Początek
Witam wszystkich smakoszy i miłośników gotowania.
Od dziś będziemy mogli razem spędzać po kilka chwil, ale za to codziennie dzieląc się swoimi kulinarnymi odkryciami. Ja będę starał się przekazać Państwu zarówno wszystko, co wiem o gotowaniu, historii kuchni, nowościach w dziedzinie sprzętów, ale i produktów spożywczych. Będę starał się także podawać Państwu jak na talerzu co, gdzie i kiedy można kupić, a także gdzie dobrze zjeść.
Mój blog będzie podsuwał rady, będzie też służył jako przewodnik weekendowy po lokalach, przewodnik po sklepach, targach. Będzie to taki internetowy Smakosz na co dzień i od święta. Nie zapomnę też o absolutnie niezbędnej rubryce – Współczesny savoir vivre.
Blog będzie zapisem lektur, podróży, godzin spędzonych nad garnkiem, czasu przygotowań przyjęć dla rodziny i przyjaciół.
Ponieważ historia kulinarna jest nieodłączną częścią historii, na blogu jest miejsce na anegdoty historyczne i inspiracje do rozmów przy stole. W ostatnim czasie kuchnia i gotowanie awansowały – stały się tematem rozważań towarzyskich na równi z literaturą, filmem, a nawet sportem.
Inteligent, zarówno czytelnik tygodnika jak i internauta, nie tylko nie wstydzi się przyznawać do kulinarnych zainteresowań, ale szczyci się nimi. Dlatego też na blogu będzie miejsce do wymiany myśli oraz doświadczeń w tej mierze. Mam nadzieję, że Państwo odwzajemnicie mi się tym samym i będziemy wspólnie gotować.
Znajdą tu miejsce relacje z mistrzostw kucharzy, cukierników i barmanów, międzynarodowych olimpiad kucharskich, pokazów i spotkań mistrzów rondla i patelni.
Osobny rozdział to porady sommellierskie, czyli dobór win do potraw, odkrywanie nowych win na polskim rynku i rady gdzie oraz jak je kupować.
Na koniec informacja czego w blogu nie będzie. Nie będzie zbioru przepisów kucharskich. Mogą – incydentalnie – znaleźć się omówienia nowych, fascynujących i nieznanych potraw, ale nie będą one klasycznym zapisem receptur. Po przepisy odsyłam Państwa do mojej witryny www.adamczewscy.pl.
Tych zaś, którzy chcieliby także posłuchać moich opowieści, kieruję na adres Radia TOK FM.
No to ruszajmy w tę podróż z łyżką , nożem i widelcem.
Komentarze
Panie Piotrze, witamy w blogosferze – juz ostrze noz na kolejne pana wpisy!!!
Witam rowniez! Bardzo sie ciesze na taki smakowity bolg. Wprawdzie ostatnio usiluje troche schudnac i te tematy nie sa dla mnie bezpieczne.
Serdecznie pozdrawiam E.
Panie Piotrze,pozdrawiam i z wielka niecierpliwoscia czekam na panskie kulinarne opowiesci!!!
Chetnie uzupelnie o nowe przepisy moja kuchnie.Jeszcze raz pozdrawiam.Ana
Miło,że będzie można Pana spotkać rownież na blogu. Z wielkim smakiem czytam pana opowieści o dobrych restauracjach i dobrym jedzeniu.Czasem wystarczy jakiś Pana wątek, żebym czyniła wariacje na dany temat w mojej kuchni bez konkretnego przepisu. Wystarczy sugestia i pomysł. „Fizjologia smaku” to ciekawy temat-więc loguję się. Życzę powodzenia
Halszka
Smacznie witam ! Z przyjemnością czytam Pańskie felietony w POLITYCE i korzystam z pojawiajacych się tam ( za rzadko!) poradników gotowaniowych.Szkoda , że nie mogę uczestniczyć ( czynnie) w Pańskich wędrowkach kulinarnych – ale nic to ( jak mawiał Mały Rycerz) – liczę na to , że wszystkie niedogodności powetuję sobie spotykając się z Panem na blogowisku .
Panie Piotrze! Srodze się zawiodłem na Panu czytając sformułowanie „oliwa z
oliwek”, przecież kto jak kto, ale Pan przecież wie, że oliwa może być wyłącznie z oliwek, reszta to są oleje. Dla ciemniaków można by użyć formy
„..oliwa (z oliwek)…” Ja oczywiście wiem, że to powszechnie używany błąd, ale to nie usprawiedliwia kulinarnego specjalisty i redaktora….
Supelus
Proszę się nie denerwować. Smakoszom to nie przystoi. Napis na butelce „oliwa z oliwek” mówi, że nie jest to extra vergine czyli, że można jej używać do smażenia, bo ma wyższą temperaturę spalania. Zas napis extra vergine sygnalizuje, iż niska temperatura spalania wyklucza smażenie a nakazuje użycie w stanie surowym lub do gotowania.
Cieszę się bardzo ze wszystkich listów i dziękuję za nie. Oznacza to, że nasza społeczność łakomczuchów, lub smakoszy jak kto woli, jest spora. Będzie o czym pogadać. Smacznej lektury!
P.Ad.
świetnie mój mąż jest Pana miłośnikiem podpowiem mu żeby zajrzał na Pana stronę
Panie Piotrze! Wreszcie jakaś odmiana blogowicza. Ja też czasem coś gotuję i chętnie przyłączę się do dyskusji i wymiany poglądów.
Serdecznie pozdrawiam -Maz
Panie Piotrze,
witam serdecznie i czekam z niecierpliowścią na Pańskie rady i opinię!
pozdrawiam.
Panie Piotrze,
Już się cieszę na ciąg dalszy smakowitych opowieści!
Ostatnio upiekłam po raz pierwszy chleb Pańskiego przepisu-ten z otrębami. Wyszedł rewelacyjny!
Pozdrawiam kulinarnie
Marta
Panie Piotrze, czy mógłby Pan w swej wyśmienitej liście win zwrócić także uwagę na tokaje?
Nie dziwię się, że Misio (jak to misio lubiący miód) domaga się tokaju. Zwłaszcza takiego oznakowanego na etykiecie symbolem 6 put. (od słowa putton czyli ilości podsuszonych winogron , co pociaga za soba słodycz wina). Ze skruchą musze przyznać, że tokaje nie należą do moich ulubionych win – choć nimi nie gardzę.
Można kupić w Warszawie (a nawet w całej Polsce, bo to sklep internetowy winarium.pl) Tokaj Aszu 3 put. z 1993 r za 55 zł, a z 6 put. już za 199 zł. Amatorzy wytrawnego mogą zadowolić się mniejszym kosztem: Tokaj Szamorodni z 1996 r kosztuje 31 zł.
Kupowanie w sklepie internetowym ma zalety: jeśli kupisz 6 butelek – przywożą do domu. A ten sklep to wynik pasji słynnego aktora Marka Kondrata, który stara się by Polacy mogli pić dobre wina nie przepłacając. Dlatego sam po nie jeździ i omija w ten sposób sieć pośredników. I dzieki temu część win w jego sklepie jest znacznie tańsza niż gdzie indziej.
P.Ad.
Witam w blogosferze i życzę powodzenia w blogowaniu 🙂