I fruwają, i pływają, i na talerz też trafiają
Chyba trudno znaleźć osoby, które nie lubią drobiu. I nic dziwnego, bo to mięso uniwersalne: smakowite, łatwo dostępne, zazwyczaj proste i szybkie w przygotowaniu. Kurczaki i indyki są przy tym naprawdę tanie i doskonale nadają się na dania dietetyczne, zaś nieco droższe kaczki i gęsi w różnych kulinarnych postaciach są często główną atrakcją wykwintnych posiłków. W dodatku mięso drobiu można przyrządzać na wiele różnych sposobów. Dzięki temu za każdym razem smakuje inaczej, a czasem wręcz zadziwia smakiem.
Czy trzeba więcej słów, by zachęcić do częstego podawania rodzinie i gościom przysmaków z kurczaków, indyków, kaczek i gęsi? Myślę, że wystarczy podsunąć dobre, niezawodne i ciekawe przepisy. Za te, które podpowiem (i zamieszczam w naszej witrynie także w dużym wyborze), mogę ręczyć, bo wielokrotnie sam wypróbowywałem je w kuchni i uznałam za najlepsze spośród znanych mi pomysłów na przysmaki z mięsa drobiowego.
Zamieszczone w witrynie przepisy są przeznaczone dla 4 osób, jednak takie specjały, jak kurczak po polsku czy kaczka z mięsem albo gęś nadziewana wystarczą dla 6, a nawet 8 osób.
I jeszcze jedna uwaga. Często używam w składnikach lub recepturze terminu pierś lub filet z kurczaka czy indyka Zawsze mam wtedy na myśli jedną z dwóch piersi, w które matka natura wyposażyła każdego ptaka.
A teraz dodatkowe podpowiedzi:
W jakiej temperaturze piec całe tuszki drobiowe?
Drób pieczony w całości nie tylko elegancko się prezentuje na stole, ale też wybornie smakuje. Trzeba jednak dobrze go upiec. Chudy drób, czyli indyczki i kurczaki, w całości najlepiej piec w temperaturze 200°C, a gdy się zrumienią, dopiekać w 180°C, często polewając je sosem z pieczenia. Tłusty drób, a więc kaczki i gęsi (faszerowane lub nie), wstawiamy do gorącego piekarnika (220°C), a gdy nabierze złotej barwy, zmniejszamy temperaturę do 200°C. Jeśli po 2,5 godziny pieczenia kaczka lub gęś wciąż jest twarda (widocznie kupiliśmy niezbyt młodą sztukę), wyjmijmy ją z piekarnika, podlejmy gorącą wodą i duśmy jeszcze ok. 30?40 minut.
Przygotowanie gęsi i kaczki
Mięso kaczek i gęsi jest bardziej tłuste niż mięso innych gatunków drobiu. Wiele osób uważa je za zbyt tłuste. Ale przecież można temu zaradzić. Przygotowując kaczki i gęsi, trzeba pamiętać o kilku podstawowych kuchennych prawidłach.
* Oba te rodzaje drobiu mają tłuszcz zarówno pod skórą, jak i w środku tuszki. Przygotowując kaczkę lub gęś warto wyjąć cały tłuszcz z wnętrza tuszki. Amatorzy mogą spożytkować go, wytapiając smalec. Przyprawiony majerankiem, czosnkiem i jabłkiem jest prawdziwym rarytasem.
* Piekąc kaczkę czy gęś, nie trzeba używać już dodatkowego tłuszczu, wystarczy polewać je na zmianę wytapiającym się własnym i odrobiną zimnej wody. W niektórych przepisach doradza się także polewanie gęsi i kaczki pod koniec pieczenia piwem dla uzyskania chrupiącej, rumianej skórki.
* W trakcie pieczenia warto nakłuć tuszki w okolicach udek i na piersiach, aby nadmiar tłuszczu mógł się łatwiej wydostać na zewnątrz.
* Bardzo tłuste sztuki doskonale nadają się do duszenia. Pod koniec procesu można zlać tłusty sos, odstawić w chłodne miejsce, a kiedy zastygnie ? tłuszcz usunąć, a sos przyprawić (na przykład łyżeczką octu balsamicznego, suszonymi śliwkami czy sokiem pomarańczowym).
* Dodatek ziół, takich jak oregano czy majeranek, powoduje, że mięso zyskuje na smaku i staje się lżej strawne i zdrowsze. Temu celowi służy również tradycyjny w kuchni polskiej dodatek jabłek.
* Coraz częściej w hipermarketach kupujemy nie tylko kurczaki i indyki, ale także gęsi i kaczki w częściach (także świeże, nie zamrożone). Jest to bardzo wygodne, niektóre bowiem potrawy lepiej przyrządzać tylko z udek, inne tylko z piersi. Poza tym przy zakupach możemy sprawdzić, czy mięso nie zawiera zbyt wiele podskórnego tłuszczu.
Kaczka Piotra dla całej rodziny
Kaczka mała lub duża, w zależności od liczby biesiadników, 1 cebula, 3 ząbki czosnku, sos sojowy, oliwa, 2 ? 3 ugotowane suszone grzybki lub grzyby mun, 1 – 2 słodkie papryki, sól, pieprz, ostra przyprawa (chili, cayenna), szczypta orientalnego mielonego kminku, 10 łyżeczek cukru, mała garść rodzynków, tyle samo orzechów lub migdałów albo 1 łyżka wiórków kokosowych
Kaczkę sprawić, posolić i upiec w piekarniku bez tłuszczu : najpierw bez przykrycia na większym ogniu, następnie długo, pod przykryciem, na wolnym, potem znów bez przykrycia podpiec na silniejszym ogniu. Całość pieczenia powinna trwać do1,5 godz.
Upieczoną kaczkę (po wystygnięciu) wyluzować, czyli wyjąć z niej kości, a mięso pokroić w kawałki wielkości połowy pudełka zapałek. Jeśli mięso jest bardzo miękkie, samo się podzieli na drobniejsze jeszcze kawałeczki.
Na dużej patelni rozgrzać oliwę, poddusić w nim pokrojoną drobno cebulę, pokrojone ( wcześniej namoczone) grzybki, paprykę i przeciśnięty przez praskę czosnek, dodać rozdrobnione mięso, wiać sos sojowy, wsypać cukier, ostrą przyprawę, mielony kminek orientalny, rodzynki, migdały i chwilę razem poddusić.
Potrawę tę podaje się z ugotowanym na sypko ryżem albo z makaronem sojowym lub ryżowym.
Kurczak dla dziadka
1kg kurczaka,150g oleju, 10 dag listków zielonej herbaty, 150 g cukru pudru. Na zalewę: 1 l wody, 0,5 l sosu sojowego, 125 g cukru, 125 g wina przyprawowego, 10 g goździków, 15 g anyżku, 25 g cynamonu, 25 g korzenia lukrecji, 10 korzenia angeliki, 10 g kardamonu
Na rozgrzanym oleju podsmażyć liście herbaty. Dodać cukier puder i smażyć do chwili aż całość zacznie dymić. Wówczas włożyć kurczaka uprzednio ugotowanego w zalewie i dusić na małym ogniu 10 minut.
Komentarze
Dzień dobry
a ja upiekę w soli kaczą pierś
ale dopiero chyba na niedzielny obiad
Nmo, nie widziałaś żadnego stawu schodząc z Gornergrat do Zermatt. Ja też nie widziałem. Przeczytałem tylko w przewodniku, ze coś takiego i jest i warto to zobaczyć. Żeby to zobaczyć, musiałem zboczyć w kierunku mniej więcej zachodnim już dość nisko. W sumie przedłużyliśmy drogę o 1,5 godziny z tego powodu. Była to w rzeczywistości duża kałuża, chociaż pływały tam jakieś ryby. I około 100 m od kałuży było jakieś schronisko, nazwy nie pamiętam. Roślinność wokół była piękna, szczególnie miniaturowe, alpejskie, różaneczniki.
A co do Walii, to jej uroki można poznać tylko na miejscu. Snowdon jest górą niezbyt wysoką, ale można na nią wchodzić od poziomu moża i ponad 1000 m różnicy poziomów, to prawie tyle, co z Morskiego Oka na Rysy, chociaż droga jeszcze łatwiejsza. Tylko od strony morza wjeżdża kolejka i ciekawiej jest od strony przeciwnej, gdzie jest już krócej i cały czas idzie się przepychając między owcami. Pod górami od strony przeciwnej niż może można wędrować drogami o szerokości niektórych tylko samochodów osobowych pomiędzy łąkami z trawą po pas. łąki oddzielone są od drogi murkami kilkusetletnimi, a za nimi stoją od czasu do czasu domki, na których można odczytać XVI-wieczne daty. Czasem do tych domków prowadzą piękne aleje, a na łąkach można spotkać ślady bardzo starych parków trak zdziczałych, że nie można się przedrzeć pomiędzy drzewami nie z powodu zarośnięcia krzakami, ale poprzeplatania samych drzew. Tylko nie można spacerować po zachodzie słońca, bo wóczas budzą się „meszki”, maleńkie muszki okropnie gryzące.
Errata: od poziomu morza. Trzeba czytać przed wysłaniem, a nie po.
Jak mię tu nie lubić drobiu, Piotrze, przecież to takie szlachetne ptactwo, zwłaszcza te białe z dużymi skrzydłami i aureolą nad łebkiem. Przyznam jednak, że lubię je bardziej platonicznie niż organoleptycznie, bo jeszcze nie spotkałem się z interesującym przepisem na ich przyrządzanie.
Ale, idąc za twierdzeniem znajomej nam Zosi X (cytuję: anioły przy tobie to drób!), spodziewam się, że nie mogą być wiele gorsze ode mnie.
Szkopuł w tym, że na mnie, mimo blisko półwiecznych starań, też jeszcze nie wymyślono receptury 😉
Stanisławie, piszesz tak obrazowo, że chyba już nie muszę jechać do Walii, czuję się, jakbym przed chwilą stamtąd wrócił. Było po prostu pięęęknie. A pieniądze wydam na inne destynacje 🙂
Małgosiu!
Najserdeczniejsze życzenia z okazji Twojego Święta. Sto lat!
Bardzo wam dziękuję za życzenia.
Andrzeju, rzeczywiście dziś zaspałam! Mało co dziecko do szkoły się nie spóźniło. Zebrałam na działce koło dwóch kg truskawek i będę działać.Nie miał jednak to być sernik tylko torcik z masą truskawkową ew. ptasim mleczkiem, truskawkami i galatetką ew. bitą śmietaną na wierzchu.Ciekawy wydał mi się przepis Teresy. No i jestem w rozterce. Chyba będzie słodkie obrzarstwo przez cały tydzień po małych porcjach różności bo jutro moja córka kończy osiem lat, a główni goście będą w piątek i sobotę. 🙂
Czy dzis sa moe imieniny Malgorzaty? Nie mam polskiego kalendarza, a tu imienin sie raczej nie obchodzi.
Jesli tak, to skladam serdeczne zyczeniaw szystkim Malgosiom pzy stole panapiotrowym,wielkiej obfitosci truskawkowych tortow z bita smietanka w kazdym sezonie!
A coreczce Malgosi zycze beztroskiego dorastania w demokratycznym kraju. I ladnych sukienek! Z bucikami! I torebka!
Ooo! widzę, że Szanowne Blogowisko woli żyć dniem wczorajszym, bo tam pod kilometrową już wstęgą komentarzy dopisują się nowe. Mimo że tutaj drób czeka, by go (d)ocenić 😉
Małgosiu!
Torcik także brzmi smakowicie! Poczekamy! 🙂
A o 20tej będą toasty!
187? zeby was klawiatura w palce pogryzla. Kiedy ja mam to wszystko przeczytac?!
No to dokopalim Wlochom. 3-0.
Czasem tak sobie myślę, czy nie zrobić blogu-bis, również pod tytułem „Gotuj się!” ale w znaczeniu bulgotania z emocji, i nie zlinkować go z blogiem Piotrowym. Zaletą takiego rozwiązania byłoby, że:
1. oryginalny blog pozostanie czytelny i tematycznie kulinarny
2. blogotowarzystwo będzie to samo na obydwu blogach
3. Blogowicze będą mogli łatwo przenieść dyskusję na blog równoległy, gdy stwierdzą, że temat nie nadaje się do kuchni
4. emocje zostaną skanalizowane i nie będą przeszkadzać w percepcji przepisu na naleśniki z podsmażanymi truskawkami
5. tematy będą na co-blogu dowolne, jedynym warunkiem będzie, że udzielać mogą się tylko uczestnicy blogu Piotrowego
6…. no, na razie nic mi już nie wpada do głowy. Idę więc pośniadać i wypić pierwszą kawę…
Bulbaaaa
Nirrod! Gratulacje! Jesteście górą!
Polacy na razie strzelili tylko dwa gole…
Ale jak się postarają, to dokopią jeszcze pomarańczowym i, być może, pierwszy raz w historii dwaj Polacy zdobędą mistrzostwo dla Niemiec 😉
Wszystkiego najlepszego, Małgosiu. Nie omieszkam o 20:00 wznieść toastu.
Pomysł PaOlOre bardzo niebezpieczny. Może nie byłby taki zły, gdyby przenieść się z dyskusją na blog równoległy w momencie zapalenia się czerwonej lampki. Tylko kto i gdzie ją zapali? Wymiecenie wszystkiego, co nie kulinarne to świętokradztwo. Czyż nie te wtręty poważniejszych spraw czynią ten blog tak atrakcyjnym. Gospodarz, gdy mówi o pieczeniu kaczki, robi to w taki sposób, że wszyscy się domyślamy, iż w istocie mówi o rzeczach ważniejszych niż odkrycie nowej gwiazdy, ale nie wszyscy to potrafią.
Małgosiu – Tobie i Córci – wszystkiego najlepszego. Toasty oczywiście o zwykłej porze.
Nirrod – moja „kibicka” też kibicowała Pomarańczowym i cała szczęśliwa, że wygrali.
Na obiad będą dzisiaj pieczone małe ziemniaczki i duuużo mizerii. Nawiasem mówiąc kisi się garnczek małosolnych. W zeszłym tygodniu nastawiłam pierwszy słoik i wszystkie opędzlowała Ryba po przyjeździe. Z truskawek nie robię przetworów. Nie przepadamy ani za kompotem, ani za konfiturą. Nastawię może mały słoik na likier truskawkowy. Może się przydać do deserów. Prowadzę negocjacje w sprawie pozyskania zielonych orzechów. 6 potrzebuję na nalewkę gorzką i jakieś 0,5 kg na czarna konfiturę dekoracyjną. Ładnie potem wygląda na jasnym kremie albo bitej śmietanie taki kontrastowy akcent.
Sznowni Blogowicze,
Jeden z odcinków ‚chemii w kuchni’
http://www.discoverychannel.co.uk/science/kitchen_chemistry/index.shtml
emitowanych jakiś czas temu przez kanał Doscovery był w części poświęcony przyrządzaniu mięs pod kątem ich zachowania się w różnych temperaturach. Dla drobiu zaskoczenie, bo ponoć idealnie rozsupłują się włókna kolagenu (mięśnie) w piersi kurczęciej w temperaturze +60C (+sześćdziesiąt) po 1h. Mam nadzieję, że dobrze zapamiętałem. No więc próbowałem tegoż sposobu, jednak nie mam dokładnego termometru w piekarniku, zatem mogłem coś oszukać, stąd marny efekt, bo mięso się nie ugotowało/upiekło (?). Czy ktoś z Was widział ten cykl lub próbować tosować zawarte w nim wskazówki do drobiu lub innych potraw?
chemou
Przepraszam za błędy w poprzednim wpisie…. ehh, gorąca głowa w te dni w Warszawie…
Mysle, ze my tu wszystkie ploche istotki obdarzone macicamim jak elegancko zauwazyl wczoraj rasowy dzentelmen z Burgundlandii, bedziemy wdzieczne jesli co poniektorzy (bo nie wszyscy) Panowie nie beda nam narzucac ram prowadzonych tu konwersacji i nie beda ustalac w imieniu calego zebranego tu grona czym jest a czym nie jest ten blog. Jestesmy same w stanie zadecydowac kiedy trzymac twarz na klodke, a kiedy odezwac sie.
Takie to czasy nastaly, ze macice maja wlasne zdanie.
Zdaję sobie sprawę z tego, Stanisławie.
Dlatego nie śni mi się nic w rodzaju cenzury i nie zamierzam nic wymiatać.
Zaletą tego blogu jest jego urozmaicenie i te właśnie wtręty, o których piszesz. Ale przestaną być zaletą, gdy wątek główny, czyli kulinarny, zostanie zdominowany przez chaos i przestaniemy w tym wszystkim dostrzegać Piotra Gospodarza.
A zdarza się przecieś, że Piszący tu bardzo ciekawie o bardzo ważnych sprawach sami konstatują, że właściwie mogliby z jakimś tematem przenieść się z tej kuchni na salon, aby nie tracąc wątku dalej dyskutować, a tu okazuje się, że nie mają się gdzie podziać z tymi ważnymi nie cierpiącymi zwłok sprawami, albo trzeba czekać godzinami jak np. u DP.
A ja dopiero, co wstałem i jestem przed pierwszym śniadaniem:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/PierwszeSniadanie/photo#s5210173163680241842
Helenko pomyślności!
Chemou, owszem. Alicja przyrzadza wspaniale krolewskie frytki wedle Hestona Blumenthala, ktory nawiasem mowiac przeglosowany zostal przez najwiekszych kucharzy swiata za najlepszego w ich gronie.
Ja sie go troche boje – cala ta molekularna gastronomia mnie lekko oniesmiela. POnadto wymaga zelaznej dyscypliny w kuchni, a ja jestem artystka i lubie indywidualizowac przepisy.
Nigdy nie ufaj termomentrom wbudowanym w kuchenke – one sa notorycznie nie warte zaufania. Nie wiem gdzie miszkasz, ale wszedzie na Zachodzie w kazdym kuchennym dziale domu towarowego znajdziesz niedrogi termomentr do miesa – ktory pokazuje nie tylko temperature, ale kiedy poszczegolne rodzaje miesa czy drobiu mozna wyciagac z pieca.
Wiem, ze w Polsce bywaja problemy ze znalezieniem takiego termometra, bo w ub.r. znajoma zazyczyla sobie taki na Gwiazdke, gdyz nie mogla znalezc ani w Trojmiescie, ani w Warszwaie.
Bardzo dziękuję za życzenia dla naszego tandemu rodzinnego. Przekażę życzenia Weronice. Na pewno się ucieszy, zwłaszcza z tych strojów .Heleno, jedno z pierwszych słów zrozumiale dla ogółu wymawianych przez moją córkę było „nie pasiuje”. Oj, jest z niej strojnisia!
Chemou – ja tylko raz sprawdziłam audycję Blumenthala (o czekoladzie= Albo on miał inną czekoladę, albo ja jestem kucharka od siedmiu boleści, bo w proponowanej temperaturze 45-48 stopni C. nie uzyskiwałam doskonale stopionej czekolady, gotowej do innych zastosowań kulinarnych. Obejrzałam też inne jego audycje – te z opalaniem porcji wołowiny palnikiem bunsenowskim. Palnika nie mam, rostbef przyrządzam po swojemu i rodzina zadowolona. Niech pan Blumenthal eksperymentuje sobie, a ja sobie.
Toz wyczulam na setki mil!
Zgadzam sie, że dyskutować mozna o wszystkim. Ale blog zaczyna tracić, gdy emocje przkroczą pewien poziom. Może nie mam prawa, jako nowicjusz, do takiej oceny, ale świerze spojrzenie nowicjusza może mięc jakąś choć śladową wartość. Są tematy, gdy bardzo sprzeczne racje są słuszne, ale konflikty przekonań nierozwiązywalne jak w tragedii greckiej. Zaczyna się dyskusja spokojnie, a po kilkunastu godzinach rzeczywiście się gotuje. Tak było wczoraj. A przecież nikt nikogo nie przekonał. Mam przyjaciół wśród Żydów i Palestyńczyków. I naprawdę obie strony mają rację. I co z tego? Dopóki jedna strona nie spróbuje spojrzeć oczami drugiej, co wydaje się praktycznie niemożliwe, dalej będzie wojna. Okresowo utajona, ale wojna. Podobnie jest z aborcją. Jeżeli nie toleruje się hierarchii wartości osób myślących inaczej, nie może być mowy o spokojnej dyskusji. A naprawdę tak jest, że nie chodzi o takie czy inne prawo tylko o prawo do zachowania swojej hierarchii wartości. Jeżeli dla kogoś życie jest wartością najwyższą, nie będzie mógł się pogodzić z prawem do aborcji. Nie może jednak swojego systemu wartości narzucać innym. Jeżeli ktoś uważa, że prawo do decydowania o własnej ciąży jest wartością nadrzędną, będzie o prawo do aborcji walczył, ale nie może się zrzymać, że w demokratycznym państwie ustanowiono inne prawo. Ma prawo walczyć o zmianę tego prawa, ale w sposób cywilizowany. W tej chwili obie strony są na bakier z tolerancją dla przekonań strony przeciwnej. Żadna ze stron tego nie przyznaje i dyskusja jest tak jałowa jak w małżeństwie kłócącym się o to, kto na kogo krzyczy, a kto jest spokojny.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników sporu, a szczególnie Solenizantkę i Helenę, bo wiem, że obie spierają się w dobrej wierze.
Heleno, widzę że jesteś w swoim żywiole 😉
Mimo, że mam na ogół zdanie zbliżone do Twojego, to nie uważam, że na blogu Piotra należy prowadzić wielodniowe krucjaty zniechęcające do uczestnictwa w nim miłośników kultury stołu albo piszących po prostu dla towarzystwa. W swoim imperatywnym stwierdzeniu (10:57), kto i czego nie będzie Ci ustalać i narzucać, zapominasz, że to Piotr stworzył ten blog i określił już (z grubsza i wcale nie restryktywnie) jego zasady i przeznaczenie.
Słowem: ten blog ma już swojego Gospodarza.
Arkadius !
Domyslam sie w Twoich zylach duzej dozy wegierskiej krwi. Wedlug opowiesci a i praktyki majego tescia, jak wiadomo znanego francuskiego kucharza wegierskiej specjalnosci, sniadanie nalezy rozpoczynac dobrym kielichem palinki. Moze byc równiez dobry likier na przyklad Unicum. Firma Zwack, której wlasciciel byl kiedys wegierskim ambasadorem w Szwajcarii o wielu, wielu lat utrzymuje niezmienni wysoki poziom smakowy swojej produkcji. Podobno pod ta marka sa równiez inne napoje. Ja znam tylko kule Unicum. Od malutkich az do olbrzymich kilkulitrowych. Zdanie tescia na temat rozpoczynania sniadania bierze sie stad, ze sniadanie nie powinno myslec, ze je, prosze o wybacznie stosownych czworonoznych przyjaciól, pies zjadl. Przy okazji donosze, ze obydwoje tesciowie piekielnie boja sie psów. Im mniejszy, tym grozniejszy. Jedynym tolerowanym w rodzinie jest nowofunlandczyk o imieniu Maxi.
Jesli nawet przypadkowo wpadles na ten znakomity wegierski pomysl, zycze Tobie Arkadiusie smacznego. Podobno na zakonczenie posilku, tez dobrze jest rozlac cos po plombach.
Pan Lulek
Pyro, od zawartosci proszku kakaowego w czekoladzie barzdo wiele zalezy. I nie moza ona zawierac tluszczu kokosowego.
Heston mowi o czekoladzie zawerajacej 72- 80 procent prawdziwej czekolady.
A ja mam w lodowce blok czekoladowy 100-procentowy, bardzo gorzki, bez cukru, tylko do gotowania.
Moze uda mi sie kiedys odgrzebac znakomity przepis Julii Child na trufle burbonowe.
Wtedy wystarczy zwyczajna gorzka czekolada, nawet ta wedlowska, nie najlepsza tak jak czekolady leca. Trufle sa wyboitne i robilam je czsto w Nowym Jorku, dla mojej przyjaciolki, sasiadki z bloku, Ireny L.
A Pyra teraz zabierze młodzieńca do parku. Zadzwoniła przed chwilą Haneczka – żyje, a jakże, tylko zipnąć nie może. W pracy młyn, boć jest to sezon wycieczek szkolnych, w domu niezapowiedziani , za to wielodniowi goście rodzinni. Jak nie urok, to przemarsz wojsk. Tak, czy owak pozdrowienia śle dla wszystkich.
Wybitne TRUFLE CZEKOLADOWE Z BOURBONEM (amerykanska whisky, ktora mozna zastapic szkocka, koniakiem, armaniakiem, rumem – byle nie ordynarna wodka) wedle Julii Child, najwiekszej amerykanskiej autorki ksiazek kucharskich.
Latwe do bolu.
Skladniki na 15-20 trufli
250g polgorzkiej czekoladu (50 %)
4-5 lyzek bourbonu czy czego tam
2 lyzki mocnej kawy
Pol kostki (120 g) schlodozonego masla pokrojonego w kostke (2 cm)
200 gramow herbatniczkow imbirowych drobno zmielonych
Do obtoczenia
Pol szklanki nieslodzonego kakao w proszku
Cwierc szklanli kawy blyskawicznej w proszku
Dobrze miec papierowe lub foliowe „kubeczki” (oslonki) , choc nigdy w zyciu nie mialam.
Sposob
POlamac czekolada na male czastki i wlozytc do garnuszka wraz z burbonem czy rumem oraz zaparzona kawa.
Przykryc i wstawic do wiekszego garnka z gotujaca sie woda. Zgasic ogien pod garnkiem.
Kiedy po ok. 5 minutach czekolada stopnieje, wrzucac kawalek po kawalku masla ubijajac recznym mikserem lub trzepaczka. Dodac zmielone drobno ciasteczka imbirowe.
Chlodzic w lodowce pare godzin.
Formowanie trufli:
Wymieszac proszek kakaowy z kawowym i rozprowadzic na duzym plaskim talerzu. Nabierrac lyzka lub lyzeczka masy truflowej (wielkosc wedle uznania) i formowac w nieregularne kule, przypominajace kamyki lub trufle-grzyby. Obtaczac na talerzu w mieszance kakaowo-kawowej. Wkladac do oslonek (kubeczkow) z papieru, wladac do zakrecanego szerokiego sloika i do lodowki.
Mozna trzymac pare tygodni w lodowce lub zamrozone w zamrazalniku pare miesiecy – ale nie ma szansy, sa tak dobre, zwlaszcza kiedy dobrze dojrzeja w lodowce (pare dni) .
Moze Weronice na Urodziny.
Zaczynam przepisywać Heleno. Wspaniały pomysł. Dzieki.
Pyro a jak robisz ten likier truskawkowy? …. Małgosiu niech dobre duszki czuwają nad Twoja córeczka …. 🙂
Tylko ten alkohol i kawa ….Procenty ulatują przy obróbce cieplnej, a kofeina? Zbożowa czy typu śniadaniowa (czyli praktycznie to samo 😉 )chyba nie za bardzo….
Dzięki Jolinku
czas na drugie śniadanie:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/DrugieSniadanie/photo#s5210201328030404290
Ale kod: feed
Małgosiu, serdeczne życzenia imieninowe dla Ciebie i sto lat w zdrowiu i radości dla córeczki.
Ja trochę wyprzedziłam dzisiejszy wpis Gospodarza, bo wczoraj serwowałam rodzinie kacze piersi z żurawiną, ryżem i zielona sałatą. Jak zwykle bardzo pyszne i w sumie szybkie danie.
Heleno, przepis wydaje się wyborny, tylko skąd wziąć kawę błyskawiczną w proszku. Chyba granulowana się nie nadaje. Kto zna oferenta kawy rozpuszczalnej w proszku – często potrzebnej np. do kremu – niech poda.
Panie Piotrze! „Potrawy z serami” dotarły! Dziękuję za miłą dedykację! 🙂
Faktycznie te trufle sa troche dorosle, ale ilosc alkoholu mozna zmniejszyc, natomiast kawe sproszkowana w otoczce mozna kompletnie pominac. Ale alkohol musi byc – przeciez rozlozony na calosc truflowej masy i podgrzewany przy rozpuszczaniu czekolady. To czesc sie ulotni, zastawiajac smak.
A generalnie jestem za tym zeby dzieciom nie odmawiac alkoholu w homeopatycznych dawkach. Doswiadczenie krajow takich jak Francja czy Wlochy pokazuja, ze jak sie nie robi z alkoholu wielkiej sprawy, to te dzieci ucza sie kultury picia.
Widzialam zupelnie malutkie dzieci we Wloszech, znacznie mlodsze od Weroniki, ktore sobie pociagaly wino z wlasnej szklanki con gusto!
A w Ameryce zabkujacym niemowletom przeciera sie dziaselka tamponem z whisky!
Wróciłam z młodzieńcem z parku. Nie biegał. Leniwie leżał na tym, co z trawy zostało, a został zółty, ostry porost po skoszeniu. Susza i upał, dobrze, że drzewa cień rzucają. Nawet z małymi dziećmi bawił się dzisiaj „oszczędnie”. I pewnie tak było dobrze, bo był bez smyczy i bez uprzęży. Zeżarł, zaraza, plastykowy zamek uprzęży i Anka musi mu nowe szelki sprawić. Teraz jest cały szczęśliwy, bo dostał ode mnie plaster gnata z pręgi wołowej, surowy, tak ok 1,5 cm grubości. Zabawa będzie do wieczora.
Jolinek 51 – są trzy szkoły podstępowania z cukrem w nalewkach i likierach
1. owoce przesypać cukrem (proporcja 30-40 dkg cukru na 1 kg owocu) , odstawić, poczekać aż cukier się rozpuści i zalać rozcieńczonym spirytusem (375 ml wody zimnej, przegotowanej na 0,5 l. spirytusu) Można wrzucić rozcięte 0,5 laski wanilii albo 2 goździki. Po trzech tygodniach zlać do butelki (najlepiej przez flanelę, ładnie filtruje. Używać nie wcześniej, jak po 2 miesiącach.
2. Owoce zalać zimnym syropem z cukru (proporcja jak wyżej) i całej, przeZnaczonej na to ilości wody (375 ml) Po 3-4 dniach wlać spirytus. Reszta bez zmian
3. Owoce w słoju zalać rozrzedzonym spirytusem, po 2 togodniach nalewkę zlać, a cukier wysypać na owoce, wymieszać wstrząsając, zostawić, żeby cukier się rozpuścił (2-3 tygodnie) Potem zlać obydwa nastawy razem.
Jeżeli nie używa się spirytusu, to woda nie wchodzi w grę, tylko naturalny sok, jaki puszczą owoce i dodaje sie czystą wódkę.
Heleno, ja robiłam te trufle w ub roku korzystając z daru Pana Lulka (czekolada) i Nirrod (przepis) bardzo, bardzo dobre były. Wydzielałam sobie i Ance po 1 sztuce
W Babilonie – tym starozytnym – siodemka byla magiczna liczba – i tak rozpoczyna sie moj dzisiejszy kod. Dalej juz mniej ciekawie, jakies „d” osema i dwojka.
Ale za to w owym Babilonie nie podawano portehouse’a (steka) z grila na wegiel drzewny, a do tego papryki i ziemniakow z tegoz samego grila. A wlasnie takim obiadem uraczyl mnie wczoraj Wombat.
Ludzikowie kochani! To bylo wielkie zarcie! Portehouse grubosci 2.5 centymetra i wielkosci stopy Yeti. To nie bylo jedzenie, to nie byla wyzerka, to bylo, wstyd przyznac, slodkie obzarstwo.
Zachecona dzisiejszym drobiowym tematem przemysliwam juz o nastepnym grilowaniu – mozeby tak biust kurczaka z grila? Biale miesko pachnace dymem, taka rozpusta kulinarna dla podniebienia.
A dla ochlody rozzarzonej atmosfery i rozpalonych glow nieco swiezej oceanicznej bryzy z naszego niedzielnego wypadu nad Ocean Poludniowy:
http://picasaweb.google.com/okotazaglossus/GeorgeBassCoastalWalk
Malgosiu – Tobie i Weronice wszystkiego co sobie zamarzycie. Twoje zdrowie wychyle kielichiem przedniego napitku adresujac w Twoje biale raczki, Weroniki – mlekiem chyba.
Wszelkiej pomyslnosci.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
W/g wordpressa piszę za szybko!
Pyro, czy nie mogłabyś zrobić Radkowi nowego zdjęcia, ciekawa jestem jak teraz wygląda? Czy nadal „lubi” kwiatki na balkonie i robi confetti z gazet? Czy już wydoroślał?
Pyro Droga, Nalewkowa Pani, co mam zrobic z wisniami jakie pozostaly po nalewce (na spirytusie)? Dla ulatwienia dodam, ze jak koncowa sierota nie wydrylowalam wisni i zostal mi ten caly „kompot” w olbrzymim, 7-mio litrowym sloju. I stoi toto sobie tak circa-about 2 lata. Na smieci?
To ja juz to podawalam???????????
No kompletna skleroza im Kopf!
Witam w kolejny gorący – ale dla odmiany i wietrzny – dzień.
Zakwitły lipy w alei na wprost moich okien. Pachnie cudownie.
Raz w życiu piłam napar lipowy, który miał w sobie ten właśnie cudny aromat – z kwiatów zebranych przez babcię koleżanki u niej na wsi. W środku zimy znalazłam w kubku bezchmurne niebo, ostre słońce, rozgrzaną pustą polną drogę, ciszę upalnej południowej godziny i cień drzewa. Poemat, nie napój . Od tego momentu lipy z Herbapolu do ust nie wzięłam i nie wezmę. Czy ktoś zbiera gdzieś lipę na wsi? Wymienię na cokolwiek albo przyjmę z graniczącą z egzaltacją wdzięcznością.
Nigdy w życiu nie popełniłam jeszcze żadnego procentowego przetworu. Ale lektura blogu i pozbierane „z Was” (a co, pod stołem się siedziało, ale przepisy copy+paste zbierało 😉 ) instrukcje korcą… Przetworzonych truskawek nie lubię, ale jeśli likier zachowuje ten świeżotruskawkowy aromat – to się na to piszę.
Myślę nad tymi ciasteczkami imbirowymi. W polskich sklepach takie rzeczy to chyba tylko przed Bożym Narodzeniem, niestety.
Małgosi wszystkiego najlepszego, a toast o 20!
Echidno, lapy precz! Nie waz sie wyrzucac. Toz taki kompocik najlepszy! Moze w nieduze woreczki i do zamrazalnika, aby potem rzweselac rozliczne desery i lody (skoro nie chcesz trzymac w duzym sloju)?
Myszowata w Lid-lu są takie ciasteczka i w Realu widziałam ….
Pyro dziękuję … 🙂
A MałgosiaW to dziś ma imieniny? … mieszkamy koło siebie 🙂
Jolinku, ja mam imieniny w lutym. Czy Ty też mieszkasz na Jelonkach?
A gdzie się podziała dziś Alicja?
Echidno, a po łsapce chcesz? Spytaj Alicji, jak wiśnie z nalewki wykorzystywała. Po prostu i po trosze wyżerała je , kiedy było zimno. Ja uzywam do ciast na zasadzie bakalii i do deserów. A jeżeli mają pestki, to po primo – łatwo jest wybrać pestki z jednej czy dwóch garści (ile tam potrzeba), po drugie – miseczka ze stopioną czekoladą na podgrzewaczu, wykałaczki i te wiśnie na drugiej miseczce i takie wiśniowo-czekoladowe obżarstwo można uskutecznić, że hej!
Heleno – a nie szkodzi, ze z pestkami?
Wszystkiego dobrego Małosiom obchodzącym i nieobchodzącym – mu tu wszystko obchodzimy!
Toast o wiadomej porze.
Tak jest, wiśnie zeżarłam żywcem. Teraz zrobiłabym coś innego – zanurzyłabym je w stopionej gorzkiej czeoladzie, takiej średnio-gorzkiej.
Przypominam nowym i starym (na wypadek sklerozy 😉 ) że sporo przepisów mamy zebranych tutaj:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/
Nie jestem wyspana, a zmęczona. Czas w sypialni zainstalować klimatyzację (kupiliśmy, taką wstawianą w okno i wyciąganą, kiedy niepotrzebna, na przykład zimą).
MysZowata – nie wiem, czy Raduńcio wydoroślał, ale kilka umiejętności nowych zdobył. Wie, np, po co się go wynosi na dwór, więc jak widzi siatkę, a w niej butelkę z wodą, drewnianą miseczkę i jakąś zabawkę, to w porządku, robi i już. Natomiast kiedy jego pani bierze go na ręce i solo zmierza do windy, to Radek biega jak głupi i ani myśli oddać naturze co jej. Wie, że kiedy się załatwi, to znowu biegiem – na ręce, do windy, do mieszkania i sZlus. Po drugie – nawet kiedy załatwi się na dworze, to już w 15 minut po powrocie zaczynma piszczeć, że chce wyjść. Nikt nie ma czasu biegać z nim w tę i we wtę. Nie wychodzi i za 10 minut imponujący dowód, że pies wyjść powinien. Po trzecie – przez 3 dni mieszkała u mnie druga córką z mężem. Tapczanu nie chowali. Mówili, że strata czasu. Mały urósł na tyle, że najpierw z odbicia a potem z rozpędu nauczył się na ten tapczan wskakiwać. Niski jest. Wskoczy i natychmiast wyciąga się na całą długość przednie łapki nad łepek, tyle do tyłu, pies jak się patrzy i tak rozciągnięty natychmiast zasypia. Budzi sie tylko po to, żeby zqwędrować na poduszkę i zająć całą jej szerokość. Ze zdziwieniem zauważyłam, że po 3 dniach prześcieradło jest wyraźnie szare, i pokrycie na kołdrę jakieś takie – przecież Ryba z Matrosem nogi myją! A to króciuteńka sierść Radka. Czarna, lśniąca, gęsta wykończyła pościel w 3 dni. Dzisiaj już tapczan schowany i pies się obraził, nawet go obszczekał. O, smoku, nie ma tak dobrze.
Pyro, to ja pytałam o Radka! To się z niego dla odmiany zrobił kanapowiec 😀
Zrób mu, proszę pięknie, zdjęcia.
Ja Małgosiu mieszkam na osiedlu Górczewska od strony Czułowskiej i Lazurowej…. 🙂
Panie Lulku, potwierdzam, że na Węgrzecg śniadanie bez dobrze zmrożonej palinki, najlepiej gruszkowej, się nie liczy. Likier Unicum zastępuje palinkę, jeżeli poprzedni wieczór daje się mocno we znaki. Służy on wtedy jako krople żołądkowe. Nie zmienia to faktu, że jest często stosowany.
Pyro – z Twoich opisow wynika iz Mosc Radoslawek to nie kanapowiec jak sugeruje MalgosiaW lecz pelna geba Norowiec Pokojowy. Bez obrazy.
do Myszowatej,
ja zbieram kwiat lipy co roku, jeśli nie pada, nad rzeką, daleko od samochodów. Po zbiorze ręce i ramiona popudrowane złotym pyłkiem pachną miodem 🙂 Niedługo drzewa zakwitną, więc nazbieram i nasuszę w cieniu i dam Ci znać, to mi podasz adres.
„Nasi” pomarańczowi wygrali wczoraj ku naszej radości, bo nie zdemolowali nam miasteczka z frustracji. W telewizji widać było ten tłum koczujący na naszym campingu (podobno 3 tysiące luda) i poszczególnych oryginalnych przebierańców. Nasze dziecko ma dziś w szkole dzień sportu, grają w piłkę kopaną podzieleni na drużyny jak na ME – jest w drużynie włoskiej 😎 W czasie mistrzostw świata grała w „reprezentacji” Ghany.
Wszystkim dzisiejszym Małgosiom i Małgorzatom życzę pięknego dnia z deszczem (w nocy) na życzenie 🙂
Pozdrowienia dla Grażyny czytającej nas cichcem i złaknionej dobrego słowa 🙂
Do wszystkich dyskutujących na tym blogu na jakikolwiek temat: Moim zdaniem nie ma obowiązku udziału w dyskusji na „drażliwe” tematy. Kto chce, może zawsze pisać o kartoflu, whisky, komarach, mszycach i innych palących problemach dotyczących kuchni i konsumpcji w szerokim znaczeniu. Jak będzie miał szczęście, to znajdzie odzew. Jeżeli jednak zabierze głos np. na temat kobiecego brzucha, to niech się nie obraża na inne poglądy i pamięta, że to poglądy są tu atakowane, a nie osoby. Na banicję można się skazać tylko samemu, nikt poza Gospodarzem z tej kuchni nikogo wypraszać nie ma prawa 😎 A jeśli czasem patelnie pójdą w ruch, to taka uroda tej kuchni 😉 Gdzie kucharek sześć…
Jolinku, to mamy jakieś 500 m do siebie, bo ja Borowego róg Świetlików. Świat jest mały! 😆
Aż się boję, co na trzecie śniadanie będzie serwował Arkadius 😯
U mnie na pierwsze był rumianek, na drugie 2 zimne, prosto z lodówki kiwi i yunnan.
Czytam o kaczkach i drobiu pieczonym, ale dzisiaj micha sałaty mieszanej, już nawet J. nie chce ani góry ziemniaków, ani nic na tej górze.
Wilgoć u mnie jest do pobrania – z powietrza oraz z jeziora. To, co spadło w postaci deszczu parę dni temu, juz wyparowało.
Zdrowie Małgoś! 🙂
zaczelam wczoraj pisać o nawożeniu obornikiem, ale gdzieś to się podziało. To może tylko podam dawkę: 350q/ha, to jest 3,5kg na metr kwadrarowy. To jest dawka pod ziemniaki, rozpoczynające płodozmian, działa przez około 4 lata. Marchew lepiej siać w drugim roku po obornikowaniu, bo inaczej nie idzie w korzeń a w liście. Chociaż widziałam potężne plony marchwi na równie potężnych dawkach obornika (trzykrotne, 1000q/ha i to jeszcze przedsiewnie), ale odbiorcą były wojska radzieckie. Miejscowi ogrodnicy wspominają je ze łzą w oku, bo nie dość, że kupowały to jeszcze żołnierze sami zbierali.
Ilość tego zielonego na górze zależy nie tylko od nawożenia, ale i od odmiany, że o podlewaniu i zarazie ziemniaczanej nie wspomnę. Odmiany późne, jak wspomniane Lenino, były zielone do późnej jesieni, trzeba je było kosić albo defoliować, bo łęty zapychały kopaczki. Przy zbiorze ręcznym niezastąpiona jest teściowa z motyką. W ogóle teściowa z motyką jest jedną z najwydajniejszych maszyn rolniczych – to z obserwacji – ja mam tylko trawy.
Ja sama uwielbiam ziemniaki we wszelkich postaciach (a najbardziej skórkę z pieczonych, znaczy nieobieranych), ale chociaż mieszkam w dawnym zagłębiu ziemniaczanym, to o naprawdę dobre i zdrowe to teraz trudno. W ubiegłym roku przywiozłam z okolic Ciężkowic (tych między Tarnowem a Nowym Sączem) tak doskonałe, że obiecywałam sobie przy okazji kupić tam większą ilość, ale jakoś się z okazją minęłam.
dorota l – wpisy tak galopują, że trudno nadążyć. 340 komentarz z przedwczoraj (panna niedzisiejsza, czyli onegdajsza, czyli przedwczorajsza – ktoś się żalił na zapomniane słowo „onegdaj”) dla Dagny
pozdrawiam
Stara Żaba ususzona
Stara Żabo,
dzięki za instrukcje w sprawie obornika 🙂 Teraz muszę przekonać Osobistego, że ma spokój z nawożeniem na 4 lata. 3,5kg/mkw. chyba nie daliśmy, ale był dosyć wilgotny i nie ważyliśmy, głównym nawozem jest u nas i tak kompost. Dziś posadziłam przywiezione od przyjaciół z Niemiec sadzonki dyni White Custard i Hokkaido. Doszły do naszych Potimarron i Butternut. Teraz tylko mamy nadzieję, że nie będzie gradobicia.
Tłuszcz wytopiony z gęsi lub kaczki przechowuję i używam do gotowania czerwonej kapusty z jabłkami. Jest niezastąpiony.
nemo @ 14:57 Gdzie kucharek sześć – tam wióry lecą 😉
Wszystkiego najlepszego dla Małgosi! 😀
Pani Dorotecko, 😆 😉
Wlasnie wrocilam ze sklepu.
Nie, Panie Piotrze, kury ( a raczej kurczaki) tanie dzis nie sa. U mojego rzeznika widzialam dzis kurczaki (2 kg) za 14 funtow i taka jest cena u innych porzadnych rzeznikow.
Oczywiscie moglabym kupic sporego kurczka w supermarkecie za 2.50, a nawet 2 funty.
Ale tych nie nalezy kupowac. Nie sposob wyhodowac kury za dwa funty, zabic, oskubac, wypatroszyc, przewiesc do hurtowni, potem do sklepu i jeszcze na tym zarobic ze 40 procent ceny.
Kura za 2 funty nie nadaje sie do jedzenia nawet dla moich chlopcow ( i takiej nie dostaja). Jest to blade, tluste udreczone stworzenie naszpikowane sterydami i antybiotykami, z czarnymi kolanami swiadczacymi, ze cale swoje 28 dni zycia spedzilo w niewyobrazalnym tloku zanurzone we wlasnych odchodach, ktore wypalily na jej stawach te ciemne plamy. Taka kura nie ma oczywoiscie zadnego smaku i nie warto jej kupowac i nie nalezy zachecac producentow do takiej produkcji. Sa to kury fabryczne.
Wiec zamiast kury (musze sie pozbierac finansowo po remoncie) kupilam nam z chlopcami 2 kacze piersi za 6.50.
Lepiej jadac drob rzadziej, ale lepszy niz ten, ktory smakuje jak rozgotowana pilka tenisowa.
A kacze piersi kochany wszyscy w tym domu, procz E, ktora sie odzywia roslinnoscia, belgijska czekolada i prawdziwa kawa z wloskiego espressa.
echidna !
W zadnym przypadku wyrzucac. Najpierw wsadzic nos i powachac. Jesli ma dobry zapach, nawet lekko gorzkawy, to koniecznie przetrzec przez durchschlag albo uzywac Lotte Flotte. Chodzi o oddzielenie pestek, które moga zawierac kwas pruski. Odrobina tego kwasu nie szkodzi, duzo jest trujace. Przecier zalac wódka zytniówka lub ze zwykych kartofli o mocy okolo 40 %. Po kilku tygodniach dokonac degustacji stwierdzajac, ze napitek jest zbyt slaby. Dolac wtedy, jesli jest dostepny, spirytusu etylowego albo tego co u Was uzywa sie na nalewki. Nie wiem jakie stezenia sa dopuszczalne. Po kilku tygodniach delikatnie zlac zawartosc z wierzchu nie mieszajac. Pozostalosc mozna serwowac dla zdecydowanych alkoholików lub koneserów albu uzywac do przygotowywania deserów dla nieco podroslych dzieci.
Jesien zbliza sie wielkimi kroki i pora przygotowywac zapasy na zime. Zbieralem zielone orzechy wloskie. Potem troche namoczylem w zimnej wodzie. Orzechy kroi sie w cwiartki wzdluz. Chodzi o kontrole, czy w srodku sa zdrowe. Czarne w srodku nalezy wyrzucic. W czysty 5 litrowy slój wlozyc okolo 3/4 pokrojonych orzechów. Wlac pól kilograma kremu miodowego a nastepnie zalac jednym litrem zytniówki o mocy 38 %. Nie mieszajac odstawic na kilkanascie dni w ciemne, niezbyt chlodne miejsce, szczelnie zamykajac. Moga wlazic muszki alkoholiczki albo inne zwierzeta.
Dalszy ciag przygotowywania nalewki po odstaniu swojego czasu w cieniu.
Pan Lulek
No to u nas kurczaki taniej. Ładna sztuka kosztuje 6 zł za kilogram. A właśnie wróciliśmy z zakupów w Supersamie. Tu dygresja: wyobraźcie sobie, że dyrekcja Supersamu, który stał przy Pl. Unii Lubelskiej i został rozebrany, utrzymywała całą załogę przez dwa lata, by po uruchomieniu tego świetnego sklepu w innym miejscu ( róg Domaniewskiej i Puławskiej) wszystkich zatrudnić ponownie. A nowy Supersam jest jest także dobrze zaopatrzony i niedrogi. W dziale mięsnym można składać zamówienia całkiem nietypowe ( np. żebra cielęce do faszerowania czy rostbef z kością na T-bone) i wszystko jest przyjęte z uśmiechem a także zrealizowane. Dobre sery, owoce morza, oliwy wspaniałe itp., itd.
Ale przedewszystkim ucieszyła nas sprawa z załogą. A ponieważ to tuż, tuż pod naszym domem, to wędrujemy tam często. Choć wkrótce nastąpi letnia przerwa, bo osiądziemy na wsi, skąd ja będę wpadał tylko na wtorkowe audycje w TOK-u i sprawy quizu w „Polityce”. Reszta – przez komputer.
Ale dziś jestem na miejscu (bo to wtorek właśnie – będzie gadane o kawie) więc osobiście i uroczyście składam ( w imieniu Basi) i (całuję) we własnym Małgosie (świętujące dziś i trochę wcześniej). A Weronice – słodyczy i szybkiej rekonwalescencji (niech zajrzy dziecko do słownika).
Nie wiem ile w tym prawdy, że dziki bez działa odstraszająco na muchy, (takoż wywar z liści orzecha włoskiego – zalecali tym obmywać koniom głowy), ale jak się o tym dowiedziałam to przestałam walczyć z panoszącymi się przy szczytach mojego domu krzakami – jak kiedyś w końcu wybuduję to co mam w planach, to i tak biedak polegnie – sięgnęły już ponad pierwsze piętro i chyba to zielsko jest skuteczne, bo okno mam cały czas otwarte a much nie ma. Taki bez jak kwitnie, no jeszcze jak ma owocki i ptaszki się kręcą, to wygląda nie najgorzej, ale zimą rozpacz kompletna. Dobrze, że nie mieszkam w ludnej okolicy.
Kiedyś wykupiliśmy cały zapas olejku waniliowego w powiecie, żeby smarować konie na rajdzie, ale muchy chyba nie wiedziały, że mają się tego bać. Zdrugiej strony much było wtedy tyle, że nawet gdyby połowa uciekła to i tak by nikt nie zauważył. Spróbujemy z goździkami.
Czy Parada Jamników się jeszcze w Krakowie odbywa? Ktoś wie?
Pyro, Krótki zmienia przednie ząbki, a jak Twój?
Stara Żaba
oooops…mówiłam za wcześnie o tej wilgoci tylko w powietrzu i jeziorze! Czarna chmura nad domem i po radarze sądząc, za jakieś 5 minut będą grzmoty i inne rozrywki tego typu 🙁
Panie Lulku, to do orzechówki wystarczy zwykła wóda, nie potrzebne cos bardziej procentowego? No tak, ale znowu skąd ja tu włoskiego orzecha wezmę…
Z życia Krótkiego poprzedniego:
http://alicja.homelinux.com/news/Krotki_the_III/
P.S. Już leje deszcz i się burzy!
Orzesznik (hickory) jest b. podobny do orzecha włoskiego i sporo go tutaj. Może by sie nadał?
Wiewióry wsuwają aż miło, to chyba jadalne?
Po przeczytaniu tego co napisały o mnie koleżanki z blogu postanowiłem pożegnać się z Państwem na zawsze .
Dziękuję za wszystko i żegnam Marek Kulikowski
Starej Zaby:
http://alicja.homelinux.com/news/dom%20w%20dzikim%20bzie.JPG
Ktoś podawał w ub. roku przepis na smażone kwiaty dzikiego bzu (chyba Pan Lulek, bo zdaje sie, że natrafiłam przy zbieraniu opowieści Panalulkowych).
Mój znajomy robi pyszne wino z dzikiego bzu – owoców. A u mnie rośnie coś, co wygląda kropka w kropke jak czarny bez, tylko ma intensywnie czerwone owoce i takie zostają. Trucizna?
Marek nie przesadzaj. Chłopie, ledwie się dobijam do łączy, rowerem przez pola zasuwam byle napisać kilka zdań a Ty się wycofujesz!!! Przed chwilą mi zeżarło tekst o króliku w śmietanie bo kodu nie wpisałem. Marek odetchnij, policz do dziesięciu i odpuść. Bardzo Cię proszę.
Marek,
nie wygłupiaj się. Wszyscy napisali, co napisali i nawet niektórzy poprzepraszali. Siedz i nie dramatyzuj. Z kim tak Ci będzie zle, jak z nami? 😉
Małgosiu, najmilszości!
Marku K.
tak nie jest dobrze, wracaj.
A wiesz, Marku, ze wystarczyloby przeprosic: „Napisalenm cos glupiego i obrazliwego. Nie pomyslalem. Wiecej nie bede.”
Prawdziwi mezczyzni, to nie ci ktorzy rzucaja seksualne innuenda i pogrozki pod adresem wszystkich swoich kolezanek na forum, ale ci ktorych stac na przyznanie sie do bledu.
Marku, jest jedna, której się to spodobało. Jak się okazuje i w takich żartach są różne gusty więc się nie wygłupiaj. Małgośko, jeśli też dziś świętujesz- pozdrawiam i składam serdeczne życzenia. Chyba, że komentarz Małgośki też miał być żartem 😉
A tak poważnie, wygłosiłeś Marku życzenie powszechnej tolerancji, a teraz sam się obrażasz? No co ty….Każdemu się zdaży chlapnąć, widać wczoraj była twoja pora.
Panu Piotrowi, Pani Basi oraz wam wszystkim jeszcze raz bardzo dziękuję. To wspaniale móc świętować w takim towarzystwie!!!
Miało być Wam!
Znajoma Niemka, która ze względów zielono-ekologicznych przeprowadziła się do Polski robiła napój z kwiatów dzikiego bzu, niezwykle prosty: kwiaty zalewala wrzatkiem i słodziła miodem. Jak ostygło to było bardzo dobre.
No tak 😉 chcecie się bawić w tę grę?
Odnosząc się do tego co napisała Nemo o 14:57, w pełni się zgadzam.
Poza tym sądzę, że jeśli będziemy rozmawiać tylko na tematy ogólne, bezpieczne i niewywołujące emocji ( to przed nimi część szanownych Blogowiczów tak wczoraj przestrzegała), to nie nawiążemy bliższych więzi . I nasze zjazdy odbędą się jeszcze kilka razy. A nie np pięćdziesiąt 🙂
Powierzchowne i obowiązkowo neutralne wypowiedzi dadzą tylko karykaturę zaprzyjaźnienia się. Tylko iluzję.
A poza tym wszyscy jesteśmy tu w wieku dojrzałym. Siwych skroni nie brak. A można odnieść wrażenie, że nie brak tu ludzi wierzących w to, że internet tak bardzo zbliża, że nawet ( a może właśnie wtedy?) jeśli nie postaramy się poznać np przy trudnych dyskusjach, to staniemy się prawdziwymi przyjaciółmi. Sama tak postępowałam. Wpływałam na zaognione dyskusje serwując przepisy. Odwracałam uwagę od tematu wiodącego sprawozdaniem z obiadu.
I po namyśle nie jestem z tego zadowolona. I myslę, że przyszłość naszego blogu jest w tym, żebyśmy także pozwolili sobie na pogłębione tematy. A nie zmieni to tego, ze spotykamy się przy stole. Wyśmienicie zastawionym.
Tu jeszcze przemiłe stworzenia od Starej Zaby – przyszły z tekstem, cytuję Starą Zabę:
„Wyslalam kucyki znajomej, ktora ma szkolke kucykowa pod Szczecinem, juz sa z powrotem, wyedukowane, ale uprzaz z USA jeszcze nie doleciala. No i moja noga!”
http://alicja.homelinux.com/news/Kucyki_Starej_Zaby/
A teraz chwilowa „dziura” pomiedzy burzami, więc ja lecę do sklepu za róg.
Stara Żabo,
a gdzie Ty te goździki koniom będziesz wsadzać? 😯
Alicjo,
u mnie burza z piorunami i ulewą, jak co dzień od tygodnia 🙁 Truskawki nam się psują, a rzodkiewki wielkie jak melony 😯
Marku,
zaprawdę „męskie” jest bardzo naubliżać kobietom, a potem zabrać łuki w juki i obrażonym wielce udać się na dobrowolną banicję 🙁 Dzieckiem będąc też obmyślałam różne formy zemsty na rodzinie za otrzymaną reprymendę, z samobójstwem włącznie. Dopiero będą płakali i źałowali! 😎 Potem mi przechodziło 😉
Marialko, tak wlasnie jak napisalas. Dwom panom puscily nerwy. I siegneli po bron spod budki z piwem: chamstwo i agresje. Zeby dac kobietom nalezyty odpor.
bez koralowy, ani chybi. Pieknie usycha i całą zimę stoi w wazonie. Trujący!
Stara Żabo – smażone placuszki z kwiatów bzu albo akacji to rzecz gustu. Kiedyś zrobiłam w cieście nalesnikowym, popruszyłam cukrem – pudrem i rodzina nie chciała jeść. Mdłe. A znam ludzi, którzy przepadają za tym. Jak dla mnie smażone na oliwie kwiaty nasturcji i cukinii, są jedynymi jadalnymi (na garnitur do mięs i sałatek)
A teraz pozwólcie, że huknę na Was wszystkich z poziomu mojego zaawansowanego wieku : możemy mieć inne gusta, inne przekonania i inne zdania, a nawet wziąć się czasami za kudły. Ludzka rzecz, ale ani obrażać interlokutorów, ani obrażać się, nie powinniśmy. Niedorosłych szczeniaków wszak między nami nie ma. Wracaj Marku, przeproś Koleżanki za nieszczęśliwie wybrany cytat (bo się poczuły urażone, a Tyś przecież łagodny człowiek), Koleżanki Ci zapomną niezręczność, wiadomo, że są dwa tematy – sex i kościół, które nieodmiennie wzbudzają ciemne moce i pyskówki, więc postarajmy się nie unikać tematów, tylko nie obrażać się wzajemnie. No, ulżyło mi.
Wracam do szczeniaków – Radek skończył trzy miesiące i chyba jeszcze nie ząbkuje. Gryzie wszystko, co się nadaje i nie nadaje do gryzienia, ma sztuczne kości, zabawki i co kilka dni dostaje ode mnie sporego gnata do zabawy. Potrafi całkiem sporo z takiego gnata wysupłać. Właśnie się wzbogacił o zabójczo eleganckie szelki. Dzisiaj Młoda prześle aktualne zdjęcia wychowanka do Alicji.
A czy kto lubi siedzieć milcząco przy stole? 🙂 Wszak w gotowaniu potrzebna i odpowiednia temperatura i przyprawy! Wszystko dobrze byle nie przypalić i nie przesadzić z chilli 😉
Nie macie sposobu na przegnanie tych chmur nad Mazowsze?! Chętnie przyjmę , nawet z grzmotami.
Słuchajcie! Zerwał się wiatr!!! Może spełni się moje życzenie? Byłoby cudnie.
Pyro, jak smażysz te kwiaty?
Małgosiu – po prostu na gorącej oliwie z jednej i drugiej strony. Kwiaty muszą być rozwinięte
Zainteresowanym, apel PK – http://www.polskajestkobieta.org/index.php/?p=482 .
Wrócił, drań! Internet i ja znów jesteśmy razem! 😀 Nie macie żadnego umiaru w pisaniu – jakim cudem mam przeczytać poprzednie wpisy? A chyba muszę, bo coś tu się chyba działo „na ostro”. Zaraz się za to zabiorę, a póki co, to do Marka – nie denerwuj mnie! Ledwo odzyskałam z łączność ze światem, a Ty chcesz mnie pozbawić swoich zdjęć do porannej herbaty?! 😯
Małgosi radości z każdego dnia, zdrowia, pociechy z pociechy i deszczu. 🙂
Stęskniłam się za Wami bardzo – odwyk to ciężkie przeżycie.
No prosze nie bylo mnie pare dobrych chwil,a ludziska „poszli na noze i widelce” 😉
Co do pierzastych,to lubie tylko kure!! Nie wiem dlaczego nie moge sie przemoc i sprobowac gesi,czy kaczki 😮
Bardzo drazni mnie zapach tych ptaszydel,chyba juz sie nie przemoge,bom stara,a jak stara,to uparta 😉
Dzisiaj(przysiegam) zrobilam rosol.Jesc go bedziemy jutro.Mysle,ze wypadl calkiem ,calkiem!?
Dolaczam z moimi serdecznosciami dla wszystkich Gosiek.Niech zdrowo zyja i kwitna!!!
Pozdrawiam i sie ulatniam,bo kawa stygnie 🙂
Oj, święto dzisiaj – Alsa wróciła do świata i Ana się znalazła. Ana, gratulowaliśmy już Nirrod ale i Tobie gratulujemy zwycięstwa Pomarańczowych.
ja mam zasadę, że o polityce nie rozmawiam przy stole ….moje doświadczenia z lat 80 utwierdziły mnie w tym w 100% …. trudno się nam w Polsce rozmawia a raczej zawsze nie jest to rozmowa tylko kłótnie …. te podziały, które występują i brak umiejętność dyskusji zniechęciły mnie zupełnie … dla spokoju ducha przy stole rozmawiam o życiu, o jedzeniu, o dzieciach itd. … w pracy o pracy …. a jak chcę coś powiedzieć czy zrobić polityczno-społecznie to znajduję odpowiednie form …. tyle jest złych rzeczy na świecie, że człowiek poszukuje azylu by mógł mieć siły do walki … przepraszam, że wyrażam swoje zdanie ale szkoda mi tego, że w ferworze dyskusji obrywają nie Ci, którzy są przyczyną sprawy tylko lubiane koleżanki i koledzy …. moja opinia dotyczy sprawy a nie jest oceną dyskusji …
No przecież dzisiaj są Imieniny Małgosi! 🙂 W górę kielichy!
Małgosiu! Zdrowia i Szczęścia! 🙂
Niech nam w zdrowiu wszystkie Małgorzaty żyją! 🙂
Wcięło mi wpis, tak, że zaczynam od początku:
Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją Nam…
Niech im szczęście i fortuna sprzyja, a zdrowie na co dzień dopisuje,
Wszystkiego dobrego Małgosiu i spełnienia marzeń dla Córci
A teraz toast winem Canepa, czerwonym,trochę cierpkim o smaku jeżyn-prosto z Argentyny .
Wy tu świętujcie, a ja jeszcze lecę do kuchni kończyć pasztet z soczewicy.
Brzuchu, kolega J. szparagów dzisiaj na giełdzie nie dostał, ale obiecał na jutro- poczekam, tyle to wytrzymam 😉
To na razie znikam
Zdrowie Małgoś! Wznoszę winem ryżowym domowej roboty, od znajomego robiącego domowe wina i piwo. Wcześniej nie miałam odwagi otworzyć (mało atrakcyjnie wygląda) ale dziś nie było innego procentu w domu, by wznieść toast. I jestem mile zaskoczona. Smakuje trochę jak białe słodkie martini. I czymś jeszcze, ale nie udało mi się jeszcze znaleźć trafnego okreslenia.
No wiecie co?! Odzywam się po iluś tam godzinach, a wiadomo kto pisze, że za szybko wysyłam! Nie ja za szybko wysyłam, Panie Łotrpresie, tylko Pan nie radzi sobie z napływającą jednocześnie gromadą wpisów toastowych.
ZDROWIE SOLENIZANTEK!
Zdrowko!!!
Anka,
ja poproszę w wolnej chwili ten przepis na pasztet z soczewicy. Wino z ryżu (oprócz tego dyżurne, czyli cukier, drożdże winne) i rodzynek robił Alsy R.
Tylko że potem destylował 😯
Masz przepis? Spróbowałabym Twojego, jakis mały galonik można nastawić…
Zdrowie Solenizantek piję zimnym Holstenem.
Kochani,
Czuję się szczęściarą bo zebrać tyle ciepłych życzeń od tak licznego i wyjątkowego grona to wielka rzecz. Cieszę się ,że tu jestem.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję .
Ciesze sie, ze Gospodarz tak pieknie podsumowal ostatnie blogowe dyskusje. Pozostaje jak sie okazuje w cenie 6 zlotych za kilogram. Mamy zatem calkiem wspanialy blog polityczny zalozony na imieniny Mlgorzatek którym wszystkim skladam serdeczne zyczenia imieninowe, przy okazji zalaczajac tekst starej piosenki.
Za lasami, za górami,
Tancowala Malgorzatka z ulanami
Za dwa zlocisze za dwa.
Przyszedl ojciec, przyszla matka
Choc do domu, choc do domu Malgorzatka,
Za dwa zlocisze, za dwa.
Ja nie pójde, idzcie sami,
Wole tanczyc i sie bawic z ulanami.
Za dwa zlocisze, za dwa.
Z zyczeniami wszystkiego najlepszego wszystki funkcyjnym w nowej partii
Kresli sie
Pan Lulek
Małgosiu!
Ślę najlepsze życzenia imieninowe dla Ciebie i tak troszkę awansem urodzinowe dla Córci!!
Za Waszą pomyślność, za pomyślność ukrywających się solenizantek!!
I pozwólcie na małą prywatę…..za zdrowie Antkowej też!
Gośki, trzymajcie się!!
Placuszki z kwiatostanow akacji w ciescie to bylo cos wspanialego. Z czarnego bzu nie jadlam. Z kolei tej nasturcji smazonej jakos sobie nie moge wyobrazic – czy ona zachowuje kolor?
zdrowie … zdrowie … to Antkowa Małgosia? ….
No to i ja tym razem przepiszę kod… d3d4
A to znaczy – Dorota pije (za Małgosie) najpierw 3, potem 4?
Może spróbuję…
Nieustające zdrówko!
Antek, jesteś prosię nieskrobane. Trzeba było od razu, a tak muszę nalać drugi kieliszek i nieszczęsna Marialka będzie mnie musiała z alkoholizmu leczyć.
Zdrowie Wszystkich Małgoś, Antokowej nie pomijając.
Panie Lulku,
niepotrzebnie prowokujesz i to w momencie gdy emocje opadają i burza cichnie. O moim stosunku do problemu, który wzburzył nasz blog pisałem już wczoraj (także jak sądzę w sposób stonowany). Podtrzymuję swoje zdanie. Dla mnie ważne jest pytanie dlaczego instancje państwowe dopuściły do złamania tajemnicy lekarskiej i nie gwarantowały realizacji należnego ludziom prawa.
W kwestii dyskusji, w której argumenty są ad personam tez mam zdanie sprecyzowane. Dwaj koledzy przekroczyli (jak sądzę w zbędnym zacietrzewieniu) granice (łagodnie mówiąc) dobrego smaku (to zwrot kulinarny więc tu dopuszczalny). Zamiast obrażać się i opuszczać grono należy poprostu przeprosić. A to radzą liczne komentatorki. Zgadzam się z nimi.
Więcej na ten temat nie będę się wypowiadał. Co nie znaczy, że nie mam na ten temat zdania. I na inne tematy też.
Antku,
proszę przekazać Antkowej najlepsze życzenia. Również się do nich przyłączam.
Antek, a co Ty tak pózno o Pani Antkowej?!
Zdrowie Antkowej Małgorzaty i naszych obecnych i podglądających!
Kucharko, kwiatki nasturcji to ja często na zywo do sałaty (a nasiona zielone marynuję na „fałszywe kapary”) – też nie wyobrażam sobie smażonej, bo to-to jest delikatne bardzo. Do sałaty na żywo zrywa sie tuż przed podaniem, bo szybko więdnie.
Przepraszam, ze z opoznieniem, ale dolaczam sie do toastu i zycze swietujacym wszystkiego najlepszego!
Malgosie! za Was!
Małgosiu, na Twoje ręce życzenia wszystkim tutejszym Malgorzatom z Antkową włącznie, a także Weronice, stu szczęśliwych lat. I smacznych.
Teresa
Alicjo, przepisu nie mam, ale przy najbliższym spotkaniu z owym znajomym zapytam. Na pewno nie było w składzie rodzynek. Pamiętam, bo akurat byliśmy u niego tuż po nastawieniu. Patrzyłam na mętnobiałą wodę w szkle i nie potrafiłam wykrzesać z siebie entuzjazmu dla tego projektu. A rok później dostaliśmy butelkę gotowego produktu. Czekała pół roku na otwarcie – podchodziłam do tego jak pies do jeża. A smakuje naprawdę nieźle. Spróbuję któregoś dnia zamarynować w tym jakąś kurzynę. Ze świeżym imbirem i sosem sojowym? A potem do tego ryż. Hmm…ale nie w taki upał. W taką pogodę wchodzi mi tylko zimne i warzywne 🙂
O, pamiętam, że piłam też kiedyś u tego znjomego niesamowite w smaku wino wiśniowe. Moooocno wytrawne – pewno by Ci podpasowało.
Nemo 😀
Zdrowie Malgorzat jawnych i ukrytych, a nawet tych, ktore obchodza w lutym!
A, i mam wrażenie, że to ryżowe jest bardzo mocne (w sensie alkoholowym). Lampce nie dalabym rady.
A on pyta dlaczego ja Antkowa pozdrawiam?! Ha!! Kobieca intuicja!!! 😉
Wszystkiego naj!!
No i gdzie Antkowa
Małgosia się chowa?
Jak ma imieniny –
stawia butelczynę 😉
Towarzystwo liczne,
więc jedna butelka
na te wszystkie gardła
to ilość niewielka.
Ale są też inne
Małgosie blogowe,
dorzucą butelkę –
przyjęcie gotowe 🙂
Zdrowie wszystkich Solenizantek!
doczytuje od wczoraj i przeceniam sie na 5,20 za kilo,
mentalnie ulomny, ludzilem, ze noze sluza do miesa, a na darcie szat, nawet jedwabnych, blogow jest w brod
na drzewo, tudziez ryby moge sam sie wyslac, bez szczegolnych zachet, pewnie, ze nie musialem tego pisac, ale jakos tak mi powiedzmy niesmacznie po lekturze,
cytat Misiowy, pewnie niezreczny, ale tylko cytat, ktory odebralem, jako prowokacje, majaca sluzyc do zakonczenia dywagacji bez konca i szansy na przekonanie kogokolwiek, wziety au pied de la lettre, robi volte i sluzy do podparcia tez niewymienianych,
proponuje inny:
„Teza o tym, że mężczyźni są brakującym ogniwem w ewolucji pomiędzy nami, a małpami da się udowodnić.”
natchniety Brzuchem PIERS w soli dokonam, majac rabek zludzenia, ze nie wyjde za bardzo antyprezydencko, sieksizmem tez mnie nikt nie spoliczkuje i do Wieliczki na reedukacje nie zesle
Czy ja dzisiaj usłyszałam jakąś herezję, czy mi się wydaje? Otóż jakis kucharz (zawodowy, szef kuchni w ottawskiej restauracji) gościnnie bawiący w południowym magazynie typu troche wieści, pogoda, gotowanie, ogródek – no więc wypowiedział się, że homara, jako bydlę morskie ze słonej wody, gotujemy w wodzie nieosolonej. To co, ryb morskich też nie solimy ? 😯
Niech się ktoś znajęcy wypowie! Co ma woda do wiatraka?
Kocham Cię, Sławek, to od dawna jest wiadomym wszystkim. Masz wielkie serce i sporo zdrowego rozsądku, co jest rzadkością wielką.
Słuchajcie, powalił mnie drugi toast (a mówiłam, Antku) Otwarłam toastowo nową butelczynę likieru kawowego i jakoś ci on mocarny wypadł. Ostatni miał 38 % czyli prawidłowo; ten ma co najmniej 55-60%. Marialko, możesz być potrzebna!
Lutowa Małgorzata serdecznie Wam dziękuje i pije toast za czerwcowe.
A tutaj, dla wszystkich Małgorzat, kompendium wiedzy o Małgorzatach, także napisane przez… Małgorzatę. 🙂
http://malgorzatawbz.w.interia.pl/imie.htm
Jeszcze raz: Wszystkiego Najlepszego! 🙂
Alicjo, woda jest silna, podnosi statki, porusza mlyny, oraz elektrownie,…..
atomowe,
homar z sola i bez i tak sie ugotuje, tyle, ze z sola w nieco wyzszej temp.
szkoly sa dwie solic, lub nie, jestem adeptem pierwszej,
Pyrko, tez Cie kocham
Antek, strzaly Geologic? do muchomorow! na 3m
Alicjo – masz Radyjko w poczcie.
Pyro droga serdeczne dzieki za zyczenia dla Pomaranczowych!
Przyjmuje choc wolalabym za Czerwono-Bialych,bo dusza moja emigrancka ni jak do pomaraczowego sie ma,nie przylega i juz 😉
Powiem Ci na ucho,ze meczu Polakow z Niemcami nie ogladalam,bo zycie mi jeszcze mile.Moj luby wykrzykiwal co jakis czas,jaki stan goli 😆
A jak graja Pomaranczowi,to mi ani zimno,ani cieplo 😮 Taki dziwny stan ducha mnie ogarnia,letni,ze sie wyraze?!Tak,wiec nic nie poradze,ze dusza ma sportowa za Polakami stoi 😉
Pojde juz sobie,bo sie rozczule………
Acha Antkowa tyz mocno sciskam i szczescia zycze 🙂 🙂 🙂
No i wsadzili biedne Radyjko w pocztę 😯
http://alicja.homelinux.com/news/Radyjko/
no i wzial i wychudl:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Jajnique/photo#5210351867037854466
nic, albo zjesc, albo dozywic, ja bym go lizal, przeuroczny
Coś Ty Sławek porobił z Radyjkiem, ze mu zeberka przeświecają?!
Mnie się najbardziej podoba ostatnie zdjęcie 🙂
Chyba czyta nasz blog?!
Pyro, Alicjo dziękuję za zdjęcia. Psiak jest przeuroczy! Ale wyrósł! Czy to już nowe szelki?
ślicznota psiaczek … 🙂 … wygląda na małego cwaniurkę …. 🙂
spoko, Alka, to tylko jajka,
nic Mu nie jest, to cos na zasadzie uwielbienia Jego urody z mojej strony, wez to za zart
pewnie, ze czyta, kazdy pismaty czyta,
Malgosiom NAJ
Cwaniurek to on jest. Doskonale wie, jak nas naciągnąć na dodatkowy kąsek albo przytulanie (wiadomo, że ugryźć w brodę panią jest zabawniej, niż w piętę) A szeleczki nie są te dzisiejsze. To są te, które dzisiaj w nocy wykończył. Tym razem właścicielka zafundowała mu krwisto-czerwone.
Radek piękny!!!
A kto zjadl niebieskie szeleczki? Kto?
Niedobry pies!
A czarnemu podpalanemu to ladniej w czerwonych. Wiec moze chcial zmiany garderoby.
poszedlbyl w intelygenta z tendencja:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Czytaty/photo#5210358677209109698
na zabke
…strojniś!
Sławek, no co Ty, żarty sobie stroisz?! A ja na poważnie, że jak radyjko, rad (i polon 😯 ) toś Ty mu co wirtualnie zadał i RADyjko świeci!
Dobry wieczór!
Już chyba dwie godziny nadrabiam zaległości w czytaniu tego co na blogu zostało napisane od środy. Jest ciekawie!
Zdążę jeszcze życzyć wszystkiego co najlepsze Małgosi blogowej, która obchodzi dziś imieniny i oraz wszelkim innym Małgosiom. No i Małgosinej Weronice wiele radości (chociaż pewnie już śpi).
Co do jadalnych kwiatów to bardzo dekoracyjne są kwiaty ogórecznika lekarskiego. Niewielkie, błękitne. Posiałam go ale jeszcze nie kwitnie (ma też miły zwyczaj rozsiewania się samodzielnie).
Jestem z powrotem. Przez ten czas zdążyłam pasztet wystudzić i spróbować, bo dawno go nie robiłam, a nie zapisałam sobie -sierota jedna- przepisu, kiedy go dostałam 10 lat temu. No nic, zapodaję. Porcja na blaszkę trochę większą niż keksówka, ale z tych podłużnych.
Pasztet z pieczarek i soczewicy:
Szklanka soczewicy
30-40 deko pieczarek
duża cebula
spora marchewka
3 jajka
przyprawy:sól, pieprz i gałka muszkatołowa, oliwa do smażenia
Gotujemy soczewicę i marchewkę w osolonej wodzie -do miękkości. Na patelni przesmażamy cebulkę, jak już się ozłoci -dorzucamy pieczarki pokrojone byle jak, krótko smażymy, a następnie wszystko to przepuszczamy przez maszynkę do mięsa. Niektórzy tą pacjaję mielą nawet dwukrotnie, ale ja nie lubię miazgi. Dodajemy całe jajka, solimy, pieprzymy, dodajemy gałkę muszkatołową- tyle co do prawdziwego pasztetu . Dobrze mieszamy i chlup do blaszki wysmarowanej tłuszczem i obsypanej tartą bułką. Pieczemy w piekarniku 180 stopni mniej więcej 60 minut.
Smacznego 🙂
Nie jest to pasztet z zająca, ale dla urozmaicenia diety można sobie od czasu do czasu zaserwować. Można też eksperymentować. To jest wersja podstawowa 😉
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Czytacz/photo#5210390908678815778
tez ide poczytac
Nie chce uchodzic za lizusa, ale, Panie Piotrze, Pyra kocha slawka, a ja kocham Pana.
echidno, jak zagospodarowac wisnie z alkoholu?
Moja Mama nadziewala nimi paczki, byly pyszne, ale dolozysz sobie caly dzien pracy. Sposob Alicji, po prostu zjesc, (czemu nie z dwoma galkami czekoladowych lodow?), tez dobry. Jesli masz nadarzajaca sie wielka okazje to polecam szwarwaldzki tort wypelniony bita smietana i wisniami, polany kirschem, w tym wypadku daruj sobie juz ten kirsch.
Kochani, poczytalam dwudniowe zapiski i widze, ze jest goraco jak w piekarniku. Nie opowiem jak jest u mnie w domu…sauna!!!!
Nic sie nie chce.
Buziaki,
Tuska
Anka,
dzieki za przepis, wciagnęłam do /Przepisów.
Ja po prostu lubię soczewicę i jak jakis przepis ktoś poleca, zaraz się rzucam. A pierwsze spotkanie z soczewicą było traumatyczne, w Austrii – podano mi menażkę zielono-burej bryi bez „dyżurnych”, niedoprawionej i tak było przez tydzień. Nie narzekałam, ale… potrzeba było czasu, żeby mi ktoś zaproponował wspaniałą zupę z soczewicy na ostro z curry, a potem soczewicę na zimno w sałatkach i tak dalej. Dopiero się mi odmieniło 😉
Lena-Tuśka!
U mnie przewiało i jest nawet przyjemnie.
Właśnie wróciłam z pożegnania Marie’. Te pożegnania są smutne, ale nie do końca, pewnie znasz to, Tuśka.
Jasne, ze rozrzewniąjace, znałam Marie’ równo 25 lat i poza pracą spotykałyśmy się w grupie „sklepowej” na co najmniej dwóch spotkaniach finansowanych przez szefową Helenkę, a prywatnie na różnych okazjach urodzinowych, takich i śmakich, i na lunchach u mnie na ogródku czy u Marie’, albo u Helenki.
Marie’ u mnie na ogródku 2 lata temu, podczas naszej dorocznej imprezy 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/hpim1328.jpg
I jeszcze tak na koniec mojego dnia (północ ante portas) gotujmy się, tylko nie oparzajmy 🙂
Dzień dobry Wam, dobranoc mnie i tym po mojej stronie Wielkiej Kałuży – Kucharce, Lenie-Tuśce, Ani Z., a przede wszystkim Wandzie TX, której chyba w ferworze dyskusji nie powitaliśmy zwyczajowym – zasiadaj przy stole – Wando, jak pierwszy raz wpisujesz się, mija troche czasu, zanim „wskoczysz”, to nie jest cenzura, tylko łotrPress tak ma i ja zauważyłam Twój wpis dopiero teraz, przeglądajac wczorajsze.
Howdy doodie to you too 😉
Alicjo, ja tym razem o cenzurze sobie nie pomyslalam. Domyslilam sie dlaczego nie bylo odpowiedzi.
Ale prawde mowiac rok temu, kiedy tu sie pierwszy raz probowalam wpisac i nie udalo sie to tak sadzilam, ze ktos tu pilnuje poziomu wypowiedzi….a wowczas to bylo Wasze spotkanie w Korniku.
Tymczasem pozdrawiam wszystkich z goracego Teksasu
W całkiem nowy i słoneczny dzień witam nowych uczestników naszej kulinarnej zabawy: dzień dobry Wando TX, Chemou,Hieno i placuszku z truskawką.
Mam nadzieję, że będzie to także dzień dobry i dla starszych (stażem) członków blogu smakoszy.
Za chwilę będą nowe zagadki i może emocje związane z rozwiązaniem pytania : kto wygrał – wszystkim nam wystarczą!?
ale się porobiło
po przeniesieniu kompa do domu
i po włączeniu
mam na ekranie ostatni wpis Gospodarza z 06:57
ki diabeł?
potem już nic, absolutnie nic
:o(
Brzuchu,
pojedź kursorem do samej góry i nakliknij czerwony nagłówek „Co gotujemy?”, a potem pojedź na dół strony i bedziesz zaktualizowany 😉