Sezon na truskawki
Majowe upały spowodowały, że truskawki pojawiły się na wszystkich bazarach a ich cena spada z dnia na dzień. W sobotę na Rynku w Pułtusku kupiłem kobiałkę (2,5 kg) za 15 złotych. A w niedzielę w drodze ze wsi do Warszawy taką samą ilość już za 10 złotych i to z kobiałką. Przyznać muszę, że i sobotnie i niedzielne truskawki były przepyszne. Aromatyczne, słodkie. Żal byłoby je przerobić na konfitury więc pochłonęliśmy je na surowo. Choć nie do końca. Małą część Basia ulokowała na placku, na który przepis wszystkim chętnym przedstawiam:
0,5 kg mąki, 25 dag masła, 2 łyżki cukru, 3 żółtka; na krem: kostka masła, szklanka cukru pudru, 3 żółtka
Zagnieść ciasto i rozwałkować na placek tak by wypełniło całą blachę piekarnika. Piec w 180 st. C aż placek będzie złocisty.
Produkty na krem dokładnie razem zmiksować. Pokryć kremem upieczony placek. Ułożyć na wierzchu świeże, umyte i pozbawione ogonków truskawki. I… cieszyć się smakiem.
(fot. WIKIPEDIA )
Taki właśnie placek wcinaliśmy w minioną sobotę na wsi gdzie gościliśmy drugą turę przyjaciół. Menu było inne niż przed tygodniem, bo honor kucharza nie pozwalał mi powtarzać dań mimo zupełnie innych stołowników. Nie będę opisywał wszystkiego ale muszę wymienić danie główne, które jest popisowym dziełem Basi: były to miniaturowe kurczaki z nadzieniem polskim. Do tego dwa rodzaje mizerii i przepyszne białe (oczywiście lodowate wręcz) chilijskie saovignon blanc. A na deser właśnie wyżej zaprezentowany placek z kremem i z truskawkami. Nawiasem mówiąc sporo przepisów truskawkowych jest w naszej witrynie. Odsyłam więc chętnych pod adres: www.adamczewscy.pl
Obiadek wiejski podany był oczywiście w ogrodzie pod baldachimem chroniącym od słońca. Jeszcze dobrze się nie rozsiedliśmy, ledwo kończyliśmy sączyć pierwsze drinki gdy nagle ściemniło się i spadły pierwsze krople deszczu. Bez pospiechu przenieśliśmy się na werandę zostawiając wszystko na stole i wtedy rozpętało się piekło. Zapadły egipskie ciemności rozświetlane tylko błyskawicami. Grzmoty były tak głośne, że wszyscy przysiadali ze strachu. Błyskawicznie pozamykaliśmy okna i drzwi werandy gdy z nieba lunęło tak jakby Pan Bóg wylewał nie wiadro a całą wannę wody. A po chwili o szyby zaczął łomotać grad wielkości naszych truskawek (no może poziomek!). Wszystko trwało zaledwie kwadrans ale do ogrodu nie było już po co wracać. Krzesła poprzewracane, zastawa potłuczona, butelki takoż (na szczęście wcześniej opróżnione), z przekąsek zrobiła się breja, w której pływały szyszki. Apokalipsa.
Na szczęście główne dania były jeszcze w piekarniku, który stojąc w hydroforni nie ucierpiał. Tyle tylko, że jak to zwykle bywa w czasie burzy – wyłączono prąd. Na szczęście chmury przegonił wiatr, zrobiło się znowu widno, a i elektryczność po 30 minutach przywrócono.
Mimo, a może właśnie dzięki, tej burzy przyjęcie było bardzo udane. Wybitny fizyk profesor Marian Grynberg straszył nas opowieściami o wyładowaniach atmosferycznych, a architekt brukselsko-wraszawski Bartek Biełyszew wszystkim radził jak budować bezpieczne schronienia przed piorunami. Zwłaszcza dla bojaźliwych. Wszystko to uwieczniał swoim aparatem Daniel P. z sąsiedniego blogu, który pewnie wynik tej reporterskiej rejestracji przedstawi. Przynajmniej mnie, a ja – Wam.
A do Warszawy wracałem używając po raz pierwszy nowego nawigatora GPS. Cóż to za wspaniała zabawka. Panienka pięknym głosem mówi mi: „za 600 m skręć w prawo. Trzymaj się lewego pasa. Jedź tą drogą. Przekraczasz dozwoloną prędkość a zbliżasz się do punktu kontroli radarowej!”
No jak tu nie kochać gadżetów!
Komentarze
Panie Gospodarzu !
U nas tez byla burza z piorunami ale bez wiekszych szkod. Truskawki w Polsce sa nieco tansze anizeli u nas. Dwa kilogramy prosto z pola kosztowaly 4 ? czyli okolo 20 ZLP. Co do smaku nie moge porownac, sadze, ze kazde na swoj sposob byly wspaniale. W sezonie kupuje sie gotowe upieczone spody a na wierzch uklada truskawki albo wisnie, albo cos innego i zalewa galaretka owocowa. Smakuje na zimno wspaniale. Dzisiaj od rana jest piekna pogoda tylko wiatr wieje od Alp i jest troche rzesko. Mlodziez startuje zaraz po sniadaniu i zapowiedzieli calodzienna eskapade. Nareszcie nie musze podlewac ogrodka. Na wieczor bedzie chleb domowy juz siedzi w piekarniku.
Pieknego tygodnia zycze.
Pan Lulek
Panie Gospodarzu !
U nas tez byla burza z piorunami ale bez wiekszych szkod. Truskawki w Polsce sa nieco tansze anizeli u nas. Dwa kilogramy prosto z pola kosztowaly 4 ? czyli okolo 20 ZLP. Co do smaku nie moge porownac, sadze, ze kazde na swoj sposob byly wspaniale. W sezonie kupuje sie gotowe upieczone spody a na wierzch uklada truskawki albo wisnie, albo cos innego i zalewa galaretka owocowa. Smakuje na zimno wspaniale. Dzisiaj od rana jest piekna pogoda tylko wiatr wieje od Alp i jest troche rzesko. Mlodziez startuje zaraz po sniadaniu i zapowiedzieli calodzienna eskapade. Nareszcie nie musze podlewac ogrodka. Na wieczor bedzie chleb domowy juz siedzi w piekarniku.
Pieknego tygodnia zycze.
Pan Lulek
Czy grad był truskawkowy czy pozimkowy to mniejsza 🙁
Jak wynika z obecnego numru Polityki truskawka to poziomka „ino inksza” – znaczy się wieksza.
Szkoda tylko, że grad ten nie był faktycznie z onych owoców. Mniam
Panie Gospodarzu !
U nas tez byla burza z piorunami ale bez wiekszych szkod. Truskawki w Polsce sa nieco tansze anizeli u nas. Dwa kilogramy prosto z pola kosztowaly 4 ? czyli okolo 20 ZLP. Co do smaku nie moge porownac, sadze, ze kazde na swoj sposob byly wspaniale. W sezonie kupuje sie gotowe upieczone spody a na wierzch uklada truskawki albo wisnie, albo cos innego i zalewa galaretka owocowa. Smakuje na zimno wspaniale. Dzisiaj od rana jest piekna pogoda tylko wiatr wieje od Alp i jest troche rzesko. Mlodziez startuje zaraz po sniadaniu i zapowiedzieli calodzienna eskapade. Nareszcie nie musze podlewac ogrodka. Na wieczor bedzie chleb domowy juz siedzi w piekarniku.
Pieknego tygodnia zycze.
Pan Lulek
Panie Gospodarzu !
U nas tez byla burza z piorunami ale bez wiekszych szkod. Truskawki w Polsce sa nieco tansze anizeli u nas. Dwa kilogramy prosto z pola kosztowaly 4 ? czyli okolo 20 ZLP. Co do smaku nie moge porownac, sadze, ze kazde na swoj sposob byly wspaniale. W sezonie kupuje sie gotowe upieczone spody a na wierzch uklada truskawki albo wisnie, albo cos innego i zalewa galaretka owocowa. Smakuje na zimno wspaniale. Dzisiaj od rana jest piekna pogoda tylko wiatr wieje od Alp i jest troche rzesko. Mlodziez startuje zaraz po sniadaniu i zapowiedzieli calodzienna eskapade. Nareszcie nie musze podlewac ogrodka. Na wieczor bedzie chleb domowy juz siedzi w piekarniku.
Pieknego tygodnia zycze.
Pan Lulek
Burze bywają teraz codziennie – po upalnym dniu, burza. Szkoda, że II tura Piotrowych urodzin miała aż tak „mocną” oprawę akustyczną. I przekąsek szkoda.
Leniwym łasuchom podpowiadam, że w handlu spotyka się kartoniki pełne już upieczonych babeczek kruchych (coś ok 12 zł) Jest ich 50 i są w dwóch wersjach – słone i słodkie więc trzeba uważać co się kupuje. Kupione babeczki można w 3 minuty napełnić np bitą smietaną z owocami, albo potraktować galaretką albo innym kremem. Zysk jest taki, że nie tylko nie trzeba ich piec, ale i przygotowujemy tyle, ile jest potrzebnych w danej chwili. Słone babeczki zaś, napełnione np musem z wątróbki albo czymś tam innym są znakomitą przekąską do wina, piwa itp. Obydwa rodzaje można potraktować jako pogotowie bufetowe w razie nagłej , niezapowiedzianej wizyty.
Panie Lulku!
Coś się ostatnio zmieniło w blogach „Polityki”, za każdym razem, jak się wysyła komentarz wydaje się, że on nie poszedł. A jednak poszedł, mimo że tego nie widać. Niech Pan sobie sprawdzi: niby niewysłany komentarz niech Pan skopiuje (na wszelki wypadek), przejdzie do innego blogu, wróci (jak mówią Polacy – wróci z powrotem) i komentarz będzie na swoim miejscu.
Panie Piotrze
Właśnie siedzę nad talerzem truskawek, ktorymi poczęstowała mnie sympatyczna współpracownica. Pycha!
U mnie znów nocna burza, już tradycyjnie od 24 do 3 rano. Na szczęście bez gradu, silnego wiatru ale za to z poziomymi wyladowaniami pomiędzy chmurami. Więc wiele błysków bez grzmotów.
Przeczytałem uważnie Pana felieton i chciałbym się podzielić radą. Gdy zbliża się burza należy usunąć z ogrodu lekkie krzesła, kosze, donice plastikowe i inne przedmioty, które może porwać silny wiatr. Fruwające akcesoria robią wiele szkody, wybijają okna, niszczą dachówki i rośliny. Jak może być groźny wiatr obrazują moje lutowe doświadczenia, gdy znalazłem na swej łące dwa potrzaskane, eternitowe dachy z szop sąsiada. Choć z drugiej strony wiatr może być też frywolny. Ostatnio ukradł nieznanej mi kobiecie czarne, koronkowe stringi i zawiesił na gałęzi orzecha. Może jakiś znak?
Pozdrawiam
ach, Panie Redaktorze, wciąż tylko te zwierzęce ciała… a gdzie linguini z grzybami, pesto itd.?
Panie Lulku
Tak jest jak pisze Torlin. Trzeba raz kliknąć i ufać, mimo iż nic nie wskazuje, że doszedł. Na pewno dojdzie. Czemu miałby nie trafić na blog?
Pozdrawiam
U mnie powrot zimy i na truskawki przyjdzie poczekac 🙁 Pada deszcz ze sniegiem, jest ciemno i ponuro. Wczoraj powyzej 600 mnpm bylo bialo, a ja mieszkam na 580! Dobrze, ze pomidory pod dachem, ale i im zimno, przestaly rosnac. Wczorajsze pierogi z kapusta i grzybami powstaly w kolektywnej pracy i rownie kolektywnie zostaly wchloniete 🙂 o wiele szybciej niz powstaly.
Pyro, podaje nastepna wersje „mojego” ciasta.
Quiche Lorraine czyli lotarynskie ciasto z boczkiem.
Porcja ciasta podstawowego (150g maki, 75g masla, 1/2 lyzeczki soli, 3-4 lyzki zimnej wody) wylozyc blache lub foremki do babeczek.
150 g chudego boczku pokroic w cienkie paseczki, zeszklic na patelni, rozlozyc na ciescie.
100 g tartego sera gruyere (moze byc tez bez sera) – rozlozyc na boczku
3 dl smietanki, 3 jaja, 1/2 lyzeczki soli, pieprz, galka muszkatolowa (niewiele) – zmiksowac, wylac na przygotowany spod. Piec w dolnej czesci piekarnika w temp. 250°C, 25-30 minut (foremki 15-20 min.)
Placek z warzywami
Porcja ciasta w formie (26 cm) lub w foremkach
1 lyzka oliwy lub masla – rozgrzac na patelni
1 cebula
1 zabek czosnku
pietruszka
tymianek
bazylia – pokroic, dac na patelnie
500 g warzyw sezonowych
200 g grzybow – przygotowac, pokroic, dorzucic
sol, pieprz – przyprawic, udusic pod przykryciem (15-20 minut), ostudzic. Na krotko przed pieczeniem rozlozyc na ciescie, zalac mieszanka z
1 dl mleka
1 dl smietanki
2 jaj
soli i pieprzu
Piec w dolnej czesci piekarnika, 250 °C 25-35 minut.
OK. Nie bylo mnie, nie dlatego, ze nie kocham, lub kochac przestalam, tylko dlatego, ze mi komputer nawala i nie wiem kiedy znow sie zablokuje.
Ponadto mialam wczoraj pelne rece roboty obalajac te sakramencka oslice od praw dzieci polskich.
Tymczasem nie udalo sie jej obalic do konca, ale mam swoja skromna cegielke w osmieszaniu: od popoludnia wszystkie dzienniki BBC pelne byly doniesien o lustrowaniu teletubisia z pederastka w lapce.
A czy wiecie, ze w Anglii truskawki je sie tradycyjnie na dwa sposoby: z bita smietanka (na koncertyach i operach pod golym niebem) lub… posypane swiezo zmielonym pieprzem!
A w Ameryce podaje sie tradycyjne boskie ciasto – puszysty biszkopt przelozony bita smietanka z truskawkami. W moim domu tez tak robiono.
Nemo,
Kiszki mi marsza grają po przeczytaniu twoich recept. U mnie często się takie robi. Można jeść na gorąco albo i na zimno – w zależności od zawartości.
Dodam, że dobrze jest taką formę wyłożoną ciastem wstawić do lodówki na przynajmniej godzinę – tak radzą niektórzy. Ciasto ma sobie „odpocząć” podobno.
Ja wstawiam do zamrażarki na pół godziny.
Heleno, a wiesz, ze mode na jedzenie truskawek i na tenis wprowadzil krol Henryk VIII? Ten slynny kompozytor „Greensleeves” i wielu innych przebojow renesansowych byl smakoszem i kolekcjonerem nie tylko zon ale i fletow. Komponowal w wolnych chwilach, zapewne miedzy egzekucjami. Jego „Pastime with good company” moglby byc hymnem tego blogu.
Pastime with good company
I love and shall until I die,
Gruch so will but none deny
So God be pleased
So live will I.
For my pastance
Hunt, sing and dance
My heart is set to my comfort,
all Godly sport,
Who shall me let?
Acha, a mnie jednak wpis pożarło. Coś się z portalem internetowym Polityki niedobrego od paru dni dzieje; albo blogi się nie otwierają, albo wpisy się mnożą, albo ich wcale nie ma. Więc streszczę, co tam napisałam : podziękowanie dla Nemo za placki lotaryńskie, przebaczenie dla Heleny (a nawet spory odpust) za akcję teletubisiową, apel o wsparxcie mojej inicjatywy u p, Janiny, wreszcie przyznałam się, że lubię świeży chleb czy bułkę z masłem, obłożoną grubymi plastrami truskawek i z lekka posypaną cukrem. To tyle. Wracam do Hitlera i jego propagandy.
Andrzeju, masz racje. Chlodek dobrze robi takim ciastom. Tutaj mozna kupic gotowe zamrozone takie torciki o roznym nadzieniu, glownie serowe i szpinakowe. Piecze sie je na duzej blasze w piecu i jest to idealna goraca przekaska dla niespodziewanych gosci lub na ogrodowe party czy dla zglodnialych w srodku nocy. Do tego wino. Je sie palcami, wiec nie ma problemu z zastawa.
To co się od paru dni dzieje z portalem internetowym „Polityki” to wspomniane juz przeze mnie badania przeprowadzane przez przedsiębiorstwo Gemius SA.
Zapewne zamówione przez „Politykę” i przez nią opłacane.
Dzisiaj zdecydowanie mniej dokuczliwe niż wczoraj – przynajmniej u mnie.
PS.
Andrzeju, ja tez wszelkie „spody” kruche i francuskie chlodze przed nadzieniem i pieczeniem, a ciasteczka robione w adwencie po prostu wystawiam z blacha na balkon i pieke dopiero, jak porzadnie zesztywnieja. Sa potem bardzo kruche i delikatne.
A u mnie równie podle, jak wczoraj, Andrzeju. Mój wpis u p. Janiny nie otworzył się od 3 godzin, a już u Chętkowskiego w ogóle nie chcę się wpisywać, bo list zjawia się póxnym wieczorem, kiedy już nic nikogo nie interesuje. Najmniej kłopotów mam z blogiem p. Adamczewskiego – wpoisy ukazują się szybko, ale czasem w kilku egzemplarzach, a czasami wcale.
Tak, Nemo, dzieki za przypomnienie.
W palacu Hamton Court (pol godziny samochodem od mojego domu), ktory Henry odebrl arcybiskupowi, znajduje sie swietnie zachowana sala do gry w tenisa, a takze weydajaca wciaz owoce winnica ze winoroslami zasadzonymi przez Krola – Anglia byla krajem winorosli przed Wielkim Globalnym Oziebieniem 500 lat temu. Te winogrona sa zbierane i sprzedawane co roku. Prowadze tam czesto moich gosci, gdyz nie tylko palac jest piekny, ale takze ogrody, ktpre go otaczaja sa najpiekniejsze na swiecie – o kazdej porze roku inne, olsniewajace, i bardzo trudny Labirynt z bukszpanow, z ktorego nigdy sama nie potrafie wyjsc.
Tak, tenis i truskawki z bita smietanka! To pozostalo w tradycji wimbledonskiej. WSzyscy tu czekamy co roku na truskawki rodzime, do ktorych hiszpanskie czy portugalskie nie umywaja sie. JUz sie pojawily, a za chwile beda szkockie maliny. Kupilam niedawno maliny z eksportu, byly haniebne – calosc poszla do kompostownika. Mam nadzieje, ze dzdzownicom smakowaly.
Pusto u mnie po odejzdzie Renaty. Bylysmy jeszcze wczoraj na wspanialym filmie, polecam – wg powiesci Somerseta Maughama – The Painted Veil. To jednak swietny pisarz.
Aktorstwo fenomenalne, bardzo skromnymi srodkami, na wyciszeniu – zwlaszcza glowna rola meska grana przez Edwarda Nortona (watch him – to bedzie oscar). Cudowne zdjecia i doskonala muzyka. A caly film bardzo stylowy. Idzcie, jak sie tylko pojawi! Ostatnia taka przyjemnosc mialam z Almodovara z Penelope Cruz.
REnata wyjechala szczesliwa i zadowolona. Mialysmy na koniec nasze ulubione danko – kurczaka po zanzibarsku, dla E. – krewetki po zanzibarsku, bo ona nie jada miesa. Podlane wspanialym drogim Savigny les Baune – nie mamy zadnych oporow przed czerwonym do bialego miesa.
Nasmialysmy sie, nawloczyly, ja mialam niestety mala…hm… recydywe z paleniem, ale odstawie sie, slowo honoru!
Renatka strzelila sobie w Londynie genialna torbe ze skory, kilka par butow i mase roznych babskich rzeczy. Very satisfying, indeed. Takze tradycyjnie powymienialysmy sie ubrankami. Ja dostalam m,in. rewelacyjny dezajnerski zakiet, ani razu przez nia nie noszony. My tak od lat…. Najladniejsze rzeczy w szafach, to jedna d drugiej. Tak sobie poradzilysmy z jedynactwem.
Ach, kiszlorena tez robie czesto, niemal identyczny przepis od Nicolki, mojej francuskiej przyjaciolki, ktora kiedys prowadzila restauracje z hotelem w Anjou. Jak przyjezdzam ro Renaty, to ona zawsze kaze zrobic lorena. I zawsze sie klocimy przed piecem – czy juz wyjmowac (ja) czy dac wiecej posiedziec (ona).
Powinno byc oczywiscie Hampton Court, nie Hamton.
Kochani,
wszystkich przepraszam za utrudnienia w funkcjonowaniu blogu. Ci, którzy twierdzą, że nie „Polityka” tym zawiaduje mają rację. Serwerem rządzi zewnętrzna firma EO Networks i do niej my kierujemy swoje pretensje. Jej adres figuruje na internetowym wydaniu „Polityki” weźmy się wespół w zespół i zasypmy ich protestami. Może to pomoże. Choć na pewien czas!
A Helenie gratuluję i dziękuję za nacisku na BBC. Są rezultaty tu na miejscu. Gazety cytują i komentują!
A my tymczasem – myk na truskawki.
Panie Gospodarzu !
Mialem zamiar wstydzic sie, ze jestem taki niezdara i wysylam serie jednobrzmiacych blogow. Nie po mojej stronie wina. Inni tez maja klopoty. Jezeli ci zawodnicy nie potrafia doprowadzic swoich spraw do porzadku, to moze zmienic druzyne.
Probuje znowu blogowac. pomysl kopiowania wlasnego blogu jest idiotyczny bo cala przyjemnosc to jest spontaniczne pisanie i wysylanie.
Mimo wszystko uszy do gory
Pan Lulek
To nie byly naciski. To byla kolezenska przysluga. Byli bardzo rozbawieni i dzis mialam email z podziekowaniem od wydawcy biuletynu informacyjnego.
Pewnie predzej czy pozniej i tak by sie dowiedzieli. A tak mieli szybciej w dniu kiedy Krolstwo bylo senne z powodu swieta i zlej pogody.
Blogowanie jest jak rozmowa,
Heleno, czytalam wczoraj z rozbawieniem na stronie BBC, ze teletubisie sa lustrowane przez rzad czy aby pasuja moralnie do jedynie slusznych wartosci…
Painted Vail swietny, mnie bardzo sie podobal Mr. Czarny Charakter Liev Schreiber, widzialam tego aktora w kilku filmach i zawsze jest wspanialy…
Truskawki mozna tez sprobowac na wloska modle, pokrojone w plastry i podlane lyzka balsamic vinegar… Zadziwiajaco smaczne…
ciao,
a.
A w Kanadzie ciagle truskawki z importu (Kalifornia): duze, ale dojzewane w transporcie. Smakuja jak…. transport. Rodziem truskawki pewnie pod koniec czerwca.
eee, jesli pan biesiaduje z naszym najlepszym dyplumatom P., to chyba z tego przespiu na ciasto nie skorzystam.
Jacobsky
To są truskawki globalistyczne, one wszędzie, w każdym zakątku kuli ziemskiej i o każdej porze roku smakują tak samo. I co ciekawe nie psują się. Truskawka z grządki, np popularna w kraju senga sengana trochę poleży i spleśnieje – jak to truskawka. Te globalistyczne są wiecznie świeże. To jakieś mutanty genetyczne. Nie jedz ich za wiele.
Panie Piotrze, z bialek pozostalych po Panskim (Panibasinym) placku z truskawkami proponuje zrobic suflet truskawkowy:
375 g truskawek zmiksowac lub przetrzec przez sito, dodac 90 g cukru, wymieszac, ostroznie wymieszac z ubita na sztywno piana z 6 bialek. Wlac do natluszczonej formy (lub foremek) sufletowej, poproszyc z wierzchu cukrem i piec 20 minut w temp. 125°C. Podawac natychmiast po upieczeniu. Oryginalny przepis jest na 250 g truskawek, 60 g cukru i 4 bialka, ale Panu zostalo 6…
Wojtek z Przytoka,
tak, to sa truskawki globalistyczne. Ja im odmawiam przywileju bycia zjedzonymi przeze mnie, ale moja towarzyszka jest mniej wybredna, a wiec kupuje czasem te truskawkowe giganty, czerwone na powierzchni, biale i kaszowate w srodku. Nie pomagaja tlumaczenia, ze to nie sezon na PRAWDZIWE truskawki.
Ktos kiedys wyliczyl, ze biorac pod uwage strukture produkcji i sposob dystrybucji zywnosci w Ameryce Pn, dostarczenie konsumentowi jednej kalorii w postaci zywnosci wymaga cos kolo 60 kalorii wydatkowanej energii (glownie w postaci paliwa), a sredni dystans pokonywany przez zywnosc zanim trafi ona do sklepu to cos ponad 1000 km. Wychodzi wiec na to, ze jemy olej napedowy.
Coraz popularniejsze staja sie akcje, zeby jesc wylacznie produkty lokalne. Ekstremisci w tej dziedzinie ograniczaja sie do kregu 100 km od miejsca zamieszkania. W Kolumbii Brytyjskiej jedna para przezyla caly rok w ten sposob, a potem napisali ksiazke o swoich doswiadczeniach. Nie bylo to latwy rok dla nich (Kanada, nawet KOlumbia Brytyjska, znana z lagodnego klimatu, to jednak nie poludnie Europy), wymagal poswiecen i pomyslowosci, ale przezyli i sporo sie nauczyli .
Ja nie jestem ekstremista, ale na truskawki rodzime poczekam. Pelnia sezonu wypadnie akurat na czas mego powrotu z Europy. Zreszta, juz za tydzien najem sie truskawek do rozpuku w Polsce. Tym razem to nie truskawki do mnie, ale ja pojade do truskawek, ktorych – jak czytam – nie brak i sa dorodne.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Dzień dobry!
Widać, że od rana dajecie sobie w dziąsło niezle – truskawki z kremami i bita śmietaną, Quiche i różne takie. A u nas trzeba będzie poczekać z miesiąc na lokalne. Importowane to pieniądz wyrzucony w błoto. No, może nie całkiem, bo jednak komuś te pieniadze wpadły do kieszeni. U mnie kwitną poziomki na rabatach, ale nic z nich nie mam – chipmunk się nie dzieli, a poziomki lubi pasjami.
Na truskawki lokalne wybieram się zawsze do farmera, pełno tu takich farm pod tytułem „Nazbieraj sobie sam”. Pojawiły sie dwie winnice w pobliżu – może jakieś wino zrobić? Muszę się zorientować, co oni tam hodują, bo przecież nie Concorde, nadający się na soki i dżemy!
Przynajmniej od wczoraj blogi zaczęły szybko się otwierać, ja miałam z tym problem, nie ze zjadaniem postów. A mutanty ładnie wyglądają. Na obrazku. W towarzystwie dużego kurzego jaja.
http://alicja.homelinux.com/news/truskawki.jpg
Zacnemu gronu miłego popołudnia i wieczoru życzę!
Dzięki Gospodarzu za znakomitą wiadomość.
Od paru dni nic tylko ryby (okoń, torbut, sandacz). Od jutra zmiana menu. Na śniadanie płatki kukurydziane, truskawki i jogurt. Skoro wybiorę się do sklepu, to pozyskam pewnie i maślankę. Zmiksowane truskaweczki plus cukier waniliowy i maślanka to wspaniały napój podczas upałów. Ale skąd je wziąć, skoro burza dziś ponownie dorwała mnie na spacerze (wczoraj również). Dzisiaj poszedłem do Świnoujścia, a jak powróciłem to wyglądałem jak gdybym ten odcinek przepłyną wpław. Herbata z rumem przestaje smakować. Od jutra witaminki. Może będą takie jak na linku Alicji.
Pozdrawiam łasuchy.
Ach! A propos GPS-u. Nasz znajomy surfiarz używa tego ustrojstwa, surfując – potem podłącza sie do GoogleEarth, jakoś laduje dane i potem dostaje wydruk – mapę, gdzie i ile sie prześlizgał na tej desce. Dodam, że zgubił już dwa GPS-y.
Nie, to mu nie mówi, ze za chwilę walnie w Amherst Island i niech sie strzeże, ale wielką frajdę sprawiają mu te pózniejsze wydruki.
Ciekawam, czy Arkadius ma tę zabawkę?
http://alicja.homelinux.com/news/GoogleEarth_Image.jpg
Jeden z tych wydruków – te turkusowe kreseczki to ślizganie się po falach.
Jeszcze nie ma najlepszej rozdzielczości naszych terenów, ale z czasem będą, bo widzę, że to się ciągle zmienia.
Do Holandii pierwsze truskawki docieraja z Hiszpanii.Maja smak papieru sciernego i sa twarde jak patyki.Teraz sa juz rodzime,poznac po wielkosci,a wlasciwie malenkosci.Samk maja jak na truskawke przystalo!!
Za to maliny maja ceny zlota.W sklepie kg, kosztuje 20 euro !!
Po tansze trzeba isc na targ.Ostatnio kupilam pyszne po 14,5 kg 😀
Ale nie ma to,jak polskie maliny.Podczas mojej ostatniej wizyty,zjadlam sama cala kobialke malin.Pyszne byly 😆
W upalne dni swietnie smakuje salatka z arbuza,z czarnymi oliwkami posypana feta,pieprzem i sola!!!!Polecam.
Ana.
Raz w świecie bawiliśmy się takim urządzeniem, które mierzyło wysokość skoków.
Podawało wysokość nad poziom morza, ale tylko tak długo jak było przymocowane do deski. Wymóg czasu pobudzi kreatywność konstruktorów i z pewnością więcej GPS-ów będzie pływać po falach niż lądować na dnie. To dobra zabawka, ale jak każda ma również swoje wady. Są tacy, którzy czekają na wiatr, umawiają się ze znajomymi (w razie czego to byłem), pąkują sprzęt, ale na rewir nie docierają. Surfują inaczej. Godne polecenia, ciekawe jakie będą te kreseczki?
Fajerwerki ponownie się zaczęły. Tuz nad głową.
Ana
Poszukaj dobrego przepisu na marynowane śledzie. Jadłem kiedyś w Amsterdamie na moście prosto z beczki. To było jak odbywała się rocznicowa wystawa van Gogha. Obrazy i śledzie, co za skojarzenie.
Pozdrawiam łasuchy.
Teraz leje.
Ana,
do Twojej sałatki ja dodaję cieniutko skrojoną czerwoną cebulę, garść świeżych lisci mięty plus sok z cytryny, sporo. Wspaniała i bardzo szybka sałata, i jak mówisz – na upały doskonała.
http://alicja.homelinux.com/news/Food/Feta-watermelon_salad.jpg
Hej, chyba na maliny to jeszcze mimo wszystko nie sezon, nawet w Europie?!
Arkadius,
Wojtek zakladał ten swój GPS na rękę jak zegarek, a potem w ferworze walki z żaglem nawet nie zauważył, kiedy zgubił. Dodatkowa zaleta – to mierzy prędkość, z jaką sie poruszasz. Ja tam się nie znam i mimo namów, nie zamierzam próbować, jak to na desce fajnie, ja sobie wolę z brzegu poobserwować, porobić zdjęcia. Ale jak wspomnialam wczoraj, znam ten entuzjazm, który u Ciebie słyszałam. Jeszcze pytanie – a jak Ci sie podoba deska w połączeniu z takim ni to latawcem, ni to lotnią? Ty na desce, a latawiec cię ciągnie, i to szybko! U nas z każdym rokiem widzę coraz więcej ludzi na tym, wygląda na świetna zabawę. Ale też nie dla mnie, ja nie lubię szybkich sportów.
Przed laty, jak pokazał się kitesurfing, rzuciliśmy się na niego prawie wszyscy. Oj, było dużo do śmiacia, ale nie tylko. Rany były bolesne i leczyły się długo. Jak zwykle na początku przy nowościach, konstrukcje deski oraz spadochronu nie były doskonale. Spisałem te doświadczenia. Grzebałem teraz w komputerze, ale są pewnie zapisane w berlińskim. Może kiedy indziej. To wspaniała frajda dla tych, którzy mieli problemy z surfingiem. Kita pojęli znacznie szybciej. Przyszedł moment, kiedy ten cały ekwipunek na lotniskach ważył 100 kilo i to była przesada. Siedział człek w samolocie spocony, ledwo odpoczął to ponownie do dźwigania, przekładania. Bez przesady, to miała być przyjemność, a nie harówka.
My mocowaliśmy nasz GPSy na dole masztu, każdy miał otrzymać równą szansę, a nie wymachiwać ręką jak wiatrakiem.
Oj czuję zapach spalenizny.
Alicjo 16.10
Kiedyś takie wielgachne truskawki hodowałem na działce, którą kupiłem od szwagra . Były to najlepsze deserowe truskawki jakie jadłem . Prosto z krzaka smakowały bosko.
Od kilku lat podkradam i podjadam truskawki podczas wizyt u kolegi na wsi . Takie gorące zerwane na początku lipca smakują najbardziej mimo , że zamieniły się w poletko prawie poziomek.
Arkadius,
a po co masz wymachiwać GPS-em na ręce jak wiatrakiem? GPS ma zanotować, gdzie się ślizgałeś, i robi to dobrze, nieważne, czy na ręce czy na dole masztu .
To tylko elektroniczny gadżet, zapisujacy trasę, którą przebyłeś na desce. Nieważne, gdzie zamontowany, ręka, noga, ramię czy żagiel, to po prostu jest i robi swoje. Na pewno nie dmie w żagiel, przynajmniej na razie!
Arkadius,
te sledzie to „holandse nieuwe”! Jak tradycja nakazuje,w sezonie sledziowym wystawiane sa takie wiejskie wozki,z ktorych na ulicach sprzedaje sie holenderskie sledzie.Bierze sie takiego z ogon ,odchyla wlasna glowe do tylu i w calosci prawie „goscia”konsumuje!!!!!!!!
Podobno sa pyszne! Nie wiem,bom nigdy nie probowala.A wiesz dlaczego?
Ja Nie Cierpie Sledzi brrrrrrrrrrrrr 🙁
Tak,czy siak dziekuje za rade.Wole od sledzi piekne obrazy Van Goha 😀
Chociaz obrazy,to tylko strawa dla oczu.
Pozdrawiam.
Ana