Zgadnij co gotujemy (19)
To zagadka świąteczna. Będzie więc i nagroda odpowiadająca świętom. Zwycięzca będzie jeden ale za to dostanie pod choinkę dwie książki. Obie wydane przez Nowy Świat i to w ostatnich dniach. Mam na myśli książkę Barbary „Nowości na talerzu” i moją „Krwawą historię smaku”. Obie oczywiście z autografami i dedykacjami. Ponieważ obydwoje jako autorzy jesteśmy dumni z naszych ostatnich dzieł to w swoim zarozumialstwie sądzimy, że i nagrodzeni będą się cieszyć. Bo to i porcja lektury, i sporo pożytku w kuchni.
A oto pytania:
1) Skąd i kiedy (wystarczy podać stulecie) przywędrowała do Polski świąteczna choinka?
2) Trzy magiczne produkty wchodzące w skład wieczerzy wigilijnej to:
3) Wigilijnym daniem jest karp lub szczupak w szarym sosie – z czego jest ten sos?
Odpowiedzi należy przysyłać jak zwykle na adres: internet@polityka.com.pl
Kto pierwszy ten lepszy. Pod warunkiem, że odpowiedzi będą prawidłowe.
Komentarze
Cieszę się niezmiernie, że to Pyra zwyciężyła w świątecznym quizie. Podpisaliśmy z Barbarą obie książki z radością. Już wysyłamy „Nowości na talerzu” i „Krwawą historię smaku” (obie wydane przez Nowy Świat). Teraz wszystko zależy od poczty – czy zdąży doręczyć przed Aniołkiem! Jeśli nie to chwila cierpliwości i…przed Sylwesterm prezent dotrze napewno.
A więc Wesołych Świąt Pyro!
A odpowiedź była taka: drzewko świąteczne dotarło do nas z Niemiec na przełomie XVIII i XIX wieku;magiczne wigilijne produkty to mąka, mak i miód; a sos szary robiony jest z krwi ryb, piernika,karmelu, wina i przypraw korzennych.
Panie Piotrze, pani Barbaro – Dziękuję z całego serca. Nie wiem, jak tam z Aniołkami bywa, u nas, w :Pyrlandii prezenty nosi Gwiazdor, a to robotny gość. Pozdrawiam i życzę wspaniałych, ciepłych od wzruszeń i uśmiechów Świąt.
Szanowny Panie !
Gratuluję werwy, z jaką pisze Pan o tak przyziemnej czynności, jak jedzenie. Przy czytaniu Pana felietonów kulinarnych przypomina mi się żart o mieszkańcu Odessy, który tak intensywnie myślał o kiełbasie, że zbiegały sie do niego bezdomne psy z całej okolicy.
Niestety, większośc opisywanych przez Pana restauracji jest dla mnie niedostępna, a to ze względu na dotkliwą rozbieżność mych dochodów z oczekiwaniami. Dotkliwość powiększa się z każdym rokiem, ale cóż „right or wrong, it is my country”.
Proponuję , by opisywał Pan także bary dworcowe lub lokale położone niedaleko od dworców. Będzie to wielce pomocne dla Polaka w delegacji. Obecnie jedynym mierzalnym kryterium jest stan przewodu pokarmowego po spożyciu, a względy smakowe są drugorzędne.
Przykładowo, nigdy nie chorowałem po konsumpcji w barach MacDonald, choć dobrze wiem, z których części wołu robią hamburgery i staram się o tej wiedzy zapomnieć w trakcie konsumpcji ( zawsze pół godziny do odjazdu pociągu relacji Przemyśl-Szczecin).
W KFC nic nie jem, gdyż wiem, jak hoduje się tak zwane kurczaki. Kiedyś, gdy żyła babcia i hodowała drób, jadłem pulardę. Do dziś pamiętam jej smak i smak rosołu z kury.
A propos , czy wie Pan, kiedy biedny Polak je kurę?
( w dwóch wypadkach : gdy on jest chory, lub gdy kura była chora).
Z poważaniem
Krzysztof Zieliński
03-160 Warszawa, ul.Fletniowa 39
601 053 145
kazet55@wp.pl
No więc nasz Aniołek już spotkał się z Pyrlandzkim Gwiazdorem i przekazali sobie znak pokoju oraz tę paczuszkę. Ale czym On jedzie?
Szczere gratulacje dla Pyry (bo innym zawsze troszeczke bo troszeczke, ale jednak zazdroszcze!).
Uszka dzisiaj… no to do roboty, pani a. !
Panie Piotrze,
z radością donoszę iż książka „Męskie gotowanie” dotarła szczęśliwie do mych rąk. Książka piękna, zawartość takoż, tylko ten męski szowinizm trochę boli… ;-).
Pozdrawiam serdecznie, dziękuję i przy okazji gratuluję Pyrze zwycięstwa,
Ewa
Już dawno wyzbyłem się męskiego szowinizmu. I przestałem pleść androny, że to mężczyźni byli przez wieki i są najlepszymi kucharzami. Barbara mi uświadomiła, że przez setki lat kobiet nie dopuszczano do nauki. Nie umiały pisać. Kto więc miał sławić ich mistrzostwo także i w kuchni.
Teraz ja zostałem piewcą damskich mistrzyń patelni, rondla, tortownicy i…
Cieszę się, że nasze książki dotarły do was i sprawiają radość. Będę naprawdę dumny gdy zakomunikujecie, że są tak wytłuszczone, że nie można z nich juz nic odczytać. Wtedy wyślemy nowe, świeżo napisane. Przestaniemy pisać dopiero na tamtym świecie.
PS.
Krzysiu, jedzenie nie jest przyziemną sprawą. Spróbuj obyć się bez jedznia parę dni. Nawiasem mówiąc pewien mędrzec (wiecie kto, bo stale go cytuję) powiedział, że „zwierzęta się wypasają; człowiek je; ale umie jeść tylko człowiek inteligentny.” Miał rację!
Tymczasem ruszamy do kolejnej roboty. Wybieramy się do Szkocji na hagis. A na wiosnę wydamy kolejne dwie książki. Jedna jest już u wydawcy, druga trafi tam wkrótce.
Tymczasem więc odpoczywamy…przy kuchni. Pa.
Dopiero teraz dotarłem do domu i rzuciłem się na książkę. Najpierw przeczytałem wszystkie teksty, czytać przepisy będę jutro. Bardzo jeszcze raz dziękuję za książkę i za autograf.