Smakosz polityczny
Kampanie wyborcze, referenda, kongresy partii rozpoczynają się i kończą często bulwersując publiczność, a my tu sobie gadu, gadu o jedzeniu. Tymczasem okazuje się, że i w blogu kulinarnym można uprawiać działalność polityczną. Znalazłem w swoim archiwum wycinków raport z badań opinii publicznej biura „Demoskop” dotyczących wpływu odżywiania się na oceny działań polityków. Po przebadaniu 968 osób socjologowie stwierdzili, iż ludzie lepiej odżywiający sie wyżej oceniają działalność prezydenta. Głodni zaś są znacznie bardziej krytyczni. I tak spośród tych, którzy jadają raz dziennie tylko 11 proc. dobrze wyraża się o prezydencie. Pozostali mają o nim znacznie gorsze zdanie.
Wśród ludzi jadających pięć posiłków dziennie aż 50 proc. uważa, że działania szefa państwa są właściwe. 90 proc. ascetów ostro go krytykuje. Wśród łakomczuchów tylko 36 proc. ma wobec niego krytyczne uwagi.
Wnioski z badań nasuwają się same. Trzeba nakarmić wyborców. Podaję więc mój ulubiony przepis licząc na Państwa pamięć w przyszłości, gdyby mi przyszło stanąć do jakichkolwiek wyborów.
CASSOULET
50 dag fasoli typu „jaś”, 50 dag baraniny bez kości, 25 dag kiełbasy czosnkowej, 50 dag mięsa z gęsi, 25 dag parówek, 25 dag skórek wieprzowych, 6 dag tłuszczu z gesi, łyżka pasty pomidorowej, 2 cebule, 2 ząbki czosnku, 3/4 l rosołu, 1 szklanka wytrawnego białego wina, sól
Fasolę namoczyć. Po 12 godz. gotować przez 90 min. w małej wodzie ze skórkami wieprzowymi. Obsmażyć na tłuszczu gęsim mięso i kiełbasę z drobno posiekaną cebulą i roztartym czosnkiem. Dodać do fasoli obsmażone mięso, kiełbasę i pastę pomidorową. Gotować w szczelnie zamkniętym naczyniu przez 60 min. Przełożyć do kamionki, dolać wina i wstawić do piekarnika i piec mieszając by nie dopuścić do powstania zapieczonej powłoki. Podawać potrawę obłożoną osobno ugotowanymi parówkami. Nie zapomnieć o winie z południa Francji. Może być gigondas!
Komentarze
😆 (Staram się jadać 5-6 nieobfitych posiłków dziennie, ale nie pochwalam działań obecnej ekipy…)
Pyro Kochana, odczep sie od dwulatka. On sie jeszcze naprzeprasza i nadziekuje. Tymczasem ma waniejsze sprawy na glowie – poznawac swiat: jak dziala pies, a jak dziala koszyk na zabawki, ile powierzcni zajmuja klocki rozrzucone po pokoju, czy z podlogi lepiej smakuje – te rzeczy.
Sama nazwa „kindersztuba” jest jakas… pruska w odniesieniu do malucha.
Odpusc.
Ciocia Helenka.
No, to już wiem, dlaczego nie mam najlepszego zdania o rządzących. Jadam zasadniczo 3 posiłki dziennie – w tym dwa b.lekkie + owoce bezplanowo. Widać głód mnie dręczy. Ciekawe tylko skąd te kilogramy w dolnych partiach szacownej osoby?
UWAGA ZJAZD – w czwartek poproszę Alicję kanadyjską oopublikowanie
kosztorysu i planu (etap do zatwierdzenia przez pt Towaryzstwo). W ub.tygodniu nie miałam czasu zająć się tym, bo to chałtura i wizyty i inne przypadłości.
Heleno – ależ odpuszczam i nic nie mówię. Jednak odrobinę mnie to martwi, bo już kiedyś odpuściłam jego Matce i jej bratu. Mija synowa na pewne sprawy w ogóle uwagi nie zwraca. Jest to świetna kobieta, ale nigdy jej nie przeszkadzały dzieciaki włażące jej na głowę – pospołu zresztą z jej mężem, a moim synkiem kochanym. W efekcie dzieci mogły biegać po ulicy do późnej nocy, uczyć się albo i nie, ogłuszać sąsiadów muzyką mechaniczną , a „dzień dobry” zaczęły mówić gdzieś od 16-go roku życia. Nie mam zacięcia ciotki co to na kanapie i ma za złe, ale jednak wolałabym, żeby 7 latek potrafił swobodnie operować sztućcami i jednak mówić „Proszę, podaj” Nie mam już tyle czasu, aby czekać co z chłopaka kiedyś wyrośnie. Na szczęście z moich wnuków wyrośli porządni ludzie, chociaż braki w wychowaniu do dziś biją w oczy.
ouff, najlepszy cassoulet jaki jadłem w życiu przygotował Pierrot, teść mojego przyjaciela. I popijaliśmy go gaillakiem 🙂 najlepszym winem z południa Francji
Hej, czy ja mogę dziesiejsze życzenia wysłać wczorajszemu solenizantowi ?
Zagapiłam się odrobinkę – OKON – Ty sobie, mój Drogi, życz sam (najlepiej wiesz co dla Ciebia ważne) , a ja to wszystko opatruję formułką „Zatwierdzam”
Nie wiem, czy jestem w stanie zjesc tyle, aby mi sie prezydent (a zwlaszcza jego polityka) zaczal podobac. Od kilku dni przeprowadzam „kuracje” czeresniowa, bo burze przeszly troche bokiem i dalo sie jeszcze pozyskac ponad 10 kg tych wspanialych ale nietrwalych owocow. Powiem Wam, ze czeresnie i wisnie to antidotum na szczaw! Dobre dla reumatykow i chorych na kamice, duzo witaminy A i z grupy B, garbniki i inne flawonoidy. Poza tym maja malo kalorii, z rozgniecionych owocow mozna zrobic maseczke wygladzajaca, a z ogonkow – herbatke moczopedna. Od 3 dni robie ciasto, ktore natychmiast znika. Dla zainteresowanych przepis:
125 g miekkiego masla utrzec na puszysta mase
125 g cukru pudru dodac i ucierac
3 jajka dodac po jednym ucierajac na gladka emulsje
starta skorka z 1/2 cytryny – dodac
2 lyzki kwasnej smietany
200 g maki
1 lyzeczka proszku do pieczenia – dodac, wymieszac, rozsmarowac na natluszczonej blasze warstwe 1,5 cm
500 g wydrylowanych czeresni ulozyc na ciescie
50 g migdalow, calych, obranych ze skorki rozlozyc miedzy czeresniami.
Piec w temp. 200°C ca 30-35 minut. Gorace posypac cukrem pudrem.
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Czeresnie
Tu jest ilustracja do tematu.
Drogi Okoniu, przylaczam sie do spoznionych, niemniej serdecznych zyczen imieninowych. Moze uchylisz rabka tajemnicy, co oznacza G w Twoim nicku? Giovanni? Gruby? 🙂
http://www.tarn-web.com/french/frrecipe_19.htm
tutaj inne wariacje nt cassoulet, stukam na szybciasa z roboty, jesli pojawi sie jaki chetny(a), to przepolszcze, mamy nieco czasu, danie jest bowiem uwazane za „zimowe”, na marginesie, zima w Tuluzie, to jednak nie to samo, co w Bialymstoku, raczej cos jak nasz pozny wrzesien, ale im juz zimno, wiec warza konkretnie,
przelatalem wczoraj okoliczne targowiska w temacie kurek, co to mnie, smazone z jajami teoretycznie juz po brodzie ciekly, nie bede dramatyzowal, ale powiem dupa, wiec, albo jeszcze nie urosli, albo z Rumunii nie dojechali,
moze G. to gourmand? (lakomczuszek taki)
Ja sie raczej sklaniam do gourmet 🙂
Mnie sie cassoulet kojarzy z marcowym Carcassonne, idealnie pasowal do mzawki i przenikliwego wiatru. Tak ma byc u mnie w najblizszych dniach, ale skad wziac ges przed sw. Marcinem?
W temacie „kurki” jestem po sobotniej inspekcji terenow grzybonosnych. Rezultat – garsc kurek plus kilka mikroskopijnych pozostawionych z dobrym slowem na zachete i przykrytych galazka, coby ich mafia grzybowa nie wypatrzyla. A wieczorem SMS od znajomych z kantonu Vaud: 800 g prawdziwkow i kurki (ilosc nie podana)! A tu ma padac snieg ponizej 2000 mnpm 🙁
):konflikt jakosciowo- ilosciowy, tylko pozorny, przeciez moze dzialac w parze, niestety masz racje, ges, czy kaczka przed jesienia tylko ze sloika, ale te tez bywaja smakowite
🙂 mialo byc
Jezeli jedno i drugie, to Gargantua 🙂
U mnie nie ma gesi ani kaczek w sloikach 🙁
zachwycilec mnie synteza tych dwoch G.
ale, czy Pan P. po analogii idac nie wezmie za zle Pantagruela?:), synowstwo wprawdzie tylko blogowe, ale moze sie wydac sugerujace,
chcesz sloik, daj znac
Nic nie rozumiem ze sposobu argumentacji Gospodarza. Jesc 5 razy dziennie to chyba nie wstawac od stolu. Na Zamku w Malborku brac zakonna jadala w czasie postu tylko jeden raz dziennie. Pierwszy i ostatni posilek rozpoczynal sie w poludnie dzwonami i wspolna modlitwa i trwal bez przerwy do polnocy konczac sie rowniez dzwonieniem. Opowiadanie to slyszalem od miejscowego przewodnika ktory oprowadzal grupe niemieckojezycznych turystow do ktorej dolaczylismy sie zona z racji jej znajomosci jezyka. Poza tym wedlug mnie nieda sie zdefiniowac dlugosci trwania posilku i jego zakonczenia. Poczatek to co innego. Jest przeciez wiele hasel poczynajac od ” podano do stolu „, poprzez ” bufet otwarty ” az po inne zawolania ktore wartoby zebrac i opublikowac stosowny lexykon. To samo dotyczy rowniez toastow
Wczoraj nie blogowalem poniewaz pedzilem trzyrodzajowo.
Nalezalo przygotowac miejsca skladowania dla tegorocznych zbiorow.
Na pierwszy ogien poszly sliwki wegierki. Skladowane sa dla fermentacji z pestkami i dlatego dobra sliwowica ma charakterystyzny ostrawy smaczek.
Dalej poszly morele.Te dla dmiany najlepiej jest fermentowac bez pestek. Pestki bowiem zawieraja stosunkowo wiele kwasu pruskiego. nie jest on trujacy w niewielkich ilosciach ale lepiej nie ryzykowac. Na zakonczenie wystartowaly brzoskwinie. Najlepiej kiedy dlugo wisza na drzewach. Pestki czesto same otwieraja sie ale stezenie kwasu pruskieg jast niewielkie. Pomimo tego najlepsza fermentacja jest bezpestkowa.
W sumie wykonalismy podczas calego dnia 5 przebiegow uzyskujac ponad 40 litrow okowity. Bedzie stala, w roznych pojemnikach podzielona na gatunki co najmniej jeden tydzien. Jak dobrze pojdzie w najblizsza niedziele ruszyma znowu do boju. Spodziewamy sie uzyskac 25 do 30 litrow. Powinno starczyc na domowe potrzeby dla rodziny przyjaciela i dla mnie do nastepnego sezonu.
Wczoraj zostalem wyzwolony na czeladnika w zawodzie i automatycznie stalem sie polwyksztalciuchem. Cali wyksztalciochowie to sa mistrzowie w zawodze dysponujacy odpowiedniem doswiadczeniem i posiadajacy znajomosc sekretow przekazywanych przez przodkow niejednokrotnie dopiero na lozu smierci.
Jako swiezo upieczony czeladnik jestem zobowiazany odbyc w miare mozliwosci dluga podroz celem wymiany doswiadczen z innymi mistrzami
i z nadzieja, ze albo przywioze z podrozy jakac urodziwa corke innego mistrza a przynajmniej, ze jakas gospodyni mnie od czasu do czasu przytuli do serca i oslodzi samotna noc kiedy mistrz bedzie chrapal po spozycia nadmiernej ilosci wlasnych produktow.
Jesli chcecie, to Wam opisze jakiej uzywalem aparatury, im starszy model, tym lepszy, i jak nalezy prowadzic proces aby uzyskac optymalne rezultaty.
Z roku ubieglego pozostalo kilka butelek metanolowego przedbiegu czyli piekielnej trucizny, ktorych zawartosc jako biologiczne paliwo kunsumuje od wczozaj jako dodatek do normalnego paliwa moj Ford KA model Nazaretti, egzemplarz nr. 2.
Troche czulem sie jak w Kaanie Galilejskiej tylko, ze nie zamienialem wina w wode tylko ferment w szlachetny napiwek niezbedny dla dalszego uzupelnienie listy towarow do zabrania na Walne Zgromadzenie.
Niestety nadal chory na Abstynencje
Pan Lulek
Panie Lulku
Nie wiem jak to będzie z przewiezieniem napitku na Walne Zgromadzenie bo świetle prawa tutejszego pędzenie (jak zresztą większość przyjemnych zajęć )jest surowo zakazane. Więc nie wiem czy wolno wwozić samodzielnie pędzone. Przemycić chyba trzeba będzie. Zaś co do aparatury to zawsze preferowałem przenośną (najlepiej w plecaku) właśnie z uwagi na konspiracyjny charakter pędzenia.
Pozdrawiam
Slawku, dzieki serdeczne za oferte! Mam nadzieje za 2 tygodnie wybrac sie do Prowansji, aby wreszcie zobaczyc te pola lawendowe w rozkwicie, wiec sie rozejrze po tamtejszych sklepach. Mniemam, ze twoje sloiki bylyby ze sklepu, czy moze masz dostep do jakiejs prywatnej produkcji, albo nawet sam te gesi…? Czy mozesz polecic jakiegos wyprobowanego producenta? Labeyrie, Dunoy?
Panie Lulku, dobrze, ze Pan te fuzle daje do picia swojemu automobilowi. Niech ma brzoskwiniowe spaliny 🙂 Zna Pan haslo pijacych metanol?
-Pijmy, bo sie sciemnia!
nemku, po metanolu jeszcze nie jestem, nie sciemnialbym Ci produktami z „super”marketow, niestety sam te gesi i kaczory, to tylko zjadam, jak sie nadazy, ale powiedzmy mam dojscie do rzeczy nieoszukanych, och te lawendy, juz kwitna? dawno ich nie widzialem,
propozycje podtrzymuje, co mnie tam paczka w okolice Lozanny
nemo, za ta krowa z dzwonkiem, to Zermatt?
Slawku, za ta krowa jest slynna polnocna sciana Eigeru. Zarowno do Zermatt, jak i do Lozanny jest stad spory kawalek, ale tutaj tez jest ladnie 🙂 Nawet Arkadius robil ostatnio reklame mojej okolicy.
Zanim skorzystam z twojej gesiej oferty, musze wiedziec, czym sie moge zrewanzowac?
Nemo, „G” to od „grouchy”. Sama prawda.
Pamietasz film ?
postawisz flaszke i bedziemy kwita, na razie moja oferta jest raczej kacza, coz takie mam gusta, i chyba wole je w brzuszku, niz na stolkach, ges, jednak nieco suchsza, jesli taki Twoj smak, to sie rozejze, daj znac
Slawku, gratuluje zdolnosci slowotworczych. Bardzo mi sie podoba Twoj „orzezwiajacy” polski. Skad piszesz ?
Heleno, nie gan, prosze, Pyry. Ona ma racje. Sam przeszedlem ostra kindersztube i na ile moglem nauczylem syna. Zostalo mu na zawsze. Tego nie kupi teraz na internet, kowboje go nie naucza, a zbiera komplementy od Singapoor do Islandii. Nawet nie widzi, ze to otwiera mu drzwi na salony business’u nie mniej niz first class education. Czym skorupka za mlodu….itd.
Pozdrawiam.
Pyro droga, czy nie zauwazasz, ze Autor pominal okaz „smakoszy politycznych”, co rzadza, podjadaja niezle (to widac !) i komplementuja sie z rosyjska: „Mama, hvaliat nas ! My vas, a vy – nas !” , a Mama tuczy kota. Brukselka ?
Kindersztuby dziecko uczy sie naprawde od srodowiska w ktorym przebywa. Jesli rodzice sa uprzejmi i przyjazni dla siebie, sasiadow, uzytkownikow drogi, przypadkwoych ludzi napotkanych na poczcie, to dziecko to wszystko wchlania. Czy wchlonie jak ma 7 lat czy nieco pozniej, nie ma w gruncie rzeczy wiekszego znaczenia.
Znalam dzieci strasznie rozbrykane, ktore wyrosly, ze pozazdroscic, choc im dawno przepowiadalam kryminal.
Pyro, masz byc przyjemna babcia, taka, ktora nie osadza dwulata. Igorek jest strasznie krotko na tym swiecie i bedzie coraz wiecej poznawal slow gorszych od „kurde”. Jutro moze przyjsc i powiedziec, ze napotkany na podworku kotek jest zayebisty. Ja zawsze na to slowo podskakuje, ale naprawde nikt nie chce mnie szokowac. Oni tak dzis mowia.
PS. Kiedys moj szef wystosowal do nas wszystkich w zespole redakcyjnym bardzo oficjalne, a jednoczesnie gornolotne „zyczemia swiateczne”, bo nie chcialo mu sie przyjsc na zebranie i zyczyc nam osobiscie – skoro byl w drugim pokoju.
Nie wytrzymalam tego nerwowo i na wywieszonych na tablicy ogloszen (!) zyczeniach napisalam grubym czerwonym flamastrem D..A.
A kiedy mnie „prywatnie” szef zapytal kto zepsul mu piekne zyczenia, odpowiedzialam ze to ja.
O malo sie nie rozplakal z zalu nad moim wiarolomstwem. Nigdy w zyciu nie wypowiedzialam tego slowa skuteczniej i w odpowiedniejszym kontekscie. Zawsze juz skladal zyczenia osobiscie.
Czasami brzydkie slowa sa nader przydatne.
Panie Janie, Groucho, to w braciach Markx, takiz Pan smieszny? z tym imieniem, a moze jakas prowakacja?, tudziez rewindykacje?
w celu odpowiedzi podaje, ze stukam z Zabolandu, gdzie mam okazje przezywac od ok 25 wiosen, prezydent W. zanim nastal, zdazyl mnie wyploszyc, tydziez inne elementy milosno, mlodzienczo-nie-do konca przemyslane, Wrona trfila mnie w Austrii, potem decydowalo zycie, ot tak sie porobilo,
zastanawia mnie jednak ten Okon, wez sie Pan uzasadnij plz,
mam wprawdzie znajomego pana Karpia za rogiem, ale, czyzby to byla jakas niepokojaco rybna tendencja? polskosci redukowanej do wczesnego paeolitu, taki trynd co to wicie, ma mowic, ze sie nie zgadzamy, albo, co? i na zasadzie odmowy schodzimy do zrodel, co tam nikt juz nas nie siegnie?
ale pirdol nastukalem, odpuscie, ide troche postrzelac z luku, takim pierwotny, ( u G. Okonia, nawet w tej Brukselce czuc ironie, to lubie)
na marginesie, zwiedzilem Eiger’a wirtualnie, teraz posiadam lepsza wiedze
nemo !
Znowu sprowadziles mnie na zla droge. Oczywiscie znam. W wersji:
” pospieszmy sie bo sie sciemnia „. Dzisiaj jednak mialem policyjno ministerialne spotkanie. Pojechalem na zakupy. Wracam a tu niespodzianie kontrola drogowa. Jakis znajomy policjant. Zatrzymuje. Otwieram okno a tu pytanie. Cale rozmowe tlumacze z burgenlandzkiego na warszawski dialekty. Pytanie zatem: ciagnelismy, nie odpowiadam, pedzilismy. A to bardzo przepraszam i komentarz do stojacej obok slicznej pani policjantki, od pedzenia to my nie jestesmy. To sprawa akcyza a oni to ministerstwo finansow. Zdebialem. Ruch na drodze niewielki. Wysiadlem z samochodu. Pani sliczna, druga polowa lat dwudzestych, nie kalendarzowych tylko wiekowych, nogi jak z zurnala a do tego program oszczednosciowy ministerstwa spraw wewnetrznych, policji, czyli mini. Upal na dworze wiec i sluzbowa bluzeczka jakby niezupelnie szczelnie pod szyje zapieta. Wysiadlem. Normalnie, nastepne pytania to: dowod rejestracyjny, prawo jazdy. Jak podejrzanie to dmuchanie. Pani zastartowala do Pana policjanta z pytaniem. To jezeli on ciagnal, znaczy ja, to nas to nie dotyczy ?. Mysle stazystka. Zaczela sie luzna dyskusja na temat czy funkcjonariusz panstwowy w mundurze dowiedziawszy o niezupelnie jasnych okolicznosciach czynu ma obowiazek donosic, czy pozostac w obrebie swych kompetencji i zakresu wykonywanych czynnosci.
Pani zaczela nam obydwu wyjasniac jak to jest. Jest bowiem swiezo upieczona magistra prawa. Pisze z cala swiadomoscie m a g i s t r a.
Tak to jest u nas. Maestro i Maestra. Okazalo sie, ze ona jest na wstepnym stazu pracy przed podjeciem sluzby w policji i dzisaj uczy sie praktycznych czynnosci w zakresie kontroli ruchu drogowego. Porozmawialismy sobie jak wyksztalciuch z wyksztalciuszka. Fajno bylo, a potem jej powiedzialem, ze powoli przechodze z moim samochodem na biologiczne paliwa. Te najlepsza czesc, to co idzie z poczatku dostaje samochow a to pozostale, juz pijalne, pozostaje dla nas biednych ludzi. Usmiala sie, nie doniesie. Ona zaczyna za dwa miesiace normalna sluzbe i bedzie zajmowala sie dzieciakami. ktore przajezdzaja z roznych krajow czesto z rodzicami ktorzy czekaja w knajpach a malolaty sa kieszonkowcami. Tragiczne i nie bardzo wiadomo co z tym robic. W przyszlym roku otworza granice dla kolejnych krajow Wspolnoty Europejskiej i wszyscy zaczynaja robic przygotowania. Paskudne i trudne. Niema zartow.
Pan Lulek
A u mnie wiśnie coraz dojrzalsze i lepsze . Trzeba będzie placek z wiśniami na kruchym cieście upiec . Teraz podjadam same owoce i ćwiczę plucie pestkami na odległość . Jak kiedyś uda mi się spełnić marzenie i pojechać do USA to wezmę udział w corocznym konkursie odbywającym się w jednym z amerykańskich miast . Ale oni robią to z pestkami czereśni . Pewnie łatwiej to robić bo pestki większe 🙂
Ale nie będę się rozpisywał o pluciu na odległość bo pomyślicie żem prostak… 🙁
Pozdrawiam wszystkich i idę malować sufit.
G. Okon
Świetnie napisany post u Szostkiewicza . A opinią J. P. nie przejmuj się bo on strasznie antyamerykański.
Helena.
Pisalem o bardziej formalnej kinderstubie: siadanie, wstawanie i zachowanie przy stole, sztucce, gdzie kto, pomoc, rozmowa; schodzenie/wchodzenie po schodach, konwersacja, podawanie reki/plaszcza, pytanie, proszenie, kategoryzacja wg waznosci, poprawianie, krytyka, adresowanie(rozmowcy) i masa innych. Jak instrukcja do snopowiazalki. Co nie znaczy, ze nie siedzielismy czasem z ojcem z nogami na stole , albo – stosownie do wieku – nie bylo malego swintuszenia. Generalnie – trzeba bylo wiedziec. A stosowac zaleznie od oceny sytuacji. Ale – technika musi byc wyuczona. I zawsze – dlaczego ? Te wszystkie kanony maja mocne i sensowne uzasadnienie. Nie bylo rygoru, raczej „malpi gaj”. To byla bardzo wesola i przydatna kindersztuba. A im wczesniej sie zacznie, tym lepiej. Sposob bycia w domu i rodzinie, przyklad dawany przez rodzicow to nie to, o czym pisalem.
Pozdrawiam.
Panie Lulek, problem z malymi kieszonkowcami znany jest w kilku krajach od lat. W Rzymie zdarzylo mi sie byc swiadkiem prawdziwej lapanki dzieciakow rumunskich kolo Koloseum. Karabinierzy uganiali sie za 8-10-latkami i ladowali do sporych radiowozow. Na pytanie, co z nimi zrobia, odpowiadali, ze wywioza za miasto i puszcza wolno, wiec troche potrwa, zanim wroca! Dzieci w tym wieku nie moga byc karane, a panstwo nie bardzo garnie sie do przejecia ich na swoj garnuszek. Za tymi mlodocianymi stoja szajki doroslych, ale nie Rumunow (moze teraz, jak sa w Unii), a Wlochow, ktorzy prowadza „zaciag” wsrod rodzin romskich w Rumunii. Maluchy zebrza i kradna, zdarza sie celowe okaleczanie dzieci w celu wzbudzenia litosci 🙁 W Rumunii nikt sie tym nie przejmuje, bo Romowie sa tam uwazani za gorszy element, odpowiedzialny za zla opinie o tym kraju.
Slawku, kaczka w garnku tez mi lepiej pasuje, niz na urzedzie 🙂
Misiu2, trenuj wytrwale. Gdzies w zachodniej Francji odbywaja sie mistrzostwa w pluciu na odleglosc 🙂
Okoniu, o ile rozumiem angielski, to grouchy znaczy markotny, zle usposobiony. Sam sie tak nazwales?! Z drugiej strony Groucho Marx to byl piekielnie inteligentny i dowcipny gosc z wasami i w okularach, lakoniczny i zlosliwy. To bodajze on powiedzial, ze nie wstapi do klubu, ktory przyjmuje ludzi takich, jak on 🙂
Slawku,
Walter Mathau i Jack Lemmon zrobili „Two grumpy old men” (Dwa pryki). Z Ameryki.
Pan Adamczewski swego czasu dochodzil, „gdzie okun ma ucho”.
Tyle genezy. Pozdrawiam.
Misiu2,
Dziekuje za rade, nie bede misiow na wybiegu karmil czeresniami.
Znam ten film, a nawet chyba dwa. W jednym grala Zoska Loren.
Misiu2, jaka technika plujesz?
http://www.kirschenfest.ch/Kirschenspucken_1.htm
To jest strona o mistrzostwach w Helwecji. Stosuje sie 2 techniki: trabka (nadete policzki) i kurza d..a (dla snobow). Koszt udzialu: 4 czeresnie – 2 franki. Wszyscy pluja taka sama odmiana owocow, na torze o dlugosci 30 m i szerokosci 1m. Licza sie tylko pestki ladujace w tym zakresie.
Nemo, raczej „zgryzliwy”, „wredny”, „dokuczliwy”, lub – przepraszam – „upierdliwy”. Nie nazwalem, lecz zrobilem. Poczekaj jeszcze z piecdziesiat lat to zobaczysz…
Nemo,
Byly trzy: trzeci: „Out to sea”, drugiego -tytulu nie pamietam, ale tam Pani Sophia Loren zgwalcila Pana Waltera Mathau’a na dzdzownicach.
Nemo,
Dawno temu, romskie dzieciaki lazily pod stolami w belgradzkim ogrodzie – restauracji i czyscily buty, chcesz czy nie chcesz. Zvonac kopnal jednego i kiedy mu robilem wymowki, inny sciagnal mi buty i nawial przez plot w ogrodku. Wracalem do hotelu z Refleksjami w Skarpetkach.
Jeśli w Szwarcarii plucie kosztuje dwa franki za cztery czereśnie ja zaproponuję po 25 groszy za wiśnię . Jutro zważę u koleżanki w sklepie ile waży jeden owoc. Srednio zbieram 10 wiader z moich drzew. Sukces finansowy gwarantowany 🙂
Dzem kupię w sklepie, co się będę męczył z drylowaniem.
Trochę zostawię na nalewkę potrzebną we wrześniu 🙂
Okoniu, masz racje, byly trzy i wszystkie znam. Ten drugi z Loren, to byl „Grumpier old men” 🙂
Te wszystkie okreslenia to ja znam, ale moja kindersztuba nie pozwala na uzywanie ich wobec nieznanej mi blizej osoby 🙂 A wiec wredny Okoniu, pozdrawiam Cie serdecznie i postanawiam zyc tych piecdziesiat lat dodatkowo, aby sie przekonac, jak sie z wiekiem wrednieje 🙂
Misiu, musisz zorganizowac mistrzostwa, ale pewne koszty bedziesz mial, bo bez nagrod nikt nie zastartuje 🙂
Fakt koszty trzeba ponieść ale zawsze mogę zerwać wiśnie sąsiada co przełażą na moją stronę. Można też wejść w układ z jakiś znanym pulmonologiem i przeproweadzić badania kontrolne. Kiedyś badano mnie jako właściciela auta na trzeżwość na urządzeniu stacjonarnym w komendzie policji .Mój kierowca moim nowiótkim autem przejechał rowerzystę a ja jako pasażer też musiałem dmuchać. Musiałem dmuchać cztery razy bo policjant nie mógł uwierzyć że mam pojemność płuc około siedmiu litrów 🙂 . Średnia dla palacza to około trzech litrów i zazwyczaj mają problemy z dmuchnięciem nawet takiej ilości. Rowerzysta z wypadku przeżył tylko dlatego ,że miał 3,2 promila we krwi …
Dzień dobry!
U mnie upał i wilgotno, droga Nemo, pomidory jak na drożdżach! Pilniję, pilnuję! Teraz to już chwila, aż zaczną kwitnąć.
Dzisiaj rozbiegany dzień, ale przy okazji kończę konfitury. Dwa dni lekkiego podgotowania, potrząsania, i tak kilka razy dziennie. Na koniec wrzątek konfiturowy do słoiczków z odzysku (po polskich dżemach). Jedne z kilograma truskawek, drugie z pół kilograma czereśni (plus sok z jednej cytryny, bardzo przydatny). Ile dajecie cukru na kg owoców? Ja nie mogę nawet mysleć o kg/kg, zawsze daje mniej, ok 0.8 kg na kg owoców. A i to wydaje mi się za dużo! Jeszcze nigdy mi się nie zepsuły, wrzące wrzucam do słoika i zamykam, parę truskawkowych konfitur ukrytych przed okiem pana J. przetrwało 2 lata bez uszczerbku na zdrowiu.
O dzieciach – przyłączam się do zdania Okonia. Dziecko nic niewinne, ale rodzic umiejętnie powinien sterować zachowaniem.
Podam przykład – pare lat temu odwiedził nas stary znajomy, po raz pierwszy miał okazję z żoną i dwuletnim synkiem, bo przyjechała go odwiedzić z odległej Francyi, a on tutaj miał kontrakt jako wizytujący profesor. Jego znałam, kobity nie, dziecka tym bardziej. Wpadli na wino, sery i ciacho, ciacha sami przytargali. Zasiedliśmy przy niskiej ławie w salonie, bo skoro nie obiad, szkoda stół rozkładać (salon mam malutki, jadalni formalnej w ogóle). Postawiłam na ławie sery, talerzyki, co tam należało, a także paterę z paroma ciastkami, które przynieśli (kremówki, czekoladowe etc). Dzieciątko wzięło się za ten talerz. Zmiksowało ciastka szybciej, niż ja zdążyłam pomyśleć, że odzwyczajona od małych dzieci, zle pomyślałam, może nie trzeba było stawiać na ławę.
Rodzice? Absolutne szczęście na twarzy! Oto jak ładnie dziecko się bawi! Ja nic – poszłam do kuchni, przyniosłam czysty zwilżony ręcznik i podałam mamuście, żeby może dziecku raczęta… Odłożyła na bok, a tymczasem Sebastian wgniatał resztki ciastkowej papki w mój pamiątkowy łowicki bieżnik od siostry. Zeby się nie przemęczał, usunęłam bieżnik, niech maże po drewnie. Uzupełniłam paterę i po cichutku postawiłam na wysokim składanym/rozkładanym stole. Nie umknęło uwagi, Sebastian natychmiast wrzaskiem oznajmił, że chce. Spozieram na mamusię, a ona, że on tak się świetnie tym bawi… a zreszta przecież nie musimy jeść ciastek. No, ja ostatnia do słodyczy, więc co mi tam.
Nie wiedziałam, co powiedzieć i jak sie zachować, bo widziałam kobietę po raz pierwszy w życiu, a poza tym zamieniłam się w słup soli ze zdumienia.
Czekałam tylko, aż geniusz podejdzie do ściany i namaluje jakieś pikasso rączkami ubabranymi w czekoladowo-jakiejś-tam-masie tłustej. Pomazał ławę, podłogę, kaloryfery, a w koncu sie rozryczał (z nudów chyba, bo ileż można się babrać w czymś takim) i rodzice go zabrali do domu. Zostawiając mnie z całym bajzlem bez słowa przepraszamy, ze taki bajzel, może pomogę sprzątać?
W jakis czas pózniej Susanne dziwiła się, że nikt ich nie zaprasza. No ja cię przepraszam! Ale nie zaproszę.
Alicjo, tyle( duzo) slow, zeby powiedziec, ze skroty, zle dochowane sa wredne, wiec, zeby nie bylo niejasnosci, kazdy skrot, co mu sie zdaje, ze mu wszystko wolno, ma u mnie mocno w plecy, wredota, totalnie nietolerancyjna jestem nieslychanie, stare sie pakuja, albo maluja sciany, hej, a tak na prawde, nie wyobrazam sobie sytuacji, zeby to moglo miec miejsce, podziwiam Twoja wyrozumialosc, co nie znaczy, ze podzielam, o telefon do Susanne nawet nie prosze, niech sama uspi swoj drob,
nie lubie uchodzic za morderce, musze nieco dbac o opinie, Mike the Knife, moze sie przestawi na mlodziez? po paru petycjach na blogu,
poza tym jednostka jestem w miare lagodna i jesli bedzie nam dane spotkac sie kolo Pyry, pewnie nie zgadniecie nawet, ktory to, ten zwyrodnialec, od harcerstwa sie umiem maskowac,
oj kurde, znow naplotlem byle czego, darujcie, to wszystko przez te kurki, ktorych nie znalazlem,
na wszeki jednak sluczaj, zostawcie malutki przychowek w domu pod kompetentna opieka
na dzdzownicach?, oj Panowie Wasza zbereznosc goni mnie do lozka,
zarloczny nieszczupak pcha mnie w odnosniki blogowe, zamiast po prostu odpowiedziec, wiec sie zale, G. Okoniu, mogloby byc prosciej, ucho od sledzia, juz kiedys przerabialem, a z Okoniem jakos, tak przeoczylem, pewnie zle padlem, zaluje, pomoz, prosze, a moze tez zwrednialem?( tu, oczko)
cieplosci sle
Alicjo,
Wiesz przecie, ze obowiazuje „positiv thinking”, „positiv approach”, „positiv motivation”, system bez kar, nagrody i pochwaly wylacznie. W uszach masz jeszcze wrzaski szesciu pociech i buzie usmiechnietej mamuski na zakupach w supermarket. A twoje lotnicze fobie to nie po wysluchiwaniu wycia bachora o rzad z tylu i szczesliwe usmiechy obojga rodzicow, ze tak ladnie wyje ? A w cichej restauracji, o dziesiatej wieczorem, nie krztusisz sie sluchajac histerycznego placzu non stop (bo on to chce) obok, przez caly wieczor ? To czemu dziwi cie maly Sebastian ? Robi to na co mu pozwalaja. Taki trend, taka moda. Od tego dostaje ucisku w mostku i szybko wychodze. Raz jeden, odwrocilem sie do padalca i tak mu cichcem powiedzialem (nawet jednego slowa nie moge powtorzyc), ze zatkalo go z otwartym dziobem na pare minut. Ale ja jestem stary i wredny, i mi ujdzie.
Ha 🙂
Heleno,
co jakis czas zagladam do tego blogu i bardzo mnie intrygujesz, bo prawie zawsze masz racje…
Pozdrawiam cie cieplo.
Pozdrawiam tez cieplo Pyre, jest zawsze zyczliwa i wspolczujaca… czasem jest lepiej wesprzec zyczliwie i przemilczec niz krytykowac i pouczac nawet majac 100 % racji, niezaleznie od wieku delikwenta… dwa czy dwadziescia…
Mysle, ze sposob w jaki uczymy odnosic sie do innych to prawdziwa kindersztuba, uczymy sie tego przez osmoze i jest to wazniejsze od wiedzy na temat ktore sztucce sluza do jedzenia krabow. Taka wiedza jest dosc plytka i latwa do nauczenia, zyczliwosc i tolerancja wobec innych-tego sie nabiera latami.
Cassulet, choc zgadzam sie, ze zimowa jest potrawa, potrafi jakos tak zapachniec jak pierwszy bigos z nowo ukwaszonej kapusty…
Jast u mnie w tej chwili (dochodzi jedenasta wieczorem) 25 C, a chetnie zjadlabym taki bigosik… Oczywiscie zjadlam juz moje piec posilkow…
Ciao,
a.
Droga Pyro !
Nie zapominaj prosze, ze ja zyje w systemie gospodarki planowej. System ten skonstruowalem sobie przed kilkudziesieciu laty. Polega na tym, ze na przyklad regularnie place moje rachunki w ostatnim z mozliwych terminow, sprawdzam rozklad jazdy jezeli przypadkiem wybieram sie w droge pociagiem, pedze szlachetne trunki do dolnej granicy ktora wynosi dla mnie 15 % alkoholu, ( chodzi o pierwszy przebieg ), zeby czyszcze rano i tak dalej. W zwiazku z tym niecierpliwie oczekuje kiedy wydasz ostateczne rozkazy dotycace Walnego Zgromadzenia. Jak widzisz czas leci w sposob niekontrolowany a pozostalo mniej anizeli 3 miesiace. U nas odbywa sie od kilkunastu lat bijatyka dotyczaca dwujezycznych tablic przy wjezdzie do niektorych miast. Bijatyka nie obejmuje na szczescie wszystkich landow a tylko jeden, Katyntie. Zakonczy sie pewnie wtedy kiedy wymrze aktualny sklad miejscowej prominencji. Ludzie w innych landach opowiadaja sobie na ten temat dowcipy. Zjawisko o tyle jest grozne, ze czasami w knajpie nie wiadomo w jakim jezyju zamowic jedzenie bo podgrzewaja sie niektore lokalne nastroje. Na cale szczescie powoli do uzytku wchodzi jezyk angielski.
O ile sie orientuje to w Indiach jedynym jezykiem ktorym mozna sie porozumiec w calym panstwie i oczywiscie zamowic jedzenie. jest tez angielski. Ja tak dalej pojdzie, to w Europie tez bedziemy kwakac po angielsku. Jezeli ktos nie postawi weta. Wtedy pozostanie to co jest a potem wybuchnie jezykowy kryzys energetyczny.
Pieknego dnia zycze. Czyzby Gospodarza wciely przgotowania do wyprawy sladami Generala Zeligowskiego.
Pan Lulek
Aniu Z, – Wyjelas mi to z ust. Dzieki.
Pyro, ma nadzieje ze przeczytalas wpisy obroncow kindersztuby od kolyski. Sama widzisz. Ucaluj Igorka.