Karol Okrasa: bawię się kuchnią!
– Chyba jestem za młody jak na szefa, ale biorę byka za rogi i bawię się kuchnią – mówi Piotrowi Adamczewskiemu Karol Okrasa, szef kuchni w hotelu Bristol, a zarazem najmłodszy szef kuchni w Warszawie.
– Chyba jestem za młody jak na szefa, ale biorę byka za rogi i bawię się kuchnią – mówi Piotrowi Adamczewskiemu Karol Okrasa, szef kuchni w hotelu Bristol, a zarazem najmłodszy szef kuchni w Warszawie.
Komentarze
Po świętach, ale jeszcze miło, świątecznie, cieplutko. Dzień dobry wszystkim z mrocznego, zziębniętego Poznania. Nie ma mrozu, nie ma wiatru, jest mokry ziąb…brr… Przydałby mi się kot do grzania kolan, bo przecież nie zacznę dnia od napojów rozgrzewających. Kawa mi wystygła zanim zdazyłam ją wypić. Pewnie ma coś do rzeczy fakt, że nie chce mi się ubierać i poranną lekturę uskuteczniam w dezabilu. No, bo kiedy wyjrzę przez okno, to mi się nie chce ubierać…A tam na filmiku u góry dwóch czarujących Panów przy ładnie nakrytych stolikach, więc może jednak wrzucić coś na grzbiet z przyległościami? Chyba wrzucę.
Dzięki Pyro za komplement. Ale przy porannej kawie i lekturze gazet można sobie pozwolić na strój nieco niedbały.
Relacji Torlina nie będę komentował żeby nie wpaść w ton mentorski i ględzić o wynaturzeniach społeczeństw konsumpcyjnych. Lubię jeść dania dziwne, egzotyczne ale naturalnie związane z regionem geograficznym i klimatem. Przerost formy nad treścią w każdej dziedzinie jest niesmacznym wynaturzeniem.
Tymczasem myslmy czym sobie uprzyjemnić wieczór sylwestrowy. A więc do spotkania w ostatnią noc tego i Do Siego Roku!
Kochana Pyro !
W prywatnym liscie do Ciebie skomentowalem Twój wpis.
Nie mam odwagi powtarzac tego w szerszym gronie, bo Piotr, szkoda, ze nie Barbara, uzna mnie za Play Boya. Jako czlowiek starszy od Ciebie, pozwole sobie tylko zaznaczyc, ze panowie winni emablowac pania nadaskakujec z butelka dobrego szampana do popijania malutkich kanapek z kawiorem. Lepszy czerwony. Na zakonczenie takiego prostego sniadanka kieliszek koniaczku i dobra kawa tez nie zawadza.
Ten co lubi takie proste chlopskie zycie
Pan Lulek
Lulek – cytując klasyka :”Pan mnie rozumie, Pan mnie wyczuwa”. Też lubię takie proste, chłopskie życie. Tylko z wiekiem maleją (niestety) możliwości uprawiania takiej ekologii. Szampan czeka swojej pory w lodówce, kawioru niet, ale właśnie wykończyłam świąteczną rybkę po grecku , a w porze obiadowej wyjkończę helenine śledzie. Na jutro przewidziałam program rozrywkowy pt mycie lodówki.Obrusy wyprane, makowce zjedzone, po piernikach ślady nie zostały, czyli chyba gościom smakowało. Więc jest okazja, żeby w czystą lodówkę załadować następną porcję specjałów domu przewidzianych na sylwester i Nowy Rok. Co to będzie, jeszcze nie wiem, bo nie wiem co uda mi się kupić w cenie i gatunku odpowiednim
Panie Lulku, do emablowania wystarczy kieliszek wypelniony odpowiedniej jakosci destylatem;). Choc Swieta juz minely, to wspomnienia milych chwil spedzonych pod czujnym okiem kotki Muli pozostana na dlugo!
A gdyby tak w Nowym Roku Szanowne Blogowe Towarzystwo zapragnelo zalozyc podgrupe fanow Panalulkowych ambrozji? Ja sie wpisuje od razu:)
Na lulkową gruszkówkę wpisuję się od razu. Nie miałam okazji spróbować brzoskwiniówki. Jeżeli ma podobną jakość, to Pyra jest zgubiona i czeka ja późny alkoholizm. W każdym bądź razie z ofiarowanej nam butelko gruszkówki ubyła już połowa, a jest strasznie, okropnie oszczędzana – po pół kieliszeczka malutkiego od czasu do czasu.
Panie Piotrze, czy Kurt Scheller będzie na koniec?
Brzoskwiniówka, gruszkówka, destylatówka. Na miejscu Pana Lulka oddałbym Jego Lulullusowe słabości w trafniejszym nicku „Pan LukulLulek”
Dzień Dobry
Powoli wprowadzam się w Sylwestrowy nastrój. Ponieważ termitiera mi dopiekła w ostatnich miesiącach mam zamiar powitać nowy rok w klimatach aspołecznych i kontestacyjnych. Będzie więc Sywestrowy Maraton Filmowy w domowym zaciszu. Wczoraj obejrzałem „Skazanego na bluesa” o śp Ryszardzie Riedlu http://www.skazanynabluesa.pl/. Film słaby ale za to świetna rola Tomasza Kota no i fascynująca muzyka „Dżemu”. Dla mnie to szczególne doznanie bo przed laty uczestniczyłem w koncertach tej kapeli. Mam nadzieję, że do nowego roku klimaty bluesowe będą mi grały w duszy. Na noc sylwestrową przygotowałem sobie „Transylwanię” i „Vengo” Tony Gatlifa http://pl.wikipedia.org/wiki/Tony_Gatlif#Filmografia . Świetna muzyka, klimaty drogi i uczucia aż serce mocniej bije. Do tego rosyjskie obrazy „Gruz – 200″ – kultowy film o zdychaniu komunizmu i ” Czyngis Chan” – na odmianę marzenia o tworzeniu imperium w Azji. Do zestawu dołożyłem jeszcze „Króla Szkocji” o Idi Aminie. W czasie maratonu filmowego zamierzam odżywiać się resztkami świątecznymi, piwem i papierosami „Mocne”. Powitania Nowego Roku pewnie nie przegapię ponieważ chłopi mają zwyczaj strzelać z czego się da jak Palestyńczycy na pogrzebie Arafata. A gdy mi się filmy znudzą to poczytam sobie Cizia Zyke http://www.ciziazyke.pl/Seite_1x.html. To doskonała lektura dla zmęczonych życiem urzędników. Mam nadzieję, że przyszły rok obfitował będzie w podobne wrażenia (w każdym razie dla mnie)
Pozdrawiam serdecznie
A prosze mi tutaj przestac romansowac! Adrenalina poszla do gory, ja do pracy w nerwach…ech, zycie.
Tuska
Witajcie
Zamieściłem obszerniejszą wypowiedź na temat planów sylwestrowych ale chyba z racji trzech linków(?) tkwi gdzieś w przestrzeni internetowej i czeka na akceptację. Ale jestem dobrej myśli- jak mawiają „co się odwlecze to nie uciecze”
Pozdrowienia
Tuśka, ty nie bądź taka zaborcza. Pan Lulek ma wielkie serce, wystarczy i dla Ciebie i jeszcze dla połowy damskiej populacji.
Byl listonosz! Panie Piotrze, dzieki za „Rodaka” i mila dedykacje Listonosz patrzy podejrzliwie na te polecone przesylki z Polski i pewnie dedukuje, co w nich moze byc A ja trenuje poker face i kwituje bez komentarza
Witam wszystkich! Dzisiejszy rozmówca Gospodarza rzeczywiście bardzo młody, jak na szefa kuchni, o czym sam mówi w sposób rozbrajający. Nie oglądam jego programów w TV (oprócz tego z p. Piotrem), poza tym to kuchnia w pewnym sensie eksperymentalna, a mnie ciekawi, jak smakuje obiad w Bristolu? Ktoś był?
Właśnie zadzwoniła agentka PZU, że, niestety, musi dzisiaj pobrać pieniądze za ubezpieczenie mieszkania, bo w poniedziałek już zamykają rok, więc trudno… Też mi się trafiła „intrata” w końcu poświątecznego tygodnia, prawda?
meg_mag Pojawili sie na blogu. Bawili u mnie cale Swieta a wczoraj wrócili do siebie. Nie pisali o sobie, tylko o swojej Galerii Sztuki w Wiedniu. Nie obiecywalem, ze o nich naspisze ale skoro oni wmeldowali sie tak skromnie, to ja sobie poplotkuje. Przed kilku tygodniami, nagle, na prywatna poczte mailowa otrzymalem list. W mailu pisala mloda piekna dama. Do mnie pisuja tylko piekne a jak juz pisze to obowazkowo jest mloda. Pisujace do mnie panie maja dobry zwyczaj gubienie kalendarza. Jesli chodzi zas o pozostawiane czesci garderoby, to jest zupelnie co innego. Jest to po prostu markowanie terytorium. Pani napisala, ze znalazla mój adres mailowy w blogu Piotra i kilka milych slów. Tak to sie zaczelo. Ot sila grawitacji i tyle. Zaczelismy plotkowac w nieobowiazujacy sposób. Oni, to jest ta pani która ma na imie Magdalena i jej partner Tomek mieszkaja od kilku lat w Baden kolo Wiednia i zalozyli w Wiedniu Galerie Sztuki. Skrzyknelismy sie na Swieta. Przyjechali do mie w pierwszy dzien Swiat. Tu raportuje wymiary. Pani jest malutka, czarna, niewywrotna. Pan raczej slusznej postawy. Okkolo dwa metry
(w cyfrach: 2) i stosownej wagi nielekkiej. Ma oko 200 kilogramów. Tez nie pomylka, dwiescie kilogramów. Wyprawilismy sobie wspaniale swieta. Doskonale jedzenie, bo on swietnie gotuje, picie: od Lulka, mocniejsze napitki i wiejskie wino z Wegier. Referencje mieli skad inad znakomite, bo maja w domu cztery koty. Spanie bylo rozplanowane w nastepujacy sposób. Tomek dostal mocne loze. Tym wazniejsze, ze on niesomowicie chrapie. Tak wspaniale jak gotuje. Magdalena dostala spanie w zimowym, na ten cel specjalnie dogrzanym, ogrodzie. Cala w zielsku przykryta antyreumatyczna posciela. Ja spalem w nazwijmy to salonie. Uratowalem pierzyne. Nie dalem. Obok mnie bylo jeszcze swobodne miejsce. Pierzyna wydaje sie byc dostatecznie pojemna. Kotka Muli zmieniala miejsce spania, jednak nieco unikajac miejsca najbardziej glosnego.
Wiele by pisac. Ze wspomne o fakcie, ze wlascicielka kawiarni artystycznej w sasiedniej miejscowosci, chyba stracila serce dla goscia który dal popis dobrego apetytu. Tak dalece, ze nawet odprowadzila nas wszystkich do dzwi wejsciowych zapraszajac do nastepnej wizyty.
Dla Pyry mage przeslac slowa otuchy, albowiem w roku biezacym zebralismy 1800 kilogramów gruszek. Jeszcze lepszych jak poprzednie i powinno z tego wyjsc okolo 150 litrów gotowego produktu. inne owoce byly w zdecydowanej mniejszosci. Powinno jednak starczyc na domowe potrzeby do nastepnego sezonu.
A teraz rozszyfrowanie ich pseudonimu.
meg. Pochodzi zapewne od jenostki wielkosc czyli Mega. Dobrze, ze nie Giga, chociaz srednie niewiele ale maja powyzej 100 kilogramów
mag. Od slowa Magistra polonistyki albo Magister praw. Obydwa pasuja.
Stad Nick meg_mag i tyle.
Pij spokojnie Pyro, ja czuwam
Pan Lulek
Bawilem nie raz w Hotelu Bristol. Prosze mu powiedziec, ze jak zwykle wpadne incognito a jesli mi sie spodoba a bardzo chcialbym, to chetnie wpadalbym na desery. Nalesnikowe oczywiscie.
Niech sie gotuje, bo jesli ktos przyjdzie w porze poobiedniej i poprosi o karte nalesników, to moze to byc
Pan Lulek
Panie Lulku, pieknie Pan to ujal I wszystko prawda
A z informacji o zebranych gruszkach to i ja sie ciesze!
Podoba mi się p. Okrasa. Kiedyś myślałem, że to tylko pomysł na TV-show, z młodziankiem, a On łtak adnie na koniec honory mistrzowi oddaje. Trochę za dużo tylko rencami mówi, ale to pewnie Gospodarz go peszy. I tak lepiej niż Sowa, który przez cały program ślinę łykał. Pewnie z głodu Będzie Sheller?
Tymczasem nie. Po pierwsze nastąpiła przerwa w produkcji filmowej. Potrwa miesiąc. Po drugie Kurt fatalnie mówi po polsku. Rozumie wszystko doskonale ale nawet nie stara się nauczyc mówić. W normalnych kontaktach to nawet zabawne ale na ekranie to karykatura rozmowy. A rozmowa ja po polsku a on po angielsku ( z tłumaczem z offu) też fatalnie. Poczekamy aż Kurt przemówi z właściwą dykcją. No i gdy wrócimy na plan filmowy.
Co to? Wszyscy odsypiają święta? Hej, odezwijcie się
Kochana Pyruniu,
Odzywam sie, ale dzielnie pracuje na chlebek i szyneczke, a reszta???
ODSYPIA!
Ja znalazłam jakąś durną grę shisen-sho i ćwiczę palec, wyżywając się na biednej myszy, zeszłam już do 6 minut 07 sekund. Chleba z tego nie ma, pieniędzy też, ale nic a nic mi sie nie chce dzisiaj robić. Pogoda łóżkowa i ziewam przerazliwie. Czego i Wam życzę
OK, Panie Piotrze. Pan tu karty rozdaje. Przyfastrygowałem się do p. Schellera, bo na maśle smaży i gra żywieniowcom na nosie.
A czy wróci Pan do swojej kuchni, nim DVD sie ukaże? – tak namolnie zapytam
Wrócę, wrócę. Ale zależy to od szefostwa (każdy przecież ma swojego szefa) i od tego kiedy przyzna znowu mnie ekipę filmową. Cykle w kuchni będę przeplatał wywiadami. Mam już umówionych kolejnych gości i przygotowane przepisy. Tymczasem tylko możemy sobie pisać, pisać, pisać….
A Żywieniowcy nagle odkryli, że woda (nawet mineralna) pita w dużych ilościach nie ma nic do kwestii zdrowej diety, dalej, że czerwone wino wcale nie działa antyzawałowo i coś tam jeszcze. Ja jednak od lat mam te wszystkie dywagacje mądrych niewiast i mężów w głębokim poważaniu. I tak zmienią poglądy zanim przećwiczę na rodzinie ich kolejne pomysły. Więc nie ćwiczę.
Dla mnie tez. Swiezy chlebuszek z szyneczka ale bez masla. Jesli cos do smarowania to smaluch ze skwarkami prosze. Poza tym prosze nie robic nadmiernego apetytu.
Uprzejmie donosze wszystkim blogowiczom, ze w dniu pierwszego stycznia nalezy przed poludniem czasu srodkowo europejskiego siedziec przed telewizorem i sluchac Noworocznego Koncertu Wiedenskich Filharmoników. Zaraz potem nalezy jesc odsmarzana na boczku soczewice i popijac dobrym piwenkiem. Gwarantowane, ze to przynosi finansowe sukcesy w calym roku oraz dobry zadatek na kuracje odchudzajaca. Kuracje nalezy skutecznie zakonczyc przed Balem w Operze i wtedy zaczac cykl od nowa. Az do urlopu a potem tylko jesienna kuracja.
Zaopatrzony w surowce i narzedzia
Pan Lulek
Filharmoników nie lekceważę nigdy. Nawet kiedy z balu wracałam ok 8.00 rano, koncert wiedeński znajdował mnie przed ekranem, a cóż dopiero teraz, kiedy bale, prywatki i inne swawole zostały poza mną. Soczewicy nie mam i dlatego pewnie nie odnoszę spodziewanych sukcesów. Panie Lulek – czy wystarczy sam przysmażony boczek?A na Twój list odpowiem jutro.
Drogie żarłoki umiarkowane,
dzisiaj u mnie dorsz i brokuły pod extra old cheddarem i parmezanem. Wreszcie udało mi się pokonać lenistwo i zastawić rybę, a roboty przy tym przeciez wiecie ile – tyle co nic. Filety wyciafnąc z lodówki, brokuły mrożone z zamrażarki, solnąć, pieprznąć, no , przy traciu sera się narobiłam, to fakt!
Namawiałam ślubnego, żeby sobie zrobić *dzień niejedzony*, tym bardziej, że wczoraj dokończył czekoladki, które przyniosła Liselotte i Frank, ale marudził, że rybka za nim chodzi.
W mojej książce wino jak najbardziej zapobiega, i to nie tylko zawałom, a żywieniowców niech szlag trafi, tak im się co pół roku zmienia. Jeszcze czego. Szkoda, ze nie mam smalcu z polskiego sklepu, bo zrobiłabym sobie kromuchę ze skwareczkami i pożarła na oczach jakiegoś speca od dietetyki. Niech żyje smalec ze skwarkami i cebulką! Ojciec mojej koleżanki, wojak zresztą, robił pyszny smalec ze skwarkami, cebulką i grzybkami. Tajemnica, nigdy nie podał przepisu
Ania kiedyś z Ornaku przywiozła słoiczek smalcu, który kolega jej przywiózł z okolic Zamościa. Ani ten smalec smakował i jego Mama zrobiła dla niej dodatkowy słoiczek i dołączyła kartkę z przepisem. Wcale się nie dziwię, że smakował – na 1 kg słoniny wchodził tam jeszcze kilogram karkówki, cebula, czosnek, jabłko, 2 grzyby suszone, majeranek. Przepis mam do dzisiaj ale nie zrobiłam ani razu
Alicjo, jak jest soczewica po naszemu??? Nie mam ochoty zakupic pol sklepu, by trafic na soczewice…chyba nic takowego nie jadlam ze wsojem zyciu.
A to nam się zebrało na wykwintne jedzenie! Przepyszny smalec z cebulką i kiełbasą robił ojciec mojej koleżanki, z którą mieszkałam w czasie studiów. To była poezja czysta. Przyznaję, że smalec robiłam tylko raz w życiu – kupiliśmy pół świni i trzeba było to przerobić. Wtedy obiecałam sobie, że nigdy więcej, ale teraz może bym i spróbowała. Minęło sporo czasu.
soczewica (Ectaco-Poland)
n, rodz. f
lentil
dla Leny, co nie jadla,
przyznam, ze fanatykiem nie jestem, za to Mlody srutuje az piszczy
Północ. Właśnie skończyła się kolejna edycja rozmów z L.Kołakowskim. Dzisiaj o „sprawiedliwości społecznej” rozmawiał z Mistrzem Karol Modzelewski. Ech, mówiię Wam – jak to dobrze, że istnieją jeszcze ludzie tak pięknie uduchowieni i że – na szczęście – nie decydują oni o niczym. Dobranoc.
Pytanie do Pana Lulka – jaki jest przepis na noworoczną soczewicę? Też nie jestem miłośniczką, ale jak trzeba, to trza, nie ma gadania. Dobrych i smakowitych snów wszystkim życzę.
Taki letni, wczesnopopołudniowy obrazek z centrum Warszawy.
Idę sobie ulicą Wilczą w kierunku od Poznańskiej do Emilii Plater. Przed sobą widzę idącego mężczyznę. Ubrany w jasne, płócienne o szerokich nogawkach spodnie, tiszert, na nogach tenisówki. Ciuch młodzieżowy ale on troszkę przygarbiony, na siwych włosach czapka. Taka biała, podobną nosili kiedyś lodziarze. Looooody Bambinoo!! Looody, loody na śmieeetanie……!!!! Pewnie wraca ze spożywczaka, w ręku biała reklamówka. Dochodzi do krawężnika, zatrzymuje się, spogląda w lewo……O kurt..ka!!! Widzę słynne wąsy, wiem kto to jest!! I domyślam się dokąd idzie!! Przechodzi przez Wilczą, potem przez Emilii i wchodzi w drzwi narożnego budynku. Tak, miałem rację, on tu przecież pracuje. Ale co on miał w tej reklamówce??? Co mu zabrakło??
Masła? Chleba? Cukru??? Po co był w spożywczaku? Sam szef ?!? Nie mój problem, ale byłem zaintrygowany.
Ja dochodzę do przeciwległego budynkowi narożnika, zatrzymuję się, wyjmuję mały cyfrowy aparat i mierzę w budynek w drzwiach którego zniknął wąsaty pan. Za moment wychodzi z budynku ugarniturowany mężczyzna. Czuję , choć jeszcze tego nie widzę, że idzie w moim kierunku , podchodzi i grzecznie pyta co robię? Zdjęcia, odpowiadam. A w jakim celu, komercyjnym, czy prywatnym?? Takim sprzętem! prywatnym, odpowiadam i chcąc jakoś takoś zagadać opowiadam że budynek taki ładny, tak pieczołowicie odnowiony że aż muszę go sobie sfotografować. Pan wysłuchuje, dziękuje i przeprasza wyjaśniając że taka jego rola anioła stróża i odchodzi. Ja robię te swoje kilka zdjęć i też odchodzę. Jestem pod wrażeniem, czuwają chłopaki nad wszystkim!! Kamery w chodnikach, ścianach i drzewach pewnie pomontowali.
Tam to dopiero muszą być goście!! Nie dość że wymyci, to jeszcze wypachnieni!! No i bardzo szczupli!
Bo bramka tam Iżyku pewnie wąziusieńka, oj wąziusieńka….ot tak na grubość grubego portfela. Albo taka tycia jak grubość platynowej karty.
Obrazek swój złożyłem z trzech epizodów, dwóch z Panem S. i jednego z Panem w garniturze.
Dużo wczesniej, wtedy gdy ów budynek dopiero się odnawiał byliśmy na wystawie mebli które miały stać się wyposażeniem tego miejsca. Magnesem była informacja że są to skupowane w Europie autentyki,
poddane w Polsce pieczołowitej renowacji. Utkwiło mi w pamięci piękno meblowej wiedeńskiej sesesji. Ach……!! Francuskiego art-deco. Och….!
Współwłaścicielką tego budynku jest żona jednego ze wspólników firmy J&S. Parę baryłek ropy na potrzeby jego renowacji i wyposażenia popłynęło…….oj popłynęło…..
A popatrzeć i zarezerwować miejsce możecie sobie tu :
http://www.hotelrialto.pl/pl/index.ph
A pana o którym napisałem zobaczycie z zakładce „Film”.
Obcięłem p w php
tak ma być :
http://www.hotelrialto.pl/pl/index.php
Dobranoc!
Brawo, antek! Po obejrzeniu filmu rozumiem, dlaczego adresowane do Iżyka. Zauważyłam, że w łazienkach umywalki z dwoma kranami – rozumiem przywiązanie do tradycji, ale dla mnie to głupie.
Slawku,
Lentil jadala zielone, brazowe a nawet pomaranczowe. Nie jest to moj smak, ale Jak Pan Lulek mowi, ze bede bogata, a nawet mloda i sliszna, to zjem na Nowy Rok, a co mi tam!
Leno, wiec Jadla, a mowi, ze chyba nie, to kopie, podrzucam i sie ucze, ze pomaranczowa tez, normalnie , mloda jest po zielonej, sliczna, po pomaranczowej, a bogata, po brazowej, moze Lulkowa receptura na wiecej szmalu opiewa? reszte, sadzac z wpisow juz posiadasz, a Lulek Pan jest zgrywus i nieco mami, pewnie ma na stanie i chce sie drogo pozbyc soczewicy obficie zalegajacej spizarnie, receptury sprytnie nie podal, wiec, jakby co, to nie Jego wina bedzie
Czuje sie zapotrzebowanie spoleczne na dwa rodzaje jedzenia. Zapodaje.
Smaluch przygotowuje, bardzo rzadko w nastepujacy sposób. Kupuje u sasiada sluszny garnek smalcu domowej roboty. Czystego. Wyciagam babuszka agregat pochodzacy z kuchni podwodnego okretu z napedem atomowym stacjonujacego na przyklad w Murmansku. Przy pomocy agregatu przygotowuje wklad uzywajac najgrubszego sitka. Boczek wedzony, cebula, kwasne jablka, swiezy czosnek. Suszony majeranek, pieprz i morska sól do smaku. Wszystko drobna zmielone. W garnku o pojemnosci okolo trzech litrów, równiez pochodzacym ale juz z innego okretu o analogicznym napedzie, podgrzewam smalec nie dopuszczajac do wrzenia. Powoli wkladam stosowna ilosc wkladu stale mieszajac. Po uzyskaniu odpowiedniej konsystencju pzelewam do sloiczków z zakretka typo twist i stwiam w chlodnym miejscu, na przaklad na tarasie. Dobre zima, gorsze jesienia i wczesna wiosna. Latem metoda nieskuteczna. Po calkowitym ostudzeniu mozna przechowywac w lodówca. Az do czasu na ogól szybkiego zuzycia.
Soczewice natomiast mozna przygotowywac w dwu róznych liniach kulinarnych. Po pierwsze suszona. Namaczajac lub nie i potem gotujac na malym ogniu z dodatkiem czarnego oleju z pestek dyni, ze Steiermarku albo zielonego z pestek z Burgenlandii.
Inna metoda, to uzycie gotowych puszek. Do kupienia w wielkosciach od 375 gramów. Po odsaczeniu zalewy przygotowuje sie zasmazke z dobrego wedzonego boczku ze swieza cebulka i odrobina czosnku dodajac sproszkowana papryke. Zasmazke rumieni sie do chwili az boczek zrobi sie szklisty. Na to idzie odrobina oleju. Zaleznie od smaku. W koncowej fazie czarny ocet Aceto Balsamico di Modena. Ostatecznie mozna wycisnac cytryne.
Obie potrawy nalezy przygotowywac szybko, zeby soczewica nie zozpackala sie. Ma byc miekka ale w ziarenkach calych lub polówkach.
Do picia zaleznie od smaku moga byc wytrawne wina olbo co moim zdaniem bardziej pasuje piwo w dowolnym kolorze ale mocne. Tak zeby w glowie sie zakrecilo. Gwarancja jest, ze jesli nie bedzie wielkich sukcesów finansowych, to albo potrawy nie przyrzadzono, albo nie skonsumowano albo byl to po prostu blad sztuki.
I to by bylo na tyle. Z zyczeniami Dosiego Roku pozostaje.
Pan Lulek
wiec zgadlem, ze Pan Lulek sie wywinie, Murmanskiem postraszyl, Burgenlandia zaczarowal, a jesli cos nie tak, to nie Jego wino, trza bylo lepiej sluchac, ot austriackie gadanie
Hi,Hi,
Tuska
Panie Lulku,
musze koniecznie zdobyc jutro sloiczek czystego smalcu i przygotowac ten przysmak wg Pana receptury. I to szyko, zanim nadejdzie styczen i obowiazek diety poswiatecznej.
Ja soczewice jem jako zupe (jak grochowa czy fasolowa, z majerankiem) lub z kielbaska. Zimowe danie jednogarnkowe, latwe i moze postac te dwa dni w lodowce, ale, Panie Lulku, nie powala na kolana, prawda?
Pozdrawiam,
a
Swieci Panscy, Królowo Korony Polskiej !
Co ta mlodziez wyprawia. Jeszcze nie Sylwester a juz zarywaja noc po nocy. Dobrze Aniu, ze przyszlas na ratunek. Bo przeciez niewazne jak przygotowana, musi byc soczewica w pierwszym dniu roku. Na kolana nie powala byle przejsc z systemu zre na jem. No i nie chlam a pije.
Po zbytnim sylwestrowym balowaniu a przed Koncertem Filharmoników dobra jast czarka bialego zurku z kwasna smietana. Swieto Trzech Króli ustanowiono w dniu 6 stycznia, zeby po przymuisowym poscie nabrac od nowa apetytu na zycie.
Chyba, ze sie tego apetytu nigdy nie stracilo
Pan Lulek
Matko Pańska, co też Was napadło, żeby siedzieć po nocy! Rozumiem kanadoli, bo u nich dzień, ale Alsa, Sławek, Pan Lulek? Wpisy jeszcze z godzin psiej wachty? Spuścić Was tylko z oka, a już Towarzystwo sobie hasa, Antek zwiedza exclusive hotele, Lulek o przedświcie udziela porad, a Sławek zamiast do swojej piękności się przytulić, też markuje nocami. Teraz natomiast będą smacznie spali, a ze mną nie będzie komu pogadać. O , wredne typy!
O przyzwoitej, porannej porze proponuję wszystkim świetną rozrywkę na pół dnia conajmniej. Otóż w „Dzienniku”, w rubryce Opinie jest zabawny dwugłos dziennikarski ” 10 kompleksów polskiego mężczyzny” i ten sam temat w damskim wydaniu. Przeczytajcie, kto ma czas” i może trochę o tym pogadajmy, bo z pewnością każdy widzi to troche inaczej. Mnie się humor zdecydowanie poprawił. (www.dziennik.pl)
Pyro kochana!
Zgodnie z rozkazem dziennym przeczytalem w Dzienniku o kompleksach i doszedlem do wniosku, ze po pierwsze czesc damska nie pasuje do mnie ale niektóre cechy zakompleksienia damskiego nawet mi sie podobaja. Co zas dotyczy meskich kompleksów, to ja mam takie wylacznie. W liczbie która chyba móglbym wyposazyc dobry pododdzial wojska niezaleznie od tego do którego bloku militarnego aktualnie nalezy.
Nic dziwnego, ze rozrabiasz od samego rana. Skoro spisz po nocach to i nic dziwnego. A u mnie od rana wysokie obroty. Koty zrobily w nocy party. Slychac bylo w calym domu. Kuchnia byla chyba dobra bo nic nie zostalo na kocich talerzach i miskach.
Zapomnialem kupic sekt na wieczór sylwestrowy. Trzeba koniecznie, bo jednostka wojskowa stacjonujaca w poblizu nie odpusci jedynej mozliwosci w roku zeby sobie ostro w kraju postrzelac.
Specjalisci od marketingu prowadza perfidna reklame. Oglaszaja wszem i wobec, ze strzelanie i wysadzanie sie jest wzbronione, podkreslajac, iz sily porzadkowe sa zbyt szczuple i na dokladke zajete beda wysylka w niebo stosownej ilosci wlasnych materialów wybuchowych.
Pieknego dnia zycze a o soczewicy prosze nie zapominac
Pan Lulek
Zanim zbierze się zacne grono na pogaduszki (kiedy Pan Lulek sypia jestem ciekawa niezmiernie. W nocy nie, od rana nie i popołuydniami też raczej drzemek nie kultywuje) no, więc zanim nas się trochę zgromadzi , chcę się pochwalić co kupiłam „w temacie zaopatrzenia” ! Otóz kupiłam 4 plastry ekstra wołowiny na roladę noworoczną (będzie nadziewana tym razem kaszą z borowikami) i jeżeli nikt na obiad do mnie nie przyjdzie, to 3 szt. zamrożone poczekają na powrót Dziecka z Ornaku) , nabyłam także golonki już zamarynowane, które przyrządzę tym razem po bawarsku z warzywami na sylwestrową kolację (przyjdzie moja szkolna przyjaciółka, którą pamiętam z fryzurą „na Simonkę” , w białej bluzce spiętej pod kołnierzem panieńską broszką babci – czyli złotą pszczółka, która pod ażurowymi skrzydełkami miała odwłok wysadzany drobnymi kamieniami szlachetnymi i prezentowała wtedy maniery „małej lady”. Z tego wszystkiego została jej tylko broszka) Kupiłam też kawałek bardzo ładnego boczku na przyrządzenie ulubionej mojej zakąski czyli suszonych śliwek zapiekanych w boczku z kminkiem i sporego karmazyna na jakieś danie rybne. Jeszcze pomyślę Dzisiaj natomiast zjem grochówkę na świątecznych resztkach kiełbasiano – szynkowych, jutro upiekę dwa spore skrzydła indycze (ten sos znakomity!) trochę mięsa z tych skrzydeł zjem, trochę pójdzie w ryżowo – groszkowo – owocową sałatkę, a sos posłuży mi w przyszłości do podania kopytek z kapustą) O i teraz zagniotę ciasto na chruściki i wsadzę je do lodówki. Smażyć będę w poniedziałek rano.
Ja otworzylam oko i zobaczylam co Pyra tworzy, u mnie lodowka pusta, wszystko wyjedli, sklepy jeszcze zamkniete, a Ona mi o kopytkach z kapusta, ktore kocham.
Jezeli chodzi o Pana Lulka, to ON juz mnie nie chce, nawet nie pisze, a moze zmeczony. Ide plakac.
Tuska !
Jezeli sadzisz, ze ja Ciebie nie chce dlatego, ze masz pusta lodówke, to sie mylisz. Biore Ciebvie taka jaka jestes nawet z pusta lodówka. Obiecuje, ze zapelnie, przynajmniej plynami.
Jak ja mam sypiac, kiedy wszystko wali sie na glowe a na dodatke koty urzadzaja sobie party a czteroletni syn sasiadki twierdzi, ze jestem za stary dla mamusi, która doprowadzila swojego meza do bankructwa. Nie sama podobno, tylko razem z jakas inna pania.
Ot takie zycie i czasami brak zrozumienia
Pan Lulek
Pyro !
Ty tez robisz takie proste danie jakim jest wedzony boczek nadziewany suszonymi sliwkami z jednej a gruszkami z drugiej strony ? Czasami robie to w nastepujacy sposób. Kupuje wedzony boszek w placie o szerokosc dloni. Najlepiej jesli jest przerosniety tluszczem. Zostawiam skóre, która potem idzie do bigosu albo tylko kiszonej kapusty. Kapuste robie na sposób z krainy wulkanów czyli Steiermarku.
Boczek szpikuje z obydwu stron uzywajac mocnego, przypadkowo chinskiego noza. Nie mylic z japonskim uzywanym do Hara-Kiri. Przy pomocy tego noza o szerokosci okolo 2 centymetrów wycinam z obydwu stron otwory czyli dziury w które wciskam na przemian suszone sliwki bez pestek oraz gruszki bez ogonków. Calosc przyciskam kamieniem i pod szklanym kloszem, jako ochrona przed kotami, pozostawiam na kilka godzin w chlodnym miejscu. W tym czasie rozgrzewam piekarnik do temperatury okolo 200 stopni Celsjusza. Nadziany boczek zawijam w folie do pieczenia albo aluminiowa i laduje na teflonowej brytfance do piekarnika. Owiniecie powinno byc w miare mozliwosci szczelne, zeby sos i tluszcz nie wyciekal. Pieke powoli ponad godzine. Czasami wyciagam z piekarnika, uchylam folie i polewam tym co pozostalo w kieliszku. Powinno zostawac wiejskie, czerwone. Czasami dochodzi caly kieliszek. Kiedy boczek jest miekki i pachnacy, rozwijam z folii, polewam sosem który wyciekl z miesa i owoców i przypiekam szybko w mozliwie wysokiej temperaturze. Krótko, intensywnie. Wyciagam z piekarnika zeby nie wyschnelo i przykrywam z wierzchu ta sama folia. Pozwalam schlodzic sie powoli. Po kilku godzinach boczek jest juz gotowy do krojenia w plastry. Skóra spod spodu idzie jak pisalem do innego gotowania.
Do zagryzania, odswiezane w piekarniku buleczki albo bialy chlebuszek, taki na który Lena musi tak dzielnie pracowac.
Ech my lasuchy, lasuchy.
Pan Lulek
Antoniuszu i Alsu
Film ja obejrzał, aluzju ja poniał i nic ja nie poradzę, że strona się robi i się tworzy i qur*żesz szara maść! jak szybko! Zdjęcia wychodków, nie dość że same w sobie idiotyczne, to na dodatek nieprawdziwe względem teraźniejszości. Jeśli czerwień „Iżyka” odsyła do strony, co celem identyfikacji, nie promocji (cóż to, tak nawiasem mówiąc, za promocja, aby adresować ofertę do kilkunaściorga kuchennych zakrcęńców ). Pan Lulek, co się od początku zdaje gniewać za Helenę Trojańską, dzisiaj odsyła swoją czerwienią najczęściej do strony Strykowskiego, ale wtedy kierował mnie na jakąś stronę z grami komputerowymi dla młodzieży. O, kurteczka, myślałem wtedy sobie, to musi być gość – w kompa popycha, strzelanki i strategie rozwala, forum dla smarków prowadzi, a u adamczewskiego same poważne treści… Powtórzę-dla identyfikacji, nie promocji. I to by było na tyle.
Państwo tu już, pararam-pararam-pararam-pam-pam, paluchami po stołach bębniąc, marsza marszałka „radzieckiego” wyczekują, smalczycho topią, rolady narządzają i boczki soczewicą faszerują, a u mnie jeszcze śledź nie sczezł!
Dziś kiszka kartoflem nadziana zostanie, ino mleka zsiadłego nie mam.
A skąd, Panie Lulku. Moja zagrycha proletariacko – prościutka. Suszona śliwka, do środka odrobina kminku, śliwka owinięta plasterkiem boczku, spięta wykałaczką i tak dalej – jedna za drugą na blaszkę i w piecyk do zrumienienia. Jeść na gorąco pod cos tam czerwonego Można wkładać do piekarnika kiedy goście zdejmują płaszcze i za 15-20 minut jest na stole. A mnie na dodatek bardzo smakuje. Jak nie ma piekarnika, to można i na patelni ale wtedy boczuś się wytopi, a nie zapiecze.
A wykalaczka jaka ? Drzewianna, czy moze lepiej ze spinacza. Takiego buchnietego z biura budowy wiadomego ustroju.
Sliwki to jednak najlepiej z Kaliforni. Podobno rosna bez pestek. Tak jak banany bez ziaren. Ano wlasnie skad sie wziely banany skoro nie maja pestek.
Zaciekawiony jak Miczurin albo Lysenko
Pan Lulek
Dziekuje Pyro za podpowiedz!
Zanabylam wlasnie sliwki, boczek tez jest – udalo sie uratowac nieco przed boczkozernym Tomaszem, do tego zweigelt i leniwy weekendowo-poswiateczny wieczor moze sobie nadchodzic…
Dobrze, ze potrawa prosta i nieskomplikowana, to jej nie zepsuje
meg-mag Witam Cię w naszym salonie. Bądź tak dobra i zdaj potem raport, czy smakowało, dobrze?
Hey,
Widze, ze moi ukochani na blogu, ukochana Pyra, i MOJ Pan Lulek, narobili mi smakow. Po jajecznicy (znalazlam w pustej lodowce) jade na wychodne. Cos kupie, moze cos zjem, a moze jakas gruszkowke przekasze, co zycze wszystkim.
Witam w wietrzny i pochmurny dzionek, +5C i panta rhei. Zjadłam kromuchę lekko posmarowana majonezem, na to plasterki pomidora i zielony szczypiorek. Boczku ni ma, trzeba by kupić. A może odpuscić sobie – i na Sylwestra.
Spisane Wasze czyny i rozmowy w /przepisach, Panalulkowe na smalec, boczek i soczewicę, oraz Pyrowe. Ja robie śliwki tak jak Pyra i także bardzo je lubię. Ale rzadko, bo zazwyczaj o nich nie pamietam.
Nie wiem, co na obiad, chyba pomidorowa, bo mam zamrożoną porcję, tylko do tego ryż lub makaron.
Soczewicę lubię i zawsze mam pod ręką, dobra jest zupa z ostrym curry, robiłam raz i zgubiłam przepis.
Mam zieloną niełuskaną, pomarańczową łuskaną oraz dwie puszki chyba zielonej. Się zje w Nowy Rok, skoro trzeba (swoją drogą, kto to wymyślił, niech Pan Lulek poda zródło!).
Tyle na razie oddalam sie do zajęć.
Powitać meg_mag!
Rany boskie, alez mnie trema ogarnela! W tak Szacownym Gronie sie znalezc i nie dac plamy!
A kminek mam tylko mielony, bo ziarenek nie lubie, zawsze wydlubywalam z chleba i z kapusty, chyba tez obleci? Jak na razie czekam z niecierpliwoscia na efekt. Kudlaci czworonozni jak zwykle wszystko akceptujaco obwachali, kudlaty dwunozny sie skrzywil, ze to marnowanie boczku, bo tenze najlepiej podchodzi z kielbasa. A niech tam, zjem sama.
Witajcie
U mnie wieje mroźny wiatr ze wschodu. Po południu rozpaliłem ognisko i długo siedziałem z psami patrząc w bezchmurne niebo. Wiatr odgonił chmury i widać było obok gwiazd migające światła samolotów lecących do Berlina. Gdy przemarzłem na amen zabrałem się do gotowania bigosu na poświątecznych resztkach. Zawsze planuję zakupy ale mimo wszystko zostaje mnóstwo wędlin i wypieków, których trochę strach jeść. Więc zrobiłem na nich 5-litrowy garnek bigosu. Trochę słodkiej kapusty, trochę kiszonej, kilka kiełbas zasmażonych z cebulą i pokrojonych w kostkę dup od szynek, kawałki pieczonej karkówki, boczku. Do tego śliwki wędzone, grzyby, sok pomidorowy, przyprawy i jest co jeść. Ewa wczoraj nocą wybrała się z przyjaciółkami oglądać świąteczny, lampkowy wystrój domów. Przemarzły więc wpadły do jednej na jednego. Z jednego wyszło wiele, więc leży jak zwłoka i odchorowuje imprezę. A ja jestem w formie, naładowany świeżym, mroźnym powietrzem i zbieram się na piwo do tutejszej gospody. Czego i Wam życzę
Pozdrawiam
Ps. Dostałem od sąsiadki”Ostatnie tango w Paryżu” z Brando i Marią Schneider. Kiedyś, przed wielu laty, zrobił na mnie wrażenie ten film. Zamierzam go jutro obejrzeć i ocenić jak daleko się zestarzał (może ja się zestarzałem?). A może znów zrobi na mnie wrażenie? Napiszę w poniedziałek.
A propos wpisu Wojtka: nie wiem, czy już pisałam, że miałam kolegę w pracy, rzetelnego moczymordę. Łeb miał zresztą st chor sztb mocny , jak diabli, nigdy się nie zataczał i nie bełkotał – przestawał po prostu mówić i zaczynał nosić głowę leciutko przechyloną na lewe ramię. W razie nagłej potrzeby mógł się jednak zameldować nawet ministrowi głośno i wyraxnie. No więc wracał do domu niemal stale w stanie hm hm , no jakby to powiedzieć… sami wiecie. i kobieta mu kołki na głowie ciosała. No i zdarzyło się kiedyś, że żonka wzięła udział w służbowej imprezie z okazji Dnia Kobiet, a potem z koleżankami poszły jeszcze gdzieś do knajpy. Wróciła do domu przy czynnej ludzkiej pomocy, bo sama była „na biedronkę” czyli ani rączką, ani nóżką. I wtedy Lesiu pokazał klasę – poił herbatką z cytryną, podsuwał aspirynę, ocierał twarz mokrym ręcznikiem, rozcierał stopy i przeguby rąk – po prostu ideał, nie mąż. No i pogadywał cały czas : „Źle się, Krysiu czujesz? Moja ty biedulko. Główka boli? Zaraz Ci ulży, tylko połknij. Widzisz jak to źle? I pomyśl – Ty tak dzisiaj, a ja tak się męczę cały czas, a Ty na mnie krzyczysz”.
mec-mag – zapomniałam Ci powiedzieć, że ten kminek nie jest konieczny. Ja daję, bo lubię. Inni robia bez kminku. Też lubią.
Wojtek z Przytoka !
To byl film, który w duzej mierze przebudowal kiedys moje zycie. Czekam na ksiazki od Ciebie a tu poczta robi swoje. Wyglada na to, ze instytucja poczty w Europie w klasycznej formie konczy sie. W kazdym kraju tylko narzekania. U nas jak ktos chce sie wywinac z jakiejs terminowej wpadki, to zwala na poczte. Oznacza to, no cóz, trzeba wybaczyc.
meg_mag zaczyna sie rozkrecac. Ona podobno kiedys wspaniale gotowala. Teraz idzie na latwizne i bez widocznych skutków przestawila sie na konsumpcje. Cala nadzieja w blogu. Tuska dzwonila i podziwia sily Pyry
Pan Lulek
Nastepne beda zatem bez.
Bardzo przyjemne do pogryzania wyszlo!
Panie Lulek,
Austryjacki Riesling o którym pisałem jakiś czas temu (Gobelsburger Grüner Veltliner 2006) okazał się był znakomity. Do tego stopnia, że po spróbowaniu poleciałem i nabyłem (drogą kupna oczywiście) kilka butelek na zapas.
Przy okazji dowiedziałem się, że „weingut” nie znaczy, że „winko dobre” tylko, że to wytwórnia wina (jak to po polsku?) w odróżnieniu od winnicy gdzie to rośnie.
Mają tam taki wynalazek jak beczki na kółkach, źeby winka nie trzeba było przepompowywać aby przemieszczać.
Czego to człowiek się nie nauczy przy okazji konsumpcji!
Ostatnimi kroplami wznoszę toast za Austrię i ten naród co to zna się na tym co i z czego pędzić.
P.S.
I oczywiście za P.T. blogowisko z meg_mag na czele.
Hej, geniusze komputerowi – co robić, kiedy się z pocztą elektroniczną to samo co z tą w realu? Czyli zapycha się, zacina albo coś podobnego? Od wczoraj probuję wysłać listy do Antka i do Lulka. Za każdym razem to samo – pokazuje, że wiadomośc została wysłana, piszę „zapisz w robocze. Potem – zamknij” – wszystko potwierdzone, a za chwilę ukazuje się pusta ramka tylko z wypisanym adresem, pod który chciałam pisać> Co z tym zrobić?
Dodam również, że z cheddarem jesteśmy na etapie sherry. W kolejce wino czerwone, porto i to co pan wiesz a ja rozumiem…
A ja czasem robię taką zupę z soczewicy:
Zupa z soczewicy
5 szklanek rosołu z baraniny,5 dag masła,15 dag soczewicy, cebula, sól, świeżo zmielony pieprz, szczypta suszonej mięty , natka zielonej pietruszki , szklaneczka wytrawnego białego wina.
Soczewicę po wypłukaniu namoczyć na noc. Odlać wodę, wlać rosół .Na maśle podsmażyć drobno posiekaną cebulę. Gotować aż soczewica zacznie mięknąć, dodać sól i pieprz do smaku. Podając posypać zupę skruszoną miętą i siekana natka pietruszki.
Do każdego talerza wlać łyżeczkę wytrawnego białego wina.
Wino w zupie dobrze robi człekowi zmęczonemu Sylwestrem. Uzupełnia braki. A nic gorszego niż nazbyt gwałtowne obniżenie poziomu we krwi.
Więc jeśli nie zupa to może taki delikates (choć chyba podawałem go rok temu):
Duży kieliszek wytrawnego szampana, 8 jajek, 3 łyżki czerwonego lub czarnego kawioru, 2 łyżki masła, sól, świeżo zmielony pieprz.
Roztopić masło na patelni, wbić jajka, doprawić solą i pieprzem do smaku, wlać szampana, mieszać do pożądanego stopnia ścięcia jajek. Wyłożyć na talerze i posypać z wierzchu kawiorem.
Grunt to kończyć i zaczynać nowy rok będąc w pełni przygotowanym!
Andrzeju Szyszkiewiczu!
Wprawdzie Pan Lulek jest specjalista od tego, co austriackie, ale mi sie wydaje, ze gruener veltliner (austriacka specjalnosc winna) to nie riesling. Rieslingi rosna w Dolinie Wachau, a GV wola blizsze okolice Wiednia i Burgerlandie. Czyli, jednym slowem, to nie to samo. GV jest okreslany jako bardziej pieprzny, a R ma z kolei szlachetniejszy bukiet i moze byc dluzej skladowane.
Odwzajemniam toast moim ukochanym zweigeltem!
meg_mag
Po krótkich konsultacjach z moim dostawcą stwierdzam, że masz oczywiście rację. Dwa różne grona, choć na swą obronę przyznam, że obadwa pochodzą z tego samego regionu – Kamptal a Gobelsburger Schloss robi winko i z jednych i z drugich. Ja z kolei znowu się czegoś nauczyłem.
Tylko co ja z tymi butelkami teraz zrobię?
Najpierw o soczewicy. Obyczaj jest wegierski i pochodzi jeszcze z czasów K.u.K. Jesc nalezy tyle ziarnek soczewicy ile chce sie miec zlotych dukatów w nowym roku. Mozna zjadac rozgotowana ale wtedy beda to banknoty. Taka interpretacje opowiedzial mi mój tesc. Czlowiek bywaly w swiecie a i lat nosi 93 na grzbiecie i rozpocznie niebawem rok kolejny. Przepis Piota wspanialy. W tym roku przygotowujw soczewice zupelnie po swojemu. Jesli sie uda, to doniose.
Co zas do tlumaczenia slów to ja bym to tak interpretowal „Weingut” odpowiadalby calosci zwiazanej z posiadaniem wlasnej winnicy i produkcja wlasnego wina. Chyba najlepiej byloby powiedziec „winiarstwo”. Weingut moze byc prywatny, klasztorny, zakonny, panstwowy, municypalny lub spóldzielczy. Moze Pan Profesor Bralczyk cos lepszego podpowie. Pole winne to „Weingarten” albo, jesli zamkniete i na wzgórzu, „Weinberg”.
Jeno i drugie moze nalezec do jednego lub kilku wlascicieli. Bywa tez, ze jeden rzad krzewów nalezy do kilku winiarzy. Ktos kto zyje z produkcji wina to oczywiscie „Weinbauer”, który doslownie buduje wino. „Weinbau”, tak sie mówi. W zwiazku z tym, ze Wojtek z Przytoka zajmuje sie odbudowa produkcji wina na Ziemi Lubuskiej, jako czlowiek pióra móglby przygotowac slownik poprawnej polszczyzny w tym zakresie, albo jeszcze lepiej podrecznik terminologii miedzynarodowej dla podrózujacych zeby nie rozdziawiali twarzy kiedy do nich mówia na temat wina w innych krajach.
W zakresie winiarstwa, tyle slownictwa i obyczajów ile rejonów w których buduje sie wino.
Wszystkiego nie opanujesz ale trzeba sie starac
Pan Lulek
Pyro! Pocztę elektroniczną, tą co chciałem dostałem.
Zerknij do swojej!!
A co do poczty klasycznej to poinformuję szanowne zbiegowisko że wysłany z Warszawy książkowy Rodak dotarł w bardzo bliskie Lenie-Tuśce kanadyjskie okolice ósmego dnia od wysyłki!! I to w tygodniu przedświątecznym! Sukces! Trzeba by to jakoś uczcić?
Rodak, Panie Piotrze wzruszył i ucieszył! Spodobał się, a wersja angielska jako książka podarunkowa dla ciekawych polskiej kuchni miejscowych jest potrzebna. Obdarowana twierdzi że są tacy wśród jej kanadyjskich znajomych.
Hej Drogie Panie zza wody!! A u Was też są ???
Taką książkę chętnie kupi koleżanka Marylka!
A więc w Kanadzie kilka egzemplarzy pójdzie!!
A jak wliczyć Lenę i Alicję to bedzie kilkanaście…..
Apetyt rośnie!! :-))
A jak tysiąc Alicji, Tusiek i Marylek kupi po trzy to będzie trzy tysiące….
Jak pięć tysięcy Marylek kupi choć po dwa egzemplarze to co to będzie….??
SUKCES!!
Czego życzę!
No tak, u Was 21 wsza z kawalkiem, ja musze zastawic dom i samochod by przemawiac do Pana Lulka.
Udaje sie do gotowania obiadu, I BEDE GRUBA.
Lena, daj spokój. Toż Lulek Pan przysiągł, że chce Ciebie chuda i grubą, z pełną i pustą lodówką i w ogóle. Biżuterię Ci kamienną zamawia, cierpliwość do Twoich awanturek blogowych wykazuje zgoła anielską, więc o co chodzi?
Dzień dobry wieczór wszystkim.
@Pan Lulek
” … Ktos kto zyje z produkcji wina to oczywiscie ?Weinbauer?, który doslownie buduje wino. …”
Pytanie, ponieważ sam dokładnie nie wiem:
.. a czy nie przypadkiem „Weinhauer”? „Weinbauer” jest chyba używane tylko w południowym Tyrolu?
W Niemczech jest używane określenie „Winzer” jak również „Weinbauer”.
Pan Piotr wspomniał kiedyś o wizycie w Antyradiu i rozmowie z Pawłem Lorochem.
Pamiętacie?? Nieee!?
Ja zapamiętałem, odszukałem, posłuchajcie :
http://www.gdziezjesc.info/gastrofaza,2007_12_07.htm#gastrofaza
Moja Ukochana Pyro,
Ja zadnych awantur nie wszczynam, ja kiedys pisalam, ze ja bardzo pokojowa. Dzis Pan Lulek mi powiedzial, ze lubi chude, no i co MY z tym fantem zrobimy? Widac, ze do zlotu obrok juz nie moj. Znow ide plakac.
Leno, płacz!! Szlochaj!! Zanoś się głośno i żałośnie! Płacząc nie będziesz w stanie jeść, gotować, zakupów nawet robić. Spać nawet się nie da. Pracować też nie będziesz mogła, zabraknie Ci środków na utrzymanie…..
Ale wtedy przyleci do Ciebie z prowiantem Pan Lulek!!!!
Człowiek nie może się ruszyć i odezwać żeby go nie wyśledzili. A Antek przy poznaniu nie sprawiał wrażenia śledczego. Pozory mylą.
Ale dziękuję Antkowi za życzenia sukcesu za oceanem. Też bym chciał. No to zabieramy się do dzieła.
Ale prawdę mówiąc wolę przyjaźnić się z Alicją oryginalną i w jednym egzemplarzu niż gdyby miało ich być tysiąc. Nawet kosztem moich książek!
A i jeden Antek mnie cieszy. No bo wyobraźcie sobie, że takich gawędziarzy jak ja jest też do tysiąca….O rany…
Nie daj Bóg, Piotrze! Nie mnóż się nam bez opamiętania, bo nam zupełnie wystarczasz , że tak powiem, w orginale. A działalność operacyjna cechuje bodajże nie tylko Antka
Nie trzeba klonować, wystarczy że Tuśka, Ania Z. Jacobsky, Marylka i ja rozpuścimy wici, a znajdą się nabywcy. Ale najpewniej na wersję dwujęzyczną.
Znakiem tego ja swojego wygranego Rodaka powinnam dostać po Nowym Roku, a może nawet w poniedziałek, jak się poczta zepnie
Tuśka,
Ty nie rycz, do Zlotu jeszcze 9 miesięcy! Poza tym nie znam kobiety, która nie uważałaby, że przydałoby jej się zrzucić to i owo. Vide 10 największych kompleksów Polki, służę pełnym linkiem do artykułu, o którym świtem bladym wspominała Pyra:
http://www.dziennik.pl/opinie/article102192/10_najwiekszych_kompleksow_kobiety.html
Od płaczu napuchną Ci powieki i dopiero Pan Lulek Cię nie zechce!
A propos artykułu, najbardziej podobało mi się ostatnie zdanie (guilty as charged, też ehum… stosuję).
Iżyku!! Panjałeś cóś czego nie było!!! Ot maładziec
Opisałem tylko przywołanego przez Ciebie, Smażącego na Maśle
i pokazałem miejsce gdzie chodzi do roboty!!
Na filmie widać go już w stroju organizacyjnym. A reszta….Pikuś!
Że tam bramka węższa niż u Ciebie? Bliżej mają z lotniska.
Cała różnica!!
Nie pękaj!!
Ale z powątpiewaniem w możliwości promocyjne tych kilkunaściorga kuchennych zakrcęńców to bym proponował, aby z ostrożna!!
Wpadniem blogiem, przeglondniem oferte, przeprowadzim wizje, zakręcim Kierownictwu w głowie, majlsa głośno nastawim, wyżrem śledzie, popijem Śniardwianką i nie będziesz Pan wiedział gdzie Kocioł a gdzie garnek!!
I sfotografujem wszystko, opublikujem tesz.
Takom Ci zrobim promocje!!
A na ukojenie odsyłam radość naszą blogową do szkoły, do mistrza :
http://www.schelleracademy.com.pl/galeria.htm
Czy naszą Nie ponoszę zbiorowej odpowiedzialności
Problematyka kulinarna rozprzestrzenia sie jak kartki na mieso. Nawet Sasiad z branzy nauczycielskiej poruszyl wazny temat. Temat wplywu kawy na olimpijskie wyniki i pozycje jego szkoly w rankingu szkól. Zrobilem wpis i jak kazdy dociekliwy czlowiek, postawilem wiele pytan, które mozna spokojnie skierowac do Polskiej Akademi Nauk.
Pisalem, ze ile rejonów winiarskich, tyle okreslen. Weinhauer, to chyba nie z Tyrolu. Oni nie maja wina ( Tyrol Pólnocny ), oni jodluja ale nie po winie.
…..z tyrolskich bialych hal,
melodia plynie w dal……, jako pial Jan Kiepura a nie
Pan Lulek
Dzisiaj mistrz Kołakowski rozmawia z prof Osiatyńskim o prawach człowieka, o ich nadużywaniu i ich niezbędności. Trochę to wygląda tak, jak z ekologią bywa : mądra i słuszna, dopóki z poziomu uogólnień nie schodzi na poziom Zielonych czy innych entuzjastów.
Nie żałuję tych 2 kwadransów tuż przed północą ale niewiele z nich wynika.Dobranoc moi Mili, bo Pyra, niezależnie od pory, o której włazi pod kołdrę, wylezie spod niej ok 6.00. Pa.
Panie Lulku,
toż ja pisałem o południowym Tyrolu (Südtirol, Italia )
Nadal zdezorientowany i pytający
KoJaK
Panie Lulku, pognałam poczytać, a tam „brak komentarzy”.
A tak w ogóle, to Pan po tyrolskich białych halach biegasz, a tu Lena oczy wypłakuje, majątek zastawia, musi się odchudzać, choć woli być gruba – i przez kogo to wszystko?! Tego się po Panu nie spodziewałam!
No, juz po placzu, uzbrajam sie w soczewice i przepisy. Widze, ze trzeba sparawdzic poczte, bo cos mi PL nadmrukiwal.
Alicjo, z placzu oczka sa piekniejsze! Potrenuj a zobaczysz.
Ja ide szalec dalej bo moje mlode z ukochana wracaja z Florydy, a on bardzo lubi schabowe wprost z patelni, mloda sie szybko uczy i jest w temacie.
Gonie w dol.
Tuska
Tuska !
Ucz synowa, ucz. Nauka, to potegi klucz. Nie próbuj tylko zbyt intensywnie bo moze dla nich niewiele zostac.
Alsa, skoro brak komentarzy, to albo wcielo albo czeka na laskawa zgode akceptatora. Akceptator, to jest aktualnie urzednik pracujacy w nastepstwie Urzedu Kontroli Prasy i Widowisk. Jeszcze nie doszlem do tego, gdzie miesci sie ten Urzad. Mam nadzieje, ze pomoze antek. Byl czas, kiedy przyjaznilismy sie z rodzina pani, która pracowala w oddziale tego Urzedu w Gdansku. Wywodzila swój zawód od Metternicha i czasów Kongresu Wiedenskiego. Ja osobiscie wskazywalbym ma Mrozka i jego „Policjantów”.
Pozwalam sobie zaznaczyc, ze dla Ciebie, to ja nie jestem „pan”, tylko
Pan Lulek
Proszę o wybaczenie, Panie Lulku.
Pan Lulek,
Ja kupuje schab bez kosci i wszystkiego tego bialego, bo mam wybredne dziecko. Z kawalka wychodzi 10 do 11 kotletow, no potrenuje na dwoch by miec pewnosc, ze mlodych nie otruje. Jak sie pospieszysz, to moze na ostatni zawitasz.
Gruba
Oj, cos nie tak kliknęłam i za szybko poszło. Panie Lulku, wszyscy Gospodarze glogów „Polityki” zapewniają, że nie ma cenzury, więc co to niby jest?
Soczewicy ani w sklepie na rogu, ani za rogiem nie było. W poniedziałek ruszę dalej, bo przecież nie będę pozbawiac się szansy na bogactwo (urodę i młodość mam już zaliczone).
Smakowitych snów.
Oj widze, ze dzisiaj Moj Pan Lulek prowadzi caly blog. Panie Piotrze, co tam sie podzialo??? Wszyscy zdrowi?
Gruba Tuska
Tuska !
Ja na ostatki nie przyjezdzam. Dla mnie, to co pierwsze i tak jest zbyt malo. Komplementów prosze sobie nie prawic, bo ja Ciebie i tak zabiore a potem zastosuje kuracje pusta lodówka. Albo na odwrót.
Dobrej nocy, bo u mnie juz poranek.
Pan Lulek
No, wreszcie ucichło towarzystwo. Im pózniej, tym bardziej rozdokazywane, Pan Lulek o 4-tej rano chodzi spać, a wstaje zapewne o piatej.
Panie Lulku, kto zjada ostatki, ten jest piękny i gładki, więc ja bym z tego ostatniego kotleta u Leny tak pochopnie nie rezygnowała.
Also,
na blogach stricte politycznych zawsze była akceptacja wpisów, to tylko nasi trzej muszkieterowie mają tak dobrze, bo tu hołota nie zagląda. Tam by się dopiero działo – a tak, ostra wymiana poglądów jest , ale we względnie cywilizowany sposób.
Pan Bralczyk też mógłby sobie darować, bo tam przecież też żaden nienawistnik nie zajrzy – jeszcze by się nie daj Boże czegoś nauczył! Ale to zdaje się trzeba by bylo załatwić z ludzmi odpowiadającymi za *Politykę* online.
To ja też się udaję do zajęć rozrywkowych, bo godzina jeszcze w miarę młoda.
A Wam dobrej nocy i takiegoż poranka!
No, przecież mówię : rozrabiają po nocach, a rano nie ma nikogo. Sniadanie właśnie zjadłam, piję drugą kawę i zamyślam wleźć pod prysznic, a potem przerobić się na bóstwo (oczywiście z racji wieku wyłącznie na Matkę – Naturę) Łaskawy Gwiazdor (ach, te strefy wolnocłowe) przyniósł mi zapaszystą wodę toaletową Elisabeth Arden „Sunflowers” i mogę nawet roztaczać aurę upalnej dżungli. Domyta, wypachniona i po kawach doskonale pogodzona z całym światem, jako, że nikt mnie nie usłyszy, zanucę stary przebój „Tyle dziewcząt się marnuje, proszę Pana”. A co? Nie uchodzi?
Słyszę!
Sunflowers… ja mam „Provocative Woman”, nazwa prosto z mostu
Ja się chyba zaraziłam od Pana Lulka, z tym, ze ja juz nie mogę spać od jakiegoś czasu. Ale pójdę dospać, tylko muszę jeszcze poczytać dla zmęczenia.
A propos, jak Wam się ładują wpisy i w ogóle odświeżają blogi polityki? U mnie od wczoraj chodzi w żółwim tempie. Wszystko inne hipa jak nalezy.
U mnie także. „Godzinami” trzeba czekać na efekt kliknięcia. Myślałam, że to w mojej maszynie coś nawala.
Nie martw się Provocative Women. U mnie też nie hipa. A popędzić mogę dopiero jutro gdy informatycy wrócą do pracy na chwilę. Bo zaraz popędzą na Sylwestra.
Pyro czy Ty się nie pospieszyłaś z tymi ablucjami i pachnidłami pani Arden? Przecież bal dopiero za 24 godziny ( a nawet jeszcze później)! I w dodatku spędzimy go razem. Co prawda w odległości 285 km ale jednak razem. My z Basią tu, w naszym domu, a Ty w swoim – lecz będziemy wznosić wspólne toasty i myśli połączą się.
No to do jutra!
Poważne zadanie postawił mi Pan Lulek. Wiem gdzie wiadomy urząd był. Ale budynek już zburzony, na jego miejscu elegancki biurowiec co się zowie Liberty Corner….W nim również siedziba PAPu. Może tam, w podziemnym garażu jest jakaś tajna, duchem tego miejsca przesiąknięta,
z desek zbita komórka w której kilku społeczników-emerytów-zapaleńców z wypiekami na twarzach przegląda wpisy niepoprawnego Pana Lulka. Może tam, może gdzieś w piwnicy na Słupeckiej?
Zakładam ortalionowy płaszcz, stosowny kapelutek i udam się sprawdzić.
Będąc w redakcji na promocji Rodaka, odzież wierzchnią zostawiłem
w szatni i stąd Panie Piotrze ta zmyłka. Bez płaszcza i kapelusza nie wyglądam zupełnie na śledczego. I o to chodzi!!
Ale pewnie coś mylę epoki. Dzisiejszy śledczy wygląda tak, że strach się bać! Łysy, sportowo odziany młodziak. A jak takich kilku jedzie Polonezem to prawie jak delegacja z Pruszkowa lub Wołomina wyglądają.
Migali mi kiedyś tacy wystawionym na dach auta niebieskim kogutem.
Chcieli pogadać……;-) To była taka lotna trójka edukacyjna szerząca w narodzie wiedzę o przepisach drogowych. Udzielają , jak kiedyś Wielki Wodz Kim Ir Sen, wskazówek na miejscu. Płatnych przelewem.
U mnie jeszcze czarno, nic sie nie dzieje, wiec opracowalam pamieciowo New Year Resolutions.
No i tak:
1) Rzucam palenie.
2) Rzucam wszelakie picie alkoholi.
3) Rzucam prace, bo mnie ostatnio nerwi.
4) Porachuje sie z Panem Lulkiem, bo On Wymaiarow kobiecych nie zna.
5) Kupuje druga lodowke by mi zupy z soczewicy nigdy nie zabraklo.
6) Nie kupuje kotki Muli, bo czyni swawole z kumplami po nocach.
7) Bede stateczna kobieta jak mi wiek i „niepowtarzalny dar urody” nakazuje.
Gruba
Do części postulatów Leny przyłączę się – do zupy z soczewicy niekoniecznie. Nie wierz Tuśka kiedy Ci facet mówi, że lubi chude. Lubi? No to czego zerka w okazałe dekolty albo odwraca głowę za krągłym tyłeczkiem? Aż mu ślubna musi przypomnieć, żeby się za obcymi małpami nie oglądał? Wiem, co mówię. Przez większość dorosłego życia byłam taka, że koledzy chcieli mnie zgfłaszać do Dobranocki , do scenki pt „tak będziecie wyglądały, jak nie będziecie chciały kaszki jeść”. Maniacko zazdrościłam babom, które mogły nosić suknie z dekoltem nie strasząc przechodniów. Teraz – proszę bardzo : mogę nosić nawet dekolty balkonowe – tylko, że nikt już nie chce w nie zaglądać. Ale odchodzać się ani myślę. Przez czterdziewści lat marzyłam o odrobinie ciałka. No to mam.
Jak Nowy Rok,to pora wreszcie po nowemu:
postanawiam:
-meza pogonic na kursa gotowania,
-dzieciaka zagonic do robot domowych,
-rozpoczac odnowe biologiczna(wlasna ma sie rozumiec),
-zwiekszyc ilosc treningow(przyjemnosci nigdy za wiele),
-odpalic choc jednego,tygodniowo „papieroska”z coffeeshop!!
-szklankami uzywac” alkoholu,
-gwiznac szczepki roslinek z ogrodu sasiada,
-oddawac sie codnia ciekawej lekturze,
-zaplanowac podroz dookola swiata,
-ale najpierw wypelnic stosowna ilosc totkow
W realizacji tych szczytnych celow-dopomoz mi Panie!!!!!
Hej.
Tuska nie rozrabiaj !
Jesli ma byc to kochane cialo, to niechaj bedzie duzo. Trzymaj dzisiaj zacisniete kciuki. Zagralem znowu w Toto Lotka. W zyciu nie wygralem. Jezeli wygram, to wynajme dla Ciebie samolot z Kanady z przesiadka na helikopter i ladowaniem prosto pod domem. Jesli nie wygram, znaczy kciuki byly zle trzymane. Jak wygrasz w mojego Lotka, to nic mnie nie powstrzyma przed porwaniem Ciebie jak z Troi. Chociaz Parys, to ja tez chyba nie jestem.
Z dziecmi mojej przyjaciólki zaczelismy obchodzic. Jestes uwzgledniona w gronie solenizantów
Pan Lulek
Do obejrzenia w Starym Roku: http://pl.youtube.com/watch?v=bCRImZjAXz0 .
Teresa Skarbie. Nie rozbawiły mnie drzwi do Urzędu Rady Ministrów. Chociaż może i tam ten czy Ow jest (był) moczymordą.
Pan Lulek,
Jezeli z sasiadka ktorej czteroletni synek powiedzial, no Pan wie, na blogu nie powiem, bo Pan mnie zatlucze.
Chcialam bardzo delikatnie napomknac, ze dzisiaj dopiero jest 30 grudnia, sylwester dopiero jutro. Moze moj kalendarz jest nie z tej wsi.
Gruba
Kciuki trzymam, ale niezbadane sa wyroki boskie.
Czekam na ten samolot, bo na odchudzanie nie ma juz czasu.
Gruba
Dziendobry,
choc to jeszcze pelen dzien z hakiem na ostateczne decyzje w sprawie noworocznych przyrzeczen to jedno juz mam spelnione: od polowy stycznia przechodze na inne, mniej stresujace, stanowisko w pracy. Hallelujah!
Nastepne, nieszczesne odchudzanie… Oh, brother…
Ale jemy coraz lepiej, tez za pomoca wciaz poglebianej kulinarnej wiedzy (tu uklon w strone Gospodarza i Blogowiczow) i mam nadzieje rozsadniej…
Na pewno bede tesknic w Nowym Roku za moim synem, ktory bedzie mieszkal po raz pierwszy w innym miescie, 400 km od nas, nie tak daleko jak Alicji Smarkate, ale zawsze nie pod nosem.
W kwietniu planujemy wyjazd do Polski i do Florencji (30 rocznica slubu).
Duzo zdrowia zycze wszystkim, aby w tym Do Sim (???)Roku darzylo sie nam wszystkim. Toast wypijemy jutro w domu, po kinie.
Pa,
a
Aniu Z – cóż Ty, Kochanie , wypisujesz? Jestem chora ze śmiechu. To Do siego roku -to staropolszczyzna. Pamiętasz określenie siaki – taki? To właśnie od „siakiego” (nie tego, innego) pochodzi to życzenie , czyli „Do następnego roku, albo „obyśmy doczekali następnego)
Ania Z,
Ja z moim synalkiem bylam, ze tak powiem nierozerwalna. Julka (Chorwacja/Wlochy) mi Go ukradla i myslalam, ze umre. Teraz wyglada to tak..jada gdzies, telefon…mamuska. co na obiad? Jestesmy na rogu, no i wtedy panika. Juz nie mowie jak lakomym okiem patrza co im pakuje do pudeleczek, a co powiem to powiem: furmanka smiechu w domu. No co? Kocham te moje mlode!
Gruba Tuska
Dobry wieczor, kochani! Powiem Wam cos w tajemnicy: Sport ist Mord! Te endorfiny mnie zwyczajnie wykoncza Wczoraj 3,5 godziny forsownego marszu w kopnym sniegu, gdyby nie rakiety, to jeszcze bym nie doszla Dzis 15 km na biegowkach, tak na rozgrzewke przed sezonem Nasze dziecko juz w piatek dalo noge z Geologiem i pojawi sie dopiero w przyszlym roku, wiec syndrom pustego gniazda itp Czlek by ponarzekal, polamentowal, ale gdzie tam, musi w gory A tu gniazdo jeszcze bardziej puste, tylko koty pod choinka straz trzymaja… Mlodzi spedzaja czas na nartach, a spia w szalecie nalezacym do rodzicow Geologa i usytuowanym strategicznie tuz przy trasie narciarskiej w dolinie Simmental. Dojazd wyciagiem lub na piechote, godzina marszu pod gore.
Moj osobisty zabiera sie wlasnie do produkcji salatki sylwestrowej. Front robot rozlozony szeroko. W jednym garnku gotuja sie ziemniaki w mundurkach, w drugim marchew, w trzecim jajka na twardo. Ja mam tylko dopilnowac marchewki, by nie byla za miekka. No i kolacje mam zrobic, jak bedzie miejsce…
Panie Lulku, Moguncjuszu,
„The same procedure as last year, Miss Sophie? Same procedure as every year, James!” Czy Wy rowniez wciagniecie sobie ten kultowy „Dinner for one” (z 1963 roku) w sylwestrowy wieczor? Dla tych, co maja TV Sat. polecam MDR 19:00, RBB 19:05, HR 19:10 i 22:35 (wersja szwajcarska, bez obrusa ) WDR 21:45, SWR 21:45
Jeszcze raz do Pana Lulka, ktory narzeka, ze mu teksty wcina i mysli, ze to cenzor. Zaprzestan uzywania slowa-klucza: po.egnanie ( w miejsce kropki wstawic ż), a przestanie wcinac. Nie wiem dlaczego wordpress nie uznaje tego slowa. W tekscie opublikowanym u Alicji (o tym znajomym z owieczkami) uzyles tego slowa 3 razy.
Weingut=Domaine viticole=vineyard=winery i oznacza majatek, gospodarstwo winiarskie zlozone z winnicy (Weinberg) i piwnicy (Weinkeller) do wytwarzania wina z wlasnych winogron. Brak takich okreslen w jezyku polskim jest dowodem na brak tradycji winiarskich na naszych ziemiach. Cystersi-winiarze w okolicach Zielonej Gory nie uzywali raczej jezyka polskiego Weinbauer, Winzer ma polski odpowiednik „winogrodnik”.
Dobry wieczór, witam.
Nemo, Panie Lulku, jeszcze łatwiej:
ORF nadaje „Dinner for One” 31.12.07 o godzinie 23:40
… a gdyby tak samemu ze swoją Miss Mary, i ja jako Kondzio!
Tylko skąd wziąść to zwierze które przeszkadza i „wrzuca” w rytm oberka?
Tak, tak droga Leno… Moj syn mial powazne zdrowotne problemy kilka miesiecy temu, dlatego juz zawsze bede sie o niego niepokoic, bo ten klopot nie moze juz byc calkowicie rozwiazany/usuniety.
Wierze, ze wszystko bedzie dobrze i moze nawet moj syn znajdzie sobie tam na wyjezdzie jakas Chorwatke/Wloszke lub Geolozke do towarzystwa.
Pyruniu, czy w tej staropolszczyznie ten si rok to jest 2008 czy jeszcze nastepny (tamten) 2009?
Widac mam za duzo czasu skoro mam takie problemy jak ten ostatni.
Psy zadowolone ze spaceru, zupa pomidorowa nastawiona, watrobka obrana z blon, czas na gazetke…
a
Kojaku, moje propozycje byly na satelite, a wiec do ogladania w Polsce. O ile wiem ani ORF ani SF nie dadza sie ogladac bez dekodera. Pan Lulek moze ogladac i ja tez, ale nie wiem, czy tuz przed polnoca
Rzeczywiście, wzięło i wcięło – przed chwilą zrobiłam taki wpis i go ni ma, wordpress zjadł. Może dlatego mi prawie nigdy wpisów nie zjadało, że rzadko używam tego słowa, a jeśli, to z z kropką (chyba, że mi się słabo walnie w Alt.).
Oto dowód:
http://alicja.homelinux.com/news/Wcinka.jpg
Alicjo, zarowno z kropka jak i bez
pożegnanie
Od tego do siego znaczyło od 2007 do 2008 r. Niby mało ale jednak dużo. Zwłaszcza, że tu chodziło o przeżycie w zdrowiu i z zasobnym mieszkiem. A więc Aniu Z. Do Siego Roku!
ha, wiec tylko bez kropki
Jak cos wcina, to winni sa uzytkownicy a nie informatycy. Tak zawsze mówia moi znajomi z tej branzy. Chyba jak z samochodami. Samochody sa zawsze w porzadku, tylko wlasciciele nie wiedza jak sie z nimi obchodzic. Rozmawialem ze znajomym fachowcem z tej branzy i powiedzial mi, ze niema sensu dyskutowanie z ta czy inna firma bo kazda inna jest tyle samo warta, tylko robi oidiotyzmy, w innych kawalkach. Zaczynam pracowac nad wlasnym systemem ochrony moich danych polegajacym na tym, ze kazdy krok bedzie trójkrotnie dublowany i jesli trzeba, w miare mozliwosci, odtwarzanym. Uprzejmie prosze tylko aby jezykowi purysci nie zwracali uwag Bogu Ducha winnym uzytkownikom za brak ogonków, wielokropków, sredników itp. Nowy rok przywitam nowym rodzajem pisowni skladajacej sie z liter pure. Musze tylko podjac decyzje czy uzywac malych, czy duzych liter. Oto próbka
w szczebrzeszynie chrzaszcz brzmi e trzcinie
W SZCZEBRZESZYNIE CHRZASZCZ BRZMI W TRZCINIE
Pozostane chyba przy malych literach. Bardziej oszczedne.
Dzisiaj tylko czytanie i rozmyslanie o jutrzejszym Sylwestrze
Pan Lulek
Mam pytanie do znawców flory. Co to za roślina? Podobno w Polsce też wystepowała, chociaż ja sobie nie przypominam, chłop twierdzi, że i owszem, i że miało bardzo kwaśne owoce. Zaraz spróbowałam, faktycznie – kwaśne i miękkie, całkiem przyjemne w smaku, do tej pory trzymają sie w wazonie z wodą. Chłop kazał nie jeść, bo jak ptaki tego nie tykają, to musi trucizna, a mnie się wydaje, że ptaki tego nie tykają z obawy przed kwasem. Podjadam i diabli mnie nie wzięli jeszcze. Owoce mają ok. 1cm długości, w środku są ze dwa małe nasionka-pestki. Acha – i ma to-to spore kolce. Ma ktoś pomysł, co to jest?
Bo googlam po krzewach różnych i nic mi nie wpada w oko…
http://alicja.homelinux.com/news/img_3474.jpg
Dobry wieczór Alicjo!!
To jest berberys. Rośnie mi takie na wsi. Sam sadziłem.
Jaka odmiana? Nie pamiętam….Poszukam teraz w książce.
Owoce wyglądają jak berberys ale berberys ma listki, takie okrągłe i gęste. Najważniejsze, że przeżyłaś i jest Ci wesoło. Lepiej jednak takie doświadczenia przeprowadzać na sąsiadach.
Zgadzam się z Piotrem. Berberys ma listki, nie igiełki i nadaje się na przetwory, soki itp. Na surowo nie je się go – nie wiem dlaczego. B.bogaty w vit C. To zaś wygląda prawie jak cis, a cis jest trujący w większej ilości.
A więc że rosnie to u Ciebie, choć rośnie i u mnie może to być berberys pospolity albo bardziej pasujący nazwą do Twego kraju, mieszaniec pospolitego i Thunberga czyli berberys ottawski.
Ottawski będzie wyzszy, do 4 metrów. Zwyczajny do trzech.
Listki spadają na zimę, owoce zostają. Z owoców można robić przetwory!!
Ania Z,
Ja wiem, czuje to, i wierze, ze wszystko bedzie dobrze.
Buziuchna, paluchy skrzyzowane, i MUSI byc lepiej.
Lena
To nie jest berberys. Berberys mam w ogrodzie. Opis zgadza sie z tym co napisal Piotr. Z berberysu mozna robic kompoty, drzemy, galaretki a nawet nalewki.
Istotnie jest kwasny ale smakowity. Podobno mozna od niego nabawic sie jakiejs choroby. Ja sie niczego nie nabawilem. Metoda kontroli na sasiadach wydaje sie byc interesujaca. Na poczatek pronuje WordPress, jesli przypadkiem mieszka w sasiedztwie. Moze go wetnie i skoncza sie klopoty. Tylko co wtedy robic dalej bez niego.
Pan Lulek
biorę byka za rogi i bawię się kuchnią – mówi Piotrowi Adamczewskiemu Karol Okrasa
Jo brania byka za rogi nie polecom. Inkse cynści byka som duzo smacniejse
Dziekuje panie Piotrze i wzajemnie zycze:
Do Siego Roku Panu i Pani Basi…
Alicjo, to Barberry roslo w moim poprzednim domu jako zywoplot. Bylo stare, mialo kolce. Jakis ogrodnik powiedzial mi, ze juz sie tego nie sadzi, bo psy, koty i kroliki sie o te, dosc pancerne, kolce kaleczyly.
Jeszcze jakos inaczej sie ten krzak nazywalo, ale chwilowo wylecialo mi z glowy…
nemo? please?
Drodzy moi, odmian berberysu to jest kilkanaście. Nie wszystkie mają takie owoce jak ten u Alicji.
Mogą być kuleczki, takie jak jarzębina. Mogą być mniej lub bardziej owalne.
To jest berberys pospolity.
Zakładamy się o Amarone ???
A sprawdzianem co będzie? Kogo Alicja zaprosi jako królika doświadczalnego. Mnie peszą te igiełki! A amarone możemy wypic i bez zakładu. Wystarczy się umówić!
Alicjo!!!!!!
Zrób zdjęcie samej gałązki z owocami!!
Bez iglastej dekoracji!!!
Hop!!! hop!!
http://www.florealpes.com/fiche_epinevinette.php#
podobne? chyba tak, tylko te inne galezie cisowato swierczne zamieszanie robia
Na bukiet Alicji składa się berberys, świerk srebrny, pewnie też i jodła oraz jakaś odmiana jałowca. Chiński??
poszukam.
No, poczytałam, popłakałam się ze śmiechu, zwłaszcza nad balkonowym dekoltem Pyry i dosim rokiem, lekko mną wstrząsnęły sporty ekstremalne uprawiane przez Nemo, ale Alicja wprowadziła nastrój grozy.
Kobieto, czy Ty naprawdę nie masz co jeść?! Dlaczego nic nie mówiłaś wcześniej?! Toż Lena na pewno rzuciłaby Ci jakiegoś schabowego, a i reszta coś by podesłała.
Ja się skłaniam ku berberysowi pospolitemu – rośnie to-to w krzakach, wysokie na jakieś 3 metry, nigdy nie zwracam nań uwagi latem, dopiero kiedy wszystkie liscie wkoło opadną i widać te piękne jagódki. Zmylił mnie opis ozdobnych krzewów kłujących, bo podkreślali, że jest krzew do metra – półtora wysokości, a to u nas w krzakach ma ze dwa i pół – trzy metry i rosnie sobie dziko. I też uważam jak Pan Lulek, że ma bardzo przyjemny, mocno po kwaśnej stronie smak. To musi, do czegoś się przydawać, choćby na smakowitą truciznę
Poszperam dalej, tymczasem na 20 minut wysiadło w całym mieście światło i katastrofa, nie mogłam guglać, co z tym berberysem robi się.
Oj nie, cis przecież ma igiełki, Pyto, i okrągłe jagódki – a w smaku jest be, ja zawsze próbuję, co jak smakuje, ku zgrozie niektórych.
Ten jałowiec jest północnoamerykański, bardzo typowy dla tutejszych terenów, Antek.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Berberis.JPG
To jest dokładnie to! teraz przypominam sobie i liscie. Ha!
Jeść można, ale od czasu do czasu, bo ta berberyna odkłada sie gdzieś tam. Ale ogólnie – pożyteczny owoc, byle z umiarem. A Czesi podobno nawet wino z tego robią, pomagające na bóle głowy i obstrukcje
traf chcial, ze przez trzy lata szukalem tego chaszcza w Alpach, wprawdzie nie osobiscie, ale korzystajac ze znajomych, ktorych udalo mi sie przekonac do przygody, udalo sie, zostal wykopany na 1806mnpm motyczka pozyczona od rolnika w dolinie i zawieziony przeze mnie pod Hanower po drodze na Zlot Korniczy, stad byla ta dereniowka wdziecznosciowa, co za zgadywanke robila, malo tej rosliny sie ostalo, bo jak slusznie wtracil Pan Lulek, jest ona posrednikiem w przenoszeniu choroby na zboza, karczowano ja wiec intensywnie i jej resztki ostaly sie tylko w wyzszych partiach gor, od stuleci ta odmiana sluzyla do wyrobu konfitur ( latwo, bo ta wersja- asperma nie posiada pestki ) i celow leczniczych, jesli szczepka sie przyjmie, to Ireneusz Z. ugoni z owocow taka nalewke, ze na kolana rzuci, teraz szukam dla Niego slodkiej wersji, podobno gdzies rosnie, ostatnio widziano ja w Peru
Ha!!
A więc berberys zwyczajny!!! Nie wiedziałem……
A czy w Kanadzie nie moze rosnąć jałowiec chiński???
Napisz jak wygląda. Duży? Mały? Płożący?
Antek wygrał (jeszcze nie wiem, co), bo tam jest świerczek srebrny, jodła i jałowiec, no i ta smakowita trucizna, ottawskim berberysem zwana, gwoli ścisłości.
Alsa,
moja metoda sprawdzania, czy coś jadalne czy nie to rozgryzć owoc – jak mdły albo jakiś taki piekielny, to nie spożywam. Tego też nie garściami, bo kwaśne, wyczytałam, że berberys pospolity nazywany bywa polską cytryną. W takim razie zrobię słoiczek galaretki.
Gdzieś tam na jakiejś stronie podają, że owoce stanowia cenne zródło pokarmu dla ptaków. Moje ptaki na razie nie zeżarły wszystkiego, muszę się pospieszyć z tą galaretką!
No tośmy się dzisiaj nauczyli o berberysie.
Berberysowka, ha? Nie probowalam…
Ale powiem co probowalam kilka dni temu.
Otoz zabralam Droga Przyjaciolke na obiad urodzimowy (jej 55-te) do restauracji, gdzie wszystko co zamowilysmy, o dziwo, bylo pyszne…
Ja na przystawke wzielam kalmary , do ktorych podano marynowana, pokrojona w kostke cytryne.
Jamie Oliver kiedys pokazywal jak cytryny marynowac: w szklanym sloju duzo soli, troche cukru, cytryny cale lub w grubych plastrach, woda powinna przykryc wszystko. Dwa trzy tygodnie w lodowce.
Dobrze oplukac i jesc ze skorka. Znakomity dodatek do frutti di mare.
Przysmak chyba marokanski.
a
Zamach na kompetencje Blogu Adamczewskich.
U Pana Redaktora Dariusza Chetkowskiego z sasiedztwa pojawila sie teza, ze pijac kawe automatycznie zostaje sie olimpijczykiem i szkola zalapuje sie w rankingu na wysokie miejsce. Wstapilem w szranki. Okazalo sie, ze jeden, ten lepszy wpis mi wcielo a drugi czeka na akceptacje. Poza tym wartoby na dzien Nowego Roku napisac co jest równie dobre na rozruszanie uszu przed sluchaniem Wiedenskich Filharmoników. Swoja droga ciekaw jestem, czy Dorota z sasiedztwa napisze recenzje o pierwszym przyszlorocznym wydarzeniu. A moze by tak zestawic wzorcowe menú na dzien Nowego Roku i opublikowac jako obowiazujacy standard.
Gotuje sie z rana na kawe a po poludniu soczewica
Pan Lulek
Alicjo!
Wiedziałem.
Nagrodę wypłacę sobie sam i przeznaczę na zakup cypryśnika błotnego. Jak gdzieś go w końcu znajdę. Trudność duża. Ale znajdę i kupię!
By jechać i ukopać to trochę daleko. Luizjana, Teksas, Arkansas, Missisipi, Karolina, Floryda, Maryland. Rośnie na bagnach…….
Nie zostane olimpijczykiem Kawy nie pijam, chyba ze mrozona. I mam dylemat w sprawie Filharmonikow. Koncert o glupiej porze: 11:15-13:45 Dawniej czlek sie budzil po imprezie sylwestrowej lub wlasnie docieral do domu, koncert akurat sie zaczynal i bylo OK. Ale teraz, z tym porannym wstawaniem juz o 9:00? Sniadanie i na narty! W sobote wieczorem na 3sat powtorka. Czy to sie liczy jeszcze jako koncert noworoczny?
Gospodarzu,
donoszę, że na sąsiednim blogu w Budzie z powodu Owczarkowego wpisu nagle zrobił się konkurencyjny blog o skrzywieniu kulinarnym. Podano dwa ciekawe przepisy i pozwoliłam sobie bez pozwolenia autorów zamieścić w przepisach, uprzedzając szanownych, że nie pytam, tylko zapodaję. Co najwyżej usunę (albo nie! – i co mi zrobią?).
Jeden przepis jest Józefa – Loscypkowy placek Janosika, a drugi J33 Czerwona kapusta. Pozwoliłam sobie po cichu wyciąć z Wiki przepis na konfiturę z berberysu i wkleic do naszych przepisów, z podaniem zródła.
Loscypkowy placek nadałby nam się we wpisie pochwalnym na temat ziemniaka jakiś czas temu, wyglada bardzo ciekawie, a oscypka może jakimś wędzonym twardym serem można zastapić, albo kombinacją ostrego starego cheddara czy parmezanu i trochę wędzonego?
P.S.Już wiem, co wygrał Antek: zaszczyt Pierwszego Próbowniczego konfitur z berberysu. Dojazd na własny koszt, dach i strawę, a szczególnie konfiturę, zapewniam
Alicjo,
Ja mam ukochana kolezanke, Gosia ma na imie. Ja jesetem chowana w betonowych miastach, a Ona miala tatuska lesniczego. Mieszkali po lasach, i ona wie wszystko! Grzyby, drzewa, krzaki, trawki, jagodki i zwierzaki to jej pasja. Ja mam z tym problemy, ale co mi tam. Jak z nia jestem, to wiem, ze nie zgine, robi mi nawet racuchy z jakimis bialymi kwiatkami, karmi jak ja w chorobie, czym? nie mam zielonego pojecia.
Panie Lulku, pytalam sie o lasek i pasnik, ona tez nie widziala w okolicy, kostki cukrowe to tez nastepny dylemat.
Gruba Tuska
antku, na Ebayu Niemcy sprzedaja cyprysniki 3-letnie (50 cm) za niecale 10 Euro/sztuka.
Och, wlasnie sie skonczyla aukcja
Antku, masz zamiar hodowac „bonzaja” czy posadzic w ogrodzie? To wyrasta do 40 m i srednicy 2-3 m! Cieple lato tez jest konieczne.
Lena,
ja się znam o tyle o ile na roślinach, nawet nie tak zle, o berberysie to w szkole uczono, ale to było sto lat temu i w moich okolicach nie widziałam. Słyszeć, na pewno na lekcjach przyrody.
Kiedyś chciało mi się zbierać zioła w ramach zarobku na jakiś wyjazd na wakacje. Ale jak tu zbierać, kiedy atlas ziół był rysowany czarną kreską, żadnych zdjęć?! Nauczyłam się trochę od rodziców i ludzi, ale to taka wiedza nieuporządkowana. Coś tam jednak zostało.
Antek,
Wojtkowa jako jedyna (no, z Wojtkiem z Przytoka, porwała go) pognała z powrotem do Kórnika do arboretum, zamiast do Rogalina, gdzie zwiedzaliśmy i zajadalismy, więc pewnie widziała to-to:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cypry%C5%9Bnik_b%C5%82otny
Bardzo wdzięczne drzewo i ja na pewno też widziałam, często się włócząc po Parku Południowym we Wrocławiu. Skoro rośnie w Kórniku, to nie jest tak zle, może tylko północno-wschodniej Polski by nie tolerowało. I w Polsce nie wyrasta tak wysokie.
Deremiem byłabym zainteresowana w końcu przyszłego lata. Mogę nawet zaoszczędzić na innych nalewkach spirytus byle dereniówki zrobić. Za chwileczkę kolewjne spotkanie z L.Kołakowskim nt patriotyzmu, a ja się z Wami żegnam do jutra.
nemo, już je widzę. Drzewko 9,99, wysyłka 12!!
Ale ja chciałbym jakieś 150 cm.
Nie mam czasu patrzeć jak on ten metr będzie rósł.
A rośnie wolno…
Przyznam, tam nie szukałem.
Roślin przez internet nie potrafię kupować. Lubię widzieć, dotknąć, powąchać, wybrać tą która mi odpowiada. Każda jest inna, ta wyższa, tamta niższa, a ta ma ładny pokrój.
To nie gazeta. Tysiące jednakowych i wszystko mi jedno która moja.
Wiosna niedaleko!!! Szkółki zostaną otwarte!! Jeszcze trzy miesiące.
Wytrzymam!
Leno!! Placki można smażyć z kwiatostanów bzu czarnego i robinii akacjowej – one mają białe kwiatki. A robinia to jest to drzewo które nieprawidłowo nazywamy akacją. Ta prawdziwa to rośnie u echindy.
A popularnie zwany kasztan to nie kasztan tylko kasztanowiec.
Ale placków z jego białych kwiatów nie polecam.
A cypryśnik podobny do metasekwoi. Podobne wymagania, bardzo podobny wygląd. Metasekwoja na wsi jeszcze mi nie zmarzła! Jedna uschła- więc jest ciepło, drugą ukradli -znaczy są tam ludzie , trzecia więc już czeka wiosny.
Łatwiej tylko ją kupić, jak wszystko co z Chin.
Dobranoc!!
Kończę, to blog kulinarny, nie dendrologiczny!
Uff, wyglada, ze jeszcze w starym roku skoncze czytac wszystkie blogowe wpisy archiwalne.
A w sprawie derenia musze pomyslec, moj Tata znosi tego do domu spore ilosci, a Mama przerabia na procenty.
Dobranoc!
Kiedy kwitnie czarny bez, zbieram kwiatostany. Cale worki. Potem laduje do wanny, zeby zwierzeta poszly plywac. Dokladnie wymyte kwiatostany krótko obcinam i susze na reczniku na swiezym powietrzu rozkladajac na plasko ogonkami do góry. Dobrze czyms przydusic zeby bylo plaskie. Panieruje w ciescie jak na nalesniki ale bardziej plynnym i smaze na oleju. Patelnia musi byc duza, zeby toto plywalo a olej bardzo goracy. Zrumienione posypuje cukrem pudrem i serwuje z konfiturami z bzu czarnego, jesli troche jeszcze pozostalo z ubieglego roku albo z porzeczkowa galaretka.
Jesli zbiore troche wievej, tez nie strata. W glinianym garnku typu Rum Topf zalewam, mocna, domowej roboty sliwówka, gruszkówka, smak obojetny i zapominam. Cos takiego probowaliscie w Kórniku ale niestety bylo tylko na otarcie lez.
Dereniówka, znakomita nalewka lubi dobry miód i czas na odstanie. Recepta analogiczna.
Przy okazji. Ci wszyscy w innych blogach znalezli chyba recepte na zycie i dlatego zamiast biegac z nozami w zebach zaczynaja zajmowac sie tym z czego czlowiek zyje.
Rozpoczal sie Sylwester 2007. Jako pierwsza wystartuje Echidna, za nia pójda inni.
Mimo wszystko ide spac
Pan Lulek
Ja Wam moja Goske podesle, Ona wie co robi, ja znam sie na calkch i takich innych wzorach matematyczno – fizycznych, ale bardzo dobrze miec dobra duszke, ktora wyrosla z innego swiata, dzieli sie wiedza, smieje do upadlosci z mojej ,,no nie powiem.
U Echidny juz niedługo południe w Sylwestra, u mnie dopiero 19:30 i jeszcze niedziela.
Ja tam sie nie spieszę
Lena, ja Cie bardzo proszę, nie strasz mnie całkami w ten wieczór przedsylwestrowy, tylko namocz soczewicę!
I pamiętaj, że ma być nierozgotowana, bo inaczej nie będzie dukatów złotych, tylko banknoty.
Panie Lulku, a co z urodą jeśli soczewica się rozciapie?
Spijcie smacznie moi drodzy, przed Sylwestrem trzeba sie wyspac…
Wysle jednak w wirtualna przestrzen pochwale samej siebie. Nie wypada, ale i tak wszyscy juz spia…
Dzisiaj jakby jakis kulinarny Pegaz dotknal mnie swoja reka. Co ugotowalam bylo pyszne.
A ugotowalam sporo, bo chcialam przed Nowym Rokiem wyciagnac wszystko z zamrazalnika, oraz miec pewne dania na reszte tygodnia, kiedy po zwariowanym tempie i godzinach pracy nie mam sily na gotowanie; a wiec: zupe pomidorowa, czerwony barszcz, gesia watrobke w cebulce, kilka baranich pieczonych hamburgerow do pelnoziarnistych buleczek i wedzonej we wlasnym sosie papryki chipotle… Greek salad, co u nas znaczy salate lodowa z feta i czrnymi oliwkami w ctrynowo/oliwnym sosie.
Barszczyk czerwony, bo mam jeszcze w zamrazarce nie ruszone polskie Uszka Wigilijne. To powinno byc takie dobre w Nowy Rok jak zupa z soczewicy.
Mam przygotowane dwa filmy do obejrzenia jutro (w pierwszym glownie Leonardo DiCaprio do ogladania, I don’t mind) oraz na deser film Resnais’a…
Kolorowych snow,
a
Ania Z.
znakomity olej cytrusowy przywiezli mi Smarkate, kalifornijski „Blood Orange”, dodałam kapkę soli, pieprzu i dla rozwodnienia nieco soku z cytryny – bardzo dobry do sałaty mieszanej, odrobina dosłownie.
Do greckiej (z romaine salad u mnie, pomidory, feta, ogórek, oliwki czarne, czerwona cebula) robię sos z oliwy extra virgin, balsamic vinegar, sól, pieprz, koniecznie rozgnieciony ząbek czosnku i z pół łyżeczki roztartego w palcach suchego oregano. Skąd to wzięłam, nie pamiętam, jakiś „reverse engineering” i tak zostało.
Ja tez mam sporo w zamrażalniku, a gość jeśli zdąży przybyć, będzie tylko jeden. Jeśli da znać że przybywa, zrobię pierogi z kapustą i grzybami (jest farsz, ciasto zaraz machnę, najwyżej zamrożę), poza tym jest barszcz czerwony, fish stew, krewetki duże zamrożone, z których mozna zrobić wszystko, kotlety zamrożone, piersi kurczaka i jeszcze jakieś rzeczy. Jakieś sałatki i wystarczy. Ale przede wszystkim soczewica, wiadomo! Wykorzystam sposób Pana Lulka. Nie mam tylko oleju z pestek z dyni.
Oczekuję, że Pan Lulek zdąży mi jutro podać alternatywny olej, nie moze byc tak, ze tylko ze Steiermarku albo Burgenlandii, i to z dyni!
Gdyby Echidna zajrzała – szampańskiej zabawy i wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Alicjo,
do greckiej salaty dodaje ogorki i pomidory tylko w sezonie. Oregano? Mmmm jakzeby nie, we wszystkim greckim musi byc oregano, prawda? Juro oregano w sosie do salatki musowo… Dzieki…
Pierogi z kapusta i grzybami to jedno z moich ulubionych dan, co prawda polane skwarkami, dla przeciwwagi zdrowotnym skladnikom…
Mam juz dosyc 2007, tak jak mialam po uszy XX-go wieku…
Ciekawe co sie wydarzy… Zaczniemy od Echidny oczywiscie…
Sciskam,
a
Rozrabiali po nocach ostatnio i chyba wreszcie spokój, nawet Pan Lulek odsypia przed Sylwestrem
A śpijcie śpiochy, śpijcie!
Idę zrobić to ciasto na pierogi. Ostatki mi bardzo smakowały, ugotowane poprzedniego dnia pierogi, a nastepnego odsmażone na klarowanym maśle. Pycha!
Skwarki bym dodała, ale wyobrazcie sobie, pełnia sezonu, a panienki z *Baltic Deli* od soboty 22-go do… 2-go stycznia nowego już roku zamknięte! Całkiem zapomniałam, że ustaliły sobie taką nową tradycję i nie zakupiłam ani boczku, ani wędlin, ani kiszonych ogórków kozackich
A tutejszego boczku nie lubię. No to trudno, wędliny u Włocha się kupi, ogórki kiszone tutejsze (zawsze za słone!) i cos się pokombinuje. Pieczywo w Pan Chancho.
Każdy robi biznes w okresie międzyświątecznym, a panienki chyba na Florydzie. A niech, obejdzie się.
Spiochy przewracaja się na drugi bok, a ja do roboty, na szczęście prostej i szybkiej.
A gdzie Helena się podziała?!
gdzie Arkadius?
Arkadius w cieplejszych krajach z Przyjacielem, fruwa na desce, chyba wraca za tydzień lub cos tak.
Czy o taki przepis cytrynowy szło?
Cytryny w soli
20 cytryn, gruba sól, liście laurowe, 1,5 l wody mineralnej niegazowanej
Umyć cytryny i wysuszyć na papierowym ręczniku. Każdą naciąć głęboko na krzyż. Do rozchylonego wnętrza wsypać po łyżeczce soli. Ustawić nacięciami do dołu w salaterce i trzymać tam przez noc. Przełożyć do słoja, zalać osolonym wrzątkiem, szczelnie zakręcić. Przez dwa tygodnie trzymać w chłodnym miejscu.
Ale przed Sylwestrem już nie zdążymy. Teraz ostatnie zakupy i do kuchni, bo mam troche roboty mimo, że nas tylko dwoje. No, prawdę mówiąc tuż przed północą wpadnie na toast para bliskich przyjaciół. To ci, których synek jest prawnikiem w Kanadzie. Ale mimo małej liczby balowiczów trochę przyrządzania jest. Bo wnuczęta wyfruwają do swoich przyjaciół i każde musi coś ze sobą zabrać. Do roboty więc!
Komunikat nadzwyczajny dla wszystkich lkasuchów
Przeczytajcie ostatni super wpis Adamczewskich. Piekne kulinarnie i graficznie. Napisz prosze Piotrze jak to bedzie od teraz czyli od Nowego Roku.
Pieknego poczatku Sylwestra zycze. Sami nie bedziecie, bo wszyscy jestesmy z Wami myslami i sercami a o pólnocy jak sobie strzelimy korkami to wybuchnie Nowy Rok.
Zapracowany jeszcze
Pan Lulek
Lasuchów, oczywiscie, przepraszam
P.L.
A mnbie się wszystko pokiełbasiło. Przyjaciółka, która miała przyjść na kolację, zadzwoniła, że niestety – źle się czuje i zostaje w łóżku. Golonki, które miały być po bawarsku nadają się wyłącznie dla psa. Wczoraj podgotowałam i miałam zamiar dalej dusić w jarzynach podlewanych piwem, ale coś zapaszyste były. Przekroiłam jedną i szlag mnie omal nie trafił. Rzeźnik musiał je trzymać w peklówcxe dwa razy dłużej, niż należy, bo mięso jest ciemne aż do paskudnego, bordowego odcienia, słone i suche, jak diabli. Wolę peklować sama ale nie trafiłam świeżych, więc kupiłam peklowane. Może i dobrze, że gościa nie będzie. Ja sobie zjem sałatkę i rybę, a golonki ofiaruję psu (jeżeli będzie chciał jeść) Teraz idę do sklepu, potem będę smażyła faworki, a w międzyczasie odkurzę mieszkanie. Może zanim zacznę składać życzenia noworoczne złość mi nieco przejdzie.
Panie Lulku to jest błąd freudowski. Każdy łasuch, który przesadzi w łakomstwie staje się łkasuchem i leje łzy nad swoim ciężkim losem. Dziękujemy za komplementy. Rozumiemy, że zajrzałeś do witryny http://www.adamczewscy.pl Uległa ona sporym modyfikacjom ale całkiem gotowa bedzie w styczniu.
To ocywiście niczego nie zmienia w funkcjonowaniu „Gotuj się!”. Nadal z taką samą intensywnością będziemy tu dyskutować o jedzeniu, kulturze, historii i wszystkim tym co Was interesuje. O berberysach też. A teraz czekam na dzisiejszy tekst (kiedy to WordPress go wrzuci) i wtedy zaczniemy noworoczne życzenia.
Witam w pochmurny ranek. Też pracowity dzień mnie czeka. Galareta się gotuje, a przede mną hurtowa ilość zrazów do zrobienia. Część będzie z grzybami, część klasycznie- z ogórkiem, cebulą i boczkiem.
Pyro, wspominałaś o farszu grzybowo-kaszowym. Mogłabyś podać szczegóły?
Mam nadzieję, że dobry nastrój szybko wróci.
A co z Marialką? Też jej dawno nie było.
Witajcie
Lulku w nocy obejrzałem „Ostatnie tango..”. Jeszcze mi brzmi w uszach schrypnięty saksofon z motywu muzycznego Gato Barbierii. Film się nie zestarzał a raczej dojrzał.A może ja dojrzałem do niego? Piękny, mądry obraz o miłości, samotności i śmierci. Przyznaje Ci rację – może przemeblować człowiekowi życie.
Więc w słodko-dekadenckim nastroju składam wszystkim Przyjaciołom z blogu najserdeczniejsze życzenia noworoczne. Obyśmy w nowym roku doświadczali tylko pięknych uczuć.
Pozdrawiam
Also – Marialka próbuje utrzymać się z pensji młodego lekarza, więc szarpie dyżury w dwóch szpitalach. Nie miała nawet czasu wpaść do mnie na piernik. Farsz – kasza ugotowana al dente, przyprawy – sól, pieprz, trochę majeranku, pokrojone w paseczki ugotowane grzyby (a kasza gotowana na wywarze z grzybków), 1-2 jajka., zrumieniono na złoto mała, drobno posiekana cebula razem z tłuszczem od smażenia. Wszystko wymieszać i nadziewać zrazy. Zwinąć dość luźno (kasza jeszcze spęcznieje), obsmażyć i dusić w sporej ilości sosu. Danie wygodne, bo do niego tylko jarzyna; wypełniacz już jest w roladach. Smaczne bardzo. Sos można potem wykorzystać np do kopytek albo grubego makaronu.
A u mnie sypie śnieg i znowu jest biało i bajkowo! Tymczasem od Echidny nadeszły zyczenia noworoczne dla wszystkich:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/NowyRok.pdf
U niej Nowy rok bodaj za 3 godziny, tymczasem ja idę dospać, bo tu 5-ta rano, zajrzałam w pocztę, przechodząc mimo.
Czekam i czekam z tymy życzeniamy, a wordpress śpi! Szybciej urząd mój ważny zamkną, niżli „książkę życzeń” otworzą.
Pyra prof. Kołakowskiego podziwia, ale władzy odmawia, Wojtkowi „Maślane tango w Paryżu” życie na nowo mebluje (tak krytyka francuska przezwała złośliwe ten film), Alicja „skrinszaty” i berberysy wprawdzie śle, ale kamerki na monitorze nie widać, Echidna o jeden obrót ziemi świat wyprzedziła, a p. Piotr do swojej strony zachęca i przy jej obfitości „co tam jest” nie nurtuje, a „czego tam brakuje”. A brakuje że właśnie! Babki ziemniaczanej (kartoflanej, kartofaka etc) nie uświadczysz. w blogu jest wymieniana trzy razy (słownie: 3) z pozytywna konotacją, ale własnego przepisu… nemo. A człek przedwczoraj gwoli porównania potrzebował, przewracał i wertował. Pewnie, że prosty wioskowy wikary sam zrobić potrafi, ale ja chciałem zobaczyć, co Rzym w tej sprawie postanowił i encyklika „De klucha cartoflaniensis avec boczken et podgardlen scvarensis preparensis” wykładnię zawiera. Niente, ni ma, po prostu nemo. Muszę kończyćm, bo szampana bjuralisty zaczynają. Wszystkiego…
Piotrowi Sąsiedzkiemu, Małżonce i wszystkim Łasuchom najsmaczniejszego Nowego Roku życzę z Monciaka sponad kawy mocha w Vanilla Cafe, gdzie miło się siedzi, bo nie palą i pokomputerzyć można
Wszystko wsazuje na to, ze blog Piotrowstwa, okreslenie, z Galicjii, jak na przyklad, Józefowstwo. Otóz ichny a i troszecze nasz blog powoli ogarnia swoimi mackami cala ziemska kule. Doslownie, wedlug dlugosci i szerokosci geograficznej. Umówmy sie, ze kazdy z nas zanim otworzy butelke szampana, wysyla wpis po tytulem: „Wznioslem” albo cos w tym rodzaju. Echidna za kilka godzin ma Sylwester i sadze, za da znac. Swietowania koniec zamelduje Tuska i Alicja albo ktos, kto znajdzie sie jeszcze dale na zachód. Szerokosc geograficzna nie odgrywa wiekszej roli, tym bardziej, ze Toronto lezy w podobnej strefie szerokosci geograficznej co i Europa. Podczas jednej z wizyt w Nowosybirsku uslyszalem, ze oni sa na tej samej szerokosci geograficznej co Neapol. Do dzisiaj nie kontaktuje czy równiez pod wzgledem systemu wywózki smieci.
Zakupy zakonczone, kotka nakarmiona swieza wolowina, tym razem cieta w kostke, sekt w lodówce.
Mozna spokojnie oczekiwac na dalszy rozwój wydarzen, tym bardziej, ze nowy wielki asteroid ma wyladowac na Marsie a nie na ziemi.
Pan Lulek
Ten asteroid, Lulku nie taki wielki : wszystkiego wybije krater o pow. 1 km. kwadratowego. Porządna asteroida vide Jucatan – 200 km. A i tak lepiej, że na Marsjan trafiło. Iżyk – przepis na babkę podawałam jakiś miesiąc temu, kiedy Wojtek poszukiwał czegoś niedrogiego, a sycącego dla swojej progenitury. Pewnie, że wszystkim swoim i sąsiedzkim życzymy wszystkiego, czego sami sobie życzą w głębi duszy. Na życzenia przyjdzie czas, a teraz idę smażyć chrust. Jak się poczta odetka, to może i u Sw. Michała w Buregenlandii kilka z nich wyląduje,
Gospodarzowi oraz wszystkim Blogowiczom,
Dobrego, Spokojnego i Szczęśliwego Nowego Roku…
Happy New Year…
Gelukkig Nieuwjaar…
Gott Nytt Ar…
Einen guten Rutsch ins neue Jahr…
Felice Capo d’anno…
2008
życzą Miss Mary i James (Kondzio)
Smacznego Nowego Roku
http://www.linternaute.com/cartes/envoi/406878/1212747487/408/plein-de-bonnes-choses.shtml
@Pyra
Jucatan – 200 km to jest nic…
Największym uznanym i zbadanym kraterem na Ziemi jest krater Vredfort w pobliżu pasma górskiego w Południowej Afryce. 2 do 3,4 miliardów lat temu powstał krater 320 km długi i 180 km szeroki. Do dzisiaj pozostały ślady tego krateru, ale tylko wielkości około 50 km..
O wiele większym kraterem może się poszczycić niecka Sudbury w Ontario (Kanada), 200 bis 250 km średnicy, wiek około 1,85 miliarda lat.
Przepraszam, ale istnieje niebezpieczeństwo że z tego tematu tak łatwo mnie się nie wyciągnie (choroba zawodowa…., Marylka może potwierdzić).
Wszystkim, którzy już przywitali, witają i będą witać, składam życzenia dobrego, szczęśliwego Nowego Roku.
Tu taki żarcik dla przyjaciół:
http://www.123greetings.com/events/new_year/friends/friends21.html
Drodzy kulinariusze,
Zjadłem wlaśnie dwa karelskie pierogi:
http://fi.wikipedia.org/wiki/Karjalanpiirakka
Z wrodzonego lenistwa nie robiłem masy maślano-jajecznej jedynie ugotowałem jajka bez patrzenia na zegarek. Wyszły znakomite: ani na miękko ani na twardo.
I tu pytanie wlaściwe: czy komu jeszcze jest znane pojęcie jajka gotowane „na śmiatko” ? W odróżnieniu od tych gotowanych „na rzadko” – co to wlaściwie oznaczało?
Nemo pewnie wie…..
Andrzeju Sz – nie znam tego określenia. Dla mnie jajka średnie, to moletki ( mollete). Usmażyłam faworki, a nawet prawie posprzątałam po nbich. Zostały drobiazgi kiedy mi plecy odpoczną. Z 4-ech żółtek i pojemnika śmietany 18% (w Poznaniu nie można kupić kwaśnej bardziej tłustej, a szkoda) wyszły dwa czubate półmiski. Nie chciało mi się bawić z pięknym przycinaniem końcówek, więc są trochę brzydsze niż cukiernicze, ale i tak wolę domowe.
KoJak Moguncjusz – w tym domu są też nawiedzeni od geologii i u Nemo i u Alicji. Nic się nie martw, że nudzisz. Mnie nie nudzisz. Jakiś tam krater jest też ponoć na zaatlasiu na Saharze. A co siedzi pod trapami na Syberii i pod Dekanem, tego nikt nie wie.
Andrzeju, to proste: na mientko ze smiaciem
http://www.linternaute.com/femmes/cuisine/magazine/image/diaporama/innovations-2006/9.jpg
Sławek, nieprawda. Twoje jajko jest na miękko, a średnie ma zupełnie ścięte białko. Ale obrazek zabawny. Pijesz toast dzisiaj z nami, czy godzinę później?
Pyro, Z Wami, toz to tylko pare kilometrow, teraz lece w przyjacioly, bedziemy warzyc, zostaje bez komputra, ale pierwszy toast i tak wypije z mysla o Was, smacznego i do przyszlego Roku
Leć Sokole, poczekamy tu, na dolw.
Całusy dla Ani – Rudego
Pierwsza Nowy Rok powitała Echidna już ponad półtorej godziny temu. Wszystkiego dobrego naszej Rodaczce i Jej bliskim w Melbourne i gdziekolwiek są!
A tu Jerzor odśnieża, jest ok.10 cm swieżego puchu i jakieś -1C. Słońce niezbyt ostre, ale zawsze.
Lena, zbudziłaś mnie, i dobrze, bo mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia, zaraz ostatnie zakupy, jak tylko się odśnieży to i owo. Wszystkim wybywajacym gdzieś na balety – wesolej i przyjemnej nocy sylwestrowej!
A ja do roboty….
Panie Gospodarzu, wszystkiego co najlepsze na Nowy Rok, jadla pysznego w obfitości, trunków doskonalych oraz energii niespożytej Panu i wszystkim Blogowiczom
Ciekawe czy oszukałem WordBestję…..?
Czekać już nie mogę.
Odpalam!!!!!
……………………………….:D ..
…………………………. …………..
…………………….. :8 …………………
…………………… ……………………..
………………….. ………………………
………………… :arrow:……………………………
………………… ;)…………………………….
…………………. :(…………………………..
………………….. ………………………
……………………. …………………….
………………………. …………………
………………………….. …………..
……………………………… …….
…………………………………..
……………………………………….\
………………………………………..|
………………………………………./
……………………………………../
…………………………………….|
…………………………………….|
……………………………………..\
……………………………………….\
…………………………………………\
………………………………………..2008
…………………………………………..|
…………………………………………..|
Wam wszystkim tego samego, czego i mnie życzycie.
Wam życzę, tego co i sobie.
A sobie życzę by Nowy 2008 był doskonalszy od tego balonu!
Kochani!
Wszystkego najlepszego w Nowym Roku!
Smaków nowych, wielu kulinarnych podróży, także w czasie, aż po smaki dzieciństwa.
Bądźcie zdrowi i szczęśliwi!
Tego ciepło Wam życzymy- Marialka z Dorotą
Panie Piotrze,
bardzo dziękuję za prezent w postaci Rodaka.
Panu, Małżonce i wszystkim Blogowiczom życzę Do Siego Roku!
Ja żegnam stary rok słuchając Topu Wszechczasów w Trójce i bardzo mi się takie pożegnanie podoba.
pozdrawiam
Niech Pyra przestanie w końcu gadać przez telefon. Halo halo! Wykręcam i wykręcam. A ona wciąż zajęta!
Sprawa pilna!
Wszystkim biesiadnikom i milym Gospodarzom- zycze Szczesliwego Nowego Roku,Zdrowia i Pomyslnosci
Ana
Internetem przyjechal wspanialy prezent od Barbary i Piotra !
Cos pysznego. Jeszcze raz skladam zyczenie wszystkiego najlepszego pierwszej parze Piotrowi i Barbarze. Pomyslnosci w nastepnych latach poczynajac od tej chwili.
Pomimo pelnej otwartosci, jednak
Pan Lulek
Pyra plotkowała z Leną kanadyjską. Marialka zaprosiła mnie na domową imprezę i tym sposobem Pyra też będzie wznosiła toasty w towarzystwie. Dobry dzieciak.
Kto mnie zna ten wie, że żuyczę wszystkim wszelkiego dobra. Kto mnie nie zna musi uwierzyć na gębę. Ogólnie jest tak, że moja prywatna bestia śpi sobie spokojnie i trzeba się nieco natrudzić, żeby ją obudzić. Natomiast potem to ja jestem jędza, czarownica i zmora. Rzadko to się na szczęście zdarza.
Marialka !
Ide o zaklad, ze wiem z kim Pyra rozmawia przez telefon. Ona nie gada, tylko z nia konwersuja i tyle. Daja sobie dziewczyny buzi i czesc. Prosze nie byc zazdrosna. Poza tym nie ma takiej sprawy której nie mozna by odlozyc na potem.
Pan Lulek
Lulku Kochany!
Jak widzisz dodzwoniłam się, z tzw. skutkiem pozytywnym, Pyra przyjeżdża impreza zatem szykuje się super!
Przepraszam, ze tak po kawalku.
Skoro Echidna rozpoczela juz swietowanie a nawet jest w Nowym Roku, to znak, ze nalezy, co czynie.
Skladam najpiekniejsze zyczenia wszyskim znajomy i nieznajomym w szczególnosci jednak blogowiczom, poczynajac od Prezydium a dalej jak to mówil jeden z moich szefów zgodnie z lista plac.
Skoro zlazono, to roztwieram i wznosze.
Prosit Nowy Rok
Pan Lulek
Pierwszy toast wzniesiono. Zwyklym, prostym kieliszkiem do picia szampana czyli po naszemu sektu. Za pomyslnosc nas wszystkich w nowym, srednim roku. Lepszym jak poprzedni i gorszym od nastepnego.
Pan Lulek
Jeszcze nie gotowe. Zuzia odwieziona a Kuba czeka na swoje w piekarniku. Więc ja nie mogę ani łyczka, bo go odwożę. A wrócą dopiero jutro w południe. Będzie się działo!!!
Cheers!
Jestem dopiero na przerwie lunchowej w pracy. Zanim sie dotaskam dzisiaj do domu moze juz byc po europejskiej polnocy. Zatem
milej zabawy.
Udany byl ten rok na blogu. Za Panem Lulkiem, ale pozniej, wniose zdrowie wszystkich piszacych z Prezydium na czele. Moze sie zobaczymy w 2008 na Blogowych Juwenaliach…
a.
Najserdeczniejsze Zyczenia spelnienia wszystkich planow i zamiarow Panu Gospodarzowi i Wszystkim Gosciom! Kielich z hiszpanska cava w gore!
Panie Piotrze, ze zgroza czytam, ze wnuk czeka w piekarniku Czasy „Anielki” minely, prosze go natychmiast wypuscic!
Ale już się upiekło. Sam robił, sam użył piekarnika, a zje z kolegami. Ciekawe jak będzie smakować?! Od tej pory to będzie „Pizza Kuba”! A chłopiec ładnie wygląda – cały purpurowy na gębie! Porobiłem zdjęcia wszystkiego to pokażę w nowym roku. Niektóre rzeczy robiłem po raz pierwszy (jak ten wnuczek w piekarniku) to i emocje są niemałe. Na chwilę przerywam tę gdułę bo wsiadam do auta jako szofer młodego gentlemana. Do zo (jak mawia młode pokolenie!)
Nemo, klasycy Ci się poplątali (teŻ nie lubię tych interwencyjnych nowelek) to nie Anielka, to Janko Muzykant, a raczej jego siostra.
Przy tak wspanialej okazji pozwole sobie zacytowac cos co zapewne jest wszystkim doskonale znane.
Zaczynam od strofy numer 239
A gdy wznoszono zdrowie, traby jak w dniu sadnym
Grzmialy z chóru; wiwaty szly ciagiem porzadnym;
Pierwszy wiwat za zdrowie króla Jegomosci,
potem prymasa, potem królowej Jejmosci,
Potem szlachty i calej Rzeczypospolitej.
A na koniec po piatej szklanicy wypitej,
Wznoszono: Kochajmy sie! wiwat bez przestanku,
Który, dniem okrzykniony, brzmial az do poranku….
Drugi dzisiejszy toast wznosze za udany pobyt Barbary i Piotra w Wiedniu.
Na szkle jest malatura i napis SILVESTER VIENNA. Szklo nie jest najnowszej daty ale zachowalo sie kilka sztuk w stanie do uzytku.
Prosit !
Pan Lulek
W piecu to była moja siostrzyczka .
Pyra
Ja nie potrzebowałem przepisu, tylko tak przewrotnie chciałem sie pochwalić własną „kiełbasa z kartofli”, ale mi służbowy szampan przerwał i zostało jak wyżej.
Panie Piotrze (Redaktorze, Gospodarzu i Papieżu)…
Panu, Pańskiej Rodzinie, (a szczególnie temu małemu, co na dwie zdrowaśki – nie dłużej)…
Blogu kochany… Tobie całemu, Twoim rodzinom i przyjaciołom…
Z kiribati, przez sachalin, mielęcin, kepenik, po jukon i jukatan, a może i dalej…
Kierownictwu i własnym pociechom…
żebyście nikogo nie stracili,
żeby było komu cos z siebie dawać,
po prostu – żeby nie był gorszy…
Za zdrowie i pomyslnosc Wszystkich wypije o polnocy, pod Ratuszem, w rytmie walca. Zeby bylo calkiem miedzynarodowo – czeka sekt z Luksemburga.
Prosit!
Zdrowie wszystkich po raz pierwszy – na razie d’Abruzzo mały kieliszeczek, bo jeszcze mam parę rzeczy do zrobienia.
Panie Lulku,
kiedy ta soczewica ma być jedzona, pytam bezskutecznie od wczoraj. Niech Pan Lulek raczy uściślić.
Kolejny toast byl za Dorote z sasiedztwa z prosba o recenzje noworocznego koncertu. Doroto, za Twoja pomyslnosc byl kielich rodem z Opery Wiedenskiej zdobyty z okazji ogladania „Dziadka do orzechów”.
Najlepszego z zyczeniami zebys w nastepnym roku sprawozdawala
„Eugeniusza Oniegina” od nas z Wiednia a dalej z Teatru Wielkiego w Moskwie i Marinki z St. Petersburga. Wtedy pozostaniesz najbardziej znana specjalistka muzyki Czajkowskiego na swiecie.
Dla Ciebie przeznaczony kieliszek smakowal znakomicie.
Pan Lulek
Wybaczcie, ale jak dziecko czeka w piekarniku, to ja nie pamietam, jaka to Rozalka (?)
Alicja !
Soczewice nalezy jesc w dowolnej porze pierwszego dnia roku. U Ciebie jest to okolo szesc godzin pózniej anizeli u mnie. Poniewaz jednak blog jest ponadczasowa instytucja a Echidna juz zaczela balowanie, to i Ty mozesz zaczynac. Tusce powiedzialem zeby jadla jak sie wyspi. Soczewica jest ciezka potrawa tak jak fasola i moze doprowadzic w domu do wojny chemicznej. Tym niemniej, na wszelki wypadek radze jesc, chyba lepiej w domu anizeli na powietrzu w towarzystwie bialych niedzwiedzi.
Jak przyjdzie czas, to wypije za Was, a na razie zycze najlepszego, bo komputery sa dzisiaj tez pod dobra data. Przed chwila po zrobieniu totalnego wylaczenia na chwile znowu zaczal dzialac.
Pan Lulek
A to mi się trafiło! Po porannym wpisie padł mi internet. Na szczęście synek miał czas przed sylwestrową imprezą i naprawił, więc mogę być z Wami.
Miłego i smakowitego wieczoru życzę!
Panu Redaktorowi i Blogowiczom szczęśliwego Nowego Roku 2008
życzę, Teresa
Wszelkiej pomyslnosci w Nowym Roku dla Pana i dla Panskich Czytelnikow –
Jacobsky
A ja czekam do północy. Narazie rozwiozłem wnuczęta. Upiekłem w białym winie dwa homary oraz jednego bażanta w sherry. Otworzyłem dwa wina: jedno białe z Nowej Zelandii do homara i drugie z Cotes du Rhone (dziewiąty zamek papieża) do bażanta. Oglądam z Basią (po raz setny) „Pretty women” i cieszymy się, że w tym roku pozyskaliśmy tylu wspaniałych nowych znajomych. Z wieloma zaprzyjaźniliśmy jak za młodu. Znaczy warto żyć!
A przed północą przyjdą Ania i Andrzej Halińscy (znacie ich z moich opowieści i poznacie na kolejnym zjeździe blogu) wypijemy za Was wszystkich, by następny rok był lepszy i weselszy, smaczniejszy i bogatszy. I aby nasze grono powiększyło się o ludzi mądrych i przyjaznych.
Smakosze wszystkich krajów – łączmy się!
@nemo
Rozalka siostra Antka, obydwóch „spłodził” Bolesław Prus pod tytułem „Antek”.
Słyszycie! Północ już bije,
Rok stary w mgły się rozwiewa,
Jak sen przepada…
Krzyczmy: Rok nowy niech żyje!
I rwijmy z przyszłości drzewa
Owoc, co wiecznie dojrzewa,
A nie opada.
Rok stary jak ziarnko piasku
Stoczył się w czasu przestrzenie;
Czyż go żałować?
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Congratulations/photo#5150257996201143154
Kojaku, wszystko jasne. Rozalka byla siostra Janka Muzykanta, ktory nie doczekal, az nasza szkapa zawiezie Antka na placowke na Normandzkim Brzegu
Blogowi Przyjaciele, Panie Piotrze Mily i Ty Barbaro (Pani oczywista) – podporo naszego Guru –
Ze staropolskim Do Siego Roku na ustach, zycze Wam wszelkiej pomyslnosci w Nowym 2008 Roku. Niechaj bedzie kulinarnie bogaty, sypal dudkami i dbal o zdrowie.
Nasza polnoc wybila 9 godzin temu. Tlumy zgromadzone w centrum miasta (City) z niecierpliwoscia wyczekiwaly na pokaz ogni sztucznych. A bylo co ogladac. Stanowiska rakieciarzy(?) rozstawione byly wzdluz rzeki Yarra i synchronicznie odpalaly kolorowe race na powitanie Nowego Roku.
Pelne sprawozdanie podam pozniej, gdy zapluszczone oczka lepiej pogladac beda na B. Swiat.
Zdjec nieco zrobilismy – czy udane, jeszcze nie wiem. Jesli tak, rzecz jasna nasza skrzynka kontaktowa via Alicja – Ozdoba Kingston zostanie zapelniona.
Ach, zapomnialam dodac ku pociesze przemarznietych – temperatura noworocznej nocy oscylowala w granicach 34 – 36 stopni. Zas ostatni dzien Starego Roku wysilil sie – drobnostka – na jedynie 42 stopnie. W cieniu.
Goraco Noworocznie pozdrawiam
Echidna
PS
podivaita
http://www.melbourne.vic.gov.au/info.cfm?top=23&pg=966
Wy cos ściemniacie z tą RozalkA i Jankiem Muzykantem, a to pewnie wszystko Antka wina!
Lepiej pilnujcie zegarów, wszak u Was niedługo TA GODZINA!!!
Szykujcie szklanice! Jak kto dotrwa do mojej godziny, to niech też coś wzniesie, bo ja tu mam kapkę chilijskiego nalane na Wasz toast!
Zdrowie nieustające i DOSIEGO ROKU!!!
@nemo
… ślimaczym tempem podpatrzonym u Mendla gdańskiego, który faraońskim emancypantkom sprzedawał lalki…
A tu jest wiecej
http://au.youtube.com/results?search_query=fireworks+in+melbourne
Kochani, u Was nowy Rok za Kilka minut, buziaki wszyscy kochani!
Zyjmy zdrowi i piekni. Jutro soczewica, tak jak Pan Lulek nakazywal.
Buska, Gruba Tuska
Nie sprzedawał, tylko wypożyczał, umieszczając stosowne anonse w Kronice tygodniowej.
Szklanice przygotowane?!
No, moi Drodzy – Wszystkiego dobrego w Nowym ROKU!!!
(Waszym, mojemu niespieszno)
Równiutko o pólnocy beda toasty dla wszystkich ze wschodu i zachodu kili ziemskiej. W szczególnosci jednak bedzie ten pierwszy toas dla Tuski. Drugi dla Was za caloksztalt.
Toast dla Tuski jest w pogotowiu bojowym i bedzie spelniony kielichem rodem z Wenecji. Z wyspy Murano. Drugi, troche inny, bardziej pojemny kielich za Was wszystkich. Szklo tez z Murano.
Najlepszego w Nowym Roku. Jesli zas nie wysiadzie mi komputer, to napisze Wam czego zalowalem w ten Sylwester, tyle ze zadne z Was nie bylo w stanie mi pomóc.
Do Siego Roku
Pan Lulek
Pyra i Marialka bawią się! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Pijemy teraz Wasze zdrowie!
Pólnoc minela, toasty wzniesiono i wyladowalismy w nowym roku 2008.
Wiele lat, zgodnie z tradycja, chodzilismy wieczorem w Sylwestra na wedrówke po centrum Wiednia. Jechalismy kolejka. Darmowa w tym dniu. Pilismy grzanca, chodzilismy na kolacje do otwartych bajzlów. Bajzel, to taki lokal kiedys dla robotników w którym jadalo sie tanie objady. Teraz wykwintne lokale w dalszym ciagu ze wspaniala wiedenska kuchnia. O pólnocy sluchalismy dzwonu katedry na Stefan Platz i wracalismy do domu naszego albo naszych przyjaciól dokonczyc Sylwestra. Gdyby ktos, kto mieszka w Wiedniu lub poblizu i kocha to miasto byl w te noc kolo Ratusza i napisal jak to bylo, to bylbym bardzo wdzieczny.
Pan Lulek
Pod obstrzalem ogni (Chwala Bogu nie piekielnych) skladam Wam jeszcze raz kupe serdecznosci i do uslyszenia………….
Mili moi! Wszelkiej pomyślności, zdrowia oczywiście i apetytu na życie!
W prezencie: http://przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=111&Itemid=102 .
Rok 1984 juz nastał jak wylądowali na placówce , hen na normandzkim brzegu, Antek popatrzył i spytał, to ma być ta ziemia obiecana?? Zadumał się, szczenięce lata wspomniał, wycieczki z panem Cogito, zabawy z panem Wołodyjowskim, wspólne z Rozalką szukanie ziela na kraterze. Wspomnienia niebezpiecznie weszły na tropy smętka, pojawiły się myśli nieuczesane…..Aby to przerwać skoczył w malinowy chruśniak, narwał garść kwiatów polskich i pobiegł do Balladyny!! Krzyknął : Lalka! jam twój, będzie wesele! Ladynie z wrażenia wysypały się z koszyka maliny.
Antoś! jam niegodna twoich ran całować. Lalka, nie myl postaci, bilety kupione! Pakuj walizki, transatlantyk pod parą, my piękni dwudziestoletni!! Okrutne morze czeka, Kanada pachnąca żywicą też! Tam twoje znajome dziewczeta z Nowolipek, Alicja w krainie czarów, Ania Z zielonego wzgórza i Lena!!
Jedźmy!! Czy ktoś woła??
Taka wena z połączenia nemo, kodżaka i Prosecco mnie naszła..
Wszystkiego w Nowym 2008!!!!
Niech się wszystkim spełni……
Antek. Powaliłeś mnie na kolana. Właśnie wróciłam do domu z przemiłej prywatki u Marialki i Doroty. Miłe towarzystwo, obfitość potraw, wina, śmiechui dobrych życzeń. Jednym słowem – udany wieczór. Tylko Pyra o 2.00 poczuła się zmęczona i poprosiła o odwiezienie do domu. Toasty spełnione zostały rzetelnie – za Basię i Piotra, Za Pana Lulka i Paolore, Anę, Nirrod Alsę, Zeresę, Kanadyjczyków in corpore, Australijkę pojedyńczą, Arkadiusa z Przyjacielem, Wojtka z Ewą, Misia naszego, Iżyka z Kierownictwem, Sławka z Rudym, za Pyrową progeniturę, Dorotę z Sąsiedztwa,żonę śąsiada, Kucharkę, Owczarka i Budowisko, KoJacka Moguncjusza, Andrzeja i co? Ma Pyra prawo poczuć się zmęczona?
A kiedy juz pewien Latarnik z panem Balcerem w Brazylii na wakacjach bawil, a nawrocony Michalko z katarynka za chlebem nawet na pornografie byl gotow, naszly mnie powracajaca fala grzechy dziecinstwa Zdjawszy kamizelke udaje sie prawym brzegiem Waladynki na jagody tzn. w smuge cienia, bo moj Stefek Burczymucha obudzi mnie rano i na narty pogoni, choc ja wolny najmita Dobrej nocy zycze wiec wszystkim, co juz tegoroczni i tym jeszcze zeszlorocznym takze
Pyro, za wszystkich??? A ja?
To przez te toasty Nemo – I za Ciebie i za Helenę. Nie zapomniałyśmy, tylko, rozumiesz, to zmęczenie
Dzieki Pyro, ze tak sobie pozwole w imieniu expozytury w Kanadzie.
Jestes dzielna. Mnie sie juz oczy kleja a to jeszcze ponad dwie godziny.
Na razie do obejrzenia film „Blood Diamond” a potem z szampanem do hottub. Plan napiety.
Pamietam jak w nocy 1999/2000 zasnelam o 10-ej nie przejmujac sie specjalnie zmiana tysiaclecia…
Spij smacznie. Najlepszego dla Ciebie & Twoich.
a.
Ponie Pietrze! W rocku 2008 syćkiego najpikniejsego i najsmacniejsego! Poni Basi, Kubie i Rudolfowi tyz!!!!
No tak. Oni po drugiej stronie Kałuży do wyra, a ja tu czekam z Jerzem na Nowy Rok. W międzyczasie zrobiłam 84 pierogi z kapustą i grzybami – nadzienie zamrożone od sprzed Wigilii, tyle tego narobiłam.
To na jutro, bo w międzyczasie jedliśmy inne rzeczy.
Surfer wprost z Wenezueli przeleciał jak meteor, z Montrealu do Toronto, zatrzymując się u nas na parę godzin. Jutro będzie wracał do siebie (Ottawa) i też wstąpi na parę godzin. Dostaliśmy bolivary (waluta) oraz rum jakiś premium coś tam.
Ja nie wiem, dlaczego my się cieszymy, że rok minął i następny nadchodzi. Chciałoby się powiedzieć – wolniej!!!
A pamiętam, jak w szkole podstawowej tydzień ferii świątecznych wydawał mi się baaaardzo długim czasem. Teraz nawet nie zauważam, kiedy przeleciał.
Jeszcze tu wpadnę o mojej północy!
Najlepszego!
szczegolne dzieki dla Pyry
(jak sie uda, to zajrze za 50 minut)
Za Wielka Kaluza za chwilenke pólnoc!
Tradycyjnie zatem, wszystim zza Wielkiej Wody, punktualnie o Waszej zerowej godzinie najpiekniejsze zyczenia noworoczne przesyla ten, który jesli nawet nie dozakasi i nie dopije, to napewno nie dospi. Na tym zakonczyla sie butelka i Sylwester 2007.
Pan Lulek
Juz w 2008.
Jeszcze raz, najlepszego!
Oczywiscie wypiliśmy za Wielka Kałużą!
Dziękujemy Panie Lulku za doczekanie naszego Nowego Roku – i dosiego nam wszystkim!
Prosit Neujahr!
Dokonało się więc. Inwestujemy w nowe kalendarze
Wszystkim życzę wszelkiej pomyślności w Nowym Roku, a i wszechnych następnych.
Panie Lulku!
Na Stephansplatzu Sylwestra jam Ci latoś nie święcił, ale cały Wiedeń rozbrzmiewał taką kanonadą ładunków wybuchowych wszelkiej maści, że Bagdad przy tym to mały pikuś. Po dwudziestu minutach bieżącego nam miłościwie Roku Pańskiego postanowiłem nagrać fragment noworocznej kakofonii na mojego jednokomórkowca:
http://www.krul.at/prosit2008.mp3
Przed chwilą (5:50) ani chybi znowu ktoś odkrył niewykorzystane zapasy rakiet i petard, bo cała dzielnica jakiś czas drżała od eksplozji.
Rodaków na odsiecz dowiozłem bez strat i dostarczyłem do punktów dystrybucji. Na miejscu czekało też aviso – zapewne pierwsza zmiana Rodaków także wreszcie trafiła do celu. W środę idę na pocztę
http://alicja.homelinux.com/news/2008.jpg
To było za zdrowie Was wszystkich i nasze też!
A gdzie moje pisanie? Wcielo???!
A mialo byc:
Krulu zloty – Twoj link nie dziala najlepiej. Dzwiek jest, a jakze, alisci obrazu zabraklo. No i otwiera polaczenie wieki cale.
Alicjo – „zasplam” Twoj Nowy Roczek niestety. No to po czasie, raz jeszcze – najserdeczniejsze zyczonka od kolczastego zwierzatka.
Oby nam sie w tym Nowym Roku wiodlo dobrze w kazdej dziedzinie.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Echidna
Jeszcze nie śpimy – za młodzi na sen , za starzy na grzech… (słuchamy radia Poznań, śpiewa Rynkowski).
…w dach przyjaciół się schować
Powitać w Nowym Roku. Piszę trzeci raz. Znowu pożera wpisy.
Wcina na celego !
Pieknego poranka
Pan Lulek
Dzien dobry w Nowym Roku! U mnie pogoda panalulkowo cesarska. Wszystko gotowe do pierwszej w 2008 rundy na nartach, a tu telefon od przyjaciol z Berna. Na razie nie przyjada, bo na drzewie obok ich domu siedzi przerazony kot (nie ich), a straz pozarna nie chce przyjechac i mowi, ze sam zejdzie Jesli tam byla taka kanonada, jak w Wiedniu, to go rozumiem. Moje koty reagowaly roznie. Jeden gluchy, to ani uchem nie kiwnal, drugi schowal sie pod lozkiem, a trzeci – Neapolitanczyk wybiegl na dwor z pierwszym wystrzalem i z wielkim zainteresowaniem obserwowal z balkonu lokalne male fajerwerki Jest to kot nieustraszony, w dziecinstwie lubil sie wozic na wlaczonym odkurzaczu Dzis wieczorem beda oficjalne sztuczne ognie, a jutro parada strasznych masek i dzwonnikow z krowimi dzwonkami przepedzajacych zeszloroczne mary i demony. U nas jutro jeszcze swieto.
Naserdeczniejsze życzenia Noworoczne dla wszystkich smakoszy i Piotrowych przyjaciół przesyła Miś2
Soczewica gotowa.
Siedzi w garnku i nabiera zapachu. W roku biezacym zrobilem troche inaczej, calkiem prosto. Puszka soczewicy, model najprostszy. Wszystko co sie udalo wykroic z dobrze uwedzonego boczku. Boczek usmazyc na slonecznikowym oleju. Dodac drobno pokrojona glówke czosnku. Zeszklic cebule tez w kostkach. Pododawac róznych ziól. Calosc w garnek i wolniutko gotowac. Potem przykryc pokrywka i spokojnie zaczac sluchac Noworocznego Koncertu.
Pan Lulek
A w TVP znowu „Pół żartem pół serio” Co starsi pamiętają jak po Monroe jeździła krytyka, jak po łysej kobyle; nie umie śpiewać, a śpiewa, żadna aktorka – ot, ładne ciało, tańczy, jak paralityczka. Słowo daję, że tak było. Epoka pani Dody i pani Mandaryny kryły się jeszcze we mgle przyszłości. Właśnie słuchałam śpiewu Marylki w filmie; bardzo przyjemny, ciepły, dobrze prowadzony chociaż niewielki głos. I jakaż powściągliwość gestu! De gustibus non est disputandum mawiali starożytni. Widać i ja mam gust antyczny. No, al e ja mam prawo do gustu niedzisiejszego, prawda?
„Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanka, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwalą,
Cha cha, chi chi, hejże, hola!” (-)A.M
Z serdecznymi życzeniami na Nowy Rok!
a.j
Witam serdecznie. Zaraz się zacznie wiadomy Koncert. Soczewica będzie później, jak dzieci przyjadą na obiad.
Pyro, dzięki za przepis – będzie do wykorzystania kiedy indziej, bo wczoraj nie zdążyłam przeczytać z powodu padniętego internetu.
Pięknego i smakowitego pierwszego dnia 2008 roku!
Prawie obraziłam się na Filharmoników : no co jest u jasnej Anielki! Czy już wszyscy głupieją pod telewizję? Konie z hiszpańskiej szkoły jazdy zamiast na padoku albo choćby maneżu – na salonach, pola – galopka ilustrowana t-shirtem z białą gwiazdą?
Na szczęście teraz jest, jak w piosence
„leciutko, na palcach,
jakby tańczyć walca,
w zapomnianym rytmie,
na trzy…”
Cichuteńko się przyznam, że to jedno z niespełnionych pożądań mojej młodości (zapomnianej, jak ten rytm na 3) – uczestniczyć w noworocznym koncercie, ubrana w nobliwy, smokingowy kostium ze srebrzystą bluzką podpiętą stareńką, okrągła broszą z poczerniałego srebra z wielkim, płaskim ametystem – były takie francuskie i nadal można je czasem w antykwaritach znaleźć)
Kochani,
U Nemo cesarsko, i u Pana Lulka Tez. Poczytajcie.
Spisz w swojej dziupli a tu u mam cesarski poranek. Na przemian slonce i snieg. W telewizji transmisja Noworocznego Koncertu. O tym koncercie byc moze bardziej kompetentnie napisze Dorota z sasiedztwa. Ja tylko o moich wlasnych wspomnieniach i dzisiejszych odczuciach. Sale koncertowa znam dobrze. Kilka sezonów mielismy stale miejsca w siódmym rzedzie z lewej strony. Do dzisiaj przysylaja mi programy. Oczywiscie w tej sali gra inna orkiestra Towarzystwa Muzycznego Dolnej Austrii. Oni beda tez, ale pózniej, dawali koncerty noworoczne w calym kraju. Jesli chodzi o rok biezacy, moim zdaniem jest on francuski. Od poczatku zatem. Tradycje jest, ze sale koncertowa dekoruja wiedenscy kwiaciarze. Syn naszej zmarlej przyjaciólki nalezy do tych którzy dekoruja te sale. Zlota sale. Kwiaty pochodza w zasadzie z San Remo, gdzie sa olbrzymie szklarnie a tamtejsi ogrodnicy sa w stanie wszystko wyhodowac. W biezacym roku wiele kolorów, poza zielonym oczywiscie czerwony i bialy. Niebieski kolor dla uzupelnienia barw narodowych Francji nosi dyrygent, 83 letni, pelen temperamentu mlodzieniec. Zachowuje sie jak nastolatek. Czasami prowadzi orkiestre zupelnie bez paleczki. Czasami trzyma te laske w reku. Sluchaje go i graja jak z nut. Teraz jest kruciótka przerwa na napisanie listu. Spogladam przez ramie i widze piekne rzeczy. Dyrygent nie nosi fraka. Ubrany jest w granatowy garnitur, bialy krawat i butonierke. Dzisiejszy koncert moze konkurowac z wystepami najbardziej przebojowych zespolów mlodziezowych. W skladzie orkiestry sa juz panie. Nareszcie. Na harfie gra sliczna pani a przez moment odnosilem wrazenie, ze dyrygent prowadzi ten utwór tylko dla niej. Jak jemu idzie tak dobrze to moze i ja dam rade.
Rozpoczyna sie druga czesc koncertu. W przerwie telefonowala moja wnuczka Agnieszka. Jej na szczescie idzie dobrze. Uciekam znowu w muzyke.
O wiele bardziej kompetentnie napisze byc moze Dorota z sasiedztwa a ja Ciebie caluje i zycze pieknych dni.
Tuska jestes wspaniala !
Nawet nie poprawilas moich bladów ortograficznych. Przejda do historii blogownictwa. Zakonczyl sie marsz Rydeckyego. Zaczyna sie kolejny, nastepny rok. Trzymamy sie, nie damy sie i na kolejny Zjazd szykujemy.
Pan Lulek
Kochani, o koncercie napiszę, ale pewnie jak jutro pod wieczór wrócę do Warszawy – teraz czasu i stałej sieci brak
A na razie witajcie w Nowym Roku i żeby nam się dalej tak wspaniale i smacznie pisało!
Panie Luleczku kochany, ja nie czytuje Panskich listow ze zlownikiem ortograficznym, tylko z SERCEM, a nawet staram sie ze zrozumieniem!
Jak sie komus ta Pana Lulkowa ortografia nie podoba, to bedzie miala/mial wielkie problemy z Gruba Tuska. Pan Lulek, jak trzeba to i nawet ortografie zmienimy i Profesor Bralczyk sie zadziwi..
Buziaki,
Gruba
Salatka z soczewicy
1 szkl ugotowanej zielonej soczewicy
2 szkl (lub wiecej) ugotowango na sypko ryzu
2 jajka na twardo, posiekane
1 cebula, posiekana drobniutko
Zielona pietruszka, duzo
Czerwona papryka, dla dekoracji
Zaprawic oliwa, sokiem z cytryny, sola, pieprzem. Musi sie przegryzc przez 2 godziny w lodowce.
Wczoraj, u Marialki jadłam świetną sałatkę pod nazwą „litewska” (stała najbliżej mojego nakrycia) Myślę, że z powodzeniem może stanowić lekki południowy albo kolacyjny posiłek. Otóż sałatka składała się z kosteczek żółtego sera, ogórka kwaszonego, jajek i cebulki (b.mało) oraz m/w 1,5 cm kostek ciemnego, tostowego chleba lekko osmażonego w tłuszczu, w którym poprzrdnio usmażony był czosnek) Oczywiście do tego sól i pieprz, a potem 2-3 łyżki majonezu (praktycznie był niewidoczny). Naprawdę smaczne, a przygotowanie to max 10 minut/
To Marialka potrafi nawet karmic ludzi a nie tylko usypiac. Nie wiedzialem. No, no. Cos takiego.
Pan Lulek
Powoli dochodzimy do siebie po sylwestrze spedzonym w najwiekszej sali balowej swiata – 630 tys roznojezycznych uczestnikow. Tradycyjne kubeczki ponczowe schowane juz w szafce i beda czekac, az w przyszlym roku zrobia miejsce dla nowych. W tym roku wszystko pod znakiem mistrzostw, nawet owe kubeczki przyzodobione pilkami, ktorym dodano swinskie uszy – ale to akurat na szczescie . Swinke rozowa, pulchniutka zakupilismy juz na poczatku wieczoru, towarzyszyla nam dzielnie i ma przynosic pomyslnosc w nowym roku!
Jak zwykle zaczelismy spacer od Kaertnerstrasse, pierwszy lyk ponczu, mnostwo ludzi, ale muzyka akurat nie w naszym guscie, przedarlismy sie wiec pod Stephansdom. Plac przed katedra pusty! Ale biada temu, kto chcialby go ot, tak, przejsc – bo to ogromna fajerwerkownia, posrodku wielkiego kregu a to halas, a to blyski roznokolorowe, fajerwerki ponad wieze katedry. A stary, dostojny Steffl niewzruszenie, ze spokojem przetrwa i ten i wiele nastepnych sylwestrow, zawsze mam wrazenie, ze jak starszy, dobrotliwy pan, z poblazaniem duma – oj dzieci, dzieci, bawcie sie…
Potem Graben, tance klasyczne, ale naszym celem – w drodze pod Ratusz – jest Lugeck, gdzie graja bluesa i boogie. Srednia wieku, hmmm, zadziwiajaca, alez ludzie maja zdrowie! Takie holubce wycinac!
Pod Ratusz doszlismy doslownie w ostatniej chwili, 10 minut przed polnoca. Ani grama wolnego miejsca, szampany w gorze. Korki odpalone, usciski, zyczenia – wysciskalam sie akurat z jakims Francuzem, bo byl najblizej .
I zaczal sie walc! Ale jak tu tanczyc, chyba tylko kiwajac sie z nogi na noge , widac, ze niektorzy ze skupieniem probowali odrobic popoludniowe lekcje kursu tanca (na placu ratuszowym uczono walca). Kilka par obok nas zaczelo wirowac calkiem skladnie, zaraz zrobiono im miejsce, brawa rzesiste dostali. Choc ja czesciej zadzieralam glowe, zeby zobaczyc samoloty krazace nad miastem, ciekawe, jak sie spedza sylwestra w powietrzu, widzac bawiace sie miasto, fajerwerki? – kuszace! Elwis Band kilka minut po polnocy zagral ogniscie jambalaye, szampan z wielkiej butli skonczyl sie nie wiem kiedy, nagle zrobila sie druga, zbieramy sie do domu, a zabawa w najlepsze! Ale trzeba przeciez pojawic sie pod Ratuszem w poludnie, zeby wysluchac koncertu.
Teraz miasto juz senne, emocje powoli opadaja, a ja wciaz czuje sie jak zaczarowana (szampan?, poncz?, a moze po prostu walc?). I wiem, ze choc pewnie w przyszlym roku beda inne propozycje, to i tak znowu zabiore szampana do plecaka, swinke pod pache i na kilka godzin dam sie poniesc czarodziejskiej atmosferze. Za stroj wieczorowy wystarczy ciepla kurtka, zamiast baletek – wygodne, zwykle buty.
I przemierzajac potem wiosna czy jesienia znane ulice bede szukac, czy gdzies w zaulkach nie zostalo pare nutek albo zapach ponczu…
Pomyslnosci w Nowym Roku dla Wszystkich!
Świetny reportaż Meg-Mag Prawie, jakbym tam przy Was była i troszeczkę żal, że tylko prawie.
Za Was też wypiliśmy
Myślicie, że może czas wstać? Południe dochodzi…
Rzut oka na to, co za oknem (jeszcze w szlafroku, więc zdjęcie zza szyby):
http://alicja.homelinux.com/news/01.01.2008.jpg
I ciagle pada!
Witajcie w Nowym, troszkę juz starym Roku !
Alicjo, ja nie wiem czy pisalam na blogu czy do Pana Lulka, ale dzisiaj zima jest ladna, szuflowac trzeba ale nie ma zimna i tej zadymki. Ide sie drugi raz odkopac i zaganiam sie do soczewicy co wszystkim zycze.
Tuska
Jednak ktos balowal i sprawozdal. A ja sobie siedzialem, za wszystkich wypijalem i teraz w ogóle nie musze zazdroscic. Chyba rosnie dla Wiednia nowe pokolenie balowiczów. Ciekaw jestem, czy bedzie zima tradycyjna slizgawka przed Ratuszem no i jak wyglada Wieden z wiezy telewizyjnej oraz co daja do jedzenia w obrotowej restauracji.
Pan Lulek
Dobry wieczor w Nowym Roku!
Wlasnie zakonczyl sie oficjalny polgodzinny pokaz fajerwerkow, prywatnych nie widac. Gosciom trzeba cos oferowac, choc u nas to tylko pomniejsza oligarchia i szpiedzy Prawdziwe grube ryby bawia sie w Sankt Moritz: Merkel, Putin, Berlusconi, Sarkozy i inni.
Bilans pierwszego dnia 2008:
1. 15 km na biegowkach przy -7°C, ale z przyjaciolmi, ktorzy podstawili kotu na drzewie drabine i zawiesili na zachete kawalek kielbasy, straz pozarna obiecala interweniowac wieczorem, jesli sam nie zejdzie.
2. Pecherz na piecie
3. Przypalony sweter kaszmirowy przy choince
4. Podwieczorek z dobrymi przyjaciolmi: szampan, wodka debowa, losos wedzony, szynka, salatka sylwestrowa, zupa grzybowa, rolada czekoladowa z wisniami i bita smietana
5. Spacer do dworca z goscmi i fajerwerki na lace w centrum
6. Kapiel w soli (wlasnie sie nalewa do wanny), pozniej ewentualnie kolacja, o polnocy maja sie zjawic mlodzi.
Nemo, podziwiam ale nie naśladowałabym nigdy i w żadnym wieku. Duch sportów (a nade wszystko sportów zimowych) był mi zawsze obcy. Tańczyć trzy noce z rzędu – proszę bardzo, żeglować i owszem, łazić pieszo szybko i daleko – jak najbardziej, ale szczytem mojej odwagi zimowej były sanki na niezbyt stromym zjeździe, kuligi i lepienie bałwana. Jednym słowem u boku Twojego Helweta nie miałabym szans nawet wtedy, kiedy byłam jako ta sylfida wdzięcznej postaći (i jeszcze lepszego charakteru)
Nowy Rok nowym rokiem, a tu twarda rzeczywistość:
http://alicja.homelinux.com/news/Nowy_rok_2008/
A propos, sportów zimowych nie cierpię, a zima dla mnie mogłaby byc przez miesiąc. A i to co najwyżej!
Masz rację Pyro, ze nie to Kingston wybrałam
Dzien dobry i jaki piekny dzisiaj!
Za godzinke narty biegowe z przyjaciolmi, ale tylko petla poltora godzinna.
Telefony wykonane.
Temat do analizy z Mama: zacierki z ciasta z samym jajkiem bez wody czy bez jajka; gotowane na mleku czy na wodzie; takze rzeczone zacierki jako niezbedny element w zupie tzw dziadowskiej (kartoflana z mlekiem).
Pozalowania godne ubolewanie Mamy i moje za brak koldunow w naszej tradycji.
Na obiad: poledwica wieprzowa obsmazona lekko w calosci, pozniej dojdzie na malym ogniu orzez 10 minut. Mieso wyjac, dodac grzyby i wino do sosu. Pokroic mieso w ukosne plastry. Podac z salata cesarska i niemieckimi kluskami spaetzle.
Wczorajszy szampan nie uderzyl nam do glowy. Film „Blood Diamond” z Leonardo DiCaprio do niczego. Jeszcze jedna przepiekna kinematograficznie (zdjecia, sceneria, kostiumy) taka sobie historia. Dialogi minimalne, przewidywalne i beznadziejne. DiCaprio fryzura jak chelm, ani drgnie, nawet przy ladujacym helikopterze. Co za proznosc…
W tej Afryce nie widac ani jednej muchy czy komara, bardzo sterylna i bajkowa.
Pa,
a
EDzieją się przezabawne sprawy. Wcięło mi 3 x komentarz, bo za p.Gretkowską użyłam nazwy męskiej części ciała. No to apel o przeczytanie wywiadu w Dzienniku przeniosłam do p.Doroty. Są już wpisy Jacobsky’ego i Alicji z fotografiami, a mój niewinny apel do pań „czeka na akceptację” Takiej cenzury obyczajowej to chyba nie ma nigdzie.
dupa wolowa
Widzisz Pyro, ze nie wcina. Czy mam poprobowac mocniejszych okreslen, czy na przyklad znaków interpunkcyjnych.
Próbuje ?
Zobaczymy
Pan Lulek
Widzisz Pyro, ze nie wcina. Czy mam poprobowac mocniejszych okreslen, czy na przyklad znaków interpunkcyjnych.
Próbuje $
Zobaczymy
Pan Lulek
A ja przed chwilą napisałam tutaj do Ciebie i jeszcze wzmiankowałam o roślinie reklamowanej w dziale ogrodniczym Allegro. I znowu wcięło.
Metoda prób i bledów doszedlem do tego, ze symbolu Euro nie przepuszcza natomiast przechodza dolary. Stad wniosek prosty. Nie wprowadzac Euro bo beda ginely pieniadze. Dolarów nie wcina.
Pierwsze przygody finansowe w nie zupelnie nowym roku.
Pan Lulek
Pan Lulek. Zamieszczany tutaj z uporem tekst zaraz napiszę do Ciebie w prywatnym liście w poczcie e-maile i sam spróbuj potem to upublicznić Słowo harcerki, że obscenów tam nie było
Ha… wcina, wcina! A to przecież termin naukowy, anatomiczny! Obscena to słowo na „ch” – specjalnie piszę dwie litery, żeby było jaśniej
Wcześniej wysłałam wpis z uzyciem tego terminu anatomicznego – i przepadło.
Alicjo, no nie psiocz. Pan Lulek napisal „dupa wolowa” i mu przeszlo, a Tobie takie male slowo na ch nie?
Ej, jak tam Nowy Rok?
Tuska
Nie uzywam słowa na „ch”, ja napisałam anatomiczne słowo *p.nis*
Dziewczyny, nie teoretyzowac a przejsc do praktyki. Pyra przyslala mi prywatnie to co wcina. Najgorsze, ze ja tam nie znalazlem niczego za co mogloby wcinac. Wywiad, jak wywiad. Co ja na to poradze, ze zawsze lubilem dziewczynskie dublety co najmniej. Moze w tym nowym roku wróca i sily, zeby tylko nie wcinalo. Nie w blogu oczywiscie.
Pan Lulek
Witajcie Noworocznie!!!
Już wszyscy jesteśmy w 2008 roku, już wszyscy kalendarzem równi,
więc wszystkim noworoczniakom ślę życzenia zdrowia, spokoju ducha, radości życia, realizacji planów i spełnienia marzeń!!
Nurtuje Was pewien problem…;-)
Ja zrobiłem WordPresa balonem w balona.
Spróbuję z brzydkimi słowami. Wrażliwych proszę aby nie czytali dalszego ciągu, a jeśli już to bez zrozumienia.
Tylko dla pełnoletnich.Ok??
Zacznę delikatnie – lupa w Desie
teraz będę stopniował
ostro – echa bez korekcji
ostrzej – bajka Jurka
najostrzej – dęby w zupie
najnaj – bój w hucie
i kulinarnie – majowy husarz
Idę się wstydzić :oops
I poszło!!!
Zgniewałam się. Idę spać za jakie pół godziny, a teraz ogarnę trochę kuchnię, bo nie znoszę wchodzić rano w bałagan. Cześć do rana.
Zaczyna sie wspaniala zabawa z WordPress.
Publikujmy typy których nie wcina.
To co wcina wymieniajmy prywatnie.
Bedzie piekna biblioteka
Pan Lulek
Alicjo, popracowalam dzielnie, dojazd do domaszku jak po czarnym blacie, sniegu zero.
No tak, teraz musimy teraz przejsc do pewnych
tematow tabu, no moze rodzice czy tam szkola nie wspieli sie na wysokosci w uswiadamianiu Alicji. No nie wiem jak to publicznie obwiescic, ale nad pewnymi slowami trzeba czasami popracowac, co by… wchodzily.
No, ja jak Antek ide sie wstydzic
Ha, I przeszlo!
Gruba
Panie Lulku,
ja wlazłam na http://www.dziennik.pl i przeczytałam ten wywiad, i zastanawiałam sie, dlaczego sznureczka się nie da wpisać tutaj – wiadomo, słowo. Brzydkie?! Jakie brzydkie!
Antek,
ten bój w hucie ma się nijak, bo to-to jest na „ch”!
Ale przyznam, że samo „h” bardziej by mi pasowalo, bo brzmi dobitniej i, ehum, twardziej
Może by tak do prof.Bralczyka z tym ?
Zdaje się, że zaczynamy dokazywać
A swoja drogą to właśnie w tym wywiadzie jest mowa między innymi o pruderii, zakłamaniu i tym podobnych fałszywkach.
I jeszcze do Pana Lulka.
Otóż zmieniłam perfumy dzisiaj z Provocative Woman na Chance by Chanel. No to ryzyk fizyk, nazwa zobowiązuje, zrobiłam soczewicę na swój sposób. Powyciagałam z lodówki co tam się do mnie usmiechnęło i namieszałam. Pachnie ładnie, wygląda także zapraszająco, zaraportuję za jakis czas jak smakowało, bo jeszcze chwilę się w zimnie przegryza. Przepis ilustrowany:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Soczewica_wg_Alicji/
Dobry wieczór ! Wklejałam tu ten wywiad, ale nie przeszedł. Szkoda?
Ciekawostka. Linka nadal nie przyjmuje, ot maszyna.
antek, ales sie rozdokazywal w ten Nowy Rok Jak kulinarnie, to ja proponuje: tenis w porcie
Już przerabialiśmy to, Tereso. To słowo jest *trefne* dla WordPressa, to na *P* w tytule sznureczka.
Czemu – nie wiadomo.
Komunikat dla Pana Lulka:
zjedzono i pochwalono!
Bardzo lekka sałata, myslę, że na upalne dni zamiast obiadu podać takie cuś prosto z lodówki. Nie musi być prosciutto w tym, chociaż wyczuwalne leko, ale janważniejsza jest nuta cytrusowa. To chyba ten blood orange extra virgin oil, ale zamiast blood orange moze być każdy inny plus pokrojona w kostkę pomarańcza.
Czosnku dodałam 2 zęby, prysnęłam sokien z ósemki cytryny. Polecam bez fałszywej skromności.
Lena,
spróbuj napisać całe słowo na *ch* i zobaczysz, gdzie Ci wejdzie
Tutaj pewnie nie, skoro naukowy pen.s nie wchodzi. No, próbuj, udowodnij mi, że wordPress nie wetnie
Alicjo, nie bede pisac bo bede na liscie. Ja Ci napisze jak chcesz na prywatny email, ale to juz nie ta smakowita zabawa. Trzymaj sie z Jerzozwierzemi do uslyszenia.
Gruba
Alicjo, ani na p, ani na ch nie przechodzi, chyle czola. Lena
Toteż mówię, że wcięłoby
Ależ na prywatny adres możemy sobie wszystko pisać, to nie bohaterstwo. Oj, jutro ma byc ZIMNO!!!
A w nocy -18
Sadze, ze jedynym wyjscie z sytuacji jet zasiegniecie opinii specjalisty od mowy pogrzebowej czyli Pan Profesora. On nie wychowuje pogrzebaczy, czyli tych od pogrzebów, za to napewno pisze dla nich przemówiena.
Panie Profesorze jak TO sie pisze.
” cz ” czy tez bardziej twardo jak woli Alicja ” h ”
W oczekiwaniu na werdykt, caly w nerwach
Pan Lulek
http://www.dziennik.pl
Rany Julek ! nie wcielo. Teraz kazdy moze poczytac wawiad z ta podobno skandalizujaca pisarka pania K.Gretkowska
Pan Lulek
Panie Lulku!
Adresu „dziennika” nie wcina, ale pe.is wcina!
I Gretkowska to jest Manuela, a nie jakaś Kryśka czy Kaśka. Skandalizujaca ona jest. Nabyłam droga kupna (albo chyba raczej Alsa dla mnie nabyła, przynajmniej część) kilka jej książek i potem żal mi bylo wydanej forsy, a i czasu straconego na czytaniu. Może komuś się to podoba, ale to nie moja filiżanka herbaty w Białej Marii od Misia 2.
Co do wywiadu mam wrażenie, że ta pani ma jedno na myśli (aczkolwiek czytając jej polityczne artykuły, w wielu punktach z nia się zgadzam). Może tytuł wywiadu niefortunny (i nie da się wkleić w WordPressie!) bo jednoznacznie określa, o czym będzie mowa. I chcąc-niechcąc, wyłapuje się wątek p.nisa, a nie to, co istotne – czym się od siebie różnimy i w czym jesteśmy do siebie podobni, mężczyzni i kobiety. Poza tym moim skromnym zdaniem dużo tam spekulacji, że coś tam jeszcze w zyciu płodowym zostało w mózgu przyszłych mężczyzn wytarte i dlatego oni są tacy zimni i starają się być macho. Tak jak w przyrodzie istnieja wyrachowane kobiety, tak i istnieja zimne dranie. Ale ogół jest średni, po prostu ludzki, i nie ma co tu wydziwiać. Udowodnił ktoś o tym wytarciu? Fakty proszę, a nie spekulacje, podobnie jak z tym wstrzymywaniem wytrysku i co z tego wynika.
(ciekawe, czy wytrysk przejdzie, może tez trefne?)
Już widzę Jerzora, jak zakłada sarengo (czy co tam), pożycza moją biżuterię i tusz do rzęs oraz szminkę, a na koniec skrapia się Provocative Woman! Widzi Pan to, Panie Lulku?!
Bo ja za Chiny Ludowe!
@antek
wykwintny sport – szał na kortach
… przedszkole i podstawówka się przypominają
Jak sie Pyra obudzi, to ja zatka kompletnie fakt, ze zrobilismy WordPress w jajo. Moze ten WP, to naprawde tylko maszyna. Mojej bylej sasiadki, pieknej zreszta, pracownicy bylej cenzury nijak, podobno, nie dawalo sie oszukac.
Ech czasy, czasy. Przypomina sie Orwell 1984. Tylko gdzie jest ta Julia
W rozterkach
Pan Lulek
Pyra dawno wstała. Ma już kawę w kubku i przeczytała o Gullianim w Polityce. Myślała tylko, że już o 8.00 będzie nowy wpis (ten, co go informatycy zaoszczędzili w sobotę) i pod tym już się nie warto wpisywać.
No tak. Pyra nas olała! Do ósmej trochę czasu zostało i można poplotkować przy kawie czy czym tam, Pan Lulek, jak pamietam, mleko!
Przeczytałam o Giulianim w Polityce, a przy okazji o Obamie (ponizej archiwum) i myslę, podobnie chyba jak większość na tym kontynencie, ze Amerykanie mają dość republikanów i znowu przyjdzie czas na demokratów. I teraz ciekawe, kto z demokratów wygra w prawyborach, a to rozstrzygnie się niedługo. Obama to ciekawa postać – bardzo dobrze opisał to Tomasz Zalewski, codziennie oglądam amerykańskie dzienniki itd. to mam jaki taki obraz. I mam przeczucie, że Amerykanie, jeśli przyjdzie co do czego, będą woleli wybrać ciemnoskórego faceta, niż kobietę, obojętnie jakiego koloru skóry. To, że ostatnio swego *namaszczenia* użyczyla mu Oprah Winfrey, przekłada sie na miliony głosów. I tu mam zagwozdkę, bo będąc kandydatem, wolałabym, aby mnie nie popierała żadna medialna postać – i to w takim stylu ckliwo-populistycznym, jak to miliarderka Oprah robi.
Nie odmawiam Obamie inteligencji i tego wszystkiego, co wymienił w artykule Zalewski. Hilarze też niczego nie brakuje – zarzut, że jest oportunistką, jest smieszny, każdy polityk to oportunista i wyrachowany gracz. Także Rudolf Giuliani. Mam nadzieję, że Gospodarz nie zauważy, że politykuję
Ale to nie nasza polska polityka.
Alicjo – Hilary jest (w moim pojęciu) wyjątkowo wredną postacią. Być może trzeba pamiętać, że miałaby „na zapleczu” Billa, a więc nader sympatycznego faceta, ale, co tak naprawdę będzie miał Bill do powiedzenia? A od postaci medialnych polityk amerykański uwolnić się w żaden sposób nie może. Zależy od swojego wizerunku medialnego jeszcze bardziej, niż od forsy. Swoją drogą prezydent USA, który z domu wyniósł mentalność „żołnierza” Rodziny (każdy z nas nosi w sobie swojj dom) to może być ciekawe doświadczenie.
Czy wredna – nie wiem. Wyrachowana – na 150%
I w tym nie różni się od innych kandydatów. Piszesz, że Bill jest nader sympatyczny. I owszem, i owszem… do kobiet to przemawia, patrz smarkula Lowinsky
I nie myśl sobie, że ten sympatyczny Bill nie ma w tym interesu, żeby w tej chwili być mężem swojej żony.
Obama im bliżej prawyborów, tym bardziej staje się krzykliwy i *przywódczy*. Nie lubię takich okrzyków, jak słyszałam wczoraj czy przedwczoraj – ja wygram, ja wygram, ja ich wszystkich pobiję! To co sie teraz w wewnatrzpartyjnej kampanii wyprawia, to jest walka na smierc i zycie i ładnie to nie wygląda. Co ciekawe, ludzie na to lecą. Ale to jest składnik każdej kampanii wyborczej tutaj. Takie hasła jak „pomożecie?” i te inne myśmy juz przerabiali. Nieodłączny składnik polityki, chwytne hasełka. Dziwię się, czemu ja się dziwię
Alicjo, kiedy piszę, że Bill jest sympatyczny, to nie znaczy, że nabieram się na jego „uroki”. Znaczy to tylko, że jego wizerunek publiczny jest cieplutki – razem z grzeszkami, saksofonem i miganiem się od armii. Hillary oceniam po przeczytaniu jej autobiografii, a nadto czytałam wspomnienia jeden z Polek – jej asystentek (panna miała stypendium i tak, jak Levinski odrabiała staż o p.kongresmenki Hilary C). Jakbym miała w domu taką babę, to też może poleciałabym na pierwszą lepszą, byle milszą (chociaż na Levinski nigdy w życiu; oczu ten Wilus nie miał czy co?)
Ja nie mówię o Tobie Pyro , ze sie nabierasz
Podejrzewam, że gdyby Hilary dodała trochę takiego Billowego uroku, to lepiej by jej szło, cała ta kampania.( Gore też jest drewniany, a poza tym hipokryta, który wydaje 2000$ miesięcznie na rachunki elektryczne, a nagrodę Nobla dostal za walke o wiadomo co. Ekolog sie znalazł). Niektórzy są drewniani pod tym względem i ona taka jest. Przeciwieństwa przyciągaja, stąd ona taka, a on taki.
Moja koleżanka Mariola Zamecka przetłumaczyła na język polski biografię Hilary kilka dooobrych lat temu. Gdzieś to mam na półkach, ale nie wiem na których w tej chwili, prawdopodobnie na Małym Ganku, zimnym.
Swoją drogą, powinnam iść spać. I chyba lekuchno jestem gotowa, nie zapominać, że wstałam w południe dzisiaj, znaczy wczoraj!
P.S. Co Ty mnie sie pytasz, czy Wiluś nie miał oczu – względem Levińskiej – chłop żywemu nie przepuści?
P.S. Przepraszam naszych panów za uogólnienie, są chłopy i chłopaki.
Wyście są chłopaki
A tera idę spać.