Przysmaki z gumna
Fascynowaliśmy się na blogu już wieloma kuchniami. Miały swoje dni zarówno kuchnia włoska, francuska jak i chińska. W ostatnim czasie obserwujemy coś na kształt większego zainteresowania naszą kuchnią, wiejską, spod strzechy. Przypisujemy jej zarówno niezwykłe walory smakowe jak i zdrowotne.
Czym innym jest klasyczna kuchnia polska, czym innym wiejska – chłopskie jadło, od którego pokolenie pierwszych w rodzinie inteligentów chciało się odciąć, ale które dzięki swym niezaprzeczonym walorom bardzo smakuje, a stanowiąc swego rodzaju powrót do źródeł, wpisuje się doskonale w modę.
Ludowa, chłopska kuchnia polska charakteryzuje się małym udziałem mięsa w codziennym menu, dużym za to wszelkich potraw mącznych, kasz, grochu, fasoli. Z warzyw najpopularniejsza jest kapusta.
Wśród „farbowanych wieśniaków ” (nie zaliczam się do nich ponieważ mój pradziad mieszkał na wsi i dopiero gdy przegrał majątek w karty wylądowali Adamczewscy w Warszawie i stali się inteligencja techniczna), czyli posiadaczy wiejskich działek bardzo modne w tym roku były wiejskie przyjęcia, do których wstęp stanowił obowiązkowo smalec z cebulką , część zasadniczą wiejskie wędliny a także kluchy, razowce i typowe dla kuchni chłopskiej potrawy.
Pozwalamy sobie przedstawić kilka wiejskich przepisów, które doskonale nadają się na co dzień i od święta. Choć pracochłonne, ich smak wynagrodzi wszelkie trudy.
ZUPA CHŁOPSKA
1 pietruszka,1 marchew,1 nieduży seler,1 rzepa,1 brukiew,2 ziemniaki,1 cebula,1/2 szklanki drobnej fasoli, kawałek włoskiej kapusty,1 grubszy plasterek wędzonej słoniny lub boczku,1 łyżka mąki, po 2 łyżki siekanego kopru i pietruszki, szczypta majeranku i kminku.
Jarzyny z wyjątkiem ziemniaków i cebuli pokroić w drobną kostkę. Zalać 1 litrem wody. Gotować do miękkości. Pod koniec dodać pokrojone w kostkę ziemniaki. Posolić.
Fasolę ugotować osobno. Dodać do zupy pod koniec gotowania .
Słoninę pokroić w drobną kostkę, stopić, dodać posiekaną cebulę, po chwili mąkę, zrobić jasną zasmażkę i połączyć z zupą, razem zagotować. Wsypać majeranek i kminek oraz zieleninę. Podawać z razowym chlebem.
PRAŻUCHA
1/2 kg mąki pszennej lub mieszanej po połowie z gryczaną,2 łyżki smalcu,1 łyżka soli,4 szklanki wrzątku.
Mąkę wsypać do szerokiego garnka i mieszając szeroka drewniana łyżka lekko zrumienić mąkę. Do mąki wlewać po trochu wrzącej wody energicznie mieszając, aby wyrobić ją na jednorodne ciasto. Po wlaniu całej wody, wierzch ciasta prażuchowego wygładzić maczaną w wodzie łyżką, po czym wstawić potrawę do piekarnika na 15-20 minut.
Łyżką maczaną w smalcu nakładać na półmisek spore kawałki, jakby duże kluski kładzione. Można podać prażuchę z bryndzą lub twarogiem, śmietaną albo mlekiem. Można także podsmażoną podać do pieczeni.
WIEJSKA POTRAWA Z RZEPY
1 kg rzepy,3 łyżki masła lub smalcu,1,5 łyżki mąki,1 cebula,4 łyżki kwaśnej śmietany(niekoniecznie),po 1 łyżce siekanego kopru i pietruszki, sól, cukier.
Młodą rzepę obrać, pokroić w drobna kostkę, obgotować w dużej ilości wody, następnie zalać niewielka jej ilością i dusić. Kiedy stanie się miękka, przygotować zasmażkę: na maśle lub tłuszczu poddusić drobno posiekaną cebulę dodać mąkę i po kilku minutach połączyć z rzepą, dodać cukier i sól, zagotować. Dla amatorów można dodać sporą szczyptę kminku. Dodać śmietanę i zieleninę. Podawać jako potrawę lub jako dodatek do mięsa.
BÓB PRZECIERANY
5 szklanek młodego bobu,1 łyżka soli,3 łyżki masłą,1/2 łyżki mąki,1 cebula,1 łyżeczka cukru, ew. szczypta gałki muszkatołowej,1 szklanka mleka, siekana zielona pietruszka i koper.
Ugotowany bób zemleć w maszynce. Masło roztopić, dodać startej lub drobno usiekanej cebuli, podsmażyć, dodać mąkę, mleko, dodać puree z bobu, doprawić solą i cukrem, koprem i pietruszką. Włożyć do garnka i dusić, aż stanie się gęsty. Można podawać bób jako potrawę a także jako dodatek do kotletów lub gotowanej wędzonki.
Komentarze
No i popatrzcie : wczoraj wszyscy myślą do wsi wracali, a dzisiaj Gospodarz nam zupy w dwojaki nalał. Zaczynamy pomaleńku być jak stare, dobre małżeństwo – jeszcze jedno nie powie co pomyślało, a już drugie odpowiada. Piękne.
Pan Piotr jak zwykle wyczuwa dyskusje na blogu i to z wyprzedzeniem. Napisał tekst pewnie dobry tydzień temu , a my tu gadu gadu o chłopskim jadle i zwyczajach na wsi oraz stosunku nas mieszczuchów do prostego życia za którym podświadomie tęsknimy.
Spodziewałem się dania z rzepy z Wołomina 🙂
Niech będzie prażucha,jakieś urozmaicenie!Wszędzie te rydzyki i rydzyki…
Rodzina Adamczewskich miala szczescie, ze przodkowie tylko przegrali majatek w karty. Nie zaznali radosci rewolucji dziejowych i zrobily sie z nich zwykle szeregowe wyksztalciuchy. Zawsze i wszedzie pisalem, ze dla mnie najlepsze jest to proste wiejskie zycie, czarna kawa, koniak, kawior.
A my bylismy w poniedzialek na wycieczce w Wachau. Ta najpiekniejsza czesc Dolnej Austrii z miejscowoscia Dürrnstein w ktorej kilka lat miejscowe damy wiezily angielskiego krola Ryszarda Lwie Serce, ktoremu zabroniono wyjazdu do czasu zaplacenia wszystkich zaleglych alimentow. Krol podobno placil i stale papadal w nowe dlugi, pocieszajac sie najwspanialszymi ciastkami z miejscowymi morelami i zapijajac tesknote za ojczyzna miejscowymi winami. Uwaga: tylko dwa rodzaje biale i czerwone. Do dzisiaj trwa spor o to czy lepsze sa wina z lewej czy prawej strony Dunaju. Piekna uprawa tarasowa i reczne zbieranie. Niedlugo zacznie sie sezon sturmu i szturmowych kuracji odchudzajacych.
A tymczasem w domu kroloja ogorki kiszone na rozne sposoby, od zupy poczynajac, poprzez salatki i popijanie sosu ogorkowego ktorego dzialanie jest rowniez odchudzajace.
O czym donosi przyparty potrzeba
Pan Lulek
Toast wznosimy szampanem i podjadamy kawiorem . Wszystkiego najlepszego dla Ani z Krainy Wiatraków .
Dzień dobry
Podoba mi się przepis na zupę chłopską. Dodałbym tylko do zasmażki kilka ząbków czosnku a do samej zupy kielbasę swojską pokrojoną w 2-3 cm kawałki. No i nie zagęszczłbym mąką.
Pozdrawiam
…oraz zdrowie Ani Z.
dodaje przechodząca mimo maszyny, przyparta potrzebą
Alicja
P.S. Czyżby to już 26 lipca?! (Od Anki zimne wieczory i ranki!)
Wszystkiego dobrego Ani Z , Ancy, wszystkim innym zaprzyjaźnionym Aniom, Annon i Anulkom, a także Grażynom (jeżeli taka się trafi)
Aniu, niech Ci sie gouda pieknie kreci pod wiatrakiem, najlepszego,
moja Lepsza tez Ancia, oj bedzie pite,
Miłośnicy Gniatkowskiego niech zajrzą do :
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Gniatkowski/
Andrzej Szyszkiewicz podesłał, kto chce – niech pobiera.
Pan Piotr tu o gumnie a ja:
„Nie mów nic- proszę cię
No bo co moźna rzec w takiej chwili”
wszystkim Annom dedykuję.
Wszystkim Aniom Blogowym,
dużo zdrowia!
Boooolero! Daleko daleko moj stary dom…. Alicjo, Andrzeju, wielkie dzieki! Ach, te saksofony…. Tak mi dzis fajnie, sloneczko, muzyczka, imieniny. Wszystkim dzis swietujacym zycze, by im piegi nie bladly z tesknoty i zeby ktos im przyniosl siedem czerwonych roz 🙂
Annom dorzuciłam „Annę”, w tej samej skrzyneczce znajdziecie.
Ach, ta skleroza. Sławeczku – przyszły pieniądze na Zjazd już 23-gto za 4 osoby. Potwierdzam niniejszym. Twojej lepszej też oczywiście życzenia. A wracając do stareńkich piosenek z durnymi tekstami, dawno temu (gdzieś przełom 40-tych i 50-tych lat w naszym radio Saba usłyszałam piosenkę, która całą naszą rodzinę śmieszyła do łez, a słowa były mniej więcej takie :
„I tylko tuli, tulipany dał;
bo tylko tuli, tulipany miał,
a dzisiaj tak,
jak każdy mąż,
do innej tuli, tuli się wciąż”
BNył to bodajże fokstrot. Do rozpuku bawiła mnie też piosenka o Beacie na fregacie, zaś wszelakie normy wesołości przekraczało słuchanie ballady o facecie, który odwiedzał lubą WYSOKO, POD CHMURAMI, BO CHCIAŁ BYĆ Z NIĄ DNIAMI I NOCAMI. pIOSNKA KOŃCZYŁA SIĘ ZGOŁA FILOZOFICZNIE :
„I biegnie me serce i biegnie me serce
do ukochanej, bo kocha ją wielce
i biegnie me serce,
a w skroniach aż łupie,
że gdy jedno ma w głowie,
to drugie ma,,, Góralu, czy ci nie żal…”
No i co Wy na takie wspominki? Mam i inne tego typu.
A jaki scenę poświęconą „Tercetowi Egzotycznemu” umieściłem w swojej książce. Akurat ta scena to nie fikcja, tak było naprawdę.
„Zza uchylonych drzwi kościoła usłyszał znajomą melodię. Dawno nie słyszany motyw muzyczny. Zaintrygowany wśliznął się do jasnego wnętrza świątyni i nieśmiało przysiadł na ławce. Nie był sam, muzyka zwabiła na koncert pielgrzymów i mieszkańców. Grał amatorski zespół: kilka gitar, trąbki, bębny, tamburyny. Ubrani w meksykańskie stroje muzycy najwyraźniej byli stremowani niespodziewanie gorącą widownią. Słuchacze, nie bacząc na konającego na krzyżu Jezusa, dodawali żaru koncertowi klaszcząc i pokrzykując. Trudno się dziwić, stare, latynoskie kawałki chwytały za serce. Mateusz szukał w pamięci wspomnień, szukał brzmienia starego aranżu. I nagle odkrył. Przypomniał sobie melodię płynącą z dźwiękowej pocztówki wirującej na adapterze. Przyfrunęły do niego z daleka słowa piosenki o chłopcach, którzy wyjechali w nieznane z małego puebla. Minęło już ze czterdzieści lat od czasów, gdy słuchał tego, wyciskającego łzy szlagieru. Piosenka mówiła o dziewczynach czekających na swych chłopców, którzy odeszli daleko za pracą. Mówiła o udręce tęsknoty i samotności. Ludzie słuchając tej pieśni czuli, że na całym świecie chłopcy odchodzą a dziewczyny czekają i płaczą. Życie doświadczało ich tak samo w zamkniętej przed światem Polsce, jak i Hiszpanii, Portugalii, dalekim Meksyku i ta wspólnota sentymentalnego cierpienia chyba przynosiła ulgę. Z biegiem lat świat się otwierał, a życie stawało się niepokojąco skomplikowane. Lata płynęły i zanikała niewinność ludzi, bo życie garbowało im boleśnie skórę. Miliony chłopców wyjeżdżało ze swych wsi i znikało na zawsze za granicami kraju. Jednak już nikt na nich nie czekał i tak naprawdę nikomu nie byli potrzebni. Więc zapomniano ten sentymentalny przebój. Tu, w starym kościele niedaleko Santiago, Mateusz znalazł źródło melodii, której słuchał w dzieciństwie. To był symboliczny koncert, symboliczna droga od pocztówki dźwiękowej puszczanej na gramofonie w komunistycznej Polsce do koncertu w galicyjskiej świątyni. Czterdzieści lat drogi, czterdzieści lat wędrówki za refrenem latynoskiego przeboju. Kościół kołysał się w rytm muzyki, ludzie klaskali i krzyczeli. Spocony gitarzysta kończył namiętną solówkę. Mateusz z uznaniem zagwizdał na palcach. Siedzący obok Angol z postawionym wysoko irokezem podał mu napoczętą butelkę wina. Pociągnął długi łyk. Cholera – miało smak wolności!”
W pierwszm zdaniu mialo być -„A ja” a nie „A jaki”. Przepraszam, zaganiony dziś jestem.
„zaganiany” nie „zaganiony”. Co za dzień uslany literówkami
Litrówkami – miało być wojtku – litrówkami!
Andrzeju
Dobrze by było. Niestety robię literówki zamiast litrówek. Niestety…
Wszystkim Naszym Aniom Kulinarnym – moc serdecznosci i sto lat w zdrowiu i pomyslnosci!
Mile Anie Kulinarne, jak to ladnie Was nazwala Helena,
Zyczac wszelkiej pomyslnosci wznosimy puchary za Wasze zdrowie, a jako dodatek podajemy Panapiotrowa salatke z cykorii.
Echidna
Pieknie dziekuje za Wszystkieeeeee Zyczenia Imnieninowe 😀
A i dorzucam swoje dla imienniczek: Haneczek i Aneczek!!!!
Nie zapomne rowniez wzniesc stosowny toast za zdrowie szanownych Kulinarnych Blogowiczow 😉
Ana
ALICJI trzeba podziekowac za podsuwanie nam nostalgicznych kaskow, ktorych praktycznie nie mielibysmy nigdy i inaczej. Bylbym bure prosie gdybym tego nie napisal, korzystam przecie z Jej uprzejmosci non stop, a podziekowanie jakie ? Kilka slow na stronie ? Smieszny obrazek: stary zgret, w srodku Midwest, wstaje o siodmej rano i – nie news, nie morning paper, nie przebiezka, a – pan Gniatkowski. Pierwszy raz od przeszlo cwierc wieku. Sam siebie nie podejrzewalem o taka sentymentalnosc, skandal ! Zupelnie mnie Alicjo rozbroilas tymi nagraniami. Dwie godziny przeszly na kompletnej transformacji w swiat, ktorego juz nigdzie nie ma. Wspomnien szkolnych, kinowych, mleczno-barowych, zwisow na tramwajowym zderzaku, kajakow w Porcie Czerniakowskim -wszedzie gdzie podbekiwalem sobie ten czy inny kawalek. A robisz to z dobrego serca, z potrzeby dzielenia sie z ludzmi czyms dobrym. Klimaty, ktore czlowiek znajduje tylko w swoim wlasnym zababranstwie sprzed tylu lat. I moze to wlasnie jest narodowosc ? Ze nalezysz tu, a nie gdzie indziej ? Dziekuje Alicjo za fotki, nagrania, wspominki, receptury, za zbieranie nas do kupy swoim drivem w przeszlosc i kraj, na ktory psiocze jak Pan Bog przykazal, ale niech mi ktos sprobuje odebrac…. Reka, noga, mozg na scianie, tego nie oddam ! Ucalowanie raczek od okoniowego serca i okoniowych uchow nastroszonych po wiecej ! Dziekuje, Alicjo.
Wszystkim Aniom Kulinarnym smakowitego życia życzę! 😀
Co do dzisiejszego wpisu Gospodarza, to podpisuję się wszystkimi kończynami pod komentarzem Pyry – po prostu stare dobre małżeństwo!
Bure prosię Okona rozbawiło mnie do łez. Dołączam swoje podziękowania dla Alicji. Miłego dnia wszystkim.
A gdzie całusy dla Andrzeja Szyszkiewicza?! Toż gdyby on nie miał, nie byłoby co udostępniać 🙂
Miłego dnia życzę, piraci, a przede wszystkim solenizantki dzisiejsze!
Ja się gotuję od świtu – już jest 30C w cieniu. I parówa, jak trza!
Okoniku, a jak sie postarasz, to zaraz sie robi jakos tak, ze jest zabawniej i slow jednoczesnie brak, taka, jakas nostalgia z humorem, albo humor przyprawiony nostalgia, cieplej sie robi nad przepona,
dzieki Alicji bedzie dzis Stan Borys do siedmiu roz, potem cos wymysle, ale to juz bedzie z gorki, bo po takim wstepie, moze byc tylko fajnie,
pozdro
oj chyba zgred, to tak zeby czepic sie Okonia
Wlasciwie nie znam tej „wiejskiej” kuchni.Przyznam,ze nigdy nie jadlam
„Prazuchy”,czy Zupy Wiejskiej.W naszym domu rzadzila w kuchni babcia,pyra poznanska.A od czasu do czasu swoj nos wtykal tata.Ten byl mistrzem w przyrzadzaniu wszelkiej masci omletow,no i przede wszystkim pierogow ruskich i z jagodami.
Ale wracajac do tematu.Mam pytanie a propos bobu.Bardzo mnie zdziwilo,gdy zobaczylam Tubylcow jedzacych ugotowany bob,nieobierany ze skorki.!!!Czy cos takiego nie „legnie” w zoladku,niczym kamien?! 🙁
Dla mnie nie ma nic lepszego,jak smakowity goracy ugotowany bob,zjadany prosto z michy i obierany oczywista „rencami”!!
Ana.
A u nas były dzisiaj racuchy drożdżowe z brzoskwiniami, a ponieważ szykowałam dla Anny tort imieninowy (zawsze robię więcej kremu), to na każdym talerzu położyłam łyżkę bitej śmietany i łyżkę kremu czekoladowego mocno alkoholizowanego i w tym maczałyśmy sobie racuchy. To było naprawdę smaczne.
Najlepsze jadlo z gumna ? Nie ma to jak mlodze ziemniaki okraszone koperkiem i odrobina skwarek, popijane zsiadlym mlekiem.
Wiejski chleb, jesli swierzy tez z kwasnym mlekiem jak znalazl !
Ana,
przeczytałam kiedyś, że w skórce bobu jest jakiś enzym, który pomaga w trawieniu. Na ile to jest prawdą, nie wiem, ale od tamtego czasu jadam ze skórką! Ale muszę dodać, że jadam bób zielony, mrożony z Horteksu oczywiście.
Dorzuciłam Więcej Stana Borysa, będzie Wam jeszcze sentymentalniej 🙂
P.S. Nieustające zdrowie wszystkich Anek będzie pite wieczorem – przyjaciel z Polski wpada z wizytą.
Alicjo
Jestem od kilku dni „słomianym wdowcem” więc jadam po chłopsku, prosto. Dziś kupiłem kilo bobu, ugotowałem z łyżką soli i nawet się nie obejrzałem kiedy zjadłem. Tak sobie siedziałem na progu domu, dłubałem, dłubałem, myślałem o życiu i nawet nie wiem kiedy bobu zabrakło. Noc będzie ciężka, przewalanie z boku na bok, sny niepokojące. Ostatnio po bobie śniły mi się jakieś dominujące kobiety ubrane w lateksową czarną bieliznę, wiązały mnie, upokarzały. Obudziłem się przerażony. Bób to zdradliwe warzywo.
Pozdrawiam
Ps. Młode, niewielkie nasiona bobu jadam ze skórką. Z wiekszych wyjadam tylko miąższ.
Wracając na gumno:
„Poszłem” na pole sąsiada, nakopałem świerzych ziemniaków, ugotowałem z koprem. Okrasiłem masłem a do tego kefir.
Masz Jakobsky świętą rację. To jest to – i nikt mi nie przetłumaczy!
… i jeszcze do tego mizeria!
Panie Andrzeju Szyszkiewiczu,
W same usta ! Uh, brrr, no… Do czego mnie ta Alicja naklania, w sprawie jeszcze innego Pana, Gniatkowskiego Janusza, w piekle bede sie mial za swoje, upieka jak brudne prosie. Bardzo ladnie sie ten pan Janusz popisuje; i dykcja, i wymowa sceniczna, i barytonik „panienkowy”, i szufladki nie trzeba szukac, wiadomo: przy goleniu, albo przy strzyzeniu – zalezy od czego fryzjer zaczal. I Cajmer pogrywa jak nalezy – wszystko jak trza. Stasiek Guzek – zupelnie co innego, chcialaby dusza do raju… Obejrzalem i w ogniu, i na golasa, i wysluchalem ile mozna, i zmartwie Slawka – przeponka Ci tu nie omdleje. Jeki Grechuty i wrzask obdzieranego ze skory Wydrzyckiego Czeslawa. I pol wywiadu zale, ze osiem tysiecy po koncercie w Rzeszowie przepadlo i nie ma komu zwrocic. To juz lepiej do Pyrowej zupy. Solidna, gwarantowana i strawna. Stary zgreT Ci to mowi.
Może być w same usta Okoniu – ja tam nie jestem obrzydliwy….
Dołączam tą samą drogą nieco piosenek Ludmiły Jakubczak. Zaznaczam, że równie kultowe choć chyba dla bardziej wyrafinowanego słuchacza.
Czyli dla Ciebie Okoniu jak najbardziej.
P.S.
Kto on zacz ten Cajmer?
pewnie mialo byc klezmer
Andrzeju
Cajmer orkiestrę miał taneczną. Niesamowita kapela dixielandowa przy Polskim Radiu. Z tego co wiem Cajmera się patrioci w 1968 roku pozbyli. Okon ma rację, to jest muzyka z klasą.
Panie Andrzeju Szyszkiewiczu!
G.Okon wypatrzył albo dosłuchał się gdzieś Stanisława Guzka!”Zabójczy” przystojniak z późnych lat 50tych,pozował na Stewarta Grangera.Przychodził na koncerty szkolne do mojej szkoły!To były czasy!
a.j
Za moich czasow „pograc jak Cajmer” oznaczalo zrobic cos niewlasciwego, spartolic cos, a mowiac oglednie: dac czterech liter…
tez pamietam, jak Jokobski, z tym Cajmerem, dla mnie synonim kiczu, badziewia, tandety, z opowiadan wprawdzie, ale zawsze, wole zdecydowanie, jak mnie Czesio wyje, swiec mu Panie, spadam cholubic, okazja jest przednia
Gdy mi ciebie zabraaaknie
gdy zabraknie mi cieeebie….
Adres ten co zawsze, dołożyłam szufladkę /muzyka i co nieco nostalgicznych wzrzuciłam (chyba sobie powinnam założyć takie cuś na jedno oko, piratka…)
Wojtku, po bobie takie fajne sny?
Boze, ile to juz ja lat nie mialam zadnego pornogragraficznego snu?…. Ze o jawie nie wspomne…
Tort podjedzony nieco, nalewka doceniona, orzeszki rozmaitego autoramentu zgryzione i w ogóle – sympatycznie. Powiedzonko „Zagrywasz, jak Cajmer o północy” znaczyło mniej więcej, że ktoś pogrywa na pełen gaz. A Ludmiła Jakubczak to dla mnie przede wszystkim „Diabeł i Alabama” Było mi bardzo żal kiedy zginęła. Był potem taki zespół „Polanie” wydali tylko jedną „czwórkę” dla mnie znakomitą (na tej czwórce była m.in. Georgia) Często myślałam, że Ludmiła pasowałaby mi do Polan świetnie.
Ach, Ludmiła Jakubczak… to klasa dopiero. I kawałki z klasą: sam Witold Lutosławski (Plamy na słońcu), Władysław Szpilman (Do widzenia, Teddy)… pychotki
Pan Sławek wypowiadając się w taki sposób o Janie Cajmerze, daje dowód, że nie wie, co mówi.
O wydzierającym się facecie, też mówiono „drze się, jak Kiepura”, to znaczy, że Kiepura też badziewie?
Nazwiska Cajmera używano w określeniu „gra, jak Cajmer o północy” i mogła to być akceptacja, jak również kpina, ale nie z Cajmera.
Cajmer, Slaweczku, Jan Cajmer. W 1968 wyjechal do Israel. Jak ktos palnal glupstwo, trafil w slupek itp, to mawiano „zagral jak Cajmer o polnocy”, ale to dlatego, ze pozno w nocy zawsze radio dawalo jego nagrania. To byl klasyczny 16 pcs big band. Grali glownie amerykanskie, francuskie i wloskie arrangements. Akompaniowali Przybylskiej, Polomskiemu, Wozniakowskiemu, Santor i kto tam jeszcze wtedy spiewal. Swingowali czasem, bo wymagal tego Goodman, Gershwin, Count Basie, Ellington i to w stylu West Coast Sound, ale rowniez tonowali bas i high key, i grali Europen sound do melodii francuskich, wloskich i polskich. Jazz, w wydaniu amerykanskim, nie grali. Sam Cajmer byl niezwykle uzdolnionym dyrygentem i arangerem. Orkierstra grala bardzo precyzyjnie, aranzacje byly doskonale. Miekkim brzmieniem przypominali zespol Charles Brown (Doris Day). Przygasli, kiedy zaczal sie Rock. A „klezmer” to byl facio w amerykanskich barach, od refrenow i szlagierow pod drinka, siedzial w kapeluszu bokiem przy piano, z papierosem w zebach, pogadywal z publika, gral najczesciej Jopplin i prosty jazz. W kinie niemym, dlugo przed wojna, taki sam podgrywal niemym filmom, a publika wolala „lysy, graj !” – stad wzielo sie inne obiegowe powiedzonko. Stanislaw Guzek to nie kto inny tylko Stan Borys. Z Guzem i Staskiem bylo mu nie po drodze. A ten „zabojczy przystojniak” przypomina raczej Gniatkowskiego, z fala pod brylantyna, jakby go ciele ulizalo i jeszcze sie szeroko usmiechal. Glosu Jakubczak nie pamietam, ale zaraz sie przestawie. A „wyrafinowany” to ja jestem, sadysta. Wobec snobow.
mt7, rzeczywiscie gusta nam sie rozjechaly, zgadzam sie, ze Cajmer byl twardziel, tyle tylko, ze nie musze Go lubic, Janek K. dla mnie tez w podobnym rejestrze, nawet jesli nie wiem, o czym mowie, :), to bronie pozycji, ze to badziewie, mnie wystarczy, ze nie lubie, podobnie, jak z winkiem, ma przede wszystkim smakowac, jesli nie, to nie dla mnie, zdecydowanie wole, jak kamien sie toczy, mimo upalow i zalob, oczywiscie bez najmniejszej ochoty dotkniecia kogokolwiek
Okoniu
A ten w kinie niemym co na pianinie tego Scota Joplina to nie przypadkiem taper?
Sławek
Mnie chodzi o to, że była muzyka sprzed pięćdziesięciu lat, grali to, co wtedy było trendy.
Dlaczego używasz pogardliwych określeń, może Ci się coś nie podobać. Ja nie napisałam, że gustuję, czy nie gustuję w takiej, czy innej muzyce, broniłam tylko dobrego imienia człowieka.
Nie wiem kim był (jest) Jan K.
Taper, z francuskiego – le tappeur
http://www.guitariff.net/forum/index.php?showtopic=4346
Okoniu, oswieciles mnie lepiej, wiec odpuszam nagonke, pewnie rzeczywiscie za malo wiem, poszedlem na skrot, typu pijany jak Polak, wiec Cajmer-badziewie, Polak-alkoholik, oj te schematy, nastepnym razem ogranicze wtrety do pogody, coby specjalnie sie nie wyglupic, a Cajmera i tak nie polubie!, podobnie jak soczewicy
Stan Borys, dzieki Wam zabezpieczyl mi wieczor na 5, dzieki
wspomne tylko o kulinariach: pomidor, feta, bazylia, malze uwazone w winku, brokuly, ryz i rybka w papillote przy akompaniamencie szampana
Przepraszam, nie wiedziałam, żem naganiacz. 🙂
Pozdrówko! 😀
Szampan? Proszę uprzejmie, może być!
mt7, myslalem o Janie Kiepurze, jednak zdecydowanie opera, to nie moj rejestr, oprocz Porgy end Bess, o czym ze smutkiem powiadamiam, zbablowany s.
Andrzeju Szyszkiewiczu,
Taper. Czego oczekujesz od zgreta ? Skrocilem i uproscilem. W niemym byl taper choc inni tez upraszczali i moze stad moj blad.
Jestem jak ten balkanski dziadek, ktory pytal Od kede si ? Ja mu, ze z Polski. To on: ale z ktorej Polski, z ruskiej czy z austriackiej ? Tez sobie skrocil i uproscil.
pomidor
Posluchalem Ludmily Jakubczak. Gdzie trzeba (blues, jazz)) robi kontrapunkt. Glos dosc silny, ale plaski. Banalny. Maniera scenicznej wymowy. Nic szczegolnego. Natomiast, w latach siedemdziesiatych, dostalem tasme Hanny Banaszak z nagraniami muzyki amerykanskiej. Wiem, ze probowala tu robic kariere i nie wyszlo. Nie bylo pieniedzy na promocje. Podobnie nie wyszlo Czeszce Ewie Olmerowej, spiewala gospels i spirituals, druga Yma Sumac – trzy oktawy, tez nie wyszlo z tych samych powodow. Banaszak mi szczerze zal, wyjatkowy talent. Dawalem te tasme tutejszym grajkom, czuli akcent, ale zgadywali „kto” wymieniajac rozne panie z Poludnia – kompletny szok, ze to polski towar. Szczerze Wam polecam te stare amerykanskie nagrania Pani Banaszak. Nawet Slawek by sie przekonal.
Ludmiła Jakubczak (rocznik 39) debiutowała 58 r. zginęła w 61 r.
Nie można przykładać aktualnie obowiązujących wzorców do tamtych czasów. Inna estetyka i aranżacje.
To są nagrania historyczne, wszystkie one – łącznie z wielkimi głosami operowymi – trącą myszką i mogą śmieszyć, ale jak stary dagerotyp są pamiątką.
Pyro,
kliknij na moją ksywę, a potem zajrzyj do działu /Muzyka.
Wyprzedziłam Cię (stare małżeństwo???) i wrzuciłam również Polan, zanim napisałaś swój komentarz. Oraz parę innych wykonawców. Można ściągnąć i posłuchać. Tyle na razie, za jakiś czas wrzucę inne.
Wiecie, kogo bym chętnie posłuchała? Marii Koterbskiej i Połomskiego, te piosenki pamiętam z całkiem wczesnego dzieciństwa. Niestety, nie mam.
Dziekuje pieknie za zyczenia…
Wczoraj dojechala do nas moja siostra z Warszawy.
B. przyjemne lato…
a.
Ps. Ziemniaki a la Jakobsky postanowilismy przygotowac jutro na obiad, z maslanka…
Proponuję jeszcze dwa „chłopskie” dania . Parzybroda i kapusta z grochem . Kapusty z grochem chyba nie trzeba nikomu przedstawiać ale ja nie dawno jadłam letnią wersje tzn. kapusta słodka młoda + groch ( a tak naprawdę to młoda fasołka , ziarna wyłuskane ze strączków jeszcze mocno nie wyschnięte, niektórzy na ziarna fasolki tez mówia groch)
Parzybroda kartofle ugotowane ze słodką kapustą i razem utłuczone a potem okraszone. To może być dodatek do mięs lub samodzielne danie.