Upalny numer „Czasu Wina”
Wokół wszyscy mówią o upale, więc i dwumiesięcznik, zajmujący winną tematyką, dostosował się do nastroju swoich czytelników.
Wakacyjny numer poświęcony jest w dużej części Kampanii, Basilikacie i Apulii. Słowem: moim ukochanym regionom.
Z rozrzewnieniem zajrzałem do relacji z Matery, o której pisałem przed paroma laty też zafascynowany jej domami i kościołami kutymi tufie. I z nie mniejszym zadowoleniem czytałem relację Justyny Korn-Suchockiej z Kampanii, zatrzymując uwagę na drobnej, acz niebywale ciekawej notce „Wino z Pompei”. Oto ona:
Kiedy w 2014 roku zmarł Antonio Mastroberardino, tytuły nekrologów mówiły same za siebie: „papież aglianico, guru win kampańskich, archeolog szczepów”. Nieprzypadkowo to on został zaproszony przez rząd włoski do odtworzenia starożytnej winnicy w parku archeologicznym w Pompei i wyprodukowania repliki win z czasów rzymskich. Projekt ruszył w połowie lat 90. XX wieku i prócz Antonia brał w nim udział cały zastęp naukowców, archeologów i biologów.
Na terenie zasypanego pyłem wulkanicznym miasta odkryto wiele winiarni, piwnic z zachowanymi terakotowymi dzbanami oraz pięć winnic w obrębie murów miejskich. Po przebadaniu odkopanych śladów korzeni winorośli oraz DNA pestek winogron podjęto decyzje o zasadzeniu na miejscu krzewów sprzed 2 tysięcy lat – sadzonek odmian piedirosso i sciascinoso. W odtworzeniu pompejańskich narzędzi, metod uprawy i wiwifikacji pomogły freski o tematyce winiarskiej oraz enologiczne wskazówki Kolumelli i Pliniusza Starszego – zrezygnowano jednak z popularnego niegdyś zaprawiania wina miodem i ziołami.
W efekcie w 2001 roku do sprzedaży aukcyjnej trafiło 1721 butelek wina Villa dei Misteri. Wino zebrało różne recenzje: chwalono owocowość, ganiono niedojrzałe taniny i fenylowy aromat. Projekt jest kontynuowany i dzięki winom od Mastroberardino (IGT Villa dei Misteri Pompeiano) można sprawdzić co pijali pompejańczycy.
Komentarze
To ciekawa inicjatywa, jak wszystkie rekonstrukcje, albo aukcje historycznych, najczęściej pochodzących z wraków butelek wina. Robili też taką rekonstrukcję już w połowie ub wieku na Kaukazie, gdzie winorośl uprawia się od czasów Kolchidy, a może i wcześniej. Rezultaty nie były obiecujące komercyjnie i dodatek miodu, ziół czy mirry był koniecznością, bo wino często przypominało ocet siedmiu złodziei.
Dzień dobry!
Pranie suszy się na sznurku, trawa ciągle zielona mimo suszy, pomidory na straganie niesłychanie tanie, piękne dojrzałe brzoskwinie po dwa złote za kilo, śliwki po trzy…
W taki upał proste chłopskie jedzenie:
http://cooking.nytimes.com/recipes/1015062-panzanella
Misiu-przy tych temperaturach Twoje pranie zapewne wyschnie w ciągu kwadransa!
Pompeje mamy teraz w Warszawie: http://wystawapompeje.pl/
Wybieramy się na tę wystawę już niedługo,tylko wino trzeba będzie zorganizować sobie we własnym zakresie.Coś się wymyśli 😉
Pranie w większości już suche. Drewno, które kupiłem na zimę też schnie. Tylko z cięciem problem bo za gorąco 🙁
A może na upał prosty w wykonaniu torcik, prosto z lodówki?
http://www.alice.tv/ricette/zuccotto-al-moscato-con-pesche-e-menta/
kOMU UPALNIE, O UPALNIE, A MNIE CHŁODNY wiatr przegonił z ogródka. Na obiad Ryba szykuje karkówkę w pieczarkach. Musiała siaść „atmosfera”, bo jestem senna.
wszystko dlatego, że co prawda wiek mam już dosyć zaawansowany, to i owo mi nawala, ale – do czorta! – nie jestem dzieckiem specjalnej troski! Nie wymagam opieki całodobowej, a nawet źle reaguję na wieczne „Co byś chciała? Albo czego nie chcesz/?” W końcu dość sprawnie posługuję się językiem polskim i artykulacja potrzeb nie jest dla mnie kłopotliwa. Nadmiar troski jest.
Coś zżarło początek wypowiedzi, a mówił on o tym, że właśnie napyskowałam na rodinę – w tym i telefonicznie na brata.
Pyro, to ja o nic nie bede pytala moja bratowa ktora przyjedzie za tydzien.Bedzie musiala jesc to co ugotuje i podam. Jest dosyc konserwatywna jezeli chodzi o jedzenie i jak na Francuzke to sie specjalnie nie wysilala z gotowaniem.
Dzisiaj nie byłabym w stanie napyskować na kogokolwiek-w tej chwili termometr wskazuje w słońcu równe 40oC.Wszelkie żaluzje opuszczone,w użyciu tylko zimny prysznic,zimny chłodnik,zimny arbuz albo zimne piwo.Kombinuję w jakim jeziorze wykąpać się w czasie weekendu.Najbliżssze zimne jezioro pewno dopiero w Szwecji 😉
Przydałby się jakiś zimny wiaterek,choćby ze Świnoujścia.Pyro podeślij trochę!
Elapa – o nic nie pytaj – najwyżej o to, czego nie jada. Kaprysy to w restauracji za swoje pieniądze albo u mamy. Kiedy goszczę o kogoś, jestem zadowolona, że mam podstawione pod nos. Dzisiaj zjadłam bardzo smaczny obiad: ziemniaki pure, sos pieczarkowy i duszona karkówka z surówką colesław. I w ogóle nieważne co, ważne, że świeże, gorące i smaczne
Danuśka – już Ci chłodniej? U nas w tej chwili 21 stopni; ma spaść do 14!!!
I jeszcze ważne że u Pyry. Wiem co piszę – znam się na tym!
U mnie 22c, czyli bez szaleństw.
Od dwóch tygodni myślę o umyciu okien. Myślę, myślę i myślę, i kończy się na tym, że wymyślam wymówki, żeby jutro, pojutrze i tak dalej. Wyrzut sumienia rośnie, a ja wymyślam.
Wreszcie się dzisiaj wzięłam za 👿
Przeczytalam w gazecie, ze rozpocznie sie ponowna produkcja serialu Twin Peaks. Przyznaje, ze nigdy nie widzialam tego filmu, tak jak nie widzialam serialu Northern Exposure (Przystanek Alaska). Twilight tez nie widzialam.
Twin Peaks i Northern Exposure byly nagrywane w wielu miejscach, ktore znam, a sama okolica wabi wielu turystow nie tylko pieknymi widokami, ale rowniez zainteresowaniem o miejscach krecenia filmow. Twilight, mimo ze akcja dzieje sie w lasach niedaleko Forks, WA, byl nagrywany na wyspie Vancouver Island w Kanadzie.
Twin Peaks i Northern Exposure byly nagrywane w okolicach miasteczka Roslyn, WA. Na filmie Northern Exposure akcja dzieje sie na Alasce, ale wiele scen bylo nakreconych wlasnie w Roslyn.
Tomasz Ankudowicz zrobil przyjemny film ze swojego pobytu w Roslyn, WA.
https://www.youtube.com/watch?v=uhfNtSjieno
Moze temat Alaski troche Was ochlodzi.
+Ochłodzona jestem i to dość dokładnie. Zastanawiam się, czy nie wleźć w portki i polar. Plany są jasne : rano, promem o 8.00 przeprawiamy się na stały ląd i jedziemy do Żaby, robiąc po drodze drobne zakupy w Połczynie, po czym Pyra zostanie na podołku Żabim, a młodsi pojadą sobie do morza, wynajmą sobie nocleg na jedną noc, zjedzą co nie co i wiecorem, ciuchcią pojadą z Rewala na koncert Koryckiego et c. Następnego dnia odbirą Mamuśkę (czyli mnie) i wracamy do domu
Ha, ha – noclegu sobie nie wynajmą – nie ma takiej możliwości; wszystko zajęte, zarezerwowane. Pewnie wrócą DO żABY i wyjedziemy następnego dnia razem.
Czyli Pyra wyrusza jutro na chałupy 😉
Przyjemnego rozprawiania przy stole, pozdrowienia. Na długo te Młode nie zostawiają Cię bez opieki.
To Żukowskie&Koryckie w Rewalu…zaraz mi się Myślibórz przypomniał…
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=kolysanka+korycki+i+zukowska&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
…idę do kącika popłakać….
Ala! Płakać już chyba nie potrafię, ale jest mi cholernie smutno. Też mam swój ostatni rejs…
Cichal, druhu! Co się trafiło? Chcą ci odebrać patent? Czy łódź?
Nie, druhno! Żyć mi się nie chce…
Na pocieszenie i dla ochłody przytoczę wam, co Owczarek Podhalański wynalazł był o lodach ostatnio:
„Oto w piknym serwisie smaker.pl przecytołek, ze hamerykańscy mędrole postanowili piknie zbadać właściwości tej najbardziej poządanej w gorące dni uzywki. W tym celu wzięli pikny zapas lodów do swyk hamerykańskik laboratoriów. Tamok mierzyli je, wazyli, badali skład chemicny, no i? wysło im, ze od owyk ajskrimów to wcale sie nie tyje, ino piknie chudnie! Bajako! W jaki sposób? Ano w taki:
Aby lody mogły zostać strawione, nasz organizm musi je wcześniej ogrzać. Jakby nie patrzeć, proces ten jest pewnego rodzaju wysiłkiem i przyczynia się do spalenia kalorii. Wyliczono, iż ?podgrzanie? jednej gałki lodów, zmusza nasze ciało do wykorzystania ok. 55-60 kcal. Tymczasem, nieduża gałka lodów to ok. 50 kcal. Rachunek wydaje się być prosty ? dzięki zjedzeniu takiego deseru jesteśmy lżejsi o całe 5 kcal.”
Co wy na to? 😯 😯 😯
Cichal,
nie smuć się, bo i ja się zasmucę….
Masz racje! Owcarek tyz! Idem po ajskrimy. Bede chudy jak szczapa! Hej!
Kiedy jeszcze większość Blogowiczów chodziła do przedszkoli, a najstarsi na zbiórki zuchowe, Pyra na jeziorach mazurskich zachwyciła się ślicznym, niewielkim jachtem kabinowym z dumną nazwą „Dupeńka”. No i właśnie – po najdłuższym życiu, w ramach rekompensaty od losu mam obiecaną „Dupeńkę” na lepszym ze światów.
Chcesz? Przyjmę do załogi, Kapitanie.
Podgrzanie 100 g lodów o temperaturze -18 st. do temperatury ciała tj. +37 stopni czyli o 55 stopni zużywa 5500 kalorii czyli 5,5 kcal.
Porcja 100 g lodów zawiera co najmniej 120 kcal (120 000 kalorii) amerykańskich – około 200 kcal.
Orca,
” Przystanek Alaska” cieszył się u nas sporym powodzeniem. Bardzo mi się podobał i oglądałam także powtórne emisje, jeśli akurat na nie trafiłam. Polecam bardzo. Ciekawie i zabawnie pokazano wchodzenie w małą społeczność człowieka z NY. Inny świat i zupełnie inne obyczaje.
A ze spraw muzycznych mogę pochwalić się dwoma bardzo ciekawymi koncertami : Dianne Reewes i Candy Dulfer, które w lipcu występowały w Gdyni przy komplecie publiczności. Miałam szczęście siedzieć w pierwszym rzędzie, a wtedy wrażenia są jeszcze mocniejsze.
No i Nemo pozbawiła mnie złudzeń. Dalej nie chce mi się żyć…
No i tyle było radochy… 🙁
Northern Exposure oglądałam z ochotą, Twin Peaks chyba tylko ze dwa odcinki.
Piszesz o Twilight – tego nie oglądałam, ale przypomniał mi się taki serial z lat 60-tych (ja to oglądałam bodaj na poczatku lat 90-tych) Rod Serling’s The Twilight Zone – dreszczowce w stylu Hitchcocka. W sam raz przed północą 😉
Tyle było radochy….
Z filmów seriali przypomniał mi się stareńki, z lat 60-tych Rod Serling’s The Twilight Zone, nadawane po północy. Ja to oglądałam na początku lat 90-tych. Prawdziwy dreszczowiec 😉
Cichalu,
ja tam wierzę hamerykańskim mędrolom, przynajmniej nie odbierają ludziom nadziei.
No, dobra. Idę po te lody.
Zapomniałem spytać: a jak z zimnym piwem?
Do piątku!
0,33 l jasnego piwa ma 230 kcal
Do ogrzania o 30 stopni (jeśli piwo ma +7) potrzeba 9,9 kcal…
Najlepszy bilans ma zimna woda, a jeszcze lepszy – kostki lodu 😉
Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że piwo piwu nierówne pod względem ilości kalorii.
Nie zapomnijcie o kulce ijskrima z piwem. Beer float. Dla dzieci: root-beer float.
Czy na blogu sa dzieci?
http://www.peaceloveandchocolate.com/wp-content/uploads/Rootbeer-stout-float2.jpg
Przypomne Owczarkowi beer float. Smadny flołt. Ale to juz bedzie po Waszej polnocy.
Krystyna – odpisze pozniej.
Cichalu,
perseidy dzisiaj, najlepsze „momęty” mają być o 2-giej w nocy.
Może się przyczaisz? Od nas południowy wschód.
Nie mam nawet aparatu. Czy będą się spełniać jakieś życzenia?
Wyjdę na dach. Jak byliście, to byliście?
Na Twoim dachu? Nie byliśmy. Pyra twierdziła onegdaj, że spełniają życzenia.
Można się przyczaić wcześniej, ale najlepszy szoł ma być w naszych/waszych terenach ok.1-2 w nocy.
OK mam jakieś filmy w zapasie. Jak się nie spełnią to pociągnę Pyrę!
Prócz filmów znalazłem jeszcze orzechówkę. Przeżyję.
Krystyna,
Z przyjemnoscia obejrzalam pierwszy odcinek Przystanek Alaska. Dziekuje za zaproszenie.
Kilka notatek. Loś na poczatku filmu, ktory przechodzi ulicami Cicely. Jest to bardzo typowy widok zima na ulicach miast i miasteczek na Alasce (AK). Ulice miast to jedyne miejsca, gdzie snieg jest usuwany i losiom jest latwiej sie poruszac.
W WA ta rasa losia (z duzymi rogami jak lopaty) zyje w pn-wschodniej czesci WA. Na terenach AK jest to codzienny widok.
Wydaje mi sie, ze losie mialyby powazne zastrzezenia do Polskiego tlumaczenia slowa „loś”. Moose to ten a duzymi lopatami na glowie i bohater Przystanek Alaska. „Elk” ma piekne poroze, ale nie ma lopat.
Nie pisze tego, aby kogokolwie poprawiac tylko dla informacji.
Podoba mi sie (jest to komiczne) scena na poczatku filmu kiedy loś (moose) chodzi ulicami Cicely (Roslyn) i patrzy na poroza swoich przodkow zawieszone przed domami.
Bardzo sie zgadzam z opinia jednego z bohaterow filmy (emeryt z NASA), ktory mowi, ze po odwiedzeniu French Riviera i wielu innych slynnych miejsc, wszystko „pales in comparison”, czyli nie dorownuje temu, co mozna doswiadczyc na Alasce. Dla mnie nic nie zrobilo wiekszenia wrazenia niz Alaska. Niezwykle piekne miejsce.
Alaska to ekstemalny teren z wielu powodow. Jako przyklad, na kazdym parkingu jest ogrzewacz do silnika samochodu. Zima podlaczasz silnik do tego ogrzewacza, aby silnik nie zamarzl podczas 1-godzinnych zakupow w sklepie.
Wracajac do filmu Przystanek Alaska. W dowcipny sposob autor scenariusza opisuje wielkosc tego stanu. Jeden z bohaterow (ten z NASA), mowi, ze kiedy przeszedl na emeryture kupil tylko 15,000 akrow ziemi. Wiele dowcipow jest przestylizowanych, ale takie sa potrzeby filmu.
Wiele malych i pieknych miasteczek w WA i AK wyglada dokladnie jak Roslyn. Z wielka przyjemoscia odwiedzamy wlasnie te male miastecza, gdzie zatrzymal sie czas.
Ja nie mam orzechówki, ale wodę Jordankę 😉
Mam wreszcie statyw…ale czy dotrzymam choćby północy, nie wiem.
Źle mi ten południowy wschód wychodzi na łunę nad miastem 🙄
Ale na razie spokojnie, dopiero zmierzch zapadł, zobaczę, jak będzie później.
Dave Matthews juz kilka lat mieszka w Seattle.
W piosence „Crush” slowo „wine” jest wymionione przynajmniej jeden raz.
Tim Rwynolds pomaga z gitara.
Dave Matthees – Crush
https://www.youtube.com/watch?v=ay5kvPzvvTc
Reynolds – nie Rwynolds
Did I say Dave Matthews?
Phi…perseidy 🙄 U mnie akurat zachmurzenie lekkie, jakieś baranki po niebie się pasą. Nie widac nic, od czasu do czasu skrawek czystego nieba…
Dave Matthews Band był w Toronto jakieś 3 tygodnie temu, nawet nie wiedziałam. Dawno też nie słuchałam…najbardziej mi się podobała dość stara „Don’t drink the water” i potem jeszcze parę innych, ale przestałam słuchać radia oraz tv, nie wiem, co się teraz śpiewa, nawet w moich ulubionych zespołach. O, w Gdańsku będzie 28 października 😎
Alicja, szkoda ze nie moglas pojsc na jego koncert. Koncert i piosenka „Crush”, ktore zamiescilam jest z wystepu w Radio City Music Hall w NYC.
Pyro-chmury i wiatr ze Świnoujścia podrzuciłaś skutecznie zatem chwała Ci za to!
Zapewne do 9.00-10.00 da się poodychać,a potem będzie jak zwykle.Wygląda na to,że trzeba będzie dokupić jakieś szaty na upały.
Wczoraj Alain wpadł na chwilę do nadbużańskiego sąsiada.Chwila okazała się wyjątkowo długa-sąsiad był zakupił klimatyzację 🙂 Żal było wychodzić.