Szybko, jak najszybciej
Domowe obiady bywają w wielu domach koniecznością i zarazem stanowią udrękę pań domu (panów też ale tylko tych gotujących). Pytanie: co ugotować – to jedno z najtrudniejszych pytań z codziennego repertuaru. W Większości domów jeszcze pytanie brzmi inaczej: co szybko ugotować. I takie pytanie jest już naprawdę niezwykle trudne. Postanowiliśmy pomóc udzielając odpowiedzi na nie.
Chcąc zyskać wdzięczność blogowych przyjaciół podrzucę parę przepisów na naprawdę szybkie dania, oraz rady, jak błyskawicznie przygotować pełnowartościowy posiłek dla zgłodniałych domowników.
Będzie truizmem powiedzieć, że to, jak szybko przygotowuje się posiłek zależy przede wszystkim od organizacji pracy, od tego, jak sprawnie gromadzi się produkty, jak układa sie kolejność czynności. Ale tak właśnie jest. Dlatego przy każdym przepisie prosze uważnie czytać kolejność działań: to ona jest z punktu widzenia organizacji pracy najwłaściwsza.
Są domy, gdzie nie sposób wyobrazić sobie obiad bez zupy, pożywnej, gorącej, stanowiącej doskonały wstęp do dalszych dań. Uważa sie jednak przygotowanie zup za najbardziej pracochłonne. Czy słusznie? Proszę sprawdzić.
Kilka dodatkowych rad dla amatorów gotowania zup:
1. Warto używać niskoprocentowej śmietanki,która nadaje aksamitny smak zupom nie szkodząc sylwetce.
2. Czasami,na przykłąd w zupie jarzynowej znakomicie zastąpi ją mleko.
3. Równie doskonałym dodatkiem do zup jest jogurt naturalny dodawany ostrożnie, powoli, aby się nie zwarzył.
4. Kiedy gotuje sie rosół, warto przyrządzić go tyle, aby w nastęopnych dwóch dniach posłużył jako baza do przyrządzania zup.
5. W dobrze zaopatrzonej kuchni powinna zawsze być w lodówce puszka zielonego groszku, sok pomidorowy, ogórkowy przecier, w zamrażalniku mrożonka warzywna.
6. Starannie wymyta zielenina wsadzona do foliowego woreczka może przetrwać w lodówce 3-4 dni. Na zimę warto przygotować mrożoną zieleninę w foliowych woreczkach. Znakomicie zastępuje świeżą.
Zupa pomidorowa czysta
1 litr soku pomidorowego(może być z kartonowego pudełka),2 ząbki czosnku,kilka gałązek pietruszki zielonej,do smaku vegeta.Jako dodatek:słone ciasteczka lub krakersy.
Pomidorowy sok przelać do garnka, dodać obrany czosnek przeciśnięty przez praskę lub pokrojony,,dodać listki pietruszki i vegetę do smaku. Słone ciasteczka lub krakersy zagrzać w gorącym piekarniku. Zagotowaną zupę podawać w filiżankach z gorącymi dodatkami. (czas przygotowania:około 15 minut)
Zupa cytrynowa
3 szklanki rosołu,1 mała cytryna,1 szklanka słodkiej śmietanki,sól,cukier.Jako dodatek makaron lub ryż.
Nastawić wodę na makaron lub ryż. Rosół postawić w garnku na ogniu i powoli grzać. Cytrynę starannie wyszorować, przeciąć na pół, odkroić 4 cienkie plastry. Do wrzącej wody wrzucic makaron(lub ryż). Kiedy rosół się zagotuje odstawić,dodać śmietankę i wcisnąć cytrynowego soku do smaku,dodać w miarę potrzeby sól i cukier.
Odcedzic makaron i ryż. Podawać zupę w talerzach do których włożono na spód makaron lub ryż a na wierzchu położyć krążek cytryny. (czas przygotowania ok.20 minut)
Zupa egzotyczna
4 szklanki rosołu,1 winne jabłko,siekana pietruszka.Jako dodatek:makaron.
Nastawić na ogniu rosół. Nastawić wodę na gotowanie makaronu. Jabłko obrać i zetrzeć na tarce(najlepiej na plastikowej)
Ugotowany makaron odcedzić. Do wrzącego rosołu dodać tarte jabłko,siekaną pieruszkę,wymieszać.Podawać we filiżankach. (czas przygotowania ok.20 minut)
Zupa z topionego serka
2 serki topione (tylżycki lub cheddar) wagi po 10 dag,4 szklanki wywaru lub wody z rosołową kostką,3 łyżki siekanej zielonej pietruszki,sól,pieprz.
Gotować wywar z dodatkiem serów. Mieszać doprowadzając w ten sposób do ich rozpuszczenia. Doprowadzić do wrzenia. Posypać zieloną pietruszką. (Czas przygotowania 15 minut)
Komentarze
Witam. To bardzo przydatne przepisy Też czasem ratuję się „błyskawiczną” zupą do moich ulubionych należy
1. Zupa – krem z zielonego groszku – puszkę groszku zmiksować z 2 szklankami bulionu, rosołu itp, zagrzać, zaprawić śmietanką, przygotować spora porcję malutkich grzanek. W talerze sypać gorące grzanki, zalać zupą. Tę samą zupę można podać w filiżankach i do tego krakersy albo diablotki (grzanki z kromek białego chleba zapieczone z serem) – czas przygotowania ok 12 – 15 minut
2. szybka zupa jarzynowa typu „meksykańska”
Na oliwie zasmażyc na złoto jedną cebulę w krążkach i 2 ząbki czosnku. Usunąć cebulę i czosnek z patelni. Na tej pachnącej oliwie zeszklić 2 czerwone papryki pokrajane w dużą kostkę. Wrzucić papryki do garnka, dodać puszkę czerwonej fasoli i puszkę kukurydzy (bez zalewy) wlać 3 szklanki bulionu , rosołu itp, wrzucić puszkę pomidorów pogniecionych widelcem, posolić, wrzucić kawałeczek ostrej papryki, tymianek. gotować razem ok 15 min. Na koniec można wrzucić parówki albo kiełbasę w plasterkach, jeżeli ma to byc pełny posiłek
Czas przygotowania całości – do pół godziny.
Wiem, że Marialka ma w zapasie cały zestaw szybkich zup bezmięsnych – niech się podzieli.
Zupy zupami, a ja gotuję sobie dzisiaj duży bukiet warzyw – papryki, kukurydza w kolbie, fasolka szparagowa, cukinia smażona z ziołami. Dziecka nie ma, matka może sobie dogadzać.
Dzień dobry!
Nie mogę nie napisać, że każdą kremową zupę w thermomixie przygotowuje się nie dłużej niż 15 minut. Wywary na zupę można mrozić, a serki topione nadają się do wielu zup. ja dodaję np do cebulowej (15 min), z zielonego ogórka (też 15 min), szczawiowej (jw), pomidorowej (jw), z ogórków kiszonych też można (gotuje się równie szybko, ale przecier ogórkowy podduszam w maśle). Właśnie pomyślałam, że ciekawe jak smakowałaby pieczarkowa z serkiem… Zdarzało mi się też serki topione robić w domu (w thermomixie, a jakże).
Polecam serki…
Jako gotujący zupy od czasów, kiedy to wilki wyły na gościńcach pragnę przekazać kilka uwag:
1. nie używam przecieru ogórkowego, tylko trzymam same ogórki kiszone w zalewie, a w razie potrzeby sobie je ucieram,
2. nie wkładam zieleniny do woreczków foliowych, tylko mam ściereczkę, lekko ją zmaczam (wilgotnieję???), zawijam to co potrzebuję i wkładam do lodówki. Co pewien czas patrzę, czy ściereczka nie jest sucha.
3. Na jesieni dużą ilość kopru kroję i wsadzam do zamrażarki.
4. Jeżeli się gotuje rosół z kapustą, należy zawsze pamiętać o odcedzeniu zupy.
5. jeżeli się chce mieć szybciej zupę, to warto ją ugotować np. na skrzydełkach z kurczaka, daje się je wtedy razem z jarzynami.
Dzień dobry!
Od rana oblepiający upał.W tej sytuacji na obiad będzie zsiadle mleko zmiksowane z jakąś „zieleniną” i kartofelki posypane koperkiem.(15min)
a.j
Torlin, az mi oczy zwilgocialy na mysl, jak Ty te sciereczke wilgotniejesz 🙂 Ja uzywam wilgotnej sciereczki tylko do przechowywania szparagow, a zielenine, umyta i odwirowana wkladam do woreczkow foliowych. Mniejszy stres z pamietaniem. Na zime zamrazam posiekana pietruszke i koperek (osobno) w malych pojemniczkach.
U mnie chlodno, ale wreszcie wyszlo sloneczko i jest nadzieja, ze troche poswieci, chocby nad dolina, bo gory nadal oblepione wilgotnymi pierzynkami. Moze sie Ukraincy troche wysusza. Przedwczoraj zrobilam wielki placek drozdzowy z jagodami i kruszonka, dzis musze znowu cos slodkiego. Na kolacje bedzie fondue.
Porazajacy naplyw korespondencji sklonil mnie do rozpisania nowego jednodniowego konkursu. Oto pytania
1. Z jakiego Ziobra zostala skonstruowana wiadoma osoba.
2. Kto byl wybrankiem tejze. Podac co najmniej imie
3. Co maja wspolnego francuski cyder z wyrobami znanej wytworni w miescie Warka.
Dla ulatwienia podaje, ze nie chodzi o piwo wareckie.
Tylko prawidlowe odpowiedzi nalezy nadsylac na kartkach pocztowych pod wlasciwy adres. Rozstrzygniecia konkursu dokona sad od ktorego werdyktu niema odwolania gdyz bedzie to Sad Ostateczny.
przy okazji podaje przepis na piwna polewke na dlugie zimowe wieczory. Dobre piwo wlac do nierdzewnego garnka. Wrzucic odrobine lasek wanilii i cynamonu oraz gozdzikow. Oslodzic miodem do smaku.
Trzy razy doprowadzic do stanu wrzenia, nie gotowac.
Nalewac do duzych ceramicznych kufli co najmnie jedno litrowych. Do goracego piwa wbijac do smaku co najmniej jedno zoltko. Dla uzupelnienia smaku dodac dobra setka miejscowego rumu 80 %. Pic ze smakiem nawet bez zakaski gdyz trunek jest dostatecznie kaloryczny. Podczas jazdy do domu unikac miejsc znanych z czestych kontroli ruchu drogowego. Sczegolne wskazane dla zakatarzonych i karmiacych matek po nakarmieniu niemowlat i ulozeniu ich do spania.
A wlasnie ze bede dzisiaj jablkowal
Pan Lulek
Proponuję ustanowienie kurateli nad Panem Lulkiem. Nie musi być sądowa, wystarczy społeczna. Kto tam ma najbliżej ? Pewnie Arkadius i Nemo. Nie możemy Kolegi zostawić bez doglądu tzw „czynnika” bo inaczej przerobi całość zbiorów owoców Dolnej Burgelandii na napoje wosokoprocentowe. Jego działalność jest tym groźniejsza, że sam nie używa, a produkuje ku zgubie ludzkości.
Stara właścicielka zieleniaka lata temu podała mi sposób na utrzymanie zieleniny (np. sałaty) w doskonałym stanie:
opłukać i mokre zawinąć w kilka warstw gazety, pozostawić w chłodnym miejscu.
Wyciąga się świeżą i chrupką zieleninę.
Na dojrzewanie pomidorów najlepsza ciemna szuflada.
Jak mi się coś przypomni, to zapodam.
Z braterskim pozdrowieniem. 🙂
nemo !
jakie fondue. Sery czy mieso. Biale pieczywo typu bagietki prosto z piekarnika. Do tego wiele roznorodnej salaty a na zakonczenie cos na trawienie i mocne male espresso. Bez mleka. Do picia jednak piwenko. mijscowa albo od sasiadow. Jak wiecej gosci mozna zrobic dwa fondue rownolegle.
Smacznego
Pan Lulek
P.S. Ogorkowa robie rowniez na soku z kiszonych ogorkow. Wtedy nie sole bo i tak jest soli az za wiele.
PL
Tss,
Prosze o przepis na zupe z zielonego ogórka . Bardzo lubie ogórki, a jadam je tylko pod postacią mizerii i dodatków do sałat no i czasami jak są młode prosto z pola z miodem.
Pozdrawiam
Panie Lulku, fondue bedzie serowe na 15 osob. Ser prosto z serowarni w Emmentalu. Do picia biale wino lub herbata, kirsch na trawienie. To tak klasycznie. Ale Ukraincy moga zachwiac ortodoksja i wyciagnac slodkie czerwone (!), bo lubia, a na trawienie wodke z papryka. Pozywiom, uwidim. Zdam sprawe w nocy, albo rano.
Pytania za trudne, nie probuje rozwiazywac 🙁
Pyro, niech Lulek pedzi, przeciez ma pijace auto 😉
Poza tym pozory myla, Ty masz do Lulka o 200 km blizej niz ja! I masz wiekszy autorytet. Ja moge dokonac wizji lokalnej, zdac sprawe i niech jakas wysoka komisja decyduje: kuratela czy nie? A moze konfiskata? 😉
Nie mam dzisiaj czasu i głowy do Lulka, bo kiszę pierwszą partię kapusty i po raz pierwszy zamiast marchewki i jabłek kiszę z papryka czerwoną. Robie mało , z 3 kg białej kapusty, bo to na próbę. Będzie smakowała jako baza surówek , to zrobię więcej. Będzie taka sobie, to zostanie w domowych doświadczeniach.
Istotnie- zupy lubię, zwłaszcza kremowe. I nawet leniwie robione są tak naprawdę czymś szybkim. Bazą są zwykle ziemniaki i por lub jakaś łagodna cebula- pokrojone w kostkę, zeszklone na maśle lub dobrym gatunkowo oleju rzepakowym ( na tym etapie świeżo zmielona gałka muszkatołowa plus pierwsza porcja pieprzu), dalej dorzucam „warzywo główne” np. brokuła, selery albo jeszcze coś innego, krótko podduszam i zalewam wywarem warzywnym ( wersja uproszczona woda z vegetą). Gotuję do miękkości, doprawiam, miksuję. Odrobina śmietanki słodkiej.
Zresztą to o czym piszę to absolutne podstawy obróbki termicznej i pewna baza pomysłu. I kawał historii kuchni, gdy się choćby wspomni potage a la du Barry czyli… krem z kalafiora na cześć słynnej niegdyś metresy Ludwika XV.
Osobiście uważam też za szybki barszcz z kiszonych buraków, pod tym tylko warunkiem, że będzie się pamiętało o zakiszeniu ( jakieś 5 dni wcześniej). Zwykle kisiłam je z kminkiem, czasem jednak zmieniam nutę na orientalną i dodaję kumin.
A dziś coś szybkiego dla D.- duszone cukinie z czosnkiem, papryką słodką i chili. ( Na osłodę pod moją nieobecność i w nagrodę za pracowitość- mój codzienny obiadowy medal dla niej)
Zupa jest jak trarwa ratunkowa, ale pomidorowa robie z udzialem rosolu jako podklad (tez mozna kupic w pudelku, bodajze Knorra). Reszta – jak Pan pisze.
mt7,
myslalem, ze pomidowy najlepiej dochodza na oknie, przy swietle.
Natomiast zielone avocado czy inne warzywa „w wieku dojzewania” rownie dobrze dojzewaja w papierowym worku, w obecnosci dojzalego banana. Banan produkuje sporo etylenu bodajze, ktory jako gaz jest jednym z naturalnych przespieszaczy dojzewania.
małe gałązki kopru, listki bazylii, listki lubczyku wkładam do szczelnych, plastikowych pojemników i zamrażam. Oczywiście każde do osobnego pojemnika, a upycham dosyć sporo. Na zimę – jak żywe.
Z tym owijaniem w wilgotną gazetę bym nie ryzykowała – farba drukarska ma sporo ołowiu i innego świństwa, spróbujcie powąchać taką swieżo z kiosku przyniesioną gazetę. Lepiej ręcznik papierowy, bez żadnych wzorków. Sałatę płuczę, odwirowywuję w tym ustrojstwie plastikowym, co to Pan Piotr na jednym z filmików demonstrował – i w tej wirówce przechowuję ją w lodówce. Jest to doskonały sposób, spokojnie tydzień się przechowa.
Pan Lulek obstalował pierzynę i rozrabia jak pijany zając. Dzisiaj jabłkuje, a co będzie jutro?!
Gruszkowanie było, pewnie śliwkowanie zaniedługo… Aż się boję myśleć, co to będzie, jak przyjdą czasy wykopków!
Truizm o jakim wspomnina Gospodarz jest niestety-stety podstawa pracy w kuchni. Jak zreszta kazdej innej dzialalnosci.
Zem kobita pracujaca i codziennie gotujaca obiady, co tylko mozna gotuje wieksza ilosc i zamrazam. Ach te nasze dobrodziejstwa techniczne, nasze babcie tego nie mialy.Hurrraaaaa techniko!
I tak mroze rosoly, wywary na zupy, bigos, pierogi itp. Zielenine wszelaka typu pietruszka i koperek lecz warzyw nie – po rozmrozeniu sa takie-nijakie, kapciowate.
Kilka miesiecy temu nabylam droga kupna wspaniala rzecz. Sa to roznej wielkosci pojemniki prozniowe. Brzmi szumnie lecz jest proste: pudelko z pokrywka w ktorej jest niewielki otwor z klapka. Klapka owa ma cos w rodzaju babelka. Dzialanie proste – umyte warzywa, zielenine, sery czy wedline wklada sie do rzeczonego, zamyka pokrywa, przymyka klapke i naciskajac pokrywke „wydusza” powietrze z pojemnika.
Przetrzymuje ww wspaniale. I tak na przyklad zielona salata – posluchajcie tylko – po 3 tygodniach jest nadal chrupka i swieza jak prosto z grzadki. Zrobie zdjecia i przesle przez Alicje – jak bedziecie cos podobnego widzieli – goraco polecam. Wspanialy kuchenny gadzet.
POzdrowiatka od zwierzatka
Echidna
A ja wam wszystkim współczuje ze świeżą sałatę i inne zielsko dobrowolnie starzejecie i dopiero po trzech tygodniach spożywacie. Gdzie wy wszyscy żyjecie? Na jakiej planecie brak świeżynek w ciągłej sprzedaży?
Ale nie o tym chciałem.
Zaczyna się powoli okres powrotów urlopowych a z nim związane są rożne opowieści.
Znajomy surfista zaprosił na kolacje by opowiedzieć swoich przeżyciach kulinarnych. Zjawiłem się u niego w domu o określonej porze. Przez otwierające drzwi bucha na mnie ciężkie powietrze dochodzące z kuchni. Otwiera Hanspeter, on od półwiecza rodowity berlińczyk, Le przyjechała z Sajgonu w latach 70 tych. Żyją razem, a Natasza lat 12 jest owocem tego związku.
To ona zaczęła mi opowiadać znaną wietnamska bajkę w której to zwierzęta liczą na to, ze podczas ich gotowania zostaną użyte stosowne przyprawy. I tak kogut pieje o cytrynie, świnka chrumsi o cebuli a pies szczeka o przyprawie z galgantu / działa antybakteryjnie, przeciwskurczowo oraz jako środek przeciwbólowy wyczytałem w necie /.
Wietnamczycy jędza psy, ale nie ma się co obawiać, ze przemycają ten smakołyk do jedzenia pod przykrywka innych potraw. Nie zalicza się toto do tanich potraw, ok. 2 Euro kosztuje pieskie żarcie. Za taka cenę po przeciwnej stronie ulicy mogą najeść się do syta dwie osoby. Rarytas ten serwowany jest w specjalnych restauracjach. Rozpoczęła rozmowę Le zapraszając do pierwszego dania.
Zupa niczego sobie. Smakiem lekko przypominała rosół wolowy ze spora zawartością cytryny.
Rozglądam się za potężnym czteronożnym domownikiem gdy Le powiada ze tzw. ładne psy, które trzyma się w domu nie będą zjadane, maja zbyt mało mięsa, powiada, ale ? jako przyjaciel człowieka? i tak pies nie jest postrzegany w Wietnamie. Pewnie dlatego jeśli jest umieszczony w menu, to nikogo to nie dziwi. Podobnie jest w Chinach czy południowej Korei. Do jedzenia nadają się psy z których da się uzyskać 15 do 20 kg mięsa.
Rozglądam się po pokoju za ich ogromnym bernardynem i pytam się Le jakie to są te psy? Ach, wietnamskie, dodaje z uśmiechem przyjaciółka surfisty.
Sięgnąłem po grillowane mięso posypuje świeżym zielskiem pokrojonym wg moich zaleceń ostrym nożem by nie puszczały aromatu + pokrojone ogórki + sos ze zgniłych krewetek do tego sezamowy chleb gdy do głosu doszedł dla odmiany Hanspeter.
Miał możliwość obejrzenia procesu technologicznego na własne oczy. Mówi ze widok ten wystarcza na cale życie i dodaje, ze gotowanie w piwnicznej kuchni nie należy do lekkich zajęć. Spocony kucharz przesuwa ogromne gary z jednego paleniska na drugie. Para z kotłów wraz ze smrodem spalanego węgla kamiennego wypełnia niskie pomieszczenie. Na suficie zawieszony jest wentylator. Oplatające go pajęczyny świadczą doskonale o jego stanie technicznym. Kucharz a zarazem szwagier surfisty kończy podziału świeżej dostawy. Mięso z tłuszczem na grilla, bez tłuszczu na smażone filety, kości na supę a krew do kiełbasy. Pięć do sześciu piesków dziennie spożywają goście w restauracji, tłumaczy mi ze tłumaczyła mu tak słowa kucharza inicjatorka wyprawy do Hanoi.
Hanspeter relacjonuje dalej: kucharz wrzuca porcje do kotła, miesza w nich ogromna chochlą. Mięta, cytrynowa trawa, kordian oraz liście morelowe to podstawowe przyprawy. Po dwóch godzinach wyciąga kości i kawałki mięsa z gara. Obok kuchni leżą trzy czaszki i inne nie do przetworzenia wnętrzności. Poprzez siostrę uśmiechnięty Hung zwraca się do szwagra: myślisz ze świnki apetyczniej wyglądają przy obróbce? Po czym zaczął napychać kiszki mięsną masą z orzeszkami ziemnymi i fasolą wiążąc je paskami z bambusa.
Rodzinna restauracja Hungów znajduje się nad kuchnia z której docierają nie tylko zapachy. Starzy bywalcy szczekaniem umilają sobie czas oczekiwania na potrawy. Psie mięso jest bogate w proteiny i stad nasza tężyzna, tak zwracają się miejscowi do Europejczyka co tłumaczyła Le.
Psie mięso w Wietnamie nie jest bezsporne. W południowej części kraju nadal spostrzegane jest jako jadło dla biednych. Na północy tez są ograniczenia. Pierwsze pięć dni miesiąca psina jest tematem tabu. W tym czasie wielu Wietnamczyków idzie do świątyni i kto przedtem jadał psinę tego modlitwa nie zostaje wysłuchana. W wietnamskim kalendarzu miesiące są księżycowe, objaśnia Le, która w Berlinie mieszka od trzydziestu lat, ale ja i tak tych miesięcy kumam. Pewne reguły, pomimo ze nie pochodzą bezpośrednio od Buddy, nie wiadomo dlaczego zakorzeniły się na stale w wielu kierunkach wiary. Pomieszane z ludowymi wierzeniami szybko stają się powszechnymi zwyczajami.
Dla brata Le oznacza to ze pięć dni w miesiącu ma wolne. W pozostałe pracuje niemal non stop. Rano dokonuje rozbioru i w zależności od ilości gości kończy po północy.
Po północy było również gdy opuściłem ich mieszkanie. A ujrzawszy na niebie ogromny księżyc zacząłem nagle do niego wyć.
Upłynęło już tydzień od wspanialej kolacji a ja na spacerze jak do tych czas nie spotkałem ich jeszcze z psem. Ja natomiast od tamtego czasu po posiłkach zamiast bekać zacząłem szczekać.
Oj chyba należy zacząć ramadan.
Mam do Was straszną prośbę. Kochani – pomóżcie!
Dostałem w prezencie 15 jajeczek przepiórczych. Co ja mam z tym zrobić?
Ugotować na twardo i zjeść. Smaczne! Można też zrobić je w galarecie. Lub w panierce usmażyć na złoto. Chyba niedawno podawałem taki przepis na blogu. A jeśli nie, to jest w mojej witrynie.
http://www.wachtelei.ch/wachtelei.php
Torlinie, najpierw sprawdz, czy sa swieze. Jezeli maja ponad 3 tygodnie – plywaja w zimnej wodzie. Nie sa zepsute, ale wyschniete i nie nadaja sie do gotowania na twardo. Ogolnie biorac mozna je smazyc, gotowac, jak kurze jaja i uzywac do dekoracji. Obejrzyj sobie obrazki na dole tej strony.
Gotowanie – wlozyc do zimnej wody, zagotowac. Po 4 minutach od zawrzenia sa twarde. Ciezko sie obieraja, wiec najpierw poturlac po stole, az skorupka popeka, potem obierac od tepego konca (komora powietrzna).
Do smazenia sadzonych rozcinac jajko ostrym nozem.
Mozna robic perduty, ale to wyzsza szkola jazdy. Wrzaca wode nalezy mieszac do wytworzenia wiru i w ten wir ostroznie wpuszczac zawartosc rozcietego nozem jajeczka. Smacznego!
Torlin – po pierwsze – dokupic małą puszkę czarnego kawioru, po drugie, ugotować jajka na twardo (max 5 minut , schłodzić, jajka przekroić na połówki, położyć na sałacie , na każdej połówce położyć odrobinę kawioru, ubrać małymi cząstkami cytryny, oblać tężejącą galaretą. Śliczna i bardzo smaczna przekąska
Dobrze chyba, że niue spotkam się z Arkadiusem. Chyba bym go uszkodziła. Jego reportaże przyprawiają mnie o niestrawność
Ja też tak robię – bo gotować codziennie to się nie chce czasami, ale jeść, i owszem- że na przykład jak robię leczo czy jakiś sos do spagetti, to pięciolitrowy gar, a co się będę obcyndalać – i zamrażam w stosownych pojemnikach. A jak się rozpędzę, to i zupy, z tym że pan J. potrafi ze trzy talerze za jednym posiedzeniem wrąbać, więc najczęściej dochodzę do wniosku, że nie ma co zamrażać, tylko na jutro, gar do lodówki. Bigos jest znakomity do zamrażania, o właśnie!
A propos mrożonych warzyw, to sprawdzają mi sie tylko te „kupne”, i nie rozmrażam ich, tylko od razu do gara czy co tam zamierzam robić. Zamrażane warzywo czy owoc musi być zamrażane szybko, a moja zamrażarka jest standardowa, pędem nie mrozi.
Tu mi się przypomniało wczorajsze wyznanie Echnidy, jak to się bobu obżarła… otóż ja kupuję w polskim sklepie (jak nie zapomną zamówić!) zielony bób mrożony z Hortexu ( reklamuję, a co mi kto zrobi!), wrzucam na wrzątek zamrożony bób, ok 7 minut gotowania – i można jeść. Uwielbiam! I wyczytałam gdzieś, że taki zielony to ze skórką, bo w skórce jest enzym, który wspomaga trawienie bobu. Niektórzy polecają masełka i takie tam, ja lubię z wody, lekko osolonej.
Zamiast węgla itp. dobrze jest po takiej uczcie zjeść z pół łyżeczki zmielonego kminku.
Jaja przepiórcze gotować przez 3-4 min., schłodzić. Cebulę pokroić w kostkę, sparzyć. Majonez, śmietanę, cytrynę i przyprawy wymieszać na jednolitą masę. Dodać cebulę i kawior, lekko wymieszać. Jaja przepiórcze obrać i przekroić na połówki. Sos wlać do pucharków, połóżyć połówki jaj przepiórczych na wierzch sosu i podać na stół.
albo:
Aby przygotować dukkah, należy uprażyć na suchej patelni migdały (lub orzechy), sezam, kolendrę i kminek, ciągle mieszając. Wystudzić. Przełożyć do malaksera. Dodać sól, pieprz. Krótko zemleć, aby otrzymać gruboziarnistą konsystencję.
Trzymana w szczelnie zamkniętym pojemniku dukkah będzie dobra przez dwa miesiące.Jajka gotować we wrzącej wodzie 2 minuty. Wystudzić,obrać z większości skorupki, pozostawiając tylko mały kawałek jako podstawę. Układać obrane jajka w misie z solą.
albo:
Jaja gotujemy na twardo. Z sałat wybieramy tylko ładne, chrupiące jasnozielone liście. Większe i twarde liście rzodkiewek odrzucamy, mniejsze drobno siekamy. Dymkę i rzodkiewki kroimy w cienkie plasterki. Koperek (kilka gałązek odkładamy na bok), szczypiorek i szczypior od dymki drobno kroimy. Wszystko to dokładamy do sałaty. Jajka obieramy ze skorupek. Kroimy na pół. 4 jajka dokładamy do sałaty. Przyrządzamy sos winegret. Oliwę ucieramy z sokiem z cytryny i szczyptą cukru, solimy i pieprzymy. Sałatę mieszamy z sosem tuż przed podaniem na stół (inaczej zwiotczeje od cytryny), przybieramy połówkami jajek, które posypujemy drobno posiekanym koperkiem.
Tak sie ciesze na mysl o tym co czeka Kornik juz niebawem. I zazdroszcze, i podziwiam. Pan Lulek – kwitesencja szampanskiej zupki podlanej wszystkim co pogodnie fermentuje i raduje blizniego. Zupa warecka marki Papirus z kapuscianymi lisciami zdobnymi w naglowki prasowe, jak to dobry Stworca gonil piesa po ziobro Adamowe, nie dogonil, z ogonem w garsci sie zostal i Ewa przy nadziei, ze to dopiero poczatek, a czeka ja wiecznosc z wybrankiem, ktory nawilzac szmatke bedzie regularnie co dwie godziny, kiedy przyjdzie pora i tak sobie starosc oslodzi miast porannego dyzuru z rolka, za slawojka, aby czolobitnosc przed Panstwem Adamczestwem poranna przysluga podkreslic, i przed sauna, do ktorej swieta zapalke z Misiem zabiora, Misiem – z wlasnym lozkiem pod pacha. Zupa Warecka, logo Warka, wino marki Wino, ekspresowo warzona, bo zamiast slawojek budowano „nowy dom”, „na obraz i podobienstwo swoje”, juz wtedy, przewidujac kilkadziesiat lat naprzod aromacik polityczny i rozwage iscie witosowska „kelner, zabierzcie mi ten talerz spod reki, bo wam wreszcie w niego napluje”. Tak to sprawdzila sie madrosc ludowa, raczej narodowa, po tylu latach… I w tym genialnosc Pana Lulka – zbiera co by nie bylo i ekspresowo do Woka, na szampanska zupke dla polskiej gawiedzi od Kanady po Australie, niech maja. Chinska metoda, z francuskim przymruzeniem oka, jak dobremu czeskiemu wojakowi przystalo – w austrowegierskim stylu. Nie przypuszczal pewno Pan Piotr przed rokiem, ze taki internacjonalistyczny zamet wywola. I Wydawnictwo sie interesuje, i doktor okretowy firmuje, i Helwecka Encyklopedia nadzoru udziela, nie zdziwie sie jesli Pyra z Panem Piotrem po Nobla do Pana Szyszkiewicza pojada. Co to sie narobilo…
Strasznie Wam dziękuję
Nemo, wez prosze to czego mi los odmowil. Twoje ukrainskie grotolazy pieknie spiewaja. Tu nie ma zadnych watpliwosci. Wyciagnij ich na „Ridna maty moia, ty nochei ne dospala..”, „Zapriagaite chlopci koni” i „Rewet da stonet Dnipr szirokii”. Wieczorkiem, przy fondue i ich slodkim winie – nie odmowia. Przysiegam, nic innego lepiej nie robia. Przekonaj sie.
Okoniu, przyznaj sie, ze zazdroscisz i tez bys chetnie Gospodarza i Pyre pod kolana podjal i w ramie ucalowal 😉 a Cala Reszte wysciskal, pierzyne pomacal i naleweczka sie tracil 🙂
Okoniu – mam orginalne nagrania Chóru i Orkiestry Aleksandrowa. Ja to kocham. I Dniepr szeroki i matkę, co nie dospała i te konie do zaprzęgania. Jak nie masz, to ci nagramy i wyślemyzz (wersja rosyjsko języczna)
Okon, ale narozrabiales.
Z Misiem w lozku do sauny Pana Adamczewskiego. Nobel murowany. Z dynamitem oczywiscie. Nie jablkowalem, tylko znowu gruszkowalem. Z powodu jednej pani. Sasiad Waltera, mojego przyjaciela przyszedl dopingowac zbiory. Mine mial okropna, jakby wczoraj zjadl zbyt duzo albo wypil za malo. Bedziecie zbierac zapytal. Bedziemy odpowiedzielismy szykujac sie do roboty. W tym roku, zeby mnie zabilo, mowi. Ani jablka, ani gruszki, ani sliwki jak dojrzeja, nie zbiore.
Czemu to pytamy czlowieka. Chory, czy co. Zona mnie opuscila, razem z dzieciakami. Zbaranielismy. Takie przykladne malzenstwo nawet regularnie chodzili do kosciola, na tace dawali i dwa razy do roku przystepowali. Dokad cie opuscila pyta Walter. Na Szeszele, dwoje, czyli calosc dzieciakow zabrala. Teraz pisze SMS-y zeby wplacac jej na konto a ona sama wszystko inne metoda telebankingu zalatwi. Rok szkolny zaczyna sie to i pewnie wroci mowie. Ozywil sie. Chyba masz racje odpowiada. Napewno wroci. Bilety powrotne ma to i dalej nie bede wplacal. Murowane wroci. Tyle, ze w domu zostaly puste beczki bo nie bylo komu zbierac pod jej nieobecnosc. Przepadly morele, czeresnie.
Walter wystartowal. Jak z procy. Beczki biora do uzytku na co najmniej dwa lata. Ja sobie dalej zbieralem, tym razem jeszcze nie jablka tylko w dalszym ciagu gruszki a on przyjechal z przyczepa pelna plastikowych beczek. Sztuk dziesiec. Mam nadzieje, starczy na wszystkie gruchy, jeszcze na jablka zostanie. W ten oto sposob sasiadka uratowala nasze zbiory. Nic sie nie zmarnuje. Na Szeszelach wzrosna wplywy z turystyki a u nas dochod narodowy brutto.
Jutro jade na Wegry pracowac na czarno, jako fuszer. Dla nich miejscowa sila robocza powoli staje sie zbyt droga i trudno dostepna. Wiekszosc wyjezdza za chlebem z maslem i szynka do innych krajow. Jak mi mowia znajomi rodacy tak jak z Polski do Irlandii albo gdzies indziej.
Globalizacja i tyle
Pan Lulek
Witam
Ja nie bardzo mogę zgodzić się z tezą Gospodarza, że są takie sytuacje gdy trzeba szybko, jak najszybciej. Czuję w tym jakiś przymus i mając już swoje lata nie mogę się z nim pogodzić. Owszem, może być szybko, jak najszybciej ale tylko jako element zabawy, gry kuchennej i przyjętej konwencji- podobnie jak czyni się dla urozmaicenia w miłości. Bo czyż człowiek lubiący kuchnię zostawiać będzie swą lodówkę samotną i pustą? Czy nie pomyśli wieczorem by coś na jutro nie zrobić? Czy nie ogarnie go niepokój gdy nocą, przed snem ujrzy jej opustoszałe, zimne wnętrze? Przecież lodówka pozbawiona garnuszka z resztką zupy(żurku, barszczu czerwonego,rosołu itp), słoika ze śledziami, jajek, kilku wczorajszych kotletów, zwiędłych pomidorów i natki w ściereczce jest jak tragiczna i opuszczona kochanka. Tak nie godzi się z miłością(do kuchni)postępować. Tak się miłość zabija! Czy nie lepiej z wieczora lub nocą przy garnkach się pokręcić i na następny dzień przygotować posiłek z odpowiednim dla ewentualnych gości zapasem? A potem, po tym preludium miłosnym, zasnąć spokojnie w oczekiwaniu na ciąg dalszy, słuchając jak zaspokojona lodówka cicho w kuchni mruczy? O lodówkę trzeba dbać a ona odwzajemni nam nasze uczucie z nawiązką. Trzeba o niej myśleć – to nie przygoda chwilowa i wakacyjny romans. Lodówka to związek na całe życie i „szybciej, byle szybciej” często mu szkodzi.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Arkadius, konsumpcja psów to nie tylko specyfika wietnamska. W mojej okolicy są przysiółki leśne zamieszkane przez dawnych pracowników lasów państwowych- od lat bez roboty. Wykształciły się tam specyficzne kultury pierwotne oparte o zbieractwo runa leśnego oraz złomu. Wieść gminna niesie, że oni – podobnie jak potomkowie Vietcongu – wyłapują psy i w okresie głodu zimowego je zjadają. Coś w tym musi być, bo niegdyś jeden z przedstawicieli tej kultury proponował mi za symboliczną cenę słoik psiego smalcu na obolałe kości. Również moje psy, na widok tych ludzi kulą się ze strachu i piszczą. No a psy przecież wiedzą co robią.
Pozdrawiam raz jeszcze
Moi drodzy. Dwa gigantyczne zadania sa do przezycia. Mistrzostwa 2012, co napewno da sie przezyc i to wazniejsze, Wielki Zjazd Blogu Pana Adamczewskiego. Z obydwu tych okazji do zbioru tytulow ukrainskich piosenek pozwalam sobie dorzucic krociutki tekst.
” Kazala mene maty z hlapciami pohulaty, pohulaj sobie doniu, ja tebe ne boroniu”. Czy ten tekst spiewa tez chor Aleksandrowa czy tylko moj ojciec spiewal te piosenke w przyplywie dobrego humoru.
Pan Lulek
Co robi fuszer panie Lulku?
Po wczorajszych pyzach ze slonina jestem dzis chora na zoladek.
jestem w domu i ugotowalam sobie lekki bulion z cytrynka…
Vivat zupy!
a.
Witam! Moja błyskawiczna zupa. Pokrojony kawałek kurczaka pieczonego, wrzucam na wywar (kostki) do tego curry, kurkuma, imbir, pieprz, zaciągam śmietaną i już. Zdąży się ugotować, gdy goście już na progu. Smacznego!
Wojtek z Przytoka,
niestety, zycie to nie JEST bajka (pisze poprawnie, zeby nie byc posądzonym o urąganie czemukolwiek, zwlaszcza ze przejechalem sie na temacie kuchnia-sypialnia), a wiec zycie to nie jest bajka i dochodzi czasem do kulinarnych sytuacji, ze trzeba szybko, jak najszybciej, bo cos nas goni. Zdecydowalnie wolalbym wolniej, jak najwolniej, ale co zrobic. Nie kazdy ma byc moze przywilej zyc Twoim rytmem, choc bezwglednie podpisuje sie obiema parami konczyn pod Twoja filozofia zyciowa.
I na takie sytuacje, kiedy trzeba szybko sa szybkie przepisy, ktore i tak stanowia wyjscie o wiele bardziej elegancki i zdrowe niz wypad do fast-fudu i wepchniecie w siebie byle czego.
Natomiast post-script powalil mnie na kolana…
Pozostaje tylko wyc z rozpaczy.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Aniu Z – fuszer, to facet od pokątnej roboty („Robi fuszery”) tzn, że pracuje na czarno, nieoficjalnie, a nie, że fuszeruje robotę. Skąd u Lulka – Warszawiaka nasz zachodnio – polski żargon?
Do Naszych Panów – szybko, szybciutko to wcale nie znaczy byle jak i bez troskliwości. Przecież jajecznicę, omlet, filet z ryby też się robi piorunem (ok 5 min) a może być poematem kuchennym. Z miłością zresztą jest podobnie, może nie? Nie ważne jak szybko, ważne jak dobrze.
A teraz idę ugnieść zasolona kapustę w słoikach. Wrócę wieczorem.
A ja lubię różnorodne oblicza kuchni- dania szybkie i pieczołowicie przygotowywane długo. Ale, co ważne- nie uważam, żeby szybkie dania były dowodem pośpiechu, braku skupienia i pędu.
A propos zjadania psów- oglądałam ” Ekspres reporterów” poświęcony temu. Ludzie przerabiają psiaki na smalec „bo leczy”. Z wszystkiego, wszystkich i zawsze. Aż dziw, że nie są nieśmiertelni. A wściekli gdy sprawa wyszła na jaw!
Oooooo…. Wojciechu, to w idealnym świecie, powoli i miłośnie!
Ale bywaja sytuacje – wpadamy do domu z dalekiej podróży, do fast-foodów nie wpadaliśmy, zamrożona zupa czy inne danie – w sam raz! I z mikrofalówką – w parę minut, zanim się otrząśniemy z kurzu i umyjemy ręce do posiłku.
Wpadaja niespodziewani goście, też po drodze powiedzmy – podajemy im krakersy, serki, oliwki i co tam, a w międzyczasie szybko wyciagamy coś z zamrażarki, i na goraco, lub jak Gospodarz radzi, szybką, a treściwą zupę w 20 minut, to też można zrobić z pomocą wcześniej zamrożonego nadmiaru juz zrobionego mięsa i innych dodatków. To nie ma być rutyna, to ma być w razie draki!
A z Panem Lulkiem to już zupełnie się pogubiłam. Miał jabłkować, a znowu gruszkuje, a jutro na Węgry pracować na czarno! Panie Lulku, czy Pan nie myli się w zeznaniach?! Energia Pana rozpiera, czy co?! A może to chodzi o śliwki-węgierki, co mocno podejrzewam po gruszkowaniu i jabłkowaniu jako naturalną konsekwencję zdarzeń?
Mowisz Pyro, ze z miloscia to jak z jajecznica, wybucha w 5 minut. Wybuchnac to ona moze, tylko jak dlugo trwa. Pozyjemy, zobaczymy. Definicja fuszerki jak najbardziej prawidlowa. Zadna to zachodnio-polska, tylko nasza. Szacuje sie, ze kilkanasci procent produktu narodowego brutto tworzone jest w tym systemie. Granica fuszerki i nie fuszerki jest niedostrzegalna. Gdyby chciano zlikwidowac albo zakuc w przepisy wszystkich fuszerujacych, to prawdopodobnie bylby to koniec cywilizowanego swiata. W najglebszym okresie gospodarki planowej pewne uslugi mozna bylo uzyskac tylko na tej drodze, ze wspomne o hydraulikach. Teraz fuszeruja informatycy jako najbardziej ekskluzywna grupa zawodowa. Albo tak jak ja. Bede doprowadzal do porzadku zielen na dobrach przedstawicielstwa znanej firmy samochodowej. nazwy jak zwykle nie podaje, wspomne tylko, ze moj samochodzik, model Nazareti egzemplarz numer 2 pochodzi z jednej z fabryk tej firmy. Przebudowa miala oczywiscie miejsce w niebianskich warsztatach.
Doswiadczony fuszer
Pan Lulek
Witam. Panie Lulku dzięki stokrotne za piwną polewkę.Mój mąż i jego przyjaciele to wielcy piwosze. Ponieważ na sylwestra co roku odiwedzam schronisko na Hali Ornak w Dolinie Kościeliskiej, gdzie towarzystwo pije piwo strumieniami, na pewno sporządzę to cudo (tym bardziej, że mam dostęp do dobrego rumu). Co do rumu – czy to może być austriacki Stroh? Mam nadzieję, że tak. A może to ma być czarny rum jamajski np. Cpt Morgan? Pozdrowienia Rybka.
W moich stronach dolnośląskich fuszerka to była lekutko schrzaniona robota, mało profesjonalna („fuszerkę odwalił”). Natomiast „fucha” to było coś ekstra do kieszeni poza regularną pracą zawodową.
To już lepiej bądz fachmanem, który miewa fuchy, Panie Lulku! I ustatkuj się trochę, bo mnie głowa zaczyna boleć od Twojej nadaktywności!
Fuszer to potrawa z ziemniaków i….,no właśnie, z czego?Moja Pani mówi,że
w dzieciństwie to jadła ale szczegółów nie pamięta.
Znalazłem taki opis,który niczego nie wyjaśnia,może ktoś podpowie?
„Jest to potrawa na bazie ziemniaków. Wuj mój, człowiek z soli i roli południowych KRESÓW, u którego jako pachole często przebywałem, niekiedy do mnie mawiał w czas, gdy dom przepełniony był zapachami szykowanego objadu – ” a my sobie Janeczku zrobimy fuszer”. W akompanjamencie Ciotczynych protestów rekwirował część dochodzących ziemniaków, coś do nich w nagrzanym oddzielnym garnku wsypywał, mieszał, dodawał i długo traktował drewnianym tłuczkiem „buzdyganem”. Wierzch potrawy przypominał taflę wody zefirkiem dotkniętą”.
a.j
Co do szybkich dań – z reguły mam bardzo mało czasu na przygotowanie posiłku. Niestety mój mąż nie jada zup (chyba że to rosół), a przygotowanie drugiego dania trochę czasu zajmuje. Co robię? Latem przygotowuję sos pomidorowy (przecier pomidorowy+sos, pieprz i zioła prowansalskie) i zaprawiam. Zimą gotuję makaron,otwieram słoik, dodaję np. czosnek, troszkę boczku wędzonego (lub podsmażam trochę kiełbasy). Makaron zalewam sosem, dodaję trochę startego sera i gotowe. (20-30 minut). Latem zaprawiam równiez inny komponent przyszłych obiadów – robię przecier pomidorowy, podsmażam cebulkę i paprykę. Łączę to razem dodając zioła (różne rodzaje – w zależności co będę chciała z tego robić). Zaprawiam w słoiki. Zimą wyjmuję, dodaję albo podsmażonego kurczaka z czosnkiem i ryż, albo podsmażoną kiełbasę i makaron. (też 20-30 minut). Inny szybki obiad – wstawiam makaron penne. Pieczarki obieram, kroję na plastry, wrzucam na gorące masło oraz sól i pieprz – podsmażam. Po chwili dodaję śmietanę (uwaga – najlepiej kremówkę). Makaron zalewam sosem, posypuję serem i siekaną pietruszką. Smacznego. Wiem, że to bardzo proste dania ale szybkie.
3 kg ziemniaków
300 g mąki
olej
sól
śmietana 12% (ilość w zależności od apetytu)
sposób przygotowania
Wprawdzie nigdy nie „fuszerowałem” ale brzmi to smacznie. Spróbuję. Mam nadzieję, że Andrzej.Jerzy będzie zadowolony.
Ziemniaki obieramy i gotujemy w osolonej wodzie (1 łyżka soli na podaną porję ziemniaków). Po ugotowaniu odlewamy 1/2 wody w której gotowały się ziemniaki. Dodajemy mąkę i tłuczemy ziemniaki na gładką masę. Po ostygnięciu formujemy zgrabne „kotleciki” (kształt dowolny, grubość ok. 1,5 cm) i smażymy na rozgrzanym oleju – tak by miały jasnobrązową chrupiącą skórkę. natychmiast podajemy ze śmietaną.
Powrót do góry
Latyrus, proszę bardzo.
300 g ogórka (długi) zmiksować ze skórką, dodać:
1,5 litra rosołu,
100 g serka topionego,
2 łyżki mąki ziemniaczanej,
trochę pieprzu,
1 łyżkę świeżego koperku, albo łyżeczkę suszonego,
200 ml śmietany (dla mnie każda ładna, tak kwaśna jak słodka).
Wszystko, tylko ugotować. W thermomixie temp. 100′ czas 12 min, obr 4 (samo się miesza). Jak ugotuje – zawoła.
Bez thermomixa? Może ogórek pokroić, zmiksować dodać resztę skł. bez śmietany i mąki ziemniacznej. Ugotować i na koniec dodać śmietanę z mąką.
Dobrze smakuje i pięknie pachnie. Smacznego.
O cholera!
To znaczy, że ja fuszerowałam parę razy w swoim życiu! Tylko coś mi się zdaje, że jeszcze w bułce tartej obtaczałam lekutko.
Chłopaki no co wy z tą sauną i moim łóżkiem. Do sauny toto się nie zmieści bo duże dwa na dwa metry , rzeźbione , poniemieckie z początku XX wieku i deska po środku, żeby było przyzwoicie i po bożemu. Musiały być dwie pierzyny osobno dla każdego z małżonków bo deska po środku. Jak mieli dwoje dzieci to każde z rodziców mogło spać z ulubionym.
Po kilku latach spania w samotności jak kretyn w wielkim łożu z deską po środku wywaliłem toto do pokoju gościnnego na górze i teraz stoi samotnie oczekując zmiłowania.
tss,
bez thermomixa, bo ja sie nie znam na takich rzeczach, ale mam pytanie: po raz pierwszy w życiy słyszę o serkach topionych, dodawanych do zupy.
Jak to dodać i kiedy (bez thermomixa) i co to daje?
Mąka ziemniaczana?! To chyba się taka bryja robi kisielowata…
Ale pytam głównie względem serka, bo zupy lubię, i to takie, w których łyżka staje, niezmiksowanych bynajmniej, ale żeby widać było, że pomidor to pomidor i tak dalej.
http://alicja.homelinux.com/news/Food/Fish_stew/hpim2049.jpg
To jest mój pomysł na zupę, tym razem rybną 🙂
No Alicjo! O serkach topionych w zupie nie słyszałaś? Jest taki wynalazek jak ” zupa neapolitańska” ( zwłaszcza w róznych gar- kuchniach serwowana), jest to rodzaj ubogiej jarzynówki ( tj. małowarzywnej) z makaronem zaciągniętej serkami topionymi. Takie to wynalazki! Bardzo mnie to zdumiało gdy pierwszy raz to ujrzałam. Daltego m.in. w czasach studenckich w stołówkach nie jadałam. Także z powodu neapolitańskiej.
Oto neapolitanka:
(1 porcja) 1 ? szklanki rosołu (może być z kostki), łyżka startego parmezanu, żółtko, 3 łyżki śmietanki 12 %, łyżeczka siekanej zielonej pietruszki
1. Zagotuj rosół. 2. Wymieszaj żółtko ze śmietanką i parmezanem, dodaj do rosołu i jeszcze raz silnie zagrzej, nie dopuszczając już do wrzenia. 3. Zupę w talerzu lub filiżance posyp zieloną pietruszką.
Alicjo – mogą być serki topione (ładunek tłuszczu, białka, trochę zagęstników) – dodaje się do ciepłej już zupy pokrojony na kawałki i miesza sie do rozpuszczenia. Jest integralną częścią zupy. Ja wolę stawiać na stole miseczkę utartego, twardego sera żółtego (zawsze jakis mi obeschnie w lodówce) do zup zabielanych – kalafiorowej, szparagowej, porowej. Zupę gotuję na wodzie ew. z małą porcja „warzywka”, „wegety” itp, zasypuję garścią manny do rozklejenia (ok 15 min), podprawiam śmietaną jaką tam mam, ale po wyłączeniu palnika, kiedy zupa przestaje wrzeć, wrzucam sporą łychę świeżego masła. No i ser każdy sobie sypie sam, ile tam lubi.
Zupa z serem zoltym lub kazdym innym, ktory roztapia sie w talezu jest wysmienita. Dla przykladu, banalna pomidorowa z dodatkiem rozplywajacego sie camamberta – super, zwlaszcza kiedy ser jest juz na „wylocie” (wtedy dobrze jest go okroic skorki).
Alicjo, kiedys w Polsce byl topiony serek z kminkiem. Moja znajoma robila zupe kartoflana, a na koniec gotowania dodawala taki jeden serek i zielenine.
Ta zupa byla szybka, ale generalnie to topiony serek w zupie na kolana nie powala i jesli nie jestes do tego smaku przywiazana to mozesz to doswiadczenie smialo odpuscic.
Lepiej zjesc neapolitanski rosolek z zoltkiem i parmezanem…
Mysle tez, ze fuszer jest warty wyprobowania… Do tego beszmel z parmezanem? mniam…
a
To gdzie ja dotychczas byłam, że nie wiem o serkach topionych dodawanych do zupy (pomijając inne, tarte ementalery i tak dalej) – na Marsie?!
Każę Jerzu zakupić dzisiaj jakiś topiony (dostawa świeżego chleba polskiego do „Baltic Deli”).
A na zupę mam zamrożone szparagi w formie oddolnej. Absolutnie się z serem nie pogniewa, nawet topionym, wyobrażam sobie.
Ho ho, szparagi- pozazdrościć tylko! Wiosna w Kanadzie jednym słowem.
No właśnie Aniu Z.- to samo myślę o topionym serze w zupie. Oczywiście nie poprzestałam na doznaniach barowych, wypróbowałam w domu. Z innymi serami zupy- doskonałe. Ten odradzam.
Pyro i Nemo,
Przecie sam napisalem, ze zazdrosccze ! Rzecz nie w tym kogo gdzie macac, pierzyne sciskac, i cos tam w rame zrobic (Misiowe locho ?), rzecz w tym, zeby Ukraincow namowic do spiewania. Aleksandrow sie nie umywa do paru chlopcow i dziewczyn wieczorem na wsi… Oni to naprawde potrafia i lubia. Moze tylko troche ustepuja naszym z Tennessee, albo Texas „When I was a litle pretty baby my mama would rock me in a cradle i them old cotton fields back home…” I zaspiewaja Ci po ukrainsku. Naprawde, prosze, namow i napisz. Nareszcie sie wydalo, ze Panalulkowa romantyka idzie od Taty Watazki, a nie od „do Widnia, na kobitki”. No i bardzo dobrze…
Alicjo,
topiony serek podczas gotowania w zupie się rozpuszcza i go nie widać. Do zupy szparagowej też można dać.
Najbardziej lubię zupy zagęszczane żółtkami, ale mąka ziemniaczana też może być, szczególnie na szybko. Może być i mąka pszenna. Może być ryżowa (ryż mielę w th na mąkę, a w innych okolicznościach z gryczanej kaszy robię mąkę, nieco diabelska maszyna). Co kto lubi, albo jak kiedy ma ochotę. Jo?
MAM PYTANIE: Jak w domowych warunkach można suszyć pomidory. Suszarka do owoców jest. Mogę prosić znających się na rzeczy o rady?
Marialko,
„zamrożone” szparagi, było tego od cholery w tym roku, a ja kupowałam w sezonie (wiosna, wiosna, wiosna achże ty!) i nadwyżkę mroziłam. I słusznie.
Teraz robię porządki w zamrażarce przed wyjazdem do Polski, i przed jesienią.
Okoniu,
Zjazd w Kórniku nie ma nic wspólnego z Ukraińcami u Nemo. Oni są tam w Helwecji dzisiaj, a Nemo uprzejma gospodyni wie, co robi.
Dawno temu byłam na letnim kursie nauczycielskim w Chełmie Lub. (już kiedyś pisałam – b.piękne dziewczyny w mieście i kuchnia, prfzy której Ślązacy i Wielkopolanie byli głodni za okrągło)W czasie wolnym wybraliśmy się do cerkwi. Była akurat otwarta, bo ktoś tam chciał dziecko. W cerkwi, na wprost ikonostasu było prócz rodziców chrzestnych z dzieciątkiem może z 18 – 20 osób. Zwykłych, spracowanych ludzi – mężczyzn w odświętnych garniturach i starszych kobiet w chustkach. Diak towarzyszący popowi zaintonował pieśń i nagle ci ludzie niejako automatycznie zaczęli świewać na cztery głosy. Czysto, harmonijnie brzmiała pięknie śpiewana pieśń, po niej druga i n-ta. Wyszliśmy po 1,5 godzinie. Dłużej stac nie mieliśmy ochoty. Następnego dnia dowiedziałam się, że chrzest czy ślub trwaja ponad 3 godziny. Byłam zafascynowana. I z pewnym zażenowaniem wspomniałam nasze, rodzime baby piskliwie „ciągnące” pieśni kościelne na przekór organiście.
Tak, tak, Alicjo! Doczytałam uprzednio, ze szparagi mrożone- niemniej wiosna prawdziwa ( pyszna szparagowa zupa, przepadam za nią). Teraz podglądam Panoramę ( a to ciekawostki) i już żadnego jedzenia. Koniec. Tylko lektura i słodki sen.
Do jutra zatem.
tss,
jak jest suszarka do owoców, to masz problem z głowy, bo pomidor to owoc. Pokrój w ćwiartki lub ósemki i susz śmiało, na poczatek kilka. W plasterki raczej nie, takich nie widziałam – tylko cząstki spore.
Usiadłem przy komputerze. Nareszcie:)
Przygotowałem sobie jogurt z wisniami. Wisnie wcześniej posłużyły jako surowiec na nalewkę, potem zasypane cukrem, teraz są wyjadane ze słoika. Mniam, mniam….
Jogurt smaczny, ale nie dla dzieci. Chyba że na dobry sen.
Tym którzy już zbierają się spać mówię dobranoc.
Drugiej półkuli życzę miłego popołudnia !!
Ja czytam.
-antek
Alicjo,
pięknie dziękuję. Jak je po wysuszeniu przechowywać? Jestem zielona… Mogę prosić o jeszcze?
Pyro!
Czy to ta cerkiew? 🙂
http://picasaweb.google.pl/and.je.ski/MojaUherlandia/photo#5098883214603882626
Alicjo, znalazłam coś o przechowywaniu suszonych pomidorów: http://kuchnia.gazeta.pl/kuchnia/2,54041,,,,48786976,P_KOBIETA_PRZEPISY.html . Można stosować?
Droga Pyro, tak Ukraincy jak Rosjanie pieknie spiewaja. Niebezpiecznie jest generalizowac, ale Polacy sa przy nich narodem gluchych. Grupa waszych wschodnich sasiadow w kazdej chwili, przy kazdej okazji potrafi czysto zaspiewac – do konca – mase piesni, w Polsce tego nie bylo. Moze to dlatego, ze inna jest fonetyka jezyka, toniczny a nie sylabiczny. Slawnych chorow cerkiewnych mozesz posluchac na internet. A muzyki organowej nie ma, jak przystalo na ortodoksow. Jestem przekonany, ze Nemo mialaby frajde, gdyby namowila swych gosci do pospiewania.
„U nasz w Warsawie” mawialo sie: odstawil fuszeke, czyli spapral robote, zrobil nierzetelnie i niefachowo. Zas „fucha” oznaczala extra prace za extra pieniadze, czesto-gesto praca zajmujaca niewiele czasu przy calkiem-calkiem niezlym wynagrodzeniu. (Podobnie jak Alicja podala)
Arkadius – nie ma co wspolczuc. Te trzy tygodnie to byl rodzaj sprawdzianu dla nowo nabytego sprzetu – dziala wysmienicie. Inna sprawa, ze warzywa przechowuje w ten sposob okolo tygodnia, czasami dluzej. Dyc wspomnialam zem kobita pracujaca, a co za tym idzie na codzienne zakupy nie moge sobie pozwolic. No, moglabym lecz z uszczerbkiem dla innych zajec i spraw. Umiejetne przechowanie artykulow to dodatkowe uproszczenie pracy w kuchni. Nie wiem jak Ty lecz ja (a podejrzewam ze i wiekszosc pracujacych) nie robie zakupow na jeden tylko posilek czy dzien. A co zrobic z nadmiarm np kapusty, salaty, koperku – wyrzucic? Jak przechowywac wedline by nie „zasniedziala”, jak ser by nie wysechl itp.
Jest jeszcze jeden apekt – nie kazdy posiada taki luksus jak wlasny ogrodek, czy nawet balkon.
Wojtku (z Przytoka),
Milosc do kuchni – czy to aby nie za duze slowo? Pasja, lubienie, a nawet zar lecz milosc? Ja tam sobie wypraszam by moj Luby widzial we mnie lodowke serwujaca poledwice i inne takie. I basta. Ha, ha, ha….
Pozdrawiam w samo poludnie (sloneczne!)
Echidna
mialo byc:
1 – nadmiarem
1 – aspekt
@Echidna
Resztę sałaty oraz pozostałego zielska wrzucać do pojemnika w którym znajdują się ślimaki, to tez zwierzątka. Zobaczysz jak to pięknie chrupią. Odwdzięczą się smakiem z nawiązką jak będą już na talerzu. Przed przygotowaniem do spożycia wskazane jest by minimum trzy dni żywić je czymś swojskim. Po ugotowania nabierają ludzkiego smaku. Spróbuj, paluszki lizać. Polecam.
U mnie zaświtało.
Milenki – slimaki podobnie jak mrowki tepie wytrwale. Tociem Echidna. Choc francuzow lubie, to niekoniecznie jadam ichnie przysmaki. Kompostu jeszcze niezaposiadam – dopiero wiosna przystapimy do zagospodarowania ogrodu – teraz to obraz nedzy i rozpaczy. Mojej rozpaczy.
A serio – czy wyobrazasz sobie rodzine polska zyjaca z jednej pensji ~800 zloty per miesiac, z powiedzmy 2 dzieci, jak spokojnie wyrzucaja taka chocby salate na smietnik. Bo ja nie. Trzeba miec nieco szerszy obraz i patrzec dookola niekoniecznie przez pryzmat wlasnego statusu.
A u mnie jeszcze dwie godziny do weekend’u
Liczac piatkowe popoludnie i wieczor jako weekendowa uwerture.
Andrzej Jerzy – to chyba ta cerkiew, ale w znacznie lepszym stanie, niż w latach 60-tych. Wtedy była biało-szra z zaciekami wilgoci na murach. Ranek był już jesienno – mglisty, ale już słoneczko wyjrzało. Jest b.ciepło i na obiad piątkowy będzie dzisiaj sałatka ziemniaczana, na zimno oczywiście.
Jakem zapodal, tako wyjezdzam.
Na fuche, na wegierska strone. Jako osobisty kierowca bedzie mnie wiozla Szefowa firmy. Ona ma dwa salony samochodowe tej samej firmy, nazwy nie wymieniam, jeden jest po naszej a drugi po wegierskiej stronie. Pani jest malutkiej postawy, na oko biorac rozmiar 36, wzrost 155 centymetrow ale trzyma interesy zelazna reka. Jej maz prowadzi przedstawicielstwa kilku firm sprzedajacych traktory. Marek tez nie wymieniam. Traktory sa rozne na kezda kieszen, gust i potrzebe. Kiedys byla u mnie w gosciach znajoma, ktora byla niegdys nauczycielka w szkole rolniczej w Kwidzynie. Poszlismy do tej, po naszej, stronie firmy, dokonalismy prezentacji a ona popatrzala na najwiekszy traktor i zapytala, czy moze dostac kluczyk. Dostala, wdrapala sie i wykonala ku zdumieniu wszystkich zebranych runde honorowa. Oklaskom nie bylo konca. Potem oczywiscie drobny bankiecik i prezent reklamowy oraz zdjecie na traktorze. Wyglada na to, ze wybuchla milosc od pierwszego wejrzenia. Mam nadzieje, ze do traktora. Moja dzisiejsza Pani kierowczyni trzy razy w tygodniu jezdzi na Wegry i tam szefuje. Ale ogrodnika to sobie zalatwila po austriackiej stronie. Od nas do tego wegierskiego przedstawicielstwa jest rowno 45 kilometrow na skroty.
Dosyc duze jak na miejscowe warunki miasto nazywa sie po wegiersku Shombathely a po austiacku Steinmangel. Kazda ze stron twierdzi, ze jej nazwa jest wlasciwa.
I tu, nastepny konkurs.
Za czasow Cesarstwa Rzymskiego w miejscowosci tej, w prowincji ktora nazywala sie Pannonia, byl oboz legionu i oczywiscie inna nazwa. Jaka byla owczesna nazwa tego obozu warownego. Dla ulatwienia podaje, ze nazwa to rowniez zaczyna sie na litere „S”.
Pozdrawia Was wszystkich wedrujcy dzisiaj za salami
Pan Lulek
Domowa zupa instant 🙂 Świetne i smaczne naprawdę.