Poznaj nieznane smaki (2)
Pierwszy odcinek tej encyklopedii mało lub całkiem nieznanych smaków na naszym stole cieszył się sporym powodzeniem. Była ożywiona i ożywcza wymiana uwag. Przy drugim – panowała cisza. Może nie trafiłem z wyborem, a może to Was nudzi? Doprawdy nie wiem. Ale do trzech razy sztuka. Jeśli i dziś będzie na blogu cisza, to kolejne gotowe już odcinki wyrzucę. Albo po prostu przeniosę na swoją witrynę, czyli www.adamczewscy.pl.
No to ryzyk-fizyk.
Gorgonzola
Ten włoski ser zawiera aż 48 procent tłuszczu. Ze względu na znakomity i oryginalny smak jest bardzo ceniony, a nawet można powiedzieć, że wręcz niezastąpiony we włoskiej kuchni. Z żyłkami niebieskawo-zielonej pleśni, nadającej mu swoisty charakter, jest smakowity i… piękny. Produkuje się go z mleka krowiego. Jest to sere tak zwany podpuszczkowy, dojrzewający, pleśniowy i bywa – w zależności od stopnia dojrzałości – bardziej lub mniej pikantny.
Spożywany do kanapek, w sosach lub sałatkach, zawsze ma swój charakterystyczny smak, który dominuje w potrawach. Smakosze niezwykle go cenią. Ważną dla amatorów cechą gorgonzoli jest także jej dość ostry grzybowy zapach.
Imbir
Ta przyprawa była znana i używana w polskiej kuchni już przed kilkuset laty. Przez długi czas, podobnie jak większości smakołyków pochodzących z dalekich stron, imbiru nie było w naszych sklepach, wreszcie pojawił się mielony, jednak dopiero obecnie możemy wybierać spośród różnych rodzajów i stopni przetworzenia imbiru. A jest to znakomita przyprawa, lubiana nawet przez najbardziej zagorzałych kuchennych tradycjonalistów. Imbir marynowany jadamy raczej w roli dodatku do japońskich smakołyków (niezbędny jako uzupełnienie sushi); imbir kandyzowany to smakowity dodatek do dań deserowych; imbir sproszkowany służy do przyprawiania mięs, najczęściej drobiu, a świeży korzeń imbiru, ścierany bezpośrednio przed przygotowaniem potrawy, jest przyprawą o wyjątkowej woni i smaku. Niektóre mięsa, takie jak wieprzowina czy kaczka, wydają się po przyprawieniu imbirem mniej tłuste.
Nie sposób sobie wyobrazić istnienia chińskiej czy japońskiej kuchni bez imbiru, który w tamtych kuchniach jest równie ważny jak sól. Ale właściwie imbir, dzięki kupcom, stał się znany i ceniony już od tysiącleci niemal wszędzie. W starej kuchni polskiej imbirem mielonym przyprawiano indyka.
Karambola (oskomian)
Karambola to ładny i smakowity owoc, który znakomicie nadaje się do dekoracji potraw i świetnie smakuje jako składnik owocowych deserów.
Lekko kwaskowy smak zawdzięcza obecności kwasu szczawiowego, którego nadmiaru powinny unikać osoby mające skłonność do tworzenia się kamieni nerkowych. Świeży sok ma działanie przeciwgorączkowe, ale i… znakomicie czyści mosiądz. Dość spora jest w tych owocach zawartość witaminy C oraz fosforu i magnezu.
Karambolę uprawia się głównie w krajach Ameryki Południowej i Środkowej, a także w Indiach i Indonezji. Jednak szeroko eksportowane, są znane i lubiane na całym niemal świecie.
Kumkwat
Można o nim powiedzieć „wielki mały owoc”, bowiem mimo że niewielkich rozmiarów (najmniejszy wśród wszystkich jadalnych rutowatych), jest owocem o niezwykłych walorach. Kumkwat to cytrus o rozmiarze niewielkiej śliwki, pięknym pomarańczowym kolorze, posiadający jadalną skórkę, zawierającą szczególnie dużo cukrów, oraz miąższ bogaty w wiele wartościowych składników, w tym dużą ilość witaminy A i C wzmacniających organizm. Kumkwat pomaga także wychwytywać wolne rodniki. Skórki kumkwatów nie powinny być spryskiwane żadnymi preparatami (producenci twierdzą, że tak właśnie jest), gdyż zjada się je w całości. Olejki eteryczne nadające kumkwatom charakterystyczny zapach mieszczą się w skórce, stąd dobra rada: zanim zaczniemy je zjadać, potrzymajmy je chwilę w dłoniach, a nawet poobracajmy lekko ogrzewając, wtedy uwolnią się owe miłe aromaty. Znakomicie smakują zamrożone kumkwaty potraktowane jako owocowa kulka lodu do drinków.
C.d.n. jeszcze później
Komentarze
Witam wszystkich słonecznie i ciepło, bo za oknem szaro, buro i w ogóle paskudnie. Z moich kuchennych doświadczeń zapamiętałam (dobrze) i gorgonzolę i kumkwaty. Natomiast karambole – kupiłam. Rodzina zjadła po kawałeczku, ostrożnie i stwierdziła, że zjeść się daje. Pozostałe 4 sztuki leżały sobie grzecznie w lodóswce i czekały nie wiadomo na co. Nikt nie jadł. Wreszcie upiekłam piernik i gwiazdki karamboli położyłam na wierzchu. Ladnie się zapiekły, nie zmieniły kształtu, pozostały aromatyczne. Rodzina zjadła piernik ochoczo. Kiedyś zgadaliśmy się w domu i zdziwiłam się, bo poproszono mnie grzecznie, żebym „tego” nie kupowała, bo ma taki jakiś intensywny aromat, który przeszkadza. No to nie kupuję.
Alicjo Kochanie. Nie wiem, jak w Kanadzie – u nas Niemcy lubią grzyby, ale ich sami nie zbierają. Córka moja mieszka w Świnoujściu i mówi, że mnóstwo „naszych” łazi przez zieloną granicę do Niemiec na grzyby. U nas już wyzbierane, a tam są w obfitości. Śmieszne jest to, że oni przyjeżdżają do Świnoujścia i na targu kupują te grzyby i przetwory z nich. Wtedy się okazuje, że kupują rozsądnie, wybierając długo i starannie, tudzież targując się jak Arabowie na suku. Sami jednak do lasu po grzyby nie lezą. Dziwne, takiej przyjemności się pozbawiają.
Proszę napiszcie, co każdy z Was szykuje na Wigilię, bo jesteśmy z różnej tradycji regionalnej, różnych doświadczeń i nasze stoły różnią się bardzo.
Pozdrawiam wszystkich, a Gospodarzowi przesyłam wyrazy szacunku za wyjątkową na tych blogach pracowitość i „sieriozne” traktowanie nas, wiernych czytelników.
Panie Piotrze!
Nie pozwolę, aby uciekł Pan z tego blogu. Musi Pan pamiętać, że dużo ludzi jedynie czyta Pana wpisy – nie komentując.
Ja osobiście imbir jadam przypuszczalnie tylko w curry, smak mnie nie powala. Ale u mnie w domu są wielbiciele piwa imbirowego i herbaty imbirowej, te produkty są zawsze.
Jeżeli chodzi o gorgonzolę, to szczerze mówiąc nie próbowałem. U nas w kuchni używa się mozarelli i parmezanu, chociaż pewnie jest to dalekie wspomnienie po Włoszech.
Karamboli i kumkwatu nie znałem.
Pozdrawiam
To radzę spróbować gorgonzoli. Jest równie dobra jak np. francuski roquefort. Tylko trochę delikatniejsza. Parę razy polecałem tu przekąskę z plastrów fenkułu, kawałków obranej słodkiej gruszki i własnie paru grudek (sporych) gorgonzoli. A wszystko polane winegretem. To niebo w gębie. Po takim wstępie kazdy zakocha się w gorgonzoli.
A ja oczywiście nie mam zamiaru stąd uciekać, bo to wielka frajda – natychmiastowa reakcja Czytelników! I to wcale nie chodzi mi o pochwały lecz o wszelkie uwagi krytyczne. Wtedy widać, że ta robota jest komuś potrzebna. Warto się wysilać.
O tradycjach świątecznych w moim domu (prosi o to Pyra)napiszę w poniedziałek. Mam nadzieję, że nie mogąc dzielić się opłatkiem, podzielimy się swoimi przepisami. A więc do poniedziałku.
Gorgonzola -tak,
Imbir -raczej piwo imbirowe,
kumkwat – piłem likier z kumkwatu na Kerkyrze (Korfu) a nawet kilka zacnych butelczyn przywiozłem do domu,
Karambola (oskomian) – pierwsze słyszę ale już wiem
A ja dodaję imbir mielony do flaków! I to sporo. Moja rodzina nie wyobraża sobie ih bez tego dodatku – ostatnio syn stwierdził, że flaki w restauracji mu nie smakowały, bo czegoś im brakowało. Haha.
„Ich” oczywiście – mam nową klawiaturę i nie wszystkie klawisze dobrze chodzą.
Panie Piotrze ! Czytamy i zostawiamy do poczytania.Taki teraz zalatany czas.Zgadzam się „haha”,flaki bez imbiru nie przechodzą.
Panie Piotrze,
teraz akurat w swiatecznie zaopatrzonych sklepach mozna kupic kumkawt i karambole. Ten pierwszy owoc bardzo mnie zaciekawil i na pewno kilka takich „jagod” kupie”!
Znam dobrze gorgonzole.Czesto obok niej kupuje rowniez Magor.To jest ser w czesci skladajacy sie z mascarpone i gorgonzoli.Ma lagodniejszy smak. I jeszcze jeden,ktory o dziwo pochodzi z Niemiec ,to Cambozola.
Z miekkich serow polecam rowniez Montbriac.Z lekkimi niebieskimi nitkami plesni,lekkopikantny i o lagodnym smaku.
A informacja od haha o flakach z imbirem tez bardzo mnie zaciekawila!!
Pomysl wart wyprobowania.
Serdecznie pozdrawiam.Ana
Ja uwielbiam imbir marynowany, bardzo polecam!
A propos kumkwatu, moja kolezanka ma krzaczek w … doniczce! Pieknie sie prezentuje, takie mini-drzewko pomaranczowe, wspaniale kwitnie, no i owocuje! Owoce sa bardzo kwasne, ale ja cytryne jem jak jablko, wiec co mi taki kumkwat! Jak owocuje, to ja podkradam owocki i podjadam. Powinnam sobie kupic krzaczek, ale zdaje sie, ze mam za malo swiatla w domu.
Pyro, mieszkalam kiedys w Austrii – Austriacy tez nie zbierali grzybow, do lasu chodzili na spacerki jedynie, ale grzybami nie gardzili, oczywiscie juz przez kogos zebranymi! Dla mnie zbieranie grzybow to cala przyjemnosc i nie rozumiem, jak mozna isc do lasu i chocby podswiadomie nie zerknac, czy pod brzozka nie czai sie jakis kozlarz.
Co do nadchodzacych swiat, tlumu u mnie nie bedzie, tylko syn ze swoja Chinka – to juz szosta nasza wspolna Wigilia! Chinka pomaga lepic pierogi i uszka, bardzo polubila nasze tradycyjne potrawy wigilijne, a naplotkuje Wam tu w tajemnicy , ze chociaz malutka taka, ze do kieszeni mozna ja schowac, je za dwoch silnych drwali! Albo i trzech.
W tym roku planuje pierogi i uszka zrobic wczesniej i zamrozic – bedzie tego wieksza ilosc, bo grzyby od szwagierki zobowiazuja! A poza tym czesc przyda sie na balety sylwestrowe, ktore tradycyjnie w polskim gronie od lat urzadzamy u przyjaciol i robimy to systemem „skladkowym”, kazdy cos przynosi.
Poki co, wczoraj nastawilam buraki na kiszenie barszczu. Jutro tradycyjne przedswiateczne sniadanie u przyjaciol Kanadoli, oplatkiem sie nie dzielimy, oni nie znaja tego, ale wymieniamy sie drobnymi prezentami. W miejscowym Baltic Deli (moj jedyny polski sklep!) kupilam sliwki w czekoladzie od Wedla, w bardzo eleganckiej metalowej puszce, Kanadole beda zachwyceni! Sami popatrzcie, elegancja – Francja!
http://alicja.homelinux.com/news/Sliwka.jpg
Zakupilam tez matyjasy odfiletowane, kapuste kiszona Tymbarku oraz jakas nowa kiszona kapuste z grzybami firmy Runoland z Gory. Reszta zakupow w przyszlym tygodniu. Ilustruje ten sklepik ponizej, w biegu zrobilam wczoraj zdjecie:
http://alicja.homelinux.com/news/Baltic_Deli.jpg
Wcisniety miedzy chinski interesik, gdzie mozna skrocic spodnie, wyczyscic plamy na sucho – a sklep z odkurzaczami, malutki, ciasny, ale czego w Baltic Deli nie ma! Dla mnie to po prostu nieocenione zrodlo, bez ktorego nie byloby zadnych swiat!
I robie tam zakupy co tydzien zreszta.
Nastepnym razem jak bede, to poprosze panienki o pozwolenie zrobienia zdjec w srodku, wczoraj byl kolowrot i nie mialam czasu.
Z wszystkich powyższych przysmaków jest mi dobrze znane kłącze imbiru. A korzystam z niego nie tylko przy przygotowywaniu chińszczyzny, ale przede wszystkim przy produkcji nalewek (Pigwóweczka mmm…).
Alicja, zaintrygowałaś mnie tym marynowanym imbirem – z czym go jesz? Może podzielisz się przepisem…
Panie Piotrze – brak komentarzy nie oznacza bynajmniej braku czytelników, więc proszę nie narzekać! Czytelnicy są, stali i wierni, tylko czasu nie ma…
Pozdrowienia,
Ewa
Nie jestem (przesadnym) narcyzem. Moje narzekania wynikały ze strachu, że temat jest chybiony. Ale widzę, że nie.
Marynowany imbir jest doskonały do wędlin, pasztetów oraz japońskich sushi. Ale imbir może być też przysmażany na słodko.
A tak nawiasem mówiąc, juz starożytni traktowali to kłącze jako wspaniały afrodyzjak.
Ewa,
marynowany imbir kupuje gotowy, w sloiczkach , a jem z czym popadnie, na chleb z wedlina jak podpowiada Pan Piotr, z zimnymi miesami jest wspanialy, sushi to wiadomo, ale ja moge to-to jesc bez niczego tez!
Sprawdze, jak to jest z tym marynowaniem, bo przeciez faktycznie mozna samemu zamarynowac, a sklepowy do najtanszych nie nalezy. Jak sie dowiem, to dam znac.
Ha! Bardzo proste:
zakupic swiezy imbir, mocno wyszorowac szczoteczka,
pokroic w poprzek w plastry (nie podaja, jak cienkie, ale te w „kupnych sloikach sa pokrajane w dosyc cienkie, takie okolo 2mm plastry).
Ulozyc w sloiku, zalac octem najlepiej jablkowym (apple cider vinegar) lub ryzowym (mysle, ze bialy ocet balsamiczny az sie tu prosi!).
Wstawic do lodowki, po 72 godzinach mozna spozywac. Ze tez wczesniej nie wpadlam na to, ze samemu mozna…
Te nasze octy sa 5%, zaznaczam, bo pamietam, ze w Polsce bywaly octy 10%, trzeba by bylo taki rozcienczyc. I tak na moj rozum mysle, ze gdyby ktos pokusil sie o marynowanie imbiru w zwyklym occie, powinien dodac odrobine cukru, bo jablkowy czr ryzowy ocet ma w sobie kapke slodyczy, ze juz nie wspomne o occie balsamicznym.
Dzięki ;-))).
Panie Piotrze,
to, że nie zawsze jest czas na zebranie myśli i wypowiedzenie się (plus minus na zadany temat) nie oznacza, że niedostatecznie wiele osób Pana czyta. Co chyba potwierdzają kliknięciowe statystyki.
Gdybym miała więcej czasu, napisałabym tu odę do imbiru. Surowego, jako punkt wyjścia do marynowania mięs na styl tajski, chiński czy wietnamski, dodatek do sałatek, surówek, nawet do chleba z pomidorem. I na wiele innych – bardziej i mniej klasycznych – sposobów. 🙂
Pozdrawiam
basia
Czytam po cichu nie komentując – proszę nie wyrzucać kolejnych odcinków!
Kumkwat miałem kiedys okazję zastosowac eksperymentalnie do produkcji miodu pitnego, trójniaka syconego. Muszę przyznać efekt byl bardzo interesujący. Kusi mnie półtorak ale z racji czasu oczekiwania, szkoda mi ryzykować. Mój znajomy robił likiery na mieszance wwiśnia, kumkwat, czarna porzeczka. Polecam.
Co do imbiru to bedąc w Tatarstanie (Autonomiczna Republika w Rosji ze stolicą w Kazaniu) miałem okazję jeść „czeburieki” czyli takie tatarskie „pierogi” z baraniną po których zieje się czosnkiem i cebulą. Jedlismy je popijając kumysem z imbirem (podobno pomysł zapożyczony od mongołów). Całość wściekle ostra, ale wrażenie niezapomniane. Szczególnie przez pierwszy dzień, kiedy pijąc juz prawie litrami kwas chlebowy nie potrafiliśmy się pozbyc pieczenia w ustach.
O karamboli pierwsze słysze więc się nie wypowiadam.
Natomiast jeżeli chodzi o gorgonzole polecam. I niech nikogo nie zniechęcają żyłki pleśni. Jak są takie dobrze widoczne i niebieskawe to znaczy że ser dobrze przerósł. A jako ciekawostka: mój znajomy pracował w Bergamo w restauracji. Kucharz z którym się zaprzyjaźnił nauczył go gotowania doskonałego kremu na bazie właśnie gorgonzoli, oliwy z oliwek, tłustej śmietany i masła. Rewelacyjny do spagetti a nawet. Raz dodaliśmy grzybó, wyszło dziwnie ale swój honor się ma, zjedlismy:)
Pozdrawiam
Alicjo, dzięki. Dziś kupiłam w Realu 2 kłącza imbiru i zaraz zabieram się za marynowanie. Ps – przez kilka lat sama sadziłam imbir, ale wykończyło mi się naczynie do tej hodowli, a nawego sobie nie sprawiłam. Sprawa jest dziecinnie prosta – w styczniu, w niskim i szerokim naczyniu (kuweta, miska( na warstwie drenażu usypujemy glebę z piasku (może być trochę wzbogacony gliną albo torfem) Kłacze imbiru pocięte tak, aby w każdym kawałku było „Oczko” , zagrzebujemy w tym piachu. Podlewamy dość oszczędnie – tyle, żeby piasek był lekko wilgotny. I to wszystko. Po kilku tygodniach wyrastają nam zielone łodygi i liście, a w jesieni urządzamy dożynki, czyli wygrzzebujemy spore kłącza. Wymaga światła.
Pyro,
to wspaniała nowina – imbir hodować niczym perz jaki!!!
Spróbuję oczywiście 🙂
podobnie jak Maciek, czytam po cichutku, ale za to z namietnoscia, wiec prosze nahalnie o niewyrzucanie cd, zdecydowanie niech nastapia
pozdrowienia
POsiekany imbir (1 cm klacza na szklanke wody) z miodem zalany wrzatkiem i „naciagniety” przez pare minut jest od lat moim podstwowym lekarstwem na kaszel i przeziebienie. Bardzo lagodzi podraznione stany zapalne w gardle. Mozna dodac soku z pol odcisnietej cytryny. Zas podobny napar imbiru z mieta jest lekarstwem na gniecenie w zoladku i stanby wymiotne. Podala mi to kiedys chinska pielegniarka i natychmiast pomoglo.
Oczywiscie imbir zawsze sie dodaje do piernikow i nic go nie zastapi.
Imbir kandyzowany dodaje sie do porawdziwych angielskich keksow albo do lodow.
Podobno spozywanie imbiru lagodzi tez stany zapalne w stawach. Gdzies to czytalam – relato refero.
MOja mama wsadzila kiedys resztke klacza imbirowego do doniczki z inna roslina (aby sie nie zmarnowal) , zapomniala o tym na smierc i bardzo sie zdziwila kiedy zaczal jej rosnac dziwny krzak.
Imbir mozna przechowywac miesiacami z zakreconym sloiku z jerezem (sherry) . Moze inne fortyfikowane biale wina tez sie nadaja.
W zasadzie lubie wszystkie sery, plesniowe zwlaszcza, ale moim faworytem jest norweski kozi ser, tylko z koziego mleka bez domieszki krowiego (podobnie jak do oscypkow po cichu dodaja krowie mleko, tak i do kozich serow tez potrafia, chociaz tego nie ukrywaja, bo niektorzy taki wola). Tak jak w Anglii jest swiety czas na cup of tea, tak w Norwegii na wsi jest czas na kawe ze swiezo upieczonymi malenkimi buleczkami, ktore przeklada sie wlasnie kozim serem. Ponoc do strugania tego wlasnie sera Norwegowie wymyslili chytre urzadzenie, ktore uzywam, ale polskiej nazwy nie znam – takie skrzyzowanie lopatki z nozem do obierania ziemniakow. Ser ma miodowy kolor i pakowany jest w kostki przypominajace mydlo do prania „Bialy Jelen”. Wiaze sie z tym taka anegdota: zaraz po wojnie, jedna z pracownic Polskiego Poselstwa w Oslo wyslala swojej matce w Polsce spora paczke zywnosciowa i jako ciekawostke dolaczyla kostke sera. Po jakims czasie dostala od matki list z podziekowaniem i taka uwaga: „ale tego mydla juz wiecej nie kupuj, wcale sie nie chce pienic i zle pierze”!
Jezeli chodzi o Wigilie, u mnie w domu obowiazkowe sa pierogi z kartoflami. Nie ruskie z kartoflami i serem, ale z samymi kartoflami doprawionymi przysmazona cebulka. zdaje sie, ze w pierwotnej wersji byl to jeden duzy pierog z hreczanej maki i pieczony w piecu. Takie pierogi jadlam w łemkowskich domach na poludnie od Tarnowa, tylko podawano do nich, w malenkich miseczkach przy nakryciu, kwasna smietane. Na Pomorze Zachodnie przywedrowaly wraz z przesiedlencami. Najlepsze sa na drugi dzien – odsmazane, pycha!
Pozdrawiam,
Stara Zaba
Kum-kwat, to chyba cos specjalnego dla zab? Zainteresuje sie 🙂
Kzinie! na blogu u prof. Bralczyka wynikla dyskusja na temat sycenia miodu. Ja uwazam, ze sycenie to doprawianie pitnego miodu roznymi roznosciami, natomiast byla tez opinia, ze to po prostu proces fermentacji, czyli tylko przerobienie miodu na miod pitny.
Mozesz mi wskazac wlasciwa odpowiedz, bo sama jestem bardzo ciekawa?
Uklony,
Stara Zaba
Witaj Stara Żabo
Otóż „sycenie” to po prostu gotowanie (czy jak chcą niektórzy podgrzewanie modu). Nalewa sie do dużego naczynia miód, zaznacza mniej więcej ile go jest (odparuje w trakcie gotowania) i ogrzewa. Ogrzewanie trwa dosyć długo. W normalnej literaturze spotkasz od 1-3 godzin, (minimalnie widziałem 30 min., ale osobiście uważam że to się nie sprawdzi, miód nie odparuje odpowiednio a poza tym trzeba by bardzo mocno podgrzewać a wtedy miód silnie sie pieni i kipi jak mleko 🙂 z tą różnicą że z miodu te tzw. szumy trzeba usuwać), natomiast w przepisach regionalnych zdarza się nawet okres gotowania 7-12 godzin.
Jako ciekostke moge ci napisać, że ponieważ w trakcie sycenia mody zyskują intensywny smak, ale tracą aromat do sycenia przeznacza się miody w tym przypadku uważane za niskowartościowe czyli np. gryczany, wrzosowy, które dla odmiany w apiterapi uważane są za szczególnie wartościowe.
Pozdrawiam
Stara Zabo,
z tym mydlem to doskonala anegdotka 🙂
Wspominasz o norweskim serze, ja kupuje „danish blue” z plesniowych, bo tutaj najpopularniejszy.
Pierogi z samymi ziemniakami? Wspominasz hreczke, a czy jadlas kiedys pierogi z hreczka? To jest dopiero ale przysmak! Ugotowana kasza gryczana plus przesmazone z cebula grzyby ( moze byc nieduzo i moga byc pieczarki z braku laku), pieprz i sol do smaku jako nadzienie. Odkrylam to calkiem niedawno, nie wiem, skad pochodzi, ale naprawde polecam! U mnie na Wigilie obowiazkowo pierogi z kapusta i grzybami, ale to ciekawe, bo w domu tego nie bylo, gdzies po drodze mi wpadlo i tak zostalo, a ze ja rzadze w kuchni, to wszyscy swiecie wierza, ze tak ma byc.
Pyra, wyprobuje Twoja sugestie co do imbiru, za duzo swiatla w mojej chalupie nie ma, ale jak kaktusy sie obronily, to i imbir sie przystosuje.
A jak nie, no to jego strata!
Maciek i Slawek – tu sie odcinkow nie wyrzuca, mozna je poczytac do tylu , zerknijcie na „menu” w prawym gornym rogu 🙂
Jest jeszcze troche czasu przed swietami – czy ma Pan, Panie Piotrze a takze Drodzy Blogowicze, jakis dobry przepis na confit de canard? Probowalam dwukrotnie (wedle ksiazki i przepisow z internetu) i nie mialo to wiele wspolnego z prawdziwym confit z kaczki. Uzywalam smalcu gesiego, bo tylko taki jest w moim supermarkecie. Ostatnio confi wyszedl za slony. Czy nalezy po zmarynowaniu ptaka w soli jakos go dokladnie umyc? Ja tylko otarlam papierowymi recznikami.
I jak dlugo confit musi „dojrzewac” w sloju?
Confit jest wygodnie miec na niespodziewanych gosci lub spontaniczne przyjecia. Kazda zapyziala jadlodajnia we Francji ma lepsze confi, niz mi wychodzi. Wiec, ratunku!
Jedyny sposób jaki znam (wzięty zresztą od opisanego przez Panią smakosza z Paryża, z którym studiowałem i przyjaźniłem się wielce ) to taki:
Confit z kaczki
Kaczka, smalec z kaczki lub z gęsi, sól, pieprz, czosnek, tymianek, liście laurowe
Udka i piersi kacze natrzeć solą i grubo zmielonym pieprzem. Ułożyć w glinianym garnku lub misce przekładając połówkami ząbków czosnku, listkami laurowymi i gałązkami świeżego tymianku. Przykryć i odstawić na noc do lodówki. Następnie wytrzeć mięso do sucha. Rozgrzać w garnku smalec i zanurzać w nim mięso całkowicie. Dodać z marynaty listki laurowe i tymianek. Gotować na małym ogniu 2 ? 3 godziny sprawdzając czy mięso już całkiem miękkie i odchodzi od kostek. Wyłączyć ogrzewanie i studzić. Podawać po 2 ? 3 tygodniach od przyrządzenia. Wystarczy wyjąć ze smalcu i obsmażyć na złoto ze wszystkich stron. Okrawki kaczki confit doskonałe w sałacie.
Mam nadzieję, że wyjdzie. Ja zrobiłem to tylko raz i było udane. Zwłaszcza podlewane winem z Doliny Rodanu – gigondas. Smacznego.
Dzieki! Juz widze gdzie byl blad: ja te kacze uda i piersi przesypywalam sola, nie nacieralam.
A swoja droga to byl jakis nadzwyczajny kulinarnie rok na polonistyce: Pan, Ludwik, takze moja przyjaciolka, pisarka Renata Gorczynska (z domu Ciarka) tez jest wspaniala w kuchni. Pamietra Pana dobrze z roku. Gotujemy czesto razem, gdy jade do niej, do Gdyni i ostatnio robilysmy: dzika z marynaty jogurtowej, liczne quiche’e, tarte z ugrylowanymi jarzynami, lody poziomkowe. Bawimy sie tak od ponad 30 lat.
Nasza najbardziej pamietna sesja kulinarna odbyla sie w Nowym Jorku, kiedy zamowilysmy na Wielkanoc calego prosiaka. Niestety, kiedy zostal dostarczony i rozwinelysmy go z celofanu, okazalo sie, ze wyglada jak… niemowle. Prosiakiem zajmowal sie w tej sytuacji jej sw.p. maz Andrzej, ktoremu wydawalysmy stosowne polecenia krzyczac glosno z drugiego pokoju. Tak, to bylo pamietne (pierwsze i ostatnie w naszym zyciu) prosie….
A Ludwik robi m.in. wspanialy czulent. Kiedys zawital do mnie z calym garnkiem, bless his heart!
Gigondas – swietne wino do kaczki! Ostatnio rzadko mi sie udaje znalezc. i nie jest, niestety, tanie. Poznalam je zaledwie ze dwa lata temu, polecone przez kompetentnego sprzedawce do maigret de canard.
Pozdrowienia dla Renaty. Ostatni raz widziałem ją w smutnych okolicznościach, na pożegnaniu wspólnego przyjaciela, też z tego samego roku polonistyki. To był fajny rok. Myślę o ludziach.
Mam nadzieję, że tym razem confit się uda, a gigondas potanieje. A jeśli nie to i tak warto kupić.
A jeśli nie to polecam nowoodkryte wino australijskie (zawsze wybrzydzam na te zaoceaniczne wynalazki winne a ten mnie zachwycił). Nazywa się Barossa Deutsche Shiraz z winnicy Steinbornera. Cały dom pachniał czarnymi jagodami, a i w ustach miałem ich słodycz mimo, że to wino wytrawne. Było zadziwiające. Mogłoby dobrze współgrać z tą kaczką.
Napoj imbirowy o ktorym pisze Helena pomaga takze na nudnosci wywolane chemioterapia. Sprawdzone, dziala swietnie bez objawow ubcznych, ale jak zawsze przy zazywaniu czegokolwiek , nawet ziol, przypraw itp., nalezy o tym powiedziec lekarzowi.
Imbir to rzeczywiście nie tylko przyprawa ale i znan roślina w fitoterapi. Na zajęciach jeden z profesorów opowiadał nam, że imbir jest jedną z roślin rozpatrywanych jako substytut dla antybiotyków. Jest podobnie jak czosnek odkażalnikiem i antyseptykiem. Ponadto pobudza procesy w wątrobie, poprawia krążenie. Co interesujące znany jest jako afrodyzja i nie jest to tylko ludowe „bajanie”, ponieważ pobudza ukrwienie narządów plciowych przez co wzmaga erekcję u mężczyzn oraz poprawia odczuwanie wrażeń seksualnych u kobiet i mężczyzn.
Jako ciekawostke moge podać przepis, które otrzymaliśmy podczas zajęć:
1) „Imbirowa nalewka olejowa” 4-6 łyżek sproszkowanego suchego imbiru lub jeszcze lepiej świeżego mielonego kłącza nawilżyć spirytusem, zalać szklanką oliwy z oliwek extra virgin. Odstawić na 5 dni; przefiltrować. Stosować 2 razy dz. po 1 łyżeczce bądź łyżce. Na odporność, skóre, zsany zapalne stawów, prace wątroby. Można też używac zewnętrznie do wcierania w skórę i we włosy.
A jako anegdote, moja mama kupiła kiedyś świeże kłącze imbiru, mój brat myslał, ze to pory za długo leżą i sie obeschły i je wyrzucił 🙂