Krótki podręcznik dobrych manier (1)
Kto pierwszy wchodzi do restauracji – kobieta czy towarzyszący jej mężczyzna? Jak usadzić gości przy biesiadnym stole? Jak nakryć i zastawić stół, jak układać na nim sztućce i kieliszki? To pytania wcale nie błahe, a odpowiedzi niełatwo znaleźć. Znikły z prasy rubryki savoir-vivre’u. W szkołach tego nie uczą, a z domu nie zawsze i nie wszyscy mieli okazję czerpać wzorce. Reguły sympatycznego i eleganckiego zachowania przy stole to część naszej tradycji i kultury, a „grzeczność – pamiętamy z ‚Pana Tadeusza’ – nie jest nauką łatwą ani małą”. No to zaczynamy! (Prawdę mówiąc, jest to skrócona wersja zeszytu „Biesiadny savoir-vivre”)
Co znaczy skrót RSVP?
Na zaproszeniach na oficjalne przyjęcia (a coraz częściej i na prywatne domowe spotkania w większym gronie) po informacjach o miejscu, dniu, godzinie i okazji, z jakiej odbędzie się spotkanie, widnieją cztery literki RSVP. Znający język francuski łatwiej je rozszyfrują: repondez s’il vous plait, czyli prosimy o odpowiedź. Często organizatorzy dodają datę, do której powinniśmy dać znać, czy przyjdziemy.
Na takie zaproszenie należy jak najszybciej odpowiedzieć, informując o swojej obecności bądź nie. Ułatwi to gospodarzom zorganizowanie przyjęcia – jak należy sądzić – przewidzianego na dużą liczbę gości. Odpowiedź winna być na piśmie lub – jeśli jest podany numer telefonu – możemy zadzwonić. Coraz częściej na zaproszeniach podawane są też adresy poczty elektronicznej. Wówczas można wysłać e-mailem potwierdzenie przybycia bądź odmowę z grzecznym uzasadnieniem.
Przy stole należy siedzieć prosto i spokojnie, choć nie sztywno. Pewien luz jest konieczny, ale zwłaszcza młodszym zwolennikom „totalnego luzu” przypominamy, że nie należy kiwać się na krześle i suwać nim na wszystkie strony. Nie wolno trzymać rąk pod stołem, lecz na nim. Nie opierać łokci o blat i nie podpierać rękami brody. Nie bawić się nożem czy widelcem, nie bębnić nerwowo palcami. Nie kręcić kulek z chleba. Nie zakładać nogi na nogę. Nie przytupywać pod stołem ani w takt muzyki, ani w rytm rozmowy. W żadnym wypadku nie zsuwać butów ze stóp, nawet jeśli np. założyliśmy je pierwszy raz i bardzo nam w nich niewygodnie. Niestety.
Stół biesiadny powinien być przykryty świeżym, czystym, wyprasowanym obrusem. Najlepiej prezentują się białe lub kremowe. Obrus w intensywnym lub ciemnym kolorze nie zawsze pasuje do wnętrza. Przed każdym krzesłem ustawiamy nakrycia, sztućce i kieliszki w zależności od liczby dań i rodzaju trunków.
Do obiadu trzydaniowego kładziemy: talerz do głównego dania, a na nim mniejszy talerzyk do przekąsek. Z obu stron i z przodu talerza kładziemy łyżkę do zupy, nóż i widelec, widelczyk i łyżeczkę deserowe, kieliszek do wina (do czerwonego – większy, beczułkowaty, do białego – mniejszy, mniej pękaty) lub wódki, kielich lub specjalną szklankę do wody mineralnej, serwetkę. Nóż winien leżeć z prawej strony grzbietem na zewnątrz. Z prawej strony noża – łyżka do zupy. Z lewej strony talerza – widelec brzuszkiem w dół. Sztućce deserowe leżą nad talerzem – jeśli na deser będą owoce, zamiast łyżeczki podajemy nożyk do owoców. Kieliszek i kielich do wody ustawiamy z prawej strony nakrycia powyżej sztućców. Serwetkę odpowiednio złożoną lub skręconą w rulon i wetkniętą w pierścień kładziemy z lewej strony nakrycia powyżej sztućców. Aby nie było ciasno, należy nakrycia ustawiać tak szeroko, by środki talerzy dzieliło ok. 75-80 cm.
Szykując przyjęcie składające się z większej liczby dań, zwiększamy ilość zastawy. Nóż do przystawek, nóż do ryb, nóż duży układamy z prawej strony w kolejności ich używania (ten, który ma być użyty jako pierwszy – najdalej). Między nożami znajdzie się też łyżka do zupy – potrzebna nam po przystawkach, a przed daniem głównym. Podobnie z widelcami z lewej strony. Ten porządek ma ułatwić korzystanie ze sztućców. Gość automatycznie sięga po sztućce leżące na zewnątrz i w ten sposób dostosowuje ich użycie do kolejności podawanych dań.
Z lewej strony powyżej widelców ustawiamy talerzyk do pieczywa z nożykiem do masła. Przy kilku gatunkach win z prawej powyżej noży ustawiamy kieliszki nieco skośnie: najniżej do białego, nieco wyżej do czerwonego, najwyżej – do szampana.
Do sztućców można używać koziołków. Są to metalowe poprzeczki na małych nóżkach pozwalające opierać noże i widelce zarówno przed rozpoczęciem przyjęcia jak i w trakcie, gdy następuje krótka przerwa i goście chcą sztućce wypuścić z rąk.
cdn
Komentarze
Smutno mi się zrobiło, że nie Pan dotąd żadnego wpisu, to postanowiłem się odezwać. Ponieważ treść dzisiejsza mi jest doskonale znana (może z wyjątkiem koziołków) powrócę do poprzednich.
Mało mi było o ziołach, a szczególnie jak je używać, które w jakim momencie dodawać do potrawy.
pozdrowienia
Dzięki Torlinie za duchowe wsparcie. Ale nie załamuje się tak łatwo. Wiem, że zioła są tematem ciekawszym. O manierach nikt nie chce rozmawiać, by nie wyjść na człeka źle wychowanego. Ale wystarczy pójść do restauracji…
W „Przekroju” przed laty był Kamyczek i jego porady. W innych pismach też. Teraz zaś do polskich restauracji znów chodzą tubylcy, by POSŁUCHAĆ jak Polacy jedzą zupę. Ale podyskutować o manierach mało kto chce.
Ja nie ustąpię. Będzie jeszcze trzy podobne wpisy, bo jestem pewien, że są przydatne. Mało kto się odezwie ( to naogół ci z dobrymi manierami) ale wielu zapamieta. I o to chodzi.
Mój blog ma być pożyteczny. A widząć, że „Polityka” z zeszytem savoire vivre’u rozeszła się w znacznie większym nakładzie wiem, że jest to potrzebne.
Potem wrócimy do ziół, podróży, historycznych anegdotek i towarzyskich ploteczek.
Dobry Wam… no wlasciwie to dzien dobry Wam, skoro u mnie zaniedlugo polnoc. Wlasnie niedawno wrocilam z Mount Tremblant, takie nowe Zakopane sie tu buduje niedaleko w prowincji Quebec, rzut beretem, 400 km na polnoc ode mnie. Piekny dzionek byl, pojechalam w interesach poniekad, nic nie zalatwilam, ale wycieczka byla przasna, kawalkiem autostrady, kawalkiem wedlug wsi, jak tu sie mowi. Nawet trafilismy na sniezne gesi, ktore najpozniej odlatuja na poludnie. Niestety, gnalismy w tloku na autostradzie w tym momencie i nie moglam zatrzymac sie na zrobienie stosownego zdjecia, a szkoda, bo to byl przeogromny klucz!
Jezusie, Maryjo! Panie Piotrze! Toz to podpowiedzi do wystawnych obiadow! I tak zreszta powinno byc.
Staramy sie, ale mamy za male stoly, i jak juz sie zbierze nasza polska brac do kupy, to eliminujemy to i owo i darujemy sobie lyzeczki takie i smakie, oraz widelczyki.Nie wspominajac o kieliszkach, bo kazdy pije, co mu tam pasuje, a woda nie miesci sie na tym stole, trzeba siegac na kuchenna wysepke.
http://alicja.homelinux.com/news/Toronto-Kincardine2006/img_0582.jpg
Osiem osob zbiera sie raz na rok przy malym stole i mamy dbac o te uklady?! Nomen omen uklady (ukladanie lyzek etc), my tam na tym zdjeciu pokolenie 1950+, silna grupa znajaca sie jeszcze z Polski, wiec chyba nalezymy do tych, co to powinni sie zlustrowac. Cale szczescie, ze tak wtedy, jak i teraz wszystko nam zwisa i powiewa, jesli chodzi o uklady, sieci i te rozne dziwne rzeczy.
Raz, dwa razy do roku przynajmniej staramy sie skrzyknac i cos tam podzialac, i w tym momencie raczej chodzi o to, zeby jadlo bylo zrobione wczesniej, bo tak rzadko sie widujemy, ze przede wszystkim potrzebujemy sie nagadac, a nie „nagotowac” i narobic po lokcie. I ten okragly stol (ha! znowu wraze skojarzenie!) jakos pozwala nam wszystkim sie pomiescic. Srodki talerzy okolo 75-80 cm? Ni ma szans 🙂 Ale za to jaka mamy radoche na caly dlugi weekend! Hm… kazdemu wedlug potrzeb i mozliwosci 🙂
Maniery to my mamy, zupy nie chlipamy (zeby sie zrymowalo). Nie jestem pewna, czy takie eklektyczne urzadzanie przyjecia bedzie rownalo sie towarzyskiemu sukcesowi. Zalezy, o co chodzi – o naprawde serdeczne spotkanie, czy o pokaz. Dla mnie liczy sie zawsze towarzystwo, z ktorym siedze przy stole.
„Z lewej strony talerza – widelec brzuszkiem w dol” – ehum… czy to naprawde takie wazne? 🙂
Alicjo droga,
wprawdzie nie ma przymusu, ale przyjemniej jeść na estetycznie wygladającym stole i ładnej zastawie, niż pić z musztardówek i na gazecie zamiast obrusa.
Patrząc na przysłane zdjęcie widzę, że używa Pani takich samych sosjerek i talerzy jak ja. A i wino jest w kieliszkach kształtnuch. Myślę więc, że wiecej w komentarzu przekory niż przekonania.
Oczywiście, że wszelka przesada jest niemądra ale koniecznie trzeba upowszechniać dobre wzorce, by stanowiły punkt odniesienia.
Zresztą gdyby Wasze spotkania były przy byle jakim stole, to i frajda była by mniejsza. Prawda?
W kolejnych odcinkach będę nudził w sprawach zachowania przy stole. I nie jest to ględzenie staruszka. Wystarczy wejść do wielu restauracji by chcieć natychmiast z nich wyjść. Mimo, że dobrze tam karmią. Ale głośne rozmowy (zwłaszcza przez komórki), brudne i rozchełstane ubrania, zapach nieumytych ciał – to odbiera apetyt. A bez wątpienia jest to rezultat braku manier wyniesiony z domu.
Znam takie powiedzenie, że zasady są po to by czasem móc je łamać. Ale świadomie i…czasem.
Zgoda, Panie Piotrze!
Jak o dobrych manierach mamy mówić, to sil vous plait!
Ze względu na moje doświadczenia życiowe bardzo trudno mi jest mówić o prawidłowym zachowaniu się przy stole. Trzeba się zastanowić, gdzie jest granica pomiędzy dobrymi i złymi manierami.
Ja przez całe dzieciństwo wyjeżdżałem na Suwalszczyznę na wakacje do swojego wujostwa. Jak to pisał Jeremi Przybora w swoich „Memuarach”, kto nie spędził wakacji w dworku na Litwie, ten nie wie, co to są prawdziwe wakacje. Wujostwo byli cudownymi ludźmi, bardzo ich kochałem, ale w sprawie stołu doprowadzili do buntu trwającego do dzisiejszego dnia. Bez względu na temperaturę biała koszula, krawat i marynarka (np u 10-letniego chłopca), dorośli pierwsi siadali, dzieci i młodzież musiała stać i czekać, aż wszyscy usiądą, nie mieliśmy się prawa odezwać przy stole, musieliśmy czekać, aż wszyscy dorośli skończą jeść, żeby odejść od stołu itp Już nie wspomne o książkach pod pachami.
Moja ciocia kończyła szkołę średnią przy zakonie, do śmierci wspominała stół jako jeden wielki koszmar, nie wolno było się roześmiać, nawet spojrzenia były zdaniem sióstr „prowokujące” (a przecież szkoła była tylko dziewczęca).
Trzeba się zastanowić, gdzie jest ta granica dobrego wychowania, co jest jeszcze dobrym wychowaniem, a gdzie się zaczyna złe zachowanie przy stole.
Bardzo trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie.
PS. A ja najbardziej nienawidzę trzymania łokcia na stole.
Savoir-vivre to piękna rzecz, ale w praktyce bywa gorzej. Jako koszmar dzieciństwa zapamiętałam jedzenie kremówek i innych ciastek tego typu: zawsze miałam obawy (zresztą słuszne) że krem wypłynie przy naciśnięciu widelczyka/łyżeczki o ciasto i cała zawartość, zamiast w sposób estetyczny wylądować w moim żołądku, rozmaże się po całym talerzyku, wzbudzając uśmieszki współbiesiadników.
Następnie, walki za pomocą widelca i noża z niesfornymi dodatkami do drugiego dania – te spadające sałatki z widelca zawsze doprowadzały mnie do szału…
Że aż zacytuję Borhardta: „biżuteria, kurczę pałasz…”
Jasne, że nie należy przesadzać. Krawat i garnitur przy uroczystych okazjach. W rodzinnym gronie może być strój luźny ale np. rano nie w piżamach. W lecie dżinsy lub szorty tak, ale co najmniej T-shirt, a nie bez koszuli lub w podkoszulce.
Rozmowy – oczywiście tak. To jest cały urok posiłków – ciekawe rozmowy, ale nie wrzask i przekrzykiwanie.
Stół to nie jest narzędzie kaźni i tortur tylko miejsce rozkoszy podniebienia i umysłu.
Ale żeby przyjemność była pełna nie możemy sąsiadować z osobnikami odrażającymi, rozpierającymi się, krzykliwymi, siorbiącymi, palącymi w trakcie obiadu i przy stole. Itp., itd.
A granicę między dobrymi a złymi manierami każdy sobie musi wytyczyć sam. W zgodzie ze zdrowym rozsądkiem. Tak by innym nie zatruć życia zbędnym sztywniactwem. No i w ten sposób nie pozbyć się współbiesiadników. Bo najlepsze nawet maniery i najpiekniejsza zastawa przy pustym stole i w pojedynke to rozpacz.
No oczywiscie, ze przekora 🙂
Na sama mysl o musztardowkach i zajadaniu kaszanki prosto z niemytej przez miesiac patelni (autentyczne, widzialam!) sie niedobrze robi. Tak naprawde ladnie to staram sie przygotowac stol na Wigilie i do swiatecznego wielkanocnego sniadania, a to galazki cisu czy cyprysow z owockami powpinane w obrus, malutkie bukieciki kwiatow (niektore kieliszki sie do tego nadaja, np. kieliszki do martini!) obowiazkowo swieczniki, rozne swiateczne akcenty i tak dalej. Zawsze jednak miejsca brak! Ale do tego juz przywyklismy. Ten stol ze zdjecia to u przyjaciol w Kincardine, urodziny-niespodzianka i zwalilismy sie kupa niezapowiedzeni, na caly weekend zreszta. Nawet kobita nie zdazyla obrusa wyprasowac! Ale atmosfera byla przednia i maniery poprawne, a ze gospodarz i solenizant wlasnie wrocil z Himalajow pare dni przed naszym najazdem, to i gadac bylo o czym.
A co do zachowania sie przy stole w restauracjach, to chyba jakas miedzynarodowa przypadlosc, chociaz jak sie tak zastanowic, to w Polsce jest jakos halasliwiej. Wydaje sie, ze niektorzy chca calemu swiatu oglosic: hej! Ja tu jestem! Mam skore, fure i komore, widzicie?! A forsy tyle, ze manier miec nie musze, o!
A mnie do szewskiej pasji doprowadza malaskanie!!Nie moge przy takim stole nawet piec minut wytrzymac.
Ubolewam rowniez,ze w szkolach nie ma nauki dobrych manier.
Teraz wszedzie musi byc „luz i blus.” Stroj i dobre maniery to pdstawa osobistej kultury.
Mojego syna pouczam kazdego dnia!On sie na mnie oczywiscie zlosci,ale ja poki moge, dalej go bede dreczyc,do skutku.Chociaz sama rowniez nie jestem za sztywniactwem,bo ono mrozi atmosfere.A nic nie jest tak wazne,jak wspanialy nastroj przy stole.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.Ana
Baardzo wszystkim sie przyda taki mini podrecznik dobrych manier.
Mam przy okazji pomysl na mini podrecznik zrecznej rozmowy przy slole, czy przy innych okazjach. Do irytacji doprowadzaja pytania niedelikatnych znajomych aczkolwiek jeszcze nie przyjaciol: ” a ile dziennie ma pani klientow?”, albo „miesieczne oplaty to chyba niezla sumka, prawda?”
Nie mozna by jakos uczyc ludzi, ze z malo znanymi osobami nie rozmawia sie od razu o finansach, ze czujnie sie trzeba przygladac o czym inni chca rozmawiac, ze sprosne zarty nie wszystkich rozweselaja itp. Sama nie wiem dokladnie co w takim podreczniku mialo by byc ale czuje, ze i mi jest potrzebny. Jak sie rozwesele to sama gafy popelniam a potem je rozpamietuje.
I co pan na to pania Adamie?
Co prawda mam na imię Piotr ale Adama mam w nazwisku więc się odzywam przywołany do odpowiedzi. W kolejnych odcinkach znajdzie Pani parę podpowiedzi, które – mam nadzieję – Panią usatysfakcjonują. A jeśli Przyjaciele blogu „Gotuj się!” zechcą, to kącik savoire vivre’u będzie co jakiś czas wracał na ekran. Oczywiście z przerwami wykorzystanymi przez felietony na inne atrakcyjne tematy.
Człowiekowi się wydaje, że wie zazwyczaj, jak się zachować. Ale dam przykład. Na przyjęciu „na stojąco” stoi kobieta koło 30. i siwy profesor. Z kim się najpierw przywitać?
Ja – znając ich obydwoje – wybrnąłem z tego w ten sposób, że odwróciłem się najpierw do kobiety mówiąc jednocześnie do profesora: „Panie Profesorze, pozwoli Pan, że się najpierw przywitam z damą”. To jest dobre przy znajomych, a jak są to ludzie obcy?
Zawsze, zwłaszcza w Polsce z tradycyjnym szacunkiem dla pań, kobiety mają pierwszeństwo. Nawet gdy mężczyzna jest w podeszłym wieku i jest też wysoce utytułowany a stoi z kobietą, z nią należy przywitać się najpierw. Bywa, że wiekowy profesor żeni się ze swoja studentką. Wtedy też należy przywitać najpierw ją a potem jego. Nawiasem mówiąc młoda żona czasem odmładza profesora.
Latem, zaproszony do konsulatu Indii widzialem, jak gospodarze, po obiedzie, sciagneli z nog pantofle, potem skarpetki, a potem czyscili sobie palce u stop palcami u rak. Jak reagowac ? Robic to samo ? Zwrocic uwage, zeby przestali ? Wyjsc pod jakims pretekstem (wtedy wszyscy by wyszli) ?
Slyszalem tez (i nie tylko slyszalem) ich fizjologiczne reakcje po obfitym jedzeniu, a wyjasniono mi, ze to wyraz uznania dla kucharzy. Co robic w takich sytuacjach,
zeby nie wyjsc na nieokrzesanego prostaka ?
Nie reagować. Podobne zachowanie jest przyjęte i w innych krajach azjatyckich np. w Chinach. Beknięcie po kolacji jest wyrazem uznania dla gospodarza i kucharza. Trzeba to dzielnie znieść. Puszczanie wiatrów jest traktowane żartobliwie.
Niektórych Azjatów bulwersuje nasze europejskie zachowanie. Japończycy np. uważają za bardzo nieeleganckie (wręcz chamskie) wycieranie nosa.
Co kraj to obyczaj.
Warto o tym wiedzieć, by nie dziwić się i nie oburzać.
Przepraszam panie Piotrze i dziekuje za odpowiedz.
Tak sobie dzisiaj do pracy jechalam i myslalam o pana podreczniku dobrych manier. Kiedys szukalam w Merlinie takich pozycji i sporo bylo do wyboru nigdy jednak nie natknelam sie na podrecznik dobrych manier na drodze!!! Wszyscy narzekamy na chamstwo na ulicach a przeciez kolejni uczestnicy ruchu drogowego ucza sie od starszych. Probhlem w tym, ze ci starsi nic do zaoferowania nie maja bo ich tez nikt nie uczyl.
Widze to tak: mlodziez przychodzi na kurs prawa jazdy a tam pierwsze kolejne lekcje i maly test ze znkow uprzejmosci: np krotkie migniecie swiatlami awaryjnymi w podziekowaniu za przepuszczenie.
Piszac to sie zasmocilam bo u nas ludzie pewnie woleliby nauczys sie jak migac na „ty chamie” , albo „odp…..sie”.
Zanim stosowne wladze wezma sie za to, pan Piotr w ramach szerzenia dobrych manier bedzie nas oswiecal. Nie zle by tez bylo z takimi tekstami w prasie dla pan wystapic bo jak wiadomo kobiety latwiej jest przekonac do kulturalnego swiata a one „rozwiozly” by kaganiec drogowej kindersztuby po polskich drogach.
Serdecznie pozdrawiam
Witam serdecznie,
a ja mam problem, o ktorym nikt nie wspomina…
otoz, ostatnio sporo czasu spedzam w Belgii,
zauwazylam, ze Belgowie kompletnie nie potrafia poslugiwac sie sztuccami,
widelec jesli jest w lewej rece, czasem trzymany jets tak pokracznie, ze wyglada to jak w jakims cyrku. Uczono mnie, ze jesli nie uzywa sie noza, widelec wedruje do prawej reki… a oni trzymaja ten widelec i pokracznie pomagaja sobie nozem. Wyglada to okropnie.
Prosze o informacje, czy ten styl jedzenia jest dopuszczalny, czy nalezy zwracac uwage najblizszym? Gdzie znalezc informacje nt tego jak powinno wygladac OFICJALNNE poslugiwanie sie sztuccami.?
To bardzo ładnie, że wspomina o dobrych manierach. Faktycznie nie ucza ich już w domach, a ni w szkołach. 🙂 Pozdrawiam Pana
PS: Miło było sobie to przypomnieć. Ze stołowego SV jestem kiepski moim zdaniem, gdyz teoria ma się nijak z praktyką. Mimo wszystko jak to sie mowi – praktyka czyni mistrza 🙂