Tabuny św. Mikołajów kłusują po niebie

Na szczęście – to zapewne dzięki zdolnościom reniferów – sanie licznych św. Mikołajów zgrabnie i szybko poruszają się nad powierzchnią ziemi, więc brak śniegu im nie przeszkadza. Już zaczęli rozwozić upominki, by zdążyć do wigilii wszystkim je dostarczyć.

Ponieważ parokrotnie byłem w różnych księgarniach, zauważyłem, że ruch w nich jest wprost niezwykły. W poprzednich latach zainteresowanie nowościami książkowymi nie było chyba aż tak duże. Trzeba przyznać jednak, że wydawcy też się postarali, by tuż przed Bożym Narodzeniem dostarczyć na rynek ciekawe i wartościowe dzieła.

W naszym domu umówiliśmy się, że nie będziemy wydawali pieniędzy na żadne tzw. durnostojki ani kosmetyki, które można przecież kupić przy innych okazjach, tylko właśnie na książki. Zwłaszcza że nie są to trudne zakupy, bo znamy swoje wzajemne zainteresowania i na ogół wiemy, co stoi w naszych biblioteczkach.

Tu muszę się przyznać, że często kupuję dzieła, których sam jeszcze nie czytałem, a bardzo bym chciał. Teraz będzie to tym łatwiejsze, że w rodzinie sobie nawzajem chętnie pożyczamy, bo łatwo potem pożyczony tom rewindykować.

Lalka

Na dodatek tęsknotę za jakąś książką łatwo zaspokoić, ujawniając niby przypadkiem, że bardzo chciałoby się ją mieć. Wiadomo, że takie plotki szybko rozchodzą się po rodzinie i trafi ona do mikołajowego worka. Ja np. mam taką nadzieję na otrzymanie „Lalki” Prusa, która przed laty wyparowała z moich półek, a uważam, że to najlepsza i niestarzejąca się powieść zasługująca na Nobla (zamiast kiczowatego i nudnego romansidła Sienkiewicza „Quo vadis”).

Chciałbym móc sięgać po nią, by czytać dla odpoczynku, zwłaszcza w momentach zmęczenia okropną polszczyzną współczesnej literatury.