Koci łapci z białym misiem
Wyprawa na północ Norwegii zaowocowała też i nowymi znajomościami. Wśród dziennikarzy z którymi zdobywaliśmy ostrogi „polarników” był autentyczny znawca tych okolic Marcin Jakubowski szef i wydawca magazynu „Zew Północy”.
Po powrocie do domu zastałem w poczcie dwa ostatnie egzemplarze tego świetnie redagowanego i wydawanego pisma. Polecam je wszystkim tym, którzy wybierają się do Norwegii, na Islandię czy nawet na sam biegun.
Mnie oczywiście natychmiast wpadł w oko felieton kulinarny, który pisze dla Marcina Sławomir Osiński. Przekonacie się, że to wspaniały smakosz po przeczytaniu jednego tylko fragmentu jego tekstu:
Ale biały… Fot. BEW
„Trzeba też rzec, że niedźwiedź polarny jest stworzonkiem jadalnym, choć dziś znajdującym się pod ścisłą ochroną. Inuici przez wiele lat spożywali ich mięso i tłuszcz, wykorzystywali skóry. Mamy też zapiski, że słynny polarnik i norweski pionier Arktyki Fridtjof Nansen żywił się mięsem niedźwiedzi polarnych, smażonym na sadle morsów. Oczywiście największym przysmakiem są łapy (jako i w staropolskiej kuchni z naszego brunatnego), ale robi się też z misia kotlety, a szynki są wielce smakowite. Dobrze przygotowane i uwędzone przypominają w smaku szynkę szwardzwaldzką lub parmeńską.
Ponieważ w zasadzie nie jesteśmy polarnikami (choć po tegorocznej zimie pojawiają się pewne wątpliwości) ani Inuitami, którym przypięto łatkę Eskimosów, nie konsumujemy też zasadniczo prototypów pluszaków i maskotek, musimy niedźwiedzinę zastąpić jadłem kulturowo akceptowalnym. Z solidnego schabu bez kości sporządźmy tedy marynowane kotlety zwane niedźwiedzią łapą. Na osobę potrzeba dwa plastry grube na palec dużego w przekroju schabu, z których kształtujemy ?łapę z czterema palcami”. Marynujemy ją najmniej dobę w mieszaninie starki (zapraszamy do Szczecina po butelczynę, gdyż stąd ów szlachetny trunek pochodzi) i winnego octu, zaprawionej utartymi w moździerzu jałowcem, kminkiem, roz?marynem, czosnkiem granulowanym i bazylią. Po wyjęciu z marynaty ?palce” owijamy plastrami boczku, a środek skrapiamy sosem Tabasco. Piecze się to na grillu bądź smaży na patelni z grubym dniem, podlewając marynatą. A podajemy z pieczonymi ziemniakami i zielskiem wszelakim. Do tego można wychylić coś mocniejszego – najlepiej z lodem, oczywiście.”
Mam apetyt. A w fazę realizacji przepisu wejdę dopiero w końcu tygodnia. Tymczasem więc wierzę autorowi i wydawcy (dzięki Marcinie za przesyłkę) na słowo.
Komentarze
Prawda, że zjedzenie Kolargola czy innego Uszatka nie wchodzi w grę, ale schabowy przepis jest wielce obiecujący. Spróbujemy w przyszłym tygodniu.
Majac zarowno apetyt i ochote na arktyczne doznanie kulinarne, postanowilem podejsc do tego z pozycji bialego niedzwiedzia i upiec schab w ksztalcie Amudsena. Cos mocniejszego z lodem z pewnoscia to doznanie wzbogaci.
Jeszcze do przepisu na „niedźwiedzie łapy” – kto chce kupić „starkę” powinien się pospieszyć – Polmos szczeciński ogłosił upadłość.
Jeśli ktoś ma ochotę na skonsumowanie misia to powinien się pośpieszyć. Z każdym dniem misia coraz mniej. Jak tak dalej pójdzie to zostaną same gnaty.
Kryzys i zmiany klimaktyczne 🙁
Szkoda gadać.
Misiu – klimakterium Cię dopadło? Faceci nie przyznawają się do tego chętnie.
Czy ja napisałem ,że mnie coś dopadło? W życiu bym się nie przyznał.
Pośpiech jest mile widziany 🙂
A ja dzisiaj z rana schabik zamacerowalem a tu widze prawdziwa schabowa poezje.
No coz moze innym razem. I kilka dni temu jalowiec zem zakupil. Pech.
pozdrawiam schabozercow i wszelkie towarzystwo zebrane
Pyro,
Okej, możemy odłożyć na bok ?obrzucanie błotem? jako nazbyt literackie i naznaczone emocjami.
Posłużmy się słowem ?potwarz? Słownik synonimów i antonimów:
? rzeczownik potwarz
synonimy: oszczerstwo, paszkwil, potwarz, zniesławienie, zniewaga
? rzeczownik potwarz
synonimy: kalumnia, oszczerstwo, potwarz
Piszesz: ?Była to życiowa rola p. reżyser. Żyje z niej do dzisiaj.? Takie sformułowanie całkowicie uzasadnia użycie słowa ?potwarz?. Pani Cywińska nie pojawiła się w polskiej kulturze w nocy z 12 na 13 grudnia 1981. Nie zaprzestała też działalności na wielu polach, nie żyje z odcinania kuponów z działalności w Solidarności. Ostatni raz spotkałam ją w piątek na Kongresie Kobiet. Robi bardzo dużo dla innych w sposó całkowicie bezinteresowny.
Poniżej cała Twoja wypowiedź, na tle której w szczególny sposób wybrzmiewa wytłuszczony przeze mnie cytat.
Pyra pisze:
2010-06-20 o godz. 10:05
W nocy, z 12/ 13 grudnia, kiedy to internowano działaczy Solidarności i ?beton? partyjno – rządowy też (kto o tym pamięta?) jeden ze znajomych oficerów był w mieszanej grupie milicyjno – wojskowej, która zatrzymywała artystów. O ile wiem, przeszli szczegółowe szkolenie, żeby broń Cię Bóg, nie obrazić, nie narazić i starać się nie robić szczególnego zamieszania – zdjąć cichutko, przewieźć gdzie trzeba, a reszta już nie ich kłopot. Grupie tej przyszło internować znaną reżyserkę p. Izabellę ( dlatego potem była ministrem kultury, taka prześladowana). To, co przeżyła ta nieszczęsna grupa, kwalifikuje się bezsprzecznie do kombatanctwa, renty z dodatkiem za wypadek przy pracy i dłuższego odpoczynku od zadań. Oficer ten spił się następnego dnia prawie na biedronkę u nas w klubie i ze szlochem opowiadał o przedstawieniu, którego był świadkiem. Otóż p. Izabella ułomkiem nie jest, eteryczną sylfidą też nie. W chwili przybycia mudurowych spoczywała we własnym łożu małżeńskim, z własnym mężem. Mundurowy doodzący przeczytał formułkę zatrzymania i poprosił o ubranie się i pójście o samochodu. Pani nie na darmo studiowała kiedyś aktorstwo; drąc na sobie koszulę nocną podniosła wrzask nieludzki, że ją napadnięto i biją, znęcają się. Rzuciła się do okna, żeby wykrzyczeć krzywdę straszną – udaremnili; rzucała w nich a/ wazonikiem z kwiatkiem, b/ doniczką z zaschniętą roślinką, c/ ksiązkami.
Nie chciała się ubrać, wrzeszcząc ciąglę o napadzie. W końcu przemocą włożyli jej szlafrok i tak zabrali, znosząc szamocącą się i krzycz ącą damę z drugiego piętra. Z internowania wróciła po dwóch dniach; nawet jej do Jaworza ie przewozili. Była to życiowa rola p. reżyser. Żyje z niej do dzisiaj.
Mimo taktownego zwrócenia Ci uwagi, przez Jolinka, brniesz dalej:
Pyra pisze:
2010-06-20 o godz. 10:29
Jolinku – inne przypadki też znam i wcale nie twierdzę, że ich nie było. Po prostu artystów nikt nie traktował zupełnie serio (prócz ich samych) ale mogli mieć wpływ na innych i jeżeli mieli głośne, a nie błaganadiożne poglądy, to się ich prewencyjnie zamykało na trochę (może sie przestraszy i przestanie). Bardzo żarliwi grali potem po kościołach ale większość obnosiła opozycyjność jak modny kostium.
Tak się składa, że byłam z artystami na co dzień: Halina Mikołajska, Stanisław Barańczak i wielu innych. Poraża mnie bijąca z Twojego wpisu pogarda dla tych ludzi.
Nie docierają do Ciebie argumenty Blogowiczów:
Pyra pisze:
2010-06-20 o godz. 12:07
Placku – ogółem masz świętą rację; tyle, że p. IC została po raz drugi internowana po 3 dniach i wtedy pojechała do Gołdapii i nie za swoje, że tak powiem zasługi, tylko za syna Mariana Pogasza, któremu udzieliła azylu w swoim mieszkaniu (na zasadzie – u mnie już byli; możesz przyjść) Młody Pogasz to naprawdę była figura poznańskiej Solidarności.
?Nie za swoje ? zasługi?. Czy to znaczy, że to wtedy Ty udzieliłaś schronienia człowiekowi prześladowanemu? Kto dał Ci prawo osądzania cudzych zasług?
Mówiąc kolokwialnie Pyro, szłaś ?w zaparte? mimo wielu sygnałów ze strony Blogowiczów, że to co piszesz, jest, mówiąc najdelikatniej nietaktowne.
Następnie przerzuciłaś się na opis pizzy. Ot, tak po prostu, nic się nie stało.
Dla mnie stało się. Nie chciałam jednak roztrząsać tego dalej. Jeżeli jednak pozwalasz sobie stroić się w piórka moralistki, to przyzwoitość nie pozwala mi dalej milczeć.
Pyra pisze:
2010-06-24 o godz. 06:29
PS do powyższego : byłaś , Jotko, łaskawa zauważyć, że ?obrzuciłam błotem? p. I.C. Nijakiego błota ja tam nie widzę. Być może razi Ciebie mało nabożny mój stosunek do prominentnej osoby z czasów Solidarności. Nie, moja miła : ja nie zarzuciłam p. Izie żadnych brzydkich rzeczy, żadnej zdrady, błagania o łaskę, żadnej słabości. Anegdota miała tylko taki wydźwięk, że ?bohaterstwo heroiny? całkiem inaczej wygląda z drugiej strony barykady. A tamten ?wrażliwiec? to był zwykły facet od kupowania paliwa i mąki dla jednostek. Posłali go, to asystował. Wrażenia przekazał. Po 30-tu latach można już spojrzeć z boku na wiele spraw. Nie ma to nic z ?obrzucania błotem?.
Nie będę dyskutować z Tobą na temat tego co widzisz a czego nie widzisz, to Twój problem.
Oczekuję jednak rzetelnego podejścia do dyskusji, pomimo dzielących nas różnic zdań. Otóż pozwoliłaś sobie zastosować, stare jak świat, chwyty (techniki) manipulacyjne, pozwalające na ?ustawienie adwersarza? (zdefiniowanie problemu).
Techniki te zawarte są w następujących wyrażeniach: ?Być może razi Ciebie mało nabożny mój stosunek do prominentnej osoby z czasów Solidarności?. To bardzo zręczne przeniesienie punktu ciężkości z zagadnienia posługiwania się przez Ciebie potwarzą na moją motywację. Motywacją, jak sugerujesz, nieco naiwną: ?nabożny stosunek? . Wrażenie mojej naiwności ma spotęgować zwrócenie się do mnie per ?moja miła?. A użycie określenia ?p. Izie? ma stworzyć wrażenie Twojej znakomitej orientacji w omawianych kwestiach. Czy istotnie jesteś z IC na per ?pani Izo??
Otóż tak się składa Pyro, że ja jestem bardzo dobra w te klocki. Przez lata pracowałam jako biegły sądowy. Moje opinie przesądzały o losach ludzi. Za każde słowo, składane pod przysięgą, mogłam być w każdej chwili pociągnięta do odpowiedzialności karnej. Teraz uczę studentów, z dużym sukcesem, radzenia sobie z manipulacja.
Zatem bądź uprzejma nie zajmować się moją motywacją : ?Być może razi Ciebie mało nabożny mój stosunek do prominentnej osoby z czasów Solidarności?. Nie masz do niej żadnego dostępu a to co piszesz jest typowym ?przyprawianiem gęby?. Nie poklepuj mnie po ramieniu, przybierając paternalistyczne pozy: ?moja miła?. Nie jestem żadną ?Twoją miłą?. Posługuję się nickiem jotka i rozmawiam z blogowiczką o nicku Pyra. I niech tak zostanie.
Piszesz: ?Po 30-tu latach można już spojrzeć z boku na wiele spraw?
Moim zdaniem nie tylko można, ale też należy. Nie oznacza to jednak zakłamywania rzeczywistości.
Tak, jak sprzeciwiam się zakłamywaniu obrazu PRL, czemu dawałam tu już wyraz, tak samo sprzeciwiam się relatywizowaniu cierpienia i zasług ludzi godnych, odważnych, szlachetnych.
Szanuję Pyro, Twoje poczucie humoru, erudycję, błyskotliwą inteligencję, lekkość pióra, dar nawiązywania kontaktów. To wszystko czyni Cię, nie tylko w moich oczach jak sądzę, osobą wyjątkową.
Nie zmienia to jednak faktu, że Twoje wpisy, które tu przytoczyłam, uważam za przejaw wyjątkowej niegodziwości. To co Ty nazywasz anegdotą jest po prostu potwarzą .
Być może każda z nas zostanie przy swoim zdaniu. Trudno. Informuję Cię, że nawet w takim przypadku nie zamierzam rezygnować z zasiadania przy stole Łasuchów. Nie zamierzam inicjować takich dyskusja jak ta – przypominam, że to Ty ją zainicjowałaś. Nie zamierzam jednak pomijać zachowań niegodziwych milczeniem.
Z wyrazami szacunku
jotka
Jotko – zostawiam Cię z własnym poglądem, ja mam inny i myślę, że nieźle umotywowany. Tu, na naszym blogu są co najmniej dwie osoby, które przez tamte wydarzenia straciły kilka lat kariery zawodowej (Nisia i Gospodarz) są też tacy, którzy zyskali bolszewicką czujność wobec wroga. Bóg z nimi. Historia narodu jest zawsze wielowątkowa. Ja o tym wiem. W niczym bezpośrednio nie brałam udziału, ale patrzyłam całkiem z bliska. I do dzisiaj mam niezłomne zdanie o ludziach zaangażowanych – żadna ze stron konfliktu nie grała czysto i uczciwie. Żadna nie była całkiem w porządku.
Pozdrawiam
Kochani,
Dyskusję zainicjowałam ja. Potraktowałam cytat z Polityki jako ciekawostkę, nie mając nijak na celu obrażania pensjonariuszy zakładów psychiatrycznych. Niechcący rozpętałam burzę. Biję się w biust.
Pyro, nie będę interpretować twoich wpisów na p. Izabeli Cywińskiej. Ten temat uważam za skończony.
Natomiast nie zgadzam się z tym jak potraktowałaś Qwaxa. On już wypowiadał się na tym blogu w kwietniu i został zaproszony do stołu.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=1641#comment-210290
Inna sprawa, to jego poglądy na temat Kaczyńskiego. Podejrzewam, że prywatnie wiele osób ma podobne poglądy, tyle tylko że, jak to ładnie ujęłaś, nikt nie chce robić szynkwasu z salonu. Qwax, jako rzadki bywalec, nie musiał o tym wiedzieć. Ale zdaje się użył słowa przepraszam…
Jotko,
Chapeau bas 🙂
Czuj czuj czuwaj!
Misiu,
czyżbyś nikł w oczach, a może nawet w talii? 😯
Polską nadal rządzą trumny i wydarzenia sprzed 30 lat 🙁 Takie mam wrażenie, coraz bardziej dojmujące 🙁 Brakuje nam jeszcze na tym blogu podziału na internowanych i internujących, ich przyjaciół i rzeczników etc.
Wśród moich kolegów ze studiów jest jeden internujący (pilnujący internowanych) i jeden cierpiący z powodu nieinternowania, a przecież w ogromnym bloku, gdzie mieszkał, ukrywał się Pinior i on o tym wiedział, ale nie wydałby, choćby mu paznokcie wyrywali 😎 Gdyby go zechcieli aresztować i przesłuchać… 🙄
Reszta koleżeństwa – zwyczajna.
Wykład o manipulacji – interesujący. Forma – obcesowa 🙁 Emocje – przesadne.
Przez Politykę to niejeden trafił na białe niedźwiedzie …
Marku – za to nie musiał schabu macerować.
Placku, dzięki za Madonnę Jeniecką, wiedziałam o niej, ale tak się ucieszyłam ze znalezienia Stalingradzkiej, ze nie próbowałam jeszcze szukać. Duży tekst na temat pastora Reubera i historii powstania obrazu znalazłam na stronie polskiego kościoła p.w. Wspomożycielki Wiernych, bardzo ekumeniczny. Tak jak pisałam, widziałam ten obraz przez chwilę lata temu, ale zrobił na mnie potężne wrażenie i wciąż o nim myślałam.
Wspominany przeze mnie Dziadzio Czesio, z zawodu architekt, z duszy malarz, na potrzeby mojej Babci malował, wręcz seryjnie, Matkę Boską Częstochowską. Babcia umieszczała te obrazy w przydrożnych kapliczkach, nosiła w sercu wielki ból po stracie syna, który zginął pod sam koniec wojny. Ponieważ zginął pod Berlinem, ale nie ma jego grobu, Babci powiedziano, ze leży w polskiej ziemi i Babcia tworzyła jakby te jego symboliczne groby.
W czasie poprzedniej wojny straciła pierwszego męża i córeczkę.
Dziadzio Czesio, dla siebie, namalował obraz przedstawiający Matkę Boską tulącą Dzieciątko i uciekającą po śniegu przed pożarem. Prosiłam go, zeby dla mnie też taki obrazek namalował, zrobił to, ale był już bardzo stary, farby już mu się konczyły, ręka go bolała. Dziadek mówił, że to Matka Boska Ukraińska – w znaczeniu, że pożar w tle to wojna polsko-ukraińska.
Pyro,
w pełni podzielam Twoje zdanie:
… żadna ze stron konfliktu nie grała czysto i uczciwie. Żadna nie była całkiem w porządku.
Nie o tym jednak była mowa.
Nie podoba mi się to Twoje „mataczenie” (naukowo – manipulowanie). Nie podoba mi się wypowiadanie za innych – jak będą chcieli to powiedzą czy ucierpieli czy nie. Używając ich przykładu, jako argumentu w dyskujsi, traktujesz ich w sposób instrumentalny.
Z mojej strony jest to zamknięcie dyskusji w kwestii sposobu potraktowania przez Ciebie pani reżyser i minister, działaczki społecznej, Izabeli Cywińskiej.
Pozostaję przy swoim zdaniu na temat przyzwoitości.
Z sympatią i szacunkiem dla barwej blogowej kreacji o nicku Pyra.
Jotko – jak dożyję, za 10 lat opowiem anegdotę o Tobie. Słowo daję, jak ja nie lubię dydaktyki ex catedra. Spory mi nie wadą osobiście.
miało być „nie wadzą”.
U nasz na blogu to od czasu do czasu , ktoś komuś robi niedźwiedzią przysługę zajmując się nie tym co trzeba. Ja tam w Politykę się nie mięszam. Trumien nie lubię a styropian używam do ocieplenia. Po co komu zaglądać za podszewkę . Lepiej podać komuś łapę albo rozczulić się nad świńską dupą . Bardziej to po bożemu.
Idę kawę zrobić w czerwonym czajniku co go imbrykiem zowią
Według znawców w niedźwiedziu najlepsze są łapy i wątroba. W stolicy Helwecji do połowy lat dziewięćdziesiątych co roku odbywała się uczta władz miasta, na której podawano te specjały. Pochodziły z wyrośniętych misiów – maskotek miasta 🙁 Obyczaju zaniechano. Nie wiem, co teraz się dzieje z nadmiarem niedźwiedzi, których nie chcą inne parki zoologiczne 🙄
nemo pisze:
2010-06-24 o godz. 10:29
Wykład o manipulacji – interesujący. Forma – obcesowa Emocje – przesadne.
Rozumiem nemo, że jesteś w posiadaniu wystandaryzowanej skali pozwalajacej na dokonywanie rzetelnych ocen cudzych wypowiedzi.
Chętnie się z taką skalą zapoznam.
Jeżeli jednak jest to Twoja prywatna ocena, do której masz pełne prawo, byłoby rzeczą elegancką zaznaczyć, że jest to Twoje prywatne zdanie.
Jako osoba wyjątkowo dbała o „materialny wymiar prawdy”, z całą pewnością zgodzisz sie ze mną.
Pyro,
życzę zdrowia 😆
Jotko,
może to się nie rzuca w oczy, ale ja tu na ogół wyrażam tylko osobiste i subiektywne zdanie. Gdzieżbym śmiała stosować jakieś skale, nawet nie wiem czy istnieją 🙄
Istnieją takie?
Moje ulubione skale to Celsjusza, Richtera i Scoville.
Jakby pomanipulować, to kto wie, czy nie dałyby obrazu atmosfery na blogu 🙄
Jotko- wyluzuj ! Strasznie jesteś zasadnicza od wczoraj.
Toż to blog towarzyski,a i kulinarny przy okazji też 😀
Nemo – ostojo rozsądku. Dobrze się przy Tobie mówi i milczy.
Danuśko,
czy Ty dzisiaj masz imieniny? Jeśli tak, to wszystkiego najlepszego!
Witam, a mowia, ze Polska B pomyslunku nie ma:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8054702,_Narcyza_Kwiatek___Oszust_dorobil_sie_na_zmiani
Dzisiaj o niedźwiedziej łapie, a tu chciałoby się powiedzieć,że nasza
Ewa cytatem przytoczonym z „Polityki” wyrządziła niechcący
blogowiczom „niedźwiedzią przysługę „.
nemo pisze:
2010-06-24 o godz. 10:58
Jotko,
może to się nie rzuca w oczy, ale ja tu na ogół wyrażam tylko osobiste i subiektywne zdanie
Z całym szacunkiem nemo , ale mnie się „nie rzuciło”. Wręcz przeciwnie, piszę to serio, „rzuciło mi się”, to , że jesteś skarbnicą wiedzy, z której to wiedzy, ja sama bardzo chętnie, z pokorą i wdzięcznością korzystam.
Ot, po prostu, dobrze jest oddzielać opinie od empirycznie potwierdzonych faktów.
A teraz, jeżeli pozwolisz, zamknę już tę dyskusję. Życzę miłego dnia 🙂
O przepraszam, chyba pomyliłem stoliki… 😐
Dziędobry na rubieży!
Łojeju, znowu polityka…
No więc nie wytrzymam i coś powiem – wracając do nieszczęsnej pani Cywińskiej. Ja tam ją jako artystkę nieszczególnie lubię i wisi mi, co zrobiła jako działaczka. Wcale jednak nie wiem, jak bym się sama zachowała, kiedy ktoś by przylazł do mnie o szóstej rano i bez dania racji wziął się do wyprowadzania mnie z mojego własnego domu. Niewykluczone, że rzucałabym przedmiotami oraz mięchem i lżyła napastników do pięciu pokoleń wstecz.
Każdy człowiek przytomny, a mam wrażenie, że na tym blogu powinni być sami przytomni – ma własne zdanie zarówno na temat Peerelu (ani to piekło nie było, ani niebo), jak i na temat obecnej rzeczywistości politycznej.
Danuśko,
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem 🙂
Jeżeli dzisiaj są Twoje imieniny, to tym bardziej. Wszystkiego najlepszego 😆
PS. Tak w pewnych sprawach jestem absolutnie zasadnicza i nie zamierzam tego zmieniać. Natomiast na życzenie Biesiadników mogę milcześ, szanując to życzenie.
Tak Nisiu. Każdy mógłby takie przedstawienie odwalić (to była 12.30 w nocy), anegdota polega na tym, że on „gnębiciel” był szczerze nieszczęśliwy, a rzeczona pokrzywdzona całkiem nieźle wylądowała. Rok wcześniej robiła mi program na zjazd wojskowyh kół ZSMP. Osobiście płaciłam, bo czemu nie – robotę wykonała.
Nemo- nie mam dzisiaj imienin,świętuję dopiero 1 października.
Zawsze natomiast chętnie przyjmę miłe słowa pod swym adresem 😀
Toż to sam miodek (by pozostać przy niedźwiedziej tematyce).
Jotko,
trzęsienie ziemi – fakt potwierdzony empirycznie
obcesowy ton wypowiedzi – subiektywna opinia
Tak to odróżniam i wydawało mi się, że nie muszę deklarować za każdym razem, ale ja się nie znam…
Każdy z nas ma wbudowany taki sejsmograf, może różnie wyskalowany, ale jednak reagujący 😉
Przepraszam raz jeszcze. Czy może Państwo wiedzą, dokąd wyniesiono nasz stammtisch z sali, gdzie teraz odbywają się procesy inkwizycyjne? Ładny był. Nie chciałbym, żeby posłużył jako podpałka na stosie.
PaOLOre – no już, zmieniam serwetę, podaję lemoniadę (bo ciepło dzisiaj) i ciasteczka kruche. Siadaj i opowiadaj, co tam Panie w Widniu?
do sklepu z rzeczami z drugiej reki
Pyro- ja to poproszę od rana gorący krupnik,bo w stolycy pogoda
jesienna 🙁
Łój z niedźwiedzia się dobrze pali. Może służyć jak źródło światła w traperskiej chacie. Następne dziesięć kilo chętnie sprzedam. Lub oddam . A co mi tam. Będzie miś świecił przykładem.
paOLOre,
nie denerwuj się 😯
nie będzie ani stosów inkwizycyjnych ani pregierzy i z dyskusji też się już wycofałam 😆
generalnie, to ja jestem człowiek zgodny: „za rączkę i do knajpy” 🙄
miłego dnia życzę 😆
odmaszerowuję do obowiązków 😎
Krupnik… z krupami, czy z miodem?
Kupiłam sobie wczoraj prezencik w postaci flaszutki likieru Grand Marnier. Jeszcze nie wiem, jak go będę spożytkowywać. Na razie cieszę się z MANIA.
Danuśko, naprawdęś solenizantka? Ściskam zatem świątecznie i życzę Ci pysznego życia.
Ja też jestem zgodna… generalnie. A czasem budzi się we mnie Furia-Gburia (czy ktoś jeszcze pamięta, z jakiej to bajeczki?)… 👿
Grand Marnier? Idealny do crepes Suzette 😎
Danuśka; jeszcze nie południe, a Tobie krupnik w głowie? Nie mam krupniku ani miodówki, ani likieru z kardamonem – musisz sobie zrobić herbatkę z cytryną.
Moje zdanie nawet mnie samego nie zawsze fascynuje. Pozwolmy naszym wrogom spelniac ich niewdzieczny obowiazek. Zrobia to szybciej i taniej.
Marze o tym, by prawo Nisi do wyboru koloru jej podwojow, bylo wpisane do konstytucji. No coz, kazde z nas ma jedna slabosc 🙂
Przyznaje, ze juz od dawien dawna tesknie za prawdziwymi anegdotami.
Mam na mysli efektowne perelki od ktorych robilo sie cieplej na sercu. Te, ktore nie ranily, nie dusily, nie szarzaly, nie szczekaly. Niniejszym oglaszam cenna inicjatywe – wyhodujmy zastepy nowych Francow Fiszerow, Mir Michalowskich i przeroznych innych Waldorffow. Datki prosze przysylac do mnie.
Proponuje, by anegdoty o internowanych opowiadali od tego specjalisci, czyli internowani, jak moj bystry kuzynek – drukarz bibularny. Opowiadal mi ze swada jak podle ich zywiono, jak protestowali, az pewnego dnia zostali zarzuceni rzodkiewkami, salata i szczypiorkiem. Po wyjsciu z kurortu dowiedzial sie o Czernobylu.
Skoro o Teatrze Ateneum mowa, teatrze ktory po wieczne czasy bedzie mi sie kojarzyl z torba Alicji, oto anegdota Marii Zientarowej : sala teatru, Urban przepycha sie do zarezerwowanego przez kogos innego fotela. Pani Maria – Panie ministrze, pomylil pan rzad. Jasno, czysto i na temat 🙂
Nie wybaczylbym sobie biernego przygladania sie cwiartowaniu Jotki, tylko za to, ze wyrazila opinie ktora w pelni podzielam. Pyre stac na bezcenne anegdoty, dosyc lenistwa, a jesli to miala byc anegdota, to ja jestem swietym tureckim. Z gory przepraszam nudystow, swietych i wszystkich czlonkow NATO. Chce zebysmy wszyscy byli bezpieczni, jedli pyszne rzeczy i pamietali, ze czas nie tyle leci, co ucieka. Byc moze jest juz rok 1927-my.
Do pana Rysia z „Daru Mlodziezy” – kocham Pana.
ten likier można też dawać do ostatniego polania kaczki z pomarańczami
Nisiu – W czasach gdy nie bylem jeszcze cieniem czlowieka, robilem lody Grand Marnier Souffffffffffffffffle – nakarmilem nimi smutnego Mormona i usmiechal sie jak dziecko. Pyszne. Nalesniki. Pyszne.
Placku,
kto był internowany w 1986 roku? 😯
Stan wojenny zakończył się w 1983
Przekażę Panu Rysiowi wyrazy miłości Placka – na pewno się ucieszy.
Nemo, dzięki za podpowiedź, ale ja w ogóle nie przepadam za suzetami, bo miętkie i słodkie. I mokre. Nie mój typ. Kaczka zaś – no, no. To bym spróbowała. Oczywiście, po powrocie.
Placuś, mam dla Ciebie anegdotę.
W Koszalinie, w reprezentacyjnej restauracji reprezentacyjnego (za Peerelu) hotelu – chyba mu było „Jałta”, temu hotelu, teraz jakoś inaczej – królował starszy kelner, którego nazwiska nie pamiętam. Lubił się on fraternizować z artystami, którzy pojawiali się tam na różnych festiwalach. Kiedyś ktoś zamówił schabowy, a dostał karkówkę. Zaprotestował nieśmiało, a wtedy pan kelner położył mu rękę na ramieniu, zajrzał głęboko w oczy i zapytał z troską: „Schabowy? No co też pan, kościa pan będziesz jadł?”
😆
Lody. Lody. LODY.
Przypuszczam, że do jakichś drineczków też się nada.
A jaką ma przyjemną, pękatą butelkę!
Nemo – Wiedzialem, ze moge na Ciebie liczyc. Eufemizmy zawsze mi sie myla. Kuzynek drukowal, kuzynek siedzial 🙂
Placek, a jak się te lody robi, mianowicie?
Nisiu – względem flaszutki Grand Marnier zawsze możemy pomóc.
Pomożecie- pomożemy !
Względem imienin – to już wyjaśniałam powyżej,ale życzenia
oczywiście przyjmuję z radością 😀
Pyro- względem herbaty to wypiłam już dwie, dlatego kombinuję,
czym tu się dalej rozgrzewać przy tej ponurej pogodzie.
Oooo, Danuśko, przeoczyłam wyjaśnienie.
Życzeń nie cofam w żadnym razie!
Co do rozgrzania, to filiżanka rosołku może być. Knorka, Winiar, co tam lubisz. Pomaga. Stosuję. Tylko pij jak najgorętszy.
Robilem to w fabryce lodow. Powiem tylko, ze proporcja Grand Marnier i przyzwoitej brandy powinna byc 1:1. Taniej i nie za slodko.
Mnie tam naleśniki Suzette nie przeszkadzają,ale kaczka,
a potem naleśniki na deser to może już byłoby ciutkę za dużo ?
Pyro,
Jotka ma rację, w żadnym razie nie powinnaś do niej mówić ?Moja miła?. Różnie można by ją nazywać, ale powiedzieć, że jest miła? Jak możesz, Pyro. Poza tym wkraczasz w cudze kompetencje. Od pouczania, strofowania i decydowania co jest jedynie słuszne na tym forum jest Jotka.
Zaglądam do Was od dawna i dość regularnie. Zawsze z podziwem i zazdrością obserwowałam jak skutecznie radzicie sobie na tym blogu dając odpór bezczelności i pieniactwu jakie się, rzadko, bo rzadko, ale jednak czasami przyplątywało. Teraz też dacie radę. Nie takie my ze szwagrem?, jak mówi Alicja.
Do tej pory nie odzywałam się, bo jestem nieśmiałą introwertyczką, ale mnie ruszyło.
Kaczka z pomarańczami (kanarek w oranżach), crepes suzette i na deser lody Grand Marnier…
Kto się podejmuje spożyć taki obiadek?
Nisiu – Podejmuje sie, z przyjemnoscia. Dzisiaj nawet krzeslo bym zjadl. Za anegdote dziekuje. Jest szaro, pada, tornadowato.
Witam WB* 😀
Danuśko, domyślam się, że tak ponuro za oknem, masz od rana. A ja rano miałam niebo bez ani jednej chmurki, już skakałam z radości, że meteorolodzy znów się pomylili (na moją korzyść) aż zobaczyłam, jak nisko kłaniają się topole i skończyła się moja radość. 🙁 Teraz zero słońca, same chmurzyska i jak tu wykrzesać z siebie dobry humor ? 👿
* Wielkie Blogowisko 😆
Witaj Zgago, jednak wykrzesalas 🙂
Placku, tylko dzięki WB. 😀
A poza tym dziękuję Żabie i Tobie, za Madonny. Przejmujące. Zauważyłam, przy okazji oglądania, zmianę twarzy u Madonny Jenieckiej, też zauważyliście?
Za oknem mam koncercik przygodnej kapeli wędrownej : akordeon, gitara basowa, mikrofon z mezzosopranem. Aktualnie „A wszystko te czarne oczy”. Nie, żebym specjalnie lubiła takie „występki” ale uważam to a bardzo uczciwy sposób zarobkowania muzyków zza bliskiej granicy. To, co ten człowiek z akordeonem w solówkach robi z prościutkim tematem muzycznym jest imponujące. Dziewczyna też ma głos, że daj Boże. Aktualnie „Hej sokoły”. Wygląda to na rzetelną wiążankę „dla ucha”
Zgago – Tak, od jednej cichej nocy do drugiej, wiecznosc.
Pawle I Wiedenski 😀 😀 😀
Czy ja juz wam sie chwalilam, ze kucharza JE ambasadora Krolestwa Niderlandow w Ugandzie uczylam jablecznik piec? Na moj przepis na placek kokosowy tez chlop ma ochote, ale sobie poczeka, az doszkoli mi nianie w gotowaniu.
Ja za to wczoraj wyprobowalam przepis na poledwice wolowa w boczku i grzybach i calkiem to smaczne wyszlo, momi, ze ze skapstwa tylko boczniakami oblozylam a nie suszonymi prawdziwkami jak przykazali w przepisie.
momi = mimo no i p.s. w 1983 mialam lat 5 i nikt mnie nie internowal. To tak w ramach ogolnej nikomu niepotrzebnej informacji. Generalnie sluzby specjalne mnie dopiero w tym roku sprawdzily i to nie nasze a te ze zgnilego kapitalizmu.
A ja owszem, bywałam internowana jako dziecię nieletnie: mamusia rok w rok wysyłała mnie na kolonie, których nienawidziłam jak zarazy… I też twierdziła, że to dla mojego dobra. Mało tego: święcie w to wierzyła.
Dlatego rozumiem, że niektórzy ideowcy mogą naprawdę wierzyć w to, co robią.
Rzodkiewki, sałata i szczypiorek w kwietniu 1986 nie rosły pod gołym niebem, a więc nie było kontaminacji. Panika jednak była taka, że ludzie przestali kupować wszelką zieleninę i nie było zbytu na nowalijki. Pamiętam ten okres bardzo dokładnie, bo w tym czasie byłam w drodze z Polski i na drugi dzień po naszym powrocie rozpoczęto dekontaminację samochodów na przejściach granicznych. Szwajcaria doznała wówczas znacznie większych szkód, niż Polska (taki układ atmosferyczny, akurat dużo padało), dotąd nie należy jeść ryb z jeziora Lugańskiego, a w kantonie Ticino jest wiele tzw. hot spots o podwyższonym promieniowaniu.
Było wiele dyskusji na temat grożących niebezpieczeństw, np. co robić z mlekiem od krów na pastwiskach?
Pamiętam też jak ludzie zastanawiali się, czy wpuszczać do domu koty biegające po skażonych trawnikach 😯
Jeśli więc Twój kuzyn, Placku, opowiada tę anegdotę w intencji oskarżenia ówczesnych władz o świadome zatruwanie go promieniotwórczymi izotopami na rzodkiewce (którą jadł zapewne umytą) to jest to potwarz. Jeśli opowiada to tylko, by w słuchaczach wzbudzić grozę, to może ma potrzebę wzmocnienia efektu 😉
Notabene, w strefie ochronnej Czernobyla pojawiły się rzadkie zwierzęta z niedźwiedziem brunatnym na czele.
Nisiu – też mnie to spotykało i to jeszcze w charakterze „opieki” nad młodszą siostrą. Zaraza trzymała się mnie, jak kleszcz albo inny rzep. Nawet jej pozwalano nocować przy mnie, a nie w młodszej grupie. Zgroza. Dopiero kiedy wyrosłam z wieku kolonijnego letni czyściec się skończył. Na dobro mojej Mamy muszę powiedzieć, że Ona uczciwie postawiła sprawę : „Rodzice też mają prawo odpocząć od dzieci”. Przyznałam Jej z bólem serca rację. Potem siostra „opiekowała”
się najmłodszym z nas i też miała za złe.
Na kolonijnej zsyłce byłam tylko raz i powiedziałam: nigdy więcej 👿
U nas w domu dzieci w tych sprawach nie miały nic do powiedzenia. Ja w każdym razie, najmłodsza dziecina…
Nemo – Opowiadal to wszystko dlatego, ze nie chcial o tym opowiadac. Usmiechal sie, bo nie chcial plakac. A jesli myslisz, ze mozesz byc bardziej uparta od starego osla, moze jestes. Jestem pewien, ze wiesz o co mi chodzilo, lepiej ode mnie 🙂
Jesli nastepna osoba ktora zacznie od „Wiem, ze ma nie byc o polityce, ale..” skonczy slowami „dlatego uwazam, ze glosy oddane przez polonie kanadyjska to jedyne glosy szczerozlote” i nie zostanie skopana, kupie kapelusz i zjem go (po uprzednim zamarynowaniu go w Grand Marnier”.
Moj brat naprawde mnie kochal i opiekowal sie mna az do przesady. Nie posiadam zadnych dowodow na pismie by to udowodnic. Swietnie lowil, gotowal, marynowal, wedzil. Co do mnie, jestem tym statystycznym zlym Polakiem.
Och, wzruszyłam się, ja, stara cyniczka, i przez łzy się smieję, aby nie płakać. Sorry 🙁
W dalszym ciągu jednak nie wiem nic o internowanych w 3 lata po zakończeniu stanu wojennego. Luki straszne 🙁
Souffle Grand Marniere (robi teściowa przyjaciela) nie lubię, bo jest z surowym białkiem, a ja mam awersję do surowych jaj 🙁
Sorry,
mój cynizm odnosi się do wspomnień czernobylsko-internatowych. Nie chcę być źle zrozumiana.
Ide spac. Dobrego popoludnia
Pan Lulek
Wychodzi na to, że od dziecka byłam cudakiem. 😉 Tragedia była przed wyjazdem na kolonie i pierwsze 2 noce z zapłakaną poduchą i druga na dwa dni przed wyjazdem z kolonii do domu. 😯 Mimo, że na ostatnich koloniach nawet dziurki w chlebie nie były wypełnione masłem o czym już chyba kiedyś klepałam. Rekompensatą były wychowawczynie (miałam szczęście, jak na urodzoną w niedzielę, przystało) i cała masa fajnych koleżanek. To nie były jeszcze czasy koedukacyjnych szkół i kolonii, więc nie było kłótni o chłopaków. 😆
Poczytałam wstecz. I jeden drobiazg. Może nawet nie taki drobiazg.
Pani Cywińska „nieźle lądowała” w III RP (m.in. jako minister kultury) nie z powodu awanturowania się przy aresztowaniu (które było absolutnie naturalne – według ówczesnego kodeksu opozycjonisty należało przy bezprawnym aresztowaniu robić jak największy hałas, żeby słyszało to i widziało jak najwięcej świadków), ani z powodu internowania, jak sugerowała tu Pyra, ale z powodu własnego artystycznego dorobku.
Który może się oczywiście Pyrze nie podobać. Ale nie można go negować.
Tyle.
I też kończę temat.
Zgago – starsza jestem od Ciebie i to sporo, a chodziłam do koedukacyjnych szkół i jeżdziłam na koedukacyjne kolonie (dziewczynki np II ptr, chłopcy I ptr (żeby nie musieli przechodzić przez babskie rewiry) albo prawy barak – chłopcy, a lewy dziewczynki. Łazienki tylko podzielone były po bożemu.
Nemo – Wiem, ze nie jestes cyniczka, a ja z pewnoscia nie umiem opowiadac anegdot. To byla prawdziwa, smutna, szara, krotka opowiesc, podana „na wesolo” dla uzytku jego babci. Za bledne uzycie slowa internowany miast aresztowany nie przepraszam, byla to celowa licencja poetycka artysty, sluzaca podkresleniu….hmm…z tym artysta przegialem pale 🙂
Nie chce sie w tym wszystkim dusic , wkurzaja mnie te wszystkie biuletyny z ostatniej chwili. Niewazne, czy ktos powiedzial „rece na poklad” czy „nogi za burte”. Emerytury, panie dzieju, pensje, opieka zdrowotna, wolnosci przerozne, ot co.
Placku,
przykro mi, że Cię wprawiam w smutny nastrój 🙁 Nie mam takich intencji, choć mnie czasami ponosi mój wredny charakter. Biedna babcia 🙁 Ja bym swojej czegoś takiego nie opowiadała 🙄
Danutom, Janinom i Janom (czy mamy tu jakiegoś Jasia?) 😀 wszystkiego najlepszego!
Oj, dzień się zaczyna skracać!
Skarżycie się na pogodę, a ona tutaj panowała przez cały ostatni tydzień, właściwie to (z przerwami) przez miesiąc 🙄 Teraz wreszcie jest trochę cieplej i słoneczko prawie cesarskie, a ma być jeszcze lepiej 🙂
Doroto z sasiedztwa – Gdybym umial wyslawiac sie z taka latwoscia jak Pani, bylbym szczesliwy. Pozostaje mi uczucie wdziecznosci za obiektywizm.
Ze wstydem stwierdzam, iz ma polszczyzna jest godna pozalowania.
Placku – to jest całkowicie do wybaczenia 🙂
Wysławianie się jest poniekąd moim zawodem.
Zresztą jak teraz spojrzałam na to, co napisałam, uśmiechnęłam się na słowo „kodeks”. Była taka książeczka wydana bodaj przez NOWą jeszcze w lata 70. pt. „Obywatel a Służba Bezpieczeństwa”. Dzięki niej wiedziałam, jak się zachować, gdy zgarnęli mnie do Pałacu Mostowskich ze spaceru z kumplem, który działał w niezależnym harcerstwie (jego kolegą był obecny marszałek i kandydat na prezydenta 😆 ). Powtarzałam „odmawiam odpowiedzi” na przemian z „nie mam panom nic do powiedzenia”. Puścili po paru godzinach 😉
Nemo – Nigdy nie wprawilas mnie w zly nastroj, wrecz przeciwnie. Czy rzucilabys sie babci na szyje i szlochala ? On mi to swinstwo zrobil, gdy juz nie widziala, teraz ma sie niezle.
W tej chwili mysle o jednym z moich Bohaterow, ktory gnil w wiezieniu na Diabelskiej Wyspie, w Gujanie Francuskiej. Ryszard mial na imie…Z pewnoscia o nim slyszalas. Dlatego bardzo duzo czytam 🙂
PS. Więcej swojego kombatanctwa nie pamiętam 😆
Soufflé Glace Grand Marnier
4 żółtka
65 g cukru
1 arkusik żelatyny
125 g soku pomarańczowego
1 cl Grand Marnier
2 białka
60 g cukru
200 g bitej śmietany
Żółtka utrzeć z 65 g cukru. Masę ubijać w kąpieli wodnej do zgęstnienia, dodać namoczoną i rozpuszczoną żelatynę- sok pomarańczowy i Grand Marnier.
Białka ubić na sztywno z dodatkiem 60 g cukru, dodać do kremu Dodać ubitą śmietanę, wszystko delikatnie wymieszać, napełnić foremki i zamrozić np. przez noc. Podawać posypane kakao w proszku.
Aby uzyskać efekt sufletu przed napełnieniem foremek można podwyższyć ich brzeg przy pomocy paska z papieru
PS. Żelatyna nie jest konieczna
Nemo – PERFECT TIMING
Nagle szarosc pszenica klasy A 🙂
O to mam wszystkie składniki do owego sufletu oprócz…..
Grand Marnier 🙁
Trzeba będzie dogadać się jakoś w Nisią.
Przy suflecie chwila oddechu od tematów wywołująch trzesienia ziemi.
Przy sufletach nawet oddychać należy z ostrożna.
Ryszard, Ryszard…
Heniek Motyl stamtąd nawiał 😎
(Dlatego ryby i zyrafy slyna ze swietnych sufletow)
🙂 🙂 🙂
Wróciłam niedawno z Gdyni, zajrzałam na blog,a tu ruch, jak nie przymierzając,na hali targowej przed świętami. Jak to malutki kamyczek może spowodować lawinę…
Zaraz zabieram się za przygotowanie dżemu truskawkowego. Czekałam, aż truskawki jeszcze potanieją, ale ceny utrzymują się na stałym poziomie. U nas są w sprzedaży truskawki kaszubskie, które uchodzą za lepsze od tych z innych części kraju. Jest w tym trochę racji, bo droga z plantacji na stragany jest krótka, a poza tym ostatnio mamy dużo słońca, więc są dość słodkie. Wypróbuję przepis Nemo.
Co do trzęsienia ziemi – jeśli ktoś mieszkał albo przebywał często na Śląsku, np. w Bytomiu, to miał niejedną okazję przeżyć tzw. tąpnięcia. Przeważnie nie było to nic grożnego, ale niejedna ściana popękała, a zdarzyło się, że spadające gzymsy zabijały przechodnia. Nie wiem, jak to jest teraz, bo dawno nie byłam w Bytomiu, ale też większość kopalni pozamykano.
Pamiętam też, że około 10 lat temu miało miejsce stosunkowo niewielkie trzęsienie ziemi w rejonie Zatoki Gdańskiej, na szczęście bez żadnych szkód. Dziwne to było uczucie.
W 70 latach jechałem z Bułgarii przez Rumunię. Byłem już kilkadziesiąt kilometrów za Bukaresztem gdy samochód zaczął „pływać” po szosie. Pomyślałem, acha, guma. Wysiadłem. Opony całe a ja, trzeżwy jak kanarek, też „pływam”! Potem dowiedziałem się, że byłem w zasięgu trzęsienia ziemi.
A to kanadyjskie, to konsekwencja konsekwentnego tupnięcia Alicji wynikającego z rzekomej niekonsekwencji Jerzora…
hej, Gburiano!
Woła żonka!
wstań i wracaj do przedsionka!
„Pierścien i róża”, proszę Nisi 😀
Brawo, proszę Żaby!!!
Wyciągam letnie rzeczy z szafy, a one… pokurczone 🙁 😯
Proponuje smaczny letni deser, ma przy tym ladna nazwe: fontainebleau z czerwonymi owocami. Potrzeba twarozku, ubitej smietany lekko poslodzonej (mozna dodac wanilii), delikatnie je wymieszac. Pokroic drobno truskawki, posypac mala iloscia cukru, dodac listki bazylii, schlodzic krotko w lodowce. Podac krem otoczony truskawkami, mozna dodac poziomki i posypac wiorkami migdalow, sparzonymi krotko na patelni. Smacznego 🙂
(proporcje na 4 osoby: 300g twarozku i 300g smietanki, 30g albo mniej cukru)
Nemo, pewnie termostat w pralce nawalił. 😉
Dzisiaj tradycyjnie i przede wszystkim Swietego Jana oraz Janiny, czy oni tacy swieci byli, to nie wiem, moja Babcia janina by sie mogla na ten temat wypowiedziec, gdyby zyla.
Imieniny Babci zawsze byly obchodzone hucznie, Dziadka Jozefa tez zreszta.
U mnie burza za burza, wcale mi sie to nie podoba. Dopiero co trzesienie ziemi bylo, i jeszcze pierony cala noc 🙄
Nie mam diakrytykow, bo na dell-mini nie moge ich wykombinowac. O, slonce laskawie wyszlo na sekunde i juz sie chowa za chmury, pewnie zaraz lunie cos.
O, kaze Jerzoru, zeby zakupil twarogu w Baltic deli!
Moja Matka też Janka była, ale grudniowa. Przezacna osoba, ale świętą na pewno nie chciałaby zostać.
Okoń chyba dzisiaj świętuje, ale on ostatnio dziwaczy – jeżeli tu zagląda, to najlepszego; jeżeli nie zagląda, to i tak mu dobrze życzę.
G.Okoń to Janek?
Pyro to wykluczone, Janek to zupełnie ktoś inny. Zupełnie niepodobny do nikogo. Janek śpiewał bardzo ładnie, a może się nie znam.
Od Janka dla Janka:
http://www.youtube.com/watch?v=IwgpmZZdDCU&feature=related
Młoda krzyczy „Trzymajmy kciuki za sąsiadów (Słowacja prowadzi z Włochami 1:0)” Apel Córci nagłaśniam.
http://www.youtube.com/watch?v=Cb8ESoj-v2Y&feature=related
A mnie jest szkoda lata:
http://www.youtube.com/watch?v=AiI2SEoTMdk&feature=related
Misiu, jesteś wielki! Maklakiewicz z Himilsbachem!Samego filmu nie pamiętam, ale piosenkę tak. Jakiś rok temu widziałam dokument, na którym córka Maklakiewicza rozprawiała się z kumplami taty. Pamiętam, jak ciepło mówił Niemczyk o Himilsbachu i z jak ciężkim poczuciem winy jego niegdysiejszy wielki przyjaciel.
Marku. Piękny film. Dymny ma baki jak xiąże Pepi. I te dialogi!
NEMO,
ile waży 1 opakowanie pektyny dr. Oetkera Gelfix Super 3 : 1, którego Ty używasz do dżemów. U nas są o różnej wadze. Sprawa pilna.
Znałem Ich. Mam spory zapas anegdot i faktów. Niestety, przeważnie nie do publikacji (dzieci mogą czytac) opowiem na zjazdach.
Idę się napić , coś mnie suszy. Szczególnie jak się napatrzy.
http://www.youtube.com/watch?v=O6FdYoLRJbs&feature=related
Cichalu – ten zjazd zapowiada się…oj, zapowiada!
Dzisiaj rowerzysci z Teksasu wjada do Nevady. Dla wielu Nevada kojarzy sie z Las Vegas. Grupa nie zatrzymuje sie w Las Vegas.
Las Vegas nazywa sie rowniez ‚Sin City’. Z tym miastem zwiazane jest powiedzenie ‚What happens in Vegas, stays in Vegas’. Oznacza to, ze to co sie tam wydarzy pozostaje do wiadomosci obecnych. Chodzi o zachowanie dyskrecji. Nie jest mile widziane robienie zdjec w miejscach publicznych, chyba ze sa to zdjecia rodziny lub znajomych.
Zwrot ‚What happens in Vegas, stays in Vegas’ jest uzywany na wstepie wielu bardziej lub mniej oficjalnych spotkan. Jest to informacja dla uczestnikow spotkania, ze wszystkie tematy i dane poruszane podczas spotkania pozostana do informacji uczestnikow spotkania. Czyli po prostu ‚keep your mouth shut’.
Mam coś co można przytoczyć bez obawy o niepoprawność polityczną i moralną. Lata siedemdziesiąte. .Byliśmy w krakowskim Spatifie. Przy pianinie stojącym pod schodami wiodącymi na pięterko do biur, usadowił się Maklakiewicz. Grał zupełnie dobrze, na modłę uwczesnych, kawiarnianych taperów. Otaczaliśmy go wianuszkiem, bo wiedzieliśmy, że Maklak zawsze ma w zanadrzu, mówiąc po krakowsku ,jakiegosik wica. Każdy miał w dłoni jakieś szkło. Jeśli powiem, że mieliśmy tam wodę święconą z Lourdes, to i tak nie uwierzycie.
Maklakiewicz plumkał leniwie. Potem zaczął. ?Ruskie to głupie ludzie? Plum, plum?Zaczęliśmy nieco czkając, protestować. Niby, że to Rublow, Puszkin, Musorgski, Szaliapin?Zdzicho pokręcił głową. Plum, plum??Nie o to chodzi. Plum, plumWeźmy na ten przykład słowo papier. Plum, plum?Po polsku papier. Po niemiecku Papier. Po francusku papier. Po włosku papier. Po hiszpańsku papier Po angielsku paper, no prawie:. Plum, plum, plum? ??A u ruskich, bumaga! Głupie ludzie?plum,plum?
Krystyno,
przepraszam, ale mnie nie było, oglądałam niepokurczone ciuchy w sklepie 😉
1 opakowanie = 25 g.
Na każdym opakowaniu powinno być podane proporcje owoców i cukru.
25 g pektyny Gelfix 3:1 stosuje się na 1 kg owoców lub 9 dl soku i 350 g cukru.
Cichal, ładna historyjka, plum..plum.
Życie jest ładne, Pyro, plum,plum…
Po hiszpańsku papel, po włosku – carta, ale i tak zabawne 😉
Wszystkie papiery są z francuskiego, a ten z greki (papyrus)
to ja przytoczę tylko zakończenie, początek i środek pewnie znany większości:
– dla adnoj blati swabodnyj niezawisymij jazyk?
Tak myślałem, że w tej dyskusji wreszcie ktoś rzuci coś dla osłody.
nemo
dziekuje za Soufflé Glace Grand Marnier a
Alinie
za „smaczny letni deser”. Czuje po składnikach, że to może być przebój. mniam mniam
Nemo, dziękuję za informację.
Cichalu, Alicja ma rację, że zachęca Cię do spisywania wspomnień.
Nemo, jak spotkam Zdzicha, to mu to sprostowanie przekażę, uśmiejemy się…
Jak Wam będzie do śmiechu… 🙄
W piekle dla alkoholików jest tylko sok spod ogórków 🙄
Nemo, oj będzie, będzie. On też lubił czarny humor. Gratuluję finezji spod ogórków:))
Śliczną piosenkę o niebie dla poetów alkoholików śpiewał kiedyś Daukszewicz. Piosenka poświęcona była pamięci jego Ojca.
Idę się zająć wodolejstwem, susza już prawie od tego wiatru i słońca 😯
Cichal masz rację.
Jestem pełna nadzieji, że w piekle, do którego trafi Nemo, Jotaka i Dorotol obcinają języki.
Sok jest zdaje się z ogórków i na przykład z kapusty kiszonej. On bynajmniej nie spod, tylko dookoła. Niech żyje piekło!
Przestało padać. Ale znowu się chmurzy, cholera jasna!
Jerzor zakupił w polskim sklepie coś za 3$, malutki słoiczek 85 gram – i robi wielki szum, że kupił kawior, niech idę i zobaczę.
Idę i patrzę, przecież wiem, ile kawior musi kosztować, niechby i czerwony, jak nie ten astrachański. Na etykietce jak byk: „Tatar z mintaja a la łosoś” 🙄
Taki z niego kawior, jak z koziej… tego tam 🙂
„O… nie kawior?! Ja myslałem, że kawior, wyglądał…”
A etykietka od czego? 🙄
nadziei – żeby sie nikt nie musiał przyczepić
Apaw, bój się Boga, dziewczyno! Napyskował ktoś na Ciebie? To też napyskuj. Nie życz innym takich strasznych kar.
Alicjo to wiem dlaczego tupałaś!
Apaw, już chciałem wysłać listy gończe za Tobą.
Witaj w slońcu!
Witaj Cichal.
Pyro – kara adekwatna do poziomu – zamienię odcinanie na odpadanie samoistne. Nie będzie bolało.
Quelle horreur! 😯 Apaw 🙄
No co, no co, no co ja Ci zrobiłam? 😯
Alicjo,
ulubionym powiedzonkiem mojego dziecka jak było małe (przejętym od wujaszka 🙄 było
Łodejdź łobuzie łod łokna, bo ci łodą łod łogórków łeb łobleje 😎
Łodejdż łobuzie łod łokna, bo ci kłonicą przyłonace (krak)
I znowu pora na słodki deser !
Czy ktoś ma jakiś sympatyczny przepis pod ręką ?
A już myślałam,że dzisiejszy limit na trzesienia ziemi wyczerpany….
Mój Hiniutek (Zabrzanin) mówił „Jak cie pizgna, bydziesz czorny”
Danuśka – szykuje się zmiana pogody.
Łonaczć (w wersji fundamentalnej – selpeniącej: łonacyć. Możliwy zapis gorolski: onaczyć, jako że Ślązoki wymawiają „o” na początku wyrazu jak „ło”) – robić coś. Ale nie dinks, ani wihajster 🙂 Wykonywać jakąś czynność, dla której nie znajduje się nazwy. Zarówno z przyczyn cencuralnych (określenie np. seksu), jak i pustki w głowie. Ogólnie słowo rozumiane przez kontekst użycia i przedrostek:
Załonaczyć – ukraść, zawiązać itd.
wyłonaczyć – mh… wyprać na przykład itd.
przełonaczyć – wywinąć na drugą stronę, przebrać itd.
Tylko spokoj moze nas uratowac i cos dobrego na stole 🙂
Proponuje wam danie poludniowo-afrykanskie, zgoda?
Francuzi pocieszaja sie jak moga wiec chociazby egzotyczna kuchnia. Danie wydaje sie sympatyczne a nazywa sie „Babotie”.
Podsmazyc na oliwie drobno pokrojona cebule, dodac mielone mieso wolowe, podsmazyc dodajac kminku, curry, soli, pieprzu, na koniec troche octu winnego. Pokroic na drobna kostke jablko, zielona fasolke (uprzednio lekko podgotowana), jablko i fasole podsmazyc i dodac do miesa plus kawalki migdalow bez skorki. Na koniec dodac troche smietany. Podawac z ryzem, do ktorego dodaje sie rodzynki i drobno pokrojone mango.
Łod może być 😉
Ja już cierpliwosci nie mam do tej łody z nieba. Nie policzę, ile krótkich, gwałtownych burz przewaliło się dzisiejszej nocy, teraz znowu grzmi 😯
No, nie lubię!!!
W temacie misia – my też mamy takie białe, już w okolicach Hudson Bay, czyli stosunkowo blisko ode mnie 😉
Niestety, w zasięgu ręki tylko misie brunatne lub czarne. Brunatne sierotki nawet w sąsiedztwie wdrapały się na drzewo kiedyś. Szkoda, że nie zachowałam gazety z tego wielkiego wydarzenia, a w archiwach the Wigh Standard (wiodąca lokalna gazeta) nie ma 🙁
Już o tym klepałam niejeden raz… matka prawdopodobnie padła, a sierotki sobie szły, aż się zmęczyły. Wlazły na drzewo i już. A dwunodzy przyjaciele zwierząt zgarnęli je i wywieźli na powrót do lasu. W sumie dobrze, bo niedzwiadki musiałyby przekroczyć ruchliwą autostradę, zeby do lasu wrócić. Jak dostały się tutaj? Prawdopodobnie rurami odpływowymi pod autostradą, niektóre są całkiem spore.
Babcia Janina z moją Mamą – zdjęcie przedwojenne. Jej zdrowie, gdziekolwiek teraz przebywa – gotowała przednio, była świetną kucharką 🙂
I na prezent pod choinkę zawsze dla mnie i dla siostry przywoziła barchany, żebyśmy chroniły nerki przed zimnem 😯
Mało tego – nie wyszłyśmy z domu bez osobistej inspekcji Babci Janiny, czy te barchany rzeczywiscie mamy na d… Spódnica do góry – jak barchany, można iść, a jak nie, zakładać! A to były czasy mini 🙄
Zakładałyśmy… zdejmowałysmy w Alejce koło dębu, gdzie straszyło.
http://alicja.homelinux.com/news/Mama,Babcia4.jpg
Apaw. Ja wiem, że dziewczęcy wstyd nie pozwolił Ci ogłosić ludowi prawdy. Nie wiem co to po sląsku wyłonaczyć, ale co to po góralsku wyłonacyć, to jo wim! hej
p.s.Spiesznie dodaję, że pod barchanami miałysmy zwyczajne tak zwane figi, żeby nie było, że bezwstydnie bezmajtkowo…
Wyobrażacie sobie nastolatki w mini – i barchany pod tym?! 😯
Alicjo. Myślałem, że na sznureczku pokażesz ten fascynując proces pozbywania się…
Jest bliźniacze słowo używane (teraz rzadko) w Pyrlandii : to słowo to ohędożyć, wychędożyć, chędogo (ubogo, ale chędogo). Nie znał tego znaczenia ani Wańkowicz Tolek, ani Melo, ani ich żony. Kiedy po rewolucji kresowi panowie zamieszkałi jeden w Warszawie, a drugi wziął dzierżawę w Wielkopolsce, przeżyli szok, kiedy stareńki lokaj zwrócił się do Maruszki Wańkowiczowej : „Jasna hrabina wybaczy, że ją rochę ochędożę”. Staruszek chciał odkurzyć jakieś pyłki na stroju pani. Tymczasem w językowym poczuciu Kresowian zwrot ten miał jedynie knotaję seksualną. (Ziele na kraterze)
Cichal,
wtedy nie targało się ze sobą fotoaparatu, nawet i przy pogodzie. Możesz mi wierzyć na słowo – za nic nie wyszłybyśmy z Alejki „do ludzi” z barchanami na tyłkach. Zostawiałysmy pod dębem, gdzie straszyło i wracając ze szkoły, zabierałyśmy do torby, bo już nikt nie sprawdzał.
Pozostawiam Twojej wyobraźni, jak to się odbywało – wierz mi, że biegiem 😉
Ochędożę się nieco i jedziemy na Manhattan, do miasta. Najpierw obiad w ulubionej chińskiej knajpce na Upper West. Zaczyna się sezon na soft shell crabs i trzeba korzystać, bo jest krótki. Knajpka niewielka ale słynna i w weekend czeka się w kolejce do 45 min! Byłaś tam Apaw w czasie swojego pobytu w NYC?
To będzie profanum, bo sacrum potem. W Konsulacie będzie koncert poezji śpiewanej wg, ks Twardowskiego. „Śpieszmy się kochać ludzi…”
Po tej imprezie to i Nemo pokocham…
Pyro, proszę:
http://www.youtube.com/watch?v=0PV4622Ta3A&feature=related
A tu powtórzę wczorajszą nowalijkę, dla mnie rewelacja:
http://www.youtube.com/watch?v=esNZhk6hwHI
Napadło Was dzisiaj anty-Nemowo? Pomyślcie kto by studził gorące głowy, gdyby nie zdrowy rozsądek Nemo i jej wielkie poczucie (nieco kostycznego) humoru. Pyra jest gorącą admiratorką Nemo. Kiedy Nemo wyjeżdża, brakuje mi ważnego gościa przy stole. Mnie prymusi nie przeszkadzają, staram się raczej skorzystać ze znajomości.
A przed wyjściem jeszcze Diana Krall. Śpiewałem to kiedyś jednej takiej, bo to była prawda…ech…
http://www.youtube.com/watch?v=Mpq61KN2ShY
Tu nie wytrzymam i pozwolę sobie zacytować znane mi powiedzonko śląskie (jednakowoż z pewnym wojskowym wydźwiękiem – tak mówił sierżant szef do żołnierza – podobno): Bo jak cia pizna w gryzok, to ci zęby z d. czwórkami wymaszerują!
No co ja zrobię, że to urzeka moją wyobraźnię…
Ale trochę się wstydzę…
Pyro! Toż to była deklaracja. Czekałem tylko na pretekst, żeby to wyjawić!
🙄
Cichal
Czy myślisz o Silk Road Palace ? Między 81 a 82? Tam jest tylko jedna boska knajpka.
Wnętrza takie sobie ale kolejka z kieliszkami wina czeka na wejście.
Najlepsze jedzenie w tej części świata.
Pyro, dziękuję 🙂
Cichalu, tylko się nie zmuszaj, ja na razie nie odchodzę (odpukać) 🙄 A jak odejdę niekochana przez Cichala, to smutno mi wprawdzie będzie, ale nie tacy odchodzili niekochani 🙄 🙁
Dziś podobno jest Dzień Przytulania, stąd tyle serdeczności na blogu 🙄
Ja Was wszystkich serdecznie ściskam, nie za mocno i nie za szyjkę 😎
Żabo – Krzysztof ostatnio moralitety pisze prześliczne, ale mnie nie o „Dwa piwa” chodziło, a o uliczkę poetów w niebie (tytułu nie pamiętam) Nowalijka bardzo udana i smutno mi z tego powodu.
Apaw! Wypiję jedno Chablis na Twoje zdrowie!
Nemo! Zdecydowałem się. Jeśli w piekle jest tylko łoda spod łogórków, to ja proszę do nieba. Ale żeby były ze cztery pyffka. Do podziału z Alicją!
Nisiu
„bo jak cie pizna w gryzok to ci wszytkie zymby zadkiem wylecom. To Czarnej Julka G. Morcinka ?
własciwie powinno być „wylycom”
Dziekuję Cichal. A zrób tam zdjęcia…ciekawe czy mają jeszcze różowe serwety na stole?
To zdrowie Danut, Janów, Janin i Chińczyka ….
Cichalu,
niebo jest tylko dla nawróconych. W nagrodę – maślanka 😉
Jo nie wim, jo żech jest blank gupio!
Z dzieciństwa to mam…
Ja nie frajer i paw nie wezmie mnie na tani bajer, paw sie zatrudnia nekrofilia, paw nie badz tu za szemrany!
Nisiu – pewnie wszyscy z dzieciństwa to mamy „Zrodziliśmy się bez winy i pomrzemy bez rutyny”
errata „zrodziliśmy się bez wprawy…” Skąd mi ta wina do głowy? I jeszcze kara nie daj Boże!
Pyro,
nie będę Ci przypominać, ale kiedyś powiedziałaś, że nie lubisz wszystkowiedzących 😉
Ja też, koń ma dużą głowę, niech myśli (takie powiedzenie fruwało w latach 70-tych), a google są od dźwigania wiedzy. Jak trzeba, to wiem, gdzie szukać, i to jest najważniejsze, co trzeba wiedzieć.
No ale ja jestem z innej bajki – balangowo-dyskotekowa, oprócz tego agresywna, zawistna i zazdrosna, jakby ktoś chciał wiedzieć, tego w googlach nie ma, niestety 😎
Ale jest, w centrum diagnostyki.
Alicja – Ciebie też napadło? Musi coś być w powietrzu – od rana : wykład z inzynierii społecznej, potem kąsanie się po nogach i targanie za wąsy, a wieczorem kwasy? Nie lubię wszystkowiedzących z poczuciem misji. Na szczęście Helwetkę misja ominęła. I juz dajcie spokój, bo będę musiała odwołać się do Pana Lulka (tu mordka) może przynajmniej on zachował równowagę psychiczną.
Pyro dobry adres, te blog chiba jednak w pietkie zaczyna gonic.
Mnie nic nie napadło, Pyro, ja zawsze jestem sobą, zdiagnozowaną przez centrum diagnostyki, ale się tym bynajmniej nie przejmuję.
Każdy wszystkowiedzący jest z poczuciem misji. To widać, to słychać, to czuć 😉
Pyro, a może to jest to?
http://www.youtube.com/watch?v=bbuEyyLnJZs
…to juz, na tym blogu, trzeba sie legitymowac diagnozami?
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Nieco spóźnione, ale seks uprawialiśmy zbiorowo: nas dwie, Wujeczek, klacz i Faust
Stara Żabo 😯
No ale wznoszę, wznoszę… zdrowie!
Co Ty, dorotolu, na wiarę przyjmują, nie trzeba druku od doktora
http://www.youtube.com/watch?v=5IgUEXdbWAQ&feature=related
Żabo – też nie to. Pokrótce to było tak, że Krzyś poszedł do nieba i tłumaczy św. Piotrowi gdzie chciałby zamieszkać : w uliczce poetów. Tam może spotkać Ojca, który był świetnym człowiekiem, tylko troszkę za dużo pił, ale co to za grzech?
Zdrowie…Duzo zdrowia.
Ohoho! już od soboty coś się dzieje, ale ze smutkiem zauważam że dysgrafia większe budziła emocje.
Proponuję blog opalikować, na palikach poprzybijać tablice ze stosownymi hasłami BHP, np :
– Uwaga!! Na górze blogują.
– Przebywanie w zasięgu pracy blogu grozi obrazą lub wykluczeniem.
– Chodź po blogu w odzieży ochronnej.
– Przykucnij, leci UFO!
– Wyjście awaryjne.
– Rolniku, myj jaja przed skupem.
Alicjo, gdybyś się nie przejmowała byś tak często nie wspominała.
Antek… odliczasz? Sama jestem ciekawa 🙄
jeszcze mozna gazeta po glowie dostac
Antku, czy takie wyjście awaryjne?
http://picasaweb.google.com/zabieblota/DrzwiWchodoweOdStronyWewnetrznej#5477938624867850290
Zabo tylko co czeka za tymi dzwiami???????????????????
Nie odliczam ale często wspominasz zdarzenia, sytuacje, ludzi którzy jakoś szczególnie zapadli Ci w serce.
Może tego nie dostrzegasz, ale diagnozę też.
Tak, ci to Antek, tak. Pyra się czuje, jak ten pancerny dinozaur albo inny walec drogowy, ale co tam, przeżyję.
Żył sobie kiedyś Franciszek Pestka.
Żył sobie w szzęściu, rozkoszy,
ale był winien w urzędzie skarbowym,
coś tam złotych, parę groszy.
Wzięli mu łóżko, knapę i stolik
i otomanę – tę z wałkiem.
Wzięli mu wszystko, choć był katolik
za coś tam złotych z kawałkiem'”
Mo, ten facet to miał kłopoty z prawdziwego zdarzenia, a nie towarzysie anse. Lubię stare kabarety.
Tak Żabo, takie właśnie drzwi!
Ale dla większego bezpieczeństwa, na tych blogowych, zamiast klamki powinien być uchwyt antypaniczny, gdyby jakaś większa grupa chciała nagle wyjść….
Oczywiście, że wspominam tych, którzy zapadli mi w serce, to naturalne:)
A ja lubię starych kapitanów. I właśnie dowiedziałam się, że jeden z nich odszedł na wieczną wachtę. Kapitan Leszek Wiktorowicz, długoletni komendant Daru, właściwie jego legenda. Nadzorował jego budowę i ćwierć wieku na nim przepływał.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Leszek_Wiktorowicz
Chlapnijcie, proszę, na jego cześć, niech mu się dobrze żegluje po niebie.
Na Twoja czesc.
http://www.maritimequest.com/sailing_ships/02-pages/d/dar_mlodziezy_1982_peter_williams_collection.htm
Popatrzcie jak ładnie Dar dowodzony przez kapitana Wiktorowicza przechodził pod mostem w Sydney – pod pełnymi żaglami. Był to nie lada wyczyn i cały świat o tym trąbił.
Tak jest!
Oczywiście nie pod pełnymi, tylko pod żaglami. Zasugerowałam się hasłem w goglu 🙄
Kurczę, jest jeszcze jedno zdjęcie tego przejścia, muszę je znaleźć, bo słynne było. Oryginał wisi w salonie Daru. Będę szukać!
Dostrzegam diagnozę. Uważam ja za głęboko niesprawiedliwą, i dlatego dostrzegam tym bardziej, ale oczywiście ja jestem największą fanką samej siebie, nihil novi, każdy tak ma. A jak mówi, że nie ma, to zwyczajnie kłamie.
A propos wierszyka powyżej, przytoczonego przez Pyrę, przypomniało mi się coś w tym stylu, ale jakoś tak od srodka. Pogrzebię w tych tam zakamarkach… może odnajdę całość.
Nisiu, pod wszystkimi sztakslami.
Jak by nie było bez motorków.
Niechaj mu wiatry niebieskie sprzyjają.
Jednak pod pełnymi. Tamto było z innego czasu?
http://www.dt-artport.com/dar_mlodziezy2.jpg
Mało jest widoków tak wdzięcznych, jak żaglowiec pod pełnymi żaglami. Jak w tym powiedzeniu, że najpiękniejszy jest wydęty żagiel, koń w galopie i panna w tańcu.
To ja tak na marginesie dodam,że konstruktor Daru Zygmunt Choreń to mój krajan,jego Mama uczyła mnie w podstawówce:)
Pod żaglami…… życie płynie jak w bajce…
Kingston, 1984
http://alicja.homelinux.com/news/0696.jpg
Mam gdzieś lepsze, ale jeszcze nie zeskanowałam
Do nas nigdy te wielkie żaglowce nie dopływają, bo nie mamy odpowiednio głębokich doków 🙁
Alicjo – czy to Maciek?
Mam! Kiepska reprodukcja, ale są: Dar pod PEŁNYMI żaglami, Harbour Bridge i opera!
http://www.apmar.org.pl/fck_files/file/Dar%20Mlodziezy.pdf
Podobno pilot, który był na pokładzie powiedział potem, że teraz może już przejść na emeryturę… Odległość miedzy topem masztu a przęsłem mostu była dwa metry. Mógł się człowiek przejąć.
Zmarł też wielki polski bokser, mistrz olimpijski – Paździor.
I za niego kropelkę.
Ciekawi mnie opinia blogowych specjalistów od fotografii. Dla mnie, „Dar Młodzieży” przedstawiony na linku „niesiony wiatrem” – fotomontaż, aż w oczy kłuje.
Żabo, podejrzewam, że motorki skojarzyły Ci się z refrenem „a motorki całą naprzód, a motorki rżną, jakież owersztagi bez motorków są”…
Znalazłam całość.
Dębicki T.
1. Koło grota jakaś pała popuściła fała,
Pewnie to starwała, albo też dzięciała.
Cała wachta się zleciała i tak zawołała:
Brzydka rzecz się stała, już, ta już.
A motorki całą naprzód, a motorki rżną,
Jakież owersztagi bez motorków są?
Wszystko jedno, czy to kuchnia, czy magazyn jest,
Byle jeść dawali fest, a fest!
Ref.:
Mamercie, mój Ty Mamercie,
Wejdź na reje, stań na percie.
Mamercie, mój Ty Mamercie,
Wejdź na reje, wejdź.
2. Z mostku słychać znów zachętę: „Szatany przeklęte!
Ma rodzina cała lepiej brasowała.
Ciotka sama cumowała, a babka holała
Obermarsa fała i bram też.
A motorki całą naprzód, a motorki rżną,
Jakież owersztagi bez motorków są?
Wszystko jedno, czy to kuchnia, czy magazyn jest,
Byle jeść dawali fest, a fest!
Ref.:
Macaju, mój Ty Macaju,
Wejdź na saling, będziesz w raju,
Macaju, mój Ty Macaju,
Wejdź na saling, wejdź.
3. Fasowane widać buty, własność to Ancuty,
Zaraz usłyszycie: „No, cóż wy tu robicie?
Wszakże ja na samej rzeczy, nikt mi nie zaprzeczy,
Mam was w swojej pieczy i sekstanty też.”
A sekstanty zaginąwszy, wykładowcy klną,
Jakiż owersztagi bez sekstantów są?
Wszystko jedno, czy to kuchnia, czy magazyn jest,
Byle jeść dawali fest, a fest!
Ref.:
Mamercie, mój Ty Mamercie,
Wejdź na reje, stań na percie.
Mamercie, mój Ty Mamercie,
Wejdź na reje, wejdź.
Na jakiejś aukcji wylicytowałam sekstant z Daru Pomorza. Teraz się zastanawiam, co z nim zrobić. Pewnie podaruję go muzeum morskiemu, które w Szczecinie powstaje.
A sekstanty zaginąwszy…
No, ja jeden mam. 😎
Pyro,
a jak myślisz? Kto by mu takie jebotko* z nowojorskim jabłkiem wydziergał, jak nie własna matka?
*jebotko – to wymyśliła moja znajoma, miało określać takie coś do noszenia, co nie wiadomo, jak określić.
eeaa
No to jeszcze jedna piosenka o starym kapitanie.
Mamert
Gdy na niebie gasna blaski zórz
A dokoła noc zapada już,
Cisza na pokładzie,
Bramsle pozwijane,
Sztaksle też…
W kajutkompanii wszyscy idą już spać.
Jak wiatr się zmieni, znaczy dajcie mi znać.
I do Mamerta łóżka przybywa piękna wróżka
Sen kładzie mu na oczy, sen cudny i proroczy.
i śnią się Mamertowi to ludzie, ci to owi,
I do stop mu padają, „O królu nasz!” – wołają.
I na złotym Mamert siedzi tronie,
Bloga radość w jego licach plonie.
Król, król, król! 2x
W kolo dwór, ministry i paziowie –
Znaczy co Ziółkowski na to powie?
Mamertowi śni się sen…
Mamert władca imperator,
Mamert król, Mamert król!
Samodzierżca, Napoleon
Nikołaj, Nikołaj, Nikołaj !
Boże ziść , Boże daj
Na koloniach bylam raz i chwala Bogu nikt mnie wiecej nie wysylal, nawet jak chcial, to by nie mogl, bo ja jestem dziecko swini rzemieslnika i cech przyznawal kolonie raz na hoho, chyba, ze sie mialo chody.
Alicjo … dupy parasol, zeby dokonczyc to, co wykropkowalac. Dupa dobre staropolskie slowo, ktorego mam szczery zamiar nauczyc moje dziecko.
Pyro moi rodzice sa od Ciebie mlodsi a do liceum chodzili niekoedukacyjnego.
A o tym, ze ochedozenie znaczy, cos innego niz ogarnac, to sie od was dzisiaj dowiedzialam. Taka niewinna ze mnie lelija.
Holandia wlasnie wygrala z Kamerunem i teraz bedzie grala ze Slowacja.
Ojej.
Rozpoczęło się… G8 szczyt w Toronto i naokoło 🙄
Kiedy byliśmy u Smarkatych, łaziliśmy między takimi…bramki, bramki, policji od cholery, ochotniczej policji, chyba już o tym klepałam. Też bym chciała być ochotniczą, 57$ za godzinę!
Nirrod – bo ja chodziłam do „czwórki” – TPD to było; postęp rozumiesz, socjalizm i elektryfikacja ( o władzy rad już się nie pamiętało, a była taka w Poznaniu w 1919)
Mam wspaniałe przeżycia z obozu harcerskiego w zielonogórskim 🙂
Bardzo chciałam być na koloniach, ale mnie nie wysłali, Rodzice 🙁
No, nie było komu krowy pasać 🙁
I bynajmniej nie piszę tego żartem, życie na wsi było bezlitosne. Jak trzeba było, to trzeba było, a stawy do pływania miało się pod nosem, las za Dużym Stawem, a wystarczyło się obejrzeć na południe, żeby zobaczyć Góry Złote i Jawornik. Czego wiecej?!
Pomarzyć 🙂
A widzisz ty. Marcinek i Zamojska twardo sie podzialu na plcie trzymaly.
Teraz udam sie na zasluzony spoczynek. Dobranoc Sz.P.
Też się położę, chociaż nie wiem, czy zasłużyłam. Dobranoc.
Jasne, Nisiu, ze te motorki to od owersztagów 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=5TVegWXywhQ
To ode mnie na dobranoc – stara szanta śpiewana, kiedy ktoś umierał – odchodził do Hilo… była też pieśń o Fiddlers Green, raju żeglarzy, gdzie rum w buteleczkach rośnie na każdym z drzew…
Fiddler’s Green
sł. i mel. oryg. „Fiddler’s Green”: John Conolly
sł. polskie: Jerzy Rogacki
Stary port się powoli układał do snu,
świeża bryza zmarszczyła morze gładkie jak stół.
Stary rybak na kei zaczął śpiewać swą pieśń:
„Zabierzcie mnie chłopcy, mój czas kończy się.”
Tylko wezmę mój sztormiak i sweter,
Ostatni raz spojrzę na pirs.
Pozdrów moich kolegów, powiedz, że dnia pewnego
Spotkamy się wszyscy tam, w Fiddler’s Green.
O Fiddler’s Green słyszałem nie raz.
Jeśli piekło ominę, dopłynąć chcę tam,
Gdzie delfiny figlują w wodzie czystej jak łza,
A o mroźnej Grenlandii zapomina się tam.
Tylko wezmę mój sztormiak i sweter…
Kiedy już tam dopłynę, oddam cumy na ląd.
Różne bary są czynne cały dzień, całą noc.
Piwo nic nie kosztuje, dziewczęta jak sen,
A rum w buteleczkach rośnie na każdym z drzew.
Tylko wezmę mój sztormiak i sweter…
Aureola i harfa to nie to, o czym śnię.
O morza rozkołys i wiatr modlę się.
Stare pudło wyciągnę, zagram coś w cichą noc,
A wiatr w takielunku zaśpiewa swój song.
Tylko wezmę mój sztormiak i sweter…
Najefektowniejsze to ostatnie zdjęcie, z wiatrem od rufy.
Hmm, dwa metry powiadasz? I nikogo na jabłku nie postawili? Jeszcze by się zmieścił, na upartego 🙂
Pewnie się bali, że mu główkę urwie…
To zdjęcie właśnie obiegło cały świat, a teraz wisi w salonie na Darze. Mam nadzieję, że zaproszą mnie tam na kawę i znowu je sobie obejrzę z bliska…
Siatki wokół G8 Summit (Szczyt Wielkiej Ósemki), jest to w samym centrum Toronto. Ja w środku… w tle CBC budynek… kanadyjska sieć telewizyjna.
http://alicja.homelinux.com/news/img_2997.jpg
Wentylacja z garażów pod wysokościowcami. Naprawdę jest… głośne!
http://alicja.homelinux.com/news/img_3003.jpg
mógł przykucnąć 🙂
Nisia,
Leszek nie miał prawa… co to za wiek?! Dopiero średni dla żeglarza 🙁
Wychylam. Niech Mu się żegluje dobrze, gdziekolwiek jest, i wiatry niech sprzyjają.
Ja po 38 latach odważyłam się wejśc na czwarty stopień drabiny.A kiedys próbowałam się wspinać i nawet nieźle mi szło…
4aaa <- nie zmarnuję takiego… 🙂
Nie lubie drabiny, jak sie uda kogos wysłać, to z ochota. A wspinać też się wspinałam, za młodu 🙄
Wymówkęmam taka, że w pobliżu żadnych gór 😉
Klawiatura daje odpór – jest tak wilgotno, ze klawisze „zastygają” i nie odbijają, jak należy, chyba, ze ja sie uprę i poprawiam, a ja nie jestem taka dokładna.
Nowy?
NBC podaje, że tornado na Long Island… daj cynk!
Uff,
po ciężkim dniu.
Niedokończone sprawy.
http://picasaweb.google.de/pegorek/BilderCasio02#5486476462751573938
Spróbuje coś doczytać, ale teraz odprężenie po.
Zobaczę, czy jeszcze zdołam, a tak na zaraz, dobry wieczór na zachodzie, a Żabie na wszelki wypadek też.
pepegor
a na razie fruwają motyle… tyle tego, tamtego też tyle…
Ja wolę wierzyć w baśnie. Jaśniej.
http://www.youtube.com/watch?v=9p0oH6OCXts
Pepegor… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=cD4TAgdS_Xw
Ło matko… to byli ci łokropni, nieuczesani, włosy za długie… no ale głupole w garniturach i krawatach 🙄
Ha ha ha… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=iim6s8Ea_bE&feature=related
Pyro, to te konie z parady na 1000-lecie.
http://www.youtube.com/watch?v=_eGNLf3KUUQ&feature=related
Dzięki, pepegor, ze na wschód też spoglądasz 😀
Nowy, nie wieje Ci?
Dobranoc….
Zabo,
pikne, dzieki!
Jerzor usprawnil ten moj wielki komputr, ale ja tu sie rozlozylam z dell-mini na wyrku i tak „se” jestem. Ide poczytac. Dobranoc Szampanstwu.
Dzień dobry,
Dopiero wszedłem do domu, gdy się ściemniło poszedłem nad wodę z wędką. Żadnego tornado tutaj nie było, woda dosyć spokojna (po stronie zatoki), co prawda nic nie złapałem. Dzisiaj cały dzień była piękna, gorąca pogoda, teraz, chciaż już po dziesiątej, też ponad 25 stopni.