Pierś kaczki na medal
Medal należy się nie kaczce lecz Karolowi Okrasie, który ten przepis skomponował i pokazał jak go robić. Mimo zawiłego tekstu sama robota jest bardzo prosta, jak to w przypadku Karola bywa niemal zawsze. A wiem co mówię, bo przed paroma laty uczestniczyłem w dwunastu chyba programach telewizyjnych z Okrasą w roli głównej. Ja byłem tylko obserwatorem i pomocnikiem a także krytykiem jego poczynań, bo Okrasa nie jest w stanie trzymać się przepisów i – zwłaszcza te najbardziej znane i z długa tradycją – najchętniej łamie. Moim zadaniem było więc prostowanie łamańców Karola, krytyka jego poczynań a na końcu degustacja tego co wysmażył, upiekł lub ugotował. I prawdę mówiąc zawsze kończyło to się sukcesem. Ma bowiem Karol talent do łączenia smaków, korzystania z produktów wydawałoby się odległych od siebie a w końcu tworzących całkiem nową jakość. Na dodatek praca z nim była bardziej zabawą niż ciężkim obowiązkiem, bo jest to wyjątkowe zwierzę telewizyjne.
Ostatnio obejrzałem nowy program z cyklu „Okrasa łamie przepisy” i podkradłem Karolowi jeden z przepisów. Jak widać na załączonych obrazkach zastosowałem go w praktyce a domownicy poprosili, by danie to powtórzyć w nieodległym czasie. Prawdę mówiąc mnie też ta pierś kaczki bardzo smakowała.
Pierś już po wstępnej obróbce czyli przyprawiona
Kto chce niech spróbuje i stanie przy kuchni. Może też – zgodnie z zasadą autora przepisu – zmieniać produkty czy technologię produkcji. Ważny jest bowiem tylko ostateczny rezultat czyli uśmiech na gębach stołowników!
Pierś kaczki ze smażonymi jabłkami
2 piersi kaczki, 1 pomarańcza, 1 cebula, 2 ząbki czosnku, 2 twarde, soczyste jabłka, 100g masła, 4 źdźbła trawy żubrowej, sól, pieprz, miód
Jabłka na patelni
1. Jabłka pokroić na ćwiartki, usunąć gniazda nasienne, pokroić na ósemki. Nie obierać ze skórki!
2. Pierś z kaczki naciąć od strony skóry w krateczkę do głębokości mięsa. Od strony mięsa doprawić solą, pieprzem i startą skórką pomarańczy. Ułożyć na zimnej patelni, skórą do dołu. Podgrzać. Poczekać aż tłuszcz od strony skóry ładnie się wytopi, dorzucić rozgnieciony czosnek. Przełożyć na chwilę na drugą stronę i lekko podsmażyć. Podsmażone piersi kaczki wkładamy do żaroodpornego naczynia i wkładamy do pieca nagrzanego do 180°C na 15 ? 20 minut.
3. Na patelni po kaczce ułożyć pokrojone w ósemki jabłka, dołożyć pokrojoną w piórka cebulę, dodać trochę masła bądź oleju i smażyć. Jeśli jabłka są kwaśne, dodać łyżeczkę miodu.
4.Wyjąć podsmażone jabłka, zostawiając cebulę. Do cebuli dorzucić źdźbła trawy żubrowej i sok wyciśnięty z pomarańczy. Dołożyć kawałki masła i delikatnie podgrzać, poruszając patelnią. Kiedy sos zgęstnieje, dorzucić jabłka.
5. Upieczone piersi kaczki pokroić w plastry, ułożyć na półmisku, polać sosem i obłożyć podsmażonymi jabłkami.
Warto też pamiętać, że kaczka to ptak pływający. Na talerzu więc powinno jej towarzyszyć delikatne, wytrawne czerwone wino. Np. barbaresco z Piemontu albo primitivo z Puglii.
Komentarze
dzień dobry …
już pisałam, że Pan Okrasa opanował wszystkie kanały tv ale nie mam nic przeciw bo miły z niego człowiek …
przypomniała mi się przy okazji najpyszniejsza wyluzowana kaczka jaką jadłam a było to w nie istniejącym już „Dziku” na Nowogrodzkiej róg Poznańskiej .. pracowałam wtedy po drugiej stronie ulicy .. kiedyś rozmawiałam o tym z Panem Lulkiem i okazało się, że pracował obok bo 200 m dalej – naprzeciw teatru „Roma” .. niestety nie było szans się spotkać przypadkiem na ulicy bo pracowaliśmy tam w innych latach …
Mój Doktor jak Okrasa . Kaczkę zrobił, była wyśmienita. Oprócz jabłka były ćwiartki pieczonego ziemniaka i trochę zielonego. Pisałem o tym w niedzielę. W najbliższą niedziele kaczkę robię ja według przepisu Sławka.
Na dno żeliwnego garnka albo brytfanki ułożyć warstwę kiszonej kapusty, Na kapustę położyć nogi z kaczki , posolić albo i nie, jak kapusta słona. popieprzyć dodać ziele angielskie , Na kaczkę położyć ćwiartki gruszki konferencji, na to kolejną warstwę kapusty. Przykryć i na półtorej godziny do piekarnika, szabaśnika lub duchówki. . Po tym czasie garnek odkryć i można intensywnie zapiec wierzch. Trzeba uważać podczas pobytu garnka w piekarniku , bo kapusta lubi się przypalić od spodu. . Ale jak to mówią praktyka czyni miszcza. Kapusta na dnie ma być przypieczona , ale nie przypalona. Jak przypieczona znaczy kaczka w sam raz. Do tego czerwone wino, przykład można brać albo ze Sławka albo z Gospodarza . Wiadomo że są dwie szkoły a serce znajduje się z lewej strony. Czasem bywają ludzie prawostronni szczególnie jak polecą na dłużej za wielką wodę.
Mimo ze kaczka lubi plywac nie planuje jej w najblizszym czasie.
Planuje natomiast juz dzis moj pobyt w Lisbonie. Mam w czasie kolejnej przygody przystanek w tym pieknym miescie. Szesc godzin to niewiele, dlatego wszystko powinno byc zaplanowane z precyzja Nemo zegarka oraz wykonane z niemiecka dokladnoscia.
Skorzystam z najtanszej formy zwiedzania miasta. Runda tramwajem 28 ( to ta najbardziej znana linia ) kosztuje 1,50Euro i uwazam ze bedzie to wspaniala zabawa, tym bardziej, ze ostatnio wspinanie na i schodzenie z pagorkow nie nalezy do moich mocnych stron.
A tramwaj znakomicie radzi sobie ze wzniesieniami i kretymi uliczkami.
Sporo lat temu widzialem jak te zolte wagoniki plasaly sie po wzniesieniach. Tym razem zaszaleje i ja 😆 , nie bede zdzieral podesz.
Siade, przelacze wajche na odbior i jestem przekonany ze bedzie to kolejna wspaniala zabawa. Ale w ” kolko Macieja ” jezdzic sie nie da. Jedna runda tramwajem wystarczy, nastepna bedzie z pewnoscia w jakims zacisznym miejscu, na nadoceanicznym bulwarze, w knajpie z dobrym seafoodem i jeszcze lepszym widokiem na zachodzace slonce.
Niekiedy moze to byc wspaniale widowisko. Juz dobre dwa tygodnie minelo kiedy z Przyjacielem podziwialismy wielkiego kicza w el cotillo na fuerte. Jakas magia przyciaga ludzi na ten spektakl. Zbieraja sie jak przy ognisku. Kiedy pokazuje sie juz tylko lezka i aby dostrzec wyraznie ostatni moment wstaja i nagradzaja toto oklaskami. Slychac bravo, brawissimo. Podobna zabawa byla kiedy przychodzil oceaniczny swell i kolejne ogromniachne fale rozbijaly sie o falochron chroniacy dostepu do malutkiego portu. Bravo, brawissimo i oklaski …
Podobają mi się obydwa przepisy, chociaż w przepisie Piotra – Okrasy od razu muszę wprowadzić innowację : nie mam trawy żubrówki ale mam żubrówkę, więc kieliszek w sosie znajdzie miejsce. Do przepisu Sławka mam jedno zastrzeżenie : ta spodnia warstwa kapusty może się łatwo przyswędzić kiedy jeszcze mięso nie będzie gotowe. Chyba trzeba by piec to w niskiej temperaturze (jakieś 130 – 140 stopni).
Dzien dobry,
Pyro, pieczen z niesmacznej wolowiny byla doskonala!
Myslalam, ze cos na zimno do wkuszenia zostanie, a tu nic :).
JollyR. – zdaniem mojej Mamy o klasie pani domu nie świadczą odświętne dania, tylko to, jak sobie radzi z tym, co aktualnie ma. Jeżeli mięso nie jest jakoś tam „przeterminowane” tylko niższej jakości, zawsze można wykombinować z niego coś smacznego.
Gratuluję udanego obiadu.
Kocie londyński – dziękuję za wsparcie moralne. Markowi też, chociaż jemu podziękowałam „głosowo”.
Mam jeszcze zamrożone dwie porcje kaczki świątecznej, więc ciekawy przepis Karola Okrasy musi poczekać. Dziś natomiast naśladuję Nowego i przyrządzam na obiad rybę, a konkretnie dorsza. Do tego ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty. Doceniam to, że mogę kupowac świeże ryby. Bo z mrożonymi różnie bywa. Nie chodzi o świeżość, ale o to, że prawie 1/4 wagi to zamrożona woda, o czym niedawno się przekonałam, kiedy pilnie musiałam dokupić trochę ryby mrożonej.
A poza tym piekę dziś najzwyklejsze ciasto drożdżowe z rodzynkami i skórką pomarańczową. Na razie powolutku rośnie. Teraz mam trochę czasu na lekturę.
Marek ta kaczka z kapustą kiszoną to pod mój gust .. zawsze odmawiałam buraczków lub kapusty czerwonej jako dodatku a kapustka zasmażana mi pasowała .. niestety w restauracjach lecą z kaczką wg sztampy kucharskiej i kucharz się obraża jak ja chcę inaczej .. z reguły już tam nie chodzę jak mnie tak traktują …
kiedy tłusty czwartek? ..
Jolinku, przeciez moze byc dzisiaj, co to za roznica?
Krystyno –> dla mnie osobiscie świeże ryby to takie do takich obrazkow pozostalo 12
Arek bo dziś piątek … 🙂 … muszę coś załatwić tuż przed tym czwartkiem bo obiecałam …
a Stanisław bez konkursów środowych to ma nas w nosie …
A my w podobny sposób robimy drobiowe wątróbki. To może kacze wątróbki czas spożyć? Do ataku! 🙂
http://www.czysmakuje.blogspot.com/
Tylko prosze Jolinku, nie przysylaj zaproszenia na paczki w tym roku. Spelnienie byloby raczej w tym roku niemozliwe i mogloby byc nam obojgu bardzo 🙁
Szkoda ze Lublin lezy na koncu planety 🙁
Podzielę się przepisem (orientacyjnym, jak to u mnie) na zupę brokułową, która zrobiła furorę na przyjęciu Młodszej. Taką zupę i Krysiade może zjeść spokojnie.
ZUPA BROKUŁOWA
2 op mrożonych brokułów,
ok 4-5 cm świeżego imbiru,
1 strączek kardamonu
1 peperoncino
sól, łyżka czubata masła, 150 ml kremówki na pół ubitej,
4 łyżki płatków migdałowych albo nasion słonecznika
Imbir pokroić w cienkie plasterki, z kardamonu wygarnąć ziarenka, papryczkę pokruszyć. Gotować w ok 1,5 l wody 15-20 minut. Wrzucić brokuły, gotować do miękkości. Zmiksować zawartość garnka, osolić, dodać masło, w razie konieczności dodać kilka kropli sosu tabasco. Na talerzach do zupy ślimakowym wzorkiem wlewać śmietanę, wrzucić podsmażone ziarno albo płatki migdałowe. Można ziarna zamienić na mini-grzanki. Nie lubię brokułów, a tę zupę mogłabym jeść często.
Lajares,
gdzie Ty te fale oceaniczne w Lizbonie widzisz? 😯
Jak ostatnio sprawdzałam, Lisboa jest położona nad, owszem, szerokaśną, ale rzeką Tag 😉
Hm. Nie mam ani trawy, ani żubrówki (nie dowieźli do sklepu Za Rogiem), ale to chyba nie zmieni przepisu w istotny sposób? Zawsze można czymś innym aromatycznym chlusnąć…
Jolinku-tłusty czwartek dopiero 7 lutego,póki co jednak nie tracimy czasu i znowu podgryzamy faworki.Poczęstowałą nas koleżanka z radości,że udało jej się kupić bilet na jakiś wymarzony koncert w Londynie.
Każdy powód dobry do faworkowej rozpusty 🙂
Kapusty kiszonej na razie do kaczki nie będziemy stosować,jako że zużytkowana została właśnie do bigosu.Bigos eksperymentalny-fifty fifty kapusta włoska i kiszona.Całkiem udany eksperyment.
Z kardamonem i imbirem w brokułowej nie eksperymentowaliśmy,ale do odważnych świat należy.Nasza brokułowa była do tej pory po prostu podwójnie zielona,bo z dodatkiem zielonego groszku.Na wydaniu traktowana kawałeczkami wędzonego łososia i prażonymi ziarnami.
Pyro-dziękuję za podpowiedź w sprawie nieprzylepiającego się ciasta naleśnikowego i cieszę się,że trawa już moczy się w procentach 🙂
Krysiade-dzięki,flaczki z boczniaków na pewno spróbujemy !
Alicja – powinien sprawdzić się gin, cydr, calvados, sherry.
My tu sobie gadu – gadu, a zapomnieliśmy o solenizantce. Pyra obchodzi dziś imieniny. Wprawdzie niedawno życzyliśmy jej wszystkiego najlepszego urodzinowo, ale teraz też możemy to zrobić.
Pyro – dużo zdrowia ! 🙂
Jolinku,
tłusty czwartek wypada zdaje się 7 lutego.
Lisbona może nie leży bezpośrednio nad oceanem, ale miała w przeszłości swoje tragiczne w skutkach tsunami .
Ryby świeżo złowione można kupić także nad Bałtykiem, tylko trzeba wiedzieć gdzie i kiedy. Wiem, że także w Gdyni Orłowie przy plaży w określone dni i godziny rybacy sprzedają to to złowią.
Co do przepisu na kaczkę z użyciem kiszonej kapusty – myślę, że aby zapobiec przypaleniu się kapusty, można by wyłożyć dno naczynia plastrami słoniny. Później oczywiście nie trzeba wcale jej jeść.
Alicjo 😯 zdaje sie zes zasiadla do kompa nie przemywszy oczek. przeczytaj jeszcze raz, a przkonasz sie ze racja tym razem nie lezy po twojej stronie. fale byly w el cotillo na fuerte 😛
Pyro, myslalam ze imieniny jutro!
Najlepszego!
Jako ze nareszcie pada snieg (i ma padac co najmniej do jutra) sanki i tzw pardon duposlizg przygotowane :))).
Może Pan Piotr wypowie się co do użycia zastępczego alkoholi wymienionych przez Pyrę. Oczywiście wszystkie wymienione można użyć, natomiast czy nie wpłynie to na końcowy efekt ?
Pyro , zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia 🙂 🙂 🙂
larajes /12:57/.
Na szczęście planeta jest okrągła i Lublin zawsze jest po drodze 😉
A tu znalazłam sklep z trawą 🙂
http://sklep-wiazowna.pl/p/18/434/zubrowka-trawa-zubrowa-zaprawka-do-alkoholu-przyprawy-jednorodne-przyprawy-zywnosc.html
I drugi
http://www.sklepik.runobio.pl/product.php?id_product=145
Najpierw życzenia imieninowe: Pyro bądź zdrowa i pełna werwy!
A teraz odpowiedź na wątpliwości Dużego M.: każdy alkohol da inny smak. Zapewne można go dodawać ale w tym przypadku nie radzę. Nawet żubrówka (wódka) to nie to samo co trawa żubrowa. A kacze piersi to niezbyt wielki kawałek mięsa i kieliszek alkoholu będzie się odznaczał w smaku bardzo wyraźnie. Zwłaszcza gin! Ale – co kto lubi. Eksperymenty są dozwolone.
Pyra zwierze jest kulinarne,
oraz społeczno-polityczne.
Lubi dysputy różne:
gastronomiczne,
porcelanowe,
literackie,
obyczajowe
oraz historyczne.
W rozmowach tych nie zawsze
wszystko bywa łatwe oraz śliczne.
Życzymy zatem Pyrze,aby Jej pokłady
zdrowia i wyrozumiałości
były niespożyte i astronomiczne 😀
Bardzo dziękuję Panie Piotrze za odpowiedź. Tak podejrzewałam niestety, ale jak widać można bez większego kłopotu kupić trawę żubrową i nie będzie odstępstwa od przepisu. Alicjo, możesz w ten sposób mieć i żubrówkę w Kanadzie i trawę do kaczki 🙂 , co prawda nie tak szybko jak zza rogu.
Kochani – dzięki za życzenia, ale jakoś ostatnio przeszłam na urodzinowe obchody. A te już były. Chyba, że przydam się jako pretekst do toastu, bo jak wiadomo picie bez toastu, to pijaństwo, alkoholizm i nałogi; za to picie z toastem, to zacieśnianie więzi międzyludzkich.
I wiem, że życzycie mi wszyscy jak najlepiej – no, może z wyjątkiem osobników ciężko poszkodowanych przez komunę odebraniem służącej. Takie życie.
Pyro, nieustającego poczucia humoru życzę! I zdrowia jak najwięcej. Te dwie wartości pozwalają przetrwać wszystko!
Siekiera, motyka, kupa żwira,
niechaj żyje nasza Pyra!
Siekiera, motyka, zimny głaz,
zdrowie Pyry jeszcze raz!!!
Pyro zdrowia … zawsze się przyda … 🙂
Danuśka, Krystyno dzięki za informację … 🙂
ja też jutro i pojutrze na faworki i tort .. urodziny i dzień babci i dziadka ..
ja sobie robię w słoikach zapas jabłek smażonych na maśle i z majerankiem jak mi się jabłka spieszą do zjedzenia i dodaję wtedy nawet do zwykłego kurczaka ..
Moje ciasto migdalowo-pomaranczowe nie wywolalo zachwytu. Upieklo sie fajnie, nie opadlo ale…. bylo gorzkie. Mysle, ze pomarancze byly za duze albo skorka byla za gruba?
Teraz w repertuarze jest ciasto z masa krowkowa, ktore bardzo Panstwu polecam, bo nie trzeba piec.
Ja do kremu „karpatka” dodaje jeszcze gesty, nie slodki budyn i mniej cukru do bitej smietany.http://www.doradcasmaku.pl/przepis/128998/ciasto-3-bit-.html
http://www.doradcasmaku.pl/przepis/128998/ciasto-3-bit-.html
Siekiera, motyka, imieniny
naszej Jaruty Kodyniak!
Siekiera, motyka, w górę kielich
blogowisko się weseli 🙂
Sto lat, Pyro!
Każda okazja jest dobra do obchodów – ja urodziłam się w dzień imienin, ale jak odkryłam, że jest osobno Alicja w czerwcu, natychmiast rozbiłam rzecz na dwie okazje 😉
No, trochę czasu mi to zajęło, ale przekalkulowałam rzecz i zmądrzałam (albo mi się tak wydaje) 🙄
Uprasza się wpisać „jabłka (gruszki…. i co tam u kogo) spieszące się do jedzenia” do słownika blogowego 🙂
Pyro-oczywiście,że się przydasz,jako pretekst !
Alicja, Ty to masz łeb praktyczny!
Siekiera, motyka, jabłko, gruszka,
zjemy torcik do okruszka.
Siekiera, motyka, blansz i róż,
zdrowie Pyry, ale już!
Raz w życiu jadłam kaczkę wyluzowaną. Przygotowała ją warszawianka, która towarzyszyła mężowi w „zesłaniu” na gościnny rok na wydziale geolo w Queens University.
To była poezja, kaczka Wisi, nadzienie, podanie i w ogóle wszystko. Kaczkę kroiła mniej więcej 1.5cm plastry, osobno był sosik, już nie pamiętam jaki, bo ja mało sosikowa jestem.
Druga kaczka, która mnie zachwyciła, to kaczka w pomarańczach, którą z kolei przyrządziła przebywajaca u nas na feriach zimowych pewna studentka z Paryża. Kaczka, pomarańcze i nic więcej! Żadnych dyżurnych, nic! Pycha.
A u mnie dzisiaj proste, chłopskie jedzenie, i niech kto zaprzeczy – kaszanka pyszna (już spróbowałam na zimno) podsmażana z cebulką, do tego ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty 🙂
Do kiszonej kapusty dodaję zawsze trochę startej marchewki, kapkę cukru, pieprz i nieco oliwy, starte jabłko też nie zaszkodzi.
Siekiera, motyka,
kielich, szklanka,
Ojciec Heinrich,
Matka Janka.
Siekiera motyka,
piłka nóż –
z córci starsza
pani już.
Siekiera, motyka
kawał, draka,
robi Pyra
za chojraka!
Życzcie Pyrze
1000 lat –
może znormalnieje świat?
Czego i ja Waćpaniom i Waszmościom życzę z serca całego.
O cholera. I zeby nikt nie zadenuncjowal wczesniej ze to dzisiaj juz od rana swieto Pyry.
Duzo zdrowka Pyro.
wieczorowa pora potwierdze powyrzsze slowa mexykanska teqila corallejo.
Siekiera, motyka i małmazja
imieniny to okazja!
Siekiera, motyka, piwa dzban,
niechaj Pyra żyje nam!
Pyro kochana – żyj nam w zdrowiu i wszelakiej pomyślności 200 lat !!!
jak ja lubię kiedy nachodzi Was wena … 🙂
Jolinek zawsze pilnowała kalendarza, o ile dobrze pamiętam.
Ja trochę za późno wstaję, ledwie oczy otwieram, wy już po obiedzie. A Echidna to już w ogóle do przodu 🙄
Drugi zakwas burakowy doszedł szybko, znakomicie i smakuje tak, jak pierwszy. Jeszcze tego nie ćwiczyłam, ale zastanawiam się, czy zalać buraki po raz trzeci? Ma ktoś w tej sprawie doświadczenie?
Jak nie ma ekspertów, to ja i tak zaleję i sprawozdam, co wyszło – nic nie tracę, najwyżej nie wyjdzie.
U mnie słoneczne -15C z rana było, teraz jest bardzo słonecznie -7 i bezwietrznie. Na rękę mi, bo muszę się udać Za Róg na pocztę.
Z poczty korzystam rzadko, bo teraz wszystko elektroniczne, ale niektóre rzeczy trza pchnąć po staremu.
Kod – FLU8
Flu po naszemu to grypa (inFLUenza), a kysz, a kysz!
Siekiera, motyka, święto dzisiaj
więc kuplety pisze Nisia,
siekiera, motyka, all the best*,
święto Pyry dzisiaj jest!
p.s. Wtrąciłam anglicyzm (*wszystkiego najlepszego), ale uzasadniam – w końcu obchodzimy Pyry imieniny miedzynarodowo 🙂
A i pasowało mi do rymu 😎
No dobra, niech ja idę na tę pocztę.
Siekiera,motyka oraz dym,
teraz dla Jolinka to jest rym !
Siekiera,motyka,bym,cym,cym,
i dla blogu to jest hymn !!!
yyc-czy Ty jesteś dzisiaj obrażony? Mam nadzieję,że nie.
Sprawozdawaj łaskawie,jak zwykle 🙂
siekiera motyka łeb praktyczny
flaszka mrozi się stolicznej
siekiera motyka ciężki łeb
chlup klinika! – nie bądź kiep!
Zdrówka, wiele radości, Pani Generał!
😀 😀 😀
siekiera motyka małmazyja
imprezyja się rozwija
siekiera motyka szklanka brzdęk
ruszaj w tany byś nie pękł! 😮
A Cappello – ależ ci ten męski, ruski rym wyszedł! No, szacuneczek.
Duże M,
Kilka uzupełnień do Twego wpisu /14:34/. Piszą, że żubrówkę zebrali w odstępach Puszczy Białowieskiej. Rzecz niemożliwa w rzeczywistości i prawnie. Żubrówka czyli turówka wonna jestUmieszczona jest na Czerwonej liście roślin i grzybów Polski (2006)[3] w grupie gatunków narażonych na wyginięcie (kategoria zagrożenia: V).. To co jest w sprzedaży to pochodzi z upraw. Sam posiadam taką trawę w ogrodzie, stąd piszę o żubrokosach 😉 . Ścinam ją dwa razy w roku. Najlepszy pokos majowy.
Siekiera, motyka, bimber, szklanka
Dziś na rymy jest łapanka
Siekiera, motyka, Nisia tyż
Co ja bidny pocznę dziś
Siekiera, motyka i Alicja
Chiba przyjdzie dziś milicja
Siekiera, motyka no i Pyra
Grypa ptasia mnie rozbira
Siekiera, motyka i poruta
1000 niech żyje Jaruta!
Siekiera, motyka, bułka, szynka,
to jest zwrotka dla Jolinka!
Siekiera, motyka, mysza, jeż,
ciesz się nam, Jolinku, ciesz!
Siekiera, motyka
Pan Kapitan
spod zwrotnika
nas powitał.
Na słoneczku grzeje gnat
rum popija i jest chwat.
Siekiera, motyka
kupleciki
tworzą dzisiaj
stare byki
smakujemy wina łyk
nim kurtyna spadnie w mig.
Siekiera, motyka, linka, sznurek,
blog dziś tworzy piękny chórek!
Siekiera, motyka, pałka, kloc,
pić będziemy całą noc!
Przez zabawę w rymowanki przypaliłam kompletnie paprykę w piekarniku,a miała się tylko skórka przypiec.
Ale i Wam i sobie wybaczam 🙂 Dla towarzystwa cygan,wiadomo….
Ależ utalentowane Towarzystwo! To ja skromnie, ale z całego serca,
Pyro – wszystkiego najlepszego!
Noc całą pijemy,
w dzień rymujemy
i blogujemy,
zimy nie chcemy
i za zdrowie Pyry,
znowu krzykniemy !!!
siekiera motyka stodwanaście
Danuśkową kuchnię gaście
siekiera motyka woda w ruch
i… rymuje strażak zuch
/bo go Gospodyni ekspresowo nauczyła :D/
Wszystkiego dobrego dla Pyry oczywiście 🙂
Irku, dzięki za uzupełnienie i wiadomości o zbiorach, będę mogła uchodzić za znawcę 🙂 miejmy tylko nadzieję, że tamte są równie dobre jak Twoje. Chciałam uniknąć masowego szturmu na Twój ogród w poszukiwaniu tego rarytasu, bo pamiętałam, że tylko Ty masz to cudo w ogrodzie 🙂 . I może dobrze, w kontekście tego co piszesz, że jej tam nie zebrali 🙂 .
Pyro,prozą, ale bardzo serdecznie obie z Dorotą życzymy Ci dużo zdrowia, interesujących lektur i ciekawych rozmów z miłymi ludżmi!
Siekiera, motyka, srebra, złota
życzą Ewa i Dorota,
siekiera, motyka, noga, blat,
żyj nam, Pyro, tysiąc lat!
Idę z psem pospacerować,
jeśli będziecie dalej rymować,
to w duszy z Wami będę,
na śnieżnej trasie,poezją moją
nadal czarować 😉
Siekiera,motyka,Piksel czeka,
pani zwleka,a natchnienie
spada ciach,bach i
n i e c z e k a !
siekiera, motyka
lodowisko,
niech nam żyje
Blogowisko!
Szklanki w górę
i 100 lat!
Zaraz lepszy wokół świat
Siekiera, motyka
z Gospodarzem
ucztujemy
zawsze razem
Fajny trafił nam się Szef
pijmy zdrowie kto nie kiep.
Acha, ja też potrafię rymy męskie, a co.
Ależ tu wesoło !
Dowiedziałam się, że gdybyśmy byli w Gruzji i wznosili toasty za Pyrę, to tylko winem, absolutnie nie piwem, bowiem toasty piwne to toasty na odwrót, czyli ” na pohybel komuś”. Ale i u nas chyba nie wznosi się zyczliwych toastów piwem.
Alicja,
próbuj trzeci raz z zakwasem buraczanym – dla eksperymentu. Wydaje mi się, że ten trzeci może być już dość słaby. Ja zalałam moje buraki drugi raz.
siekiera motyka Piksel (sz)czeka
Pani zwleka i się wścieka
siekiera motyka weny łyk
gdzie ten piesek? gdzieś mi znikł! 😯
Siekiera, motyka, zima, ślisko,
ma zdolności blogowisko!
Siekiera, motyka, męski rym –
damy sobie radę z nim!
siekiera motyka Szef na przedzie
niech się Pyrze zawsze wiedzie
siekiera motyka radość stół
każdą troskę przetnie wpół!
…a nawet i poćwiartuje czasem… 😀
Piekne te wszystkie rymowanki! Mnie jednak brakuje Nemo.
Dla Pyry imieninowe serdecznosci 🙂
Pyro, czy chwaliłam Ci się moim osiągnięciem w dziedzinie męskich rymów? Wolny przekład z Tennysona w układzie rymów w strofie: a-a-a-a- Camelot; b-b-b- Shalott? A i b wszystko męskie. Zwrotek dziewięć albo jedenaście, już nie pamiętam, a liczyć mi się nie chce (Fredek walnął chyba z dziewiętnaście, ale ja to przerabiałam na balladę do śpiewania, u nas nikt by nie wytrzymał). Rymy z konieczności poważne, bo tak na wesoło to łatwo znaleźć. A kombinuj takie: tnie-mgle-się-mknie… do Camelotu, oczywiście, mknął, cholernik. I tak dalej.
Hehe.
Chyba nie dałabym rady, Nisiu. Ja jestem śmieszka i mnie stale ściąga w stronę kabaretowo – wodewilową. Niech on tam mknie w tej mgle, niech wadzi się z tym snem i wszystkim wokół. Beze mnie.
Siekiera, motyka, statek, flota,
jechał pan do Camelota.
Siekiera, motyka, pies i kot,
zwiędła pani na Shalott!
Pyro, a co Ty myślisz? Mnie stale zwodziło, ale się zacięłam. Rzeźbiłam pół roku aż urzeźbiłam.
siekiera motyka niema Nema
Nemu nie dziwne poema
siekiera motyka, światła snop
Nemo-doczekamy-stop!
Siekiera, motyka, dusza, ciało,
Nemo to by napisało!
Siekiera, motyka, poncz i grog,
zamarłby w podziwie blog!
Siekiera, motyka, mróz na dworze,
może grzaniec mi pomoże,
Siekiera, motyka, szklanka wina,
wszak toastu to godzina 🙂
No to szklany w górę!
(trochę rytm mi się zamięszał do oryginalnej „siekiery – motyki”,
ale nic to, liczy się intencja 😉 ).
Pyro Twoje Zdrowie! Małych radości na co dzień i wszystkiego najlepszego!
Siekiera, motyka, turbu, lencje,
dobre liczą się intencje.
Siekiera, motyka, morda, dziób,
zdrowie Pyry wszyscy chlup!
Siekiera, motyka, krzaki, drzewa,
cosik mi się podejrzewa,
siekiera, motyka, Kaczor, Tusk,
że mi wierszyk padł na mózg…
Siekiera, motyka, bure koty,
wracaj, Monia, do roboty!
Siekiera, motyka, udar, szok,
zamknij Monia, już ten blog!!!
Siekiera, motyka, domek, szkoła,
do roboty coś mnie woła.
Siekiera, motyka, cicho, sza,
żegnaj, Blogu, pa-pa-pa!
Znaczy: na razie.
Siekiera, motyka, rumu waza,
Nisia nam tutaj dogadza,
Siekiera, motyka, szkło i skok,
Rumik znów rozbawił blog.
Wróciłam Zza Rogu, szklanka grzańca wskazana jak najbardziej.
A wygladało tak pięknie! Słonecznie, bezwietrznie, -7C, jak dla mnie – do przeżycia. Taka podpucha, bo ledwie oddaliłam się od chałupy o jakieś 300m. jak nie dmuchnie! Igły w twarz, cholera jasna, ale się już nie cofnęłam, niech będzie, że to jakaś nowoczesna technika kosmetyczna i pojutrze wypięknieję.
Ponieważ na dzisiaj obiad mam prawie gotowy, tylko ziemniaki ugotować i pokombinować z tą kaszanką małowiele, z ochotą piję Pyry zdrowie w tym momencie i rozgrzewam się od środka.
Pewnie jakaś nalewka byłaby pomocniejsza, ale wino tyż poradzi.
Porządnego wina nie można paskudzić na grzaniec 🙄
Siekiera, motyka
jad, cykuta
widać Nisia już podtruta;
sen szaleńca nam się ziści –
Nisia w „mowie nienawiści”.
Witam, przede wszystkim Pyrę i resztę blogowiczek i blogowiczów.
Bez motyki i siekiery
jakom pacyfista
toast wznoszę za PYRĘ
oczywistość oczywista.
Dzisiaj, jutro, przez cały rok.
Niech Pyra blogu nie opuszcza na krok.
Pyro!
W ramach zaciskania wiezi miedzyludzkich.
Toast w Twoje rece !
Samych radosci.
Szczescia.
Heniek, Ty się zastanów; jutro w Twoje ręce, a Blogowisko wreszcie pogrąży się w alkoholizmie?
I muzyka, muzyka!
http://www.youtube.com/watch?v=E2VCwBzGdPM
siekiera motyka i pacyfka
życzy yurek (taka ksywka)
siekiera motyka, jutro dziś
gra dla Pyry Biały Miś! 😉
Siekiera, motyka, cyk, Jaruta,
Rumik znowu zeżarł buta!
Siekiera, motyka, bezu kiść,
jaka to tam niena wiść!!!
zdrówko Pyry i blogowiska … 🙂
Przyznać się do czegoś? A niech tam, przyznam się! Caluteńki wieczór, wszystkie toasty i życzenia opijam cytrynowym Żywcem. To ja tam nie wiem, czy to ważne w ogóle toastowanie. Cóż robić – grypa jeszcze ciutkę siedzi i trucizny się łyka przeróżne. WEięc proszę niech ktoś potoaści za mnie, dobrze?
Siekiera motyka, leci mewka
a w kieliszku już nalewka
siekiera, motyka, wiśnióweczka
niechaj żyje nam Pyreczka!
😀
Pyro,
jak najlepszej formy zycze, zdrowotnej zwlaszcza!
I, bierz wszystko co posylaja w Twoim kierunku, bierz wszystko to na Twoje silne barki i smiej sie w piastke.
Nie bede rymowal tylko napisze proza, ze w drukowanej „Polityce” jest ciekawa rozmowa z p. Strzelczykiem, mistrzem Polski sommelierow. Akurat nie wspomnial co podac do kaczki (ja na ogol jakies wida znad Rodanu), ale za to ucieszylem sie, ze do schabowego poleca austriacki Gruener Veltliner Brundlmayer, bo wino to bywalo w Toronto. Zawsze przyjemnie jak ekspert poleca cos co sie juz zna i lubi. W ogole przydalby sie jakis wiekszy artykul (moze Gospodarza) o laczeniu roznych win z polskimi daniami, bo ze wodka do nich pasuje to wiadomo. Do zimnych nozek czy tatara to chyba wylacznie wodka, ale moze da sie jednak dobrac jakies wino do tych zakasek.
Siekiera, motyka, franki, liry,
zjadłam sobie pyzy z pyry.
Siekiera, motyka, Hanna Krall,
jestem ci ja kanibal!
Pyro, swoją drogą trochę mnie zaniepokoiłaś tą „mową nienawiści”. Do tej pory nie zrozumiałam, w czym rzecz, więc może wyjaśnisz sierocie?
Ważne, ważne, Pyro.
My toastujemy i jutro będziesz zdrowa jak rydz!
Weź pod uwagę zmasowany atak ze wszystkich stron świata 🙂
Siekiera motyka
dwa russelki
tępią buty
właścicielki –
trzeba psinkom drewna dać
i wysoko buty kłaść.
Nisiu – tak mi się rymnęło kiedy wspomniałaś dwa polityczne nazwiska. A oni obydwaj działają na siebie…
Zgiń, przepadnij kusicielu. Nalałam sobie ziołowej orzechówki. Jak mi zaszkodzi, będzie na kusiciela.
jakistam tasak i bialy mis
wikingiem z dziewica
strasza Cie dzis
skumbria, stolica i kosynierzy
podniebna chwala i wujek z wasem
a bierz to plasem
zapal za Lulka, wypij na zmyl
poglaskaj radio 🙂
lustro, ch. z nim
Sławek… 😆
Dzisiejszy wieczór niezbicie dowodzi, że mam absolutną rację : imieniny są znacznie weselsze od urodzin, przynajmniej po trzydziestce. 🙂
Daj spokój Sławkowi, Alicja; o tej porze dzieci już śpią.
A czy ja się Sławka czepiam, Pyro? Toż zamieściłam rozchachaną mordkę 🙄
Nie siekiera, nie motyka,
żaden hebel, piłka, kosz.
katar, chrypa,
ciężki los.
Cichuteńko,
bo łeb pęka,
jednak toast też wystękam 😉
Jagodo – mnie szalenie pomaga myśl, że nie jestem jedyną zapowietrzoną.
U mnie pada piękny śnieg, tak jak z piosenki śpiewanej lata temu przez Irenę Santor:
…pada śnieg puszysty, biały, miękki,
pada śnieg, srebrzysty niby len…
w bieli szat królewskie śnią Łazienki
chwały swej i swej przeszłości sen…
…pada śnieg, mkną płatki jak motyle,
Ziemia jest jak biały nieba brzeg…
podaj dłoń w tę cichą, jasną chwilę,
wszystko zło przysypie dobry śnieg…
No, nawet pasuje, może to nie królewskie Łazienki, ale BATH road w Kingston 😉
Dziś podobno jest dzień Kubusia Puchatka
Im bardziej pada śnieg,
Bim ? bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim ? bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim ? bom
Jak biały puch z poduszki.
I nie wie zwierz ni człek,
Bim ? bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim ? bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim ? bom
Jak marzną mi paluszki.
U nas śniegu brak. Idę na zaprzyjaźniony mostek bawić się w „misie-patysie”…
To w Twoim imieniu, Małgosiu!
Naprawdę???
Hejże-ha, niech Kubuś żyje,
niechaj tyje, je i pije!
Czy przy środzie, czy przy wtorku
on w miodowym jest humorku
i niewiele o to dba,
gdy na nosie miodek ma!
Więc śpiewajmy wszyscy dzisiaj
hymn na cześć Puchatka Misia,
który swe Conieco zje
za godzinę lub za dwie!
Dobrej zabawy Cichalu!
No niestety Nisiu, na naszej półkuli to już wczoraj
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,Dzien-Kubusia-Puchatka,wid,15262943,wiadomosc.html?ticaid=1fe89&_ticrsn=5
Czyz ten nasz blog nie jest fantastyczny!!!
Co jeden komentarz to lepszy. Mozna sie swietnie bawic i duzo skorzystac z madrych porad, a nawet troche swiata zobaczyc.
Zlapalam grype od moich milusinskich i …. . Kasyczna grype z goraczka. Ten wpis to chyba ostatni rzut na tasme.
To para ktora naprawde lubie….
http://www.youtube.com/watch?v=T-1yL_BVZJY
Jesli ktos jeszcze nie spi oczywiscie…
Wszyscy spia,
Dobranoc 🙂
Nie śpią, nie śpią wspominają. Dziś 70 rocznica urodzin.
http://www.vevo.com/watch/janis-joplin/the-pearl-sessions/USSM21200386
dzień dobry …
wszystkim naszym chorym zdrowienia szybkiego …
Henryku wszystkiego dobrego … 🙂
świetnie ferajno wieczór Pyrowy zorganizowaliście … 😀
Dzień dobry. Fajne miałam blogowe imieniny! Kocham Was prawie tak, jak Misia Puchatka.
U mnie też pada śnieg. Nie wychodzę, czyli nie marzną mi paluszki, a i miodek w szafce mam.
Dzisiaj będziemy czcić Henryka, Heńka, mojego Hiniutka. Lubię to imię „rodzinne”.
Wywiad z somelierem w papierowej P. ciekawy rzeczywiście, ale po staremu : Pas-sent, Stomma, Tym – to jest to!
Imieninowe uściska dla naszego Henryka 47 !
Śnieg sypie,jak na Alasce.Osobisty Wędkarz sprawozdaje,że upały w Afryce okropne,ale ryby biorą.Pies nie przejmuje się absolutnie rybami w Casamance i chrapie na swoim posłaniu.Kolejny chleb w piekarniku,
a ja na kanapie z Heleną Rubinstein.Świetna lektura,polecam.
Najlepszego Henrykowi.47 🙂
Wczorajsze sprawozdanie:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Imieniny_Pyry.html
U mnie snieg przestał sypać wieczorem, temperatura gwałtownie sie wygrzebała z minusów i…wiosna? 😯
Spojrzałam na meteo, zapowiadaja deszcze niespokojne. Cholera z taka zimą 👿
Idę dospać (5:34)
Henryku.47 – Najlepszego Wszystkiego oczywiście 🙂
Wszystkiego najlepszego Henryku!
A śnieg pada i pada … -8 za oknem.
Henrykowi47- najlepsze życzenia i toast morelówką 🙂
Piękna ciągłość balowa
Raz pewien Henryk w nieznanym mieście
Zamarzył sobie o pysznym cieście
Ale że sam piec nie potrafił
Na blog Piotrowy szczęśliwie trafił
Dobre życzenia zatem mu nieście !
Trochę grafomanii czasami nie zaszkodzi.
Henryku – wszystkiego najlepszego ! 🙂
Wszystkie świąteczne ozdoby powędrowały na strych. Ale choinka stojąca na tarasie została, tyle że bez światełek. Postoi pewnie do wiosny. Dziś dzień bez gotowania, bo mam jeszcze gołąbki. A jutro dzień wyjściowy, czyli obiad na mieście. Dawno nigdzie nie byliśmy. Pewnie wybierzemy coś włoskiego.
Henrykowi 47 – szczęścia i zdrowia. 100 lat. I żeby nam się pierogi dobrze kleiły.
Zjadłyśmy makaron (rurka cięta) z plastrem pieczeni wieprzowej i pieczarkami w śmietanie. Teraz należy się kawa. Upiekłam keks Krystyny i 6 babeczek z reszty ciasta. Z głodu nie pomrzemy. Na jutro planowane steki z szynki sos cebulowy do kopytek i sałata mieszana. Tym sposobem skończą się niemal moje zapasy lodówkowe – za wyjątkiem tej wołowiny po koreańsku , której zostało na 2 obiady
Większość jest chyba przekonana o zaletach buraków, ale może dowiemy się o nich czegoś nowego : http://fitness.wp.pl/multimedia/galerie/art982.html
Surowych buraków nie jem, bo nie wpadłam na ten pomysł. Podoba mi się ten syrop na przeziębienie powstały z cukru rozpuszczonego w wydrążonym buraku.
Krystyno,
jak dla mnie, surowy burak dość nieciekawie smakuje. Jeśli surowizna, to właśnie w postaci takiej kiszonki, jak robiłam (zalałam po raz trzeci).
Tu zalety buraka dla naszych przeziębionych! Poczytajcie i natychmiast bierzcie się za kuracje buraczaną!
http://fitness.wp.pl/multimedia/galerie/go:3/art982.html
p.s.
od jakiegoś czasu istnieje w obiegu epitet „burak”. Ty buraku, buractwo itd. Myślę, że to jest wysoce obraźliwe dla naszego buraka!
Krystyno,
zalałam buraki trzeci raz i moja obserwacja jest taka – pierwszy „zalew” fermentuje spokojnie, zabiera te parę dni. Drugi szybciej dochodzi. Ten trzeci właśnie spróbowałam, już prawie gotowy i jak podejrzewałaś, trochę „cieńszy”, ale znakomity do picia już. Pierwsze dwa zalewy są gęste w porównaniu z tym.
No chyba nie będę się wygłupiać z czwartym zalewem?
Dzięki za sznureczek o zaletach buraków, podesłałam go tu i ówdzie do tych, co blogu nie czytają.
Na czasie obraźliwe, to jest kartofel. Chociaż na jedno wychodzi, dlatego, że burak, to zwykły kartofel, który dążył do komunizmu i po drodze go nagła krew zalała. Dlatego jest czerwony.
Alicjo – ja mieszam zalewy buraczane i wychodzi dobre, nie za cienkie i nie za mocne. Takie w sam raz.
Ja lubię gęste! Chyba jednak wygłupię się z czwartym zalewem, przecież nic nie tracę…
Dobry obiad udało mi się dzisiaj zrobić. Zupa grzybowa, pieczeń jagnięca z pieczonymi na smalcu gęsim warzywami (ziemniaki, seler, pietruszka, marchewka). Towarzyszyło temu Cotes du Rhone.
@pyra:
junikowo to teraz gorzej, jak kiedys szamarzewo
ale najlepsza kaczka zawsze w poznaniu 🙂
chociaz hong-kong tez dobry
Byku – z szacunkiem proszę. Ja jestem absolwentką „czwórki” na Szamarzewie. Teraz od lat uczy w niej Młodsza ale szkoła jest już w innym miejscu. Prawie o 2 km od Szamarzewa.
Jako, że moje keksówki są nieco krótsze, a ciasto robię z przepisu, zawsze mam go za dużo i wkładam resztę do mufinek – babeczek. Dzisiaj wyszło 6, z czego cztery już zjadłyśmy. To jest naprawdę znakomite ciasto.
przepraszam, @pyra, ale nawiazalem do czasow poznania stan-31 VIII 39,
ale oczywiscie moja generalizacja mogla zabrzmiec niewlasciwie,
przepraszam
..nie tylko ciebie, ale i cale cialo profesorskie z wns
zabawna banda 😉
nota bene:
uwazam,osobiscie, znanieckiego za jednego z najlepszych myslicieli naszej planety
..ja bym to nawet mu pomniki stawial,
ale on dzisiaj nie w modzie…
Henryku,
Henryku z indeksem ktory jest mi bliskim! Jesli to ma byc wskazowka na na Twoj rocznik to gratuluje! Uwazalbym wtedy, ze nalezymy do przedniego wprost rocznika.
Mimo, to, ze dzisiaj nie urodziny, a Twoje imieniny, zycze wszystkiego najlepszego!
Owsianka tak, ale nie za często:
http://fitness.wp.pl/media/solariumfitness/go:2/art119,zboza-na-siedem-dni-tygodnia-.html
Mam kolejną wymówkę 🙂
Burak rządzi! Jemy buraki con amore! Od paru tygodni MUSI być na stole sałatka Jagody. Dzięki, Jagódko! Ostatnio urozmaicam ją oliwkami Kalamata. których 2 słoje udało nam się kupić w Sarasocie. Jak robić surowe buraki? bo niebardzo je sobie wyobrażam.
Alicjo. Pisałem, ale nie zwróciłaś uwagi o tym, że świąteczny barszcz zakiszony wedle Twoich wskazówek, był sfermentował. Myślałem, żeby może z tego jakąś wódeczkę, ale nie wyszło:)
Słój był starannie wyparzony.
Byku – stan z lat 1948 – 56 – 65; w budynku przy ulicy, gdzie dzisiaj UAM, była na parterze Szkoła Ćwiczeń, na I ptrze Liceum Pedagogiczne, na II – IV LO TPD. W dwóch tylnych budynkach było Liceum Medyczne i ich internat. W latach 60-tych czwórka otrzymała nowy budynek przy ul Swojskiej i jest tam do dzisiaj. Budynki przy Szamarzewskiego – Szamotulskiej przejął Uniwersytet.
Znaniecki wielkim socjologiem był! Kto Ci powiedział, że nie w modzie? Że tylko Levi-Strauss?
Cichalu, Alicja zwróciła uwagę, wspominając, że barszcz ten powinien być trzymany w lodówce 🙂 .
Cichalu,
pojęcia nie mam, co w Twoim barszczu nie wyszło. Ja robię według poniższego i codziennie zaglądam, próbuję. Jak tylko odpowiedni kwas (3-5 dni) – zlewam i zalewam ponownie.
Chlebek wyrzucam zaraz, jak tylko wyczuwam, że się kwasi i do nastepnych zalewów już nie dodaję.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/13.ZUPY/Zakwas_na_Barszcz_czerwony.html
Poza tym pogoda dla bogaczy, Jerzor się wyrozbierał i poleciał na rower, +7C 😯
O, a jak już gotowy, to tak, jak Duże M podpowiada – zlać w butelki i do lodówki!
nie, @pyra, august comte
Niezapomniane przeżycia, kiedy osobiście zakiszony barszczyk wystrzelił przy otwieraniu na cała kuchnię. Skończyło się malowaniem, bo obryzgany krwawymi smugami był nawet sufit. Od tej pory wyłącznie Krakus!
👿
Henryku, wszystkiego najlepszego!
😆
Wlasnie minela w Polsce osma,
Rzadko jestem o tej porze w domu, wiec chociaz raz moge uczestniczyc w toascie ze wszystkimi.
Henryku – Twoje Imieninowe zdrowie. Wszystkiego najlepszego. 🙂
Zdziwicie sie – wcale nie Malbec dzisiaj, a wloskie Chianti, bardzo dobre.
No, to mnie powaliło.
„Red sockeye salmon” to najwyższa półka łososia z rejonów Pacyfiku, wędzony ci on jest, ten osoś, splasteryzowany cieniutko, Jerzor zakupił do bagietki. Se spojrzyjcie, a ja dopowiem za moment.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4851.JPG
Otóż powalił mnie napis:
„Made in Canada from imported ingriedients” 😯
Wyprodukowano w Kanadzie z importowanych składników?! 😯
To znaczy co?!
Idę po lampkę montepulciano, żeby potowarzyszyć Nowemu i wszystkim, którzy wznoszą zdrowie Henryka, Henia i Heniutka 🙂
Przyłączam się życząc świętującym Henrykom – wszystkiego najlepszego!
Podobne informacje widnieją u nas na etykietach na słoikach z miodem – są to mieszanki miodów importowanych z UE albo spoza UE, ale wszystko wymieszane i zapakowane w Polsce. I bądż tu mądry. Na szczęście nie muszę kupować miodu w sklepie.
Sok z buraków dla wygody zlewam nie do butelek ale do słoików i oczywiście przechowuję tylko w lodówce. Ta strzelająca butelka musiała stać poza lodówką.
Ależ ten sok z buraków stał się popularny.
Już ja wam zakiszę barszcze i nic nikomu nie wybuchnie 👿
Jak kwaskowaty wystarczajaco – zlać do butelek i do lodówy!
Nie ma prawa prasnąć w sufit i na ściany po wyjęciu z lodówy i otwarciu butelki, to nie szampan 🙄
Smażę następną porcję konfitur z żurawiny.
Na obiad nie wiem co, zjadłam trochę tego wyprodukowanego ososia na bagietce i jestem syta.
Zdrowie Henryka 47 po raz pierwszy 🙂
Małgosiu,
ostatnio zaczęłam gotować owsiankę na mleku w sobotę i niedzielę na niespodziewane życzenie męża. Przed laty zdarzyło mi się gotować mu czasami lane kluski, ale mleka pił niewiele. A tu taraz taka zmiana smaku. Sama jednak nie jem płatków w takiej postaci, choć przy próbowaniu stwierdzam, że jest to całkiem dobre. Ja wolę płatki na zimno lub letnio – z owocami i jogurtem albo mlekiem, bez gotowania. Ale może i ja dojrzeję do klasycznej owsianki.
Tu (sznureczek poniżej) obowiązkowo zajada się owsiankę. Ja gęstą i bez dodatków, łycha mi wystarczy, Jerzor na słodko, Kapitan po swojemu. Sam zawsze gotował, więc nie wiem, jak to robił, a nawet gdybym wiedziała, nie będę zdradzała sekretów mistrza 😉
Bo sekret tkwi w tym, że po ugotowaniu każdy może sobie doprawić tę owsiankę, jak chce.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Marzec2010FloridaRejs#5452527163078877202
Henryku – Wszystkiego Najlepszego!!!
Krystyna (14:08) wysmażyła piękny limeryk na cześć Henryka – a my nic? Nie jestem w tym dobra bynajmniej, ale…
Był sobie kiedyś Pan Henryk
upadłych dam powiernik.
One mu powierzały,
on wysłuchiwał, zdumiały,
wreszcie poszedł do kuchni po piernik.
Pewien imiennik Henia z Nawarry,
nie całkiem młody, lecz i nie stary,
choć ciekawski jest blog,
nie ustąpi na krok
i nie powie, gdzie penaty ma i lary.
Pewien Henryk mocno brodaty
w Henrykowie miał swe opaty.
Do tej pory tam pięknie,
że ci dusza wymięknie,
no i takie wspaniałe cytaty
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/9c/Book_of_Henryk%C3%B3w.PNG
Ja robia sok z burakow i marchwi. Rano wypijam szklanke z 1/3 wody.
Codziennie od dawna. Ponadto zawsze mam buraki zakiszone, zalane 2x w litrowych sloikach. Zalewy zmieszane. Trzeci raz juz nie zalewam.
Robie podobnie jak Alicja, drugi zalew zakwaszam odrobina pierwszego i dodaje zabek czosnku na 1 twist. Zlewam i trzymam w lodowce. Stoi czasem 2 tygodnie i jest OK. Ale o dziwo przeziebienia nie uniknelam.
Juz kiedys ten temat byl poruszany, gdy byla mowa o cenie burakow, bo tutaj sa stosunkowo drogie. Jakos nie widze zeby w sklepach mialy powodzenie. Amerykanie, nawet jesli lubia, to nie „obziebiaja” sie z gotowaniem czy pieczeniem burakow. Kupuja gotowe w sloikach, nie mowiac juz o robieniu swiezych sokow. No moze niektorzy bardziej dbajacy o zdrowie ?
Przyszedł Synuś, a dawno nie był. Lubi słodkie wina, więc Młodsza otwarła migdałowe z Etny. Nie wiem, czy to jeszcze wino, czy już syrop. Na szczęście na balkonie stały jeszcze dwa kartony soku, w tym sok limonkowy, na poły zamarznięty. I dopiero to dało się pić – pół „wina” i pół kieliszka limonki inaczej byłby to klej, do sklejania szuflad.
jednym slowem:
harem jak w koninie
elegant z mosiny mieszka dzisiaj w kolonii lol
try again…ok…
cena bulw u mnie teraz –
od zlotowki w gore;
probowal ktos buraka cukrowego, poza mna, w kuchni wykorzystac?
Miodzio,
u nas buraki są tanie jak barszcz (to samo mówi za siebie). Wyrzuciłam opakowanie, ale przy najbliższej okazji sprawdzę i sprawozdam co do tej ceny. Droższa jest botwinka oraz młode buraki z liściami.
Słój większy jest ekonomiczny, bo z litrowego niewiele soku wychodzi.
Zdrowie Henryka jak zawsze – po raz pierwszy 🙂
z poznanskich bulw pamietam marka j., @ pyra,
zwany fantastic four, ze wzgledu na asyste z awf i collegium novum;
genialny facet, postawil krzyz w auli(13 XI 1981- sic) i nikt nie mial z ta sprawa problemow(poza mna, oczywizda 😉 ;
z tego krzyza(ok. 6 metrow, metal) zwisaly szarfy we wszystkich teczowych kolorach, ach, pyszne, to byly czasy…
Byku, nie. Nie lubię słodkich, a nawet słodkawych warzyw (marchew, salsefia) Zjem, jak muszę ale nie przepadam; czasem jako dodatek do czegoś i owszem i marchew jako surówkę. Buraka cukrowego może po ukiszeniu (co mi się jednak z oborą kojarzy).
errata.
przed aula
p.s.
potem przyjechal gwiazda i powiedzial:
Wszyscy znają „Przepijemy naszej Babci…”? To śpiewamy
Wypijemy za Henryka
po szklaneczce, po szklaneczce, po szklaneczce,
póki wino jeszcze chlupie
w naszej beczce (3x)
Wypijemy za Henryka
łyków kilka (3x)
żeby z nami czas mu mijał
jak ta chwilka (3x)
Wypijemy za Henryka
powodzenie (3x)
trochę forsy, długie życie, zdrowia wiele
Tak Ci życzą Przyjaciele Heńku nasz
Wypijemy za Henryka szklankę wina,
szklankę wina,
szklankę wina!
Niech to wino Henia świetnie
w zdrowiu trzyma,
nie tylko dziś,
nie tylko dziś, nie tylko dziś!
Wypijemy za Henryka pintę rumu (bibis),
i już nigdy nie dojdziemy do rozumu…
Wypijemy na ostatek szklanę grogu
i w dowolnym zlądujemy siana stogu…
Nie będziemy za Henryka pili wody,
woda straszne w organizmie czyni szkody!
O matko, woda to nie dla nas!
Wypijemy za Henryka skrzynkę piwa
skrzynkę piwa,
piwa skrzynkę,
a że głowa nam się ociupinkę kiwa
no to nic,
i tak powinno być 🙂
No to przecież mówię, woda nie.
Wypijemy se na wiwat zajzajeru…
Blog nabierze wnet polotu i bajeru!
Ale Wam sie drugi juz dzien ladnie rymuje 🙂 Tylko jakos naszego Henryka nie widac. Swietuje gdzies, pewnie jutro sie pokaze. Zrobimy poprawiny. 🙂
Od tylu juz lat jestem w Stanach, nigdy nie mialem duzo pieniedzy, ale na buraki zawsze, zawsze bylo mnie stac i mam nadzieje, ze tak bedzie.
Znalazlem jakas liste cen warzyw i owocow, czasami Pyra chciala wiedziec ile co kosztuje. Ceny podane sa za jeden funt, czyli nieco ponizej 0,5 kg.
http://foodcoop.com/go.php?id=90
Szukalem w slowniku, ale nie znalazlem, nie wiem wiec co to znaczy „obziebiac sie z gotowaniem i pieczeniem burakow”. Nie wpadam jednak w kompleksy, w koncu nie konczylem polonistyki, wiec znaczenia wielu slow moge po prostu nie znac.
Nowy, bez kompleksów.
Ja kończyłam i też nie wiem.
Dobranoc!
Nisiu,
Dziekuje.
Wolalbym jednak wiedziec, bo moze tez przestalbym sie z tymi burakami obziebiac i stalbym sie jeszcze bardziej Amerykaninem, skoro oni tak robia. 🙂
Nowy,
polecam kazdorazowo wiadro zimnej wody na rozpalona glowe…
Czy wtedy bede obziebiony? 🙂 🙂 🙂
To lepsze.
http://tunein.com/radio/SMRN5001-s152450/
http://www.youtube.com/watch?v=-3aHpiuizrs
Dobranoc 🙂
Wciaz nie spie
http://www.youtube.com/watch?v=j6TmogXhOZ8
Przejrzałam listę – cennik Nowego i uderzyła mnie różnorodność i całej oferty i np asortyment marchwi, czy ziemniaków. Pomidory wydają się dość drogie. Nie wszystkie nazwy rozumiem, ale popularne warzywa, owoce i zioła – tak. Porównywać cen nie będę, bo to należy zawsze odnieść do zarobków w danym kraju no i ta waga „połówkowa” też mąci. Niby ceny jednostkowe dość pomierne, ale większe zakupy zielenizny mogą się złożyć na całkiem duży rachunek.
Pyro,
to nie jest sztywny cennik, ten, który podał Nowy – ot, tak dla orientacji. W zależności od sklepu ceny się różnią i to sporo, tak w Stanach, jak i w Kanadzie. Ja zakupy robię zazwyczaj w sieci „No frills” – luźne tłumaczenie nazwy sklepu byłoby „bez bajerów”, nie ma pięknych opakowań i nie wiadomo czego, bierzesz to, co potrzebujesz, widzisz, pomacasz, samoobsługujesz się i tak dalej.
W „No frills” za pomidory mogę zapłacić 5$/kg (przykładowo, bo nawet nie wiem, ile teraz kosztują), a obok w Metro, ładnie poukładane na półkach, zapakowane są dwa razy droższe. Też z Meksyku, zupełnie te same, tylko wybrane tak, żeby ładne były, jednego wymiaru, no i takie śliczne.
W sklepie Za Rogiem rzadko kupuję, chyba, że mi czegoś brakuje i najbliżej, najszybciej będzie mi tam. Jest to jedyny sklep spożywczy w tamtej dzielnicy i jest drogi, płacisz frycowe za to, że zapomniałeś kupić jajec w sieciówce 😉
Jeszcze coś – w Toronto, w sklepie sieciowym koło Maćka (innego nie ma w pobliżu na piechotę) jest ze trzy razy drożej, niż w tym u mnie Za Rogiem, też nie tanim.
Bo tam mieszkają ludzie z kasą, o! I jak im coś nagle potrzeba, to niech płacą.
Sieć siecią, ale ceny ustala się od lokacji i sytuacji, że tak powiem.
Waga połówkowa – u nas ciągle istnieje podwójne podawanie wagi, w funtach i kilogramach, chociaż Kanada przeszła na układ SI w roku, kiedy ja tu przybyłam, czyli, o cholera, 31 lat temu 😯
Podawano podwójnie, żeby naród przyzwyczaić, no i tak przyzwyczajają do tej pory.
Amerykanie wypięli się na SI i robią po swojemu, imperialnie 😉
Obudził mnie (prawie piata nad ranem) DESZCZ 😯
Mówię…zima trzyma!
dzień dobry ..
a już miałam zrobić buraki w słoju ale jak wybucha to nie wiem czy się przemogę …
a z owsianką to jestem w szoku ..
co jeść .. co jeść .. ogłupiają ludzi tymi badaniami i chyba zacznę jeść na nosa … 😉
dłuży mi się ta zima … dzień niby dłuższy ale ja chcę już wiosny ….
http://wyborcza.pl/magazyn/1,130290,13259382,Boimy_sie_wolnosci__marzymy_o_wspolnocie.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza#Cuk
Jolinek,
nie wygłupiaj się. Zakiszaj te buraki, ale już! Za mój przepis (zakisić, zlać do butelek czy słoików, do lodówki lub zimnej piwnicy wstawić) gwarantuję. Idę dospać, wyjrzałam za okno – mokry śnieg, a przed 2 godzinami lało dyscem jak z cebra 🙄
Jolinku,
nic Ci nie wybuchnie. Nie masz czego się obawiać. Po kilku dniach zlewasz sok do odpowiedniej wielkości słoików, czy butelek – tak żeby pasowały do lodówki , zakręcasz. Trzymasz w chłodzie , więc sok nie sfermentuje. W niskoplusowej temperaturze można też słoiki czy butelki wystawić na balkon, byle nie na słońce.
Czy sok i inne mikstury rzeczywiście podnoszą od-p-o-r-n-oś-ć ? Myślę, że w jakimś stopniu tak. Wydaje mi się, że znacznie lżej przechodzę różne przeziębienia niż gdybym niczego nie stosowała.
A karmnik w ogródku przeżywa kolejne oblężenie.
Jednak nadal od- p-o-r-n-o-ś-ć pisana razem nie przechodzi.
Alicjo i Krystyno zrobię na próbę … pewnie o tym pisałyście ale zapytam … czy podczas kiszenia słój zakręcacie czy nie …
Alicjo,
wspaniała lektura na niedzielę. Dzięki 🙂
Dzien dobry blogu !
Po polsku , dziekuje Wam za wszystkie zyczenia.
Po amerykansko – kanadyjsku ,,kocham Was za zyczenia.
wybaczcie co roku w moje Imieniny jezdzimy do
Hallsttat ( Salzburg) ,mimo chaosu na drogach udalo sie
dojechac i wrocic do domu .
Jestem zaskoczony ilu dobrych ,serdecznych ludzi mozna
spotkac na naszym BLOGU.
Do kazdego
zyczenia odniose sie osobiscie ,
ale to moze wieczorem.
Milego dnia ,smakowitych obiadow.
Jolinku – do kiszenia nie zakręcamy – przykrywam ściereczką i zakładam gumkę tzw. recepturkę.
Po obiedzie. Nie robiłam planowanych kopytek, bo od wczoraj został makaron na wystarczające dwie porcje obiadowe. Po prostu wrzuciłam je pod koniec duszenia mięsa w sos na patelni, trzymałam pod pokrywą, kilka razy przemieszałam i już. Obiad smaczny, a Młodsza nie jadła sałaty z pomidorami; jakoś nie miała ochoty. Teraz utnę sobie godzinę drzemki dla zdrowotności, a jak wstanę, to będzie kawa i keks. Zlałam dzisiaj żubrówkę na suszu od Danuśki. Jak wyszła – nie wiem, bo nie próbowałam. Jeżeli moje stare dzieciaki będą znów miały ochotę na „szarlotkę” to są 4 półlitrówki. Do końca maja starczą.
Dzień dobry, a u mnie dzisiaj faworki 😀
Mój barszcz z buraków udał się bardzo, bardzo. Nie mogę tego natomiast powiedzieć o żurku, który również własnoręcznie, w kamiennym garnuszku zakwaszałam. Wylałam, nie nadawał się, gorzki. Czy to sprawka mąki może…
Ach faworki, chodzą za mną …
Barbaro,
mnie się wydaje, że czy to barszcz, czy żurek, należy codziennie próbować, czy kwaśność jest akuratna. Mnie też zgorzkniał żurek – nie wiem, czy diagnozuję akuratnie, ale wydaje mi się, że za długo sobie stał i w końcu szlag go trafił 👿
Dzień dobry Wszystkim, dla Henryka powinszowania 🙂
Powoli zaczynam nabierać podobieństwa do istoty ludzkiej 😉
Znaczy się grypa odpuszcza, idzie ku lepszemu.
Bajka w górach…moja kuma szkolna tam niedaleko mieszka.
http://czarnagora.pl/kamery-online/
A propos żurku, pilnuję go od czasu, jak mi zgorzkniał. Pamietać trzeba o tym, żeby skórka chleba, jeśli się ją dodaje, była na naturalnym zakwasie, a co do żurku – mąka też czysta, bez chemii.
Zajadam kawałek bagietki (2.99$) z serem stilton (w średnio-drogim sklepie 34.90$ za kg). Jak nie zapomnę, będę podawać ceny niektórych produktów, bo jak pisałam wyżej, to wszystko zależy od tego, gdzie się kupuje itd.
Dla naprzykładu, pół kg. smalcu ze skwarkami (mmmmmmm!) kosztuje 4.90$ – tylko w Baltic Deli są takie smakowitości, bo to polska specjalność, a tutejszym „lard” nie tylko chleba nie chcielibyście sobie posmarować, ale i czegokolwiek.
Małgosiu,
zapytanie o te duszone warzywa podane do pieczonej jagnięciny : kroimy w kostkę, czy słupki ? Dusimy oddzielnie , czy razem? O ile marchew , pietruszka i seler powinny być al dente, to ziemniaki jednak zupełnie miekkie. A może niesłuszne jest to upieranie się przy miekkich ziemniakach ?
W każdym razie taki zestaw jarzynowy wydaje mi się bardzo odpowiedni do jagnięciny.
Zlałam jarzębiak, a że owoce jarzębiny nie będą wykorzystywane w kuchni, odcisnęłam je przez gazę i klarowność nalewki diabli wzięli. Stoi teraz mętnawa berbelucha w garze i czeka na sklarowanie. Kiedy za kilka godzin (albo i jutro) płyn odzyska klarowność, rozleję dobroć w butelki. To już ostatnia nalewka z jesiennych owoców. Dojrzewać będzie do kwietnia. Pi razy drzwi powinno być ok 4 litrów. Może się okazać nie jarzębiakiem, a jarzębinką, bo kiedy dostałam jarzębinę miałam w domu za mało spirytusu i poratowałam się cukrem. Niezbyt wiele, ale jednak. Potem dolałam alkoholu tyle, że już było po ptokach – cukier wszedł w skład nalewki.
Krystyno, to były pieczone warzywa. Ziemniaki w mundurkach podgotowałam 15 min, na 3 minuty dorzuciłam do nich małe marchewki w całości, selera (był dość duży) była połówka, podzielona na 4 równe części, pietruszki przekrojone na pół. Na patelni rozpuściłam łyżkę gęsiego smalcu i po kolei wkładałam tam warzywa.Ziemniaki były pokrojone na ćwiartki. Warzywa posoliłam, popieprzyłam i posypałam ziołami prowansalskimi. Piekłam do zrumienienia ok. 45 minut w 180 stopniach z termoobiegiem.
Małgosiu,
dziekuję bardzo !
Tak, Alicja ma racje, jesli zurek stoi za dlugo lub w zbyt zimnym miejscu robi sie gorzki.
Ja zaczynam zurek z gotowanym ziemniakiem. Zawsze tez dodaje /podobnie jak do buraczkow/ zabek czosnku.
A to nowość, z tym ziemniakiem ugotowanym, zawsze człowiek się czegoś nauczy na tym blogu. Znaczy – mąka żytnia, czosnek, ciepła woda i ugotowany ziemniak?
Spróbuję następną razą z żurkiem. Mąka mi wyszła, muszę zapisać, żeby zakupić.
Tak Alicjo, dokladnie tak.
A tutaj pokazuje sklep gdzie zaopatruje sie na codzien. Bardzo, bardzo tanio, o polowe taniej niz w innych sieciach. Oczywiscie nie ma tutaj nic organicznego.Niestety, buraczki sa tutaj po ok. $2 i nigdy nie ma na sale. A co to jest pol kilo buraczkow? Drob, mleko, sery kupuje tylko organiczne ale to w Trade Joe’s.
http://giuntasmeatfarms.com/displaysection.php?section=WEEKLY_SPECIALS
MałgosiuW, aleś nas wystraszyła tym kwasem fitynowym (fitowym)
Mam jednak dobre wieści dla Ciebie i Jolinka. Zajrzyjcie pod adres:http://dietanakryzys.pl/krolowa-sniadan/
My nie zrezygnujemy z owsianki.
Byliśmy wczoraj na zbiorach cytrusowych. Pisałem kiedyś o farmie gdzie się samemu zrywa owoce. Za worek (może ze 20kg) wrzuca się do skrzyneczki 5 dol. Pomarańcze, grapefruity i olbrzymie cytryny.
Pisałam już, że w prezencie od Haneczki i Pana Męża dostałam książkę M. Jaffe’go „Poznań pod panowaniem pruskim”, której pierwsze wydanie odnotowano w 1908r i jak ważne źródło do historii XIX wiecznej Wielkopolski ona stanowi. Jeszcze nie raz będę pisała o ciekawostkach wyczytanych z niej, a dzisiaj kilka uwag o nietuzinkowym autorze. Należał do rodziny żydowskiej, osiadłej w Wielkopolsce w XVIII w, ale (niezależnie od wyznania) należącej do kultury niemieckiej. Jak już kiedyś pisałam, na naszych ziemiach niemal nie było biedoty żydowskiej. Nawet rodzin chasydów notowano zaledwie kilkaset na całym obszarze. Natomiast mieliśmy liczną i silną żydowską klasę średnią – wolne zawody, finanse, handel detaliczny i hurtowy, drobny przemysł. Z takiej rodziny był Moritz. Ogromną wagę przywiązywano w tych rodzinach do wykształcenia. Licea kończyli miejscowe, potem studiowali w Berlinie, Lipsku, Dorpacie (politechnika) na uczelniach zachodnich. Szalenie szanowana rodzina – przez 60- lat – zawsze jakiś Jaffe zasiadał w radzie miasta, a nawet ojciec autora przez t6 lat radzie Poznania przewodniczył. Z wykształcenia Moritz był prawnikiem, ale studiował także filozofię (doktorat) i finanse. Doskonale sobie radził. Po publikacji książki , o której mowa, przeniósł się z rodziną do Berlina, gdzie jego kancelaria prawna i doradztwa biznesowego miała wielkie powodzenie. Zmarł w Berlinie w 1926 r, pozostawiając kancelarię synowi. Zanim w Niemczech zapanowało szaleństwo nazizmu, Żydzi byli cenionymi obywatelami. Sami zresztą znacznie bardziej (choćby językowo i edukacyjnie) czuli się związani z państwem niemieckim, niż z Polakami. W XIXw w Poznaniu było ok 6500 starozakonnych, u progu niepodległości mieszkało tylko 1650 osób; po odzyskaniu niepodległości jeszcze kilkaset rodzin emigrowało, przede wszystkim do Niemiec. Na ich miejsce napłynęła fala Żydów bałtyjskich, ale to już inna historia.
Dla śmichu… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=4lAvV9dzrQU
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/CoByTuZabracNadToZamorze#5835578510155580242 😉
Alicjo (o ile masz) Yurku, Orco, Miodzio, Nowy, ALERT!
Na publicznym kanale 13, o godz 12:30 opera komiczna Dionizettiego „Napój Miłosny” Obsada znakomita, m.inn. Anna Netrebko i nasz Mariusz Kwiecień. Nie przegapcie!
PS transmisja z Metropolitan Opera!
Ciekawych rzeczy dowiaduję się o owsiance, trzeba będzie nieco zmienić obyczaj, bo podobnie jak Cichal, nie chcę zrezygnować 🙂
Alicjo, Miodziu, dzięki za podpowiedzi w sprawie żurku. Ciekawi mnie czy ten zakwas stojący sobie w dość ciepłym kąciku miesza się co jakiś czas, czy zostawia w spokoju. Moje pytanie dotyczy także buraków, czy należy tym słojem potrząsnąć od czasu do czasu? Nudzę zapewne, ale dobrze skorzystać z doświadczeń innych 🙂
Alicjo – dzięki za rozweselający link, a Irkowi za uroczą sójkę!
Mój jarzębiak jest piekielnie mocny – i – słodki! Wlałam do butelek zmętniały, bo nie miałam cierpliwości czekać na sklarowanie, a gar mi w kuchni przeszkadzał. Niech klaruje w butelkach; najwyżej potem, kiedy będzie się brało do użytku delikatnie zleję czystą wódkę, a mętne resztki przefiltruję. Pytanie do czego go użyć: do jedzenia nie, bo słodki, do deserów nie, bo siekiera. Pomyślimy.
Irku – bardzo ładna sójka, co to nie mogła się wybrać za morze.
Krystyno, Twoj keks odslona druga. Nieco wiecej bakali i alkoholu czyli jakies 450 gram (rodzynki, skorki pomaranczowe, morelki, daktyle, figi, sliwki, orzechy wloskie) i 80ml ciemnego rumu. Tym razem nasaczylem rodzynki i figi, reszta obtoczona w mace. Maly naparsteczek extra rumu do ciasta. Wyszedl spuer pyszny. Piekl sie jak podalas 15 min 140*C i potem jakies 40 min 180*C. W Calgary glownie ze wzgledu na wysokosc (1200m n.p.m gdzie nasz dom) inaczej sie nieco piecze ciasta. Czasem zmienia nieco proporcje ale to juz wiedza specjalistki kolezanki jak. Doszly do wprawy w drodze prob i bledow 🙂
Zdjecia keksu (dolaczylem do zdjec ziemniakow slodkich). Slodkie ziemniaki zajadamy dosc czesto. Upieczone w piekarniku tak prosto rzucone na ruszt. Ostanio jednak zaczalem jeszcze po obraniu podsmazac na gesim smalcu, sol,pieprz, czasem parmezan czy ostra pasta chili. Pycha.
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/SlodkieZiemniaki?authkey=Gv1sRgCOnesPfF8duYfA#slideshow/5834581551511047170
Cichalu,
PBS nam odpadła, nie obejrzeliśmy 🙁
Mariusz Kwiecień to moja rodzina 😉
Ciekawostka browarna:
http://wyborcza.biz/Gieldy/1,114507,13105502,Ile_zarabia_Kompania_Piwowarska_na_jednej_butelce.html?as=2
Cenię sobie browary regionalne. Tu ostatnie odkrycie. To piwo ma klimat 🙂
http://piworegionalne.net/user/images/naleczowciemne.jpg
Irku – Młodsza (w odróżnieniu ode mnie) jest dziewczyną browarną i potwierdza: piwo Nałęczowskie jest bardzo dobre.
Irek,
Dzieki za ostatnia fotke – oczywiscie, ze to piwo MUSI BYC DOBRE, dobre bo naleczowskie! Mam nadzieje, ze stanie sie slawne jak „Naleczoewianka”.
Yyc, polecam ziemniaki słodkie z Twojego zdjęcia przekrojone wzdłuż upieczone podane z podsmażonym, pokrojonym w drobną kostkę chorizo i cebulą.
mniej więcej tak:
http://prawiejaknigella.blogspot.com/2011/02/bataty-pieczone-z-czerwona-cebula.html
Są pyszne, a polecam bo jadłam takie w krakowskiej restauracji z Kazimierza „Pimiento”.
Duze M, nastepnym razem sprobujemy. Moja zona bardzo je polubila wiec sa czesto na stole. Czasem takie z patelni jako male co nieco przed obiadem. Dzieki 🙂
Wlasnie koncza sie owacje… Wielki to honor dla mnie i przyjemnosc
byla wielka!
Cichalu dziekuje! 🙂
Yyc oni to podają jako dodatek do dania głównego, zapiekanka z ziemniaków też jest świetna, lepsze są niż ta argentyńska wołowina z dań głównych 🙂 , chociaż też niezła.
Przeczytalam zalacznik Malgosi W o platkach owsianych.
Wspominam mego stryja, ktory cale zycie, codziennie na sniadane jadl owsianke i bialy ser. Bylo to podstawa Jego zywienia. Zmarl w wieku 92 lat majac wszystkie swoje zdrowe zeby i do konca czytal bez okularow…
Ja, poniewaz uwielbiam wszystkie kasze i wszystko ziarno-pochodne, platki jem z przyjemnoscia. Codziennie, na wodzie z odrobina mleka i na slono.
Pyro,
słodki jarzębiak będziesz mogła wykorzystać , piekąc następny keks – do namoczenia rodzynek. Potem resztę wlejesz do ciasta. Także inne ciemne nalewki dobrze sie sprawdzą, a ciasto będzie miało ładny kolor. Tylko ilość cukru można wtedy zmniejszyć.
YYC,
to także ewentualna sugestia dla Ciebie, bo widzę, że keks przypadł Wam do smaku. Mój jest zawsze trochę wypukły i pęknięty. 45 dag bakalii wydawać się może ilością zbyt dużą z uwagi na możliwość niewyrośnięcia ciasta. Ale Twój eksperyment udał się.
A tu dla Alicji, Miodzia, Cichala i innych zainteresowanych ciekawy wywiad z Mariuszem Kwietniem. Oj, chciałabym go zobaczyć śpiewajacego na żywo. http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53668,13112925,Polski_ksiaze_Mariusz_Kwiecien__ja_sie_juz_naspiewalem_.html
„Napoj Milosny” aktualnie na kanale 21. Powtorka prawdziwej uczty!
http://www.youtube.com/watch?v=JTTC_fD598A
Tak Krystyno,
nawet w TV to wielka przyjemnosc. Ogladam po raz wtory. Wlasnie spiewa swoja partie.
Dzieki Cichalowi oczywisci.
….. Mariusz Kwiecien oczywiscie.
Ten wywiad jest dość minoderyjny, ale egotyczność to silna cecha artystów scenicznych. Takiego wywiadu mogłaby udzielić wielka diva początku XX w. No cóż; zawsze mówię, że podziwiam ich na scenie, słucham czasem z zachwytem – i absolutnie nie chcę ich poznać bliżej. Po co mi ten „Jęk duszy”? Te cierpienia twórcy? Interesują mnie ich wyniki, przełożenie na dzieło. Kilkadziesiąt lat obserwowałam artystów zza kulis, z kilkoma się zaprzyjaźniłam. To bardzo trudne środowisko i niełatwi ludzie (a często zadziwiająco naiwni i infantylni). Oczywiście nie wszyscy, ale może ten rys Piotrusia Pana i Śpiącej Królewny pomaga im w pracy?
Chiba tak, Pyro
Artysta nie idzie do fabryki na określoną godzinę i ma swoje fanaberie, ale taki artysta, który ma określone godziny występów, no to ja podziwiam bardzo, że daje radę. Tu musi być niesamowita dyscyplina, próby, to i tamto, a jęki duszy potem, jak już wszystko wyśpiewa, duszę też 😉
Tak ja to widzę.
No i co w tym złego, Pyro, że powie o tym, co w duszy gra? Przecież to tylko człowiek, obdarzony wielkim talentem, a nie jakiś bożek na piedestale. Lubię takich.
Przeczytalam wywiad. Dla mnie Kwiecien jest autentyczny bez zadnego nadecia.Mowi rzeczowo i nie mizdrzy sie, bo nie musi.
Jestem zaskoczona tym co napisala Pyra.
Pyro, zapewniam Cię, że i Śpiąca Królewna, i Piotruś Pan muszą oprócz „artystycznej dezynwoltury”, minoderii czy nonszalancji, jak zwał, tak zwał – mieć żelazny charakter, który pozwoli im znieść bezustanne wędrówki, dyscyplinę prób i spektakli, konieczność nauczenia się na pamięć wielkich partii materiału (mówimy o śpiewakach w operze, w oratoriach przynajmniej nuty mają przed nosem), harówę jak w kamieniołomach, fanaberie reżyserów i dyrektorów traktujących ich jak rekwizyty (znam od strony mojej artystki wędrownej, ale potwierdził mi to jeden wybitny tenor w wywiadzie), walkę z własnymi słabościami i niedyspozycjami czy zdarzeniami losowymi (Andrzej Bachleda śpiewał w Szczecinie Harnasie w dniu śmierci własnej matki, nie chcąc zawieść publiczności, która go kochała)… i tak dalej, i tak dalej. Śpiewaczki muszą też bardzo często wybierać: kariera przez łóżko albo granie ogonów.
Osobiście bardzo szanuję artystów, bo wielki talent to jedno, a harówa wpisana w życiorys to drugie. Oczywiście, wolę, kiedy on ten talent ma w odpowiednim wymiarze, wtedy go na dodatek kocham, tego artystę. Ale szacun mam dla wszystkich.
Alicjo – przecież, że nic w tym złego i zgadzam się, że ta robota wymaga żelaznej dyscypliny i wysiłku. Po prostu prywatnie bywają okropnie męczący. Rozumiesz? Jego tam do samych trzewi targa męka twórcza (albo zniechęcenie, albo nagniotek go łupie) i on te wszystkie rozterki wplata w życie swoje i innych. Nie wiem, czy uwierzysz ale osobiście znałam żonę rzeźbiarza i żonę tenora bohaterskiego – wierne, oddane, wpatrzone w swoje bóstwo domowe i obie wylądowały w szpitalu psych. na leczeniu. Były za słabe, żeby znieść „miotanego” geniusza w domu. To naprawdę skrajnie wymagający partnerzy. A życiowo – jak dzieci.
Nisiu – szacunek mam – i do talentu i do harówy, tylko wolę ich na dystans. Spory.
Nisiu – dawno Cię chciałam zapytać: czy nasz aktualny poznańsko – szczeciński europoseł był może pierwowzorem dla Eugeniusza – geniusza?
Pyro, na litość boską, nie! Żadne dzieci. Dlaczego wpisujesz się, droga Pyro, w ten polski (z bólem to piszę!) zwyczaj deprecjonowania ludzi w czymś wybitnych, odstających od ogółu? Za wszystko się płaci, za geniusz też. Jeżeli te Twoje znajome żony były tak nieszczęśliwe, to trzeba się było rozwieść i już. Przepraszam za moje wzburzenie, ale strasznie mnie to boli – nie tylko jeśli chodzi o Kwietnia (przeczytałam ten wywiad, bardzo rozsądny). Dlaczego Zimerman nie lubi koncertować w Polsce? Ano bo jak już przyjedzie, to nie jest ważne, jak zagra, tylko wszyscy trąbią, że ma fanaberie, bo mu np. jego fortepianu nie dowieźli. Ale on po coś chce mieć właśnie ten fortepian! Albo że się wkurzył, kiedy komuś w sali komórka zagrała. On na tej scenie wypruwa z siebie żyły – dla słuchaczy. Nie dla własnej frajdy. Dla siebie to on może grać w domu. Na sali koncertowej daje siebie ludziom. Cholera, trzeba to docenić, bo on daje możliwość niesłychanego przeżycia.
I trzeba wybaczać artystom parszywe czasem charaktery – nie sądzę, aby mieli gorsze niż większość ludzi. Tryb życia jaki prowadzą, wieczna niepewność, czy naprawdę są dobrzy, harówka, ciągłe podróże, obawa o zdrowie, którego brak oznacza koniec kariery (nie finansowej, właśnie artystycznej) – rozwalają im nerwy. Oni nie pracują od ósmej do piętnastej. Oni są w pracy bezustannie. Żona nie wytrzymuje? Niech się rozwiedzie. Widać jemu potrzebna nie żona, tylko fachowa obsługa z funkcją znoszenia i kojenia nerwów pracodawcy.
Który europoseł?
Pyro, wól ich na dystans, ale nie traktuj ich pogardliwie, a przynajmniej lekceważąco. Nie zasługują na to.
Pyro, alez Oni wcale tego dystansu nie chca skracac!
Nisiu – nie mam polskiej maniery ucinania wszystkich równo – nad kotłem. Doceniam i pracę i talent – napisałam przecież. I wiem, że są w stałej huśtawce. Ja to wiem. Znam środowisko i uwarunkowania. Po prostu napisałam, że ja ich wolę na scenie, estradzie, z płyty, z wystawy i nie mam potrzeby wiedzieć o nich zbyt dużo poza podziwianiem ich sztuki.
A ten europoseł co to był wziął swego czasu dyrekcję Twojej firmy.
Już na spokojnie. W odróżnieniu od Pyry bardzo lubię wszelkie kontakty z artystami, mówię tu o pozascenicznych. To w większości ludzie barwni, inteligentni, pełni pomysłów, zabawni. Mówię o tych, którym „artyzm” nie padł na mózg – są tacy, oczywiście, ale to przeważnie nie ci prawdziwi, najwięksi, najbardziej utalentowani.
Bez tych prawdziwych życie byłoby o wiele mniej do zniesienia.
Kochajcie artystów – mawiał Skrzynecki i miał rację. Oni tego bardzo potrzebują, bardziej niż inni ludzie.
Także uważam, że z wywiady powstaje obraz całkiem rozsądnego człowieka, którey wie czego już dokonał, a co ewentualnie przed nim. Nie wydaje mi się, w żadnej mierze minoderyjny ten wywiad, aż drugi raz go przeczytałam bo wcześniej czytałam papierowe wydanie.
Nazwisko poproszę. Nie znam wszystkich europosłów.
Ach, Tadzio Zwiefka? Nie, to nie on. To trochę taki jeden mój kolega, którego nie znasz.
Zdarzyło mi się kilka razy robić wywiady z naprawdę wielkimi (pominę Wolszczana, chociaż dla mnie to też artysta!) – no więc ci WIELCY zawsze byli uroczy, sympatyczni i merytoryczni. Hanka Bielicka, prawdziwa dama choć grywała sklepikarki, wybaczyła nam (niezawinione) spóźnienie, mówiąc z uśmiechem: „Dziewczynki (byłam z koleżanką), ja wszystko rozumiem, a ten wywiad to przecież i dla was, i dla mnie jest potrzebny – wy macie program, a ja reklamę”. Henryk Bista był cudowny (w garderobie obok nadymała się Zofia Kucówna), Mikulski z Karewiczem do zeżarcia, Edward Stachura bardzo sympatyczny i inteligentny (tenor!), Ryszard Karczykowski – stary mistrz… i tak dalej, że nie wspomnę o moim ajdolu Włodku Pawliku, jednym z najwybitniejszych pianistów świata… i o różnych innych wspaniałych jazzmanach, z którymi zetknął mnie zawodowy przypadek. Muzycy, dyrygenci, aktorzy, śpiewacy, plastycy – cóż za fascynujący świat tworzą!
Kochajcie artystów!!!
Wygląda na to, ze się coś odblokowalo. Może ten Chińczyk (Japończyk?), który mieszka w moim kompie i tak naprawdę to od niego zależy działanie tego urządzenia, wrócił z urlopu.
Piękna zimę mamy…
Zjadłabym jakąś kaczkę…
albo gęś…
albo chociaż kuraka…
Wino mam.
Wystraszyłam wszystkich?
Oj, przepraszam.
Zaraz napiję się herbatki z Krakowskiego Kredensu Nazywa się „Święty Spokój” i, jak piszą na pudełku, była podawana u profesorowej Rydlowej codziennie o siedemnastej.
Jest pyszna. Same ziółka z lekką dominacją mięty (jeszcze chmiel, melisa, cośtam).
O, Żaba! Też artystka co się zowie!
Kochajcie Żabę!!!
Prosze, nie strzelajcie mi tylko do pianisty!
Nisiu – ja już kończę ten temat ale… Przyjęcia u artystów, przyjęcia z artystami, miejsca, gdzie mogą się i odprężyć i zabłysnąć, prawdopodobnie i wywiady – to jeden obraz, a napady histerii przed premierą, dołki po decyzjach personalnych naczalstwa, stresy starzejących się amantek (nie dotyczy charakterystycznych)to też inna sprawa. Towarzyszyłam dzień po dniu próbom w teatrze muzycznym, często spektaklom; do nas wpadało się w charakteryzacji , baletkach i peruce na szybkie śniadanko albo jeszcze szybszą wódkę, do nas chodziły się dziewczyny wypłakać. Znam to.
I co? Ani we wte, ani we wte – tu u nas po wyborach.
Tak to jest, gdy moja LP zawsze tak wybiera, ze nasze glosy sie niwecza!
Żabo – nie mam gęsi, kaczki, ani kuraka – jutro możesz wpaść na paprykę faszerowaną ryżem, warzywami i serem. Chcesz?
Kochajcie artystów, ludziska,
kochajcie do jasnej cholery!
Emil Karewicz…wspaniały aktor i męcizna przystojny bardzo 😉
Nie mam jasności w temacie …
Ale są przebłyski!
http://www.youtube.com/watch?v=dxb-Wgbhntc
Pyro, a skąd wniosek, że znam artystów tylko od frontu? Napisałam o wywiadach, bo je chętnie wspominam, ale zapewniam Cię, że jak artysta buc, to i w wywiadzie wyjdzie. Poza tym mylisz wywiad z artystą zrobiony przez DZIENNIKARZA z rozmową z celebrytą zrobioną przez panienkę z kolorówki. Śmiem twierdzić, że byłam dziennikarką na jakim takim poziomie i moje wywiady nie polegały na podbijaniu artystom bębenka. No… chyba że który zasłuzył był, to najpierw się oświadczałam, a potem już było normalne interwiu. I zapewniam Cię, droga moja, że artyści potrafią mówić nie tylko o sobie. Zależy czego się od nich chce.
Jeśli chodzi o przyjęcia – nie bywałam i nie bywam. Co innego spotkania towarzyskie, w gronie przyjaciół, z winem, wódeczką i rozmowami na wszystkie tematy – ze „stresami starzejących się amantek” włącznie. Lekko przeszłaś nad tym do porządku, a dla takiej śpiewaczki czy aktorki starzenie się i konkurencja młodych to życiowa tragedia. Nawet jeśli one starają się jakoś do tej starości przygotować, to nie jest im lekko, żegnają się z tym, co było ich całym życiem, dla którego wiele poświęciły. Mam dla nich mnóstwo współczucia i sympatii.
Jezu, ja chyba naprawdę ich kocham, skoro tak ochoczo biust do przodu za nich wypinam!
Nie wszyscy są intelektualistami, ale wszyscy pracują po to, żeby świat był piękniejszy i mądrzejszy.
Kochajcie artystów!
Pepe, do pianisty nigdy, ale do jednego dyrygenta byłabym chętnie wyrąbała, gdybym tylko miała z czego…
Mamuńciu, toż tenor Stachura jest Dariusz. Ma się too skrzywienie literackie!
Pyro – ja wciąż to samo. Ale zapomniałam napisać, że wywiady, które robiłam z artystami były przeważnie częścią większej całości, zazwyczaj jakiegoś reportażu na temat jak się robi sztukę. I dotyczyły sztuki, nie życiorysu gwiazdy.
Cd – te programy najczęściej wymagały też jakiejś formy współpracy, oczywiscie, za friko jeśli chodzi o nich. A więc grali specjalnie dla nas, śpiewali, mówili… Przeważnie bez problemów, bo widzieli, że szanujemy ich i ich pracę.
Mojej koleżance nawet jeden rzygał, ale to był japąski malarz i robił performans. Kolega operator wjechał na tym pawiu do łódzkiej Filmówki.
Wszyscy normalni śpią, a ja się pruję.
Kochajcie artystów!!!
Nie wszyscy spia Nisiu, sa tacy ktorzy z przyjemnoscia Ciebie czytaja.
Czytam, słucham czyli nie śpię.
http://tunein.com/radio/Alltime-Oldies-Radio-s49368/
O, fajnie, to mogę iść lulu.
Dobranoc!
Ty jestes nocny marek, Jurku!
Dobranoc Nisiu 🙂
dzień dobry …
Drogie Babcie żebyśmy zdrowe były i z wnuczków długo się cieszyły … 🙂
Krysiude dziękuję za podpowiedź ….
Kaczka i czosnek?
Pierwsze slysze….
pyszne