Zdrowe znaczy smaczne
Nawet największe łakomczuchy od czasu do czasu mają ochotę na coś dietetycznego, delikatnego, lekkiego ale przecież smacznego. Osoby szczególnie dbające o swoje zdrowie chętkę taka mają zawsze. Nie należę wprawdzie do tej grupy, zawsze dla mnie było ważniejsze pytanie „smaczne?” niż wątpliwość „zdrowe?” ale regularnie co kilka miesięcy mam dość różnych „ciężkich” smakołyków i nachodzi mnie chętka na dania bezmięsne, bezsosowe, bezśmietanowe i bezmasłowe. O smalcu już nie wspominam. Po jakimś czasie – samo mija.
Każdy, kto przygotowywał dania lekkie, dietetyczne wie, że łatwiej gotować z „bogatych” składników, smakowitych samych w sobie. Połączenie harmonijne wybornego smaku z doskonałym oddziaływaniem zdrowotnym naszych dań nie jest jednak zadaniem niemożliwym. Będą to po prostu gotowane, pieczone bez tłuszczu, gotowane na parze lub duszone specjały. Zdrowe i smaczne. Przyrządzane całkiem bez tłuszczu lub z niedużym jego dodatkiem.
Duszona marchew i pietruszka
2 duże marchwie,2 duże pietruszki,1/2 szklanki rosołu wegetariańskiego z koncentratu,1 pęczek natki,2 łyżeczki masła,2 łyżeczki miodu, świeżo zmielony pieprz, sól.
Warzywa obrać, pokroić na cieniutkie talarki, stopić w rondlu masło z miodem, dodać warzywa, poddusić kilka minut mieszając lekko, dodać rosół wegetariański. Dusić 15 minut pod przykryciem, po czym posolić posypać pieprzem i natką, Odkrytą potrawę jeszcze chwilę podgrzewać. Podawać jako dodatek do ryb lub gotowanych mięs.
Befsztyk gotowany w rosole
Ok.1/2 kg polędwicy wołowej, 2 marchwie, 6-7 łodyg selera naciowego,1 pęczek dymki, 2 cukinie, kilka różyczek brokułów, 4 szklanki wołowego rosołu z kostki, pieprz, ew. sól.
Warzywa pokroić: marchew i pozbawione pestek obrane cukinie -w cienkie paseczki, brokuły na małe różyczki, seler naciowy na kawałki 3-4 cm, cebule dymki na grubsze plasterki. Rosół zagotować, włożyć doń warzywa i gotować 4-5 minut. Polędwicę pokroić na cienkie plasterki. Posypać solą i pieprzem. Włożyć do wrzącego rosołu, który już nie powinien gwałtownie wrzeć, lecz tylko utrzymywać się w stanie zbliżonym do wrzenia. Wyjęte po jednej minucie befsztyki będą zupełnie różowe w środku, po 3 minutach zupełnie bez śladów różowości.
Podawać wraz z odsączonymi warzywami z dodatkiem świeżego chrzanu. Pozostały rosół można podać jako doskonałą, aromatyczną i pożywną zupę.
Sum na parze
1/2 kg suma,1/2 cytryny,1/2 łyżeczki zmielonego pieprzu i kolendry,6 szklanek przygotowanego z koncentratu rosołu wegetariańskiego,kilka różyczek brokułów,1 marchew,2 łyżeczki zmrożonego masła,sól,ew,1 łyżeczka masła do posmarowania wkładki do gotowania na parze.
Suma pokroić w zgrabne dzwonka lub filety, posolić, posypać mieszanką kolendry i pieprzu. Odstawić na kilka minut. W garnku zagotować wegetariański rosół, na wkładce do gotowania na parze ułożyć różyczki brokułów oraz pokrojoną w cieniutkie paseczki marchew. Po kilku minutach obok położyć kawałki ryby i gotować pod przykryciem 2 minuty, po czym zarówno warzywa jak rybę przewrócić na drugą stronę i jeszcze gotować 3 minuty.
Do małego rondelka przelać ok.1 szklanki wywaru, do gorącego wrzucać zamrożone masło i ubijać trzepaczką, aby utworzył się sos. Podawać rybę na półmisku, przybraną ugotowanymi warzywami, sos w sosjerce. Jako dodatek doskonałe są ziemniaki z wody. Uwaga! Sos nie jest konieczny. Można podawać rybę bez niego.
Komentarze
Czyżby nasz Gospodarz już wrócił? Sezon jesiennych przelotów w pełni : Alicja przyleciała i pęta się po Kraju, Gospodarz zostawił słoneczną Sycylię i wraca w pielesze, Pan Lulek własnie jedzie do Kórnika via Tychy, Warszawa, Poznań. Miś 2 pakuje manatki i wybiera się w trasę, Sławek szykuje racje ratunkowe dla pociechy i czyści bagażnik w samochodzie na zapasy podróżne, a moja Ryba zamówiła już bilety na dojazd do Poznania, żeby w sobotę razem z siostrą dotrzeć na blokowisko. Hej, nawet pogodę mamy zamówioną na medal – w sobotę i niedzielę środkowy zachód ma mieć najwięcej słońca w kraju. Bigos ugotowany, trochę jakby za mało dokiszona kapusta w nim, ale co tam, zjemy i tak. Dzisiaj po południu zląduje w naszej kuchni nowiutka lodówka f-my Bosch i na dodatek nie musimy wydawać na nią gotówki. Moja córcia dostaje ją jako rozliczenie za pracę – chałturkę na rzecz znajomego. Czyli jest to transakcja typu machniom – ja tobie walizkę dokumentacji, ty mnie lodóweczkę. Pewnie, że gdyby się tamta nie rozsypała, to by dziewczyna miała parę złotych dodatkowego zarobku a tak zostaje na łyso. Mnie ulży kiedy poupycham w nabytku to wszystko, co stoi nsa szafkach, na stole i na parapecie w kuchni. Zycie bywa jednak znośne. Teraz idę zrobić sobie wonną, mocną i gorącą kawę. Zajrzę za parę godzin.
O zgrozo : oczywiście miało być blogowisko, nie blokowisko.
MILI ZJAZDOWCY
W ramach czynu przedzjazdowego zobowiazuje sie samodzielnie:
a wykonac pełen hals / tam i z powrotem / za kazdego obecnego fizycznie jak rowniez duchowo delegata
b wytracic smak soli / z morza pol przy polwyspie Jütlandzkim / plynem o wysokiej zawartosci % owej / bez cofki w wewnetrzna kieszen /
Tak mi dopomoz Neptunie. Prost!
przekaz kulinarny nadejdzie po powrocie
No to na blogowisko! Też wróciłam, lecę z nóg a tu tyle zaległości. Strasznie sie Pyro cieszę, że masz lodówkę i uprzejmie donoszę, że właśnie sprzątam swoją zanim wypakuję to, co przyniosłam z rynku.
I marzy mi się lekkie jedzenie. Bardzo lekkie. Jak puch.
Marialko – cieszę się, że dobiłaś do portu, a już miałam dzisiaj dzwonić do Ciebie. Mnie się raczej marzy normalny obiad, bo przez tydzień żyłyśmy na wariackich papierach, a do sprzątania jest potrzebny wieczorem jakiś Herkules, abo spychacz gąsienicowy.
Arkadius – gdybyś Ty kiedykolwiek wypił 20% tego czym się chwalisz, to byś się dawno utopił! Ale niech Ci będzie – na zdrowie!
Drodzy zebrani.
Mnie od wczoraj po podjęciu zobowiązania przedzjazdowego prześladuje ta piosenka:
Wezmę sobie pajdę chleba
posmaruję grubo dżem
nic mi więcej nie potrzeba
… i tu za żadne skarby nie mogę sobie przypomnieć co tam dalej było.
Pomożecie?
Powroty, wyjazdy i lekkie papu (no takie dietetyczne). Wszystko sie nam dzisiaj na Blogowisku zmiesci. Nawet podtyta Echidna.
Wlasniezem wrocila z pracy, zaraz zabieram sie za obiad. Bynajmniej nie dietetyczny choc lekki. A potem nieco robotki komputerowej. Znowu!
Pyro, juz jutro bedziesz spokojna o swe zapasy. Lodoweczka przyjedzie. A te „troche” roboty? Ano – wypadki losowe. Trzy lata temu, przed samym wyjazdem do Europy przytrafila sie nam podobna przygoda. Sprzet wysiadl i basta. Dobrze, ze na niecaly tydzien przed odlotem – bo gdyby tak po…
Nie wiem jak to jutro bedzie z mojm czasem, totez juz teraz sle Wam zyczenia spedzenia milego czasu w Korniku. Dbajta o zdrowie i nie naduzywajta procentow – ale toasty za nas – bardzo prosze.
Gospodarza proponuje usadzic w przybranym kwieciem fotelu, obok Piekna Gospodarzowa Barbare, i niechaj drewniana lyzka nabierze z gara Pyrowego bigosu inaugurujac w ten sposob dawno planowane i oczekiwane spotkanie. A calosc Alicja nam ladnie obfotografuje i w ten sposob, choc nieco po fakcie, bedziemy wspoluczestnikami Kornikowskich harcy i swawoli.
Zyczac utrzymania ladnej pogody – Pyra zapewnia ze bedzie – smacznego jadla i wspanialej zabawy – serdecznie Was pozdrawiam
Echidna
Pół do drugiej i jakoś wszystkich wymiotło – jedni gotują (Echidna) inni jadą, Nemo czaruje na halach, Arcadius zaklina wiatr, a gdzież to Helena? POrzecież ciężko pracujemy wszyscy na jej dobrą formę, podpieramy ją ile sił naszych, nieprawdaż? Odezwij się dziewczyno, bo za pół godziny cZeka mnie kolejny etap pracowitości niecodziennej i do blogu ani zajrzę.
Pyro biedna, zapracowana, odetchnij troche, wrzuc luz i sie nie stresuj 🙂 Jak przyjada Lulki i Misie, siadz z nimi spokojnie, posluchaj opowiesci z podrozy i delektuj sie towarzystwem. Bigos bedzie smakowal o tyle lepiej, o ile goscie beda mieli mniej wyrzutow sumienia z powodu stresu, jaki wywolali swoim przybyciem. Gosci trzymaj krotko, zapedz do zmywania, a beda wniebowzieci, bo poczuja sie jak w domu 🙂 Wiem, ze masz swoje doswiadczenie i moich rad nie potrzebujesz, ale ja tylko tak z troski o Ciebie, cobys po tym Zjezdzie nam sie nie pochorowala na jaka grype postresowa czy inne paskudne dysfunkcje, ze zacytuje Andrzeja S. 😉 Prosze, powiedz Lulkowi, zeby sie nas przed poniedzialkiem wieczor nie spodziewal, bo Geolog ma kurs kartowania do niedzieli wlacznie. O wyjezdzie bez Geologa nie ma mowy 😉
Nemo, no cóż Ty piszesz? Przecież gości tak dostojnych a okielo połednia (tak mawiała Babka mojego Męża) bigosem przyjmować nie będę. Dostaną zupkę jakąś gorącą, rybkę z surówką i mimo zamówienia Lulka – nie dostaną naleśników, bo ja nie będę miała ani niejsca (drugie danie dla Kórnika) ani wolnej patelni. Jak już ten Lulek taki naleśnikowy miłośnik, to ja mu zafunduję naleśniki w Rogalinie (to ich specjalność tzn knajpki „Dwa pokoje z kuchnią) w karcie maja kilkadziesiąt rodzajów. Smażyc osobiście nie będę. I to zamieszanie w domu też nie z powiodu gości, ale dlatego, że się parę spraw zbiegło, jak gacie w praniu.
1. piszę chałturę, tzn nie sprzątam na bieżąco,
2.bałagan po – lodówkowy
3. jak raz przypadł mój termin korzystania z suszarni, więc zmiana pościeli, ręczników itp i pranko
4. trochę urzędniczych spraw też w tym terminie mi wypadło.
No i juz – stan klęski żywiołowej w pełnej krasie.
Goście i nasze spotkanie będzie miłą odmianą po tym wszystkim.
Jeszcze jedno , Nemo – jaki kurs kartowania ? tydzień? Ania miała kartografię pełne 4 semestry, a egzamin z tego przedmiotu regularnie służył za miotłę do wymiatania leniwych studentów. Mam dziwne wrażenie, że niezależnie od matematyki, statystyki, geografii regionalnej i innych tego typu przedmiotów kartografia (a raczej ćwiczenia z niej) były zmora pierwszych dwóch lat studiów.
Pyro, nie wiem dokladnie, ile tych kursow kartowania ma byc, ale geolodzy maja znacznie mniej kartografii, niz geografowie. Korzystaja z gotowych map geomorfologicznych i nanosza na nie sytuacje geologiczna, wiec pewnie nie 4 semestry. Dopytam sie, to powiem. A teraz wybywam, bo pogoda cudna, to powoze znajoma staruszke w wozku po naszej pieknej okolicy. Milego popoludnia 🙂
Ludzie!
Stukam do Was ze Zlatej Prahy – pogoda przepiekna, polatalismy wczraj po Pradze noca, a dzisiaj od rana. Okazalo sie, ze mlodziez nozki bola i w srodku dnia zazyczyli sobie przerwy na lekkie spanko. To ja, stara baba, moglabym tak caly dzien, a ich nogi bola!!! Skandal. Wczoraj zwiedzalismy jakies puby i chlalismy piwo, ale zebysmy sie nie wiem jak starali, nie dorownalismy autochtonom ani w polowie. Wczoraj od rana petalismy sie po Kotlinie Klodzkiej, a do Pragi zjechalismy wieczorem, potem te puby. Mieszkamy w hotelu, skad mozna do centrum dojsc w 15 minut.
Wrazenie ogolne (nigdy w Pradze nie bylam) – obok Brukseli jest to jedno z najpiekniejszych miast, jakie widzialam. A nawet powiedzialabym, piekniejsze. Jutro wracamy do mamy, a w sobote na Wroclaw zostawic mlodych – i Kornik. Slowo daje, z ta sukienka coraz gorzej, niby duzo biegam, ale knedliki… rozumicie 🙂
Siedze teraz w internet caffe rzut beretem od hotelu, smarkate spia, no tak sie napracowali, wedrowali 5 godzin po Starej Pradze, nie liczac 2 postojow u wodopojow. By sie wstydzili!
No i to by bylo na tyle – moze jakis zajzajer kupic czeski na zjazd, ma ktos sugestie? Jeszcze pewnie wpadne tu wieczorem, po nastepnym spacerze po Pradze, przeciez nie po to tu przyjechalam, zeby spac, i to w dzien !
Pozdrawiam wszystkich, komentarze przelecialam po lebkach, nie piszcie tyle, bo kiedy ja to przeczytam?!
Baw sie dobrze, Alicjo.
Uwazaj na torebke.
🙂 😉 😉
Jeszcze troche poplotkuje – towarzystwo spi, a ja zwiedzilam okoliczne sklepy i zagladnelam do restauracji trzech, zeby zobaczyc, co podaja i czy raczej lepiej isc na stare miasto. Umowilismy sie na 17-ta, ze powstawaja.
Poczytalam wpisy do tylu – rower przeszmuglowalismy, za to sie placi – takoz i samochod musial byc „full wypas”, zeby przewiozl rower plus 4 osoby + bagaze. Jakos tak sie pakujemy, ze jeszcze ze dwie walizki by sie zmiescily w tym oplu vectra wagon (ale mlodzi zaimponowali mi swoimi bagazami, o tem przy okazji).
Ha! Gdyby nie GPS, to chyba nie wyjechalibysmy z lotniska Tegel – zwazcie, ze po wielogodzinnej podrozy i nieprzespanej nocy, wiec swiezy kierowca by sie przydal. Maciek ustawil elektronike, Jerz za kierownica i ciagle sie pytal, czy to aby na pewno dobrze jedziemy (jedz tato, wierz w internet!). Ja sie zastanawialam, czy jak komputer mowi – skrec w prawo, a my skrecimy w lewo, czy nie da nam po tak zwanym ryju za nieposluszenstwo.
Najsampierw – i owszem, ja uzywam, droga Pyro, ale nieczesto, przyznam sie.
Stara Zaba ma calkiem fajne Zabie Blota i mieszka rzut kuflem od Tereski od grzybow, dlatego bylo mi po drodze. Bedzie fotoreportaz, bo konie piekne, a widzialam tylko z daleka. Koni jest 40, w tym araby.
Co do pogody – dotychczas tylko wtorek nas zawiodl, bo padalo od Pomorza po Sudety, ale jechalismy wtedy od Tereski i co nam tam zalezalo. Wroclaw okropny, droga Also – jak to jest, wszedzie drogi dobre, a przejechac przez Wroclaw to masakra, ponad 2 godziny. I to po niezbyt reprezentacyjnej trasie (5 do 4). No nic, nie ma co narzekac!
To lece, bo 14:45, ide ich wykopac z wyr. Pragi sie nie przesypia – na wycieczkach w ogole sie nie sypia!!!
Od dawna mówię, że aby przejechać przez Wrocław, trzeba się uzbroić w anielską wprost cierpliwość, a także zaopatrzyć w prowiant i napoje. Moje życie towarzyskie bardzo na tym cierpi. Mam wrażenie, że nikt nad tym nie panuje, każda dzielnica remontuje i zamyka ulice bez konsultacji z innymi.
KOSZMAR!!! Dawniej jechaliśmy do wnuczki 7 minut, teraz 20 – 30.
Pięknych doznań życzę. 🙂
Moi kochani !
Bez wiekszych klopotow wyladowalem w Warszawie. Jutro rano oczekuje, ze Mis 2 odbierze mnie o godzinie 7 rano w hoteluj Dom Chlopa na Placu Powstancow Warszawy. Mis 2 nie jedz sniadania w domu zjesz ze mna w hotelu.
Sadze. ze 5 godzin wystarczy nam zeby zameldowac sie u Pyry o godzinie 12. Pode droga bylo kilka zabawnych przygod.
Jestem na domowej wyzerce u przyjaciol.
Pozdrowienia
Pan Lulek
jest niezle, Lepsza warczac walizke morduje, ja dopalam, jeszcze, tylko kimne ze trzy godziny i w droge, do zaraz, hej
Wszyscy juz wyjechali ?? Wróciłem do rzeczywistości a tu puchy…..
Wszyscy jadą….. Popisze sam ze sobą.
-antek
Ps.Pozdrawiam serdecznie niewyjechanych!
Cieszem sie że jezdem tu znóf.
Tylko nie „znof”, tylko nie znof Antek, ja juz wolalabym, zebys zwyczajnie przeklal albo cos!!!
Nie moge uzywac polskiej czcionki, bo to Czechy i ichnia internet caffe, a w dodatku uzywaja Internet Explorer. Wrocilismy ze starego miasta, zaliczywszy pare winiarni. Pogoda nadal piekna i tak ma trzymac na Kornik, a nawet sie ocieplic w miare znacznie. A mowilam, ze przywioze cholere – spojrzalam na nasze kanadyjskie strony, tam dalej w okolicy 26-29C.
No wiec sobie w tej Pradze siedze na starym miescie, a tu jeszcze do Kornika mam dojechac w sobote , a po drodze smarkatych wyrzucic we Wroclawiu. Ni ma szans, zeby ten Wroclaw jakos wyminac, to skandal, ze takie miasto nie ma jakiejs obwodnicy. Pokazalo sie Jennifer od najgorszej strony, a jeszcze jakas okropna zawierucha byla, jak wjechalismy od Poznania.
Postaramy sie byc jak najwczesniej, okolo poludnia plus minus Pyro, ale nie wiem, czy sie nie spoznimy deko mimo dobrych zamiarow. Ale nic to – nie takie rzeczy czlowiek przechodzil i przeszedl. Jak patrze na dzisiejsza mlodziez (patrz- mlodzi!) niedobrze sie robi. Delikatne to jakies takie. Nieruchawe. Nogi ich bola!!! A czlowiek chodzil na rajdy, pamietacie to?!
Kafejke za pol godziny zamykaja, wiec sprawdze poczte, a potem zerkne jeszcze tutaj.
A nich se jado! Niech siedzo w tym kurniku i gdaczo! Nad bigosem!
„Jadłem to, ko-ko-ko,
lubię śmo, ko-ko-ko,
to mi w smak, kud-ku-dak,
tego brak, kwa-kwa,kwak!”
Od poniedziałku rąbię 15 m buczyny. Słucham se za dnia żurawi, a od zmroku jeleni. Ryczą jak szatany. Dzisiaj dopiero połowiczny księżyc nad jezioro wylazł i świeci. Na niebie pół i w wodzie pół czyli, że jest pełnia? Tak czy siak (kud-ku-dak) znów jak w zagadce B. Łazuki:
Co to jest?-Czerń nocy, granat jeziora. Nad jeziorem księżyc, a w wodzie jego odbicie. No, co to jest? Stary (ach ten Kurnik…) bigos…
Czemu? No, odbija się miesiąc!
Alicjo, tylko nie przesadzaj z tym zwiedzaniem,bo na zjezdzie nie doczekasz drugiego dania 😉
A propos mlodych,to swieta racja.Jak bylismy w Polsc,wozilismy tylek syna wszedzie.I gdy raz zaproponowalam dluzszy spacer-odpowiedzial,ze zostanie u babci,bo zmeczony taki!!!!!!!No kon by sie usmial!!!Cherlaki,ze hej.Chyba od tego siedzenia przed komputerami……………….
Trzymaj sie cieplo i na tych krajowych drogach ino uwazaj!!
Pozdrowienia dla calej rodziny i „zjazdowcow” 😆
Ana
@Andrzej Szyszkiewicz podaj na jaka to nute idzie
Wezmę sobie pajdę chleba
posmaruję grubo dżem
nic mi więcej nie potrzeba
…
bo pasuje wiele wersji
@Alicjo jest post
Macham do Alecki. 🙂
no dobra, teraz naprawde juz wyjezdzam
Widze, ze wszyscy szaleja, tylko ja i Echidna: powstanie, siusiu, jazda, praca, jazda, domeczek i gotowanko, am am, siusiu, spanko, powtanko itd, apiat.
Czekam z utesknieniem na sobotnie reportaze. Trzymajcie sie schludnie!
Wstałem , zaraz śniadanko i wyjazd do stolicy do Pana Lulka . Pozdrawiam wszystkich .
Lena – ja jeszcze w tzw miedzyczasie jako przerwa czyli rozrywka, papieroska sobie dmcham. Tak circa-about miedzy siusiu i jazda.
Pozdrawiam serdecznie, udyniona robota
Echidna
dmucham, dmucham, pykam i kolka puszczam
E.
Arkadius,
To idzie tak:
(tonacja Dur, takt 4/4 zapisane ćwierćnutami)
sol-mi-la-sol-fa-re-sol-fa-mi-do-fa-mi-re-sol-sol-(pauza)
Wez-mę-so-bie-paj-dę-chleba-pos-ma-ru-ję-gru-bo-dżem-(pauza)
Arkadius,
C Dur oczywiście gdyby się kto pytał…..
Echidna,
Krotka opowiastka.
Wbrew pozorom nie bylo to takie latwe by znalezc glupola ktory nie pali papierosow. Z czasem i takiego dorwalem. /kto szuka ten znajdzie…./
Teraz wystarczy powiedziec do siebie tylko jedno zdanie:
Przeciez ja nie jestem glupszy od niego.
Andrzeju,
Pasuje jak ulal:
…..oprocz blekitnego nieba
nic mi więcej nie potrzeba
…
czyzby się zachmurzylo?