Zgadnij co gotujemy? (64)
Zajrzałem ostatnio do sklepu mięsnego, bo zwabił mnie dawno nie widziany szyld „Rzeźnik”. Żaden tam salon mięsny, ani nawet dom wędlin czy pałac schabów a zwykły przedwojenny rzeźnik. Ucieszyła mnie ta normalizacja życia handlowego.
W środku zastałem anonsowanego na szyldzie rzemieślnika. Rzeźnik uzbrojony w tasak, siekierkę i zestaw noży oraz nowoczesne krajalnice oraz piłę do kości. Rozbierał z wprawą tusze wołowe, a w kolejce czekała półtuszka wieprza. Była też cielęcina, z której mistrz masarski kroił wspaniałe porcje goleni na osso buco.
Tak mnie to wzruszyło, że postanowiłem i Was nieco zająć tym ważnym fachem. Proszę odpowiedzieć na trzy pytania, na które muszą potrafić dać odpowiedź czeladnicy rzeźniczy:
1. Co to jest rozbratel?
2. Ligawa to…
3. A szponder…
Bezbłędne odpowiedzi i szybko przysłane na adres internet@polityka.com.pl będą nagrodzone ostatnim egzemplarzem mojej książki „Smakosz wędrowny” Wydawnictwo Prószyński i S-ka, ze stosownym autografem oraz serdeczną dedykacją. Czekam więc.
Komentarze
Znowu zagadka !
Najgorzej, ze ja czesto znam te nazwy w innych jezykach bo nie uczylam ich sie po polsku. W innych zawodach takoz. W elektronice na przaklad znam dobrze nazwy elementow i procesow technologisznych i mialem zawsze klopoty z polskim nazewnictwem. Moim zdaniem jest to bardzo stary proces ktory rozpoczal sie po pierwszej wojnie swiatowej nie tylko w Polsce ale i w innych krajach szczegolnie dawnej naddunajskiej monarchii. Szczegolna mozaike nazw maja Wegrzy i poglebiaja ten proces pracowicie.
Co to jest szponder. Wiadomo szponder to jest po prostu Schponder i tyle. Zwyciezcy dzisiejszej zgadywanki z gory skladam serdeczne gratulacje.
W ramach Unii Europejskiej powolutku w wielu dziedzinach nastepuje unifikacja nazw, najpierw w skali jednego jezyka a potem w ramach calej wspolnoty. Dlatego nasz poczciwy Sackerl zostal zastapiony prze nowobogacka Tüte.
I to by bylo na poranek
Pan Lulek
Panie Lulek,
Spanka nie ma czy cos? Ja nastawilam budzik (2:35 rano), by wreszcie cos wygrac i byc slawna. Moze tym razem sie uda…
Buzia, i wracam do lozia.
My z Lulkiem poranne ptaszki. Wysłałem tuż po ukazaniu się zagadki . Ale mam nadzieję, że to ty Leno wygrałaś 🙂
Bigos muszę jeszcze podgotować bo kapusta ciut twarda. Pierwszy raz kupiłem tak twardą główkę.
Chyba będzie dobry rok na kapustę kiszoną.
To Pan Misio słodki gotuje? Jakiś chyba tyrolski ten bigos, bo od Kadzidła do czerwonego siesienią każą 1:0 dla kwaśnej, zimą 3:1, a na wiosnę 1:1, hę? 🙂
Ha, Poranne Ptaszki, wstancie o drugiej – wtedy bedziecie sie madrzyc. Misiu, bigos zabierasz na droge, caly gar ? Niezle Ci sie pojedzie. Bigos ze szpondrem ? Chyba przejdzie. Smacznego !
Okoniu,
Zerknij na koniec poprzedniego tematu….
Okoniu cmentarz blisko i cała rodzina zajdzie się rozgrzać.
Iżyk
Jak na wiosnę 1:1
z dużą ilością łopatki i dobrej kiełbasy + pomidory.
Dzień dobry wszystkim
Zagadka dzisiaj łatwiutka i może Lena zdążyła?
Misiu 2 – ja też nie daję słodkiej kapusty do bigosu chociaż wiem, że niektórzy luvią. Niech tam.
Nemo – nie męcz się z przepisem od Sławka – w każdej książce kucharskiej są te „dmuchane” ziemiaki
Czytając sobie wczorajsze nocne wpisy doszłam do wniosku, że niezależnie od diety coś zaszkodziło Okoniowej wątrobie. Chłop się zbiesił bez wyraźnego powodu. Nic, tylko żółć.
Pyra teraz pójdzie do sklepu (papierosy się skończyły), potem pozbiera pranie w suszarni, potem zrobi ciasto piernikowe – tym razem Lulku to nie będzie piernik z tych trwałych, dojrzewających, a z ciasta piaskowego (bardzo dobry przepis, gdyby ktoś chciał i łatwy w wykonaniu). Zrobię też dzisiaj lepszy obiad, bo Ania skończyła właśnie w nocy potworną swoją chałturę (tym samym lodówka zapłacona) i zanim walnie się odespać ostatnie 10 dni, to jej się cos od życia należy.
Zrobię kotlet schabowy saute z papryką marynowaną, sałatkę pomidorową i kalarepką glazurowaną. Żadnych wypełniaczy. Na deser owoce.
Andrzeju Szyszkiewiczu,
O drugiej wszystko sie pokrecilo. Misiowy bigos, rura z gazem, zolc na watrobie, na to trufle i „rodzina bedzie na cmentarzu” od Misia. Straszny sen.
„Pałac schabów”. to nawet dobrze, a nawet bardzo dobrze brzmi 🙂 Mnie uwiodła w W-wie kilka lat temu Ambasada Urody 🙂 , ale w pamięci miał zawsze będę „Tarę”. Dwadzieścia ileś lat temu rekordy popularności święcił serial ( nie pamiętam tytułu) o Australii, jak zły mąż i siostra panią do wody wepchnęli i krokodyl ją ucapił, i wciągnął i przepadła. I potem jest długa opowieść jak przeżyła, doktor kochany gębę naprawił i wlazła w życie ale tak „in coguto”. I ona otóż założyła dom mody „TARA”. Pamiętacie? No to na rondzie stażyńskiego stała buda z dykty, co wczesniej były warzywa, a u góry dykta z olejną namazanym drukowańcem „tara”. Inna epoka ale ci sami ludzie stanowią sól tej ziemi i budują domy wedlin. A ichnia elita nawet pałace schabów.
Miś
ja tez bigos, tyle że 20 litrów na święto mysliwych. A łopatę i kiełbachę nabędę na szyszkiewiczowy sposób w masarni… EUROPA. 🙂
Drogi urazony Okoniu z USA, mieszkasz w Hameryce na takiej samej zasadzie jak my w Twojej Ojropie 😉 (dlaczego nie Jurop?) Moj przyjaciel ze studiow, od lat w USA, pisuje do mnie dosc czesto z San Diego (ostatnio musial sie ewakuowac na kilka dni, ale chalupa nie splonela). Otoz ten kolega, na swietnej posadzie, uzywa za kazdym razem okreslenia „Hameryka, hamerykanski”, co, przyznam, jest dla mnie irytujaca maniera (przez to stale powtarzanie), ale nie sadzilam, ze sie obrazisz za jednorazowe uzycie. Przepraszam po stokroc. Jesli przez to zolc Cie zalewa i nie mozesz spac po nocach, to jestem niepocieszona 🙁 Sumituje sie i kajam, ale nie obiecuje, ze nie przytrafi mi sie znowu jakas political incorrectness 🙁 Wiesz, mnie sie nawet zdarza smiac z niektorych polish jokes np. How to stop polish cavalry?
Przypomina się mi kawał z moich młodych lat:
Przed wojną był szyld „Rzeźnik”, a w środku było mięso. Po wojnie na szyldzie było „Mięso”, a w środku rzeźnik.
W Zawidowie na Dolnym Śląsku, w połowie lat osiemdziesiątych napotkałem na sklep z szyldem „Rybno – Monopolowy”. Jednym słowem wódka i zakąska w jednym. Utkwiło mi to w pamięci ponieważ obok, w knajpie GS-u zamówiłem tatara (ach ta młodzieńcza skłonność do ryzyka!) i dostałem od zaspanej dziewuchy lyżkę mielonego mięsa bez przypraw. Gdy spytałem nieśmiało gdzie cebulka, żółtko, olej itp zrobiła zdziwione oczy. No i zaczęło się szukanie jajka, obieranie cebuli, mielenie pieprzu. To były czasy!
I juz incorrect 🙁 Mialo byc oczywiscie Polish jokes i Polish cavalry.
Torlinie – dowcip z tej samej serii :
Na posterunek MO przywieziony zostaje chłop za szerzenie antyradzieckich haseł
„Podobno – mówi komendant – wykrzykiwaliście w sklepie, że szynki nie ma, bo Ruskie wywiozły. Przyznajecie się?
– Co bym sie miał nie przyznać, Toć wszystkie wiedzom.
– I jeszcze mówiliście, że mięsa nie ma, bo Ruskie zabrały. Prawda to?
– Prawda
– I mówiliście jeszcze, że kiełbasy nie ma, bo Ruskie zżarły. Co Wy na to?
-A co, panie Władzo, nie należało się im?”
Izyku serial nazywal sie Powrot do Edenu. A owa zjedzona przez krokodyla Tara Welles grana przez Rebecce Gilling, to nic przy jej rywalce o czarnym charakterze Jilly Stewart, zwanej rowniez cioteczka Jilly.
Bigos wole ze slodka kapusta, jesli nie mam czasu go przez tydzien gotowac. I obowiazkowo wino a nie ketchup.
Nasza stara kuchenka miala taki maly palniczek na srodku, ledwie ledwie plomyk. Do bigosu bylo to genialne. Mogl sobie caly dzien sie podgrzewac i sie nie przypalil.
Swoja droga zapach przypalonej kapusty zawsze przypomina mi swieta. Cala klatka schodowa tym zajezdzala.
Rozbratel to chyba Brat po przegranych wyborach? Albo cos takiego?
Np. Rozbratel sie obrazil i siedzi w palacu.
ROZmawia z BRAtem TELefonicznie.
Helensa – Ty chyba towarzyszysz Obrażonemu w jego schowanku? Gdzie się u licha ukrywasz? Tylko po budach Owczarkowych, po klawiaturze Doroty, a my co? Światłego dozoru pozbawieni?
Rozbratel bratem niepolitycznym?
Pare lat temu w Normandii wziela nas ochota na l?agneau pré-salé i ten cud miesny znalezlismy w malym miasteczu u rzeznika, ktory najwyrazniej swoj fach lubil. Przygotowal nam piekny kawalek miesa, zajelo mu to jakies 30min, bo ksztaltowal i wiazal ten kawalek z wielkim nabozenstwem… no i nie przestawal przy tym mowic, wiadomo rzeznik jednostka towarzyska, pogadac sobie musi…
Rozbratel. No i co Wy niby wiecie? No, co?! Rozbratel to adres siedziby SLD, gdzie właśnie zapowiada sie na kolejny rozbratel
Okazało się, że kto rano wstaje… itd. Ale tym razem przysłowie sprawdziło się nie do końca. Lena odpowiedziała prawidłowo (mimo, że to był środek nocy) ale Miś 2 wyprzedził ja o parę sekund. I to on dostaje „Smakosza wędrownego”. Lena zaś inną książkę wydaną przez „Politykę” czyli dziełko Wiesława Władyki „Polityka i jej ludzie” z autografem autora i życzeniami ode mnie.
A prawidłowe odpowiedzi to: 1- rozbratel to mięso z kością z przedniego odcinka piersi wołu wraz z chrząstką łopatkową;ligawa czyli zwarty mięsień z udźca bez tłuszczu a przerośnięty błonami; szponder to cienka warstwa mięsa przerośniętego tłuszczem.
Książki odjechały a kolejna porcja zabawy za tydzień.
Nirrod,
proszę o więcej szczegółów o tym co ten rzeźnik wam uwiązał.
Znaczy o tym cudzie miesnym.
Torlinie, za moich mlodych lat pytano, jak sie nazywa sklep miesny po japonsku? – Nagiehaki!
A sluze. Ten rzenik wzial kawal nogi, starannie wykroil z niej kosc, dokonal rytulalu delikatnego wyklepywania polaczonego ze zwijaniem kawalkow wystajacych, wynikiem tych dzialan byl kawalek przypominajacy poledwiczke. Nastepnie zaczal to obwijac sznurkiem, coby ow ksztalt pozostal. obejrzal, uznal, ze idealnie nie jest i nawet wytlumaczyl dlaczego mienowicie tluszczyk byl niezbyt rowno rozlozony i owa jagniecina nie bylaby rowno soczysta po upieczeniu. Sznurek zdjal. kawalek zmienil odrobine forme. zostal obwiazany ponownie i nam podany.
Teraz rozumiem – dziękuję.
Nie połapałem się początkowo, że to udziec. Co ja się zawsze namęczę, żeby tego udźca baraniego odkościć i uwiązać ładnie i foremnie.
Chociaż niektórzy twierdzą, że upieczony z kością lepiej smakuje. Może i prawda ale to musi być spora sztuka (mięsa) i ryzyko sknocenia przy pieczeniu większe.
Tyle o rzeźnikach na dzisiaj.
Pyro, bylam tu wczoraj. Ale przebilas mnie tymi skwarkami. So.
Oczywiscie, ze rozbratel znaczy to wszystko cosmy tu uchwalili, a nie „mieso z koscia z przedniego odcinka etc etc… ” na milosc boska! Sumienia Pan nie masz, Panie Gospodarzu.
Nirrod, trafiliście na rzeźnika – artystę! pozazdrościć.
Witam wszystkich i smakowitego dnia życzę. Wasze definicje rozbratela(rozbratla?) bardziej mi się podobają aniżeli ‚prawidłowa odpowiedź’
🙂
Panie Piotrze,
Dziekuje za nagrode. Bardzo sie ciesze. Misiowe usciski.
Blog poczytam juz w pracy bo teraz za pozno na lekture.
Misiu 2 dal bys szanse ludziskom z drugiej polkuli, ja tak nie moge raz w tygodniu sobie nie spac. No coz, zycie sie dalej turla i ja tez.
Buzia, Lena
Nemo
no to co z ta kawalerią, bo nie wiem jak zatrzymać?
Trzymajcie kciuki. Ide teraz do mojego lekarza roidzinnego namowic go, aby zapisal mi bardzo drogi srodek na chorobe zwana nikotynizmem, ktora niektorzy w moim domu nazywaja choroba slabego charakteru. Srodek nazywa sie champix i podobno blokuje te osrodki systemu nerwowego, ktore roztaczaja ci przed oczyma cudowne wizje zapalonego papierosa.
Ide bez umowionej wizyty i jesli mojego ukochanego doktora Koko Gyi nie ma. to zostawie mu list milosny i list od pani aptekarki, ktora mierzyla mi wczoraj zawarosc CO2 w plucach. Nie pytajcie, bo tragiczny.
A dr Koko Gyi jest Birmanczykiem i nawet czasami robi wizyty w domu, co sie juz nie zdarza w tym kraju. I… zdejmuje buty przed wejsciem do sypialni obloznie chorej na katar i kichanie.
Izyku, wylacz karuzele 😉
Helenko,
mam i ja lekarza rodzinnego do rany przyłóż. Pani Alicja Szerszun pojechała kiedyś w nocy odwiedzić po wypadku samochodowym (drogowym?) znajomego, któremu (jak się okazało) inny lekarz za dnia i do tego dwa dni wstecz nie zdiagnozował połamania żeber.
Pojechała do moich znajomych, bo zadzwoniłam do domu pani doktor i poprosiłam o pomoc objaśniając że nie wiem jak rannemu i rodzinie wokół nieszczęsnego, straszliwie cierpiącego, człowieka pomóc.
Pani Alicja Szerszun ujęła moich znajomych i mnie też ! W takich razach lepiej się rozumie czemu człowiek to istota społeczna…
Heleno, czy ten lek jest u Was refundowany? Czy teraz, w szponach nalogu, palisz w obecnosci kotow?
No dobrze Droga Heleno. Teraz napiszę o tym kawałku mięcha prawdę. Słyszałem ostatnio na Ślunsku, że roz brat L. bratu J. podał szponder a nie ręka. I wyszła z tego niezła ligawa. Ale teraz za to wszystko przeprasza braci biologicznych całkiem rzeźnik z Pyskowic.
W naszym handlu nie znam takich rzeźników jak ten, na którego trafiła Nirrod albo P.Meyer, który w Prowansji kiupował cielęcinę, a dostał mięso pokrojone, oczyszczone z kompletem przypraw i dokładną recewpturą. Sama byłam kilkakrotnie świadkiem, jak pani (u nas większoś pań) wmawiała klientce, że ligawa to przedłużenie polędwicy i swoje kosztować musi. Moje sprostowanie nie zostało przyjęte życzliwie. W supermarketach aż kiedyś zażadałam widzenia kierownika stoiska mięsnego pytająć, jaka to zaraza regularnie kroi zrazy, bitki i sznycle nie w tą stronę , co trzeba. Czy jest jakiś zakaz krojenia w poprzek włókien? Pan kierownik udawał, że nie rozumie o czym ja mówię. Wypisz, wymaluj jak ci PIS-owcy. Też pewnie za trudne.:
Ja nie na temat. Przesłałem do Alicji fotki łęgów nadodrzańskich ( nazwa geograficzna – Rajewskie łęgi). Są na nich drzewa nadgryzione przez bobry i ścięte przeze mnie. A wszystko w jesiennym nostalgicznym, nastroju.
Pozdrawiam i z góry dziękuję Alicji za publikację.
Droga i prawie zdrowa Heleno !
Prawies zdrowa, bo jednak chorojesz na nikotynizm, troche gorsze od abstynencji ale daje sie wyleczyc. Kiedy rzucilem przed 31 laty palenie, tak z dnia na dzien, na zasadzie, ze cos trzeba rzucic, poza przybraniem na wadze i piekielnym stanem nerwow nie zaobserwowalam zadnych ujemnych skutkow. Kiedy jednak probowalem wyleczyc sie z abstynencji dostalem piekielnego kaca i znowu zachorowalem. Rzucaj to swoje palenie i na wszelki wypadek wyrzuc z domu wage osobowa, spokojnie moge przewidziec skutki. Daje sie odkrecic. Odkrecalem rowno trzy lata.
Biorac jednak z innej beczki. Przesylam pozdrowienia od wspolnego znajomego Ostapa Bendera. Porzadkujac wczoraj biblioteke znalazlem dzielo poswiecone jego osobie. Dwu znakomitych autoro. Znanych Tobie niewatpliwie, sadze jednak. ze nie osobiscie. Jest to juz drugi egzemplarz tego znakomitego dziela w jezyku oryginalu oczywiscie. Wydany jest ten wolumen w jednaj okladce pod wspolnym tytule. Podaje w tlumaczeniu aby nie byc posadzony, ze ukrywam cos prze innymi blogowiczami.
„Dwanascie Krzesel Zloty Cielec”. Na okladce podobizna glownego bohatera Ostapa Bendera. W ciemnym zakiecie, szaliku w kratke nieco niedbale owinietym wokol szyi i czapce jaka nosili komisarze w wiadomych czasach. Rece oczywiscie w kieszeniach spodni w formie w jakiej nosilo sie je w Odessie celem ochrony najcenniejszych dobr. Wydawnictwo Uniwersytetu w Rostowie. Domyslam sie chodzi o Rostow nad Donem.
Wszysto zatem jedno czy byly to dwie ksiazki czy tez jedna nie ulega watpliwosci, ze jest to dzielo zbiorowe. Rok wydania 1986. Otworzylem dzielo a tam na poczatku dedykacja: „Poswieszczajetsja Walentinu Pietrowiczu Katajewu”. Przepraszam, ze nie napisalem cyrylica ale posiadam tylko klawiature niemiecka a moja z cyrylica gdzies sie zapodziala.
Zaraz na drugiej stroni, w ramkach, ogloszenie nastepujacej tresci.
„Biuro pogrzebowe. Prosimy o laske”. Mozliwe znowu, ze zle przetlumaczylem. Ja robie tlumaczenia tak po prostu po proletariacku.
Mam dwie takie ksiazki. Jedna z roku 1959 a druga ze wspomnianego 1986. Ciekaw jestem czy miedzy obydwoma wydaniami jest jakas roznica, no i komu bardziej wierzyc. Tym z panstwowego wydawnictwa w Moskwie czy tym z uniwersytetu w Rostowie, domyslam sie nad Donem.
Jak odsapne z wrazenia to sobie polekturuje
Pan Lulek
O, mój Ty Boże. A jak u mnie na półce wyd.Ossolineum to już źle i wstyd?
Droga Leno !
Jeszcz raz przekartkowalem blog i z niesmakiem zauwazylem, ze Mis , ten numer 2 pozwolil sobie wyprzedzic ciebie rzutam na tasme i wygrac. Znajac jego osobiscie, przypuszczam, ze rzut nie odbyl sie przy pomocy piersi tylko innej czesci ciala w jaka natura hojnie go obdarowala. Nie chce podwazac werdyktu jury, sadzac jednak, z faktu, ze Ty jestes kobieta a w dodatku z antypodow bylbym zdecydowanie za ogloszeniem werdyktu ex equo. Zeby bylo sprowiedliwiej, kazdy ze zwyciezcow winien otrzymac dwie ksiazki. Po sprawiedliwosci wedlug zasady, podac kawe czy herbate, cena nie gra roli. Jakos tak lekko wydaje sie cudze pieniadze.
Jeszcze raz gratuluje poswiecenia. W ciagu nocy wdawac sie w pojedynki z Panem Mis – 2 i do tego na odleglosc. No no.
Pan Lulek
Panie Lulku – pleciesz trzy po trzy, rozhulałeś się nam , jak wicher jesienny i dobrze się stało, że Miś Cię przytrzyma co nie co przy ziemi. Hulasz u Doroty z sąsiedztwa, wypuszczasz się na Owczarkowego Smadnego i wszędzie mieszasz. Maluj liście na drzewach, bo przyszarzały ostatnio; wyraźnie zaniedbujesz się w roli ogrodnika.
Temi ręcami będziemy przytrzymywać Lulka by nie odfrunął , gdy Paweł pomoże ściągniemy na ziemię …
Gdyby nie szybkość Gospodarza w wysyłaniu książek chętnie z Leną bym się zamienił.
Nie miałem wielkiej nadziei na wygraną a tu proszę .
Zagram dzisiaj w toto lotka 🙂
Panie Lulku książki Żakowskiego jeszcze nie ma w ostrołęckiej księgarni
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Las_z_Przytoka/
Wojtku, zdjęcia przerobiłam wcześniej, niż przeczytałam Twój komentarz, niech na razie zostanie Las_z_Przytoka , zresztą, przynajmniej okolic i wiadomo, kto wysłał.
Pan Lulek i „Ilf i Petrov” to ten sam chwyt. Taki sobie pseudonim wymyslil. Dwuosobowy. Jak sie myle to mnie Helena wyprostuje. Najlepsze co zrobil to rajd dookola Ameryki samochodem w 30 dni i szczegolowa relacja. Nawet nie pamietam tytulu. Lysiak ok. 50 lat wczesniej. Nawet chcialem zrobic to samo, ale musialbym miec co najmniej 4 miesiace, a czasu nie bylo, bo trzeba bylo zarabiac. Do tej pory nosze sie z tym zamiarem. Wszystko z czym zdazylem, to miesiac wakacji w Odessie, gdzie do tej pory wspomnienia o postaciach Dvenadcati Stulev i Zolotovo Telenka trwaja w pogaduchach i przypowiastkach. Te ksiazki w przedziwny sposob wytworzyly, w ich srodowisku, odeski sposob patrzenia na swiat, z przymruzeniem oka. Odnosza sie do nich, jeszcze teraz, z wielkim nabozenstwem. Pomieszkiwalem sobie raz w post – admiralskiej willi na Fontane, a raz w „komunalkie” domkow wokol podworza, kolo cyrku i bazaru. Od rana na laweczce pod kasztanem, z Kwasem i papieroskiem, w pizamce, przy partii domino i nikt nie przeszedl, zeby nie pogadac. A przyjacielem na codzien byl zacnosci Dziadek z numerem komsomolskiej legitymacji 00002. Zolnierz plutonu Ursulowa, ktory aresztowal pierwowzor Beni Kszyka. Razem dominko i przechodnie, razem na byczki na plaze, razem do sklepiku za zolte firanki, wspominki jak go w 1938 zamkneli na dwa lata – za nic, za donos, ze pomagal Zydom. A na telewizorze dwie statuetki i swieczka – Lenin i Marx. Jedyny absolutnie czysty etycznie, gleboko wierzacy komunista jakiego widzialem. Pana Lulka zapraszam do uzupelnienia tego obrazka jego wspomnieniami z Odessy, ktora teraz jest zupelnie, zupelnie inna.
Misu, książka Żakowskiego będzie nagrodą w środowych quizach. Niech się Pan Lulek wysili to wygra. I wtedy zobaczymy ile ma prawdziwej wiedzy a ile w nim rozpasania.
Dzięki Alicjo!
Myślałem, że koniec z lasem w tym sezonie ale córcia z Wrocławia przyjechała i mówi:”Duszę się w mieście, zabierz mnie do lasu, żebym w końcu swobodnie pooddychała”. Więc w piątek i sobotę znów wyprawa po drzewo – tym razem czysta rekreacja, ognisko, kiełbasa, piwo i trochę udawania pilarzy.
Pozdrawiam
Jak Mis nie kupi ksiazki Zakowskiego, to prosze zeby byla w konkursach co najmniej sto lat. Moze sie wtedy zalapie. Myslenie nie bylo niestety nigdy moja najmocniejsza strona. Teraz co innego. Zupelnie nie mysle i zdaja sie na Mis 2, ze przywieze ze soba.
W Odessie nie bylem od wielu lat. Nie umiem zatem powiedziec w jakim jest teraz stanie. To samo dotyczy Lwowa.
Jak dozyje i wygram w lotka to zafunduje sobie nostalgiczna podroz.
Okoniu, jesli podajesz w watpliwosc moja znajomosc „Dwunastu Krzesel…”
to wsiadaj w samolot i przylatuj do Wiednia. Gwarantuje Ci, ze wyladujesz na Szwechacie a nie na wiezowcu UNO City. Dalej to juz male piwo. Droge przecieraja Mis 2 i paOlOre. Drobne 150 kilometrow i bedziesz mogl wziac w reke ten znakomity tom prosto z Rostowa nad Donem.
Pyra mnie obrugala. Jest to zapewne reakcja na fakt, ze przezywa okreslone trudnosci z pokryciem zapotrzebowania na przedmiot ewentualnego codziennegu uzytku o odpowiednich wymiarach. Sadze jednak, ze Jej trudnosci maja istotnie charakter przejsciowy i po podjeciu stosownych srodkow zaradczych pokryje w pelni wspomniana potrzeby spoleczne.
Jak sie mieszka w poblizu laki to sie czlowiek pasie i nic dziwnego, ze jest rozpasany. A moze rozpasiony
Spokojnej nocy i do jutrzejszego swieta
Pan Lulek
Pamie Lulek, no i po co Ci dwa egzemplarze tego samego? A nie odsprzedalbys jednego? Bo ja nie mam zadnego, choc potrafie cytwoac niemal z kazdego momentu.
Zaczyna sie: W miescie N. I potem zaraz jest o tesciowej Worobianinowa.
A czy zaklad pogrzebowy nie nazywal sie „Dobro pozalowat’ „? czy byl to moze ten drugi zaklad ktory przyjechal do Odessy bo slyszal ze tam byla epidemia dzumy?
jestescie rozkoszni, zafunduje Wam spacer po Szwajcarii
http://picasaweb.google.pl/Marek9720/SzwajcariaWObiektywie
po Francji tez moze byc, wszak jutro wolne
http://picasaweb.google.pl/Marek9720/FrancjaWObiektywie
Heleno !
Gratuluje. Ja podalem tylko nienajlepsze tlumaczenie. Jak to mozliwe, ze Ty cytujesz calosc z pamieci. Jesli koniecznie potrzebujesz, moge Ci przeslac jeden egzemplarz ale tylko do skopiowania i odeslania z powrotem. Wysle ten z Rostowa, drugi jest w czytaniu u osoby ktora zna jezyk rosyjski i znajduje sie w Niemczech. Jesli chcesz, przeslij na internetowy adres
gmerenyi@aon.at
informacje dokad przeslac ksiazke i daj slowo, ze po skopiowaniu odeslesz z powrotem. Troszke trudno byloby stracic cos z mojego skarbu ale czego sie nie robi dla przyjaciol.
Piekne pozdrowienia.
Pan Lulek
Komu wolne jutro, temu wolne.
U mnie piękna pogoda, a ja pół dnia przespałam, bo jak na złość ten cholerny kaszel uaktywnia się w nocy, zatem było czytanie z pokasływaniem. Ma ktoś jakiś radykalny środek na uporyczyw kaszel i drapanie gardła? Tylko nie gilotynkę, proszę, to zbyt radykalne!
Zdjęcia piękne, Sławek, równie „kiczowate” jak jesień od Nemo. Francyja też. U mnie coraz mniej liści.
Slawku, ten Marek wcale nie byl w Szwajcarii! To wszystko jest Berner Oberland czyli moja wies i okolica w promieniu 20 km. Zdjecia bardzo ladne, ze swiezym wrzesniowym sniegiem. Czy to Twoj znajomy? Jest tam pare zdjec z Alzacji (te domy ryglowe) i Strassburga, reszta – moje strony czyli najpiekniejsza czesc Helwecji! Troche on leniwy, ten Marek, nie chcialo mu sie podpisywac obrazkow 🙁
Alicjo, Ja wlasnie przerabiam zapalenie oskrzeli, wiec picham i prycham.
Zakupi slynne Buckley’s Mixture Sirop. Fatalnie smakuje, ale naprawde dziala.
Buzia,
Dzieki, Panie Lulku. Skopiowac nie dam rady, bo moja pojemnosc komputerowa jest za slaba. Zreszta lubie z tym chodzic do lozka, a nie czytac z ekranu lub luznych kartek. Moze poszukam w rosyjskiej ksiegarni wysylkowej. Na pewno znajde.
Nie pamietam kto mi ksiazke podwedzil, ale wiem, ze jej nie mam, a ostatni raz czytalam ze 40 lat temu. Ale byla to ksiazka kultowa w moim domu przez cale moje dziecinstwo. Podobnie jak Szwejk.
Panie Lulku, skad to ze poddaje w watpliwosc ? Ja nic nie poddaje. Ja nie mam zadnych watpliwosci. Ja cofam wszelkie watpliwosci jakie moglem miec. Zwlaszcza 12 krzesel. Helena napisala o epidemii dzumy. Bylo. Brak bylo miejsc na groby i czasu, zeby chowac. Zwozili martwych ze wszystkim na jedno miejsce, zasypywali i powstal kopiec (jak Kopiec Kosciuszki) w centrum miasta. Wydano zakaz rozkopywania na zawsze, bo dzuma moze przetrwac wiele lat. A zasypali tam rowniez osobiste kosztownosci, bizuterie, pieniadze itp. Stoi ten kopiec i nazywa sie Czumka. Na nim – stacja obslugi samochodow. Przed laty, jakas amerykanska firma zlozyla oferte, ze gwarantuja calkowite bezpieczenstwo, odkazenie, dobrze zaplaci itd – nie pozwolono ruszyc. Odpadla mi nakretka z podkladka przedniego amortyzatora i pojechalem tam po pomoc. Bardak na tej stacji byl, ze slow malo. Nie bylo z kim rozmawiac. „Ty iemu dai ruchku” poradzil 15-letni Alesha, moj przewodnik. Mial na mysli reklamowke – dlugopis ze strip tease, jak to bylo w modzie. Pokazalem majstrowi ten dlugopis. Majster az sie zaslinil z przejecia, przekrecal dlugopis i powtarzal: nu i smotri bliad’ kakaia shtuka, rrraz – i razdevaetsa, rrraz – i odevaetsa, zdorovo ! Gde tvoia mashina ? Popatrzyl, poszedl, wrocil z amortyzatorem w lapie (a to nie byl ich samochod), zalozyl – gotovo ! Ja mu pieniadze a on: a poshel ty mne na hui so svoimi dengami, won smotri – i wywalil kieszenie zapchane pieniedzmi – a eto (wskazal na dlugopis) eto VESHCH ! Pytam: a skad wziales taki amortyzator ? Poszedl i zdjal z jakiegos samochodu do naprawy. A wlasciciel tego samochodu ? – A hui s nim – powiedzial majster beztrosko i ucalowal mnie z dubeltowki, jak mu dalem reszte tych dlugopisow, co mialem. Wtedy Cyganie sprzedawali amerykanskie papierosy na plazy na sztuki. Dyrektor szpitala, profesor medycyny, plakala ze szczescia, kiedy dostala zwyczajna szminke. Wystarczylo kupic za dolary karton Winstonow w hotelu London i mogles miec cale miasto. Przy wyjezdzie musialem sie odmeldowac w OWIR. Zamkniete. Na chodniku dva Odesita: tu ktos pracuje ? pytam – ne znaem, no shiny u tebia horoshie, davai mahnem ! Za kazda opone proponowali ich najlepszy aparat foto ( chyba Zenit ) i komplet nowych opon. I jeszcze pieniadze. W koncu jeden wskazal na drugiego: OWIR – eto on ! Ten nygus otworzyl swoje biuro, postavil mi shtamp na wyjazd i jeszcze raz zapytal: a shiny, mahnem ? A to byli oryginalni (wirtualni ?) oficerowie ich bezpieki. Kiedy szukalem tego urzedu, trafilem do pokoju, gdzie kazali mi usiasc i czekac, a oni rozpatrywali sprawe jakiegos zlodziejaszka. Byla to klotnia miedzy dzielnicowym, prokuratorem i sedzia, ktorzy klnac sie „po matushkie, dedushke i detiam”, wpychali zulika jeden drugiemu, bo zaden nie chcial sie nim zajac. Bandzior sluchal znudzony i ja tez. I tak na codzien, przez takie sceny, widzialem, ze ten system nie moze przetrwac. Odin sploshnoi bardak byl, ne kommunizm.
Okon !
Ty mnie nie idz pouczac. Nie licytuj sie ze mna prosze bo ja tez fachowiec.
Poza tym to do mnie przyjada niedlugo posilki z Polski i z Wiednia.
Jezeli jestes spioch to moze zamowic Ci budzenie w postaci wizyty chlopakow z CBA. Podobno przyjmuja zamowienia tylko na godzine 6.00 czasu miejscowego. Poza tym wszyscy wiedza, ze w Odessie mozna zawsze bylo wszystko zalatwic. Tak jak w Rydze wszystko kupic na baracholce.
Od soboty po poludniu Mis 2 bedzie osiagalny pod telefonem:
+43 3327 22282
Oczywiscie, jezeli przypadkiem bedzie w domu.
Piekne pozdrowienia
Pan Lulek
Helena !
Taka zbieznosc zainteresowan wyraznie wskazuje na istnienie jakiegos ukladu. Teraz uklady nie w modzie ale kto tam wie co nas czeka.
Sprobuj z ta ksiegarnia wysylkowa. Jak sie nie uda, to trzeba bedzie cos innego wymyslec.
Piekne uklony
Pan Lulek
Zyczenia szerokiej drogi dla Misia i paoloRE jutro podczas jazdy, wspaniałego pobytu w LulekLandii, pogody równie wspaniałej.
Oczekujemy reportaży!
Dobranoc wszystkim śpiochom.
spoko, spoko , nie wszystkie juz poszly spac,
nemo, pewnie masz racje, nie sprawdzalem, zdjecia sa od kumpla z Polski, ktory sie ostatnio petal, podpisuje Szwajcaria, ja puszczam jako taka, dla mnie we Francyi, tez bywal raczej chaotycznie, obrazki jednak ladne, ze bez opisow, to trudno, leniuch taki,
P.S Do Wojtka:
zabierz aparat i zrób zdjęcia z rekreacyjnego weekendu z córką (i pozdrowienia osobne dla Ewy!).
Chętnie opublikuję, co tam wybierzesz. W tym roku nie mieliśmy czasu na robienie zdjęć naszej jesieni, bo nas nie było w krytycznym czasie, a ścigaliśmy głównie polską jesień, więc przytaczam ponownie typową jesień u mnie dla tych, co w ubiegłym roku nie widzieli:
http://alicja.homelinux.com/news/Jesien.07.10.2006/
Dzisiaj taka pogoda, ale lisci znacznie mniej 🙁
odkrylem dzis „sliwke” i mam przyjemnosc sie nia z Wami podzielic, trafilem sponsora, ktory za odgadniecie oferuje flaszke Beaujolais nouveau, nie tam zaraz, zeby bylo sie czym podniecac, dla mnie to raczej srednie szczyny, ale niby na fali, podobno Tokyo, N.Y. czy inny Berlin sie zachlystuja, ot komersja, wiec jest tak: tu fota:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Zgadywanka
podanie poprawnego nazwiska sliwki prowokuje wyslanie flaszki na wskazany adres
Alicjo, w tej jesieni wyjatkowo Ci do twarzy
Proste: leech lime albo kaffir lime.
oj, chyba powinnas lepiej wytlumaczyc
wroc, kaffir lime, dziala, masz flaszke, daj adres,
jesli powiesz, ze jadlas rougail, dostaniesz dwie
tutaj „znane” pod nazwa combava, chapeau
Dla Heleny:
http://petrov.com.ua/GoldCalf/GoldCalf.htm
😀
takie chińskie cuś? najpierw zielone, potem brązowieje, wielkości kasztana… cholera, pisownia…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Liczi_chi%C5%84skie
U mnie wieczór trochę zajęty, i tak jednym okiem…
Rougail podaja na wyspie Reunion – taka ostra przyprawa z dodatkiem tego cytrusa pofaldowanego (Citrus hystrix) Beaujolais nie pijam, zwlaszcza nuveau 😉
O, nie to Sławek. Kumkwat po polsku chyba?
nouveau 🙂
Kumkwat to taka owalna chinska pomaranczka jadalna w calosci, Alicjo.
Alicjo, masz zapewne na mysli rambutan.
http://fr.wikipedia.org/wiki/Combava
trudno podpowiem, „je”sie z tego tylko skore, m.in. w rougail, dostalem dzis zrobiona przez goscia, ktory wie, chlop jest z Ile Maurice, oj kurde nieco pali paszcze, ale smak pszedni,
nemo, tez tego nie pijam
Nemo,
ja tam się nie znam, ale tutaj kumkwaty to tylko ja zajadam u koleżanki, która hoduje, przecież to kwas do potęgi, mimo że wygląda na pomarańczkę niewinną. Kwaśniejsze od cytryny plus inne smaki. W sprzedaży tego nie ma jako owoce, tylko jako rośliny ozdobne cytrusowe, i stąd to znam. Organoleptycznie także zarówno 🙂
… nie, miałam na myśli ten lychee, tak na pierwszy rzut oka, nemo
rambutan? ilez to mozna od Ciebie sie nauczyc, jadlem kiedys garsciami, zupelnie nie wiedzac, jak sie nazywa
hm. podobne do lychee, ten rambutan, tylko u nas taz zwane świeże są brązowe
oj Alicjo, jesli to jest podobne, to chyba tylko dlatego, ze panu na dworcu wysypalo sie na peron i powkladal do torebek, ktore sie nawinely, z napisami, ktorych nie kumal 🙂
flaszke i tak masz, daj namiar
http://en.wikipedia.org/wiki/Image:Lychee.jpg
Pewnie pokrewne.
O Sławku, jak to niepodobne! Tylko ogolić! No…. prawie.
Flaszke schowaj do piwnicy na następny Zjazd 🙂
Alicjo, zalamuja sie rece, podobne? to tak, jakby kiwi ogolic, nieco wyciagnac wzdluz, odparowac troche soku, podsuszyc, pociagnac sprayem w kolorze adekwatnym i spuscic to jako cytryne, boj sie Boga, istnieja jakies granice podobienstwa, 🙂
ja, niby ludz, ale czy podobny do Ghandi?
kartofel, niby roslina, ale wzielabys go za fasole?
dzieci przylazily dzis do mnie po cukierki ( przylazlo tu lustrem po stuleciach swieto z dynia w wersji anglosaskiej ) i tak mnie to ironicznie i prowokujaco nastawilo, nie lubie dzieci i cukierkow i wyzywam sie na blogu, odpusccie wredocie po polnocy, ide pospac, hej
Mam nadzieję, że Sławek nie schowa a zużyje lub podaruje. Nouveau to sikacz i najlepsza promocja świata. Ale do picia toto się nie bardzo. Są natomiast w tym regionie ( Beaujolais) doskonałe wina, którym opinia nouveau tylko zaszkodziła. Wszyscy na świecie myślą, że tam robią i pija tylko to. Ale za to przez parę dni listopada świat dostaje kręćka na temat Francja i młode wino.