Zgadnij co gotujemy (33)
Mam nadzieję, że Was nie zamęczę tymi angielsko szkockimi tematami. Ale sądzę, że i quiz po takiej podróży winien być utrzymany we właściwym klimacie. I tylko nagroda będzie międzynarodowa. Tym razem to moja książka „Smakosz wędrowny” z Wydawnictwa Prószyński i S-ka czyli wędrówka przez świat i historię w połączeniu z przepisami z różnych kontynentów i epok.
No to do roboty łasuchy!
1. Co to jest Aberdeen Angus – miejscowość, potrawa czy napój lub co innego?
2. Avalon to po celtycku „wyspa jabłek” , ta wyspa leży w hrabstwie Somerset, królują tu jabłonie, z owoców których powstaje cydr. Kto przetrasportował jabłka z południa Europy do Anglii (było to 2 tys. lat temu)?
3. Jaka szkocka potrawa wymaga specjalnego szacunku stołowników – górale mówią i piszą o niej Pani (they), mieszają składniki tylko prawą ręką i jedzą na stojąco?
Mieszkańcy Wysp mają łatwiej ale za to dłużej śpią (różnica czasu), więc szanse są wyrównane. Kto pierwszy przyśle prawidłowe odpowiedzi na stały adres czyli internet@polityka.com.pl ten dostanie książkę z autografem i dedykacją, jako prezent świąteczny czyli tzw. zajączka. Czekam!
Komentarze
Panie Piotrze!
Serdecznie Panu gratuluję rozwoju blogu. Nie było mnie jeden dzień, a tu 52 wpisy. Coś niesamowitego.
Miło mi, że jakiś jednopromilowy udział mamy razem z Wojtkiem z Przetoka w tym Pana sukcesie. Pamięta Pan, jak po Pana notce o winach francuskich nie było ani jednego wpisu? My z Wojtkiem pełni obaw, zawstydzeni, coś próbowaliśmy pisać, Wojtek o marynarzach z Portugalii, ja o mnichach bułgarskich. A tu proszę!
Naprawdę, bardzo serdecznie gratuluję i bardzo, bardzo się cieszę.
Panie Piotrze
Torlinie
Blogowicze drodzy
To prawda – blog rośnie w siłę i mnie to bardzo, bardzo cieszy. Gdy po pomiątkowym temacie naliczyłem ponad setkę wpisów przypomniałem sobie historię o ktorej Torlin pisze. Pamiętam jaki byłem onieśmielony gdy pierwszy komentarz napisałem. A tak się fajnie ułożyło później! Jakie tu można wyczytać historie! Czasem myślę nocami o nich-np. wspomnienia Pyzy z Poznania 1945. Niesamowite! Jednak życie się toczy wokół jedzenia.
Pozdrawiam
Miało być oczywiście:”…gdy po piątkowym temacie…”.Wszystko przez brak barów z mocną kawą po drodze do pracy-jeszcze śpię.
Wojtku!
Przepraszam za pomyłkę w nazwie miejscowości – powinno być „z Przytoka”.
Bardzo fajne pytanka, ale dziś jakoś nie mam siły się zmóżdżać. Chyba mnie grypa bierze. Zresztą już po dziesiątej i na pewno ktoś już na nie odpowiedział. Z niecierpliwością czekam na odpowiedzi.
Nic nie szkodzi Torlinie.
Miłego dnia
Dzi.eń dobry. Piękna, słoneczna wiosna i też dzisiaj wszystkich kocham. Zadziwiające , jak aura może nam poprawiać nie tylko samopoczucie, ale i charakter. Lubię ten blog i lubię wszystkich jego uczestników, czego dowodem jest moje własne ględzenie na tej stronie. Za kilka dni święta, pralka „chodzi”, pościele zmienione ( co i tak miałoby miejsce), przyszedł czas na planowanie świąt od strony kulinarnej. Mam coraz mniej osób przy stole i co i rusz rezygnuję z czegoś, co jeszcze kilka lat temu robiłam. Nie z lenistwa czy oszczędności, ale pod hasłem „I kto ma to wszystko zjeść?” W rezutacie, po naradzie z córką postanowiłyśmy przygotować na święta :
– żurek jak trzeba – z szynką, kiełbasą i chrzanem,
– biała kiełbasę swojej roboty,
– gotowany, peklowany ozór w galarecie ( dla mnie i synowej – reszta nie je),
– roladę z lekko peklowanej łopatki z przyprawami , z piekarnika
– pieczeń cielęcą (część na zimno, część w charakterze obiadu w II-gie święto
– talerz wędlin „gotowych” – raczej niewielkie ilości
– jajka – i tradycyjne, na zimno i gorące moletki
– sosy – chrzanowy, zielony, tatarski
– dodatki : chrzan, musztarda, marynowane grzybki i takaż papryka,
– ciasta i desery – baba drożdżowa, mazurek kajmakowy, pascha pod czekoladą, owoce ze spirytusu (są wiśnie, maliny i sliwki węgierki. Jak starczy czekolady, to będę nadziewać na patyki i oblewac kuwerturą)
Do tego sałata, zielony ogórek, pomidor, rzeżucha.
Nie wiem, czy przyjdzie syn ze swoją rodziną. Jeżeli nie przyjdą, to będziemy i tak z Anią jadły to 5 dni Jeżeli komuś przydadzą się receptury na najprostsze sosy, to podaję :
1. sos chrzanowy : zmieszać 2 łyżki chrzanu, 2 łyżki gęstej, kwaśnej śmietany i 2 łyżki majonezu. Jeżeli w tym samym przepisie zamienimy chrzan na borówki, to bedziemy mieli sos do ciemnych mięs
2. Sos zielony – 2 łyżki majonezu, 2 łyżki kwaśnej śmietany i po pół pęczka usiekanej natki pietruszki, koperku i szczypiorku.
No to teraz złożcie zeznania, jak to w Waszych domach będzie
–
Panie Piotrze !
Czytam właśnie pana artykuł w polityce o cafe Milano i o tym jak serwują Spaghetti a la carbonara czyli z szynką w wersji spolszczonej. Ja zawsze robię z makaronu własnoręcznie robionego . Samakuje znakomicie a ,że trchę schodzi to i tak krócej od sytuacji gdy trzeba iść do sklepu po makaron fabryczny, którego nigdy nie używam. Wracając do carbonary to oprócz domowego makaronu ,dodaję wędzonego boczku, śmietanki i parmegiano regiano i świeżej natki pietruszki. Z boczkiem jest teraz wielki problem bo jest moczony w czymś co podwaja jego objętość i wagę , podczas smażenia dziwnie się przypala i przywiera do patelni ( może dlatego zamiana na szynkę?). Często do jajecznicy i carbonary używam wędzonej pachwiny , która jest jest jedynym chyba nieprzetwożonym chemicznie tłuszczem.Często można kupić u mnie w sklepie i wygląda zdecydowanie lepiej od plastykowego boczku ,nie mówiąc o smaku… Z dodatkami do carbonary trzeba uwazac ,bo to w końcu danie dla ciężko pracujących górników. No i oczywiście odrobina oliwy z oliwek
Pyro
U mnie też pięknie. Słońce grzeje a zarazem jest lekki, chłodny wiaterek. Chce się żyć.
Choć dzieci z uczelni przyjeżdżają nie będziemy szykować wiele jedzenia. Zwykle robi się na wyrost i potem trzeba to ze znudzeniem wyjadać tydzień. Bedzie:
-żurek na wędzonym
-galareta z ozorków (dzieki za inspirację! Od dawna za mną chodzą)
-miesa pieczone, ze 3 rodzaje, ale niewiele – tak dla smaku. Acha! Pekluję peklorem, który polecałaś kilka dni temu
-trochę wędlin
-śledzie i może jakieś inne rybki np. w zalewie kwaskowej
-jaja
-sos chrzanowy, ćwikła, sos tatarski
-sałatki ( córka z żoną zrobią kilka fantazji)
-dodatki jak u Ciebie
-ciasta (nie wiem jakie, bo to moich kobiet specjalizacja)
Jednym słowem ciężkie potrawy będę gotował z synkiem a lżejsze Wojtkowa z córunią. Nie przewiduję większych wydatków ani nawału pracy.
Pozdrawiam
Zapomniałem o najważniejszym czyli o czosnku pokrojonym bardzo drobno i dodanego do śmietanki .Bez tgo nie będzie smakowało…
Moja carbonara zawsze jest na boczku drobno pokrojonym i mocno przyrumienionym. Czosnek to sprawa podstawowa. A sos robię raz ze śmietany, a raz z jogurtu naturalnego (gdy czuję ucisk paska) z dodatkiem surowych jajek, parmezanu, pieprzu i natki pietruszki.
Małe sprostowanie (do Misia 2) – carbonara to rzymska potrawa, a w Rzymie nie ma górników. I nigdy nie było. Byli natomiast węglarze noszący na plecach kosze z węglem na sprzedaż. I to ich potrawa. Buon apetito!
Misiu 2
Co do boczku mam te same odczucia. Nawodniony jest do granic możliwości. Ale dotyczy to głównie boczku parzonego, który kiepsko się topi. Szukaj boczku wędzonego ale zarazem surowego i nie bój się podsuszonego. W sklepach zwykle go przeceniają (nie wiem czemu-przecież wędzenie nadaje mu trwałość) a do smażenia idealnie się nadaje. Obok pachwiny o której piszesz polecam też do podsmażania niedrogie podgardle.
Pozdrawiam
Apel do polskich Anglosasów: nikt jeszcze prawidłowo nie odpowiedział na wszystkie pytania. Książka czeka! Nie ociągajcie się!
jak się pisze szybko w pracy to jajka wylatują z głowy… Tylko żółtko do karbonary bo to ,ono nadaję lekko żółty kolor sosu
1. Aberdeen Angus to rasa bydła.
2. Jabłka na Wyspę przywieźli Rzymianie.
3. Potrawa to porridge.
No, to odpowiadam, choc mam poczucie, ze mi nie wypada:
1. Aberdeen Angus to rodzaj wolowiny
2. Zgaduje, ze przywiezli rzymscy kolonizatorzy jak podbili nam Wyspe
3. Zapewne jest to haggis, slawiony przez narodowego poete Szkocji Roberta Burnsa, ichnia goralska kaszanka, ktora lubie, ale – nie dla psa kielbasa, jak mawial Gombropwicz.
A propos „podbili nam wyspe”, opowiem Wam dowcip, ktory tu przed laty slyszalam:
Zaraz po wojnie przyjechala do Anglii z Polski rodzina ocalencow z Zaglady – ojciec z synem. Najpierw bylo biednie, ale z latami coraz lepiej, syn skonczyl szkole, zdobyl dobra prace i powiedzial sobie: nie chce juz byc Zydem, sa z tego same klopoty i niesczescia, zostaje Anglikiem.
Zgolil pejsy, zmienil nazwisko, ubral sie w tweedowy garnitur, zapisal sie do country clubu, przniosl sie z dzielnicy Golders Green na Ealing, kupil sobie stara angielska porcelane i antyczne meble,
No, ale ten ojciec – wciaz nie wyglada jak Anglik.Wiec syn mowi do ojca: Tate, pojdz do fryzjera, zgol sobie te pejsy, zacznijmy wreszcie nowe zycie, badzmy juz Anglikami.
Poszedl ojciec do fryzjera, wraca po godzinie, bez pejscow, ale zalany rzewnymi lzami.
Zobaczyl to syn i zrobili mu sie bardzo przykro: pejscy, ktore mowily swiatu przez tyle pokolen, ze zawarlismy Przymierze z Bogiem, po tych pejsach ma nas Bog rozpoznac na ziemi, wszystko to zostalo na podlodze u fryzjera.
Wiec rzuca sie ojcu do stop i powiada: – Tate, wybacz! Kazalem ci zgolic pejscy, bo zapomnialem ile i co one dla ciebie znacza!
– Ja nie nad pejsami placze – powiada ojciec ze szlochem – tylko nad tym, zesmy zupelnie nieoptrzebnie oddali te Indie!
Czy mógłby mi ktoś napisac jak zrobić ozór w galarecie i czy to ma być ozór cielęcy ?
Jeśli chodzi o żur wielkanocny to moja Babcia piekła zawsze na Święta szynkę wieprzową (nie wędzoną) dobrze natartą cynamonem i później na wywarze z pieczenia robiła żur z jajkiem i kiełbasą . Zawsze się zastanawiałam dlaczego Babcia używała cynamonu i doszłam do wniosku, że dawniej na wsi małopolskiej to nie było pewnie innych przypraw. Ale żur jest pyszny i my teraz też taki robimy.
To ja, Heleno, przypomnę też dowcip z żydowsko – politycznym wydżwiękiem z drugiego krańca Europy. CCCP lat 80-tych. Z kórejś z syberyjskich republik autonomicznych przyjeżdża do Moskwy prowincjonalny działacz partyjny. Słyszał, że w Moskwie pracuje jego kolega z dzieciństwa. Pracuje gdzieś tam w partii. Po własnych służbowych zajęciach dzwoni do sekretariatu miejskiego KPZR w poszukiwaniu kumpla. Ten, kto odbiera telefon wypytawszy o personalia, każe czekać na decyzję. Przyjeżdża po niego samochód pełen cichyh panów. Jest śmiertelnie przerażony. Troch ę się uspakaja, kiedy podjeżdżają pod Kreml, nie na Łubiankę. Od cichych panów odbiera „turystę” wymuskany oficer. Prowadzi na I ptr, coś tam komuś melduje i zostawia pod drzwiami swekretariatu I Sekretarza. Facet wchodzi
adiutant pyta – Wy, towarzyszu do kogo?
– do tow. Blumentala
– tamte drzwi proszę.
Wchodzi, widzi wysoko notowanego, znanego mu z tv pracownika KC i znów: – Do kogo? Do tow. Blumentala – A to wchodźcie, wchodźcie.
Wchodzi, widzi tow. Breżniewa, jak drzemie w fotelu. Jest zupełnie skołowany. Leonid otwiera jedno oko – Wy do kogo? itd Wchodzi w końcu do ostatniego gabinetu i widzi Joska Blumentala przed biurkiem pełnym telefonów, przed którym na dodatek leży teczka z „czerwonym przyciskiem”. Josek właśnie rozmawia przez tekefon z którymś ministrem i sobaczy go przeokropnie. Tylko machnął do kumpla, żeby siadł i poczekał. Wreszcie gospodarz jest wolny. Przywitali się serdecznie, gadają, wspominają, gość pyta :
– Josek, co ty tu robisz?
Dzień dobry z rana, słońcw wyszło, ptaki się wydzierają, ale chłodnawo, 1C na termometrze.
Oj, nie tutaj sie odpowiada na pytania! Ja zaspałam…
Ale pytania! Poza pierwszym, tylko zgadywać, a z jedzenia szkockiego tylko haggis mi sie kojarzy. A tu żadnego Szkota pod ręką!
Ale, ale – utarłam ten chrzan (pół kg.) na piechotę pod wyciągiem kuchennym, zupełnie bezboleśnie, ani jednej łzy, tylko przy doprawianiu trochę walnęło w nos, bo poczułam się bezpiecznie i za blisko przysunęłam miskę z chrzanem. Użyłam octu balsamicznego białego, bardzo dobry pomysł, że sama się pochwalę. Dowody wizualne:
http://alicja.homelinux.com/news/Do_chrzanu/
A teraz herbatka poranna (Andrzej, o herbacie trzeba jeszcze pogadać!).
To ja, Heleno, przypomnę też dowcip z żydowsko – politycznym wydżwiękiem z drugiego krańca Europy. CCCP lat 80-tych. Z kórejś z syberyjskich republik autonomicznych przyjeżdża do Moskwy prowincjonalny działacz partyjny. Słyszał, że w Moskwie pracuje jego kolega z dzieciństwa. Pracuje gdzieś tam w partii. Po własnych służbowych zajęciach dzwoni do sekretariatu miejskiego KPZR w poszukiwaniu kumpla. Ten, kto odbiera telefon wypytawszy o personalia, każe czekać na decyzję. Przyjeżdża po niego samochód pełen cichyh panów. Jest śmiertelnie przerażony. Troch ę się uspakaja, kiedy podjeżdżają pod Kreml, nie na Łubiankę. Od cichych panów odbiera „turystę” wymuskany oficer. Prowadzi na I ptr, coś tam komuś melduje i zostawia pod drzwiami swekretariatu I Sekretarza. Facet wchodzi
adiutant pyta – Wy, towarzyszu do kogo?
– do tow. Blumentala
– tamte drzwi proszę.
Wchodzi, widzi wysoko notowanego, znanego mu z tv pracownika KC i znów: – Do kogo? Do tow. Blumentala – A to wchodźcie, wchodźcie.
Wchodzi, widzi tow. Breżniewa, jak drzemie w fotelu. Jest zupełnie skołowany. Leonid otwiera jedno oko – Wy do kogo? itd Wchodzi w końcu do ostatniego gabinetu i widzi Joska Blumentala przed biurkiem pełnym telefonów, przed którym na dodatek leży teczka z „czerwonym przyciskiem”. Josek właśnie rozmawia przez tekefon z którymś ministrem i sobaczy go przeokropnie. Tylko machnął do kumpla, żeby siadł i poczekał. Wreszcie gospodarz jest wolny. Przywitali się serdecznie, gadają, wspominają, gość pyta :
– Josek, co ty tu robisz?
– Jak to co. MATUSZKĄ RASSIJĄ RZĄDZĘ,Całym Sajuzem rządzę.
– Ale Josek. Toż całkiem inne nazwisko na drzwiach i o Tobie w gazetach nie piszą.
– A ty by chciał, Wania, żeby ja porządne, żydowskie nazwisko w tym burdelu zaszargał?
No i widzisz. UK czy CCCP, a odczucia te same.
Soniu
Ozorki kup jakie lubisz. Ja zwykle kupuje wieprzowe. Gotuje w niewielkiej ilości wody z dużą ilością warzyw. Gdy są miękkie obdzieram skórkę i oczyszczam z tego co niepotrzebne by został tylko zgrabny kawałek czystego mięsa. Dzielę na porcje krojąc ukośnie i ukladam w miseczkach. No i dokladam do miseczek dodatki (wg upodobania). Ja lubię np korniszna kawałek lub papryki-może być jajo na twardo. Dołóż to co lubisz. Wywar porządnie doprawiam (wg upodobania)i dodaję żelatynę. Zalewam wywarem ozory w miseczkach i czekam aż zastygnie. I gotowe.
Ważne by ozora dobrze oczyścić. Kiedyś w knajpie podali mi ozora w sosie chrzanowym z jakimiś śliniankami (?!). Straszne to było!
Ciekawy pomysł z cynamonem. Wart wypróbowania.
Pozdrawiam
Przepraszam, coś mi się pozajączkowało i dwa razy nacisnęłam. Soniu. Dzisiaj z ozorami nie ma kłopotu, bo w sklepach są ozory oczyszczone z wyciętymi gruczołami. Ozór szorujemy i gotujemy w wywarze jarzynowym z dodatkiem soli, ziela angielskiego, liścia laurowego i pectosoli (jeżeli wcześniej nie były peklowane). Gotują się niestety długo, trzeba liczyć ok 3 godzin, czasem więcej. Ja preferuję na Wielkanoc wielki ozór wołowy. Doskonale zastępuje jakiś gatunek szynki. Po ugotowaniu przelać ozór zimną wod…ą, ściągnąć skórę (doskonale odłazi) Schłodzić lekko obciążony deseczką czy talerzem. Potem krajać, jak komu wygodnie – ja kroję lekko ukośnie w plastry, układam na półmisku, zalewam galaretę, zastudzam. Można też w galarete nie wkładać, tylko traktować jak składniuk talerza z mięsami. Dosknonały też jako dodatek do kanapek, albo zapiekany w szarym sosie do obiadu. Cielęce i wieprzowe ozory są niby delikatniejsze i mniejsze, ale gotują się niewiele krócej, a są mniej „charakterne”.
Wojtku, dziękuję Ci serdecznie za przepis . Tak się cieszę , że mi ktoś odpowiedział !
No nareszcie. Prawidłową odpowiedź przysłał PKP. A wygląda to tak: Aberdeen angus to szkocka rasa bydła mięsnego, jabłka przywieźli na wyspę rzymscy legioniści, a potrawa, która tak szanuja górale to porridge czyli owsianka. Gratulacje! Książka „Smakosz wędrowny” już w drodze.
Soniu, zaglądaj czasem do naszej witryny czyli http://www.adamczewscy.pl tam też znajdziesz przepis na ozór w galarecie i 1500 innych. Smacznego.
Od jedzenia porydzu na stojaco nogi grubieja.
Dlatego nie jadłem. Ani Basia. Ale za to był pyszny haggis. Opowieść ilustrowana – jutro!
„Od jedzenia porydzu na stojaco nogi grubieja”
I dlatego Szkoci nosza kilty, bo ich nogi nie mieszcza sie w zadne nogawki.
Avalon to rowniez nazwa ladnej miejscowosci na Wyspie Ksiecia Edwarda (PEI) – najmniejszej z prowincji kanadyjskich. Ciekawe, ze PEI nie slynie z jablek, ale z ziemniakow i Avalon jest otoczony kartofliskami.
Po francusku jablko to pomme, a ziemniak to pomme de terre, wiec pewnie stad ten oszukiwany Avalon na PEI. 🙂
Ale owsianka rano pomaga w myśleniu . Jest trawiona powoli i jest wielkim magazynem najlepszej glukozy która zasila mózg. Jednym słowem, kuń głupi nie jest i bez owsa ciągnął nie będzie…
Wojtek z Przytoka,
kiedys dostalem na gwiazdke encyklopedie kuchni srodziemnomorskiej. To wlasnie dzieki zawartym w niej przepisom odkrylem sile cynamonu jako przyprawy do roznych dan, zarowno z miesa, jak i z drobiu czy z jarzyn.
Z tym, ze nie trzeba przesadzac z cynamonem, co w moim przypadku jest trudne, gdyz bardzo lubie ten korzen.
Wyobraź sobie Jacobsky, że mnie Wyspa Księcia Edwarda zupełnie z czymś ( a raczej z kimś) innym się kojarzy.
Z Ania z Zielonego Wzgorza?
Witam,
tymi opisami kulinarnymi skazujecie mnie na istne tortury!
Bo ja w tej Holandii niczym na bezludnej wyspie.Tubylcy bowiem nie obchodza tak bogato swiat Wielkanocnych.Wszystko raczej sprowadza sie do dekoracji.Jajka kolorowe ,zolte serwetki i obrusy.Rozne galezie udekorowane zajaczkami i to wszystko.Zadnych specjalow,czy suto zastawionych stolow.
Nasze polsko-holenderskie swieta sa wiec kompromisem.Jemy wspolnie sniadanie.Sa zimne miesa,wedliny i rozne pieczywo.Kroluje francuskie z ich briauche`m na czele.
A chrzan,to ja kupuje w sklepie.Jest bardzo dobry.Potem z niego przyrzadzam cwikle.Sa rowniez ciasta.Jak sprowadze twarog z polskiego sklepu,to bedzie papieski sernik i rolada biszkoptowa z masa czekoladowa.
Obiady proste,zwykle drob pieczony ,a na drugi dzien cos sie zamowi w okolicznej restauracji.W drugi dzien juz sa wszystkie sklepy otwarte.Tubylcy bardzo „usportowieni”.Jak dopisze pogoda ruszaja na rowerach w swiat.My oczywiscie tez,organizujac na lonie natury wspanialy piknick. 😀
Pozdrawiam.
Torlin,
wyobrazam sobie 🙂
Witam,
i mam pytanie odnośnie chrzanu. Kiedyś u moich znajomych podano chrzan o bardzo orginalnym smaku. Był to chrzan słodko kwaśny chyba robiony z karmelem bo miał kolor lekko kremowy, bez śmietany . Byłabym wdzięczna za jakieś wiadomości ,bo szukałam w moiej kolakcji książek o gotowaniu i nigdzie nie znalazłam takiego przepisu. Z ciast to w moim domu są trzy nieśmiertelne mazurki – pomarańczowy na kruchym spodzie, z suszonych śliwek / naszych, wędzonych nie kalifornijskich/ w waflach, oraz orzechowo-migdałowy pieczony bez mąki z lukrem kawowym. Mają one wszystkie jedną zaletę – nie wysychają, nie psują się i mogą być dłużej/jeżeli nie przyjdą goście/. Konfiturę do mazurka pomarańczowego musi się zrobić w domu, żadna kupiona w sklepie nie nadaje się.Pozdrawiam
Ja dodałam balsamicznego octu BIALEGO, ale on jest lekko żółtawy – i mój chrzan wyszedł lekko żóltawy, a i smak jest troszkę inny, bardzo dobry zresztą. Cukru to zależy, ile kto doda, ja nie przesadzam z cukrem – ocet balsamiczny jest lekko słodkawy zresztą. A gdzieś wyczytalam, że niektórzy dodają trochę startego jabłka – może to? Mozna spróbować na boku, a nuż to nadaje inny smak.
Jade do Zakopanego na Swieta Wielkanocy. Nie bylam tam od 10 lat.
Czy ktos z blogowiczow moglby polecic dobra knajpe i np. producenta oscypkow czy wedlin, ktorych mozna odwiedzic i kupic cos u nich. Bede samochodem wiec moga byc i okolice Zakopanego.
Dodam ze wyjazd jest rodzinny z dziecmi – czy jest jakies miejsce zagroda w ktorej dzieci moga zobaczyc pod Zakopanem owce?
Wiem ze to mzoe dziwne pytanie ale taka mam prosbe od najmlodszych o owce, kozy gorskie i zajace…. na talerzu i na zywo i o kaczki tez,,
Sasanko, nie wykluczam, ze byl to chrzan z melasa, to taki gesty ciemny syrop cukrowy, widzialam kiedys taki przepis na sos chrzanowy do slodkich ziemniakow (patatow). Moim zdaniem sos sie skladal z utartego chrzanu, melasy i oliwy. Sprobuje poszukac.
Nie znam kuchni angielskiej, nigdy nie byłem w Anglii, ale mam wrażenie, że narzekanie na kuchnię angielską w gronie światowych snobistycznych smakoszy należy do dobrego tonu (zresztą to narzekanie trwa chyba od stuleci, w literaturze można znaleźć takich sarkastycznych uwag mnóstwo), co niewątpliwie rodzi uprzedzenia i rzutuje na ocenę.
To radzę się wybrać i sprawdzić osobiście. A kwestia co komu smakuje jest tak subiektywna, że być może rozsmakuje się Pan w kotlecie baranim w sosie miętowym lub szarlorce z bitą śmietaną robionej na podstawie ze skwarek. Zapewne sa wśród Anglikow zdecydowani przeciwnicy polskiej (czy włoskiej) kuchni z naszym ulubionym bigosem, zsiadłym mlekiem z kartofelkami czy np. kiszką kartoflaną.