Włoski baba i król Polski
Na początku marca w ramach promocji Kampanii (Neapol) odbył się pokaz pieczenia tradycyjnego ciasta Baba, będącego włoską ponczową kuzynką naszej tradycyjnej baby drożdżowej.
Baba robiony jest (to przysmak rodzaju męskiego) z ciasta rosnącego na naturalnych drożdżach, typowego dla starej polskiej tradycji. Włosi twierdzą, że odmiana ta została wprowadzona na życzenie Gerolamo Baby, osiemnastowiecznego króla Neapolu, który był wielkim wielbicielem słodyczy. Władca słynący z subtelnego podniebienia, uważając ciasto, które mu podano za niedostatecznie wilgotne, polecił nasączyć je rumem. Przysmak wzbogacony o ten aromat tak bardzo spodobał się królowi, że postanowił iż od tej pory będzie ono podawane wyłącznie tej formie. Ciasto zostało nazwane na cześć swojego twórcy i do dziś funkcjonuje pod nazwą „Baba”.
Inna wersja tej historii głosi, iż neapolitański władca, odznaczający się trudnym charakterem, cisnął ciastem o kredens, rozbijając przy tym butelkę rumu. Trunek przypadkiem wylał się na ciasto. Wypieku skosztował goszczący na neapolitańskim dworze król Polski, Stanisław Leszczyński. Ocenił on ciasto wysoko, widząc w nim znaczne podobieństwo do wypieków znad Wisły. Polskim odpowiednikiem rumowego baba jest babka ponczowa.
Prawdę mówiąc podobne historię opowiadamy i my relacjonując drogę baby drożdżowej z Warszawy do Paryża i wkład w tę podróż tego samego króla Leszczyńskiego.
Przepis na włoskiego babę:
Składniki dla 8 – 10 osób
Na ciasto: 170 ml mleka,1 kostka drożdży, 70 g cukru, łyżeczka soli, 500 g mąki, 150 g masła, 6 jajek
Na poncz: 0,5 l wody, 0,5 kg cukru, 300 ml rumu. Do ciasta potrzebna jest forma o średnicy 26 cm i wysokości 15 cm
W misce rozkruszyć drożdże i rozmieszać je w letnim mleku. Dodać cukier, sól, jajka i połowę mąki (225g). Miksować na najwyższych obrotach przez ok. 4 min, do momentu aż ciasto będzie miało jednolitą konsystencję. Dodać masło pokrojone w kostkę, mieszać przez następne 3 min. Dodać resztę mąki (225g) i mieszać powoli (na najniższych obrotach) przez 2 min, tak aby ciasto osiągnęło gładkość. Ciasto przełożyć do natłuszczonej formy, przykryć i odstawić na 30 minut w temperaturze pokojowej, do momentu gdy ciasto podwoi swą objętość. Rozgrzać piekarnik do ok. 200 stopni. Ostrożnie włożyć ciasto do pieca, nie naruszając go, aby nie opadło. Piec przez 30-35 minut do chwili uzyskania złotego koloru. Wyjąć ciasto z pieca. Po 2 minutach wyjąć ciasto z formy, odstawić do ostygnięcia na 15 minut.
Zagotować wodę z rumem i cukrem, trzymać na ogniu do momentu rozpuszczenia się cukru i odstawić do ostudzenia. Po 15 min łyżeczką polewać ponczem ciasto, do czasu aż będzie dobrze nasączone. Ciasto odstawić na 2 godziny. Przed podaniem ciasto można przyozdobić bitą śmietaną i owocami.
Co ten nadmiar słodyczy oznacza? Powrót syna marnotrawnego. Już!
Komentarze
Coraz prostsze metody na ciasto drożdżowe, ale żeby mikserem zamiast krzepkiej dziewki? Świat schodzi na psy…
http://picasaweb.google.com/zabieblota/BabkaDrozdzowaZMaszynerii#
jeszcze polukrować i gałązka barwinku…
Najwiecej na ten temat chyba moze powiedziec dorotol. Ona przeciez z Leszczynskich. Tych od Lasa a nie od Sasa.
W oczekiwaniu na pikantna niewatpliwie rodzinna historie
Pan Lulek
Pyro,
bardzo mi przykro z powodu Twojego syna. Wierzę, że wszystko sie dobrze ułozy.
Dortal,
gratuluję!
Serdeczne pozdrowienia dla Blogowiska: dla tych co na lądzie, morzu, etc..
Czekam na jakiegolwiek wieści od „odzyskiwaczy” danych komputerowych. Do tych zachowanych folderów zostały mi „dołączone” cudze pliki – z jakichś zakładów obuwniczych. Aż się boję mysleć, w czyim komputerze są moje pliki. Paskudne uczucie. Nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać i mieć nadzieję.
Dziędobry na rubieży.
To nie do wiary, ale już hasam. Tylko że o tej porze hasanie moje jakieś niemrawe. Musiałam się zerwać, bo sprawy do załatwienia są, a poza tym mam robić za małpę w bibliotece, czytając poezję w ramach „wagarów z poezją”. Ma być coś o muzyce albo Chopinie (konferencje, zjazdy, plena – czym by były bez Chopina?). Wybrałam wiersze dla dzieci Tuwima, przynajmniej będę miała przyjemność. Pan Tralisław Tralaliński. Trala, trala, tralalala. I Lokomotywa. Uwielbiam.
Dziekuje wam za pochwaly, ale idzie mi strasznie, nigdy nie zrobilam nic „dobrze” a przy tym odnosze sukcesy, ktore przerastaja wyobraznie normalnego zjadacza chleba, ile awantur, ile chamstwa, ile pouczania, wrzasku i wytykania mojej nieudolnosci, kiedy ty milczsz aby w koncu projekt doszedl do konca i zeby moc wyjsc i przygotowac sie na nastepny etap. Przede wszystkim ile kalk, ktore ludzie przenosza z ich wychowania z domu rodzinnego, ze dorosly czlowiek nie moze sobie z tego zdac sprawy, nie moze nabrac w wielku 40-ci 50-siat dystansu do tego co mu zrobilam mamusia z tatusiem, ze jego osobista sytucja rodzina, socjalna i psychiczna, nie ma nic z tym projektem wspolnego i ja laduje w srodek jakis mechanizmow, ktore taka postacia rzadza. Zebym mogla sie przynajmniej zwymiotowac…
Kompletny upadek obyczajów – a może to po prostu czasy zmieniają
się jakoś tak? Żeby babę mieszać w mikserze albo – o zgrozo – w
automacie piekarniczym. To może już lepiej kupić taką w
proszku, w torebce. Dolewa się wody, potrząsa, zostawia na
piętnascie minut i – gotowe do szybkiego spożycia.
Nadzieja, że dane uchowane przez trzynaście lat na komputerze
oddanym jednej pani do przeformatowania same się odnajdą raczej
płonna. Tu nie rozumiem: jak gotujemy mleko na kuchence to
zaglądamy od czasu do czasu, żeby nie wykipiało i nie zamieniło
kuchni w chlew. Jeżdżąc samochodem po mieście obdarzamy zarówno
pieszych jak i zmotoryzowanych ograniczonym zaufaniem, żeby nie
narobić sobie kłopotów. Wychodząc z domu zamykamy drzwi na
klucz sprawdzając uprzednio, czy woda nie leci, gaz zakręcony i
świeczki pogaszone. Żeby jednak zadbać o skopiowanie danych raz
na jakiś czas, na inny dysk albo pendrajw to juz nie?
No to masz babo placek!
P.S.
Baba drożdżowa, taka jaką chętnie pamiętam z dzieciństwa,
pieczona przez ciocię Misię, co młodość w Petersburgu spędziła.
Żółciutka, pachnąca, można ją było jeść nawet po dwóch
tygodniach bo nie czerstwiała wcale. Nie trzeba jej było
nasączać niczem ani polewać, nie kruszyła się a rodzynki nie
wysychały.
Po latach sam nauczyłem się taką piec. Znalazłem fińską receptę
na Kulitsę ,
takiego wielkanocnego kołacza (?).
To jest wyższa szkoła babskiej jazdy. Ciasto drożdżowe się
rozczynia, masło uciera, żółtki z cukrem pudrem a białka na
sztywno. Masła pund w makutrze na krem. Rodzynki, wanilia,
całość trzeba delikatni wymieszać w zgóry ustalonej kolejności i
żeby – broń boże – mąki za dużo nie było, bo wyjdzie zbyt
ciężka. Ciasto klei się, przelewa ze stolnicy na podłoge niemal
a piekarz ma ręce umorusane po łokcie i wypieki na twarzy. Jak
to się uda zapakować do piekarnika i zatrzasnąć (o przepraszam!
– delikatnie zamknąć) dźwiczki to można chwilę odetchnąć i
posprzątać kuchnię, która wygląda jak pobojowisko.
Tymczasem w piekarniku dziwne rzeczy się dzieją. Dobrze, że jest
szybka, to wszystko widać. Jak już ciemnoczekoladowobrązowe z
wierzchu a po bokach rumianożółte to wyjąć i niech sobie
spokojnie ochłonie.
Lubię baby – czego i wam wszystkim serdecznie życzę….
Dorotolu,
Komu ty mamusię z tatusiem zrobiłaś? Bo nie bardzo rozumiem…
Ech, te fantazje kulinarno-historyczne 🙄
W historii królestwa Neapolu nie występuje żaden król Gerolamo Baba 🙄
Za życia Stanisława Leszczyńskiego (1677-1766) Neapolem kolejno rządzili Hiszpanie (Karol, Filip), Sabaudczycy (Wiktor), Habsburgowie (Karol) i Burbonowie Neapolitańscy (Karol, Ferdynand).
Wczorajszy dzień potoczył się zupełnie inaczej, niż przypuszczałam. Jedyne, co planowałam i zrealizowałam, to było ciasto 😉
Najpierw naszli nas goście, potem zadzwonił handlarz, że nie ma czym 😯 przyjechać i będzie we wtorek rano… Goście zostali do późna, dziś przyjedzie następny (z Locarno) i będzie nocował. Wegetarianin, dostanie szparagi.
We wczoraj przeze mnie czytanej książce o klasycznych deserach, napisanej przez jednego szwedzkiego kucharza co robił deser na bankiet noblowski kilka lat temu wychodzi na to, że ten „Baba” to stąd, że ulubionym bohaterem Stanisława Leszczyńskiego był ALi Baba. Może jeszcze i czterdziestu zbójów – kto wie?
Francuzi przypisują ten „wynalazek” również Leszczyńskiemu i jego lekturze Ali Baby.
Historia „Ali Baby i czterdziestu rozbójników” podawana jako 270 opowieść z Tysiąca i Jednej Nocy nie figuruje w oryginalnym arabskim zestawie tych baśni. Pojawiła się w europejskim przekładzie orientalisty Antoine Gallanda, który jakoby usłyszał ją w Paryżu od syryjskiego opowiadacza baśni w 1709 roku.
Baba przypomina kształtem arabski turban, ale pojęcie baba lub babka występowało w Polsce i Rosji na długo przed nieszczęsnym Leszczyńskim.
Król ten podobno nasączał babę tokajem. Potem przyszła wersja z rumem i „baba au rhum” weszła do panteonu klasycznych deserów francuskich. Stała się słynna i rozpoznawalna do tego stopnia, że w jednym z tomów przygód Asterixa obóz Rzymian nazywa się Babaorum 😉
Wiosna dzisiaj coś zaspana i naburmuszona.
ASzyszu – dawaj, proszę, przepis na tę fińską babę porządnie, „pa drobnomu”. Ja co prawda od lat robię doskonałą babę z rumem, ale jeżeli Twoja lepsza, to dlaczego nie spróbować?
Pyro,
Dałem – choć niechętnie, bo najlepsze recepty trzeba trzymać w tajemnicy. Zwłaszcza, gdy chodzi o baby – dawno temu.
Pan Szyszkiewicz jak da wykład to zostaje na zawsze. Tzeba będzie wrócić do ciasta pracującej kobiety. Znaczy babkę upiec.
Na obiad rum i precle, ciekawe kto zgadnie kto tak się odżywia?
🙁 🙁 🙁
Pan Lulek …
a moze by tak na Pana Lulka donos do rodziny zrobic????
pozdrawiam tak serdecznie poza tym 🙂 drozdzowa baba juz mi sie marzy, ale nie mam formy, wiec pewnie bedzie tylko drozdzowe zwykle ciasto, bez rodzynek jednak, nie znosze rodzynek w ciescie – ani w drozdzowym, ani w serniku
Dorotol! Gratuluje i podziwiam, calkiem szczerze! Imponujesz mi, wiesz?
Może być z rumem, może być z rodzynkami, a może tak Baba O’Riley
http://www.youtube.com/watch?v=hKUBTX9kKEo&feature=related
„Słodycz w nadmiarze to rzecz obojętna.
Jak słowik czasem przestaję się trudzić
Aby cię pieśnią
aby Cię pieśnią
moją nie zanudzić”
😉 😀 … 😐
P.S. Drożdżowości wszelkie pyszne są… zwłaszcza gdy lukier niezbyt liberalnie aplikowany… 🙄 😀
Echidno,
apetyczna ta Baba/Pete T. zwłaszcza od tyłu 😉
Z moich doświadczeń wynika, ze zdecydowana większość bab jest apetyczna od tyłu….
Utalentowani muzycznie niebiescy hydraulicy
http://www.youtube.com/watch?v=LOL8-qIYemg&feature=related
a potem kapie z kranu,,,
a ja wczoraj jadłam pyszną babę gotowaną, polaną lukrem z czekoladą … to specjalność teściowej mojej córki … dostałam 2 kawałki do domu i właśnie jem z kawą … mniam mniam … 🙂
Na blogu, co roku o tej wiosennej porze
o babach toczy się dysputa,
jak zwykle w wielkim ferworze.
Czy drożdżowa ?
Czy piaskowa ?
Czy wyrośnie ?
Czy ją piec już w Wielkim Poście ?
Czy lukrować, dekorować ?
Rodzynkami naszpikować ?
A zatem już od dziś wszyscy hasło to skandują :
niech się baby dumnie prezentują
i niech dobrze nam smakują !
Ja bym jeszcze proponował hasło:
BABA NAJLEPSZYM PRZYJACIELEM CZŁOWIEKA!
jestem za …. 😉
ASzyszu –
wyrośnięta?
uśmiechnięta?
umajona?
ukwiecona?
uszpilkowana?
udekorowana?
http://www.youtube.com/watch?v=xvXyhC27buU&feature=PlayList&p=5886AB104BF5861B&playnext=1&playnext_from=PL&index=20
Znalazłam perełkę godna obejrzenia
http://www.youtube.com/watch?v=t_lAJ8vlU3Y&NR=1
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidna – pięknie dziękuję za tę perełkę. Przy okazji private : nie zapomniałam o życzeniach imieninowych dla Zbyszka, tylko intermetu prze 5 dni nie miałam
Pyra pozazdrościła Pikselowi, też poszła zrzucić kudły zimowe. Z pewnym zażenowaniem przyznam, że musiałam zjeść bułkę z wędliną, bowiem posiłek południowy nadaje się do umartwiania się w Poście, a tak spragniona pokuty, to ja nie jestem. Młodsza kupiła gotowce mrożone – uszka z kapustą i grzybami. Od wczoraj miałam w garze bulion po gotowaniu golonki. Wpadłyśmy na pomysł, żeby na tym nagotować czerwonego barszczu i zjeść go z uszkami – sporą porcją uszek. Barszczyk się udał pierwszorzędnie; uszka nie specjalnie, razem smakują dość obrzydliwie.
Pyro –
B. zapłać za pamięć. Technologii nie przeskoczysz niestety. Jak siada to siada, Najgorsze, że z reguły w momencie gdy najbardziej potrzebne. Bęc!
Syn mam nadzieję czuje się lepiej, czego Mu z całego serca życzę. A to przez kolano, nawrzucanie i inne pomysły … przypomnij sobie jak sama pracowałaś. Pewnie ma z kogo brać przykład.
E.
A propos dania barszczowo-uszkowego
Po co się kobity umartwiacie. NIe smakują uszka – zaaplikujcie sobie sam barszczyk. Albo na ten przykład ugotujcie nieco fasolki białej, ziemniaki pokrojone w kostkę i połączcie z barszczem. Ukraiński jak w pysk.
strzelił!
Dobranoc z mojej połówki
E.
http://www.youtube.com/watch?v=EXy5KURe52c&feature=related
Odrabiam zaległości. Oto wyniki zeszłotygodniowego quizu. Wygrał Pluszak, bo pierwszy przysłał następujace odpowiedzi:
1 Laguna Etang de Thau
2 Ser korsykański
3 Kiełbasa Jesus de Morteau
Gratulacje! Nagrody w drodze.
Ecchidna! Pyszne! Przypomniałaś mi za pomocą Polańskiego stary Kraków. Ten podziemny pisuar był koło Poczty Głównej. Ech, stare czasy… No ale teraz aktualia. Zgodnie z zapowiedzią pada. Płacze Floryda. Koniec Zjazdu mini – maxi. Wczoraj bankiety pożegnalne. Dzisiaj cd.
Zdjęcia Alicji. Ja nie miałem czasu. Żarłem!
http://picasaweb.google.pl/cichal05/RejsAJKonc#
Witaj Piotrze –
http://www.youtube.com/watch?v=NkD0MxNY_Bw&feature=related
wypoczynek udany? Kulinarne doświadczenia lepsze niż w ubiegłym roku?
Pluszakowi – gratulacje
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Zanim oddalę się na randkę z Morfeuszem
Kod dd92 – czy to coś oznacza? Bo ja mam niejasne (jak najbardziej jasne sic!) skojarzenia,
E.
A co to? Nikogo ni ma, czy się łącza zawiesiły? Czy słońce (u mnie jest) wyciągnęło wszystkich z domu?
Do mnie dzisiaj wrócił Faust, już mój. Tłumaczyłam mu to, bo dość roztrzęsiony wyszedł z trajlera. Jak się połapał gdzie go przywieźli, wyglądał na zadowolonego. Wytarzał się w zupowatym piasku na kółku i grzecznie poszedł do swojego boksu. A mi ciepło na sercu.
Dzień dobry Szampaństwu.
U nas dzisiaj co chwila jak nie kropi, to leje, co sprzyja zajęciom w podgrupach i dalszemu bankietowaniu pożegnalnemu.
Gospodarz przyrządza lunch.
Obiecują nam pogodne niebo po południu, więc może się gdzieś udamy w celach.
Jestem mniej więcej spakowana, ale na koniec trzeba chyba będzie upychac
kolanem. Nic wielkiego nie przybyło, oprócz butli rumu, dwóch kiec – pajęczyn, paru muszli dla Krystyny i trochę książek 🙄
A na blogu rzeczywiście cicho… szewski poniedziałek? 😯
Ahoj, Alicjo! Sztil albo flauta na blogu.
Dorotola kotka wyleciała z balkonu na ziemię, nie połamała się, ale jest zszokowana. Dorotol też
Znowu mialem przygode z jak sie okazuje pacjetka sasiada tego od masowania. pogoda poprawila sie i wylazlem wyrzucic smieci a tu stoi przed domem znowu to piekne, srebrne, sportowe BMW a nim przy, w klasie mojej wnuczki, troche niezaradna pani i raportuje, ze znowu pali sie jej czerwone swiatelko wskaznika poziomu oleju. Nie wytrzymalem nerwowo, zabralem jej kluczyki i bez dokumentów pojechalem na stacje Forda. Szef machaników tylko popatrzyl, szefowa nie byla zachwycona ale dali nam kawe, dla mnie bez mleka i zostalem odwieziony do domu prawdziwym Jaguarem. Jak dlugo obrabial ten szef, te pania nie wiem ale punkty za dostarczanie klientów zarobilem.
No bo raz policja z popsutymi swiatlami, teraz znowu ta pani bez oleju w karterze.
Ot zycie, czlowieka zyjacego na rozdrozu dróg
Pan Lulek
Jutro u Pana Lulka przegląd i sprawdzanie podzespołów. Ciekaw jestem jaki rezultat i diagnoza. Okazuje się, że normalny dwudaniowy obiad , był dokładnie miesiąc temu.
Do stołówki kilkadziesiąt metrów…
Ludzie trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam !!!
Jakiś ten dzień był leniwy, choć wiosenny (ostatni kawalątek śniegu znikł z mojego ogródka, a nosy tulipanowe aż warczą w ziemi). Odgrzałam sobie zamrożoną fasolkę po bretońsku własnej produkcji – jeśli jutro nie pojawię się na Blogu, to znaczy, że jednak pękłam. 🙄
No, to Faust wreszcie w domu, a gdzie Małgorzata?
Miałam zajęcia, albo i lenistwo w innych pomieszczeniach i dlatego mnie na blogu nie było. Przeczytałam prawie od deki do deski lokalny dziennik „Głos Wielkopolski”. Zdarza mi się taka lektura ze dwa razy do roku i stąd jest mi dosyć łatwo ocenić zmiany albo ich trendy w prowadzeniu gazety. Popularny jest wielce z uwagi na tradycyjnie zamieszczane liczne nekrologi ( w stanie wojennym moja współpracownica rzucała codziennie nieodmienne „No, to zobaczmy kto zrezygnował z kartek na mięso i papierosy”) Teraz ten dziennik to bardzo porządny kawał dziennikarstwa, z rozbudowanym działem kulturalnym, sportowym, inicjatyw lokalnych i o dziwo – sporym dystansem do polityki i tej miejscowej i tej ogólnopolskiej.
A ten jaguar nie był niebezpieczny?
Wracam wyżej, że Baba najlepszym przyjacielem człowieka. Święta racja. Moją Ewę wnuki nazywaja BABA!
Już po ostatnim zjazdowym lunchu. Fundował Jerzor.”Eviva EL Fundador”!
Homary gotowane w obecności koperku i pietruszki. szczegóły w opisach zdjęc.
http://picasaweb.google.pl/cichal05/REJSAJkon1#
a mnie ręka boli od klikania … robię porządki w komputerze i ze zdjęciami .. się uzbierało od czorta … jeszcze z tydzień roboty mnie czeka …
Pyro, mam nadzieje, ze syn szybko wydobrzeje, badz dobrej mysli.
Jotko, co za pech z tym komputerem a dla nas nauczka, zeby kopiowac dane, jak to slusznie zauwaza Andrzej Sz. 30 marca bede trzymac kciuki, zebys jak najszybciej powrocila do blogu z tym samym entuzjazmem. Wciaz zalegam z ostatnimi odpowiedziami…
W ostatni weekend moj maz mogl wrocic do domu, za zgoda lekarzy oczywiscie. Rehabilitacja daje dobre wyniki ale potrwa jeszcze jakis czas. Zaczyna byc lepiej. No i wiosenna pogoda poprawia nastroj.
Echidno, jakie wspaniale filmowe perelki!
Marku – jak lubię Lulka Pana, tak daj mu ode mnie w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę
Kolega się napracował i zrobił okienko z obrazkami:
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/NowyFolder?authkey=Gv1sRgCMSB9-CL_MLLzAE#5451533154683355682
Jutro u mnie przeglad generalny i podejmowanie waznych decyzji. Rodzina rozlazla sie po swiecie. Niema dwojga w tym samym miejscu.
Na dokladke Gospodarz, zauwazcie, po urlopie, nic tylko o babach. Niech mu tam bedzie. Wznosimy zatem.
….”byla babulenka rodu bogatego,
za malzonka miale,
chlopa namietnego”…..
No to zdrowie Pan, babskiego nasienia. Ja wyslalem punktualnie. Operatorka systemu byla zazdrosna
Toast !
Pan Lulek
tzn. kolega Sławek w Paryżu? … czy tam są Misiowe zdjęcia? …
Jestem wreszcie 🙂
Pyro, takich jak Twój syn powinni na OIOMie potrzymać ciut dłużej, w celach edukacyjnych. Niechby sobie dokładnie popatrzył, a potem przemyślał to i owo 👿
Cichal & Załoga, pływać to nie, ale jeść z Wami to chętnie 🙂 Oczywiście wyłącznie na lądzie 😉
W środę przylatuje córasek 😀 Będzie pierś indycza jeszcze nie wiem z czym i ciasto jotki 😀
Był doktor, ten co leczył Nobla, pobrać krew od ogierów. Nie powiem, ale drogo wziął, dotąd jakoś to było darmowo, zawsze się jakiś znajomy doktor nawinął, płaciłam tylko za wysyłkę. Teraz nie miałam czasu czekać na znajomego, bo ważność badań już dawno upłynęła, co prawda jeszcze nic do krycia nie było, ogiery bezrobotne, a ja czekałam z tymi badaniami aż Faust przyjedzie, żeby je już zusammen do kupy przebadać.
Nałogowo już próbuję z ilu żółtek da się zrobić drożdżowe w maszynerii. Dzisiaj doszłam do 6 na 33 dkg mąki, czyli w przeliczeniu 18 na 1 kg. To już jest godne uwagi.
Haneczko – miejsca na OIOM-ie są zbyt cenne, takich niedotrupionych jest full, więc kogo tylko wyciągną z zapaści, ustabilizują, to na oddział, bo następni zaraz na ich miejsce. Potrzymają go tydzień na obserwacji i zdiagnozują porządnie. Wyjdzie w przyszły wtorek, jeżeli nic złego się nie wydarzy A pewnie się nie wydarzy – odeśpi, odpocznie, i będzie o.k na jakiś tam czas. Haneczka jest już pewnie w trakcie szczytowego okresu oczekiwania na Córaska i produkcji ukochanych przez Dziecko przysmaków.
Żabo, a ile wtedy mleka jak 6 żółtek?
Pyro, wiem, że cenne. Ale dla takich jak Twój syn, przydałby się OIOM poglądowy. Z miejscem do przełożenia przez i stosownym oprzyrządowaniem 👿
Małgosiu, mleka dałam tak samo – 125 ml, natomiast cukru dałam 9 dkg, bo się skarżyli (ci co to ciasto pochłaniają), ze mało słodkie.
Robiłam też 1 jajo całe i dwa żółtka, to wyszło takie jak na zdjęciu.
Miły Panie Piotrze
Książka doszła! Dziękuję serdecznie i w rewanżu wysyłam Jerzego Tarasiewicza „Szalupą przez Atlantyk”. Wysyłam Alicją, bo ma adres, ale w Kingston. Młodzi jutro o świcie opuszczaja Florydę. Dzisiaj jeszcze kolacja (shrimps a la scampi) i koncert w Lincoln Theater. Pozdrawiam!
Haneczko – czy pytałaś Jotki o ilość budyniu? Bo mi się wtedy wydawało, że to będzie za mocne. Nie chcę jej głowy zawracać, a to, co jadłam u niej, wcale nie było sztywną masą budyniową.
O, rety Żabo to ile tych bab już wyprodukowałaś? Dzięki za informację 🙂
To widzę,że ogólnie powiało optymizmem 🙂
Dobre wieści i w sprawie męża Aliny i syna Pyry.
Załoga jachtu prowadzi światowe życie.
Faust powrócił do swojego boks. Żaba odmierza precyzyjnie i
wnikliwie owe 9 dkg cukru.Marek ma piękną witrynę,
Haneczka czeka radośnie na córaska, a moja dorosła już córka układa
od 2 dni puzla z 2000 kawałków.Może do Wielkanocy ułoży !
Sezon urodzin i imienin w pełni. Mama mojej przyjaciółki
świętowała właśnie swoje 90 urodziny ! Owa starsza pani jest pełna
pogody ducha i w zupełnie dobrej formie fizycznej. Zawsze,jak się
widzimy to myślę o tym,że taką właśnie babcią chciałabym być
w przyszłości.
do swojego boksu…
A znacie ten kawałek o czarnej babie i krewetkach?
http://www.youtube.com/watch?v=1yqtIOa78q8
O czarnej Ali, też babie śpiewał Andrzej Zaucha.
Jest też baba co miała mac, nie wiedziała jak.
No i jest jeszcze Baba Jaga. Wcale nie piekła bab na Wielkanoc.
Miała inne zajęcia 🙁
tylko żeby nam się baby jagi nie przyśniły …
o Danuśka 🙂
Małgosiu, mam liczną i żartą rodzinę za lasem 🙂 zjedzą wszystko i nawet podziękują 🙂
a ja po prostu ćwiczę metodą prób i błędów, zawsze, dla pewności, zmieniam tylko jeden składnik, więc prób jest dużo, ale wszystko daje się zjeść.
Zajrzę jeszcze do koni i idę spać, Alicja i Nowy niech się zajmą podtrzymywaniem światełek 😀
Jak ja lubię krewetki! I homary!
Małgosiu, przecież wiadomo, że Żaba jest stachanowcem : jak konfitury, to w dziesiątkach litrów, jak piekła puchatkę, to z podwójnej proporcji, teraz baby i chleby – też w ilościach hurtowych.
O, nie ma Nisi; pewnie pękła (jak zapowiadała)
To i ja na poduszeczkę (serio, sypiam niemal płasko, więc poducha, to zbyt wiele)
Ja to spie na raty. Po tradycyjnym toascie, lykam 19 sztuk kropelek z woda i do wyra. Potem pigule przeciw bólowa i bywa, ze do rana. Poducha podwójna.
Potem zaczyna sie dzien. Po kompiólkach i czyszczeniu miejsca na zeby, nocna herbatka z wkladka i karmieniu ptaszorów i myszy, normalne gospodarskie zajecia
Poza tym pieknej nocy
Pan Lulek
Jakoś żyję.
Dobrej nocki!
🙄
Przy nocnej lampce
Kilka dni mnie tu nie było. Odetchnęliście. Nie na długo.
„Gość nie w porę gorszy Tatarzyna” – mówi porzekadło. Tak było w sobotę. W ostatniej chwili dowiedziałem się o wizycie. W samochód i do sklepu. Ryba, myślę, będzie szybko. Nawinął się łosoś. Do koszyka, do kasy i do domu.
Wszedłem na Alicji stronę, na przepisy. Arkadiusa łosoś ciekawy, ale gość czekałby trzy dni…., nemo – szkoda wina, mam tylko jedną flaszkę białego, do przepisu echidny – zwierzątka nie mam składników. Znalazłem przepis Gospodarza, ale na karmazyna. Ma zaletę – jest prosty. Przyginam do łososia. Myję, posypuję czym się da, a zwłaszca rozmarynem i do piekarnika. Ziemniaki też, nie mam czasu gotować. Patrzę, polewam, gdy gotowe – wyjmuję na podgrzany, metalowy półmisek. yyc mówił, że na półmisku wszystko wygląda lepiej i lepiej smakuje. Miał rację.
Podaję z białym winem. Dobre, na twarzy gościa nawet śladu grymasu. Może mało wybredny?
http://picasaweb.google.pl/takrzy/SzybkiObiad#slideshow/5451649446658021746
W niedzielę pogoda piękna, ale samochód piszczy, żeby się nim zająć. Wymieniam olej, swiece (chcieli za to 400 dolcow), myje, sprzatam i tak schodzi dzien. Wieczorem znalazlem Martwa natura z wedzidlem Herberta. I tak minal wieczor.
A dzisiaj poniedzialek. Nie lubie poniedzialkow.
Dobranoc.
Gdy byłem dzieckiem i w Nałęczowie były tylko piece kaflowe, a w kuchni gotowało się na drewnie i węglu, piekarnik to nie był piekarnik tylko – dochówka. Nawet w Słowniku Języka Polskiego nie ma takiego słowa. Czy gdzieś jeszcze używalo się takiego określenia?
Nowy,
u mnie w domu też mówiło się „dochówka”, ale prawidłowo podobno jest „duchówka” = „część pieca kuchennego przeznaczona do przechowywania ciepłych potraw, także do pieczenia; piekarnik, piecyk”
Jeszcze gdzie indziej – bratrura 😉
W duchówce pieca kaflowego piekło się zimą jabłka. Duchówka miała drzwiczki z żaluzją do regulacji ciepła…
Nowy,
łosoś na Twoich obrazkach bardzo apetyczny, ale ten groszek 🙄 Z puszki? Mrożony wygląda dużo apetyczniej i jest smaczniejszy.
Do mojego przepisu na łososia potrzeba mniej niż pół kieliszka wina, ca 50 ml.
nemo,
dzięki.
Groszek niestety z puszki 😳 😳 😳 A mrożony tkwił w zamrażalniku. Na szczęście tzw. dobre chęci liczyły się najbardziej, poza tym pełna improwizacja.
Kto nie w czas przychodzi, sam sobie szkodzi 🙂
nemo,
Też teraz znalazłem, u mnie utkwiła jednak „dochówka” i tak już pewnie pozostanie.
Już po pierwszej. Naprawdę idę spać.
Miłego dnia dla Wszystkich. 🙂
dzień dobry … 🙂
Nowy bardzo ładnie przyjmujesz gości …
Nowy jak sie obudzisz i kiedys bedziesz nas czytal, to przyjmij prosze do wiadomosci, ze bardzo elegancko przyjmujesz gosci, swietny obrus, piekne talerze i polmisek – czy to te nowe zakupy? Niejedna pani domu moze Ci pozazdroscic aranzacji, ladne sztucce.
ładnie to napisałaś dorotol … 🙂
pluszakowi gratuluje wygranego zaległego konkursu … 🙂
teraz prawie wiosenne śniadanko – twarożek wiejski, świeży ogórek, rzodkiewka, rzeżucha i jem łyżkami … 🙂
U mnie kromka z wędzonym twarogiem i szczypiorem cebulowym.
Nowego podziwiam za dbałość o estetykę jedzenia. Za kilka minut przenosimy się pod nowy wpis – miłego dnia!
Z niedawno kupionej we Francji gazety dowiedziałam się, że do Francji Babę z Polski przywiózł Stohrer (założył po powrocie cukiernię w Paryżu przy ulicy Montorgueil- niestety nie wiem czy nadal działa). I że to właśnie Leszczyński nadał nazwę ciastu wymyślonemu przez swojego cukiernika inspirowany Baśniami Tysiąca i Jednej Nocy.