Kartofel całkiem nie polityczny
Fot. Mathias Karlsson, na lic. GNU FDL
Mam do kartofli wiele silnych uczuć. I jako smakosz, i jako dziennikarz. Zacznę tę opowieść od punktu drugiego. W latach sześćdziesiątych, jeszcze podczas studiów, rozpocząłem pracę jako reporter w nieistniejącym dziś „Sztandarze Młodych”. A była to wówczas wylęgarnia całkiem niezłych żurnalistów. Stąd wyszli tacy publicyści jak Andrzej Krzysztof Wróblewski, Marian Turski, Daniel Passent, Dariusz Fikus, Tadeusz Olszański czy najznakomitszy z moich przyjaciół Ryszard Kapuściński.
I kolejne pokolenia warszawskich dziennikarzy także zwykle miały jako pierwszy przystanek „SM”.
Pod koniec lat sześćdziesiątych dostąpiłem zaszczytu napisania tekstu do numeru świątecznego. A temat – kartofle. Spłodziłem więc obszerne dzieło o historii (a ta jest fascynująca) i dniu dzisiejszym tego warzywa. Okrasiłem tekst kilkoma tabelami i wykresami. Artykuł zaakceptowano i czekałem aż się ukaże a ja będę mógł dumnie chwalić się, że ten największy tekst w numerze jest mój.
Gdy wreszcie wziąłem nowy numer „Sztandaru” do rąk omal nie umarłem na serce. Artykuł owszem był. Pięknie zilustrowany i właściwie podpisany ale w głównej tabeli był błąd. I to okropny. Przytoczyłem bowiem statystykę, wziętą nawiasem mówiąc z rocznika wydawanego przez GUS, z której wynikało, że największym producentem kartofli na świecie jest Niemiecka Republika Federalna, potem Stany Zjednoczone Ameryki Płn. a na trzecim miejscu Polska. Tuż za nami uplasował się ZSRR.
Tymczasem w wydrukowanym egzemplarzu widniało jak byk, że pierwsze miejsce w tym rankingu zajmuje Związek Radziecki, drugie Polska a dopiero trzecie RFN i USA. Wrzeszcząc na głos o pomyłce wpadłem do sekretariatu redakcji, gdzie popatrzono na mnie jak na wariata i zapytano: – To ty nie wiesz o ingerencjach cenzury?!
I tak zetknąłem się z działalnością instytucji z ulicy Mysiej. Później jednak, zwłaszcza w kolejnych moich redakcjach – „Kulturze” i „Polityce” do takich ingerencji nie dochodziło.
A kartoflami zajmowałem się jeszcze po wielokroć. Zwiedziłem Peru, czyli ich ojczyznę, przeczytałem sporo na temat drogi zza oceanu aż nad Wisłę, napisałem nawet w swojej książce „Krwawa historia smaku” rozdział poświęcony kartoflom. Ale nadal czuję się wobec tego przysmaku nie w porządku.
Dziś zabieram więc głos jako smakosz, miłośnik kartofli w wielu formach i jako skruszony żurnalista przepraszający za zgodę (sprzed lat) na wypaczanie prawdy.
Przez te lata zmieniły się i statystyki. Największym producentem kartofli są Chiny, drugie miejsce zajmuje Rosja (sic!), trzecie – Ukraina, czwarte – Indie. I dopiero na piątym miejscu jest Polska.
Na dodatek chyba większość kartofli przeznaczamy na wódkę i mąkę kartoflaną. Jemy ich mniej niż dawniej. Najwyraźniej Polacy uwierzyli, że kartofle tuczą. Tymczasem mają one znacznie mniej kalorii niż np. pieczywo, bowiem w 100 g kartofli jest 69 kcal. A jak one smakują!
Zwłaszcza te młode, które obrać można lekko pocierając rękami pod strumieniem bieżącej wody rolując delikatną skórkę i zostawiając nienaruszoną resztę. Potem zaś krótkie gotowanie pod pokrywką posypanych kartofelków koperkiem i z dodatkiem jogurtu, kefiru lub – najlepiej choć najtrudniej osiągalnym – zsiadłym mlekiem. Poezja!
A placki kartoflane, kartoflanka, odsmażane na oliwie z czosnkiem. Nawet frytki – wszystko to przysmaki pierwszej wody.
Ten dzisiejszy poemat kartoflany wynika z mojej nieobecności na zgromadzeniu zorganizowanym przez warszawski Slow Food, które odbyło się w Instytucie Teatralnym (gotowanie to sztuka!). Tam znawcy kuchni, smakosze i naukowcy rozprawiali o kartoflach. Potem je jedli. A ja musiałem się obejść smakiem. Sprawozdanie z tej orgii mam dzięki Brzuchomówcy. On też zamieścił w swoim blogu spory tekst na ten temat. Warto tam spojrzeć.
A ja czekam na dojrzewające na polu pod moją chałupą kurpiowskie kartofelki, by je podebrać i spałaszować. Dowiedziałem się też (od słynnych restauratorów Piotra Petryki i jego żony Agnieszki Kręglickiej) które odmiany są najlepsze, a których już dawno nie ma, choć na straganach wydrwigrosze wtryniają naiwnym pyszne „Almy” lub „amerykany”.
Warto poczytać na ten temat bo przecież inaczej smakują kartofle o pięknej nazwie Nicola, a inaczej Satina, Fianna czy Vineta albo znana mi Irga.
Na koniec więc przepis:
Placuszki z gotowanych ziemniaków
10-12 średnich ziemniaków (około 1 kg),szklanka z czubem mąki, 3 jaja, 1/2 szklanki śmietany, łyżka masła lub margaryny, łyżka mąki ziemniaczanej. Do smażenia: 6 łyżek oleju lub innego tłuszczu.
Jako dodatek: borówki lub żurawina do mięsa.
Ziemniaki ugotować, przepuścić przez praskę do piure. Ostudzić. Do zimnych dodać śmietanę, żółtka, mąkę pszenną i ziemniaczaną, dobrze utrzeć wszystkie składniki razem. Ubić pianę z posolonych białek. Delikatnie wymieszać z masą ziemniaczaną.
Na rozgrzany tłuszcz nakładać masę ziemniaczaną i przy pomocy łyżki formować kształtne owalne placuszki. Smażyć z obu stron na rumiano. Podawać z dodatkiem borówek lub żurawiny do mięsa.
Komentarze
Dzien dobry wszystkim!
W Bukowinie Tatrzanskiej jadlam „moskola” z maslem czosnkowym. Byl pyszny!
W okolicach Kosciezyny na Kaszubach jest miejscowosc która nazywa sie Grzybowo. Ziemia tam piaszczasta i kamienista. Moi przyjaciele mieszkajacy tam od pokolen mieli w malutkim przydomowym ogródku kilka wisniowach drzewek, które rodzily wisnie najlepsze pod sloncem. Dalej byly pola kartoflane. Zboza rosly jak slupy telegraficzne. Nie takie grube ale w takich odstepach. Kartofle natomiast zawsze sie udawaly. Bywalo czasami tak, ze na poczatku czerwca nagle przachodzil przymrozek i scinal jak kosa cala nac. Z poczatku wpadalem w panike ale gospodarz bez obawy mówil, ze odbija i odbijalo. Podbieralo sie te mlodziutke kartofle i jadlo ze zsiadlym mlekiem, które mozny bylo kroic nozem a na górze byla smietana. Potem byly zbiory, zawsze reczne a kartofle cala zime mialy cudowny smak. Kartofel nie lubi duzego nawozenia. Rosnie wtedy jak glupi ale malo plonuje i jest nienajlepszy w smaku. W ówczesnych PGR – ach stosowano barbarzynskie metody zbioru. Najpierw wypalano cala nac przy pomoca chemikalii a potem maszynowo zbierano plony. Nic dziwnego, ze nadawaly sie tylko na gorzale a i to miala ona paskudny posmak.
W czasach kiedy bylem piekny i mlody jezdzilismy na wykopki. Na miejscu bylo po kielichu na rozgrzewka i reczne targanie worków.
Dzisiaj pozostalem tylko piekny, bo wczoraj zgolilem brode i ogolilem glowe. Obie moje druzyny przegraly, tylko nie wiem, martwic sie czy cieszyc, ze wygrali lepsi.
Pan Lulek
no i powoli rodzi się Kulinarny Instytut Ziemniaka
czas oddać sprawiedliwość i uszanować to warzywo
co tu gadać, nieźle je zaniedbaliśmy
(tak ogólnie mówię)
:::
doprowadziłem z pewną niemiecką firmą kartoflaną
(jak oni potrafią dbać o kartofla)
do tego, że wysłaliśmy Makłowicza w kulinarną podróż
do Luneburga, właśnie na kartoflane pola
efekt jest widoczny w emitowanych ostatnio odcinkach z Dolnej Saksoni
http://www.itvp.pl/video.html?channel_id=-1&site_id=1128&genre_id=525&form_id=479&video=35846
:::
Aniu biłgorajska
melduję, że szparagi załatwione
udaj się jutro do warzywniaka na ulicę Nastawną
tak mniej więcej naprzeciw Zagrody Sitarskiej
jako, że pan Jurek mówił, że może dziś to białych szpargów nie ma
(i dobrze, bo mogłyby być stare)
to obiecał na wtorek
bon apetit!
Panie Lulku,
przestraszyłeś mnie tym nawożeniem kartofli, bo mój Osobisty zawziął się w tym roku i wkopał w ogród kilka taczek krowiego obornika 😯 Wszystko rośnie pięknie, a ziemniaki szczególnie wybujały po ostatnich deszczach. Jak dotąd – plony miewaliśmy niezłe, ale teraz… 😯
PS.
W moim ogrodzie rosną kartofle odmiany Nicola, Agata i Lady Felicia 😉 No i parę „dzikich” Vinet i Charlotte.
Kartofle nie tuczą, ale maja wysoki indeks glikemiczny, co oznacza, że szybko je trawimy i zaraz znowu chcemy jeść. I tu jest pies pogrzebany. (Bobiku, to nie o Tobie) A ja sama kartofle lubię w każdej postaci, tylko niestety wszędzie wokół albo sypka irga, albo kartofel marki kartofel.
No to jak to jest wreszcie, do licha – kartofle czy ziemniaki ?! 😯
A może pyry? 😀
potejtos 😉
Nieprawda. Potatos!
I tym akcentem… idę dospać.
http://youtube.com/watch?v=zZ3fjQa5Hls
Skoro tak, to trzeb powolac Dzien Pyry. Potem zas dokonywac co roku
obchodzenia.
Uzywac mozna nastepujacych okreslen:
po polsku,
ziemnaki
kartofle
pyry
brambory
gajdy
po zagramanicznemu
Erdapfel
potatoes
kartoszki ( brak cyrylicy na klawiaturze i w programach )
Uprzejmie prosze o nadsylanie uzupelnien. Alicja napewno zrobi z tego wspanialy leksykon.
W latach piecdziesiatych ubieglego stulecia, patrzejcie ludzie jak ten czas leci, dorabialem sobie jako uczen szkutnika w Mlodziezowym Domu Kultury nad Wisla kolo Miedzeszyna. Kazdej jesieni, w koncu wrzesnia, odbywala sie zeglarska impreza pieczenie kartofli. Ciagnelismy zaglówkami pod prad. Co najmniej do Swidra. Jak nie bylo wiatru to na pych. Potem bylo lepiej bo skombinowalismy stara motorówke, remontowalismy cala zime i o dziwo na wiosne zastartowala i sluzyla potem jeszcze kilka let. Tem wlasnie uczylem sie sztuki remontowania i przywracania do zycia staroci. W tym starych statków.
U góry Wisly, która wówczas byla jeszcze czysta rzeka w której mozna sie bylo kapac i lowic ryby, rozpalalismy ognisko i do rana pieklismy kartofle. Solilo sie to popiolem, bo jak zwykle zapominalismy zabrac sól. Na kijach opiekalo sie co kto wzial z domu i w miare sprawiedliwie dzielilo. Potem bylo wspólne spanie na plankach. Jachty byly bezkabinowe i kiedy padal deszcz rozpinalo sie grot na bomie. Tak bylo w sobote. W niedziele natomiast byly regaty w dól Wisly. Nie wolno bylo uzywac pagajów jako dodatkowego napedu i wygrywal sternik noszacy potem dumne miano Kartoflanego Króla.
Teraz nad osrodkiem, który byl darem dla powojennych dzieciaków od organizacji YMCA, jest wysoki most, który zabiera cale slonce. Na zagle jedzie sie nad Zalew Zegrzynski i po ptokach.
O czym raportuje sternik I klasy i jednokrotny Vice Mistrz Kartofla
Pan Lulek
MalgosiaW ma absolutna RACJE – nie chodzi o kalorie, ale o wysoki GI. Dlatego diabetycy nie powinni ich jadac.
A ja pamietam cos innego zwiazanego z kartoflami.
Mianowicie moje olsnienie po przyjezdzie do Ameryki, ze kartofle sa w roznych gatunkach i nawet dojrzale pod koniec zimy moga smakowac tak rewelacyjnie jak te wyhodowane w stanie Idaho.
POlskie byly swietne mlode, z luszczaca sie skorka, ale dojrzale byly takie, ktore w Ameryce uwazane byly za karmowe.
W Wlk. Brytanii wszyscy czekaja na krotki sezon ziemniakow gatunku Royal Jersey, ktore kosztuja ok, 3 funtow za kilogram – parokrotnie wiecej niz inne. I sa rzeczywiscie cudowne – E. ktora unika produktow z wyskoim GI, zawsze sie skusi w sezonie. Ale czytam coraz czesciej w prasie, ze Royal Jersey nie sa juz dzis tym czym dawniej. Moze latego, ze na rynku jest mnostwo starych i nowych gatunkow ziemniakow – inne do gotowania, inne do pieczenia, jeszcze inne na salatke. Moje ulubione sa (poza sezonem na royal jersey) francuskie ratte – dlugie, cienkie, z rozowa skorka.
Wczoraj przed meczem wpadlam do sklepu i kupilam sobie, skrecajac sie z poczucia winy jak zlodziej, malutka paczuszke czipsow, ktora polknelam jak ziemniaczany glodomor.
http://en.wikipedia.org/wiki/Almond_potato
A Pani Wanda Czubernatowa napisała…
Ziemniak
Ech, ziemniaku, ziemniaku
Kartofelkiem zwany.
Lepszyś ty
Niż wszystkie
Najlepsze banany!
Pyro na kluski, placuszki i ciasta.
Grulecku drobny
Dla panicek z miasta.
Czy to w rosołku, czy to na fryturze
Pociecho brzucha
Wydarta naturze!
Kiedy cię Kolumb w Ameryce zbierał,
Bardzo nieufnie
Na ciebie spozieral.
A i majtkowie rechotali głośniej.
Żeby wiedzieli, co z ciebie wyrośnie!
Dla nas ziemniaczku, kartofelku drogi
Jesteś ucieczką,
Ostoją ubogich!
Gdy cię w gorzelni przerobią na ciape,
Gdy spirytuskiem
Płyniesz w naszą jape
I cieszysz głowe,
Serce i wnętrzności,
Toś naszym królem.
Nasza szczęśliwości!
Grulku sulaty, Panie nasz nad pany!
Wtedyś najlepszy,
Gdyś rektyfikowany! 🙂
* Wanda Czubernatowa Góralskie jadło
Witam pięknie w pyrowym temacie (tu mordka – za składnię i treść). Wbrew miejscu urodzenia Pyra pyry lubi nie wszystkie, nie zawsze i nie do wszystkiego.
Jak każdy z nas przepadam za młodymi kartofelkami z koperkiem. Mogę jeść bez niczego do sezonowej surówki z odrobiną masła i solą, albo z michą mizerii ogórkowej. W zimie lubię pure ziemniaczane – tylko świeżutkie, bardzo gorące, utarte z mlekiem i masłem – rzadko, jeden, dwa razy w sezonie zaspakaja mój apetyt. Cały rok lubię ziemniaki odsmażane i pieczone, albo chłopskie frytki, czyli surowe ziemniaki smażone w tłuszczu, potem starannie osączone i posypane grubą solą. Tak naprawdę ziemniaki w zimie służą mi przede wszystkim do klusek i placków ziemniaczanych
Pamiętam stare, bardzo smaczne odmiany tzw róże. Były róże żółte, czerwone i jeszcze jakieś. Ziemniaki te były niewielkie, podłużne, o bardzo regularnych kształtach. Potem raz kiedyś wóz z PGR-u rozwoził jesienia ziemniaki i skusiłyśmy się z Teściową na dwa worki – w jednym były „anzelmy” i to był poemat : małe, żółte na przekroju, czyściutkie, bardzo smaczne. Nigdy więcej nie udało nam się ich kupić. W drugim worku były „leniny” te miały zasadniczą wadę – dłużej przechowywane dostawały ciemnych plam na miąższu. Ktoś nam podpowiedział, że to nie wina odmiany, tylko przenawożenia. Może i tak.
A u mojego dziadka rosły wielkie, czerwonawe, pyszne ziemniaki , które nazywano ” amerykany”. Nie wiem ,czy to nazwa właściwa, szerzej znana….
Parę dni temu usłyszałam w audycji dla rolników (w radio , rzecz jasna 🙂 )prognozę specjalistów związaną ze zmianami klimatycznymi.Otóż uważają, że za całkiem niedługo ceny chleba zwiększą się dziesięciokrotnie, a ziemniaki przestaną w ogóle u nas rosnąć. Zyskamy za to sady pomarańczowe 😉 .
Wrociłem z weekendu w piętnastej minucie meczu. Jeszcze nie wiedziałem o Kubicy. Po meczu zajrzałem do bloga zanim zacznę oglądać retransmisję F1. Nastroje po meczu takie sobie, a wblogu nic tylko aborcja. Pyra o weselu a cała reszta o tym. Ludzie!!! Przecież tutaj nikt nikogo nie przekona. Obie strony grają nieczysto. Nie śledziłem tej sprawy, bo jestem zmęczony politycznym wykorzystywaniem problemu. A mnie, niestety, denerwuje, z zachowaniem proporcji, zarówno ten, kto w obronie życia morduje ginekologów, jak i ten, kto odmawia płodowi człowieczeństwa. I nie przekona mnie porównanie embriona z jajem kurzym, nawet zapłodnionym. A te wszystkie emocje, tak gorące, biorą się właśnie z polityki, podobnie jak wojny domowe w krajach, w których przez 120 lat mogą żyć różne nacja obok siebie zgodnie, aż jakiś wielki człowiek wyjaśni ludziom, że są sobie wzajemnie śmiertelnymi wrogami. Według jednych dziecko było efektem gwałtu, według innych rezultatem młodzieńczych eksperymentów. Jeżeli to drugie, wówczas szafowanie gwałtem jest brakiem rzetelności. Nasze prawo jeden z wyjątków dopuszcza w przypadku, gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa. W ustawie nie ma mowy o gwałcie, chcociaż jest on najczęstrzym przestępstwem, jakie tu występuje. Inne to kazirodztwo, a także eksperymenty z osobą poniżej 16-go roku życia. Prawdopodobnie o to ostatnie przestępstwo tutaj chodziło. Bardzo prawdopodobne, że przestępstwo było wzajemne. Pewnie stąd ośrodek wychowawczy. Oczywiście, zachowanie ekipy „ratunkowej” kwalifikuje się tylko jako „dzicz kudłata”, jak w mojej rodzinie określa się ekstremistów o każdym odcieniu. W jakim stopniu obciąża to KK? Nie wiem, bo zachowanie takie jest sprzeczne z doktryną katolicką. Aborca jest jednym z najcięższych grzechów, ale spowiednicy – z wyjątkiem kompletnych idiotów – bardzo łagodnie traktują osoby „dopuszczające” się tego grzechu w zagrożeniu życia lub poważnego zagrożenia zdrowia. Podobnie w przypadku gwałtu. Zachowanie ciąży w takich przypadkach jest uznane za „postawę heroiczną”, której po osobie wierzącej można się spodziewać, ale nie można bezwzględnie wymagać. Pozwalam sobie to wszystko pisać, bo o ile nie mam wątpliwości co do głębokiej wiary i rozumienia tego, w co się wierzy, w przypadku np. rzeczywiście Tadeusza Mazowieckiego, księdza Tischnera, biskupa Pieronka, Simone Weil (kilka osób znanych o tym nazwisku, tutaj chodzi o frncuską Żydówkę, która przyjęła chrzest tuż przed praktycznie samobójczą śmiercią głodową w czasie okupacji), o tyle w przypadku Ojca Dyrektora i paru biskupów takie wątpliwości mnie nachodzą. Kiedyś za takie wątpliwości zostałem tutaj skarcony. Teraz pewnie będę skarcony jako dewotka. Zgadzam się absolutnie, że prao musi być przestrzegane. Jeśli ktoś chce skorzystać z prawa do aborcji, nie może tego prawa nie mieć na przykład dlatego, że ginekolog odmawia ze względów na przekonania, ale skrobie nielegalnie w domu bez zahamowań. Są to wszystko sprawy sumienia, w które nikomu nie wolno ingerować. Nie wolno też doradzać. Tutaj mam pretensje do Heleny. Martwisz się, Moja Droga (wybacz poufałość, ale jakoś bardzo Cię lubię) o studia dziewczynki, ale może osoby z najbliższego otoczenia widzą to inaczej, a i ona sama może ma jakiś pogląd wcale nie taki dziecinny. W sumie publiczna dyskusja jest dla mnie nie do przyjęcia. I to nie dla tego, że z zasady jest to temat tabu. Tylko, że u nas od razu temat ten jest wykorzystywany politycznie, a to jest po prostu obrzydliwe. Ze wstydem się przyznaję, że sam trochę param się polityką. Jestem tak naiwny, że wierzę, iż jeszcze można coś zrobić przy dobrej woli. Brałem udział w kilku kampaniach wyborzczych i tylko raz spotkałem przypadek, gdy kandydat do Sejmu na pytanie o aborcję odpowiedział, że to jego prywatna sprawa, której na pewno publicznie nie ujawni, bo nie może to być temat kampanii.
Odrębna sprawa, która się na kampanię nadaje, to właśnie pomoc dla dziewcząt w takiej sytuacji i dla młodych matek. Można zazdrościć Anglii czy Kanadzie. U nas przesadą jest twierdzenie, że w ogóle nie ma pomocy dla młodych samotnych matek. Jest ona dalece niedostateczna, ale już jest ciut lepiej niż dwadzieścia lat temu. A chciałem pisać o weselu Pyrząteczka. I jakoś poszło w stronę tego bełkotu. Ale pomysł, żeby jechać autokarem daleko po złych drogach i przyjechać tuż przed Młodą Parą znakomity! Toż to zmora – czekanie 2 godziny w restauracji aż się Młodzi obfotografują.
Helenko, widziałaś ten artykuł – http://www.ajcn.org/cgi/content/full/87/1/1 ? Czy ten IG nie jest przereklamowany?
Lata temu moi rodzice zakupowywali „biale amerykany”, dobre byly. Tak ladnie sie rozypywaly na talerzu, a moze to nostalgia?
Pan Lulek stracil urode ale pozostal mlody, niech nie placze bo Kubica wygral F1 w Kanadzie. Ladne zdjecia sa na TVN24.
Buziaki,
Tuska
PS. Wybaczcie, ze sam jeszcze ten temat ciagne. Jest grupa entuzjastów z kregu Radia M. postulująca penalizację seksu z osobami przed ukończeniem 18-go roku życia. Jak to będzie przestępstwo, to liczba legalnych aborcji się zmultiplikuje. Wszak ewentualne ciąże będą wynikiem przestępstwa
Stanisławie, czyż pomoc finansowa nie musi być dostateczna? Czy obrońcy życia mogą o niej nie mówić, ani jej nie uwzględniać?
U nas na rynku królują Lordy i Astry; także nie wiem, czy to oficjalne nazwy.
Bardzo lubię Astry, już się pojawiły młode. Są takie, jak trzeba; młode odrobinę wodniste; dorosłe żółciutkie i sypkie.
Perspektywa przedstawiona przez Małgosię smutna. 😉
Smutny jest także artykuł, który ukazał się na początku roku:
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,4827404.html
Małgosiu,
nie wierz specjalistom 😎
Czy na tym blogu są sami konsumenci ziemniaków, a tylko ja je uprawiam? Posadziliśmy ca 10kg i mamy nadzieję na zwielokrotnienie inwestycji, bo sadzeniaki są potwornie drogie 🙁 Z dzieciństwa pamiętam różowe Amerykany i znakomite Lenino i Wyszyborskie. Teraz wszystko sprzedają jako Lordy, Winety i Bryzy, w zależności od tego, o co pyta klient i na jak naiwnego wygląda…
Wyskoczyłam do sklepu po młode ziemniaki do serka z rzodkiewką i…. utknęłam w pomarańczowym korku! 2,5tys. holenderskich kibiców podążało z campingu na dworzec kolejowy, by specjalnymi pociągami pojechać do Berna na dzisiejszy mecz z Włochami. Wrócą późno w nocy i dopiero będzie się działo. Wróciwszy ze sklepu złapałam za aparat i poleciałam na dworzec, co rower wyskoczy, ale ta diabelna szwajcarska organizacja znowu mi pokrzyżowała szyki. W ciągu 10 minut załadowano ten pomarańczowy śpiewający tłum do pociągów i było po wszystkim, a ulicami jechał wielki pomarańczowy odkurzacz zbierający pomarańczowe serpentyny 🙁
Tereso, oczywiście, że pomoc musi być dostateczna. I nie tylko finansowa, ta jest według mnie mniej ważna od innych form pomocy – mieszkania, psychologa itd. A obrońcy życia w ogóle w tej chwili życia już nie muszą bronić. I powinni występować jako obrońcy poizostawionych samym sobie matek, a nie o obronie życia. A to, że się znowu odzywają jako obrońcy życia, to dlatego, że inni żądają aborcji na życzenie. Gdyby wypowiadali się z obu stron tylko ci, dla których jest to idea fix, nie byłoby sprawy.
czy ktoś ma przepis na placki ziemniaczane z płatkami owsianymi zamiast mąki? …. z góry dziękuję …. 🙂
Młodsza dzisiaj w domu poprawia sprawdziany. Właśnie zjadłyśmy po truskawkowej kanapce (chleb z masłem obłożony połówkami truskawek i posypany cukrem) równie smaczne za dwa miesiące będą kanapki z jabłkiem – papierówką. Inne owoce się nie nadają. Na obiad smażone młode ziemniaki z czosnkiem, koperkiem i kminkiem i sałata zielona.
Skończyłam czytać „Apokryfy” K.Capka, łaskawie mi udostępnione przez Haneczkę. Pyszna lektura.
Czytam ze zdumieniem o tych wszystkich tam „amerykanach” i innych gatunkach, ktore ludzie pamietaja. Ja pamietam tylko jedne: szarobure w zimie, ktorych za boga nie mozna bylo jesc ze skorka (jak od cztredziestu lat jadam) i z ktorych trzeba bylo wycinac pedy. Takie tylko sprzedawano w Lublinie w sklepach i na targu.
Dobre ziemniaki zimowe (dojrzale, bo mlode byly pyszne, wlasnie z maselkiem i koperkiem) poznalam dopiero na Zachodzie. Rozowe? Pierwsze slysze.
A przypomnialo mi sie jeszcze, ze ziemniaki duze pieczone zawsze mi cudownie smakowaly w Grecji, dopoki jezdzilysmy do tego kraju sadystowe i dreczycieli zwierzat. Byly to ziemniaki cypryjskie, z kremowo-zoltym miazszem. Czasami widze je w sprzedazy tutaj, ale rozczarowuja bez cienistego tarasu nad brzegiem Morza Jonskiego, z cacykami i duza micha greckiej salaty z feta dospolu.
Z płatkami owsianymi to ja mam przepis na mielone…..
Jolinek 51 – ziemniaki na grubej tarce utarte, odsączyć na sicie, w rzucić do miski, wbić 3 żółtka, posolić, popieprzyć, ubić białka na sztywną pianę, 5 łyżek płatków owsianych z pianą wmieszać do ciasta. Smażyć na gorącym oleju niewielkie placuszki.
Na marginesie wczorajszego meczu Polska- Niemcy. Podolski popamieta gdzie raki zimuja, jak sie zabierze za niego b. minister Orzechowski 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5293215,Orzechowski__odebrac_obywatelstwo_Podolskiemu.html
🙂 🙂 🙂 🙂
Bardzo podoba mi się pomysł odebrania obywatelstwa. Prawie tak, jak penalizacji zeksu przed pełnoletnością. Ale to z tych samych kół wychodzi. Czy ja przestałem być patriotą? Czasami mnie taka refleksja nachodzi. Na szczęście Mrożek wsparł mnie duchowo ostatnio. Ale On pewnie też żaden patriota. Pewnie prawdziwy patriota powinien wszystkim Niemcom szyby powybijać. Zresztą ostatnio czytałem, że picie wina zamiast wódki też niepatriotyczne. A ciekawe, co by na temat meczu napisał Mickiewicz. W końcu część Dziadów napisał w Dreźnie. Może też nie był patriotą.
Pyro dziękuję, a ile tych ziemniaków 4 duże starczą? …
A.SZ to poproszę bo ostatnio się zajadam płatkami owsianymi … takimi zwykłymi nie spreparowanymi …. 🙂
Owies! owies! i jeszcze raz owies!!!
Nasze konie są zresztą tego samego zdania.
– 1 dl płatków owsianych, takich prawdziwych
– łyżkę mąki kartoflanej
– 1,5 dl mleka, rosołu albo wody
– utartą cebulę
– 1 jajo, najlepiej kurze
Płatki zalać mlekiem (rosołem lub wodą) i niech postoją z dziesięć minut. Dodać resztę, posolić, popieprzyc i wciepić ze 40 deka albo i z pół kila mielonego wołowego na przykład. Wymieszać drewnianą łyżką ale bez przesady, tyle żeby się lepiło.
Ręce opłukać zimną wodą i tymi ręcami wykonać te mielone.
Smażyć na maśle, można lekko opanierować.
Mrozek z cala pewnoscia patriota nie jest. Nie byl nim takze nieboszczyk Gombrowicz. Slyszalam na wlasne uszy plomienna wypowiedz pewnego polonijnego profesora na naukowej sesji w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku. Oburzyl go jeden z referatow, wiec wstal i wyglosil filipike o tym, ze skandalem jest, ze jedna z katedr amerykanskich wspolfinansowana przez Instytut podsuwa skolowanym amerykanskim studentom takich tam mrozkow i gombrowiczow, ktorzy sa „renegatami polskiego patriotyzmu moze zydowskiego, ale z pewnoscia nie naszego, polskiego”. Byl to mlody naukowiec, stypendysta Fundacji Koscoiszkowskiej. Ale tam ( w Fundacji) wiekszosc taka byla. POmagalam kiedys komus wypelnic podanie o stypendium i w formularzu byla rubryka uwzgledniaja wyznanie dziadka i babci. Slowo honoru.
POzniejsze amerykanskie zaplecze genetycznych patriotow.
Witam blogowiczów i szanownego Gospodarza,
o ile za ziemniakami generalnie nie przepadam, uwielbiam 3 proste, acz nieco pracochłonne potrawy.
Numer jeden to pyzy z mięsem lub kiszoną kapustą z grzybami. Najprostszym sposobem na uzyskanie właściwych proporcji ziemniaków surowych do ugotowanych to wziąć dwadzieścia ziemniaków o podobnym rozmiarze, pięć ugotować w skórkach, a piętnaście zetrzeć na drobnej tarce, a następnie odcisnąć do sucha przez płócienny woreczek lub lnianą ścierkę złożoną dwa razy. Schłodzone ugotowane ziemniaki obrać i ubić, dodać do odciśniętych surowych. Wymieszać, dodać 1 jajko, a jeśli ciasto będzie nieco zbyt rzadkie (to zależy przede wszystkim od samych ziemniaków) dodać mąki przennej. Ciasto powinno być różowawe i zwarte. Ja samego ciasta nie solę (po posoleniu zaczyna się jakby rozpływać). Faszerować można mięsem mielonym lub ugotowaną, odciśniętą i zmieloną kapustą z cebulką i grzybkami. Najpyszniejsze są następnego dnia, odsmażone, choć musze zaznaczyć, że nabierają po odstaniu dość podejrzanego, gdy się go pierwszy raz widzi, sinozielonoszarego koloru. \
Mój numer dwa to szare kluski, takie jak przygotowuje się w Poznaniu. Podejrzewam, że szanowna pani Pyra będzie tu lepszym źródłem przepisu.
Numer trzy to zapiekanka z ziemniaków w śmietanie. Ziemniaki, najlepiej mączyste, obieramy i na hebelku do kapusty kroimy (szatkujemy?) na trzymilimetrowej grubości plasterki. Układamy we wzór dachówki, czyli zachodząco jeden na drugi, w formie natartej przekrojonym ząbkiem czosnku a następnie masełkiem. Zalewamy śmietanką 30% z solą, pieprzem i odrobiną gałki muszkatułowej. Formę przykrywamy folią aluminiową i na godzinę wstawiamy do rozgrzanego piekarnika, wystawiając naszą cierpliwość na próbę, podczas gdy dom napełnia się smakowitym zapachem. Po godzinie zdejmujemy folię, uważając, by się przy okazji nie poparzyć, i zapiekamy jeszcze piętnaście minut, by ziemniaczki nam się z góry zrumieniły, ja, jako osoba niecierpliwa włączm w piekarniku grill. Podajemy z sałatą z sosem viniagrette.
Od tego pisania zrobiłam się głodna.
Pozdrawiam,
Anna
Sa jeszcze aardapel, nie wiem czy dobrze napisalam ale tak mowia Holendrzy na ziemniaki.
Ja tez pamietam z domu wspaniale Lenino i ich niepowtarzalny smak, mlodych z koperkiem i kwasnym mlekiem.
Aktualnie u mojego Tatarzyna sa do kupienia francuskie ziemiaczki o wdziecznej nazwie Amandina ale to nie Lenino.
Co do Podolskiego to chlopakowi sie dusza troche rozdzierala, ale strzelal bo ma kontrakt i talent, ma z niego zrezygnowac?
Jak ziemniaki, tylko młode. Z koperkiem. Lubię tak jak Pyra: solo albo jeszcze z mizerią. O, taki będzie dziś obiad. Rzucę tylko jeszcze niedoszłą kurą o patelnię. A przed tym, oczywicie, zupa szparagowa.
Dla mnie ziemniaki są właściwie warzywami sezonowymi, jem ich dużo latem. Zimą to tylko w postaci placków, kotletów, kopytek i ewentualnie w sałatce. Za nic nie podam w całości na talerzu w towarzystwie mięsa. Chyba, że odsmażane, złociste, obtoczone w aromatycznych przyprawach.
Nic mniej estetycznego od ciemniejącego na talerzu ziemniaka. Brrr…. Okres szkolny (aż po maturę) stał pod znakiem obiadów w szkolnej stołówce. Codziennie te dukane, sinawe ziemniaki. Jaką radością były weekendy – w domu królowały kasze i ryż.
Jolinek – tak z kilogram. Ja tyle potrzebowałam na 3 osoby. Smaczne z kleksem gęstej śmietany albo z serkiem typu wiejski wzbogaconym o zieleninę.
Amandines uprawiałam przez kilka lat, ale ostatnio przegapiałam pojawienie się sadzeniaków, których 2.5kg kosztuje ca 30zł, a i tak natychmiast znikają ze sklepu. W ostatnich latach najlepsze były ziemniaki kupione raz we Francji – Mona Lisa, fantastyczne na zapiekanie w cienkich plasterkach z czosnkiem, rozmarynem, solą i śmietaną tzw. gratin. Miały niespotykaną kremową konsystencję z zachowaniem formy plasterka i znakomity smak. Nie udało mi się jednak znaleźć ich nigdzie ponownie 🙁
Tyle tu dziś o ziemniakach – dołożę i ja.
Dziesięć lat temu paru zapaleńców postanowiło produkować szwedzką whisky. Oto co z tego wyszło:
http://www.mackmyra.com/
Pyro i Andzrzeju Sz. dziękuje 🙂 … dziś zrobię placki na kolację a jutro kotlety na obiad … ja znielubiłam rosół z makaronem i sztukę mięsa przez te obiady szkolne …. dziś już jadam …. 🙂 … z tym jedzenie a właściwie z lubienie to czasami dziwnie jest …. lubię barszczy i botwinę a buraczków nie biorę do ust …. lubię grzyby w każdej postaci a zupy grzybowej nie jadam …. lubię ryby smażone, w oleju, w sałatce, w marynacie a zupy rybnej nie …. to chyba jakieś z dzieciństwa fobie smakowe … 🙂
Znalazłam moje ulubione 😉 :
http://www.pommedeterre.org/monalisa/galery-monalisa/index.html
W kwestii ziemniaka podzielę się wieścią z wczorajszej wizyty z trzema kobietami mojego życia w restauracji Portucale (naprzeciwko basenu Warszawianki, w stolicy), gdzie zaserwowano nam (mnie) m.in. zapiekankę z dorszem, cebulą, sosem a la beszamel i ZIEMNIAKAMI w kożuszku z parmezanu. Bardzo zacne danie z kieliszkiem zielonego (!) bardzo łagodnie wytrawnego, lekko musującego wina. Proszę o wybaczenie, że nie podaję nazw z karty, ale ich nie pomnę, bo portugalskim słabo władam. Gdyby nie przesolili, byłoby idealnie, ale i tak polecam. Dodam, że trafiłem tam wiedziony sugestiami z tego blogu samego Gospodarza, za co serdecznie dziękuję.
PS. Co do zielonego wina, to próbowane zielone było z nazwy, w barwie blade, ale idealnie komponowało się z rybą. 12zł za kieliszek to chyba nieźle.
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że ilekroć mogę zrezygnować z wypowiedzi na gotujące się tematy /wczorajszy wieczór i noc/, tym lepiej. Mieć możliwość wyboru i korzystać z tego prawa, tego życzę wszystkim. Siusiumajtkom również.
Andrzeju,
czyżby oni ten słód z ziemniaków? 😯
I jeszcze jedno.
Panie Lulek a o bulwach na Kaszubach nie klepali?
Ciekawe, czy kartofle maja kojący wpływ ból na surfociała?
Jeśli tak to zjem ich dziś cały wór, by w korzystać w pełni z dobrodziejstw Berlina.
Nemo,
Wyobraź sobie, że letnim skandynawskim wieczorem gdzieś tak o jedenastej przychodzi Ci ochota napić się szwedzkiej whisky, bo komary tną jak najęte.
Cóż lepszego do tego napoju jak garnek świeżo ugotowanych młodych ziemniaków z koprem i kawałek masła prosto z lodówki?
Nie zjeść Arkadiusie, nie zjeść, tylko się gotowanymi, ciepłymi obłożyć w miejscach bolących. W tym celu pognieść, zawinąć w gazę, zrobić okład.
Andrzeju,
bardzo dobra kompozycja 😉 Osobiście dodałabym do tego Antibrumm forte, na gołe ciało…
Pyro,
dzięki za truskawki z masłem. Zrobiłam dziś omlet i do niego Twoje truskawki, tyle, że bez cukru. Nie pomyliłam się, dla mnie dobre bez cukru są truskawki. Ja tą metodą robię jabłka, najlepiej antonówki, wtedy jednak omlet (z dużej patelni) posypuję po wierzchu połową łyżeczki cukru. Teraz „poupowszechniam” nadzienie truskawkowe, szczególnie pod nieobecność antonówki. Pozdrówka.
Cieszę się, że większość prawdziwych patriotów jest za oceanem. Może tutaj będzie trochę mniej. A że Gombrowicz antypolski? Toż z tego powodu miał wylecieć z kanonu lektur. W sobotę pozazdrościłem Helenie i na wsi wymieniłem 10 desek w podłodze, bo na skutek zbyt dobrej izolacji poziomej spruchniały – na folii kondensowała się woda. Pyłu było, że ho ho. Jak przyjedziemy następnym razem, jeszcze bedzie na pewno.
A wczoraj gotowałem szparagi wg przepisu – zanurzyć tylko do łebków, bo te zmiękną same od ciepła. W rezultacie na koniec musiałem 10 minut do góry nogami, a i tak były al dente. Ale to może i lepiej, bo przy gotowaniu zanurzonych w całości łebki są maziowate.
Nemo,
Wybacz ale gołe ciało, garnek ziemniaków i butelka whisky wieczorową porą to już niemal na granicy mojej wytrzymałości. Wyobraźnia nie daje mi spokoju…..
Pyro. Przydałby się dziś parnik. To takie ustrojstwo do parowania ziemniaków. Wskoczyłbym do tej bryi po szyje. Lecz tu prawdziwych parników już ni ma.
Nemo, czy nagrałaś przy okazji trochę muzyki góralskiej? Albo troche prawdziwej góralskiej mowy. Bo coraz mniej jej słychać. Kaszubskiego zaczęli uczyć w pomorskich szkołach i nawet maturę można zdawać. Czy nie można by tak z góralskim. Dla mnie ta mowa jeszcze ładniejsza od kaszubskiej. Mogę jej słuchać jak muzyki. Bo w pewnym sensie to jest muzyka.
Stanisławie,
trzeba nam się sporo nauczyć. Blogi „Polityki” też dają możliwość edukacji i chwała im za to że są. Jak i chwała ludziom, którzy tu rzeczywistość komentują. Mamy tu skarbnicę doświadczeń, która jest nie do przecenienia. Ja się cieszę.
Arek – mam jeszcze jedną dobrą radę – dłuuuugi, ciepły prysznic, zimne wino, urokliwa masażystka i niespieszny, dokumentny masaż. Słowo daję, pomaga
Tereso,
Nic dodać, nic ująć. Dlatego ten blog wciąga. Ja się już nauczyłem robić naleśniki z truskawkami podsmażonymi zamiast surowych i jestem bardzo zadowolony. Może jeszcze czegoś, ale o tym nie będe pisał.
Urwałem się na parę dni ze wsi i patrzę a tu taki tłok. I co za radość tyle nowych twarzy. W dodatku dyskusja o kulinariach przetykana ważnymi głosami dotyczącymi wielkich problemów. Ale najbardziej ucieszyłem się, że mimo zasadniczych różnic w dyskutowanej kwestii i dość ostrych sformułowań nikt sie nie obraził. Mam też nadzieję, że tak będzie tu zawsze. Najpoważniejsze rozbieżności śwaitopoglądowe łagodzić będzie miłość do szparagów, kartofli i ktleta nawet.
Żeby jednak nie chować się parawanem truskawkowym muszę powiedzieć, że sprawa o której tak gwałtownie dyskutowaliście wczoraj zbulwersowała i nas. I nurtuje mnie pytanie kto złamał tajemnicę lekarską powiadamiając gdzie i w którym szpitalu są dwie delikwentki? A kto wpuścił do szpitala ekipę broniącą życia?
Oczywiście nie oczekuję na odpowiedzi. W każdym razie nie tu.
Tu na naszym blogu witam serdecznie nowicjuszy i dziękuję Antkowi za udaną prowokację!
I z tą radością, że będzie nas coraz więcej mogę wrócić na wieś chowając łeb w nurtach Narwi a wystawiając na ciosy rozjuszonych dyskutantów….
Stanisławie,
muszę Cię rozczarować – nic nie nagrałam, choć miałam okazję rozmawiać z prawdziwymi góralami z Dzianisza i Chochołowa, a także z Bukowiny Tatrzańskiej. Byliśmy tam od piątku do wtorku i sporo wędrowaliśmy, również po dolinach słowackich, gdzie był spokój, cisza i świeże kupy niedźwiedzie na drodze. Niestety, szlaki w wyższe partie zamknięte są tam do połowy czerwca. Za to po polskiej stronie tabuny młodzieży szkolnej i dzieci na wycieczkach, a ich język – szkoda gadać 🙁 Czując oddech 50-osobowej wycieczki na plecach daliśmy takiego gazu, że 7 km z Kir do schroniska na Ornaku pokonaliśmy w godzinę! Było nas siedmioro pozostałych po zjeździe i w poniedziałek odprowadziliśmy jednego z nas do pracy (kartowania) Tatr Zachodnich. W schronisku zażyliśmy kefiru i piwa, czworo ruszyło w drogę powrotną, a pozostała trójka – na szczyt Ornaku. Tam nie było już żadnych wycieczek – spotkaliśmy tylko 5 osób w ciągu 4 godzin. Po zejściu do schroniska uraczyliśmy się miską żurku z jajkiem oraz znakomitą szarlotką i herbatą z cytryną i ruszyliśmy w drogę powrotną do Kir. Po drodze widzieliśmy „kulturowy wypas owiec” z pokazową bacówką i wyrobem oscypków, a stary baca w cyfrowanych portkach i stadem owieczek nagabnięty w sprawie zdjęcia odparł: Łoj nie, tak mnie cosik łocy bolom, ale jak dacie na piwo…
W Witowie kupiliśmy prawdziwe oscypki od znajomego bacy. Mamu u niego rabat, bo go poleciliśmy kolegom, a na przywitanie (byliśmy u niego już 3 razy) za każdym razem wielki kawał świeżego bundzu na poczęstunek 🙂
Piotrze!
Ta sprawa jest wstrząsająca.
Moja matka opowiadała mi, jaki w naszym mieście ( pochodzę z podkarpacia ) praktycznie zawsze znalazła się „pobożna” duszyczka z oddziału ginekologii donosząca miejscowemu proboszczowi, która parafianka miała podejrzaną abrazję macicy. I to jeszcze w czasach gdy aborcja była legalna a partie nacjonalistyczno-fanatyczne nie startowały w wyborach parlamentarnych.
Mnie żenuje nieprawdopodobnie treść „reklam” umieszczanych w gablotach na korytarzu klicznego szpitala ginekologiczno- położniczego. Zawarte w nich, wątpilwej jakości katolickie, treści są niebywale okrutne wobec przebywających w klinikach kobiet.
Andrzeju Sz. nie mam kabelka i nie moge wsadzic w net, ale kupilam sobie w Polsce piekna rosline z ciemnozielonymi liscmi, ktore od spodu sa lila, wyglada pieknie, dostojnie , przekonywujaco i nazywa sie komarowiec, ma podobno odganiac komary. Nie jest to rodzaj pelargoni o zapachu cytrynowym tylko co z rozlozystymi okraglawymi nawet duzymi liscmi i kwitnie podobno zoltawo. Kto zna te rosline?
Dziękujemy, Gospodarzu!
Zdjęcia w linku Nemo przypomniały mi …pomnik ziemniaka. Kto zganie, gdzie on stoi, dostanie medal. Z ziemniaka.
Doroto l. Jakiś miesiąc temu z okładem wszyscy dzieliliśmy się wiedzą o roślinie i jej licznych (ok 200 przedstawicielach)
No właśnie, Marialko. Przeraża mnie wielkie okrucieństwo dużej części polskiego społeczeństwa wobec słabszych, pokrzywdzonych, jakaś swoista satysfakcja z cudzego upokorzenia, a wszystko pod płaszczykiem „obrony życia” 🙁
Jak nieszczęśliwi muszą być ludzie czerpiący satysfakcję z cudzej tragedii…
Biesiekierz?
Marialko – Twoja korporacja zawodowa, a nade wszystko dyrekcje szpitali i przychodni podpadły mi strasznie. Właśnie światopoglądowo, tym bardziej, że to i owo się słyszy o ich rzeczywistych działaniach Zupełnie jak w realsocjalizmie – co innego na hasełkach i gazetkach ściennych, a co innego w 4 oczy.
myślałam że to zdjęcie jakiegoś zwierzątka a to tylko grulasek..przefajny.! Właśnie zjadłam obiad i o zgrozo znowu chce mi się jeść. Super blog a komentarze przezabawne. Gdyby Pan mógł kiedyś opisać placek z kruszonką drożdżowy lub z owocami i naleśniki . mniam .Idę coś jednak zjeść
Któż inny jak nie Nemo 🙂 Zgadza się. Idę szukać ziemniaka na medal. Musi być złocisty i i prawie rozgotowany ;))
Myszowata,
dziękuję 🙂 Mam problem, Szwajcaria zabrania przyjmowania cudzych orderów i odznaczeń poza medalami sportowymi i nagrodą Nobla, ale póki mnie min. Orzechowski nie pozbawi obywatelstwa – przyjmuję 😉 Najchętniej na wstędze z chudego boczku…
No i co z tym problemem – kartofel czy ziemniak?!
Profesor Bralczyk zawiesił blog na wakacje, a ja tu w takim rozdarciu. Pomocy!!!
A serio, nigdy nie mówię „kartofel”. Nawet w wypadku kartoflanki mówię – ziemniaczanka. Tak mi się nauczyło i już.
Heleno,
to chyba chodziło o ziemniaki z różową skórką – red potejtos, nie tomatos 😉 Nazywają te ziemniaki „red”, a dla mnie to róż.
Dawno temu czytałam artykuł w jakiejś gazecie na temat ziemniaka i stało tam, ze mniej więcej co 10 lat trzeba „odnawiać” odmianę, inaczej schodzi na psy (przepraszam naszego Bobika, Radyjko oraz Krótkiego – to nie o Was!). Może coś w tym jest?
Tutaj kupuję Yukon Gold – to najbliższe mojemu wyobrażeniu ziemniaka, żółty miąższ, po ugotowaniu rozsypujący się smakowicie. Teraz coraz częściej pojawiają się jakieś nowe wydziwiaste, a to malutkie okrągłe, a to podłużne paluszki. Kupuję te nowinki i próbuję. Nie jestem ziemniaczana, wystarczy mi łyżka ziemniaków. Jerzor natomiast – dla niego pełnia szczęścia to góra ziemniaków na talerzu i do tego ewentualnie coś. Mówię – po co tyle, dołożysz sobie za chwilę, przecież nikt ci nie zje… nie, ma być góra ziemniaków i już!
Nemo,
przedobrzył Osobisty z tym nawożeniem, ziemniaki dobrze rosną na glebach mniej więcej 4 klasy, czyli marnych dosyć. Jak będziesz miała wspaniałe łęty, a marne ziemniaki – pociągnij Osobistego za konsekwencje 😉
Och, przypomniały mi się czasy, kiedy „kulturalny” człowiek przestał mówić „kartofle”, a zaczął „ziemniaki”, chyba gdzieś w latach sześćdziesiątych 😉 Teraz żyję w krainie Kartoffeln (pommes de terre, patate, Hardoepfel) i używam obu określeń zamiennie 🙂
Kolega Orzechowski, to ten wiceminister u Giertycha, ktory, jak moze pamietacie, powiedzial, ze teoria ewolucji jest tylko teoria i to jeszcze taka wiecej komunistyczna, natomiast „kreacjonizm”, to Pismo Swiete, podyktowane przez PB wiec musi byc prawdziwy. I ze z polskich podrecznikow nalezy wyrugowac wszelkie nauczanie o t.zw. „tolerancji” , gdyz „obchodzilismy sie bez tolerancji wiele lat i nie bylo zle”.
WSzyscy wtedy (no, nie wszyscy, bo Rzepa nie) cytowali to pierwsze stwierdzenie, a to drugie zostalo nie zauwazone. A ja mysle, ze jest jeszcze lepsze niz to pierwsze.
Czy poza Turkmenistanem pod rzadami Turkmen-baszy byl jeszcze gdzie na swiecie taki minister oswiaty?
Wrocilam ze sprawunkow z miasta. gdzie byl taki upal, ze dostalam rozmiekczenia mozgu i nie chce mi sie sprztac swojej sypialni, wciaz w stanie rozpaczliwym. Ale w szufladach mam porzadek.
…właśnie sobie wyobraziłam Gospodarza z „łbem zanurzonym w Narwi i wystawiającym….” 😉
Stanisławie,
to nie myśmy wywołali publiczną dyskusję w prasie na wiadomy temat i zgadzam się całkowicie, ze czegoś takiego nie powinno być, i to wykorzystywane do politycznych gierek. Dodam jeszcze, ze nawet w takim kraju jak Kanada ten temat jest odgrzewany przy okazji politycznych przepychanek.
A my tutaj, jak to przy stole, przewałkowaliśmy temat i nic złego się nie stało, że pogadaliśmy. Moim zdaniem nie ma tematów, na które nie moglibyśmy sobie pogadać, tylko jedna reguła musi być zachowana – uznajmy, że nie wszyscy myślą tak samo, jak my. To nic złego, że się różnimy. Jeszcze by tego brakowało, żebyśmy byli spod tej samej sztancy 🙄
A teraz niech mi się ktoś sprzeciwi!!!
Nemo, dawaj te fotki, a nie lataj za jakimiś pomarańczowymi! Mnie to jakoś nie obeszło, mecz z Niemcami i tak dalej, ale Lena troszkę przeżywała, bo w Missisauga pełno samochodów z biało-czerwomymi flagami i młodzież w koszulkach i tak dalej – no, zupełnie jak ci pomarańczowi 😉
I Kubica mnie mało obszedł, choć to w Montrealu wygrywał na torze, gdzie przed rokiem tak przywalił, ze wszyscy się zdziwili, jak z tego wylazł 😯
Ze mnie taki kibic, jak z koziej…… trąbka 🙂
Ale zawsze cieszy sukces rodaka czy rodaczki.
Nemo,
nie wiem, czy to ma coś z kulturą, ale u mnie w domu i u dziadków a nawet pradziadków (kieleckie i bliski podkraków) zawsze mówiło się „ziemniaki”. No to pewnie stąd tak mam.
Raz wróbelek Elemelek znalazł w polu kartofelek… 😉
I co Nemo robi w Tatrach mieszkając w Szwajcarii? Pytanie niby prawidłowo postawione, a głupie. Mają Szwajcarzy piękne jeziora, ale naszych stawów tatrzańskich nie mają. Schodziliśmy kiedyś z dziećmi, córeczka pięcioletnia, z Gornergrat koło Zermatt. Różnica poziomów ogromna, więc zabrało nam to koło dziesięciu godzin, w tym 1,5 godziny nadłożenia drogi, żeby zobaczyś staw – bardzo malowniczy według przewodnika Michelin.Gdy doszliśmy do stawu, parsknęliśmy śmiechem. W Tatrach nikt by tego stawem nie nazwał, najwyżej kałużą.
Dzis prawdziwych parników juz nie ma. Zali sie Arkadius. Nieprawda. Gdyby nie bylo parników, to jak by sie pedzilo gorzale. Co prawda nasz parnik z glowica rektyfikacyjna, rozlecial sie po 40 latach intensywnej eksploatacji ale jest teraz w odbudowie i za tydzien wróci jak nowy. Wtedy zaczniemy od nowa. Nie z ziemniaków, to bowiem pozostawiamy przemyslowi dysponujacemu kolumnami rektyfikacyjnymi do pedzenia okowity. Bedziemy robic z wlasnych, dojrzalych ubieglorocznych zapasów. W tym sezonie pedzalniczym dominuja gruszki.
Dla wszystkich zainteresowanych robieniem nalewki orzechowej przypomnienie. Orzechy naleza zbierac przed imieninami Gospodarze czyli dniem 24 czerwca. Potem sa juz zbyt twarde. Orzechy kroic w kostki albo przepuszczac, jesli wieksza ilosc, przez srutownik. Lepsza nalewka wychodzi z miodem od Pani Pszczoly.
Przepisów nie bede powtarzal. Podawalem je w roku ubieglym.
Pan Lulek
Stanisławie,
ja też kiedyś schodziłam z Gornergrat do Zermatt i żadnego stawu nie widziałam, może akurat była susza? 🙂
Alicjo, może kulturalna nazwa kartofla przyszla do nas właśnie z Kieleckiego? Bo od zachodu były kartofle, od wschodu kartoszka, to co ci biedni repatrianci mieli za wybór?
Poprzednim wpisem mogę wyjść na szowinistę. Alpy są wspaniałe i przepiękne. Tego nie kwestionuję, ale kto zna Tatry, w Szwajcarii najbardziej malowniczych widoków tatrzańskich nie znajdzie. Każde góry mają urok swoisty. Góry szkockie czy walijskie też mają swoje uroki tak odrębne, chociaż około 1100 m w Walii to tak niewiele. Pozdrawiam wszystkich miłośników gór. A na Słowacji zamknięcie szlaków do połowy czerwca jest bodajże podyktowane bardziej ochroną przyrody niż sprawami bezpieczeństwa. Moje dzieci chodziły po tych szlakach w okresie zamknięcia, czego bym nie pochwalał, gdyby nie były (każde z osobna i w innym czasie) pod opieką nauczyciela, tego samego zresztą.
Tatry to som Tatry i jus! Nie ma co porównywać, choć cały ten polski kawałek możnaby schować w jednej dolinie Rodanu 🙂 To były moje pierwsze „prawdziwe” góry i tym wzorcem pozostaną na zawsze. Ale kto był na Gubałówce i zobaczył przybytek kulinarny pod nazwą Gubałzzeria, temu szczęka opadnie na dłuższą chwilę 😎
Już mi opadła, na samo brzmienie nazwy 😯 😆
Alicjo – ja zawsze mówię „ziemniak”. „Kartofel” to obcojęzyczne zapożyczenie, z punktu ekonomiczności języka zbędne, skoro mamy własne słowo. Ale regionalnie kartofel trzyma się mocno i niech każdy mówi jak chce, byle mu smakowało.
Bardzo podoba mi się francuskie pomme de terre, ziemne jabłko. Pamiętam jak stałam kilka lat temu w kolejce w barze na Grodzkiej w Krakowie (lokal już tu kiedyś z sentymentem przez niektórych wspominany) i przede mną była para młodych Francuzów. On mówił trochę po polsku, więc przypadło mu złożenie zamówienia. Poprosił o żurek z … jabłkami 🙂
W Bukowinie przy rondzie Góralka sprzedaje oscypki, takie seryjne, jak pod Tesco we Wrocławiu czy na deptaku w Dusznikach. Obok, na stoliku, stoją słoiki ze skrystalizowanym żółtym miodem w kolorze mleczu rozkwitającego na łące obok. Stoją na słońcu i w spiekocie, stoją w ulewnym deszczu w czasie burzy. Nie mają żadnych etykietek. Na pytanie: Jaki to miód? sprzedawczyni odpowiada: A sosnowy! Otwiera pełny słoik i nożem od krojenia oscypków nabiera miodu i smaruje klientom palce – do spróbowania 😎 Smakuje słodko, mdło, miodopodobnie. Nie kupujemy. Później nabędziemy świeży miód rzepakowo-głogowy od szwagra jednego z kolegów-zjazdowiczów. Prosto z pasieki na Dolnym Sląsku.
http://www.berlin-polen-info.de/daggilynn/komarowiec.jpg
MOJ KOMAROWIEC
Bede wdzieczna jesli ktos mi wytlumaczy, co to znaczy, ze aborcja jest tematem politrycznym, a brak dostepu do aborcji jest politycznie wykorzystywany?
Czy aborcja nie wystepuje w przyrodzie i zostala wymyslona przez politykow?
Czy istniejace bardzo restrykcyjne prawo jest dobre dla wszystkich kobietw Polsce? Takze tych, ktore nie podzielaja nauczania Kosciola lub nie maja innego wyjscia?
Czy nie ma w Polsce zadnego problemu z aborcyjnym podziemiem?
Czy kobiety – te ktore na to stac – nie przyjezdzaja na zabieg przerwania ciazy na przyklad do Wlk, Brytanii i nie otrzymuja tego zabiegu „za darmo „, to znaczy za placone przeze mnie skladki na Spoleczna Sluzbe Zdrowia?
Czy kobiety, ktorym nawet polskie prawo zezwala na przeprowadzenie zabiegu, bez trudu maja do niego dostep, a ich sfera prywatna, godnosc osobista jest respektowana?
Bo w moich ksiazkach „temat polityczny”, to taki czy nalezy podniesc akcyze na benzyne czy tez raczej obiecac wyborcom gruszki na wierzbie. Czy wprowadzuc euro czy zostawic w obiegu miejscowa walute.
Czy podpisac Traktat Lizbonski czy wymusic na partnerach ustepstwa.
Aborcja zas wtedy staje sie tematem politycznym, kiedy np. rzad chce wprowadzic jakies korekty do ustawy, natomiast bardzio sie boi, ze zostanie rozniesiony w pyl przez Episkopat pospolu z RM. Wtedy politycy musza sie zdecydowac czy dzialac zgodnie z wlasnym sumieniem i zdrowym rozsadkiem, czy nie narazac sie Kosciolowi.
Czy jeszcze sa jakies inne momenty kiedy aborcja jest tematem politycznym?
Tylko nie chce slyszec o tym, ze Federacja na Rzecz kobiet chce przy ustawie antyaborcyjnej upiec swoja brudna pieczen, ze sie posluze wyrazeniem sw. p. Machejka. Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny dziala z mandatu tych wszystkich Polek, ktore nie maja dostepu do mikrofonow, ktore nie moga krzyczec o swojej krzywdzie.. TRzeba miec sporo cynizmu ( albo byc bardzo zdemoralizowanym polska scena polityczna) zeby utrzymywac, ze Federacja zajmuje sie tym tematem bo nie ma nic lepszego do roboty i chce na tym ubic kariere polityczna.
No wiec dlaczego aborcja jest wedke tylu osob w tym grinie tematem politycznym?
I tak sobie właśnie pomyślałam, że góry, górami, ale powszechnej słabości do góralszczyzny to chyba nie podzielam. Pazerny ten naród ponad miarę, zadziorny i piekielnie „wsobny”. Przez 20 lat gotowała na Ornaku sławna Babcia. Miała złote ręce i złote serce. Niejeden młodociany głodomór został przez Babcię nakarmiony. Babcia pochodziła z Beskidu Wysokiego, a dla miejscowych przez te wszystkie lata była obca, ceperka, wykorzystywana haniebnie i fatalnie opłacana. Jak tu się liczyć z „obcą”?
To musi być jedna z odmian plectrantusa. U nas w Polsce od zeszłego roku coraz popularniejszy w sklepach ogrodniczych, ale inna odmiana. Ta na moim balkonie ma zielone listki z kremowymi obwódkami. Popularnie zwane to ziele komarnicą. Twój, Doroto przypomina trochę to
http://www.rnzih.org.nz/pages/plectranthusciliatus.htm
Tak, jestem pewna, że to plectrantus ciliatus:
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?p=151891&sid=0953feb4b4d74e1838a9ab73f513a39c
dorota I.
Mam takiego samego. Nawet nie wiedzialem, ze ma na imie komarowiec.
U mnie pod dachem mieszkaja jaskólki. Wrzeszcza, lataja i tluka wszystko co lata w powietrzu. Sasiedzi próbowali kiedys pozbyc sie tych jaskólek ale na szczescie djabli wzieli sasiadów. Nowemu który sie wprowadzil wmówilem, ze dzieki temu, ze te jaskólki lataja po niebie, jego luba bedzie mogla siedziec na balkonie jak ja Pan Bóg stworzyl. Popatrzyl na mnie i powiedzial, ze jak na razie nie dorobil sie stacjonarnej. Zyje w zwiazku który nazywa sie Living Apart Together. Zupelnie jakby czytal „Polityke”. Nie szkodzi, odpowiedzialem, na wszelki wypadek masz juz jaskólki.
Jutro ide na lowy. Termin uzgodniony. Bede zbierac zielone orzechy a Walter przygotuje ducha do zalewania. Polowe bede zmuszony oddac jako lekarstwo na caloksztalt.
Zeby sie tylko nie przyplatal ten brat kardiochirurg bo gotów zglosic tez zapotrzebowanie na biologiczne srodki lecznicze szczególnie skuteczne w okresie rekonwalescencji po wmontowanych by – passach.
Jak cos dotrwa, przywioze na poczestunek.
Pan Lulek
A propos muzyki góralskiej, to recepcja pensjonatu zaproponowała nam muzykę na żywo za 500 zł za 3 godziny grania. Kiedy jednak okazało się, że to nie oni będą płacić nam za słuchanie, lecz my im za granie, to entuzjazm, już i tak znikomy, kompletnie zanikł 🙁 Poradziliśmy sobie bez orkiestry, bo śpiewać potrafiliśmy, nawet na dwa głosy, a i repertuar mamy obszerny od Czapajewa-gieroja po Javorinę, pamięć długotrwała jeszcze dopisuje, wiąc było bardzo wesoło 🙂 Nawet tańce były wokół ogniska 😎
Heleno najmilejsza !
Czy moglabys ze swoja macica i dyskusja na temat aborcji poszukac sobie nieco inne forum.
Moja doswiadczona zyciem przyjaciólka powiedziala mi niedawno, ze jej macica jest jej prywatna wlasnoscia od której moga sie odstosunkowac wszyscy ksieza, rabini, imamowie oraz wszelkie partie polityczne.
Co prawda w historii bylo nieco macic robiacych polityke ale obecnie najbardziej znana jest macica Pani Prezydentowej Republiki Francuskiej.
Prosze o wybaczenie, ze nieco odstapilem od kartoflanej dyskusji.
Pan Lulek
A propos komarów, to swego czasu popularyzowało sie tutaj domki dla netoperków („ja sem netoperek”), które ponoć zjadają niesamowite ilosci komarów na przekąskę, liczba idzie w tysiące typu 5000, tylko nie pamietam, czy na noc, czy na godzine czy jakos tak.
Pomysł domku bardzo prosty, taki jak domek dla ptaków, tylko bez dziurki na wejście, natomiast nie ma to „podłogi”, tylko kilka takich żerdek jakby i tamtędy nietoperki sobie wchodzą. No i co z tego, że wiem, że to tak działa, jak do tej pory nie zainstalowałam?!
To mam za swoje, jak mnie jakaś wściekła komarzyca użre!
Pozdrowienia od nadal bezinternetowej i mocno tym sfrustrowanej Alsy. Kiedy fachury z TPSA naprawia kabelki – któż to zgadnie.
Stanisławie,
kliknij na Nemo nick i obejrzyj fotki z Jej okoliczności zamieszkania. Owszem, każde góry mają swój urok, mnie akurat niedawno Szwed podesłał zdjęcia z Walii, obejrzałam, ale monotonia i na jedne wakacje by starczyło. Z mojego kawałka mogę powiedzieć, że Góry Skaliste wydały mi się bardzo niedostępne i odległe (już tu kiedyś chyba Misiowi na ten temat pisałam). Wybrać sie w te góry to wyprawa, nie to, co w Tatrach spacer z Morskiego na Pięć Stawów.
Bardzo mało znam Tatry, nigdy nie było dość czasu 🙁
Za to po Górach Złotych mogę śmigać z zamkniętymi oczami 😉
Panie Lulku,
słusznie prawi twoja doświadczona życiem przyjaciółka i pora, aby polskie kobiety też to mogły głośno i otwarcie powiedzieć. Tak, aby usłyszały je wszystkie partie polityczne i duchowni wszelkich wyznań tudzież nawiedzone dewotki, dziewice konsekrowane czy konsystorskie oraz obrońcy wszelkiego autoramentu.
Czy umiecie zabić muchę? Bo ja się nie nauczyłam dotąd. Wlazła mi przez okno jedna jedyna i życie mi obrzydza. Jest tak nachalna, jak niektórzy ideolodzy. Charakterek to ja miewam choleryczny ale „muchy nie skrzywdzę”. Nie skrzywdzę, bo nie umiem.
Lulku drogi!
Niech się Helena wypowie.
Ona mówi dlatego, że w Polsce zupełnie inaczej niż wg słów Twej szacownej przyjaciółki.
Poza tym sprostowanie. Nie proponaowałam Ci pierogów, tylko wyborne naleśniki. Jako prawdziwy naleśnikowy potwór, wiking i heros ( nadal naleśnikowy ) nie powinieneś przeinaczać. Chyba, że Miś Cię na pierogi nawrócił 😡 to już Wasza sprawa chłopcy. Bawcie się ładnie, smacznego!
Pyro,
a może zastosuj gozdziki przyprawowe?
mt7 wygnała w ten sposób muszki, to może i muchy są obrzydliwe na zapach gozdzików? Co Ci szkodzi, rozłóż parę to tu, to tam.
Z tego co pamiętam różowe ziemniaki po obraniu są białe 😉 🙂
Z dzieciństwa pamiętam zapiekankę : warstwy plastrów ziemniaczanych ( surowych),cebuli, tartej marchwi i podsmażonych kawałeczków mięsa, obsypane dyżurnymi ,jak mawia Alicja. Do tego koniecznie surówka z kiszonej kapusty. Właśnie się zastanawiam ,dlaczego dawno tego już nie jadłam….
Pyro,
wciągnij ją do odkurzacza, albo zabij gazetą, albo nasyp jej na talerzyk cukru i polej alkoholem, potem nakryj ją szklanką, to przestanie latać i irytować. Poza tym pijaną łatwiej złapiesz i wyrzucisz za okno. Spadnie i się sama zabije 🙁
Nemo,
Ty chyba serca nie masz. Pijaną muchę wywalać na zbity pysk z kilku pięter? 😯
Heleno, dyskusja staje się polityczna jeśli nawet przez głowę ci nie przejdzie , że racja może być po drugiej stronie. Zgadzam się z Panem Lulkiem , Alicją i Stanisławem. Nie nam roztrząsać (napisałam to zresztą na początku tej dyskusji), a już na pewno nie nam budować system wartości osób trzecich . Polecam blog p. Passenta i sensowną analizę doniesień prasowych jednego z dyskutantów. W świetle faktów dostępnych, przy odrobinie dobrej woli można zauważyć , że wielu próbuje ugrać przy okazji swoje….
Nagromadzenie takiej ilości pejoratywnych i obraźliwych sformułowań, oraz zwalenie wszystkiego na grupy nawiedzonych tworzy gęstą atmosferę wiecu. Nigdy nie widziałam podejrzanych ulotek w szpitalach, natomiast zdziwienie budzi dwulicowość lekarzy . Bo nawiedzeni jacy są każdy widzi! 😉 Mam niejasne wrażenie ,że uważasz mnie za ciemną i ograniczoną bo śmiem nie podzielać twych racji. No bo nie podzielam i co z tego? Ja nie obrażam i nie wygłaszam tyrad o świętości życia poczętego. Dzieci bawiły się w dorosłych, teraz wiedzą czym to pachnie. Ja tam nie wiem co dla nich najlepsze. Rękoma i nogami podpisuję sie pod komentarzem Stanisława .Co mi za to grozi? 😀
Alicjo, zwierzęta powszechnie lubią alkohol. Kiedyś oglądałam fajny film o nałogowcach różnych gatunków. 😀 Może dla tej muchy taka akcja będzie całkiem przyjemna? 😉
Banicja, Małgoś, banicja 😉
Szkoda, że Echidna śpi – te niedzwiadki z jej strony swiata wcinaja liście eukaliptusowe aż miło i ciągle są na haju bo to-to ma jakieś halucynogenne czy jakie tam właściwości.
Mój Tato raz (a pewnie nie jeden jedyny) zastosował pół litra cystej kabzlowanej z cerwoną kartką dla jakiego takiego chociażby znieczulenia konia przed bolesnym zabiegiem, bo w aptece zabrakło wszelkich środków znieczulających a czekać nie można było.
Koń wypił, i to z gwinta 😯
Ale to nie był Mister Ed i nie wypowiedział się, czy miał z tego przyjemność, albo choćby kaca.
Że ktoś miał wariata,
Banitę bratem, to co? karać go za brata!
wiadomo ze toto nie moje
A na kolację u Pyr żytnie grzanki z czosnkiem i sałata. Pyra popije jeszcze maślanką, Młodsza nie pije maślanki. Takie to jakieś…
Boże jak gorąco!!! Zdechnąć można. Myślałem, że spadnę z roweru jadąc do sąsiadki napisać te kilka zdań.
Wczoraj o aborcji ostra wymiana argumentów a ja art. o kościele, klerze, wolności itp pisałem. Ulżyłem sobie zdrowo, ale nie wiem czy przyjmą. Ale ważna wolność słowa, nie ma co iść na jakieś zgniłe kompromisy. No i miałem radość pisząc. Kurcze, jak ja lubię pisać! To lepsze niż banalne używki i środki halucynogenne.Dziś od rana z kielnią, cały dzień na słońcu. Tylko spodnie, ciężkie buty i bandana na głowie. Opalony już jestem jak murzyn. A po południu późny obiad-ziemniaczki, gulasz i młoda kapusta. Ziemniaków mi się obierać nie chciało, zresztą ręce bolą, więc tylko umyłem z grubsza. No i do tego mnóstwo koperku i szklanica zimnej maślanki. Jutro królik w śmietanie z buraczkami. No i ziemniakami oczywiście!
Miłego wieczoru Przyjaciele starzy i nowi.
Myszowata
a propos pommes de terre
na tym spotkaniu z ziemniakiem
co je Gospodarz wspomina we wpisie
siedzieliśmy z Włóczęgą w pierwszym rzędzie
gdy w prezentacji pojawiły się zdjęcia ziemniaczanych robalów
Petryka zażartował, że może i robale da się wykorzystać
– jasne – zakrzyknęliśmy z Włóczęgą – oto mamy frutti de terre!
Ja stawiam maślankę na równi z czerwonym w. oraz yunanem. Uwielbiam. Ta moja jest taka podrabiana troche, bo co to znaczy – kultura bakteryjna, mleko itd?! Prawdziwa to ta, co wiadomo, po uklepaniu mleka. Ojej, głodna sie zrobiłam, dawać mi tu ziemniaki, maślanke , masełko i koperek!
Pan Lulek wcześniej napisał o tych ziemniakach, do którego kwaśne mleko, co to można było nożem (łyżką) kroić…
Takie było w domu, a ostatnie piłam gdzieś koło Złotoryi czy jakos tak 30 lat temu – kobita wyciagnęła kamienny garnek ze studni i poczęstowała spragnionych, lekko skacowanych, po dłuuuuugim marszu praktykowym. I to było właśnie takie – do krojenia.
Brzucho – reklamacja. Cisnę na Ciebie i cisnę, a tam napis : strona poszukiwana przez Ciebie nie istnieje. To jakże to tak?
Pyro, Brzucho zgubił „o” przy wpisywaniu nazwy swojej strony i link kieruje do nieistniejącego „brzuchmoowcy”. Kliknij w inny post Brzucha albo http://www.brzuchomoowca.blox.pl Też się tam zaraz wybieram na relację z imprezy ziemniaczanej.
Pyro
wkradła się literówka
a właściwie brakoliterówka
:o)
Nie podoba mi się stwierdzenie:
„Dzieci bawiły się w dorosłych, teraz wiedzą czym to pachnie”, bo zalatuje to moraliną i przestrogą dla innych, patrzcie młodzi, czym takie zabawy się kończą 🙁 Zróbmy pokazówkę dla przestrogi, może inni będą ostrożniejsi, pokażmy płuca przeżarte nikotyną, a będzie mniej palaczy… Na palaczy nie pomogło 🙁 Ci młodzi zrozumieją może za kilka lat, jak dorosną. A jakby tak zamiast jednej lekcji religii wprowadzić wychowanie seksualne?
Ja też tak mam, Pyro.
Oj smutno. Dzisiaj rano odeszła z tego świata Marie’, moja długoletnia przyjaciółka tutaj, pracowałyśmy razem u Helenki (ja jako krawcowa, ona główna, wykształcona w Paryzu przed wojną modystka). Miała 86 lat i bardzo wiele problemów zdrowotnych, i juz naprawdę od ponad roku powtarzała, że wystarczy.
Bardzo ja lubiłam, to była prawdziwa dama.
Marialka !
Propozycja nalesników zostala przyjeta z entuzjazmem. Oczywiscie, ze nie pierogi. Oficjalnie Tuska dopuszcza jednego nalesnika, ale tak na boku moglaby byc cala porcja. Na przyklad do zamrazalnika. Aktualnie lodówka wyglada jak Arka Noego po czterdziestu dniach potopu. Marek jadac do mnie zawsze zabiera ze soba zapas maki kurpiowskiej. Potem wykonuje z niej pierogi uzywajac moich jajek, które sa podobno male ale zawieraja zólte zóltka. Te z kolei maja podobno wieksza srednice anizeli cale jajka. Taki tam fenomen anatomiczny. Z Twojej strony oczywiscie oczekuje nalesników, przypominajac, ze najblizszy czwartkowy obiad u Pana Lulka bedzie mial miejsce w pierwszy czwartek miesiaca lipca.
W oczekiwaniu na cala ferajne z Radkiem na czele pozostaje
Pan Lulek
Zgadza się nemo, jej tam w ogóle nie powinno być! religii w szkołach Jeżeli ktoś ma uczucia religijne, a bardzo wielu Polan je ma, niech chodzi do kościoła, na rekolekcje itd. itpe.
To katastrofa, ze państwo przestało być laickie i pomimo PO stało się dalej wyznaniowe, choć się tak nie nazywa. A stało się wyznaniowe w dniu, w którym paru posłów przyszło do Sejmu z młotkiem i gwoździem i nielegalnie przybiło krzyż nad drzwiami. Teraz już nikt o tym nie mówi, bo wszyscy się boją. To jest państwo, w którym ateistom jest niezmiernie trudno żyć. Jestem zwolennikiem wolności religii, ale poza instytucjami państwowymi, a takimi są też szkoły. Można nie wierzyć w Darwina, ale w szkole powinno się uczyć systemu ewolucji.
A religia jest zespołem czarów i niech pozostanie szkołach ale jako cześć filozofii i nauczana przez cywilów, by nie było zbędnych domysłów.
Slawek możesz do mnie kapusiu i zdrajco, zasłużyłem, ale czemu Ty do mnie z łuku? Chadzałeś sobie po lesie i strzelałeś do tarcz niby?
A tą to pewnie Ci zniosło??
http://picasaweb.google.pl/antekglina/StrzaA/photo#5209941848854274002
Bedę teraz uważniej wpatrywał się z zachodnie niebo.
Z zazdrością przyznaję że łuk i parę w rękach to masz, ho,ho, ho…
Nemo!
Dziękuję za to co napisałaś.
I choć niezmiernie w życiu cenię odpowiedzialność, to nie jestem zwolenniczką twierdzenia, że cenne jest ponoszenie zawsze i nieodwołalnie konsekwencji swych czynów.
Ciekawe czy za każdym razem przebiegający w niedozwolonym miejscu pieszy „powinien” być ofiarą wypadku ( dobrze mu tak! mógł nie przebiegać! nieodpowiedzialny głupek! ) ?
Na obiad dziś wyprodukowałam kluski twarogowe ( mąka zwykła i ziemniaczana, jajka, twaróg, żółty ser, pietruszka i chili) i sałatkę. Gościom smakowało a ja niezbyt zadowolona jestem z uzyskanego smaku. Zbyt kwaskowe. Coś było nie tak. Wymyślę, skoryguję.
Marialko – to twarog jest kwaskowy – albo ilość zbyt duża, albo kwaśny był po prostu
Pewnie tak. Albo sposób doprawienia „wybijał” kwaskowość. Próbowałam wcześniej wydawał się delikatny…
Alicjo – z przyjaciółmi zawsze trudno się rozstawać, nawet wtedy, kiedy mają już wiele lat. Zabierają ze sobą cząstkę naszego życia, naszych wspomnień. I nagle jest tak, jak z Dziadkami – nie ma kogo spytać o sprawy niby to oczywiste.
Marialko,
może mniej twarogu? Kiedy robię leniwe (serek homogenizowany, mąka, jajko, sól, czasem kaszka manna), takie kładzione, to pilnuję, by serek był smietankowy, mniej kwaśny.
Arkady, ja też uważam, że religia to sprawa prywatna i jej miejsce nie jest w szkole, ale my, bezbożnicy, nie możemy „budować systemu wartości osób trzecich” 🙁
Nemo, po co ta nadbudowa ideologiczna? 🙂 Delikatnie napomknęłam ,że nie było gwałtu, co już zresztą wczoraj trafnie zauważył jeden z panów.
Przyznam głupia, że myślałam do tej pory ,iż każdy czyn niesie konsekwencje. Fajnie, że sie myliłam. Poradzi mi któraś, co zrobić by moja córka, ofiara podcięcia nogi przez kolegę, obecnie z ręką w gipsie nie ponosiła konsekwencji z racji upadku? Z góry dziękuję za pomoc bo bardzo by mi to ułatwiło życie , a córce w szczególności.
A na poważnie to tak czy siak , nie zależnie od decyzji konsekwencje będą. No chyba, ze znowu, jak zwykle się mylę 😉
Milknę niniejszym bo spełni się jeszcze wróżba Alicji 😀
Moja droga!
Jedna sprawa to bezustanny ciąg przyczyna- skutek a druga to każdorazowe i nieodwołalne ponoszenie konsekwencji swoich czynów.
I wolalabym, żeby do argumentów nie „wciągać” dzieci. Oczywiście Twój wybór.
Malgosiu, ale my nie mowimy tu o „swietosci zycia poczetego”. Ja w kazdym razie prowadze inny zgola dyskurs. Mie mialam i nie mam zamiary dyskutowac o „swietosci zycia poczetego”, bo nie jest to moj problem. Moim problemem jest lamanie prawa i zaszczuwanie rodziny, w tym 14-latki. Arbitralne, BEZPRAWNE odbieranie dziecka (narodzonego!) rodzicom. Trakowanie rodzicow jak zbrodniarzy. Nie mam watpliwosci, ze w tym osrodku zamknietym dziewczyka poddawana jest praniu mozgu.
Czy chcesz powiedziec, z w „imie zycia poczetego” wolno to komukolwiek robic? Twoje chowanie sie za stwierdzenie „za malo wiemy” odczytuje nastepujaco: nie chce wiedziec co roboia ludzie podzielajacy moje poglady na swietosc zycia pczetego. Moze cos roboia nie calkiem tak, ale serce maja po wlasciwej stronie. Wiec niech dalej robia zbozne dzielo.
Otoz oni serce maja po stronie dabla, jesli tak postepuja. Moj bezbozny zmysl moralny, moja moralna intuicja przeciwko temu sie buntuje i dziwie sie, ze Twoja – nie.
Nie sposob szczuc dziecka juz narodzonego ktore, jak przypomnialas „ma swoje uczucia” i jednoczesnie wsiadac na wysokiego konia w sprawie wartosci chrzescijanskich. Tak sie nie godzi. I nie godzi sie tez wyrazac z pogarda o tych, ktorzy staja w obronie 14-latki – co uczynilas w jednym z wpisow, stwaiajac w rownym rzedzie lamaczy prawa i obroncow 14-letniego dziecka. To mnie oburzylo. Bo bylo cyniczne albo malo przemyslane.
Nie sciagaj mnie do dyskuji na temat „swietosci zycia poczetego”, bo ja w niej nie uczesticze. Nasze poglady sa rozne i moge jedynie ubolewac, ze Twoje, a nie moje sa wpisane w prawo. Ale nawet to niedobre, z mojego punktu widzenia, prawo, nie zezwala na takie okrucienstwo, na jakie skazana jest w tej chwili ta rodzina.
Jesli chcesz chowac glowe w piasek, to jest to tylko kwestia Twojego sumienia i Twojego spokoju ducha.
Panie Lulku – bardzo cenny wklad do dyskusji. Dziekuje.
Po ludziach chodzą wypadki i wpadki. A wszyscy mamy skłonność do moralizowania, pouczania, wytykania błędów i wypaczeń u innych, bo my raczej święci, no i jakoś tak wychodzi, że … każdy sądzi według siebie, a sądzić lubi, oj lubi!
Czasami złe podstawia nogę. Czy sam się pchał pod ten samochód, czy cokolwiek, trza go podnieść i zwyczajnie pomóc. A konsekwencje, chcemy czy nie, i tak ponosimy 🙁
Arkadius 20:55
Graba. Lepiej bym tego nie mogła wyrazić. Zwłaszcza te młotki i gwózdz. Ten, kto by ośmielił się wyrazić sprzeciw, skończy na stosie.
Przyszła mi ogromna ochota na naleśniki z serem 😯 , tak jak moja Mama robiła, na słodko i parę rodzynek do sera. No wiecie co?! Ja i słodkie?!
Idę robić sałatę z pomidorów (cebula i kwaśna śmietana plus dyżurne), dla J. jeszcze kawałeczek krupiaka i mięso z soboty.
Przy okazji – Brzucho, mnie ten krupiak bardzo posmakował na zimno w taki upał, plasterek sobie przekąsiłam z wielką przyjemnością.
Małgosiu, odpuść dziewczyno. Pewnie, że każde wydarzenie niesie jakieś skutki. Skutkiem wygłupu kolegi, Twoja córka ma rękę w gipsie. Kolega konsekwencji nie poniesie, bo co? Ręce mu połamią, czy jak? Może dostanie jakieś klapsy, może zakaz oglądania tv albo gry komputerowej. Innych kar być nie może. Tak i z tymi małolatami. Sami winni? Oczywiście i nie tylko sami. Winny jest system wychowawczy. I co teraz? Kazać dzieciakom bawić się w mame i tatę? Przecież w tym wieku są totalnie nieodpowiedzialni. Wie o tym np kodeks karny wymierzając dolną granicę pełnej odpowiedzialności karnej. Mówić na ten temat można godzinami, tylko po co?
Ja po chińsku, wy po japońsku 🙂 Zero zrozumienia. Mam nadzieję, że inni uważniej przeczytali moje komentarze 😉
Moje dziecko wsuwa maślankę zmiksowaną z truskawkami. Samej nie jada. Ja również. Z takich rzeczy lubię tylko jogurt naturalny. Kefir i maślanka tylko jako dodatek np. do ziemniaków.
Masz rację Pyro.
Jako prowokator który to spowodował napływ Nowych chciałem im serdecznie za to że zechcieli się przysiąść do stołu, podziękować !!!
A przybyłi nam w te dni , według kolejności wpisów :
Anna S.
2008-06-06 o godz. 23:58
Anka
2008-06-07 o godz. 01:03
Myszowata
2008-06-07 o godz. 11:57
Justyna M.
2008-06-07 o godz. 13:50 – uprzedzałem że Ją doliczę dla poprawy statystyki 😉
Jolinek51
2008-06-07 o godz. 14:05
Hiena
2008-06-09 o godz. 14:16 – a czemu nie Henia?
placuszek z truskawką
2008-06-09 o godz. 16:20
Zachęcam ukrywających się!!
Ujawnijcie się, wyjdźcie spod stołu! Niech będą nas dziesiątki, setki, tysiące, miliony…..
Bo zwątpię w te statystyki, w te 1000 wejść dziennie, 30 tys. miesięcznie!!
Chyba że wyrabia je, te trzydzieści kilka osób?
Alicjo
powolutku stajesz się apostołem krupiaka
:::
czy namiary na szparagi w Biłgoraju dotarły do Ani?
Nemo, tu znacznie więcej niż świętą trójce można dobrać.
Antku
a Tobie lufa za akcję!
A Pyra się kładzie. Podziębiła sie weselnie i teraz kaszle i kwęka. Więc pod prześcieradło z aspiryną.
Swietnie, na koniec Helena wyszla na osobe poruszajaca nieodpowiednie tematy na blogu, powinniscie sie niektorzy przeprosic. To nie my wchrzanilysmy sie z tym tematem na blog kulinarny, zapukano do drzwi na zasadzie „nie macie Panstwo chleba dla konia….” i poproszono nas o informacje na temat jak wygladla by sytuacja prawna tej dziewczyny, wyjasnilysmy i jak nie chcialysmy dalej podejmowac dyskusji, odeslalysmy na forum Partii Kobiet, wtedy to zarzucono nam konformizm, choc konformizm panuje na blogu i w szeregach PK bo panie te sie zorganizowaly w celu dbania o prawa kobiet a nigdy sie nie wypowiedzialy w jaki to sposb pragna to realizowac. O pewnych tematach tam „sie nie mowi”. I poniewaz nas w dalszym ciagu umoralniano, ze powinnysmy zajac stanowisko, to raptem ci ktorzy to stanowisko zajeli sa obkaldani macica po glowie i maja spadac gdzie indziej a w najlepszym przypadku monotematycznie wmawia im sie brak tolerancji. Tu nie chodzi o macice ale o prawa czlowieka, skoro juz czytacie modlitewniki to przeczytajcie sobie tez i konstytucje, era czytania konstytucji bylaby wskazana. I nastepnym razem informujcie sie prawnie w internecie a nie podpuszczajcie, (przepraszam) inteligenta do dyskusji, ktorej niektorzy nie sa w stanie pociagnac a konczy sie ona jak zawsze w tym kraju bylo, ze inteligent dostaje po glowie i won z nim. Macie juz swoje media rodem z pegeerow skladajace sie z tych, ktorzy niechcieli byc bezdomnymi na terenach tych przybytkow i udali sie do dzisiejszej Warszawy, poszli na dziennikarzy, teraz sekunduja jedynie chryja i tumanstwu czekajac na taniec za gwiazdami, zamiast pamietac o obowiazkach obywatelskich. Przepraszam ale zastanowcie sie nad swoimi reakcjami.
Antku z tymi strzałami Achsensprung, to myli i odwraca uwagę.
A poza tym wszystko w porządku, dochodzę do siebie. Zaczynam szukać wiatrów w necie.
😯
Nie panimaju o czym ta tyrada. Dziennikarze( z Polityki chociażby) „rodem z pegeerów”? ! Kogoś pobito?! Kogoś przegnano?! Mało inteligentnam a może pora zbyt późna.
ulokuj sobie kobieto macice na wlasciwym miejscu i zacznij myslec
Pyro,
życzę rychłego wydobrzenia 🙂 Uważaj, bo grasują jakieś wirusy, mój Osobisty podłapał takiego w Polsce pod koniec pobytu i miał gorączkę 39 stopni przez 2 noce. Dzis poszedł do doktora i dostał 3 dni zwolnienia na rekonwalescencję, taki jest osłabiony 🙁 Może on na tę Polskę za delikatny? 😯 Ostatni raz był u lekarza chyba 10 lat temu, po tym jak nam w Polsce ukradli samochód i nie mógł spać z tych „nerw”. Na dodatek doktor wówczas potwierdził, że zawał w takiej sytuacji byłby zrozumiały 😯 Na szczęście obawy się nie potwierdziły 😉
Doroto l.
dzięki za piękne podsumowanie.
Doroto, ja ciebie też lubię. 🙂
Czy gdy zacznę myśleć, jest szansa ,że stanę się inteligentem i nauczę sie zwracać do interlokutorów w tak wyszukany sposób jak ty? 😉
Pięknie dziękuję za wszystkie nauki. Dobranoc wszystkim
Och!
Chyba sama zacznę się nudzić powtarzanymi przez siebie kwestiami, a co dopiero Was Blogowicze!
Proszę nie projektować.
Och…
Małgosiu kocham cię nocą i nie inaczej.
wProjEktowując PaRAnoję opeRaTorowi proJekToRa
:::
tak a propos niczego
Marialko,
jak to nie projektować, jak to – a kto mi zaprojektuje?!
Właśnie mam problem, bo nie wiem, czy mi się projekt podoba, a to ma byc dla mnie (wreszcie! szewc bez butów…). Ale konsekwentnie lecę z tym koksem, najwyżej będzie jak zwykle – zostanie odłożony jako „tak robić nie należy”. Nie chwalący się, już tego uzbierałam trochę 🙁
doroto, zanadto się irytujesz, niepotrzebnie zupełnie.
Z czytania konstytucji wynika również szacunek dla innych przekonań.
Dla motylków też.
Nie nakręcaj emocji.
Nie rozumiem do jakich wniosków miała doprowadzić ta dyskusja, co miało z niej wyniknąć? Co by Cię zadowoliło?
Bądź szczęśliwa za swoją granicą a jeśli boli Cię to co w Polsce, wróć
i walcz.
Zażyjcie soli miłe Panie, bo dostaniecie globusa.
O ile już nie dostałyście.
I możecie mnie walnąć patelnią w siwawy łep….
To nie forum PK, tylko garkuchnia, sprzęt się znajdzie.
A nie możesz liczyć w tej kwestii na Jerzora?
Mały choćby projekt na początek.
On Ci projekt, Ty mu pieroga ( dajmy na to).
Pomyślę o takiej wymianie z Lulkiem na naleśniki. Tylko jeszcze nie wiem czego będę od niego chciała!
A przylaczam sie do Nemo i tez dziekuje Dorocie za piekne podsumowanie. Sama bym piekniej nie potrafila 🙂 🙂 🙂
Antek,
nie dolewaj oliwy do ognia 🙂 Soli możesz zażyć sam, najlepiej glauberskiej 😉
Antku, nie musisz prosić. Będzie trzeba to Cię walniemy. Jeśli lubisz takie gierki.
I nie sądzę aby większą agresją była akurat w tym przypadku ta wprost. Obstawiam większą siłę tej słodszej wersji.
Patelnię kupiłam tydzień temu. Całkiem nowa. Wydaje się byc świetnie wyważona.
Och, dziękuje Brzuchu, stokrotnie 😆
Nawet tak sobie pomyślałam, że może chodzić o tamten warzywniak. Mieszkam niespecjalnie daleko, ale nigdy tam nie robię zakupów – i chyba błąd.
Jutro obowiązkowo z samego rana pędzę do p. Jurka, powołuję się na Ciebie i w porze obiadowej publicznie na forum dzielę się nowymi dla mnie doświadczeniami szparagowymi. A teraz muszę się cofnąć i trochę poczytać wcześniejszych wpisów. Dopiero dotarłam i nie wiem co dzisiaj na tapecie 🙂
Antek a jak to wyliczyłeś, że 1000 zagladaczy dziennie? …. placki się udały … dziś były na słodko z truskawkami … 🙂
Gospodarzowi dziękuję za miłe powitanie … 🙂
A więc forhend, beckhedd, forhend, beckhend…..
Ja zaczynam ćwiczyć uniki!
Chyba się udam poczytać o pięknie…kobiecej natury.
jest coś takiego ponoć.
Z wersji do wyboru wybieram tą per.
Jolinku, 30000 miesięcznie- tak podał Gospodarz, to tysiąc dziennie.
Wiecie, że panowie u p. Passenta też maglują wiadomy temat? Polecam.
Tam globus nie groźny, za to trochę światła na sprawę i więcej trzeźwości sądów.
Antku 🙂
rozumiem bo myślałam, że jest tu gdzieś licznik wstawiony ….. ale antku to jest trochę mylne wyliczenie bo każdy zagląda z 10 razy dziennie to wychodzi, że 100 osób tu jest z czego ze 40 pisze …. 🙂
Dobry wieczór, wróciłam po dwudziestej. Czytałam list, odpowiadałam na list i w końcu przeczytałam komentarze na blogu. Ludzie się różnią i to jest obiecujące skoro wszystko co umiemy zawdzięczamy innym ludziom. Nie będziemy siebie wzajemnie słuchać, to po nas. Jak mi trzeba się czego dowiedzieć to pytam. Pytałam już tu mądrzejszych od siebie o wiele zagadnień i dotąd było tak, że pomocy mi nie odmawiano. Jest dobrze skoro można liczyć na życzliwość i – właśnie – zaangażowanie. Dziękuję.
Małgosiu!
Wspominałaś kiedyś o torcie truskawkowym…
Czy już gotowy? Można się będzie wprosić? 🙂
To tak, żeby zmienić temat…
„Wiem! Wiem! Sfiksowałyście boście chłopa dawno nie miały! Chłopa wam trzeba! Sam siądę!”
Pa pa Miś2
Misiu2 Kocham Cię !!!
Przykro mi…
http://www.newsweek.pl/artykuly/artykul.asp?Artykul=26765
Andrzeju, jak najbardziej można. Jutro z rana wykonam. Będzie świeży.
Cytat też musi miec swój smak.
Mógłbyś to wiedzieć. Blog kulinarny w końcu.
Dawno nie widziałam kogoś tak zdegustowanego jak D. gdy to przeczytała.
Poza tym jakże to (pozornie) „nieobalalny” pseudoargument. Mamy gorliwie wyjaśniać, że nie jesteśmy sfrustrowane seksualnie? Dokumentacja dla fotografa? 😕
Marialko,
nie mogę wymagać od nieprofesjonalisty projektowania! Już lepiej niech zasuwa na swoim rowerze.
Temperatura spada, jakieś tornada na zachód od Toronto narozrabiały.
To już wiemy wszystko. Był gwałt. Nie było eksperymentów. Jest biedne udręczone dziecko i jest kapłan, który lży jego matkę i wypędza ją z pokoju.
Koszmar.
A Miś 2 po prostu dał tyłka na maksa. Przykro mi z tego powodu również.
Jolinku, nie znam metody liczenia, ale tak może być, że każde wejscie, każde „odświeżenie” ekranu monitora liczy się za jedno wejście, to wtedy prawda jest okrutna….
Może Gospodarz nam opisze jak te statystyki są tworzone?
Jak wejścia liczone?
Czy to jest 30 tysięcy wejść z 30 tys. komputerów o różnym IP, czy 30 tys. wejść z 50 komputerów.
To jest różnica.
Dobranoc 🙂
Marialko, lepiej bym tego nie ujęła.
Doroto z sąsiedztwa, dlaczego nikt nie wpadł na pomysł zmiany numeru telefonu albo choć nie kupił jej nowej karty w pierwszym lepszym kiosku? Prosta rzecz a pewnie by pomogła i ustrzegła przed niechcianym natrectwem, jeśli takie istnieje.
Czuję się skołowana, co źródło to inna wersja. Jak to zazwyczaj bywa….
Pójdę lepiej za przykładem Antka…..
Misiu… Tak sie nie mowi do kobiet.
Tak, Pani Dorotecko. Koszmar. Mam nadzieje, ze wstrzasnie to sumieniami przyzwoitych ludzi.
Milczenie abp. Zycinskiego.
Szanowni Państwo,
ja jednak powrócę do ziemniaczków, jako że na nich znam się nieco lepiej. Czy macie może dobry przepis na ciasto na knedle ziemniaczane? Kilka razy próbowałam i za każdym razem mi się rozciapywały, a powinny być miękkie, jędrne i elestyczne równocześnie. Z góry dziękuję.
Mamusia podrzuci mi jutro truskawki, i już sobie wyobrażam pulchne knedelki, polane masełkiem ze zrumieniona bułeczką i posypane cukrem z cynamonem…
Anna
Nie znajduję słów na to co się dzieje wobec dziewczyny. Każde wydaje się nie na miejscu, nieadekwatne. Czegóż jeszcze ma doświadczyć i z czym następnie żyć. Gdzie się podziewa nasze Państwo, cywilizacja?
To nawet dobrze, ze nadarzyla sie okazja umozliwiajaca poznanie prawdziwych osobowosci naszych milusinskich, szarmanckich nadskakiwaczy.
Pan, Panie Lulku przeprosi Helene za wysylanie jej „ze swoja macica”. Jest to oburzajace, ze czlowiek, ktory nie z jednego pieca chleb jadl, w taki sposob zwraca sie do dojrzalej kobiety posiadajacej intelektualny wklad w nasze zycie i napewno nie posiadajacej narosla macicznego na mozgu.
A Pan, Panie Misiu wylenialy, to polecial Pan takim gumnem, z ktorego chlusnela smierdzaca posoka, ze nawet najbardziej konserwatywny ksiadz wikary panu tego nie wybaczy.
Co do Teresy, ktora mimochodem po chleb dla konia…. to schowaj prosze swoje kadzidlo w ustronne miejsce i nie udawaj glupa. Kazdy ma taka cywilizacje na ktora zasluguje.
Czytam Was codziennie. Codziennie tęsknię. Dużo kosztowało mnie wysiłku ,żeby nie pisać , nawet gdy mówiono o mnie. Dziś nie mogę się powstrzymać ,żeby wyrazić swoje zniesmaczenie rynsztokowym slangiem dototyI.
Nie wiem czemu najtrudniej tym wojujacym moralnym dzihadzistkom i dzihadzistom jest o litosc i wspolczucie.
Misiu, mam nadzieje, ze traktujesz kobiety w twojej rodzinie i otoczeniu z mniejszym lekcewazeniem.
Aniu Z.
czy u Ciebie nadal taka sauna? Poszlismy sie przejść, ale tak lepko, że po 15 minutach do domu. Mimo braku klimatyzacji jednak jest chłodniej w domu. W dzienniku coś wspominali o niespokojnej pogodzie w Twoich okolicach – jak tam? U mnie właśnie szykuje się jakaś burza. Czuję się ugotowana.
Właśnie Grażyno, dlaczego musiałaś się powstrzymywać i nie pisałaś choć tęskniłaś 😉 ?
Dorotko,też mi się nie podobał ton Twojej wypowiedzi 🙁 . Przecież możemy się też różnić poglądami? W sumie każdemu z nas zależy na dobru tej Dziewczynki – bo chyba o to nam tu chodzi?
A Misio „poleciał” cytatem z „Seksmisji” i niekoniecznie szczęśliwie wpasował się w ton dyskusji, ale myślę, że nie chciał nikogo urazić. Chlapnęło się futrzakowi 😉
I proponuję- zaprzestańmy już tej dyskusji. Poznaliśmy swoje zdania i myślę, że i tak każdy zostanie przy swoim? Pa na dzisiaj 🙂
Alicjo,
juz ci zaposprawozdaje: jest 26 C, lekka bryza, niebo szare deszczowe.
Temperatura wody a basenie jest teraz 28 C, cieplejsza niz powietrza.
Bierz J. i wpadajcie na wieczorne plywanko.
Oj Aniu Z., kapkę za daleko 😉
No i chłodniejsze jezioro mam pod nosem. Ale na dzisiaj chłodny prysznic.
Pani Paradowska zaczela cos na temat Bolka. Moze by tak zmienic temat i ruszyc w Bolka. Nie czytalem, no to bez obciazen moge zaczac dyskusje od samego rana.
Pan Lulek
Ujawniam sie na wezwanie, ciesze sie, ze znalazlam taki blog choc dzis troche tu nie tak jak zawsze. Mieszkam po tej samej stronie „kaluzy” co Alicja, tylko bardziej na poludnie. Jak powiem howdy na dzien dobry to moze zgadniecie gdzie mieszkam?
Pozdrawiam i wracam do czytania.
Wanda
Melduję, że czytam plus-minus regularnie wpisy. I czasem komentarze, bo bardzo dużo tu tego w ostatnich miesiącach… Ale ile razy mi się zdarzy te parę minut lektury (ostatnio na początku kwietnia, z wiadomej Okazji) – to się Państwo gotują: a to w sprawie wyższości jednej gorzkiej czekolady nad drugą, a to…
Serdecznie pozdrawiam gotowych (do spokojnej, rzeczowej, zdystansowanej dyskusji, z poszanowaniem argumentów oponenta i jego osoby)… 🙂
i ugotowanych też 🙂
Oraz Małgosię 🙂 bo jest wyraźnie w mniejszości (lubię popierać mniej reprezentowane w danej dyskusji racje zgodnie z żelazną zasadą patrzenia na świat i sprawozdawania BBC: ‚z jednej strony’ – ‚ale jednak z drugiej strony’)
… i na pewno w czwartek wypróbuję któryś z przepisów na placki ziemniaczano-owsiane 🙂
P.S. Antku, liczy się każde kliknięcie (do tych 30,000)… Możesz więc budować statystyki nawet setką uderzeń dziennie – jeśli przyjdzie taka fantazja 😀
A cappella,
dzięki wielkie. No właśnie. Grunt byśmy rozmawiali, ale bez obrażania się i rzucania inwektywami.
Grażynko,
tęskniłam. Witaj i nie znikaj, bardzo proszę. 🙂
Alicjo,
jest jakiś sposób podebrać ci wilgoć? U nas wyschło wszystko na pieprz. Na działeczce trzeba z konewką zasuwać aż szum idzie.
Anka (02:06) – a na to moje milczenie spuszczam litościwą zasłonę milczenia -tym bardziej ,że pani dokładnie znająca przyczynę zasłaniała się niewiedzą. Wybaczam jej.
Małgosiu (07:06) nawet nie wiesz jak mi serce rośnie , gdy zobaczyłam znów na tym blogu serdeczne słowa skierowane do mnie.
W Poznaniu zapowiada się znowu upalny dzień. Pozdrawiam wszystkich.
Helenko !
Oczywiście to był żart, w twoim stylu tylko w drugą stronę. Wszyscy możemy dyskutować o wszystkim tylko ważne jest czas i miejsce. Ważny też jest styl dyskusji. Blog Piotra nie jest najlepszym miejscem dla takich dyskusji. On nikogo nie skreśli tak jak robią to inni. Tu nie ma odrzuconych. Czy zależy ci aby rozmowy o gotowaniu zeszły na dalszy plan a blog ” Gotuj się ” stał się miejscem wojujących feministek i osób nawiedzonych które wywalono z innych miejsc.. Nawet zmiana nicka nic nie pomoże . Sama o tym wiesz najlepiej . Czytałem twoje teksty na innych portalach …
Jest mi niezwykle przykro gdy osoby piszące dobrze o kościele i katolicyzmie od razu są bezwzględnie atakowane i próbuje się je zmieszać z błotem .
Pornograficzne zdjęcie zamieszczone przez Arkadiusa nie wywołało skandalu . W końcu dzieci na blog nie zaglądają…
Uczmy się tolerancji i poszanowania dla innych .
Nigdy źle nie napisałem o innych wyznaniach , religiach, o orientacji seksualnej. Tego samego zawsze oczekuję od innych, co nie oznacza ,że nie dostrzegam i nie oburzają mnie sprawy o których piszesz.
Odnoszę często wrażenie że jako zawodowa dziennikarka z bardzo długim doświadczeniem zapominasz o jednej bardzo ważnej rzeczy : o zmęczeniu materiału. Co za dużo to nie zdrowo . Warto o tym pamiętać. Bo zapominanie o tym zaczyna pachnieć zwyczajnym brakiem profesjonalizmu…
Szanowni, skoro tylko ja jestem ordynarna a u innych byl to tylko wklad kulturowy w historie kina to w takim razie PRAGNE WSZYSTKICH SERDECZNIE PRZEPROSIC za:
1. obrazanie uczuc religijnych
2. doznan duchowych i fizjologicznych
3. pojec kultury, prawa i cywilizacji
4. stylizacji jezykowej i linguistycznych niedomagan
5. pragne przeprosic wszystkich skromnych i szacownych, pragnacych poszerzyc swoja wiedze.
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM! Dorota
Przepraszam, Marku, ale:
1. po pierwsze to nie jest materiał, który się męczy, to jest samo życie,
2. nie było źle o wyznaniach, tylko o konkretnych ludziach (oczywiście ich swiatopogląd odgrywa pewną rolę, ale nie nazwałabym go nawet chrześcijańskim!!!!!), którzy zaszczuwają zgwałcone dziecko wraz z rodzicami – bo 14-letnia dziewczynka jest dzieckiem – i doprowadzili do tego, że i tak wylądowała w szpitalu!
Proszę o przeczytanie podanego przeze mnie linka z „Newsweeka”. I proszę mi wytłumaczyć, dlaczego wtedy, kiedy idzie o takie sprawy, nawet wydawałoby się subtelnym ludziom może się zdarzyć coś tak ordynarnego jak cytat z 23:33.
Dla Małgosi, być może trochę wyczrpanej trzydniową „sarpacką”, w Dniu Imienin z najlepszymi życzeniami:
Małgorzata
Wyjątkowo wdzięcznym pochodzeniem szczyci się Małgorzata.
Małgorzata mianowicie
W prostej linii pochodzi od – kwiata.
Może nie tyle kwiata, ile od kwiatka,
Który nazywa się margerytka,
Czyli po polsku mówiąc – małgorzatka.
Dzieki temu Małgorzata bywa skromna,
Trzyma się trochę z boku,
Trochę z brzega,
Ale i tak natychmiast się ją dostrzega.
Ja wiem, że takie impresje
To rzeczy kruche
I cienkie,
Lecz Małgorzaty są dla mnie najlepszym dowodem
Że prostota może być wdziękiem. 🙂
(-)L.J. Kern
P.S
Czy sernik z truskawkami już się chłodzi? 🙂
Małgosiu dużo uśmiechu i pogody duch 🙂
Marku, to byl zart ” w moim stylu”?
To byl chamski, niezbyt zrozumialy dla mnie wybryk majacy na celu zniewazenie i upokorzenie obecnych na blogu kolezanek, w tym mnie.
Podobnie wyjatkowo chamskim wybrykiem byl wpis Pana Lulka skieriwany juz osobiscie o mnie.
Na reszte odpowiedziala Ci Pani Dorotecka.
Dodam tylko, ze nie bardzo wiem o czym mowisz, ze czytales moje wpisy na innych blogach i co ma z tego wynikac. Oczywiscie, ze mogles czytac.
Mam odwage nie tylko bronic wlasnych pozycji, ale takze podpisywac je wlasnym imieniem,a czasami, gdy wymaga tego okolicznosc takze pelnym nazwikiem.
Wez sie garsc, chlopie. To emocjonalna powsciagliwosc, a nie pogrozki seksualne, zdobi mezcyzne.
Helena: no, chyba że Markowi w końcówce pierwszego akapitu chodziło o Kota Mordechaja i Kota Pickwicka u Owczarka (i czasem u mnie). To faktycznie nie jest imię i nazwisko. Ale nie przypominam sobie jakoś żadnej wypowiedzi dostojnych kocurów w ruchu walczącego feminizmu 😯
…miało być w duchu, ale w ruchu też pasuje 😉
Marku, przepraszam , ale walnąłeś jak łysy grzywką , że tak nieporęcznie w stosunku do Ciebie się wyrażę 😳
Zgadzam się z Heleną. Co ma piernik do wiatraka? Helena jest szczera i bardzo wyrazista za co ją lubię i szanuję. Przeczytawszy twój ” żart” zachłystnęłam się powietrzem z wrażania.
By być szczerą dodam , iż na samym początku mojej obecności na blogu byłam bardzo zbulwersowana wypowiedziami Heleny. Tak jest jeśli się widzi malutki tekst, z którym się człowiek nie zgadza.Tu się wszyscy poznajemy bliżej. Lubię szczerość u ludzi. Nawet , a może i zwłaszcza 😉 ,gdy mają odmienne poglądy.
To jest bardzo smieszne, Pani Dorotecko, ze ja w polskich gronach (znaczy mieszkajacych w Polsce) latam za radykalna feministke. Wszedzie na Zachodzie jestem mainstreamem i nawet nie wiem do konca czym dzis jest feminizm, skoro moje poglady na miejsce kobiety w spoleczenstwie, nie odbiegaja ani na jote od pogladow brytyjkich partii – KOnserwatywnej, LIberalnej i rzadzacej Partii Pracy. Po prostu nie mamy o co sie spierac.
Ale w Polsce niemal kazdy (procz moich kolezanek myslacych tak samo jak ja) uwaza mnie za „radykalna feministke”. A jedyne ksiazki „femnistyczne” na moich polkach to dwa tomy Camille Paglii, ktora bardzo lubie i jeden Harolda Blooma, u ktorego byla asystentka na wydziale.
Malgosiu, jestes bardzo wspanialomyslna i to naprawde doceniam. Bez zartow.