Damsko-męskie igraszki przy trąbie
Golonka to danie przepyszne, pożywne i wyklinane przez dietetyków. Bez względu na to jak przyrządzana i podawana wymaga jednego dodatku ? piwa.
Zjeść dobrą golonkę można na Śląsku, w Wielkopolsce lub w Bawarii. Najlepiej w Monachium. A jeśli już nie szczędząc czasu i kosztów dotarliście do stolicy południowych Niemiec to o dowolnej porze doby odwiedźcie Hofbrauhaus. To prawdziwe królestwo golonki i białego piwa. W kilku salach na parterze i piętrze oraz w wewnętrznym ogródku może ucztować naraz do 1200 smakoszy. Przygrywa im damsko-męska orkiestra odziana w krótkie skórzane portki, białe koszule i charakterystyczne kapelusiki z piórkiem. Bawarskie melodie wprowadzają salę w trans. Wszyscy kołyszą się rytmicznie, trącają łokciami, śpiewają i silnie walą kuflem w kufel. Żaden nie pęka. Jest wesoło. I tylko my, przybysze znad Wisły (przyznać trzeba, że niezbyt młodzi) czujemy się trochę nieswojo. Ten gromki śpiew i to poczucie wspólnoty przy stołach nieco nas trwoży. Zupełnie niepotrzebnie nasuwają się wspomnienia sprzed półwiecza.
Na szczęście na stół wjeżdża królewskie danie: złocista, chrupka golonka z zasmażaną kapustą, chrzanem, musztardą i olbrzymie kufle białego piwa. Piwo w tutejszych browarach warzone jest od pięciuset lat według tej samej receptury.
Kelnerka patrzy na nas nieco podejrzliwie, bo na dwie osoby zamówiliśmy tylko pół golonki, prosząc w dodatku o przekrojenie jej na jeszcze mniejsze dwie porcje, ale za to piwo pijemy z największych czyli litrowych kufli. Dziwadła z nas. Wszyscy dookoła biorą całe porcje. No ale mają długie lata treningu. Na ogół wieczór w wieczór.
Dziś, gdy po uczcie w Hofbrauhaus zostały tylko wspomnienia, żałujemy, że trwała ona tak krótko. Usiłujemy ją odtworzyć najpierw w domu własnymi siłami.
Piękne golonki (nawiasem mówiąc cieszą się one fantastycznym wzięciem u monachijskich rzeźników reklamujących towar wywieszkami: „U nas wędliny i mięso z polskich świń”) są w każdym dobrym sklepie mięsnym. Trzeba tylko uważać, by były dobrze ogolone. Teraz ważna decyzja: peklujemy je z kością czy bez? Jeśli z kością to koniecznie należy przebić mięso wzdłuż kości i w otwór wsypać sporą porcję soli. W ten sposób uniemożliwiamy psucie się mięsa. Na każdy kilogram golonki bierzemy 5 dag soli, 2 g saletry, łyżeczkę cukru i po odrobinie pieprzu w ziarenka, ziela angielskiego, kolendry, majeranku i parę liści laurowych. Wszystko to ucieramy w moździerzu i połowę wcieramy w mięso aż zwilgotnieje. Teraz wkładamy golonkę do glinianego garnka i przyciskamy ciężarkiem. Czekamy dobę. Pozostałe przyprawy gotujemy w wodzie. Po jej wystygnięciu wkładamy mięso, by trzymać je tam tydzień.
Czekanie możemy sobie uprzyjemniać kufelkiem Franciskanera bądź – jak kto woli – nieco słodszego Paulanera myśląc z radością, że moment radości coraz bliżej. Po tygodniu osączoną golonkę podgotowujemy w warzywnym bulionie. A na koniec pieczemy w piekarniku polewając co jakiś czas resztkami z kufla. Gdy kula mięsa jest już złocistobrązowa i chrupka wyjmujemy ją z piekarnika i nie pamiętając o zaleceniach lekarza zabieramy się do niej pomagając sobie ostrym nożem, popijając pszenicznym piwem i wesoło gawędząc z bliskimi przyjaciółmi. W złym towarzystwie golonka jest szkodliwa.
Komentarze
Najlepszą golonkę po bawarsku jaką jadłem w swoim życiu była ta ,którą przygotowywał mój znajomy w Szałasie w Białce Tatrzańskiej .Było to dwadzieścia lat temu. Nigdy potem nie jadłem tak dobrej…
Golonka była podawaną ze świeżo tartym chrzanem , Konfiturą z żurawin , arbuzem , winogronami włoskimi i kilkoma małymi ziemniakami . Całość wyglądała apetycznie , a jak smakowała !!!
Ja od razu mówię, bardzo lubię Niemców, bywam w Niemczech często, przede wszystkim w Bawarii ze względu na Alpy i trochę widziałem.
Niemieckie piosenki dzielą się na infantylne, przy orkiestrze ludowej, harmonii, jakieś walczyki w ludowych strojach. I te drugie, strasznie brzmiące, z tekstami „na granicy”. Robi to przerażające wrażenie, gdy w olbrzymim namiocie pełnym stołów i ław raptem powstaje gdzieś ponad 1.000 osób i zaczyna śpiewać „Bo my kochamy naszą ziemię ojczystą”, a głosy brzmią jak z niezapomnianego filmu „Kabaret”.
Ja tam wolę golonkę z wódeczką.
Proszę wybaczyć, że ja na [początek nie o golonce, ale o technice. Już w zeszłym tygodniu zauważyłam, że aktualny wpis Gospodarza otwiera mi się od razu z aktualnymi wpisami forumowiczów. Nie mam możliwości ani sięgnąć do poprzednich wpisów, ani do podawanych dawniej w marginesowej kolumience linków witryny, poprzednich miesięcy blogów, ani nawet sprawdzenia naszych komentarzy , powiedzmy sprzed dwóch dni. Po prostu null – aktualny wpis, aktualne komentarze i pustka. Czy to ja coś pojkręciłam? Czy to nowy wynalazek Polityki? Pomóżcie proszę, bo się denerwuję.
Torlinie
Czy piwo, czy zmrożona wódeczka to chyba wszystko jedno. Ważne, że golonkę ( w każdym razie kilogramową ) należy czymś przepić, by się uleżała i błogo na żołądku było. Z nostalgią myślę o czasach, gdy golonka – zwykle kawałeczek około 25-30 dekagramowy – była moim ulubionym, codziennym daniem śniadaniowym. Niestety starość nie radość, cholesterol skoczył i lekarz domowy zalecił ograniczenia. Więc zamiast golonki mam jakąś podejrzaną tabletkę antycholesterolową przed snem, którą i tak notorycznie zapominam zażyć. W Bawarii niestety nie byłem ale od lat dostaję zaproszenia od przyjaciół z Monachium na Oktoberfest i mam wyjazd w planach. Nie tylko dla golonki, ale również dla upiornych klimatów, które opisujesz.
Pozdrawiam
… oraz u Pinkusa w Munster, Północna Westfalia – wspaniała golonka, serwowana na wielkiej patelni, najpierw gotowana, potem podpiekana na tejże patelni z kartofeln w plasterki z cebulą w krążki, a że jakoś tam peklowana wcześniej, to wiadomo. I bez kapusty kiszonej nie rozbieriosz. Porcja na jedna osobę nie do zjedzenia, ale nad tym się siedzi długo. A Pinkus to knajpa przybrowarna ponad dwustuletniego browaru, więc nie muszę dodawać nic na temat piwa. Od dawna namawiam Anę, że to rzut kuflem od niej i powinna na golonkę wyskoczyć do Munster, bo do Bawarii trochę daleko z Goudy!
Ale chronologiczne rzecz biorąc, najlepszą golonkę jadłam w Poznaniu „Pod Koziołkami”( chyba była podawana z chrzanem plus kapusta kiszona), a dopiero potem u Pinkusa. Oba wrażenia – przednie. Co do piwa, to pszeniczne jest jak na mój gust za „świeże”, ale to kwestia gustu.
W Pinkusie swego czasu chciałam gorzkiego piwa, bo takie lubię, z wyrazną goryczką – no to dostałam. W rozszerzanej ku górze szklanicy, na dnie była konfitura z truskawek, do tego słomka i dobra rada, żeby pić z dołu, przez słomkę, przez te konfitury. Nie będzie mnie Niemiec uczył, jak mam piwo pić… Jeden łyk wystarczył, żeby posłuchać dobrej rady i nie chojrakować, pić, jak kazali.
Golonki bym się nie podejmowała sama robić, ale z chęcią zjem w Niemczech czy w Poznaniu, chociaż pan J. patrzy na takie rzeczy z obrzydzeniem. Hipokryta, wczoraj z Rogerem zeżarł 2litry pecan caramel coś tam lodów na deser, tzn… na spółkę zjedli połowę, a potem pan J. sobie resztę sam. Ja i Bonnie – jagódki i maliny, po miseczce. To już lepsza golona, niż takie słodkie sztuczne świństwo, w którym nie wiadomo, co jest i lepiej nie czytać listy składników, bo już od tej lektury można się rozchorować!
Raz na jakis czas można się „zbydlić”, jak powiada mój znajomy – ile mi na zdrowiu zaszkodzi ta golonka co pare lat?! Nic! A Nawet pomoże, bo dobre jedzenie, dobre towarzystwo = dobre nastawienie do świata!
I dobre wspomnienia. Z golonką mam same dobre skojarzenia i wspomnienia!
P.S. Będę musiała poszperać we wpisach i przeprosic się z przepisami Pyry i Heleny na temat kapusty kiszonej, bo parę miesięcy temu miałyśmy wykłady na ten temat. Koniec z kupowaną od Krakusa czy innego. Może mi sie pułap tolerancji podniósł, bo wysiaduję na smakowitym blogu, ale to raczej jakość produktu. Idzie w dół wyraznie. Cena w górę natomiast.
Pyro,
chyba cos kliknęłaś nie tak. spróbuj może wejść na stronę główną Polityki i stamtąd na blog? Bo powinno sie otworzyć normalnie, z menu po prawej i tak dalej, a komentarze wiadomo, powinny sie otworzyć, jak klikamy na nie.
U mnie bez zmian, wygląda po staremu.
Oj, Oj, Alicjo – od tygodnia próbuję – z głównej strony, z blogów i nic. Diabli nadali nie wychodzi. Jestem więc ograniczona do tej jedmej stronniczki.
Pyro, u mnie byl ten sam klopot, teraz widze, ze nad aktualnym tytulem artykulu jest wyswietlony na czerwono odsylacz do poprzedniego, a potem juz , gdzie chcesz, srobuj, mnie dziala
Pyro trzeba kliknąć w napis główny : Gotuj się
fakt, tez dziala
Poskutkowało Misiu 2. Dzięki Ci. Masz odpust co najmniej od 4 grzechów głównych (w tym obżarstwa)
Alicjo, od wczoraj zepsuł mi się zdecydowanie charakter, bo drastycznie ograniczyłam zadymianie planety. Może to i zdrowo, ale – dałby dobry Bóg co najmniej jednego wroga pod ręką, żeby było komu w mordę dać.
Pyro,
słowo daje, że jak napisałaś o tym pogorszeniu humoru „od jutra”, to natychmiast pomyślałam – nic, ino Pyra rzuca palenie. Ale wolałam nie rozgłaszać swoich teorii, bo wiem, ze palenie to trzeba rzucać po wielkiemu cichu, żeby nie było dodatkowej presji otoczenia. No to trzymam kciuki. Nie załamuj się!
No to Pyro współczuję. Też takie próby podejmuję od czasu do czasu i okupuję je zwykle stresem dodatkowym. Sam już nie wiem co bardziej zdrowie rujnuje – dym czy to przeklęte podminowanie psychiczne z braku dymu(dymka). No ale trzymaj się jakoś.
Rownolegle z golonka w Niemczech i golonka poznanska, uprawialem swoje golonkowe hobby w Staropolskiej przy pomniku Kopernika. Byla i pieczona, i gotowana, kartofelki, kapustka, groch, chrzan, musztarda ma sie rozumiec, a piwo – wstyd przyznac – nie pamietam juz jakie. Porcja 1.0 – 1.5 kg na osobe byla norma. Ciezko sie po tym wracalo do domu. W dodatku piwo w sporej ilosci. „Zywiec” ? Jak pamietam po 3-4 duze kufle na delikwenta. Kazio Kierzkowski ze wspolnikiem Debskim robili z ta golonka co chcieli. Kruche soczyste miesko oczywiscie, skorka przypieczona z wytopionym tluszczykiem, a – dla zboczencow – potrafili zostawic polec tlustej skory na deser. Naprawde, ich golonka nie ustepowala bawarskiej, a tej sie nazeralem do woli i moglem porownac. Zamiast sluchac marszowych poleczek, szlo sie pod Kosciol Sw. Krzyza pokajac sie za obzarstwo. Wtedy nowa religia byly „wyjazdy, wyjazdy”, a zwlaszcza do RFN. Ciekawe, ze teraz, te zasmarkane wyjazdy wspominaja sie bardzo groteskowo (oddzielna historia, wie – kto jezdzil), a Staropolska, z dwoma wspolnikami i ich slawetna golonka, zostala na trwale w pamieci. Jeszcze byla gicz ! Cieleca.
Mam cos dla Was i na poprawienie humoru, i na odreagowanie stresu, i na dobry poczatek tygodnia
http://www.arek01.piczo.com
jak zanudzam dajcie znac.
Taką bohaterką, jak Alicja, to ja nie jestem. Narazie z 60-tki wypalanej na codzień, schowałam 50, a do uzytku zostawiłam 10. Jeżeli tak uda mi się dożyć do niedzieli, to już pójdę na full.
O golonkach dzisiaj nawet myśleć nie mogę – bo jak? Zjeść golonkę, popić i nie zapalić? Że też człowiekowi muszą zepsuć ostatnie przyjemniości.
A tak na marginesie nieśmiało przypomnę o bliźniaczce golonki bawarskiej, tej mienowicie po obgotowaniu duszonej we włoszczyźnie z przyprawami i podlewanej piwem karmelowym.
Szanowny gospodarzu, niechce popsuc nastroju i jestem daleki od tego, ale jezeli chcecie pozyc odrobine dluzej powiedzmy po 60tce 10-20 lat w dobrym zdrowiu, to w wieku 30 lat powinniscie zapomniec o golonce, to jest trucizna w najlepszym tego slowa znaczeniu, to prawda smaczna ale niebiezpieczna, tak samo jak wyroby z wieprzowiny, otoz jest faktem ustalonym w kraju ktorym zamieszkuje, konsumpcja wiepszowiny jest minimalna, i z tego powodu bardzo tania, natomiat sznycelki cielece i stejki
wolowe nie grilowanane daja dlugie zycie, nadmiar miesa prowadzido do powstawania raka, od czasu do czasu pocichutku pozwalam sobie na szyneczke w kanapce, ale bez grama tluszczu, efekty,zdrowie znakomite, polecam.
Piwo maloprocentowe szklaneczke tak, wodke wylac do zlewu, absolutna trucizna?
Hej, słuchajcie – na tvn24 leci w tej chwili pasjonyjąca dysjusja Senatu UW z p.L.Dornem i p. Rzcezcnikiem Praw Obywatelskich. Posłuchajcie.
Kangurze
Aleś trafił! To przecież blog sybarytów a nie dietetyków. Miałbym z golonki rezygnować! Niedoczekanie! Owszem – nie co dzień ale (powiedzmy) raz na dwa tygodnie, nie półtora kilo ale z 70 dkg, nie pół litra wódki ale 50 – tka, nie paczka fajek po wszystkim ale jednego dla relaksu. Zakazy i ograniczenia rujnują człowieka psychicznie.Harmonia ducha i ciała jest podstawą szczęsliwego życia-np harmonia, którą przeżywam z golonką.
Pozdrawiam dietetyczne antypody
Jeśli miałbym żyć z poradnikiem lekarskim w ręku i od wczesnej młodości stosować się do takich zaleceń to już bym dawno umarł. Z rozpaczy! A tak żyję sobie radośnie i tę radość życia staram się przekazać innym.
Kangur, Syneczku – dobiegam 70-tki, golonki jadam całe życie (chociaż nie częściej niż raz na 2-3 miesiące), mięsko lubię, zieleniny lubię, za winem przepadam, a i ową Wojtusiową 50-tkę do golonki wypiję. I gdyby nie fakt, że w kilku miejscach połamałam kręgosłup, to bym jeszcze bal na 300 par nieźle poprowadziła, a przedtem zorganizowała.A teraz ważne – WOJTEK – melduj zaraz co dostaną obecni na imieninach?
My się pooblizujemy, złożymy Ci życzenia, przypomnimy o książce do przeczytania, a ja nawet otworzę na Twoją cześć butelkę wina I WZNIOSĘ TOAST. Muszę pamiętać o tych imieninach, bo najpierw jest Jurka (mój wieloletni) Szef, potem Wojtusia, a 25-go przypadały imieniny mojego Jarka.
Pyro
Niezły numer wyszedł, bo wyleciały mi z głowy imieniny. Skleroza po prostu – pewnie przez golonki. Rano patrzę, z kwiatami korytarzem idą to się chciałem przyłączyć, bo pomyślałem, że o imieninach kogoś z koleżeństwa zapomniałem. Nawet już 5 złotych na zrzutkę z kieszeni wyjąłem. A to do mnie szli wspólpracownicy! Więc nic Pyro nie podaję, bo się nie przygotowałem. Zaproszę po prostu przyjaciół na piwo. Dzięki za życzenia.
Pozdrawiam
Dietetycy głupoty wypisują cały czas. Prześcigają się jeden przez drugiego by zaistnieć w mediach . Wkrótce okaże się ,że najzdrowwsza to jest sama woda… . Kolekcjonuję stare zdjęcia i widać na nich ,że dawniej nie było ludzi grubych. Plaga otyłości ,zawałów ,chorób przewodu pokarmowego pojawiła się wraz z rozwojem cywilizacji i ogólnie rozumianego dobrobytu . Konserwanty i cukier dodawany do wszystkiego są bardziej zgubne dla człowieka niż golonka od czasu do czasu.
Wojtku .
Wszystkiego najlepszego w dniu imienin !!!
to dziś Wojciecha? Jeśli tak – to wszystkiego najlepszego Solenizantowi 🙂
swoją drogą, mam kolegę który bardzo się odchudził (wręcz drastycznie) na tej mięsno-tłuszczowej diecie Kwaśniewskiego (krótko mówiąc – je się właśnie golonki:-). I żyje i jeszcze jak!
Na szczęście dla nas sam Wojtek przyznał się, że nie pamiętał o własnych imieninach. Ale jemu wolno zapomnieć. Nam – to już gorzej.
Dobrej zabawy Wojtku i smacznego świętowania!
Dzieki za pamięć Przyjaciele!!!
Wojciechowi – wszelkiej pomyslnosci i udanego wieczoru? z kolezenstwem przy kufelkach piwa.
Pyro, zycze wytrwania w podjetej decyzji. Jam tez palacz (10-12 dziennie, poprzednio paczka) alisci nie dorzuce jeszcze jednego stresu na swe barki. Tym bardziej podziwiam Twoje postanowienie – powodzenia.
Kangurze – po 30-ce nalezy zapomniec o smoczku, a reszta jak kto lubi i co lubi byle z umiarem.
Wedzona golonka, ugotowana na wywarze z warzyw i opieczona na grilu lub w piekarniku. Probowaliscie? Wspaniala! No i oczywiscie dodatki: chrzan i piwo , ziemniaczek i kapucha… A na wywarze krupnik. Bo grochowki do tego zestawu juz nie polecam.
Pozdrowienia
Echidna
Wojtku, chyle za Twoje solidnego Leffe’a z beczki, najlepszego, zyczac serdecznie
A ja myślę zawsze „Jerzy Wojciech” i w ten sposób świtem bladym przegapiłam naszego Wojtka z Przytoka. Podwójnego solenizanta mam przy boku. Co na toast, jeszcze zobaczymy, jest tuborg i jakieś wina do wyboru, no ale nie z rana, nie z rana!
Na razie serdeczne życzenia, Solenizancie – za zdrowie wypijemy troszkę pózniej.
Pyro,
ja nie taka bohaterka, o nie. Zrobiłam tak, jak Ty, przez parę ostatnich lat paliłam ok 10 papierosów dziennie (z 25-30) i przmierzałam się do rzucenia, potem paczka na 3 dni, aż w końcu trzeba było się zdecydować. Zyczę powodzenia.
Kangur, Twoje rady są doskonałe, ale nie dla ludzi! Solidaryzuję się z Gospodarzem, też bym umarła z rozpaczy, gdybym miała stsoswać te zalecenia. Wszystko, byle w miarę, to najlepsze zalecenie, jakie znam.
Nie znosze golonki. Za to lubie piwo.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Alicja, niniejszym dopisuję Twojego Jerzora do toastu dla Wojttka (w ten sposób będę mogła z czystym sumieniem wypić 2 lampki)
„Za przyjaźń – kusztyczek,
za miłość – też łyczek,
za mlodość co kiedyś kurzyła ze łba.
Za naszych najbliższych
za szczęście i przyszłość –
spełnijmy – Kochani – do dna!”
Nobla, to mi chyba z literatury nie dadzą, ale kurdeszów napisałam w życiu setki. Naści, Alicjo dla Swojego Przybocznego i Tobie, Wojtku od serca z Pyrlandii
Mily Gospodarzu i mili blogowicze.
Czytalabym was nadal pocichutku,ale diabli mnie wzieli,na szowinistyczne
opisy zwyczajow monachijskich.Mialam o Was duzo lepsze mniemanie.A tu
takie stereotypy,.”…bo Niemcy zas stale wielka golonka,kufel piwa i zbiorowy spiew..”A gdziez Wy do licha bywacie?Hofbrauhaus-to przeciez
tylko miejce gdzie odzywiaja sie wycieczki zbiorowe,najczesciej na dotatek
zagraniczne,ktorym sie wydaje ze wlasnie tak sie maja zachowywac jak w filmie „Kabaret”.Monachijczycy maja do wyboru bardzo wiele innych doskonalych restauracji przybrowarnych nie mowiac juz restauracjach wyroznionych wieloma gwiazdkami i zwyczajnych
dobrych lokalach w kazdej dzielnicy.
A namioty i „Oktoberfest”-to takze nie swieto dla smakoszow.No i naturalnie wtedy tam tez kroluja turysci.
No a jesli golonka to jest ona naprawde w Bawarii wysmienita,Tylko nie idzcie na nia do Hofbräuhaus,i juz wcale nie wieczorna pora.
I nie powtarzajcie odwiecznych uprzedzen do sasiadow.Wystarcza ze sam polski rzad taki jakis ksenofobiczny..
W kraju, gdzie nie obchodzi sie imienin co raz wpada sie na mine pod postacia przeoczenia imienin jakiegos rodaka. Ja juz odzwyczailem sie od tych obchodow i ciesze sie, ze tu nie obchodzi sie imienin. Jeden klopot z glowy.
Ale tym, co dzis swietuja – wszystkiego najlepszego.
Jacobsky
Wojtku z Przytoka, zycze SZCZESCIA i ZDROWIA i PYSZNEGO ZARELKA!!
Innym solenizantom tez przesylam serdecznosci :-D.
GOLONKA- a to dopiero pysznosci! Sama nigdy nie robilam,ale jadlam doskonala tez w Niemczech i to w DDR!
W latach 70-tych bylismy z klasa licealna na obozie wedrownym, na Rugii.
Nie pamietam miejscowosci,krazylismy po wyspie i razu pewnego,w jakims ogrodku serwowano Golonke.Wyjedlismy chyba wszystkie.Wspomnienie zostalo na dlugie lata.Nawet psorka pozwolila piwko do miecha wypic………….. 😀
Pozdrawiam.Ana
Wprawdzie trochę pod wieczór, ale składam Ci Wojtku najserdeczniejsze życzenia imieninowe, aby wszystko Ci się spełniło, co sobie wymarzysz. A przede wszystkim (oprócz oczywiście zdrowia i długich lat życia) życzę Ci wydania książki i rozpoczęcia nowej. Trzymaj się
Pyro,
dzięki, przekażę J.W. życzenia. Upał dzisiaj, wyobraż sobie, i duchota. Wczoraj zimno znad jeziora, dzisiaj wręcz przeciwnie. Zaiste klimat wspaniały, ale już się przyzwyczaiłam. Zimę diabli wzięli na najbliższe 6 miesięcy 🙂
Babo, nie wiem, czy to ja zle widzę, czy po prostu tych „ksenofobicznych odwiecznych uprzedzeń” do sasiadów zza Odry i Nysy nie mogę się dopatrzeć w dzisiejszych wpisach. Wskaż chociaż jeden. Ja doszukałam się samych superlatyw.
Nie bywając w Bawarii, muszę stwierdzić,że najlepszą golonkę jadłem wiele razy na wiedeńskim Praterze Przybytek nazywa sie Schweizer Haus, a potoczniej U Kolarika, nieżyjącego już założyciela – emigranta z Czech – który serwował tam wyłącznie Budveisera prosto z Budziejowic i tak jest do dziś.
Wchodząc, możemy popatrzeć na golonki kręcące sie na rusztach, a potem skosztować tego cuda z dodatkami – polecam świeżo tarty chrzan, lecz kufel piwa pok ręką konieczny.
Po takiej uczcie plebejska zabawa w lunaparku nabiera nowego charakteru.
Polecam!!!