Zgadnij co gotujemy?(36)
Znalazłem w mojej przepastnej – jak się okazało – szufladzie jeszcze dwa egzemplarze historii „Polityki” czyli książki Wiesława Władyki napisanej na 50-lecie tygodnika. Przez kolejne dwie środy właśnie ta książka będzie nagrodą w naszej cotygodniowej zabawie. Oprócz dedykacji i mojego podpisu będą autografy tych redakcyjnych kolegów, którzy akurat będą pod ręką. Po tych dwóch tygodniach wrócimy do tradycyjnych nagród czyli książek kulinarnych rodziny Adamczewskich. Dziś pytania o sprzęt kulinarny. No to do roboty czyli wysilania mózgownicy.
1. Co to jest dekanter?
2. Do czego służą koziołki?
3. Co to jest makutra?
Jak zwykle na trzy dobre odpowiedzi czekam pod adresem internet@polityka.com.pl
I oczywiście pierwsza prawidłowa odpowiedź na wszystkie trzy pytania wygrywa. Powodzenia!
Komentarze
Ach. makutra, makutra! Kto to jezcze pamieta!
Ja juz w swoim domu nawet nie mam makutry, a mam wydawaloby sie wszystko!
Zamiast makutry trzeba wyciagac z najwyzszej polki mixer.
Ja mam makutrę, co więcej jest stosunkowo nowa, bo mi córki niechcący zbiły i potem odkupiły. Nie trę w niej jednak maku, ale ciasta. Już kiedyś pisałam, że mikser mikserem, a krem czy ciasto piaskowe tarte w donicy czy tam makutrze (to to samo) ma inny smak i konsystencję. Nie mam jednak np koziołków. Miała kiedyś moja Matka, ale gdzieś się pogubiły, nie używała ich, narzekała na Ojca, że z pożaru wojennego naszego mieszkania zamiast rzeczy cennych, a przynajmniej użytecznych, wyniósł akurat szufladę z koziołkami i małym kompletem sztućcow. Osobiście nigdy nie odczuwałam chęci, żeby sobie kupić. Gdzie zresztą w naszych „M” te wszystkie gadżety trzymać? A jak pomyślę sobie, że mogłabym jeszcze mieć np angielskie podgrzewacze do łyżek albo sztućce do raków, to dostaję migreny (do której zresztą jako osoba pozbawiona niewieściej wrażliwości , żadnej skłonności nie mam)
A dopóki Alicja drzemie, Helena jedzie do Wimbledonu, Wojtek szlaja się po podopiecznych, pan Gospodarz zabiera się za wydanie następnego numeru Polityki, a reszta Przyjaciół też jest zajęta, ja sobie poplotę w międzyczasie. W Poznaniu zimno dzisiaj, chociaż nie pada, bociany zajęte, na moim balkonie para gołębi uparła się założyć rodzinę, ja się uparłam, żeby im na to nie pozwolić, jednym słowem wiosna. W przyszłym tygodniu myślę już obsadzić skrzynki balkonowe. Przez ostatnie lata sadziłam przede wszystkim pelargonie, tego roku chciałabym zmienić wystrój, ale mam „zagwozdkę” : po pierwsze muszą to być rośliny odporne na wiatry. Mój blok (deska) osłania od zachodu całe osiedle i działa trochę, jak falochron. Wzdłuż bloku wieje niemal nieustannie, a więc np niecierpki odpadają. Nie mogą też być to rośliny działające jak pułapki na mszyce (np nasturrcje) Wokół jest minipark, las sosnowy i aleja klonowa , a mszyce z wiatrem urzadzają sobie naloty dywanowe. Zanim się zdąży popryskać, mszyce zdązą rośliny zjeść. Co możecie polecić? Blog jest co prawda kulinarny, ale zieleń też dodaje urody egzystencji.
Pyro!
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Dla mnie makutra jest cudowna do ciasta. Nie wiem, ale mam wrażenie, że jak człowiek „tymi ręcami” zrobi, to mu lepiej wyjdzie.
Ale z drugiej strony trzeba pamiętać o tekście Pawlaka, który waląc cepem w ziarno mawiał: „Wprowadzili te całe urządzenia, bo sił w ręcach nie mieli”.
Ps. Wysłałem Panu Piotrowi odpowiedź i napisałem o makutrze w związku z ciastem. Jak Pan Piotr będzie fundamentalistą kulinarnym, to przypomni mi nazwę – W MATUTRZE – MAK UTRZE
A do mnie do ogrodu przyleciała nowa para ptaków, ni diabła nie wiedziałem, co to za cudo. Napisałem w blogu Pana Kuczyńskiego opisawszy podfruwajki i okazało się, że mam parkę sójek. To obok kosów nowi moi mieszkańcy. Ale i tak królują bażanty. Ja się najbardziej śmieję, że sobie nic nie robią ze szczekającego psa i dumnie chodzą po ogrodzie.
Moją makutrę diabli wzieli wylądowała na śmietniku historii niewiadomo kiedy i gdzie . Rozmawiałem rano ze znajomą o makutrze miała dwie i jedna też jej się zapodziała . Ciekawe czy można nową kupić . Z coraz większą niechęcią patrzę na kuchenne wynalazki . Masa do torta robiona mikserem nie smakuje tak jak dawniej
Torlinie. Kiedy jeszcze mieszkałam tuż przy własnym ogrodzie, każdej zimy gościłam stadko kuropatw. Były to właściwie dwie rodziny – kurki z przychówkiem. A trzeba powiedzieć, że mój syn miał psa „prawie alzatczyka”, zaś Teściowa kilka kur. I wyobraź sobie, że te kuropatwy tak się już po pierwszej zimie rozzuchwalły, że łaziły tuż przed nosem psa, a w porze karmienia kur zbierały się tuż przy siatce ogrodzenia i cierpliwie czekały na rzucaną im garść ziarna. Zachowywały się, jakby im się ten dodatkowy obiad święcie należał. Z wiosną przepadały nie wiem gdzie.
Makutra tym sie rozni od zwyczajnej donicy, ze ma wewnetrzna powierzchnie cala porowkowana. Pamietam z dziecinstwa, ze w makutrze ucieralo sie kremy do tortow, nie tylko mak – wszystko co wymagalo czasu oraz sily w lokciaich.
Pyro, najlepsze kombinacja wyprobowana przez mnie przez wiele lat , jesli chodzi o skrzynki jest nastepujaca: wielobarwne (czerwone, amarantowe, rozowe i koniecznie biale) pelargonie w dwoch odmianach: zonalnej (mechate listki, bez zabkow) oraz wiszace (gladkie, lsniace listki w ksztalcie oblych gwiazdek) . Zonalne daja wysokosc skrzynce, wiszace daja obfitosc i zakrywaja skrzynke. Roznorodnosc zas czerwieni i amarantow nadaje calosci glebie.
Nastepnie: koniecznie t.zw. mrozy – nieco mechate, srebrno powycinane biale liscie (kwitna wprawdzie na zolto, ale te kwaity lepiej obcinac). Na ich tle gama czerwieni pelargonijnych zaczyna lsnic jak klejnoty.
I wrewsezcie last but not least : kwiatki, ktorych wszedzie pelno jest na polskich bazarach, ale nie znam ich polskiej nazwy. Po angielsku nazywaja sie Swan River daisies. Rzeczywiscie wygladaja jak miniaturowe niebieskie stokrotki z zoltym srodkiem, zas ich listki sa jak puszysty koperek. Sa to kwaitki, ktore bardzo ciezko pracuja na swe utrzymanie: wspaniale sie rozrastaja, kwitna cale lato w duzej obfoitosci, nie trzeba przekwitlych kwiatkow usuwac, same sie usuwaja , a co najwazniejsze nadaja niezwykla zwiewnosc i puszystosc calej konstrukcji.
Odkad odkrylam te niebieskie stokroteczki, zrezygnowala na zawsze z wiszacej lobelii, ktora w srodku lipca zawsze wyglada jak siano. Nie daje tez zadnych nawet najpieknieszych petunii czy surfinii, bo za szybko wyrodnieja.
Taka kombinacja, dzieki mi.in oslonie „mrozow” powinna wytrzymac najwieksze zawietrzenie. I jest to kombinacja na tyle piekna, ze nie chce mi sie nawet jej zmieniac i co roku jest powtarzana w moich skrzynkakch okiennych, W tym roku nie udalo mi sie zdobyc mrozow, wiec moze po powrocie z Wimbledonu dosadze.
Dzis sa urodziny Alicji. Wiec chorem: Happy Birthday, Krolowo Blogow!
No i po zabawie. Przyszła spora liczba odpowiedzi i wszystkie prawidłowe czyli: dekanter to szklane naczynie z plaskim szerokim dnem służące do dotlenienia czerwonego wina przed wypiciem, by nabrało bukietu; koziołki to podstawki pod sztućce; makutra to oczywiście wielka gliniana misa do ucierania maku lub kremów.
Jako pierwszy „linię mety” przekroczył Pan Tomasz i on otrzymuje książke o historii „Polityki” z dedukacją i autografami kolegów. Ale jest jeszcze szansa. Za tydzień kolejny egzemplarz tej samej książki. Torlinie spiesz się! Powodzenia.
Skąd ta Helena wszystko wie!? Oczywiscie szczęścia i zdrowia Pani Alicjo!A w prezencie będzie jedna z naszych książek. Tylko napisz proszę, której nie masz (bo przecież coś wygrałaś) lub którą chcesz. A swoją drogą teraz to i ja będę czekał na życzenia od Heleny. Zwłaszcza, że moje urodziny mają dodatkowe znaczenie. Wyzwolę się wreszcie z pewnych uciążliwych obowiązków, poświęcając się w całości tematyce (ulubionej) kulinarnej, książkom, blogowi i witrynie. No i oczywiście wnuczętom.
Alicjo – nie życzę 100 lat, bo Cię lubię. Po co mam się znęcać? Życzę Ci jednak , żeby każdy rok był najlepszy z możliwych, żeby Ci nie zabrakło chęci i inwencji dla Twojej sztuki, żeby przyboczny nie pyział z latami, a zachinszczony potomek częściej wpadał do Mamy na pierogi. Nie wiem czego Ci jeszcze życzyć? Ty sobie życz sama, a ja Ci wszystko zatwierdzę. Chcesz?
Co to za nowy pomysł obchodzenia urodzin, i to przez kobietę? Dla mnie najważniejsze Święto to 21 czerwca, bo tak ma na imię moja Siostra.
Ale jeżeli zrobiłaś się Alicjo kanadopodobna, składam Ci najserdeczniejsze życzenia wszystkiego najlepszego i spełnienia absolutnie wszystkich marzeń.
Dzień dobry!
Dzięki za życzenia! Aż słońce zaświeciło w pokoju!
(o tym co za oknem – nie wspomnę…)
Torlinie, jak to, czyżbyś solidaryzował się z tym (p)osłem, co to ostatnio głosił, że należy znieść niepolski ponoć obyczaj obchodzenia urodzin i w związku z tym data urodzin zapisywana w dokumentach byłaby datą od domniemanego poczęcia?! I cóż złego w obchodzeniu urodzin przez kobietę, ha?!
A z tymi urodzinami było tak, że dawno temu (w starszych kalendarzach znależć jeszcze można) Alicji było także 18 kwietnia. Moi rodzice cwanie załatwili w ten sposób najpierw moją siostrę Barbarę, urodzoną 4 grudnia, a potem mnie. Ale ja i tak obchodzę jedno i drugie, i 21 czerwca też!
Pyro, tu masz sznureczek do swan river daisies: http://www.ehow.com/how_6736_grow-swan-river.html
A co byś powiedziała na portulakę (portulaca grandiflora, w odróżnieniu od warzywnej!)? Bardzo ładna, do skrzynek się nadaje i trzyma się mocno!
Naprawdę mogę sobie książkę wybrać? To ja chcę te krwawe smaki 🙂
Acha, i mam makutrę, prawdziwą. Tylko niestety, nieco mała, chyba mieści jakieś 1.5 litra płynu. Krem się utrze, z ciastem gorzej, trzeba by na raty. Skąd mam? Oczywiście z domu – tu nie do dostania.
Alicjo,
Jeszcze raz życzenia i serdeczności! Książka – w drodze. P.Ad.
Ależ Alicjo, nic nie mówię o dacie poczęcia. Chodziło mi o to, że polskim zwyczajem jest obchodzenie imienin.
A jeżeli chodzi o podkreślenie słowa „kobiety”, to biegało mi o to, że naturalnym następnym pytaniem jest „a które?”, które to może być niewygodne dla Płci Pięknej.
Ale bez względu na wszystko jestem z Tobą.
Alicjo; i ja tez, i ja tez, podlaczam sie pod przedpiscow z najlepszymi i mocno serdecznymi zyczeniami
Sluchajcie, słuchajcie! O Alicji już wiadomo, o wielkim spędzie międzykontynentalnym na „okrągłe” urodziny Heleny, także. Teraz p.Piotr (delikatnie, a jakże) wsponiał o tym, że z dniem 19-go maja dołącza do grona ludzi dojrzałych. Nie wiem komu powierzy Pan swoją działkę w Polityce, ale to znowu będzie już inna gazeta w jakiejś części. I raczej niech Pan się nie łudzi, że będzie więcej czasu wolnego. O ile dał się Pan nam poznać, jest Pan niepoprawnym pracoicholikiem
BYla u nas makutra w domu. Jeszcze ze Lwowa. Tarlo sie w niej wszystko, co trzeba bylo zetrzec do pieczonych w domu ciast, przy pomocy drewaninego tluczka, ktory to tluczek wykradalem czasem i sluzyl mi on jako bulawa (do tornistra sie nie miescil…)
Makutra byla, bo to ja polozylem kres jej istnieniu. Prze nieuwage stracilem ja ze stolu kuchennego, spadla i rozpadla sie na kilkadziesiat kawalkow.
I dlatego mieszkam w Kanadzie.
Ależ ja nie chcę więcej wolnego. I zajęć mam bez liku. Nie chcę tylko tego uwiązania do stołka, tych 14-16 godzinnych dyżurów, braku czasu na lekturę, na własne pisanie, na porządne prowadzenie bloga i witryny, na odwiedzenie tych miejsc we Włoszech, w których jeszcze nie byłem. I to właśnie osiągnę wraz z 65-ką. A prawdziwy pracoholik pracuje i wtedy gdy to jest całkiem zbędne. Mam nadzieję, że to nie mój casus.
Ha ha! Teraz wiadomo, dlaczego uciekałeś za Wielką Wodę, Jacobsky! Wyszło szydło, a raczej makutra, z worka…
19 maja łatwo zapamiętać – moja młodsza siostra też ma urodziny. No i będziemy po wielkich baletach z okazji Heleny i Misia2 urodzin! Bez szampanów się nie obejdzie!
W mojej rodzinie dalszej i bliższej oraz wśród moich znajomych urodziny obchodziło się jak najbardziej, o imieninach nie wspomnę. Moi dziadkowie na urodziny nie zwracali większej uwagi, ale rodzice już tak. No jak można, Torlin, okazję przegapiać 🙂
O, słońce wygląda zza chmury! No widzicie?! Wystarczy kilka dobrze życzących dusz i się spełnia…
I 7C na termometrze! A to dopiero przed 10 rano!
Jacobsky, widzę światło w tunelu!
Prawdziwy pracoholik to pasjonat, który ma szczęście robić to, co lubi.
Alicja,
moze u Cebie 17, ale u mnie ledwie 5 i porwisty, polnocny wiatr spod olowianych chmur.
Pracocholik to ten, kto zyje po to, zeby pracowac.
W przeciwienstwie do tych, ktorzy pracuja po to, zeby zyc.
Widziec swiatlo w tunelu moze oznaczac, ze nadjezdza pociag z przeciwka.
Albo ze… Wielu, co to otarlo sie o „tamta strone” wspomina o swiatelku na koncu tunelu…
Alicja,
no i oczywiscie okolicznosciowe nozyce : no zyce Ci wsyzstkiego najlepszego.
Jacobsky
Nie 17C, tylko siedem! Ale faktycznie słońce pika zza chmury, w południe powinno być cieplej!
Za nożyce dziękuję 🙂
To „ch” w pracoholiku to nie ja, to krasnoludki. Zapomniałam nakarmić.
A urodziny? imieniny? Mo Ojciec jako Hanys obchodził godnie Geburstag, Mama z Pyrów, imieniny. A naprawdę obchodziliśmy i to i tamto oraz każdą inną okazję. Rodzice lubili uroczystości, gości i w ogóle „dom żywy”. Nawet kiedy w domu było cieniutko z pieniędzmi, a przyszła jakaś rodzinka niezapowiedziana, to Mama szykowała kanapeczki z masłem i siekanym drobno koperkeim, ogórkiem, jabłkiem, truskawkami – jednym słowem z tym, co aktualnie rosło w ogródku i było cacy. Pierwszym szokiem po zamążpójściu była dla mnie świadomość, że Mąz jest owszem – grzeczny dla odiwiedzających, ale najszczęśliwszy jest sam z rodziną w 4 ścianach. Ratowała go ciasnota naszego mieszkania u Teściowej i przez niermal 20 lat gości nie przyjmowałam (przynajmniej w domu). Teraz mam trochę luzu w mieszkaniu, ale doświadczam „pustoszenia” społecznej przestrzeni wokół.
Wrocilysmy ze spacerku z Poppy, ktora jest juz duza 18-miesieczna panna, ktora przychodzi na wolanie, chodzi przy nodze i staje na swiatlach przy przechodzeniu przez jezdnie.
Cala droga do parku Richmond pachnie rozkwitlymi bzami. kwitna tez rododendrony i pobocza drogi usiane sa niezapominajkami.
A w parku widzialysmy jelonka (zachowujac wielka ostroznosc, bo nigdy nie wiadomo czy taki wariat nie gania psy), rzucalysmy patyczek i zgryzlysmy do imentu jakas znaleziona pod krzakiem plastikowa butelke po coca-coli.
Jest tu bosko. Z Brazylijka Alice umowilam sie, ze pokaze sie tu dopiero w dniu powrotu Panstwa, a ja tymczasem bede sama wkladala po sobie naczynia do maszyny i wszystko inne robila kolo siebie samodzielnie. Idziemy teraz na dluga sesje Sex and the City. Prosze nam nie przeszkadzac.
Droga Pyro
Wszyscy chyba doświadczamy ” pustoszenia” społecznej przestrzeni wokół . Dawniej słuchaliśmy z niedowierzaniem opowieści powracających z zachodu o przyjmowaniu niezapowiedzianych przyjaciół w korytarzu . Tam takie zwyczaje w normie ale nie u nas. Minęło kilkanaście lat i u nas tez nie wypada. Pozamykaliśmy się w swoich domach wielkich z czterema kolumnami na ganku i małych mieszkaniach. Łatwiej z kims pogadać na forum czy gadu gadu niż spotkać sie bez zobowiązan przy lampce wina i małych kanapeczkach…
Witajcie,
przyznaje,ze nie wiedzialam co to takiego ‚dekanter’ 🙁
Ale i tak zawsze spozniam sie,bo sroda dla mnie to taki pracowity dzien!
Wczoraj podrozowalam po Gelderlandzie.To taki ‚owocowy” region Holandii.Chcielismy bardzo obfotografowac pola kwitnacych sadow,a tu niestety kuku 🙁 .Wszystko juz prawie przekwitlo!
Zdjecia tez wyszly nie bardzo,chyba diabel polozyl swoj ogon i pokrzyzowal moje plany?!
Za to przywiozlam do domu lokalny slodki przysmak.Ciastka o nazwie „krakeliengen”.Sa to takie plaskie osemki,z ciasta francuskiego mocno nasycone syropem.Jak zje sie takie cudo,to na caly dzien wystarczy 😀
Alicje pozdrawiam i jeszcze raz zycze SZCZESCIA nieustajacego!!!!!
Ps.Jutro odrabiam moja „panszczyzne” w klubie tenisowym .Barmanka bede!Serwowac bede kawki i herbatki………….a z grania nici oczywiscie 🙁
rzeczywiscie, PRACOHOLIK, a nie „pracocholik”
http://alicja.homelinux.com/news/18.04.2007/
No, i temperatura podniosła się do 11C ! Plus!
A krokusów jeszcze wczoraj nie było (bo i po co)!
Jacobsky,
Nasza makutre przewiozla w koncu za Wielka Wode Moja Zona, ale zanim do tego doszlo w desperacji zamowilem makutre u miejscowej artystki garncarki. Najpierw zadziwilem sie, ze ona nigdy o czyms takim nie slyszala, potem probowalem wytlumaczyc, ze najwazniejsze jest ryflowanie w srodku i ksztalt. Sam co prawda nie wiedzialem jaki jest najlepszy ksztalt i jak go skopiowac.
No i okazalo sie, ze to nie takie proste. Te ryflowanie w srodku wyszlo jako tako, ale ksztalt jest nie ten, bo palka w makutrze niezbyt wygodnie siedzi i trzyma sie to marnie. Kosztowaly mnie 70 dolarow za dwie sztuki, co zrobilo ze mnie mecenasa sztuk garncarskich, ale efekt uzytkowy nie ten.
Oj.
Amatorze, makutry trzeba z Polski przywozić! Tutejsi nie łapią, o co biega!
Mikser albo inny diabeł, po co się męczyć! A ja mam makutrę, tylko małą.
Heleno, raport jutro, dopraszam się ! Lomatko, jakby to powiedziała moja stara przyjaciółka, a jak to się stało, że pieski polubiłaś?!
Mordechaj Cię pogoni, jak przeczyta! No, nie za bardzo, bo to jest wyrozumialy kotek. Zyje i da życ innym. Moje motto.
Ciekawam mocno: gdybym brała udział w konkursie, i na pytanie nr 2 odpowiedziałabym, że koziołki to takie drewniane mieszadełka, inaczej mątewki, kołociuszki, firloki i kto wie, jak jeszcze, to uznałby Pan odpowiedź?
Wszystko przez tę makutrę 😀
Amator,
dziekuje slicznie za porade.
Niestety, mam dwie, a nawet trzy lewe rece do pieczenia ciast, a wiec marudzenie lokalnym mistrzom od ceramiki, zeby upiekli mi makutre to strata czasu. Ich i mojego. A czas to pieniadz, jak mowia.
Pieke tylko miesa i pasztety, ale do tych wypiekow nie potrzeba makutry, no chyba ze ktos chce upiec purée z wieprzowiny.
Pozdrawiam,
Jacobsky
A ja dopisze wtemacie kwiatowo – makutrowym , ze makutry u mnie na balkonie służa jako doniczki uzupełnione innymi kamionkowymi garnkami.
Na balkon polecam „pancerne” aksamitki w róznych kolorach.Odporne na wiatr.
Z pozdrowieniami
Latyrus