Sobota pracująca
Dawniej bywały takie soboty. A dzisiaj wszystkie są wolne i tak powstał weekend. A my z Barbarą zrobiliśmy sobie właśnie sobotę pracującą. Ona pisze tzw. paczkę świąteczną czyli zbiór przepisów świątecznych przeznaczony dla wszystkich korzystających z naszej witryny. Co rok dostają w prezencie nowe przepisy i – jak nas dochodzą opinie – bardzo to sobie chwalą.
Ja natomiast relacjonuję ostatnie (we wczorajszy piątkowy wieczór) spotkanie z przyjaciółmi w ramach świętowania Barburki/Barbórki. Wieczór przeciągnął się grubo po północy – tyle było tematów do ciekawych rozmów. A i jadła nie zabrakło. A Wy to obejrzycie w czwartek, bo tu właśnie mam wolne miejsce na blogu.
Na początek była faszerowana ryba – Basi popisowy numer – bardzo lubiana przez nas i gości też. Tym razem ową rybą był dorsz (1,5 kg) zmielony i ugotowany z rodzynkami oraz przyprawami a następnie zalany galaretą. Do ryby według gustu: albo domowy majonez, albo chrzan. Drugą przekąską był faszerowany indyk. A farsz dokładnie taki sam jak do kurcząt po polsku (wątróbka, bułka, jajko i koperek). Do tego dla odmiany był cumberland. Nasz ulubiony sos z galaretki porzeczkowej z chrzanem i odrobiną musztardy oraz sokiem z cytryny.
Rolada z indyka z farszem z wątróbek
Przebojem kolacji były pieczone przepiórki. To delikatne ptaszki stanowiące jednoosobowe porcje. Dzięki owinięciu w plasterki słoniny przepiórki były soczyste choć równocześnie bardzo kruche.
Na deser tort czekoladowy lub rogaliki z konfiturowym farszem. Goście niezdecydowani zjadali i to, i to.
A rano wstawać się nie chciało. Lecz jak mus to mus. Czekała nas wyprawa na Frymark Slow Food organizowany wspólnie z Kuchnią TV. Nie mogliśmy nie pójść. I z tej imprezy będzie stosowne sprawozdanie.
Komentarze
Alez to swietnie wyglada….
Dzień dobry. Przepiórki wyglądają smakowicie 🙂
Witam ponownie, a śnieg sypie i sypie… A tu takie pyszności, zamarzyła mi się ta rybka, już nie wspomnę o indyku nadzianym, mniam, mniam! Miłego dnia Wszystkim 🙂
Wedlug mojego kalendarza dzisiaj jest czwartek. Czyzbym kilka dni przespal jednym ciegiem. Musze sie pospieszyc, kupic nowa maszynke do koszenia brody i przyleglosci bo wygladam jak Swiety Mikolaj albo Dziadek Mróz.
Pieknej soboty zycze i uciekam na zakupy
Pan Lulek
Panie Piotrze,
A gdzie mogę znaleźć przepis na roladę z indyka z farszem z wątróbek? Wygląda bardzo zachęcająco, w aspekcie Świąt 🙂 Pozdrowienia z zaśnieżonego Krakowa
Panie Piotrze!
Przepiórka – ptak (gatunek) objęty w Polsce ochroną ścisłą.
Torlinie,
te przepiórki są hodowane, w klatkach, w których nawet nie mogą podfrunąć 🙁
Ponadto, wydaja mi sie te przepiorki dosc wielgachne.
Objadalem sie nimi kiedys, przed laty w Lizbonie. Byly malenkie. Smarzone tuzinami na wielkiej patelni. Tam w okolicy wtedy bylo tego doslownie pelno.
pepegor
Nowy,
sorry, że dopiero dzisiaj, zdjęcia wschodu słońca piękne 🙂
Bardzo lubię wschody słońca. Ślubny mówi, że najpiękniejsze są na pełnym morzu, wie co mówi bo jest żeglarzem. Najpiękniejszy wschód słońca oglądałam w Egipcie nad morzem. Marzy mi się żeby zobaczyć, jak to wyglada na pustyni.
W sprawach przygotowań światecznych jestem na etapie przygotowywania list zakupów i list spraw do załatwienia a i tak robię to ?na marginesie? spraw do załatwienia ?na wczoraj? 🙁
.
Pani Barbaro i Panie Piotrze , dania ciekawe owszem,
..natomiast obrus!!! na takim to by nawet kasza manna na wodzie smakowała wybornie.
Mam kompletnego bzika na punkcie pięknych obrusów.
Niestety i nas zima dopadła co zupełnie nie stwarza powodu do radości.
Rozmawiałam z Zabą powiedziała mi. że modem jest już od dwóch dni w drodze , ale pewnie jedzie wołami.
Za oknem wisi słoninka dla sikorek i właśnie przyfrunął dzięcioł,a ten to zeżre wszystko błyskawicznie, muszę go postraszyć.
Nemo,
dzięki za „nalewkową joge” 🙂 rozesłałam do tych, z którymi wspólnie wylewamy pot na różnych salach ćwiczeń, z lekką sugestią: czy aby nie warto zmienić metodyki prowadzenia zajęć 🙂
Latem 2007 widziałam na dworcu kolejowym w Bernie fantastyczne plakaty. To była kampania społeczna na rzecz picia mleka. Na plakatach krowy wykonywały z gracją różne asany. Próbowaliśmy robić zdjęcia plakatów, ale wyszło tylko jedno, z powodu światła odbitego w szkle. Gdybyś miała sznureczek do tych plakatów …?
Byłaby to trzecia metoda (tradycyjna, nalewkowa, mleczna) 🙂
Az jesc sie zachcialo! Do tego z kuchni dochodza smakowite zapachy – Wombat przygotowuje obiad. Ja kamieniem siedze przy komputerze.Pilna robota do wykonania. Niedlugo chyba przemienia sie w external HD czyli twardy dysk.
Pozdrowiatka od zwierzatka
nadal jeszcze
Echidna
Marek dzwonił, że w Ostrołęce – 15 i śnieg zgoła zimowy, a Poznań lekko przypudrowany; nawet na gałązkach nie utrzymały się śnieżynki, choć widzę je na dachówkach. Ciasto piernikowe, które od tygodnia leżakowało na balkonie, zmarzło na gnat i teraz czekam, kiedy zmięknie. Pies zziąbł na spacerze i teraz śpi zakopany w kocyk po nos. Zaraz nastawię mu skrzydełka – ciepły posiłek należy się w zimie i ludziom i chudobie. Żaba dalej bez łącności ale dostała zaproszenie na bankiet sylwestrowy. Jak to baba – w co się ubrać? Wyciągnęła jedwabie sprzed 30 laty – i w obydwie kiecki wchodzi bez trudu. To się nazywa dobra forma
Jotko,
proszę bardzo, tu pierwsza pozycja krówka nazywa się Lovely 😉
Oj,czułam,że te przepiórki nie wszystkim będą się podobać…
Ja lubię,ale jadam bardzo rzadko.Osobisty przyrządza
dokładnie tak samo- w słoninie, co by nie wysychały podczas
pieczenia. Gospodarzu,a gdzie Pan je kupuje ?
Tombe la neige …..sypie nadal. Piksel był dzisiaj rano
zachwycony i biegał jak oszałały. Śnieg jest suchy zatem nie lepił
mu się do łap. Mnie też podobał się dzisiejszy poranny spacer 🙂
Moje ciuchy sprzed 20-30 lat albo już dawno opuściły szafy,
albo nadają się tylko dla mojej nastolatki. Niektóre nawet
jej się podobają !
Panie Piotrze, skad mozna wziac przepis na te swietna rybe faszerowana?
Pozdrawiam serdecznie,
Wojtek
Danuśka,
dobrze czułaś. Raz przekonałam Osobistego do kupna jednego opakowania (chyba tuzin) przepiórek we Włoszech i upiekłam je, tak jak Gospodarz. Zjadłam większość sama, bo Osobisty patrzał na nie smutnym wzrokiem i powtarzał: quaglie, quaglie… Po włosku to oznacza „przepiórki”, ale po niemiecku bardzo jest zbliżone do „Qualen” czyli cierpienie, udręka 🙁 Już mu nawet nie mówiłam, że wyczytałam o 40 ptaszkach na metr kw. 🙄
Jotko,
tu następna pozycja
Dzień dobry,
U mnie dzisiaj zimowe szaleństwo. Trasa zaśnieżona i miejscami śliska, wszyscy jechali noga za nogą, 40 – 50km/h. Do pracy dojechałem po ponad 2 godzinach jazdy. Ale w sumie podoba mi się to, żeby tak jeszcze taka aura utrzymała się do świąt to byłoby super.
A przepiórki bardzo mi się podobają. Mam zamiar w przyszłym roku postawić wolierę i je hodować, ale głównie na jajka, za którymi przepadają moje dzieciaki.
Ostatnio nie byłem aktywny na blogu, chociaż zaglądałem często. Do naszej firmy przyszedł nowy właściciel, więc było trochę stresu z tym związanego (i nadal jest). Krótkoterminowo będzie OK, ale w dłuższym horyzoncie trzeba szykować się do zmiany pracy 😉
dawniej bywalo tak, ze zanim cokolwiek zrobilem to pomyslalem. z czasem kiedy nastepuje juz tylko powtarzanie tych samych czynnosci przez nieuwage wpada sie w rutyne. dzis wpadlem po raz kolejny i zrobilem, sam i sobie nic innego jak zimne nozki 😆
mam nadzieje, ze nie jestescie w 😯 _u. wiem i znakomicie pamietam co pare dni temu na temat zimnych nozek klepalem 😆
bylo jeszcze ciemno jak dotarlem na hundebadestelle. tak nazywane jest to jeziorko
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4b/Grunewaldsee1.JPG
w okol ktorego w ramach rekonwalescencji i nie tylko od czasu do czasu joguje wraz z cudzymi spotkanymi tam przypadkowo czworonogami 😆
spoko spoko. juz spiesze z wyjasnieniem. nie przerobilem, jak dotychczas 😉 zadnego psa ani na nozki ani na bbq. ale w pewnym momencie postanowilem sliznac sie po lodzie wzdluz brzegu. warstwa lodu na jeziorze byla juz spora, ale jak sie z czasem okazalo moja spora jest jeszcze moja waga. po udanym parometrowam slizgu stanalem po lydki w wodzie. to byl moj dzisiejszy wklad w zimne nozki
jest mi troche 🙁
Hej, Paweł 😀
dawno Cię nie było i nie wiem, czy założyłeś kurnik? Przepiórki to bardzo wdzięczne stworzonka i niosą jajka jak zwariowane (przepiórki japońskie), nawet do 2 dziennie.
Jotko,
tutaj ostatnia
Arcadiusu.
ślizgałeś się sam czy ze Zdzichem? 😉
Dzień dobry Szampaństwu!
U mnie wczoraj deczko śniegu, ale jeszcze poprzedni nie zniknął całkiem. A poza tym prawie jak w Ostrołęce -13C i czyste, gwiazdziste niebo.
Przepiórki można i u nas dostać – na pewno hodowlane, są malutkie i trochę trzeba się przy nich urobić, zajadając. Kombinowałam z różnymi przyprawami do środka, koniecznie też jałowiec, żeby było „na dziko” – z braku słoniny owijałam w plastry tłustego boczku z „Baltic Deli”.
Wpół do szóstej rano, a ja się tu ślinię, patrząc na obrazki… kromuchę sobie jakąś chyba zrobię malutką…
http://www.youtube.com/watch?v=7A9xWYZD55U
sam Nemo, sam 🙁 coraz mniej ludziny jest w stanie dotrzymac mi kroku.
innym to nie jakos wychodzi, ja probuje jeszcze wszystkiego z roznymi skutkami.
ale co mam to Respekt liebe Schweizer! od jakiegos czasu coraz wiekszy. utwierdzil mi sie jeszcze bardziej po wczorajszym programie 3satXtrem w tv
Nemo,
Kurnik przesunięty na przyszłoroczny plan 😉 ale są już zakupione materiały. W tegorocznym był mały remoncik domu (malowanie, zalepianie dziur, itp) który zajął ze 3 razy więcej czasu, niż zakładałem.
Poza tym starsza poszła w tym roku do pierwszej klasy i zacząłem bardzo serio podchodzić do odrabiania lekcji i wszelkich zajęć okołoszkolnych. Program jest tak mało ambitny, że nóż mi się w kieszeni otwiera, bo jest przygotowany pod 6-latków. Asia już w zerówce nieźle czytała i liczyła, więc pracuję z nią, żeby jej to nie wyleciało z głowy. W zasadzie mogłaby już być w 2 albo 3 klasie 😉 A od paru dni jest zafascynowana sudoku i coraz jej lepiej idzie 😉
Wszystko to zajmuje sporo czasu, ale myślę że warto. Jest takie powiedzenie, że sprawa raz przełożona dalej przekłada się sama 😉 więc i kurnik się przełożył i parę innych rzeczy przy okazji też.
Ja kiedyś zostałam poczęstowana caille, czyli przepiórką, w południowej Francji – jeździliśmy z chórem po różnych miastach, mieszkaliśmy u ludzi. I właśnie u jednej pani postawiono przede mną talerzyk z takim małym ptaszkiem z długą szyjką… Smutno mi się zrobiło i nie bardzo wiedziałam, jak do tego podejść… czyli poczułam się pewnie trochę jak nemowy Osobisty 😉 Mięso chyba było przygotowywane bez boczku, bo dość suche. Nigdy więcej nie jadłam przepiórki.
Alicjo, a co bedziesz sobje zalowac 😆 wez duza kromuche. musisz miec duzo calori by przetrwac zimnisko
a te tutaj
http://www.youtube.com/watch?v=iZ3DuNkJbNw&feature=related
to zjadaja robale z pecorino casumarzu 😆
ja już tak dawno nie miałam wolnej soboty i niedzieli, że nie pamiętam co oznacza słowo weekend, ale tak to już jest jak sie za dużo na barki weźmie
Quail po naszemu. Ja nie mam takich rozterk, jak Dorota – ale jestem mięsożerna, a Dorota nie bardzo, o ile pamiętam 😉
Przypomniało mi się, jak nachlapaliśmy na obrus Gospodarstwa na Kurpiach 🙄
Dowód ponizej… koło wazy – tam siedzieli PaOlOre i Pan Lulek, o! Winniczki!
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd/img_5400.jpg
Eska,
dostałam kiedyś od Tereski Pomorskiej (moja szwagierka ulubiona) piękny obrus z tych, co to plamy się zmywają, taki z górnej półki – gruby materiał, z „wycinankami” i haftami, naprawdę efektowny. I faktycznie, plama się nie trzyma! Ale mój ulubiony to stary, lniany z Zakopanego, prawdziwa, ręczna robota hafciarska. Trochę się trzeba naprać po Wigilii, bo tu barszcz chlapnie, tam czerwone wino, ale wszystko da się wyprać w dzisiejszych czasach. On zresztą nie jest śnieżnobiały, tylko taki z lekka ecru’.
Arcadius,
ja Cię bardzo proszę, spróbuj nie stłuc sobie tyłka do czasu Rejsu 👿
Jak się nie połamie, to się topi w zimnym… przecież ten rejs to marzenie życia!!! Spróbuj dożyć w całości i formie do tego czasu i bez żadnej ekwilibrystyki proszę!
ja przepiórek nie jadłam … ale wszystko przede mną … 🙂
Paweł witaj … witaj … 🙂
aga-aa chyba byłaś już u nas? … bywaj częściej …
zakorkowana Warszawa … przestało trochę padać …
Dostałam kiedyś w prezencie od mojej teściowej piękny, przez nią osobiście haftem Richelieu zdobiony, ogromny biały obrus. Plama na nim to tragedia, ale uprasować go po praniu to dopiero wyzwanie!
Alicjo, ale wtedy byłam ogólnie bardziej mięsna, a drób to i dziś jadam.
Jolinku- rozumiem,że jak Osobisty będzie planował
przepiórki na obiad to mamy Cię zaprosić ?
Załatwione ! Dobrze,że ta uczta nie była zaplanowana
na dzisiaj,bo pewnie miałabyś problem z punktualnym
dotarciem na miejsce 🙂
Obrus, co się nie plami, to jak cerata 🙄
Gościom ulży, jeśli pierwszą plamę na śnieżnobiałym obrusie zrobi gospodyni albo gospodarz, a żona nie zmierzy go wzrokiem bazyliszka 😎
Nemo,
w tym rzecz, że się plami – ale plamy łatwo się zmywają i nie trzeba wydziwiać. Ten od Tereski jest naprawdę efektowny, a materiał – sztuczny oczywiście , chyba rodzaj poliestru ( u nas taka „materię” wyrabia DuPont).
I MałgosiaW przypomniała mi nazwę – to taki fabryczny Richelieu, ale niezły.
W niczym nie przypomina ceraty.
Co do lnu…. no właśnie…. wyprasować to! Prasuję, jak jest jeszcze wilgotny i specjalnie się nie przejmuje, że musi byc idealnie gładki – wygląda naturalnie, wszak to len.
ZGROZA!
Przed siódmą ugotowałam jajka na miękko, a teraz idę Jerzoru zrobić kromuchę do pracy, co robię raz na sto lat. No, mam tydzień dobroci dla wszelkiej istoty 😉
Jerzor zrobił 😯
Prasowanie lnianego obrusa to jest wyzwanie 🙄 Żelazko na parę plus specjalny spray apreturowy (krochmal w sprayu) daje dobry efekt. Plamy traktuję przed praniem mydłem z żółcią (Gallseife = szare mydło + żółć wołowa). Co nie zejdzie – dostaje kropelkę Eau de Javel (podchloryn potasu). Prasowania nie lubię najbardziej ze wszystkich domowych zajęć 👿 🙄
o prasowania też nie lubię … kupuje prawie wszystkie rzeczy, których nie trzeba prasować ..
Danuśka no może kiedyś się uda być gościem na perliczkach i to fachowca z Francji … 🙂
kurcze muszę znowu wyjść a tak mi się nie chcę …
Pyry właśnie zjadły prosty, chłopski obiad: plastry bakłażana w czosnkowej oliwie z curry i pieprzem i kotlet schabowy saute, smażony w tłuszczu po bakłażanie. Stanowczo brakowało zimnej retsiny, a przynajmniej muscat Sofii. Zjeść się dało, mięso bardzo pikatnw, bo zebrało wszelakie przyprawy z patelni,. ale chwatit. Prędko już tego nie zrobię.
Caly w nerwach, ze dzisiaj jest sobota popedzilem na zakup maszyny do golenia brody i przyleglosci. Nawet sasiadka mnie nie poznala. Galant jestem na calego. Moge wystepowac w Sylwestra.
Do Gospodarzostwa jest pytanie. Czy na Waszych wlosciach sa wiewiórki. Mam cztery odmiany orzechów wloskich wszystkie z biezacego roku. Czy mam dolozyc do Poczty Butelkowej
Pieknego wieczoru zycze
Pan Lulek
Nemo,
dzięki 🙂 ale mi frajdę zrobiłaś!!! Tę druga pozycję mam na zdjęciu w albumie, choc na wysokości oczu krówki zrobił sie jakiś jasny pasek.
Tej pozycji – dvi – basta – bbujasana – oznaczonej u Iyengara zaledwie czwartym stopniem trudności, nigdy jeszcze nie udało mi się wykonać do końca. Podobno jest to sprawa umiejętnosci utrzymania własciwej równowagi.
Danuśka,
jeżeli pozwolisz, to już dzisiaj zamawiam przepiórki do tych nalewek, które mamy Ci przywieźć wiosną 🙂
Jotka – w ostatniej gazetce reklamowej Aldiego były przepiórki po 4 na tacce w dość znośnej cenie; były też uda zajęcze i coś tam jeszcze, czego nie pamiętam. Ptaszka lekko posolić, do brzuszka po 2 zgniecione jagody jałowca i łyżeczkę masła, tuszkę owinąć słoniną lub boczkiem, spiąć i piec nie dłużrj niż 35-40 minut
Danuska, ja tez przyjezdzam z jotka na przepiorki, przepiorki nawet moge przywiezc, jadlam pare razy podczas wojazy zagranicznych i na miejscu we frnacuskich restauracjach, zrobione w domu byly suche.
Wiece ile bazatow lata u mnie na wsi tuz pod nosem i ja nie wiem jak je upolowac a na mezczyzne to za duzo.
Pan Lulek zapewnia ze dobrze wyglada
ja natomiast, po rozmowie, moge potwierdzic, ze i audio jest u Pana Lulka w jak najlepszym stanie 😆
Panie Lulku
to jak to sie stalo ze filcak ogrzewa teraz moja lepetyne?
Pyra,
a gdzie w Poznaniu jest Aldi?
Na razie mam jałowiec w ogrodzie, masło w lodówce, sól w solniczce i kuchenkę w kuchni. Gorzej z umiejętnościami. W jakiej temperaturze je piec?
Nemo,
już rozesłałam krówkę Lovely 🙂
Morąg,
ja na wiosnę, jak będzie ciepło, wpadnę do Ciebie specjalnie po to żeby się powłóczyć w poszukiwaniu staroci, może być?
Oj, to szykuje nam się wiosenny zjazd przepiórkowy !
Gospodarzu dzięki za inspiracje 🙂
Goście przyjadą z przepiórkami i nalewkami.
Hurra !!! Osobisty degustując nalewki będzie doglądał
ptactwa w piekarniku.Właściwie pozostaje nam tylko ustalenie
terminu i kupienie słoniny. Drobiazg !
Obrus mamy, nie jest lniany, nie jest z haftem Richelieu,
ale nadaje się pod przepiórki.
A jak bym już te przepiórki upiekła to z czym je podać na świąteczny obiad? jakie dodatki, wino, etc.,?
Witam wszystkich śnieżnie, biało i jasno 😆
Zrobiłam sobie przerwę, chwila przyjemności mi się chyba należy ?
Nemo, jesteś niesamowita 😆 Masz już w moich zakładkach osobny folder 😆
Jeśli chodzi o prasowanie wszelkich obrusów haftowanych, dla mnie też jest horrorem 🙁 A mam ich trochę; moja starsza latorośl ma „dryg” do rękodzielnictwa, odziedziczony po mojej Mamie. Też je prasuję wilgotne i na miękkim kocu.
Jotko, ja dziś sobie zrobiłam zakupy spożywcze do świątecznych potraw i wypieków. Całe szczęście, że pomyślałam o plecaku, bo pewnikiem urwałabym sobie łapy. 🙁
Pyro, to ciasto na pierniki, podejrzewam, że trzeba będzie podgrzać. Twarde ono się staje już w momencie wyrabiania, gdy miód z cukrem zaczyna stygnąć i staje się twardszy. Podobno są przepisy na pierniki, kiedy ciasto przez cały rok leży w chłodnym miejscu i po roku robi się z niego pierniki. Może ktoś z blogowiska robi takie i będzie wiedzieć jak je potem rozwałkowywać.
Jotko oczywiscie, Jotke fascynowalo lustro w drzwiach od szafy, ktore ja przytaszczylam z urlopu we Wloszech z gor lezacych ponad Massa. Nigdy nic nie wiadomo co nas moze spotkac, duzy rzech to dobra rzecz.
Danuska na wiosne mam juz wolne pierwszy tydzien lutego i chyba bede w Warszawie
Nemo,
to jest reakcja na jogę krówki lovely, mojej koleżanki, która ma prywatną szkołę jogi pod Poznaniem:
„super!!!
Ostatnio ćwiczyłam jogę będąc w pokoju z 7 psami. Poza mna na macie były 4 pieski. Cudowny widok. W czasie relaksu wszystkie spały”
i tu sie roznia psy od kotow, jak ja cwicze to koty dopiero musza sprawdzic co ja robie, musza sie na mnie klasc lub przytulic no i zaczyna sie robic raczej niespokojno
Jotko-Francuzi do drobiu podają czerwone wino,
ale nie ciężkie Bordeau, raczej lżejsze Beaujolais.
Dobrym dodatkiem do przepiórek jest fasola Jaś
( z racji tej wytopionej słoniny) albo po prostu ziemniaki.
Morągu – w pierwszym tygodniu lutego rozpoczynają
się ferie zimowe. Starym zwyczajem wysyłamy dziecko
na narty,a sami wyjeżdżamy w romantyczną podróż
we dwoje 🙂 Jednak jest bardzo prawdopodobne,że tę
podróż rozpoczniemy dopiero 3 lub 4 lutego.
A zatem może uda nam się jednak jakoś umówić.
Nemo – krowy są super 🙂
My mamy w domu krowią kolekcję ok.70 mniej lub bardziej
zabawnych egzemplarzy. Przywozimy z różnych wyjazdów.
Krowy ćwiczej jogę jeszcze nie mamy.
Córasek wykonała dzisiaj dwa chleby. Jeden po francusku 😯 , czyli zamiast wyrabiać, waliła zawijanym ciastem o stolnicę 😯 Byłam potrzebna do trzymania stolnicy, bo dostawała skrzydeł. Jutro moja kolej, ma być chleb Gospodarza 😀
Danusko w Polsce tez ferie w tym czasie?
Tak,przynajmniej na Mazowszu.
to chyba bedziecie musieli przyjechac do mnie wczesniej
Po pierwszej relacji z imienin Pani Barbary zrobiłam paprykę pieczona z prażonym słonecznikiem, po drugiej śledzia pod kołderką (pierzynka) a teraz naprawdę trudno się zdecydować, wszystko takie cudne 🙂 Procesy decyzyjne odłożyłam wiec na jutro a póki co zrobiłam domowe sushi i pierogi
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/Sushi?feat=directlink
Śnieżek padała w Nowym Targu wiec najlepiej się schować w kuchni 🙂
Chciałam wam pokazać ten obrus, o którym mówiłam, nie jestem pewna Richelieu, ale skorygujecie najwyżej – rozpostarłam na kanapie, bo stół mam złożony i jestem w trakcie porządków 🙄
tak to mniej wiecej wyglada i jedynie, co potrzeba, to przeprasować, nawet dość lekko, te złożenia „w kantkę”. W odróżnieniu od lnianego jest śnieżnobiały. A materiał jest gruby i taki „ciężki”, solidny. Uważam, że jest niezły i dekoracyjny. I goście się nie stresują, kiedyś z Rogerem specjalnie chlapaliśmy czerwonym winem i sosem jakimś tłustym – czerwone wino wsiąkało między włókna i tworzyło ciekawe obrazy, co nas zachęciło do dalszej zabawy, tylko wina nam się zrobiło w końcu szkoda, tłuste plamy z sosu byłu mniej dekoracyjne.
Ile razy jadę do Polski, przywożę dla Bonnie takie zwykłe „łatwo spieralne” z Carrefour, tutaj są kosztowne, a tam tanie i w sumie też nie cerata. Gdzie kupić te z górnej półki – pojęcia nie mam, Tereska chyba kupowała to w Szczecinie.
http://alicja.homelinux.com/news/obrus/
Jak co roku kupuję na święta śliwki w czekoladzie wytwarzane w Dobrym Mieście przez ” Jutrzenkę „. Śliwki można kupić w ciągu całego roku, ale ponieważ jest teraz tyle różnych słodyczy , postanowiłam, że właśnie śliwki w czekoladzie kupować będę tylko raz w roku , Jest to wspomnienie mojego dzieciństwa – śliwki wisiały na choince , a ja je podjadałam. Produkowane były także przez „Jutrzenkę” .Aż dziw, że firma utrzymała się po zmianie ustroju. Próbowałam śliwek z innych firm, ale te z Dobrego Miasta są najlepsze. Jeżeli ktoś ich jeszcze nie próbował, warto to zrobić i może zawiesić na choince.
A śnieg ciągle pada i za oknem jest trochę jak w bajce.
Krystyno!
Ja też kupuję tej samej firmy w naszym Baltic Deli! I na święta mają w takich efektownych puszkach – kupuję je dla naszych znajomych, do których co roku chodzimy na tradycyjny Christmas Brunch, właśnie będzie w najbliższą soboetę, zawsze sprawozdawam 😉
sarenko, swietnie wygladaja pierogi. Sushi tez niczego sobie. A tu konkurencja dla Ciebie. Juz kiedys zamiescilem to teraz tylko kilka 🙂
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Sushi#slideshow/5413153658097058450
Drogi Arkadiusie !
Opowiem historie pana który spowodowal nabycie droga kupna Twojego kapelusza. Po prawej stronie jadac w kierunku Saldzburga, nazwe zapomnialem. Ot poczatek demencji, jest jezioro znane z surfowania i innych wyczynów powietrznych. Ponioslo nas w tamta strone i zrobilismy spacer promenada.
Bylo to lat temu dobre kilka. Nagle w powietrzu, bez motorówki leci czlowiek na takim rogalikowym spadochronie. Odziany byl w kapelusz i spodenki typu dynamówki. Nagle widzimy, ze cos jest nie w porzadku. Pan trzymal lewa reka orczyk, prawa kapelusz. Brakowalo trzeciej reki do trzymania spodenek. Gumka puscila czy co. Decyzja poszla w kierunku kapelusza a dolna czesc stroju sportowego zsunela sie do kolan a potem calkowicie uwolnila. Pan wyladowal przy promenadzie wzbudzajac brawa publicznosci a szczególnie pan w wieku srednim i wyzej. Pan oslonil swa meskosc uratowanym kapeluszem. Nieco bezradny. Skrecilismy na pobliski pchli targ a tam byl identyczny kapelusz. Dla mnie wrzasnalem a moja slubna dziwiac sie, ze nawet sie nie targuje nabylem czesc stroju sportowego. Wdzialem na glowe i wyszlismy na promenade. Pan lotnik siedzial w fotelu dalej nie bardzo wiedzac co robic. Przechodzac obok niego uklonilem sie i natknalem na prawdziwego gentelmana. Wstal z fotela i elegancko odklonil sie. Wesolosc publiki nie miala konca. Oto co znacza dobre maniery. Kapelusz sluzyl mi kilka lat przy pracach ogrodowych az znalazl wlasciwego uzytkownika. Czasy sie zmienily. Ja bym jednak w pierwszej kolejnosci ratowal kapelusz.
Pan Lulek
haha… wiecie co, teraz dopiero rzuciłam okiem na video tego Tombe la neige, którze wrzuciłam wcześniej… – to wyglada tak, jakby ktoś szedł moja Bath Road i filmował, kiedy pada taki śnieg – i typowa wiewióra północnowschodni-amerykańska, pomykajaca na przewodach ponad ulicą, po co ma się narażać na przejeżdżające samochody… potem świerk przed domem u dalszych sąsiadów z Maple Ridge Drive, a las, jak las za moją Górką 😯
Wszystkim legalistom, miłośnikom przyrody i innym zdenerwowanym a to przepiórkami, a to smardzami przypominam, że nie propaguję tu łamania prawa. Wszystkie produkty kupuję w legalnie propserujących sklepach. Nie jestem też myśliwym więc nie strzelam do przepiórek.
Przepiórki można kupić w hipermarketach lub w halach targowych. W Warszawie np. przy ul. Polnej. Są to ptaki importowane z Francji. Może własnie dlatego najlepiej wypada do nich Gigondas – czerwone wino z Doliny Rodanu. Ale może też być i inne np. amarone.
A teraz przepis na roladę:
Rolada indycza
Filet z indyczej piersi wagi około 1 kg, sól, pieprz, 2 łyżki masła, pół szklanki białego wytrawnego wina
Na nadzienie: 2 kurze wątróbki, jajko, 4 łyżki tartej bułki, łyżka masła, 2 łyżki siekanej zielonej pietruszki lub koperku, sól, spora szczypta cukru, garść rodzynek
1.Mięso rozciąć w taki sposób, aby uzyskać jak najszerszy, cienki płat mięsa, po czym rozbić tłuczkiem uważając, aby nie przedziurawić mięsa. Posypać solą i pieprzem.
2.Przygotować nadzienie: do malaksera wrzucić wszystkie składniki nadzienia i rozdrabniać przez minutę, doprawić solą i cukrem, dodać rodzynki i wymieszać.
3.Na płacie mięsa rozsmarować nadzienie w taki sposób, aby około 1- centymetrowy margines mięsa nie posmarowanego nadzieniem pozostał z jednej strony: będzie on stanowił bok rolady, pozwoli ?zamknąć? nadzienie w obrębie rolady. Zwinąć mięso, obwiązać gęsto białą bawełnianą nicią.
4.Rozpuścić masło na patelni, zrumienić na nim mięso ze wszystkich stron, po czym włożyć do brytfanny z przykrywką. Wlać masło z patelni.
5.Piec mięso około 4 – 60 minut polewając białym winem, następnie sosem wytwarzającym się w brytfannie. Jeśli zabraknie sosu można dolać nieco wody. Mięso musi być często polewane, aby nie było suche.
Po upieczeniu zdjąć nici, pokroić mięso w plastry a jeśli podaje się na zimno kroić po ostudzeniu w cienkie plasterki.
Przepis na rybę faszerowaną podam nieco później, bo ten komentarz rozrósł się nad miarę.
yyc, nie doceniasz mnie ? 😉 już dawno z jelonkiem podziwialiśmy Twoja foto-relacje 🙂 nawet zabawiliśmy się w zgadywankę co jest na zdjęciu 🙂 Ale przygotowanie ? sushi ?? w domu to wielka frajda i miła odmiana na siadanie w pochmurny dzień
Niewinem dlaczego trzykropek i cudzysłów zmieniły się w pytajniki
Tak Panie Lulku, są u nas wiewiórki. Tylko rude. Czy chcesz jedną mieć w domu?
A teraz przepis na faszerowana rybę:
Ryba faszerowana
75 dag filetów rybnych,2 jajka,1 łyżeczka cukru,1/2 szklanki tartej bułki,2 łyżki drobnych rodzynek,3 średnie cebule, 2 marchwie,1 pietruszka, po 3 ziarna ziela angielskiego i pieprzu, kawałek liścia laurowego,8 łyżeczek żelatyny wieprzowej,2-3 jajka na twardo do przybrania.
W rynience do gotowania ryb lub szerokim garnku nastawić wywar: pokroić w słupki marchew, pietruszkę, 1 cebulę, dodać ziarna pieprzu i ziela angielskiego oraz liść laurowy, sól. Dodać 8 szklanek wody. Gotować ok.20 minut.
Filety zmielić w maszynce do mięsa wraz z 2 cebulami. Dodać żółtka, tartą bułkę, mielony pieprz,rodzynki,1 łyżeczkę cukru, sól. Ubić sztywną pianę z białek, ostrożnie wymieszać z masą rybną.
Rozłożyć płat aptecznej gazy, ułożyć na nim wałek masy rybnej, zawinąć niezbyt ciasno. Włożyć do wywaru i gotować 30 minut na bardzo małym ogniu.
Ugotowaną rybę ostudzić, wyjąć ostrożnie na półmisek, studzić kilka godzin w lodówce, po czym odwinąć gazę, rybę faszerowaną pokroić.
Chłodny wywar przecedzić. 6 szklankami wywaru zalać żelatynę, po 30 minutach zagotować, znów wystudzić.
Pokrojoną w plasterki ,silnie oziębioną rybę, ułożyć na półmisku, zalać tężejącą galaretą.
Esko, obrus jest przywieziony z weneckiej laguny. Tam takie robią i zdzierają skórę z amatorów takich wyrobów.
sarenko, tak pod wplywem wrzucielem ponownie te zdjecia tylko mniej. Imponujesz mi roznorodnoscia zainteresowan kulinarnych, rzeczy ktorych probujesz i do tego robiac samemu w domu. Od chleba po sushi. Objezdzasz kulinarnie swiat dookola i to jest bardzo sympatyczne. Rosniesz nam na kulinarnego globtrottera. Kiedys popelnisz ksiazke pt: „Jak zwiedzic swiat nie wychodzac z kuchni” 🙂
Burano i skore zdzieraja, fakt. Ale za to jak przyjemnie potem za stolem zasiasc.
sarenko dokonalas z moim ekranem istnych cudow. jeszcze nigdy nie byl taki czysty 😆
kapelusz Pana Lulka czyni uklony 😆
arcadius,póki co nie będziesz miał problemów z utrzymaniem go w czystości 😉 jutro tez będzie obiad 🙂
najpierw Alicja o marzeniach zaraz potem i Krystyna tez o wspomnieniach. to fakt. kazdy z nas o czyms marzyl. u mnie najwiecej tych urojen powstawalo tez w szczeniackim okresie, aczkolwiek na brak pomyslow nie moge narzekac i obecnie. ale tamte z dziecinstwa, realizowyc mozna było dopiero na powaznie, gdy znalazlo sie plac na planecie juz jako w miare dorosly ludz. no przynajmniej w kalendarzu.
kto mial za mlodu pecha zostal rzemieslnikem. dzis jest fabrykantem. Krystyna pragnela sliwek. dzis moze je kupic na kopy. niektorzy urodzili sie bialymi a chcieli byc murzynkiem bambo. ciagly stres. tez taki mialem. kto wie czy nie mialem fantazji wiecej niz inteligencji.
ciagna sie projekty latami. po drodze w czesci je realizuje. z roznymi skutkami i nastepstwami. nie zawsze potrafia marzenia przelamac lody. niektorzy chcieli zostac pilotem a zostali gryzipiorkami za biurkiem.
diabel tym kieruje w wielu przypadkach. za mna nie nadaza. bylem juz wielokrotnie marynarzem. na kajakach poczawszy pozniej na zaglowkach. nastepnie stanalem mocna stopa przez pare tygodni na dwumasztowcu orp iskra. to byla ta stara krypa budowana jeszcze przed II ws. to tam poznalem karaluchy. ich zapach i smak. w siedemdzesiatych latach nie dalo sie ich jeszcze wytepic. nie pozostawalo nic innego tylko je zaakceptowac.
bylo jeszcze pare swirow na pokladzie. w nagrode za dobre sprawowanie bosman dawal rozkaz do przejscia przez saling. to ta najwyzsza poprzeczka na maszcie. wejscie i zejscie na gore umozliwialy wanty. to liny splecione w duze oczka. na dole dosc szerokie i zwezajace sie ku gorze, a na wysokosci 30metrow nad poziom pokladu byly juz takie ze ledwo w nie wchodzila stopa. byla fala na morzu, adrenalina wzrastal wraz z kazdym bujnieciem. tamten bosman nie byl zbyt kumaty i nie pojal, ze dla nas nie jest to zadna kara, lecz przyjemniosc popatrzenia na wszystkich i wszystko z gory.
tam u gory było mi najlepiej pod wieloma wzgledami. sopko, cisza, swieze powietrze, mily podmuch, wszystko male i daleko. zadnych karaluchow. pozniej bylo jeszcze sporo roznych morskich przygod. o tych pomniejszch klepalem tu wiele razy. ale tylu przyjemnosci na raz: zapach zez pod maszynownia, nocny szum karalakow w kambuzie, przejscia przez saling, bocianie gniazdo, szorowanie pokladu szczoteczka do zebow nie doznalem jak dotychczas nigdy wiecej, pomimo tej ponad trzydziestoletniej przestrzeni w czasie.
masz racje Alicjo, kroi sie nastepna morska przygoda i nalezy dbac o siebie. ale mnie zawsze nosi tam o czym wielu boi sie pomyslec
wyobraz sobie ze mnie nawet nie straszne Kapitana Cichala to
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Bogato#slideshow/5415553792001148578
ah do czorta, najwyzej bedzie bujalo zanim wejdziemy na lajbe 😆
Bylebyscie z trapu nie spadli zanim sie zaokretujecie. Acha wolno zabrac tylko jedna osobe sluzby, reszta musi czekac w porcie. Sniadania beda na jachcie podawane o 7.oo rano. Odpowiedni stroj wymagany. Do kolacji serwowanej o 19.00 stroj wieczorowy. Na otwartym decku kapielowki dozwolone ale w kabinie wymagana koszulka z kolnierzykiem, dopuszczalne szorty. To chyba wszystko. Milego zeglowania a jak spotkacie jach „Britania” to zaspiewajcie krolowej:
„Rule Britania!
Britannia rule the waves,
Britons never, never, never shall be slave”
Gdybyscie po drodze spotkali statek z czarna flaga tzn weglowiec. Napewno z polskim weglem to pozdrowcie…
Ot tyle.
Raz w tygodniu czytam sobie rubrykę „Wypada, nie wypada?” w pewnym czasopiśmie. Pytania zadają czytelnicy, redakcja odpowiada. Tydzień temu padło pytanie:
Czy wypada pozdrowić mężczyznę sikającego pod drzewem?
Odpowiedź:
Oh, jak najbardziej! Uprzejmość ważniejsza jest od odrazy. Najlepiej wychodzi pozdrawianie, jeśli się jest w drodze z grupą koleżanek i się zatrzyma przy drzewie, aby troszkę pogadać z sikającym. Należy to uczynić nawet wówczas, gdy mężczyzna nie jest nam znany. Dlaczego? Bo zabawa jest ważniejsza od uprzejmości 😉
„slaves…” – obviously enough 🙂
Za moment zabieramy się ze ślubnym do robienia chrzanu…sakramencka robota.
Na zewnątrz temperatura -13 stopni i pada śnieg , mam nadzieję, że nie będzie wiało.
kompleksy, kompleksy……
jak Kapitan Cichal da rozkaz do spiewu. bedziemy spiewac. a jakze. rozkaz to rozkaz. taki blad robi sie tylko raz 😆
no chyba ze Dorota muzyczna z sasiedztwa zdazy sie jeszcze zamustrowac do momentu pdniesienia trapu
a co jest z Kapitanem
czyzby tez przymarzl 🙄
Albo sie przysmazyl za duzo, mam nadzieje ze rekinow nie spotkal bo by trzeba Szczeki IV krecic a ile mozna..
dzisiaj dostałam informację o podwyżce prądu od 1 stycznia (a miało nie być) i dołączyli pierwszy raz do listu kalendarz na 2010 r. … i tak ich nie lubię …
zrob im na zlosc i nie korzystaj z pradu Jolinku 😆
Rozmawiałam z Tereską Pomorską – juz chodzi bez podpórek, ale dalej w osrodku rehabilitacyjnym. Przepracowała się przedwczoraj, ambitna zaraza, chociaż pod okiem lekarza, ale za jego plecami… no i bunt na pokładzie, organizm zaprotestował, że tak intensywnie to on sobie wyprasza. Lekarz odesłał ją za karę do koi na dzisiaj.
Szwagier upolował jelonka młodego – sezon, a szwagier jest szefem okręgowego koła łowieckiego.
Dla tych, którzy oczy do nieba wznoszą – odstrzał jest ścisle kontrolowany, a mój szwagier, jako były wojskowy, cholernie pilnuje „rozdzielnika”. Przy okazji dowiedziałam się, że jeleń ma łanię, natomiast sarny parą jest kozioł 😯
Czego to się człowiek nie nauczy 🙄
Nemo – nie wiem, czy już kiedyś wspominałam o moim doskonale wychowanym koledze i jego siusianiu? Sprawa jest przezabawna. W technikum, w którym młoda Pyrqa pracowała, toalety damskie (uczniowskie, a obok nauczycielskie) były na I ptrz, męskie odpowiednio na piętrze II. Laboratoria chemiczne zaś na parterze. Kieownik laboratorium, dr Andrzej C. w czasie lekcji zamiast pójść na II ptr skorzystał z nauczycielskiego klucza uniwersalnego i poszwedł do damskiej, bo bliżej. No tak, ale pisuarów tam nie było. Skorzystał z umywalki. Gdyby, idiota ciężki zostawił klucz w zamku po wewnętrznej, to by mu się upiekło. Niestety, tak przewidujący nie był. Koleżanka z chemii fizycznej, bardzo nobliwa pani Basia, także zapragnęła chwili odosobnienia. Klucza w zamku nie było, więc wolne. Basia weszła i za chwilę wypadła krztusząc się śmiechem i oburzeniem na zmianę. Okazało się, że śiwowłosy dżentelmen właśnie stoi nad umywalką i dowodem rzeczowym w jednej ręce, drugą zaś okrągłymi gestami zapraszał Basieńkę „Ależ proszę , Koleżanko; proszę się nie krępować. tam jest wolne” – tu gest w kierunku kabin. Basia była mieszczańsko poprawna, wdowa w dobrze średnim wieku, rumieniła się przy słowie „tyłek”, a pewnych słów i sytuacji nie dopuszczała do świadomości. Teraz , wyłamując palce zwierzała się laborantkom. Oczywiście prawa nabrała niejakiego rozgłosu, bo słyszałam czasem uprzejme „Ależ proszę, Koleżanko…”
Pamiętam,że mój tata przygotowując przepiórki wstrzykiwał w tuszki sklarowane masło lekko dosmaczone czosnkiem ,a potem owijał tłustym boczkiem lub słoniną….
arcadius dobra myśl … pranie ręcznie wieczorem przy świeczce a internet na baterię … 🙂
Wlasnie leci od paru dni reklama tradycyjnego, swiatecznego jedzenia w Niemczech, w reklamie mamuska ze slodycza, owiana nimbem poswiecenia bez granic, naklada rodzinie na talerze paroweczki, wyjete uprzednio z konserwy, w misce na stole stoi salatka z kartofli i nic wiecej. Nie wygodnie, gotowania zadnego, mycia prawie tez, pieniadze zadne i wszyscy szczesliwi, takie wigilie straszyly mnie przez lata na poczatku mojego pobytu, dokad nie zaczelam brac ze soba karpia pod pache.
Danuśka to wychodzi, że u Ciebie dom zjazdowy został otwarty … 🙂
nemo otwarty czy otworzony … ??
Pyro, 😆
Jutro odpowiem na pytanie, czy wypada oblizać łyżeczkę do kawy po zamieszaniu nią w filiżance? I czego jeszcze nie wypada robić pijąc gorące napoje, według listy absolutnych „no-no’s” nauczanych na lekcjach dla przyszłych biznesmenów na George Washington University 😎
na jakim to programie Morągu?
chetnie obejrze toto dokladnie, by w razie czego miec gotowca
😎 tylko jeszcze troche telepie
Jolinku,
otwarty brzmi przyjaźniej 😉
Morąg,
oglądaj mniej telewizji 😎
Po co sie tlumaczyc nawiedzonym z polowan. Sami morduja co im samemu odpowiada i nie widza w tym szczytu hipokryzji i zaklamania. Zielony PRL, zreszta przemalowali sie czerwoni na zielonych i nie darmo sie ich nazywa arbuzami. Na okraqglo te same formulki i cliches, ta sama mantra do znudzenia a potem wedka i na rybki….No ale juz o tym pisalem i niesmak pozostawilem wiec pewnie bede siedzial cicho 🙂
Okazuje sie, ze jednak jest dopiero czwartek a do tego mnóstwo okazji. Cale szczescie napitków tez nie zbraknie. Pytanie tylko, grzanca pije sie od pierwszego sniegu, na Swieta pod szopke. Na Swieta bez szopki, Sylwestra, Trzech Króli czy zalanego pocztyliona Krula.
Na wszelki wypadek za caloksztalt.
Pan Lulek
nie masz tego programu to program dla dzieci i ja nie ogladam tylko mnie dochodzi…
Za co wznosimy?
Ja na wszelki wypadek za całokształt i powkładanie na powrót książek na te półki.
Po cholerę było ruszać…
salute
Pyro 🙂
No dobra… lyk – i do roboty!
Za całokształt!
(i moje książki, półki odkurzone, i wywalenie sporo zdezaktualizowanych smieci i gazet… 😉 )
Coś za długo mi brakuje dwóch facetów. Zniknął Marek i Miś. Nie wiecie gdzie oni poszli? Byłem dziś blisko ich gawry ale tam mocno zawiewało śniegiem. Załatwiłem więc w kurniku com miał do załatwienia i wróciłem do Warszawy. Nawiasem mówiąc jazda poza stolicą jest frajdą. drogi były czarne, piaskarki jeździły, pługi odgarniały. A w stolicy – pandemonium.
Na szczęście jajka dowiozłem bez stłuczek. Będą baby. I makowce. Nawqet sernik.
Pierniki upieczone; teraz namoczę grzyby, bo jutro odwalam katorżniczą robotę : będę robiła pierogi z kapustą i grzybami – na jutrzejszy obiad i do Wigilii. W odróżnieniu od Alicji nie znoszę tej roboty, a przede wszystkim wałkowania ciasta. Już dzisiaj przecież wakowałam, a w poniedziałek albo wtorek czeka mnie perasowanie serwet i obrusów. wrrr
U mnie topi sie wszystko co sie zamrozilo, slonce jednak swieci jak zawsze. Ptaszki nakarmione. Cale +2C a ma dojsc do niespotykanych +5C. Ale bedzie chlapa na ulicach po pracy.
Mam cicha pretensję do rodziny. W Wigilię Syn, Synowa i Wnuczka pracują, Ja jestem w domu, więc na ochotnika zgłosiłam się jako gospodynu wigilijna. Najpierw 3 tygodnie czekałam na jasną deklarację „przyjdą – nie przyjdą”. Przyjdą. Wigilia na 19.30, bo Synuś pracuje do 18.00. I od tej pory cisza. Nawet grzecznościowego telefonu, czy mam wszystko, cy coś przynieść (Synowa trochę inaczej szykuje wieczerzę). Ja jadąc do nich zawsze uzgadniam takie sprawy. A tu nic. Cisza. To w takim razie będą jedli to, co zrobię, czyli
wielkopolską zupę grzybową, a potem czysty barszczyk na popicie.
prstrągi panierowane (część w migdałach), pierogi odsmażane, kapustę z grzybami i kulkami z ziemniaków i orzechów, pieczarki duszone w sosie własnym
kompot z suszu śliwkowego z figami
Na deser tort makowy, piernik prfzekładany dżemem morelpwym w czekoladzie, pierniczki. Finis
Marek – Miś żyje ale zapracowany prawie od rana do wieczora i dom ogaca …
Pyro,
bez przesadyzmu – tez nie lubię tak na codzień, ale na święta dorobiłam sobie ideolo, o czym juz wcześniej klepałam – jest czas porozmyślać o świętach przeszłych, o Babci, co to pod choinkę koniecznie te barchany, dla jednej różowe, dla drugiej szare, o Dziadku, który siadał koło choinki i pilnował, zeby czasem sie nie zapaliła od prawdziwych świeczek… a potem następne i następne święta … i pamiętam je dobrze, a zdjęć dawno temu nikt nie robił, dopiero z Austrii mam zdjęcia ze świąt 🙁
Swoja drogą ideolo czy nie, ale razniej mi to wszystko idzie, kiedy przypomnę sobie, jak Babcia Janina przyjeżdżała z Dziadkiem, brała kuchnię w swoje władanie i dyrygowała nami wszystkimi 😯
Przypomniała mi się sałatka jarzynowa Babci w dwóch wydaniach, jedno wydanie było wigilijne, ze śledziem, drugie z kiełbasą krakowską lub szynkową (jeśli akurat rzucili).
Wersja wigilijna:
-ziemniaki
-marchewka
-groszek z puszki
-seler
-cebula
-jajka na twardo
-ogórki kiszone
-śledzie solone odmoczone z soli
-oliwa i dyżurne (Babcia nie dodawała majonezu).
Ziemniaki, marchew, seler ugotować, pokroić w drobną kostkę – proporcji nie podam, ile czego, u Babci przeważały ziemniaki, warzywa były tak na okrasę. Sledzie też w kosteczkę, wszystko posypać dyzurnymi i pożenić oliwą.
W wersji nie wigilijnej – dodać pokrojona w kostę kiełbasę – nie jałowcowa albo mocno wędzona, tu pasuje coś typu krakowska.
Wracam do zajęć 🙁
Nie cierpię sprzątania i porządków, zwłaszcza tych generalnych 👿
Alicjo a ile w tym roku robisz uszek, podeslij nam zdjecie, czy beda sie roznily od ubieglorocznych?
W związku z nastaniem zimy informuję ,że udałem się na emigrację wewnętrzną.
Za próbę zostania artystą w powiatowym miasteczku kiedyś trzeba zapłacić rachunki …
Pozdrawiam wszystkich świątecznie.
Rozdwojony w sobie Marek-Miś
tez jdalismy salatke jarzynowa ze sledziami, groszek byl zastepowany fasola, teraz ja biore do takiej salatki fasole kidney i kukurydze, goszek z puszki ma dla mnie zapach nie do przyjecia.
nabrałam wielkiego apetytu na tę rybkę faszerowaną i nadziewaną pierś indyczą. Kto wie czy nie skorzystam z zamieszczonych przez pana Piotra przepsów. Chociaż ta ryba jednak trochę zręczności będzie wymagać, zobaczymy. A narazie odwaliłam kawał prasowania. Też okropnie tego nie lubię i unikam jak mogę, nawet doszłam do perfekcji w rozwieszaniu ciuchów po praniu tak, żeby kontaktów z żelazkiem mieć jak najmniej. Niestety, nie ze wszystkimi rzeczami ta sztuka wychodzi.
Za oknem biało i cały czas sypie i wieje, ale jest pięknie 🙂
EWO , zajrzałam na Twoją stronę i przejrzałam trochę zdjęć. Znam niektóre fotografowane miejsca. Dużym zaskoczeniem są dla mnie zdjęcia cerkwi w Mostowlanach.Jest to miejsce,jak sądzę, rzadko odwiedzane,ale ja tam też byłam kilka lat temu. Byłam też wewnątrz, bo akurat odbywało się sprzatanie i mogłam wszystko dokładnie obejrzeć. Widziałam też cmentarz, także tę najstarszą część – świeżo po wycięciu zarośli. Kiedy potem widziałam spektakl Teatru Wierszalin ? Wierszalin – reportaż z końca świata ? to krzyże będące elementem scenografii cały czas kojarzyły mi się tymi ze wsi Mostowlany. Byłam też w Hajnówce, Bohonikach, Krynkach. Wszędzie charakterystyczna atmostera pogranicza i przemieszania kultur i religii.
Widzę, że Ciebie też pociagają miejsca trochę nieodkryte.
Przez pomyłkę przekleiłam wczorajszy wpis Krystyny. Za dużo winka spożyłam… Przepraszam…
Witam serdecznie,
Obowiązek służbowy (czyt. Firmowa Wigilia) odbyty. Nawet było sympatycznie ? no, ale w końcu pracuję z fajnymi ludźmi, a to jest ważna rzecz 🙂 .
Krystyno – w nawiązaniu do wpisu z dnia wczorajszego ? masz rację. Lubimy miejsca nieodkryte, ciche, te do których nie docierają turyści. Nie lubimy również wracać tą samą drogą, stąd wracając z Suwalszczyzny postanowiliśmy jechać drogą wzdłuż granicy białoruskiej. Efekty widać na Pikasie.
A propos Mostowlan, my również zwiedziliśmy wnętrze cerkwi, a oprowadzał nas sam pop.
Nie robiłam zdjęć wnętrza świątyni, gdyż gospodarz obiektu o to nas prosił. Powtarzając jego słowa, byłoby to proszenie się o kradzież ikonostasu. Niestety.
Same Mostowlany po wojnie liczyły jakieś 240 dusz, obecnie zostało jakieś 60, ze średnią wieku circa 75 lat. Pop liczy sobie na oko jakieś 30 lat a wszyscy zwracają się do niego batiuszka. To jest dopiero okazywanie szacunku!
A propos turystów, jakież było nasze zdziwienie, gdy przed piękną, błękitną cerkwią w Dubiczach Cerkiewnych natknęliśmy się na parę Francuzów.
Ale nie dziwi nic. Może też nie lubią utartych szlaków…
Wracając do przepiórek – jeszcze to 😉
http://znam.to/recenzje/4308/Przepiorki-w-platkach-rozy,-Laura-Esquivel-
A tu przepis na te przepiórki i… reakcja po ich zjedzeniu 😎
A tu przepis na te przepiórki i… reakcja po ich zjedzeniu 😎
coś nie wyszło za pierwszym razem
Łomatko,
Doroto , a skądeś Ty to wygrzebała?! 😯
To juz chyba lekutki przesadyzm….
Dobry wieczór wszystkim, którzy jeszcze nie śpią. Udało mi się cudem uruchomić maszynerię, właściwie już straciłam nadzieję i miałam z płytą jechać do Eski co by przegrać ją na pendriva i tą metodą wcisnąć w mojego kompa, i wtedy jakoś biedak zdecydował się zobaczyć co jest na tej uporczywie w niego wtykanej płycie.
Teraz mam prawie tydzień zaległości do przeczytania.
Doskonałe przepiórki jadałam w USA, po prostu grilowane, w takim gazowym zamykanym grillu.
Przepiórki japońskie, te które się hoduje (i chowa) na jaja i pieczyste, są w Japonii ptakami śpiewającymi (również).
Zrobiłam gar bigosu, tak z 10 litrów, teraz sobie może zamarznąć, dobrze mu to zrobi.
Jak się robi tak zimno to ja się zamieniam w „służbę utrzymania ruchu”, czyli pilnuję wszystkich kranów z wodą i rur, zeby nie zamarzły a jeżeli już zamarzną to żeby stosunkowo łatwo dały się odmrozić, i bez konca poję zwierzęta. Wiadomo jak mróz to piją dużo więcej. Strasznie dużo czasu to zajmuje.
I strasznie się trzeba udreptać.
Dobranoc,
Alicjo, ta książeczka pewien czas temu była modna. Ja jej nawet nie czytałam 😉
Zamiast zasnąć przeczytałam jeszcze jeden dzień do tyłu, znaczy komentarze.
Ja często dostawałam zamrożony pasztet od mojej Mamy, trzymałam go w zamrażarce, czasem nawet dośc długo, a potem po prostu go jeszcze raz piekłam i był doskonały.
Teraz to naprawdę idę spać…
W poprzednim życiu to chyba byłam niedźwiedzicą. Jak zaczyna padać śnieg to tylko patrzę gdzie by tu się zwinąć w kłębek i spać, spać…
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=LLs7ILmqLNU
No, nie mogę sie oprzeć… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=NNyXKt61TNI&feature=related
…czekałem z lopotem spragnionych ust! 😯
(„lopotem” – zamiast łopotem)
http://www.youtube.com/watch?v=8FmwQfO2Jrg&feature=related
To je prawdziwa sztuka kabaretowa… idę po chusteczkę, żeby łezkę obetrzeć…
„co się stanie
gdy może kiedyś
kochać sie przestanie
i że wtedy się znów
będzie sypiać bez snów…
…z sercem zimnym
świerszczykiem blaszanym”
mróz minus 14 … biało wszędzie … nie pada … kawa smakuje wspaniale … dobrego dnia śpiochy … 😀
Panie Piotrze,
Czy mógłby Pan podać proporcje dla sosu cumberland? Skład brzmi zachęcająco i dużo prościej, niż klasyka 😉 Pozdrawiam, Ania