Miłość do, po czy dzięki jedzeniu?
Już parokrotnie pisałem tu o ścisłych związkach smakoszostwa z uprawianiem zalotów i głębokiej miłości. Ostatnio znowu grzebałem w swoim archiwum cytatów i historyjek i wpadłem na dwie smakowite anegdotki. Pierwsza o ulubieńcu Polek – Napoleonie, druga o idolu pop kultury – Jaggerze. Oto one. To chyba dobra lektura na sobotę i niedzielę. Myślę, że sobie troch pohulamy na tym blogu!
(fot. WIKIPEDIA )
Mops i Napoleon
18 letni porucznik Napoleon jeszcze wówczas Buonaparte postanawia zdobyć pierwsze doświadczenia seksualne i w Paryżu wynajmuje najlepszą nauczycielkę czyli prostytutkę. Widać uczeń okazał się mało pojętny, bądź nauczycielka zbyt wymagająca, gdyż Napoleon wystosował do niej list wyjaśniający, że pomiędzy miłością cielesną a uczuciem do ojczyzny istnieje zasadnicza różnica. Dodaje przy tym, iż u tak szlachetnego człowieka jak on uczucia patriotyczne biorą górę i są znacznie silniejsze niż wszelkie inne emocje. Pisze pan porucznik o sobie, iż tytuł dobrego patrioty należy mu się ponieważ „dzięki wielkości swoich organów zdołał zapanować nad wszelkimi namiętnościami, a dzięki temu, że posiada szerokie pole widzenia jest w stanie sprawować władzę w państwie.”
Nieco później kieruje swoje uczucia – ku zdumieniu kolegów – w stronę mocno podstarzałych dam: niemal sześćdziesięcioletniej mademoiselle de Montansier oraz – po odmowie tamtej – do ponad czterdziestoletniej madame Permon. Złośliwi twierdzą, że starał się o rękę dam już mało wymagających od mężczyzny. A i to otrzymywał kosza.
Napoleon di Buonaparte ma już 26 lat i żadnego doświadczenia w dziedzinie seksu. Dlatego też odczuwa wielką wdzięczność wobec Paula Barrasa, członka Dyrektoriatu, który podsunął mu swą 32-letnią metresę Josephe-Rose de Beauharnais z Martyniki. Mimo popsutych zębów, niskiego wzrostu i tuszy, późniejsza cesarzowa Józefina cieszy się wielkim powodzeniem wśród mężczyzn. Przyprawia więc małżonkowi rogi i wcale tego nie ukrywa. Chętnie też opowiada o swej nocy poślubnej z przyszłym władcą Europy. Otóż gdy młody małżonek przypuszczał pierwszy szturm w małżeńskim łożu z tyłu zatakował go mops Józefiny o wdzięcznym imieniu Fortuna. Piesek nadgryzł cesarski pośladek, lecz zdobywca połowy świata nie przerwał miłosnych zabiegów. Pierwszy zmęczył się mops. Napoleon zaś musiał się nasycić wdziękami żony, bo następnego dnia wyruszał na kampanie włoską.
(fot. WIKIPEDIA )
Plotkarz, intrygant, idol
W marcu 1971 roku w jednej z gazet Nowego Jorku ukazał się anons następującej treści:” Gwiazdor rocka Mick Jagger zadzwonił do nas, by powiedzieć, że nie łączy go z Margaret Trudeau romans, jedynie „dwudniowa przelotna znajomość”. Wszelkie aluzje są „obraźliwe dla mnie i dla niej”, oświadczył urażony wokalista Rolling Stonesów. „Nasz zespół chce poznać księżniczka Małgorzata. Nasze występy śledziła Lee Radziwiłł. Wszystkie te panie są niezwykle czarujące, jednak w związku z nimi nie pojawiają się żadne niewłaściwe aluzje…”
A jednak chyba było coś na rzeczy. Pobyt Stonesów w Kanadzie był początkiem końca małżeństwa Micka Jaggera. Doszło także do rozwodu premiera Trudeau. Plotki w rubrykach towarzyskich donosiły, że Jagger spędza czas na zabawach w doborowym towarzystwie: David Bowie, Bob Dylan, Stevie Wonder, Andy Warhol, Truman Capote stanowili jego stałą drużynę. Były to wieczory ostro zakrapiane. Ale jedzono też nie byle co…
Obaj panowie i Napoleon i Jagger zajadali się ostrygami. Odnosiło to wiadomy skutek. Niestety w przypadku piosenkarza efekt bywał osłabiony nadmierną ilością wypitej whisky.
Komentarze
Normalni ludzie pracują już w znojnym trudzie, albo śpią za kałużą, albo napawają się urokami wczesnego lata, tylko Pyra zaczyna dzień od lektury Panapiotrowych tekstów i wczorajszych wpisów pt Komentatorów. Z dawna wiadomo, że władza, pieniądze, sława to najpotężniejsze afrodyzjaki. Wszystkie źródła wskazują, że Mały Cesarz, był rzeczywiście mały, o miękkim rozlanym ciałku, dość wydatnym brzuszku i „biuście” – ot, niemal hermafrodyta. Na zdrowy rozum tyle miał wspólnego z symbolem seksu, co ja z cesarzem chińskim (czyli nic). A tu damy prześliczne, panny i mężatki, kurtyzany i dziewice ustawiały się w karnym ordynku do cesarskich obłapianek. Niby niepojęte co? Zauważmy jednak, że ów ordynek ustawił się dopiero po zdobyciu przez Napoleona pozycji. Wcześniej nawet za pieniądze chętnych nie było. Bardziej zrozumiałe mogą być przygody Jaggera . Kobiety mają odwieczną skłonność do niegrzecznych chłopców, ciemnych typów, niebezpiecznych związków. Jakie czasy, takie niebezpieczeństwa. Zapity i naćpany Jagger ekstatycznie demolujący estradę to właściwy typ na nasze czasy. Przynajmniej dla niektórych pań.
W Poznaniu ma być dzisiaj 30 stopni, a ja będę w tym upale piekła ciasteczka. Zobowiązałam się tydzień temu i słowo się rzekło. Ania będzie poprawiała znowu w sobotę i niedzielę matury i zamówiła sobie u Matki pocieszenie dla swojej grupy egzaminatorów. A swoją drogą wrzask się znowu podniesie pod niebiosa, bo te matury z geografii wypadają fatalnie. Wczoraj dzwoniła wieczorem koleżanka poperawiająca gdzieś na Śląsku przerażona, bo mają ponad 50% oblanych. Te, które poprawiane są w Poznaniu (chyba ze szczecińskiego) aż tak źle nie wyglądają, ale dobrze też nie. Bywają prace , które mają tylko 3-4 pkt. Skąd ten pogrom? Ano stąd, że poszedł hyr wśród młodzieży, że najłatwiej zdawać geografię – historia ma mnóstwo dat, faktów i nazwisk, biologia trudne nazewnictwo, przedmioty ścisłe wymagają sporej i utrwalonej wiedzy , a geografii przez 2 miesiące można się jakoś poduczyć. Więc geografię wybierałi masowo uczniowie liceów profilowanych i techników. A przecież oni mieli tylko ok 30% tych godzin, jakie realizowały ogólniaki. Efekt – j.w. Dlatego egzaminatorzy są przerażeni, przybici i wściekli i zapragnęli słodkiego pocieszenia. Upiekę babeczki kokosowe (wytrzymaja transport na drugą stronę miasta i nie będą się rozmazywać przy jedzeniu). A w ramach obiadu będzie dzisiaj gzik z pajdą czarnego chleba z masłem. Tu osobom spoza naszego kręgu kultury poznańskiej wyjaśniam, że klasyczny, poznański gzik to twarog, śmietana i szczypiorek . Ja robię ze sporą ilością czosnku, koperku, szczypiorku i ew. rzodkiewkami. Rzodkiewki należy wrzucać dopiero na talerzu, bo w masie szybko parcieją. Idealna potrawa na upały.
Gdzie w tych anegdotach jest związek z kulinariami? Jeśli się tu coś gotuje, to raczej poniżej kręgów lędźwiowych.
Ta sama cyrkulacja pogody jest i u mnie. Postanowiłem się ochłodzić i wybieram się nad morze do M-jów. Tam po śledziach pozostał tylko zapach, a w lodowce jeszcze tylko jeden słój w marynacie.
W morzu śledzie ustąpiły miejsca okoniom. To równie smaczna ryba, a na dodatek zawierająca znacznie mniej tłuszczu.
Pora na okonia. To gwarancja świeżości ryby, żadna chłodnia, lodówka czy zamrażarka. Prosto z morza na patelachę.
Już w poprzednim tygodniu rozpocząłem sezon kupując u rybaków na plaży pięć ładnych sztuk ? to ponad kilogram. Przyrządzę je tak, jak serwowano je na Tenerifie w Benijo.
-Atlantyk to nie morze śródziemne, a Kanary to nie Hiszpania.
Tak mówił do mnie, w kulinarnym sensie Mattias Almé….. podając tamtejszą regionalną potrawę.
Patatos gotowane są w wodzie morskiej tak długo, aż ona całkowicie wyparuje i na ich powierzchni zaczną pojawiać się kryształy soli. Do tego jeszcze filetowany i grilowany złocisty okoń.
Papas Arrugadas nazywa się ta pyszność.
Dzisiaj zrobię podobnie, taką pysznością nie można się przejeść.
Pozdrowienia łasuchom.
Wladza, slawa i pieniadze dodaja sexapilu, to juz wiadomo od dawna. Helena mowi, ze i srebrne scyzoryki… 🙂
A propos. Czy wiecie, ktore ostrze w szwajcarskim scyzoryku jest najwazniejsze? – Pilniczek do paznokci, bo zanim otworzy sie wszystkie pozostale, to na pewno uszkodzi sie paznokiec 🙂
Kolega Henia spod siódemki pisze:
Gdzie w tych anegdotach jest związek z kulinariami? Jeśli się tu coś gotuje, to raczej poniżej kręgów lędźwiowych.
Tytuł tego bloga to „Gotuj się!” tak ,że wszyscy sa gotowi i wielu uciech zmysłowych tak cielesnych jak i duchowych. W lędzwiach, jak piszesz, gotowało sie od ostryg – znanego afrodyzjaku czy innego lubczyku.
Hej Alicjo – przekaż Młodej Parze serdeczne życzenia od Babuni Blogowej – Niech im się darzy – w domu, w komorze, w sieni, w oborze, w dziatkach, w kalecie. Na calutkim świecie.
Takie życzenia usłyszałam kiedyś na weselu pod Łowiczem. Spodobały mi się.
Wzielo Pana Gospodarza, teoretycznie czy praktycznie ?.
Pozostaje przy tych prostych chlopskich potrawach. W sezonie szparagi jesli zyje sie w kraju szparagowym, a ja zyje. Podczas wczorajszego Walnego Zgromadzenie Towarzystwa Turystyki i Upiekszania Miasta, przebojem wieczoru byly oczywiscie szparagi. Kucharz przyrzadzil znakomity sos ale nie holenderski i serwowal gorne cwiartki szparagow. Dolne 3 / 4 poszlo do sosu i dzisiejszej zupy szparagowej. Na wszelki przypadek gosciom podsunieto pod nos karte dan z dzisiejsza juz data. Naturalnie byla zupa szparagowa jako specjalnosc kuchni. Okazuje sie, ze szparagi sa o wiele lepsze anizeli kielbasa wyborcza. Zebrani na zakonczeniu obrad podjeli jednomyslnie uchwale o przedluzeniu obecnej kadencji do rok 2010.
Zgodnie z opinia naszego eksperta, pana lekarza wiejskiego, autora 4 dorastajacych dzieci, szparagi oddzialywuja wybiorczo na ludzi w zaleznosci od plci. Panie bardziej reaguja na ksztalt jarzyny, panowie na zawartosc. Do picia najlepsze jest biale, wytrawne, jednakze niezbyt ostre wino dobrze temperowane do okolo 12 stopni.
Dziekujac za zyczenia upalnego, 34 stopnie w cieniu, weekendu kresli sie szparagowy.
Pan Lulek
Muszę się przyznać że żaden jeszcze wpis w tym blogu nie poprawił mi samopoczucia tak jak ten o Napoleonie.
A na obiad dzisiaj miałem kurczaka z ryżem w pikantnym sosie i tak posilony psychicznie i duchowo wracam do pracy.
Ja mysle, ze tym jedzeniem i zalotami/uprawianiem milosci jest troche jak ze szklanaka zimnej wody jako srodkiem antykoncepcyjnym:
wypic ani przed, ani po, tylko zamiast.
Podobnie moze byc z jedzeniem. W koncu sa osoby (nie wymienie plci, zeby nie byc posadzonym o stronniczosc i seksizm), a wiec sa osoby, ktore nad seks przedkladaja czekolade.
Z drugiej jednak strony moj znajomy, zdeklarowany kawaler i nieslychany kobieciarz, taki „Rysiek Rwie Serce”, kiedy umawial sie na kolacje z kolejna potencjalna zdobycza, od pewniego momentu swej „dzialanosci” zaczal dosc odwaznie proponowac odwrocenie programu wieczoru, i przejscie do konsumpcji (kulinarnej) po konsumpcji (no wlasnie). Taka zamiana, jak twierdzil, wplywala na rozluznienie atmosfery wieczorengo posilku, a byc moze tez uwalniala od koniecznosci zamawiana czy przygotowywania dan, ktore podnosza libido (w tym byc moze i ostrygi – drogie i niezbyt eleganckie w jedzeniu), bo performace oboje mieli juz za soba. Zreszta, jak podkreslal wielokroc, odwrocenie programu wieczoru nie przeszkadzalo na drodze do repety.
I nie chodzi tu o dokladke w sensie kulinarnym.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Też mi się wydaje, że te afrodyzjaki działają tak, jak gromnica w oknie w czasie burzy w charakterze odgromnika. Lubczyk latami miałam w ogrodzie i wykorzystywałam często w kuchni. Skutków nie zauważyłam. I jeszcze jedna uwaga; niemal cała współczesna reklama i duża część rozrywki odwołuje się nagminnie do seksu i to (w moim przwkonaniu) zupełnie bez sensu. Panienka na ekranie wpada w ekstazę miłosną na widok serka topionego, a druga wije się w miłosnym spazmie liżąc mleczną czekoladę. Gdybyż to była prawda, to każdy sex-shop powinien być po sufit zapchany serami i batonikami, a nie jest. O młodzieńcach wyśpiewujących canzony, którzy jednocześnie nerwowo chwytają się za krocze myślę zawsze, że potrzebny jest adres dobrego dermatologa, bo chłopa gryzie i musi się drapać. Można oczywiścir przyjąć, że jestem niejako w wieku popoborowym i sprawa mnie już nie bawi. Może i ciut prawdy (chociaż niedużo) w tym jest. mam jednak okazję oglądać reakcję znacznie młodszych kobiet, a nawet i młodziutkich i reagują tak samo jak ja. Więc dla kogo te reklamy są przeznaczone? Komu przesyła sygnały potencjalny pacjent kliniki „W”? Przepraszam. Temat mnie widać poniósł. Ciastkas upieczone, gzik czeka na zjedzenie. Maj się kończy. Ha!
Cesarz zawsze był twardzielem :-))
NIECH ŻYJE CESARZ!!! huknęli wiarusi, a między nimi sierżant Borsuk 🙂
Dzień dobry przed moim południem!
O, Jagger chciałby może „zawłaszczyć” sobie sławę jako jeden z licznych kochanków Maggie Trudeau, ale tak nie było, iskrzyło na linii Ron Wood (gitarzysta R. Stones) i Maggie. Jako kobieta powiem, że Jagger za młodu wyglądał w porządku, ale starzeje się paskudnie. Nie zaszkodziłoby mu kapkę przytyć i „wyprasować” tę pooraną głębokimi bruzdami twarz. Smiesznie wyglądają jego podrygi na scenie w zestawieniu z twarzą – ale trzeba przyznać, że facet ma niespożytą energię sceniczną. To już chyba we krwi. Niech żyją chłopaki!
Nemo,
słuszna uwaga z tym pilniczkiem! Dlatego nie przepadam za scyzorykami, jak chyba każda kobieta.
Pyro, dziekuję za życzenia, przekażę. Nawet nie wiem, o której to będzie godzinie, bo zapomniałam zapytać – ale podejrzewam, że w godzinach urzędowych, bo to taki „cywilny ślub” w urzędzie.
A dodzwonić czy dointernetować się do młodych w tej chwili nie można – może są w drodze do? Zdaje się, że oni właśnie tego chcieli uniknąć, podniecenia ze strony rodziny i całego zamieszania wokół „formalności”. Trochę niekonsekwentni, bo należało nic nie mówić, zrobić swoje i zaprosić nas na tę lipcową imprezę. Ani my, ani jej rodzice nie bylibyśmy zaszokowani, bo przecież są razem prawie 6 lat.
Pomimo wapnowstwa z mojej strony wspominam ze wzruszeniem moje obydwa zawarcia. Pierwsze bylo w Starym Ratuszu w Gdansku a drugie w tez w Starym Ratuszu w Mödling w Dolnej Austrii. W obydwu przypadkach niezbyt liczne ale doborowe towarzystwo dopisalo. W gruncie rzeczy czlowiek zobowiazuje sie do czegos czego nie dotrzymuje, zaledwie kilka razy w zyciu. Jezeli tak, to niechaj to bedzie z fasonem. Szczegolnie jesli okres probny trwal tyle lat.
Wszystkiego Najlepszego zatem, a gdyby ich przynioslo do Austrii melduje sie w charakterze przewodnika.
Pan obiezyswiat Lulek
U mnie 37 st w powietrzu i ponad 40 st przy asfalcie. Kilka tygodni temu Baczyński pisał w Polityce o zmianach klimatycznych. Wg. niego (naukowców) kraje śródziemnomorskie wyschną jak Libia a w naszej pszenno-buraczanej krainie zapanuje klimat grecko – hiszpański. To powoli następuje, bo czuję się jak w czasie kastilijskiej sjesty. Jestem jak jajo wrzucone do wrzątku, białko się ścina. Do tego ciśnienie wariuje, bo zbiera się na burzę. Nie mam dziś siły pisać o jeleniu. Co zaś tyczy się Jaggera to od 35 lat podryguję przy jego muzyce, Wojtkowa też. Ktoś o nim kiedyś napisał, że jest nieśmiertelny bo żaden normalny człowiek nie wytrzymałby tyle seksu, alkoholu i innych środków pogłębiających percepcję świata. No i ta niesamowita energia o której pisze Alicja. Nie dziwię się Maggie Trudeau. Jagger to zjawisko – trudno być wobec niego obojętnym.
Do usłyszenia po burzy,pozdrawiam
Pyro,
ceremonia za godzinę (po waszej stronie 19:30). Dziecko zadzwoniło podziękować, że kiedyś nauczyłam go wiązać krawat podwójnym węzłem, właśnie mu się przydała wiedza. Tego nauczył mnie Dziadek i nawet mojemu Ojcu ja wiązałam krawaty. Naturalne, że nauczyłam syna!
Niby „taka formalność”, a wyczuwam podniecenie doniosłością chwili 🙂
Przekazałam życzenia w oryginalnej formie, wkleiłam w dialog internetowy. Dziekują za życzenia, już pomknęli.
Panie Piotrze,
nie chce psuc zabawy, ale kto jest autorem zdjecia Jaggera i fragmentu reprodukcji portretu Bonapartego ?
Innymi slowy: gdzie sa stosowne kredyty za uzyte zdjecia ?
Pozdrawiam,
Jacobsky
nemo,a propos poprzedniego wpisu; Twoje chaleczki przesliczne,maselko rowniez,ino szkoda,ze to nie w moim domu 🙁 Tak daleko,ze nawet powachac nie mozna 😉
Alicjo,ja tam bardzo rozumiem mlodych.Sama nie znosze tych wszystkich obrzedow.Uciekam jak diabel przed swiecona woda.Modle sie,zeby mnie nikt nie zapraszal na zadne sluby,chrzciny,komunie i co tam jeszcze…..
A jak slub,to tylko we dwoje 😀 Wg. mnie to nawet swiadkowie zbedni….
Ana.
Z mojej „za kołem podbiegunowym” Kanady donoszę:
32C w cieniu, wilgoć, że się pochlastać można, szykuje się burza. Do tego smog. To-to idzie równiną od wszystkich wielkich miast na południe i zachód ode mnie, niby Ohio Valley tak daleko, a stamtąd też.
Gorąc i wilgoć można wytrzymać, ale przyprawione smogiem jest to niestrawne wielce. Ale żyć trzeba!
W domu przyjemny chłodek, przydają sie drzewa naokoło i głęboka piwnica, taka prawdziwa, nie żaden „basement”.
Idę do kuchni – kawior robie na jutrzejszy lunch, przyjeżdżają goście z Atlanty, a na dzisiaj risotto z wszelkimi robakami, pominę zeszłotygodniowe homary z wąsami i oczami. Politycznie poprawnych uprzedzam – dla mnie lobster to homar i smakuje mi jakkolwiek go zwał.
Ana, a wyobrażasz sobie, jaka ja bym była cała w nerwach, gdybym miała uczestniczyć w wielkiej ceremonii?! Nie mam nic przeciwko być gościem u kogoś, ale nie wyobrażam sobie byc organizatorką takiego przedsiewzięcia, albo chociażby jedna z głównych postaci – teściowa! Dla wielu oprawa jest ważna, tak się na moje szczęście złożyło, że dla moich nie, no i dobrze.
Lecę rozprawiać się z robakami, miłego wieczoru wszystkim!
polecam cos na odpoczynek po burzliwych przezyciach
http://pic7.piczo.com/Arek01/?g=37627561
sledz byl wspanialy
pozdrowiam lakomczuchow
Arkadius,
mylisz się w zeznaniach czy co?! Miał być złocisty okoń, a tu mówisz o wspaniałym śledziu?!
A burza to się do mnie zbliża… juz ciemnawo się robi i słyszę odległe grzmoty.
Od poniedziałku mają wiać wiatry, zapraszam na deskę.
Z kulinarnego frontu – risotto wyszło, bo nie miało wyjścia, bez lobstera, ale z różnymi innymi robakami morskimi. Dla siebie zarezerwowałam krewetki, odstepując wszystko inne temu, kto lubi.
Kawior wyszedł wspaniale, dopiero sie chłodzi, ale już widać/czuć, ze to będzie przebój. Omal cholery nie dostałam, miksując upieczone warzywa. Zbiesiła się siekająca maszyna. Doszło do tego, ze najpierw musiałam w miarę drobno pokroic upieczone i oskórowane warzywa, a potem w małych dawkach je przepuścić przez maszynę, inaczej wychodziła papka plus duże kawałki. Z poswięceniem osiągnęłam poządany efekt, albo tak mi sie wydaje 🙂
A propos, ugrillowaną lub w piekarniku upieczona paprykę najlepiej wrzucić do zwykłej papierowej torebki, zawinąć i odstawić do ostygnięcia, potem skórka odchodzi biegiem i bez wysiłku. Ktoś wspominał o owijaniu w folię aluminiową – niepotrzebne, papierowe torebki każdy ma w domu jako odpadek po pakowaniu.
Moja ciekawośc a propos wczorajszej wyjściowej kolacji Gospodarza nie zostala zaspokojona. Jak tak można?! Jak się powiedziało A, to my tu czekamy na B !
Oj. Się błyska! To ja pod biurko…
@ Alicjo
To fakt, plany były ambitne. Mianowicie dojechać do celu na 18 ?stą.
Dawniej wystarczało trzy godziny by przejechać ten odcinek. Obecny weekend to kolejny wydłużony, poniedziałek jest świętem. To oznacza wędrówkę ludów w Berlinie. Ci z południa jada na północ, ci z zachodu na wschód, ci z miasta na wieś i odwrotnie.
I zupełnie mnie to nie dziwi, bo imprezy organizowane w Berlinie, w majowe długie weekendy stoją na wysokim poziomie i przyciągają masę turystów.
Splot tych wydarzeń wpłyną na to, ze po dwóch godzinach opuściłem Berliner Ring.
Szczęście moje nie trwało długo, w połowie drogi do granicy remontują autostradę, efektem tego korek na 15 km. Pomyślałem, ze swoje odstałem w mieście i zjechałem na Landstrasse. I tu zostałem nagrodzony za tę idee. Kwitnące wiejskie ogródki. Wiocha za wiochą, czyściutka i milutka, odmalowana i zadbana, a miedzy nimi niekończąca się paleta kolorów wiosenno ? letnich lasów i łąk. Tym sposobem dotarłem do celu w momencie wielkiego kiczu, słonce urządzało sobie kąpieli morską. A ze samym kiczem nie da się żyć, wyciągnąłem śledzie z marynaty. To była prawdziwa uczta. Natura dołożyła do tego koncert werblistów i fajerwerków na niebie.
A teraz spacer po plaży, no i by tradycji stało się zadość zakup okonia, filetowanie….
Jeszcze jedno, jeśli ktoś z Was jest tu w pobliżu i ma ochotę na smacznego okonia na kanaryjski art to zapraszam.
Pozdrawiam łasuchy.
Zachmurzenie nieba ok 50 %, wiaterek dość rześki po potężnej, nocnej burzy (przespałam), a temperatura już 26 stopni. Znowu będzie upał. Zadżyłam zrobić zakupy. M.in. przytargałam kg b. ładnych szparagów i ogórki małosolne. Przy sprawdzaniu jakości szparagów okazało się, że nie są zdrewniałe aż do samiutkiego końca. Więc będą szparagi jako takie jutro na obiadek, a końcówki (ok 1/3) na sałatkę kolacyjną. Dzisiaj i jutro nie robię obiadu, bo Ania znęca się nad maturzystami i wraca dopiero tuż przed 21.00, a mnie się nie chce samej jeść coś bardziej skomplikowanego, niż miseczkę sałatki. Dania obiadowe będą więc na kolację tyle, że bez wypełniaczy (czyli ziemniaków, ryżu, makaronu itp) Wczorajsze babeczki wyszły mi raczej średnio, a to dlatego, że zbyt szybko rumieniła mi się beza kokosowa na wierzchu w stosunku do kruchego ciasta w foremce. Są smaczne ale wyglądają nieszczególnie – albo wierzch zlekka przypalony, albo spód bledziutki. Przykrywanie papierem niewiele dało. Najlepsze jest w nich połączenie smaku smażonych wiśni z konfitury domowej z rumianym kokosem w bezie. Zjedzone zostaną i tak. Anka zabrała dzisiaj potężną porcję dla swojej grupy „poprawiaczy”
A ja będę miala niespodziewanych gości z Atlanty na lunch, dzieci mojej „ciechocinkowej” Helenki. Kawior zrobiony, do tego różne chlebki i bagietki oraz sery, wpadają tylko na godzinę, żadnego gotowania. No to nie. Dodatkowo Helenka prawie nic nie może jeść, zabezpieczyłam jej kozi ser, bo to może, a resztę przywiezie ze sobą.
Geografia. Ciekawam, dlaczego tylu maturzystów wybrało ten wcale niełatwy przedmiot. Niełatwy, wbrew pozorom. Przynajmniej trzeba mieć elementarną ciekawość świata w sobie. Tak sobie myslę, że gdybyśmy mieli GoogleEarth te 35 lat temu, plus różne Discovery kanały telewizyjne, to ho-ho! A może właśnie nie, kto wie. Geografia to jedyny przedmiot obok innego, z którego na świadectwie maturalnym mam 5. Ale nie dlatego, że miałam porywająca nauczycielkę, o nie, chociaż złego słowa na „Babcię” nie mogę powiedzieć.
Ciekawość świata wzięła się na pewno z książek. I chyba też z tego, że człowiek zakładał, że mowy nie ma, jest skazany na to jedno miejsce i niech sobie nie marzy o podróżach. Jak to dobrze, że świat stoi otworem mimo wszystko.
Gdyby ktoś 30 lat temu mi powiedział, że dzisiaj będę siedziała w Kanadzie i wystukiwała te słowa świtem bladym do niejakiej Pyry w Poznaniu, spojrzałabym jak na głupka. No a nie stukamy? Stukamy 🙂
Alicjo. Masz rację. Otwarcie świata to najlepsza rzecz, jaka się mogła naszym dzieciakom przytrafić. A program szkolny geografii się ogromnie zmienił przez ostatnie lata. Praktycznie kiedys geografia dzieliła się w szkole na fizyczną ( z przewagą regionalnej) i gospodarczą. Teraz doszły elementy geografii politycznej (terroryzm, konflikty), jest sporo klimatologii, geobotaniki, elementy geologii historycznej, demografia i urbanistyka. To wszystko oczywiście w ograniczonym zakresie, ale i tak wielu uczniów nie widzi związku między kształtem frontów atmosferycznych, a siłą Coriolisa. Jest sporo zadań do liczenia (strefy czasowe, skale, przepływy itp) i z tym jest tragedia. Nawet w klasach mat-fiz uczniowie nie potrafią przeliczać mapy na teren (lub odwrotnie) Mnożenie przez 10,100, 1000 itd jest poza zasięgiem absolwentów gimnazjów. To, co dla nas było działaniem automatycznym (dopisywanie Zer) dla nich jest nie do pojęcia. Co roku powtarza się to samo. To dotyczy też procentów. Czarna magia. Ania mówiła, że jakbys była zainteresowana, to może Ci wysłać tegoroczne arkusze egzaminacyjne. Tylko, że to kobyły i nie wiadomo czy można aż tyle przesłać. Nieszczęście polega na tym, że oprócz uczniów rzetelnie zainteresowanych (ekonomia, oś, turystyka, geografoia i geologia) przedmiot ten wybierają najsłabsi uczniowie. Tacy, którzy nie sa w stanie nauczyć się niczego innego w ostatniej chwili . Efekty w wynikach.
U mnie zielonoswiatkowy weekend, tradycyjnie deszczowy, choc to ruchome swieto. Jak zwykle w swiateczny poniedzialek okoliczni farmerzy wytocza dziala (beczki z gnojowka), silna dlonia uchwyca dysze, wlacza motopompe i po okolicy rozejdzie sie zielonoswiateczny aromat rozpylany pod cisnieniem po skoszonych lakach. Upaly minely wraz z wielka ulewa, burza i gradobiciem. Moja 300-litrowa beczka na deszczowke zapelnila sie w ciagu jednej minuty. W ogrodzie powodzilo sie, a nawet przelewalo 🙁 Po truskawkach zostaly czerwone plamy, resztki salaty beda na obiad. Dzis wyprobuje Arkadiusowy przepis na teneryfskie ziemniaki w soli morskiej. Do tego pstrag pieczony z szalwia i maselkiem w srodku. Na podwieczorek placek z rabarbarem po szwajcarsku: okragla plaska forme o srednicy ca 30 cm (moze tez byc tortownica) wylozyc ciastem francuskim, pokluc widelcem, posypac 3 mm warstwa mielonych migdalow. Pokrojony w 1 cm kawalki rabarbar ulozyc koliscie we wzorek, zalac mieszanka z 2 jajek, 6 lyzek cukru i 2,5 dl smietanki. Piec 30 minut w temp. 200-220°C, az sie ladnie zrumieni.
Nemo, trasznie mi przykro, że grad Ci posiekał ogród. Czy ocalały pomidory? Twój przepis na placek z ciasta francuskiego jest b.obiecujący. Zrobię za miesiąc z owocami, które właśnie będą dostępne.
Droga Pyro, dzieki za wyrazy wspolczucia, wsparcie moralne bardzo sie przyda. Wzmacniam nerwy moim limoncello, na pocieche jak znalazl 🙂 Pomidory byly pod dachem, wiec przezyly, choc wichura troche je potarmosila.
Gdybys robila to ciasto, to klasyczny podklad mozna zrobic ze 150g maki, 75g masla (zimnego, we wiorkach), 1/2 lyzeczki soli i 3-4 lyzek zimnej wody. Najpierw w misce lub na stole rozetrzec w rekach make z maslem i sola, dodac wode i szybko zagniesc elastyczne ciasto. Przykryte trzymac w chlodzie przez 30 minut. Potem mozna rozwalkowac cienko, wylozyc forme i pokryc owocami lub warzywami i zalac odpowiednim slodkim lub slonym koktailem mleczno (smietankowo)-jajecznym. Ilosc cukru zalezy od kwasnosci owocow. Do jablek, sliwek, moreli daje ok. 4 lyzek. Mozna dodac wanilie, cynamon lub imbir. Ciasta francuskiego uzywam z lenistwa, bo je tu mozna kupic gotowe, rozwalkowane i pasujace do formy. Takie ciasto, to staly element tutejszej kuchni i jest czesto jadane tradycyjnie w piatki, poprzedzone zupa, jezeli slodkie lub salata, jezeli pikantne (ze szpinakiem, porami, cebula lub serowe). Jezeli zechcesz dokladniejsze przepisy to sluze. Moje ciasto rabarbarowe jest wlasnie w piecu.
Pozdrawiam
Pewnie, że mnie interesuje i to raczej na słono (szparagi, grzyby, pory )
Pyro,
jesli Ani się będzie chciało przesłać (moze partiami? Na mój gmail adres, tam jest sporo miejsca), ja sama z ciekawości zajrzę, czy po latach bym zdała ten egzamin. Prawda, że mysmy mieli fizyczną, ekonomiczną oraz z elementami astronomii w czwartej klasie chyba, tak mi się kojarzy. Ale też ta „nowa” geografia dotyczy wydarzeń współczesnych, o które choćby w przekaziorach się człowiek obija…
Za moich czasów maturę ustną i pisemną zdawało się obowiązkowo z języka polskiego, matematyki oraz przedmiotu wybranego. Nie pamiętam, czy geografia mieściła sie w liście przedmiotów wybranych, na pewno chemia, fizyka, historia (ja zdawałam historię). Pamietam, że przedmiot wybrany wybierało sie zgodnie z kierunkiem ewentualnych studiów, na które człowiek zamierzał zdawać. Nie myślałam wtedy o geologii, bo bym wybrała geografię.
Oj, niech ja sie biorę za coś, za 3 godziny towarzystwo sie zwala. Na szczęście piękny dzień, wczoraj maiła być burza, a tylko trzasnęło suchym piorunem i sie rozeszło, chociaż deszcz jest potrzebny – popadało w okolicy, nie u mnie.
Lunch będzie na ogródku, pewnie chipmunkowi coś tam ze stołu skapnie jak zwykle, każdy sie nad zwierzatkiem uzali, ze taki głodny, a przeciez ta zaraza ma tutaj restauracje typu Maxim czy jakaś tam z najwyższej półki. Orzeszki ziemne sie kupuje dla niego kilogramami!
Niech mi nikt nie mówi, że nie należy – owszem, nie należy, do lasu ze sobą orzeszków nie zabieram, ale ta zgraja naokołomiejska tak ma – od pokoleń karmiona orzeszkami przez ludzi. I buszująca po komposterach i śmietnikach – to zupełnie inna rasa, nie ta sama , co gdzieś tam w lasach kawałek stąd na północ.
Wyrazy współczucia Nemo, tyle tu mówilaś o truskawkach z ogródka. Natura się czasami wynaturza, cóż poradzić.
Lecę do swoich zajęć, czas najwyższy.
Pyro, na poczatek ciasto szparagowe:
250 g ciasta francuskiego
ca 1 kg zielonych (zielone wygladaja efektowniej) szparagow, ugotowac jak zwykle
5 lyzek tartego sera
4 plastry szynki
Ciasto rozwalkowac, wylozyc nim forme (z brzegiem), nakluc widelcem, posypac serem i drobno pokrojona szynka. Ulozyc szparagi, cale lub pokrojone na kawalki.
2 dl smietanki
3 jaja
1/4 lyzeczki soli
pieprz zwykly, pieprz cayenne
zmiksowac, zalac szparagi i piec natychmiast w temp. 220°C, 30 min. na najnizszej „polce” piekarnika.
Smacznego
Drodzy blogowicze, szczegolnie na osi Hamburg-Warszawa…
W czwartek lece wraz z doroslym synem z Toronto do Hamburga skad w piatek wyruszamy wypozyczonym samochodem do Bydgoszczy na slub i wesele siostrzenca w sobote…
Moj dylemat… przez Poznan czy Szczecin? Szczegolnie po przeczytaniu wpisu Arkadiusa….
Pozniej podroz obejmuje wizyte z rodzicami w Warszawie i wypoczynkowe tempo (piec dini) jazdy z Warszawy do Hamburga przez Gdansk i wzdluz Wybrzeza… Wydrukowalam Panaredaktorowe rekomendacje restauracyjne z kwietnia. niektore pewnie uda mi sie sprawdzic…
Wdzieczna za wskazowki pod adres
aniazybura@bluebottle.com
a.
Dzień Dobry Wszystkim.
Aniu Z. – o ile wiem, droga Poznań – Warszawa jest w znacznie lepszym stanie, niż droga przez Szczecin. Co prawda autostrada A2 nie sięga jeszcze granicy z jednej, a Warszawy z drugiej strony, ale jednak obejmuje już większą część trasy. Tfu – Ty chcesz na Bydgoszcz; to ja już nie wiem, może i północna trasa będzie lepsza? No i widzisz, niewielka ze mnie pomoc, ale wycieczka szykuje się Tobie do pozazdroszczenia.
Alicjo – arkusze wiszą na stronie
http://www.cke.edu.pl (potem „matura – arkusze – przedmiot i kolejno poziom podstawowy albo rozszerzony). Tu uwaga do zadań z geografii – pierwsze 9 zadań odnosi się do podanej mapy. Mapę trzeba by sobie wydrukować, bo inaczej klops, albo pominąć te 9 pierwszych punktów.
A może byśmy się pobawili i każdy spróbowałby z marszu zdać (z ulubionego przedmiotu oczywiście)współczesną maturę na tych arkuszach? Moim zdaniem np matura z historii albo WOS jest znacznie łatwiejsza dzisiaj, niż niegdyś bywało. Wczoraj wieczorem zadzwoniła Lena, druga z moich bliźniaczek, która w Szczecinie poprawiała WOS (chyba ze szkół w lubuskiem, nie wiadomo) i cytowała wynotowane michałki. Uśmiać się można setnie, ale po chwili groza ogarnia człowieka. Toż to świadczy, że przez 12 lat nie nauczono młodzieży czytania ze zrozumieniem, nie nauczono pisania tekstów zbornych logicznie, o niewiedzy juz nie wspominając. Zdanie, które spowodowało te smutne refleksje dot. korupcji i polegało na napisaniu listu, odezwy, apelu jakoś tak to brzmiało do parlamentarzystów. Najśmieszniejszy casus znalazł się w pracy, w której był list. Cytuję z pamięci ale dosyć wiernie, bo kazałam go sobie odczytac trzy razy
Droga Pyro
Plon ośmiokrotny 🙂
Wczoraj przed północą zrobiłem Kartoflaka lub Rejbaka. Po wyęciu z pieca wydawał mi śię mało słony . Zawsze mam ten problem z ciastami , jak gorące mało słone jak ostygną są akurat. Nauczyłem się dawać soli mniej niż w przepisach bo zawsze wychodzą za słone . Do ciasta drożdżowego daję na kilo mąki płaską łyżeczkę.
ło matko.
Co tu sie dzieje?! Pyra sie powtarza , czy ja powinnam otworzyć drugie oko?! Otwieram i mi wyszło, ze cytat z pracy maturalnej jest w ostatnim wpisie Pyry.
Ty mi nawet nie mów, ze się nie pisze wypracowań na lekcjach jezyka polskiego.
To gdzie i jak młodzież ma się nauczyć sztuki pisania!?
A czego ja się czepiam… czytając gazety , scyzoryk szwajcarski w szufladzie mi się otwiera i ziemniaki w piwnicy gniją – sztuka dziennikarska zanika. Nawet nie ma sensu rozważać czegoś takiego, nie ma żadnej sztuki, chodzi tylko o to, żeby rzucić „njus” na pożarcie. Panowie posłańcy! (tu musze zrobic przerwę na uchachanie się).
Zajrze potem na te stronę maturalną, jak sie dobudzę.
Ani Z. poradzilam Szczecin i Kołbaskowo, skoro ona do Bydgoszczy i z Hamburga. Mnie sie zdarza czasami lecieć do Berlina, a ponieważ rodzinę (Tereska od grzybów i wszelkiego dobra) mam na Pomorzu, wybieramy Kołbaskowo. Logicznie i geograficznie, skoro północna część Polski.
Idę dospać, jak sie uda.
Misiu – soli to się daje „na oko”, a nie na łyżki. A propos wczorajszego lunchu – serwowałam sery przeróżne i chlebki przerózne z Pan Chancho (taka piekarnia u nas), polskie masełko oraz kawior. Win był wybór spory, hiszpańskie, chilijskie oraz australijskie, a z piw niemiecki holsten i polski żubr. Panowie pili żubra. Jerz w ogóle pija mało i jak chce sie napic piwa, to kupuje sakramencko drogie polskie piwo, i słusznie. George z Atlanty aż kazał sobie wypisać nazwy polskiego piwa, które polecamy, no to mu wypisalismy oprócz żubra pare innych. Juz nauczylismy paru autochtonów, że jak piwo, to tylko polskie!
Tak naprawde to lubię belgijskie, ale kanadyjczykom mozna wmówić, że polskie najlepsze – kanadyjskie piwo, lepsze od amerykańskiego, ale ciagle paskudne, moim zdaniem 🙂
U mnie smutny ranek. Sarniak wyszedł na spacer, pochodził, poskubał kwiatki, położył się na trawie w słońcu i zdechł. Nie spodziewaliśmy się tego. Ładnie jadł, poweselał, nabrał siły, witalności i nagle ta śmierć. Przykro. Ewa przeżyła, bo go pokochała. Mnie też – mimo, że mam grubszą skórę – smętnie. Nie zawsze się udaje, to co by się chciało. Wieś, las, natura czasem dobitnie o tym przypominają.
To smutne ale
Wilde Tiere futtert man nicht.
Mimo wszystko życzę dobrego dnia.
Oj, Wojtku. Smutna historia. Żal zwierzaka i żal Wojtkowej. Pani Ewo. Dobrze, że ostatni tydzień życia miał dobry pod Pani opieką.
Wojtku współczuję kiedyś opiekowałem się bocianem który zderzył się z drutami i miał złamane skrzydło . Przez kilka dni chodził po podwórku z zawiniętym skrzydłem , klekotał miał się całkiem dobrze i …
Wojtku!
Współczuję, ale jak się mieszka „na wsi”, to tak jest. Wziąłem słowa „na wsi” w cudzysłów, bo u mnie to niby Warszawa, a puste dwudziestoczterohektarowe pole jest koło mnie i dzikie stawy. U mnie też giną zwierzęta, miałem w porywie cztery koty, przewinęło się przez mój dom chyba z szesnaście, wszystkie gdzieś albo polazły, albo zginęły. Takie jest życie.
Ja dla swojej przyjemności siadłem wczoraj do poziomu podstawowego matematyki zamieszczonego w „Kujonie Polskim” w GW „Sprawdź, czy zdasz maturę z matematyki”. Słuchajcie, czegoś tak beznadziejnego nie widziałem dawno. To egzamin do szkoły średniej jest trudniejszy. Rozwiązałem większość zadań w 20 minut, beznadzieja. Jeżeli matura miała taki poziom trudności, gdzie w jednym z zadań należy podstawić tylko do wzoru Pitagorasa, a w drugim rozwiązać układ równań z dwiema niewiadomymi, to to jest po prostu skandal. To lepiej w ogóle nie wprowadzać matematyki jako obowiązkowej na maturze.
Panie Piotrze!
Żeby było chociaż troszeczkę o kulinariach – zrobiłem sobie zupę na zimno, bo gorąc jest niemożebny. Kupiłem dobry jogurt naturalny, przetarłem truskawki przez sito tym czymś, co ma kulkę drenianą na końcu, ugotowałem smaczny makaron i … ta cholerna zupa nie bardzo mi smakuje. Co dorzucić, żeby była smaczniejsza?
Wojtku,
wielka szkoda,ze jelonek odszedl 🙁 Na pocieche musi wystarczyc,ze zrobiliscie wszystko,zeby mu pomuc!!Niestety nie udalo sie……..
U mnie znowu szparagi.Jakos nie moge sie ich najesc do syta.Korzystam poki sezon trwa,a ten zawsze taaaki krotki 😉
Pozdrawiam.Ana
Torlin – trochę cukru i szczyptę soli dołóż, a jeszcze jak na wierzch walniesz łyche dobrej śmietany, to tez nie zawadzi. Od jednej łyżki cholesterol Cie nie zabije.
O cholera. Tego to się nie spodziewałam. Twoje ostatnie doniesienia były takie pozytywne . A nam zdechła jedna z rudych wiewiór, i też nie wiemy, dlaczego. Miejsce zejścia wybrała sobie w garażu, dlatego zauważylismy.
A skoro o takich rzeczach, pare lat temu skunks (tak jest, prawdziwy skunks!) ułozył nam się w konwaliach i zdechł. Konwalie juz przekwitły, ale nawet gdyby, to „zapach” skunksa by zadusił konwalie. Zakopalismy w lesie, tak niegdysiejszego skunksa, jak i Rudą.
Wojtku,
trzymaj sie dzielnie…
Jelonek prawdopodobnie mial jakas wade zdrowotna z ktora nie moglby zyc i jego mama go porzucila wiedzac o tym, jak to co w jelonkowym swiecie jest…
Torlinie, truskawki zwykle potrzebuja jakiegos wzmocnienia i wygladzenia smakowego. Smietana i cukier to zalatwia swietnie…
Pyro, dzieki za porade…
Pamietam, ze kiedy ja chodzilam do szkoly sredniej okolo 50 % spoleczenstwa mialo tylko wyksztalcenie podstawowe.
Starsze pokolenie rozprawialo wtedy, ze to zgroza, ze w liceach nie uczylo sie juz laciny ani greki jak za ich czasow, kiedy to tylko 10%spoleczenstwa, a wiec tylko elita, konczyla liceum.
Dzisiaj, gdy chcemy, zeby 100% mlodziezy mialo wyksztalcenie srednie musimy znowu uczynic program mozliwy dla nich do nauczenia…
Gdy ja konczylam liceum moze 30% mojej klasy nadazalo za programem. Reszta byla przeciagana za uszy…
Moim zdaniem szkole skrocic. Nie ma co trzymac w lawkach doroslych koni i wciaz uczyc ich geografii…
Po 17 roku zycia wyksztalcenie ogolne skonczyc i albo studia, albo licencjat, albo nauka zawodu, albo praca, co komu w kartach pisane…
milej niedzieli,
ciao,
a.
Wojtek z Przytoka,
przykra sprawa. Wspolczuje. Zwierze rzeczywscie moglo miec jakis „defekt” wrodzony, ale tez, jesli karmiliscie go mlekiem spozywczym, to wlasnie mleko moglo mu zaszkodzic.
Pozdrwienia,
Jacobsky
Wojtku z Przytoka,
Byc moze pamietasz swoje czekanie na burze, przed domem, co sie „zaparla” wzdluz Odry noca i dala Ci czas na refleksje przelozone na papier dla nas, dzien pozniej ? Bylo to dwa czy trzy tygodnie temu, ale ciagle pamietam ten niezwykle ujmujacy opis. Zbieralem sie napisac, ale co ja moge wniesc do waszych rozmow, zawsze ciekawych, zawsze wnoszacych cos nowego do codziennej monotonii ? Moge Cie tylko prosic o wiecej wpisow. I Ciebie, i Pyre, i Alicje – wszystkich, ktorzy przysylacie dobre, sensowne slowa z drugiego konca swiata. Niby mam co chcialem, ale po polsku – nie mam. Doskonale piszesz. Pan Adamczewski wybaczy, ze nie zawsze o jedzeniu. Serdecznie pozdrawiam. Okon.
To tak a propos matur, języka polskiego i tak dalej. Otóż moje dziecko wracało z tutejszej szkólki o mnie wiecej 16-tej, pan J. godzine pózniej z pracy, więc sadzałam dzieciaka za stołem i dawałam lekcje polskiego – pojęcia nie mam o tym, jak należy uczyć, robilam, co mogłam. Nie śmiejcie się! Teksty sa pod dyktando, a „Kuchnia” to wypracowanie na temat. Dziecko mialo 9 lat naonczas.
http://alicja.homelinux.com/news/Nauka_polskiego/
Alicjo. Cholernie wysoko zawiesiłaś potomkowi poprzeczkę. Też nie uczyłam polskiego, ot, tyle żeby własne dzieci ortograficznie przeczołgać (Lena miała chyba lekką dysgrafię i dyslekcję – robiła błędy we wszystkich językach, których sie uczyła – oprócz japońskiego., ale nikt nie mówił wtedy o dyslekcji, tylko o nieuctwie i roztargnieniu). Zrobiłaś kapitalną robotę. Twój dziewięciolatek pisze czytelniej i kształtniej, niż większość współczesmych licealistów. Brawo i Alicja i Przychówek.
Witaj Pyra,
No coz….nie wysmiewaj sie z kogos kto jest prez wieki poza Polska!
To nie jest ladnie, a widze, ze obrazanie jest Twoja najmocniejsza strona.
Zycze Ci dalszej, milej zabawy, oczywiscie moim kosztem.
Uklony.
Lena
Lena, Kochanie? Czyś Ty się blekotu objadła? A gdzież tu wyśmiewanie? Szczery podziw dla Alicji, a Lena to moja „starsza” bliźniaczka, historyczka (nie mylić z histeryczką) smieszka i własnie osoba, ktłórej naprawdę potężne oczytanie nie pomaga w strzeleniu (od czasu do czasu) byka – po polsku, po rosyjsku, po angielsku. W japońskim błędów nie robiła, bo każdy ewentualny błąd zmieniał znaczenie każdego słowa.
Acha, co jeszcze kochana Pyro, W Kanadzie jestem bardzo wzietym inzynierem, z wielka duma obnosze sie z polskim pochodzeniem. Bledy robie oczywiscie w kazdym jezyku, ale to nie pomiejsza mojego JA.
W ubieglym roku wyslalam mojego syna z jego dziewczyna ( on 27 lat, urodzony w Kanadzie) do Polski. Umial sie wszedzie porozumiec a co najpiekniejsze byl dla niej wspanialym tlumaczem! Okazuje sie, ze z latwoscia tlumaczyl Jej menu w restauracjach. Ha!
Ojej!
Lena, chyba zle to przeczytałaś, wróć do tyłu na spokojnie, jeszcze raz. Wpisy Pyry nie odnoszą się do Ciebie!!! Lena z Pyry wpisów to Pyry córka (Ania to blizniaczka Leny). I Pyra jest daleko od obrażania kogokolwiek, to jest jej najsłabsza strona!!!
Toż Pyra wyraża podziw, że nauczyłam dziecko języka polskiego pisanego – dziecko moje jest w wieku Twojego dziecka, urodzony w Polsce, ale zaczął mówić ludzkim głosem w Kanadzie i wyrażać się zdaniami , najpierw prostymi, potem złożonymi. O cholera. Chciałam się pochwalić i wyszło nie tak 🙁
No to jeszcze Wam wrzucę taką opowiastkę. Mam nadzieję, że na polepszenie humoru. Moje stare dziecko ma na imię Maciek. W szkole miał ksywę „Presto” (od prestigitator) albo „Magic”, bo dzieciom było łatwiej wymawiać te słowa, niż jego miękkie „Maciek”. Ale wszyscy się z czasem nauczyli i do dzisiejszego dnia Maciek jest Maćkiem.
Ale się rozpędziłam… otoż mieszkalismy w takim bloku średnio-wielkim, i dziecko biegało bawić się z innymi dziećmi, piecio-sześciolatek. Pewnego dnia wprowadziła się tam jakaś polska rodzina i na podwórku pojawiła się Basia, mniej wiecej w wieku Maćka. Słowa po angielsku, a wiedziała, że Maciek (imię!!!) musi być Polakiem. No to zagadała do niego po polsku…
I pamiętamy do dnia dzisiejszego Maćka relację z tego spotkania:
„I zagadała do mnie po polsku, a dookoła były dzieci, i ja nie wiedziałem, co powiedzieć, i uciekłem w krzaki, zapłakałem i zawstydziłem się, i wróciłem, i przemówiłem do niej po polsku.”
Puenta taka, że smarkaty zrozumiał, że bez wysiłku zna 2 języki i od tamtego czasu to docenia 🙂
Tu poprosilam pana J. o sprawdzenie, czy dokładnie przytoczylam smarkatego słowa. Do dzis dnia nie wiemy, skąd mu się wzięło słownictwo typu „zapłakałem, przemówiłem”. Młody też nie wie.
http://thinpc.geol.queensu.ca/
Tu Młody się kłóci ze starym J. na temat komputerów, i to po angielsku, nie wchodzmy w te tematy – ale spojrzyjcie na zdjątko poniżej.
🙂
Alicjio, zrozumialam. Ponioslo mnie troszeczke.
Buzia
mnie tez poniaslo troszeczke
3. Chleb typu KR-IRL, to czysta biologicznie energia i kosmetyk !!.
Głównym składnikiem diety racjonalnej człowieka powinien być, Chleb typu KR-IRL !!
Kluczowym zatem, jest:
Naukowe odkrycie roku 2008/9 (medycyna, biologia). Dotyczy żywienia zarówno człowieka, jak i zwierząt.
Przepis WZORCOWY wypieku Chleba typu KR-IRL (mini chlebki).
Kaszę jaglaną 400g. oraz ryż biały (lepiej się klei) również 400g. gotujemy w jednym garnku (pojemność 4,0l.) ok. 20 minut. Przyprawy to: sól kamienna nie oczyszczona, również pieprz, kminek, ew. ziała wg uznania. Po zakończeniu gotowania całość pozostawiamy pod przykryciem na ok. 15 minut.
Ugotowane kasza i ryż (masa razem 800g.) wchłaniają wtedy całą użytą (2,5l.) do gotowania resztę wody, co następnie ułatwia formowanie i lepsze klejenie się tzw. mini chlebków.
Dużą łyżką stołową nabieramy zmieszaną masę tj. kaszę z ryżem i z takiej objętości formujemy chleb tzw. cienkie mini chlebki (ugniatamy palcami).
Kładziemy na papierze do pieczenia, którym uprzednio pokryliśmy powierzchnię blachy.
Pieczemy w piekarniku (temp. 250oC przez ok. 45 minut) tj. do momentu uzyskania tzw. przyrumienienia.
Przepis ten zamieszczony jest na stronie internetowej, ADRES:
http://www.magdalirl.com.pl/
Jest to ewenement w skali kraju i całej Europy. Niezwykle ważna jest też wiedza z książki pt.:
.
Szczegółowa identyfikacja chleba typu KR-IRL (mini chlebki):
1. białko roślinne 10,5%, 2. tłuszcz roślinny 2,9%, 3. węglowodany niskie 78,9%, 4. witaminy: z grupy B (B1, B2, B6, PP), E,
5. składniki mineralne: fosfor, wapń, magnez, cynk, żelazo i mangan, 6. błonnik 3,2%
7. woda ok. 5-7%
Poziom cukru po spożyciu takiego chleba przez ok. 4-5 godzin utrzymuje się we krwi w kategoriach zalecane
i dozwolone, powodując tym samym trwałe uczucie pełnej sytości (szczególnie ważne dla chorych na cukrzycę).
Człowiek odczuwa również ogromną energię, którą wnoszą węglowodany dostarczone w dużej przecież ilości.
Witaminy i składniki mineralne, podobnie jak i wszystkie pozostałe składniki są w tym chlebie bezsprzecznie w najlepszym gatunku.
Ryż obniża przecież poziom złego-LDL cholesterolu we krwi, o czym powszechnie wiadomo.
Chleb typu KR-IRL, (tzn. mini chlebki) po upieczeniu smakuje jak luksusowy produkt zbożowy upieczony bez skórki w tosterze. Można go przechowywać w chłodziarce przez ponad 15 dni. Na śniadanie i kolację zaleca się spożywanie 2-3 (mini chlebków) tj. kromek średniej wielkości (150-200 g), jako wariant odżywienia minimum.
Spożycie chleba typu KR-IRL oraz żywności wg tabel tzw.
INDEKS ŻYWIENIOWY, tj. IŻ produktu GWARANTUJĄ powrót do sylwetki bez nadwagi i otyłości w okresie
3-8 m-cy oraz wzorcowe odżywienie komórek nerwowych mózgu skutkujące polepszeniem kreatywności myślenia, również dużą energią eliminującą zmęczenie.
P. S. Chleb typu KR-IRL, pieczemy osobiście czyli toksyny są = 0% (polepszacze, konserwanty, spulchniacze i inne trucizny, zwyczajnie co oczywiste, ich nie dodajemy).
Realizacja tego przepisu stanowi istotny prozdrowotny, przełom w żywieniu organizmu człowieka, ale i zwierząt również.
Takie odżywianie NIE JEST DROGIE, a wręcz WYJĄTKOWO TANIE (koszt 1 szt. mini chlebka to 18-20 groszy czyli całodzienne wyżywienie 1 osoby nie przekroczy 2,00 zł).
Zjadamy mniej droższych produktów, a to dlatego; że Chleb typu KR-IRL syci niewyobrażalnie przez 4-5 godz., ELIMINUJE GŁÓD, gwarantując przy tym odżywienie BIOLOGICZNIE WZORCOWE !!.
NIE możemy być GŁODNI !!. Jeśli nie potrafimy opanować głodu to żadna DIETA nie ma SENSU !!.
Dobre samopoczucie i NISKIE KOSZTY będą nagrodą za tę wiedzę dla wszystkich pragnących zdrowo
i długo żyć.
Warto też zapoznać się z ćwiczeniami, kat. MIĘŚNIE OKOŁO KRĘGOSŁUPOWE, eliminujących !!, BÓLE KRĘGOSŁUPA, zwłaszcza że, ĆWICZENIA; wykonujemy SAMI, indywidualnie we własnym łóżku przez 15-20 minut, 1 x w tygodniu. Jest to darmowa, REHABILITACJA, co ważne szybka i skuteczna. !!.
UWAGA: wyniki , IRL KRAKÓW, zgodne z; Copyright by W H O ****
P. S. Agencja kosmiczna NASA z USA, wyraziła duże zainteresowanie produktem o nazwie; Chleb typu KR-IRL.
INSTYTUT naukowo-badawczy im. Prof. Ryszard Lorenca w Krakowie.
Prof. zw. dr hab. n. med. Lidia TYRPA, telefon: 012 359 70 15, telefon/fax: 012 358 77 30
Artykuł ten może być wykorzystany przez wszystkich pragnących, żyć dłużej i zdrowiej.
INSTYTUT naukowo-badawczy im. Prof. Ryszard Lorenca w Krakowie, Dr inż. Jarosław MICHAŁ, telefon: 012 359 70 15, telefon/fax: 012 358 77 30
K. H. Warszawa