Pożegnanie… na chwilę
W chwili gdy to będziecie mogli przeczytać – ja już będę od pewnego czasu w powietrzu. Samolot będzie frunął nad Tatrami, a może nawet już nad Alpami. Potem zniży się, a my zobaczymy Wieczne Miasto. Ale to tylko chwilowa przerwa w podróży. W ciągu 120 minut będziemy musieli zejść z pokładu i szybkim krokiem (są na szczęście na lotnisku Fiumicino ruchome chodniki) przemieścić się na część krajową, co nie będzie łatwe w czasach gęstej i dogłębnej (czytaj: denerwującej, choć koniecznej) kontroli. Tam czeka na nas (mam nadzieję, że poczeka i nie będziemy musieli kupować nowych biletów) kolejna, mniejsza maszyna, która doniesie nas do Katanii.
Z lotniska do hotelu w Giardini Naxos (tuż koło słynnej i pięknej Taorminy) dowiezie nas taksówka. To około 50 km, ale wspaniała autostrada pozwala dotrzeć na miejsce w niewiele ponad pół godziny. Mamy dwa pokoje na ostatnim piętrze niewysokiego wprawdzie budynku, ale z widokiem na morze i wybrzeże. Rozlokowanie (w jednym pokoju wnuczęta, w sąsiednim – my dwoje), rozpakowanie, prysznic i pierwsza kolacja.
O tym cośmy zjedli, zobaczyli, co nas zaskoczyło, a co się potwierdziło, jakie były wycieczki i odkrycia będę pisał już z Sycylii i – zapewne – jakiś czas po powrocie. A dziś, żegnając się na krótko z Warszawą i – przede wszystkim – Czytelnikami, parę słów o tym, do czego będę tęsknił. Tam smakołyków moc, a ja (jaka przewrotność charakteru!) już myślę o tym, czego nie będę miał, a przecież tak to lubię.
Nie będzie zsiadłego mleka z kartofelkami i skwarkami, które z frajdą zjadam w końcu tygodnia, siedząc na werandzie pośród brzóz i modrzewi. Nie będzie wiejskiej kiełbasy ani szynki, które sam wędzę, rozpalając ogień, korzystając przy tym z podarowanych przez sąsiadów pni starych wiśni (cóż za aromatyczny dym!). Nie będzie gorącego rosołu i wiejskiej kury w potrawce. Na koniec wspomnę o tęsknocie do placków ziemniaczanych, kopytek, kaszy gryczanej (też) ze skwarkami.
Ale minie zaledwie 14 dni i (po krótkim, trzydniowym postoju w Rzymie, wykorzystanym na edukację młodego pokolenia) znów wylądujemy na polskiej ziemi, wśród bliskich przyjaciół i wytęsknionych dań. A wtedy zaczniemy marzyć o tym, cośmy jedli podczas włoskich wakacji. Tyle tylko, że kuchnię sycylijską możemy odtworzyć zarówno w Warszawie, jak i w chałupie pod Pułtuskiem.
Na koniec tego „pożegnania z ojczyzną” cytat z niezwykle lubianej książki pióra zaprzyjaźnionej autorki. Pisze więc Tessa Capponi w „Dzienniku toskańskim”:
Podczas drogi z Bagnai do Tuscanii czuję, że nie zniosę narastającego upału, mimo, że w samochodzie mamy klimatyzację, a ja, genetycznie, powinnam być przystosowana do takich temperatur. Widać jednak moje ciało wchłonęło już do pełna światła i skwaru i teraz potrzebuje nieci chłodu. Po przejechaniu kolejnego spalonego słońcem i prawie pustynnego obszaru ogarnia mnie wielka tęsknota za Polską, za jej zielonymi i ciemnymi lasami, za letnią mżawką, za poranną mgiełką, co otula jak kołdra. Przychodzi mi ochota na pierogi z jagodami, małe kuferki z gorącego i śliskiego ciasta, z których sączy się magiczne, fioletowe nadzienie; gdzie lekko kwaskowy arriere-gout jagód miesza się ze słodyczą i gęstością śmietany. Ale znalezienie jagód tutaj może być jedynie tworem fantazji.
Jak widać – nie jestem w swych odczuciach sam.
A czym Wy byście nas uraczyli po powrocie na ojczyzny łono?
Komentarze
Panie Piotrze,
a co by Pan powiedzial o pieczonych kartofelkach w popiele ogniska!!!
Toz to jest niezapomniany smak i zapach!!
Niestety dla mnie pozostajacy juz w swerze marzen,bo gdzie teraz mozna rozpalic prawdziwe OGNISKO,nie narazajac sie na najazd strazy pozarnej??
Mnie pozostaja wiec,wpomnienia z dziecinstwa.
Zycze Panstwu milego pobytu we Wloszech!
z tym ogniskiem nie jest tak źle, są miejsca… byle nie w centrum miasta, na balkonie, albo przed blokiem (chociaż niektórzy tak sobie organizuja grilla zaczadzając sąsiadów…)
smakołyki, za którymi można zatęsknić we Włoszech to chyba świeży biały twaróg, no ale za to jaka tam jest mozzarella! i ogórki kiszone, nie wiem czy gdzieś można spotkać ten specyfik…
Zapraszam na placki ziemniaczane z twarożkiem czosnkowym !
No ale za to będzie pizza, na prawdziwym, cieniutkim spodzie, miękkim, dającym się zwinąć w rulonik, a nie, jak u nas, jakowymś twardym i przepieczonym. Nic nie smakuje lepiej niż najprostsza margherita z odrobiną bazylii, szkląca się na wierzchu oliwą z oliwek. I ten smak mąki z brzeżków.
Pozdrawiam, Panie Piotrze. 😉
Hm, czym bym Was uraczyła? Tylko daniem na wskroś tradycyjnym w moim regionie:
Rosół /antrykot + bezwstydny kurczak + skrzydło indyka/ z makaronem domowym robionym przez firme Goliard. Na drugie, oczywiscie, rolady, kluski śląskie i sałatka z czerwonej /modrej/ kapusty.
Na deser szarlotka albo pishinger /masa zawiera zmielone orzechy włoskie i kakao/.
Smacznego !
A ja poczestowałabym barszczem ukraińskim i pierogami /ruskimi/ to jest zestaw za ktorym się tęskni na urlopie.
Smacznego!