tak by Lena wiedziała skąś Pan jest.
A zawieszka tam gdzie Missiagua.
W którą stronę nie pójdziesz Panie Lulku, wędrując po łańcuchu trafisz do Leny.
Antek 🙂 🙂 🙂
Antku, ales sobie to wszystko obmyslil, tylko nie wiem czy Pan Lulek pojdzie na te diamenciki a zawieszka w Mississauga jak najbardziej konieczna.
Nie wpedzajcie Pana Lulka w dlugi, mysle ze cyrkon albo cyrkonia tez swoje zrobi 😉
nemo !
Wytlumacz prosze jaka jest roznica pomiedzy cyrkonem a cyrkonia. Jedno z nich o ile sobie przypominam jest produktem niedawno wynalezionym i tak twardym jak diament. Pomysl dobry. Kula ziemska z podstawowymi kontynentami w srebrze, zawiesie na biegunie polnocnym i dwa kamienie. Jeden w Kanadzie a drugi w Burgenlandii. Cholera, robota na kilka tygodni. Niech ma, nie bedzie sie ten Harry nudzil.
W kazdym przypadku pomysl znakomity. Pytanie tylko czy breloczek do samochodowego kluczyka, czy zwis na szyje z ladowaniem w miedzybiusciu.
Zawsze to krok do przodu
Pan Lulek
wlasnie wrocilem ze strzelania, arkebuza, muszkiet, czy inna kulka, obiekt Lulczany, zadeklarowany ( mysle o tym mniejszym ) pozostaje i tak imponujacy do oprawienia, ten chlop z Kartner, przecznica do Graben, co to na wiosne obiecal, pewnie nieswiadom palacej gwaltownisci wyczynu, artysta sie bywa, a czlekiem sie jest, Lulek przemow Mu do tego drugiego aspektu, niech okuje w srebro i za ocean, kobieta drzy i czeka, mozesz owinac w pierzyne dla bezpieczenstwa transportu
cyrkon, to mineral, a cyrkonia, to syntetyk, ceny w konsekwecji
Zr, tez dziala, ale mniej znany, mowiac cyrkon, raczej sie ma na mysli krzemian cyrkonu – Zr SiO4, wiec to swiecidelko
Lulek, obstaw zwis na biuscie, zaden Neman ( to ta dziurka na kluczyk w aucie lacznie z mechanizmem ) tego nie udzwiga, miedzybiuscie zas kazde bedzie zaszczycone ta obecnoscia
hej, ide pospac
Slawku, ja nie drze, tylko moja noga ktora zwichnelam na schodach chyba cos 2 tygodnie temu. Jezeli chodzi o pierzyne to Pan Lulek nie odda jek za skarby tegoz swiata. Ja to wiem, ot co.
Boje sie tylko, ze Pan Lulek okuje te duza kuke na biust. Moze mnie to troche powalic.
Buzia,
Lena
Slawku, ja nie drze, tylko moja noga ktora zwichnelam na schodach chyba cos 2 tygodnie temu. Jezeli chodzi o pierzyne to Pan Lulek nie odda jek za skarby tegoz swiata. Ja to wiem, ot co.
Boje sie tylko, ze Pan Lulek okuje te duza kuke na biust. Moze mnie to troche powalic.
Buzia,
Lena
Przepraszam za bledy. Jestem zmeczona, ide spac.
Lena, Ty idziesz spać z kurami dzisiaj?
A przy okazji, nie daj się na żadne cyrki nabrać, jak już, to porządny minerał, zersztą jak to świadczy o Panu, Panie Lulku, Burgenlandię byle czym oznaczać!? Zastanów się Lulek, nie wypada!
Odsłuchałam dzisiaj program wczorajszy o kuchniach świata, otóż knedle (knedliky czeskie) typowe to właśnie robione z grzankami obsuszonymi, lub podsmażonymi.
Teraz idzie się na łatwiznę i kupuje gotową mieszankę w sklepie, co nagminnie robią restauracje. I co się dało wyczuć w tym roku w drogiej restauracji w Pradze na starym mieście, oraz 4 lata temu w całkiem taniej knajpce Beseda w Kralikach – ok. 30 lat temu w Besedzie knedliky robiła kucharka i były pyszne. Oczywiście do tego sosy – mięsne, pieczarkowe, na ostro z papryką, i kufelek piwa Holba. Innych grzechów nie pamiętam.
Sie tylko tak mowi: nie pamietam. Pamieta sie, pamieta ino po co przywolywac?
Panie Lulku, Pan masz jakies zabojcze instykta. A to noze, a to tomahawki, a i nawet szabli samurajskiej sie Panu zachciewa. Nie wspomniawszy o pomysle zawieszenia jednej kulki na Lenowym karczku, a drugiej, tej wiekszej, u nogi. Czy to pogoda tak na Pana wplywa?
Zas co do porady – moj znajomy jubiler zwykl mawiac: kamienie w srebro, szlachetnosci w zloto, a piekna kobiete nalezy podziwiac. W podtekscie bylo zawsze: bo i na co jej te swiecidelka? Niechybnie zgubi. Po czym wykonywal kunsztowne cacuszka jakim lubil obdarowywac.
Alicjo czys Ty chora? Ach nie rob tego.
A na „male i duze smutki, na zgubienie kluczyka od klodki…” itd najodpowiedniejszy zdaniem autora jest Listopad.
Panie i Panowie w gore glowy i szyje. Jesli to co pomoze – u nas znowu ma nastapic fala upalow. Ogrzalo zdziebko?
Echidna
Narod spi a Echidna czuwa na drugiej polkuli czyli do gory nogami. Nie trzeba jechac na druga polkule, zeby byc do gory nogami. Najlepszm przykladem jest Helena, ktora piecze indyka piersia do dolu w butach na wysokich obcasach. U nas w Linzu gdzie sa wielkie stalownie mowi sie, ze hutnicy gotuja stal w wielkich garach elektrycznych. Taki gar nadawalby sie chyba do pieczenia tych duzych indykow ktorymi chwalila sie Helena. Tylko jak wtedy przygotowac sosy.
Pieknego dnia tym co na drugiej polkuli a nocy tym na naszej dlugosci geograficznej zyczy czekajacy na dalsze rady
Pan Lulek
Panie Lulek,
Na sosy dobra jest betoniarka.
Już w Polsce!
Światowy Hit!
innowacyjny patent ?Płonącego Kubka? do picia grzańców http://www.grzaniec.com
http://www.feuerzangenbowle.eu
http://www.feuerzangentasse.eu
przepraszam znacie morze jkiś przepis gdzie głuwnym składnikiem są korzenie bo mam prace do szkoły:(
Ten kto ma niech da znać.
Dowidzenia!
tam isze jakiś jak coś:))