O zupach raz jeszcze
Zupy, rosoły, buliony są tradycyjnie nieodzownym elementem obiadów i wystawnych kolacji. W każdej szanującej się książce kucharskiej poświęca się im sporo miejsca. Doskonałe zupy (choć stanowczo zbyt rzadko) robi Barbara. Z jej książki więc ściągam parę zdań na ten temat.
W Młodej gosposi Jadwigi Izdebskiej, wydanej w 1894 r., znajduje się taki oto przepis: „Chcąc mieć zupę na sześć talerzy, bierze się pół kopy niewielkich raków, płucze się je i wrzuca na gotującą wodę z koprem i solą. W pół godziny są już ugotowane. Wtedy je odstawić, a po ostudzeniu wybrawszy większe, poobierać szyjki i łapki, zostawiając skorupy do nadzienia. Resztę skorup z oczyszczonych raków utrzeć w moździerzu, a podłożywszy łyżkę masła smażyć. Skoro masło nabierze koloru, podlać rosołem, poczem wyłożywszy na sitko przelać rosołem, przetrzeć i zaprawić śmietaną z pół łyżki rozbitej mąki i zagotować. Do zupy podaje się ryż, oddzielnie ugotowany na sypko, koperek siekany i cytrynę pokrajaną w plasterki.
Nadzienie do skorupek rakowych przyrządza się jak następuje: wziąć łyżkę masła, dwie tarte bułki, nieco siekanych szyjek rakowych, nieco siekanego kopru, dwa żółtka, soli, a wymieszawszy dobrze nadziewać tą masą skorupki, poczem zagotowawszy je w zupie kłaść w wazę”.
Z punktu widzenia współczesnej dietetyki zdrowsze są zupy czyste, gotowane na samych wywarach warzywnych, jest jednak małe ale: coraz częściej warzywa, które kupujemy, zawierają, szkodliwe dla zdrowia związki chemiczne stosowane w czasie uprawy. Podczas gotowania warzyw wszystkie te substancje przedostają się do wywaru. Znaleźć w nich możemy ślady i pestycydów, i herbicydów, i nawozów sztucznych. Wywary z takich zatrutych warzyw należy po prostu wylewać. Jeśli tylko jednak możemy zdobyć zdrowe warzywa z nie skażonej grządki – gotujemy zupy na wywarach zawierających wiele witamin i soli mineralnych, i to w dodatku w doskonale przyswajalnej formie.
Koniecznym dodatkiem do każdej niemal zupy jest koper, natka pietruszki, szczypior, kolendra, a także inne zioła. Używa się tych aromatycznych i zdrowych przypraw w naszej kuchni od bardzo dawna. Nie od razu jednak zdawano sobie sprawę z tego, że oprócz walorów smakowych i estetycznych natka pietruszki ma niebagatelny zasób witaminy C. W pochodzącej z połowy XIX w. książce kucharskiej możemy znaleźć wskazówkę, aby siekaną pietruszkę przed podaniem do zupy ugotować, gdyż wtedy dopiero można ją zjeść…
W czasie wytwornych przyjęć nie wypadało prosić o dolewkę zupy, nawet jeżeli była najwspanialsza. Nalewało się jej zresztą jedynie niepełną łyżkę wazową. No, ale zważmy, że obiad składał się wówczas z wielu dań. Warto tu wspomnieć o pewnej ciekawostce dotyczącej sposobu jedzenia zupy. Można było, zachowując obyczaj francuski, jeść zupę wkładając łyżkę czubkiem do ust, lub spijać ją z boku łyżki, zgodnie z obyczajem angielskim, uznawanym zresztą za bardziej elegancki Przepisy na wiele zup pozostały niezmienione od czasów babek, dzięki nim możemy zatem zachować elementy starej, dobrej, smakowitej, tradycyjnej kuchni polskiej.
Wyrafinowanym smakoszom polecamy oryginalny przepis na zupę niezwykłą. Zaczerpnięty z książki Anieli Ostrowskiej zatytułowanej Kucharka warszawska. Pobudza on jednak raczej bardziej wyobraźnię niż apetyt:
„Weź główkę kapusty, upiecz nad blachą, rozkrój na cztery części i wstaw w garnku, w którym będą dwie cielęce nóżki, jedno wołowe ucho, barani język i ogon, oraz cztery marchwie, cztery pietruszki, cztery kalafiory, cztery kalarepy, cztery pieczone skowronki, dziesięć raków, trzy kiełbaski parowe małe, nalej to wodą miękką i gotuj aż to wszystko zmięknie. Przecedzisz, zaprawisz łyżką śmietany, mięsem z kiełbasek i pieczonego gołąbka, włóż cztery pulpety i gotowane siekane cebule”.
I jeszcze kilka ciekawych a starych przepisów.
BIAŁA POLEWKA
2 szklanki maślanki,6 szklanek wody,1 łyżka mąki.
Rozbić dobrze maślankę z mąka, dodać 6 szklanek wrzącej wody, posolić i gotować 5 minut zupę. (wg. „Taniej kucharki”, 1855)
POLEWKA Z MAŚLANKI
6 szklanek maślanki, 2 szklanki mleka, skórka z połowy cytryny, 3 żółtka, 2 łyżki mąki, 2 łyżki cukru, 3 łyżki masła, sól, kilka kromek chleba lub bułki.
Odlać pół szklanki zimnego mleka. Wymieszać z nim mąkę i żółtka. Zagotować maślankę oraz pozostałe mleko, dodać skórkę cytrynową, cukier, sól i masło, wlać zimne mleko z mąką i żółtkami. Zagotować mieszając, gorącą zupę wylać do wazy, na dnie której ułożone są kromki chleba lub bułki. (wg. „Kucharki polskiej miejskiej i wiejskiej” T. Wiśniewskiego, 1858)
POLEWKA KARMELITAŃSKA
Pół szklanki kaszy perłowej, szklanka ugotowanej drobnej białej fasoli, 6-8 kartofli, 2 łyżki masła, 6 szklanek wody, sól .
Ugotować kaszę perłowa w 2 szklankach wody, utrzeć ją z masłem .Osobno ugotować w 2 szklankach wody pokrojone w drobną kostkę kartofle. Połączyć kaszę z ugotowanymi kartoflami, dodać pozostałą wodę i ugotowaną fasolę. Zagotować zupę.
(wg. Józefa Schmidta, 1854)
Komentarze
Bardzo proszę – ani baraniego ucha, ani baraniego oka do zupu mojej nie kłaść. Raki się nam wyraczyły i dzisiaj ani na stołach, ani w spiżarniach masła rakowego nie uświadczysz. Ja pamiętam jeszcze słoik masła rakowego w spiżarni mojej ciotki. Służyło to masło do sporządzania w zimie sosu rakowego i zupy rakowej. Miało piękny, szafranowy kolor, a powstawało właśnie ze smażenia potłuczonych skorupek rakowych w maśle.
A teraz Z J A Z D
1. noclegi – óśrodek sportu i rekreacji (OSIR) Kórnik, ul. Leśna 6
TELEFON 061 -8980 – 731 – osirkornik@poczta.onet.pl
Ośrodek położony jest przy szosie Kórnik – Mosina. Od strony Poznania jadąc pierwsze skrzżowanie w Kórniku, w prawo na Mosinę, 400 m. po lewej stronie Ośrodek ma przystań nad jeziorem i restaurację (możemy tam jeść śniadania) Każdy domek ma 7 miejsc noclegowych, ale biorąc pod uwagę dostojność (już) niejaką naszych uczestników, proponuję wykorzystywać tylko 5 – tj. obydwie sypialnie – małżeńską z podwójnym łożem i drugą z 3 pojedynczymi łóżkami.. Cena domku za 1 dobę to 125,- zł. Wstępnie zamówiłam e3 domki – jeden od piątku do poniedziałku i 2 na sobotę. Daje to 15 miejsc noclegowych przy czym mamy 6 miejsc rezerwowych w pokojach kominkowych. Jeżeli taki domek wykupią 2 pary, to nocleg będzie kosztował 32,50 od osoby. Gdyby komuś zależało na intymności, to niech da znać – zamówimy mu domek na wyłączność.
Nie jest to elegancki hotel, ale czyściutko, w każdym domku sanitariat, prysznic, kominek w największym pomieszczeniu
2. Restauracje –
sobota, 19.00 – „Nadwarciańska” w Radzewicach (7 km od Kórnika) tel. 061-8138017 restauracja@nadwarciańska.wp.pl
to tu właśnie zaproponowano nam kaczkę wielkopolską ( z przystawką, zupą, napojem, ok 55,- zł, drugi zestaw z płonącą giczą – ok 70 zł. Ponieważ i w drugiej restauracji proponują podobny poziom cen, ja przyjmuję obydwa przyjątka na poziomie 70, zł od osoby. Ewentualne luzy możemy wydać na kawę, deser itp. Nie liczone są alkohole
niedziela – obiad godz 14.00 – rest. „Biała dama” Kórnik. tel. o61-8170 – 216 restauracja@bialadama.wp.pl
zestaw obiadowy z przystawką, polędwicą „Biała dama” zupą, itp – ok 45,- zł ( pytałam, ta firmowa polędwica to trzy rodzaje mięs w trzech sosach – indyk, polędwiczka wieprzowa, polędwica wołowa) , zestaw z dziczyzną – 70 zł.
Podsumowując (bez kosztów dojazdu, ale z piwem, wodą mineralną, sokami) impreza będzie nas kosztować 200 – 220 zł na twarz tj. ównowartość 60 euro albo cosik kole tego.
I w knajpach i w ośrodku podałam swój adres, telefon, pocztę i umówiłam się, że oficjalne zamówienie złożę 20 sierpnia, a więc na miesiąc przed zjazdem. Wszystkie namiary i nr konta mojej Ani podam w poscie do Alicji dzisiaj – ona to opublikuje. Proszę, żeby do 20.08 wszyscy chętni wpłacili po 100 zł polskich (mniej więcej połowa sumy) od osoby, żebyśmy mogli zadatkować zamówienia.Oczywiście wpłata z dopiskiem „gotuj się, albo „Zjazd” Resztę zbierzemy na miejscu. Wstępnie policzyłam chętnych i doliczyłam się 17 uczestników
Plan mam taki, żeby w sobotę, kiedy bractwo będzie się dopiero zbierać, obskoczyć sam Kórnik – zamek, park , arboretum i oczywiście sklepik z reprintami. Potem wyjazd na kolację W niedzielę pojechać do Rogalina na spotkanie z dębami (one biedne umierają, bo zżera je zwierzątko też ściśle chronione) i zwiedzenie zbiorów w pałacu (kultura dworska, galeria malarstwa polskiego) Śliczny jest zresztą sam Rogalin , założenie pałacowe i oficyny dworskie. Mój Boże – oficyny dla oficjalistów. Toż i nasi nowobogaccy w takich oficynach nie mieszkają. W sumie to niezłe spacerki odstawimy i potem powrót do Kórnika – zabrać z ośrodka co swoje i jazda na obiad. Po obiedziew koniec imprezy.
O!! Maryo!
A skad ja biedna wezme te produkty???? Szczegolnie te cztery skowronki, dziesiec rakow i pieczony golabek…
Panie Piotrze, litosci!!!
Droga Pyro
Impreza zapowiada się szampańsko . Zgłaszam swoją gotowość i chęć przyjazdu. Teraz do roboty bo gromadka nioprawionych prac czeka .
Ha!
Impreza nabiera kształtów i kolorów! A ja dopiero w sierpniu bedę zakręcała się wokół spraw „odlotowych”.
Tymczasem przed szóstą rano przebiegłam się po rosie – ptaki nadają, w powietrzu zapowiedz upalnego dnia, na termometrze 23C. Miała być burza w nocy, gdzieś północą sobie poszła.
Kto ma w dzisiejszych czasach nieskażone warzywa?! A niech sobie są jakie są, nie ma rady. Lubię zupy solidne, takie, żeby łyżka w nich stała. I po niej już nic, bo to zazwyczaj zupa treściwa.
Skowronki?! A kto je ustrzeli!
A propos książki Pani Barbary „Kuchnia polska na nowo odkryta” – swietnie się to czyta.
„Oczy cielęce iak sporządzać na przydatek:
Oczyściwszy, obgotuy, potym wstaw z winem białem,
przyley bullionu, wrzuć wiązkę pietruszki, osól, opieprz, ugotowawszy dasz z jaką chcesz zaprawą.
„Kucharz doskonały” Wojciecha Wielądki, 1808″
Kto zacz, ten ucieszny Wojcieszek Wielądko – to my już blogowicze wtajemniczeni wiemy 🙂
Misiu 2, pozdrawiam Cię osobno, ja też dzisiaj będę pędzlem machać, chcę wykończyć tę drewutnię. Dla ścisłości, jest to małe zadaszenie za garażem, ale tak szumnie nazywam, bo tam trzymamy drewno do kominka.
Poza tym pięknego dnia wszystkim życzę!
Zupa z oczu, wypisz wymaluj, jak zupa z kołka od kiełbasy. 🙂
bibka sie powoli krystalizuje, dzieki Pyro!
Wieladko, nie cielatko, bo przeciez nie pastwilby sie tak nad organem wzrocznym,
z rakiem europejskim zrobil sie duzy klopot, za to ten z Kaliforni, czy ten drugi z Luizjany, niezle opanowaly podparyskie stawy, robia dziury w brzegach i zra wszystko, plaga, nie do wytepienia, jednak smaczne, zero na nie przepisow i dat ochronnych, jak sie chyci nie wolno nawet wpuscic spowrotem do wody, zywych tez transportowac nie wolno
Proszę bardzo:
http://alicja.dyns.cx/news/Galeria_Budy/Mis2/Misiolandia/
Serca to Ty Misiu nie masz. Musiałeś mnie tak zdenerwować tymi wiśniami?! Jak można, takie tortury!?
A ja dzisiaj nie ugotowałam zupy, choć w sumie miałam zamiar, ale sklep, w którym kupuję warzywa nie jest ekologiczny i god only knows skąd bierze warzywa. Wystraszyły mnie te herbicydy i pestycydy. Dziś postanowiłam zrobić canelloni z mięsem mielonym, nieekologicznym, a jakże. Usmażyłam cebulkę, podsmażyłam z cebulką mięso, przyprawiłam i nadziałam rurki. Nie gotowałam ich wcześniej, gdyż na opakowaniu napisano, że nie trzeba. Nadziane canelloni włożyłam do kokilek, na wierzch dałam ser i wiórki masła, 40 minut, 180 stopni w piekarniku i… guzik, nie wyszły. Te, co pod spodem (6 rurek na kokilkę) rozmiękły, a te na górze wyschły na kamień. Niby coś tam wydłubałam, nawet jadowite toto, ale mocno rozczarowujące. Coś widać sknociłam, ale nie wiem co. A tak mnie natchnął wczorajszy filmik na włosnką kuchnię…
Z wiśniami co roku jest problem i przerobić nie ma komu. Zachęcony przykładem w tym roku przygotuję na zjazd dużą ilość nalewki wiśniowej. Dla każdego po słoiku dżemu w prezencie. Za domem rośnie kilka dużych drzew które obrodziły jak nigdy. Wiosną gdy kwitły był przez kilka nocy biały mróz i myślałem że wszystko wymarzło a tu proszę. Wszystkich owoców będzie z dziesięć wiader lub wiecej
Ja czekam na pogodę przyzwoita na carbonarę, póki co, jest parówa i nawet nie ma co o tym myśleć.
Co do warzyw, radzę się Mamo Natana nie przejmować tymi herbicydami. Na zdrowy rozum – przecież naprawdę żyjemy dłużej, nie zauważyliście?! Poczytajcie statystyki. Chrzanił (bardzo zdrowy korzeń) pestycydy, herbicydy!
A bardzo sobie chwalę czas mniej więcej pierwszych 20 lat życia, kiedy w domu wszystko było z ogródka, prosto od Minki mleko, masło, śmietana, sery (niekoniecznie w tym porządku) albo pół prosiaka i własne wyroby od Państwa Domaradzkich.
Wydaje mi się, że po takich podstawach zaraza szybko mnie nie powali 🙂
Canelloni wystarczy zapiekać około 25 minut w mocno rozgrzanym( 220 st C ) piekarniku ale pod warunkiem że jest dużo sosu pomidorowego. Sąsiadka ostatnio trzymała 40 minut i zrobiła się pacia.
Sosu pomidorowego w ogóle nie było. Tylko serowy, ale chyba zbyt rzadki albo za mało.
Po wczorajszej dyskusją o kuchni włoskiej i przeczytaniu dzisiejszego tematu przyszła mi ochota na jedną z najlepszych znanych mi zup. Jest przy niej trochę roboty ale skutek znakomity, ponadto nadaje się ona znakomicie na lato a wystarcza za cały posiłek.
Potrzeba do niej warzyw: główkę włoskiej kapusty, selera naciowego, marchwi sporo, fenkułu czyli włoskiego kopru i cykorii endywii. Warzywa pokroić zgrubsza, zblanszować w garnku i przełożyć do naczynia z bardzo zimna wodą. Wodę z garnka wylać a garnek umyć.
Na dno garnka oliwę z pierwszego tłoczenia, boczek wędzony pokrajany drobno i takoż traktowany czosnek w ilościach sporych. Gdy tłuszcz się z boczku wytopi wybrać z gara i skwarki i czosnek.
Teraz warstwami do gara na ten tłusz co został na dnie:
– warzywa wyjęte z zimnej wody
– skwarki i czosnek
– świeżo mielony czarny pieprz
– tarty ser parmezan (a jak!)
Warstw takich dobrze jest mieć przynajmniej trzy-cztery. Na wszystko parę litrów dobrego bulionu i niech się pogotuje aż marchew zmięknie. Ładnie pachnie w kuchni. Jeść z chlebem.
Zimą dodaję często do talerza osobno ugotowanej fasoli.
P.S.
Tu właśnie może się przydać twarda skóra z parmezanu.
Andrzeju, toz to jak nic minestrone, w Abruzzach dodaja do niej zamiast fasoli soczewice i biala kapuste zamiast wloskiej(!). W niektorych regionach dodawany jest tez makaron (rurki). Przepisow tyle, co na bigos, ale twoj bardzo smakowity 🙂 U mnie w piecu ciasto z wisniami i porzeczkami oraz zalewa jajeczno-smietankowa. To eksperyment. Mam wisnie od jednej znajomej staruszki, ktora nie ma juz sily wychodzic z domu, wiec dokarmiam jej zolwie w ogrodzie, zrywam porzeczki i wisnie i robie konfitury dla niej i dla nas.
Niech będzie, że minestrone – ja tam prosty człowiek jestem to i proste jadło lubię. Moja wersja lubi być dość gęsta, bo warzyw zawsze sporo.
A wiśni to tu ja od lat z górą (…) nie jadłem. A w dzieciństwie to masowo z własnego ogrodu.
Dziwne, że jedząc czereśnie (też było ich w ogrodzie sporo) wypluwałem pestki. A wiśnie pożerałem w całości.
Ciasto i konfitury porzeczkowe zrobione, wieczorem wstawie obrazki, a teraz pomykam po dalsze wisnie, bo cos sie znowu chmurzy. Jezeli wierzyc starym helweckim przyslowiom, to Siedmiu Braci Spiacych (wczoraj) jakich, siedem tygodni bedzie takich! Ponoc trafne w 70% 🙁
Mamo Natana, robiłam kilka razy canelloni ze szpinakiem albo z mięsem, ale surowym. Wyszło dobre. Część sosu trzeba wylać na dno naczynia, na tym ułożyć rurki i zalać resztą sosu. Musi być przykryte sosem. Przez 25 min. zapiekam pod folią al., później odkryte, ok. 20 min. Nie układaj tego warstwami!
Ach zupy,lubie!!
Dosc czesto kiedy jestesmy na wycieczce,wpadamy wczesnym popoludniem do knajpki na zupe wlasnie.
Razu pewnego,w Hadze w samym centrum wpadlismy do „naszej” restauracji na lunch.Zamowilismy jakas tajska zupe.Okazalo sie,ze byl to rodzaj bulionu,w ktorym plywaly a to kawalki cytrynowej trawy,tudziesz bambusa,jakas papryczka……….Podano do niej swiezo upieczone buleczki.
Juz po pierwszej lyzce,o malo nie wyszly nam oczy na wierzch!!!!
Pieklo w gebie,dech nam zaparlo……….ale brniemy dalej.Po chwili „przyplynela” do nas bardzo mila kelnerka, z informacja,ze zupa zostala ciut za ostro przyprawiona,za co nas kucharz przeprasza…………
My tymczasem czulismy sie niczym dwa bazyliszki.Od naszych oddechow mozna bylo papierosy przypalac!!!Prawdziwie ognista byla ta zupka 😉
Pozdrawiam wszystkich z pol jesiennej Krainy Wiatrakow.
Ana.
polatalem po innych blogowiskach i szybciutko wrocilem do kuchni, tutaj jest cieplo i nikt nie szczeka, chwala Wam
Korci mnie, żeby zaproponować Państwu zupę Żółtą, może ktoś zechce posmakować. Składniki:
– pęczek bazylii
– szklanka oliwy
– 10 dag tartego parmezanu
– 2 ząbki czosnku
– 6 strąków żółtej papryki
– duża cebula
– szklanka wywaru warzywnego
– 2 szklanki śmietany
– 10 dag mielonych migdałów
– sól, pieprz
Oczyszczoną paprykę i cebulę smażyć na oliwie 5 minut, dodać resztę składników, zmiksować, gotować 15 minut. Zamiast oliwy daję czasem masło.
PS. Lubię wynalazki. Na przykład w miejsce pomidorów jak na zupę pomidorową biorę truskawki, robię zupę krem na słono (czyli bez cukru) ze śmietaną i dodaję do niej kluseczki z mielonego mięsa. Do pomidorowej też kluseczki mięsne, żadnych klusek. No i jeszcze świeży zielony ogórek, ale nie ten na małosolne, czy kiszone, dobry jest na zupę.
Pewnie Państwo znacie.
Pozdrowienia, tss
Pyro, Jestes wspaniala, gratuluje !
Mysle, ze wszyscy przylacza sie do Gratulacji dla Pierwszej Damy. Moj klopot polega na tym, ze boje sie czy te wszystkie noclegowiska uznaja telefoniczne zamowienia noclegow. Albo internetowskie. Raz w Krakowie mialem wielki klopot bo hotel powiedzial, ze w ostatniej chwili wyslal odwolanie kiedy juz bylem w drodze. Czasu jest jednak duzo i napewno wszystko da sie zalatwic. Od czasu gdy moj samochodzik poprobowal biologicznego paliwa o chemicznym symbolu C H3 OH odmawia tankowania czegokolwiek ponizej 98 oktanow a przedtem jezdzil na czym sie dalo zgodnie z instrukcja obslugi. Przy okazji, czy przewidziane jest
wspolne posiedzenie blogowiska, mowa tronowa Gospodarza i nadawanie stosownych tytulow jak to zwykle podczas jubileuszu.
Jedno z naszych powiedzonek mowi:
” Jak dla starego pryka juz nic zrobic nie mozna, to przynajmniej mozna mu wyprawic jubileusz „.
Jeszcze raz dzieki
Pan Lulek
Owoce (po)morza.
Tu nie jestem jedyny, który to lubi.
Wypowiadała się Lena, Slawek i oczywiście Pyra,
Ale jak Gospodarz na to wpadł, co zaplanowałem dziś na stół, to pozostaniem wielką zagadką?????
Wczoraj wieczorem chodziło mi to po głowie. A dziś zrealizowałem to urojenie .
Wstałem rano jak grzybiarz, poszedłem – nie, nie do lasu. Raniutko na dechę. Do południa wiało. Nie byłem sam. Przyjechali kitesurfisci ze Szczecina, było raźniej.
Cdn po spacerze wieczornym, wraz z fotkami.
Na ra
Droga Pyro !
Podajac dane bankowe nie zapomnij o danych SWIFT i IBAN. Bank wie o co chodzi. Przelew idzie wtedy 15 minut i nic nie kosztuje.
Ciao
P.L.
Pan Lulek i reszta pt Koleżeństwa – niczego, Najmilszy , nie musisz zamawiać. Nie po raz pierwszy korzystam z tego noclegowiska. Nie dzwonisz do nich, niczego im z góry nie płacisz i w ogóle, nie Twój kłopot.
Nie jest to hotel, a rodzaj turystycznego noclegowiska, chociaż na dość przyzwoitym poziomie. Ja im 20 sierpnia przeleję należność na 3 domki na jedną dobę, a resztę zapłacimy 22 – go po przyjeździe. Alicja dzisiaj „wywiesi” wszelkie kontakty i nr konta, na które wpłacisz zaliczkę – 100 zł za osobę, czyli za 2 osoby 200 złociszy. Ja z kolei podam do recepcji w sierpniu wykaz spodziewanych gości, zgodnie z listą przelewów. Też będę tam warowała od piątku 21.09. wieczora, aby robić „honory blogu”
wyglada, ze Arkadiusz, to farciarz, jak nie CV, to baltycki brzeg, ciekaw jestem tych po(morskich) owocow, jesli to Baltycka, zmieniam bar,
Pyra, jesli tam w okolicy krazy Interflora, no i jesli dasz Twoj azymut, masz u mnie solidny bukiet, jestes The Besciak
cieplosci
szkoda, ze nie bede w Pyrzynowym landzie na jesiennym przyjeciu. Jest to okres najlepszy w sensie dostepnych zbiorow wszelkich dozynkowych smakowitosci.
Zupa dobra na wszystko, ale jestem chyba za bardzo koserwatywna kulinarnie, zeby zaryzykowac truskawkowa z miesnymi kluseczkami albo
zupe z oczami, ogonami i skowronkami. Za to krupnik a i owszem…
Szczegolnie z wkladka z zeberka…
pozdrawiam,
a.
Ale się człek musi natyrać żeby było ładnie. Kończę malowanie, firany się piorą . Potem wieszanie obrazów i kwiaty doniczkowe muszę kupić bo przez zimę trochę uschło 🙂 . Zaniedbałem się pod względem zielonego aż wstyd . A taką miałem kiedyś kolekcję gdy jeździłem z kolegą ogrodnikiem do hurtowni po zielone.
Jeszcze trochę cierpliwości, zaraz wjadą Scampi ni Pernod
To nie takie proste , jak się ma za sobą przyjemny dzionek.
Zupy? Tak! Jestem ich miłośniczką, zwłaszcza zaś tych kremowych…
Lubię jesienną zupę krem z dyni ( bez niedomówień, pikantną), zresztą własnego pomysłu i zdarzało mi się ją juz gotować w ilościach strasznych.
Mój sąsiad, z ktorym mamy dość ożywione kontakty, zjawił się u nas z prośbą. Dostał kłopotliwy podarek a mianowicie 6.5 kg dynię ( ” bardzo ekologiczną” ) i postanowił ją przerobić na cokolwiek przy użyciu mnie.
Cóż. Zupa-krem w największym garnku. Pierogi z nadzieniem dyniowym inspirowane włoskimi tortelloni alla zucca, tyleż, że zamiast parmezanu rdzenny nasz i patriotyczny oscypek. D. kleiła nader dzielnie. Placki z dyni smażone własnej ( desperackiej) receptury. A było to tak niedawno czyli ubiegłej jesieni…
Co do zjazdu, jasne, że gratulacje i podziękowania dla Pierwszej Damy.
Panie Lulku- jubileusze uwielbiam. Już się cieszę na wizję występów oratorskich okolicznościowych.
Wszystkiego smacznego tymczasem!
ACHA !
Bo nie ten adres, Pyro, tam zaglądam raz na parę dni! Zaraz wszystko pozbieram do kupy i wrzucę gdzie trzeba!
http://alicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Zjazd.html
Wrzuciłam wszystko na temat, dla jasności, a jak będzie trzeba, to dodam więcej.
Cóż za sprawność, jaka organizacja! Aby dorównać Paniom – Pyrze i Alicji natychmiast przelałem zaliczkę na właściwe konto za Basię i za mnie. A teraz będę przelewał dalej ale już na własne konto. Mam bowiem dordną butelczynę amarone, która winna mi wystarczyć na parę godzin siedzenia przy komputerze. Pierwszy łyk za zdrowie organizatorek. Zwłaszcza Pyry!
Czytam Wasze wpisy i przepisy i znowu wpadam w kompleksy!Jestem siermiężnym i konserwatywnym zupojadem.
Nie znoszę zup- kremów,szczególnie słodkich.W zupie muszę widzieć i smakować wszystkie składniki.Nawet grochówkę robię z niełuskanego,”polnego”,grochu.Ideałem jest dla mnie barszcz ukraiński mojej Babci z wszystkimi klasycznymi składnikami ale dosyć grubo krojonymi.
Wspaniała byłaby chyba ta zupa Anieli Ostrowskiej z wpisu Pana Piotra ale już chyba nie te czasy.
Z dawnych,poznańskich czasów dobrze wspominam „ślepe ryby”,może jeszcze ktoś wie co to znaczy?
Pozdrawiam!
Moje niezapomniane zupy z dziecinstwa to chlodnik litewski, rosol z prawdziwej kury z domowym makaronem i zupa nic, moj ulubiony deser 🙂
Czy ktos z was zna japonski film „Tampopo”? To swietny film o wdowie-kucharce dazacej do osiagniecia doskonalosci w gotowaniu japonskiego rosolu z makaronem, gdyz chce miec perfekcyjny bar szybkiej obslugi. Tampopo uczy sie od mistrzow, podpatrujac ich lub zdobywajac informacje fortelem, wspieraja ja przy tym przyjaciele i pewien kierowca ciezarowki. Film ma kilka watkow pobocznych min. zebrakow-smakoszy, gangstera jedzacego swiezo zlowione ostrygi, pare laczaca goracy sex z wyrafinowanymi sposobami jedzenia roznych dobrych rzeczy itd. Ten film byl dla mnie jednoczesnie kursem gotowania rosolu. Teraz juz zawsze mieso (wolowe lub kure) obgotowuje krotko i te wode wylewam. „Zblanszowane” mieso plukam w zimnej wodzie i nastawiam w czystym garnku z wrzatkiem, wloszczyzna i przyprawami. Gotuje powolutku, bez bulgotania, sole dopiero gdy mieso jest miekkie.
Jak smakują mi Scampi in Pernod?
http://s200.photobucket.com/albums/aa179/arkadius_album/?action=view¤t=R01_jak_smakuja_scampi_in_pernod.jpg
Na twarz dwa kg.
Do gara wrzucić:
Garść soli,
Garść kopru,
Po zagotowaniu wody wpadają Scampi.
Przykryć.
Zaczynają się gotować, masz pięć minut na dobranie wina.
Pierwsza dycha dla Leny,
Reszta do podziału,
Panie Gospodarz, sory ale tak się złożyło, jakim cudem?
Pozdro wszystkim.
Tym razem na prawo idzie pokaz
andrzeju.jerzy,
ja też lubię treściwe zupy, w których łyżka stoi. A co do grochu – na przykład kapusta z grochem wigilijna ma być koniecznie z grochem niełuskanym, inaczej się nie liczy.
Ale teraz lato i zup się nie chce, jedynie chłodniki lub gazpacho. Sezon szparagowy był u nas obfity i zamroziłam trochę na chłodnik szparagowy, a nawet z pięć chłodników. Były tak tanie te szparagi (a u nas sporo lokalnych farmerów), że grzech było nie kupić na zapas. Ten chłodnik będzie jako zupa-krem, bo inaczej się nie da. Ale to tylko taka przystawka na zimno, przed jakimś większym b-b-q 🙂
Ja też lubię takie zupy. Jutro u mnie jarzynowa z młodych jarzynek. Mogłabym przez całe lato jeść, ale rodzina protestuje, jak jest zbyt często. Jutro będzie z groszkiem, mniam…
Arkadius, imponujące…
Mój dziadek żywe raki wrzucał do wrzącej wody. Raki przynosiłam z Bazaru Różyckiego na Pradze w Warszawie. Różne minogi i inne ryby (brrr) też.
Dziadziuś uwielbiał ryby i bez przerwy przyrządzał jakieś paskudztwa.
Rak zdechły, nie nadawał się do jedzenia. Trochę to koszmarne, nie uważacie?
http://alicja.homelinux.com/news/Food/Rizotto_plus/04.Dorzucimy%20po%20wiekszym%20robaku.jpg
To nie zgorsze, dziś jednak bez ryżu było
Arku te, karasie to np. tak:http://www.naszemiasto.pl/kuchnia/tresc/533275_360_31.html
tradycyjnie po polskiemu, to sie zapiekalo w smietanie,
daj kiedys adres tych klusownikow, sklep maja niezle zaopatrzony
Pamietaj o spacjach, podajac adres, Sławek!
O, a moich wczorajszych Snowbirds nikt nie skomentował! A dla Arkadiusa narobiłam sporo zdjęć!
No wiecie co….
http://www.naszemiasto.pl/kuchnia/tresc/533275_360_31.html
Arkadiuszowi pewnie tylko kielbie w glowie:), a mnie zabraklo slow, wiosenna dzierlatka w jesiennej kiecce, zwalila mnie z nog, a po tych samolocianych wyczynach jeszcze w glowie mi sie kreci, halas towarzyszacy mialem za oknem, wlasnie skonczyl sie salon samolotowy
dzieki za poprawke
A propos kiełbi… a znacie takie malutkie rybki zwane uklejki? Pamietam, że tego sie nie łowiło, okonie to bylo to! Ościaste ale pyssssszzzzzne!
Z mielonych w maszynce uklejek to moja mama robiła kulki rybne .
Alicjo!
Późno się zrobiło,u Pana Piotra już nowy temat do dyskucji.
Ale jeszcze dwa słowa o zupach,a właściwie o moim gazpacho.
Dla mnie sezon gazpacho zaczyna sie wtedy,kiedy na straganie u p.Danusi pojawią się jej własne,duże i dojrzałe pomidory;druga połowa lipca.Używam tylko naszych,polskich(a co?!)skladników;pomidory,czosnek,olej z „polskich oliwek” czyli z rzepaku!Żeby moim upodobaniom stało sie zadość,do miksu gazpachowego dodaję grubo postrugane,świeże ogórki,czasami małe kostki lodu(jak jest upał!)
Pozdrawiam!
Ja odnosnie bialej polewki Najlepsza jest z ugotowanymi w mundurkach ziemniakami i pokrojonym w kosteczke bialym chudym serkiem paluszki lizac Zawsze mi bacia gotuje jak w Polsce jestem cos przepysznego serdecznie polecam